Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2008, 15:12   #41
 
Ghuntar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znany
Santiago podszedł do Abrahima i pomógł mu opatrzyc i przeneśc fanatyka ziołowych igraszek. przyglądał się uważnie wszystkim czynnością jakie Abrahim wykonywał, pytając co jakiś czas o różne zioła i ruchy, miał nadzieję, że zdoła zapamiętac przynajmniej niektóre z czynności i czegoś nowego się nauczyc.

[Z znanym już wszystkim specyficznym akcentem].
-Ale pojedynek, znakomity rycerz z tego Gilesa, nie mogę mu tego nie przyznac, zarozumiały zbyt, chce chyba wszystkim pokazac kto tu jest importante.

Na pytanie o umiejętności powożenia Santiago odpowiedział.

-Niestety nigdy jeszcze nie powoziłem wozu ani dorożki, konno też słabo jeżdze, chętnie się cienca tych przydatnych umiejętności, w domu miałem wszędzie proximidade, i cały czas jaki miałem poświęcałem na naukę w szkole szermierki. My Estalijczycy, bardzo żadko caminare, wolimy własne śmiecie .

Santiago był pełen podziwu nad umiejętnościami ciemnoskórego kompana.

Popisy Gilesa jeszcze bardziej umocniły go w przekonaniu, że jest on człowiekiem, lubiącym poklask u innych, i cyrkowymi popisami nie zrobił na estalijczyku żadnego wrażenia, jedynie zdolności posługiwania się mieczem wywołały w Santiago niezbitą potrzebę rychłego potrenowania swych umiejętności.
Usiadł wygodnie na ławeczce wozu zadowolony z towarzystwa jakie mu się na wozie trafiło, albowiem Abrahim na pewno będzie miłym rozmówcą. W duchu cieszył się, że rycerz ma własnego konia, spędzenie dłuższego czasu w obecności zadufanego w sobie jegomościa mogło by miec zły wpływ na samopoczucie, nie wykluczał mimo wszystko faktu, że na pierwszy rzut oka Giles mógł wyglądac inaczej niż po dokładniejszym poznaniu.
 

Ostatnio edytowane przez Ghuntar : 07-03-2008 o 16:21. Powód: literówka
Ghuntar jest offline  
Stary 07-03-2008, 17:38   #42
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu rany nowego "kolegi" Abrahim zasiadł na wozie obok Santiago. Ze wszystkich tych ludzi, towarzystwo Estalijczyka odpowiadało mu najbardziej. Może to dlatego, iż również jest on z południa. Może nie tak dalekiego jak arab, ale jednak. Gdy zobaczył, iż nikt nie potrafi zajmować się lejcami, sam postanowił poprowadzić wóz. *Jedyny, proszę Cię byś oświecił mnie podczas tej drogi* - pomyślał, trzymając "stery" wozu w rękach. Potem popatrzył na krasnoluda, i rannego leżącego na wozie, tak jakby pocieszając oboje, iż to on prowadzi. Przybysz widział, jak jego dawni towarzysze tu w imperium prowadzili taki pojazd. Z trzeciej perspektywy nie wydawało się to trudną sztuką, aczkolwiek siedząc na miejscu woźnicy wszystko zawirowało, i teraz ta sztuka wydaje się być najtrudniejszą rzeczą na ziemi.

Mężczyzna popatrzył jeszcze, jak człowiek popisuje się jeździeckimi umiejętnościami. Jego wzrok przypominał wzrok ojca, który ogląda kolejny z popisów swojego syna. Miły, przyjacielski, aczkolwiek dający do zrozumienia, że takie cyrki nie robią na nim wrażenia.
- U nas w Arabii każdy dziesięciolatek tak potrafi. Nie ma się czym zachwycać. - Szepnął żartobliwie na ucho Vasqueza, po czym ruszył wozem najlepiej jak tylko dało radę przy jego jeździeckich umiejętnościach.

Pożegnał się z elfami, a potem znowu zwrócił wzrok w kierunku Estalijczyka.
- W tym zamęcie nie dokończyłem opowieści. - zaczął konwersację - Skończyłem na tym że przybyłem tutaj. Prawda? - zapytał.
- Tak więc, przybyłem tu z grupka najemników z Tilei oraz Arabii. Tileańczycy przyjechali tu pomóc plewić chaos, lecz my opuściliśmy nasze ziemie, by uczyć ludzi wszystkiego co sami do tej pory zgłębiliśmy. Nasza misja przerodziła się jednak w pomoc najemnikom. Potem niestety grupa została rozbita w czasie nieudanej "akcji", a teraz jestem tu, gdyż chłopi nie za bardzo mnie tolerują.

