|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-05-2020, 16:13 | #31 | ||||||||
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 16 - 2020.02.14; sb; g 22:15 Czas: 2020.02.15; sb; g 22:15 Miejsce: Los Angeles, night club “Red Parrot” Warunki: jasno, ciepło, sucho, klubowy hałas na zewnątrz noc, ziąb, sł.wiatr i zachmurzenie Klub “Red Parrot” potrafił zadbać o gości. Muzyka, kolorowe światła, kolorowe drinki, kolorowe dziewczynki, to wszystko wabiło gości jak lep na muchy. Przybywali tłumnie aby skosztować tego wszystkiego albo siebie nawzajem. Co chwila czy to kelnerka, barmanka tancerka czy po prostu któraś z klientek mogły przykuć męskie spojrzenie. Niekoniecznie w ten sposób co nachalna koleżanka Cathy. Aż szkoda było tutaj przychodzić służbowo. Cytat:
Koledzy widocznie mieli używanie z jego przelotnej znajomości. Ale też pomagało jakoś złagodzić napięcie oczekiwania. Bo jeśli jednak jakimś sposobem fiolecik im się wymknie? Przecież to nie było niemożliwe. Zwłaszcza, że nie do końca było pewne czy to właśnie jest Pablo. Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Ale po kolejnym kwadransie czekania ukazał się znowu. Znów luźno skinął głową z warkoczykami mijając ochroniarza a ten mu się znów zrewanżował tym samym. Szedł energicznym krokiem tak samo jak wcześniej. Ale już bez walizki. Cytat:
Cytat:
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić | ||||||||
22-05-2020, 14:01 | #32 |
Reputacja: 1 |
|
24-05-2020, 18:20 | #33 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 17 - 2020.02.16; nd; g 02:30 Czas: 2020.02.16; nd; g 02:30 Miejsce: Los Angeles, biuro DEA Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz noc, ziąb, powiew i pogodnie - Dobrze chyba jesteśmy już wszyscy. - zebrali się w tej samej sali odpraw jaką opuszczali kilka godzin temu, gdy wieczór był jeszcze młody. Teraz był środek sobotniej nocy zanim ostatni agenci wrócili do biura. Ed był wśród nich. Na wszelki wypadek Ann rozkazała zostać klubowym agentom gdyby jednak z “fiolecikiem” wyszła wtopa i mimo wszystko to jednak nie był ów Pablo. Dopiero jak dwa wozy zewnętrznej grupy dojechały do celu szefowa operacji zdecydowała się na zakończenie akcji. I agenci stopniowo spływali z miasta do biurowca DEA. Na końcu wrócili ci co mieli najdalej czyli ci co pojechali za “fiolecikiem”. Nie wszyscy bo jeden wóz został na obserwacji. - Nie wiemy czy ten podejrzay to nasz kurier na którego czekaliśmy. - Żelazna zaczęła od tego co najważniejsze. - Ale mamy jego adres, wiemy gdzie pojechał to teraz będziemy go mieć na oku. Zobaczymy czy to tylko amator klubowych przygód czy jednak ma coś za paznokciami. - szefowa operacji wydawała się zadowolona z tego puktu programu. Co prawda w tej chwili nie wiedzieli kim jest ów podejrzany no ale mając adres, rysopis, samochód to już była przyzwoita podstawa do dalszej obserwacji. - Podejrzany pojechał do jednego z domów. - na ekranie agentka wskazała na Google Maps wskazany adres. Wyglądało na to na jakiś przypadkowy adres na przedmieściach. Sądząc po minach agentów z niczym specjalnie się im chyba nie kojarzył. Jemu zresztą też nie. Nie był to adres jaki kojarzył się z gangami czy kartelami. - Po drodze nigdzie się nie zatrzymywał chociaż dzwonił do kogoś. Krótka rozmowa. Chłopcy z samochodu widzieli jak z kimś rozmawia. - Ann wskazała na dwóch agentów którzy byli w grupie zewnętrznej i pojechali potem za “fiolecikiem”. Ci pokiwali głowami na znak potwierdzenia. - Edowi udało się przyczepić pluskwę do maski samochodu. Więc to nam pomoże śledzić auto podejrzanego. - szefowa operacji wskazała na wspomnianego agenta dając znać, że