Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2022, 23:01   #21
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Na tym słońcu nie za długo będzie zimny. - pociągnęła solidny łyk, pozbywając się części problemu z zachowaniem zimności alkoholu.

Ariel ściągnęła gumkę splatającą włosy w niedbały kok, a te rozlały się rudą falą na ramionach. Potrząsnęła głową by wystawić się promienie słońca.

- Nie narzekaj Shania! - Murknęła AD - Lepiej smakuje piwo na plaży o tej porze roku niż w zimie jak będzie zimno, ciemno, a do morza będzie wiać takim chłodem że nawet mutanci będą szczękać zębami. Mam nadzieję, że do tego czasu nas przeniosą z tej zapomnianej wysepki.

- Taa, na Marsa - mruknęła Shania.

- Na marsa raczej nie… Choć stolicę bym kiedyś chętnie odwiedziła. Byliście tam kiedyś?

- Nie było okazji, ale jakoś mnie tam nie ciągnie. Wolę otwartą przestrzeń. Tak jak tu, szkoda tylko, że sąsiedzi się tu czasem awanturują.

- Na Marsie też nie brakuje pustkowi - odezwał się Chris. - Tylko noc z dniem wymienia się tak szybko, że można epilepsji dostać - zaśmiał się. Dopił swoje piwo i wstał, zostawiając butelkę na piasku. - Być na plaży i się nie wykąpać to świętokradztwo - stwierdził i ruszył w kierunku wody.

- Tak obgadujemy swoją przeszłość, a ciebie Shania skąd tutaj przywiało? - zapytała patrząc bezceremonialnie za kompanem. Ariel nie ciągnęło do wody. Wolała zdecydowanie dotyk słońca.

- Stąd, jestem z Wenus. Kiedyś byłam w Lwach, powinęła mi się noga, złe towarzystwo, używki… historia jakich wiele. Wojskowa rodzina z tradycjami. Zjazdy rodzinne nie są już tak zabawne jak kiedyś.

- Uuu czarna owca w rodzinie. Nie kazali ci nazwiska zmieniać? - skomentował Christopher. - Chociaż, co zrobiłaś, że tu jesteś? Bo ja za pobicie a ona - skinął głową na Ariel. - Za prochy.

- Wendetta, moja rodzina od zawsze jest w wojsku - odparła Shania - Generałowie, w stanie spoczynku itp. Narobili sobie wrogów… brałam, ktoś zobaczył, doniósł komu trzeba. Wielka wojna za kulisami, a ja ląduje tutaj.

- Czyli witaj w klubie "sami się o to postaraliśmy" - zaśmiał się blondyn. Beztrosko. - Który to już rok w tej formacji ?

- Dla mnie będzie 6 rok i 8 przydział. - odparła Ariel - Choć najlepiej wspominam pierwsze dwa lata intensywnego szkolenia. Trafiłam na świetną sierżant. Ciekawe czy jeszcze ostrzy świeży narybek…

- Tutaj dopiero zaczynam. - odparła Shania. - Wcześniej byłam w Lwach. Pokazała na ramieniu tatuaż czarnej dziury, musiałam sobie to cholerstwo zrobić, żeby zakryć logo lwów.

- Nigdy nie rozumiałem idei dziergania sobie obrazków na skórze - skomentował Chris wnikliwie ogladając tatuaż Shiani. - U mnie też już z 6 lat będzie... Bardzo pamiętny prezent na trzydziestkę sobie w ten sposób zrobiłem.

- Swoją drogą pasuje chyba emblematy na naramiennikach zmienić. Zwrócił ktoś uwagę co miał sierżant. Ciekawe czy kwatermistrz ma wzorniki czy trzeba będzie się z Morrisem ugadać? - zapytała medyczka.

- Tatuujesz ważne rzeczy - odparła Shania - raz na całe życie. No chyba że coś się spierdoli. Wiązałam przyszłość z Lwami…

- Gdyby faktycznie tak było to zamiast się dziergać to byś nie brała - rozłożył ręce Christopher. - Ale teraz przynajmniej masz więcej luzu niż w Lwach - zauważył pozytywne aspekty przeniesienia.

- Brałam bo zapierdalałam na trzy zmiany - odparła spokojnie Shani - Normalna służba, kursy, a sen wymieniałam na naukę. Ze wspomaganiem to się sprawdzało. Gdyby mnie jeden chuj nie wypatrzył, to by nikt się nie połapał.

- Trochę zbyt ambitnie do tego podeszłaś - stwierdził z lekkim rozbawieniem Chris. - Ale zabawnie by było gdybyś kupowała prochy które dostarczała Ariel.

Ariel podniosła się i popatrzyła z jawnym oburzeniem. Już miała się odgryźć ale opadła jednak bez słowa. W sumie miał rację. Trzeba sobie dopisać do rejestru win jeszcze tych, którym kariera się posypała przez prochy. Przyjdzie jej jeszcze długo siedzieć tutaj, zanim odkupi swoje winy i poczuje, że zmyła krwią wrogów własne błędy przeszłości.

- Wszystko albo nic, nie bawię się w półśrodki - odparła Shania Chrisowi.

- I tak trzymaj - wyszczerzył się blondyn.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 07-02-2022 o 21:30. Powód: formatki
Mag jest offline  
Stary 02-02-2022, 10:34   #22
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Po kilku godzinach odpoczynku sierżant wezwał ich do namiotu odpraw. W przypadku Piechoty czy Brygad odbywało się to za pomocą zbiórki wywołanej dzwonkiem alarmowym. Drugą różnicą było to, że na modłę Oddziałów Specjalnych, na odprawę szedł cały oddział, a nie tylko dowódcy. Okazało się, że Marines na Fulcrum zbierali się za pomocą gońca którego wyznaczał sierżant. Dowódca oczekiwał, że będą na tyle znać siebie i swoje przyzwyczajenia, że mają się bez trudu odnaleźć w obozie. Tym razem padło na September.

Odprawę rozpoczął podporucznik O’Reilly, który odpowiadał za komunikację i obsługę radaru.


- Na podstawie informacji od nas nasz wywiad przygotował raport. Mishima wykorzystując moment kiedy, flota Bauhausu wykonywała operacje z dala od Bay of Dogs, zaatakowała Eisilę i ruszyła do ich zatoki - wyświetlił obraz na projektorze.


- Ich wywiad chyba jednak nie spisał się, bo okazało się, że siły lądowe Bauhausu były na tyle blisko, że przygotowali wystarczająco silny kontratak, którym odepchnęli Mishimę - podporucznik zmienił slajd.


- Port po zachodniej stronie Eisili jest nadal pod kontrolą Mishimy, ale obóz po wschodniej stronie wyspy sprawia wrażenie opuszczonego. Wojska Bauhausu zostały z niego wycofane w czasie ataku na wyspę, a Mishima nie wykazała nim wielkiego zainteresowania - O’Reilly zerknął na notatki. - To by było na tyle z mojej strony zerknął na pułkownika i usiadł na krześle, a pułkownik Bell podniósł się i zajął jego miejsce.
- Słyszeliście - zaczął patrząc na Morrisa, a potem przeniósł spojrzenie na resztę. - Tutaj pojawiacie się Wy. Potrzebujemy dobrego zwiadu i to jak najszybciej. Co pan na to?

- Ross’a i Harrison’a nadal mam w lazarecie więc do dyspozycji mam tylko tą czwórkę - wykonał ruch głową w kierunku swoich żołnierzy. Według mnie powinniśmy dać radę.

- Dobrze - Bell zadowolony pokiwał głową - W takim razie zostawiam was do omówienia szczegółow. Zgłoście się do mnie sierżancie jak skończycie - polecił i opuścił namiot.