Po chwili Abrahim doznał jakby olśnienia. Dał lejce Estalijczykowi, a sam wlazł na tył wozu jakby czegoś szukając. Szybko znalazł zioła, które przedstawiciele leśnego ludu dali im, aby wprowadzić Leonarda w stan snu. Popatrzył na krasnoluda siedzącego na wozie, i uśmiechnął sie mówiąc:
- Panie Garnirze. Mam dla pana bojowe zadanie. Proszę wlać wodę do kociołka i rozgrzać go nad pochodnią, gdyż nie chcemy spalić naszego środka transportu. Potem proszę wlać wodę, wsypać garść ziół, i chwilę pomieszać w gorącym kotle. Potem niech pan delikatnie wybudzi naszego rannego i każe mu to wypić. Jak nie będzie chciał pić, proszę wlać mu to na siłę, byle by sie chłop nam nie utopił.

Po tych słowach powiedział jeszcze:
- Tak wogóle, to się jeszcze nie przedstawiłem. No dobra. Przedstawiłem się, ale nie wam. Abrahim Abn'Jazzir. Uczony i wojownik, do usług
Po czym zaczął po kolei wyciągać rękę by się przywitać, tak jak zwykło to się robić w Imperium. Człowiek starał się również podjechać wozem pod konnych, aby i z nimi się przywitać.
- Jesli mamy współpracować, nie powinno być między nami murów - rzekł. Potem zajął się już lejcami przy okazji pytając Estalijczyka:
- A Ciebie, panie co tu sprowadza?...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 07-03-2008 o 17:40.
Bulny jest offline  
Stary 07-03-2008, 18:23   #43
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Leonard zaczął powoli dochodzić do siebie. Okropnie bolała go głowa, nie chwycił jednak za nią, w typowym geście, lecz sięgnął do kieszeni płaszcza, grzebiąc w nich nerwowo.
Zaczął coś syczeć przez zęby, co wprawniejsze ucho mogło dosłyszeć imina różnorakich mniej bądź bardziej znanych czortów.
-Gdzie jest to cholerstwo?
Zapytał przytłumionym głosem. Nagle zerwał się do pozycji siedzącej i zobaczył krasnoluda siedzącego tuż obok niego, który parzył jakieś zioła o dziwnym aromacie. Przypominał mu Szkarłatny Cień, Estalijski narkotyk, chyba najbardziej uzależniający ze wszystkich w Starym Świecie.
Nagle jego źrenice rozszerzyły się i po chwili zaczął się miotać, próbując odpędzić coś ze swojego ciała.

*Nie! Zostawcie mnie! Tylko nie te małe robaczki!*

-Na Morra! Zdejmijcie je ze mnie!
Zaczął krzyczeć, nie przestając się rzucać. Widok ten był o tyle dziwny, że nic nieproszonego na Leonardzie nie zagościło. Machał po swoim ubraniu, próbując wcisnąć się w kąt wozu.

W pewnym momencie wymachnął nogą, trafiając prosto kociołek, w którym gotował się wywar, rozlewając jego zawartość po podłodze wozu.
W tej chwili ucichł i nieco uspokoił się. Siedział, drgając w przerażeniu, oglądając powoli swoje szaty. Znów spojrzał na krasnoluda
-K... kim jesteś...? - rozejrzał się dookoła, po czym wymówił z panicznym strachem – Gdzie mnie wieziecie?

Nie potrafił się uspokoić, cały rozedrgany, kulił się w kącie wozu, obserwując otoczenie, zerkając co jakiś czas na krasnoluda. Powoli sięgał pod płaszcz, zdawało się, że coś spod niego wyciąga.
 

Ostatnio edytowane przez Marchosias : 07-03-2008 o 18:26. Powód: Trobny błond
 
Stary 07-03-2008, 20:58   #44
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość


Garnir siedział na wozie w czasie walki rycerzy, słyszał odgłosy ale nie przejął się za bardzo zaistniałą sytuacją, musiał uspokoić się po jego ataku paniki i wspomnień. Wciąż źle się czuł po maksymalnie wyniszczającej walce z Chaosem w umyśle. Miał przyspieszony oddech, lecz powoli wracał do status quo.

- Kiedy to minie, Garnir kiedy to minie? - mówi sam do siebie

*Długo nie wytrzymam jak tak dalej będzie, wyniszczę siebie i swoje życie. Basta! Trzeba pokonać to zło, Karak Norn przybywam!*
Myśląc wstał aż na wozie i uderzył pięścią w pierś i krzyknął słowa po krasnoludzku oznaczające:
- Walczyć za klan to zaszczyt.

I usiadł na wóz. Przybyła reszta i ruszyli....

Gdy Abrachim poprosił Garnira o przygotowanie wody ten zgodził się mówiąc:
- Wiesz "czarciskóry" - powiedział to miło, z żartem - zrobię to lecz już nigdy nie pytaj się o mój dom, widzisz chyba jakie mam ataki nad którymi nie panuję, a na pewno widziałeś mój stan

Potem Leonard kopnął w kociołek z wodą rozlewając na cały wóz, Garnir powiedział z ironią:
- Jak dziecko w kołysce, macha nogami jak niemowlę, ehh.

Leonard wypowiedział słowa:
-K... kim jesteś...? - a Garnir na to - twoim przewodnikiem po tym świecie, śpij dobrze. Garnir próbował ułożyć Leonarda do snu, a potem posprzątał rozlany kociołek.


Następnie Garnir wreszcie wczuł się w rolę przewodnika i prowadził kompaniję drogą którą znał.
 

Ostatnio edytowane przez Maciass0 : 07-03-2008 o 21:02.
Maciass0 jest offline  
Stary 07-03-2008, 21:09   #45
 
Ghuntar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znany


Santiago widząc zamieszanie na tyle wozu wsparł się na ramieniu Abrahima, tak by nie wypaśc z wozu przechodząc na jego tylną częśc, by pomóc krasnoludowi w gotowaniu wywaru.

-leż spokojnie, nie ma tu żadnych robaczków,

Usiadł obok Leonarda aby w razie wiekszych kłopotów móc go przytrzymac. Chwycił go za ramiona by ten nie fikał zbyt mocno.

-Co tam chowasz? Nie bój się, nic Ci tu nie grozi. -ndice krasnoludzie napój go resto beber, jak będzie trzeba przygotujemy więcej.

Santiago bacznie zwracał uwagę na to co Leonardo może wyciągnąc z kieszeni, w razie gdyby miał głupi pomysł broic się jakimś ostrym, lub niebezpiecznym przedmiotem, przed wlaniem pozostałości kociołka.

-Pytasz o moją historia, Abrahimie. Więc opowiem Ci ją.Urodziłem się w Magritcie pod znakiem dorado gallo w stolicy królestwa estalijskiego, w kupieckiej familia. Dla padro był to znak że będę następcą w interesanto. Jednak w wieku 7 lat usłyszałem la historija mojego abuelo, Estobana o tym jak stoczył pojedynek z najgoźniejszym okolicznym przestępcą Czarnym sokołem i położył go sekretnym pchnięciem, w sam środek czoła. Od tego czasu uważałem go za ejemplo, co przyprawiało nie raz matkę o drżenie corazón. w dziesiątą wiosne życia umiera Estoban zostawiając swój rapier. Od tego czasu byłem bardziej zainteresowany szkołą szermierki i białogłowymi pięknościami a niżeli nudnym cuenta towarów w sklepie rodziców. Udało mi się w końcu namówic padre na wysłanie mnie do szkoły fechtunku Mistrza Feguerona, Padre pozwala zatrzymac dziadkowy rapier. Nadaje mu imię Esteban Ganador - Estoban zwycięsca, a padre zanosi rapier do grawermistrza, który pięknymi zdobionymi escribirato graweruje na głowni forte masywna częśc rapiera służąca do parowania i odbic, znajdująca się przy rękojeści *wtrąca Santiago* nadane mu imię.
W wieku 20 lat w wyniku intryg w jakie wplątali sie padros dochodzi do tragedii: otóż pewien szlachcic Hektor Martinez zdradzieckim astuciane
przejmuje bogactwo rodziny a rodziców zamyka w celi pod zarzutem nielegalnych handli z przestępcami za co zostają skazani na morte. Próbując ratowac rodziców staczam pojedynek z Hektorem w pojedynku o mały włos nie tracę oka z tąd ta paskudna signo. przegrywam pojedynek. Nie wiadomo czy ze strachu, przed kolejną próbą venganza, czy przed ty że cała prawda wyjdzie na jaw Hektor rozsyła list gończy za mną i oferuje nagrodę za schwytanie. Pewnego wieczoru udaje mi się w ostatnim momento uciec z pokoju, który wynajmuje nad karczmą Wspomnienie pornka . Daje radę zabrac jedynie kilka potrzebnych rzeczy spakowanych w worek podróżny i pod osłoną nocy wyskakuje przez okno i po omacku przeskakując z dachu na dach. Na każdym posterunku wisi moja faziatto, w jednej chwili staje się wrogiem publicznym uno kategorio, musiałem uciekac z rodzinnego kraju. W przebraniu mnicha udaje mi się wydstac z Estalii i trafiaiam do Bretonii, cały czas jednak kieruje sie w stronę Imperium, mam nadzieję, że tam będę mógł w spokoju trenowac i przygotowac plan zemsty na swym złoczyńcy. Na rynku w pewnym małym pueblo, którego nazwy już nawet nie pamietam zatrudniam się jako ochroniarz dorożki przewożącej pocztę do Nuln. Trakt wiedzie przez Las Loren.