to też uważa za jeden z powodów do zadowolenia z tej właśnie zakończonej operacji. Podczepienie pluskwy poszło dość gładko. Ed zgodnie z planem wpadł na maskę “fiolecika” udając pijanego klubowicza. Ten dopiero wyjeżdżał z parkingu więc jechał dość wolno. Nie miał więc kłopotów z zahamowaniem wozu przed pieszym który nagle wyskoczył mu prawie na maskę. Wkurzony kierowca zatrąbił na pijaka i coś do niego krzyczał. Ale szyby dość mocno tłumiły głos więc Ed nie był do końca pewny co. Pewnie by spadał i w ogóle kierowca za geniusza go chyba nie uważał. W tym czasie palce agenta przyczepiły niewielką pluskwę przy zderzaku. Nie do końca mu się udało wsunąć w jakąś szczelinę więc istniało ryzyko, że gdyby ktoś oglądał czy mył samochód może łatwo ją znaleźć. Albo spadnie ona na jakimś werterpie na jakim podskoczył by samochód. No ale to był standardowe ryzyko z podkładaniem pluskiew na szybkiego i prawie w ruchu. A w razie gdyby agenci zgubil śledzoną maszynę zawsze mogli polegać na namiarze z pluskwy. Albo mogli zaryzykować śledzenie wozu z dalszej odległości co utrudniało ich wykrycie. - Bardzo wszysktim dziękuję za przybycie i sprawne przeprowadzenie akcji. Dobra robota. Zwłaszcza nasi koledzy z innych działów. Gdybyście czegoś potrzebowali to dajcie znać. - zebranie pooperacyjne jeszcze trochę trwało. Ale już teraz zespół Ann powinien sobie poradzić gdy nie trzeba było obstawiać tak dużego i zatłoczonego obiektu jak klub nocny w sobotnią noc. Mieli konkretną twarz, adres i samochód do sprawdzenia czyli trop jakim mogli podąrzyć by go sprawdzić. Szefowa więc zaczęła kończyć to zebranie dziękując za udział w operacji. I wszyscy z wolna zaczęli rozmawiać już swobodniej i powoli zbierać się do wyjścia. - Hej Ed! Jak chcesz to mam numer do tej twojej nowej dziewczyny! Pytała o ciebie! Zrobiła nam scenę zazdrości jak poleciałeś za jakimś czarnym! - Tucker jak zwykle nie mógł się oprzeć błaznowaniu ale tym bardziej wyznaczało to granicę na czas po akcji gdy już można było spuścić parę i cieszyć się, że chociaż tym razem poszło dość gładko. Wszyscy wrócili i obeszło się bez komplikacji. - A przypomnij mi Will o ciebie jaka pytała? Bo coś nie kojarzę. - Paul popatrzył ironicznie na czarnoskórego śmieszka co gromadka rozchodzących się agentów powitała z takim samym rozbawieniem jak żarciki Tuckera.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
30-05-2020, 10:29 | #34 | |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 30-05-2020 o 10:32. | |
01-06-2020, 17:15 | #35 | |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 18 - 2020.02.17; pn; g 09:00 Czas: 2020.02.17; pn; g 09:00 Miejsce: Los Angeles, biuro DEA Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, umiarkowanie, b.silny wiatr i mżawka Poniedziałkowy poranek przywitał Eda potężną ulewą. Krople łomotały o parapet, szyby a potem samochód gdy jechał przez zalane deszczem miasto. Przynajmniej miał czas przemyśleć co dowiedział się podczas wczorajszego łażenia w porcie dla jachtów. Większość zaczepionych ludzi nie powiedziała mu zbyt wiele. Albo nie znali Alyssy albo kojarzyli ją z gazety jako tą samobójczynię co wyskoczyła z hotelowego okna. Trafił jednak na parę osób co ją znało chociaż z widzenia. Wyglądało na to, że Salvado nie pojawiała sie ostatnio zbyt często w klubie. Kiedyś bywała częściej, pływała na jachtach i żeglowanie sprawiało jej przyjemność. No ale to było dawniej, że trzy czy cztery lata temu. Ale z czasem pojawiała się coraz rzadziej. Ostatnio to może raz na rok i to głównie na corocznych imprezach na jakie wypadało być by podtrzymać znajomości się się pokazać. Dlatego Matt był