30-12-2019, 12:00 | #161 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
05-01-2020, 19:17 | #162 |
Reputacja: 1 | Bardiel, Marrt, MTM Eugeniusz skinął pokornie głową, pozdrawiając niewiastę. Wygładził na sobie szatę, zerkając przy tym na boki, jakby upewniał się, że w pomieszczeniu panuje odpowiedni porządek. Na szczęście w skromnej plebanii zwyczajnie nie mógł panować nieporządek przez niewielką ilość sprzętów i ozdób.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
11-01-2020, 22:49 | #163 |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Bardiel : 11-01-2020 o 22:54. |
14-01-2020, 18:47 | #164 |
Reputacja: 1 | Mając u boku pełnego energii i optymizmu Mieszka, troski Eugeniusza nie wydawały się tak ciężkie. To prawda, chłopak czasem sam ich przysparzał, ale bywały też dobry chwile. Młody sługa był zaufany i wierny. Stary kapłan nie chciał wykorzystywać jego ufności. Pragnął jedynie poprowadzić go dobrą drogą, tak by w przyszłości sam mógł podejmować decyzje zgodne z naukami Stwórcy. Póki co musiał go trzymać blisko. Chłopak palił się do działania. Cecha chwalebna ale niekoniecznie wymagana dla kleryka. Pełni wigoru kapłani zazwyczaj stwarzali więcej problemów niż ich rozwiązywali. Z drugiej strony, gdyby Mieszko dostał się w szeregi inkwizycji...
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
18-01-2020, 23:17 | #165 |
Reputacja: 1 |
|
25-01-2020, 17:28 | #166 |
Reputacja: 1 | Udawanie, że nie wiadomo o co chodzi nie wypaliło, a intruz nie przebierał w środkach, aby osiągnąć swoje cele. Marysia była mocno wystraszona. Nie o siebie się bała, a o swojego młodszego brata. Nie mogła pozwolić aby stało mu się coś złego; ale jednocześnie nie miała najmniejszej ochoty rozbierać się przed tym starym wieprzem. Przez chwilę nie była pewna co robić i tylko stała sparaliżowana strachem. |
25-01-2020, 19:18 | #167 |
Reputacja: 1 | Jeremi zaśmiał się chrapliwie i bez wesołości. - Szlag by tego młodego czorta strzelił, nieźle cię urządził! - powiedział i spojrzał na spętanego młodzieńca który mimo solidnie zadzierzgniętych więzów nadal starał się uwolnić. - Dałbyś spokój, ja nie takie tryki jak ty wiązałem i żaden się nie uwolnił, jeno ręce do krwi poobdzierasz. – ton jego głosu był spokojny i nic nie wskazywało na to że przed chwilą dopiero co stłumił chęć solidnego kopnięcia rzucającego się Światożara. - Idź, niech Arnika obaczy ten nos, może go choć nastawi. Przynajmniej w zęby nie kopnął, one nie jak grzyby, nie odrastajom. – zacytował szwagrowi stare przysłowie współczującym głosem. Nie raz nie dwa zdarzyło mu się w karczemnej bójce po mordzie oberwać i wiedział że w najbliższym czasie Horst będzie cierpiał solidne katusze. Wiedźmiarz zaś pamiętając że niedługo przyjdą inni zakrzątnął się po izbie, sprzątając co się da. Powycierał ślady krwi i poustawiał zydle na swoje miejsca, przy okazji sprzątając skorupy glinianej miski która strącona ze stołu rozbiła się na podłodze. ~ Przynajmniej nie będzie wyglądało jakby tu świniaka szlachtowano. ~ pomyślał.
__________________ "Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą." Fryderyk Nietzsche |
26-01-2020, 21:19 | #168 |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 |
|
31-01-2020, 20:13 | #169 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Na odgłosy dochodzące zza drzwi, Bogna zamarła w pół podskoku na Lutherze. Na jej piegowatej buźce, zamiast rozkoszy i spełnienia, pojawiło się zaskoczenie i strach… - Żeby ich wszystkich zawszony pies trącał - Fuknęła, po czym szybko zeszła z siedzącego na krześle młodziana. Mieli tylko chwilę, nim obaj młynarze wejdą do środka i ich przyłapią, nie było więc czasu na ceregiele. Spódnica opadła ponownie do kolan, przysłaniając co trzeba, a dziewoja capnęła swoją koszulę, by ją szybko założyć. Brakowało w koszuli jednak guzików, które w miłosnym uniesieniu Luther urwał, wsadziła ją więc sobie jedynie w spódnicę, po czym skrzyżowała ręce na piersiach, zakładając jedną na drugą, i tak tam stała w kuchni, niby nic, naburmuszona i wpatrująca się w drzwi, co w sumie pasowało do sytuacji "zdziwionej i lekko obruszonej dziewoji, co to niby znowu widzi pijanego gospodarza"... Luther przez dobry moment nie za bardzo wiedział co się dzieje. Choć nieco się we mieście nauczył, to być może nie miał takiego doświadczenia jak Boguśka. A być może po prostu za głęboko miał wpojoną ojcowską zasadę “jak coś robisz, to rób porządnie” i potrzebował chwili by skupić się na czem innym niż kołyszące się przed nim jędrne piegowate cycki. Dość rzec, że gdy wychowanka młynarza była już niemal gotowa na powitanie ojca, on nadal walczył z trokami od portek. - Żeż by to…. W końcu wygrał tę nierówną walkę i gdy drzwi się otworzyły, łyknął raz jeszcze piwa. Głęboki, głęboki łyk. A potem westchnąwszy, otarł usta i spojrzał na zdębiałego nieco Żyrka i próbującego rozpoznać w nim znajomą gębę Racimira. - Żyrko! Żyrosław nie zareagował równie entuzjastycznie co młody Grolsch. Wypuścił z rąk zataczającego się Racimira. Chwiejący się młynarz oparł plecy o framugę drzwi. Tymczasem jego syn dopadł do Luthera i bezpardonowo chwycił za poły koszuli. - A ty następny! Gdzie żeś się podziewoł do stu diabłów?! - ryknął młynarczyk wbijając wściekłe spojrzenie w druha. - Durniu jeden, dziedzic na tortury chce cię brać! Żyrosław nawet nie zwrócił uwagi na obecność Bogny. Racimir zaś… Chyba w ogóle na nic nie zwracał uwagi. - Czekej no Żyrko baranie! Zaraz powiem ino… - Luther z początku zwyczajnie chciał po prostu wyjaśnić przyjacielowi to czego ten nie wiedział, ale ostatecznie dotarło do niego jedno z kluczowych słów - tor… jakie tortury??? Dyć ja do lasu po Światka poszedł! Piwowarczyk poczuł jak zimny pot skrapla mu się na karku i spływa po plecach. Po wsi łaził w te i we wte. Strażników pana mnogo i choć ich unikał, to sądził, że najwyżej go do karczmy wezmą przed pańskie oblicze na spytki. Których nie chciał. Ale… męki? - Stwórco… Ale żem w łajno popadł - złapał się za głowę i przysiadł. Po czym obejrzał na Bognę. - A ty czego mnie nie powiedziała??? - Emmm… - Zapowietrzyła się dziewoja, wyraźnie markotniejąc - Chciałam powiedzieć, ale nie wiedziałam jak… schowałeś się tu, to było ważne, na odchodne miałam ci powiedzieć… - Wyjaśniła swoje postępowanie. .
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
31-01-2020, 21:19 | #170 |
Reputacja: 1 | - Aaaa - Luther najwyraźniej przyjął jej słowa jak w pełni uzasadnione - No… no dobra. Ale, ale. Ja tu po Racimira przyszedłem. Tatko go wzywa do siebie pilnie. Ale chyba będziesz go musiał zastąpić Żyrko. Tatko pewnie nie będzie szczęśliwy, ale lepszy rydz niż nic. Żyrosław spoglądał spode łba to na Bognę, to znów na młodego Grolscha. Gdyby nie to, że stał na rodzinnej podłodze, zapewne nie omieszkałby splunąć. - Ociec jest niedysno… niedysnopowany - odparł kwaśno, zaś Racimir osunął się tyłkiem na ziemię. Zupełnie tak jakby chciał potwierdzić słowa syna. - Czemuż to mam łazić po nocy do was? - No przecie… - Luther chciał już przypomnieć młynarczykowi o tym, że mu brata znalazł, ale zaraz zdał sobie sprawę, że przez te ponure wieści o torturach nie zwyczajnie jeszcze mu tego powiedzieć nie zdążył. - Światka we puszczy znalazłem. Jest u nas. Bogna nie ruszała się z miejsca ani o cal, stojąc jak stała, oparta tyłkiem o stół, z dłonią założoną na dłoń, przysłuchując się rozmowie… Żyrosław spojrzał na młodego Grolscha oczami jak spodki. - Znalazłeś?... Światka?... Kumie mój, no to migiem ruszajmy! - Żyrosław już chciał czym prędzej opuścić młyn, ale zauważył przeszkodę w postaci przysypiającego Racimira. - Luther… Pomógłbyś mi go zanieść na górę? Nie godzi się ojca w progu pijanego ostawić… Piwowarczyk ocenił fachowym spojrzeniem stan żyrkowego łojca i pokręcił przecząco głową. - Lepiej go tu zostawić. Na ławie może, alibo stole baranice rozłożyć i na tym położyć. Jak go na górę wtarabanim, a łobudzi się później to jak nic runie na dół i się połamie. Boguśka weź no… na ten - wskazał miejsce gdzie wcześniej się ruchali - Noo… jakieś skóry, czy futra.... A my go podniesiem... - Lepiej by było do własnego wyra, ale co ja tam wiem, nie? - Spojrzała przekornie na Luthera, po czym wzruszyła ramionami. Wzięła swój kubraczek w dłoń(by go poza widokiem dla obu założyć i związać, żeby trzymał na miejscu, i przysłaniał rozchłestaną koszulę z urwanymi guzikami), po czym opuściła kuchnię, szukając jakiś futer i takich tam. - Ale lepiej na ziemi, bo jak z czegoś rypnie, to jeszcze co będzie… - Dodała na wychodnym. Piwowarczyk zbyt zapewne już miastowy i za młody by wiedzieć jako się postępuje z babą co to za dużo ozorem miele, rozważył jej słowa kucając przy stole i oceniając wysokość. Przekonany wyraźnie nie był. - Aj szkoda czasu. Nic mu n tej ziemi nie będzie. Na bok go ino co by się nie zachłysnął. Wilka dostać nie zdąży. Żyrosław stał przez chwilę, zastanawiając się. Bognie wydało się, że na moment zawiesił spojrzenie na jej rozchełstanej koszuli. Ale może to tylko takie wrażenie? W końcu młynarczyk kiwnął głową. - Racja, położym go na futrach przy piecu i ruszamy w drogę - oznajmił chwacko, biorąc się za przeniesienie ciężkiego młynarza w stosowniejsze miejsce. Nie minie wiele czasu, nim będą gotowi. Sierota uwinęła się dosyć szybko, i wróciła z paroma futrami i kocami, z kubraczkiem założonym na wierzch… Mijając ją chwilę później w drodze do drzwi, piwowarczyk nie omieszkał ucapić chyłkiem za pośladek.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |