20-10-2019, 20:52 | #121 |
Reputacja: 1 | Eugeniusz siedział na leciwym fotelu przy wygaszonym kominku, raz od czasu puszczając dymki z fajki. W plebanii panowała cisza przerywana okazjonalnym trzaskiem na zewnątrz. To Mieszko rąbał zapas drwa na opał i oporządzał przykościelny ogródek. Chociaż kapłan żył z darowizny, do pewnego stopnia był samowystarczalny. Nie miał jedynie zwierząt, toteż razem ze swoim sługą zmuszeni byli pościć na samych warzywach i chlebie. Wielebny zastanawiał się, czy któryś z wiernych byłby w stanie rozstać się z kilkoma kurami i kogutem. Może mógłby napisać pismo do Ogniska z prośbą o jakieś fundusze? Poza zagrodą trzeba im było wyremontować główną salę kościoła o plebanii nie wspominając. Szła teraz wiosna i dni stawały się cieplejsze, jednak zanim się obrócą wróci zima i lepiej by do tego czasu wszystkie dziury zostały załatane.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
21-10-2019, 17:32 | #122 |
Reputacja: 1 |
|
21-10-2019, 22:31 | #123 | |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 |
| |
22-10-2019, 21:19 | #124 |
Reputacja: 1 | - Niech będzie pochwalony, Ottonie z Karmanii - odparł stary kapłan włodarzowi i na tyle, na ile pozwoliła mu kulawa noga, pokuśtykał za arystokratą do głównej sali modlitewnej.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
26-10-2019, 11:31 | #125 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Po zajęciu miejsc ze swym orszakiem, Otton III rozejrzał się po zebranych w przybytku. - Kto ma co do powiedzenia na temat śmierci córy młynarza, lub jakieś podejrzenia w tej sprawie, niech przemówi! - Powiedział szlachcic, a przez tłum przeszły liczne szmery i szepty… lud nieco chyba nie wiedział jak się do tego zabrać, lub brakowało pierwszego odważnego. W świątyni dało się jednak usłyszeć dwa kluczowe stwierdzenia: - Luther… - Szepnął ktoś. - Przybłęda Bogna… - Dodał kto inny. - Luther Grolsch - Czyiś głos już wyraźnie wywołał młodziana. - Szpetna Bogna - Dodał inny, równie nieco pewniejszym tonem, a Otton zaczynał się niecierpliwić. Ale Luthera w świątyni nie było… Jakiś rosły chłop pochwycił nagle Bognę za ramię, po czym zabrał ją od Racimira i Żyrosława, prowadząc wśród ciżby przed oblicze Pana. Młynarczyk ani drgnął, Młynarz się poruszył w miejscu, ale na tym się skończyło. Nogi Bogny były zaś jak z drewna, gdy trzymana silną łapą za ramię, a drugą nawet popychana przez plecy, kroczyła przed wszystkimi przed oblicze szlachcica. - Suka - Szepnął nagle jakiś męski głos w tłumie, nie zważając na miejsce i chwilę, w jakiej się znajdował. "Przybłęda" Bogna, znalazła się z kolei w końcu o trzy kroki przed rycerstwem. Spłonęła rumieńcem, a wzrok wbiła w podłogę, lekko drżąc na ciele. - Mów kim jesteś dziewko i co wiesz - Warknął Otton, naprawdę już mocno zniecierpliwiony. - Ja… ja… - Zająknęła się Bogna, po czym w końcu podniosła wzrok ku szlachcicowi, a w jej oczach zamigotały łzy - Ja...śnie panie, zwą mnie Bogna, pomagam w młynie… - Wydukała rudowłosa, a ktoś tym razem dla odmiany w tłumie prychnął z niezadowolenia. - Następny dostanie kije - Syknął Otton, i w świątyni zapanował w końcu spokój. - No mów! - Podobnym sykiem uraczył Bognę, z widoczną żyłą zniecierpliwienia na czole. - ...bo wtedy wszyscy byliśmy w świątyni, kiedy ktoś zawołał, że zbrojni jadą. A to byliście wy waszmoście… a ja myślałam, że Sargoni wrócili i mnie strach wziął… - Po policzkach Bogny spłynęły łzy, a ona wskazała nieco drżącą dłonią na swą oszpeconą twarz po ciosie mieczem - ...do lasu uciekłam. A Nawojka za mną, i jej brat Światko też. Ale ja daleko uciekłam i w lesie się zgubiłam, a oni mnie ratować chcieli. Mnie… mnie tam wilk napadł i...i… - Głos jej się zaczął łamać i jeszcze więcej łez poleciało -...i… był i potwór… - W końcu z siebie wydusiła, a w świątyni zapadła nagle głucha cisza. Większość na słowa dziewoi niemal wprost zbaraniała. Otton uniósł nieznacznie brew. Do tej pory zniecierpliwiony, zaczął nagle okazywać nieco większe zainteresowanie. - Potwór? Co masz na myśli, dziewko? - No… - Bogna otarła łezki, po czym gadała dalej - Najpierw był wilk. Duży, czarny, głodny. Uciekłam na drzewo ale mnie za nogę capnął i spadłam. Już, już mnie miał zeżreć, gdy zjawił się… ON. Wyglądał jak cudowny książę z bajki, przegonił wilka i mnie… czarował miłym głosem - Bogna wyraźnie się na drobniutką chwilkę jakby rozmarzyła - Usiadłam przy nim, a on gadał że jest pradawnym bóstwem lasu i… no i… chciał mnie… a potem się… - Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać - Przemienił się w maszkarę z dużą paszczą pełną zębów. Niby człek... ale nie człek… cały spuchnięty, powyginany. Uciekłam, i znowu błądziłam po lesie, a potem w końcu znalazłam drogę do wsi… - Zaczęła nerwowo wyginać sobie palce dłoni - Co wtedy było z Nawojką i Światkiem, to ja nie wiem… - Zakończyła opowiastkę coraz cichszym tonem, a na wspominkę o córce młynarza w jej oczach ponownie zamigotały łzy. W miarę jak Bogna kontynuowała swą opowieść, zmieniało się oblicze pana wsi. Czoło mężczyzny zmarszczyło się, a on sam uporczywie wpatrywał się w wieśniaczkę, żywo zainteresowany opowieścią. Kiedy wspomniała o przemianie tajemniczej istoty, rycerz aż zerwał się z miejsca, spoglądając na dziewczę z niedowierzaniem. Nic jednak nie mówił. Zebrani kmiecie zamilkli, zastanawiając się w napięciu czy pan wsi zamierza coś powiedzieć czy też może ukarać “przybłędę” za opowiadanie banialuków. Jednakże Otton utkwił wzrok w świątynnej posadzce i na moment zatonął we własnych myślach. Opowieści Bogny wyraźnie nim wstrząsnęły. - Ta… Ta dziewka najwyraźniej bredzi… - wydukał w końcu rycerz, osuwając się z powrotem na miejsce. - Odejdź. Mężczyzna wykonał gest ręką, dając Bognie do zrozumienia, aby czym prędzej usunęła się sprzed jego oblicza. Wzrok nadal miał zamyślony i wpatrzony w posadzkę. Dziewoja więc kiwnęła głową, po czym wmieszała się w resztę ciżby, zajmując ponownie miejsce blisko Racimira i Żyrosława. .
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD Ostatnio edytowane przez Buka : 26-10-2019 o 11:36. |
26-10-2019, 13:19 | #126 |
Reputacja: 1 | Tropicielem Luther był żadnym. Raz to nawet swojego wiadra nie mógł we karczmie wytropić. Ale pamięć do miejsc miał dobrą. I punkty charakterystyczne co mu w głowę zapadły potrafił rozpoznać. Raz dwie zwalone na siebie wzajem olchy. Raz barć opuszczona, czy łosia szkielet. Zapamiętawszy je te kilka dni wczesniej, teraz podążał jak za okruszkami chleba. Ino czasu to trwało i piwowarczyk miał dużo czasu na dumanie. A dumał o wielu sprawach. O Światku co to tyla czasu już się tu błąkać musiał. O Nawojce i jej bladym obliczu co mu się we śnie jawiło. W końcu o Ottonie. Pan rycerz orzekł, że winnego wskaże. I jak se Luthko dwa do dwóch dodał, to wyszło mu, że wielkiej gromady do wyboru to nie miał. Tedy i może lepiej, że go nie było. A wżdy ojcom, rzekł co tam się stało i ojce powiedzą. Chyba. Sam już nie wiedział. Wiedział, że najlepiej będzie jeśli ze Światkiem wróci.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
26-10-2019, 17:50 | #127 |
Reputacja: 1 |
|
27-10-2019, 18:57 | #128 |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 |
|
29-10-2019, 13:33 | #129 |
Reputacja: 1 | Znaki na dębach... były dobrymi znakami. Na chłopski rozum bowiem ich autorem musiał być Światko, który znaczył tak swoją drogę. Bo potwor przeca by znaku Stwórcy nie wydrapywał...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
02-11-2019, 12:59 | #130 |
Reputacja: 1 | Głowa Rodu Grolschów wstał z miejsca w nie tak najbliższej pierwszych ław lokacji. Głowę miał lekko spuszczoną. Widać było, że był to dla niego trudny temat.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |