Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2016, 21:12   #201
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Kto spodziewał się inkwizycji w lesie ?


W międzyczasie Arija kontynuowała swą ucieczkę jednak wkrótce stanęła przed nią przeszkoda w postaci dołu stworzonego przez gnoma wiedziona instynktem próbowała przeskoczyć i… niefortunnie trafiła na miękki grunt wpadając do dołu z którego wkrótce się wygramoliła i ruszyła dalej. Gdy odzyskała zmysły zdała sobie sprawę że oddaliła się od wysypiska o kilkadziesiąt metrów choć w swoim spłoszonym stanie zostawiła dość wyraźny ślad, ni dostrzegała w oddali jednak żadnego ze swych kompanów zaś jak przez mgłę pamiętała że ruszyli chyba za kozą która czmychnęła w zarośla.
Jednak usłyszała też z oddali trzask łamanych gałęzi oraz między drzewami zamajaczył szkarłat wysilając wzrok mogła dostrzec kilka sylwetek szybko zdając sobie sprawę że inkwizytor wraz ze swą ekipą zdołał zabrnąć całkiem głęboko w las i zaskakująco blisko szukanego celu. Jedyne co jej pozostało to zdecydowanie co począć, wycofać się i spróbować odszukać swych kompanów informując ich o obecności Gregana czy też wyjść mu na spotkanie ?


Jednak zanim zdążyła zareagować lub podjąć decyzję mogła przekonać się że ekipa inkwizytora nie była aż tak nieostrożna jakby mogło się wydawać.
- NIE RUSZAJ SIĘ ! - usłyszała chrapliwy głos i z boku dostrzegła znajomą już z cmentarza postać zarośniętego mężczyzny w skórach dzierżącego kuszę wycelowaną w jej tors.
- No przecie kurwa stoję… - odpowiedziała równie przyjemnym tonem, co głos mężczyzny.
- Ruchy tam ! - ryknął do kompanów po czym zwrócił się do niej - Nie próbuj niczego dziewczynko bo nie zawaham się strzelić najwyżej potem będę żałować ale raczej nie.


Po chwili zjawił się Gregan wraz ze swoją obstawą to znaczy elfią magiczką, Henriciem, oraz jeszcze parą mężczyzn którzy z gęby i usposobienia musieli zapewne być zawodowymi drabami.
- Cóż za interesujące spotkanie w środku dziczy. Czemuż zawdzięczamy obecność pani i gdzież podziali się twoi towarzysze ? Ciekaw jestem waszej obecności akurat tutaj, czyżbyście zdecydowali się dołączyć do mej krucjaty. - powiedział inkwizytor świdrując ją wzrokiem czekając na jej odpowiedź równocześnie dając znać mężczyźnie by opuścił broń ale był w razie czego w gotowości. Jego kompani popatrzyli po sobie zaś Henric wyglądał na lekko zdenerwowanego tym spotkaniem, miała też wrażenie ze przez chwilę w torbie elfki dostrzegła szkaradną miniaturową twarz. Sama zaś kobieta wpatrywała się w nią bacznie a raczej w jej księgę z zaklęciami która była między jej wyposażeniem, w spojrzeniu tym było coś z wygłodniałego psa.
- Jeśli twoja krucjata miała w założeniu ratowanie kozy… - odpowiedziała retorycznie, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą. Poruszyła dwuznacznie brwiami, wyraźnie oczekując odpowiedzi na drobną zaczepkę. - To jak tam z nią u ciebie?
- Patrzcie jaka pyskata. - zarechotał brodacz poprawiając chwyt na kuszy. Inkwizytor zaś był nawet zaskoczony taką odpowiedzią lecz szybko odzyskał rezon.
- Uważaj bo jeszcze pomyślę że próbujesz mnie obrazić lub rozgniewać. Biorąc pod uwagę obecną sytuację tego byśmy nie chcieli praw…
-Po prostu ją zabijmy szefie !
- palnął osiłek stojący z tyłu wyraźnie zadowolony ze swej propozycji którą prawdopodobnie uważał za przebłysk inteligencji. Uśmiech jednak szybko zniknął gdy Gregan rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Jeszcze raz coś takiego zaproponujesz a sam będziesz tu miał mogiłę po tym jak pokaże ci furię godną piekieł czy się rozumiemy ? - wysyczał po czym ponownie zwrócił się do Ariji bardziej uprzejmym głosem.
-Pani widać nie usłyszała podczas naszego spotkania na cmentarzu. Przyświeca mi szlachetny cel wyzwolenia tych okolic spod terroru tutejszej wiedźmy a także dokonania pomsty za wyrządzone krzywdy. To chyba powinno wyjaśniać naszą obecność tutaj chyba pani kolej by wyjaśnić czemu znalazła się tutaj sama. Czyżby pani towarzysze przekonali się i zdecydowali podjąć wyprawę na własną rękę i zgubiła się pani po drodze ? - po wyjaśnieniach wrócił do bacznego obserwowania jej w oczekiwaniu na odpowiedź.
- A ja powtórzę… Moi towarzysze jak ich nazwałeś, postanowili wyzwolić kozę. - odparła rozbawiona opryszkami czarodziejka. Jak widać, inkwizytor nie cieszył się powodzeniem i brał pod skrzydła każdego przygłupa jaki mu się napatoczył. - Ja postanowiłam pozbierać trochę robaczków dla mojej gadziej towarzyszki.
Inkwizytor zmierzył ją wzrokiem w którym można było dostrzec dezaprobatę oraz że domyślał się że z nim pogrywa nie mówiąc całej prawdy ale postanowił podjąć tą grę.
-Rozumiem więc że udało wam się odnaleźć naszą zgubę i jej zwierzaka, Henric należą ci się przeprosiny za to że ci nie uwierzyłem. Rozumiem że Sabina jest pod opieką twych kompanów czy są gdzieś w pobliżu ? Czy też znaleźliście tylko zwierzaka bez dziewczyny ?
-Och a więc coś zgubiliście? - odparła rozbawiona, przeczesując dłonią popielate włosy. Rozmowa z inkwizytorem była dla niej całkiem zabawna. Gość nie potrafił wyciągać informacji nie tylko dlatego, iż nie potrafił interpretować mowy ciała rozmówcy, ale także zadawał niewłaściwe pytania i odpowiedzi na nie brał za pewien rodzaj gry.
Każdy ma w życiu jakieś hobby, czarodziejka postanowiła w to nie wnikać.
- Z tego co widzę to mało rozumiesz, bo gdyby tak było to nie zadawałbyś tylu pytań. - przenosząc ponownie ciężar ciała na drugą nogę, przechyliła głowę, uśmiechając się niewinnie.
Inkwizytor westchnął ciężką pokręcił głową z rozczarowaniem przemówił już mniej uprzejmym tonem.
- Widać w tych stronach nie wszyscy potrafią docenić podstawową uprzejmość w konwersacji. Czemu mam zadawać pytania na które znam odpowiedź lub mogę wydedukować ? Znaleźliśmy panią tutaj w głębszej części lasu do której dostęp jest utrudniony logiczne jest że albo się zgubiłaś albo ty i twoi towarzysze wiecie jak się poruszać po tej okolicy co biorąc pod uwagę “gościnność” tutejszych mieszkańców oznacza że musicie posiadać na to jakiś sposób lub odpowiednie znajomości. Patrząc na pozostawione zaś przez panią ślady proszę darować sobie bajki o zbieraniu “robaczków” chyba że robiła to pani w pełnym biegu na oślep wtedy pogratulować małpiej zwinności. - na komentarz jeden ze zbirów zarechotał zaś inkwizytor zakaszlał i kontynuował - Ślady wskazują że dotarłaś tu w niemałym pośpiechu może panice więc właściwe pytanie to co wywołało taką sytuację. Brak kompanów sugeruje że albo panią porzucili albo sami byli niezdolni do podążenia za panią z jakiegoś powodu. Ciekawy jest też fakt że w całym lesie znalazłaś się akurat tutaj i jak twierdzisz wraz z kompanami ocalaliście kozę… jako że nie wierzę w zbiegi okoliczności zakładam że znaleźliście się tu nie przypadkiem akurat jak na ironię tylko ten fragment pani żałosnego paplania sugeruje ziarno prawdy. Wyglądasz na zmęczoną ale niedawnym biegiem a nie wielogodzinnymi poszukiwaniami tego miejsca czyli oznacza to że wiedzieliście dokąd zmierzacie, być może dowiedzieliście się tego od Shalelu ale nie mogę wykluczyć że jesteście w konszachtach z tutejszymi istotami być może nawet z plugawą wiedźmą której poszukuję. Jednak już udowodniłaś że po dobroci się od ciebie nic nie dowiemy ale chciałem dać szansę niestety niepotrzebnie, zresztą wystarczy że podążymy twoimi śladami do tamtego miejsca i stamtąd spróbujemy odnaleźć ślady reszty twych kompanów Dortlin jest nie najgorszym tropicielem. - wskazał na brodacza po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku -Tym sposobem dotrzemy do prawdy i tego co naprawdę was tu sprowadziło oraz czy moje podejrzenia są słuszne. Jako że nie możemy pani ufać rozsądnie byłoby oddać nam broń w geście dobrej woli przynajmniej do czasu aż nie przekonam się że myliłem się co pani osoby. Inaczej może zrobić się nieprzyjemnie choć trzeba podziękować za wskazanie nam mimowolnie właściwego kierunku.
- Skoroś taki mądry i samowystarczalny to idź po moich śladach a ode mnie się odwal. Już przy pierwszym naszym spotkaniu dałam ci jasno do zrozumienia co o tobie i twoich kompanach myślę… nie każ mi się powtarzać. - czarodziejka rozłożyła ręce, kręcąc w zrezygnowaniu głową. Na wała była ta cała konwersacja?
- Ja rozumiem desperację i chęć poznania nowych kobiet… bo te panienki co cie otaczają to nawet spora dawka alkoholu nie wypiększy. - Arija rzecz jasna mówiła o mężczyznach, na jedyną kobietę w jego schedzie nie zwracała najmniejszej uwagi. Ot zwykły paproch jakich wiele.
- Ostrzegam jednak, że jeśli naruszycie moją przestrzeń osobistą, rzecz jasna całkowicie bezpodstawnie… bo jak sam zdążyłeś zauważyć chadzamy sobie po lesie i każdy robi to na co ma aktualnie ochotę, może zrobić nie nieprzyjemnie. I nie, ptasi móżdżku, nie wyobrażaj sobie, że ci grożę walką… bo tylko pół-mózg pozbawiony wolnej woli na to by się zdobywał… są o wiele lepsze rozwiązania by pogrążyć kogoś takiego jak ty, i jeśliś faktycznie taki błyskotliwy, to doskonale wiesz o czym mówię. A i zapomniałabym… nie trzeba mieć konszachtów z siłami nieczystymi… właściwie z żadnymi siłami nadprzyrodzonymi by odnaleźć drogę w lesie.
Gregan skrzywił się prawdopodobnie rozważając co dalej począć lub też wyobrażając sobie pyskatą babę bez czerepu lecz w końcu westchnął odpowiadając obojętnym głosem.
-Lepiej więc będzie by każdy poszedł w swoją stronę to znaczy lepiej byś za nami nie szła bo nie będę ręczyć za resztę. Są raczej mniej odporni na takie pyskówki…
- Szefie nie lepiej ją załatwić babsztyl jest jakiś pierdolnięty.
- znów odezwał się jeden z drabów na co zrezygnowany inkwizytor tylko westchnął.
- Nie, tym razem czuję że jesteśmy na właściwej drodze i nie mam zamiaru marnować na to czasu, tutejsze fey zapewne znów będą próbowały nam przeszkodzić to ich teren.
- Twierdzi że wcale nie ma układów ani jakiejś pomocy... może wpadli na fey i ta “sprytna” zaczęła im pyskować dlatego jest sama bez reszty. To by pasowało do ich natury taka odpłata za zniewagę ? Choć dziw że jeszcze w jednym kawałku jest z takim podejściem do lepszych od siebie. -
Elfka w końcu się odezwała mierząc ją wzrokiem z dostrzegalną dezaprobatą - Lecz racja szkoda na nią zachodu.
Minęli Ariję część mężczyzn posyłała jej groźne spojrzenia choć w przypadku Henrica było ono bardziej przepraszające choć i on zapewne zastanawiał się czy nie chciała sprowokować inkwizytora. Wkrótce zniknęli w oddali docierając do śmietniska i płosząc gremliny które zapewne liczyły że reszta dnia będzie spokojna. Arija zaś pozostała sama pośrodku zarośli mogła ruszyć za inkwizytorem by odnaleźć resztę ale byłoby to zapewne dość ryzykowne.


Stała tak rozważając swoje opcje, podążanie raczej odpadało jednak sama też miała nikłe szanse na znalezienie drogi powrotnej i odnalezienie reszty zresztą wszystko to była wina tego satyra. Przez jakiś czas przedzierała się przez zarośla złorzecząc w duchu na rogacza oraz swoich kompanów którzy też byli winni jej sytuacji gdy dostrzegła znajomą sylwetkę między drzewami.
- No tu jesteś już się martwiłem że wariat coś ci zrobił i znów było by na mnie... - Dubgagan stanął przed dziewczyną z miną jak gdyby nic między nimi nie zaszło - ... mniejsza trzeba się ruszać ty zapewne chcesz znaleźć swoich kompanów a ja muszę ostrzec resztę. Jakim cudem temu bufonowi udało się podejść tak blisko a jakby tego było mało zostawiliście dość wyraźne ślady prowadzące jeszcze głębiej w las.
- No proszę nagle ktoś się przejmuje i mu się śpieszy. Może tak usłyszę “przepraszam” na dobry początek ? - odparła krzyżując ramiona na piersi.
- Skąd się takie baby biorą ?! Wiesz nie mam na to czasu. - satyr oburzył się najpierw po czym wlepił wzrok w dziewczynę łapiąc za swoją fletnie i grając krótką przyjemną melodię, ta poczuła coś dziwnego na granicy myśli ale nagle złość uleciała a gdy satyr się odezwał ponownie wydał się godny zaufania.
- To jak idziesz ze mną ? - tym razem na pytanie odpowiedziała skinieniem głowy i ruszyła za nim już bez narzekania.


Arija Wola: 5+4=9 vs 18 Porażka - Oczarowanie
 
Rodryg jest offline  
Stary 08-01-2017, 13:58   #202
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Dalszy ciąg rozmowy z Melissą


