Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-08-2020, 22:47   #61
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 29 Eleint
Drużyna

Coś tak błahego jak zadanie jedynego, przygotowanego zawczasu pytania teraz okazało się czymś w rodzaju tańca nad przepaścią w wietrzną i deszczową noc. Prócz Agnisa zwlekali zbyt długo, próbując zdecydować co mogliby zaoferować umarłej elfce. Ta niecierpliwiła się i złościła coraz bardziej.

- Dość, głupcy!!! Przychodzicie do mnie bez przygotowanego podarku?! Najwyraźniej mylę się co do ciebie bękarcie. - zwróciła swe wściekłe oblicze do Asha - Ale przekonamy się, tak hihi! Dość tego!

Niematerialne włosy Banshee w jednym momencie uniosły się, jakby naelektryzowane od zgromadzonej przez nieumarłą mocy.
- Aes biir, aes aethen, aes zenar! Vaendin-thiil!

Ash, który z jakiegoś powodu zwrócił na siebie główna uwagę elfki poczuł mrowienie na skórze. Rozumiał słowa wypowiadane przez nieumarłą. Mimo to czuł kompletne odrętwienie i niemoc. Nie mógł w żaden sposób zareagować na to co słyszy. Słowa Auglathy były klątwą.

- Zenar! - było to określenie, jakim elfy pogardliwie nazywały pół-elfów, znaczące dosłownie "mniej niż pół". - Daję ci czas, by oczyścić mój dawny dom z wszelkiego plugastwa i odnaleźć rękopisy Quariona Melarue. Powróć do mnie z nimi przed nowiem księżyca, a uchowasz życie...

Banshee z przeraźliwie głośnym zawodzeniem okrążyła ich kilkukrotnie, po czym wzleciała wysoko ponad korony powykrzywianych drzew. Ash przełknął głośno ślinę. Poczuł, że Auglatha nie wróci, póki nie wypełnią się jej słowa.

Prędko opuścili to miejsce, kierując się z powrotem na szlak.
Rok 1481 Rachuby Dolin, 29 Eleint
Agnis i reszta

Nie było jeszcze nocy, ale jego towarzysze drzemali po posiłku w to chłodne popołudnie, korzystając z chwili spokoju i ciepła ognia. Agnis miał wiele do przemyślenia. Te trafniejsze myśli spisywał na skrawkach pergaminu znalezionymi kawałkami świeżego węgla. Czasem siedział po prostu i wpatrywał się w ogień.

Płomienie hipnotyzowały go i przyciągały wzrok. Nie było tak bez powodu. Szybko rozeznał się w tym co widzi i czuje. Wzywała go Efreetetii! Tym razem jego Pani poprzestała na duchowym kontakcie. Agnis opowiedział jej wszystko czego dotąd doświadczył. Wyczuł, że jego Pani nie jest w pełni z niego zadowolona, lecz nie była też wściekła. Jej karcący ton odbijał się echem w głowie czarownika.

- Nie o takie dusze zabiegam. Marne to byty, niegodne by stać się moimi sługami. Zasługuję na potęgę, nie kpinę, mój miły. Czyżbyś ze mnie kpił? Czyż nie nauczyłam cię dość? Jednak... jesteś bliżej duszy, której pragnę. Czuję to. Musisz się jednak przygotować. Gdy dopali się ten ogień, w popiołach odnajdziesz filakterium. To dary, które mi przekazałeś. Nie godne mnie, lecz tobie należne. Żeby dać mi to, czego chcę, najpierw musisz nauczyć się panować nad duszami takie jak te. Zmieniłam je, scaliłam i skrystalizowałam. Weźmiesz filakterium i zanurzysz w krwi nienarodzonego. Włożysz je zamiast serca znalezionego stworzenia, o którym mi opowiadałeś, a całość spalisz w najgorętszym ogniu, jaki będziesz w stanie rozpalić. To mój dar dla ciebie, mój miły. Nie zawiedź mnie następnym razem.

- Z kimś rozmawiasz? - Tomen najwyraźniej się przebudził i z zainteresowaniem wpatrywał się w znikające już, przedziwne fluktuacje płomieni ogniska. Również reszta zdawała się już przebudzać. Agnis wypatrywał upragnionego przedmiotu. Dostrzegał go wśród żaru i popiołów. Był przepiękny.


Cała drużyna miała kilka spraw do przemyślenia. Klątwa nałożona na Asha, jeśli faktycznie jakaś była, wiele utrudniała. Czasu nie było tak wiele, a Ash nawet nie widział gdzie znajduje się "dawny dom" Auglathy. Przez gniew banshee Gugliermo wciąż nie wiedział gdzie szukać Windrin, choć miał kilka pomysłów.

Gdyby teraz zawrócili do Phandalin zdążyliby na Obfite Plony, lecz czy aby na pewno w smak były im zabawy?

- Rozmawiałeś z kimś? - powtórzył Tomen ziewając przy tym szeroko. - Myślę, że musimy wszyscy pogadać. Mieliśmy zdjąć klątwę z szefunia, a tylko nabawiliśmy się nowej. Całe szczęście to nie ja - Tomen wyszczerzył zęby do Asha - Zbladłeś strasznie Ash po tym cholerstwie. He he! Beeez obaaw, druhu! Jak ta Srindin klątwę z szefa potrafi zdjąć, to może i z ciebie? Co robimy? Szefu pewnie już do Waterdeep zawitał, a na pewno wszystkie tamtejsze muszydła już zacierają ręce. Jedynka? Idziemy do tej studni?

 
Rewik jest offline  
Stary 12-09-2020, 18:30   #62
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Agnis próbował bezskutecznie rozszyfrować dzienniki zmarłego Maga, gdy nie udało mu się znaleźć nic przydatnego, dodał tam własną notatkę.

Pisał dziwną mieszanką wszystkich alfabetów i języków, które znał w nadziej, że szyfr utrudni zadanie gdyby dziennik kiedyś wpadł w ręce wrogów słyszał, bowiem że istnieją zaklęcia pozwalające na odczytywanie każdego pisma nie był jednak pewien ich ograniczenia. Po za tym, w ten sposób ćwiczył pisanie we wszystkich językach, które znał za jednym zamachem:

Cytat:
Nowi towarzysze wydają się być interesujący. Szczególnie potężny płomień bladego maga może okazać się przydatny. Krasnolud i człowiek wydają się być wystarczająco wytrzymali aby co najmniej służyć do odwrócenia uwagi ale to wciąż za mało aby zwyciężyć...
Rozmowa z Patronką

Poczuł wezwanie płomieni które oderwało go od mozolnego stawiania znaków na papierze. Wiedział co to oznacza, odczuwał w związku z tym sprzeczne emocje

Rozmowa z Burmistrzem

Agnis zapukał do drzwi Burmistrza, które wskazali mu poznani na trakcie ludzie:
- Dzień Dobry zwą mnie Agnis An’nar planuje zgładzić smoka, który nęka to miasto z pomocą ognistej magii, którą władam. Daleka jednak przede mną droga, zanim opanuje ją w odpowiednim stopniu, a nawet gdy już tego dokonam, to nie ubije bydlaka samemu, stąd staje tu przed Panem, abyście zachowali mnie w dobrej pamięci gdyby organizowano jakieś grupy uderzeniowe. Z chęcią też pomogę z innymi problemami, które pozwolą mi doskonalić moje rzemiosło… Mam list potwierdzający moje dobre intencje i zdolności w kwestii rozwiązywania problemów - Wyjaśnił od progu i wsunął kopertę pod drzwiami, bowiem burmistrz nie kwapił się, by je otworzyć, podobnie jak to miało miejsce dzień wcześniej.

Po serii pomrukiwań i pochrząkiwań, Harbin Wester, burmistrz Phandalin zdjął zasuwę z drzwi, czemu dowodził głuchy odgłos szurania drewna o drewno. Harbin stanął przed nim w całej swej okazałości. Był to pulchny, rudowłosy mężczyzna z okazałym wąsem i podwójnym podbródkiem. Spojrzenie miał nieco rozbiegane, ale sprawiał wrażenie raczej inteligentnego, choć tchórzliwego człowieka.


- Agnis An’nar… czarownik z Thay? - Harbin zmierzył stojącego przed nim chłopca od stóp po czubek głowy.

Słysząc wobec siebie określenie “czarownik z Thay” Agnis splunął z obrzydzeniem - Nie jestem magiem i nie jestem z Thay. Nie mam nic wspólnego z tą bandą obrzydliwych synów burych suk, którzy niewolą ludzi i marnują swoje życie pośród zakurzonych ksiąg. Moja magia pochodzi z lepszego źródła! - Powiedział po chwili, zreflektował się, że powiedział za dużo i w niewłaściwy sposób - Proszę…, Proszę o wybaczenie za ten wybuch… Po prostu nie lubię ich, a koloru skóry po rodzicach nie wybierałem, ale nie mógł Pan Przecież o tym wiedzieć prawda ? - Powiedział, siląc się na słaby uśmiechem. Magiczną sztuczką szybko, znikając własną ślinę z podłogi.

- Wejdź, wejdź. Z nieba mi spadłeś chłopcze. Proszę usiądź, tutaj. - burmistrz w zupełnie niepotrzebnym i nie na miejscu pośpiechem odsunął krzesło Agnisowi. - Gallio Elibro to szanowany mag z mojego rodzinnego Neverwinter, winszuję takich rekomendacji w tak młodym wieku. Coś podać? - zapytał mając na myśli jedzenie lub picie.

- Nie jestem wybredny, cokolwiek ma Pan pod ręką, a nie nadużyje waszej cierpliwości, i gościnności będzie, mi starczyć. Tak jak powiedziałem, marzę o tym, żeby dopaść smoka, przerobić go na komponenty i zdobyć fortunę. Ale między bogami a prawdą to nie mam się gdzie podziać, a to miasto wydaje się miłą okolicą, która ma przed sobą świetlaną przyszłość. Na sam początek chcę więc zrobić na zarządcy tych ziem i reszcie mieszkańców miasta dobre wrażenie, aby w niedalekiej przyszłości móc tu zamieszkać z chęcią pomogę więc z mniejszymi problemami... - “W nadziei że kiedy po mnie przyjdą, staniecie w mojej obronie” dopowiedział sobie w myślach pokazując, Burmistrzowi swój najbardziej czarujący uśmiech.

- Sabrina! Gościa mamy, podaj no tego ciasta i zaparz coś dobrego! - burmistrz zawołał w kierunku pokoju, znajdującego się za ścianą - [i]Pewna magini mówiła coś o tym, żebym wspomniał, że tu była, gdybym spotkał kogoś takiego jak ty, ale nie jestem pewien ino czy to o Waszmościa chodziło… w każdym razie też na smoka cięta. Byli też awanturnicy co to mi na łepskich w takich sprawach wyglądali.

Agnis wystraszył się, że magowie wykosztowali się na zaklęcie lokalizujące i już przysłali jakąś siepaczkę, aby go zabiła dla przykładu - A jakóż ona wyglądała ? Taka z wygoloną głową czerwoną zwiewną szatą i tatuażami na głowie ? I o kogo dokładnie pytała ? A ci awanturnicy to nie przypadkiem taki białawy chuchro, krasnal i wojak? Tych to już poznałem na trakcie ale o innych łebskich awanturnikach też z chęcią wysłucham. Jakżem powiedział na smoka samemu nie da rady iść a fortuny starczy u dla tuzina - Odrzekł, starając się naśladować sposób wymowy rozmówcy.

- Nie… - burmistrz zawahał się - Ta była z włosami, elfka, ładna tak z ee… dwadzieścia lat? - Harbin ewidentnie nie potrafił ocenić wieku kogoś z elfią krwią, kierował się raczej ludzkimi standardami; jego umiejętności do opisywania również nie były kwieciste - A awanturnicy to tak, tak… tacy właśnie i półork chyba i może jeszcze ktoś. Przez drzwi tylko słowo zamieniliśmy.

Agnis westchnął z ulgą - A tak, tak Pan Ronto bard z nim też podróżowałem a ta kobieta jak się zwała ? - Spytał.

- Ponoć słynny jakiś - przytaknął burmistrz. - Windrin - dopowiedział po chwili namysłu na późniejsze pytanie. Co do… no mów chłopcze, mów...

- Ano, to i ja słyszałem że sławny głos też ładny ma i miły w obyciu towarzysz podróży choć ja tam się na bardowskiej sławie nie wyznaje... A o Panią Windirn spytam się w gospodzie, może da się z nią dogadać?

- Pewno się da… nie rozpowiadajcie tego za bardzo, bo ten półelf Daran tylko czyha by przejąć mój fach, alem odprawił ją, bo przybyła tu jak jeszcze nikt w plotki o smoku za bardzo nie wierzył. Chciała bym dał jej wikt i opierunek, tom powiedział, coby mnie za głupca nie brała. Ale mówiła nawet o nagrodzie za smoka ubicie, cobym do niej ludzi kierował, to ino kieruję i ciebie, chłopcze, tyle żem zapomniał gdzie. - burmistrz próbował odczytać reakcję Agnisa na taki obrót spraw, by jeśli tylko byłoby to możliwe obrócić to w żart.

An’nar uśmiechnął się ciepło - Proszę się nie martwić, ja takich wygórowanych żądań nie mam. Jestem tu, aby pomóc, i okazać swą przydatność, dla którego miasta mam nadzieje stać się mieszkańcem. Umiem też dochować sekretu więc jeżeli kiedyś trzeba by, było zrobić coś, co się nie nadaje do wywieszenia na tablicy ogłoszeń proszę do mnie walić jak w dym Burmistrzu - Puścił oko, do rozmówcy, po czym, kontynuował - A kobietę dam radę odszukać sądząc z waszego opisu nie należy do najbardziej subtelnych niewiast więc nie będzie problemu z jej odnalezieniem- Roześmiał się z własnych słów, a burmistrz chcąc się przypodobać trochę sztucznie mu zawtórował.

Było to dla chłopaka nowym i zaskakującym doświadczeniem, gdyż dotąd to on musiał się wszystkim podlizywać a tu człowiek u władzy rozmawiał z nim jak z równym co bardzo młodzianowi schlebiało.

Żona burmistrza podała do stołu jabłecznik i ciepłe kozie mleko Agnis będąc pod wielkim wrażeniem, frykasów wylewnie jej podziękował i zaczął jeść siląc się na powolne jedzenie. W myślach musiał wciąż sobie przypominać, że nikt mu jedzenia ni czasu nie pożałuje, przez co burmistrz miał chwilę, by zebrać myśli. Kiedy Sabrina odszedła uśmiechając się życzliwie do Agnisa, zaczął ostrożnie bębniąc palcami o blat stołu:

- W zasadzie to mam ino dwie takie sprawy… Pierwsza tyczy się kradzieży. Ostatnie czego nam teraz przy tym całym smoku trzeba to złodzieja. Nie rozpowiem wszech i wobec, że chciałbym go dopaść, ale lepiej, żebym zrobił to ja, niż gawiedź. Okradziono naszą kapłankę, co mieszka na Wzgórzu Waśni kilka mil stąd. Chodzi o dużą kwotę, więc sprawa jest dość poważna. Gdybyś coś wiedział, lub mógł się za pomocą swojej wspaniałej magii doweidzieć z chęcią usłysze imiona bluźnierców, co to na kapłankę naskakują. Adabra Gwynn zjawi się u nas na obfite Plony, to będzie można dopytać o sprawę, ale warto byłoby wiedzieć kto to, zanim się to powtórzy lub złodziej zdąży zbiec, kiedy dowie się, że węszę.

An’nar słuchał, rozkoszując się darmowym jedzeniem oraz zaufaniem człeka u władzy - obiecuje dyskrecje, nie będę składał wam, fałszywych obietnic sukcesu, bo te podstawy magi co je opanowałem, lepiej służą, by dać rzezimieszkom nauczkę w walce niż odgadywać prawdę z wróżb, ale w przeciwieństwie do magusów pozamykanych w wieżach tak długo, że nie potrafią poznać kiedy żyją, a kiedy pomarli umiem parę rzeczy poza magią na ten przykład szukać śladów więc zobaczę co da się zrobić - Odrzekł.

Harbin znów zaśmiał się na wzmiankę o martwych i niemartwych magach, choć uczynił to ostrożnie, jakby nieco przeczyło to jego przekonaniom o magach ogółem. Pulchne paliczki burmistrz znów zaczęły nerwowo tańczyć po blacie stołu kiedy zbierał się do poruszenia drugiej kwestii.
- Druga sprawa jest… bardziej osobista. Cała ta sytuacja ze smokiem w górach, bandach orków schodzących coraz bliżej i dziwnych kreaturach w Kniei Neverwinter… ludzie uważają, że sobie nie radzę, a co ja mogę ino zrobić? Phandalin to młode miasteczko nie ma ani własnego funduszu, ani środków na straż, nie jest nawet pod protekcją Neverwinter. Ciągle tylko słyszę Edermath byłby lepszy, Edermath by coś zaradził, jakby zapomnieli że mieszka sześćdziesiąt stóp ode mnie! - Burmistrz zrobił się czerwony na twarzy, lecz speszył się i zastanawiał czy kontynuować.

Agnis pokiwał głową niby to w zamyśleniu domyślał się dokąd ta rozmowa zmierza [i] - Wasze życie byłoby dużo prostsze, jakby temu jegomościowi zdarzył się wypadek ? Różne koleje losu chodzą po ludziach i nie ludziach… A próbowaliście pogadać z tym jegomościem? Może on wcale nie dybie na wasze stanowisko ? Wszakże to duża odpowiedzialność, ciężka praca prawdasz? Może jakbyście go wzięli na doradcę, to się ludzie przymknął ? Albo pogadajcie z nim coby kazał się głupim ludziom zamknąć, bo wy dobrze rządzicie? No chyba, że on was w ogóle nie szanuje to wtedy zapewne bogowie pokażą go jakimś nieszczęśliwym wypadkiem… - Rzekł kiwając mądrze głową.

- Chcę by ludzie przestali szemrać. On udaje jeno niewiniątko, ale wiem, że podburza Phandalińczyków. - znów oburzył się Harbin - Nie wiem w jaki sposób sprawić, by uspokoić mieszkańców, ale wiem że to musi być zrobione dla ich dobra. W tych czasach Phandalin potrzebuje spokoju. Gdyby udało ci się dowiedzieć się kto podburza ludzi, uciszyć te głosy, możesz liczyć na moją wdzięczność.

Śniady ogniomiot pokiwał głową.
- Rozumiem Panie Burmistrzu. Mnie też leży na sercu dobro tego miejsca, które chciałbym, uczynić moim domem. Przyjrzę się tej sprawie i spróbuje w ten czy inny sposób przekonać owego kogoś do zmiany zachowania

- Wspaniale, to na zachętę - burmistrz błysnął złotą koronką w swoim uzębieniu i wysunął na blat złocistą monetę, po czym zabrał się z wielkim animuszem za jabłecznik.

An’nar odpowiedział własnym błyskiem białych zębów skrzętnie schował monetę nim rozmówca zmieni zdanie i skończył wraz z nim poczęstunek.

Po zakończeniu sprawozdania z wizyty u Burmistrza

Twarz Ilifirytki w płomieniach nie wydawała się zachwycona towarzyskimi osiągnięciami swojego podopiecznego :
- Nie mieszaj się za mocno w sprawy ludzi mój drogi... Zamiast marnować czas na głupoty lepiej zająłbyś się rozwijaniem talentów magicznych które wspaniałomyślnie ci ofiarowałam i zdobył dla mnie jakieś silniejsze dusze! - Skarciła go sycząc niczym tłuszcz na ogniu.


Po "wizycie" Effreti

Rozmowa z Mistrzynią go ucieszyła, gdyż bardzo za nią tęsknił, jednak jej złość napełniła go przerażeniem. Udało mu się załagodzić jej słuszną furię.

Na szczęście rozmawiał, z nią w języku płomienni, więc włócznik nie poznał jeszcze jego sekretów. Znał go za słabo na takie zaufanie.

- Rozmawiałem z Siłą Wyższą narzekając na to, że moi kompani wybrali się na spotkanie z najgroźniejszą istotą w okolicy i nie przygotowali pytań ani podarków - Tak właściwie nie kłamał nie jego wina, że rozmówca sobie dopowie coś o modlitwach. Podszedł do ogniska, żeby je zgasić przy okazji, chowając klejnot dusz i kilka kawałków węgla drzewnego.

- Potrzebujemy wrócić do miasta, bo nie wiemy gdzie jest dawne miejsce zamieszkania naszej rozmówczyni ani ta studnia dusz a tam będzie pełno bardów, którzy znają miejscowe legendy możemy zacząć od tego półorka, z którym przybyłem do miasta - Zaproponował.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 19-09-2020 o 14:31.
Brilchan jest offline  
Stary 16-09-2020, 18:48   #63
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 30 Eleint
Agnis

Tomen wydął wargi na wieść o sile wyższej, jakby było to coś o czym nie słyszy zbyt często.
- Studnia Sów - poprawił go po chwili, po czym zerknął na swojego krasnoludzkiego przyjaciela i półelfa. Pokiwał głową w geście dezaprobaty, bowiem od spotkania z banshee umilkli strasznie i jakby przesadnie spokornieli.
- Chodźcie, Agni ma rację. Pooglądamy sobie obfite plony, którejś z wieśniaczek, co? Hehe. - szturchnął Gugliermo i wyszczerzył zęby. Krasnolud odwzajemnił uśmiech błyskając złotymi koronkami w zębach, jednak dalej pozostał nieznośnie apatyczny.

Ponieważ nikt nie protestował ruszyli więc tym samym szlakiem, co przyszli z nadzieją, że zdążą na wiejską zabawę. Z uwagi na ich dwóch towarzyszy, zdecydowanie potrzebowali chwili zapomnienia.


Wędrując na wschód nie spodziewali się zauważyć śladów bytności smoka, jednakże rewir tego monstrualnego drapieżnika zataczał coraz szersze kręgi. Biały smok poczyniał sobie coraz odważniej, skoro jego ślady ujrzeli na samym trakcie Triboal. Zagłębienia łap były niebotycznych rozmiarów. Musiała być to niezwykle majestatyczna istota, lecz tylko głupiec żałowałby w tej chwili, że nie było dane mu go oglądać. Ślady skręcały poza trakt na lewo. Trawa była tu wilgotna, zaś grunt wciąż jeszcze przemarznięty. Po dziesiątkach metrów wgłębienia znikały, lecz wyobraźnia doskonale podpowiadała co takiego mogło się tu wydarzyć.

Na czas jakiś Ash oraz Gugliermo wyrwali się z zadumy i gorączkowo wszyscy wspólnie komentowali znalezisko i wysnuwali swoje przypuszczenia. Zachodzili także w głowę, czy skoro smok pojawił się tak blisko Phandalin... czy wciąż było dokąd wracać, czy wciąż jest tam bezpiecznie?


Wieczór był ciepły i parny. Przekroczyli za wzniesienie i wśród otaczającego ich mroku udało im się dostrzec migoczące w oddali światła. Były to przeróżnego koloru lampiony, sporządzone specjalnie na okazję Obfitych Plonów. Miasteczko Phandalin świętowało, zaś widok ten sprawił, że cała czwórka odetchnęła z ulgą. Tego wieczora mieszkańcy Phandalin mieli szczęście. Niczego nieświadomi ludzie, elfowie, niziołkowie i krasnoludy zajęci byli tańcami, ucztowaniem i różnego rodzaju zabawami.

Zeszli ze wzgórza.

Czasem, starając się by nie zostało to przyuważone przez pozostałych towarzyszy, w obawie, spoglądali za siebie. Im bliżej byli miasteczka, tym wyraźniejsze stawały się odgłosy zabaw, a ponure myśli odchodziły na dalszy plan.


Agnis nigdy wcześniej w życiu nie widział tak wielu wspaniałości w jednym miejscu. Radosne okrzyki! Zapach słodkich wypieków! Tańce i swawole! Gwarne rozmowy i rubaszne śmiechy! Za rogiem wzmagała się muzyka, a skręciwszy w wąską uliczkę światła lampionów tworzyły przecudną scenerię! Dość szybko utracił z oczu swoich towarzyszy, lecz nie przeszkadzało to w niczym, by nacieszyć zmysły.

- Agnisie! Agnis i jak tam?! Haha! Poszczęściło się wam? - Młodzieniec od razu rozpoznał charakterystyczny głos pół-orka. Bard lekkim truchtem podbiegł do niego, przytrzymując przesadzisty kapelusz na głowie i nad wyraz serdecznie uścisnął go, co mogło być spowodowane lekkim podchmieleniem lub faktyczną radością na widok znajomej twarzy. - Nie bez powodu mawiają, że Phandalin to najlepsze miejsce, by spędzić Obfite Plony. Nie tak bogato i gwarnie jak w wielkich miastach, ale jakoś weselej i raźniej!

- Uwaga, uwaga! Proszę wszystk...

- Zaczyna się... Czekaj tu! Mości Heroldzie! Jeszcze jeden uczestnik, bardzo proszę! Agnis An'nar!

- Jak mógłbym odmówić naszemu artyście!

Po okrzyknięciu uczestnictwa swojego towarzysza, Ront Werys znów zwrócił się do niego:
- To konkurs składający się z trzech konkurencji. Nazwali to smokobojem. Kto zgarnie najwięcej punktów otrzymuje "skarb smoka"...

- Hahaha! Z drogi! - w obawie przed kuksańcami, musieli przepuścić niziołcze małżeństwo, które ruszyło do tańca.

Ront chwilę za nimi patrzył, po czym kontynuował.
- Nikt nie wie co to takiego, ale... ja wiem! Spodoba ci się! - Ront poprawił swój kapelusz - Pierwsza konkurencja polega na zdmuchnięciu z odległości świecy. Kto zdmuchnie świecę znajdującą się najdalej, wygrywa. Druga to bieg z drewnianymi skrzydłami między słupkami na czas, a trzecią wygra ten, kto zje najwięcej!

- Wszystkich chętnych zapraszam do zabawy w Zionięcie Smoka! - raz jeszcze przez gwar stłoczonych osób przebił się donośny głos Herolda - To pierwsza z trzech w tej tematyce jakie nas dzisiaj czeka! Po dwóch konkurencjach pokażemy wam nasz skarb! Zaś po uroczystych wręczeniach czeka nas konkurs na najokazalszą krowę. U Toblena przy wspaniałym jadle i napitku odbędzie się koncert obecnego tu, znakomitego barda zza Morza Spadających Gwiazd, najsławniejszego Ronta Werysa! Zaś o północy zapraszam na pokaz fajerwerków! Pamiętajcie jednak, że nad ranem czekają nas jeszcze tradycyjne Wielkie Łowy!

- No! Dalej! - Ront klepnął Agnisa w ramię na zachętę. - Pokaż im jak zionie Agnis, Smok Południa!

 
Rewik jest offline  
Stary 17-09-2020, 18:51   #64
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Agnis ucieszył się, że jego wymówka o modlitwie została przyjęta i uznana za nie ciekawą. Nie mógł sobie wyobrazić lepszego rozwiązania sytuacji!

Gdy natrafili na ślady smoka, czarnoksiężnik zatrzymał się na chwilę, aby, zmierzyć rozmiar pazurzastej łapy za pomocą liny a efekty pomiarów zapisał w swoim dzienniku, przeczuwając, że mogą się przydać na przyszłość.

***

Nie przejmował się za bardzo zniknięciem towarzyszy podróży, wykazali się, co prawda w walce z leśnymi tworami, ale skoro tak skostnieli na widok zwykłej Banshee czy warto było ich brać pod uwagę, kiedy wybierał się na o wiele bardziej przerażającego smoka?

Może Mistrzyni ma racje i za bardzo mieszał się w sprawy ludzkie? Może powinien bardziej skupić na misjach od niej? Magiczny kamień dusz przyjemnie grzał go w plecy nawet przez wiele warstwy materiału (plecak, zbroja i koszula).

To ciepło skłoniło go do rozmyślań słysząc "krew nienarodzonego" większość osób pomyślałaby, że musi zabić niemowlę humanoida, jednak było to rozwiązanie mało praktyczne, nie wspominając o aspekcie moralnym. Może nie był świętoszkiem bijącym czołem przed posążkami bogów, ale nie znaczyło to od razu, że musi mordować niewinnych!

O wiele praktyczniejszym wyjściem było kupienie cielnego zwierzęcia krowy, świni, bądź w ostateczności kocicy lub suki zabicie zwierzęcia rozprucie wnętrzności i wykorzystanie krwi nienarodzonego stworzenia do wypełnienia rytuału. Nie było to zbieranie kwiatków na łące, ale widział w życiu dużo gorsze rzeczy, a naprawdę chciał mieć własnego sługę, którym mógłby rozporządzać tak, jak całe życie rządzono nim! Oczywiście, byłby milszy, bo złe traktowanie podwładnych czy niewolników zawsze kończy się źle.

Próbował z całego serca zdystansować się do tego wszystkiego poczuć się lepszym, czerpać satysfakcje ze swojego poczucia misji i oddania wobec Mistrzyni... Nie potrafił, radość tych ludzi była zaraźliwa zupełnie odmienna od tego, co do tej pory doświadczył chciał być częścią tego wydarzenia.

Wtedy odnalazł go Raito - Witaj mi się poszczęściło mam dla ciebie ciekawą opowieść, którą z pewnością będziesz mógł przerobić na śmieszną pieśń oraz kilka pytań w sprawie snów i miejscowych legend, ale na to będzie jeszcze czas...- An'nar ze zdziwieniem zorientował się, że autentycznie ucieszył się na widok barda nie tylko, dlatego, że czegoś od niego potrzebował, zamiast od razu, przejść do rzeczy chciał zjeść słodkie ciastko i po prostu pobyć w towarzystwie muzyka.

Czy to właśnie była przyjaźń, o której tyle się mówi? Czy tego doświadczają ludzie, którzy nie muszą bać się codziennie o przetrwanie? Ile jeszcze dobra stracił przez to życie, jakie do tej pory pędził?

Konkurs

Werys jak to artysta występujący miał, szósty zmysł do rozpoznawania nastrojów u innych wyczuł, jego zachwyt i chęć rozrywki. Z początku Agnis miał wątpliwości "Czy nie przed tym ostrzegała mnie Mistrzyni? Czy bezpiecznie jest tak zwracać na siebie uwagę?”

Jednak chciwość szybko zwyciężyła, wątpliwości. Nie mógł wprost uwierzyć w to, co usłyszał: Mógł jeść za darmo?! Całe jego życie było naznaczone głodem, tymczasem tutaj mieli tu taki dostatek jedzenia, że urządzali sobie wyścigi na to, kto więcej zje?!! To już Plan Ognia wydawał się mu mniej obcy.

- Najbardziej bym się ucieszył z cielnej krowy czy innego zwierzaka, ale to najwyżej sprzedam nagrodę. Zresztą, nawet jeżeli przegram, dla samego jedzenia warto wziąć udział - Odpowiedział szeptem, wciąż nie mogąc wyjść z szoku.

Uśmiechnął się szeroko słysząc nadany mu przydomek "Może to będzie dobry sposób na znalezienie jakieś lepszych towarzyszy do smokobicia? „Szybko jednak porzucił jałowe rozmyślania i skupił się na zadaniu, które sobie wyznaczył.

Zamierzał pomóc szczęściu, w pierwszym odruchu chciał użyć kuglarskiej sztuczki, aby zgasić oddaloną o 10 kroków świeczkę było to jednak oszustwo zbyt oczywiste i skończyłoby się dyskwalifikacją.

Zamiast tego podskoczył i dmuchną, z całej siły w nadziej, że odwróci to uwagę od jego gestów. Używając magicznej sztuczki wywołał podmuch wiatru oddalony od niego o 10 stóp mając nadzieje, że zgasi świeczkę ustawioną dalej niż ta, którą mogłaby dosięgnąć jego magia gasząca płomień.

Podczas biegu ze skrzydełkami zamierzał przyspieszyć swoje ruchy magią, jednak, jeżeli zrobi to na początku, wyścigu będzie to wyglądało nienaturalnie, a czar trwał dość krótko, wyczerpałby, się nie dając zamierzonego efektu.

Zamierzał, więc rzucić go w trakcie trwania konkurencji, aby dać ludziom rozrywkę i sprawić wrażenie, że zwycięstwo nie przyszło mu za łatwo. Z boku powinno wyglądać tak, jakby w ostatniej chwili złapał drugi wiatr marna szansa, że ktoś zauważył, jak w biegu rzuca czar.

Na konkurs jedzenia ciast nie miał żadnego tajnego planu ani podstępu. Ufał w to, że jest młody, głodny i całe życie musiał pochłaniać wszelkie skrawki jadła, które wpadły mu w ręce, zanim nie zabrałby ich ktoś silniejszy lub nadzorca nie pobiłby go w żołądek, za zbyt powolne jedzenie, co kończyło się wymiotami.

Nawet, jeżeli w tym mieście znajdzie się jakaś istota z kałdunem rozrośniętym ponad jego możliwości i tak powinien wygrać, co najmniej dwie z konkurencji

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 19-09-2020 o 14:50.
Brilchan jest offline  
Stary 20-09-2020, 23:03   #65
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 30 Eleint
Agnis

Uczestnicy stanęli w jednej linii, zaś rudowłosa mieszczka co chwile zapalała świeczkę, którą udawało się zgasić kolejnym rywalizującym zawodnikom. Z początku Agnis nie musiał nawet korzystać z pomocy swoich sztuczek, lecz wkrótce to się zmieniło. Szybko zorientował się, że jeden z zawodników, stojący obok ma naprawdę potężne płuca...


BN: 9! 18! 15! 20! 11!
Agnis: oszustwo (kuglarstwo) - zdany! Zwycięstwo automatyczne!
BN2 - 1 punkt; BN4 - 2 punkty; Agnis - 3 punkty;

Wkrótce pozostali tylko oni dwaj. Świeczka została przeniesiona kolejny raz, mimo, że Agnis musiał już wspomóc się "przypadkowym" podmuchem wiatru. Mężczyzna z uznaniem, ale i podejrzliwością spoglądał na Agnisa, kiedy ten przystąpił do próby, w której sam poległ. Płomień świeczki kolejny raz zatańczył i zgasł triumfalnie, mimo że oddech Agnisa nawet doń nie dotarł.

Po przyjęciu gratulacji i wyrazów uznania, nadszedł czas na drugą konkurencję. Zabawy było co nie miara. Choć "smocze skrzydła" były niewygodne, dużo śmiechu sprawiało każde potrącenie wkopanych słupków, za które dyskwalifikowano uczestnika z biegu. Każdy zaczynał z innego miejsca toru, lecz każdy musiał wykonać pełne okrążenie.

Co ciekawe, nawet bez pomocy magii, Agnis radził sobie znakomicie. Trzy osoby szybko odpadły, zaś prawdziwy wyścig rozstrzygał się znów pomiędzy tymi samymi dwiema osobami.


BN: 8! 12! 4! 14! 3!
Agnis: akrobatyka (przewaga) - 15!
BN2 - 2 punkty; BN4 - 4 punkty; Agnis - 6 punktów;

Wydawało się, że Agnis pozostał w tyle, lecz na ostatnim odcinku wstąpiły weń nowe siły i przyśpieszył. Tylko dzięki temu jako pierwszy powrócił na swoje miejsce i wygrał drugą konkurencję! Wciąż jednak zwycięstwo w "smokoboju" nie było przesądzone. Wyprzedzał swojego najgroźniejszego rywala zaledwie o dwa oczka.

Herold zagospodarował krótka przerwę przeznaczoną na wniesienie posiłków do trzeciej konkurencji, prezentacją "skarbu smoka".
- Drodzy mieszkańcy Phandalin! - zaczął - Nadszedł czas, by zaprezentować szanownym paniom i panom nasz dzisiejszy "smoczy skarb"! Został przekazany mi przez pewną tajemniczą elfkę, która dnia jutrzejszego po Obfitych Łowach, w tym miejscu pragnie zobaczyć najdzielniejszych z mieszkańców Phandalin. Zapewniła mnie że dzisiejszy skromny podarek to ledwie zabawny drobiazg w porównaniu z przewidzianą przez nią zapłatą za pokonanie prawdziwego smoka! Miejmy nadzieję, że już niedługo nasze problemy skończą się dzięki tej wspaniałomyślnej kobiecie!

Herold odsłonił "skarb smoka" i spojrzeniu gapiów ukazał się hełm. Herold uniósł go ceremonialnie i nałożył na głowę. Wielu spośród zebranych krzyknęło w przerażeniu, zaraz jednak krzyk przerodził się w usprawiedliwiający śmiech. Hełm bowiem, gdy tylko został nałożony, zaczął jarzyć się żywym ogniem w miejscu, gdzie powinny byc widoczne oczy. Był cały czarny i w całości przekrywał twarz. W księżycowym świetle i magicznych ognikach połyskiwał niczym obsydian.

- Nie jest groźny, choć to prawdziwie magiczny przedmiot. Jest pozbawiony innych magicznych zdolności, ale musicie przyznać, że prezentuje się niesamowicie. Haha! Wyobraźcie sobie te miny przypadkowo napotkanych osób, które dopiero co zawitały do Phandalin! Czas na ostateczne rozstrzygnięcie!


BN: 10! 2! 3! 12! 5!
Agnis: kondycja - 20!
BN1 - 1 punkt; BN2 - 2 punkty; BN4 - 5 punktów; Agnis - 8 punktów;
[...]

Jakiś czas później Agnis siedział wraz z półorkiem pod Zajazdem u Stonehilla z wygranym fantem pod ramieniem. Odpędzili się już od ciekawskich dzieci, co chciały zobaczyć magiczny hełm i rozmawiali teraz o wyprawie, którą odbył. Ront wyjawił mu gdzie należy szukać Studni Starej Sowy, zaś następnie rozmowa naturalnie przeszła na kolejny konkurs, bowiem mieszkańcy zbierali się by obejrzeć najokazalsze krowy.
- W przeciwieństwie do poprzednich, to tradycyjne zmagania na Obfite Plony. - skomentował jak zawsze znakomicie poinformowany Ront - Zwykle wygrywała Petunia, krowa człowieka imieniem Alfonse Kalazorn. Tego od masła w kształcie czaszek. - półork wzruszył ramionami i wyszczerzył swe półorcze kły Dziwny pomysł z tymi czaszkami, ale się przyjął... wracając, uważam, że tym razem wygra ta od niziołków - bard wskazał skinieniem niziołka prowadzącego ociężałą krowę - jest brzemienna, a ciężko o lepszy symbol na to...

Nie dokończył. Z oddali dochodziły do nich podwyższone głosy, jakby oburzonego tłumu ludzi. Wymienili się spojrzeniami. Rumor pochodził od strony domostwa burmistrza. Zaciekawiony bard postanowił sprawdzić o co chodzi. Ruszyli więc razem.





W miarę jak zainteresowani poruszeniem, zbliżali się do źródła tumultu, tłum gęstniał, a wykrzykiwane słowa stawały się wyraźniejsze.

- Złodzieje! Za kraty z nimi!

- Kto to widział okradać kapłankę Chauntea. Wstydu nie macie? Tfu!

Agnis rozpoznał wśród zebranych kilka twarzy. Wyglądało na to, że jego dawni towarzysze wplątali się w jakieś kłopoty. Ash, Gugliermo oraz Tomen otoczeni byli wściekłym tłumem, złożonym głównie z mężczyzn krasnoludów i ludzi. Była tam także krasnoludzka kobieta, która wskazywała trójkę wykrzykując oskarżenia.

- To był rozbój w biały dzień! Na dziesięć platynowych słońc! Dziesięć! Miałam przeznaczyć je na lecznicę w Phandalin! - kobieta wyglądała na taką, która zawsze otrzymuje to czego akurat chce. - Burmistrzu! Żądam uwięzienia tych niegodziwców i oddanie w ręce straży Neverwinter!

Był wśród zebranych także, dopiero co wspomniany Harbin Wester, burmistrz Phandalin. Wyglądał na nieco zagubionego. Był tam też krasnolud z którym przybyli do Phandalin - Norbus Ironrune.

- Prawda to! - mówił Norbus - Mnie też okradli! I to przez nich mój przyjaciel Dazlyn Greyshard nie żyje! Żądam zadośćuczynienia!

Z tego co wiedział Agnis, Dazlyn co najmniej mijał się z prawdą. Nie do końca wiedział jak to było z kapłanką, choć słyszał, że faktycznie ją odwiedzili
, jednak krasnolud łgał w żywe oczy. Dziwnym trafem podczas podróży jakoś mu to, o czym teraz wykrzykiwał, nie przeszkadzało.

Tłum jednak zdawał się całkowicie ufać zarówno słowom kapłanki, jak i kłamstwom Dazlyna. Część z meżczyzn była uzbrojona, zaś liczebność tłumu wzrastała z każdą chwilą. Jego dawni towarzysze byli w niezłych tarapatach. Pytanie tylko, czy powinien mieszać się w sprawy ludzi przed którymi przestrzegała go jego Pani?
 
Rewik jest offline  
Stary 24-09-2020, 22:38   #66
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Powiedzieli ci że jak będziesz ciężko pracował to zajdziesz daleko?
Że nie ważny jest status i znajomości, ważne ile dajesz z siebie?
Zdradzę ci małą tajemnicę:
Kłamali.

- Czcigodny Grumbleblade,
założyciel Gildii Oktagonowego Kufla z Waterdeep


Przez ile lat będzie trwał górski szczyt,
Nim deszcz go na mórz zniesie dno?
Prze ile ksiąg pisze się ludzki byt,
Nim wolność w nim wpisze ktoś?
Przez ile lat nie odważy się nikt
Zawołać, że czas zmienić świat?
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr.

- legendarny bard Allen Zimmerman

Phandalin.
Miejsce do którego ściągają istoty chcące uciec od zgiełku wielkich miast, skomplikowanych intryg królewskich dworów, kupieckich umów, wojen i co tam kogo gryzie. Miejsce wybudowane pośród ruin siłą, uporem i marzeniami wbrew zagrożeniom z Gór Miecza i wszelkich okoliczności.

Rhyshard mógł na to wszystko tylko pokiwać głową z uznaniem.

Pytanie tylko czy ten zew wolności który przyprowadził tutaj tylu śmiałków nie przekształci tego miejsca z czasem w to przed czym wszyscy uciekali. Dla ludzi pewnie to nie będzie miało znaczenia - za krótko żyją. Z tym będą borykać się ich wnuki i dalsi potomkowie. Długowieczni o ile dotrwają do czasu przekształcenia się osady w miasto będą mieli okazję obserwować to na własne oczy.
W pewnym sensie dzicz i zagrożenia które powstrzymywały ekspansje cywilizacji jaką było Phandalin było też tym co pozwalało miasteczku pozostawać tym czego szukali mieszkańcy.

To czego szukał sam Rhyshard jeszcze jakiś czas temu. Ale to było dawno. Odnalazł coś innego co wypełniło pustki w jego życiu i zaprowadziło go na inną drogę. Lepszą. Wspanialszą. Doskonalszą.

Co nie przeszkadzało mu w kroczeniu nią robić małych przystanków. Phandalin nadawał się doskonale do przycupnięcia w jednym miejscu przez jakiś czas i zadumaniu się nad odwieczną istotą rzeczy. Święto plonów było też dobrą okazją by uzupełnić zapasy, dowiedzieć co dzieje się w okolicy i może zdobyć trochę grosza. Pieniądze mu już nie były potrzebne do życia, ale niestety były pewne rzeczy do których mamona była potrzebna.

Dlatego też Rhyshard, zwany przez niektórych Drożdżem, wkroczył swobodnym krokiem po dłuższym spacerze do Phandalin. Podpierał się na solidnym kosturze rozglądając się po mieścinie. Chociaż do obcych był na dzień dobry pozytywnie nastawiony to spod uszatej czapy wyzierało spojrzenie i mina emanujące podejrzliwością. Pewnych rzeczy po prostu nie da się już wyzbyć. Z drugiej strony był kimś kto zdecydowanie przyciągał uwagę (w pozytywnym ale też negatywnym tego słowa znaczeniu) - jak na krasnoluda był wychudzony, jakby żył na drakońskiej diecie. Nie nosił też typowych ciężkich ubrań jak większość krasnoludów, ale skórzaną kamizelę, koszulę, materiałowe spodnie i solidne obuwie. Ramiona okrywał jeszcze lekki bury płaszcz bez rękawów. Tylko pas - ciężki z żelazną klamrą wydawał się typowo krasnoludzki. To co jednak najbardziej chyba wyróżniało Rhysharda był metalowy kocioł alchemiczny, który niósł na plecach. Zaprawdę dziwaczne było to urządzenie, jednak dobywał się z niego przyjemny chlupot, zapewne trunku. Roznosiła się z niego woń drożdży, świeżego piwa i ziół. Spod rozpiętego płaszcza czasem błyskały przybory przypięte do pasa - nożyki i sierp oraz mieszki o podejrzanej zawartości.

Taki oto krasnoludzki powsinoga rozglądał się ciekawsko po miasteczku starając się dojrzeć co też za atrakcje miejscowi przygotowali, gdzie można tu wypić i gdzie zaciągnąć języka. Nawet do uszu Rhysharda dotarły wieści że gdzieś w kniei Neverwinter ludzie giną, może więc warto było poszukać tablicy lub człeka za pośrednictwem których lokalne władze wynajmowały mordwłóczęgów, oprychów, awanturników, zabijaków i włóczykijów takich jak Rhyshard?

Złoto by się przydało. Natura dostarczała mu składników lecz nie w dostatecznej ilości by na poważnie ćwiczyć i eksperymentować. Czemu by więc nie dać zarobić lokalnej społeczności poprzez delegowanie pozyskania zasobów za godziwy grosz?

Wyżej dupy nie podskoczysz gołodupcu. Twoje szczęście, że w innych rzeczach ciężka praca jest jedynym co się liczy. Dlatego nadstaw uszu i słuchaj i nic z tego co usłyszysz nie mów reszcie, chyba że chcesz do końca życia jebać na swych panów robiąc ich pracę za michę kleiku i dach nad głową

- Czcigodny Grumbleblade
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-09-2020 o 21:53.
Stalowy jest offline  
Stary 26-09-2020, 19:36   #67
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację


Rozmowa z Ronto


Po wchłonięciu gigantycznej porcji jedzenia i wygraniu dziwacznego hełmu Agnis raczył się grzanym piwem z miętą pieprzową, które podobno miało pomóc na niestrawność oraz przejedzenie (pierwszy raz w życiu miał ten problem!) Wychylił kolejny łyk i ze śmiechem dokończył opisywanie bardowi swojej ostatniej przygody:
- … I wyobraź sobie, że ta banda dzielnych wojowników i magików, która kilka chwil wcześniej wespół ze mną mordowała mieczem i magicznym płomieniem hordy leśnych potworów zacięło się ze strachu na widok potężnej banshee! Nie zrozum mnie źle! Sam byłem nie lada przerażony, bo to potężne i przerażające byty są! Ale to oni mnie tam zaciągnęli, powinni wiedzieć, że powstają z próżnych elfek, więc wystarczy jedynie połechtać ich ego, aby dostać tego, co potrzeba, - Machnął ręką zniechęcony.

- Wspaniały materiał na komedię! - półork uraczył się winem, które ku zdziwieniu Agnisa sobie zmówił. Pił z umiarem i manierą, godną elfa - ...ale daruję to naszym towarzyszom, sam nie wiem, jakbym się zachował na kolanach przed taką istotą.

- To może wykorzystaj samą sytuację, a nas zastąp jakimiś innymi postaciami, które wymyślisz ? Szkoda dobrego materiału… W każdym razie teraz siwy pół elf jest teraz przeklęty i leśne monstrum kazało nam znaleźć i oczyścić swoje dawne domostwo. Miałem nadzieje, że coś o tym słyszałeś ? Bo miała taki humor, że woleliśmy się stamtąd zmyć, zanim przeklnie wszystkich albo wpadnie na jeszcze jakieś gorszy pomysł. Niby obca osoba, ale głupio go tak zostawiać, żeby zmarł od klątwy, szczególnie że włada potężnym płomieniem, który może pomóc w walce ze smokiem! Może dam radę skopiować te notatki, których zażądała leśna wiedźma, zanim je zwrócimy ?

- Auglatha, jak słusznie zauważyłeś, jest… była elfką. Z tego co zdążyłem się wywiedzieć od podróżnych w Phandalin, był to ród zamieszkujący Knieję Neverwinter. Nie wiem jednak gdzie dokładnie leży ich dwór, wiem za to, że ród Melarue pielęgnował kult Bogini Księżycowego Blasku, elfickiej bogini śmierci, snów, księżyca i księżycowych elfów. Myślę, więc że sama była księżycową elfką, a to zgadzałoby się z innymi zapiskami, które mówią o konflikcie księżycowych elfów z krasnoludami rodu Rockseeker, którzy to zamieszkiwali Axeholm na południowy zachód stąd. Być może tam odnajdziesz stare mapy, czy inne zapiski. Wiem jednak, że to bardzo niebezpieczne miejsce i muszę cię przestrzec.

- A co tam jest takiego niebezpiecznego ? Wystawianie się na niebezpieczeństwo to najszybszy sposób, abym urósł w siłę. Tak naprawdę skorzystałem z tamtej wizyty więc jestem trochę winny pomoc Ashowi- Tutaj trochę nagiął prawdą, bo nie obchodził go los bladego ogniomiota, który był dla niego w najlepszym razie narzędziem do osiągnięcia celu, ale An’nar sądził, że historia o potrzebie pomocy innym lepiej trafi do barda.

- Poprosiłem ją o interpretacje snu, który miałem w tych proroczej wysepce, ale jej odpowiedź, była, hmm… Dziwna ? Skierowała mnie do miejsca zwanego studnią Sów, wiesz może gdzie to jest ? A może lepiej, żebym ci po prostu przeczytał ten sen i jej odpowiedź ? Wszystko mam tu spisane może twoja wiedza bardowska wypełni luki pozostawione przez tą nieumarłą elfkę ?

- Wiem, to istotny element szlaku Triboar. Idąc na wschód szlakiem, gdy obaczysz, wyniosłe wzgórza, opuść szlak i pójdź doliną między wzgórzami, a w końcu ujrzysz niewysoką wieżę oraz studnię, która znajduję się przed wieżą. Pokaż co tam masz?

- Po pierwsze co oznacza symbol księżyca i Harfy ? Dla Banshee może i jest to oczywiste dla mnie zupełnie nie! Nie jestem wykształcony, jak wy wszyscy ledwo umiem czytać i pisać! - Rzekł wściekły, zapomniawszy się na chwilę, ujawnił, o sobie więcej niż zamierzał.- I kim na wszystkie płomienie Sfery Ognia jest Myrkul ? Nic mi to imię nie mówi, po co pokazywaliby mi jego wisiorki we śnie ? Jest jeszcze trzeci symbol, którego w ogóle nie widziałem.
-To symbol Harfiarzy - półork wyglądał na naprawdę zdziwionego. - Naprawdę o nich nie słyszałeś? Organizacja ta ma swoje serce w Waterdeep i rejonach okolicznych, to prawda, ale jej wpływy rozciągają się nawet do Calimshanu, czy Thay. Zwalczają przejawy niegodziwości, złych czarowników. Tępią kultystów złych bogów, zwłaszcza Kult Smoka, czy Żelaznego Tronu… Myrkul zaś… - bard upewnił się, że Agnis nie żartuje sobie z niego - to bóg śmierci.
Były niewolnik bał się powiedzieć prawdę, obudziła się w nim dawna paranoja skąd pewność, że ten w sumie słabo znany mu człowiek nie zgłosi miejsca jego pobytu łowcom w zamian za nagrodę?

- Powiedzmy, że miałem NAPRAWDĘ ciężkie dzieciństwo, bez możliwości nauki- Widać było, że Agnis czuł się zawstydzony, własnym nieobyciem w jego oczach widać było wspomnienie mrocznych chwil, jakie przeżył. Pociągnął większy łyk, piwa z kufla następnie zadał kolejne pytanie, aby zmienić temat:

- Mówi ci coś imię Windrin? Podobno ma „wiedzieć gdzie” w każdym razie ja zupełnie nie wiem, o co może w tym wszystkim chodzić?!

- Owszem zdążyłem ją poznać.
- To świetnie! Czy mógłbyś, mi powiedzieć kim ona jest i gdzie można ją znaleźć ?

Półork roześmiał się szczerze.
- Szanowna czarodziejka przebywa w Phandalin. Jak was nie było, pojawiła się w miasteczku. Będziesz miał okazję ją zobaczyć jutro rano, w miejscu, gdzie wręczano twoją nagrodę - bard zerknął na magiczny hełm Agnisa. - Poszukuje chętnych do wyprawy na smoka.

Rozmawiali jeszcze czas jakiś. W pewnym momencie Ronto uśmiechnął się smutno.
- Kiedy rozmawiamy, mówisz tak przyjacielu, jakbyśmy mieli wędrować razem jeszcze wiele dekadni. Gdy Obfite Plony przeminą, wybieram się dalej na północ - stwierdził zamykając przy tym oczy - Chcę obaczyć słynne Neverwinter, w którym ciepła rzeka przecina miasto na dwoje, brawszy swój początek w Górze Hotenow, a od której swą nazwę wzięło samo miasto. Chcę spojrzeć w słynny kanion zapieczętowany magią. To będzie mój ostatni ciepły przystanek, bowiem dalej nogi powiodą mnie do Luskan i Mirabaru, gdzie ujrzę pierwszy raz w życiu nieskazitelnie białą pierzynę śniegu skrywającą zmrożoną ziemię. Wysłucham opowieści tamtych ludów o sercach tak gorących, że nawet lód ich nie skruszeje. Kto wie? Może nawet zawędruję dalej z jakąś krasnoludzką wyprawą do Dziesięciu Miast. Zobaczę z dala olbrzymy, albo trolle.

An’nar poczuł się zdradzony. Zaczął do kogoś czuć sympatię, więc naturalnie znikali z jego życia, bo mają lepsze rzeczy do roboty! Mistrzyni miała racje! Niepotrzebnie przywiązywał się do śmiertelnych i ich spraw! Nie chciał, jednak palić za sobą mostów. Znajomość z bardem może się jeszcze kiedyś okazać użyteczna, wyciągnął więc rękę do uściśnięcia i spróbował zrobić dobrą minę do złej gry
- Cóż, dziękuje ci za pomoc, udanej podróży kto wie może, się jeszcze kiedyś spotkamy?


Agnis An’nar: oszustwo - oblany!


- Z całą pewnością, tylko uważaj na smoka - zażartował smutno, odwzajemniając uścisk. - Nie miej mi tego za złe. Taką już mam naturę, by patrzeć przed siebie w horyzont, a ileż można patrzeć w ten sam punkt? Pamiętaj, by wsłuchiwać się w to co, mówią ludzie, a usłyszysz niejedną ciekawą historię i poznasz niejeden sekret. Informacja jest cenna, gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz.
- Dziękuje za radę hełm, którego nie zdobyłbym bez twojej podpowiedzi z pewnością pomoże mi gdy smok zwali mi na głowę lawinę mroźnych odłamków. Skorzystam z twojej rady a ty, uważaj na siebie… Jesteś zbyt ufny, pełno w wielkim świecie wstrętnych istot, które mogą chcieć cię wykorzystać. Dlatego ja na razie wolę zostać tutaj te wielkie miasta, o których tak pięknie opowiadasz kryją zbyt wiele niegodziwych istot choćby Czarnoksiężników z Thay uwierz mi lepiej już spotkać smoka niż te ścierwa - An’nar sam nie był pewien czy przestrzega barda przed resztą świata, czy może przed samym sobą ?
- W każdym razie, dziękuje ci jeszcze raz za twoją pomoc, wspólną podróż, oraz przekazane informacje. Bezpiecznej podróży ja muszę udać się w podróż tam, gdzie i król chodzi piechotą! - Zaśmiał się z własnego, kiepskiego dowcipu dopił jednym haustem piwo i odszedł szybkim, krokiem okręcając się na pięcie, aby ukryć własną twarz.

To było bez sensu! Znał półorka zaledwie kilka dni, prawie nic o nim nie wiedział, a jednak w oczach Mulańskiego młodzieńca błyszczących szkarłatem od magii hełmu, zebrały się łzy.

Mistrzyni miała racje! Sprawy ludzi to głupoty, ale jego Mistrzyni była wiecznym płomieniem lepiej, żeby skupił się na zadaniach, które mu wyznaczyła
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 11-10-2020 o 23:06.
Brilchan jest offline  
Stary 26-09-2020, 19:57   #68
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 30 Eleint
Prolog do części drugiej...

Ostatnimi czasy przeróżne osobistości zawitały do Phandalin z przeróżnych miejsc , a niektórzy spośród nich przybyli dopiero na samo święto. Phandalin rosło z tygodnia na tydzień, lecz to miało się wkrótce zmienić. Pomijając nowe zagrożenia w okolicy, które skutecznie odstraszały, powoli i nieubłaganie zbliżała się jesień, a za nią na swą kolej czekała zima. Obfite Plony był to czas, który dla wielu oznaczał koniec lata, mimo że kalendarzowe lato kończyło się kilka dekadni wcześniej. Był to też czas na ostatnie podróże przed zimą. Wielu spośród mieszkańców po tym święcie pożegna swoich bliskich, którzy wolą ten czas spędzić w bardziej cywilizowanych stronach. Była to więc także ostatnia okazja do wspólnych harców.

Po ciekawych i zabawnych zmaganiach, występach (w tym także osławionego barda z południowych stron), tańcach i gwarnych rozmowach przyszedł czas na prezentacje sztucznych ogni. Od dwóch, czy trzech lat była to nowość w tym regionie, by w ten sposób rozpocząć noc przed tradycyjnym polowaniem. Dość nietrafiony z uwagi na płochliwość zwierzyny, ale ludzie to uwielbiali.

Tłum zebrał się na wzniesieniu tuż przy Phandalin, na które prowadził dość stromy szlak. Nieopodal stały ruiny dworku Tresendarów. Był stąd najlepszy widok na cała okolicę. Pokaz sztucznych ogni rzeczywiście był wspaniały. Trwał już od jakiegoś czasu, a dzieci ciągle wodziły palcami po wieczornym niebie, pokazując sobie nawzajem coraz to nowe, nieomal magiczne widowisko.

- Patrz tam! Patrz tam! - wołały dzieci. - Mamo, co to? Tam coś jest! Popatrz! - niziołcze dziecię, Carp Alderleaf z uporem maniaka wskazywało jeden punkt na czarnym nieboskłonie.

Wkrótce coraz więcej osób pokazywało sobie to miejsce. Zdziwione, podekscytowane głosy wzmagały się i kłębiły przeobrażając się w rosnący hałas. Krzyki przerażenia wtórowały pytaniom i niezrozumieniu tych, którzy jeszcze nie dostrzegli zagrożenia. Chaos jaki wybuchł w sekundę później był nie do opisania...

Agnis An'nar

Agnis może nie walczył o znanych mu poszukiwaczy przygód zbyt zaciekle, ale spróbował przekonać burmistrza, by dać im szansę zrekompensować swoje przewiny w wyprawie na smoka. Poinformował go także o klątwie ciążącej na Ash'u.

Agnis An'nar: przekonywanie - tajny!

Burmistrz nie przyznał mu racji otwarcie, być może dlatego, że obecny tam także Daran Edermath przychylał się by choć Asha wypuścić. Argumentował to jego sprawdzoną uczciwością oraz fakt, że w momencie kradzieży dopiero poznał pozostała dwójkę. Burmistrz obiecał że zastanowi się nad tym pomysłem i zadecyduje gdy emocje i procenty szumiące w głowie opadną. Trójkę awanturników odprowadzono do lochu.

Po całej gamie uciech i wrażeń, także tych mniej przyjemnych związanych z pojmaniem jego dawnych towarzyszy Agnis obserwował jak jeden z niziołków odpala kolejne petardy, które to z szumem szybowały wysoko ponad głowy i tam wybuchały istną feerią barw. Szybko zapomniał o minionym, niemiłym incydencie. Tego wieczora był jak małe dziecko w sklepie z cukierkami. Nie wiedział jednak, że za rogiem czyha próchnica.

Najpierw usłyszał szczekanie psów. Mając złe przeczucie podążył wąską uliczką. Dopiero potem do jego uszu dobiegł niewyobrażalnie potężny szum olbrzymich skrzydeł i ludzki krzyk. Próbował zorientować się w tym co się dzieje, lecz nie dostrzegał jeszcze źródła chaosu.

Usłyszał za to tętent kopyt. Spłoszone bydło, konie i muły tratowały na swojej drodze stoły, krzesła, ozdoby i ludzi. Zwierzęta biegły na oślep w jego kierunku z przeciwnej strony uliczki.

Wtedy go zobaczył. Wysoko ponad stadem, przez niebo przeleciała masywna sylwetka. Serce załomotało mu mocniej niż kiedykolwiek w życiu. Nigdy wcześniej nie widział czegoś zarazem tak pięknego i tak strasznego. Smok.

To na prawdę był smok, lecz to zwykłe zwierzęta stanowiły dlań największe niebezpieczeństwo w tym momencie. Agnis z trudem otrząsnął się z fascynacji akurat na czas. Mógł jeszcze próbować uciekać, mógł próbować wyminąć zwierzęta lub liczyć, że szybko wpadnie na lepszy pomysł.

Lauga z Czerwonej Doliny, Sider Ironblood


Stali na wzgórzu wraz z wieloma innymi mieszkańcami Phandalin kiedy nieubłagalnie w ich stronę nadlatywał najgroźniejszy z drapieżców tej planety.

Sider Ironblood: natura - zdany!
Sider Ironblood: inteligencja - zdany!

Sider słyszał o białych smokach wiele opowieści. Były najmniej inteligentne spośród smoków właściwych, lecz bynajmniej nie umniejszało to ich straszliwości. Wręcz przeciwnie. Białe smoki były najbardziej agresywne spośród swych braci. Prawdopodobnie to sztuczne ognie rozwścieczyły smoka, który akurat był w pobliżu, a krzyki ludzi zwabiły go na wzgórze. On nie polował. Zwalczał coś, co uznał za zagrożenie dla swojego bytu.

Ludzie zaczęli rozpychać się i w panice tłumnie biegli do ruin dworku. Na oczach Laugi młody niziołek został powalony przez otępiały ze strachu tłum i tratowany. To był ten sam chłopiec, który jako pierwszy dostrzegł smoka - Carp Alderleaf. Biedy chłopiec pozostał z tyłu, z pomocą matki udało mu się wstać. Kulejąc i krwawiąc z łuku brwiowego i warg zaczął uciekać z matką, lecz biegli zbyt powolnie. Nadlatujący smok był zbyt blisko by zdołali schować się za zmurszałymi murami.



Rhyshard Dreadyeast

Wyjadę w Góry Mieczy, będzie miło, bezstresowo i co najważniejsze bez krzykliwej garbatej baby nad głową. To czym do siedmiu piekieł było to ryczące coś nad nimi?

Zaczęło się całkiem całkiem. Ludzie byli trochę głośni, ale przyjaźnie nastawieni. Szybko złapał wspólny język razem z tutejszym karczmarzem, a jeszcze szybciej złapali za powitalnego kielicha. Wydawało się nawet że wstępnie zaczęli dogadywać jakiś biznes. Karczmarz opowiedział mu o siedliszczu gnomów na południu, u których można dostać jakieś specjalne grzyby, z których to gnomy robią zarówno chleb, jak i wino. Się dobrze składało, bo wcześniej na tablicy widział stare już w prawdzie, ale wciąż aktualne ogłoszenie dotyczące przedmiotów od tych samych gnomów, które mogłyby pomóc w obronie Phandalin przed ewentualnym atakiem smoka...

Cóż... nikt nie zdążył...

- Kryć się! Na miłych bogów co za przeraźliwe bydle!

Rhyshard Dreadyeast: natura - oblany!

Chowali się za murami. Lecz te stanowiły lichą ochronę przed siłą smoka. Świadczyły o tym odgłosy coraz to nowych walących się części dworku i przeraźliwe krzyki rannych ludzi, Rhyshard dostrzegł, że smok zatacza koła nad wzgórzem. Nie znał się na smokach, lecz z całą pewnością nie chciał wybiegać stąd na ganek, gdzie bestia będzie miała go na przystawkę. Za dworkiem była stroma skarpa, a za nią las. Tam byłby bezpieczny. Skarpa była zbyt stroma dla wielu z zebranych tutaj osób, lecz mimo to ludzie próbowali swoich sił. Niektórym się udawało, inni łamali nogi lub rozbijali głowy. Orzeźwiający początek pobytu w tej uroczej mieścinie.

Anton Kalev



Teraz bynajmniej nie przesiadywał tu sam, choć w dłuższej perspektywie lepiej wąchać tylko własne gówno, niż jeszcze trzech innych typów.

Niezwykle blady półelf, rosły mężczyzna oraz wygadany krasnolud trafili wspólnie do jednego aresztu. Podobno za niewinność. Dostali swoje kubły na szczyny, trochę siana, które miało zastąpić wszelkie luksusy na kolejne kurewsko długie dni, a jeden z nich, ten blady nawet kajdany spięte za plecami. Ponoć miało go to powstrzymać od czarowania. Szczerze mówiąc wyglądał na takiego, co potrafi.

Anton patrzył od długich chwil znudzony na klucz, który zawiesił strażnik naprzeciw jego drzwi na haku w ścianie. Czynił tak celowo, by go drażnić. Anton nie miał jak go dosięgnąć.

Dziwnie nieswojo można było poczuć się w tym miejscu, kiedy słychać było te śpiewy i śmiechy na zewnątrz, a potem wybuchy, które kojarzył z Neverwinter. Na górze jednak teraz chyba też nie było kolorowo. Poprzednie radosne odgłosy przerodziły się w wrzaski pełne przerażenia, płacz i mrożący krew w żyłach ryk, który za każdym razem powodował dreszcze i jeżył włosy. Ale co mógł zrobić tu na dole? Jeśli to orkowie, może nie wpadną na to by wejść do lochów, jeśli stwór jakiś, to pewno jest najbardziej bezpieczny ze wszystkich mieszkańców Phandalin... razem z tymi trzema nowymi.

Mężczyzna słyszał co drugie słowo, które szeptali jego nowi towarzysze niedoli. Z szeptów zrozumiał, że rozmawiają o ucieczce. Nagle klucz na ścianie poruszył się. Prawie spadł, lecz tuż nad ziemią zatrzymał się i zdawało się, że już miał zmienić kierunek, kiedy zewnętrzne drzwi do lochów ponownie się otworzyły i huknęły z impetem o ścianę. Klucze opadły z cichym brzdękiem.

Do środka wbiegł otępiały z przerażenia mężczyzna. Dłuższą chwile zajęło mu ubranie swoich słów w spójną całość. Ostatecznie jednak wszyscy zrozumieli, że Phandalin zostało napadnięte przez smoka. Ten miast posilić się i odlecieć uwziął się na mieszkańców uwięzionych na wzgórzu. Burmistrz oferuje całej czwórce darowanie kary, jeśli pomogą w jakiś sposób odciągnąć smoka od tłumu niewinnych mieszkańców.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 26-09-2020 o 20:25.
Rewik jest offline  
Stary 27-09-2020, 12:28   #69
 
Vantablack's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputację
Mężczyzna podniósł się na knykciach i drżących od wysiłku przedramionach, dźwigając się nad podłogę ostatnim wymuszonym powtórzeniem.

Wypuszczając ze świstem powietrze, wyprostował się w swej całej, szerokiej jak świątynne wierzeje, okazałości. Już stojąc, odgarnął ciemne, luźne włosy lepiące się potem do poznaczonej bliznami twarzy. Ani teraz, ani czterdzieści dziewięć pompek temu, nie zdjął wzroku z zawieszonego przez strażnika klucza po drugiej stronie krat. Ani nie przestał żałować, że nie ma go jak dosięgnąć. Klawisza, potem klucza. W tej właśnie kolejności.

Uspokajając oddech, przeszedł się po celi, bez słowa podbierając resztkę czerstwego chleba z miski ustawionej przed bladym metysem. Albinos i tym razem nie zareagował, czy to z przyrodzonej niemrawości, czy z powodu skutych kajdanami rąk.

- Dasz mi swojej słomy – stwierdził, nie zapytał siedzącego obok krasnoluda, przeżuwając. Potrzebował podsypać swój barłóg, a od jego kudłatego kompaniona brzydził się brać czegokolwiek włącznie z racjami, chociaż te brał nawet od albinosa, mimo że tamten patrzył mu na chorego. I to takiego, któremu pisane skapieć najpóźniej za dwie niedziele.

Jak zawsze obyło się bez protestów. Jego nowi towarzysze w niedoli okazali się być bowiem osobnikami wyjątkowo zgnuśniałymi i pomimo wygadania karła – niewylewnymi. Zwykle zajętymi szeptaniem między sobą i plotkowaniem niby kumy na wieczornym przędzeniu. Oraz rzecz jasna, ustępowaniem mu. Nie przesiadywał tu sam, dbał więc tedy, by ze wszystkich czterech gówien to właśnie jego śmierdziało najwięcej. Jama czy nie, hierarchia, taka jej mać, musiała obowiązywać.

Czasem żałował, że nikt nie ośmielił się zakwestionować owego porządku. Nie przez jego niesłuszność, bo bynajmniej takowym nie był, ale dla krotochwili i zabicia nudy naprzykrzającej się pod celą, po dwakroć dokuczliwej teraz, gdy odgłosy rozbawionej ciżby dolatywały ich z zewnątrz. Wcale a wcale nie dziwił się wspólasom, że nie śmieli buntować się na jego urządzenie, co najwyżej poszeptywać o ucieczce. W końcu on był aż jeden, ich zaś tylko trzech. Ale jak się rzekło: czasem żałował. A czas pod celą dłużył się niemożebnie.

Wrzaski tłumu i ryk zastąpiły niedawny rozgwar uciechy, wyrywając go z namysłu. I dały jeszcze więcej do myślenia. Wkrótce po nich nadeszły bardzo dobrze znany mu huk i wyśniony brzdęk kluczy. Z powściągniętą niedowierzaniem ciekawością patrzył jak do środka, potykając się o własne nogi, wpada człowiek. Z nie mniejszą uwagą i rosnącym wraz ze zrozumieniem uśmiechem triumfu na twarzy, wysłuchał wydukanej mu relacji.

- Niewinnych? - powtórzył ostatnie słowa posłańca, obracając się ku nasłuchującym z kątów współlokatorom celi. - Słyszeliście, chłopcy? Biją waszych!

Człowiek zarechotał, by natychmiast spoważnieć i zbliżyć się do krat.

- Uczciwa oferta – wyraził opinię ogółu więźniów, ruchem głowy wskazując jąkającej galarecie kolejno zamek czekający na otwarcie oraz nieokreślony kąt celi, gdzie spodziewał się znaleźć zarekwirowane przy zatrzymaniu dobra. - Mój brzeszczot. I kolczuga.
 

Ostatnio edytowane przez Vantablack : 27-09-2020 o 12:32.
Vantablack jest offline  
Stary 27-09-2020, 22:54   #70
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Poznałeś już moją uroczą rodzinę? To dla nich to wszystko stworzyłem. Nie myślałem że w ciągu paru pokoleń moi potomkowie zapomną co to jest ciężka, uczciwa praca.
- Czcigodny Grumbleblade

- Kryć się! Na miłych bogów co za przeraźliwe bydle!

Ukłucie strachu przeszło przez serce Rhysharda. Był przekonany że to pewien potwór z odmętów ogniska domowego zdołał go wytropić. Na szczęście okazało się że to tylko smok. Wkurwiony, biały smok. Czyli ogólnie odrobinę lepiej.
Co prawda nie znał się na bydlackich jaszczurach, ale zdawał sobie sprawę że jeżeli ruiny dworku nie mają głębokiej piwnicy to ujść przed tym skurwielem będzie ciężko. Gorzej. Jak paskud siądzie dupą na dworku, wsadzi łeb do środka to jeszcze gotów zionąć do tej piwnicy i wszystkich w środku zmrozić.

Szybka analiza sytuacji zaskutkowała jednym wnioskiem - trzeba się schować w lesie. Pewnie kiedyś wolałby budynek, ale od kiedy zaczął wchodzić w kontakt z naturą miał więcej zaufania do drzew.

Spojrzał na stromy klif, przełknął ślinę. Pochylony za kawałkiem muru, odczepił od pasa linę i przygotował ją by się asekurować przy zejściu. Musiał tylko wyczekać odpowiedni moment.

Test Stealth:
14+2=16


W ostatniej chwili usłyszał jakiś jęk. Rozejrzał się ostrożnie. Pod murem leżała umierająca kobieta. Ciężko było ustalić na pierwszy rzut oka co jej jest. Krasnolud spojrzał znów na klif, po czym na kobietę.

Chciał powiedzieć, że to nie jego interes, ale nie chciał być taki jak jego niedoszła rodzina. Skurwiele.

W kuckach pod murkiem podszedł do kobiety i rzucił prosty czar tworząc w dłoni garść drobnych grzybków. Schował część do zewnętrznej kieszeni płaszcza. Szybko zabrał się za opatrywanie rannej kobiety, w międzyczasie wsunął jej do ust kilka grzybków.

- Przeżuj i połknij. To ci pomoże.

Rhyshard rzuca czar Goodberries.
Tworzy 10 grzybków, daje kobiecie 3 by ją ustabilizować, jeżeli będzie potrzeba to da więcej.

Test Medycyny:
13+3=16


Tak skupił się na opatrywaniu kobiety że prawie zapomniał o krążącym gdzieś nad wzgórzem smoku. Bestia przypomniała o sobie kolejnym rykiem. Drożdż musiał pomyśleć o jakiejś ewakuacji albo kryjówce. Las u podnóża klifu kusił, ale skoro już postanowił pomóc kobiecie to trzeba się tym zająć do końca, a nie wyglądała na taką która będzie w stanie podołać zejściu po stromiźnie. Wyglądało na to że konieczne było ukrycie się tu na górze.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 28-09-2020 o 10:16.
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172