|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-12-2017, 03:59 | #31 |
Reputacja: 1 | Poczwary Chaosu natrafiły na lepszych od siebie. Przegrywały. Panikowały. Uciekały. Ich niedoczekanie. Ellidar był nie tylko wojownikiem świętego lasu. Zaprzysiągł też śmierć każdemu zwierzoludziowi. Dlatego nie zamierzał pozwolić tym tutaj uciec i powiadomić reszty stada. Rzucił się w pogoń pomimo słów Raen’drela. Szybko zorientował się, że był jedynym który to uczynił. Kozły sadziły długie susy, w panice przemieszczając się po chaszczach. Były szybkie ale on był dzieckiem lasu. Zwinny niczym sarna i szybki jak wypuszczona z cięciwy strzała. Jeden przeciwnik potknął się na kępie krzaków, którą elf ominął z gracja odbijając się od pnia drzewa. Moment zawahania dał mu wymaganą przewagę. Ostrze przeszło na wylot przez plecy potwora i wybebeszyło go. Śmierć była natychmiastowa. Ellidar splunął z niezadowoleniem. Pościg był szybki ale udało mu się upolować zaledwie jedną ofiarę. Pozostałe dwie pędziły przed siebie nawet nie oglądając się na towarzysza. Dalsza gonitwa nie miała sensu. „Nie dziś to jutro bóg łowów pozwoli moim braciom was dopaść.” – pomyślał wycierając splugawioną krew z klingi o futro trupa. Gdy powrócił, medyk opatrywał już najbardziej rannego. Młody wojownik stanowczym gestem odmówił pomocy. Nie odniósł w walce żadnych wymagających uwagi ran. Skupił się jedynie na odnalezieniu swoich bagaży. Słowa jego towarzysza były pełne rozwagi. Nie znał się na ludzkim pochówku. Niech zajmą się tym zainteresowaniu oni ustrzegą ich przed kolejnymi niespodziankami. Byleby tylko się pośpieszyli. Ze strzałą na cięciwie przepatrywał drugą stronę drogi. Powoli odzyskiwał spokój ducha, wyciszał adrenalinę. Nie chciał pozwolić by ponownie wpłynęła na jego osąd.
__________________ you will never walk alone |
10-12-2017, 22:27 | #32 |
Reputacja: 1 | Ciała woźnicy i ochroniarza zostały pochowane, a modlitwa nad nimi odmówiona. Tyle mogli zrobić, by ułatwić im drogę do Ogrodów Morra. Zostawiliby za pewne jakąś monetę, ale nikt nie poświęcił swojej, a nie znaleźli żadnych. ani przy ciałach, ani też przechowanych w dyliżansie. Przewoźnicy musieli je bardzo skrzętnie schować, gdyż przecież powinni mieć przynajmniej te, którymi została opłacona nieukończona podróż. Z drugiej strony dziwne, bo w rozstrzaksanym dyliżansie nie widzieli już miejsca, gdzie mogłyby one być. Widocznie przewoźnicy mieli swój sposób na potencjalnych rabusiów. |
11-12-2017, 13:13 | #33 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
12-12-2017, 01:31 | #34 |
Reputacja: 1 |
|
12-12-2017, 02:56 | #35 |
Reputacja: 1 | Spróbowali przedrzeć się przez las. To było dobre słowo. Inaczej nie można było bowiem nazwać tego krótkiego spaceru leśną drogą. Ranny człowiek nie nadawał się do forsownych marszów. To było jasne. Idący z przodu Ellidar często musiał przystawać i oglądać się na pozostałych czy wytrzymują tempo. Dodatkowo faktycznie zbliżała się burza. Elf poprawił swój podróżny płaszcz. Skoro chcieli noclegu należało znaleźć odpowiednie miejsce. Farma oraz okalające ją pola były nietypowym widokiem dla mieszkańca Athel Lorien. Do tej pory widział je raczej z daleka w trakcie podróży. Często wieśniacy nie odnosili się do nich zbyt przyjaźnie. Teraz miał okazję poczuć kłosy własnymi dłońmi. „Zabawni ludzie. Trudnią się uprawa roślin, gdy okoliczny las jest na tyle bogaty by wyżywić całe wioski. „ Równie zabawnie wydawały się przygotowania obronne jego towarzyszy przeciwko jednemu starcowi. On sam nie widział zagrożenia pomiędzy zabudowaniami. Za mało znał świat by wyczuć cokolwiek nietypowego w tym miejscu. Nie wyrywał się jednak z podejściem do człowieka. Wolał delikatny cień przy zbożu. Nie wiadomo jak na jego długie uszy zareaguje ten konkretny farmer. Miecz dalej spoczywał w jaszczurze i Ellidar nie podejrzewał, żeby szybko miało się to zmienić.
__________________ you will never walk alone |
12-12-2017, 23:08 | #36 |
Reputacja: 1 | Przed wyruszeniem w dalszą drogę podszedł do niego Borys i zaproponował opatrzenie obrażeń odniesionych w czasie katastrofy dyliżansu. Raen'drel nie skarżył się na głos, jednak mężczyzna musiał zauważyć grymasy bólu goszczące na twarzy elfa, kiedy tylko ten wykonywał zbyt gwałtowne ruchy. Diagnoza była szybka i najpewniej trafna - pęknięte dwa żebra, na szczęście najwyraźniej obyło się bez uszkodzenia innych narządów. Według Borysa nie trzeba było bandażować klatki piersiowej, jednak na ramieniu i udzie elfa pojawiły się opatrunki chroniące dwie płytkie rany przed zabrudzeniem. - Le fael. - Powiedział do kończącego swoje zabiegi człowieka. - Dziękuję. Jesteś bardzo uprzejmy. - Dodał w staroświatowym dostrzegając brak zrozumienia w oczach medyka. Niedługo później pozostawili wrak powozu tam gdzie stał - na środku ścieżki - jako przestroga dla innych podróżnych. Ellidar szedł przodem, natomiast Raen'drel podążał na końcu grupy wypatrując potencjalnej pogoni. Przed odejściem z miejsca zasadzki dobrze przyjrzał się bardzo podobnym do siebie zwierzoludziom, jak również sprawdził, czy któraś z wystrzelonych strzał nada się do ponownego użycia. Farma, na którą się natknęli pod wieczór była dziwna. Coś niepokojącego było w tym dziwnym bezruchu, braku obecności człowieka, plonach pozostawionych na polach... nawet utykająca postać pośród chat była jakby nie stąd... Niepokój udzielił się wszystkim, ale trzeba było przyznać, że mieli ku temu powody. Nie tak daleko stąd natknęli się na pół tuzina zwierzoludzi, którzy przygotowali zasadzkę na podróżnych, a tutaj pojedyncza farma, zwierzęta hodowlane i... Nagle przypomniał sobie uzbrojenie napastników. - Zwierzoludzie mieli broń używaną przez chłopów. - Powiedział na głos. - Cepy, sierpy, widły... - wyliczał. - Do tego wyglądali niemal identycznie, a Aethyr... Chaos nie lubi powtarzalności. Zmienność jest jego jedyną pewną cechą. - Wyjaśnił. "Wyglądali, jakby ktoś ich hodował..." - Dodał w myślach, nie będąc pewnym tak nieprawdopodobnych okoliczności. W czasie, gdy pozostali pasażerowie pechowego dyliżansu skupili uwagę na samotnej postaci między budynkami, on przyjrzał się dokładniej strachowi na wróble. Coś zbyt zaciekle dziobały go te czarne ptaszyska...
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
15-12-2017, 07:59 | #37 |
Reputacja: 1 | Raen ruszył w kierunku stracha na wróble. Gdy poczuł odór zatrzymał się, ale już z tej odległości mógł zauważyć ze zgrozą, iż na żerdzi wisi ubrane w łachmany truchło ogromnego obronnego psa. Całe było poranione i nie były to tylko rany wywołane przez dzioby ptaków. Ktoś strasznie się nad biednym stworzeniem, pod sam koniec jego żywota, znęcał. |
15-12-2017, 14:25 | #38 |
Administrator Reputacja: 1 | Wizyta uzbrojonych po zęby gości, na dodatek takich, po których widać było, że kłopoty to ich specjalność, nie była niczym przyjemnym. To, że na ich widok gospodarz zamknął się w chałupie, wcale Detlefa nie zdziwiło. To jednak, że zamiast stada gospodarskich kundli ruszyły na nich stada domowego ptactwa, zdecydowanie nie było czymś normalnym. |
15-12-2017, 22:31 | #39 |
Reputacja: 1 | Całe to gospodarstwo nie podobało mu się od samego początku i właśnie stało się jasne, że miał racje. Jaki szanujący się gospodarz pozwala plonom gnić na polu? To tak jakby On pozwolił jakieś flaszce wywietrzeć. Teraz zaś musiał odpierać ataki morderczych gęsi i przepiórek. Chyba, nie znał się na drobiu. Rosół, to rosół. Na szczęście był w pancerzu i nie musiał się martwić, że jakieś zmutowane ptaszynko dziobnie go tam, gdzie żaden mężczyzna dziobany być nie powinien. Nie to co takie elfy na przykład. Choć one i tak już mówił cienkim głosem, więc... Ujął w dłoń Scyzoryk i szerokim cięciem przygotował porcje rosołowe na najbliższy tydzień. Teraz zaś pojawił się demoniczny koń. Francowi zrobiło się zimno na plecach, ale mocniej ujął w dłoń Scyzoryk. Przygotował już rosół, to może zrobić kabanosy czy inne salami. |
17-12-2017, 22:15 | #40 |
Reputacja: 1 | Elf zrozumiał zainteresowanie padlinożerców strachem na wróble. Pomysł wieszania na nim truchła psa był conajmniej dziwny i to nawet, jeśli wcześniej ktoś tego zwierzaka katował. Zamieszanie pośród zabudowań odwróciło jego uwagę od wiszącego psa. Podbiegł w kierunku rumoru czynionego przez domowe ptactwo i inne zwierzęta, pod drodze ściągając łuk z pleców. Zatrzymał się przy Ellidarze, któremu posłał pytające spojrzenie. Ten nie odpowiedział, ale nie musiał - nietypowa agresja zwierząt była o tyle głośna, co nieskuteczna. Gęsi i kury nie mogły zagrozić ludziom. Co innego sporych rozmiarów koń, który szykował się, aby stratować intruzów. Raen'drel sięgnął do kołczanu. Może uda się wpakować strzałę w zwierzę zanim dopadnie ludzi i krasnoluda.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |