Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2018, 15:03   #131
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick kilkukrotnie czuł jak serce mu się zaciska kiedy buczenie narastało. Przekradnięcie się obok ula bezmyślnych insektów było bardziej stresujące niż chciał się do tego przyznać. W końcu nie wiedział co może je sprowokować do zaatakowania. Tym bardziej czuł ulgę jak oddalał się od komina z nową zdobyczą czesząc się w duchu jak dziecko. Udało mu się! Żyje! Teraz tylko wystarczy otworzyć...


- Zgadzam się nie ma co ryzykować użądleń. No chyba, że ty możesz coś poradzić na te osy Sulim. - złodziej podał przedmioty Jace'owi skoro zabrał sobie ten niezwykle przydatny plecak.

- Co nie oznacza, że nie zżera mnie ciekawość co to może być - mrugnął do młodzieńca widząc, że jest nieco zamyślony jak zwykle. Ciekawiło go czy to przywara tych, których myśli prowokują splot magii czy po prostu Beleren ma taki charakter.
 
Asderuki jest offline  
Stary 30-10-2018, 18:52   #132
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Bohaterowie szybko opuścili ruiny farmy i bez zwłoki ruszyli w stronę Gristledawn. Sad kusił obfitością owoców, ale ryzykowanie pogryzienia przez osy uznali za nieopłacalne. Złoto zaś mogło się jeszcze kiedyś przydać, o ile dostaną się w bardziej cywilizowane miejsce…

Maszerowanie wzdłuż biegu Maredith, nawet w pewnej odległości od niej, było zdecydowanie bardziej komfortowe, szczególnie dla Kharricka i Jace’a, którzy nie byli przyzwyczajeni do przedzierania się przez gęstwiny. Szum rzeki słyszalny był z kilkuset metrów i dawał wygodną świadomość, że nie pozwoli się tak łatwo zgubić wśród drzew. Puszcza Fangwood w tych miejscach nie była też tak stara i gęsta, a także z pewnością mniej niepokojąca – gdyby nie okoliczności, tak spacer mógłby nawet sprawiać przyjemność. Porządnie grzejące słońce, drzewa dające cień i miły wiatr wiejący znad Maredith – natura wydawała się kompletnie ignorować tragedię, której doświadczyli mieszkańcy tych okolic, albo próbowała ich jakoś pocieszyć, ograniczając swoją zwyczajową kapryśność.

Zbliżał się już wieczór, gdy las rozstąpił się nagle, ukazując sporą polanę usianą pniakami, najwyraźniej drwale pracowali tutaj jeszcze w tym roku, co sugerowało, że ich stały obóz jest już niedaleko. Nie trzeba było nawet sprawdzać, w którą stronę - z przecinki dobre widać było lekko zachmurzone niebo, niezasłonięte przez korony drzew, a na nim kilka smug dymu na północy. To z pewnością było Gristledawn, zaledwie parę mil stąd! Jednak nawet kilka mil przez leśne bezdroża wymagało przynajmniej paru godzin do przejścia, dlatego do sioła udałoby się dotrzeć dopiero krótko po zmroku. Rathan i Jace zadecydowali, by przenocować na polanie i Gristledawn odwiedzić z samego rana.


IX dzień miesiąca Arodus (VIII), Fangwood, 8 dni po ucieczce z Phaendar

Zgodnie z przewidywaniami Sulima, w nocy na niebie pojawiło się sporo chmur, które utrzymały się także rankiem. Zaczęło trochę mocniej wiać, ale wciąż było dość ciepło i nie padało, co było sporą ulgą - arodenowe deszcze bywały w tych okolicach dosyć ulewne. Mężczyźni szybko się spakowali i ruszyli w stronę, z której jeszcze wczoraj widać było dym. Co podejrzane, podczas kilku mil marszu nie zobaczyli żadnego z drwali. Może teraz akurat prowadzili wycinkę w innej części lasu? Ale o tym mogli dowiedzieć się w samym siole, do którego dotarli po zaledwie dwóch godzinach.

Gristledawn było kiedyś maleńkim, składającym się ze wspólnego długiego domu i kilku szop siołem na skraju Fangwood, w którym mieszkało kilkunastu drwali z rodzinami, regularnie handlujących z Phaendar i utrzymujących dobry kontakt z jego mieszkańcami..


Tak było kiedyś.

Teraz zostały z niego jedynie czarne, wypalone zgliszcza, z których wciąż unosiły się smużki dymu, szybko rozwiewane przez wiatr. Ruiny musiały tlić się już od jakiegoś czasu. Z brzegu lasu ciężko było dojrzeć jakieś szczegóły, jednak może i był to szczęśliwy zbieg okoliczności - pewne było, iż wydarzyło się tutaj coś strasznego. Było tu strasznie cicho, poza odgłosami lasu usłyszeć dało się jedynie cichy odgłos łopoczącego delikatnie na wietrze materiału, zawieszonego na jedynej ocalałej ścianie długiego domu. Uderzający w nozdrza zapach spalenizny mieszał się z potwornym, dobrze już znanym uciekinierom odorem krwi, utrzymującym się nawet po takim czasie. Dopiero podejście bliżej do resztek budynków ujawniło naturę tych płacht materiału i los mieszkańców Gristledawn.

Tutejsi drwale byli raczej małomównymi, pracowitymi ludźmi, którzy jednak, spragnieni kontaktu z innymi, lubili odwiedzać miasteczko, gdzie pili i bawili się do upadłego. Rathan mile wspominał odwiedzanie ich podczas swoich wędrówek – zawsze gościli go z radością i wypytywali o nowinki ze świata.


Teraz pozostało z nich pół tuzina poszarpanych ludzkich skór, przybitych do wypalonej ściany budynku, w którym niegdyś mieszkali. Wciąż były obryzgane posoką i powiewały delikatnie na wietrze. Odór krwi był coraz intensywniejszy, tak samo jak warczenie Psotnika. Niedźwiedź kręcił głową na lewo i prawo, jakby nie wiedział, w którą stronę ma iść. Ledwie chwilę później źródło jego zdenerwowania ujawniło się. Z czerwonawo zabarwionego, wyraźnie niedawno rozkopanego i wciąż wilgotnego fragmentu gleby zaczęły wygrzebywać się cztery postaci – pokryte błotem i resztkami mięśni szkielety. Ich kości były wciąż bardzo jasne i ociekały krwią, która wydawała się stale sączyć z ramion i oczodołów, spływając na ziemię w niewielkich kałużach, kiedy nieumarli ruszyli w stronę mężczyzn. Nagle, jedna ze skór wiszących na ścianie zerwała się i poleciała, jakby niesiona wiatrem, w stronę pierwszego kościotrupa. Owinęła się na nim jak ciasny płaszcz, naciągając na kościach i zmieniając go w koszmarną, groteskową istotę – dolna połowa szkieletu, a górna wychudzonej, zdeformowanej istoty, która kiedyś mogła być człowiekiem. Teraz jednak, jej pozbawiona oczu twarz, będąca tak naprawdę jedynie czaszką pokrytą zakrwawioną skórą, zwrócona była w stronę żyjących. Nie ukazywała żadnych emocji, lecz jej nienawiść była wręcz wyczuwalna.
 
Sindarin jest offline  
Stary 30-10-2018, 19:22   #133
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gristledawn w niczym nie przypominało miejscowości, w której Rathan bywał już parę razy.
Miast budynków były zgliszcza, miast gościnnych mieszkańców - wyłaniające się z błota truposze, które jakimś trafem nie chciały leżeć spokojnie parę metrów pod ziemią. A raczej nie jakimś trafem, a za sprawą jakiejś plugawej, nekromanckiej magii.
Na magii Rathan się nie znał, ale był pewien, że dobrym słowem sobie z ożywionymi nieboszczykami nie poradzą. Dlatego też Rathan chwycił łuk, starannie wycelował i strzelił do najbliższego kościotrupa.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-11-2018, 17:23   #134
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick wcale nie chciał nocować w dziczy kiedy widać już było miasto. Tylko czterech (licząc niedźwiedzia) stało przeciw niemu. No może by nie widzieli tak dobrze, ale i ich nie byłoby widać. Ciemność skrywała i dawała bezpieczeństwo... o ile nie był to środek pola. To już było jednak nie do zmieniania.

Złodziej zobaczył triumfalny uśmieszek na twarzy Rathana gdy naprzeciw nim pojawiły się kości. To był krótki moment i wojownik zaraz skoncentrował się na walce, ale Lepperov wiedział swoje. Wywiązała się walka. W kotłowanienie pazurów, strzał, ostrzy i jednej buławy niedźwiedź i złodziej ucierpieli najbardziej. Wyszli poturbowani i okrwawieni, ale cali.

Mężczyzna klapnął pod ścianą myśląc, że to już koniec walki, ale Rathan wpadł w szał rąbania koście, które wcale nie chciały się zniszczyć, a wręcz przeciwnie zaczynały się zrastać! Młodzieniec zniknął szukać czegoś do podpalania. Kharrick za to patrzył tylko bezradnie na koście zastanawiając się czy zatroskanemu Sulimowi zostały jeszcze jakieś łaski po tym jak uleczył Psotniczka.
 
Asderuki jest offline  
Stary 13-11-2018, 20:00   #135
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie wyglądała dobrze. Jace czuł emocje tego miejsca. Panikę, strach, nienawiść… żal… Ogromny żal, pustkę, smutek i równie ogromną nienawiść. Nie. Nienawiść nadal biła z tego miejsca. Była ukryta lecz przygniatająca swym ciężarem. Beleren aż zachwiał się chwytając Kharricka za ramię.
- Wszystko w porządku?
- Tak -
odpowiedział młodzieniec - Tylko to miejsce… To co się tu stało… - nie zdążył dokończyć gdy z ziemi zaczęły wychodzić umarli. Na domiar złego, jedna ze skórnych “flag”, wcale nie była flagą! To kolejny nieumarły, który starannie oplótł idącego kościotrupa naciągając na niego swoją “skórę” w groteskowej i prześmiewczej imitacji życia.
- Uważajcie na tę płachtę! - krzyknął - Nie pozwólcie się oplątać! - zawołał, gdy reszta ruszyła do ataku. Sam wyjął różdżkę, którą natychmiast aktywował.
Drużyna dzielnie atakowała, ale szkielety stawiały dużo większy opór, niż powinny. Bo co można zrobić, gdy strzała, która trafiła prosto w oko, nie zrobiła na szkielecie żadnego wrażenia? Gdy ciosy misia, które zwaliłyby z nóg każdego, nie zdołały zrobić szkieletowi najmniejszej nawet krzywdy? Za to rewanż ożywionego kościotrupa był dużo skuteczniejszy...
Na szczęście Kharrick zdołał celnym ciosem doprowadzić jeden ze szkieletów do całkowitej rozsypki. Sulim przywołał jastrzębia i wraz z nim zaczął atakować wrogów.
Obserwując walkę z dystansu Jace miał troszkę lepszy ogląd całej sytuacji. Zawsze szczycił się dobrym wzrokiem i szybkim umysłem, dlatego dość szybko dotarło do niego z kim mają do czynienia. Nieco krwawy kolor kości nie był związany ze “świeżością” zwłok!
- Te szkielety się regenerują! - zawołał. - Potrzebujemy błogosławieństwa lub czarów leczenia! - Miał nadzieję, że w ferworze walki drużyna go usłyszy. Sam z kolei skupił się na “płachcie” sięgając w głąb umysłu nieumarłego. Było to bardzo mroczne i zimne miejsce, jednak dość proste i prymitywne. Jace z łatwością oszukał proste mechanizmy zmysłu posyłając przeciwnika przeciw innemu szkieletowi. Rozluźnił się mimowolnie opuszczając umysł przeciwnika czując ulgę. Z jednej strony były to straszne doświadczenia, z drugiej pozostawiało niedosyt i chęć sprawdzenia pełnych możliwości umysłu. Póki co Jace z zadowoleniem obserwował jak owinięty w upiorną skórę szkielet zawrócił i zaatakował swojego niedawnego sojusznika.
Kharrick znów posłał szkielet w strzępy. Wyglądało na to, że zawłaszczenie sobie buławy było dobrym pomysłem. Kolejne szkielety trafiały do piachu. Wyglądało jakby tylko obuchowa broń potrafiła je zranić. Niestety w drugą stronę nie dało się tego samego powiedzieć niedźwiadek był dotkliwie poszarpany, a złodziej znów prawie nie został powalony przez atak w szyje. Gdyby nie magia Jace'a to pewnie ktoś z nich by padł. Magiczne pociski rozszarpały skórę i zburzyły obleczony w nią szkielet. Walka się skończyła, ale tylko pozornie. Wszyscy zobaczyli jak kości zaczęły się regenerować i próby ich posiekania lub spalenia zakończyły się niepowodzeniem. Na szczęście rzucone na stos i polane ozdrawiającymi miksturami straciły swoje właściwości i ze skwierczeniem zamieniły się w popiół.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-11-2018 o 11:23.
Kerm jest offline  
Stary 16-11-2018, 19:03   #136
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Oblane leczącą miksturą kości rozpuściły się jak polane kwasem - nikt poza Jace'em nie spodziewał się, że pozornie dobroczynny płyn będzie miał taki efekt. Ciekawe, czy zawartość pozostałych fiolek też jest tak mocna?
Kiedy zagrożenie minęło, wygranych opuściła też cała adrenalina. Kharrick poczuł potężny ból rozoranego kościanymi szponami torsu - kilka równoległych ran może nie zagrażało życiu, ale fakt, że zostały zadane przez okrwawiony szkielet, który właśnie wygrzebał się z ziemi, nie nastrajał go pozytywnie. Psotnik z kolei zataczał się wręcz, pojękując i brocząc krwią z wielu miejsc na grzbiecie. Sulim bez zwłoki uleczył rany swego futrzastego przyjaciela za pomocą magii, za co został nagrodzony polizaniem po twarzy, po czym niedźwiedź położył się na trawie na skraju lasu, ni to obserwując otoczenie, ni to odpoczywając po ciężkiej walce.