trochę zdzwiony jak w grudniu, jakoś w świątecznym okresie przyjechała i wzięła małą żaglówkę by popływać. Wzięła ją na prawie cały dzień. Wróciła późnym popołudniem. No ale dlatego nie bardzo było okazji z nią porozmawiać. Matt jednak odniósł wrażenie, że coś ją gnębi, wydawała się smutna. Ale tłumaczyła, że to z przepracowania. Musiała odpocząć i złapać wiatr w żagle. No a potem oddała łódkę i odjechała. Więcej jej nie widział. Nie spodziewał się jednak, że gdy następny raz o niej usłyszy to z gazet obwieszczających jej samobójczą śmierć. Czy to była albo nie była samobójcza śmierć tego Matt nie wiedział. I nie odważył sie wyrokować. Znał tą Alysse sprzed paru sezonów jak pływała i aktywnie udzielała się w klubie. Była świetnym żeglarzem i pełną radości i życia dziewczyną. Ale potem bywała coraz rzadziej to i jakby samoistnie się oddalała. Przez tą pracę pewnie. Coraz więcej miała na głowie i wysysała z niej czas i siły. Szkoda dziewczyny. Taka młoda i pełnia życia. Ale, że jest aż tak źle by skończyła sama ze sobą… Tego Matt się nie spodziewał. W ostatnie świeta nie wyglądała na zbyt radosną ale też nie na tak przybitą by się zaraz miała ciąć, strzelać w głowę czy skakać z okna. Ale co tam człowiek wie co drugiemu siedzi w sercu i duszy jak porozmawia tylko chwilę czy dwie? --- Z profilem jaki miał zamiar założyć by przedstawić się Longo było albo łatwo albo trudniej. Zależy jak na to spojrzeć. Właściwie profil jakiejś kobiety mógł założyć sam. Nawet wrzucić dowolną fotkę z neta. To byłoby najłatwiejsze do zrobienia. Ann pewnie też chyba powinna się zgodzić pomóc sprokurować taki profil czy nawet konwersację z Hiszpanem. Zwłaszcza po ostatnim weekendzie. Była jeszcze Tiffany. Recepcjonistka co dosłownie mogłaby robić za twarz firmy. No ale właściwie była właśnie recepcjonistką a nie agentką terenową. Nie wiedział czy by się zgodziła. Właściwie jeszcze jedna czy dwie koleżanki z pracy też wyglądały niczego sobie no może nie tak jak Tiff no ale też niczego sobie. Tylko każdą z nich trzeba by wprowadzić w sprawę o co chodzi z tym profilem. Rano też odpisała mu Shana. Właściwie to pod profilem wysportowanej instruktorki pojawiła się odpowiedź równie lakoniczna jak on wczoraj wysłał jej. Cytat:
--- - Ale pizga. - Chris spojrzał za okno. Widok jak na Kalifornię to nie był zbyt budujący. Nie dość, że od rana lało to jeszcze wiało. - Teraz to chociaż deszcz się uspokoił. - Terry podobnie zerknął za okno. Rano jak się jechało do biura faktycznie lało jakby niebiosa zamierzały zatopić to grzeszne miasto. - Ale pizgać zaczęło. - Chris nie dawał za wygraną. No może i w ciągu ostatniej godziny ulewa osłabła w drobną mżawke ale silny wiatr tak nią zacinał jakby chciał ją rozbić co się dało. Okno aż trzeszczało gdy drobiny wody rozbijały się o nią a pięść wiatru próbowała je wdusić do środka. Na zewnątrz widać było niewiele ludzkich sylwetek a te które były szły ciężko walcząc z wiatrem. Całe drzewa uginały się pod naporem tego wiatru. - No ale dobra, my nie o pogodzie. Chyba coś mamy. Pokaż to Chris. - Terry machnął ręką na tą nędzną aurę. Póki byli w środku to ta pogoda nie była aż taka straszna. Wewnątrz było ciepło, sucho i przyjemnie. Jego kolega przytaknął i włączył płytkę z nagrań CCVT z poczekalni “Morgan & Son”. - Przejrzeliśmy cały tydzień. I właściwie nudy. Ale ten tutaj może być coś na rzeczy. - Chris stanął obok biurka by wskazać na ekranie jakiegoś mężczyznę który właśnie wszedł do środka. Był ubrany dość zwyczajnie. Bluza z załozonym kapturem i ciemne okulary. Przeszedł śmiało przez całą poczekalnie rzucając jedynie przelotne spojrzenia na okolice i zaraz