Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-08-2007, 06:50   #111
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Oraesowi nie podobało się, że Yrivian stawia wszystko na potęgę miecza... to zbyt ryzykowne jak dla słonecznego elfa. Zamiast tego powinni skupić się na obronie tego miejsca i wykorzystać do tego przybyłych podróżników, nie mogli by odmówić, ze względu na Elmistera jak i faktu, że mroczne elfy ich też nie oszczędzą. Niestety centaur posiadał wielką wiarę w ten artefakt i niesamowity upór, nawet jak na centaura. Eh... duma... Można by chociaż pomyśleć nad sposobem na zapieczętowanie lub odesłania balora, przecież to znacznie łatwiejsze niż go zniszczyć! No ale Oraes będzie miał teraz przynajmniej okazję przyjrzeć się drużynie z bliska i ocenić jej możliwości taktyczne oraz zdobyć ich ewentualne zaufanie. Co prawda z Astarothem już raczej się nie zaprzyjaźni, ale reszta drużyny nadal była dostępna. Czas naglił jednak i trzeba było jeszcze załatwić parę spraw w międzyczasie.

-Dobrze więc ruszajmy póki jeszcze mamy szansę wyjść z tej wioski i mamy możliwość ją ocalić. Po drodze musimy jeszcze coś ustalić i omówić. Szczegóły podam później.

Kiedy drużyna udała się w kierunku wieży Oraes zaczął wyjaśniać co miał na myśli w wiosce.

-Musimy ustalić kto ma władać ostrzem, później może nie być na to czasu i w szczególności na kłótnie. Nie znam was wystarczająco dobrze, więc tę decyzję pozostawiam wam, ja sam znam się trochę na władaniu mieczem, ale nie jestem ekspertem i wolę swoje własne ostrze.

Po tych słowach zrobił krótką przerwę, żeby odsapnąć.

-Kolejną sprawą jest wieża, prawdopodobnie może być chroniona, lub może raczej na pewno przez jakieś stwory, które raczej niechętnie zareagują na nasze przybycie, w tym regionie aż się roi od nich, choć tereny okolicy wioski są raczej spokojne. Nie jestem pewien co do układu pomieszczeń na wieży, gdyż tam nie byłem a mogły być przebudowane przez ewentualnych mieszkańców, więc możliwe że będziemy mogli lub musieli podzielić się na grupy. Tutaj również czekam na wasze sugestie, gdyż wasze możliwości nie są mi znane, tak jak i wady czy zalety.

Kolejna pauza poprzedzająca trzeci i chyba najważniejszą kwestię.

-Ostatnią sprawą jest obrona wioski i walka z balorem. Jeśli ktoś z was ma jakiś czar przegnania to mógłby być bardzo pomocny, ale na ewentualne przyzwane demony przez samego balora lub kapłanki, gdyż nie jestem pewien czy wtedy dusza druida zostałaby oswobodzona. Sądzę, że najpierw powinniśmy unieruchomić skrzydła balora, gdyż jeśli zacznie latać ostrze może okazać się bezwartościowe, chyba że macie odpowiedni sprzęt czy zaklęcia. Uważam jednak, że unieruchomienie skrzydeł będzie bardziej korzystne, gdyż ograniczy swobodę balora, możliwości ofensywne, choćby bombardowanie i umożliwi innym, bez umagicznień obrońcom atak. Powinniśmy również maksymalnie chronić i wspierać osobę dzierżącą ostrze, powinna ona mieć również na sobie jakieś zabezpieczenie przed ogniem. Magowie, w tym ja, sądzę że powinni użyć najpierw jakichś zaklęć, w stylu kuli ognia, na tyły wroga, co odetnie drowy od posiłków i uniemożliwi odwrót. Czekam teraz na wasze sugestie i opinie.

Zakończył swoją wypowiedź przez cały czas utrzymując styl mówienia przypominający wojskowy lub milicyjny. Prawdopodobnie to pozostałość po treningu na maga wojennego i służbie w milicji w swoim mieście...
 
Qumi jest offline  
Stary 15-08-2007, 14:46   #112
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Opowieść Yriviana dostarczyła drużynie paru ciekawych faktów. Z początku, Astaroth chciał wypytać centaura o niektóre rzeczy, między innymi o tego Czerwonego Czarnoksiężnika, jednak właśnie wtedy przybyła wiadomość o pochodzie balora. Parę godzin na dotarcie na miejsce, zdobycie miecza i powrót- nie wyglądało to za dobrze. Upadły niechętnie powstrzymał się od zadawania pytań i zamiast tego rozpoczął przygotowania do dalszej wyprawy.

Jak zwykle, czarodziej nie miał zbyt wiele spraw do zrobienia. Zarzucił plecak na ramie, poprawił ubranie, które zawsze utrzymywał w idealnym stanie, sprawdził czy wszystko jest na swoim miejscu, a różdżki, eliksiry i zwoje gładko wysuwają się z pojemników. Całość zajęła mu tylko chwile, po której Astaroth był już gotowy do wyprawy. Na koniec pożegnał się z Yrivianem, jednak było to pożegnanie oschłe i formalne.

***

Astaroth szedł pośród swoich towarzyszy, zajęty własnymi myślami. Jak zawsze zamyślony i niedostępny, zajęty głównie swoją księgą zaklęć. Perspektywa spotkania i walki z balorem raczej nikogo nie napawała optymizmem, wiec miał zapewnioną ciszę i spokój... bynajmniej tak myślał, dopóki nie odezwał się ”Dakkar”.

Na początku Upadły spojrzał na elfa ze znużeniem. Zdołał już prawie zapomnieć o jego obecności i gdy ten odezwał się do wszystkich, Astaroth poczuł przemożną chęć, żeby kazać mu się zamknąć. Nie powiedział jednak nic, świadomy, że słoneczny elf całkiem słusznie chciał stworzyć jakiś plan działania. O tak, Oraes miał rację, że drużyna potrzebuje planu... i to bardzo dobrego.