Gristledawn ponownie otoczyła martwa cisza, przerywana jedynie sporadycznymi odgłosami ptaków z głębi lasu i delikatnym łopotem na wietrze pięciu ludzkich skór przybitych do jedynej ocalałej ściany domu w siole. Wciąż dominował tu odór spalenizny i śmierci. Napastnicy nie tylko puścili z dymem wszystkie zabudowania, ale także nie omieszkali wcześniej zagrabić czego się dało - nie pozostały żadne ślady po narzędziach, przedmiotach osobistych, ani czymkolwiek cennym. Rathanowi udało się jedynie dojrzeć leżący w krzakach płócienny tobół, najpewniej pozostawiony przez opuszczających zgliszcza najeźdźców. Kharrick, ostrożnie podchodząc i przyglądając się miejscu, z którego wygrzebały się szkielety, zauważył, że ziemia jest tam wręcz nasiąknięta krwią, a do tego rozkopana w promieniu kilku kroków. Doświadczenie podpowiedziało mu jedno wyjaśnienie: oto miejsce niezbyt spokojnego spoczynku mieszkańców Gristledawn. Jakby na potwierdzenie, dostrzegł fragment dłoni wystający spod ziemi w jednym miejscu. Ta jednak nie mogła należeć do nikogo zabitego niedawno - była wyraźnie zmumifikowana, a sądząc po delikatności, elfia. Okazało się też, że jest przyczepiona do złotego łańcuszka, długiego na tyle, by można było zawiesić ją sobie na szyi.
W tym czasie Jace i Sulim rozglądali się po ruinach sioła. Obu wyczulonym na magię bardzo przeszkadzała aura tego miejsca - jakby tragiczna śmierć jego mieszkańców odcisnęła się trwałym śladem na tej okolicy. Jeśli nie używano tu czarów, to ktoś musiał dopuścić się tutaj naprawdę potwornych czynów, by otoczyć je taką atmosferą przekleństwa. Jace zaczynał się zastanawiać, czy podręcznikowe rozwiązanie, które pamiętał, było wystarczające do pozbycia się nieumarłych - może potrzebne jest coś więcej, coś, co chociaż częściowo zniesie piętno zła z ruin Gristledawn?
 
Sindarin jest offline  
Stary 16-11-2018, 20:13   #137
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Szkielety zostały pokonane, a wtedy, jak to na wojnie bywało, zabrać się za zbieranie trofeów.
Ze szkieletami, nawet gdyby któryś ocalał, Rathan nie chciał mieć nic wspólnego, pozostawało zatem rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu czegoś, co napastnicy mogliby przegapić.
Najwyraźniej jednak ci byli tak zachłanni, że woleli spalić wszystko, czego zabrać nie mogli. To, że na ewentualnych gości zastawili paskudną pułapkę, było całkiem inną sprawą...
W każdym razie jedyną rzeczą, jaką udało się Rathanowi znaleźć był płócienny tobół, zawierający worek z dziesięcioma funtami kawy (za którą Rathan nie przepadał), mistrzowsko wykonane kukri (którym Rathan i tak nie potrafiłby sprawnie się posługiwać) oraz zestaw medykamentów, które - dzięki umiejętnościom Sulima - w tej chwili nikomu nie były potrzebne.

- To należało do starego Hearsta - powiedział, przypatrując się znalezisku, jakiego dokonał Kharrick. - Przywiózł ją za młodu z jednej z podróży - dodał - a dzięki niej, podobno, mógł poruszać przedmiotami na odległość. Podobno, bo widziałem, jak to robił, ale nie dam głowy, że właśnie dzięki niej.

- Rozejrzę się i spróbuję zobaczyć - zmienił temat - dokąd poszli napastnicy i ilu ich było. No a potem musimy zdecydować, dokąd my pójdziemy.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-11-2018, 15:39   #138
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Chmury i wiatr rozwiewały niechciane myśli. Pomagały się skoncentrować na tym co tu i teraz. Kharrick rozglądając się po okolicy powtarzał pod nosem gburne słowa goblińskiego języka. Ćwiczył. Kiedyś musiał, a nie wyglądało na to, aby udało mu się znaleźć chwile odosobnienia.
~Och... ćwiczysz widzę.~
Kharrick drgnął i zatrzymał się. Jego mina stężała na moment.
~Odezwałeś się. Zaszczyt mnie kopsnął.~ śmiech rozbrzmiał w głowie złodzieja.
~Nudzi mnie używanie wspólnego. Jest taki nieelegancki.~
~Możemy używać innego języka, wiesz, że znam elfi i krasnoludzki... no chyba, że nauczysz mnie swojego.~
~Ooo... czemu nie.~
Śmiech znów rozbrzmiał w głowie złodzieja. Kharrick aż sapnął, kiedy poczuł nagły ból lewej skroni. To było tak nagłe, że się potknął klękając w rozkopanej ziemi. Podnosząc się dostrzegł wysuszoną i zabandażowaną dłoń.

Ciasnota żołądka stała się boleśnie zauważalna. Zmumifikowana dłoń bujała się na złotym łańcuszku dając świadectwo dziwnym zwyczajom, których Kharrick nie potrafił zrozumieć. Bo czemu ktokolwiek miałby chcieć nosić zmumifikowaną część jakiejkolwiek rozumnej istoty? Zadrżał, gdy myśli uciekły mu do niedawnych wspomnień. Co, gdyby to on tak skończył? Co, gdyby wtedy na tamtym stole...

Fetysz upadł na rozkopaną ziemię. Złodziej pospiesznie złapał za łańcuszek i zaniósł go Jace'owi.
- Masz, nie chce tego - powiedział wciskając młodzieńcowi dłoń uciekając za najbliższy budynek. Przycisnąwszy się do ściany Lepperow syknął czując na nowo swoje świeże rany. Wydobył z czeluści plecaka miksturę leczniczą i wypił ją duszkiem. Opadł znów na ziemię spoglądając w zachmurzone niebo. Takie samo wielokrotnie oglądał w Ankar-Te, dzielnicy Kaer Maga. Pomimo tego, że wychował się tam i naoglądał dwukrotnie zrodzonych, nie lubił trupów. W żadnej postaci. Chciał nawet dołączyć do Wolnych Ludzi, aby wraz z nimi dać kres temu zwyczajowi. Jego ojciec jednak skutecznie wybił mu jego szczeniackie pomysły. Przestał wtedy odwiedzać Dolną Dzielnicę. Jak na ironię potem zatrudnił się u jednego z panów co używał dwukrotnie zrodzonych bez skrupułów.

Kharrick przetarł oczy i potrząsnął głową odganiając niepotrzebne myśli. Nie powinien koncentrować się na tym co było, a na tym co jest i będzie. Przeć przed siebie, przed siebie. Wstał otrzepując się z ziemi i wrócił do reszty.
-[i] Wracamy powiedzieć reszcie, czy gonimy sprawdzić co się stało z inną najbliższą miejscowością? - zapytał czując zmęczenie myślą o następnej zrujnowanej wiosce pełnej dwukrotnie zrodzonych.
 
Asderuki jest offline  
Stary 20-11-2018, 20:41   #139
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację
Dla Sulima walka ta była jedną z najgorszych. Wiedział, że jego ataki nie robią praktycznie niczego szkieletom, ale nie widział innej rady, niż kontynuować i starać się bić jak najmocniej. Co gorsza nawet Psotniczek wydawał się być bezużyteczny. Jego pazury nie robiły najmniejszej szkody straszliwym przeciwnikom. Całe szczęście pozostali spisywali się lepiej. Zanim jednak walka się skończyła, Sulim spocił się jak świnia. Co gorsza, Psotnik znalazł się w krytycznym stanie, a druid nawet tego nie zauważył w ferworze walki. Podczas gdy inni rozprawiali nad tym, jak na dobre pozbyć się pokonanych szkieletorów, druid wyleczył swojego towarzysza czarem. Na dłuższą opiekę musiał poczekać, aż wokoło na pewno zrobi się bezpiecznie.

Jakiś czas później, gdy już zbadano okolicę, a Jace pozbył się nieumarłych, Kharrick zainicjował naradę.

- Wracamy powiedzieć reszcie, czy gonimy sprawdzić co się stało z inną najbliższą miejscowością? - zapytał czując zmęczenie myślą o następnej zrujnowanej wiosce pełnej dwukrotnie zrodzonych.
- Idziemy dalej - odparł Rathan. - Powrót z niepomyślnymi informacjami nic nam nie da. A tak... może choć raz uda się wyprzedzić tych zbirów.
- Powinniśmy pójść dalej - stwierdził cicho Sulim. - Może kogoś jeszcze uda się uratować, a nie ma po co wracać do naszych, póki nie dowiemy się czegoś więcej. Mogą się martwić, że nie wracamy, ale Sulim może coś na to poradzi… - To powiedziawszy zaczął rozglądać się za jakimś ptakiem, co dla innych bez żadnych wyjaśnień mogło wyglądać tajemniczo. - Zanim jednak na dobre wyruszymy, czy to dalej, czy z powrotem, Sulim chciałby do końca opatrzyć Psotniczka oraz Kharricka.
- Ale gdzie dalej? Ja nie znam okolicy, jest tu jeszcze jakaś wioska? Wiecie dzień dwa drogi stąd. Nie ma co też iść nie wiadomo gdzie. - zauważył Kharrick szurając nogą po ziemi.
- Sulim wie o jednej wiosce, Tuskdale, kilka dni drogi stąd, na północnym wschodzie. Z tym że Sulim nie jest do końca pewien jak tam stąd trafić. - Druid bezradnie rozłożył ręce.
- No to chodźmy na ten północny wschód - powiedział Rathan. - Może chociaż tam się nam poszczęści. I może hobgobliny będą wiedziały jeszcze mniej, niż my.
- Możemy też podążyć ich tropem - dodał. - Znaczy tropem tych, co spalili Gristledawn. Zapewne nie będą mogli się poruszać tak szybko, jak my, a ślady zostawiają dość wyraźne.
- Jak dużo ich było? - spytał ostrożnie krasnolud. - Myślisz, że sobie z nimi poradzimy, nawet jeśli ich dogonimy? Może Jace zna drogę do Tuskdale.
- Ze dwa tuziny - odparł łucznik. - Niekoniecznie musimy sobie poradzić, ale może chociaż poznamy ich plany. A może się rozdzielą?
Kharrick zrobił kwaśną minę.
- Ty masz życzenie śmierci? Dwa tuziny? Mniej powaliło Zazę, a nikt z nas nie ma takiej siły jak ona miała. Nawet jak Jace zrobi te swoje dziwne czary to wszystkich nie uśpi. Jestem za aby dowiedzieć się jakie mają plany, ale niekoniecznie trzeba to przypłacać walką.
- A kto powiedział, że mam zamiar ich zaatakować? - Rathan spojrzał z zaskoczeniem na mówiącego. - Musielibyśmy być trzy razy liczniejsi, niż jesteśmy w tej chwili, a nawet wtedy nie uważałbym walki za najlepsze rozwiązanie. Ale dobrze by było wiedzieć, co planują, a jeśli będziemy tu siedzieć, albo wrócimy do obozu, to nie dowiemy się niczego.
- Nie do końca wiem jak dokładnie trafić do Tuskdale, ale kierunek się mniej więcej zgadza - odpowiedział Jace, który wyraźnie przeżywał katusze stojąc na ziemi skrwawionej bezbronnymi ludźmi. Przez chwilę zastanawiał się co dalej. Najchętniej wróciłby do rodziny, ale wiedział, że to się na niewiele zda. - Jeśli te ślady nie idą w kierunku kolejnej osady, powinniśmy ruszyć do Tuskdale, może uda się ostrzec mieszkańców? Mimo pewności siebie, hobgobliny muszą mieć zwiadowców, nie wiem czy lepszych od Sulima i Rathana, ale wolałbym tego nie sprawdzać. Bez urazy - dodał niemal natychmiast.
- Sulim wyślij tego posłańca do obozu - powiedział zrezygnowany złodziej. - Trzeba się nam zebrać do marszu…
- Ewentulanie… - wtrącił Jace - Ewentualnie możemy posłać posłańca do Kotliny, a sami wrócić do obozu. Podróż w jedną stronę może nam zająć nawet do tygodnia, biorąc pod uwagę że nikt z nas tam nigdy nie przeprawiał się przez las, a licząc z drogą powrotną, możemy liczyć nawet na dwa tygodnie nieobecności! - Mimo ponurego nastroju, Jace cały czas szacował możliwości. - Możemy ich poinformować posłańcem, a sami upewnić się, że naszym rodzinom nic nie grozi. Pamiętajmy, że nadal jesteśmy zbyt blisko Phaendar i powinniśmy się najszybciej ewakuować jak najdalej. Gdzieś, gdzie każdy będzie mieć pod dostatkiem świeżej wody, zapasów jedzenia i dachu nad głową. - o ile podróż była kusząca, to Jace nie widział możliwości wyruszenia na tak długą drogę bez upewnienia się, że wszyscy którzy na nich polegają są bezpieczni.
- Sulim nie może wysłać zwierzęcego posłańca do miejsca, którego nie potrafi opisać - druid bezradnie pokręcił głową. - Nie mamy też zapasów, żeby móc skutecznie tropić tych goblinów. Wychodzi na to, że jednak będziemy musieli wrócić. Sulim może przygotować dla wszystkich odpowiednie zaklęcie, dzięki któremu nie pozostawimy po sobie żadnych śladów.
- Jeśli nie chcecie iść za hobgoblinami - powiedział Rathan - to pójdę sam. Dajcie mi trochę zapasów, a sami wróćcie do obozu.
Kharrick westchnął.
- No dobra, nie lubię tego robić ale… Rathan jesteś idiotą. Nie wiem co cię spotkało, że tak bardzo nie masz zamiaru przebywać z innymi, ale nie mam ochoty aby twoje działania przysporzyły NAM kłopotów. Jace czy mógłbyś pozbawić go przytomności na moment? - zapytał z całkowicie poważną miną.
- Uważam, że w obozie zostawiliśmy sporą gromadkę dorosłych osób - odparł Rathan. - Nie dzieci. Twoje zdanie na mój temat nic nie zmieni. Jak rozumiem, masz zamiar mnie związać i zanieść do obozu. I pewnie tam mnie zamknąć i nie wypuszczać, prawda? Proponuję, byś mnie oskarżył o zdradę i współpracę z hobgoblinami. To powinno wystarczyć, żeby pozbyć się problemu.
Sulim, który zawsze za wszelką cenę starał się unikać konfliktów, w pierwszej chwili chciał się wycofać, widząc narastającą kłótnię. Zdołał się jednak przemóc i postanowił spróbować załagodzić sprawę.
- Spokojnie, panowie, Sulim nie widzi przeszkód, żeby Rathan udał się na zwiady. Nam w żaden sposób tym nie zagrozi, a jeśli sam chce ryzykować… to cóż, Sulim na pewno nie będzie go przed tym zatrzymywał. Sulim z pewnością mógłby wesprzeć Rathana, ma na podorędziu parę zwojów… Sulim mógłby nawet… nawet… - Druid zawahał się. - Mógłby nawet posłać z Rathanem Psotniczka. - Krasnolud spojrzał tęsknie za swoim rannym niedźwiedziem wylegującym się na skraju lasu.
 