zniknął z widoku. - Gdzieś poszedł. Ale zaraz wróci. - Terry nieco uprzedził fakty. Bo na razie nie działo się nic specjalnego. W poczekalni było widać ze trzy osobe które ledwo zwróciły uwagę na nowego i zaraz wróciły do swoich zajęć czyli rozmów, czytania pisemek albo grania na telefonie. Jeden z agentów trochę przewinął może ze dwie czy trzy minuty gdzie właściwie nadal nic się nie działo i nie było na czym oka zawiesić. Aż znów pojawił się facet w kapturze. Tym razem wracał gdzieś z głębi budynku, z tej samej strony gdzie dopiero co zniknął w kadrze. Teraz szedł nieco wolniej. Żując gumę podszedł do stolika z pisemkami dla klientów i chwilę tam grzebał. Ale poza wizytówką którą zabrał nic więcej widocznie nie przykuło jego uwagi. Wizytówkę obejrzał i z nią podszedł do drzwi biura Morgana. Tam chwilę czytał i oglądał gazetkę ścienną gdzie pewnie była reklama tej firmy. W końcu wyjął swój telefon i chyba zrobił fotkę jakby nie chciało mu się uczyć na pamięć godzin otwarcia albo tego co jest na tej gazetce. Potem jeszcze sięgnął po jedną z czepeczek firmowych jakie stały obok na stojaku, obejrzał ją i po chwili zastanowienia wziął jeszcze dwie. W końcu rzucił jeszcze raz spojrzeniem na resztę poczekalni i wyszedł na zewnątrz znikając z kadru. - To z 23-go stycznia. W czwartek. W poniedziałek był ten numer na komisariacie. - Chris wskazał na datę nagrania widoczną w rogu ekranu. - No i widzisz jak jest ubrany. Niewiele widać poza tym, że to chyba jakiś białas. - Terry zwrócił uwagę na faceta w nagraniu. Nieco cofnął taśmę by było widać jego sylwetkę. Luźne ubranie, kaptur, ciemne okulary niewiele zostawiały detali. Karnacja jakaś jasna. Pewnie biały ale mógłbyć też jakiś Latynos. Czarno - białe nagranie kamery przemysłowej aż takich detali nie wyłapywało. Budowa średnia w sensie, że nie grubas ani mięśniak. Ubiór jak na fana rapu nie pozwalało na określić tego dokładniej. Rzadki, ciemny zarost na twarzy. Co prawda rysopisy udawanych elektryków nic nie mówiły o zaroście no ale równie dobrze mógł się ogolić przez te parę dni albo nawet mieć na nagraniu sztuczny zarost. - Więcej z tych nagrań nie wyciśniemy. Jak chcesz to sam je oglądaj. Tylko parę osób wzięło te czapeczki. Raz jakiś chyba menel czy inny obdartus. Raz matka dla swoich dzieci. I raz wpadła jakaś gówniarzeria pobrykali trochę i też zabrali parę czapek. Jak chcesz to sam to oglądaj. - Chris wcale nie ukrywał, że to żmudne zadania oglądania nudnych nagrań kompletnie nie przypadło mu do gustu. Ale też to, że w ogóle coś z tego udało się wyciągnąć to i tak uważał za sukces.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić | |
08-06-2020, 21:16 | #36 | |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 08-06-2020 o 21:23. | |
10-06-2020, 17:12 | #37 | |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 19 - 2020.02.20; cz; g 10:00 Czas: 2020.02.20; cz; g 10:00 Miejsce: Los Angeles, biuro DEA Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, ciepło, łag. wiatr i pogodnie Czwartkowy poranek za oknem był całkiem pocztówkowy. Od rana pogoda była ładna, słoneczna, ciepła i z łagodnym, przyjemnie chłodzącym wiatrem. Mimo, że była dopiero druga połowa lutego. Właśnie z taką pogodą i widokami powszechnie kojarzyło się to miasto jak i cała Kalifornia. No ale wnętrze ogrzewanego i klimatyzowanego biura była dość pogodo odporna. Ale rano do biura jechało się całkiem przyjemnie. Nie licząc oczywiście obowiązkowych, porannych korków. No ale w biurze federalnym praca federalnych agentów trwała na pełny etat. Prowadzili swoje sprawy, dochodzenia, badania, szkolenia i inne akcje. Pod tym względem