22-05-2017, 17:12 | #61 |
Reputacja: 1 | Cuchnący pot i bogowie wiedzą co jeszcze spowodowały, że długi włos potwora wyślizgnął się Mumambie z silnych dłoni. Runął jak długi do tyłu, lądując między potężnymi nogami trolla. Twardo upadł, a niemłode kości odezwały się rwącym bólem. Adrenalina jednak brała zdecydowanie górę, a widząc, że troll zamarł chwilowo w niezrozumiałym, przygłupim letargu - wojownik wykorzystał to, zrywając się natychmiast z ziemi. Ile gatunków żyje na wielkiej ziemi, tak każdy z nich ma swój wrażliwy punkt. Te co stąpają po lądzie, mało tego - ciało mają człekokształtne - ich czułe na ostrza miejsce leży właśnie nad głową Mumamby. Chwycił więc szablę oburącz i biorąc głęboki zamach zza głowy - ciął wysoko, wspomagając siłę swych ramion wyskokiem. Jeżeli manewr powiedzie się i o ile osobnik ten jest sprawny genetycznie, czarnoskóry wojownik ma chwilę na uniknięcie przygniecenia przez kręcące się w bolesnych spazmach cielsko olbrzyma. Ostatnio edytowane przez Szkuner : 22-05-2017 o 17:49. |
22-05-2017, 17:29 | #62 |
Administrator Reputacja: 1 | Mieć oczy dokoła głowy... To polecenie było całkiem zbędne, bowiem Cedmon, chociaż przede wszystkim zwracał uwagę na trolla, rozglądał się również dokoła. A nuż któryś z niewolników zechce skorzystać z zamieszania i rzuci się do ucieczki? A nuż zza skał wyskoczy inny troll i dołączy do pobratymca? A może w okolicy pojawi się jeszcze ktoś, niezbyt przyjaźnie nastawiony i spróbuje wykorzystać sytuację? Wiele rzeczy mogło się zdarzyć. Gdy troll znieruchomiał na chwilę, Cedmon postanowił ponownie wypróbować swe umiejętności. Gdyby tak się udało trafić trolla w oko... Wycelował starannie i strzelił. |
22-05-2017, 20:34 | #63 |
Reputacja: 1 |
|
22-05-2017, 21:41 | #64 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
24-05-2017, 08:33 | #65 |
Reputacja: 1 | Zahija na moment uniosła oczy by przekonać się czy jej zaklęcia przyniosły efekt. Troll krwawił jak należało, z rozlicznych niewielkich ranek i krwawić miał nadal. Czy bolało go tak jak powinno trudno było ocenić. Wokół bestii wrzało jak w ulu. Wojownicy nie szczędzili ostrzy, łucznicy zasypywali go szpikulcami strzał. Pozostawało kwestią czasu nim go utłuką. Większy problem stanowili natenczas pobratymcy trolla, którzy mogli czaić się w pobliżu i zaatakować od tyłu. Zahija wyszeptała formułę kolejnego zaklęcia ocierając ubłocone dłonie w poły szaty. Krew z zadanych ran nadal płynęła. Umoczyła w niej opuszki palców i wtarła posokę we własne oczy. Czuła jak zmienia się jej postrzeganie a świat sprowadza się właściwie do dwóch kolorów. Czerni i czerwieni. - Pokażcie się, pokażcie, gdziekolwiek jesteście - wyszeptała jak podczas dziecięcej zabawy w chowanego, tak często uprawianej w zamierzchłych czasach z siostrami. Najważniejsze wypatrzeć czy nie ma więcej wrogów. Jeśli są - ostrzec najemników Hamadrio. Jeśli nie - powtórzy na trollu zaklęcie z kolcami. |
24-05-2017, 21:12 | #66 |