Gdy elf poruszył kwestie miecza, Upadły milczał, wciąż udając zajętego samym sobą. Wszystkim było wiadome, że Astaroth nie ma najmniejszego pojęcia o machaniu „żelastwem”. Podczas, gdy towarzysze Upadłego omawiali kto powinien dzierżyć artefakt, Astaroth zastanawiał się, czy ostrze "Obrońcy Lasu" może być mieczem wspomnianym w przepowiedni. Biorąc pod uwagę specyfikę Księżycowych Ostrzy wydawało się to bardzo mało prawdopodobne, albo nawet niewiarygodne. Rozważania Astarotha przerwał ponownie Oraes. Tym razem elf próbował ustalić podział na grupy.

- Jak sam stwierdziłeś, nie wiemy, co jest w środku. Za to artefakt ma się znajdować na szczycie wieży. Podejrzewam, że osoba, która go tam umieściła, także upewniła się, że nikt go nie przeniesie. Dzieląc się na grupy, osłabiamy nasze siły i narażamy na dodatkowe ryzyko. Przeszukując wszystkie komnaty stracimy cenny czas. Wydaje się wiec rozsądne, że powinniśmy wspiąć się na szczyt wszyscy. Jeśli moje przypuszczenia są słuszne, nie będziemy marnowali czasu... a jeżeli nie, wtedy zabierzemy się za przeszukiwanie wieży. Tak, czy inaczej musimy trzymać się razem i... nawzajem pomagać sobie.

Ostanie słowa Astarotha wypowiedział z wyraźną niechęcią. Jako egocentryk był przyzwyczajony do dbania tylko o siebie, jednak już dawno nauczył się, że swoje cele może osiągać tylko współpracując z innymi. Po długich, wspólnych wyprawach z towarzyszami, nauczył się ile warte jest zgranie i współdziałanie, jednak wciąż pozostał egoistą, który wpierw myśli o sobie, a dopiero później o innych.

Astaroth wysłuchał odpowiedzi towarzyszy na temat „zdobywania wieży”. Gdy i ta kwestia została omówiona, Oraes nareszcie przeszedł do sprawy, która najbardziej martwiła i zajmowała Upadłego. Gdy elf wypowiedział swoje zdanie, Astaroth przez moment rozważał wszystko we własnej głowie. Dopiero po chwili odezwał, nie patrząc nawet na Oraesa, tylko w niebo, tak jakby spodziewał się dostrzec tam coś ciekawego. Kolejne słowa, jak zwykle brzmiały tak, jakby czarodziej był śmiertelnie znudzony rozmową i wszystkim dookoła. A chmury leniwie przesuwały się ponad głowami wędrowców, całkowicie obojętne na wydarzenia rozgrywające się pod nimi.

- Oczywiste jest, że musimy jakoś uniemożliwić balorowi latanie, chyba że osoba dzierżąca ostrze również będzie potrafiła latać. Raczej nie zdołamy zwabić balora do miejsca na tyle ciasnego, żeby nie mógł wyprostować skrzydeł. Zresztą, znalezienie takiego obszaru, tu w lesie, byłoby trudne i czasochłonne. Czary też nie wchodzą w rachubę. Balor potrafi się przed nimi bronić na wiele sposobów. Większość w ogóle na niego nie zadziała, a pozostała zdoła bez trudu rozproszyć. Pęta i łańcuchy raczej też odpadają. Przy rozmiarze i sile balora, założenie mu czegoś na skrzydła zajmie sporo czasu, a nawet jeśli się uda, to i tak nie mamy żadnej pewności, że nie zdoła tego zerwać. Wychodzi na to, że jedyną możliwością jest... ucięcie mu ich. Jakby nie patrzyć, będzie musiała to zrobić osoba dzierżąca ostrze "Obrońcy Lasu". Główny problem leży w tym, żeby balor pozwolił wskoczyć sobie na grzbiet i zadać parę ciosów.

Astaroth urwał na moment i popatrzył na towarzyszy. Jego spojrzenie zatrzymało się na ”Dakkarze”. Upadły wciąż pamiętał co dostrzegł w oczach elfa, jeszcze gdy byli w obozie centaurów. Odkąd przybył do Faerunu, jego pamięć robiła się coraz gorsza... można by powiedzieć, że ludzka. Obecnie Upadły miał problemy z przypomnieniem sobie, wydarzeń, które miały miejsce zaledwie wiek temu. Prawdopodobnie nigdy nie skojarzyłby Oraesa, gdyby nie ta krótka wymiana spojrzeń. Astaroth uśmiechnął się na myśl, że elf, tym jednym spojrzeniem, powiedział o wiele więcej niż chciał.

Po krótkiej pauzie, Astaroth podjął swoją mowę.

- Elfie, ty żyłeś dość długo wśród centaurów, wiec powinieneś coś o nich wiedzieć. Znasz ich... potencjał magiczny? Chodzi mi o to, czy w osadzie są osoby znające się na zaawansowanej magii i raczej nie chodzi mi tu o kapłanów i druidów, choć oni też mogliby się przydać. Mam pewien pomysł, jednak stanowczo brak mi mocy, żeby mógł go samodzielnie zrealizować. Załóżmy, że drowy i balor zbliżają się do obozu. Są już całkiem blisko, a jakoś nie napotkali na żaden opór. I właśnie wtedy, jakby z nikąd, na oddziały drowów, z trzech różnych stron zaatakowałyby centaury. Balor nie jest głupi, przypuszczalnie wie jak wspaniałe umiejętności podkradania się do ofiary, cechują centaury z osady. Z całą pewnością wyczuje magie, którą będą „cuchnąć” atakujący, jednak nie będzie miał czasu na dokładnie zbadanie magicznych aur i rozpoznanie zaklęć. Na jego drowich sojuszników, znienacka napadł przeważające siły i zaskoczone mroczne elfy nie mają szans. Jedyna nadzieja na zwycięstwo i zniszczenie obozu, to odseparowaniu elfów od centaurów. Przypuszczalnie, najskuteczniejszym sposobem według balora będzie utworzenie paru ścian ognia, jednak ich utrzymanie i stworzenie wymaga koncentracja. W tym czasie demon będzie szczególnie narażony na ataki... i odcięcie skrzydeł. Co zabawniejsze, oddziały drowów, już nie posiadających drogi odwrotu, zobaczą jak centaury zwyczajnie znikają... rozpływają się jak poranna mgła. I właśnie w tym momencie, zanim drowy zdołałyby dojść do siebie, od frontu niezabezpieczonego ognistą ścianą, napadłyby oddziały prawdziwych centaurów. Do czego wiec są potrzebni magowie? Oczywiście do utworzenia realistycznych, choć fałszywych oddziałów centaurów, które na samym początku zaatakowałyby drowy i odciągnęłyby uwagę demona.

Upadły zakończył swoje wywody, wciąż zapatrzony w niebo. Jego twarz i głosy, wciąż były całkowicie obojętne i pozbawione jakiegokolwiek zainteresowania dyskusją. Jednak tym razem nie było to zwykłe udawanie. Astaroth pogrążył się we własnych wspomnieniach, historii, która działa się tak dawno... jak przez mgłę przypominał sobie olbrzymią bitwę... i ten sam manewr, o którym teraz opowiedział towarzyszą. Wtedy jednak zastosowany przez wielkich generałów i w zupełnie innych okolicznościach. Upadły właśnie teraz patrzył przez zasłonę wieków, jak oddziały jego sojuszników wpadają w podobną zasadzkę i giną wyrżnięte, co do nogi. Dopiero po chwili, Astaroth wyrwał się wspomnieniom i trochę zdezorientowany spojrzał na towarzyszy.

- Jeżeli plan uznacie za warty wykorzystania, powinniśmy omówić szczegóły i wysłać kogoś z wiadomością do Yriviana. Może nasz świecąca kulka? W końcu potrafi się przenosić z miejsca na miejsce, w mgnieniu oka.

Upadły ponownie przeniósł spojrzenie na niebo, zupełnie jakby uparcie wyczekiwał jakiegoś znaku z góry. Równocześnie w jego oczach widać było niepokój, który jak zwykle starał się ukryć za zasłoną obojętności.

- Pogada się zmieni... już wkrótce niebo zasłonią gęste, ciemne chmury, a niebiosa zapłaczą. Nie można ryzykować, że centaury się nie domyślą...

Przez moment wydawało się, że Astaroth gada sam do siebie. Jego głos był niepewny, jakby usłyszał jakąś plotkę i nie do końca dawał jej wiarę.

- Trzeba przekazać Yrivianowi, żeby obserwował niebo. Drowy przed atakiem, spróbują wywołać burzę. Czarne chmury przesłonią słońce i las pogrąży się w mroku. Mrocznym i demonowi nie sprawi to żadnej różnicy, ale w połączeniu z magią drowów sprawi, że centaury staną się całkowicie ślepe. W dodatku, jeśli ulew będzie trwała dostatecznie długo i będzie miała odpowiednią siłę nasi sojusznicy będą mieli problem z szarżą. Trudno się biega w błocie.
 
Markus jest offline  
Stary 16-08-2007, 00:44   #113
 
Legion's Avatar
 
Reputacja: 1 Legion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znany
Atmosfera w namiocie robiła się coraz bardziej nieprzyjemna. Upadły dogryzał elfowi, a słoneczny mu się odwdzięczał. W zasadzie ta sprzeczka przestała już bawić drowa który już od kilku minut czeka tylko aby obaj mówcy rzucili się sobie nawzajem do gardeł. Niestety Astaroth chyba nie chciał marnować czarów... jak się okazało bardzo słusznie.

Informacja o pojawieniu się balora zdecydowanie ożywiła towarzystwo. Dintalath niejednokrotnie widział balory i był świadom jakie niebezpieczeństwo ze sobą niosą. Postanowił jednak, że do opuszczenia obozu raczej będzie siedział cicho.



W trakcie podróży do sekwoi drow ubezpieczał tyły. Podobnie do reszty zastanawiał się nad możliwymi opcjami. Oraes zaproponował aby drużyna weszła na szczyt przeszukując po drodze pomieszczenia. Dintalath przesunął się więc troszkę do przody i wyraził swoje zdanie:

- Osobiście uważam, że jeśli w tym drzewie są jakieś pomieszczenia to możemy z całą stanowczością je ominąć. Po pierwsze możemy uwikłać się w jakąś niechcianą walkę, a naszym celem jest szczyt i na tym się skupmy. Poza tym podejrzewam, że jeśli do kaplicy prowadziłyby schody to centaury nie wysyłałyby nas po ten miecz. Warto więc zastanowić się jak część drużyny się tam dostanie się na jej szczyt bo wspinaczka może okazać się dość czasochłonna. Teoretycznie jestem w stanie przenieść jedną osobę i prze teleportować drugą.
Co się tyczy dzierżenia miecza, to jeśli miecz będzie podobny do moich to mogę się nim zaopiekować. W innej sytuacji proponuje oddać go w ręce któregoś z naszych wojowników.


Po swoim wywodzie przez chwilę szedł jeszcze koło Upadłego i przyglądał mu się. Drow był pod ważeniem spokoju i opanowania.
Kolejny wywód słonecznego sugerował, że ich "bohater" będzie musiał przejść szybki kurs pilotażu. Na tą myśl mroczny uśmiechną się do samego siebie.

- Ehhhh... myślę, że zmuszenie naszego wybrańca do latania możecie pozostawić mnie. Mam do dyspozycji odpowiednie zaklęcie. Zdecydowanie gorzej będzie z uodpornieniem na ogień. Z tego co widziałem to balory preferują posługiwanie się właśnie tym żywiołem. Acha no i są one wstanie w każdej chwili rozproszyć wszystkie zaklęcia. Także iluzję.

Pozwalając sobie na chwilę oddechu i drużynie na przetworzenie informacji, po chwili jednak kontynuował.

- Nie zapominajmy, że za balorem będzie najprawdopodobniej maszerował oddzialik drowów z kapłanką na czele którymi również będzie trzeba się zająć.
 
__________________
Nothing else
Legion jest offline  
Stary 16-08-2007, 01:40   #114
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
-Owszem Dintalath ma rację, że iluzja to zły pomysł, również ze względu na kapłanki, które na pewno dysponują odpowiednimi zabezpieczeniami i czarami przeciw iluzją, co więcej mają zapewne specjalistów od wieszczenia, skoro zajmowali się poszukiwaniami dziecka. Jednakże twój pomysł Astarocie podsunął mi inny, choć szczerze nie jestem do niego całkowicie przekonany... nie zaszkodzi jednak o nim wspomnąć. Można by przywołać najsłabsze z najsłabszych stworzeń za pomocą magii i wysłać ich zmasowany atak na wroga, nie będę wyzwaniem dla nich, ale z pewnością narobią trochę zamieszania, dobrze by było gdyby były to małe stworzenia, żeby elfy musiały się schylać po nie a te z kolei biegać pomiędzy nimi. Inna opcją, która przyszła mi do głowy, może nie jest zbyt miła, ale powinna osłabić morale przeciwnika, jeśli ktoś z was zna się na truciznach to, a najlepiej ma jakąś pod ręką, to można by zatruć strzałę, dość efektowną w działaniu trucizną i wystrzelić ją w wroga, konwulsje, piana i tym podobne zjawiska mogą spowodować panikę wśród żołnierzy wroga. Sądzę jednak, że nasz znajomy centaur nie popierałby tej opcji, więc lepiej się z nią wstrzymać.

Może i była to kolejna okazja, żeby dopiec upadłemu, ale Oraes nie miał na to czasu, zresztą takich okazji jeszcze będzie wiele...

-Co do ostrza, to jeśli jest to księżycowe ostrze, to może się okazać kłopotliwe, niektóre księżycowe ostrza same wybierają tych, którzy je dzierżą. Zwykle jest ot elf... o czystym sercu lub przynajmniej dobrej woli... ja zdecydowanie, więc odpadam, ale jeśli kandydat nie będzie mógł dzierżyć ostrza, następna osoba najwyżej spróbuje...

Nie chciał tego powiedzieć głośno, ale miał spore wątpliwości czy drow powinien władać świętym ostrzem lasu... szczególnie, że zostanie on wyciągnięty przeciwko innym mrocznym... ironiczne...

-Balor istotnie jest odporny na czary w dużym stopniu magu, ale zaklęcia ze szkoły przyzywania chyba powinny być skuteczne, nie są one wszakże efektem magicznym, ale przyzwaniem z innego planu istniejącej materii czy energii... oczywiście mogę się mylić i nie każde zaklęcie z tej szkoły będzie istotnie ignorowało jego odporność na magiczne moce. Jednakże jeśli zaklęcie zniszczy nawierzchnię po której chodzi balor ten się może przewrócić, jeśli zaklęcie wywołuje ogromny hałas, może nie uszkodzi balora, ale może go nawet ogłuszyć od hałasu, na balora najlepsze są zaklęcia, których celem nie jest bezpośrednio on sam. To taka moja dobra rada.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 16-08-2007 o 01:43.
Qumi jest offline  
Stary 16-08-2007, 14:40   #115
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Astaroth spokojnie słuchał towarzyszy. Czuł się dziwnie zmęczony… nie wędrówką, lecz całą tą sytuacją. I może właśnie to uczucie sprawiło, że Upadły nie przerywał swoim towarzyszą, choć zazwyczaj właśnie tak postępował. Gdy Dintalath skończył mówić o swoich możliwościach transportowych, głos na ten temat zabrał Astaroth.

- Wszystko zależy od tego, ile miejsca będziemy mieli dostępne. Jeśli będzie go dość na rozwinięcie skrzydeł, to ja i Coeln będziemy mogli wlecieć na górę bez niczyjej pomocy. W razie konieczności, mogę komuś użyczyć mikstury, która pozwala wspinać się jak pająk.

Upadły nie przejął się tym, że wspominając o skrzydłach ujawnia swoją niebiańską naturę. Większość osób, może poza Rotagarem i Arstimisem, widziała już czarne skrzydła Astarotha. Co do ”Dakkara”, czarodziej był niemal pewien, że ten też już o tym wie.

Chwile później, rozmowa ponownie powróciła do kwestii miecza. Słoneczny elf głośno wypowiedział to o czym myślał Upadły, jednak im dłużej Astaroth się zastanawiał, tym bardziej był przekonany, że celem grupy nie jest Księżycowe Ostrze.

- Wątpię, żeby to było Księżycowe Ostrze… choć pewności nie mam. Wydaje mi się, że Yrivian dość dobrze wiedział po co nas wysyła. Gdyby rzeczywiście miało to być Księżycowe Ostrze, nie my byśmy po nie wyruszyli. W końcu ta broń jest jedynym ratunkiem obozu i centaury raczej nie chciałyby zaryzykować sytuacji, w której ostrze odrzuca całą naszą grupę i żaden z nas nie może się nim posługiwać.

I znowu Upadły zrobił krótką przerwę, żeby wysłuchać dalszych słów towarzyszy i przy okazji złapać oddech.

- Logiczne się wydaje, że ostrzem powinien władać najbardziej biegły wojownik z pośród nas. To automatycznie wyklucza mnie i Acheonta. Oboje raczej nie należymy do wybitnych szermierzy i wojowników. Zresztą wydaje mi się, że nasza rola w walce będzie trochę inna.

Na twarzy Astarotha wymalował się lekki, złośliwy uśmiech. Jego dłoń delikatnie pogładziła srebrną różdżkę, którą miał przyczepianą do pasa. Dawno nie robił z niej żadnego użytku, jednak wydawało się, że w tej bitwie może być bardzo przydatna. O ile drużyna wróci do obozu na czas…

Z radosnych myśli, Astaroth został wyrwany przez Oraesa, który właśnie udzielił Upadłemu dobrej rady. A jako, że ta rada dotyczyła czarowania, oczywiste się stało, że przewrażliwiony mag potraktował to, jako kolejną zaczepkę do walki na słowa. Jednak tym razem Astaroth nie miał ochoty na potyczkę, głównie dlatego, że drużyna miała wiele kwestii do omówienia, a kłótnia raczej by w tym nie pomogła. Z braku chęci i czasu, zamiast udzielić jakiejś wrednej, sarkastycznej odpowiedzi, Astaroth swoim zwyczajnym, znudzonym głosem spróbował wyprowadzić towarzysza z błędu.

- Zaklęcia ze szkoły przyzywania. Ciekawy pomysł Dakkarze. Bardzo ciekawy. Zapomniałeś chyba tylko o jednym… o czym? Najłatwiej będzie to wytłumaczyć na przykładzie. Za pomocą zaklęcia wzywasz istotę, jakąkolwiek nieważne jaką. Co się dzieje? Wezwana przez ciebie moc odnajduje taką istotę i przenosi ją we wskazane przez ciebie miejsce. Jednak zaklęcie na tym się nie kończy, nie w przypadku wezwania. Magia zmusza istotę do posłuszeństwa i pozostania w tym miejscu. Rzucone zaklęcie nie działa bezpośrednio na balora, wiec jego odporność na magię, nie odgrywa tu żadnej roli. Jednak jak było już wspomniane demon doskonale radzi sobie z rozpraszaniem magii. Może wiec bez większego trudu, rozerwać zaklęcie, które utrzymuje daną istotę w tym miejscu i odesłać ją z powrotem. I jeszcze jedna uwaga… zaklęcia przyzywania są magiczne, to efekty przez nie wywołane, choćby wezwane istoty, nie zawsze taki są. I kolejna uwaga- nie każde zaklęcie przyzywania polega na wezwaniu z innego planu egzystencji. Mówisz Dakkarze, że na balora najlepsze są zaklęcia, które nie działają bezpośrednio na niego. Tak, tylko jest jeden mały problem. Czary nie działające na jedną ofiarę, często działają na obszar. Nie chciałbym stworzyć bardzo głośnego dźwięku, wiedząc, że mogę w ten sposób ogłuszyć nie tylko balora, ale także towarzyszy. Szczególnie, że demon jest raczej bardziej wytrzymały niż zwyczajny śmiertelnik i lepiej znosi szkodliwe efekty. I mała prośba na przyszłość, Dakkarze. Chętnie przyjmuje mądre, dobre rady, w końcu warto się uczyć od innych. Jednak zanim udzielisz komuś poradę, wpierw dobrze się zastanów, a dopiero później mów.

Astaroth zakończył swoją przemowę. Miał nadzieje, że ton jego głosu i słowa były na tyle neutralne, żeby nie prowokować ”Dakkara” do dalszej dyskusji na temat zaklęć i porad.

Przez moment Upadły zastanawiał się, czy powiedzieć towarzyszą, że kiedy przedstawiał im swój plan zasadzki na drowy i demona, pod pojęciem iluzji, miał na myśli szkołę magii. Z założenia centaury miały być utworzone z materii cienia, a tym samym quasi-prawdziwe. Ostatecznie doszedł do wniosku, że nie ma to większego sensu i postanowił przemilczeć tę sprawę.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 16-08-2007 o 14:46.
Markus jest offline  
Stary 16-08-2007, 15:13   #116
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
-Astarocie to były tylko przykłady, chodzi mi o sposób walki, bezpośrednie czary nie będą szczególnie skuteczne na Balora, nie mówię koniecznie o obszarowych czarach, ale na przykład uderzyć pociskiem mocy, aby drzewo spadło na balora, oczywiście wymaga to pewnej zręczności i umiejętności, ale ten przykład może wyda ci się lepszy. A co do szkoły przyzwania to mała armia stworzonek byłaby rzucona w kierunku drowów, nie samego balora, który byłby zajęty nami, a potrzebuje on minimalnego skupienia, żeby użyć rozproszenia. Co więcej nie chodziło mi o zaklęcia przyzywające stworzenia, ale o takie które wystrzeliwują grad noży w przeciwnika.

Oraes zakończył już tę rozmowę i zabrał się za wędrówkę do wieży, cały czas bacznie obserwując otoczenie.
 
Qumi jest offline  
Stary 23-08-2007, 01:46   #117
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Dakkar i Astaroth powoli przygotowywali się do rzucenia w siebie kilkoma kulami ognia. Na szczęście gospodarz w porę wypatrzył zagrożenie. Zajął wszystkich jakąś wzruszającą opowiastką o drowa, demonach i druidzie, który nieostrożnie natknął się na pozostałych bohaterów baśni. Na koniec jeszcze napomniał o jakimś mieczu wbitym w szczyt sekwoi. W kulminacyjnym momencie centaurowi przerwał jakiś mały bzyczący ludek i coś tam nawrzeszczał, że idą demony z drowem z zamiarem zrobienia wszystkim źle.

Pierwsze decyzje gospodarza, o zabraniu osobników nie nadających się do walki gdzieś, gdzie nie będą przeszkadzać, były całkiem sensowne. Niestety później stres pomieszał dziadziowi zmysły, który wysłał drużynę na poszukiwanie tajemniczej broni, o której wcześniej opowiadał. Elf początkowo chciał zaprotestować, ale szybko stwierdził, iż musiał w nudnej paplaninie centaura coś przegapić bo nikt inny nie miał większych zastrzeżeń co do ich nowej misji. Tropiciel wziął więc plecak i ruszył trochę osłupiały za resztą drużyny.

* * *


Neelowi nie za bardzo chciało się biegać za jakimś mistycznym mieczem ukrytym na drzewach przed stadem pożądliwego bydła. Przecież centaury obiecały im w nagrodę zaprowadzenie ich, jeśli nie samo wskazanie drogi, do obozowiska drowów. To samo można uzyskać jeśli zaczekało by się za wioską półkoni, aż demon skończy zabawę i wróci do domu – wytropić dwie tony w lesie gdzie nic innego się nie rusza to żaden problem. No tak, ale centaury tego planu by raczej nie przeżyły, a wypadało by im chyba pomóc. Chyba. Chociaż, tyle zachodu dla stada śmierdzących... Nie, trzeba im pomóc i nieważne jak prymitywni są!

Elf wrócił myślami na ziemię, gdzie jego towarzysze już rozpoczynali małą dyskusję, na temat taktyki jaką mieli zamiar zastosować w przyszłej walce. Cóż, tropiciel nigdy nie brał udziału w regularnych starciach z chmarą walczących (znaczy powyżej dziesięciu) po obu stronach. Jego „strategia”, jaką wyrobił sobie podczas swej krótkiej najemniczej kariery to: Punkt pierwszy, bycie podczas walki z dala od przeciwników. Punkt drugi, gdy to się nie udaje zwiększyć wysiłki względem punktu pierwszego. Jak na razie Neel żył i nie odniósł większych uszkodzeń na ciele, czyli powyższy tryb walki spisywał się wyśmienicie.

Zdecydowawszy, że bohatersko zrobi to co „dowódcy” postanowią (a w razie czego zwieje do lasu), elf zastanowił się co zrobić z problem transportu do i przez wieżę. Pierwsza odpowiedź, która przyszła mu do głowy, była tak banalnie oczywista, że Neel przez chwilę zastanawiał się nawet czy ta propozycja już nie padała.

- A czy zamiast udziwniać kto kogo będzie podwoził, ktoś po prostu nie mógłby wlecieć do najwyżej położonego okna na tej wieży i przywiązać tam kilka lin? Reszta wtedy sobie po porostu wejdzie. Przy odrobinie szczęścia, najwyższe piętro będzie miało dziurę w ścianie (w razie czego czarodzieje szczęściu pomogą) i nie trzeba będzie się przepychać przez pełne niespodzianek pozostałe piętra. A i drow powinien sprawdzić czy nie ma żadnych pułapek w tym miejscu gdzie przywiążecie sznury.

- Ciekawe jak ? - odburkną drow.

- Ręką? Twardy jesteś, powinna pozostać przy ciele, a gdyby nie? Cóż, nie martw się złapie i jak skończymy to sobie dokleisz.

Dintalath powoli spojrzał na własną rękę, tak jakby zastanawiając się czy dobrze wkomponowałaby się w twarz Neela. Po chwili jednak zrezygnował z tej przyjemności i odrzekł. - Mogę przywołać nam coś co zneutralizuje ewentualne pułapki.

- Nie widzę żadnego ważnego powodu by marnować cenne zaklęcia, zwłaszcza te, które, według naszych magów, powinny się przydać w dużej ilości podczas walki z twoimi kolegami. - Leśny elf spojrzał znużonym wzrokiem w niebo, poczym dodał. - Przecież w najgorszym wypadku do rzucania czarów potrzebna jest tylko jedna dłoń. – Tropiciel nie był tak dobry w denerwowaniu mrocznego elfa jak Acheont, ale szybko się uczył.

Rzecz jasna żaden z elfów nie odpuścił, więc gdy magowie zastanawiali się jak przeżyć następne kilka godzin, tropiciel i kapłan wprawiali siebie i resztę drużyny w bojowy nastrój.
 
__________________
To była długa (i kosztowna) awaria...
Mettalium jest offline  
Stary 23-08-2007, 09:19   #118
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
-To dobry pomysł Neel. Pozwoli on nam zaoszczędzić sporo czasu i szybko wrócić do wioski, ażeby wspomóc centaury i leśne duszki. Niemniej jednak wspinając sie po linie i schodząc z liny do komnaty będziemy łatwym celem praktycznie bez możliwości kontrataku. Dlatego najlepiej by było gdyby latająca część drużyny zrobiła zwiad, sprawdziła ścianę po której mamy się wspinać i cel do którego mamy się udać.

Oraes już uczestniczył w takich wyprawach, wiedział jak groźne może być gdy zaskoczeni, wciąż wpinając się po linie nagle stajemy się celami łuków, czarów czy innego paskudztwa. Bywa to o tyle groźne, że sami my nie posiadamy dużej ruchliwości, mobilności czy możliwość ofensywnych. Zastanawiał się kto miałby udać się na zwiad, najpierw pomyślał o Archeoncie z jego zdolnością przenoszenia się z miejsca na miejsce, ale szybko zmienił zdanie gdyż bywa zbyt rozproszony i mógłby równie dobrze przelecieć obok wroga i go nie zauważyć...Kto jeszcze mógł latać... Astaroth wspomniał o Coelnie i o nim samym, może nawet lepiej by było gdyby to ich dwóch razem sprawdziło by teren. W ten sposób będą mogli w razie ewentualnej potyczki zapewnić sobie osłonę i uciec oraz bardziej dokładnie sprawdzić teren.

-Sądzę, że najlepiej by było gdyby to Astaroth i [/b]Coeln[/b] razem zrobili zwiad. Może również powstać możliwość, że nie będzie konieczne aby cała drużyna wspinała się na miejsce, może tylko wy będziecie wstanie zdobyć ostrze, zaoszczędzi nam to więcej czasu, lecz jeśli nie jesteście pewni swoich sił po poprostu zaczekajcie na resztę.

Teraz czas na kolejną kwestię, dość ważną, ale niezbyt chętnie "Dakkar" chciał o niej mówić, gdyż odkrywał przed nimi swoje możliwości... lecz to musi zostać wyjaśnione skoro mają razem ramie w ramię walczyć. Muszą znać swoje możlwości...

-Jeśli można to prosiłbym o małe podsumowanie swoich zdolności, ażeby podczas walki nie było nieporozumień. Może paru z was już się domyśliło, że moim ostrzem nie jest tylko miecz ale i magia, lecz nie jestem magiem pokroju Astarotha, który zapewne nim jest. Ja nie tracę czas na małe sztuczki, te wszystkie udziwnienia, moim rzemiosłem jest walka i wojna i tylko takie zaklęcia posiadam. Nie nie umiem rzucać "lotu" czy tego typu zaklęć wspierających, tylko czary ofensywne. Oprócz tego w młodości trochę trenowałem walkę mieczem, ale to są dawne dzieje... Choć jak wspomniałem nie mam zaklęć wspierającym, posiadam zaklęcie które potrafi sprawić iż łuk, kusza czy inna tego typu broń stanie się znacznie bardziej celna a przez to możliwe będzie strzelanie z niej z dwa razy większej odległości. To tyle jeśli chodzi o mnie. Mówię to, bo nie chcę abyście wymagali ode mnie rzeczy których zwyczajnie nie jestem wstanie wykonać. Rozumiem, że znacie się już dość dobrze, ale choć parę słów pomogło mi odnaleźć swoją funkcję podczas walki.

Powiedział wiele, ale nie wszystko i niech tak zostanie.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 23-08-2007 o 11:03.
Qumi jest offline  
Stary 23-08-2007, 12:01   #119
 
Michalius's Avatar
 
Reputacja: 1 Michalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodze
Opowieść centaura wywołała w mnichu mieszane uczucia. Długa, przepełniona magią opowieść z każdą postacią zakwalifikowaną jako dobrą lub złą. Jak na gust Arstimisa trochę zbyt wyraźnie, w życiu nic nie bywa tak czarno - białe. Miecz jednak faktycznie wydawał się warty zachodu.

Dopiero informacja o balorze wydała się wartą szczególnej uwagi. Arstimis słyszał o tych stworzeniach - potężnych sługach zła z Otchłani. Jeśli kapłanka przyzwała tą bestię, aby zniszczyć swych przeciwników... nie było czasu do stracenia.

****

Podczas podróży reszta towarzyszy wdał się w dyskusje na temat taktyki. Arstimis wolał się do nich nie włączać, jego rozeznanie w aktualnej sytuacji i warunkach było jego zdaniem niewystarczające, aby wtrącić się do dyskusji. Lepszym zajęciem była kolejna część obserwacji: zachowania w takiej sytuacji, stosunków panujących w drużynie. Sytuacja pomiędzy Astarothem i Dakkarem wciąż była napięta, ale wydaje się że te dwie osoby najlepiej sobie poradzą z planowaniem najbliższej walki. Nael, niezorientowany w ostatniej walce oraz Dintalath wdali się w bezproduktywne dyskusje.

Ostatecznie Dakkar zapytał o umiejętności członków drużyny. Widząc zapał z jakim wszyscy odpowiadają Arstimis postanowił odpowiedzieć jako pierwszy - ostatecznie on również nie jest w tej drużynie zbyt długo.

- Ja jestem mnichem - mogę szybko dostać się do niebezpiecznego wroga - takiego jak postać czarująca - i prawdopodobnie wykluczyć z walki. To chciałeś *poznać*, czy potrzebujesz czegoś więcej?
 
__________________
if (Youre_Happy && You_Know_It)
{
Clap_Your_Hands;
}

Ostatnio edytowane przez Michalius : 23-08-2007 o 21:42.
Michalius jest offline  
Stary 23-08-2007, 19:58   #120
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Ciężki głos Yriviana spowodował, że dźwięk turlającego się ze śmiechu Acheonta nagle się urwał. Kula zatrzymała się w bezruchu. Leżąc na chłodnej dębowej posadzce lampion dopiero dostrzegła jak okazale piętrzy się przed nim postać centaura. Jego mocarne nogi pozwalały mu wygrywać wyścigi z wiatrem. Posągowy tors zdradzał drzemiącą w nim siłę, a jego potężne dłonie trzymał w żelaznym uchwycie drzewiec włóczni. Acheont nie rozumiał czemu w mocarnym głosie tejże majestatycznej postaci wyczuł zatroskanie i lęk. Nie rozumiał tego nie dlatego, że nigdy wizja stracenia tego, co kocha się w życiu nad wszystko, była mu obca. Przecież wielokrotnie jego własna skóra była w nie lada tarapatach. Ale mimo to świetlista kula w chwili, gdy centaur urwał swoją opowieść, nadal nie rozumiała i jeszcze długo nie zrozumie uczuć targających sercem Yriviana, no chyba, że w końcu ktoś mu wyjaśni czym jest balor.

Gdy centaur ponownie zaczął snuć opowieść i napomniał o starożytnym artefakcie "Obrońca Lasu" świetlista kula wzięła głęboki wdech. Przez mały rozumek Acheonta przewijały się zamazane obraz. Wielkie pole bitwy. Liczne powalone pnie tylko napominają, że kiedyś kwitła tu puszcza. Morze czarnych istoty wylewająca się falami tuż za horyzontu. W centrum mała osada w środku, której grupka niedobitków próbuje przedłużyć swój żywo o parę chwil wypełnionych krwią i odgłosami walki. Tu nagle zjawia się on. Tytaniczna postać kuli światła dzierżącego w dłoni święty oręż. Jednym cięciem rozpruwał setki o ile nie tysiące hebanowych ciała. Po paru cięciach dociera, do ogromnej wyrwy w ziemi, z której wydzierają się mrokom podziemi kolejne bestie. Wtem świetlisty heros wskazała swym ostrzem na górę i rzekł:

- Powiadam ci wstań! – a góra podniosła się niczym antyczny żółw, wysunąwszy ze swojego kamienno pancerza cztery prastare łapy.

- Rozkazuje ci podejdź! – a góra posłusznie ruszyła w jego stronę stawiając wielo milowe kroki. A gdy stawiła się przed jego obliczem on znów przemówił.

- Wypluj złotko, srebro i diamenty maleńka, a potem klapnij sobie gdzie tam chcesz.

Ona ponownie uczyniła wedle jego woli, a swoim majestatycznym kamiennym ciałem, nie przyćmiewającym oczywiście ciała świetlistego herosa, osiadła na ranie matki ziemi skąd wypełzały pomioty ciemności. Wtem ciemność odeszła. W krainie nastał spokój. Zielone pędy zaczęły wznosić się nad spopieloną ziemię. Wioska hucznie powitał swojego wybawcę. Młode i powabne kobiety centaurów, zaczęły stroić świetlistego herosa wiankami laurów, inne sypały mu „pod stopy” delikatne płatki kwiatów i rodzynki, które on bez opamiętania wyjadał z pomiędzy kłosów ocalałej trawy. Nagle postać zaczęła się krztusić i wypluwać z „ust’ to co przed chwilą pochłaniała, gdyż przypomniał sobie co wytarł w ową zielona trawkę pewien okuty żelazem but.

Gdy Acheont przebudził się ze swoich gdybań, cała sfora była ponownie w drodze. Świetlista kula przeczuwając, że coś ważnego umknęło jej uwadze jak zwykle w takich sytuacjach zaczęła od zadawania pytań o mało istotne sprawy:

- Dokąd zmierzamy i czy daleko jeszcze? Od tych ciągłych wędrówek pięt nie czuje!

Widząc, że jego skarga znikła bez echa w toku żywo prowadzonej dyskusji, postanowił się jej przysłuchać. Cos czuł, że od teraz, gdy Astaroth i Dakkar grają pierwsze skrzypce i swoimi docinkami całkowicie absorbują uwagę drużyny, on sam będzie zmuszony wymyślić coś naprawdę dobrego, aby ich przebić. Prawdopodobnie zajął by się tym teraz, gdyby nie słowa Oraesa, które pochłonęły wszystkie procesy myślowe świecącej kuli:

- Musimy ustalić kto ma władać ostrzem...

Acheont wnet przypomniał sobie te sceny, które miał przed „oczyma” jeszcze parę chwil temu. Potem rzucił okiem na śpiący w pochwie gadający miecz i ciężko wypuścił ze swojego wnętrza powietrze:

- Oj chyba wiem co teraz zrobię. Zamienię cię na lepszy model...

Po krótkiej chwili na pytanie złotowłosego elfa, gdzieś z pomiędzy członków drużyny dobył się długo milczący melodyjny głos:

- Ja! Ja chcę! Mnie wybierz! Ja! Chcę! Wybierz mnie! Mnie wybierz!

Głos Acheonta nagle został stłumiony przez stanowczy słowa Astarotha:

- Logiczne się wydaje, że ostrzem powinien władać najbardziej biegły wojownik z pośród nas. To automatycznie wyklucza mnie i Acheonta...

Na te słowa Acheont pierwszy raz żałował, że los obdarzył go tylko jednym pierścieniem gotowym stworzyć w każdym momencie magiczną dłoń. Pomimo tego, ze był wręcz naiwnym optymistą nie mógł liczyć, że zdoła udusić Upadłego jedna ręką. Miał na to tak wielką ochotę, że przez chwilę jego poświata zrobiła się czerwona ze złości.

Pewien, że jego towarzysze nie umieją docenić jego wszechstronnych umiejętności, postanowił działać na własną rękę. Bez większy ceregieli, ruszył przed siebie z prędkością jaką nabierał tylko wtedy, gdy któryś z nieszczęsnych goszczących go gospodarzy, właśnie wołał go na posiłek. Acheont dokładnie wiedział czego potrzebuję, by docenili go jego kamraci. Potrzebował świętego miecza, do tego musiał zdobyć go przed nimi. Podczas tego nieokiełznanego pędu, małym rozumkiem świetlistej kuli targały różne myśli i uczucia. Był tam złość, podniecenie oraz barani upór, lub jak kto woli to może nazywać to determinacją.

Pośród wszystkich problemów, które dopiero miały zacząć piętrzyć się przed Acheontem, świetlista kula jak zwykle nie wzięła pod uwagę tych najistotniejszych jak chodźmy zabicie w pojedynkę balor, czy nie znajomość drogi do Matecznika Larethiana. Jak zwykle w małym rozumku Acheonta gorzała jedna myśl, pobudzona przez słowa Yriviana:

„Już dawno zdobyli byliśmy ten pradawny artefakt, lecz jest pewien szkopuł, kaplica znajduję się w koronach potężnej sekwoi, a centaury kiepsko chodzą po drzewach.”

- Na szczery uśmiech Grumsha! Ile bym ja dał, by umieć chodzić po drzewach...
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172