Szczęka opadła Arabel na widok kolejnej urodziwej niewiasty. Czuła się przytoczona
- Znaczy się… Jest pani niedoszłą Gałgana. To by wiele wyjaśnia! On jest tak okropny, że sama wolałabym udawać wiedźmę, choć z drugiej strony to chyba przynosi więcej kłopotów niż pożytku… Nie mogłabyś powiedzieć, że wolisz inne dziewczyny… Podobno są takie kobiety, albo nie, bo kupiłby taki pas i zaczęłoby się od początku… Możesz mu powiedzieć, że nie będziesz z wyznawcą władcy piekieł, każda, co ma trzy klepki by nie była. Choć jak zostanie kapłanem, Serenae? To może powiedzcie przy całym Sandpoint, że lepiej udawać szkaradną wiedźmę, niż być z nim… [/i] - trajkotała paladyn.
-[i] Czy to aż tak oczywiste? I tak chciałam się przeprowadzić a przebranie wiedźmy całkiem dobrze mi wychodziło, choć Shalelu miała rację w tym, że może mi przysporzyć problemów. Przynajmniej nie mam nieproszonych gości w postaci nachalnych wieśniaków chcących pomocy z głupotami tylko zdesperowani się udadzą po pomoc. No i nie muszę się martwić, że jacyś rabusie lub draby, co czasem czają się w lesie przy szlaku zechcą sobie “uatrakcyjnić” zimną noc moją osobą. Z Greganem za to był inny problem.
-i Ale to takie romantyczne, przynajmniej byłoby gdyby był trochę milszy dla ludzi i nie taki straszny. Samotny cierpiący mężczyzna wierny ukochanej nawet po śmierci. - Sabina wtrąciła się do rozmowy rozmarzonym głosem, na co czarownica skrzyżowała ramiona na piersi dodając.
- Nie jestem pewna, czy każdej by to odpowiadało - Hotarubi również skrzyżowała ramiona na piersi. W duchu zaczęła żałować, że nie ma z nimi Ariji. I odliczała zanim Lajos wygłosi jakaś mowę...
- Złociutkie z nim to był taki problem, że w odróżnieniu od innych mężczyzn i kobiet, z którymi byłam nie przyjmował do wiadomości tego, że ta znajomość była dla wzajemnej przyjemności i tylko tyle inni to rozumieli. Gregan nie, jaki facet po ledwo tygodniu znajomości snuje opowieści o tym, jaki będziemy mieć dom, ślub, oraz ile dzieci, o jakich imionach. Nie docierało, że nie jestem tym zainteresowana, na co on, że po przeprowadzce do Cheliax się na pewno przekonam i wyzbędę swych nieporządnych “upodobań” nawet jak zakończyłam znajomość to twierdził, że obowiązkiem “dobrego męża” jest obrona mej godności i bez ogródek był gotowy dać po pysku innym facetom. Jego oddanie może i jest godne podziwu, ale tylko za zgodą kobiety a on zdecydował o wszystkim od tak. Choć mogłam się domyślić, gdy wspominał o swej doktrynie i tym jak wychwalał cnotę wytrwałości w dążeniu do celu i ogólnym życiu…
- I kobiet? - zdziwiła się Arabel i nieco zmieszała - Znaczy się, mi mówili, że z takich pomysłów to się wyrasta… Przynajmniej, gdy jest się dobrze urodzonym. Nie ważne - Popatrzyła jeszcze raz na wiedźmę, nieco inaczej - Nazywa, Gargana romantycznym? Ona nie ma gorączki? - zdjęła rękawicę i przyłożyła dłoń do czoła Sabiny.
- Może przejdźmy do innych spraw niż kwestii upodobań…. Nic z tego mądrego nie wychodzi. Ale rozumiem, ze wolałyście zakończyć rozmowę z, Greganem, który nie przyjmował tego do wiadomości? - zaproponowała ninja.
Sophie cofnęła się, gdy paladyn zaczęła dotykać jej czoła.
- Hej! Nie mogę mieć własnego zdania? Tylko trochę romantyczny gdyby nie był taki ponury i śmiertelnie poważny to wtedy było by lepiej.
-Gdyby taki był to nie byłoby z nim tylu problemów. No i moja przeprowadzka była by trochę spokojniej zorganizowana. Oficjalnie nie żyję i mi to nie przeszkadza, choć lepiej by Gregan nie poznał prawdy, bo mu zupełnie by odbiło. Liczyłam, że da sobie w końcu spokój i wróci do siebie, teraz mi mówicie, że ma nieciekawe towarzystwo. Stara, Magus też im pomaga czy też w końcu się przekręciła i szczurzysko przypałętało się do miasta? Chyba czas by w końcu to zakończyć.
- Melissa zakończyła swój wywód by zastanawiając się przez chwilę, po czym uśmiechając się kontynuowała.
- Wiem, że to nie wasz problem, ale byłabym naprawdę wdzięczna gdyby udało wam się przekonać go by wreszcie porzucił swe poszukiwania i wrócił do siebie. Wiem, że proszę o wiele zaś przekonanie go nie będzie proste wątpię też czy by uwierzył wam gdybyście twierdzili, że zgładziliście “straszliwą wiedźmę z lasu” bez jakiegoś solidnego dowodu jak ciało lub głowa. Jednak gdybyście zdołali przemówić do resztek jego rozsądku lub odpowiedzialności to chętnie się wam odwdzięczę za udzieloną pomoc.
Arabel ukłoniła się nisko.
- To obowiązek rycerza służyć cnym niewiastom. - rzekła żartobliwie - Co wy na to? zwróciła się do reszty.
- A czy pod to idzie pozostawienie w spokoju tych niewiast? - spytała Hotarubi.
Lajos milczał dłuższą chwilę zaszokowany całą sytuacją oraz wciąż zniechęcony zmarnowaniem jego wysiłków dyplomatycznych w relacjach z Fey - Zaraz, zaraz mamy go puścić żywcem?! Jeżeli go nawet jakimś cudem przekonamy to przecież ta elfia rasistka i banda zbirów, która się wokół niego zebrała zaraz znajdzie sobie kolejną ofiarę! Elfka i Gargan muszą odejść w zaświaty resztę może da się wyratować, ale tych dwoje nie ma szans! - Krzyknął
Melissa spojrzała na Lajosa z niedowierzaniem następnie dezaprobatą.
- Tylko, że nie chcę być odpowiedzialna za jego śmierć! Może i potrafił być nieprzyjemny, ale to chyba nie powód by kogoś zabijać! Czy też naprawdę się tak stoczył? Shalelu wspominała że kończyły mu się fundusze i zaczął zadawać się z nieprzyjemnym towarzystwem no ale chyba nie było aż tak źle ?
Arabell popatrzyła na Lajosa zszokowana
- No, co ty, to tylko nieszkodliwy głupek. Nie zabijemy go, tylko najwyżej nawrócimy. - Arabel podrapała się po głowie - Ale powinnaś skończyć z udawaniem wiedźmy i powiedzieć wszystkim prawdę, bo kiedyś wpadnie tu bardziej popędliwa drużyna jak Gorg Czaszkozgniot i Turag Goblinobójca, tacy dwaj znajomi z czasów krucjaty, co musieli ich wystawiać trzydzieści metrów od reszty, bo się mylili. Przecież i tak tutejsze Fey zniechęcą natrętów, co? Dobra, chyba na nas czas, Idziesz z nami Saba? - zapytała Paladyn.
- Chyba najprościej będzie poprzez wyjawienie wszystkim jego prawdziwych motywacji - zauważyła Hotarubi. - Ale zanim wyruszymy… Musimy znaleźć Ariję.! Musimy, nie?
- Jak dotąd cała maskarada się sprawdzała, a robię to już od kilku lat i jakoś nie miałam problemu z awanturnikami zwłaszcza, że nie robię nic złowieszczego lub wiedźmowatego w złym sensie, więc też nie mają powodu by mnie szukać za czyjejś krzywdy lub nagrodę. I ty naprawdę nie wiesz jak niektórzy mogą być nachalni, gdy dowiedzą się o czarownicy, która może im pomóc zaraz by przychodzili ze wszystkim łącznie z wysypką na tyłku… no jak już wspominałam i samotna kobieta w środku lasu może przyciągać niechcianą uwagę. Zawsze mogę się dogadać z tutejszymi druidami i coś wymyślić zwłaszcza, że Shalelu planuje zmianę otoczenia. Tak czy inaczej wolałabym nie być odpowiedzialna za śmierć kogokolwiek. - odpowiedziała zaś Sabina popatrzyła się po nich nim odpowiedziała.
- Nie jestem wiedźmą, ale dobrze rozumiem waszą sytuację - zapewniła Hotarubi.
- Naprawdę nie wiem czy chcę z wami iść skoro jesteście tak chętni do walki… no i tutaj nie jest tak źle a Pani Melissa doucza mnie trochę o czarowaniu w sumie tak sobie sama wywróżyłam, że w lesie znajdę nauczyciela… - Sabina się rozmarzyła zaś rudowłosa pokręciła tylko głową.
- Nie już ci mówiłam wywróżyłaś jedynie pogodę sprzed dwóch tygodni… do tego też przejdziemy później, czyli rozumiem, że zgubiliście swoją znajomą? To nie najlepiej zwłaszcza w tych okolicach no i nie macie przewodnika, ale na to można coś poradzić. Stokrotka naprawdę masz zamiar tam siedzieć i się przyglądać ktoś musi poprowadzić naszych gości.
Jeden z krzaków zaszeleściła a na jego szczycie pojawiła się miniaturowa postać będąca połączeniem świerszcza i elfki, która skrzyżowała ramiona na piersi i kręcąc głową odpowiedziała.
- Ja mówiłam, że tak będzie cud, że ten pijak w ogóle ich gdzieś doprowadził i wszystkich nie pogubił po drodze. To kogo szukamy i gdzie ją zgubiliście ?
Paladyn widziała w swoim życiu wiele, ale centaur w postaci konika polnego ją przerósł. Uznała, że tydzień trzeźwości jej pomoże,
- Zgubiliśmy taką jedną. Ale jej nie ma, co szukać o osobie, której dostrzec nie potrafię, lecz szukamy gałgana - rzekła zrezygnowana paladyn.
- Ale jak dacie radę znaleźć i sprowadzić naszą niepokorna towarzyszkę, to będziemy bardzo wdzięczni - wtrąciła ninja starając się patrzeć nie niżej niż na twarz Stokrotki.
- Przepraszam, że takie osobiste pytanie zadaje, ale nie wzięła się stąd, że twoja matka połknęła świerszcza, albo się nań zapatrzyła? Bo kiedyś taką żabę karmiliśmy pasikonikami i wiesz... Nie zjadła ci brata? - paladyn patrzyła niepewnie.
Stokrotka wlepiła wzrok w Arabel, po czym na jej twarzy zagościł smutek i łzy szybko zastąpione furią.
- To ty! Zwę się Stokrotka i zabiłaś mi ojca! Szykuj się na śmierć ! - zawołała dobywając malutkiego miecza i celując jego końcem w stronę paladyn, Sabina wyglądała na przejęta całym zajściem. Jednak zanim ktokolwiek mógł zareagować usłyszeli śmiech przechodzący prawie, że w rechot Melissa prawie pokładała się ze śmiechu.
- Serio? Ahaha! Trzeba było dodać, że rodzeństwo też a najlepiej, że nie ojca a matkę by jeszcze było bardziej dramatycznie.
Stokrotka na te słowa westchnęła wbijając miecz w ziemię i przewracają oczami odpowiedziała:
- Nie mogłaś, choć trochę poczekać aż się spłoszą i pokajają oraz zaczną przepraszać na kolanach i oferować dary i odpłatę za krzywdy!? Nie mamy tu zbyt wielu gości a jeszcze mniej takich, którzy zachowują się jak ci tutaj, czyli jak głupcy gadający głupoty i wręcz błagający o to by to wykorzystać lub zrobić im jakiś żart. Popsułaś mi zabawę. - mała fey fuknęła wydymając wargi wyraźnie niezadowolona, że czarownica była rozbawiona jej żartem przed właściwą puentą.
- Tyleż dumy w pannie Stokrotce… - Hotarubi liczyła, że nie słychać za dużo od niej sarkazmu.
- Oj wybacz to po prostu było zbyt zabawne… - powiedziała rudowłosa ocierając łzy i się prostując, po czym wskazała na Arabel dodała - No i ta tutaj jest paladynem jeszcze by się przejęła, że ma grzech ciężki i że dobro i światłość ją opuści i w ramach pokuty wyruszyłaby na jakąś krucjatę, która doprowadziłaby ją do niechybnej zguby. Miałabyś biedaczkę na sumieniu, żarty żartami, ale skoro ich towarzyszka się zgubiła to lepiej im pomóż potem sobie pożartujesz skoro “sami się o to proszą”.
Stokrotka westchnęła zabierając swój malutki mieczyk, po czym kilkoma sprawnymi susłami wylądowała na kapeluszu Lajosa i zaczęła trajkotać:
- Dobra, dobra gadajcie gdzie żeście ją zgubili to na pewno wina Dubhagana dobrze mówię? Eh? Możecie tłumaczyć w drodze.
- A nie, Dubhan to wspaniały kozioczłek, tylko nasza pierdolnięta kumpela wylała mu wino jakiś czas temu i czarował na nią. To było jakiś czas temu gdzieś tam - zatoczyła półokrąg.
- To już od prędkości kozła zależy jak daleko mogli uciec w tym czasie - zauważyła Hotarubi. - Ale kozę trzeba zostawić w bezpiecznym miejscu. Za dużo przeszła. I pani Arabelo, jeśli chcecie skarcić osobiście panią Ariję to musimy ją najpierw znaleźć
- Widzicie! Mówiłem wam o wielkim świerszczu! Nie mam pijackich zwidów! Oczekuję przeprosin. Pana Duba też należałoby przeprosić niestety byłem daleko jak ta heretyczka zbezcześciła święty trunek - Powiedział oburzony Lajos.

- Dobra, czas ruszyć do boju! Zdezorientujemy ich butlą wiecznego dymu, potem Caldwen wykopie pod nimi doły i będziemy obezwładniać pojedynczo osoby, które wyjdą z mgły. Umie ktoś odczytać ten zwój przyzywający latającego węża? - Odzyskawszy dobry humor kapłan spróbował ułożyć plan walki.
 
Brilchan jest offline  
Stary 28-01-2017, 11:37   #203
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Ruszyli ponownie w las tym razem częściowo wracając po własnych śladach Stokrotka ich też trochę naprowadzała we właściwym kierunku, gdy zaczynali tracić trop jednak szybko zauważyli, że okolica była cichsza, niż gdy wędrowali tędy wcześniej szybko też dostrzegli tego przyczynę.
Dzielił ich jeszcze kawał drogi, ale z naprzeciwka nadchodziła inna grupa szybko zorientowali się, że był to inkwizytor wraz ze swymi najmitami.
- Co?! Skąd oni tutaj… musieli iść po waszych śladach. - jęknęła fey próbując się schować zanim ktoś mógł ją dostrzec - Zamiast waszej znajomej znaleźliśmy ich i to zbyt blisko Melissy cholera co robi ten leń Dubhagan ?
- To poczekajmy na nich i grzecznie mu wyjaśnijmy, o co biega. - rzekła - I tak nie chciałam szukać Arij.
- Ekhm… Pani Arabelo, wiem, że osobowość panny Ariji jest… dość specyficzna, miejscami chaotyczna w zachowaniu i odnoszeniu się do nas, niejednokrotnie podchodzące pod niegrzeczne, ale to jednak nas towarzysz. Powinnyśmy jej poszukać choćby dla… zasady. Czy ktoś pierwszy chce się rozmówić z szanownym, Dubhangiem? -spojrzała z nadzieją na Feye i Lajosa. Liczyła, że to nie ona pierwsza będzie musiała zagadywać Greagana i jego bandę.
- Ehh, niech wam będzie! Żałuje, że w ogóle wybrałem się do tego zarzyganego lasu, ale niech wam już będzie pójdę do tego Gargana i powiem mu jak jest! - Zmęczony całą sytuacją Lajos pobiegł przed siebie żeby wyprzedzić grupę pseudo paladyna - Panie, Gargan! Panie Gargan proszę nie strzelać mam informacje o waszej narzeczonej i tej wiedźmie! - Gdy już zwrócił na siebie ich uwagę zaczął gadać - Dobra, ja was nie lubię a wy nie lubicie mnie, ale mam już serdecznie dosyć tego całego leśnego dramatu, więc nie przerywać mi wyjaśnię Panu jak jest a wy skorzystajcie z tej waszej magii inkwizytorskiej, co ją wam wasz patron żeby potwierdzić, że nie kłamię a wy i wasi dacie mnie i moim spokój czy mamy umowę? - Zniecierpliwiony nie poczekał na odpowiedź - Melissa żyje i ma się dobrze nie ma żadnej wiedźmy to po prostu przebranie twojej byłej dziewczyny, która miała cię dość ty zakłamany, zboku który nie rozumiesz, że nie znaczy nie! Nie jest zainteresowana ślubem ani dziećmi, nie ma żadnych magicznych ksiąg, które twoja rasistowska elfia flądra mógłby ukraść a jej mieszkanie to rozpadający się domek, w którym nie ma nic cennego, więc z łaski swojej zabieraj dupę w troki i wracaj do domu, bo nikt cię tu nie chcę! A przy okazji hipokryto skoro tak bardzo nienawidzisz magii to, czemu masz w drużynie maginie a prowadzi cię chowaniec wiedźmy z bagien, który mordował na jej polecenie dzieci?! - Po namyślę dodał - O cześć Henc czy jak ci tam? Ta twoja kumpela od kozy jest bezpieczna, odzyskała kozę.

Lajos - Dyplomacja Kostnica 22
Gregan - Wyczucie Pobudek: 15+9=24



- Pójdę za nim…. Jego gadanina zwykle przynosi dziwaczne efekty… - westchnęła ninja.
- Ale popatrz na to drugiej strony. - Arabel podeszła do inkwizytora uśmiechając się najcieplej jak potrafiła.
- Na pewno gdzieś, kiedyś… po wielu latach nieustannych poszukiwań odnajdziecie istotę myślącą, której nie wstrętne będzie wasze towarzystwo…, Choć przyznam, że jakbyście zrezygnowali z wyznawania władcy piekieł, wasze szanse by wzrosły i sama bym pomogła.

Gdy tylko Lajos wyłonił się z zarośli inkwizytor i jego kompani sięgnęli po broń na szczęście jego ostrzeżenie było odpowiednim posunięciem, jako że brodacz wyraźnie był gotów pozdrowić ewangelistę bełtem z kuszy, ale inkwizytor dał reszcie znak by się wstrzymali.
Wywodu Lajosa słuchał dość bacznie, choć widać było, że powoli zaczął tracić kolor z twarzy i ignorował część obelg, za to jego kompani łypali groźnie sama elfka słysząc przytyk, co do jej osoby wbiła wzrok w Lajosa jak kot w przyszłą zdobycz a jej wargi zwęziły się do postaci cienkiej kreski.
- To.. To by tłumaczyło… było logiczne… - wymamrotał Gregan zasłaniając usta wyglądał na kogoś, kto oberwał właśnie obuchem po głowie i właśnie zaczął cicho chichotać pod nosem - Żyje…, jeśli to, co mówicie jest prawdę… na słowo wam nie uwierzę… ostatni raz ją zobaczyć… nie tak jak ostatnio.
- CO?! Chyba im nie wierzysz! Mogą być oczarowani lub w zmowie jak sam przypuszczałeś wcześniej.
- Nie są, potrafię rozpoznać zauroczenie lub kłamstwo. Niestety nie wyczuwam tu oszustwa.
- I tyle? Koniec twojej wyprawy?
- Nie mówiłem chcę… chciałbym ją zobaczyć wyjaśni…
- DOŚĆ! Dość mam twego biadolenia o ukochanej. Nie zamierzam odejść z pustymi rękami zresztą oni też nie, prawda?
- Oczywiście, że nie ci tutaj są majętni a po śladach możemy “odwiedzić” tę całą czarownicę.
- odpowiedział brodacz a dwójka drabów zarechotała, choć inkwizytor nie wyglądał na zaskoczonego.
- Spodziewałem się tego później, ale w obecnej sytuacji… - Gregan poprawił swój chwyt na broni wyglądało, że elfia magiczka i draby nie zamierzały odejść z pustymi rękoma, a bez rozlewu krwi się nie obejdzie.

- No nieciekawie… - skomentował Caldwen, który zareagował, jako pierwszy i wkrótce pod parą łysych drabów ziemia się rozstąpiła jeden zdążył uskoczyć, lecz drugi ciężej opancerzony legł jak długi w świeżo powstałym dole.
- Chyba niestety będę musiała się zgodzić z przemową pana Lajosa. - zauważyła Hotarubi - Częściowo…. Tylko częściowo. A niepokoi mnie to, że zamierzają odwiedzić czarownicę. Na tyle by iść za nimi. - rzuciła shurikenem w najbliższego draba.
Rzucony pocisk mimo sporej odległości dosięgną celu trafiając brodatego mężczyznę z kuszą w okolicach pachy, też zawył z bólu brocząc krwią, co świadczyło, że trafiła we właściwe miejsce.
- Psia jego mać ! - wysyczał wściekle obracając się i nie celując już w swego byłego pracodawcę, zamiast tego skierował broń w stronę Minkanki i wypuszczając bełt sapnął.
- Zdychaj ! - trafił ją boleśnie w bok nie na tyle głęboko, by powalić ją na miejscu, ale była to poważna rana, zawył triumfalnie odrzucając kuszę na bok i dobywając dwóch toporków.

Gregan w tym czasie obrócił się na pięcie zamawiając krótką modlitwę ochronną do swego piekielnego patrona oraz prosząc go o wsparcie w tej walce, po czym wycelował miecz w stronę aroganckiej magiczki wycedził.
- Powinienem się spodziewać tego po tej hołocie, ale dla ciebie mam furię piekieł pewna jesteś, że twa magia cię ocali? - na chwilę pewność siebie znikła z twarzy elfki stojącej kawałek za brodaczem...
- A ludzie chcą być mili i dyplomatyczni. - paladyn dobyła miecza i zakatowała wrogów. Stanęła tak by ranić dwóch wrogów w tym jednego w rowie. Pierwszemu rozorała gardło, drugiego poważnie zraniła w bark.
- Idioci, poddajcie się, lubo zginiecie! - ryknęła i zobaczyła, że Harutobi jest ranna.
- Zapłacisz za to kurwi synu. pogroziła.
- Poddaję się! Poddaję ! - ryknął mężczyzna leżący w rowie po tym jak jego kompan został powalony ciosem paladynki zaś sam też poczuł jej ostrze.
-[i] Wstań i walcz ty psi synu !/i] - wysapał brodacz wyraźnie niezadowolony “popisem” odwagi swego kompana.
W międzyczasie elfka zaczęła splatać czar, który skierowała w stronę inkwizytora świeżo uformowaną wstęgę ognia, która trafiła i poparzyła go dotkliwie, to jednak wyraz triumfu szybko zniknął z jej twarzy, gdy zorientowała się, że mężczyzna wciąż stoi.
- Postaraj się bardziej… - wysapał na te słowa zdecydowała się na “taktyczny odwrót” wyraźnie licząc, że brodacz da radę powstrzymać rozjuszonego inkwizytora.
Z jej torby dobiegały dziwaczne szepty, choć dla niektórych z nich dość znajome z pewnej chaty na bagnach…

Jednak nawet gdyby chciała uciec to magiczka szybko dostrzegła między drzewami znajomą wszystkim postać Ariji dzierżącej swą broń.
- Co?! Wy podstępne gnidy to pułapka ? -elfka krzyknęła oskarżycielsko tym razem już wyraźnie zdenerwowana tym, że sprawy nie szły po jej myśli.

- Trzymaj się Rubi już cię leczę. - Zawołał kapłan przerażony ranami wojowniczki wyciągnął, więc różdżkę i podbiegł zaleczyć część z nich.
- Dziękuje. -wymamrotała.