agent specjalny Hoover nie miał chyba ani łatwiej ani gorzej. Zajmował się swoją robotą i pracą nad swoim śledztwem. Początek tygodnia zszedł mu na “czynności śledcze”. A dokładniej na czekanie na kolejny nakaz od Racettiego. Tym razem na dostęp do nagrań z kamer CCVT w okolicy biura “Morgan & Son”. Dostał go wczoraj rano, pierwszą połowę dnia zeszło mu na odwiedzanie kolejnych sklepów i rozmowach z właścicielami a drugą na przeglądaniu tego co udało się zdobyć. W przeciwieństwie do tytanicznej i mrówczej pracy jaką w zeszłym tygodniu wykonali Chris i Terry tym razem było łatwiej bo mieli przybliżoną datę, godzinę no i podejrzanego. Więc można było skoncentrować się tylko na dość wąskich odcinkach nagrań. Problem z nagraniami był taki, że koncentrowały się one na wnętrzu sklepu czy innego zakładu usługowego i bezpośrednim sąsiedztwie. Niewiele uwagi poświęcały reszcie ulicy i dalszej okolicy. Więc złożenie tego w całość było nie takie proste. Zdecydowana większość nagrań z owego 23-go stycznia okazała się całkowicie bezużyteczna. Głównie dlatego, że zasięg widzenia kamer nie obejmował ulicy. Udało się jednak złapać kilka ujęć faceta w kapturze i czapeczce. To jak wchodzi do środka poczekalni a potem jak wychodzi. Przyszedł i poszedł z tego samego kierunku. Potem było ujęcie jak szedł równym krokiem za róg. I jak wsiadał do jakiejś ciemnej osobówki. Niestety czarno - białe kamery nie bardzo pozwalały na odgadnięcie barwy. Może ciemny niebieski albo brązowy. No jakiś niebieski. Całkiem zwyczajnie wyglądający sedan. Nawet udało się złapać blachy więc wydawało się, że wreszcie mają jakiś trop. Ale dziś rano przyszła wiadomość, że to numery z całkiem innego samochodu. Właściciel z miesiąc temu zgłosił ich kradzież. Jeśli chodziło o datę to było tego samego dnia, 23-go, rano. Akurat by odkręcić rejestrację w nocy lub nad ranem. A potem przykręcić do tego sedana i pojechać pod biuro serwisu elektrycznego jaki obsługiwał między innymi i pechowy komisariat w jakim parę dni później wykręcono numer z fałszywymi monterami. Więc na razie mieli markę osobówki, model i to, że w jakimś ciemnym kolorze. Na dniach dzwonił też Matt z klubu żeglarskiego. Wybrał się na tą żaglówkę co w grudniu wypożyczyła Alyssa i sprawdził ten GPS. Z tamtego dnia, żadnej wbitej trasy nie było. Więc musiała żeglować po znanych sobie wodach i nie potrzebowała pomocy GPS. Zresztą dla tak wprawnego żeglarza jak ona to nie było to potrzebne. Póki się miało widoczność lądu, a miało się na całe mile i dziesiątki mil, to nie trzeba było map ani GPS-ów jak ktoś znał wybrzeże. No a ona raczej powinna je znać. Więc jej starszego kolegi nie dziwiło to, że nie używała takiej pomocy. Zwłaszcza, że dzień był ładny i widoczność dobra. Hooverowi coś świtało, że nawet jeśli ktoś nie używał GPS-a czy komórki to o ile taki sprzęt nie był wyłączony albo nie padła bateria to była szansa, że się i tak namierzy przybliżoną lokalizację gdy takie urządzenia non stop miały połączenie z najbliższymi nadajnikami sieci. No ale to już była wyższa szkoła jazdy. Robota dla informatyków. No i musieliby pewnie mieć owe cacko u siebie a to znów wymagałoby nakazu. A czy coś by z tego wycisnęli to nie było wiadomo. Patricia też nie bardzo miała przełomowych wieści w sprawie Juana. Przynajmniej nie takich służbowych. - Coś ty mi narobił Ed? Wiesz ile gości mnie tam teraz zaczepia? Ja nie wiem jak się wytłumaczę jak mnie mój chłopak nakryje na profilu randkowym. - powiedziała mu dziś ranem pół żartem pół serio. Zgodziła się mu pomóc z tym profilem ale chyba dopiero teraz dotarło do niej ewentualne skutki uboczne takiego internetowego randkowania. O samym Longo nie miała zbyt wiele do powiedzenia. W poniedziałek pod koniec roboty założyła sobie profil, we wtorek do niego mrugnęła, w środę nic się nie działo a dopiero dzis rano coś do niej zagadał. Więc z opisu wyglądało to trochę jak początek randkowania Eda i Shany. - Ale właściwie nawet jak z nim się uda dogadać to jak to sobie wyobrażasz to spotkanie? Przecież ja jestem tutaj a on tam. Nie mamy na niego nakazu ani nic. No nawet jakby w końcu zgodził się na spotkanie to jak? Gdzie? Po co? - Patricia miała też wątpliwości co do skuteczności przyjętej praktyki. Hiszpan w końcu mieszkał w Europie, na Majorce. Nie był obywatelem USA ani nie przebywał na terenie USA. Więc był poza zasięgiem władz federalnych USA. Trzeba by poprosić o współpracę policję hiszpańską albo Interpol. No ale im też trzeba by przedstawić jakieś konkretne dowody. Z samą Shaną też tak sobie się układało to elektroniczne randkowanie. Profil na pewno miała bardzo apetyczny. Wiele komentarzy w większości od mężczyzn wyrażało swoje pozytywne komentarze i zainteresowanie szczupłą, wysportowaną trenerką fitness. Cytat:
Odpisała mu pod wieczór na początek tygodnia. Potem okazało się, że dokładniej to w czwartek 5-go przylatuje na weekend, w niedzielę wraca. Miała jakieś zebranie, szkolenie czy coś takiego. No ale to było prawie za trzy tygodnie. A za półtorej tygodnia był koniec miesiąca gdy trzeba było zdać miesięczny raport ze swojej pracy. Raczej rutynowa sprawa. Jak co miesiąc. Niemniej dobrze wyglądało jak agent miał na koniec miesiąca jakieś sukcesy zawodowe. Rozmyślania przerwał Edowi telefon. Gdy go podniósł okazało się, że to dzwoni jego kolega po fachu. Agent Johnson z Margaritty. - Przejrzeliśmy to co nam przysłałeś. Wysłałem ci maila ale mówię i teraz. Była u nas ta trójka z biura turystycznego. Dwa albo trzy dni. Reszty nie widzimy powiązań. - Johnson mówił spokojnie ale bez serdeczności. Przez gliniarską skórę jednak Ed wyczuwał, że tamten wcale nie był szczęśliwy z przeglądania akt cudzej sprawy gdy był w trakcie własne operacji terenowej poza terenie kraju ojczystego. Raport rzeczywiście przyszedł z godzinę później. Nie był zbyt długi. Właściwie krótki. I składał się z kilku zdjęć Alyssy i dwóch jej kolegów. W różnych hotelowych ujęciach, głównie w jakichś restauracjach albo przy błękitnym, słonecznym basenie. Chociaż to dziwne nie było bo i Grimberg i Maxwell potwierdzali w zeznaniach swoją bytność na Margaricie. Notka od Johnsona mówiła, że prawdopodobnie ta trójka to właśnie te osoby jakich fotki Ed im wysłał dwa tygodnie tego. O żadnych monterach, rodzinie Alyssy, Morganie, jego pracownikach nie mieli zielonego pojęcia, na wyspie ich nie widzieli.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić | |
12-06-2020, 10:02 | #38 |
Reputacja: 1 |
|
12-06-2020, 21:21 | #39 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 20 - 2020.02.25; wt; g 11:00 Czas: 2020.02.25; wt; g 11:00 Miejsce: Los Angeles, biuro DEA Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, umiarkowanie, wicher i pogodnie Za oknem rozpętało się istne pandemonium. Właściwie to tak było od rana a, nie że właśnie teraz. Ale poza tym, że okna trzeszczały w posadach a co jakiś czas coś w nie stukało gdy jakiś kamyk, gałązka czy pusta puszka z trzaskiem uderzała w szybę. Do tego zza oknem włączył się właśnie jakiś alarm. Zaniepokojony Ed podszedł do okna bo brzmiał bardzo podobnie do alarmu jego własnego samochodu. Ale gdy wyjrzał przez okno zobaczył, że to w jakimś innym. Jego stał jeszcze w miarę cało. Chociaż dostrzegł jak sztormowy wicher sunie bokiem jakąś zaparkowaną furgonetkę. Jej wysoka boczna burta robiła za istny żagiel. Póki nie wpadła na jakąś osobówkę. I znów rozległ się kolejny alarm samochodowy. No tak. W meteo zapowiadali sztormową pogodę na dzisiaj. I widocznie tym razem się za bardzo nie pomylili. Od rana wiało jakby kogoś powiesili. No ale teraz, w samo południe sztorm wszedł w swoje apogeum. Podobno na wieczór miało być spokojniej ale do wieczora to jeszcze było dobre pół dnia. Na razie to ulice i parkingi opustoszały. Tam i tu widać było przewalone słupy albo gałęzie oderwane z drzew. Coś tak błahego jak śmietniki to suwały się po płaskich powierzchniach jak po ślizgawce pchane tym sztormowym wiatrem. Na razie każdy kto mógł to siedział w bezpiecznym schronieniu darując sobie wyłażenie na zewnątrz. I mając pewnie nadzieję, że prognozy z tym spokojnym wieczorem się nie pomylą tak jak nie pomyliły się z tym sztormem jaki spadł na słoneczne jeszcze wczoraj miasto. Ed wrócił do swojego biurka i skoro nie bardzo był sens wychodzić na zewnątrz mógł się skupić na tym co przez ostatnie dni udało mu się ustalić. Końcówka tygodnia minęła mu trochę luźniej. Głównie dlatego, że czekał na nakaz od prokuratora. Racetti nie wyrobił się do piątku, w weekend biuro było zamkniętę więc dopiero wczoraj rano Hoover mógł pojechać do niego po odbiór obu nakazów. Uzbrojony we własną odznakę i nakaz prokuratora wkroczył do biura komunikacji miejskiej gdzie znajdowała się centrala monitoringu. Wyglądała jak centrala monitoringu w hotelu gdzie życie zakończyła Salvado. Tylko, że oczywiście o szczebel bardziej zaawansowany. Albo dwa. Czy więcej. Było więcej monitorów, więcej operatorów i w ogóle wszystko było większe i więcej. - No tak, tak… wygląda, że wszystko masz… no to chodź… - Dusty z wyraźną nadwagą fana fast foodów i siedzącego trybu życia wydawał się być trochę roztargnionym facetem. Ale dość uważnie przeczytał odznakę agenta federalnego i świeżo wystawiony prokuratorski nakaz. Ale jak przeczytał i widocznie nie miał zastrzeżeń no to machnął pulchną dłonią na znak by Ed za nim podążył. - To właściwie czego szukasz? - zapytał gdy tak szli przez te wszystkie stanowiska z monitorami i ich operatorami. Gdy usłyszał w czym rzecz dość mocno się ucieszył jak się okazało, że agent ma dość precyzyjny namiar na czas i miejsce oraz opis poszukiwanego podejrzanego. - O, to coś masz. To dobrze, dobrze, będzie łatwiej… No to zobaczmy co z tego będzie… - Dusty pokiwał głową widząc nagrania z okolic “Morgan & Son”. Zatarł swoje pulchne łapki i zabrał się do pracy. Ed siedział na miejscu dla gości i obserwował jak operator monitoringu wbrew swojej tuszy, całkiem żwawo tropi poszukiwaną brykę przeskakując po różnych kamerach z różnych punktach miasta aby wyśledzić owego ciemnego sedana. A i tak z godzinę czy dwie im tam zeszło na przeglądaniu tych nagrań. Wynik był jednak taki sobie. - To ostatnie ujęcie. Wjechał do Orange. Poza centrum to już nie mamy tych kamer tak często. - Dusty dość dokładnie prześledził trasę ciemnego sedana na kradzionych numerach. Właściwie gdy już skończył i to wykreślił na mapie no to wydawała się dość prosta. Facet w dresie jak odjechał od Morgana to pojechał bez większych ceregieli do Orange. Dzielnicy przedmieść, podobnej jak mieszkała Alyssa czy jej rodzice. Tam już tych kamer tak nie było jak w centrum. Czy gdzieś w tym Orange wóz skończył trasę czy pojechał gdzieś dalej tego już Dusty nie wiedział. Więc ten trop prowadził do Orange czy tam się kończył czy był tylko punktem na trasie no to w tej chwili nie było tego wiadomo. Z GPS żaglówki poszło tak sobie. Zależy jak na to patrzeć. Wczoraj pojechał do klubu z nakazem i