Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2010, 12:40   #31
 
Vist's Avatar
 
Reputacja: 1 Vist ma wyłączoną reputację
Kończąc posiłek prosicie karczmarza o wskazanie izby, ten wysyła chłopca, który prowadzi was do sieni mieszczącej się za kotarą. Mijacie troje drzwi po prawej stronie. Jedne z nich otwierają się i wychodzi z nich na chwiejnych nogach woźnica. Zaglądając za otwarte drzwi widzicie wspólną sporą izbę, bliźniaczo podobną do tych w jakich zdarzało wam się do tej pory nocować. Szereg rzuconych na ziemie sienników zajętych przez biesiadujących do niedawna gości. Chłopak przechodzi jednak dalej i daje wam znać abyście poszli za nim schodami. Na piętrze wskazuje pierwsze drzwi po prawej stronie i odchodzi. Pokój jest niewielki, osiem ciasno ustawionych łóżek wygląda dużo bardziej zachęcająco od tego co widzieliście na parterze, zasuwa w drzwiach wygląda na solidną, ogólnie trudno być niezadowolonym. To zdecydowanie najbardziej sprzyjające miejsce do odpoczynku, jakie trafiło wam się ostatnimi czasy. Posłania są wygodne, wszelkiej maści robactwo dręczące zazwyczaj przed zaśnięciem jakby bardziej kulturalne i nie chcące przeszkadzać, w efekcie sen przychodzi szybko. Przychodzi i przynosi marę. Jednak jest sprawiedliwy przynosi ją każdemu, dokładnie taką samą.

Dyliżans powoli wlecze się drogą. Naburmuszona szlachcianka zdaje się was nie zauważać, jej służąca ze spuszczoną głową operuje nad tamborkiem i haftuje jakiś wzór. Od czasu do czasu ciekawie zerkając w kierunku któregoś z was, jednak przy próbie złapania jej spojrzenia spłoszona rumieni się i wraca do haftu. Zupełnie inaczej zachowuje się trzecia z kobiet. Nosząca się po męsku, dbająca o bezpieczeństwo swojej pani bacznie i natarczywie w milczeniu lustruje was wzrokiem.
Nagłe szarpnięcie i pojazd staje.
Wychylacie się na zewnątrz i pojawia się przed wami makabryczny widok: inny dyliżans przewrócony na bok bez zaprzęgu. Wokół niego porozrzucane sylwetki rozszarpywane przez koszmarne stwory. Jeden z nich będący najbliżej was powoli odwraca głowę w waszym kierunku. Przypominająca człowieka postać pokryta gnijącą skórą i sączącym się z oczu zielonym śluzem wpatruje się chwilę w waszym kierunku, wypluwa obgryzaną dłoń, wydaje z siebie nieludzki dźwięk potęgowany wrzaskami kobiet po czym rusza w waszym kierunku...
Przez chwilę obraz się zaciera. Dominuje wrzask do którego kolejno dołączają huk wystrzału i zgiełk metalu natrafiającego na metal. Po chwili wszystko wraca do normy. Stoicie pośród pobojowiska. Obrzydliwe kształty mutantów leżą martwe w towarzystwie ludzi, którymi jeszcze przed chwilą się żywiły. Powoli przechadzacie się szukając kogoś, kto mógłby przeżyć tą masakrę. Każdy z was przechodzi kolejno nad wybebeszonymi woźnicami, mężczyzną, który siedzi oparty o zwalone drzewo martwym wzrokiem wpatrując się w odgryzioną nogę. Przechodząc bliżej dyliżansu widzicie rozszarpane ciało kobiety i kilka metrów dalej niemowlę z oderwaną głową. Bliżej lasu leży jeszcze jedna postać. Na pierwszy rzut oka udało jej się uniknąć bestialstwa mutantów. Kierujecie w jej stronę swoje kroki. Przykryty płaszczem leży twarzą do ziemi. Odwracacie go i widzicie....siebie. Martwego Tupika, Nathana, Guiniego, Aleksandra w zależności czyja jest mara. Przez chwilę wpatrujecie się w swoją twarz nieruchomą z pustymi oczyma bez wyrazu, po czym mimowolnie podnosicie wzrok w kierunku lasu, i dostrzegacie postać:





Moment, przez który zaglądacie w w te zwierzęce ślepia kompletnie was paraliżuje. Jednocześnie każdy z was mógłby przysiąc, że zwierzęcy pysk wykrzywia grymas podobny uśmiechowi. Nagle bestia odwraca się i znika.


Podobnie jak mara.

W jednej chwili zrywacie się z posłań spoglądając na siebie każdy dostrzega spięte, oblane potem twarze towarzyszy. Krępującą cisze przerywa łomotanie w drzwi i głos Brocha:

- Zaraz ruszamy czekam na was na dole.