Lajos po zaleczeniu części ran Harutobi poczuł tupanie na swym kapeluszu oraz melodyjną grę pasikonika, Stokrotka dotąd niewidzialna zdecydowała się interweniować w jednej chwili roślinność wokół walczących ożyła, choć efekt nie był tak spektakularny jak by chciała. Gregan, Henric oraz brodacz wykazali się pewnym refleksem i udało im się uniknąć oplątania nóg i ramion przez nagle ożywione rośliny, tego samego nie można było powiedzieć, o długouchej przedstawicielce rasy rzekomo słynącej ze swej zręczności…
Hernric wykorzystał tą okazję posyłając strzałę w stronę zaskoczonej magiczki, ta spojrzała na pocisk w swym boku, po czym wysyczała czerwieniejąc w szale.
- Ty śmiesz?! Wy wszyscy, ale takie ścierwo mieszanej krwi!? Hań… - przerwała, gdy ten odrzucił łuk dobył swego rapiera i mimo otaczającej go ożywionej roślinności zaczął brnąc w jej stronę.
- Tak ośmielam się i jeszcze nie kończę.
- Dortlin rusz się ! - zawołała do brodacza, ten odsapnął
- Nie tylko ty masz “zajęcie”! Wiec.. - też nie dane było mu dokończyć gdyż oberwał w twarz własną kuszą, która nagle “ożyła” niewątpliwie za sprawą Caldwena i jego mocy.
Hotarubi wycelowała kolejnym shurikenem w brodacza.
Kolejny pocisk trafił mężczyznę jednak nie raniąc go już tak dotkliwie ten doskoczył do najbliższego celu, czyli inkwizytora i sieknął go siekierą. Cios wystarczyłby powalić ciężko rannego, ale jak widzieli nie był śmiertelny i mężczyzna wcale nie broczył krwią tak obficie.
- HA! Tak dalej zatłuczemy ich ! - zarechotała triumfalnie nieprzyjemnym dla ucha śmiechem magiczka, wyraźnie zadowolona z takiego obrotu spraw. Brodaczowi nie było do śmiechu jednak, ponieważ roślinność dość mocno oplotła jego stopy i część tułowia.
- Zdechnij drabie. - Arabel podbiegła do brodacza i siekła go znad głowy. Chlusnęła krew.
- Podaj się i rzuć mi pod nogi Skitterfoota. - wycedziła Rycerka.
Odpowiedzią elfki była w rodzimym języku i po intonacji mogła się domyślić, że była to wiązanka soczystych wyzwisk i przekleństw. Zaczęła desperacko się szamotać jednak nie dała rady wyrwać się z roślin, za to miała dość swobody by spleść czar i w miejscu jednej magiczki stało teraz sześć.
Arabel usłyszała znajomy szczurzy pisk i dosłownie znikąd pojawiła się chmara gryzoni, które zaczęły dotkliwie kąsać ją jak i dwójkę rannych mężczyzn. Magiczka zachichotała triumfalnie a towarzyszył jej śmiech Skitterfoota do chwili, gdy część zarośli nie sięgnęła jej torby i oplotła się wokół czegoś niewidzialnego z impetem wywlekając to na glebę w tej chwili triumfalny chichot zastąpił pisk bólu. Zaś za plecami elfki nagle znalazła się Arija z lekkim uśmiechem zamierzając się na kobietę cios nie sięgnął celu jednak ostrze otarło się prawie o jedną z postaci, która nagle zafalowała i iluzja pękła jak bańka mydlana. Niestety także ona została pochwycona w zielony chwyt ożywionej flory.
Lajos przyglądał się jak wrogowie powoli konają z chęcią zostawiłby Gargana jego losowi, bo Inkwizytor sam sobie na taki los zasłużył wyborem patrona, drużyny oraz narzucaniem się kobiecie, która nie była nim zainteresowana. Szczególnie to ostatnie było ciężką zbrodnią w oczach kapłana. Jednak takie postępowanie byłoby niegodne sługi Caydena powinien być bohaterski i odważny! Pani Ameiko też pewnie by pomogła takiej osobie mimo własnej antypatii Steelwell pokręcił głową i pobiegł w stronę konającego Inkwizytora króla piekieł.
- Zapamiętaj sobie, że ten, którego uważałeś za pijanego głupca służącego wrogowi twojego przygłupiego diabelskiego patrona ratuję ci życie! Pijany Szczęściarzu mam nadzieje, że utrzesz dzięki temu nosa temu rogatemu bubkowi! - Powiedział przykładając różdżkę do najgorszej z ran.
Na szczęście dla ewangelisty Gregan leżał na krawędzi obszaru z ożywioną roślinnością, więc nie ryzykował, że sam zostanie pochwycony jednak szczury wyraźnie zwróciły uwagę na jego obecność próbując kąsać wyciągniętą różdżkę. Po jej dotknięciu inkwizytor otworzył oczy i jak mógł wnioskować po twarzy nie był zadowolony ze swego obecnego położenia.
Siedząca na kapeluszu Lajosa stokrotka dobyła łuku i posłała malutki pocisk między chmarę szczurów trudno powiedzieć czy zrobiło to jakąś różnicę…
W międzyczasie Henric doskoczył do elfki wyprowadzając pchnięcie już wydawało się, że zniknie kolejna iluzja, ale zamiast tego usłyszeli jęk bólu.
Jakby tego było mało tuż obok niej pojawił się sie znikąd wielki dzik od razu nacierający na magiczkę niestety jak się okazało tylko tą iluzoryczną, zwierzę zakwiliło zdezorientowane.
Kusza kontrolowana przez Caldwena uderzyła na szczury, lecz te zdołały się rozstąpił na boki beż żadnych strat.

W czasie całego zamieszania drab dotychczas leżący rowie stanął o własnych siłach pomimo odniesionych ran i zaczął zajmować się swym powalonym przez Arabel kompanem, gdy stwierdził, że dycha i jeszcze mu nie grozi spotkanie z Pharasmą całkiem rozsądnie postanowił się oddalić od zabójczego towarzystwa. Biorąc jednak półprzytomny stan swego kompana, którego częściowo niósł a częściowo wlókł, raczej było mało prawdopodobne by zaszedł daleko nim wszystko się skończy.

Hotarubi stanęła obok Lajosa siekąc chmarę szczurów wokół inkwizytora z zamiarem ich rozpędzenia, szybko mogła stwierdzić, że lepiej sprawdziłaby się tutaj pałka niż ostrze. Sam inkwizytor zaś nie był w najlepszym stanie wyraźnie blady mógł ledwo wyczołgać się poza chmarę krwiożerczych gryzoni, na nic więcej nie starczyło mu sił zaś opadająca go roślinność wcale nie pomagała.

Arabela westchnęła, widząc, w jakim jest stanie Gargan, podeszła do niego i dotknęła go, aby uleczyć go. Efekt mógł być lepszy, ale i tak go podleczyła.
- Widzisz panie Gregan, ja jestem wyznawczynią dobrych bogów, dlatego też uleczę nawet sługę podłego i wrednego władcy diabłów, który tyranizuje piekło. Świadoma jestem, że w odwrotnej sytuacji nie mogłabym liczyć na podobne traktowanie, lecz moje przepełnione altruizmem serce nie dba o to, bowiem czynienie dobra jest nagrodą samą w sobie. Powiedz, czy twój patron tak pomaga swoim wyznawcom za bycie nikczemnymi? Czy ciebie kiedykolwiek wynagrodził? Otóż nie, inaczej nie leżałbyś tu ranny i niemal martwy, porzucony przez kobietę, którą wierzyłeś, że kochasz, zdradzony przez nikczemnych towarzyszy. - przemówiła paladyn.

Tymczasem potyczka trwała dalej elfka okrążona przez Henrica, Ariję oraz dzika znikąd zaczęła chichotać jak by właśnie postradała zmysły widać źle znosiła walkę, która nie toczyła się po jej myśli. Pomimo tego z zaskakująca sprawnością wypowiedziała w właściwie wychichotała formułę kolejnego zaklęcia, naglę wokół jej dłoni zatańczyły małe błyskawice. Szybko wyciągnięta przed siebie dłoń sięgnęła boku Ariji, która jęknęła z bólu, choć efekt zaklęcia nie był tak dewastujący jak by można było się spodziewać, właściwie wyglądało na to, że złotooka nie bardzo była przejęta faktem bycia rażona prądem… czarodziejka zaczęła się tylko rozpaczliwie śmiać, gdy uświadomiła sobie swą pomyłkę.

Arabel w sumie mogła pożałować tego, że wciąż stała w grupie rozjuszonych szczurów, które nie tylko boleśnie ją kąsały, ale zdecydowały się podążyć za tym kąskiem dobierając się przy okazji do stojących nieopodal jej kompanów, Lajosa i Hotarubi. Jakby tego jeszcze było mało roślinność tym razem nie była po jej stronie i dość mocno oplotła się wokół jej nóg ograniczając jej ruchy.
Niewidzialny Skitterfoot sprawnie wymknął się z chwytu roślin, jako że nie widzieli już jego sylwetki zaś w miejscu tym ziała niewielka dziura ze świeżo rozgrzebanej gleby. Arija wymierzyła kolejny cios ponownie niszcząc kolejny obraz teraz pozostały już tylko trzy czarodziejki w tym jedna prawdziwa...
- TAK JEST UCIEKAJCIE! Nie wracajcie tu więcej i przekażcie innym, że mają nie łazić po lesie bez darów dla jego mieszkańców! Jeżeli znów się pojawicie tu ze złymi zamiarami możecie nie mieć tyle szczęścia! - Zawołał do uciekających zbirów - Auć! Przeklęte szczury! Nie zamierzam się przejmować waszym kąsaniem i brudem! Trzymajcie się kochani nasze zwycięstwo już jest blisko! - Zawołał, aby zmobilizować towarzyszy do ostatniego wysiłku.

Ewangelista przez chwilę usłyszał głośne buczenie i poczuł, że jego kapelusz stał się trochę lżejszy, widać Stokrotka nie chciała ryzykować bliskiego spotkania z oszalałymi gryzoniami…

Henricowi nie trzeba było wiele mówić korzystając z obecności Ariji oraz niespodziewanego dzika wykonał pchnięcie trafiając elfkę w bok, lecz ta znikła okazując się kolejną iluzją, zwierz jednak miał więcej szczęścia, bo po jego natarciu szaleńczy chichot ustał i ta legła na ziemi nieprzytomna.

Caldwen też miał więcej szczęścia kontrolowana kusza trafiła w rój rozgniatając kilka szczurów, które po prostu znikły reszta chmary średnio się tym przejmowała.

Hotarubi spróbowała przeciąć najbliższe pnącza swoim wakizashi.
Kilka cięć pomogło Arabel wyzwolić się z pnączy, sama minkanka zaś wycofała się poza zasięg rozszalałych gryzoni oraz ożywionej roślinności.
Sam inkwizytor odzyskał rezon stając na równe nogi wyraźnie miał ochotę zbliżyć się do rannej elfki, lecz pnącza mu to uniemożliwiały zamiast tego zwrócił się w stronę Arabel i wykonał potężny zamach. Cios rozsiekł wiele szczurów i wyglądało na to, że wystarczyło to by przekonać resztę do rozproszenia się, choć większość z nich i tak była już martwa i o dziwo tak jak się pojawiły znikąd tak też zaczęły znikać.
- Proszę bardzo. wysapał do niej, po czym dodał przenosząc wzrok w stronę nieprzytomnej oraz brodacza - Na dyskusje teologiczne będzie jeszcze czas, trzeba rozprawić się z tym zdradliwym ścierwem.
Arabel siekła mieczem miejsce, w którym był przed chwilą Skitetfoot. Wbiła miecz i przekręciła ostrze, rozległ się przeraźliwy pisk.
Na ostrzu pojawiły się ślady krwi w końcu nie znajdowała się ona już w ciele gryzonia przez chwilę panowała cisza, gdy nagle dostrzegła w dziurze ruch i przeraźliwy pisk.
- Niech cię szlag! Zagryzę cię ! - widać Skitterfoot zdecydował się na ostatni desperacki atak poczuła uderzenie w okolicach kostki gdzie dostrzegła sylwetkę stwora. Na jego nieszczęście zęby zatrzymały się na opancerzeniu i po chwili osunął się bezwładnie na glebę.

Ostrze Ariji bezceremonialnie opadło na głowę pokonanej elfki kończąc jej niezbyt szlachetny żywot, ku ciężko skrywanej satysfakcji Henrica.

+ 520 PD +100 Extra dla Arii

Lajos tymczasem wyciągnął rapier i przebił nim czaszkę Skitterfoota - Daliśmy mu jedną szansę źle ją wykorzystał, więc nie zasłużył na drugą. Zresztą wtedy nie wiedziałem o tym, że mordował dzieci jakbym wiedział pewnie bym się nad nim nie zlitował. - Wyjaśnił.

Mechanika
Inicjatywa:
Gregan: 12+3=15
Drab R 6+3=9
Drab W 1+4=5
Elfka: 11+2=13
Brodacz: 16+1=17
Henric: 5+3=8
Skitterfoot 10+2=12

Arabel 16-1=15
Lajos 9+2=11
Hotarubi 11+6=17
Stokrotka 4+4=8
Caldwen: 17+4=20
??
Arija: 8+4=12
Dubhagan 4+2=6

Kolejka:
Caldwen->Hotarubi->Brodacz->Gregan->Arabel->Elfka->Skitterfoot->Arija->Lajos->Drab R-> Stokrotka/Henric->Dubhagan->Drab W

Caldwen Foxhole pod Drab R i Drab W
Drab R 19+6=25
Drab W 5+1=6 Porażka Leży
Hotarubi Atak “Brodacz” 10+5=15-4 za odległość=11 vs 11 Trafienie Obrażenia 2+5=7
“Brodacz” 23/30 HP
Brodacz Atak Hotarubi : 13+5=18 vs 18 Trafienie Obrażenia: 8
Hotarubi 12/20 HP
Gregan Shield of Faith + Judgment [Fast Healing 2]
Elfka Scorching Ray Gregan: 13+3=16vs13 Trafienie Obrażenia :4+1+5+6=16
Gregan 6/22
Elfka wycofanie się 20 stóp
Skitterfoot - Summon Swarm 1 runda rzucania
Arij double move
Lajos heal na Harutobi Kostnica 5
Drab R- Disableb - Stable
Stokrotka - Oplątanie między brodaczem a elfką ST 13 Obejmuje Gregana, Brodacza Elfke Hencica i Skittera
Gregan: 15+2=17 Nie
Brodacz: 9+4=13 Nie
Henric 14+6=20 Nie
Elfka: 3+3=6 Oplątanie
Skitterfoot: 9+5=14 Nie
Henric Atak Elfka: 10+6=16 sukces Obrażenia: 3+1+2=6
Henric upuszczenie broni i dobycie rapiera
Elfka 13/19
Dubhagan ???
Drab W - Leży i udaje że go nie ma

Runda 2
Caldwen Animate Object: Atak 10+6=16 vs 14 Obrażenia 4+5=9
Dortlin 14/30 HP
Hotarubi Atak 15+1=16vs14 Obrażenia: 1
Dortlin 13/30 HP
Dotrlin atak Gregan: 20+8=vs17 6+8=14 Krytyk nie potwierdzony Obrażenia: 2+3+2=7
Dortlin Refleks : 7+4=11vs12 Oplątany
Gregan -1/22
Gregan stabilizacja: 14+1=15 Udana Stabilny
Arabel atak 12+6=18 Obrażenia 15
Dortlin -2/30 HP
Arabel Refleks: 18+2=20 Zdany bez oplątania
Elfka proba wyplątania się 11 vs 13 Porażka
Koncentracja : 14+6=20vs17 Nie utracono czaru
Elfka Lustrzane Odbicia: 4+1=5
Skiterfoot Koncentracja na kotroli Roju
Skitterfoot refleks oplątanie: 1+5 Oplatany Koncentacja 3+7=10 Utrata koncentracji
Rój szczurów Atak:
Arabel 5 Fort 16+8=24 HP 21/26
Gregan 4 HP -5/22 Fort 12+5=17
Dortlin 6 HP -8/30 Zakażenie...
Rój refleks: 4+5=9 Oplątany.
Arija ruch i atak na elfkę: 12+3=15 Pudło zniszczono iluzję
Elfka 13/19 HP Iluzje 4
Arija Refleks 7+2=9
Lajos biegnie do Gargana i go leczy Kostnica znowu 5
Gregan 0/22 HP - Przytomny Disabled
Stokrotka Atak rój: 18+6=24 Obrażenia 1
Szczury 15/16 HP
Henric Atak Elfka: 15+3=18 Trafienie Lustrzanie odbicia ? Kostnica 1 Oryginał Obrażenia 2+3=5
Elfka 8/19 HP 4 Odbicia
Henric refleks: 14+6=20 Nieoplątany
ŚWINIA ! 18+4=22 Kostnica Iluzja
Elfka 8/19 HP 3 Odbicia
Refleks 7+3=10 Oplątana

Runda 3
Caldwen Atak rój: 3+6=9 Pudło
Hotarubi Atak rój: 9+6=15 Obrażenia 5 po redukcji 3
Dortlin Stablizacja 6-6=0 HP -9
Rój 12/16
Gregan Fort: 4+5=9 Nauased
Gregan wyczołganie poza rój
Gregan 2/22 HP
Arabel Kostnica Heal Gregan 5
Arabel Ref 7+2=9 Oplątana
Gregan 7/22 HP
Elfka Koncentracja:
Za oplątanie ST 16: 16+6=22 Zdany
Za defensywne 17: 18+10=28 Zdany
Elfka Shocking grasp Arija: 15+2=17 vs 12 Obrażenia: 2+1+3=6 -5 Redukcji
Arija HP 19/20 HP
Rój ruch i gryzienie
Lajos Obrażenia 2 HP 16/20 Fort 9+5=14 Bez mdłości 11+5=16 Bez zarazy
Arabel Obrażenia 5 HP 16/26 Fort 20+8=28 5+8=13 Bez mdłości bez zarazy
Hotarubi Obrazenia 3 HP 14/20 Fort 17+2=19 Bez mdłości 11+2=13 Bez zarazy
Skitterfoot Escape Artist: 10+9=19 Wyplątanie + Zagrzebanie w ziemi
Arija Atak Elfka: 6+3+2=11 Pudło zniszczono iluzję
Elfka 8/19 2 Odbicia
Lajos inspiruje mową + 1 do wszystkich rzutów na 4 rundy.
Stokrotka lot poza zasięg szczurów
Henric Atak 16+5+2=23 Iluzja czy cel ? Kostnica 3 Iluzja
Refleks 17+6=23
Elfka 8/19 1 odbicie
Dzik 16+4+2=22 iluzja czy cel ? Kostnica Elfka
Obrażenia 6+4=10
Elfka -2/19 HP 1 Iluzja

Runda 4
Kusza hit 18+6=24 Obrażenia 1+5=6
Rój 6/16
Hotarubi uwolnienie Arabel oraz odwrót
Gregan 9/22 HP
Powstanie i Power Attack na rój 9+5=14 Obrażenia 4+7=11 Połowa 5,5=6
Rój rozporoszony

Elfka Stabilize 12-1=11 Stabilna
Skitterfoot Atak Arabel: 8+5=13 Porażka
HP -1/19

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 11-02-2017 o 23:43. Powód: Poprawianie błędów gramatycznych
Brilchan jest offline  
Stary 10-02-2017, 15:57   #204
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Zadowolony z sukcesu Lajos pociągnął łyka wina z bukłaku.
- To co dożynasz watahę czy puszczamy ich wolno? Ja bym puścił.- Spytał Gargana wskazując na jego dwóch pół żywych zbirów.
-Niech idą w diabły… tymi się lepiej martwić trzeba. - wskazał na brodacza i Skitterfoota wciąż krwawiących od odniesionych ran. Henric zaś wlepił wzrok w wielkiego dzika który zakwilił i zniknął w powietrzu.
- Magia… nie lubię takich numerów. skomentował chowając broń.
Nagle kapłan zauważył znajomego fauna ukrytego w krzakach pamiętając że jego patron lubił Fey czuł się nieco winny zawołał więc do koźlaka.
- O! Pan Dubhan! Jestem wam winien przeprosiny! Bo powinienem był powstrzymać koleżankę od wylania boskiego trunku ale wy żeście ją już za to ukarali. Ale wciąż zawiniłem przez zaniedbanie to mogę wam oddać w ramach przeprosin to bardzo dobre winko z miedzianego smoka o wiele lepsze od tego co wam sprezentowałem wcześniej żebyście nie chowali do mnie urazy.
Satyr na chwilę się wychylił spomiędzy zarośli.
- Ja “odprowadzę” tą parkę a wy zajmijcie się posprzątaniem tego… - wskazał na leżących -... a i zanim zapomnę. Zagwizdał w stronę Ariji a ta nagle poczuła się inaczej a może normalnie satyr już nie wydawał się jej tak dobrym znajomym, zresztą właśnie oddalał se od jej osoby. Inkwizytor skrzywił się na ten widok mamrocząc pod nosem.
- Jednak miałem rację..
Arija usiadła na ziemi, drapiąc się po głowie, by móc w spokoju przeanalizować sytuację.
- To co teraz poprosimy Panią Stokrotkę żeby uspokoiła te pnącza i idziemy do Milady Melissandry co nie ? Tylko ostrzegam Panie Gargan żeby się jej nie narzucać ocaliliśmy waszmościa bo ona sobie życzyła z wami pogadać ale nie pozwolimy żebyście waszmość ją niewolił.- Przestrzegł inkwizytora.
- Jestem za wszystkim co pozwoli nam wrócić do cywilizacji. - westchnęła ninja.
- Tak, pójdziemy do Mell, Musicie omówić ze sobą kilka spraw. Udawanie wiedźm, obsesyjne prześladowanie… Normalnie zalecałabym odwiedziny u kapłana, ale w waszym przypadku… - rzekła paladyn.
- Panie Gargan zastanówcie się gdzie was doprowadził wasz diabelski Patron może warto pomyśleć nad zmianą bóstwa ? Namawiam na pijanego szczęściarza. Spójrzcie tylko dokąd was doprowadziła służba księciu piekieł zamiast niewolić innych możecie im pomagać a jak się trochę napijecie to się rozluźnić spróbujcie radośniejszego podejścia do życia! Jak nie będziecie tacy spięci to może Pani Mellisa inaczej by się na was spojrzała ? Zostawiła was bo próbowaliście na niej coś wymusić tak jak wam nakazują przykazania Asmodeo a teraz zapytajcie się sami siebie czy wyznawcy waszego boga by wam uratowali życie jak my ? Może warto skorzystać z tej drugiej szansy aby zmienić swoje życie oraz dokonać odrodzenia? - Spróbował nawrócić Gargana choć wiedział że małe są szanse przy różnicach w ich wyznaniach.

Gregan łypał na Lajosa tak jak patrzy się na pijanego którego naszło na głoszenie “jedynych prawd” w tym przypadku religijnych a z takimi ludźmi się raczej nie dyskutuje. Sam zmówił modlitwę do swego patrona zasklepiając część ran.
- Nie doceniasz zalet porządku i organizacji. Żadnego niewolenia też nie było… tylko nieporozumienie światopoglądowe.
Lajos wzruszył ramionami.
- Wasze Zdrowie w imię Pijanego Szczęściarza. - Wzniósł toast dotykając odruchowo łańcuszka ze świętym symbolem wychylając kolejnego łyka z bukłaka ku jego zdziwieniu poczuł jak przepływa przez niego fala pozytywnej energii lecząc rany jego i wszystkich blisko niego.

http://kostnica.eu/roll/5874f272523b8/



Uśmiechnął się pod nosem i podniósł kuszę porzuconą przez jednego z drabów.
- Zabieram sobie, Panu Garganowi nic nie policzę za to leczenie bo to akt łaski i w sumie pomogł w walce ale ładunki w różdżce swoje kosztują Arijka sprawdź czy elfka ma przy sobie coś cennego!- Zawołał do towarzyszki. Sam zerknął co ma przy sobie brodaty drab dalej był nieco umierający więc Evangelista ponownie użył nowo uzyskanej łaski. W zamian za to zabrał mu wszystko co przedstawiało jakąkolwiek wartość zostawiając draba w samych slipach.- Słuchaj no człowieku próbowałeś zabić moją koleżankę oraz mnie dla zysku więc tak naprawdę powinienem cię dobić ale Pijany Szczęściarz ci błogosławił mam dobry humor zabieram ci wszystko co masz ale ratuję ci życie. Jeżeli spróbujesz się mścić zginiesz jak szczuroczłek Skitterfoot, jemu też darowałem ale był za głupi żeby z tego skorzystać nie popełnił tego samego błędu. Zaprowadzimy cię do Szeryfa żebyś ochłonął nieco i głupich pomysłów nie dostał. - Oznajmił.
Pół przytomny brodacz wymamrotał coś pod nosem ale z powodu ran nie mógł raczej opierać się przed rozbrojeniem i odebraniem majątku który nie był taki skromny, Lajos zarekwirował broń oraz trzy buteleczki z eliksirami. Arija za to na pokonanej elfce znalazła skórzaną tubę pełna zwojów, prostą różdżkę oraz oczywiście księgę zaklęć, ponad to nieboszczka miała ze sobą solidnie wykonany łuk oraz ozdobny rapier.


Dortlin - “Brodaczem” zwany
Eliksiry: Byczej siły, Leczenia, Ukrycia przed Zwierzetami
Mistrzowska ciężka kusza, 2 mistrzowskie toporki, Mistrzowska skórznia ćwiekowana
Elfka
Eliksir leczenie średnich ran
Zwoje: Lśniący pył, Niewidzialność, Magiczna Broń, Lustrzanych Odbić 2 sztuki, Przesłaniająca mgła, Ochrona przed złem, Palącego promienia
Różdżka zbroi maga 19 ładunków
Mistrzowski łuk długi i rapier oraz Księga zaklęć



-Hola Hola ! A posprzątać to co niby nie łaska ? Przyłazić bijecie się na naszym podwórku i potem zamierzacie to tak zostawić ? Macie to zabrać ze sobą. - usłyszeli zirytowany głos Stokrotki wskazującej na wciąż zdezorientowanego brodacza i prawie bezgłowe truchło elfki.
- Zwariowałaś ?! Co ja jestem Pharasmitha żeby trupy taki kawał dźwigać ? Uratowaliśmy wam tyłki a tu jeszcze pretensje masz! Dobra niech ci będzie wrzucimy tą dwójkę do dołka i się zasypie. - Stwierdził oburzony roszczeniową postawą Fey Lajos.
-A potem będzie tu latać jakiś upiór truposz lub inne tałatajstwo szukające zemsty? Wasza bitka wasze trupy.
-To co wolisz robić ognisko w lesie ? Proszę bardzo ale na twoją odpowiedzialność Caldwen umie rozpalać ognisko magiczne spali się ich w dołku i będzie spokój.
-Aleja jeszcze dycham. - Krzyknął przerażony brodacz.
- Nie ty durni szczur! - Steelwell tracił cierpliwość.
- Ty to chyba się z własną rzycią na rozumy pozamieniałeś spalenie rzeźby to jedno ale ciało to zupełnie co innego nie dam rady. - Rzekł Caldwen następnie zasypał dziurę żeby mu do niej nic nie wrzucali.
- Hmm... - Lajos zaczął skubać kozią brodę w zamyśleniu - W sumie racja, w końcu są też nieumarli bezcieleśni typu zmory czy Banshee niech wam będzie Panno kwiatek brodacz! Będziesz niósł trupa swojej koleżanki. - Nakazał jeńcowi - Ja wspaniałomyślnie poniosę Skittusia - Rzekł dumnie przywiązując sobie truchło do pasa.
- Sugerowałabym zawiesić go w innym miejscu.. -zauważyła Hotarubi.
Brodacz wyraźnie nie zamierzał dyskutować z kimś kto na razie go oszczędził choć mógł zmienić zdanie, zarzucił ciało elfki na barki i był gotowy do drogi choć odniesione rany na pewno mu nie ułatwiały niesienia.
- No i to jest efektywne wykorzystanie dostępnych środków. - skomentował Gregan na te słowa Henric przewrócił oczami wzdychając zaś Stokrotka lądując na kapeluszu Lajosa łypała groźnie na inkwizytora dodała.
- Mam cię na oku ! - po czym przechylając się przez kant kapelusza dodała - Tak to się u was ludzi mawia nie ?


***

Droga powrotna minęła w ciszy po tym jak Henric otrzymał zapewnienie że Sabina na pewno była cała, po jakimś czasie dotarli do miejsca w którym napotkali dwie wiedźmy. Podążając wąską ścieżką po kilkunastu minutach dotarli do jej końca i znaleźli się na niewielkiej polance, gdzie przy zboczu znajdowała się niewielka chatka, drzwi szybko się otworzyły gdzie wpierw pojawiła się Sabina na której widok półelf wyraźnie się ucieszył, ta zawołała Melllisę która z kolei zamarła w drzwiach gdy ujrzała Gregana a jej uśmiech szybko sczezł...
Kiedy już ogarnęli pole bitwy i udali się do niby - wiedźmy wygadany evangelista od razu odezwał się do Melissy.
- Zanim zaczniecie nam tu robić raban i mieć pretensje lub chodzić na skargi do Shalelu na skargę to wiedzcie że gdybym nie powiedzieli panu Garganowi prawdy to byśmy musieli go zabić, a ponieważ tego nie chciałyście Pani to nawet go własnym sumptem uleczyłem żeby wam nie zmarł. Więc pójdźcie że po rozum do głowy i przestańcie udawać wiedźmę bo następnym razem traficie na mniej tolerancyjnych poszukiwaczy przygód co pomyślą że jesteście jakąś zmiennokształtną potwornicą co skończy się waszą śmiercią. Jak chcecie to się z tym waszym byłym rozmówcie czy się pogodzicie, przepędzicie go albo dobijcie to mi szczerze mówiąc zwisa i powiewa żegnam wszystkiego najlepszego. - Lajos skłonił się wszystkim głęboko zamiatając kapeluszem ziemię - Heniek masz tu swoją koleżankę z kozą cała i zdrowa ciesz się - Powiedział do półelfa.
Arabel dodała:
- W ogóle jak mogłaś wpaść na pomysł udawania potwora, który zazwyczaj poluje na ludzi udając piękną niewiastę? Trafiłabyś na drużynę poszukiwaczy przygód, która by nie potrafiła wykrywać zła i co? Usiekli by cię i nawet nie słuchali zapewnień, że jesteś niewinna. Dobra Lajos, muszę się urżnąć. Idziemy. - rzekła paladyn.
Słysząc ostatnie zdanie ewangelista podał koleżance bukłak.
- Alkohol rozjaśnia i ożywia umysł Bello ale mam wrażenie że ty pijesz za dużo żeby przed czymś uciec lub o czymś zapomnieć pamiętaj że na dnie beczki znajdziesz jedynie zgorzknienie. Gdybyś potrzebowała porozmawiać pamiętaj że jestem tutaj. - Powiedział przyjaciółce po czym, w milczeniu obserwował rozgrywający się na ich oczach dramat.
Hotarubi poszła za jego przykładem przysłuchując się rozmową.

Melissa otworzyła usta z wyraźnym zamiarem odparcia stawianych jej zarzutów lub też żądania wyjaśnień, lecz wtedy Gregan chwycił za swe ostrze i… odczepiając je od pasa podał najbliżej stojącej osobie. Podszedł do kobiety z wyrazem twarzy wyrażającym żal, zrezygnowanie oraz szczyptę gniewu.
-Więc to prawda… przez cały ten czas byłaś cała i zdrowa. A ja cały ten czas goniłem za duchem którego nie było i wiedźma która naprawdę nie istniała, możesz mi powiedzieć na co to wszystko ? Po co ?! - mówił łamiącym się głosem w którym wyczuć się dało jego żal i gniew.
Czarownica patrzyła się na mężczyznę jakby pierwszy raz w życiu go zobaczyła po czym czerwieniąc się ze złości i wyraźnie powstrzymując przed uderzeniem go wydarła się.
- TERAZ SIĘ ZASTANAWIASZ ?! Po co ?! Bo nie docierało do ciebie że to nie była taka znajomość że było miło ale nie chciałam małżeństwa bo to nie byłby poważny związek, ale nie ty wiedziałeś lepiej ! Myślisz że od tak zaplanowałam udawać zieloną wiedźmę ot taki kaprys ?! Myślałam że jak cię przekonam że nie żyję to w końcu dasz sobie spokój, ogarniesz się może dotrze że to twoja wina. Nawet po rzekomej śmierci nie dałeś mi spokoju, czy choć teraz do ciebie dociera że cię nie chciałam ?!
Mężczyzna zamrugał parę razy powstrzymując łzy po czym westchnął ciężko odpowiedział zmęczonym głosem.
-Tak, teraz widzę że ślepa determinacja zaprowadziła mnie donikąd i nikomu nie pomogła, przepraszam już nie będę więcej nikomu sprawiać problemów. Wracam do domu… - obrócił się i krokiem człowieka idącego na własne ścięcie skierował się na ścieżkę prowadzącą na trakt, zanim odszedł rzucił jeszcze do zebranych i Henrica -Możecie zatrzymać miecz mi już nie będzie potrzebny nie ma wiedźmy która miała od niego zginąć. Wam wypłaca wynagrodzenie w Sandpoint zgodnie z umową.
Henric i Sabina popatrzyli się po sobie po czym pół elf ruszył za mężczyzną rzucając.
- Lepiej go przypilnuję, by nie miał “wypadku” w drodze do miasta, a i lepiej miejcie tego na oku. - wskazał na brodacza który tak jakoś znalazł się na krawędzi polany gotów porzucić trupa i czmychnąć gdy nikt nie patrzy, posłał Henricowi mordercze spojrzenie na które ten odpowiedział kilkoma obraźliwymi gestami.
Melissa jednak nie skończyła zwróciła się ku reszcie wyraźnie zirytowana.
- Co to miało być do cholery ? Musieliście go tu przyprowadzać ? Czemu to zrobiliście… - schowała twarz w dłoniach sama też wyglądała na zmęczoną - No ale już nie muszę się tym martwić , niby załatwiliście sprawę choć inaczej niż bym chciała… Ehh. Co począć teraz to po wszystkim… chyba muszę się napić ziółek lub czegoś mocniejszego na uspokojenie. Też coś chcecie ? - zaprosiła ich do środka po czym obserwując brodacza spytała -Chwile ona nie żyje ? Co się stało i czemu ten co ją niesie jest w samej koszuli i spodniach ? I czemu masz przy pasie martwego szczura z twarzą staruszka?
Lajos jak to miał w zwyczaju odezwał się pierwszy.
- Brodacz próbował zabić naszą koleżankę Harutobi za co sam otrzymał niemal śmiertelne rany wyleczyłem go w zamian odbierając mu wszystko co miał przy sobie a teraz planujemy go zaprowadzić do Szeryfa. Stokrotka powiedziała że mamy zabrać trupy ze sobą żeby was tu nie męczyły duchy więc niech poniesie zwłoki swojej kochanej szefowej, skoro nie miał na tyle rozsądku żeby w porę się poddać albo stanąć po zwycięskiej stronie. A herbaty chętnie się napije ale może innym razem gdy nie będziemy mieli na głowie sprzątania i więźnia chętnego do ucieczki?
- Więźnia można przypilnować o pani Melisso… - zasugerowała mikanka. Kobieta bardzo ją niepokoiła co wolała skryć poprzez maskę uprzejmości.
Arabel popatrzyła z ukosa na Rubi i wzruszyła ramionami
- Miło, że nam podziękowałaś. Ci ludzie chcieli cię zabić, obrabować i zgwłacić w nieokreślonej kolejności. Jak jesteś czarodziejką to go oczaruj albo co. I tak, chcę czegoś mocniejszego, najlepiej herbaty z rumem, ale proszę bez herbaty. Sophie, ty może chcesz inna? W sumie Rubi też coś dajcie. Za nami jest nasza koleżanka Ajira, jej też coś dajcie, ocet albo co.
- Poproszę herbaty bez dodatków. -Hotarubi uśmiechnęła się łagodnie do Paladynki.
- Wystarczy kielich krwi tej kretynki. - odwarknęła sarkastycznie płomiennooka, kiwając głową w kierunku paladynki. Czarodziejka powoli wracała do siebie.
- Widzę, że humor naszej Adzi wraca. Daj jej bimbru, to padnie i będziemy mieli spokój. Szklanka pewnie starczy.

Dortlin Wola 10+2=12 vs 15 Zauroczony


Melissa pokręciła głową widząc kłócące się towarzystwo po czym spojrzała w inną stronę wypowiadając kilka magicznych słów oczarowała brodacza który miał zamiar wykorzystać sprzeczkę by się ulotnić na dobre.
- Gdzież się wybierasz posiedzisz sobie na ławeczce popilnujesz… “znajomej” i poczekasz aż wypijemy herbatę a potem pójdziesz z resztą dobrze ?
- No dobra…
- odpowiedział zaczarowany wykonując “prośbę” wiedźmy, Sabina przyglądała się mężczyźnie po czym spytała.
- Mnie kiedy tego nauczysz ?
-Może wkrótce a co chcesz na kimś wypróbować ? Może jakimś przystojnym półelfie co ? Nie żebyś musiała…-
odpowiedziała Melissa na co Sabina się zaczerwieniła po czym zapraszając resztę do środka skomentowała.
- Na przyszłość pilnujcie lepiej swego “towarzysza”. Zaraz podam herbatę i coś innego no i pomówimy o waszej nagrodzie. - wnętrze domku było całkiem przytulnie umeblowane, choć nie dało się nie zauważyć miejsca “pracy” Melissy czyli całego pokoju na którego środku stał kociołek a po pomieszczeniu walała się cała masa butelek część pusta a część wypełniona różnymi wywarami.
- Nie wiem czy mam dość siedzeń dla tylu gości… - skomentowała po czym wraz z pomocą Sabiny zorganizowała kilka prowizorycznych siedzeń, następnie zaparzyła herbaty oraz wydobyła kilka trunków zapewne własnej roboty. Wyjaśniła im też że w zamian za pomoc z jej “problemem” odpłaci im się wykorzystując swoje talenty w warzeniu eliksirów. Gdy tylko zdecydują co by im się przydało mogą przekazać Sabinie gdy ta będzie odwiedzać Sandpoint po zapasy lub pofatygować się osobiście także po odbiór zwłaszcza że jak sama ujęła nie pogardziła by towarzystwem niektórych z nich. Ponadto zaoferowała im zaleczenie odniesionych ran, ci którzy się zgodzili mogli być zaskoczeni faktem że potrafiła samym dotykiem zasklepić i usuwać rany.
Następną godzinę spędzili na poprawieniu swego humoru z pomocą herbaty, ciasta, nalewek oraz standardowej dla takich posiedzeń rozmów…

Lajos bardzo dobrze bawił się na proszonej herbatce o dziwo nie tykał nalewek twierdząc że jako wyznawca szczęśliwego pijaka musi wiedzieć kiedy przestać a świeże ziółka zebrane w lesie były doskonałe na odprężenie. Prawił komplementy gospodyni zajadał się ciastem oraz opowiadał pikantne anegdoty i zabawne dykteryjki których zdawał się znać niezliczoną ilość.
- Melisso a czy zgodziłabyś się nauczyć mnie jak się waży takie mikstury ? Są przydatne w życiu poszukiwacza przygód ale nie martw się nie będę zabierał ci klienteli marzy mi się żeby w przyszłości mieć własny niewielki browar i warzyć piwo o cudownych właściwościach a wydaje mi się że mikstury warzy się na podobnych zasadach czyż nie ? - Spytał nieśmiało.
Wiedźma była wyraźnie zaskoczona prośbą Lajosa ale w końcu odpowiedziała.
- Mogę ci pokazać kilka przepisów na nalewki ale z ważeniem mikstur to nie wiem czy wyjdzie bo jak widzisz moja metoda jest jak widzisz bardziej staromodna. - tu wskazała na kocioł stojący w drugim pokoju obok którego wylegiwała para kotów należących do wiedźmy - Choć zawsze mogę ci pokazać to i owo może coś z tego wyjdzie.

Czarodziejka wypiła rumiankowej herbatki, rozkoszując się przyjemnym smakiem ziółek. Alkoholu nie lubiła, chyba, że był słodki, ale aktualnie pani gospodarz nie dysponowała żadnymi miodami, ni migdałówkami.
Do rozmowy płomiennooka nie miała zamiaru się wtrącać, bo po prostu mówić nie lubiła.
W zasadzie, to mało rzeczy w ogóle lubiła, ale to już insza inszość.