- Jakieś pytania? - Morris odwrócił się na krześle do pozostałych.
- To sam zwiad, czy mamy też coś wysadzić korzystając z okazji i zwalić to na Mishimę?- spytała September.
- Wysadzić, zabezpieczyć, pozyskać dane wywiadowcze, co tylko damy radę. Bell przeważnie daje nam wolną rękę - wyjaśnił sierżant.
- Kwatermistrz wyda nam wszystko czy potrzebujemy błogosławieństwa z góry?
- Wam pewnie nie, ale mnie tak. Powiedzcie co chcecie, a ja spróbuję załatwić błogosławieństwo Bella. Tylko bez przesady, bo nikt nie będzie czekał na maruderów - ostrzegł Morris.
- Jakie mamy okno czasowe, do powrotu Bauhausu? Czy są szanse, że Mishima zatrzyma wycofujące się oddziały Bauhausu? Czy zdążyła się tam umocnić na tyle, że kupi nam dodatkowy czas?
- Tego nie wiemy. Wszystko zależy od Bauhausu i Mishimy. Wyruszamy do godziny i nie będzie możliwości aby dowództwo nas aktualizowało w sytuacji.
- To jakby pan sierżant od razu zarządził by nam dali po jednym ładunku na głowę byśmy mieli tą sprawę załatwioną.
- Misja ma polegać na infiltracji - przypomniał Morris. - Ale, faktycznie może okazać się, że lepiej nie zostawiać czegoś w rękach wroga. Tylko dwójka z was ma odpowiednie przeszkolenie i tylko wy możecie wziąć odpowiedzialność za bezpieczne obejście się z tymi ładunkami - zerknął na September i młodszego z McBride ów.
- Ja tam nie mam w zwyczaju oponować wysadzeniu czegoś w powietrze - wyraził swoją opinię Christopher. - A ładunki zawsze lepiej mieć i nie użyć, niż potrzebować a nie mieć.
- Widzisz nawet sierżant uważa, że masz za długie już kudły, musisz się ostrzyc. - zawtórował Gabriel - Małe boom boom na wszelki wypadek zawsze się przyda. - Zgodził się jedyny męski McBride.
- Jeśli to wszystko to idę zdać raport Bellowi. Widzimy się na lądowisku za… - wstał i zerknął na zegarek. - … czterdzieści minut.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 07-02-2022, 21:30   #23
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Morris stał przy opuszczonej rampie śmigłowca i czekał aż Marine zajmą miejsca w środku.
Wnętrze Guardiana normalnie było w stanie pomieścić dwunastu żołnierzy w pełnym rynsztunku lub jeden APC. Teraz wyglądało po prostu pustawo. Sierżant wszedł do środka jako ostatni, uruchomił zamykanie rampy, zajął miejsce i przypiął się pasami.
- Ruszajmy! - krzyknął do interkomu. Wirnik będący w trybie jałowym nabrał mocy i wszyscy poczuli jak maszyna odrywa się od ziemi.

Guardian nabrał wysokości, skierował się na północny wschód i chwilę potem moc dodatkowych turbin mocno nimi szarpnęła. Nikt z obecnych nie latał jeszcze UH-19 w tej konfiguracji.

Po kilkudziesięciu minutach lotu moc silników się zmniejszyła, a śmigłowiec zaczął nieco obniżać swój pułap.
- Baza wroga w zasięgu wzroku. Faktycznie wygląda na opuszczoną. Szukam miejsca do lądowania. - zakomunikował pilot.
- O żesz kurwa! - szarpnęło w bok i Marine usłyszeli metaliczny stukot o poszycie. Po chwili silnik zawył jakby dostał maksymalnych obrotów.
- Ostrzał z broni ciężkiej! Straciliśmy uzbrojenie! Dostaliśmy w silnik! Nie wylądujemy. Odbijam na zachód. - pilot wykrzykiwał zdania jedno po drugim.

Morris odpiął pasy bezpieczeństwa i podszedł do pilotów. Rozmawiał z nimi chwilę po czym wrócił do oddziału.
- Mam nadzieję, że umiecie pływać - powiedział z brzydkim uśmiechem. Chwiejąc się i przytrzymując uchwytów wiszących z sufitu podszedł otworzyć boczne drzwi ładowni.

Słysząc już pierwsze słowa Sierżanta, Ariel zabrała się do zabezpieczenia sprzętu. Dopięła wszystkie kieszenie swojej kamizelki. Fajki wrzuciła do torby z medykamentami, którą szczególnie zabezpieczyła. Podciągała wszystkie suwaki i zabezpieczyła broń. Woda morska nie robi dobrze sprzętowi.

Patrząc jak wszyscy gorączkowo dopinają sprzęt Shania tylko uśmiechnęła się. Może to nie wygodne, ale ona od początku miała wszystko zabezpieczone. Jedyne co to wyjęła z bocznej kieszeni gumki, rozerwała opakowanie zębami i zaczęła ubierać lufę, ignorując ewentualne docinki.

- Kobieta która nosi przy sobie gumki, to na pewno jest na plus - podsumował ją Christopher. - To ma sens jak się brodzi przez wodę, z karabinem w górze. A my... zmoczymy dużo bardziej - sam nie fatygował się o takie zabezpieczenie broni. Podobnie jak Shania, był w pełni gotowy od momentu jak usiadł w śmigłowcu, więc czekał tylko na sygnał do ewakuacji.

- Przypomnij sobie o glonach, których pełno w wodzie. - odparła September. - Galaretowaty glut w lufie może być ciut problematyczny.

- Też racja - skinął jej głową.

***

Sierżant wychylił się sprawdzając gdzie się w tym momencie znajdują.
- Jazda! - krzyknął rozkaz wskazując wolną ręką na zewnątrz. - … i potem prosto do brzegu.

Pilot, mimo uszkodzeń silnika, dawał radę utrzymywać maszynę na niedużej wysokości nad powierzchnią wody. Odległość do brzegu wynosiła mniej niż 50 metrów. Na pełnym morzu, z obciążeniem pełnego rynsztunku na pewno wszyscy by się utopili. Na szczęście w obecnej sytuacji ryzyko było minimalne.

September zerwała się z siedzenia i ruszyła do drzwi. Wyjrzała, upewniając się, że są nad wodą i nie jest to kolejna próba sierżanta, wyskoczyła. Podczas krótkiego lotu starała się zapamiętać to co widzi.

Ariel ruszyła za September, choć jeśli chłopaki będą się rwać do skakania, to puści ich przodem. Szkolenie doskonale wbiło jej nawyki i nie raz już miała okazję na takie skoki. Nie wahała się ani przez moment, Jedyna myśl jaka się jej pojawiła to: “dobrze, że woda ciepła”… W wodę uderzyła stopami ręce trzymała blisko ciała. Wbiła się dość głęboko, ale szybkimi ruchami wypłynęła na powierzchnię.

Gabriel spojrzał za dziewczynami, a następnie na brata. Wzruszył ramiona i wyskoczył z pojazdu.
- Kula armatnia!!! - krzyknął i zwinął się w kłębek chlapiąc wodą na wynurzające się towarzyszki.

Wyskoczył za bratem i wpadł do wody na nogi. Zanurzył się, co byłoby całkiem przyjemne gdyby nie pancerz i ekwipunek, który ciągnął go w głąb. Potrzebne było znaczne zwiększenie nakładu sił, by wypłynąć na powierzchnię.

Gdy ostatni Marine skoczył, Morris zrobił to samo zamykając pochód, a śmigłowiec zaczął oddalać się w kierunku Fulcrum.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-02-2022, 07:08   #24
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
***

Odcinek jaki płynęli był dłuższy niż im się początkowo wydawało. Mimo przyjaznej temperatury wody, walka z żywiołem powodowała, że powoli tracili czucie w kończynach. Medyczka, mimo tego, że była jedną z najsilniejszych członków oddziału, najszybciej opadła z sił. Mogło to wynikać z gorszej od pozostałych wytrzymałości, ale też z największego obciążenia sprzętem.
Gdy w końcu dotarli do brzegu wszyscy mieli ochotę paść na piasek i odpocząć.

- Do linii drzew - zarządził Morris. Widać było, że również słania się na nogach, ale stara się tego po sobie nie pokazywać. Ariel jako jedyna nie była w stanie wykonać polecenia o własnych siłach.