Szybko zbieracie się i z chodzicie do izby. Tam czeka wasz pracodawca. Siedzi przy stole już nie w stroju strażnika, ale w wygodnym podróżnym ubraniu, które niewiele rożni się od tych jakie naszą na sobie kupcy na szlaku. Gestem skazuje abyście usiedli.

- Mam nadzieje, że dobrze spaliście. -wita się przysuwając miskę z apetycznie wyglądającą jajecznicą -Jedzcie dyliżans zaraz będzie gotowy.
 

Ostatnio edytowane przez Vist : 06-02-2010 o 13:12.
Vist jest offline  
Stary 06-02-2010, 13:09   #32
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Chciałbyś - odparł nieco spochmurniały halfling, wciąż pamiętający nocny koszmar. W bojowym nastroju ruszył do negocjacji, co jak co ale po takim koszmarze który dość sugestywnie zdawał się odradzać dalszą jakąkolwiek podróż z tym człowiekiem był gotów do negocjacji, po co mu marne grosze jeśli ma za nie zginąć?

- Przykro mi Panie Brochu, ale jesteśmy zmuszeni renegocjować Pańską ofertę, całą noc niemal nie zmrużyłem, zapewne ze stresu związanego z tak małą zapłatą z tak wielkimi niebezpieczeństwami jakie czyhają na drodze. Co więcej pomysł podróży barką jest dodatkowym powodem, dla którego chcielibyśmy półtorej złotej korony dziennie. Nie mamy żadnej oferty pracy która by na nas w Bogenhofen czekała, co znaczy, że musimy brać pod uwagę, że za pieniądze które otrzymamy będziemy musieli jeszcze wrócić. Zakładanie że coś się tam znajdzie, jest oczywiście jak najbardziej trafne i optymistyczne, ale ja wolę być w podróży czasem pesymistą, szczególnie przy planowaniu...to potrafi uratować skórę.
Oczywiście nie wyobrażam sobie dalszej podróży o ile mój kuc nie znajdzie miejsca na barce, poza tym co do bonusu mam nadzieję że będzie szczodry o ile zajdzie po drodze sytuacja która sprawi, że docenisz Panie naszą obecność.


Halfling czekał z twardą miną na decyzję zleceniodawcy. Wiedział, że taka podwyżka leży w jego możliwościach, a skoro można ją było uzyskać, to czemu nie? Poza tym nocny koszmar zdawał się mówić mu : zostań w karczmie, nigdzie nie jedź, za towarzystwem do którego się dołączasz ciągnie się śmierć i chaos...a halflingi były uczulone na chaos...

Negocjacje cenowe rozpoczął nawet przed zjedzeniem śniadania, bez którego nie wyobrażał sobie, że jego stópka przekroczy próg karczmy. Oczywiście mógł je też zjeść w drodze, ale wiedział, że jeśli raz ustąpi to będą wiecznie go poganiać...

- Jajecznicę z boczkiem i szczypiorkiem dobry karczmarzu i chleba, tylko szybko bo naszemu pracodawcy się śpieszy...
 
Eliasz jest offline  
Stary 06-02-2010, 16:49   #33
 
szyszaka's Avatar
 
Reputacja: 1 szyszaka ma wyłączoną reputację
Krasnolud zszedł na dół w bardzo złym nastroju. Niewyspany i przejęty nocnym koszmarem. Chciał jak najszybciej opuścić karczmę i ruszyć na szlak byle dalej od przeklętego łózka. Oby to nie była zła wróżba. Nie wierzył w takie rzeczy, ale splunął za siebie, ot tak, na wszelki wypadek.

Niziołek od rana rozpoczął swoje negocjacje. Krasnolud zajęty miską z jajecznicą nie zwracał większej uwagi na jego słowa kiwał tylko głową przytakując, a gdy mowa była o barce zamruczał głośno na znak poparcia.. Jadł szybko, chciał jak najprędzej wyjść.
-Ruszajmy- rzucił krótko między kęsami.

Był gotów do drogi. Karczmarza poprosił o świeżą wodę i trochę suszonego mięsa, na koszt pracodawcy oczywiście.

Wyszedł na podwórze, nie czekając na pozostałych. Zaczerpnął rześkiego powietrza, żeby przegnać pozostałości nieprzyjemnego snu.
 