Wkrótce potem ruszyli w drogę powrotną w lepszych humorach oraz w towarzystwie brodacza który dzięki zaklęciu wiedźmy był bardziej skory do współpracy choć przestrzegła ich że będzie taki tylko przez około następne trzy godziny. Gdy ścieżka doprowadziła ich na polankę a potem na trakt minęło już trochę czasu, zorientowali się też że po znajdującym się w oddali obozie inkwizytora niewiele zostało. Sami też skierowali się w stronę miasta gdzie zostali powitani przez parę strażników a raczej jednego strażnika gdyż drugi właśnie się oddalał w kierunku siedziby straży.
-Wybaczcie ale nie mogę was tak wpuścić do miasta, niepokoili byście mieszkańców. Szeryf zaraz się zjawi. - powiedział strażnik wpatrując się w trupa elfki niesionego przez brodacza.
Caldwen dotychczas zadowolony i podśpiewując przez drogę skomentował.
- W sumie to mogliśmy ją jakoś zawinąć czy coś… a nie tak na widoku…

Arabel wypiła dwie szklanki rumu nieufnie przyglądając się Melsie i Ariji, licząc na oberwanie zauroczoną albo rozsiekaną. Potem uprzejmie się pożegnali i ruszyli do miasta. Tam na miejscu zatrzymała i popatrzyła na Caldwena, chyba był bardzo pijany.
- I jak by zobaczyli że trupa ukrywamy to dopiero by była. Panie władzo, ta wariatka chciała zabić, obrabować i kto wie co jeszcze Melisę, wie pan, tą czarodziejkę w lesie co wiedźmę udaje. - tłumaczyła paladyn.
- Słusznie postępujecie mości strażniku! To naprawdę nie nasza wina większość wrogów zmusiliśmy do poddania się i ucieczki tego tu jegomościa z brodą sam cofnąłem z przed oblicza Pharasmy z pomocą boskiej łaski Caydena Caileana! Niestety ta szalona elficka kurwa zdecydowała się walczyć aż do zgonu więc przytargaliśmy jej ciało bo jakby ją zakopać na drodze zamiast w poświęconej ziemi to z pewnością powstałaby z wredoty jakaś wstrętna zmora czy inny zdradliwy trup nękający podróżnych na gościńcach.- Wyjaśniał Lajos - A brodacza chcemy odstawić do aresztu pod sąd Pana Szeryfa bo próbował zabić naszą dzielną wojowniczkę Rubi czego bez kary zostawić nie wolno! - Stwierdził kategorycznie.
Młodzian pełniący wartę przy wejściu do miasta popatrzył się na nich parokrotnie mrugając z miną kogoś kto po raz pierwszy usłyszał ludzką mowę a raczej próbował zrozumieć specyficzne tłumaczenia tej grupki, na jego szczęście drugi strażnik właśnie wracał wraz z Szeryfem Hermlockiem.
- Dobra co tu się dzieję czemu, czemu taszczycie trupa i… - przerwał przyglądając się brodaczowi który też na niego spojrzał i zdając sobie sprawę kto przed nim stoi zaklął siarczyście ciskając trupem elfki w jego stronę i rzucił się do ucieczki. Na jego nieszczęście szeryf oraz jego pomocnicy nie dali się szybko zaskoczyć zaś odniesione w bitwie rany tez mu nie pomagały szybko więc został powalony i zaaresztowany.
- Myślałem że tą paskudną mordę będę tylko oglądać na liście gończym, dalekoś zawędrował w Zatoce Roderica już myśleli że cię wilki zeżarły się zdziwią jak dostaną wiadomość że cię tu mamy. - zwrócił się do brodacza który zaczął wyklinać szeryfa, tych którzy go tu przyprowadzili oraz wiedźmę która zwiodła go przeklętą magią. Szeryf decydując się że lepiej będzie to wszystko załatwić gdzie indziej niż na ulicy kazał okryć ciało i przekazać je świątyni zaś sam z brodaczem i awanturnikami skierował się do garnizonu straży.
Na miejscu klnący mężczyzna wylądował w celi zaś szeryf wyjaśnił że był poszukiwany w okolicach Zatoki Roderica na północ od Sandpoint za przynależność do rozbitej już jakiś czas temu bandy zbójeckiej. Najwyraźniej liczył że w tych stronach przeczekać aż zostanie uznany za zmarłego lub zapomniany, za jego złapanie była nagroda w wysokości dwustu złotych monet oczywiście wypłacenie nie będzie możliwe od ręki póki nie skontaktują się z drugim miastem i nie potwierdzą. Następnie szeryf “grzecznie poprosił” o wyjaśnienie co zaszło w lesie i czemu dokładnie przytaszczyli ze sobą zwłoki. Ich wyjaśnienia nie zrobiły na nim takiego wrażenia jak na strażniku przy wjeździe do miasta widać miał już doświadczenie z innymi awanturnikami i niejedną historię słyszał, stwierdził tylko że lepiej jeden trup niż więcej oraz że teoretycznie można to było uznać za uzasadnioną obronę. Zanim odeszli podziękował im też za “rozwiązanie” problemu z Greganem który wrócił do miasta dając dość wyraźnie do zrozumienia że zamierza powrócić w rodzinne strony, po uprzednim znieczuleniu się w tutejszej spelunie…
 
Rodryg jest offline  
Stary 12-02-2017, 22:41   #205
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Wyruszył niezwłocznie gdy tylko otrzymał list Ameiko mówiący o planowanej przez nią wyprawie i zawierający sugestię, że gdyby był zainteresowany to wie gdzie ją znaleźć. Poczciwe miasteczko Sandpoint trochę się zmieniło od czasu kiedy ostatni raz je odwiedził - chociaż nie na tyle by nie rozpoznał układu ulic oraz miejsca gdzie znajdował się Zardzewiały Smok.

Widać było że przybytek cieszył się popularnością, niektórzy bywalcy wyglądali na tutejszych, jednak znacznie większa część była przyjezdna - samozwańczy awanturnicy, odkrywcy i im podobni. Zajazd rozbrzmiewał rozmowami bywalców oraz znajomą mu muzyką, Ameiko właśnie kończyła swój występ. Niewątpliwą zaletą bycia wyszkoloną bardką i właścicielką przybytku było to, że nie musiała zatrudniać innych przypadkowych grajków. Nie wyglądało na razie by zauważyła jego przybycie skierowała się w stronę szynkwasu…

Kenji udał się za Ameiko. Był średniego wzrostu mężczyzną o długich, czerwonych włosach i chudej budowy - przynajmniej w swojej ludzkiej formie. Nosił się dosyć ekstrawagancko i ekscentrycznie, albowiem w jedwabie sprowadzane z Smoczych Imperiów - dawało mu to namiastkę dawno utraconej ojczyzny.

Kiedy był już przy szynkwasie, zawołał swoją wieloletnią przyjaciółkę.

- Aiko! Wzywałaś? - spytał z uśmiechem, zwracając się do bardki skrótem jej imienia, które wymyślił bardzo dawno temu, kiedy jeszcze byli dziećmi - W czym mogę pomóc mojej drogiej przyjaciółce?

Kilku bywalców popatrzyło się na niego zastanawiając kim może być że tak spouchwala się z właścicielką zajazdu, ta zaś uśmiechnęła się figlarnie i na jego powitanie odparła.

- No proszę nie wiedziałam że mam taką moc by wezwać do siebie kogoś na żądanie zwłaszcza by wyrwać szczwanego lisa z jego przytulnego kurnika. Nie spodziewałam się że przybędziesz tak szybko, myślałam że wpierw odpiszesz musiałeś się strasznie nudzić w wielkim mieście ty biedaku. Pomóc zaś możesz, chociażby zanieść tą butelkę na górę to wtedy porozmawiamy o czym sprawa. - to mówiąc postawiła na stole butlę trunku i dwa kubki na blacie sama kierując się ku schodom. Mógł poczuć na sobie spojrzenia kilku osób oraz usłyszeć szepty plotkarzy już rozważających czy nowo przybyły nie był może tajemniczym “specjalnym przyjacielem” Ameiko.

Kenji uśmiechnął się szeroko. Ploteczki na jego temat były oczywiste, tym bardziej że należał do przystojnych mężczyzn. Wziął trunek i kubki na górę, podążając za swoją przyjaciółką. Zastanawiał się jakież to problemy może mieć i w jaki sposób mógłby jej się przydać - sądząc po jej nastroju nie było to nic poważnego… taką miał przynajmniej nadzieję.

Dziewczyna wyciągnęła jeden z klucz miał on na sobie wizerunek srebrnego smoka i bezceremonialnie otworzyła drzwi zapraszając go do ładnie urządzonego pokoju niewątpliwie był to jeden z pięciu ekskluzywnych pokoi zajazdu.

- Zalety bycia właścicielką, choć jak bym tak gościła wszystkich swych znajomych to przybytek poszedłby z torbami... - zaśmiała się pod nosem zamykając za sobą drzwi i wskazując na stolik i parę siedzeń kontynuowała - Tutaj możemy porozmawiać spokojnie bez obawy o wścibskie uszy czy też spojrzenia więc możesz czuć się “swobodnie” jak chcesz. - sama zaczęła grzebać w międzyczasie w swej torbie.

-Dziękuję, to dla mnie wiele znaczy - odparł Kenji. Jego ciało zaczęło się zmieniać. Dalej był tego samego wzrostu, ale twarz mu się wydłużyła, ciało pokryło się czerwoną i białą sierścią, zęby wyostrzyły. Wyrósł mu także ogon i dłuższe uszy. Po chwili był doskonałą hybrydą lisa i człowieka - prezentował Aiko swoją naturalną formę, tę w której czuł się najlepiej.

- O, jak dobrze - przeciągnął się od niechcenia. Miło było znowu czuć własny ogon - Więc, teraz, kiedy jesteśmy sami, chciałaś ze mną porozmawiać, tak? - spytał, spoglądając na przyjaciółkę badawczo.

- No teraz tego szczwanego lisa poznaję, kopę lat. - uściskała przyjaciela po czym usiadła odkrokowując butelkę i nalewając jej zawartość do kubków - Dobrze wyglądasz nawet lepiej niż ostatnim razem no i wydajesz się bardziej hmmm puszysty ? roześmiała się ze swego żartu kontynuowała.

- Naprawdę nie spodziewałam się że przybędziesz tak szybko myślałam że masz ciekawsze zajęcia. No ale skoro tu jesteś to zapewne wiesz że planuję wyprawę na północ do Brinewall tak jak pisałam. Powodem całego zamieszania jest to… - wręczyła mu stary list zapisany w Tiańskim języku, gdy ten skończył czytać bardka kontynuowała swe wyjaśnienia.

-Moi przyjaciele znaleźli go schowany w rękojeści miecza dzierżonego przez nieumarłego który za życia służył memu dziadkowi i mej rodzinie, znaleźli część dobytku który zaginął kilkanaście lat temu w czasie gdy osada Brinewall została zniszczona. Rozumiesz więc że jeśli te wydarzenia miały związek z moją rodziną to chcę się dowiedzieć co tam zaszło i dlaczego. No i stare opuszczone miasteczko z małym zamkiem brzmi jak nie najgorsza przygoda chyba czas zrezygnować z “przedwczesnej emerytury” i spróbować szczęścia raz jeszcze, no i tak się zastanawiałam czy nie znam kogoś kto także byłby skory odpowiedzieć na zew przygody. Pomyślny znasz może kogoś takiego ?- Ameiko zaczęła się zastanawiać wybitnie teatralnie i uśmiechając się pod nosem.

Kenji parsknął śmiechem - Jak rozumiem szukasz poszukiwacza przygód? Dobrze, mogę dla Ciebie poszperać w zamku i zobaczyć co tam się znajduje, może odnajdziemy więcej rzeczy. Nie widzę problemu.

-No chyba się nie zrozumieliśmy, nie myśl sobie że puszczę cię samemu a ja tu będę siedzieć i czekać na nowiny. Brinewall jest ponad dwa tygodnie podróży wozem stąd, na szczęście Sandru zgodził się użyczyć swej karawany sam też się zabierze no i Shalelu także wyruszy bo jak wspomniała chce zmienić otoczenie. Znajomi którzy odzyskali list też są chętni by z nami wyruszyć więc liczę że się polubicie bo zapewne przyjdzie wam współpracować.

- Ah, czyli wyruszamy większą grupą? Dobrze, nie stanowi to dla mnie problemu. Kiedy zaczniemy naszą podróż?

-Trudno powiedzieć około tygodnia ? Sandru musi znaleźć ludzi którzy będą skorzy się z nami zabrać w końcu wyprawa do porzuconego miasta raczej nie jest standardową trasą karawany, ma dwójkę wiernych woźniców i sam też może powozić no ale wiadomo że tam trzeba więcej rąk do pracy. Nie wszyscy mają awanturnicze zapędy a mogą znaleźć bezpieczniejszą robotę. Planuję zaprosić zainteresowanych do swojego domu by omówić szczegóły wyprawy i ogólnie zobaczyć czy trasa zaplanowana przez Sandru wszystkim odpowiada. Wspominał też że być może będzie trzeba zainwestować w dodatkowe wozy lub specjalne podwozie i sprzęt choć na to sama mogę wyłożyć trochę złota. Tak czy inaczej też jesteś zaproszony - będzie okazja by cię przedstawić reszcie.

- Czyli są jeszcze inni ludzie, którzy będą Ci pomagać? - spytał Kenji - Dobrze, mogę razem z nimi wyruszyć do Brinewall. Ile osób jest w to zamieszanych? Jakimi są ludźmi?

-Specyficznymi… - wypaliła na zadane pytanie po czym odkaszlnęła i udzieliła szerszej odpowiedzi.

-Na daną chwilę cztery osoby był jeszcze Caldwen ale musiał wyjechać jak to ujął miał sprawy rodzinne do załatwienia. Co mogę powiedzieć ci o reszcie hmm… Nie znam wszystkich aż tak dobrze Arija współpracuje z Sandru i pomagała mu wcześniej ochraniać karawanę z tego co wiem jest biegła w sztuce magii i miecza. Hotarubi z tego co wiem jest znajomą Shalelu i to z daleka, pochodzi z Minkan w sumie byłam zaskoczona że ma znajomych z tak daleko by było jeszcze ciekawiej sama stwierdziła że jest ninja. Musisz przyznać że to interesujące, nie? Lajos Steelwall jest moim znajomym… fanem? To kapłan Pijanego Szczęściarza bardzo chętny skosztować przygody chyba macie coś wspólnego w tym temacie niewątpliwie się polubicie. Jest jeszcze Arabel Selame, paladynka w służbie Sarenrae, brała udział w krucjacie na Ranę Świata, jakiś czas temu powróciła, niestety odcisnęło to na niej swoje piętno ale można na niej polegać.

- Hm… rozumiem. - Kenji zamyślił się przez chwilę - Zgaduję, że sam powinienem ich poznać i wyrobić sobie o nich opinię. Czy jest coś jeszcze o czym powinienem wiedzieć?

-Tak jak mówiłam będziesz mieć ku temu okazję u mnie w domu choć niewykluczone że wpadniesz też na nich na korytarzu bo też się tutaj zakwaterowali do czasu aż wszystko będzie gotowe do wyjazdu. Mam nadzieję że moja propozycja nie pokrzyżuje ci żadnych planów i nie przysporzy problemów.

- Oh, nonsens, dla Ciebie wszystko droga Aiko. I tak się strasznie nudziłem u siebie. - puścił swojej przyjaciółce oko.

- Nawet tak nie gadaj już mam pod dostatkiem takich co zrobią dla mnie wszystko. - westchnęła z pewnym zmęczeniem i nalewając ponownie trunku dodała - No ale dość o mnie, powiedz jak ci się wiodło przez ostatnie lata… - następną godzinę spędzili na nadrabianiu czasu rozłąki.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 12-02-2017 o 22:54.
Kaworu jest offline  
Stary 15-02-2017, 06:27   #206
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Smile

Rozmowa z Koyą

- To jednak warto było zachować cię przy życiu - Skomentował sytuację z brodaczem, która niespodziewanie da im dodatkowe profity.
Ku zaskoczeniu wszystkich tym razem Lajos nie zawędrował jak zwykle prosto do tawerny zamiast tego postanowił odwiedzić Panią Koye w świątyni.
Katedra Sandpoint była budynkiem budzącym szacunek zwłaszcza, że nie powstydziłoby się jej i większe miasto, Evangelista Przypadkowego Boga mógł podziwiać budowlę oraz kaplice poświęcone aż sześciu różnym bóstwom. Można to było brać za znak tolerancji bądź po prostu oszczędności miejsca lub praktyczności, tak czy inaczej, gdy spytał jednego z akolitów o starszą kapłankę został poinformowany, że ma szczęście, jako że staruszka oficjalnie nie pełniła już aktywnej posługi i nie zawsze można ją było tu zastać. Skierowany został na zaplecze świątyni gdzie zastał ją porządkującą szklane butelki wypełnione święconą wodą oraz różnymi wywarami, zaś w aparaturze w rogu pomieszczenia gotowały się kolejne mikstury.
- Dzień Dobry mam nadzieje, że nie przeszkadzam? Głupio mi się zrobiło, że ostatnio ja i moi znajomi dodajemy Świątyni tyle pracy z tymi wszystkimi zwłokami może mógłbym w czymś pomóc? Potrafię trochę leczyć ludzi, mogę pomóc przy kopaniu mogił albo załatwić jakieś sprawunki. Wiem, że doskonale poradziłaby Pani sobie ze wszystkim sama, ale nie chcę żeby ludzie myśleli żem tylko jakiś nieprzydatny opój, co tylko całe dnie chleje w karczmach, bo ten stereotyp źle się odbija na moim patronie i współwyznawcach chciałbym zrobić coś przydatnego - Wyjaśnił starszej kapłance.
Kapłanka wysłuchała słów Lajosa, po czym roześmiała się ciepło a gdy skończyła odparła.
- Miły z ciebie dzieciak i miło, że chcesz pomóc. Zajęcie jakieś zawsze się znajdzie rąk do pracy nigdy za wiele, możesz mi pomóc z wywarami no i uzdrowiciel dodatkowy zawsze się przyda. Na wróżbiarstwie się nie znasz, co? Dobrze roboty mi nie zabierzesz… - zaśmiała się z własnego żartu, po czym kontynuowała - No i niektórzy mieszkańcy i przyjezdni zapewne ucieszą się z obecności kapłana Szczęśliwego Pijaka, choć niestety kapliczki nie mamy. Herbaty na rozgrzanie? A może ci powróżyć trochę ?
Dowcipna reakcja starszej Pani od razu wywołała uśmiech na twarzy Lajosa - Dziękuję za propozycje, ale wolę żeby przyszłość była niespodzianką za to chętnie skorzystam z zaproszenia na herbatę. Warzenia mikstur dopiero zamierzam się uczyć u pewnej uroczej leśnej wiedźmy, której pomogłem pozbyć się namolnego byłego chłopaka, więc i z tej strony nie będę stanowić dla Pani zagrożenia, choć z chęcią bym podpatrzył jakieś sekrety na przyszłość marzy mi się warzenie leczniczego piwa oraz innych alkoholi o dodatkowych zbawczych działaniach, więc jak pani widzi nie stanowię żadnego zagrożenia gdyż celujemy w zupełnie innych odbiorców - Stwierdził puszczając oko do starszej kapłanki jednak zostały mu w głowie jakieś kupieckie określenia wbijane do głowy za pomocą rózgi.
- Ołtarzyk do Caydena to w sumie dobry pomysł sądzi Pani, że władzę tutejszej świątyni zgodziłby się gdybym ufundował taki własnym sumptem? Zacząłbym od czegoś skromnego mała płaskorzeźba a jeżeli szczęście nadal będzie mi dopisywać to ufunduje coś bardziej godnego... - Zaczął głośno rozmyślać skubiąc przy tym kozią bródkę - Choć w świątyni chyba nie macie miejsca prawda? To może bym zrobił jakąś przybudówkę pod świątynią z daszkiem żeby jak się ktoś spije mógł odespać pod dachem? Cóż, teraz i tak nie jestem wstanie wyświęcić nawet medalika, więc to pieśń przyszłości
- To byś już musiał omówić z Ojcem Albstalarem on jest tu wysokim kapłanem tej świątyni, zresztą kult Caydena preferowałby raczej kapliczkę w jakiejś oberży niż tutaj. - zaśmiała się nalewając herbaty, po czym kontynuowała swój wywód - No i trzeba by było kogoś, kto by sprawował obrządek i opiekował się taką kaplicą a nie obraź się nie wyglądasz na kogoś, komu śpieszno do osiedlania się w tym mieście.

- Ma Pani racja, często gadam zanim pomyślę na razie i tak mam na takie coś za mało doświadczenia, ale chętnie pomogę - Powiedział lekko zawstydzony własną lekkomyślnością. Usiadł jednak i wypił herbatkę zgodnie z obietnicą każdego dnia przez następny tydzień przychodził do świętego przybytku na kilka godzin, aby wykonywać różne drobne prace, gdy tylko mieli chwilę wolnego rozmawiał z Panią Koyą plotki przy herbacie stały się ich wspólną tradycją kapłanka opowiadała mu o swoich podróżach a Evangelista, gdy już wyczerpał swój niewielki zapas opowieści o przygodach rewanżował się krotokwilami zasłyszanymi w barach.

12+8=20 vs 3
Poprawa 2 Punkty odwiedziny +1 za pomoc
Relacja 6 - awans na Przyjaźń
25 XP dla każdego



Bardzo zbliżył się przez ten czas do starszej Pani żałował, że jego rodzina nie może być taka fajna i wyrozumiała.

Inne sprawunki

Oprócz pomocy w świątyni tygodniu poprzedzającym wyjazd Lajos zrobił dość dużo innych rzeczy. Zrezygnował z normalnych posiłków zamiast tego odżywiając się za pomocą “Sennej Uczty” zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wydał na komponenty potrzebne do nauki warzenia wywarów oraz wino. Codziennie kupował młodego cienkusza jednak zamiast wypijać modlił się nad bukłakiem święcąc trunek z zapasem niepsującego się alkoholu napełnionego pozytywną energią nie obawiał się już spotkania z nieumarłymi.
Evangelista doszedł do wniosku, że jego wzniosłe czyny oraz zwiększone błogosławieństwo zasługują na upamiętnienie zamówił, więc u kowala zdobiony stalowy kufel do piwa, aby służył mu, jako święty symbol godzien jego odwagi!

