Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2019, 20:52   #121
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Eugeniusz siedział na leciwym fotelu przy wygaszonym kominku, raz od czasu puszczając dymki z fajki. W plebanii panowała cisza przerywana okazjonalnym trzaskiem na zewnątrz. To Mieszko rąbał zapas drwa na opał i oporządzał przykościelny ogródek. Chociaż kapłan żył z darowizny, do pewnego stopnia był samowystarczalny. Nie miał jedynie zwierząt, toteż razem ze swoim sługą zmuszeni byli pościć na samych warzywach i chlebie. Wielebny zastanawiał się, czy któryś z wiernych byłby w stanie rozstać się z kilkoma kurami i kogutem. Może mógłby napisać pismo do Ogniska z prośbą o jakieś fundusze? Poza zagrodą trzeba im było wyremontować główną salę kościoła o plebanii nie wspominając. Szła teraz wiosna i dni stawały się cieplejsze, jednak zanim się obrócą wróci zima i lepiej by do tego czasu wszystkie dziury zostały załatane.

Niemysł westchnął, wyglądając za okno, gdzie Mieszko brał zamach siekierą. Od wczorajszego pogrzebu nie rozmawiał z chłopakiem, dając jeszcze czas sobie i jemu na samotną kontemplację. Widział skrywany żal w oczach sługi i wiedział, że żadne słowa wielebnego go stamtąd nie wypędzą. Był młody i uparty. Dopóki sam nie zrozumie, że niektóre rzeczy dzieją się wbrew ludzkiej woli i że nie zawsze znalezienie winnego w czymś pomoże, dopóty będzie karmił się swoim rozgoryczeniem, cierpiąc katusze.

Stary kapłan modlił się do Stwórcy o oświecenie. Próbował zrozumieć, co przydarzyło się Nawoi. Co prawda nic biednej dziewczynie już nie wróci życia, ale może gdyby znaleźć przyczynę jej śmierci, udałoby się zapobiec następnej. Stary młynarz zwrócił się z żądaniem sądu do włodarza i z tego, co jego żołdacy przekazali Eugeniuszowi dzisiejszego dnia odwiedzając świątynię, wyrok miał zapaść w sobotę. Co znaczyło tyle, że Otton mógł kogoś oskarżyć pod dachem Stwórcy i skazać na śmierć. Rzecz jasna Stwórca stał po stronie sprawiedliwych, ale co jeśli włodarz pomyli się w swoim osądzie? Co jeśli w świątyni skazany za popełnione zbrodnie zostanie niewinny?

Wielebny nie był głupi. Wiedział, że los Nawoi obchodził Ottona tyle co los zdechłego wołu a może nawet mniej. Z pewnością nie poświęcił tej sprawie więcej czasu, niż zajmowała mu jego poranna toaleta. Skarze kogoś bez większego zastanowienia, najprawdopodobniej Światozara, ponieważ ten był nieobecny i nie mógł się bronić. A może Luthera? Ten był na miejscu i mógł zostać ukarany dla przykładu.

Wczorajszy pogrzeb był wystarczająco przygnębiający dla Eugeniusza. Pożegnał Nawoję i Gawaina z należytym szacunkiem i powierzył ich dusze Bogu. Prosił przy tym gorąco wiernych, by wstawili się za zmarłymi modlitwą. Niestety oboje odeszli bez spowiedzi czy ostatniego namaszczenia, toteż los ich dusz był dla wielebnego niepewny. Być może oboje grzali się już w blasku Pana, a może dopiero mieli odczekać swoje w czyśćcu. Jednak teraz Eugeniusz nad los zmarłych przedkładał los żywych i te zmartwienia spędzały mu sen z powiek.

Nie wiedząc, co więcej może zrobić w tej sprawie, wrócił do swojej celi pomodlić się o sprawiedliwy wyrok.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 21-10-2019, 17:32   #122
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Patryk nie skarżył się już na ból ręki, a dopytywany o to przez siostrę, mówił że już go nie boli. Oczywiście zgodnie z zaleceniami Arniki, nadal leżał i odpoczywał, bardzo oszczędzając rękę, która dopiero zaczynała zdrowieć.
Nieszczęścia jakie sprowadzał na nich nowy ciemiężca, zdawały się dwoić i troić. Ale w tych okolicznościach, mieszkańcy Drzewców musieli się po prostu trzymać. Przetrwali wojnę i zarazę, więc przy solidnym wysiłku przetrwają także reżim szlachcica.
Tymczasem nadejście wiosny oznaczało nowe prace w ogrodzie. Marysia ubrana w szarą koszulę i brązowe spodnie, przekopywała szpadelkiem rozmiękłą już po zimie ziemię, aby warzywom lepiej się rosło. Klęczała właśnie na ziemi, tuż pod swoim domem i odwrócona tyłem, nie zauważyła że trzech zbrojnych jegomościów Ottona zbliża się do jej domu.
- Ej dupiasta! Inspekcja! - rzucił jeden z nich.
Marysia wyprostowała się i spojrzała za siebie. Mężczyźni nie wyglądali na uprzejmych, a jeden nie czekajc na zaproszenie wszedł do jej domu, podczas gdy dwóch z nich szczerzyło do niej zęby.
- Eee, to ta z tą wysypką na gębie - rzucił z niezadowoleniem jeden z nich, najwyraźniej tracąc dobry humor.
- To nie wysypka, tylko piegi - poprawił go drugi.
- Aha, czyli że tylko owady ją osrały? A zresztą mniejsza o to - dowalił pierwszy, a obaj zachowywali się i obgadywali ją zupełnie jakby jej tam nie było.
- Brat mi mówił, że panowie już przeszukali dom i stodołę - powiedziała dziewczyna, stając na nogi. Spodnie miała ubrudzone ziemią, na wysokości kolan, ale w niczym jej to nie przeszkadzało.
- Nawet jeśli tak, to teraz poszukamy raz jeszcze, czy nie ma czegoś skradzionego z dworu - oznajmił stanowczo mężczyzna.
Szybko dołączyli oni do swojego kamrata w środku, jeszcze zanim Marysia zdążyła pokiwać nerwowo głową na znak zgody. Bo niby dlaczego mieliby czekać na jej zaproszenie? Nie dająca się zbić z tropu dziewczyna weszła w pośpiechu za nimi.
Zanim coś powiedziała, zbrojni już przetrząsywali domostwo, od piwniczki aż po sufit. Oboje z Patrykiem przyglądali im się z mieszaniną zainteresowania i obawy.
- Ukryta skrzynka! Ciężka! - rzucił jeden z nich, wyciągając spod leżanki Marysi drewnianą skrzynkę ze skarbami.
- To spadek po dziaduniu - wytłumaczyła od razu dziewczyna.
- To prawda - zarzekał się Patryk, z drugiej leżanki.
Nie zważając na ich słowa, rycerz postawił skrzynkę na stoliku i otworzył ją, ujawniając jej zawartość.


Zdając sobie sprawę z tego do czego zdolni są rycerze, Marysia była przez chwilę nieco zaniepokojona i gotowa na nieomal wszystko, od kłutni do walki. Nie spodziewała się jednak, że rycerze buchną gromkim śmiechem, który zagłuszy wszystko inne przez dłuższą chwilę.
- BUUHAAHAHAHAAA! - zaśmiali się szyderczo.
Marysia zupełnie nie rozumiała, co tak ich rozbawiło i dlaczego zaraz potem zupełnie zignorowali tę część jej dobytku. Patryk też wydawał się zagubiony. Jednak zaraz potem oboje mogli odetchnąć z ulgą, skoro nie groziły im żadne pomówienia.

Przeszukiwali dalej, stukając w każdą deskę i zaglądając w każdy kąt.
- To te korale, któreś miała na mszy? - spytał ostro jeden z nich, pokazując znaleziony, zawinięty w chustkę naszyjnik Marysi.
- Tak, to prezent ślubny od mego ojca dla mojej matki. W naszej rodzinie na długo... zanim... - mówiła Marysia, ale szybko zorientowała się, że wcale nie musi kończyć.
- Paciorki - beznamiętnie mruknął mężczyzna do kolegów i z równą obojętnością odłożył zawiniątko.
Najwidoczniej zarówno rodzinna biżuteria Marysi, jak i marmurowe kamienie, interesowały rycerzy tyle co stopniały już dawno temu śnieg. Osobiście miała jednak wrażenie, że pan Tort'e coś na nią nagadał - pewnie bzdury o złotym naszyjniku z klejnotami, a takiego przecież w życiu nie widziała. Prawda była na szczęście po jej stronie i teraz dziewczyna była już spokojna, w pełni świadoma że nie ma nic do ukrycia.

- Patrzcie co znalazłem! Hahahaha! - zakrzyknął jeden z nich, prezentując wszystkim to co znalazł w szafce.


- HAAHAHAHAAA! - rycerze wyśmiewali się z niej i ze znaleziska.
- O stwórco - wyrwało się zaskoczonej Marysi, a jej dłonie same z siebie szybko zakryły jej usta i nos. Wolała cała się schować, zniknąć, ale nie było ani gdzie ani jak.
- Więc to taka z ciebie dziewka! - rzucił jeden z rycerzy, nieustannie się śmiejąc.
- Nie! To nie prawda, to nie tak - zaprzeczała Marysia, starając się odzyskać osobistą część garderoby, którą mężczyzna trzymał jednak poza jej zasięgiem.
- Rozmiar akurat na twoją wielką dupę! - zauważył inny i całą trójką zaśmiali się szyderczo.
- Nie nie nie, to tylko chłopcy bawili się w piratów, tylko tyle. To nie ja, to oni - zarzekała się, ale jej tłumaczenia tylko dodawały im humoru.
Marysia była gotowa zapaść się pod ziemię...

Na szczęście krótko potem znaleźli ich miecz i zainteresowało ich skąd Marysia go ma. W tym momencie każda zmiana tematu była dobra.
- To po ojcu. Wrócił z nim z wojny... tylko potem dopadła go zaraza - wyjaśniła.
Marysia odniosła wrażenie, że to do nich trafiło. Może nawet pomyśleli, że równie dobrze w tej samej sytuacji mogłyby być ich dzieci? W każdym bądź razie, przestali aż tak szydzić z jej bielizny.

Potem przeszukiwali stodołę, nadal będąc w dobrym humorze, a Marysia tylko jednym okiem pilnowała czy wszystko jest w porządku... Potem sobie poszli i dziewczyna mogła odetchnąć z ulgą. Nie interesowały ich ani marmurowe kamienie, ani malachitowy naszyjnik, ani miecz. Nawet na zwierzęta i garść posiadanych przez młodzież miedziaków machnęli ręką.
Uczciwość i dobre imię zwyciężyło!

- Maryś... przepraszam cię za te gacie - powiedział ponuro Patryk, gdy po odejściu rycerzy Marysia wróciła do domu.
- No trudno już - mruknęła dziewczyna i zdjęła je z głowy.
Rycerze uznali, że założenie ich na jej głowę to najlepszy i najzabawniejszy sposób na ich oddanie. Sugerowali też jej zmianę imienia, bo "Dupiasta pieguska z pirackich gaci" znacznie lepiej opisuje jej osobę niż "Marysia"... Oczywiście żadna zmiana imienia nie wchodziła w grę.
- Myślisz, że powiedzą komuś...? - spytała brata, który choć był jeszcze młody, miał bardziej męski punkt widzenia niż ona.
Wolała, aby ludzie ze wsi nie dowiedzieli się że... Chłopak wzruszył zdrowym ramieniem, nie potrafią odpowiedzieć na zadane pytanie.
Szkoda. Przy tych wszystkich problemach ze złym Ottonem, jeszcze jakieś głupie plotki dochodzą... Może przynajmniej pozbyła się tego Tortu?
Starając się nie zaprzątać sobie głowy dodatkowymi problemami, Marysia wróciła do pielęgnowania ziemi w gródku.
 