__________________
Czy ja lubię poziomki?
szyszaka jest offline  
Stary 07-02-2010, 12:01   #34
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Sny bywają dziwne i z racji tego, że nie są rzeczywiste. mogą mieć w nich miejsce nierealne sytuacje. Ile to razy Nathan ruszał się jak mucha w smole i nie był w stanie ociec przed strażnikami czy stawić czoła bratu, który rzucić się na niego z pięściami? Ile razy bezskutecznie próbował otworzyć zlepione oczy, by móc zobaczyć, co się dzieje dookoła niego? Ile razy spadał w otchłań, by po chwili znaleźć się na stercie siana w stodole ojca? To wszystko było niezwykłe i, na pozór, straszne. Poczucie bezsilności i brak możliwości kontrolowania własnych poczynań są chyba najgorszymi rzeczami, jakie mogą spotkać człowieka. Mimo to, Nathan nie bał się takich snów. Owszem, był po nich nieco zmęczony i niewyspany, ale nie przejmował się nimi z prostego powodu. Były nierzeczywiste. Nie mógł tak po prostu spowolnić się, ani zacząć spadać w przepaść idąc wąskimi uliczkami miasta. Jednak dzisiejszy sen, chociaż jego realność można było zakwestionować, wzbudził w nim niepokój. Nie sama masakra czy nieludzkie pomioty Chaosu stąpające po ziemi, psychika Redipsa była zdolna wytrzymać tak makabryczne obrazy (niemniej jednak widok zdekapitowanego niemowlęcia wstrząsnął nim bardziej, niż widok innych trupów). Widok samego siebie również nie był czymś nadzwyczajnym, w większości snów chwilami widział akcję z perspektywy trzeciej osoby, więc nawet martwy "on" nie był czymś bardziej szokującym od reszty poszarpanych, pozbawionych członków, ciał. Najbardziej przeraził go demoniczny stwór, ze sterczącą agresywnie sierścią i rogami wystającymi ze zwierzęcego łba. Nie dosyć, że samo jego spojrzenie niosło ze sobą przesłanie śmierci, groźne i... nieuniknione, to jeszcze uśmiechnął się do niego. Jedni twierdzą, że zwierzęta nie mogą się śmiać, że mają inną anatomię niż człowiek. Ale to nie prawda. Nie wyglądało to może tak jednoznacznie jak u humanoidów, jednak bez problemu można było wyczuć (tak, właśnie "wyczuć", a nie "zobaczyć") jego uśmiech, triumfalny i pełen dumy. Uśmiech, który był skierowany do Nathana, tego żywego. Zastanawiające było też, dlaczego bestia darowała mu życie. To znaczy, temu drugiemu "mu". Widziała go, ale mimo to nie zrobiła nic, jakby jej zadanie zostało wykonane i jakby nie miała najmniejszej ochoty robić nic ponadto. Po prostu, odwróciła się i odeszła, zostawiając człowieka samego, stojącego niepewnie przed własnymi zwłokami.

Podniósł się na łokciach zanim jeszcze na dobre się obudził. Oddychał krótkimi, szybkimi seriami, po skroni ciekła kropla potu. Jedna z dłoni odruchowo ściskała już rękojeść broni leżącej obok człowieka. Rozejrzał się i po chwili już wiedział, gdzie jest. Już pamiętał. Usiadł na łóżku i zauważył, że pozostali również już się zbudzili i również nie spali tak dobrze, jak powinni przed nadchodzącą podróżą. Zmęczenie podczas akcji jest najgorszym wrogiem, rozprasza i osłabia, zmniejszając szanse powodzenia już na starcie.
Do pokoju zastukał ich pracodawca, informując dyskretnie, że chciałby ruszać jak najszybciej. Po kilku minutach wszyscy byli już na dole, rozbudzeni i w niezbyt dobrych humorach. Usiedli przy stole i od razu wzięli się za jedzenie podanej jajecznicy. Teraz Broch miał na sobie znacznie bardziej mu pasujące odzienie. Nathan starał się nie myśleć o dzisiejszym koszmarze, jednak wzrok demona nie dawał mu spokoju. Nawet na samo wspomnienie tej istoty ciarki przebiegały mu po plecach, mimo to trudno było mu tak po prostu wyrzucić ją z pamięci. Sam nie wiedział kiedy, zjadł swoją porcję i dokładkę. Dopiero gdy przestał wpatrywać się głucho to w niziołka, to w Hermana, a przy stole zapanowała cisza, zdał sobie sprawę z przebiegu kilku ostatnich chwil. Niziołek targował się, a on poprosił karczmarza o kolejną porcję. Teraz czekali na decyzję Brocha dotyczącą podwyżki. Nathan poprosił o kielich wina i wypił go jednym duszkiem. Oby to pomogło i oby zachował trzeźwość umysłu podczas wyprawy.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
Stary 09-02-2010, 13:13   #35
 
