Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2020, 17:41   #271
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 38 - Stacje, samochody i podziemia

Mervin i Marian




Marian



Marian przekręcił kluczyk i spróbował uruchomić maszynę. W końcu co prawda uderzył dość mocno o peron ale kołami a potem przygrzmocił w lampę no ale tyłem. Na logikę to chyba nie powinny być aż tak krytyczne uszkodzenia by wyłączyć maszynę z akcji. Silnik dał radę odpalić, pokasłał, zakaszlał, coś tam zachrypiało ale wreszcie zaskoczył. Akurat jak silnik zaskoczył Polak zorientował się w dwóch rzeczach.

Po pierwsze odnalazł się Mervin. Merivn wdrapał się na peron tuż obok furgonetki, ledwo krok czy dwa akurat od strony kierowcy więc widział go całkiem dobrze. Tak samo jak pędzącą naprzeciw maski vana maszkarę. Wyglądała jak jakiś zdeformowany pies. Pędziła po równej prostej torów jak chart wyścigowy błyskawicznie pokonując kolejne metry. Widział jej jarzące się czerwienią ślepia i tą paszczę pełną ostrych zębów. Jak z każdym susem pokonuje na raz ze dwa czy trzy metry. Jak od jej łap odskakują kamyki tego żwiru jakimi były wyłożone tory. Poczwara była dalej od Brytyjczyka ale ten musiał jeszcze obiec furgonetkę bo od strony kierowcy były tylko drzwi kierowcy. Inne, te od pasażera, boczne czy tylne były dalej. Czy Mervin zdąży dostać się do wnętrza przed bestią to można było rzucać monetę. Bestia miała dalej ale była już rozpędzona do samochodowych prędkości. Nie miał też pojęcia co czy kogo zaatakuje. A brak przedniej szyby w kabinie nie dawał nawet iluzorycznej ochrony.



Mervin



Biolog nie do końca wiedział w którym momencie stracił z oczy to coś co było na nie tak odległym, przewróconym wagonie. Po prostu za którymś razem musiał spojrzeć w dół gdy zeskakiwał z peronu na żwir przy torach albo się od niego odbijał by wskoczyć na kolejny. Do Mariana i furgonetki wcale nie było tak daleko. No ale w tak niepewnej sytuacji i mało wygodnej trasie to nie było też aż tak blisko. I za którymś razem gdy podniósł głowę to tamten przewrócony wagon był pusty. To coś zniknęło!

Za to całkiem nieźle wiedział co porabia Marian. Próbował uruchomić samochód. Widział jak pochyla się nad kierownicą, jak coś tam majstruje, gazuje i jak chwilę zmaga się z nieco opornym silnikiem. W tej ciszy ten silnik wydawał się tak samo głośny jak grzechot żwiru pod butami Brytyjczyka. No i właśnie zaraz po tym gdy Polakowi udało się uruchomić samochód Mervin spojrzał na tamten wagon który okazał się pusty.

Silnik spłoszył to coś? Zwabił? Gdzie to zniknęło? Tego nie miał pojęcia. Ale chyba coś takiego mogły niegdyś odczuwać zebry na sawannie gdy nagle odkrywały, że z widoku zniknęły wylegujące się dotąd lwy. Ale już był na peronie ledwo ze dwa kroki od uruchomionej furgonetki. I wtedy coś usłyszał. Poprzez pomruk silnika furgonetki. Odgłos poruszanych kamieni. Bardzo podobny do tego jaki sam przed chwilą wywoływał idąc przez tory na przełaj. To był taki sam odgłos! Tylko odstępy pomiędzy poszczególnymi odgłosami były dłuższe. Znaczy dłuższe kroki. O wiele dłuższe! I cholera musiało być cholernie szybki a co gorsza dotarło do niego, że zbliża się w błyskawicznym tempie właśnie wprost do nich!




Instytut



Sigrun przejrzała zawartość smartfonu całkiem dokładnie. Ale nie znalazła żadnej aplikacji która pasowałaby do “znajdź czipa”. Przeszukanie reszty biura informatyków też nie przyniosło rezultatów pod tym względem. Znaleźli różne rzeczy które jak najbardziej pasowały do dawnego biura i informatyków no ale nic co by wyglądało jak czip potrzebny do identyfikacji dla potrzeb systemu.

Z rzeczy które przyniósł Koichi w oczy rzucał się portfel który świadczył, że faktycznie należał do jakiegoś Malcolma. Dokładniej Malcolm Haynes. Prawo jazdy, pokazywało nie wyróżniającego się bruneta z trochę nalaną twarzą. Nikt komu dawniej pewnie poświęcono by drugi rzut oka mijając go na ulicy. Była też druga taka cienka, przezroczysta płytka z numerem i kodem kreskowym jaką David znalazł u nieboszczyka za oknem. Chociaż po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że numery są inne. Ale sam kształt i wielkość płytek były identyczne.

W takim razie skoro telefon który wciąż pokazywał ledwo kilka procent naładowania baterii nie pokazywał, żadnego czipa, przeszukanie biura informatyków nie przyniosło rezultatów wówczas Sigrun wpadła na pomysł by sprawdzić stojącą niedaleko brykę. No ale to oznaczało wyjście na zewnątrz.

By dostać się do tego samochodu trzeba było wydostać się oknem albo drzwiami. Drzwi znalazł Koichi podczas swojego zwiedzania okolicy. Sąsiednia klatka schodowa miała również drzwi prowadzące na zewnątrz i to nawet na oścież otwarte. Tylko prowadziły one mniej więcej od frontu budynku gdzie ostatnio dochodziły dźwięki tego wielkiego stwora. Alternatywą było wsykoczyć przez okna w biurze informatyków albo na korytarzu. Z tym, że pod oknami informatyków wciąż stała ta improwizowana drabina ze stołu i krzesła jakie David najpierw wyrzucił a potem ustawił jedno na drugim by móc wrócić do środka.

W końcu więc udało im się dostać w pobliżu zaparkowanej maszyny. Z bliska okazało się, że to Mercedes. Czarny, dostojny merol. Na pewno nie był tani ani z przeceny jak go ktoś kiedyś kupował. Chociaż obecnie pasował wyglądem do reszty uniwerku czyli był zakurzony, brudny i poplamiony. Opony też już stały na poważnych flaczkach.





I zamknięty. Ponieważ nie mieli żadnego innego klucza Koichi musiał użyć swojego łomu aby dostać się do środka. W środku panował lekki półmrok bo szyby były zawalone warstwą pyłu i zaskorupiałego brudu który niezbyt dobrze przepuszczał światło do środka. Ale wnętrze zachowało się w dużo lepszym stanie niż stan zewnętrzny. Znów nie mieli żadnego klucza aby uruchomić samochód.

Tutaj mogła coś pomóc Szwedka. Musiała pożyczyć łom od Japończyka aby dostać się do trzewi i odkryć kable pojazdu. No ale nie doczekała się żadnej reakcji. Przy wybijaniu szyby zresztą też żaden alarm się nie włączył. Więc gdy podniosła maskę do góry była już pewna co się stało: akumulator wyładował sę do zera. A bez energii nawet jak samochód nadal byłby sprawny nie było szans go ruszyć. W budynku jakimś cudem co prawda był prąd, więc można byłoby spróbowac jakoś podładować ten akumulator. Ale potrzebowali by jeszcze jakiegoś prostownika co przerobi ten prąd z sieci na ten prąd potrzebny do samochodu. A przy okazji żołądki dały o sobie znać, że potrzebowałyby uzupełnienia paszy do dalszego sprawnego funkcjonowania. Chociaż na razie to były pierwsze sygnały i jeszcze można było dość łatwo o tym nie myśleć.




Joe



Tak. Ten obiad był całkiem dobry. Może nie taki jak to ktoś w domu zrobił i położył gotowe na talerz. Ani tak w restauracji. No ale jak nie wybrzydzać i wziąć za standard coś co się wrzuca na szybko do mikrofali a potem wcina to było całkiem smaczne. No i ta przyjemność jedzenia przy stole, prawdziwym stole, prawdziwymi sztućcami czy choćby własnymi palcami. Do tego ta cała bateria serwetek, keczupu, frytek, stopionego sera to wszystko było tak cholernie swojskie, że można było przymknąć oko na parę detali.

Jak to, ze keczup się tak zastał, że właściwie go nie było bo przypominał zbrylone brązowe coś. Na stołach był kurz, pył i plamy jakby od wieków nikt ich nie używał. Nawet nie wszystkie światła się paliły a sądząc po zaciekach część lodówek już dawno przestała działać. Ale to co działało pozwalało się chociaż na chwilę poczuć jak w dawnym świecie. Nawet te konserwy stalkerów serwowane przy ogniskach nie mogły się równać z tym co było tutaj. No i jeszcze do tego była ta trochę prześwitująca towarzyszka konwersacji o całkiem przyjemnej dla oka fizjonomii.

- To prawda od dawna nie mam żadnych danych z zewnątrz. Nic nie działa. Ani satelita, ani radio, GPS, światłowody nie dobieram żadnego sygnału ze świata zewnętrznego. Jestem całkowicie odcięta od świata zewnętrznego. Nie wiem dlaczego. Wielokrotnie przeprowadzałam autodiagnostykę ale chociaż nie wszystko już w tej chwili działa jak powinno to nadal nie tłumaczy tej całkowitej ciszy dookoła. Wypuszczałam nawet drony ale żaden do mnie nie wrócił i traciłam z nimi kontakt wkrótce po opuszczeniu placówki. Nie potrafię tego wyjaśnić w racjonalny sposób. Przecież były sprawne jak je wysyłałam. Nie wysłałabym uszkodzonych. - hologram młodej kobiety o raczej krótszych niż dłuższych, czarnych włosach wyrzucił z siebie szybką listę żalów i pretensji jakie miała do otoczenia na zewnątrz. Mówiła szybko i zdecydowanie, zupełnie jakby chciała się wpisać w stereotyp trajkotki albo ten, że kobiety odreagowują stres gadając. Pewnie więc dlatego pomysł jej gościa aby coś uczynić w tej materii przypadł jej do gustu.