Ariel padła na piach, z nogami omywanymi jeszcze przez wzbierające fale przypływu. Z trudem podniosła się na kolana. Wypluwając słona wodę, której opiła się po drodze. Każdy mięsień palił żywym ogniem.. Najbardziej zasolone płuca. Zakrztusiła się, z trudem łapiąc powietrze. Szlak.. .Wiedziała, że w końcu papierosy ją zabiją… Ale… Cholera!!! Żeby się przez nie utopić… Ostatnie metry przepłynęła już na autopilocie. Miała wrażenie że obszar widzenia i myślenia mocno się jej zawęził. Nagle ktoś szarpnął ją za ramię. Próbowała się podnieść, ale nogi nie reagowały…

- To... już... wolałem... motorówkę... - wydyszał Christopher przymuszając z całych sił mentalnych swoje ciało by parło naprzód. Wszystko co miał na sobie ważyło jeszcze więcej niż wcześniej, bo przesiąknięte było wodą. Krótkie spojrzenie rzucone na towarzyszy upewniło go, że nie jest jedynym nieszczęśnikiem w tej ekipie. Wszyscy zgodnie wyglądali jak koty wrzucone do studzienki. Najbardziej nieszczęsnym kotem w tym zestawieniu była Ariel i jeśli mieli szybko dotrzeć do linii drzew to albo musieli zostawić ją albo pomoc jej. Chris nadrobił metrów i zbliżył się do rudej.

- Ruszaj się - rzucił do niej i złapał ją pod rękę pchając na przód, nim ta miała sposobność zareagować.

Zacisnęła zęby z bólu i próbowała ruszyć w kierunku drzew… Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, w głowie się kręciło. Ale parła do przodu jak na każdym wysysającym do cna treningu…

Gabriel powoli, ale systematycznie płynął na przód. Miał świadomość tego, że im więcej będzie szarpał się z żywiołami tym więcej straci sił. Co rusz zarzucał okiem to na brata, to na pozostałych członków drużyny. Płynął za Shanią, by w razie potrzeby ubezpieczać na lądzie pozostałą dwójkę.

Widząc, że Chris pomaga Ariel, Shania zajęła się bacznym obserwowaniem drzew w kierunku których zmierzali.

Członkowie oddziału, samodzielnie lub przy pomocy towarzyszy, dopadli cień drzew. Dopiero tam mogli pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu odczuwali niedowład kończyn spowodowany wysiłkiem. Nauczeni doświadczeniem wiedzieli, że efekt zakwasów powinien ustąpić za kilkadziesiąt minut. Kilkanaście godzin później pojawi się za to ból wywołany mikrouszkodzeniami mięśni. Jak by jednak nie patrzeć trening jaki odbyli przed chwilą był dobry.

- Pięć minut przerwy - zarządził Morris i osunął się po pniu drzewa, o które się opierał, na ziemię. On, tak samo jak pozostali, walczył o wyrównanie oddechu.

- Skąd do nas strzelali? - spytała September.

- Okolice bazy - odpowiedział sierżant jednocześnie próbując rozłożyć i oczyścić broń, eliminując ryzyko, że wodna przeprawa wpłynęła na jej skuteczność. Wyraźnie skupiał się na tej czynności co mogło być spowodowane chwilowo obniżoną sprawnością.

September zdjęła gumkę i zakopała ją w piasku. Wielokrotne używanie tej samej groziło konsekwencjami. Poczekała aż sierżant skończy z bronią obserwując okolice. Lepiej zobaczyć wroga i mieć potencjalnie niesprawna broń niż mieć sprawną i nie zobaczyć. Dopiero jak uporał się i miał gotową broń, zajęła się swoją.

Ariel na wpół leżała z trudem łapiąc oddech. Po chwili zwymiotowała i podniosła się, ocierając twarz. Sięgnęła do manierki i przepłukała gardło, spluwając na ziemię. Nalazła sobie odrobinę wody na rękę i przepłukała twarz. Nie było czasu na mazgajenie - upomniała się w myślach i zabrała się za swoją broń. Najpierw sprawdziła karabin, później pistolet. Na koniec zestaw medyczny. Spojrzała po ludziach. Nikt nie wydawał się poszkodowany. Po czym zabezpieczyła go i schowała. Jeszcze nie czas, ale coś czuła, że może on być potrzebny.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 21-02-2022, 12:18   #25
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gabriel przysiadł koło brata łapiąc szybkie, małe oddechy.
- Zachciało ci się bawić w bohatera? - westchnął sprawdzając swój ekwipunek. Sprawdził karabin, miecz, kamerkę na ramieniu, którą przetarł szmatką. Rękę skierował do pasa i poklepał się po nim.
- O kurwa - mruknął bez przekonania, morze zabrało jeden z dwóch granatów.

- Prawie tam padła. Zostawienie druha źle działa na morale - tonem wyjaśnienia odpowiedział bratu Chris. Tak jak stał, siadł opierając się o drzewo, zbierając w sobie siły. Był kurewsko zmęczony i pewnie tylko odrobinę lepiej by się czuł gdyby nie musiał targać ze sobą Ariel. Ale przecież medyka nie zostawia się na pierwszej prostej.

Morris zerknął na zegarek.
- Zbieramy się - zarządził podnosząc się ciężko z ziemi. - Zobaczymy co wzięło nas na celownik. Za mną - odczekał chwilę aż pozostali się zbiorą i ruszył między drzewa.

Szli kilkanaście metrów od linii drzew. Więcej światła docierało od strony morza niż przebijało się przez korony drzew. Był to teren, na którym rzadko można było natknąć się na zagrożenia typowe dla głębszej dżungli. W pewnym momencie sierżant zatrzymał się poszukał osłony i gestem dłoni rozkazał to samo pozostałym. Wyciągnął dwa palce i wskazał kierunek. Kilkanaście metrów dalej zobaczyli dwóch żołnierzy w zbrojach Huzarów, którzy pod osłoną drzew przypatrywali kierunek z jakiego nadeszli Marine.

- Jacyś ochotnicy, żeby ich po cichu zdjąć? - szepnął w stronę pozostałych.

- Zajmę się nimi - zgłosił się Christopher bez cienia zawahania.

Ariel postanowiła się w drodze wyjątku jednak nie wychylać… Nie czuła się na siłach…

Morris zmierzył członków oddziału i na jego twarzy wymalował się zawód. Wskazał palcem na jedynego ochotnika, a potem na lewo od Huzarów pełniących nieudolny zwiad. Sam ruszył na prawo.

Młodszy z braci McBride zrzucił z pleców ekwipunek i podał pierworodnemu ich rodu swój karabin na przechowanie. Wyciągnął ostrze, sprawdził je skrupulatnym spojrzeniem o schował na powrót do pochwy.
- Jestem gotowy - powiedział i w przygarbieniu bezszelestnie ruszył w zarośla.

Gabriel przygarnął z uśmieszkiem karabin brata. Lubił obserwować młodego przy pracy, był precyzyjny i w swoim żywiole.

Gdy Chris ustawił się na pozycji tuż przed atakiem, z trudem zauważył sierżanta po drugiej stronie. Dowódca popatrzył prosto na niego i powoli skinął głową dając mu zielone światło.

Mimika na twarzy Christophera nic się nie zmieniła. Pozostawał skupiony i zdystansowany. Wyciągnął miecz. Skinął głową do dowódcy, gdy ich spojrzenia się spotkały i ruszył. Wyskoczył na typa, do którego zakradł się najbliżej, atakując go od tyłu. Lewą ręką złapał przeciwnika pod brodę, odchylając jego głowę w tył, a prawą, jednym wprawnym ruchem poprowadził głębokie cięcie po szyi. Ostrze noża przeszło przez tchawicę, struny głosowe i zazgrzytało o kręgosłup. Wróg złapał się oburącz za ranę i bezgłośnie poruszył ustami. Jego ciało zaraz potem opadło bezwładnie pod nogami Chrisa.

Towarzysz Huzara zorientował się w sytuacji dopiero gdy było już za późno. Podniósł broń do góry i wymierzył w Marine. Nie zdążył jednak umieścić palca na spuście, bo cios Morrisa był szybszy. Poziome zamaszyste cięcie oddzieliło korpus od głowy, która upadła pierwsza upadła na ziemię. Ciało najpierw uderzyło kolanami o ziemię, a potem przewróciło się na bok. Sierżant gestem przywołał oddział do siebie, a w międzyczasie schylił się i wytarł zakrwawiony miecz w mundur wroga.

- To były dwie najskuteczniejsze metody cichego pozbycia się wroga, który nie ma pojęcia o waszej obecności. To tak w ramach szkolenia. - zakomunikował kierując słowa do reszty z pominięciem Chrisa.

September przyjęła naukę bez słowa. Bo i komentować nie było co.
- Nie powiem, całkiem kozacko to panu wyszło - Christopher pokiwał głową z uznaniem. Coraz bardziej zaczynał lubić swojego przełożonego. Schylił się do trupa i przeszukał go. Żołnierz poza bronią nie miał nic przy sobie. Wszystkie rzeczy włączając w to przedmioty osobiste musiał zostawić gdzie indziej. McBride nie był z tego powodu zadowolony, bo zawsze drobne fanty przydawały się na wymianę w bazie po powrocie.
- Musimy ciała albo dobrze ukryć, albo upozorować atak dzikiego zwierzęcia - zasugerował gdy skończył przeszukanie trupa.

***
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-02-2022, 17:13   #26
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Kilkadziesiąt metrów dalej, zza drzew wyłoniły się zabudowania. Była to baza, do której wcześniej próbowali dostać się drogą powietrzną. Ogrodzenie wysokie na trzy metry nie miało prześwitów. Na strażnicy w rogu obozu można było zauważyć pojedynczą osobę. Ubita droga, o szerokości ciężarówki, prowadziła od południowej strony bazy, skręcała przy zachodniej ścianie i dalej w głąb wyspy.

- Wstępny rekonesans bazy. Kto tym razem nie czuje się na siłach? - zapytał ze złośliwą nutką.

- Wstępny rekonesans bazy zakończony - odparła z poważną miną September - Baza nie jest tak opuszczona jak widział ją wywiad. Proponuję powtórzenie procedury z wysokiego drzewa, sierżancie. Zobaczymy co jest za murem.
- Panie przodem - rzucił sierżant wskazując drzewo.
September zarzuciła karabin na plecy i zaczęła wspinaczkę.

Zgłaszam się na ochotnika, by obejść obóz wzdłuż linii drzew, zobaczę czy coś się w nim dzieje. Ruszę wzdłuż północnej części, postaram się wrócić możliwie szybko. Ariel zdawała sobie oczywiście sprawę, że priorytetem jest pozostanie niezauważonym.


Chris okrążył obóz od południowej strony. Trzymał się poszycia w wąskim odcinku między plażą, a drogą. Zarejestrował drugiego Huzara w strażnicy i po jednym na każdej z dwóch wieżyczek po obu stronach bramy. Było z nimi coś nie tak. Brakowało im drygu wojskowego jakiego można było spodziewać się po żołnierzach Bauhausu. Stróżówka obok bramy okazała się pusta. Sama brama miała wiele wgnieceń jakby została wyważona od zewnątrz. Nie wyglądało to na staranowanie jakimś pojazdem, a raczej wielokrotne uderzanie jakimś taranem. W szczelinie zamkniętej bramy zamajaczył mu jakiś ruch, ale musiałby opuścić osłonę i podejść bliżej aby cokolwiek zobaczyć po drugiej stronie. Ryzyko zauważenia przez strażników było zbyt duże. Gdy doszedł do końca obozu skręcił na północ. W połowie ściany spotkał się z Ariel.

Ariel ruszyła na północ. Kilkanaście metrów dalej, w cieniu drzew, przemknęła na drugą stronę drogi i zaczęła wracać w kierunku północnego muru. Zignorowała zbiorniki retencyjne, które nie miały żadnej funkcji strategicznej, a z tej perspektywy zasłaniały jej większość strażnicy. Skupiła się na wyższych kondygnacjach budynków w środku obozu. W oknach nie zaobserowała żadnego ruchu. Dotarła do tak do środka wschodniej ściany, gdzie spotkała się z Chrisem.

Shania zaczęła wspinać się na pobliskie drzewo. Gałęzie zaczynały się wysoko nad jej głową więc jedyne co mogła zrobić to opleść pień kończynami i powoli posuwać się do góry. Wraz z nabieraniem wysokości jej oczom ukazywało się coraz więcej z infrastruktury obozu. Jednak nie to okazało się najciekawsze. W dalszej części obozu dostrzegła coś czerwonego. Nie był to element bazy gdyż się poruszał. Nie był to element pancerza, gdyż był za duży. Podciągnęła się odrobinę wyżej i jej oczom w pełnej okazałości ukazała się Razyda.


Co ciekawe patrolowała obóz w towarzystwie kilku Huzarów, którzy jednak trzymali się od niej w pewnej odległości.

W najbardziej oddalonym rogu obozu po lewej stronie Shania dostrzegła coś na podobieństwo klatek, w których siedziało kilku żołnierzy. Po pancerzach można było poznać, że byli to zarówno członkowie Bauhausu jak i Mishimy.

Septamber szybko opuściła się na dół.
- Sierżancie, tem jest Razyda, w towarzystwie huzarów, ale oni jacyś dziwni są. Na dokładkę mają tam klatkę z żywymi żołnierzami Mishymi i Bauhazu.

- Jaja chyba sobie robisz - Morris wpatrzył się w jej twarz szukając szyderstwa.

- W obozie owszem, mogę sobie jaja robić, ale nie na misji - odparła - zresztą może pan szybko zweryfikować - wskazała na drzewo.

Morris zerknął na pień drzewa jakby rozważał tą opcję.
- Poczekajmy na pozostałych. Razyda nie ucieknie - zdecydował w końcu.

- Tamci huzarzy, trzymali się jakby na dystans od Razydy. Może to przebrani żywi kultyści. Bo na trupy zbyt naturalnie chodzą.

Ariel podzieliła się informacjami z Chrisem i powiedziała.
- Wracajmy moją stroną jest bezpieczniej - Christopher przytaknął jej skinieniem głowy i machnięciem ręki dał znać by ruszała.

Medyczka ruszyła głębiej miedzy drzewami i znacznie szybciej, choć nie przestawała uważnie obserwować drogi na wszelki wypadek pułapek. Gdy dotarła na miejsce zdała raport.
Słysząc rewelacje Shanii mocniej zacisnęła dłonie na broni i cicho szepnęła.
- Legion.

Ponad trzymetrowy potwór składający się z masy mięśni i grubej skóry uzbrojony w potworną broń, którą może rozwalić czołg, nie wróżył niczego dobrego. Skoro zaś przechadzał się swobodnie po obozie, mogło to świadczyć o tym, że obóz przejęły siły legionu, a ludzie Bauhausu są heretykami. Misja, która na pozór miała być prosta i rutynowa stała się śmiertelnie niebezpieczną. Na dodatek do AD dotarło, że byli w pułapce. Śmigłowiec nie może wylądować na wyspie, droga morska pewno również odpada ze względu na siły Mishimy. W takich chwilach wolała mieć za plecami kogoś z bractwa. Inkwizytorzy znani byli z tego, że zdarzały im się przypadkowe ofiary, zaś ich metody przesłuchań nie były zbytnio humanitarne, a wszystko w myśl zasady, że światłość swoich pozna… W walce z legionem stanowili jednak nieocenione wsparcie…

- Na światłość!.. - szepnęła odruchowo naprowadzona myślami na jedyne słuszne w takiej sytuacji tory… Po czym dodała głośniej: - Jakie rozkazy sierżancie?

- W tej chwili jesteśmy głęboko w dupie i wypadałoby z niej się wydostać. Będę z wami szczery. Z poprzednim oddziałem dalibyśmy sobie z nimi radę, a po was jeszcze nie wiem czego się mogę spodziewać. W obecnej sytuacji wyznaczenia wam zadań w jakich nie czujecie się swobodnie tylko zwiększy ryzyko porażki, a wszyscy chcielibyśmy wrócić do domu. Więc jakie macie propozycje? - przeciągnął wzrokiem po podkomendnych.

- Naszym podstawowym zadaniem jest rekonesans - powiedziała September - reszta miała być miłym dodatkiem. Sprawdźmy okolice obozu, może coś jest ukryte w pobliżu. Wypełnimy podstawowe instrukcje, może znajdziemy ukryty transport. Łodzie czy coś.
- Nie walczyłam z legionem ciemności, jak odporna jest to bydle? Nasza broń ma szansę ją zabić?