Vist's Avatar
 
Reputacja: 1 Vist ma wyłączoną reputację
Halfling skończył mówić. Broch zmarszczył brew wyraźnie zaskoczony i zniesmaczony chciwością niziołka. Przez chwilę przyglądał się wstającym od stołu najemnikom stanowiących eskortę kupców. Sześciu obładowanych żelastwem zakapiorów zostawiło miski z jedzeniem i wstało na sygnał swojego pracodawcy po czym udali się za nim na podwórze. Zlustrował was wzrokiem przyglądając się po kolei każdemu jakby widział was po raz pierwszy. Przeciągnął wzrokiem po łachmanach zielarza zaciętej minie krasnoluda, wyczekującym spojrzeniu młodego człowieka, zatrzymując wzrok na kolorowych wstążkach, falbankach, i bereciku niziołka. W tym miejscu się uśmiechnął.

-Zgadzam się. Jednak jeśli masz zamiar żądać dodatkowej zapłaty powiedzmy za ciekawą konwersację czy wysłuchanie jakiejś halflinckiej opowieści, wolałbym wiedzieć teraz.- odparł już sprawiając wrażenie człowieka, któremu wraca humor -Jeśli to wszystko to możemy ruszać. Udało mi się co prawda wynająć dyliżans, ale wolałbym dotrzeć do Weissbrucku przed zmierzchem.

Po wyjściu z gospody, przywitał was rozgardiasz towarzyszący wyjazdom. Wypychane wozy z wozowni, zaprzęgane konie. Ustalenie kolejności przebiegało standardowo, poprzez ustalenie rodowodów zainteresowanych przy szczególnym uwzględnieniu profesji ich matek. Tu występowała zgodność oceny, nie pomagało to jednak rozwiązać sporów. Nie pomagał też deszcz, który powoli zaczynał zacinać. Herman udał się do powozu przy którym krzątało się dwóch woźniców. Krótko przedstawił ich jako braci Bruno i Helmuta, którzy zgodzili się zabrać ich w drodze powrotnej do Altdorfu, po tym jak zmuszeni dwa dni temu do postoju z powodu pękniętej osi, stracili pasażerów. Broch wziął lejce swojego konia od chłopca stajennego, rzucił mu monetę po czym przywiązał go do tylnego zaczepu dyliżansu i szybko zniknął w jego zewnętrzu, unikając coraz gęstszego deszczu. Tupik, który wyprowadził swojego kuca powielił tę czynność po czym również wskoczył do środka. Któryś z braci strzelił batem i ruszyliście. Zaciągając skórzane kotary wyruszyliście na trakt w kierunku Weissbrucku.
Pierwsze godziny podróży minęły spokojnie. Wyraźnie odprężony Broch przyjął od niziołka nabitą fajkę po czym podzielił los krasnoluda wpadając w niepohamowany kaszel wywołując ogólną wesołość. Ośmielony Tupik rozpoczął serię opowieści i anegdot związanych z fajkowym zielem. Kilka z nich było naprawdę zabawnych i sprawiło, że nawet krasnolud się uśmiechnął.
Dobry nastrój budowany z uporem przez halflinga zniknął nagle.
Zastąpił go huk, swąd użytego prochu i krzyki. Głównie młodego Bruno dobiegające, nie jak należało by przypuszczać z kozetki nad wami, ale z drogi za wami. Nie były jednak jedyne. Nie da się również ukryć, że powóz stanął.
Powód był prozaiczny i zwalił się w postaci Helmuta na trakt. Ci którzy mieli przyjemność cieszyć się w trakcie podróży widokami z prawej strony powozu, mogą bez przeszkód dostrzec bełt, który co prawda miał dość siły, żeby pomimo kolczugi znaleźć drogę do trzewi woźnicy, jednak dopiero upadek wepchnął go głębiej. Nie na tyle jednak, żeby mógł pokazać swój grot z drugiej strony. W połączeniu z jeszcze drgającym ciałem tworzyło to dość komiczny efekt wibrującego garba na jego plecach. Słowo komiczny może nie jest właściwym w tej sytuacji, ale wydaje się konieczne, bo jedna z osób choć paskudnie to najwyraźniej szczerze była ubawiona tym widokiem.




Trzeba jednak przyznać, że była wyjątkiem. Reszta z około tuzina otaczających wasz powóz bandytów miała mordy równie skupione i poważne co paskudne. Zresztą nie one wysuwały się na pierwszy plan ale łuki kusze którymi z determinacją jak śpiewał pewien poeta "godną lepszej sprawy" w was celowali.

-Witam mości Broch. Czekalim na Pana. - Zaczął podchodząc w stronę dyliżansu banita - Wiedziałeś, że Sroka czekał, ale nie chciałeś przyjść. To nic ważne, że jesteś. Przyprowadziłeś nawet przyjaciół, to dobrze im więcej tym weselej - teraz dopiero uśmiech zszedł z jego twarzy, trudno zapisać tę zmianę na lepszą - Wyrzucajcie broń przodem i wyłaźcie.