Santiago westchnął na wspomnienie rodziców i domu, a w oku sprawny obserwator zdołał by dostrzec malutkie szkiełko. Żeby szybko zmienic smutne wspomnienia w coś przyjemniejszego Santiago spojrzał na krasnoluda i rzekł

-No companero lej ten beber w ta zbita morda.

Po czym uśmiechnął się i przygotował na silny protest Leonarda
 
Ghuntar jest offline  
Stary 07-03-2008, 21:33   #46
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Słowa krasnoluda były niezwykle kojące.

Fala myśli naleciała do głowy Leonarda, przypominając mu, z kim jest i co nakazały im zrobić elfy. Zdjął rękę ze sztyletu, którego gotów był sięgnąć i zaatakować nim krasnoluda. Gdyby nie puścił go w porę, zostałby wyjęty, kiedy Santiego przytrzymał jego ręce.
*Tak, tak, tak... Już sobie przypominam*
Nawet nie czuł, jak Estalijczyk go trzyma. Zorientował się dopiero po chwili, spojrzał na niego i rozbawiony powiedział
-Puść mnie camarada, nic mi nie jest – sam obcował kiedyś z grupą Estalijczyków, znał kilka zwrotów, które niechciane, wryły mu się w pamięć.

Rozejrzał się jeszcze raz, dla pewności. Chciał sięgnąć do kieszeni, w nadziei, iż coś tam znajdzie, jednak nie pozwalał mu na to uścisk Santiego.
-Puszczaj!
Szarpnął, by wyzwolić się z uścisku człowieka.
-Jeśli będę chciał cokolwiek brać, to sam o tym zdecyduję!
Widać, że powoli wpada w histerię. Ciężko powiedzieć, czy lepiej by było go trzymać jeszcze mocniej, czy po prostu puścić, żeby trochę ochłonął.
 
 
Stary 07-03-2008, 22:01   #47
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