odznaką. Zrobił trochę zamieszania u ciecia jaki pilnował klubowego obejścia. Ale ten bez zająknięcia ugiął się przed federalnymi barwami i prokuratorskim nakazem. Zaprowadził agenta do żaglówki jaką w grudniu pływała Alyssa. Wyglądała dość niepozornie. Taki mały jachcik z jednym masztem i w tej chwili zwiniętymi masztami. Ed nie wyznawał się na żeglarstwie to poza wielkością jaką pewnie by można zapakować na furgonetkę albo ciężarówkę więcej za bardzo detali nie dostrzegał. Zresztą nie po to przyjechał. Strażnik wyszedł z niewielkiej kabiny jachtu i podał mu pudełko GPS. Po południu informatycy wzięli je na warsztat i dzisiaj rano dali mu odpowiedź. Tak jak mówił Martin, żadnej trasy z danego dnia nie było wbite. Ale mimo to wyłapali logi od najbliższych nadajników z jakimi łączył się GPS. Co prawda to nie wyszła tak dokładna trasa jak elegancka kreska na mapie jaką zwykle kojarzy się jakąś trasę wyznaczoną przez GPS. Wyszły raczej zakreskowane obszary jakby ktoś zamiast zarysować krańcem kredki przesunął po niej bokiem. Niemniej informatycy się postarali i zrobili ładny gif z symulacją nie tyle trasy ile rejonów w jakich był GPS. Na szczęście nie był wyłączony podczas rejsu dlatego udała się taka sztuczka. Tylko nawet jeśli były te zakreskowane obszary otwartego oceanu nic to właściwie Edowi nie mówiło. Wyglądało na przypadkowe “esy floresy” po wodnej części mapy. Poza portem na początku i końcu rejsu trasa nigdzie nie przybijała do brzegu. Przez parę dobrych godzin, właściwie większość grudniowego dnia najpierw odbijała wprost na otwarty ocean a potem pływała trochę wzdłuż wybrzeża ale wiele mil od niego. By na sam koniec wrócić do portu. I wczoraj Patricia dała znać, że Londo się wreszcie do niej odezwał podczas tego weekendu. Ale czy coś z tego będzie tego jeszcze nie wiedziała. Na razie starała się z nim poflirtować na tyle by go namówić na rozmowę na żywo. Hiszpan do tego się coś nie palił. Ale dlaczego tego agentka o profilu PattyQ nie była pewna. Może chodziło o nie do końca płynną znajomość angielskiego a może nie do końca był co do niej przekonany albo celowo trzymał ją na dystans. - Jak w tym tygodniu się nie uda dogadać to pewnie się nie uda. - powiedziała mu jakie są jej rokowania na temat tych elektronicznych schadzek w sieci. Co do części pomysłów i domysłów w sieci nadal chyba miała wątpliwości. - Ed ty wierzysz, że ten Juan oderwał się od tych swoich akwalungów i turystek, przyleciał tu z Majorki w styczniu do tego hotelu i wypchnął tą Salvado przez okno hotelu? - zapytała go przed weekendem patrząc na tyle sceptycznym wzrokiem, że jasno widać było brak jej wiary w taki scenariusz. Poradziła mu sprawdzić jego wizę czy co. Jakby był na terenie USA to musiał mieć chociaż czasową wizę. A jak miał jakieś obywatelstwo co zwalniało z wizy to powinien być w jakiś rejestrach firm lotniczych, że był w USA w podejrzanym terminie. Poradziła mu też by lepiej wziął na tapetę ludzi co na pewno byli w tamtą feralną noc w hotelu. Bo by się bardzo zdziwiła jakby hiszpański nurek z Majorki znalazł się w tamtą noc w kalifornijskim hotelu. No ale na razie nie oponowała przed dalszą współpracą. Zwłaszcza, że flirtowanie w internecie z przystojnym Hiszpanem zbyt wiele czasu nie wymagało. Przynajmniej jak na razie. Flirt Clarka1979 z Shaną też jakby zamarł w miejscu. Zgrabna brunetka dała typowo kobiecą odpowiedź “Dzięki, kochany jesteś ;* “ Ale czy to była zgoda czy spław to już trochę trudno było Edowi stwierdzić. Zwłaszcza, że od paru dni nie odzywała się do niego.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
19-06-2020, 07:03 | #40 |
Reputacja: 1 |
|