Przerażona i blada twarz pracodawcy i błagalne, zdesperowane spojrzenie nie dawało odpowiedzi na pytanie: Co dalej?
 
Vist jest offline  
Stary 10-02-2010, 12:08   #36
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Oj niedobrze" - zamartwiał się przez moment Tupik, ale wyciągnął drzewcową procę, choć starał się tego faktu nie ukazywać bandytom.
- Jak sprzątniemy ich szefa to jakieś szanse będą... - powiedział cichutko do pozostałych pasażerów. Jednocześnie przeszukując wnętrze karocy pod kątem czym tu można by się zasłonić...
Oczywiście byłby głupcem walcząc sam, a ich szanse nie były tak mizerne jak z początku mogło to się wydawać. Karoca nie pozwalała na jednoczesny atak wszystkich bandytów a pojedynczo nie mieli szans w starciu z pasażerami karocy.

- Nie prowokuj ich, niziołku, to będzie jakaś szansa, że wyjdziemy stąd żywi. Ustrzelą nas, nawet jeśli jakimś cudem zabijesz przywódcę.- zaprotestował Natchan. Propozycja Tupika byłaby dobra w bezpośrednim starciu, pokonując najsilniejszego można narobić stracha pomagierom, ale tera, gdy mieli ich na widelcu... Jeszcze ich nie zabili, mimo iż mogli to zrobić, jest więc duża szansa, że przeżyją.

"Jeśli walka to walka" myślał Tupik chcąc ustrzelić Srokę gdyby i reszta pasażerów chciała konfrontacji... Dogadywanie się z bandytami raczej dobrze skończyć się nie mogło, ich zleceniodawca musiał wiedzieć o tych problemach, dlatego wynajął ochronę dlatego nie mówił kto i gdzie na niego czeka... czyżby zleceniodawca miał coś co należy do Sroki? Broch po tej akcji będzie się musiał nieźle wytłumaczyć...


Sprawa nie wygląda dobrze co najmniej czterech bandytów miało doskonałą pozycję strzelecką przez odsłonięte przez was okna w powozie. Przekonał się o tym dość szybko Tupik, bo gdy uklęknął szykując się do obrony w jego stronę poleciał bełt, wbijając się w ścianę powozu kilka centymetrów nad jego głową.

Halfling zbladł momentalnie i przestał myśleć o obronie, słuchał Nathana i z przejęciem potakuje mu głową przestając kombinować cokolwiek...


Guini w pierwszej chwili sięgnął po topór ale gdy usłyszał polecenie Sroki, zawahał się i w ślad za Tupikiem przyklękną na podłodze dyliżansu. - Jeżeli osłonicie mnie wystarczająco długo, w jakikolwiek sposób, tak abym mógł dostać się na zydel. Może nie będzie to mile ale...

- Rozstrzelają cię jak poprzedniego woźnicę - zaszeptał Tupik w odpowiedzi

- Poddajemy się
- zakrzyczał halfling, aby uspokoić nieco bandytów, byli w klatce, pułapce dającą mizerną ochronę, w ślad za okrzykiem, aby nie być do końca gołosłownym poleciał krótki mieczyk halflinga... procę zawinął pod kubraczkiem

- Czego on od ciebie chce? warknął do szefa wzburzony halfling - ustalenie na czym zależało Sroce było podstawę ewentualnych negocjacji

Broch nie reagował na pytania pasażerów karocy, siedzi ściskając w dłoniach zawiniątko i mamrocze coś pod nosem. Natomiast z zewnątrz dobiega głos:

- Nie mam zamiaru czekać do jutra. Wyłaźcie albo każę strzelać.


- Pójdziesz z nami Panie Broch, zobaczymy ile warta Twoja skora - krasnolud jasno wyraził swe zamiary.

- Wyłażę wyłażę


Halfling jako pierwszy wynurzył się z karocy, postawa pozostałych "ochroniarzy" nie napawał go chęcią do walki, wobec czego i on zrezygnował z oporu, przeciwników było zbyt wielu jak na jego jednego... Postanowił więc uderzyć z innej beczki, mając nadzieję że zostanie potraktowany ciut lepiej niż inni.

Gdy był już plecami do kamratów a przodem do zbójców, zaczął machać im łapkami przekazując w sekretnych znakach złodziei, że zamierza współpracować, prosi by go nie krzywdzić i najlepiej zostawić w spokoju i ... oferuje pomoc...jakąkolwiek... " Nasz szef wciąż ma przesyłkę... trzyma ją przy sobie...pewnie tego szukacie..." - starał się przekazać najlepiej jak umiał...