"Popisywanie się" - podsumował w myślach 'występ' Gilesa.
Co prawda wykonanie takiego skoku w zbroi nie było łatwe, ale... Po co się czymś takim chwalić...
Łatwo było zauważyć, że nie tylko on ma takie zdanie...
Spokojnie dosiadł konia i ruszył za wozem. Szybko przyspieszył i zrównał się z nim. Wolał być pod ręką na wypadek, gdyby Abrahim miał jakieś kłopoty z końmi.
Dzięki takiej pozycji w mini-kawalkadzie mógł ze spokojem wysłuchać opowieści tak Abrahima, jak i Estalijczyka. Gdy Arab skończył mówić Joseph pochylił się w siodle i uścisnął wyciągniętą ku niemu dłoń.
- Joseph Barnett - przedstawił się również.
Co prawda uważał, że to zbyteczna formalność, ale nic nie szkodziło, by powtórzyć swe imię jeszcze raz.
Po przemowie Estalijczyka, która, choć nieco trudna do zrozumienia ze względu na często wtrącane obce wyrazy, była bardzo interesująca, zwrócił się do Araba.
- Czy się mylę, Abrahimie - spytał - sądząc, że taki sposób witania się jest ci nieco obcy?
W tym momencie Leonard zaczął się miotać po całym wozie, przerywając równocześnie próby kontynuowania rozmowy.
W poskromieniu rannego Jeseph nie mógł pomóc. Poza tym i tak na wozie był jeszcze Estalijczyk, a jedyna rada, jakiej mógł w tym momencie im udzielić - dajcie mu w łeb - była zdecydowanie nie na miejscu.
"Wlejcie mu to wreszcie do gardła" - pomyślał, szykując się do tego, by w razie konieczności skoczyć na wóz i pomóc w otwarciu ust Leonarda.
Miał jednak nadzieję, że ten ostatni opanuje się na tyle, by przyjąć lekarstwo.
"Kogośmy sobie wzięli na kark" - pomyślał.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-03-2008, 22:32   #48
 
Ghuntar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znany


Santiago uśmiechnął się przyjaźnie usłyszawszy rodzinny język. Poluźnił uścisk, jednak w dalszym ciągu był gotowy by powstrzymac, jakąś desperacką próbę Leonarda.

-Pij ten beber pomoże Ci, musisz byc capaz do pomocy gdy dojedziemy na vivienda, co nam po Tobie gdy nie będziesz mógł nam pomóc. Elfy mówiły coś o proroczych snach, śniło Ci się coś? Pij.

Wziął resztkę napoju od krasnoluda i przybliżył do ust Leonarda, był cały czas czujny i gotowy do działania w razie jakichś wygłupów kuracjanta.

-Pij spokojnie, jest caliente pomoże Ci, poczujesz się lepiej

Spojrzał wymownie szybkim mrugnięciem na krasnoluda by ten był gotowy do uspokojenia Leonarda w razie potrzeby.
 

Ostatnio edytowane przez Ghuntar : 07-03-2008 o 22:32. Powód: takie tam przejęzyczenie
Ghuntar jest offline  
Stary 07-03-2008, 23:43   #49
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
-Powiedzcie, jak długa droga będzie? Co to za świństwo chcesz mi podać? Myślisz, że jakaś herbatka mi pomoże? - mówił coraz bardziej zdenerwowany – Sam to sobie pij, porąbańcu!
Czując jak uścisk zmalał, z całej posiadanej siły próbował wyrwać lewą rękę z uścisku i uderzyć nią Estalijczyka.
Wyrwanie się: [Rzut w Kostnicy: 1]
Szarpnięcie było tak mocne, że Estalijczyk nie był w stanie utrzymać chwytu. Kiedy Leonard miał już wolną rękę, chciał szybko zadać cios, jednak nagle zrobił się strasznie blady, jednocześnie tracąc przytomność.

*Nie! Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić! Nie... słabo się czuję...*

*Anioł...? Nie, wydaje mi się... Mam przewidzenia... Piękne błękitne szaty...*
 
 
Stary 08-03-2008, 07:47   #50
 
Ghuntar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znany


-Hijo de puta

Warknął przez zęby estalijczyk, jednocześnie spoglądając na krasnoluda

-Bądź tu bueno dla ludzi. Staraj się pomóc takiemu a odwdzięczy ci się pięścią.

Santiago postarał się teraz gdy Leonard był bez ruchu napoic go eliksirem, tak by ten przy okazji nie utopił się nim. "Skurkowaniec, tylko mi się nie utop" pomyślał i ostrożnie wlał mu po trochu zawartośc naczynia w gardło. "Najwyżej się udławisz, i utopisz, będzie wszystkim lżej. Nie próbuj więcej takich sztuczek bo Cię zwiąże" Santiago miał już dosyc uporu Leonarda. Spojrzał raz jeszcze na krasnoluda, Josepha jadącego konno obok i Abrahima kręcąc głową w wymownym geście straty cierpliwości. Poprawił swój kapelusz i po dokładnym upewnieniu się, że wszystko jest w porządku z ich podopiecznym a cała zawartośc napoju spłynęła do żołądka, wykorzystał chwilę nieobecności narkomana i rozsiadł się wygodnie na ławeczce obok araba.
 
Ghuntar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172