Zdążył również skorzystać z lekcji u Melissy kilka razy zaniósł jej zakupy nauczył się jak warzyć różnego rodzaju mikstury oraz poznał sekrety pysznych leczniczych nalewek ziołowych. Atmosfera nad kotłem była dość gorąca, aby doszło do kilku przyjacielskich schadzek pomiędzy leśną wiedźmą a sługą Pijanego Szczęściarza oboje wiedzieli, że to tylko nic nieznacząca przygoda, lecz nie przeszkodziło im to cieszyć się chwilą zapomnienia…


Prezent dla Ameiko

Lajos przez długi czas zastanawiał się jak odwdzięczyć się pięknej Mikańskiej bardcę w podzięce za jej dobroć i przyjaźń nie była ona wielką fanką alkoholi a kapłan nie miał tyle pieniędzy, aby zasypywać ją drogimi podarkami. Zresztą nie pragnął jej poderwać tak jak biedna nieśmiała Arabel a jedynie wyrazić wdzięczność pamiętając o tym, że ma do czynienia z bogatą artystką postanowił obdarować ją czymś osobistym, w co włożył dużo serca oraz wysiłku.

Koniec, końców uwarzył dla niej miksturę orlego splendoru kosztowało go to 155 złotych monet większość poszła na składniki a dodatkowe pięć monet na ładną butelkę oraz wstążkę dodał również leśnych owoców dla poprawy smaku i koloru sztuczka, którą podpowiedziała mu Melisa za to Pani Koyi nauczyła go mieszać mikstury za pomocą innych przyrządów niż wiedźmi kocioł żeby “nie nabrał złych nawyków” podpowiedziała też, że ulubiony kolor Ameiko to czerwień, więc wstążka i sam magiczny napój były właśnie tej barwy.

Wyraźnie onieśmielony Evangelista podszedł do swej idolki wyciągając przed siebie ręce, w których nerwowo ściskał prezent - Pani jestem niegodzien łaskawej przyjaźni, którą mnie obdarzyłeś. Jeszcze zanim cię poznałem byłaś dla mnie inspiracją! W młodości rodzice chcieli mnie zmusić do przejęcia nudnego interesu kupieckiego, chociaż zupełnie nie mam głowy do biznesu i nie nadaje się na kupca! Chciałem się wyrwać z tego, ale upierali się, że jestem pierworodny dopiero, gdy usłyszałem historię o dzielnej Pannie Ameiko która zbuntowała się przeciwko woli bogatej rodziny i została bogatą poszukiwaczką przygód i wraz z towarzyszami ocaliła miasto Sandpoint poczułem, że ja także mam wybór. Zacząłem się wymykać z domu do tawern z początku chciałem zostać bardem tak jak ty Pani, lecz niestety, choć mam dobrze ustawiony głos przez trenerów retoryki brak mi muzycznego słuchu, gdy zapijałem smutki spowodowane utratą tego marzenia spotkałem mojego mentora elfa kapłana Pijanego Szczęściarza, który nauczył mnie wszystkiego, co potrzeba początkującemu poszukiwaczowi przygód i wyświęcił mnie. Następnie ruszyłem tutaj, aby zobaczyć bohaterkę Sandpoint na własne oczy a ty wielka Pani pozwoliłaś mi sobie pomóc za to wszystko chciałem ci skromny podarek sam uwarzyłem tą miksturę błogosławieństwo w niej zaklęte pozwala jeszcze bardziej wzmocnić twe piękno i muzyczny talent… Oczywiście nie potrzeba żadnego wzmocnienia, lecz może się przydać przed jakimś ważnym występem czy coś - Zakończył niezgrabnie.

Lajos Dyplomacja: 19+8=27 vs 9 Znaczny sukces
Poprawa relacji o 2 punkty



Ameiko przyjęła podarunek mrugając parokrotnie i kontemplując swoje wybory życiowe począwszy od opuszczenia domu i ruszenia na szlak kończąc na powrocie i wykupieniu zajazdu. Mimo usilnych wysiłków nie mogła dostrzec logiki, która doprowadziła do tej oto sytuacji gdzie otrzymywała podarki od Arabel a teraz też od Lajosa wraz z całą przemową o tym jak go “zainspirowała”. Miała, co prawda pewne sukcesy w czasie swej krótkiej kariery awanturniczej, ale nie na tyle by mieć taką reputację mimo wszystko uśmiechnęła się do mężczyzny.
- To miłe z twojej strony, ale naprawdę nie trzeba było.
“Znów będą gadać w mieście, że mam adoratora chętnego na majątek albo ukrytego kochanka”
- podziękowała komentując w myślach całą sytuację i spoglądając w stronę niektórych bywalców, którzy już zaczęli plotkować.
- Szczerze raczej nie będę dawać występów w drodze w końcu ruszamy na wyprawę a nie w trasę koncertową prawda ?
- Serio? A Arabel nas namawiała żebyśmy wspólnie kupili wóz scenę, na której miał być wymalowany twój herb rodowy, żeby wszyscy w okolicy wiedzieli, że najlepsza bardką na Avistanie daje występy to myślałem, że będziemy w drodze pracować i że mówiła, że mógłbym z tobą występować. Chciała mi też kupić kukiełki żebym robił teatrzyk ale musiałem jej wytłumaczyć że mogę co najwyżej dawać monologi bo aktorem też nie jestem choć może powinienem zostać aktorem ? - Zaczął się głośno zastanawiać zupełnie nie zauważając zaszokowania swojej idolki.
Ameiko popatrzyła się z niedowierzaniem na Lajosa wpierw myśląc, że jest to taki żart tylko, że wyglądało na to, że on tak zupełnie poważnie, westchnęła ciężko kręcąc głową.
- Wiesz trochę mnie przecenianie nigdy nie uważałam się za wybitną bardkę w tych stronach a co dopiero na kontynencie no i byłoby miło gdyby ktoś mnie w ogóle spytał czy zamierzam udzielać występów. Wybacz, ale muszę sprawdzić jak nasza dzielna obrończyni wyszła z batalii z mocnymi trunkami. - mówiąc to odstawiła otrzymany eliksir do schowka i skierowała się na górę w celu wyjaśnienia kilku spraw ze swą przyjaciółką.
 
Brilchan jest offline  
Stary 18-03-2017, 21:43   #207
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
HOTARUBI

Hotarubi zgodnie z umową pozostawiła uszkodzona broń u kowala do naprawy i ku jej zaskoczeniu już następnego dnia była ona gotowa do odbioru.
- Feh nie wiem czemu w waszych stronach macie takie miecze…- - tymi słowami powitał ją kowal gdy zjawiła się w jego przybytku wygrzebując miecz z zaplecza i wręczając jej naprawioną już broń, trzeba było przyznać że znał się na naprawie bo nie dało się zauważyć że rękojeść była wcześniej uszkodzona - Chyba nie cenicie palców skoro macie miecze z taką gardą ale to nie moja sprawa, może taka moda mam nadzieję że się podoba.
- Dopóki rdzeń pozostanie z giętszych metali, a ostrze z twardszych to powinno być dobrze- - zauważyła Hotarubi. - Dziękuje wam za waszą ciężką pracę o mistrzu kowalstwa… - skłoniła się gdy wychodziła. Wciąż nie mogła pojąć czemu tak wielu miejscowych przyjmuje jej akty uprzejmości z takim zdumieniem na twarzy.
Po załatwieniu tego sprawunku miała sporo czasu dla siebie póki Shalelu ponownie nie zawitała do miasta. Oczywiście była zainteresowana tym jak poszła im dostawa i rozwiązywanie problemu z nachalnym adratorem-mściciele, słuchając jej opowieści wpierw wyglądała na zmartwioną ale gdy dowiedziała się że wszystko skończyło się bez tragedii odetchnęła z ulgą.

Wszyscy +1 do Relacji z Shalelu
+1 Dla Hotarubi za wywiązanie się z prośby



-To dobrze że wreszcie skończyła się ta cała maskarada, obawiałam się że jak Gregan się dowie to ją zabije w szale lub zrobi coś gorszego, ludzie z obsesją są nieobliczalni. Trzeba liczyć że naprawdę dał sobie spokój, mam nadzieję że mieszkańcy lasu i moja prośba nie przysporzyła wam zbyt wielu problemów.
- Również modlę się o to u bogów, o dostojna Shaelu. Na razię chciałbym abyście przyjęły te oto magicze strzały jako wyraz uznania dla waszej pomocy - wręczyła wojowniczce strzały zawinięte starannie w kolorowej chuście.

Dyplomacja: 18+3+2 za odpowiedni prezent = 23 vs 11 Znaczny sukces
Poprawa relacji o 2 Punkty - Nowy poziom relacji 13 - Bliska przyjaźń
+150 PD dla wszystkich

Elfka przyjęła podarunek oglądając strzały, każdą z osobna jakby oceniając ich użyteczność, jakość lub po prostu rzemiosło wykonania w końcu oderwała badawczy wzrok od pocisków a na jej twarzy zagościł szczery uśmiech.
- Dziękuję ci za ten podarunek, choć nie wiem czy wam aż tak pomogłam, chyba więcej kłopotów mieliście z powodu tej “drobnej” przysługi. Postaram się odpłacić w czasie naszej wyprawy jak tylko to będzie możliwe.
- Będziemy wdzięczni za każdą pomoc o dostojna Shaelu. Czyli mam rozumieć, że rozmowa z Greganem jest wciąż przed wami?
Shalelu uniosła brwi zdziwiona tym pytaniem.
- Ja miałabym z nim rozmawiać ? Niby o czym ? Z tego co się dowiedziałam to już zarezerwował miejsce na statku który pozwoli mu szybciej wrócić w rodzinne strony. Zanim zapomnę Ameiko wspominała że za dwa dni chce się z nami spotkać w swym rodzinnym domu by omówić szczegóły wyprawy.
- Będe o tym pamiętać. Postaram się to przekazać jak najszybciej pozostałym, o dostojna Shaelu. Słychać radosne odgłosy z pozostałych karczm. Tutejsza sztuka picia musi być fascynująca. Albo bardzo uświęcona skoro ma swojego patrona. Tutejsi ludzie oddają się jej z takim oddaniem.
-U was się nie pije ? Sama nigdy nie przepadałam za trunkami a wśród elfów preferuje się wina lub nektary, zawsze możesz spytać o to Lajosa w końcu Cayden to jego patron.
- Nasze są skierowane ku herbacie. A widzę, że tutaj uświęca się picie alkoholu. Zatem jeśli pozwolicie, to chciałabym o to zapytać Lajosa, o dostojna Shaelu. - dla większego efektu zakończyła wypowiedź skłonem.
- Powodzenia. - odparła elfka odwzajemniając się skinieniem głowy i odprowadzając ją wzrokiem zastanawiając się w duchu czy to była powszechna grzeczność w stronach Hotarubi czy też sposób okazywania szacunku dla niej.

Picie z Lajosem albo Poznawanie Szlachetnej Sztuki Picia

Hotarubi starała się odnaleźć na sali Lajosa. Szybko jej się to udało kapłan zgodnie ze swoim powołaniem siedział przy barze tuląc kufel piwa pomachał do wojowniczki zapraszającym gestem gdy tylko zauważył że Mikanka nic nie robi.
- Słuchaj Lajos, zauważyłam tutaj jedną rzecz - ni pojmuję wciąż waszej kultury. A zauważyłam też, że w tym kraju jakoś szczególnym poważaniem traktujecie pijanie alkoholi. Bóstwo któremu służysz chociażby…
- Tak zgadza się alkohol jest bardzo istotny. Rozluźnia ciebie i pozwala uwznioślić umysł! Mój Patron został bóstwem bo pod wpływem błogosławionych trunków rozwiązał tajemnice gwiezdnego testu oto wielka tajemnica alkoholu - Wyjaśnił.
- Najważniejsze żeby nie przesadzać! pić pod humorek ale zachować umiar bo na dnie beczki czeka jedynie rozpacz. Powiedz mi jakie są twoje preferencje smakowe ? Lubisz goryczkę ? Może wolałabyś słodki smak ? Albo bogaty bukiet owoców ? Najgorzej gdy alkohol kojarzy się tylko z kiepskiej jakości bimbrem do picia którego trzeba by było siebie zmuszać a przecież jest tyle wspaniałych możliwości! - Powiedział Lajos następnie spojrzał się z zainteresowaniem na towarzyszkę czekając jej reakcji.
Lustrowala przez chwilę kartę. Podjęła decyzję:
-Dajcie wszystkiego po trochu. Najpierw coś słodkiego. Bimber na razie odpuszczę… Jeśli w ogóle

-Ambitnie zacznijmy od śliwowicy smak owocu pięknie łączy się z alkoholem maskując jego moc a siła spirytusu rozluźnia umysł i ciało- Wyjaśnił gdy stanęły przed nimi dwa kieliszki ciemnobrązowego trunku o miłym zapachu.
- Nie czuć, że to alkohol. Tylko jakieś ziółka z dolewką alkoholi. Wino bym wolała.Mości karczmarzu dajcie słodkiego wina na zmycie smaku tych śliwek!
- Cóż, mojej babci smakowało ale zapomniałem że ty jesteś mocarną wojowniczkom a nie słabowitą damą więc wina prosimy przy okazji nauczę cię wznosić toasty! To bardzo istotna część kultury picia na tym kontynencie stukamy się kielichami ogłaszając głośną jakąś okazję albo osobę za której zdrowie lub powodzenia chcemy wypić a potem pijemy. Jak dłuższę przyjęcia to można po łyku ale jak mniej oficjalna okazja to można do dna. Spróbujmy ZA POMYŚLNOŚĆ WYPRAWY! - Stuknął się z Harutobi kieliszkiem i wychylił go do dna od razu zamawiając repetę gdy wypiła wino poprosił - No, to teraz wymyśl toast
- Za…. za zdrowie Shaelu moze być? -spytała.
- Doskonały toast! No to za zdrowie Shalelu - Pochwalił - Albo czekaj, może skorzystamy z okazji i wypijemy bruderszafta zwanego brudziem ? To specjalny toast kiedy chcesz z kimś zawiązać bliższą znajomość towarzyską i przejść na ty. Wtedy splatacie ramiona i dajesz danej osobie upić łyk z twojego kieliszka a potem mówisz jak ma się do ciebie zwracać. Zainteresowana? Nie chcę się narzucać nawet jak nie chcesz ze mną spróbować to warto żebyś kojarzyła o co chodzi - Evangelista splótł własne ramiona żeby pokazać jak to mniej więcej powinno wyglądać.
Widać było że bardzo zależy mu na przekazaniu rzetelnej wiedzy.
- Splatac ramiona tak, żebyście wy się napili z mojego kielicha, a ja z waszego? - spróbowała powtórzyć gest. Ale zrezygnowała po 2 próbach, żeby się napić - To to brudersz… lepiej smakuje - oblizała wargi.
Następnie Evangelista Pijanego Szczęściarza zaczął zamawiać po kolej wszystkie dostępne trunki tłumacząc swej towarzyszce jak zostały wyprodukowane i jak należy je pić żeby nie wyjść na gbura w towarzystwie.
- Wasze wino faktycznie rozgrzewa… I to tak miło idzie od brzucha dalej to ciepło… mamrotała Hotarubi. Szczególnie ciepło było jej na twarzy. Ciepło przeradzało się w chichot. Poluzowała kołnierz swojego kimona w efekcie czego zsunęło jej się na ramiona. Zachichotała - Teraz to wygląda jak te wasze wydekoltowane suknie… Nie rozumiem tych… chic… dekoltów… zimno od tego… - jej wzrok przykuła ustawiona w kącie beczka. - Ale rozumiem przesłanie uczczenia bogów alkoholem… Chic! Więc i ja swoich bogów uczce śpiewem i Chic! pisonką -
Przetoczyła beczkę na środek sali. Podkasała kimono i wdrapała się na beczkę. Trzymając pięść w górze, a drugą dotrzymując kimono tak, by nogi mogły się swobodnie poruszać zawołała:
-[i] Dlatego ja tutaj uczce moment, gdy boginię zachęcano do wyjścia z jaskini… tańcem na beczce. Jak jej tam było… No ja dla uświę… i upa... -[/|I] golnęła z cudzego kufla- Upania tego momentu świętego święcie zatańczę i zaśpiewam!!!! TAK JEST!!!

Zatańczyła, czy raczej nader żywo przebierała nogami podskakując na beczce, by jednocześnie z niej nie spaść i zaprezentować jakie ma cudne nóżki. Jednocześnie odśpiewywała w ojczystym języku piosenkę o wiośnie, górze i o głupim staruszku, tak zmieszały się w jedną.

Potem była ciemność. A potem kolorowe gwiazdki i ból głowy. I że było dużo śmiechu. I myśl, że powinna spytać Lajosa nie tyle o to co się stało, ale o lekarstwo na kaca.
Lajos stał w pobliżu beczki klaszcząc i dopingując koleżankę. Potem pomógł jej dojść bezpiecznie do pokoju zostawiając z nią garniec wody i wiadro na wymioty gdy Mikanka rano doprowadziła się do porządku jej kompan od kufla już czekał z wymodlonym lekarstwem na kaca.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 18-03-2017 o 21:53.
Guren jest offline  
Stary 20-03-2017, 14:29   #208
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Maguska spędziła swój tydzień wolnego na polowaniach, na których trenowała swoje zdolności szermiercze oraz łucznicze, odpoczywając od towarzystwa narwanej paladyn i wiecznie pijanego w sztok kapłana, o ciągle nieobecnej duchem ninja nie wspominając.
Kobieta za zdobyte pieniądze dokupiła potrzebny jej do planowanej wyprawy osprzęt. Kilka mikstur, zapas strzał, pochodnie i tonę magicznych pierdoletów, których nie miała już gdzie upychać, gdyż wszystkie sakiewki i kieszenie miała nimi wypchane po same brzegi. Na koniec szarpnęła się nawet na nową zbroję, w postaci pięknej koszulki kolczej, wzmocnioną magią, co by ją lepiej chroniła przed ciosami napastników.
Wieczorami, po powrocie z lasu, siadała do zdobytych zwojów i ksiąg odcyforwywując kolejne zapiski i identyfikując zdobyte czary. Niektóre były na tyle proste, że Arija przepisała do własnej księgi w celu dalszego ich użytkowania. I tak czas powoli upływał, zbliżając się do daty, w której to drużyna ponownie miała się spotkać.
Płomiennooka mało nie posiadała się z całej tej radości...
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 27-03-2017, 17:42   #209
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Arabel miała dużo roboty przez ten tydzień. Po pierwsze, chciała obłaskawić swego konia Nobility, który jednak okazał się zwierzęciem krnąbrnym lub genialnym, zależnie z której strony patrzeć.

Zakupiła flagi i pokrowce na wozy z monem Ameiko. Ameiko będzie zadowolona, bo cały świat będzie wiedział, że nadciąga Najwspanialsza bardka w Avistanie… Golarionie! Powiadomiła o swym pomyśle pozostałych

Jeśli chodzi o Ameiko,.. Zakupiła jej lutnię i ponownie przekazała je przez chłopca. Była Genialna!

Arabel Dyplomacja: 17+9=26 vs 11 Większy Sukces

Poprawa Relacji z Ameiko o 2 punkty - Obecnie 13 - Bliska Przyjaźń

+300 PD dla wszystkich



Namawiała też resztę aby zakupić jeden wóz celem używania go jako sceny. Skoro mieli wędrować, to występami mogą wspomóc swoje zasoby. Prócz tego piła, unikała rodziny, trzy razy się wykąpała… Kupiła też lajosowi sztylet z zimnego żelaza a Rubi skarpetę na ogon… Cholernie trudno było wyjaśnić co to ma być nie wyjaśniając co to dokładnie jest.

Potrzebuję czegoś takiego takiego co jest jak skarpeta i się nagłada na coś długiego i wąskiego

- A więc to jednak nie prawda co o tobie mówią?

- Co?

- U nas tego nie dostaniesz, może pójdź do garbarza?

- Czemu, to ma być wełniane?

- Wtedy będzie przeciekać.

- O czym pani mówi?

- Nie jestem pewna o czym pani...

- Bo to dla piesków!, żeby im ogonki nie marzły.

- A to miało być na ogon?!

- A o czym pani myślała?

- To już nie ważne… To Ile to ma mieć długości?

- Tak ze trzydzieści centymetrów.

- Dosyć duże te psy...