Reputacja: 1 | Tym razem strzał Enki był celny. Pocisk ugrzązł w policzku trolla, ale chyba nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Bestia była ogłupiała z bólu, miotała się wkoło, wymachując długimi ramionami bez większego sensu. Druga strzała, wystrzelona z łuku Cedmona wbiła się tuż obok pocisku Enki, dokładając jeszcze jedno krwawiące miejsce na ciele uzko. Mumamba skoczył i z potężnego zamachu ciął w splątane włosy na kroczu, kryjące genitalia trolla. Łonowa gęstwina zaimpregnowana plugastwem nieco osłabiła impet ciosu, ale wrzask który poniósł się po polu bitwy dobitnie wskazywał, że przyrodzenie było słabym punktem potwora. Krew tryskająca z rany obfitym strumieniem opryskała niezdarnie lądującego na ziemi Mumambę. Tuż obok niego był Khazra, który uzbrojony jedynie w sztylet dopadł do grubej niczym kolumna nogi i z zapałem piłował mocne jak postronki ścięgna. To chyba przesądziło o wyniku walki, bo uzko w pewnym momencie stracił równowagę i wyjąc z bólu upadł na bok, na szczęście nikogo nie przygniatając swoim niebotycznym ciężarem. Wykończenie go było kwestią paru celnych i potężnych ciosów. Potem ciało trolla znieruchomiało. Świat stracił barwy, pogrążył się w całkowitej czerni. I dopiero po chwili pojawiły się czerwone żyłki, coraz mocniejsze, grubsze, pulsujące. Przemieniły się w plamy czerwieni, wszędzie tam gdzie w ciałach płynęła krew. Zahija dostrzegała teraz wielką plamę Hamadrio, ukryte w wozie niewolnice, woły czekające na razy batów gdy przyjdzie im ciągnąć wozy i wszystkie stworzenia duże i małe, ukryte pośród trawy i pod ziemią. Omiotła krwawym zmysłem okolicę, na moment zatrzymując się na powalonym ciele trolla, które z wolna traciło swoją karminową barwę. Nigdzie nie widziała kolejnego, tak dużego skupiska żywej krwi - znak, że uzko polował samotnie. - Dobra robota - Halbart nie krył podziwu dla dokonań podległych mu wojowników. - Ale na tryumf będzie czas później, teraz trzeba wciągnąć resztę wozów na górę. Enki, zostajesz i miej baczenie na okolicę. Jak coś przegapisz, to urwę ci cycki, jasne? Tuki, też zostajesz, obejrzyj Umberto i Herluffa. Woźnica odpiął woły od zaprzęgu i wolno ruszył z nimi w dół, do czekających wozów. Ich siła miała pomóc wciągnąć pojazdy na górę. Tuki wziął się za oglądanie poszkodowanych w starciu z trollem. Pozostali najemnicy i niewolni zabrali swoją uprząż i liny. Znów czekało ich mozolne wciąganie wozów na przełęcz. |
24-05-2017, 23:56 | #67 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
25-05-2017, 08:04 | #68 |
Administrator Reputacja: 1 | Cedmon odetchnął z ulgą, gdy wreszcie troll padł na ziemię bez ducha. Gdyby nie to, że kompani stawili czoła potworowi, to on sam widziałby ratunek w szybkiej ucieczce... i w tym, że troll zainteresowałby się tymi, co nie mogli szybko biegać. Przez moment jeszcze rozglądał się do koła, wypatrując innych niebezpieczeństw, po czym zeskoczył z wozu, by zabrać się do dalszej pracy. Czy pomysł z wędrówką po śladach trolla był najlepszym z najlepszych? Czy czasem Ianus nie chciał po prostu wymigać się od roboty? - Warto by sprawdzić - powiedział, spoglądając jednak nie na projektodawcę, a na pracodawcę. - Poza tym ktoś mógłby się zająć tym trofeum. Słyszałem, że niektóre fragmenty trolla są w cenie. A nawet jeśli nie, pomyślał, to dobry kupiec wciśnie jakiemuś naiwniakowi nawet największe badziewie. |
25-05-2017, 15:13 | #69 |
Reputacja: 1 | Enki chwilę jeszcze trzymała łuk przy policzku, spoglądając na wstrząsane śmiertelnymi drgawkami cielsko trolla. Dopiero kiedy uzko zupełnie znieruchomiał, opuściła broń i zeszła ze swojego wysokiego punktu obserwacyjnego w dół.
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
28-05-2017, 23:58 | #70 |
Reputacja: 1 | Zgodnie z założeniami, do zmroku udało się zaciągnąć wszystkie wozy na przełęcz i zjechać na drugą stronę. Tego wieczoru po raz ostatni rozbijali obóz w strugach padającego deszczu. Znajdowali się nieopodal traktu, osłonięci od niego linią drzew. Zanim zapadł zmrok ujrzeli kilka wozów sunących wolno w kierunku Kias, jednak Hamadrio zakazał jakichkolwiek kontaktów z podróżnymi. W bagażach leżących na wozach znajdowały się zdobyte na uzko trofea. Oderżnięta głowa, z grubsza oprawione ścięgna z nogi, kilka zwiniętych płatów skóry i obie, odcięte od ciała ręce, z których planowano wypreparować kości. Wszystko to było szczelnie zawinięte i ułożone z dala od innych towarów, gdyż kupiec nie życzył sobie, żeby owe "skarby" skalały mu przeznaczone na sprzedaż dobra. Oznajmił też, że wszystko to ma zostać oprawione w nocy, ale bez szkód dla reżimu wart, który i tak został zmieniony ze względu na dwóch niezdolnych do służby najmitów. Herluff miał połamane żebra i zwichniętą prawą rękę, a Umberto pękniętą żuchwę i złamaną nogę. Poza tym obaj byli potwornie posiniaczeni. Ale Yassan wykorzystał wszystkie swoje umiejętności, zagniótł jakieś cuchnące remedia na ból, obandażował rannych i napoił ich nie wiadomo czym, a dzięki tym zabiegom obaj poszkodowani mimo, że słabi jak dzieci, mieli szybko wrócić do zdrowia. W wolnych chwilach każdy kto mógł, przykładał rękę do pracy przy drogocennych częściach czarnego trolla. Pracą dowodziła Enki, która nieco znała się na oprawianiu. Obrane kości prażyły się nad ogniskiem; wypreparowane ścięgna zostały rozciągnięte na zbitych z drewna ramach, a potężna czaszka została zakopana w ziemi, aby żyjące w niej stworzenia oczyściły ją do gołej kości. Poranek był mokry, ale już na trakcie stało się coś nieoczekiwanego - na kilka chwil przestało padać, mimo że chmury ani na moment nie rozeszły się. - To dobry znak - oznajmił z zadowoleniem Hamadrio, wystawiając rękę przez okno. - Kończy się pora deszczów. Akurat na Święto Żebraków. Bogowie mają nad nami pieczę. Dobre tempo jazdy sprawiło, że karawana podczas dnia zdołała wyprzedzić kilka innych konwojów. Za każdym razem Torillczyk pozdrawiał dowodzących bądź właścicieli i wdawał się z nimi w pogawędki. Oczywiście nawet nie zwalniając prędkości. I tak w spokoju, pod wieczór oczom podróżnych ukazały się mury położonego nad Zatoką Baidarską portowego miasta Kias. Bramy w wysokich, wzniesionych z brunatnego kamienia murach były otwarte, a pilnowali ich strażnicy w kraciastych tunikach i płaskich hełmach. Na wjazd trzeba było czekać kolejce, gdyż każdy wjeżdżający do miasta musiał uiścić opłatę. Hamadrio za pośrednictwem Halbarta, po opłaceniu myta swoje wozy skierował do położonego nieopodal portu karawanseraju zarządzanego przez Akima ab Alego. Było to pewne miejsce, z którego Hamadrio korzystał od lat. Zajazd zlokalizowano tuż za portowymi magazynami, w okolicy pełnej skrzekliwych mew, wśród zapachu ryb, dziegciu i smoły. Ponad dachy magazynów, pomalowanych co do jednego w wszelkie odcienie czerwieni, wystawały maszty zacumowanych w porcie statków - dromonów, kog, knarrów, nefów, rusanamańskich feluk, dungiji i dāwa. Wszystkie one czekały na załadunek żywego towaru, jaki miał odbyć się po zakończeniu Święta Żebraków. Miasto tętniło życiem. Ulice były zatłoczone, pełne przybyszów ze wszystkich stron świata. Tłum buczał setką języków; mienił się niezliczoną ilością kombinacji karnacji, fryzur i ubiorów. Ludzka rzeka wypełniała ulice, korzystając z dobrodziejstw Święta, pijąc i obżerając się do woli. Niemal na każdym rogu swoje umiejętności prezentowali kuglarze, śpiewacy, grajkowie, akrobaci, tancerze lub ponurzy mówcy, grobowymi głosami wieszczący koniec świata. Co rusz można było dostrzec dostatnio odzianą i wyperfumowaną kurtyzanę o twarzy przyozdobionej makijażem lub niezbyt czystą ladacznicę w opiętym, rozchełstanym gorsecie i podkasanej, odkrywającej uda spódnicy. W tłumie używanie mieli ulicznicy, rzezimieszki i złodzieje. Często wybuchały kłótnie, bitki i przepychanki, które jednak szybko kończyły się, gdy zwaśnione strony dochodziły do porozumienia racząc się winem czy innym trunkiem. - Jutro macie niemal wolne - Hamadrio oznajmił najemnikom i beknął, kończąc obiecaną, wystawną ucztę. - Przez dzień będę zajęty sprzedażą, a pod wieczór chcę Was widzieć tutaj. Wszystkich. Nieważne w jakim stanie. Zanieście modły do Querco, bo będę wypłacał pieniądze. |