|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-03-2018, 08:57 | #111 |
Reputacja: 1 | Potyczka z nieumarłymi poszła szybko i sprawnie - pomysł Ludo z beczką oleju wypalił i Bianca cieszyła się, że mogła się przy tej akcji przydać. Niestety, gdy opadł kurz, okazało się, że Pierre, który pierwszy ruszył do walki, jako jedyny nie wyszedł z niej żywy. Kobiecie smutno się zrobiło, widząc go w takim stanie. Był uczynnym, ciepłym mężczyzną, a skończył w tak podły sposób.
__________________ Every next level of your life will demand a different version of you. |
03-03-2018, 10:52 | #112 |
Administrator Reputacja: 1 | Walka nie trwała długo. Strzały, bełty i biała broń wnet poradziły sobie ze zbrojnymi jedynie w zęby i pazury truposzami. Niestety i po stronie tych 'lepszych' była ofiara, na dodatek śmiertelna. Nawet bez znajomości anatomii można było, bez obawy o pomyłkę, określić, która rana wysłała rycerza w objęcia Pani z Jeziora. Jeśli chodzi o pochówek, to Felix miał mieszane uczucia. Pierre zginął w walce, jak przystało na rycerza, chociaż pewnie byłby rozczarowany, że nie była to śmierć w obronie jakiejś sieroty, wdowy czy dziewicy. Należał mu się porządny pochówek, najlepiej w rodzinnym grobowcu, ale tenże był daleko, za to pod ręką znajdował się parszywy nekromanta, posyłający do walki różne nieumarłe stwory. Nie było żadnej gwarancji, że za parę dni 'ożywiony' rycerz nie rzuci się na mieszkańców wioski czy swych niedawnych towarzyszy broni. - Ze względu na okoliczności, proponowałbym spalić - skomentował propozycję Bianci. - Nie wiadomo, jak daleko sięga nekromancka zaraza. A miecz, jeśli nie jest rodzinny, oddaje się seniorowi - sprostował słowa Victorii. - Jak się to wszystko zakończy - dodał - to musimy tam się udać, do rodziny. A potem zapraszam was do Estalii. Tam jest milszy klimat. Z wierzchowcem mógł być kłopot. "Zgłodnieje, to zmądrzeje", pomyślał w pierwszej chwili, gdy poruszono ten temat. Nie był jednak tego całkowicie pewien. - Niektóre konie bojowe dostają szału, gdy widzą zwłoki swego pana - stwierdził. - I bronią ich do upadłego. Podrzuciwszy pozostałym temat do rozważań zwrócił się do Gimbrina. - Czy niektóre z tych truposzy to mogą być członkowie poprzednich wypraw? Może rozpoznacie kogoś? Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-03-2018 o 11:40. |
03-03-2018, 15:48 | #113 |
Reputacja: 1 | Przywódca górników przeszedł się między ciałami pokonanych nieumarłych, marszcząc krzaczaste brwi. - Tych pięciu poznaję. Tak z grubsza - mruknął, wskazując wielkim paluchem kilka zwłok. - Byli tutaj u nas jakieś dwa tygodnie temu, grobowców też szukali. - Jak widzicie, pójście do kurhanu to nie jest dobry pomysł. - Wtrącił się Borgor. - Tam rządzi zła magia, moi przodkowie się nie mylili. Niestety, mam przeczucie, że to nie koniec przykrych niespodzianek. - Przejechał dłonią po łysej głowie. - Waszego towarzysza trzeba spalić jak resztę tych biedaków. Nie możemy sobie pozwolić, żeby go jakaś zła energia do życia wróciła - powiedział Gimbrin tonem nieznoszącym sprzeciwu. |
03-03-2018, 16:35 | #114 |
Reputacja: 1 | Bianca skrzywiła się nieco i westchnęła na słowa Felixa odnośnie spalenia ciała Pierre'a. Gimbrin również zdawał się być nieprzejednany w tej sprawie. Z drugiej strony, patrząc całkowicie racjonalnie, czy mieli inny wybór?
__________________ Every next level of your life will demand a different version of you. |
03-03-2018, 19:27 | #115 |
Reputacja: 1 |
|
03-03-2018, 23:55 | #116 |
Reputacja: 1 |
|
04-03-2018, 00:37 | #117 |
Reputacja: 1 | Walka trwała krótko, aż wreszcie dyszący krasnolud stał wśród porąbanych ciał grupy ożywieńców, które jeszcze przed chwilą zmierzały z wizytą do kopalni. Po minie Bardaka widać było, że starcie poprawiło mu humor. Na słowa Borgora odradzającego wyprawę do kurhanu Gurazsson prychnął lekceważąco i choć doskonale wiedział, że ten nie zamieni z nim ani słowa, to nie mógł się powstrzymać od komentarza. ]- Jeśli ten plugawy czarownik potrafi tylko tyle, to już niedługo jego czerep zawrze bliższą znajomość z moim toporem! Zaraz po tym, jak wyrąbię sobie drogę przez te jego nadgniłe sługi! - Rzekł i odszedł kilka kroków kopiąc przy tym odrąbane ramię umarlaka. Śmierć Bretończyka przyjął zupełnie spokojnie. Dla Zabójcy śmierć nie była niczym nadzwyczajnym, gdyż bez ustanku narażali swoje życie. Po prawdzie trochę nawet mu zazdrościł, ale tylko do czasu aż stwierdził, że banda ożywienców nie była na tyle duża, żeby śmierć w walce z nimi była wystarczająco chwalebna. On chciał umrzeć w bardziej widowiskowy sposób. Może ożywiony smok. Lub chociaż troll? Albo demon jakiś?
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
04-03-2018, 19:52 | #118 |
Reputacja: 1 | Były strażnik pól choć nie należał do najodważniejszych, to nie lękał się umarlaków. Posiadał wiedzę, a ta dodawała mu pewności siebie. Ludo nie zdążył jednak krzyknąć i zatrzymać co bardziej wyrywanych towarzyszy. Spokojnie można było przecież wrogów spowalniać i przetrzebić z bezpiecznej odległości, a później dobić. Tego uczono w Krainie Zgromadzeń, przepędzić nieumarłych, albo osłabić i dopiero zaatakować. Z początku nic nie wskazywało, że coś będzie nie tak, że poniosą konsekwencję brawury. Pomysł się udał, trupy zapłonęły. Posiłki miały dojść lada chwila, jednak gdy bitewny kurz upadł okazało się, że zginął rycerz. Paskudne rany były zbyt liczne, nie dało się nic zrobić. Khazadzi, których już poparło parę osób miało rację. Ciało należało spalić i to spalić jak najszybciej. Kołodziej zastanawiał się jednak, czy to pewno działania jakiegoś nekromanty. Wilki, zombiaki to wszystko były małe siły. Krasnoludzi spokojnie sami by je odparli, podobnie jak wieśniacy tamte wilki. Nie było w tym widać planu, czy większego pomyślunku. Tak działający nekromanta tylko sprowadził by sobie na głowę wnerwionych mieszkańców okolic, albo jakiś oddział jakby mnisi poprosili elektora o pomoc i wysłali mu skrzynie swojego wina.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
05-03-2018, 19:57 | #119 |
Reputacja: 1 | Walka z nieumarłymi znowu skończyła się błyskawicznie, lecz tym razem los zakpił z walczących i najbardziej opancerzony Pierr rzucił się bezmyślnie w wir walki. Gdyby dziś przeżył to zapewne nie popełniłby znowu tego błędu, błędu który przypłacił swoim życiem, mimo usilnych starań Dieter nie był w stanie osłaniać rycerza przez cały czas ze swojej powtarzalnej kuszy. W pewnym momencie jeden z umarlaków skoczył na plecy opancerzonego wojownika, wgryzając się głęboko w kark i następnie jednym silnym szarpnięciem wyrwał kawał ciała, z rany trysnęła wysoko ciemna krew, momentalnie rycerz upadł na kolana przygnieciony przez kilku nieumarłych, którzy zaczęli atakować bezwładne ciało rycerza masakrując je doszczętnie. |
06-03-2018, 08:00 | #120 |
Reputacja: 1 | Jak uradzili, tak zrobili. Zwłoki nieumarłych zostały przeniesione na jeden, wspólny kopczyk, natomiast ciało Pierre'a zawinięte w należący do niego koc, polane olejem do lamp a następnie podpalone przez Biancę, tak samo jak wasi przeciwnicy. Dieter przeszukał chwilę wcześniej ciała wrogów, lecz oprócz wątpliwej jakości oręża nie znalazł nic przydatnego a rany, które odnieśli za życia, świadczyły o tym, że zginęli od mieczy i toporów. Ciała płonęły, wzbudzając ciemne słupy dymu unoszące się nad doliną, w tym czasie Ludo wyprosił od Gimbrina jedną beczułkę oleju, a Viktoria, która jako jedyna posiadała jakąś poważniejszą wiedzę o postępowaniu ze zwierzętami, zajęła się rumakiem rycerza, Valdonem. Musiała nieco się napracować, gdyż koń był strasznie uparty, jednak ostatecznie znanymi tylko sobie sposobami przełamała charakter zwierzęcia i ten ruszył za uzdę z panią sierżant, niosąc na grzbiecie ekwipunek Gouffrana. Gimbrin w tym czasie naradzał się gdzieś na uboczu ze swymi pobratymcami. Dyskusja przyjmowała momentami dość głośny obrót, jednak przywódca krasnoludów szybko ją tonował. Po dłuższej chwili podszedł do was. - Pójdziemy z wami do Frugelhofen - rzucił. - Jeśli w okolicy rzeczywiście coś złego się dzieje, lepiej trzymać się razem. Skrzyknął swoich ludzi i po niespełna kwadransie siedemnastu wyekwipowanych w plecaki i broń khazadów czekało na wymarsz. Nie czekaliście, aż ciała ożywionych truposzy i Pierre'a spłoną do końca, tylko ruszyliście w stronę wioski. Niebo przyjęło stalowoszarą barwę, zanosiło się na deszcz. Przez pierwsze pół godziny drogi nic się nie działo, jednak wychodząc zza jednego z wyższych wzgórz, mniej więcej pół mili od was ujrzeliście czarną kolumnę dymu. Gimbrin czym prędzej zbliżył się do was. - To gospodarstwo Kassenbricków. - Wyjaśnił. - Na mój krasnoludzki nos nie wygląda to na zwykły pożar. Te kurwie musiały ich zaatakować. Trzeba ostrzec Wernicków i sprowadzić ich do wsi. Wasze konie zaniosą was tam w kwadrans, my zajmiemy się sprawdzeniem co tam się dzieje. - Wskazał palcem na słup dymu. - Jedźcie tą drogą do końca, a na skrzyżowaniu skręćcie w lewo, na wschód. Stamtąd do farmy Wernicków już niedaleko. Spotkamy się we Frugelhofen! - rzucił i skrzyknął swoich ludzi. Borgor, przysłuchując się rozmowie, dodał. - Stary Gunther Wernicke jest doświadczonym znachorem, a jego syn Emmerich był kiedyś żołnierzem w imperialnej armii. Jeśli przyjdzie co do czego, a jak widzicie, niebiezpieczeństwo zbliża się do tych ziem wielkimi krokami, mogą nam się przydać żywi. Powodzenia! Po tych słowach ruszył za swoimi braćmi, a z nieba zaczęły uderzać o wasze twarze pierwsze krople zimnego deszczu. |