Mekow jest offline  
Stary 21-10-2019, 22:31   #123
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Luther

Choć tak wiele przykrości spotkało mieszkańców Drzewiec ze strony Lasu Mgieł, Luther postanowił zapuścić się w knieję po raz kolejny. Najwyraźniej mało było mu śmierci Nawojki. Mało zaginięcia Światożara. I wreszcie: mało potwora, który bardzo chciał Bognę... "Zjeść" - jak głosiła ofijalna wersja tej baśni. Najstraszniej było na początku, póki słońce jeszcze nie rozświetliło gęstego boru. W ciemnościach każdy szmer zdawał się zwiastować okrutną bestię o potężnych kłach, która tylko czyha na podróżnika. Zwłaszcza takiego jak Luther. Samotnego i nieco kulejącego, gdy noga rozboli. A chodzenie po bezdrożach wcale nie rozpieszczało felernego biodra młodzieńca. Z pewnością musiał pamiętać o opowieściach Jeremiego - o sposobie w jaki wilki zwykły wybierać ofiarę. Wiadomym było, iż nierówny krok momentalnie budził w nich instynkt łowiecki. Z tego samego powodu odradzano też, by chodzić do lasu po pijaku...


Luther nie był wprawnym łowcą. Samo wychowanie się na wsi nie było jeszcze wystarczającym doświadczeniem, aby móc tropić ludzi. Tym bardziej, że młodego Grolscha rodzice do innych celów przeznaczyli - nie bez kozery wydali pokaźne sumy na kształcenie syna w pisaniu i czytaniu. Sam fakt posiadania tej umiejętności stawiał Luthera w ścisłej czołówce społeczeństwa... Jednakże tropiciel był z niego marny.

Kiedy tak błąkał się po lesie, dopisywało mu szczęście - nie spotkał ani wilków, ani niedźwiedzi, ani też rozeźlonych dzików! Udało mu się też nie znaleźć żadnych zwłok (w przeciwieństwie do ostatniego razu). A czas naglił - wszak dziedzic chciał dzisiaj dokonywać sądów, a młody Grolsch był prawdopodobnie najważniejszym świadkiem. Kiedy już powoli zaczynał dostrzegać bezcelowość wyprawy, dostrzegł charakterystyczne wyżłobienie na pobliskim buku.

Święty znak Ogniska.




Świątynia

Niedawno wybiła tercja, kiedy próg świątyni przekroczyło pięć par buciorów z wysokimi cholewami. Orszak pięciu mężczyzn maszerował w stronę świętego ognia, głośno pobrzękując ostrogami. Na czele zastępu stał dobrze już znany Wielebnemu Otton. Za dziedzicem kroczyli synowie - Fulko oraz Gerhard. Nieco na uboczu trzymał się rosły Harald. Piątą osobą był Gniewko - jeden ze zbrojnych serwientów, który zdążył już we wsi zasłynąć z wyjątkowo tępej gęby, jak i brutalnego usposobienia.
- Niech święty ogień nigdy nie zgaśnie i zawsze wskazuje nam drogę, et cetera, et cetera - pan wsi pozdrowił kapłana, choć nie sposób było nie zauważyć pewnej nonszalancji i pośpiechu w tonie głosu. - Żywię nadzieję, że aura tego czcigodnego miejsca wspomoże wydanie sprawiedliwego osądu.

Mężczyźni przyklękli przed świętym paleniskiem i przeżegnali się. Przedstawiciele stanu rycerskiego tym razem nie byli uzbrojeni po zęby. Owszem - przy pasach znajdowały się miecze i sztylety, ale darowali sobie zakładanie zbroi. W końcu ileż można nosić to ciężkie cholerstwo? Nie po to człowiek z wojny wraca, żeby nadal obcierać się stalową blachą. Tym razem za pancerz wystarczały ciemne przeszywanice. Albo pany nie miały pieniędzy na strojne odzienie, albo też nadal obawiały się czy ich chłopi lada moment na widły nie wezmą i stąd lepiej zachować jakąkolwiek ochronę. Jedynie Gniewko musiał jak zwykle bujać się w kolczudze - ale to była wszak jego robota...
- Liczę, że ojciec Wielebny wskaże mi gdzie mogę zająć miejsce jako sędzia? - zapytał Otton, wchodząc wgłąb świątyni i nie czekając na specjalne zaproszenie.




Cytat:
//NC: W tej turze zeznajecie przed Ottonem. Rycerz oczekuje, że każdy powie co wie w sprawie śmierci Nawojki i również podzieli się swoimi podejrzeniami.
Jeśli zamierzacie się uchylić od zeznań i na przykład nie przyjść na rozprawę - również to zaznaczcie w fabule.
Marrrt - jeśli Twoja postać teraz zaprzestanie wojaży to zdąży jeszcze przyjść grubo spóźniona na rozprawę. Jeśli natomiast będzie szukać dalej to jest spore ryzyko, że np. już nie zdąży i się ściemni - daj znać jak długo Luther ma zamiar szukać.
 
Bardiel jest offline  
Stary 22-10-2019, 21:19   #124
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Niech będzie pochwalony, Ottonie z Karmanii - odparł stary kapłan włodarzowi i na tyle, na ile pozwoliła mu kulawa noga, pokuśtykał za arystokratą do głównej sali modlitewnej.

- Chłopcze - odezwał się wielebny do stojącego u progu Mieszko. - Przynieś no fotel, ten lepszy i postaw przed paleniskiem. Tak aby dziedzic mógł wygodnie się usadowić i przemawiać do swoich ludzi. Reszta świty zasiądzie w pierwszych ławach. Przesłuchiwani będą korzyć się pomiędzy ławami - rozporządził Eugeniusz, prowadząc gości w wytyczone miejsca.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 26-10-2019, 11:31   #125
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po zajęciu miejsc ze swym orszakiem, Otton III rozejrzał się po zebranych w przybytku.
- Kto ma co do powiedzenia na temat śmierci córy młynarza, lub jakieś podejrzenia w tej sprawie, niech przemówi! - Powiedział szlachcic, a przez tłum przeszły liczne szmery i szepty… lud nieco chyba nie wiedział jak się do tego zabrać, lub brakowało pierwszego odważnego. W świątyni dało się jednak usłyszeć dwa kluczowe stwierdzenia:
- Luther… - Szepnął ktoś.
- Przybłęda Bogna… - Dodał kto inny.
- Luther Grolsch - Czyiś głos już wyraźnie wywołał młodziana.
- Szpetna Bogna - Dodał inny, równie nieco pewniejszym tonem, a Otton zaczynał się niecierpliwić. Ale Luthera w świątyni nie było…

Jakiś rosły chłop pochwycił nagle Bognę za ramię, po czym zabrał ją od Racimira i Żyrosława, prowadząc wśród ciżby przed oblicze Pana. Młynarczyk ani drgnął, Młynarz się poruszył w miejscu, ale na tym się skończyło. Nogi Bogny były zaś jak z drewna, gdy trzymana silną łapą za ramię, a drugą nawet popychana przez plecy, kroczyła przed wszystkimi przed oblicze szlachcica.
- Suka - Szepnął nagle jakiś męski głos w tłumie, nie zważając na miejsce i chwilę, w jakiej się znajdował.

"Przybłęda" Bogna, znalazła się z kolei w końcu o trzy kroki przed rycerstwem. Spłonęła rumieńcem, a wzrok wbiła w podłogę, lekko drżąc na ciele.
- Mów kim jesteś dziewko i co wiesz - Warknął Otton, naprawdę już mocno zniecierpliwiony.
- Ja… ja… - Zająknęła się Bogna, po czym w końcu podniosła wzrok ku szlachcicowi, a w jej oczach zamigotały łzy - Ja...śnie panie, zwą mnie Bogna, pomagam w młynie… - Wydukała rudowłosa, a ktoś tym razem dla odmiany w tłumie prychnął z niezadowolenia.
- Następny dostanie kije - Syknął Otton, i w świątyni zapanował w końcu spokój.
- No mów! - Podobnym sykiem uraczył Bognę, z widoczną żyłą zniecierpliwienia na czole.
- ...bo wtedy wszyscy byliśmy w świątyni, kiedy ktoś zawołał, że zbrojni jadą. A to byliście wy waszmoście… a ja myślałam, że Sargoni wrócili i mnie strach wziął… - Po policzkach Bogny spłynęły łzy, a ona wskazała nieco drżącą dłonią na swą oszpeconą twarz po ciosie mieczem - ...do lasu uciekłam. A Nawojka za mną, i jej brat Światko też. Ale ja daleko uciekłam i w lesie się zgubiłam, a oni mnie ratować chcieli. Mnie… mnie tam wilk napadł i...i… - Głos jej się zaczął łamać i jeszcze więcej łez poleciało -...i… był i potwór… - W końcu z siebie wydusiła, a w świątyni zapadła nagle głucha cisza. Większość na słowa dziewoi niemal wprost zbaraniała.

Otton uniósł nieznacznie brew. Do tej pory zniecierpliwiony, zaczął nagle okazywać nieco większe zainteresowanie.
- Potwór? Co masz na myśli, dziewko?
- No… - Bogna otarła łezki, po czym gadała dalej - Najpierw był wilk. Duży, czarny, głodny. Uciekłam na drzewo ale mnie za nogę capnął i spadłam. Już, już mnie miał zeżreć, gdy zjawił się… ON. Wyglądał jak cudowny książę z bajki, przegonił wilka i mnie… czarował miłym głosem - Bogna wyraźnie się na drobniutką chwilkę jakby rozmarzyła - Usiadłam przy nim, a on gadał że jest pradawnym bóstwem lasu i… no i… chciał mnie… a potem się… - Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać - Przemienił się w maszkarę z dużą paszczą pełną zębów. Niby człek... ale nie człek… cały spuchnięty, powyginany. Uciekłam, i znowu błądziłam po lesie, a potem w końcu znalazłam drogę do wsi… - Zaczęła nerwowo wyginać sobie palce dłoni - Co wtedy było z Nawojką i Światkiem, to ja nie wiem… - Zakończyła opowiastkę coraz cichszym tonem, a na wspominkę o córce młynarza w jej oczach ponownie zamigotały łzy.

W miarę jak Bogna kontynuowała swą opowieść, zmieniało się oblicze pana wsi. Czoło mężczyzny zmarszczyło się, a on sam uporczywie wpatrywał się w wieśniaczkę, żywo zainteresowany opowieścią. Kiedy wspomniała o przemianie tajemniczej istoty, rycerz aż zerwał się z miejsca, spoglądając na dziewczę z niedowierzaniem. Nic jednak nie mówił. Zebrani kmiecie zamilkli, zastanawiając się w napięciu czy pan wsi zamierza coś powiedzieć czy też może ukarać “przybłędę” za opowiadanie banialuków. Jednakże Otton utkwił wzrok w świątynnej posadzce i na moment zatonął we własnych myślach. Opowieści Bogny wyraźnie nim wstrząsnęły.
- Ta… Ta dziewka najwyraźniej bredzi… - wydukał w końcu rycerz, osuwając się z powrotem na miejsce. - Odejdź.
Mężczyzna wykonał gest ręką, dając Bognie do zrozumienia, aby czym prędzej usunęła się sprzed jego oblicza. Wzrok nadal miał zamyślony i wpatrzony w posadzkę. Dziewoja więc kiwnęła głową, po czym wmieszała się w resztę ciżby, zajmując ponownie miejsce blisko Racimira i Żyrosława.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 26-10-2019 o 11:36.
Buka jest offline  
Stary 26-10-2019, 13:19   #126
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Tropicielem Luther był żadnym. Raz to nawet swojego wiadra nie mógł we karczmie wytropić. Ale pamięć do miejsc miał dobrą. I punkty charakterystyczne co mu w głowę zapadły potrafił rozpoznać. Raz dwie zwalone na siebie wzajem olchy. Raz barć opuszczona, czy łosia szkielet. Zapamiętawszy je te kilka dni wczesniej, teraz podążał jak za okruszkami chleba. Ino czasu to trwało i piwowarczyk miał dużo czasu na dumanie. A dumał o wielu sprawach. O Światku co to tyla czasu już się tu błąkać musiał. O Nawojce i jej bladym obliczu co mu się we śnie jawiło. W końcu o Ottonie. Pan rycerz orzekł, że winnego wskaże. I jak se Luthko dwa do dwóch dodał, to wyszło mu, że wielkiej gromady do wyboru to nie miał. Tedy i może lepiej, że go nie było. A wżdy ojcom, rzekł co tam się stało i ojce powiedzą. Chyba. Sam już nie wiedział. Wiedział, że najlepiej będzie jeśli ze Światkiem wróci.

Znalazłszy więc dąb, zawiązał nań nitkę ze swej koszuliny, co ją ide matuli dostał i ruszył gotów albo odszukać przyjaciela, albo jaki ślad po nim.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 26-10-2019, 17:50   #127
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Józef siedział na przodzie. Z Panem już rozmawiał. Wiadomo Józwa wie tyle co Otton, bo byli w tym samym miejscu kiedy działy się te straszne rzeczy. Milczał nie widząc co ma robić. W Drzewcach przecież nikt nikogo nie zabijał. tylko wypadki się działy, ale tak z zimna krwią to nie pamięta starczy umysł, by coś podobnego się działo.

obok siedział Albert. Chciał go mieć staruszek na widoku. Młody aż się trząsł z gniewu co go wewnątrz zżerał. Nie dziw w końcu zabili mu Ojca. trzeba go pilnować. Z tą myślą Józwa siedział dalej słuchał rozprawy i obserwował co robi jego młody podopieczny. był gotów zdzielić go przez łeb jeśli będzie chciał zrobić coś głupiego.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 27-10-2019, 18:57   #128
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Świątynia

Otton z Karmanii w końcu wyrwał się z własnych rozmyślań.
- Młynarz Racimir! - wywołał mężczyznę, który po pewnej chwili wahania stawił się przed rycerzem. Jego zeznania nie wnosiły jednak wiele do sprawy. Podobnie jak większość we wsi oraz Żyrosław, znajdował się w świątyni, gdy Nawoja postanowiła iść do lasu wraz ze Światożarem. Gdy dziedzic ustalił już te fakty, wyprężył się w krześle, świdrując Racimira badawczym spojrzeniem.
- Ciało tedy znalazł młody Grolsch, powiadacie... Luther?
- Tak panie.
- Czyli w pobliżu Nawoji znajdował się twój syn, Światożar oraz Luther Grolsch?
- No... Chyba tak panie, nie było mnie tam.
- Myślicie, że wasz syn mógłby podnieść rękę na siostrę?
- Ależ panie! Nigdy! Przecie jak Światko miałby rodzoną siostrę udusić? Toż to zbrodnia byłaby straszliwa.
- Czyli przyznajecie, że musiał tego dokonać młody Grolsch?
- Ale... Ja nie wiem, ja...
- A gdzie to podziewa się młody Grolsch?
- zapytał donośniejszym głosem Otton, podnosząc się z miejsca i rozglądając po świątyni. - Czy jest tutaj Luther Grolsch, albo ktoś z jego krewniaków?




Luther

Luther najwyraźniej natrafił na coś w rodzaju szlaku. Co kilkanaście metrów dostrzegał kolejne drzewo, na którym wycięty był znak ogniska. Im dalej zagłębiał się w las, tym bardziej znaki robiły się niechlujne. Jakby robiono je w pośpiechu, byle jak - byle czym prędzej.
- Szłaaaa dzieweeeeczka, dooo laseeeeczkaaa, dooo zieloooonegooooo - nagle do uszu młodego Grolscha dobiegł śpiew. Okropny śpiew, niemal raniący uszy. Męski, straszliwie fałszujący głos. Dźwięki chyba dochodziły od strony północnej. Mieszały się z szumem strumyka.
 
Bardiel jest offline  
Stary 29-10-2019, 13:33   #129
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Znaki na dębach... były dobrymi znakami. Na chłopski rozum bowiem ich autorem musiał być Światko, który znaczył tak swoją drogę. Bo potwor przeca by znaku Stwórcy nie wydrapywał...
Piwowarczyk zatrzymał się roztrząsając to pytanie w myślach, ale ostatecznie pokręciwszy głową ruszył śladem znaków dalej. I długo nie wędrował gdy doszedł go ów śpiew, któren światkowym raczej nie mógł być. No chyba, żeby młynarczyk dużo pił wcześniejszego wieczora i nie mniej dzisiejszego poranka. To by i on mógłby być. Aleć kto inszy może po lasach śpiewy uprawiać?
Przewertował w pamięci całą omawianą przez wuja litanię stworów co to nad ruczajami mogłyby przesiadywać... Mamuny, wiły, utopce, wodniki, bagienniki, borowe... Przede każdym wujo ostrzegał. Aleć i prawił, że one niemal zawsze po nocy wyłażą, a za dnia śpiom.
Wahał się tedy Luthko chwil kilka aż w końcu powoli ruszył ku strumieniowi. Ale nie prosto na północ, a nieco lewiej, co by na ruczaj wyjść w niejakim oddaleniu od leśnego śpiewaka.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 02-11-2019, 12:59   #130
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Głowa Rodu Grolschów wstał z miejsca w nie tak najbliższej pierwszych ław lokacji. Głowę miał lekko spuszczoną. Widać było, że był to dla niego trudny temat.

- Horst Grolsch, Dobry Panie. - powiedział pokornie, ale z pewnością - Ojciec Luthera. Wybacz Mój Panie jeśli zajmę chwilę, ale tylko tak przybliżę mego syna w tej sprawie. Klnę się na Stwórcę, że nie zajmie to długo.

- W wieczór gdy znaleźliśmy Nawojkę moja żona pierwsza była na miejscu i zastała mego syna wyczerpanego na ziemi i błagającego by ją ratować. Było jednak zbyt późno. Próbowałem się z nim porozumieć, ale bełkotał niezrozumiale mieszając przeszłość, z przyszłością i tym co teraz. Prawda jest taka, że od czasu kiedy upadł na głowę... zmienił się mój Panie. Kiedyś o wszystkim rozmawialiśmy i nie było między nami tajemnic. Dałem mu czas, wierząc, wierząc, że wyzdrowieje i do zmysłów dojdzie...

Zamilkł na chwilę, krótką, ale dobitną. Nim ktokolwiek słowo powiedział. Kontynuował.
- Dziś rano nie zaznaliśmy go w domu. Zniknęła moja wysłużona siekiera i co lepsze z prowiantu który mamy. Nie wierzę Dobry Panie by on zabił Nawojkę. Po cóż by prosił o ratunek dla niej? Nie mniej... zniknął Mój Panie... zniknął i choć wiem, że źle to wygląda, martwię się o niego i zawiedziony jestem bardziej niż kiedykolwiek w życiu. Jeśli wróci, wybatożę go jak nigdy Mój Panie, bo nie wyobrażam sobie niczego co tak ważnego by było, by przed Wasze Oblicze się nie stawić.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172