Nieco inaczej wyglądało kupowanie prezentu dla Lajosa. Pamiętając jak straszna była dlań walka z Gremlinami, postanowiła kupić mu broń z zimnego żelaza. Kowal miał do wyboru młot oburęczny lub sztylet, raczej długo się nie zastanawiała. Potem poszła do baru tam zobaczyła oddział krasnoludzkich i strażników karawan, który był opijał właśnie wykonanie połowy zlecenia. Jakoś tak wyszło, że założyła się z ich dowódcą, krasnoludem Imeniem Got Trek o to, kto ma lepszą głowę. Pili brandy i po wielu kolejkach Krasnolud, który ramię miał grubsze niż niejeden ork udo zwalił się pod stół. Potem paladyn poklepała go po ramieniu i wypiła jeszcze drugą butelkę brandy.

Potem miała sen… Znajdowała się w lochu… Była tu od jakiegoś czasu, ale nie zdawała sobie z tego sprawy. Gdy otwarły się drzwi, skuliła się.

- To ta niby paladynka. - zapytał łagodnie wyglądający mężczyzna

- Nie niby, służy Serenae i brała udział w walce przeciw demonom . - odparła starsza kobieta

- Teraz najpewniej już zaprzedała się złu. Prawdopodobnie już przed dostaniem się do niewoli jej serce pełne było mroku.

- Co za niedorzeczność… Wiemy jak bardzo nieufacie tym, którzy zawiedli.

- Wszyscy w końcu przyznają się do winy, więc to ja mam rację.

- To teraz nieistotne - rzekł trzeci głos. Należał do wysokiego mężczyzny z Iriseńskim czubem na głowie. - Utraci tamte wspomnienia, przynajmniej w znacznej większości - rzekł i wszedł do środka i położył na jej na czole dłoń.

Potem obudziła się z kacem jak stąd do Quadiry. Znalazła przy sobie karteczkę.

- Jakbyś była ciekawa co wieczorem robiłaś gdy urwał ci się film, to piłaś z Greganem i obiecałaś pomóc mu w uwiedzeniu Imperstoryczy Abraxyl. - pismo należało do Ameiko.



Mimo swego stanu Arabel z całą pewnością mogła stwierdzić że posiadała tylko jeden miecz i na pewno nie widziała podwójnie a mimo wszystko pod ścianą widziała dwa miecze jeden niepodobny do drugiego.


http://www.hoppersgiftware.co.uk/ekm...ord-7379-p.jpg


Oglądając ostrze mogła stwierdzić że było nie gorszej jakości niż jej własna broń ale w tym mieczu było coś jeszcze jakaś moc być może był zaklęty ? Choć chyba nie tak by pojawiać się w przypadkowym pokoju gdy ktoś odsypia picie, szybko zauważyła że do pochwy sznurkiem był przywiązany kawałek papieru który głosił:


“Dzielnej obrończyni dobra i uciśnionych przyda się drobna przyjacielska pomoc w zbawianiu świata, tak więc przyjmij to ostrze i niech ci dobrze służy !

Ps. Teraz już wiesz jak wygląda gdy dostaje się cenne prezenty od “nieznajomego”

Z tymi proporcami i okryciem na wozy to przeszłaś samą siebie…”

Arabel popatrzyła na nowy miecz z nutą podejrzliwości, było wiele opowieści o rycerzach znajdujących magiczne miecze, które zaraz potem zmieniały ich w sługi demonów. Oczywiście, nie brakowało też tych potwierdzających królewskie pochodzenie czy bogowybrańczość choć tych było niewiele no i ich naturalnym środowi skiem były głazy i starożytne grobowce. Ale na pewno nie znajdowano ich w karczmach. Uważnie się przyjrzeć czy aby ten taki miecz ma nóżki. Mógł być międzygwiezdnym bytem tylko udającym miecz aby pożreć żywcem wędrowców, takie rzeczy zdarzały się codziennie. Potem zobaczyła liścik, a gdy tylko go przeczytała zaczerwieniła się, a potem zrozumiała że po prostu Ameiko chce ją lepiej wyposażyć w podróż nic więcej. Chce, żeby lepiej sobie radziła w walce. I to fajnie, że tak podobały jej się pokrowce, kiedyś zapłaci za skomponowanie ballady o Ameiko, a Lajos niech napisze jakąś powieść….. Tylko skąd ona się dowiedziała że to prezenty od niej… Pewno czary…



Z zamyśleń wyrwało ją delikatne pukanie do drzwi oraz głos Ameiko choć mogła wyczuć w nim coś jeszcze nie był on tak miły dla ucha jak zazwyczaj.

-Arabel ? Śpisz jeszcze ? Chciałam z tobą o czymś porozmawiać.

- Już nie! Tylko pokój ogarnę. - Arabel w błyskawicznym tempie starała się doprowadzić pokój do jako takiego ładu, co zaowocowało jeszcze większym chaosem.

- Cześć Ameiko! - Otworzyła drzwi - I dziękuję za miecz! On jest taki piękny. Lubię duże miecze bo są duże i ładne. - rzekła uśmiechając się szeroko.

Ameiko na takie powitanie zaśmiała się po czym odpowiedziała.

- Cieszę się że ci się podoba, mam nadzieję że dobrze będzie leżał ci w dłoni i służył w walce. Chyba dobrze wybrałam.

Weszła do środka siadając na jednym z krzeseł dając do zrozumienia by też usiadła.

- Już wcześniej chciałam z tobą o tym porozmawiać ale wczoraj nie byłaś w odpowiednim stanie, mam na myśli zachowanie twoje i Lajosa. Wcześniej już słyszałam o tym że zamówiłaś proporce i płachty na wozy. Miło być docenianą ale uważam że trochę przesadzacie zwłaszcza że dotarły do mnie słuchy o tym że planowałaś zakup wozu jako sceny do występów. Wiesz byłoby miło gdyby ktoś mnie spytał o zdanie w tej kwestii, nie jestem jakąś wybitną artystką i jeśli już to planowałam tylko grać dla znajomych tak dla podniesienia na duchu.

- Przepraszam, ale wiesz, myślałam, że bardowie lubią publicznie występować, do tego Lajos mógłby snuć opowieści, ja robić za siłaczkę, Shalelu by strzelała na pokaz, Rubi robiła Ninjowate rzeczy… Tylko magika nam brakuje. Wiesz, tak moglibyśmy trochę zarobić, ludzi przepytać byłoby łatwiej. Jak nie chcesz to nie wiem, może przebierzemy się za trędowatych. Wtedy na pewno nikt nie będzie nas zatrzymywał. Myślisz, że taka charakteryzacja swędzi?… - zastanawiała się palady.

Ameiko zaśmiała się uznając jej propozycję za żart.

-No nie przesadzaj w drugą stronę bo jeszcze nas przeganiać będą z każdego miasta po drodze. Nie potrzebuję sceny by występować choć też nie wiem czy będziemy akurat musieli dorabiać w drodze w końcu pieniędzy mi i Sandru na razie nie brakuje… - bardka zmierzyła ją wzrokiem jakby coś oceniała uśmiechając się pod nosem - Siłaczka mówisz ? Krzepy ci nie brakuje z tego co wiem a hartu też nie zwłaszcza po twoim wczorajszym popisie w piciu. Sylwetkę na pewno masz godną bohaterki pokaż no jak się prezentujesz z nowym ostrzem. - zaczęła się z nią droczyć.

Arabel czuła, że się czerwieni.

- No wiesz, każdy wojownik tak ma. Nie ma tym nic niezwykłego. - chwyciła miecz i wykonała nim kilka wspaniałych cięć w powietrzu, starając się nic nie niszczyć.

- A jak nam zabraknie funduszy? No i może sprawić, że ludzie nas polubią.

Widząc jej początkowe zażenowanie bardka uśmiechnęła się ciut złośliwie po czym odparła.

- Naprawdę byłabyś gotowa dawać występy przed obcymi ludźmi ? Zresztą może dam się namówić na jakiś występ ale na moich zasadach no i na pewno nie jako “najlepsza” bardka w Varisii, no i chyba zapominasz że moja rodzina nie jest taka biedna. Sandru też zamierza dorobić trochę na handlu i przewozie towarów a ja mogę wyłożyć dwa tysiące monet na ewentualne doposażenie lub zakup nowych wozów. Nie musisz się na razie martwić o pieniądze. Przy okazji zapraszam ciebie i resztę za dwa dni na popołudniowe spotkanie w moim domu będzie okazja omówić szczegóły tej wyprawy. .

Ameiko wstała i podeszła do Arabel uśmiechając się ciepło.

-[i] No nie wiem czy zgodzić się z twoim stwierdzenie że to nic niezwykłego, znałam kilku wojów i fechmistrzów którzy byliby wielce obrażeni takim stwierdzeniem o ich rzemiośle. Chociaż nie da się zaprzeczyć że bycie prawdziwym błogosławionym bożym wojownikiem jest już bardziej niezwykłe, zawsze miałaś silne poczucie sprawiedliwości chociaż nie przypuszczałam że zostaniesz paladynką a teraz popatrz na siebie. No ale skromność też jest cechą dobrego paladyna więc nie powinnam się dziwić, choć osobiście uważam że możesz być z siebie dumna.

- Większość bardek jakie widziałam, występuje jako ta najlepsza, to taki sposób na zebranie widowni. I mogę występować, wielu paladynów występuje… - nie dodawała, że zwykle graję na harfie . Potem odwróciła się i Ameiko Bokiem

- Dumnna? Robię tylko to to trzeba. I tak zawiodłam podczas poprzedniej wyprawy, i jako jeniec. Przeze mnie moja rodzina popadła w długi. I… W każdym razie Mei przeceniasz mnie. Ale na naradę przydję… Czy mogę zamówić kompiel? Pewnie to jedna z ostatnich na bardzo długo

-Zaraz przekażę by coś przyszykowali. - odparła Ameiko lecz zamiast skierować się do drzwi podeszła do niej obejmując ją ramieniem.

- Każdy ma swoje porażki i związane z nimi blizny, ważne by pamiętać że można po nich powstać i nie poddawać się w życiu… ale o tym porozmawiamy innym razem.

Bardka sama wyglądała na zasmuconą jakimś dawnym niemiłym wspomnieniem ale przytulała ją dopóki nie stwierdziła że udało się jej podnieść paladyn na duchu, dopiero wtedy skierowała się do drzwi.

Arabel czuła się skrępowana. Nigdy nie była aż tak blisko z nią .

- Dziękuję. Bardzo. - rzekła, i otarła oko, gdy Ameiko wyszła.




Zawody w piciu
Arabel Fort 8+4 przeciw alkoholowi = 12

Krasnolud Fort 7+2 Hardość = 9


Runda I - ST: 15

Arabel: 8+12=20

Krasnolud 12+9=21


Runda II - ST 20

Arabel 19+12=31

Krasnolud 11+9=20


Runda III - ST 25

Arabel 8+12=20 Podpita

Krasnolud 4+9=13 Podpity


Dogrywka obydwoje podpici kara -2:

Arabel: 15+10=25

Krasnolud: 3+7=10 Pijany


Finał ?

Arabel 19+10=29

Krasnolud 9+5=14 Padł - “Tu leży Kolag syn Morgryma paskudnie spity chrapiący ku chwale swych przodków... ”



 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija

Ostatnio edytowane przez Slan : 27-03-2017 o 17:59.
Slan jest offline  
Stary 08-04-2017, 19:06   #210
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Wszyscy zajęci byli swymi sprawami osobistymi przez najbliższe dni po wyprawie jednak dla Caldwena sprawy te okazały się bardziej osobiste niż dla reszty. Otrzymał on list ze swych rodzinnych stron którego treść raczej dość skutecznie go otrzeźwiła wyrywając z rozrywkowego nastroju, z tego co im wytłumaczył były to ważne sprawy rodzinne wymagające jego obecności. W przeciągu jednego dnia pożegnał się ze wszystkimi kompanami przepraszając że nie będzie mógł im towarzyszyć w wyprawie, wyraźnie był rozczarowanym faktem że ominie go kolejna przygoda. Opuścił Sandpoint następnego dnia życząc im powodzenia i samemu otrzymując podobne słowa na pożegnanie...

Spotkanie w posiadłości Kaijitsu


Zgodnie z przekazaną informacją wszyscy zjawili się w posiadłości rodowej Ameiko, mimo że była ona mniejsza od pozostałych znajdujących się nieopodal to bez problemu można było stwierdzić któremu rodowi w mieście lepiej się powodzi. Wnętrze było ładnie i bogato urządzone a gdy tylko przekroczyli próg służba od razu skierowała ich do pokoju gdzie czekała reszta.
Sandru siedział przy stole na którym rozłożono stertę papierów oraz map na których były zakreślone szlaki i zapewne planowane trasy, nieopodal siedziała Koya wyraźnie sprawująca pieczę nad czajnikiem z herbatą i stolikiem z przekąskami. Gdy zjawili się w pomieszczeniu powitała ich ciepło i wróciła do swego zajęcia, Shalelu jak to miała w zwyczaju była na uboczu obserwując mapy w skupieniu jak by sama próbowała ocenić czy wyznaczone trasy były słuszne. Ameiko zaś była pogrążona w rozmowie z przystojnym rudowłosym minkańczykiem, gdy ich zauważyła przerwała i skłoniwszy się lekko powitała ich.
-Witam was w mych skromnych progach, rozgośćcie się. Zanim przejdziemy do rzeczy chciałabym wam kogoś przedstawić. To jest Kenji, będzie nam towarzyszył w wyprawie i z wami współpracował. Mam nadzieję że się polubicie i że taka niespodzianka nie będzie dla was kłopotem. - wskazała na stojącego obok mężczyznę.

Kenji skinął głową nowo przybyłym, uśmiechając się lekko - Miło mi Was poznać, przyjaciele Aiko są moimi. - stwierdził, rzucając im badawcze spojrzenie.
Arabel spędziła najbliższe dni jakby piorun ją trafił. Biegała po całym miasteczku przygotowując się do wyprawy, dwa razy Nobility chciała ją zjeść, gdy usiłowała pozaplatać jej warkoczyki… W końcu nadszedł dzień wyprawy.
I gdy weszła do sali, przywitała się ze wszystkimi. A potem Ameiko przedstawiła jej Kenjego. Na ułamek chwili serce Arabrl zamarło, ale potem uśmiechnęła się w duchu ze smutkiem. “Ona przecież zasługuje na szczęście, a on też jest minkajczykiem, kto ją lepiej zrozumie?”
- To wielki zaszczyt poznać drogiego przyjaciela Ameiko. - ukłoniła się tak jak to robiła Hotarubi.
Kenji zaśmiał się promiennie.
- To bardzo miłe, ale nie musisz się ze mną witać w taki sposób. Jesteśmy przecież na terenie Avistanu, możemy stosować tutejsze kody kulturowe.
-Witaj nazywam się Lajos i jestem Evangelistą Pijanego Szczęściarza w naszej ekipie zajmuje się wsparciem moralnym, magią kapłańską oraz leczeniem - Przedstawił się i wyciągnął do Kenijego rękę na powitanie. Jego uścisk nie był ani “imadłem” ani “zdechłą rybą” raczej czymś pośrodku.
- Koty kulturowe? Nasze koty nie mają kultury, przynajmniej nie zauważyłam. Choć czasem jak tak patrzą, to wydają się wiedzieć więcej niż mówią. No właściwie to nie mówią, przynajmniej nie do mnie - zastanawiała się - Ale wasze koty to są jednak strasznie Ą Ę, skoro tak grzecznie się kłaniają. Robią to na dwóch czy czterech nogach?
- Eeeeem… - kitsune spojrzał zaskoczony na kobietę. Zaczynał powoli rozumieć co Ameiko mogła mieć na myśli, kiedy określiła ich jako… jak to było? “Interesujących”? - Miałem na myśli zwyczaje panujące w danej kulturze. Mamy całkiem normalne koty, takie same jak tutejsze.
- Mam na imię Hotarubi. Liczę na owocną współprace. - kunoichi ograniczyła się do lekkiego skłonu i czarującego uśmiechu. Czy ten przybysz pachnie lisem, czy jej się wydaje? - Czy aby na pewno mieliście na myśli koty?
- Ja nie. - rzekł Kenji - Ale ciężko mi powiedzieć co kryje się w umyśle Waszej, em… koleżanki.
- Ale Kenji sam mówiłeś o kotach. Kotach kulturalnych. Czyli nasze koty są równie kulturalne co wasze? - popatrzyła nieco podejrzliwie na Kenjego. Pewnie uznał, że nieświadomie obraził tutejsze koty czy ich miłośników i chciał to naprostować. W sumie bardzo uprzejme, ale jeśli trafi do Minkaj, to musi uważać na koty.
- W sumie coś w tym jest. Tylu czarodziei ma koty jako chowańców. Choć w sumie nie wiadomo. Są opowieści, o Impach, które służyły magom jako chowańce, a potem same zostawały ich niewolnikami. Z kotami może być podobnie. Są przecież kocie demony, rakshasa, a one są bardzo kulturalne, więc koty mogą coś z nich mieć. - zastanawiała się głośno -Wracając do wyprawy, na pewno musimy wziąć cieślę, bo jak wóz się zepsuje to po wyprawie. Proponuję też zakupić ze cztery siekiery, jakby trzeba było narąbać drewna. Kilka mułów na zmianę. Nie jadam mięsa, więc prosiłabym o to, by w zapasach była fasola i rzepa. Hotarubi będzie polować z sokołem, którego zawsze ma niestety przy sobie, Shalelu, czy też mogłabyś czasem zapolować. - - popatrzyła na mapy - To nie jest bardzo uczęszczana okolica, więc nie będziemy mogli uzupełniać zapasów. Jak tam jest mało dróg, to może ograniczymy liczbę wozów. Na handel weźmy może sól… i co jeszcze tam sprzedaje Sandpoint?
- Znam trochę czarów ofensywnych, może mógłbym polować z ich użyciem, jestem także dosyć charyzmatyczny, ale poza tym nie mam żadnego innego zawodu lub talentu niż zaklinacz. Czy przydam się na coś? - spytał lis. Postanowił zignorować wywód o kotach.
- Możesz prać. Pranie zawsze było trudne i nikt tego nie lubił, szczególnie jeśli w oddziale były kobiety używające... - zaczerwieniła się - Ale te szmatki łatwo się pierze. Gorzej, jak odział się naje Jagód… Pranie gatek tych, co noszą zbroje może być prawdziwym wyzwaniem. - poczuła wstyd z tego powodu, że czuła niesamowitą satysfakcję opowiadając o tym temu… Komuś.
- Eeeem… w domu wszyscy zdrowi...? - Kenji zaczął się zastanawiać czy aby kobieta z którą rozmawiał nie ma nierówno pod sufitem.
- Jedna siostra ma złamaną rękę, mamę swędzą oczy, tata ma reumatyzm, a brat jest martwy, tak to o co chodzi? - zapytała. Ten Kenji taki uprzejmy!
Yoshida spojrzał wymownie w górę, jakby modląc się do bogów o litość. Resztką sił powstrzymał się od głośnego westchnięcia - Znam kuglarstwo, mogę dzięki temu zaklęciu prać i pomagać w kuchni, nie będzie to dla mnie problemem. Temat zakończony?
- Czyli kogoś od prania mamy - Zastanowiła się Arabel, czując dziwny zawód, że rodak szlachetnej Ameiko się tak szybko zgodził - Ja mogę rąbać drewno, rozbijać namioty, reszta co chce robić?
- Jestem dobra wspinaczce, pływaniu i póki co to zwiad był moją działką. -oświadczyła Hotarubi.
- Trochę się znam na przetrwaniu w dziczy to mogę pomóc przy polowaniach i pomagać w zwiadach bo jestem dość szybki. Toporów trochę mamy po brodaczu chciałem sprzedać ale możemy sobie jeden zostawić do rąbania drewna… A nie czekaj, to toporki są! Ale toporek to taka mini siekiera co nie ? Chyba starcza na nasze potrzeby ? - Wtrącił kapłan wyraźnie ubawiony całą sytuacją - A nasza Bella to naprawdę cudowna wojowniczka i dusza człowiek przywykniesz - Pocieszył nowego następnie poszedł przywitać się z Panią Koyą i poprosić o filiżankę herbaty cały czas jednak słuchał dyskusji.

