Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2020, 07:47   #51
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Dalsze przesłuchiwanie parobka Matthiasa i ewentualne wyciągnięcie z niego wartościowych informacji zostawiliście strażnikom dróg, którzy szybko zabrali się do pracy na terenie gospody. Wy natomiast wykorzystaliście ten czas na solidne śniadanie i przygotowanie się do drogi. Gdy wszystko było gotowe, pożegnaliście się z sierżantem strażników oraz uratowaną szlachcianką i wyruszyliście w stronę Munkenhof. Towarzyszyły wam wiszące nisko nad okolicą grafitowe chmury i mgła oplatająca wszystko dookoła.


Przez kolejne dwa dni od feralnej nocy w gospodzie byłego kata podróż upłynęła wam całkiem spokojnie. Paskudna pogoda i zimny, jesienny wiatr najpewniej sprawiły, że żadnemu pomiotowi Chaosu czy banitom nie chciało się napadać na podróżnych. Podmokły, błotnisty trakt, którym poruszaliście się z wolna, wił się serpentynami wśród ponurych, pochylonych drzew po obu stronach szlaku, lub pośród otwartego terenu spowitych mgłą pól, sprawiających, że czuliście to dziwne, niepokojące uczucie zalegające na dnie duszy.

Światło dnia ustąpiło już dawno szarówce, gdy wąską dróżką dotarliście w końcu do Munkenhof otoczonego wysoką palisadą. Po tych dwóch ostatnich dniach w deszczu i zimnie, mieliście ochotę wygrzać się w gospodzie, przy przytulnie strzelającym ogniu z kominka. Gdy doszliście do bramy, okazało się jednak, że ta jest już zamknięta. A do całkowitej ciemności pozostało jeszcze dobrych kilka chwil. Widać było, że mieszkańcy albo mieli się czego obawiać, albo nie spodziewali się już żadnych gości.

Nie dostrzegliście żadnego strażnika, lecz za palisadą słychać było odległe ujadanie psów i ciche, ludzkie głosy, oprócz tego z kominów w oddali unosił się dym. Manfred uderzył kilka razy pięścią we wrota i po chwili znad palisady wychylił się młody mężczyzna w barwionej na szkarłat przeszywanicy i hełmie, który musiał chyba na szybko założyć, bo nie zdążył go nawet zapiąć.


- Czego tu szukajom, he?! - Zapytał głośno, z charakterystycznym, wiejskim akcentem w głosie.
Strażnik mógł mieć lekko ponad dwadzieścia lat, wyglądał na wypoczętego, ale na jego twarzy rysowało się coś w rodzaju niepewności i nieufności. Przypatrywał wam się, zatrzymując co jakiś czas wzrok na twarzach Grety i Laury. Na swój swojski sposób wyglądał całkiem sympatycznie.

 
Ayoze jest offline  
Stary 27-03-2020, 12:28   #52
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Manfred trochę żałował, że nie mogą zostać i przeryć karczmy od piwnic po strych, co z pewnością zaowocowałoby ciekawymi i cennymi znaleziskami, ale to od niego już nie zależało. Pozostawało zadowolić się tym, co udało się zdobyć.

Pod wieczór, gdy rozbili obozowisko, zwiadowca podzielił się swą zdobyczą z pozostałymi członkami 'wyprawy' - dla rozgrzewki poczęstował wszystkich odrobiną wypalanki, a potem wręczył każdemu ich udział w zdobyczy - pięć sztuk złota na osobę. Uznał, że skoro wspólnie pokonali ex-kata, to wszyscy zasługują na to, by przypadła im część 'łupów'.
Ku radości (lub rozczarowaniu) podróżników jedyną przeszkodą w podróży do Munkenhof była niezbyt dobra pogoda. To jednak nie było coś czymś, czym warto było się przejmować.
Munkenhof nie przywitał ich z otwartymi ramionami. Zamknięta brama, nieufny strażnik - to nie napawało optymizmem. Manfred jednak nie miał zamiaru czekać do rana, czy patyczkować się z chłopkiem z garnkiem na łbie.