Halfling sprawnie machał łapkami wiedząc, ze sekretne znaki jakie daje mogą być jedyną szansą na lepsze traktowanie...
"Mogę mieć na niego oko jeśli zamierzacie nas puścić...a może przydam się winny sposób?" - paluszki po raz kolejny zafurczały na wietrze próbując zastąpić słowa halflinga...
 
Eliasz jest offline  
Stary 10-02-2010, 13:12   #37
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Broch o dziwo zgodził si na wygórowaną stawkę zaproponowaną przez Tupika. Bezpieczny przejazd znaczył dla niego najwidoczniej znacznie więcej, niż przeciętny człowiek mógł oferować.
Gdy Nathan wyszedł na zewnątrz, samopoczucie lekko mu się poprawiło. Co prawda padało, ale jemu jedynemu to nie przeszkadzało. Lubił deszcz, chociaż znacznie mniej lubił moknąć. Wsiadł do powozu, usiadł wygodnie przy oknie i obserwował świat zza niezasłoniętej do końca zasłonki.
Dosyć szybko niziołek zaczął zabawiać obecnych najrozmaitszymi opowieściami i anegdotami. Nie był jednak natarczywy, nie narzucał się i cały czas obserwował reakcje towarzyszy. Jednak nawet Nathan go nie uciszał, Tupik, jak większość przedstawicieli jego rasy, był dobrym narratorem, potrafił zainteresować innych odpowiednio dobieranymi słowami i tematyką.

Wszyscy zdawali się być pochłonięci, lub przynajmniej zainteresowani, historią snutą przez halfinga, gdy nagle ktoś napadł na powóz. Dało się słyszeć krzyk, huk broni palnej i głuche łupnięcie upadającego ciała woźnicy. Siedzący przy oknach szybko odsłonili zasłony, i zobaczyli, że są otoczeni przez uzbrojonych w łuki bandytów. Z prawej strony zbliżał się ich herszt, Sroka. Postrach okolicznych lasów, ścigany za liczne napaści i zabójstwa.

Niziołek od razu zadziwił Nathana odwagą, oraz potwierdził swoje niewielkie doświadczenie w walce. Wyjął coś spod płaszcza i zaproponował, że spróbuje zabić przywódcę... Na szczęście, oprych, oraz w dużej mierze bełt, który przeleciał nad głową malca, przywróciły niziołkowi zdrowy rozsądek. Krasnolud również odruchowo sięgnął po topór, gotów do walki, lecz gdy zorientował się w sytuacji, zrezygnował z prób walki. Zdawali sobie sprawę, że mogą wyjść z tego żywi, jeśli tylko nie zrobią nic głupiego.

Mężczyzna spojrzał na Brocha, bladego i przyciskającego do piersi niewielkie zawiniątko. Sroka się niecierpliwił, obecni w karocy zaczęli więc wyrzucać broń zgodnie z poleceniem, a potem wychodzić gęsiego. Nathan, razem z Guinim, wyprowadzili stawiającego opór Brocha. Człowiek szepnął mu do ucha:
- Skoro byłeś na tyle naiwny, żeby myśleć, że garstka niewyszkolonych osób ochroni cię przed zbójnicką bandą, to sam jesteś sobie winien. A teraz będziemy musieli dogadać się z Twoim... znajomym.
- Jak się domyślam, jego szukasz- powiedział do bandyty popychając Hermana w jego stronę.- Rób, co masz zrobić, nie będziemy przeszkadzać. - Mężczyzna poprawił pasy ciemnobrązowego materiału oplatające głowę i wystające spod nich włosy, zachodzące mu na oczy. Stanął prosto, skrzyżował ręce na piersi i czekał, wpatrując się w Srokę.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
Stary 11-02-2010, 09:38   #38
 
szyszaka's Avatar
 
Reputacja: 1 szyszaka ma wyłączoną reputację
W pierwszej chwili gdy dyliżans się zatrzymal, a Guini zobaczył bandytów sięgnął po toór gotów by walczyć lub spróbować uciekać.
-Jezeli oslonicie mnie wystarczjaco dlugo, w jakikolwiek sposob, tak abym mógł dostac sie na zydel. Moze nie bedzie to mile ale... - powiedział przyklękając na podłodze pojazdu. Jednak wygrał zdrowy rozsądek.

Wszyscy patrzyli po sobie w oczekiwaniu. Nikt nie miał pomysłów, każdy liczył na drugiego.
-Pojdziesz z nami Panie Broch, zobaczymy ile warta Twoja skora - wziął sprawy w swoje ręce.
Nie chciał sprzedawać, bądź co bądź pracodawcy, ale na razie nie było innego sposobu na wywinięcie się z tej kabały.

-Nie mam zamiaru czekać do jutra. Wyłaźcie albo każę strzelać - zagrzmiało z zewnatrz.

-Wyłaże wyłaże - krzyczał Tupik, pierwszy opuszczając dyliżans. Krasnolud wyszedł za nimi prowadząc Brocha, nie był zachwycony swoją postawą. Nie podobało mu się to, że poddają się bez walki. Mruczał i złorzeczył pod nosem. Nie miał zamiaru składać broni. Nie zostawił topora, szukał sposobności by uderzyć niespodziewanie.

-Jak się domyślam, jego szukasz- powiedział Nathan do bandyty popychając Hermana w jego stronę.- [i]Rób, co masz zrobić, nie będziemy przeszkadzać. [i/]- czekając na rozwój wypadków krasnolud rozglądał się uważnie. Strzelcom, od tego ciągłego mierzenia w końcu zmęczą się ręce, a to może być szansa by zaatakować.
 
__________________
Czy ja lubię poziomki?
szyszaka jest offline  
Stary 17-02-2010, 14:36   #39
 
Vist's Avatar
 
Reputacja: 1 Vist ma wyłączoną reputację
Broch zapierając się rękoma o drzwi dyliżansu opierał się przed wyjściem. Szarpnięty przez jednego z was nie utrzymał równowagi i zwalił się na ubłocony trakt. Sroka uśmiechnął się paskudnie i podszedł bliżej z nienawistnym uśmieszkiem na gębie. W tym czasie dwóch bandytów stojących przy powozie trzymając kusze podeszli do was. Jeden z nich wycelował w krasnoluda.

- Rzuć to żelastwo - nie wyglądał na skorego do negocjacji. Guini przyglądał się chwilę grotowi bełta po czym powoli wypuścił topór z rąk.

-Przeszukajcie ich i zwiążcie - zakomenderował Sroka - Zajmiemy się nimi później. Nasamprzód pasuje nam powitać naszego głównego gościa.

Mówiąc to powoli zbliżał się do opartego już o koło dyliżansu waszego pracodawce, delektując się jego przerażeniem i beznadziejnością położenia. Trzymając miecz w dłoni złapał go za kołnierz płaszcza i pociągnął próbując zawlec go za sobą. Broch desperacko trzymał się jedną ręką szprychy koła, drugą ściskał skórzane zawiniątko. Opór nie zrobił wrażenia na banicie, ciął krótko przez zaciśnięte na kole palce. Jeden z nich potoczył się obok koła a Broch wyjąc z bólu wił się u jego stóp.
Po chwili jego wrzask zwielokrotnił się przybierając nieproporcjonalne rozmiary do wyrządzonej krzywdy. Sam ranny wyprostował się i odrzucił ściskane do tej pory zawiniątko. Chwytając się rozciętą ręką za tą w której je trzymał. Mały skórzany zwitek skwierczał i dymił w kontakcie z błotem, wypalając skórę w którą był zawinięty i uwalniając błysk jaskrawozielonego światła. Sroka i jego ludzie odruchowo cofnęli się obserwując zdarzenie z niepokojem. Broch nadal klęcząc trzymał się zakrwawioną ręką za poparzoną dłoń. Przestał wyć. Zamglonymi oczyma wodził po wszystkich, histerycznie śmiejąc się. Powoli podniósł się z kolan i wrzasnął.

- Przybądź Panie.

Wtedy dobiegły was ze wszystkich stron odgłosy.

[media]http://vist777.wrzuta.pl/sr/f/25tSH6AKpMO/soundbible.com.mp3[/media]

Wkrótce po tym zaczęło się piekło. Najbliżej stojący lasu bandyci wrzeszcząc padali na ziemie przygnieceni cielskami stworów, które jednym susem pokonywały odległość od lini drzew do swoich ofiar. Trudno mówić o walce bardziej przypominało to żer.



Stojący obok was pilnujący was bandyci wystrzelili do najbliższej i rzucili się do ucieczki. Nie uciekli daleko. Z każdej strony czaiły się bestie. Gdy ucichły wrzaski zagryzanych ludzi i koni a jedynymi osobami, które jeszcze żyły byliście wy Broch i Sroka, stwory powoli warcząc otoczyły miejsce, gdzie się wszyscy znajdowaliście a z lasu wyłoniła się jeszcze jedna postać.



Bestie, które was otaczały rozstąpiły się torując jej drogę. Broch na widok stwora zrobił kilka kroków na przód i padł na kolana unosząc ręce ku górze. Sroka stał tak jak i wy opierając się plecami o dyliżans przyglądając się zbliżającemu się potworowi. Ten zatrzymał się przed klęczącym i warknął.