Arija milczała, bo do gadatliwych nie należała i wiedział to każdy kto choć przez chwilę miał szansę z czarodziejką obcować. Płomiennooka obcięła wzrokiem nowego kompana, kiwając mu nieznacznie głową, na znak, że przyjęła jego obecność do wiadomości. Nawet przez ułamek sekundy nie współczuła Kenjemu “starcia” z najbłyskotliwszą z błyskotliwych. Jeśli chłopak chce przetrwać, lepiej niech szybko się dostosuje, bo inaczej zwariuje.
Kremowożółta jaszczurka o tłustych łapkach zakończonych przyssawkami, wylazła spod kołnierza swojej pani rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu latającego obiadu. Pod sufitem latało kilka muszek, ale Soya była leniwym i wygodnickim gekonem, a co za tym idzie także cierpliwym… Poczeka. Obiad sam do niej zleci. Oblizawszy wielkie, paciorkowate oko ponownie skryła się pod ubraniem popielatowłosej.
Kiedy ewangelista zerknął z powrotem na drużynę i zobaczył uroczą jaszczurkę na Ariji aż pisnął z wrażenia a oczy zrobiły mu się okrągłe -Ohh! Jaka przeurocza mordka! Kto jest słodziakiem ? Ty jesteś słodziakiem śliczna jaszczureczko! Piękna jest! To twój chowaniec ? Czasami żałuje że kapłani nie mogą mieć chowańców.
- Ekhm,... Panie Lajosie, opanujcie się…. Keh, keh,jesteście przecież osobą duchowną. -upomniała Hotarubi ewangelistę.Część wypowiedzi starała się zamaskować kaszlem: - Keh prestiż…. Keh Keh…
Arabel podeszła do Kenjego i nachyliła się do niego, a potem zaczęła tłumaczyć konspiracyjnym tonem.
-To Adzia. Ona jest bardzo, specjalna w specjalny sposób. Tak jak nasza droga Rubi. Niestety, o ile Rubi jest fajna taka, to Adzia myśli że jest specjalna w inny sposób, ale na pewno ma w specjalnym miejscu ukryte dobro. Tak czy siak, specjalność naszych dziewczyn nie jest powodem, żeby je traktować jakoś specjalnie, rozumiesz? - zapytała.
- Dobrze ujęte pani Arabelo. - oświadczyła kunoichi prostując się dumnie. Przy okazji zanotowała sobie, że lepiej będzie mieć na oku Kenjiego. I te paskudną jaszczurkę też.
Kenji pokiwał uprzejmie głową. Chciał powiedzieć, że Arabel jest najbardziej specjalna z wszystkich specjalnych dziewczyn, ale w porę ugryzł się w język. Rzucił tylko Aiko pytająco-proszące o pomoc spojrzenie i dalej kiwał.
- Mmm to nie jest mój chowaniec… znalazłam ją podczas jednej z moich podróży po pustynnych krajach i się do mnie przyczepiła - mruknęła pod nosem maguska, robiąc zachowawczy krok w tył, gdy Lajos do niej podszedł. Zachwyt nad Soyą mile połechtał ego płomiennookiej, która na chwilę przestała być uszczypliwa dla naczelnego chlejusa w drużynie.
Na uśmiech jednak, mężczyzna nie miał co liczyć.

Obecni w pokoju przysłuchiwali się temu osobliwemu powitaniu i wymianie zdań zapewne mając podobne przemyślenia co Kenji i Arija, za to Sandru wyglądał na rozgniewanego łypał na Arabel ze skrzyżowanymi na piersi ramionami.
- Specjaliści się znaleźli… myślicie że prowadzę karawany od wczoraj i nie mam odpowiedniego wyposażenia lub co trzeba przygotować na taką wyprawę. A może że nie znam się na tym i za każdym razem modlę się o szczęście i nie wiem jak naprawić wóz gdyby się zepsuł… Poza tym rozsądniej będzie załadować trochę towarów na handel po drodze je sprzedawać zastępując innymi lub zapasami i dopiero w Zatoce Roderica zaopatrzyć się w zapasy na ciężką podróż. W tym rejonie na północ od Riddleportu nie ma już zbyt wielu osad więc towary na sprzedaż będą zbędne a i zanim ktoś wyskoczy z pomysłem nie zamierzam zbliżać się do tego “miasta” było by z tego więcej szkody niż pożytku chyba że chcecie się bawić z tamtejszymi szumowinami i ich tak zwanymi “podatkami”. - wywód na jednym tchu chyba go trochę uspokoił ale Koya na wszelki wypadek podała mu filiżankę herbaty za którą podziękował. Wskazał na mapę kontynuując - Początkowo trasa będzie prosta traktem do Galduri gdzie będzie można zakupić trochę drewna lub zboża na sprzedaż na dalszej trasie, droga wzdłuż wybrzeża doprowadzi nas do pobliskiego Wilczego Ucha. Przeprawimy się przez puszczę i powinniśmy dotrzeć do Zatoki gdzie będziemy musieli przygotować się na tą trudniejszą część podróży. Gdy ominiemy Riddleport trafimy na rzadko uczęszczane trakty właściwie to prawie że ziemia niczyja, wiem że trasy te są czasem wykorzystywane ale w nie najlepszym stanie, kupcy preferują szlaki morskie by dostać się do Ziem Królów Linnorm… Dobra teraz czekam na wasze uwagi, na daną chwilę dysponuje trzema wozami, jednym mieszkalnym, jednym na zaopatrzenie i tradycyjnie wozem dla wróżbity. - tu spojrzał się na Koye - Mam dwóch wiernych woźniców którzy będą chętni z nami wyruszyć, oczywiście jeśli znacie kogoś kto byłby chętny dołączyć i przydałby się w trasie to mówcie. Zawsze można dokupić jeszcze jeden wóz podróżny choć nie wiem czy przyda się trudno znaleźć wielu ochotników na podróż w okolice tych ruin. Szacuję że cała podróż powinna zająć około dwóch tygodni minimum chyba że zainwestujemy w lepsze konie powozowe lub podwozia.
- Dwa tygodnie? Liczyłam na dwa miesiące. A o co chodzi z podatkami w Ridlepert? Nie płaciłam żadnych, więc nie wiem. A całe moje zasoby oddaję do dyspozycji Ameiko! - rzekła paladyn.
- Może, to pani Ameiko zajmuje się po cichu waszymi podatkami, pani Arabelo? -zasugerowała Hotarubi.
- Przecież nie wybieramy się na drugi koniec świata choć poza Riddleportem trakty są w kiepskim stanie, miasto raczej średnio dba o swe szlaki a wszystkim opłaca się bardziej droga morska bez osady przy granicy gdzie można by było zatrzymywać karawanę choć niektórzy korzystają z tych tras. A co do “podatku” to chyba nie wiesz jakim gniazdem szumowin potrafi być Riddleport, piraci, gangi i inni “przedsiębiorcy” bardzo zainteresowani tym co za dobra się wiezie. - skomentował Sandru zaś Ameiko zamrugała otwierając małą szkatułkę gdzie ujrzeli ładnie poukładane złote monety.
- Wiesz to miłe ale sama mogę przeznaczyć dwa tysiące monet na odpowiednie zakupy i usprawnienia dla wozów.
Lajos zignorował narzekania Sandaru miał na końcu języka, że nie ich wina że bardziej niż karawaniarza przypomina męską kurtyzanę, szczególnie z tym wąsem ale zatrzymał tą uwagę dla siebie gdyż nie chciał obrażać przyjaciela Ameiko - Oh, czy naprawdę musimy odpuszczać Riddleport ? To miejsce nie może być takie złe! Mają tam świątynie Caydena Calyen więc nie mogą być tacy do końca zepsuci! Choć, rozumiem że nie chcemy płacić podatków i zwracać na siebie uwagi a czy będzie wam przeszkadzało jakbym pobiegł kawałek przodem żeby odwiedzić ten święty przybytek ? Potem dogoniłbym naszą karawanę. Stałe świątynie Pijanego Szczęściarza są wielką rzadkością i mogę już nie mieć drugiej takiej okazji w życiu! Nie martwcie się kupię jakieś bardziej szmatławe ciuchy żeby mnie nikt nie zaczepiał a w razie problemów zagadam ich na śmierć.- Zapewniał.
- Podróżowałam tamtejszym trakiem, wiem trochę o tym jak wygląda podróż karawaną. W końcu stąd do Mikan kawałek drogi. - Hotarubi ponownie się wyprostowała, by wyglądać jeszcze godniej. W myślach zaś westchnęła, że trzeba będzie i tego pstrokatego karawaniarza mieć na oku. I jeszcze jakim cudem taki cudak jest przyjacielem Ameiko?! Zdziwiło ją, że nie zadeklarował się przyjaźnią z Lajosem i nie służy równie rozrywkowemu bóstwu. Widocznie jej rodaczka miała dużo gorszy gust niż pani Shaelu.
Na bogów ile jeszcze będzie musiała mieć “na oku“?!

Arabel skinęła głową.
- Mogę odeskortować Lajosa jakby było trzeba. - popatrzyła na Rubi, która zaoferowała swoje wsparcie. Była obecna przy jej występie. Rubi miała piękne nogo, świadczące o wysportowaniu i i gibkości godnej dzikiego kota.. Ciekawe jakie były...
- Rubi, a czy ten twój sokół mógłby wspomóc nas? Nie żebym mu ufała, nie wolno ufać istotom, co prawa natury łamią, a sam ich wygląd implikuje demoniczne konotacje, ale skoro już jest… i ładnie śpiewasz. - rzekła paladyn.
- Arrow, nie należy do ptaków, które śpiewają. Jak to bywa z ptakami drapieżnymi. To cena za bycie świetnymi myśliwymi - nadlatują cicho i zabójczo - rozpływała się nad zaletami pupila.
Sandru westchnął przewracając oczami, wyraźnie stwierdził że nie ważne co powie Lajos uparł się by postawić na swoje.
-[i] Tylko żeby nie było że was nie przestrzegałem jak się w coś wpakujecie, może podczas któregoś postoju będziesz mógł się wyprawić ale naprawdę wolałbym się nie zbliżać niepotrzebnie. Potem ci wyjaśnię gdzie znaleźć kaplicę w mieście bo zgaduję że nie wiesz w której dzielnicy jest.
- Aż takie złe wspomnienia ? - spytała Shalelu.
- Nie przepadam za ludźmi którzy kręcą się w tym mieście i jego okolicach, zdarzyło mi się “zagubić” kilku ludzi którzy uparli się że chcą się tam zabawić. Choć to nic w porównaniu z tym że niektórym karawanom zdarzają się “wypadki” lub bycie obrabowanym do ostatniej koszuli po odrzuceniu “hojnej propozycji handlowej” lub innych lokalnych “podatków”. Dlatego będzie dobrze się pozbyć większości towarów w Zatoce choć i tak znajdą się tacy którzy będą zainteresowani gdzie nas niesie o tej porze roku mało popularnym traktem. Dlatego wolałbym ominąć to miasto szerokim łukiem, słyszałem że niektórym awanturnikom zdarzało się spotkać “komitet powitalny” po ciężkiej ale owocnej wyprawie. Choć pół biedy że świątynia Caydena jest w tej trochę bezpieczniejszej dzielnicy.
-Rozsądek popłaca ale też nie trzeba się martwić na zapas. - skomentowała staruszka zagryzając ciastko i popijając herbatą.
-[i]Tak wiem, zresztą na daną chwilę trzeba jeszcze ogarnąć przygotowania. Jeśli znacie kogoś kto by się chciał zatrudnić i wybrać w tamte strony to dajcie znać. Tak czy inaczej Ameiko hojnie zaoferowała pomoc więc można wykorzystać te fundusze albo na zakup dodatkowych wozów lub usprawnienie obecnych. Wymiana podwozia we wszystkich wozach mogłaby nam znacząco skrócić czas wyprawy jeśli na czasie akurat wam zależy, choć to by trochę kosztowało alternatywnie można by było dokupić trochę koni pociągowych.
- Cokolwiek zdecydujecie… - odezwała do wszystkich zebranych maguska. - ...to ja popieram Sandru. Na podróżowaniu się nie znam… jestem tylko od polowania i wyglądania na groźną. To też, całkowicie zdaje się na jego wiedzę… - płomiennooka, spojrzała koso na wygadanych towarzyszy, którzy zachowywali się jakby nie dość, że zjedli wszystkie rozumy, to jeszcze znali wszystkie profesje świata.
Tłusty gekon wysunął łebek spod kołnierzyka, ale muszki jak na złość ciągle latały pod sufitem, więc szybko zaraz znikł w cieniu materiału.
- Przejrzałam jednak zwoje jakie udało nam się dotychczas zdobyć… jeśli ktoś będzie chciał jakieś odczytać co by podczas podróży móc je użyć to je udostępnię… na razie jednak proponuje byśmy trzymali je w jednym miejscu… - “Co by nie przechlali co poniektórzy ich podczas zakrapianej gry w karty…” dokończyła, ale tylko w myślach.
- Popieram pana Sandru, nie ma co się narażać na ryzyko, które nawet nie ma szans przynieść choćby odrobiny zysku. - Hotarubi odrzuciła włosy do tyłu dla lepszego efektu.
- Ale ja mówiłam o tobie.... Rubi. Hota Rubi… To pierzaste draństwo śpiewa jeno ody do radości na widok udręki prawych i niewinnych. Możemy zabrać Sophie czy tam Sabrinę i Henrika, oraz ich Gertrudę. - rzekła paladyn z ukosa patrząc na Rubi.
- Moje imię wymawia się jako Hotarubi. Znakami “hotaru” jak “świetlik” oraz “hi” jak “światło”, tylko wymawia się to jak “bi”. Ekhm…. Rubi wystarczy. -zaczerwieniła się, a potem łyknęła herbaty.
- Wbrew temu co możecie sądzić nie jestem głupi, odłączę się od naszej karawany dzień albo dwa nim będziemy w pobliżu miasta, oficjalnie będę po prostu kapłanem na pielgrzymce podróżującym z groźnie wyglądającą koleżanką-paladynką. Jeżeli nie uda mi się przegadać ich w sprawie podatków i wpadniemy w kłopoty to zawsze mam to cacko - Pomachał im butlą wiecznego dymu - Odkorkuje zacznę krzyczeć “Pożar!” i w nogi! Wskazaniem gdzie znajduje się świątynia nie pogardzę bo zaoszczędzi mi to potrzeby wymodlenia błogosławieństwa znalezienia współwyznawców w miejsce czego będę mógł poprosić o jakieś przydatniejsze w tej sytuacji błogosławieństwa. Nie zamierzam też szukać guza w głębi miasta a bezpośrednim zyskiem moja droga Rubi o roztańczonych nogach będzie zadowolenie mojego patrona który wesprze nas w wyprawie! Cóż, bowiem byłby ze mnie za Ewangelista Pijanego Szczęściarza gdybym nie skorzystał z rzadkiej okazji odwiedzenia stałej świątyni mojego patrona ? - Spytał tonem który świadczył o niezachwianej pewności siebie.
- Wracając do spraw karawany może weźmiemy ze sobą Sabine i Henka ? Oboje są nam winni przysługę więc powinni się zgodzić pomóc nieodpłatnie, musimy się też zastanowić jakie mikstury chcemy od Melissy macie jakieś pomysły ? Chyba jednak będę musiał zrezygnować z tej cudnie wyglądającej zbroi skórzanej i kupić sobie jakąś lekką koszulkę kolczą… Co prawda, wyglądam zabójczo w ćwiekach ale brak dodatkowej ochrony może się skończyć moim zabójstwem. - Zaczął śmiać się z własnego dowcipu.
- Bynajmniej… - rzekła cierpko Arija przyglądając się kapłanowi z podniesioną ironicznie jedną brwią. - Jesteś kapłanem… a co za tym idzie, jesteś jedyny, który utrzyma nas przy życiu gdy skończą nam się mikstury lecznicze… a muszę przyznać, że mamy ich wiele. Tak czy siak… kup sobie coś lepszego niż koszulkę kolczą. I tak jesteś ciągle pijany więc nie musisz się martwić, iż ucierpi twoja wrodzona gracja… - Ton głosu maguski, świadczył o tym, że mocno wątpiła w jakąkolwiek grację Lajosa. - ...a miło by było, gdybyś ostał się na nogach jak najdłużej. Łuska, a może nawet pół-płyta byłaby dobra. Jako ochrona… i jako odważnik.
- Jesteście za weseli, by ludzie uznali was za prawdziwie świątobliwego mnicha. Rozumiem, że to kwestia waszego pratrona, panie Lajosie. Dlatego mniemam, że prości ludzie… mogą was wziąć za szulera. Mnicha w przebraniu. - stwierdziła Hotarubi po łyku herbaty. - Chyba, że wasz patron jest popularniejszy niż myślę.
Lajos upił łyk herbaty siorbiąc przy tym głośno aby lepiej odczuć kubkami smakowymi mieszankę ziół i odgiął mały palec tak jak wbijano mu do głowy podczas lekcji dobrego wychowania. Gdy usłyszał wypowiedź Ariji parsknął zniesmaczony - Nie wypowiadaj się na tematy o których nie masz pojęcia Magusko! Należę do wspaniałego bractwa Ewangelistów, nie wiem z jakimi kapłanami miałaś do czynienia do tej pory ale Ewangeliści to nie są jacyś zakłóci w zbroje rycerze wiary, od tego masz paladynów takich jak Arabel albo jakiś bojowych półgłówków którzy nie wierzą w siłę własnej wiary! Ewangeliści przekonują swych wrogów i przeciwników słowem! Nie jestem przeszkolony w noszeniu ciężkich zbroi więc źle bym się poruszał i był łatwiejszym celem dla przeciwników. W ciężkiej zbroi gorzej się biega i ucieka czy robi uniki, kondycje mam całkiem niezłą ale z siłą mięśni u mnie gorzej dlatego płytówka czy inne grube żelastwo to dla mnie zły wybór. - Wyjaśnił z wyższością w głosie następnie znów głośno siorbną herbaty - Co do mojej zręczności to takie WSPANIAŁA wojowniczka jak ty powinna wiedzieć że rozsądna ilość alkoholu pozwala rozluźnić mięśnie unikając przy tym poważniejszych uszkodzeń, a to tylko początek wielu pozytywnych skutków błogosławionego stanu upojenia ? Czy słyszałaś o Pijanych Mnichach z Tian Xia? Mówi się o nich pijane pięści stosują pełną gracji technikę walki która pozwala lepiej walczyć dzięki rozluźnieniu ciała i umysłu alkoholem - Spojrzał na Arije z wyższością po czym, dopił herbatę siorbiąc szczególnie głośno jakby chciał podkreślić tym wagę swych słów - Pyszna Herbatka mogę jeszcze ?- Spytał grzecznie Koyi.
Arija podrapała się w uchu, bo od tego całego siorbania, aż ją zaswędziało w bębenkach. Minę miała jak wykutą z kamienia, choć może nieco znudzoną.
- W takim razie… biorę kilka sztuk więcej leczniczych mikstur. - Płomiennooka postanowiła w chwilach potrzeby liczyć na siebie, bo najwyraźniej kapłan z prawdziwego zdarzenia, zawrócił w połowie drogi do miasta i zamienił się z chlejusem.
- To może pójdę do Melissy i wezmę po prostu jeszcze kilka mikstur leczniczych ? Tych nigdy za wiele w życiu poszukiwacza przygód - zaproponował.
- Sugeruję, żeby za radą pana Shandru również postarać się o odpowiedniego mistrza cechu do wzmocnienia podwozia i… reszty części wozów.- zasugerowała Hotarubi.
- Masz racje, Rubi z chęcią się dołożę z mojej części łupów w końcu chodzi o wygodną podróż.- Poparł koleżankę Lajos.
-Hmm, wzmocnione podwozia pozwolą na skrócenie całej podróży o kilka dni, resztę można przeznaczyć na zakup zapasów i innych środków na wszelki wypadek lub odłożyć na późniejsze zakupy. Rozumiem że nikt nie ma uwag co do wyznaczonej trasy ? - podsumował Sandru sam nalewając sobie herbaty.
-Może powinniście zainwestować w jakieś eliksiry ochronne lub inne praktyczne wywary skoro macie pod dostatkiem leczniczych ? Eliksir niewidzialności czy lewitacji lub jakieś oleje ? - Shalelu odezwała się nagle mierząc ich wzrokiem.
-No takie wywary mogą się przydać wam w tych ruinach. - skomentowała pod nosem Koya pijąc dalej swoją herbatę.
- W zasadzie… - Kenji włączył się do rozmowy - posiadam trzy mikstury niewidzialności. Mogę się podzielić jeśli taka będzie potrzeba, nie widzę w tym żadnego kłopotu.

Reszta spotkania minęła we względnym spokoju gdzie omawiano dalsze mniej interesujące szczegóły wyprawy oraz wymieniano się dobrymi radami przy herbacie i przekąskach.
 
Rodryg jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172