- Wstępny rekonesans bazy został wykonany - zgodził się sierżant. - Jednak w tej chwili jedynie możemy domyślać się jej przeznaczenia. To będzie trochę mało dla dowództwa - użył sarkastycznego tonu. - Bauhaus nie chowa sprzętu poza obrębem bazy i nie pozostawia go niestrzeżonego. Nie spodziewam się, że cokolwiek znajdziemy i nie powinniśmy marnować na to czasu. Z tego co dało się zauważyć to baza była zaopatrywana wyłącznie drogą lądową. Nie ma zatoki ani lądowiska. Mamy dwie opcje. Zrobić porządek tutaj i spróbować skontaktować się z bazą, albo zrobić porządek tutaj, ruszyć na zachód i poszukać transportu. Tak czy inaczej początek będzie taki sam. Co do Razydy, to ma najgrubszą skórę na korpusie. Tam M-50 ją tylko połaskocze. Może kilka trafień ze snajperki by ją ruszyło. Lepiej jednak celować w głowę.
- Widziałaś w środku jakiś transport? - skierował pytanie do Shani.

- Mają tam jeńców z Mishimy, jakoś musieli tu dotrze… - powiedziała September - Legion też jakoś tu dotarł.

- Możemy ich o to zapytać - parsknął Morris.

- Ich transport może być w lesie - September nie robiła sobie nic z reakcji Morrisa - a zaatakować zdążymy, nie wyglądali jakby się gdzieś wybierali. Co do razydy, ładunek umieszczony pod nogami… tylko by ją wprowadzić na minę…

- Min nie mamy. Prawda? - sierżant zapytał z pewną dozą obawy w głosie. Jakby obawiał się, że za chwilę zacznie dowiadywać się o swoich żołnierzach czegoś czego wolałby nie wiedzieć.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 21-02-2022 o 17:16.
Raga jest offline  
Stary 22-02-2022, 23:00   #27
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Wydaje mi się, że nie tędy droga. - zaczęła niepewnie AD - Jeśli mamy z nimi walczyć, a sierżant jasno dał nam do zrozumienia, że temat jest oczywisty. To musimy walczyć na własnych warunkach. Przygotujmy niespodzianki dla kolegów z Bauhausu w lesie. Mamy granaty, zróbmy potykacze, mamy ładunki wybuchowe, możemy zrobić większe BUM!. Mamy świetnego snajpera niech zacznie mieszać u nich w obozie. To powinno ich sprowokować. Spróbujmy ich wciągnąć w pułapkę. Ci akolici wątpię by przeszli uczciwe szkolenie z walki w takim środowisku. Tu będziemy mieli nad nimi przewagę. To chyba najlepszy pomysł, jaki mi przychodzi do głowy.

- Snajpera mamy z głowy - skinął głową na zgodę w kierunku Ariel, a potem Chrisa. - Tyle, że odpada nam jedna osoba znająca się na materiałach wybuchowych. A reszta?

- Spokojnie - odezwał się w końcu Christopher, który do tej pory stał w milczeniu, analizując to co sam widział i to co powiedzieli jego kompani. - Nie mamy wątpliwości, że w tej bazie zaszyli się Heretycy. Mają w końcu tego zmutowanego mięśnia do zabijania gołymi pięściami. Poza tym reszta tego towarzystwa nie zachowuje się jak ktoś kto został przeczołgany wojskową musztrą, brak im tego charakterystycznego drygu. Co więcej baza nosi na sobie ślady bycia szturmowanej - Chris wspomniał o widzianych przez siebie wgnieceniach na bramie. - To wygląda jakby Heretycy zaatakowali tą placówkę, przejęli ją i teraz... Udają, że są z Bauhausu? - przekrzywił głowę i skrzyżował ręce przed sobą. - Może to ma być pułapka? Może warto zaszyć się, poczekać i zobaczyć co się wydarzy w najbliższej dobie?

- W praktyce możemy tak zrobić, ale wtedy utrudniamy sobie powrót. Ekstrakcja z pomocą naszej bazy będzie praktycznie niemożliwa, a znalezienie transportu będzie zależało tylko od tego jak potoczy się konflikt między Bauhausem i Mishimą. Im większy chaos tym bardziej na tym korzystamy. Im bardziej sytuacja się będzie stabilizować tym gorzej dla nas. Aby wykonać misję musimy spacyfikować bazę i wezwać transport. Na razie nie jestem przekonany, że jest konieczność porzucenia wytycznych i szukania transportu na własną rękę.

- No to sierżancie… Szkoda czekać aż się ściemni - tym bardziej, że minęłoby pewno parę miesięcy - Skoro nikt z nas się nie zna na montowaniu pułapek trzeba to załatwić metodą siłową. Razyde weźmie na siebie snajper, a my ładujemy z czego mamy do reszty i wciągamy ich za linię drzew… Jeśli sierżant ma lepszy pomysł, to chyba pora się nim z nami podzielić...

- I kto by pomyślał, że z naszego medyka taki berserker - zakpił Morris. - Może źle cię początkowo oceniłem, ale teraz widzę, że masz jaja - dodał zaraz potem już z większą sympatią. - Pułapki muszą być założone w miejscach gdzie wróg będzie na pewno przechodził, a tutaj nie ma żadnej pewności, że w ogóle wystawią nos z obozu. To fakt, że potrzebujemy dobrze ustawionego snajpera i on powinien odwalić największą robotę. On pierwszym strzałem da nam również sygnał do ataku. Jednak nie będziemy stosować taktyki Ciężkiej Piechoty, a zrobimy to po naszemu. Rozstawimy się i w ukryciu poczekamy na ruch wroga. Jeśli przeprowadzą kontratak to odpowiednio na niego zareagujemy, jeśli nie to przejmiemy inicjatywę i systematycznie będziemy likwidować.

- Dla mnie git, znajdę sobie jakieś miejsce, żeby się przykampić - odpowiedział Christopher, próbując sobie przypomnieć czy podczas rekonesansu zauważył jakieś miejsca odpowiednie dla niego.

Medyk czeka na wskazanie wybranej pozycji i zgodnie z wytycznymi przygotowuje się do ataku. Oczekując na sygnał sierżanta, lub pojawienia się wroga w zasięgu.
- Ty - wskazał na snajpera. - Zajmij pozycję od północnej strony obozu. - Ja z twoim bratem ustawimy się po zachodniej stronie bramy, a wy po wschodniej - na koniec słowa skierował do Doe i September. - Jak będziesz gotowy to po prostu zacznij strzelać.

- Tak jest - odparł z zadowoleniem Christopher, który zdawał się cieszyć na zbliżającą akcję. Ruszył w sobie znanym celu.

***

Snajper zajął pozycję na gałęzi kilka metrów od pierwszej linii drzew na północ od bazy. Dużo ryzykował, ale za priorytet wziął efektywność. Od ogrodzenia dzieliło go jakieś dwadzieścia metrów. Jego oczom ukazał się prawie cały teren obozu. Martwą strefą był teren do kilku metrów za północnym murem obronnym i ten przesłonięty przez budynki. Poza Razydą, wśród obsady wyróżniały się dwie postacie. Obie miały również pancerze Huzarów, ale drobne elementy i zdobienia sugerowały, że są wyżsi stopniem. Stali w połowie odległości między klatkami, a głównym budynkiem i rozmawiali ze sobą. W pewnej chwili jeden z nich ruszył w kierunku więźniów i zatrzymał się kilka metrów od nich. Dwóch huzarów otworzyło klatkę i wywlekło jednego z jeńców przed oblicze oficera. Więzień siłą został zmuszony do uklęknięcia, a dowódca położył mu na głowie swoją dłoń. Ciało ofiary spięło się i po paru sekundach zwiotczało, a trzymający go Huzarzy powlekli go do głównego budynku.

Christopher oglądał to niewzruszony przez lunetę swojej broni. Musiał szybko podjąć decyzję co do tego kto będzie jego celem. Najlepszym rozwiązaniem było eliminowanie w pierwszej kolejności kadrę dowodząca bo robiło się przez to największe zamieszanie.
"Chcieli znak do rozpoczęcia akcji to go będą mieli" przeszło mu przez myśl i nacisnął spust, gdy na cel obrał sobie tego typa co coś zrobił z głową zakładnika.