- Przybywamy w służbie Morra - oznajmił, wskazując głową na Gretę, po której widać było przynależność do zakonu. - Wieziemy ważne pisma do brata Pietera - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-03-2020, 16:33   #53
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Cieszyła się, że opuszczają już tę przeklętą gospodę. Gospodarz dostał to, na co zasłużył, natomiast Knutem zajmą się strażnicy dróg. Pewnie zawiśnie za współudział we wszystkich tych zbrodniach. Trochę było jej go nawet szkoda i po raz kolejny zdawała sobie sprawę z tego, jak przypadkowość urodzenia i pochodzenia wpływała na dalsze życie. Co prawda nie wiedziała nic o tym chłopaku, ale pewnie gdyby nawet wychował się w biednej rodzinie, nie skończyłby jako tragarz zwłok zabitych podróżnych. Teraz będzie odpowiadał za to wszystko przed prawem a potem przed Morrem.

Wieczorem, gdy siedzieli przy ogniu, racząc się ciepłą kolacją, Manfred rozdzielił między ich grupę znalezione w karczmie pieniądze. Pięć koron to było dużo jak na jedną osobę, dlatego Greta schowała swoją część do mieszka trzymanego w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Nigdy jakoś nie przejmowała się pieniędzmi ani nie podniecała się na ich widok, co miało zapewne związek z jej służbą dla Morrytów.
Od najmłodszych lat niewiele potrzebowała i choć na początku posługi brakowało jej domowych wygód, szybko przyzwyczaiła się do panujących w nowicjacie warunków, zasad, nakazów i zakazów. To były ciężkie lata, które jednak wiele ją nauczyły. Kilka wspomnień przebiegło jej przed oczami, gdy wpatrywała się w tańczące płomienie ognia. Tego wieczoru jednak nie chciało jej się z nikim rozmawiać i szybko udała się na spoczynek, biorąc wartę jako trzecia z kolei.


Po ostatnich wydarzeniach w karczmie wyczerpali chyba swój limit pecha na jakiś czas, bo przez kolejne dni podróży nic się nie działo. Pomijając paskudną pogodę, ale ona akurat dla Grety nie stanowiła żadnego problemu. Dzięki ponurej aurze kobieta odrywała się od rzeczywistości co jakiś czas, dryfując myślami ku starym czasom, przyjaciołom z czasów nowicjatu, czy jeszcze wcześniej - do rodzinnego domu. Dawno nie odwiedzała rodziców i będzie musiała to zrobić, gdy wrócą już z Munkenhof. Ciągłe zlecenia i inne zadania nadawane przez Katedrę uniemożliwiały jej tak częste wizyty u nich, jakby sobie tego życzyła.


Munkenhof zastali zamknięte na cztery spusty, co było dość dziwne, biorąc pod uwagę, że ledwo co się zaczęło ściemniać. Biorąc pod uwagę ten fakt i brak informacji od brata Pietera, Grecie od razu przyszła do głowy myśl, że być może nie dzieje się tutaj zbyt dobrze. Z rozmyślań wyrwał ją jednak młody strażnik, a Manfred od razu wyjaśnił mu, po co tutaj przybyli. No, może nie powiedział mu całej prawdy, ale przecież nie musiał od razu wszystkiego wykładać jak krowie na granicy.

- Greta Hansen, członkini Bractwa Całunu i Morrytka z Katedry Wiecznej Bramy w Bechafen - przedstawiła się, wyciągając spod płaszcza żelazny symbol Pana Zmarłych wiszący na rzemyku i uniosła nieco, pokazując strażnikowi. - Tak jak mówi mój towarzysz, mamy sprawę do brata Pietera Weissa. Otwórz bramę, dobry człowieku i powiedz nam, gdzie możemy go znaleźć. I dlaczego bramy zamykacie o tak wczesnej porze? - Spojrzała na niego badawczo.
 
Umbree jest offline  
Stary 29-03-2020, 17:08   #54
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura męczyła się przez drogę do miasta. Zimno, mokro, nieprzyjemnie. Wprawdzie nie była to aura ulewy jaka dopadła ich w drodzę do karczmy ale złodziejka widziała że nie była stworzona do podróży. W mieście zawsze można było znaleźć jakąś szczeliną by się skryć przed wilgocią czy deszczem. Tutaj nawet jak staniesz pod drzewem to i tak mokniesz...po prostu wolniej.

Zdziwiła się, że łowca podzielił się znalezionym łupem...ona by zatrzymała całość dla siebie. Nie zamierzała narzekać w końcu co złotko to złotko. Ten postój mimo zimna i wilgoci zapamiętała dobrze.

- Jo wpuście nas wreszcie. Pogoda tak parszywa że to istna niegodziwość trzymać podróżnych od gospody! - Zajazgotała Laura zza pleców Bastiana do strażnika.
 
Obca jest offline  
Stary 31-03-2020, 13:09   #55
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Pożegnał się z gospodom tak szybko, jak się przywitał. Nie miał z tym żadnych problemów. Ot, kolejna gospoda na trakcie. Fakt, że wydarzenia były nieco bardziej emocjonujące niż zwykle w gospodach, ale to tylko kolejna śmierć i kolejny przestępca. Nic nie świadczyło o tym, by karczmarz i jego pomagier należeli do kultu chaosu. Czarodziej obstawiał, że wszystko to było wywołane obłędem, pewnie z powodu przeszłości, z powodu wykonywanej niegdyś pracy.


***


Widok zamkniętej bramy był zupełnie normalny. W takich stronach lepiej nie otwierać jej na szerz, nawet w ciągu słonecznego dnia. Zaskakujące było natomiast, że strażnik tak szybko wyłonił się zza palisady. Był na posterunku. Czujny i gotowy. Postawa godna wartownika.
Na szczęście Hildebrand nie musiał uczestniczyć w rozmowie. Wiedział, że to wszystko to tylko formalność i już zaraz znajdą się za palisadą, a jutro będą mogli zająć się swoim głównym zadaniem.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 31-03-2020, 18:48   #56
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Po wyruszeniu w drogę - mimo nieciekawej pogody i ponurej aury otaczającego świata - Bastian nabrał pewnej świeżości. Łowca wampirów na trakcie czuł się jak ryba w wodzie. Nie ważne były dla niego chłód czy porywczość wiatru, błotnisty teren i las jakby bardziej mroczny niż zwykle. Niepokój i obawy nie były dla wojownika utrapieniem. On dopatrywał się w nich pozytywów co czyniło jego podejście dość niecodziennym. Czujność co prawda potrafiła męczyć, ale w jego fachu była nieodłącznym elementem wystroju. Zupełnie niczym karczma z odzianym w głęboki płaszcz, zakapturzonym przybyszem w kącie głównej izby.

Dwa dni przeprawy nie były naszpikowane emocjami. Marsz, rozbijanie obozowiska, wypoczynek, jedzenie, zbieranie obozowiska i kolejny marsz. Winckler starał się nie paść ofiarą wypranego z emocji cyklu podróży. Jak mało kto lubił ubarwiać sobie codzienność dodając do codziennej listy czynności trening ciała, a nawet możliwość zdobycia pożywienia. Co prawda grupa miała dość zapasów aby dotrzeć do celu bez tego, ale on zwyczajnie lubił tropić. Na gest ze strony Mullera wojownik zareagował uśmiechem dziękując za swój udział w łupach. Może Bastian nie był osobą zwracającą szczególną uwagę na złoto jednak i on musiał za coś jeść. Nierzadko zdarzało się też, że łowca wydawał Karle na drobne przyjemności nie znajdując dla nich lepszego zastosowania.

Munkenhof nigdy nie należało do szczególnie odwiedzanych przez Bastiana okolic jednak kiedy był on tam ostatnim razem miejscowi nie zachowywali się aż tak asekuracyjnie. Łowca wampirów kojarzył ich palisadę, niezbyt liczną straż, ale zwykle bramy były otwarte zdecydowanie dłużej niż pora dotarcia na miejsce podróżników. Winckler miał cichą nadzieje, że obronne taktyki wioskowych nie miały związku z ich misją. Jeżeli by tak było to z pomocy jednemu kapłanowi mogło wyjść ratowanie całej społeczności co sprawiłoby, że wdepnęli w zdecydowanie większe łajno niż pierwotnie zakładali.

Odległe rozmowy i ujadanie zwierząt domowych były jedyną odpowiedzią na podejście podróżnych pod bramę wsi. Młodzik, który odpowiedział na zawołanie wyglądał całkiem normalnie. W jego głosie Bastian nie wyczuł strachu jednak oczy zdradzały, że nie czuł się zbyt komfortowo w obecności obcych. Manfred i Greta wyczerpująco wyjaśnili w jakim celu i kto przysłał oddział specjalny do Munkenhof. Nie mogło oczywiście zabraknąć też charakterystycznego komentarza Laury, który łowca wampirów skwitował tylko lekkim uśmiechem…
 
Lechu jest offline  
Stary 01-04-2020, 08:26   #57
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Nazwisko kapłana Morra to było słowo-klucz, bo strażnik piorunem zniknął za palisadą i tak samo szybko otworzył jedno ze skrzydeł bramy. Teraz mogliście zauważyć, że mężczyzna był dość niski i pulchny, nie wzbudzając swoją osobą zbytniego szacunku. Nie czyniły tego nawet widły dzierżone przez niego w prawej dłoni.
- Artur jestem, ochotnik wioskowy znaczy. No a jak do ojca Weissa, to zapraszam drogich państwa w nasze skromne progi - powiedział i wciągnął brzuch, przepuszczając was przodem. - Tyle, że to problym bedzie, bo ni ma go w wiosce. Ja tam nic nie wim, ale zniknoł. Łaził na cmentarz kilka razy w tygodniu, potem zaczął nie wracać na noc. No... pare razy mu sie zdarzyło. Aż którygoś dnia wcale nie wrócił. To z misionc już bedzie jak go ni ma. Byli my na cmyntorzu, ale tam jest cimno jak w kurzej dupie... - Strażnik zmieszał się, gdy spojrzał na Gretę i Laurę. - Przepaszam. Ale rozumicie, nie? A kto by na cmyntarz nocą łaził? Szalyńce chyba jeno. Myślelimy, że go co zjadło w lesie, jak tyle łaził, skoro po tylu dniach żadnego znaku życia od niego nie było.

Wzruszył ramionami.
- A bramę zamykom, bo ludzie siem bojo. Sołtys powiedzioł, że jak ni ma kapłana w wiosce, to nie ma byzpieczeństwa, Każom zamykać, zamykom, nie każom - nie zamykom. A że tero każom, to zamykom.
Spojrzał na Laurę.
- Mamy tu gospode, paninko. Najlepszo w okolicy. Zara przy promie, nad rzeko. Tyż się tam wybierom, tylko służbe skuńcze. Idźta tom drogom - wskazał główne, szerokie przejście otoczone z obu stron drewnianymi chatami. - Dojdzieta do rzeki, karczma po prawo bedzie. Piwo wyborne tam dajo, zobaczyta. - Poklepał się po wydatnym brzuchu, jakby chciał tym potwierdzić swoje słowa.

Po przekroczeniu bramy waszym oczom ukazało się wnętrze wioski. Munkenhof wydawało się typową osadą, jakich pełno Imperium. Zwierzęta zaganiane były do zagród, matki zbierały dzieci do domów, a mężczyźni wracali z pracy. Z kominów unosił się dym i czuć było zmieszany ze sobą zapach szykowanych kolacji. Sporo chat ustawionych było w znacznej odległości od siebie, co dawało dobry widok na większość wioski. Jedynie na wprost domy wydawały się być ustawione ciut ciaśniej.

W czasie drogi do gospody powietrze zrobiło się chłodniejsze i wilgotniejsze, wyglądało na to, że wieczór i noc będą deszczowe. Mijając kolejne domostwa, nagle do Grety i Bastiana podbiegło małe dziecko - dziewczynka, jak się okazało - i szarpnęła ich za poły płaszczów. Odwróciliście się w jej stronę wszyscy, zdziwieni tą niecodzienną sytuacją. Dziewczynka mogła mieć najwyżej siedem lat, starannie uczesane włosy w kolorze ciemnego blond i niebieską sukieneczkę. Nie miała jednak charakterystycznego dla wiejskich dzieci brudu na twarzy. W lewej dłoni trzymała lalkę zrobioną ze sznurków. Zwróciła się do Grety i Bastiana z niesamowitą jak na dziecko powagą, lekkim przerażeniem i dużą dozą smutku.
- Śniłam o was! Śniłam, że wy, właśnie wy, pomożecie mi odnaleźć mojego pieska! Zgubił się w lesie!

Nie było wam dane porozmawiać długo z dziewczynką, gdyż nagle usłyszeliście paskudnie głośny, szkeczący głos rudowłosej, otyłej kobiety, która wpatrywała się w dziecko z ganku jednej z chat.
- Klara, na litość boską, ile razy mam ci mówić, żebyś nie rozmawiała z obcymi! Do domu! Już!
Dziewczynka pochyliła głowę i wykonała polecenie, a kobieta posłała wam nienawistne spojrzenie, po czym trzasnęła drzwiami.

Odchodząc, ujrzeliście siedzącego na dachu domu kruka. Ptak był naprawdę spory, jak na swój gatunek i co mogło zastanawiać: nie krakał, przyglądając wam się jedynie ciekawsko. Robił to do momentu, aż zniknęliście za węgłem jednego z drewnianych domów.




Nad rzeką, będącą zapewne jednym z dorzeczy Talabeku, znaleźliście budynek karczmy. Zauważyliście przy okazji, że rzeczka była na tyle szeroka i wartka, że przepłynięcie jej wpław było by oznaką szaleństwa. Za nią jednak nie było ani domostw, ani dalszej części wioski. Jedynie gęsto zarośnięty las i jakaś ścieżka, zbyt wąska dla powozu. Karczma natomiast miała na szyldzie wymalowany prom i napis „Przy promie” - najprostszą nazwę jaką dało się wymyślić w tych okolicznościach. Przez okna wylewało się rozpraszające mrok światło, a ze środka słychać było głosy gości. Budynek wyglądał na zadbany i solidnie stojący na porządnych fundamentach. Ustawione na bocznych ścianach drabiny zdradzały, że jest w trakcie remontu.

Otworzyliście drzwi karczmy i od razu uderzyła was duchota zamkniętego pomieszczenia, w którym siedziało zbyt wiele osób. Zapach do najlepszych nie należał. Śmierdziało, jakby siedziało tam ze trzydziestu niemytych rolników i nie było to przesadą, gdyż w karczmie rzeczywiście znajdowało się ze trzy tuziny przepoconych, rozmawiających między sobą farmerów. Z zapachem niemytych ciał wymieszany był smród resztek jedzenia i alkoholu. Mimo dość odstręczającego zapachu, przybytek był pełen. Po lewej stronie od wejścia prowadziły na górę schody, niknące teraz w mroku piętra. Obok nich znajdował się szynkwas, za którym wędziło się mnóstwo ryb i stało kilka beczek.

Za samą ladą prężył się (z pewnością na podwyższeniu) czarnobrody krasnolud w zielonkawej tunice, serwujący ludziom napitki. Po prawej stronie głównej sali zauważyliście nierozpalony kominek. Cała sala wypełniona została stołami i krzesłami, a pod wysokim sufitem zwisało około setki ryb.


Karczmarz zareagował na wasze wejście lekkim uśmiechem i tubalnym powitaniem,
- Witajcie, zapraszam do mojego przybytku. Zwą mnie Barug. W czym mogę służyć, długonodzy? - Popatrzył na was zaciekawiony.

 
Ayoze jest offline  
Stary 02-04-2020, 08:22   #58
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Wioskowy strażnik rzucił nieco światła na sprawę brata Pietera. I o ile w przypadku kapłana Morra wycieczki na cmentarz nie były niczym nadzwyczajnym, tak tutaj Greta podświadomie czuła, że to wszystko ma drugie dno. No i może rzeczywiście coś Weissa zaatakowało i zabiło, wtedy znalezienie ciała będzie raczej niemożliwe. Chyba, że przypadkiem trafią na jakieś pozostałości. Nie można było jednak niczego z góry zakładać, póki nie odwiedzą lokalnego cmentarza i nie rozejrzą się po wiosce.
- Powinniśmy jutro z samego rana ruszyć na ten cmentarz - powiedziała do towarzyszy, gdy znaleźli się już za bramą. - Obejrzeć dokładnie to miejsce, wieśniacy pewnie nawet nie starali się znaleźć brata Pietera.

Minęło kilka dłuższych chwil, gdy Morrytka poczuła ciągnięcie za płaszcz. Odwróciła się i zobaczyła młodą dziewczynkę, która stwierdziła, że śniła o niej i Bastianie. Greta nie była zaskoczona - zwykle takie sny oznaczały, że sam Morr zwrócił na kogoś uwagę. Bezpośrednio, lub pośrednio. Tak było też w jej przypadku. A ta mała, chociaż jeszcze tego nie wiedziała, prawdopodobnie w przyszłości zostanie akolitką Boga Zmarłych.
- Śniłaś o nas? Kiedy to się stało?
- Parę dni temu. Widziałam ciebie i tego pana.
- Wskazała na Bastiana. - Pomożecie mi odnaleźć mojego psa!
- Jak się wabi twój piesek i gdzie się konkretnie zgubił?
- Greta uśmiechnęła się lekko do dziewczynki.
- Ma na imię Tochter, ale wołam na niego Tosiek. Ma bardzo krótki ogonek, bo mu pies sąsiadów kiedyś odgryzł. Jest bardzo dzielny. Rok temu dał mi go ojciec Pieter, miał go od przejeżdżającego handlarza. Zawsze chciałam mieć zwierzątko - powiedziała. - Straciłam go z oczu w lesie za wioską. Usłyszałam głos jakiejś pani. Chciała bym poszła do niej. Było już ciemno, ale… czułam, że powinnam tam iść. Gdy już szłam przez krzaki, Tosiek nagle wyskoczył przed siebie i pobiegł gdzieś. A mogłam go trzymać na sznureczku. Nigdy wcześniej mi nie uciekł - posmutniała, spuszczając wzrok.

Bastian zdążył jeszcze zadać swoje pytania, gdy matka dziewczynki zawołała ją do domu. Hansen patrzyła przez chwilę, jak obie znikają w domu i dostrzegła siedzącego na dachu kruka. Czyżby posłannik Morra sprawdzał, czy dotarli w końcu do wioski? A może jasno dawał znać, że ta dziewczynka, Klara, jest już naznaczona? Jeśli odnajdą brata Weissa żywego, będzie musiała z nim o niej porozmawiać. Słowa małej o tajemniczej kobiecie wołającej ją z lasu nieco uczuliły Morrytkę.
- Dzieci często wymyślają różne historie, by usprawiedliwiać swoje czyny, ale w tym przypadku mam wrażenie, że mała Klara naprawdę coś słyszała - rzuciła do pozostałych. - Pozostańmy czujni i otwarci na wszelkie dziwne opowieści. Coś mi się zdaje, że ta wioska jeszcze nas zaskoczy...


Wnętrze gospody przywitała krzywiąc się i zasłaniając przez chwila nos i usta dłonią, póki nie przyzwyczaiła się do smrodu. Mimo wszystko lepsza karczma zawalona brudnymi wieśniakami, niż pusta gospoda w środku lasu z gospodarzem, który chce cię zabić. No i tutaj stojący za szynkiem krasnolud od razu robił sympatyczne wrażenie.
- Nazywam się Greta Hansen, a to moi przyjaciele - przedstawiła wszystkich. - Przybyliśmy z Kościoła Morra w Bechafen, żeby spotkać się z bratem Pieterem, jest tutaj kapłanem. Ponoć zaginął miesiąc temu. Wie pan coś na ten temat? A jeśli tak, czy kapłan zachowywał się jakoś dziwnie przed swoim zaginięciem? Może ktoś coś zauważył i się tym z panem podzielił?
Akurat karczma była dobrym miejscem na pozyskiwanie informacji. Ludzie jak sobie popili, to i język im się rozwiązywał, dzięki czemu można było się dowiedzieć o wielu ciekawych rzeczach. A kto, jak nie barman mógł o nich słyszeć z pierwszej ręki?
- Chcielibyśmy również wynająć pokoje i zamówić kolację - uśmiechnęła się lekko i zakończyła, pozwalając wypowiedzieć się innym.
 
Umbree jest offline  
Stary 02-04-2020, 13:02   #59
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słowa strażnika nie tchnęły optymizmem, jako że wynikały z nich dwie rzeczy - po pierwsze - brat Pieter zniknął dość dawno temu, po drugie - nawet nie próbowano go szukać.
To drugie mogło wynikać z dwóch przyczyn - albo kapłan nie był zbyt lubiany, albo też wioskę zamieszkiwała banda tchórzy. Oczywiście mogły zachodzić obie te rzeczy równocześnie.

Rzecz jasna mogło się okazać, że brat Pieter nagle został pustelnikiem i odciął się od ludzi, ale znacznie większa szansa była na to, że morrytę spotkało coś złego.
A że stało się to miesiąc temu, to szansa na odnalezienie jakichś śladów była - nie da się ukryć - minimalna.

Podziękowawszy za informacje ruszyli w stronę karczmy, którą - jak się okazało - prowadził krasnolud. Trudno więc się było dziwić, że strażnik wychwalał piwo...
Jednak Manfred nie uważał, że właśnie karczmarz powinien być głównym źródłem informacji. Jak by nie było, zjawili się tu w oficjalnej misji i nie od Baruga powinni zaczynać rozmowy.
Na dodatek Manfred nie był pewien, czy Greta podeszła do sprawy w najbardziej fortunny sposób...

- Tak, pokoje i kolacja - potwierdził Manfred. - Ale najpierw musimy się spotkać, Greto, z sołtysem. Przede wszystkim obowiązki, a dopiero potem przyjemności, niestety. A podobno świetne macie piwo, panie Barug.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-04-2020, 17:47   #60
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Młody mężczyzna okazał się ochotnikiem do roli strażnika. Artur nie starał się grać kogoś kim nie był. Niewysoki, przy kości i z widłami w rękach był prawdziwy do szpiku kości. Wspomnianego przez Gretę kapłana dobrze znał jednak wspomniał, że ostatnimi czasy nie widział. Można było śmiało mówić o zaginięciu, bo ojciec Weiss nie pojawiał się w Munkenhof od dobrego miesiąca. Ponoć wioskowi byli na cmentarzu, ale nic ciekawego nie znaleźli. Winckler podejrzewał, że chłopi szukali w sposób uniemożliwiający znalezienie czegoś podejrzanego. W końcu gdyby na coś natrafili musieliby się bardziej przyłożyć. Z resztą prosty człowiek nie był niczemu winny. No może poza brakiem wysłania gońca do Bechafen. Chociaż nie wykluczone też było, że wieśniacy posłali kogoś kto obecnie znajdował się kilka stóp pod ziemią za sprawą Herr Matthiasa…

Za zagadką zamkniętej bramy stał sołtys, który podejrzewając złe moce o zabicie kapłana zdecydował odgrodzić wieś od świata zewnętrznego. Było to całkiem mądre posunięcie. Bastian musiał pamiętać aby wraz z pozostałymi odwiedzić wspomnianego sołtysa. Póki co jednak zapowiadało się na wizytę w karczmie. Podróżni byli wycieńczeni, a Artur tak zachwalał tamtejsze trunki, że aż serce rosło.

Droga do karczmy nie należała do przesadnie długich. Można było się rozeznać w topologii wsi i nacieszyć oko widokiem cywilizacji nie upchanej tak gęsto jak w miastach. Zgiełk miast miał co prawda swój klimat, ale każdy ceniący sobie spokój wybrałby za ojczyznę wieś. Z rozmyślań łowcę wampirów wyrwało dziecko. Mała kilkuletnia blondynka w niebieskiej sukience podbiegła do niego i Grety. Jej sen o parze podróżników mógł być wymysłem, ale Winckler zdecydował się jej pomóc. Może zgubiła psa i nie miała kogo poprosić o pomoc?


Greta jako pierwsza zadała jej dwa pytania. Wiedzieli już jak wyglądał i nazywał się pies. Szczeniak był podarkiem od ojca Pietera. Być może zwierzak wyczuł trop kapłana i pobiegł chcąc sprawdzić co u niego. W końcu to duchowny odebrał psiaka od wędrownego kramarza. Zaciekawienie łowcy wzbudziła kobieta której głos słyszała Klara. Nie był pewien co oznaczało stwierdzenie „czułam, że powinnam tam iść” jednak niewykluczone było, że jakaś zmora chciała zwabić w swe sidła bezbronne dziecko.

- Co to była za Pani? Słyszałaś już kiedyś jej głos? – zapytał tym razem łowca wampirów.

- Nie... nigdy wcześniej go nie słyszałam. I nie wiem, kto to był, ale mama zabroniła mi chodzić do lasu, gdy jej o tym opowiedziałam.

Winckler chciał wyeliminować z kręgu podejrzanych kobiety zamieszkujące wioskę. Statystyka wskazywała, że za większością porwań, zabójstw i kradzieży stały osoby znające ofiary.

- Jak daleko od wsi uciekł ci piesek? Było tam coś charakterystycznego? Jakiś głaz albo wielkie złamane drzewo? – Winckler chciał dowiedzieć się w jakim miejscu musiałby podjąć trop szczeniaka. Niestety tego wieczoru powietrze było tak wilgotne i mroźne, że łowca wampirów podejrzewał, że spadnie deszcz, po którym nie będzie w stanie złapać tropu małego pieska.


- Tosiek uciekł w krzaki niedaleko wąskiej ścieżki przy palisadzie. To będzie tam. - Wskazała palcem północną stronę wioski, dokładnie między dwoma chatami. - Proszę, znajdźcie Toś...

Nagle do uszu Bastiana doszedł skowyt bardziej pasujący do hipogryfa aniżeli grubej, obdarzonej rudą grzywą kobiety. Jej wzrok kiedy spotkał się ze spojrzeniem łowcy wampirów był wyzywający i nachalny. Winckler wytrzymał spojrzenie nieznacznie się uśmiechając. Wydawało mu się, że również z tego powodu kobieta trzasnęła drzwiami tak mocno jakby miała nimi przeciąć świniaka na pół.

Winckler dostrzegł wielkie ptaszysko na dachu chatki jednak nie dopatrywał się w tym drugiego dna. Miał pojęcie co symbolizował kruk i co mogło oznaczać jego przyglądanie się w całkowitej ciszy. Mógł to być znak od Boga Snów, ale równie dobrze mógł to być przypadek…


Karczma „Przy promie” była niemal całkowitą przeciwnością lokalu, który prowadził Herr Matthias. Przyjemna dla oka, stabilna konstrukcja była akurat w remoncie co dobrze świadczyło o jej gospodarzu. Po otwarciu drzwi okazało się, że gospoda była przepełniona. Po woni Bastian szacował, że większości gości przyszła ucztować od razu po ciężkiej, fizycznej pracy. Szybki rzut oka łowcy wampirów wystarczył aby wyłapać schody na piętro, szynkwas, wędzarnie ryb i gospodarza, którym był krępy, uśmiechnięty krasnolud. Jak to Khazad karczmarz od razu przeszedł do rzeczy.

Greta, która jako pierwsza zajęła głos przedstawiła wszystkich. Słysząc swoje imię Bastian skinął lekko głową. Hansen zasypała brodacza pytaniami jednak nie było to bezcelowe. Winckler również uważał, że tawerna była dobrym miejscem na pozyskanie informacji. Kto jak kto, ale prości farmerzy lubili plotkować. Barug mógł zatem wiedzieć coś wartościowego o zaginięciu ojca Pietera. Manfred jak zwykle nie zapominał o obowiązkach wspominając o spotkaniu z sołtysem. Kto jak nie główny zarządca wsi miał wiedzieć co się w niej działo…

- Czy słyszałeś gospodarzu o jakichś incydentach z nieumarłymi, kultami chaosu albo bezczeszczeniem zwłok w tle? – zapytał basowym tonem Winckler. – Może zaginął ktoś jeszcze, nie tylko ojciec Weiss?

Bastian chciał dowiedzieć się jak najwięcej, a po krótkim wypoczynku udać się na spotkanie z sołtysem. Gdyby było już za późno mogli go też odwiedzić dnia następnego. Winckler podejrzewał, że lada chwila lunie, a trop zostawiony przez Tośka przepadnie. Co prawda pies stanowił dość niski priorytet, ale mogli się tym zająć skoro i tak mieli w planach opuszczać granice wsi.
 
Lechu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172