Ostatnio edytowane przez Jacques69 : 20-11-2018 o 20:54.
Jacques69 jest offline  
Stary 21-11-2018, 19:36   #140
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- A czy któremuś z was przyszło do głowy, że mogą go złapać? - Kharrikc podniósł głos i krew mu zawrzała w żyłach. - Jakbyś nie pamiętał to hobgobliny nie tylko mordują, ale również biorą w niewolę?! A jak już cię wezmą w tą niewolę to myślisz, że nie pójdą po twoich śladach? Albo, że cię ładnie będą pytać gdzie jest reszta?? Skatują cię, wymęczą, a jak już ledwo będziesz zipać to wszystko im wyśpiewasz jak potulny i grzeczny piesek. Będziesz ich błagał, aby przestali i będziesz gotów zrobić cokolwiek, aby tylko to zrobili!
Kharrick zatrząsł się, a jego twarz zrobiła się czerwona. Przez krótką chwilę przestał patrzeć na swojego rozmówcę i skulił się sięgając trzęsącymi dłońmi do swojej klatki piersiowej. Zaraz jednak jego spojrzenie znów nabrało ostrości i wściekle spojrzał na młodzieńca.
- Nie zamierzam dać narazić siebie i reszty na atak z powodu twojego kaprysu! - krzyknął rzucając się na wojownika. Rathanowi, mimo zaskoczenia, udało się odepchnąć wściekłego mężczyznę.
- Bogowie rozum ci odebrali, czy ze strachu zgłupiałeś? - warknął łucznik.
- Raczej próbuje odwieść cię od popełnienia głupstwa - wtrącił się z emfazą Jace - Powiedz mi, co zrobisz jak już ich dogonisz? Pozabijasz jeden po drugim? Co Ci to da? Chcesz się do czegoś przydać i nie tkwić z uchodźcami, to znajdź im miejsce, gdzie będą mieli dach nad głową i jedzenia pod dostatkiem. To potrafisz zrobić równie dobrze jak śledzenie bandy hobgoblinów. -
- Nie uważam, by taktyka polegająca na siedzeniu jak zając pod miedzą i modleniu się, by nikt nie natrafił na nasz ślad, jest nic nie warta - odparł Rathan. - I nie, nie zamierzam ich zabijać. Warto wiedzieć, dokąd się udają.
- Póki co nie mają nawet tego. Czy ci się to podoba, czy nie, to ich przeżycie jest naszą odpowiedzialnością, więc znajdź im dach and głową, a potem możesz iść gdzie ci się podoba. - odpowiedział Jace zbierając swoje manatki. Nie miał ochoty na dalsze przebywanie w tym ponurym miejscu.
Kharrick zmielił jakieś słowa w ustach ostatecznie ich nie wypowiadając. Zły machnął ręką na przepatrywacza.
- Idź. Ja już cię zatrzymywać nie będę. - burknął nie chcąc oglądać jak wojownik odchodzi. Uważał, że to był zły pomysł. Uważał, że nie dość że siebie zabije to jeszcze może innym zaszkodzić. Tylko tamten tylko odbijał swoje argumenty jak piłeczkę nawet nie siląc się na tłumaczenia. Jakby nic do niego nie przemawiało. Obrażanie, groźby, zdrowy rozsądek. Nic. Bycie miłym było teraz poza zasięgiem kiedy to własne emocje zaślepiły złodzieja do reszty. Dopiero jak Rathan odszedł złodziej znów zaczął się kręcić obok druida i Jace'a. Tłumaczył się jakimś zbieraniem drewna na opał. Dopóki nie został zaczepiony sam unikał kontaktu.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172