Karabin minimalnie szarpnął, a pocisk trafił w punkt pomiędzy naramiennikiem, a hełmem. Czerwona chmurka pojawiła się w powietrzu. Huzar złapał się za szyję jakby sprawdzał co właściwie mu się stało po czym zwalił się na ziemię. Pozostali patrzyli na niego przez może sekundę, ale głos drugiego z oficerów musiał przywołać ich do porządku. Złapali za broń i zaczęli rozpierzchnąć się po obozie próbując jednocześnie wypatrzyć zagrożenie.

- Entliczek pentliczek... - mruknął pod nosem McBride i płynnym ruchem zmienił cel. Ponownie wybrał osobę dowodzącą. - ...Czerwony stoliczek - nacisnął spust.

Tym razem Christopher miał mniej szczęścia. Pocisk trafił drugiego oficera w napierśnik. Nie był to rykoszet, bo postać zachwiało w biegu do osłony, ale nie zatrzymał go. Zanim jednak stracił cel z oczu, nacisnął spust ponownie. Efekt niestety był podobny. Trafienie w słabsze punkty pancerza ruchomego celu były wyzwaniem nawet dla strzelca wyborowego.

Chris oderwał oko od lunety i zaczął szukać kolejnego celu. Dreszcz przebiegł mu po plecach. Nie wszyscy rzucili się do ucieczki. Razyda patrzyła w jego kierunku.
McBride był pewien, że ta góra mięśni z bronią większą niż snajper Capitolu w łapskach rzuci się prosto w jego kierunku i on sam nie będzie miał żadnego pola do działania, Razyda po prostu zetnie go razem z tym drzewem, na którym siedział.
Stwór jednak najwidoczniej jego nie dostrzegł, bo skierował głowę lekko w prawą stronę. W tym samym kierunku przesunęła się lufa jej Nazgarotha. CKM plunął ogniem, a smugi pocisków poleciały w kierunku drzew. Razyda nie zwalniając spustu ciągnęła systematycznie ogień w lewo. Ewidentnie strzelała na ślepo, ale efekt jej ataku nie był wcale taki nieskuteczny. Wiele pni drzew, a szczególnie te w pierwszych rzędach, po prostu eksplodowało lub zwykłe pękało.
To na którym siedział snajper najpierw zadrżało pod wpływem uderzenia, a potem zatrzeszczało złowieszczo.

Gdy ramię Razydy zatrzymało się była nadzieja, że zagrożenie minęło. Jednak przeciwnik najwyraźniej nie był usatysfakcjonowany demolką jaką właśnie urządził gdyż lufa jego broni zaczęła kierować się w powrotną stronę. Ponowne uderzenie w pień nie pozostawiło żadnych złudzeń. Drzewo zaczęło się przechylać i z każdą sekundą nabierało prędkości.

Dla Chrisa było i dobrze i źle zarazem. Dobrze, bo nie oberwał, źle bo siła grawitacji dążyła by mu spuścić wpierdol. Kiedy drzewo na którym siedział zaczęło się przechylać, McBride czym prędzej przewiesił broń przez plecy, by mieć wolne ręce, reszta to już była wola losu. Upadł z chyba 5 metrów, telemarkiem na obie nogi i wykonał przewrót dla wytrącenia pędu. Zacisnął zęby kiedy poczuł ból w lewej nodze. Szczęśliwie prawa pozostała nie obolała. Na wszelki wypadek odciążając lewą nogę, Chris skitrał się w zarośla, żeby przyjrzeć się swoim obrażeniom, pozostając niewidocznym.

Snajper odetchnął z ulgą gdy po wymacaniu sobie nogi nie wyczuł żadnego złamania. Bolało go, ale szło to olać. Teraz trzeba było znaleźć sobie nową miejscówkę w której mógł się przykampić. Potrzebował czegoś bardziej oddalonego, najlepiej znowu na drzewie, bo to ostatnie mogłoby się skończyć dla niego źle, gdyby nie wysokość, z której później spadł.

***
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-02-2022, 16:06   #28
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Nagle nastała cisza. Pozostali Marines zamarli na swoich pozycjach. Minęło kilkadziesiąt sekund upierdliwej bezczynności i niepewności. Po chwili dobiegł ich odgłos zgrzytu wypaczonych zawiasów bramy, której skrzydła ciągnięte do środka otworzyły się na pełną szerokość. Żaden z capitolczyków ze swojego miejsca nie widział co dzieje się wewnątrz obozu. Zza budynku stróżówki wyszedł sześcioosobowy oddział huzarów pod dowództwem kapitana. Wymienili kilka zdań i ostrożnie skierowali się wzdłuż drogi okalającej obóz. Byli czujni.

Ariel przyczajona była niemal nieruchoma, oddychała powoli. Przełączyła tryb karabinu na granatnik. Jedna czy 2 eksplozje powinny ich dodatkowo zdekoncentrować. Czekałą aż podejdą blisko. Pierwszy strzał chciała by trafił dokładnie między zbliżający się oddział. Była gotowa odpowiedzieć ogniem w każdej chwili jak tylko ktoś pierwszy wystrzeli… Przeciwnicy szli w stronę Sierżanta, więc postanowiła poczekać na jego pierwszy strzał.

Grupa Huzarów przeszła połowę odległości dzielącej ich do rogu bazy gdy z krzaków odezwała się palba charakterystyczna dla karabinu M50 w postaci dwóch krótkich serii. Zawtórował jej podobny atak z drugiej broni.

Pierwszy z Huzarów przyjął dwie serie i zachwiał się pod ostrzałem, ale nie przewrócił się. Głowa drugiego odskoczyła do tyłu, a on sam poleciał na plecy. Trzeci dostał w korpus. Znieruchomiał na chwilę po czym zwalił się na ziemię.

Wśród oddziału wroga powstała panika, która została stłamszona szybką reakcją dowódcy.
- Wycofać się! - krzyknął ten w pancerzu kapitana i grupa zaczęła szybko wycofywać się w kierunku bramy.

Ariel nie czekała ani sekundy dłużej odpaliła granatnik celując, tak by objąć grupę.
Medyczka nigdy nie myślała o sobie w kategoriach dobrego strzelca, a tym bardziej jeśli chodzi o posługiwanie się granatnikiem. Sama była zaskoczona tym, że pocisk wylądował tam gdzie chciała. Czas jakby się zatrzymał, a potem wraz z głosem wybuchu na powrót zaczął płynąć

Wycofujący się Huzarzy, którzy sprawiali wrażenie już na granicy paniki zaczęli krzyczeć. Krzyczeli wszyscy niezależnie od tego czy znajdowali się w zasięgu granatu czy też nie.
Jednego z żołnierzy fala uderzeniowa cisnęła o mur. Pozbierał się jednak szybko i jak na oślep popędził w kierunku bramy. Drugiego siła wubuchu obróciłą o sto osiemdziesiąt stopni, a on bryznął strugą krwi, wydobywającą się z jego napierśnika, na mur i swojego kolegę. Stał przez chwilę jakby zastanawiał się czy jeszcze żyje, po czym również rzucił się do ucieczki. Kolejny musiał dostać odłamkiem w nogę gdyż zaczął utykać. Prawie stracił równowagę, ale panika musiała mu dodać skrzydeł. Kapitan sprawiał wrażenie jedynej osoby, która zachowała spokój. On również zaczął się wycofywać wykorzystując swój oddział jako osłonę.

Shania ze stoickim spokojem czekała na swoją kolej i w tym momencie stwierdziła, że nadszedł jej czas. Wymierzyła i puściła krótką serię w utykającego żołnierza. Pancerz błysnął rykoszetem, ale noga pod nim ugięła się. Huzar wyłożył się na ziemię, odwrócił na plecy i złapał za przestrzeloną na wylot łydkę. September przesunęła lufę na kolejny cel. Przytrzymała krótko spust. Seria idealnie weszła w pancerz napierśnika. Kolejny Huzar znieruchomiał na ziemi.

Oddział Bauhausu zniknął z oczu Shani i Ariel za stróżówką. Widziały jeszcze jak z zarośli Morris z Gabrielem puścili za nimi po jednej serii, ale efektu tych ataków nie były w stanie stwierdzić.

Jak tylko zniknęli wewnątrz murów. Ariel błyskawicznie zmieniła pozycję przeskakując, możliwie skrycie, kilka drzew dalej. Wycofujący się Bauhaus był rozbity nie przypuści ataku a lepiej zmienić odsłoniętą kryjówkę. Obserwowała uważnie wejście jak i otaczające je mury oraz strażnice, które były w zasięgu jej wzroku.

September także nie planowała czekać w tym samym miejscu. Wycofała się i przebiegła schylona kilka metrów w bok, gdzie zajęła dogodną pozycję.

Gdy patrol Bauhausu zniknął z pola widzenia, podobne zrobili żołnierze na strażnicach. Nie zdążyli nawet oddać strzałów w kierunku niewidzialnego przeciwnika. Jedynym ruchomym elementem był, jęczący z bólu, wykrwawiający się Huzar. Zdawało się, że impas trwa w nieskończoność.

Po długiej chwili zza rogu obozu wyłonił się Morris w towarzystwie McBride. Przyklejeni do muru bazy przesuwali się w kierunku bramy.

Ariel poprawiła uchwyt na broni i postanowiła ubezpieczać odważnych towarzyszy!

Dwóch Marine porozumiało się ze sobą i Gabriel ruszył dalej, a sierżant idąc tyłem mierzył cały czas w strażnicę. Gdy McBride był już prawie przy bramie rozległa się palba krótkiej serii z karabinu Morrisa. Ze strażnicy dobiegł ich jęk i dźwięk pancerza uderzający o podłogę.

Oddziałowy korespondent wojenny przylgnął plecami do muru przy zawiasach bramy i gwałtownym, szybkim ruchem zerknął do środka. Odpowiedziała mu seria z kilku karabinów, ale ten zdołał ich uniknąć. Morris machnął ręką sygnał do zebrania się i wrócił do pilnej obserwacji strażnicy.

***

Christopher w tym czasie zajął miejsce na kolejnym, nieco dalszym od muru drzewie. Huzarzy, mając świadomość, że potencjalni przeciwnicy znajdują się po obu stronach obozu pochowali się. Jedynym celem w polu widzenia był strażnik, który pozostał na najwyższej wieżyczce w południowo wschodnim rogu bazy.

Strzelec wyborowy miał nie lada wyzwanie przyjąć pozycję do strzału, a rozmiar jego karabinu snajperskiego mu w tym nie pomagał. Ale udało się nie zlecieć i nawet wypatrzyć całkiem znośny cel. Wycelował, wstrzymał oddech i nacisnął trzykrotnie spust. Na koniec odetchnął.

Pierwszy pocisk uderzył na wysokości łopatki, drugi przebił naramiennik, a trzeci trafił dokładnie w środek hełmu. Pierwsze dwa nie były śmiertelne, ale trzeci nie pozostawiał złudzeń. Huzar przechylił się za barierkę i poleciał w dół. Uderzenie jego ciała o ziemię było sygnałem dla pozostałych Marine.

***

Ariel widząc, że jej towarzysze zabezpieczyli bramę podbiegła szybko do nich unikając wychodzenia na teren obstrzału bramy. Na miejscu przyglądnęła się murowi zastanawiając się, czy da się po nim wspiąć?

Widząc, że chwilowo był pat. Bo szarżowanie do wnętrza było głupotą, zawiesiła karabin na plecach i wyjęła punishera. Szybko znalazła drzewko grubości ramienia i ścięła je przy ziemi, potem odrąbała gałęzie zostawiając kawałki na tyle duże by zmieściła się stopa. Zarzucił aprowizoryczna drabinę na ramię i pokłusowała pod strzanicę oczyszczoną przez Morrisa.

Ariel widząc działania Shani spojrzała pytająco w stronę Morisa i gestami zapytała, czy może towarzyszyć Shanii. Jeśli sierżant nie wyrazi sprzeciwu ruszy jej na pomoc. Oczywiście nie będzie odbierać inicjatywy kreatywnej koleżance, skupi się na podtrzymaniu drabiny. Ale jak tylko Opanuje ona przestrzeń strażnicy ruszy ją ubezpieczać. Brak komunikacji był problemem. Ariel miała jednak nadzieję, że Chris zobaczy ich szturm i będzie osłaniał.

Sierżant widząc ich inicjatywę skinął tylko głową na znak aprobaty i wrócił do obserwacji strażnicy.

September wspięła się po prowizorycznej drabinie, gdy zobaczyła strażnika nie ryzykowała nagłego wyskakiwania. Przycelowała i strzeliła.

Krótka seria trafiła hełm nic nie spodziewającego się huzara. Pojawił się błysk, a ułamek sekundy później wróg zwrócił się w kierunku napastnika. Jednak zamiast podnieść broń zatoczył się. Shania zauważyła strużkę krwi wyciekającą pod hełmu. September próbowała powtórzyć atak, ale usłyszała tylko kliknięcie swojej broni. Zaskoczona odruchowo podniosła wzrok i popatrzyła na zamek karabinu próbując dostrzec co jest powodem usterki.

Ariel ruszyła zaraz za towarzyszką. Wiedziała, że ta będzie ją osłaniać. Jak tylko znajdzie się na górze poszuka jakiejś osłony, by móc ogniem osłonić Shanie.

Żołnierz Bauhausu zdołał w tym czasie odzyskać równowagę i wypalił długą serią w kierunku capitolki. Pierwszy pocisk odszczypał fragment balustrady i uderzył w napierśnik September. Kolejne poszły niżej. Dziewczyna poczuła tępy ból w klatce piersiowej oraz szarpnięcie w prawej nodze. Miała nadzieję, że to tylko stłuczone żebra i draśnięcie.

Ariel wspięła się błyskawicznie po prowizorycznej drabinie. Zobaczyła jak pocisk uderza w nogę towarzyszki i przyśpieszyła. Krew zaczęła jej szybciej krążyć w żyłach i usłyszała charakterystyczny szum w uszach, po którym świat jakby się wyostrzył i wszystko zostało przygłuszone. Dopadła balustrady wsparła na niej nogę i wybiła się w stronę mierzącego do Shanii huzara. Już wybijając się sięgnęła na plecy po miecz. Zdawało się, że czas na moment się zatrzymał zupełnie jak ostrze miecza, tuż przy oku huzara i wtedy świat na powrót przyśpieszył. Ostrze zagłębiło się w czaszcze głośno chrobocząc o kość. Ariel upadła na huzara powalając go impetem ataku. Wsparła się oboma rękami na mieczu i pchnęła mocniej. Miecz wszedł głębiej. Szarpnęła w bok wyszarpując ostrze ostatecznie kończąc cierpienia przeciwnika.

Doskoczyła do balustrady po drugiej stronie i wyjrzała na wnętrze obozu. Chcąc ocenić czy mogą odblokować wejście dla reszty oddziału.


Przeciwnicy zgromadzili się pomiędzy murem, a głównym budynkiem. Przezornie nie wychodzili poza osłonę zabudowań, która chroniła ich przed potencjalnym zagrożeniem z północy. Kapitan stojący pod zadaszeniem wydał dyspozycje. Czterech huzarów znajdujących się zaraz przy nim mierzyło w kierunku bramy. O dziwo wśród nich można było dostrzec żołnierza jaki niedawno opuścił klatkę. Razyda zdawała się czuć nieco pewniej gdyż patrolowała cały obszar wzdłuż wewnętrznej strony ogrodzenia. Ariel dostrzegła jeszcze dwóch przeciwników w oknach najwyższego piętra głównego budynku.
 
Mike jest offline  
Stary 23-02-2022, 17:20   #29
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Christopher spojrzał w lunetę karabinu i dostrzegł przez nią dwóch huzarów stojących w oknach budynku. Obrał za cel tego po lewej i strzelił do niego, celując w korpus.

Snajper wybrał cel i trzykrotnie nacisnął spust. Trzypociskowa salwa zdawała się wystarczająca na jednych z najbardziej opancerzonych żołnierzy liniowych w układzie słonecznym. Pierwszy pocisk wszedł w podbrzusze, drugi zrykoszetował, ale trzeci przebił pancerz na wylot. Cel upadł na podłogę.

Huzar w drugim oknie na ten widok ukrył się za ścianą. Chris go nie widział, ale domyślał się w którym miejscu dokładnie stoi. Wystarczy aby się wychylił.

McBride wykonał szybki rachunek szansy na to, że przeciwnik mógł określić jego pozycję. W dużym zaokrągleniu uznał, że huzar nie ma o nim pojęcia więc podjął ryzyko. Chris ostrożnie, żeby nie spieprzyć się z drzewa, wychylił się. Jeśli tylko złapie na muszkę typa zza ścianą, pociągnie za spust.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-03-2022, 12:59   #30
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Ariel spojrzała na shanię i gestem wskazała na swój granatnik. Chciałaby zsynchronizowały atak tak by na jeden sygnał obie się wychyliły i wystrzeliły z granatników. Atriel nie zamierzała tym razem celować. Wolała posłać 2 granaty licząc na ślepy traf!

September skinęła głową i podkradła się do balustrady. Podniosła broń do ramienia i wycelowała w obszar dokładnie pomiędzy trzema najbliższymi huzarami. Trafiła dokładnie tam gdzie chciała. Pierwszy granat Ariel wycelowany w żołnierza Bauhausu niosło nieco bliżej i na prawo, ale drugi upadł mu prosto pod nogi. Eksplodowały niemal równocześnie i ciężko było stwierdzić, który był skuteczniejszy.

Panika wśród żołnierzy wroga została wywołana po raz drugi. Kapitan wraz z dwoma najbliższymi Huzarami odruchowo uciekli do wnętrza budynku. Ostatni z nich upuścił broń i poruszał się praktycznie na czworaka. Z trudem trafił w drzwi. Pozostali, przewróceni siłą wybuchu, już nie podnieśli się. Ich pancerze były zakrwawione i poszarpane odłamkami granatów.

Ariel pochylona tak by jej widać nie było przeszła na drugi koniec balustrady i wychyliła się ponownie. Szybko rozejrzała się i schowała się równie szybko. Chciała rzucić okiem na sytuację. Ocenić gdzie znajdują się pozostali, przede wszystkim razyda i czy da się osłonić ogniem wejście dla pozostałych.

Doe dostrzegła Gabriela i Morrisa, którzy z bronią w gotowości weszli na teren obozu przez otwartą na oścież bramę. Coś przykuło ich uwagę na północnej stronie, gdyż na hasło sierżanta rzucili się biegiem w kierunku rogu głównego budynku. Razydy nie było nigdzie widać. Medyczka mogłaby założyć się o wszystko co miała, że właśnie ją zauważyli ludzie z jej oddziału.

September przyciagneła zdobyczny karabin bliżej, pod rękę, odblokowaniem swojego zajmie się potem. Na razie wystarczy granatnik. A strzelać może z Panzerknacka przez chwilę.
- Poprawka granatami w okna i drzwi? - z uśmiechem skierowała pytanie do Ariel.

- Wątpię, czy granaty się sprawdzą. Trzeba nimi trafić w okno. Chyba lepiej ich przykryć tradycyjnym ogniem. Nasi już są dajmy im osłonę żeby się gdzieś przyczaili,
- skinęła koleżance głową po czym wychyliła się z kolbą przy policzku, na cel biorąc na cel okno gdzie widziała huzara. Krótka seria powinna wystarczyć. Ariel zamierzała się od razu schować. Wolała nie ryzykować razyda jest zbyt blisko.

Ledwo zdążyła dokończyć swoją wypowiedź do uszu dziewczyn dotarł charakterystyczny odgłos Nazgarotha. Ariel odruchowo zerknęła na prawo sprawdzając czy Gabriel i Morris bezpiecznie dotarli pod osłonę budynku. Brakowało im zaledwie kilku metrów.

Dziewczyny wyszły z założenia, że chłopcy sobie poradzą. Po raz kolejny postanowiły zaatakować równocześnie jedna konwencjonalnie, a druga nadal nadrabiała zaległości ze swoim granatnikiem.

Granatem trzeba trafić w okno, a okno jest większe niż wystająca częściowo sylwetka huzara. Przycelowała i wstrzeliła granate w okno z którego wychylał się wróg. Potem odłożyła swój karabin i złapała zdobyczny. Ten z granatnikiem.

Tym razem szczęście Shani nie dopisało. Granat uderzył w elewację budynku, odbił się, a odłamki nie wyrządziły żadnej szkody.

Seria Ariel spowodowała, że huzar w prawym oknie, który mierzył do jej towarzyszy wbiegających właśnie przez bramę, schował się. Lepiej byłoby gdyby został ściągnięty, ale przynajmniej powstrzymała go przed atakiem.

Przeciwnik znajdujący się w oknie po lewej czekał tylko na okazję. Dostrzegł Marines w cieniu strażnicy chyba tylko ze względu na błysk z lufy karabinu medyczki. Podniósł broń do oka i odpowiedział ogniem.

Długa seria poleciała w kierunku Ariel i trafiła ją w napierśnik. Zachwiała się pod siłą uderzenia, ale udało jej się zachować równowagę.

Broń Bauhauzu była lżejsza, ale na szkoleniu strzelali z każdej zdobycznej broni, by w razie potrzeby nie szukać i nie uczyć się jej. Wychyliła się przycelowała w strzelającego w Ariel wroga i pociągnęła za spust…

***

Sierżant skulił się w biegu na dźwięk serii ciężkiego karabinu i biegł dalej. Pociski ryły ziemię niedaleko miejsc gdzie stawiał stopy. Cudem udało mu się uniknąć trafienia. Gabriel nie miał tyle szczęścia. Jeden z pocisków uderzył go w napierśnik, co zachwiało go i wybiło z rytmu biegu. Jeszcze dwa trafiły w jego nogę, która ciężko zraniona po prostu nie utrzymała jego ciężaru. Gabriel zarył w ziemię. Nie wyglądało to dobrze.

Morris zaklął tak, że mimo odległości Shania i Ariel wyraźnie usłyszały słowa jakich użył. Zawrócił, złapał McBride za rękę i zaczął ciągnąć go poza pole ostrzału.

Wszystko to Chris był w stanie obejrzeć bardzo dokładnie poprzez swoją lunetę. Razyda, która do tej pory była dla niego niewidoczna, powoli wyłaniała się spod osłony muru i kroczyła w kierunku sierżanta i jego brata.

Christopher zacisnął szczękę, aż poczuł zgrzyt zębów. Wstrzymał oddech widząc jak jego brat upada, a po plecach przeszedł mu zimny dreszcz, ale zaraz reakcja sierżanta dała mu nadzieję.
Musiał zachować spokój, wybuch złości w niczym im nie pomoże. W każdym razie cokolwiek odwalili ci dwaj, sprawiło, że największy problem zaczął wyłaniać się wprost w zasięg capitolskiego snajpera. Chris potrzebował znaleźć w sobie tyle cierpliwości by wyczekać idealnego momentu pomiędzy tym jak wystawi się dla niego Razyda, a kolejnym atakiem ze strony tego stwora skierowanym na jego brata i przełożonego.

Wreszcie McBride pociągnął za spust, pakując naboje w Razydę.

Ariel widząc, że Gabriel dostał solidny postrzał, nie zważając na swoje rany, ruszyła w dół. Zbiegając po schodach, obstrzeliwała się, raczej symbolicznie niż celując. Chciała możliwie szybko dostać się do Gabriela.

***

Snajper wymierzył w tą część Razydy jaką pierwszą zobaczył, a była to jej głowa. Naciskał spust raz za razem. Pozycja jaką Chris przyjął na gałęzi była cholernie niewygodna. Pierwszy strzał minął głowę razydy o kilka milimetrów. Próbował skorygować, ale przedobrzył. Drugi pocisk wbił się w skórę na jej plecach. Podobnie trzeci. Naciskał spust nadal, ale usłyszał tylko klik, klik, klik. Opróżnił magazynek.

Razyda zatrzymała się i odwróciła w jego kierunku. Przynajmniej jakiś sukces. Zwrócił jej uwagę.
 
Fenrir__ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172