- Dzięki niech będą na wieki temu który cie przysłał. Dzięki niech będą Slaaneshowi

Po tych słowach zawrzało wśród czworonogich towarzyszy bestii. Wyrywały się gotowe rozszarpać was okrwawionymi pyskami. Jedno warknięcie koziogłowego natychmiast je uspokoiło. Ten zaś ku zdziwieniu klęczącego Brocha ominął go i ruszył w kierunku Sroki. Herszt banitów nie patrzył w jego stronę. Spokojnym wzrokiem ogarnął pobojowisko po czym zaatakował z doskoku.
Potwór odbił łapą klingę banity po czym wbił szpony drugiej w jego gardło i wyszarpał krtań. Bandyta stał przez moment po czym upadł na ziemie. Jedna z bestii skoczyła nad wciąż klęczącym Brochem, odciągnęła ciało i zaczęła ucztę. Koziogłowy nie reagował. Dało się za to słyszeć Brocha;

- Tak. Taaak. Ich także weź w ofierze za swoją pomoc. Parszywi zdrajcy niech nacieszą się rososzką męki przed śmiercią - stojąc już, pokazywał palcem w waszym kierunku.

Stwór podszedł do was. Bijący od niego smród zgnilizny mdlił i w połączeniu z strachem zupełnie was sparaliżował. Zatrzymał się krok przed wami i zaryczał. Echo niosło się przez las. Zaraz po tym spojrzał na was i odwrócił się wskazując łapą na trakt w kierunku w którym pierwotnie podążaliście. Po czym odwrócił się odszedł. Przechodząc obok Brocha chwycił go łapą podniósł i patrząc w oczy warknął. Moglibyście przysiąc, że w tym warknięciu przewijało się słowo: Tzeentch. Po czym przerzucił go przez ramię i zniknął w lesie wraz ze swymi piekielnymi ogarami. Krzyki Hermana Broch niosły się jeszcze przez jakiś czas.
 
Vist jest offline  
Stary 17-02-2010, 15:23   #40
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik wychodził jak na ścięcie, licząc jedynie na wyrozumiałość bandytów wobec "jednego z nich". Niestety wyglądało na to , że potraktują go jak innych. Nie lepiej miał ich pracodawca który musiał pożegnać się z palcami na skutek swej zaciętej ochrony pakuneczku...
Jaskrawo zielone światło halflingowi kojarzyło się ze spaczeniem, ale też nigdy żadnego nie widział... Nie widział też demonów a tych nagle zaroiło się wokół jak gdyby był w jakimś piekiełku. Przybyły zewsząd i nie wiadomo skąd, odwróciły jednak szalę zwycięstwa nie pozostawiając ani wygranych ani przegranych. bandyci którzy ewidentnie przegrali leżeli martwi i rozszarpani, teraz to oni czekali na przeszukanie jakiego Tupik nie zamierzał im odpuścić.
Walka była krótka acz przerażająca. Halfling stał sztywno bojąc się choć drgnąć aby nie zwrócić uwagi stworów, był już pewny że nie przeżyje tego spotkania. Nie miał do czynienia z tak liczną bandą chaosu, a jednocześnie nigdy żaden przedstawiciel chaośników nigdy go tak nie zaskoczył jak ten rogaty...

Czy Broch popełnił błąd ? Czy pomylił stwory jakie przyszły mu z odsieczą? Co prawda Tupik teologiem nie był, ale słyszał że bóstwa chaosu żrą się między sobą i nienawidzą... Taka pomyłka mogła być faktycznie katastrofalna w skutkach. halfling zbaraniał gdyż po raz pierwszy miał do czynienia z chaosem które nie chce go zabić a nawet pomaga...

Jedyny zwyciężca został zabrany i tak naprawdę Tupik za żadne skarby nie zamieniłby się nim na miejsce...
Ochrona zaś...Tupikowi ciężko było znaleźć dla nich miejsce w grupie zwyciężców czy przegranych...najwłaściwszym słowem jakie mu przechodziło to "ocaleni" i pasowało jak ulał. Do zwyciężców było im daleko zważywszy że nic nie zrobili, poza wydaniem swojego pracodawcy...
No ale przegranymi też nie byli, wciąż żyli i wyglądało na to, że się też wzbogacą. O ile... " Nie " z przerażeniem pomyślał o swoim kucu i pobiegł sprawdzić co z nim. " może się uwolnił, może go nie dopadły" - pocieszał się w myślach starając się odnaleźć bądź przywołać "Skałę"
Przeszukanie bandziorów czy przyjrzenie się błyskotce zleceniodawcy nie było w tej chwili dla Tupika tak ważne jak kuc.
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172