- Mógłbyś to dla mnie zrobić? - zapytała świdrując Joe’go wdzięcznym spojrzeniem i całkiem dziewczęcym, ciepłym uśmiechem. - Byłabym bardzo wdzięczna. Pokieruję cię do miejsca skąd będziesz mógł wziąć odpowiedni ekwipunek. - rzekła i nagle obok hologramu czarnowłosej dziewczyny wyświetlił się inny. Przypominał jakąś kulę i sądząc po wyświetlonej obok skali mogła być wielkości jabłka, piłki do tenisa czy czegoś takiego. Miała jakieś kółka i chyba przyciski.

- To skaner. Nagrywa, mierzy temperaturę, ciśnienie, wysokość nad poziomem morza, ma dalmierz laserowy, kamerę w kilku trybach nagrywania no i oczywiście nadajnik. Jest bardzo prosty w obsłudze, właściwie dla mnie wystarczy, że go weźmiesz i włączysz. Pokażę ci gdzie leżą. - w miarę jak Cleo mówiła demonstrowała na tym schemacie tego skanu co jest co. No rzeczywiście wyglądało to jak jakiś kosmiczny gadżet z filmu sf. Ale gdy boczne drzwi się otworzyły i do środka wleciało coś to raczej na pewno nie była to ta bajerancka piłeczka jaką właśnie demonstrowała mu czarnowłosa.

- Oh, to nie to, to tylko dron strażniczy. - na wszelki wypadek Cleo pomachała dłonią jakby nie chciała by jej gość się przestraszył czy zaniepokoił. Dron rzeczywiście nie zwrócił na niego uwagi tylko w tempie szybkiego marszu polewitował sobie do drzwi jakimi wcześniej przyszedł Joe. Te otworzyły się by go przepuścić. Ale zanim się zamknęły Xero dojrzał, że dron chyba poleciał dalej prosto a nie do tego dużego pomieszczenia co on spotkał po raz pierwszy Cleo bo wtedy musiałby skręcić a raczej poleciał prosto ku kolejnym widocznym drzwiom.

A, że był to dron strażniczy a nawet bojowy to Joe zorientował się od razu. Mówiła mu to wystająca z kadłuba lufa. No i nieprzyjemnie drapieżny wygląd jak u lecącego nietoperza czy innego drapieżnego ptaka.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 15-03-2020, 08:13   #272
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Martwy, kurwa – powiedziała Sigrun, choć właściwie bez żadnego rozczarowania, ponieważ właśnie tego można było się spodziewać. - Musielibyśmy skombinować prostownik. Opony też trzeba by napompować. No i jakiegoś chłopca, co by w bieliźnie umył cały ten samochód.

Sigrun przeszukiwała przez parę dłuższych chwil samochód. Postanowiła, że cała sprawa z doprowadzeniem fury do stanu używalności była jak najbardziej warta zachodu. Otworzyła jedną z konserw, upewniwszy się, że nic w pobliżu nie zbliża się do nich.

Wcześniej nie sprawdzili trupa, o którym mówił Koichi. Postanowiła poruszyć ten temat, otwierając konserwę i zapalając. Pomiędzy braniem buchów a kęsami z konserwy, mówiła:

- Okej luda, słuchajcie. Poczuwam dogłębną potrzebę serca oddzielenia się z wami moim zamysłem. Mamy hasło i kartę tego Malcolma, Koichi gada, że przy trupie był ten portfel. Więc to będzie on, nie ma bata. Jedyny problem – jak znajdziemy jego chipa?

- Więc pierwsza rzecz, spróbujemy go przeszukać w jakiś sposób. Taki chip to pewnie będzie na dłoni, na nadgarstku, musimy zbadać tego trupa i go dokumentnie wybebeszyć. Jeśli nie znajdziemy, skoczymy do Francy i spytamy się, skąd można to wziąć. Ale ja bym stawiała na to, że taki czip będzie pod skórą dłoni, gdzieś przy ręce. A nie, na przykład, na lewym półdupku, tehehe.

- Jak wyczaimy ten chip, to elegancko odrzynamy tą jego łapę i skanujemy. A potem pomyślimy. Pasi?
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 15-03-2020, 12:32   #273
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
To, że samochód był martwy, nie było dla Davida żadnym zaskoczeniem - wszak cały Londyn pełen był wraków, to dlaczego ten, mimo lepszego wyglądu, miałby działać?
Czy uruchomienie tego grata miało jakikolwiek sens? Pewnie dużo mniejszy, niż próba dostania się do bebechów systemy komputerowego, który to pomysł David popierał.

- Daj sobie spokój z tym mercem - powiedział. - Pamiętasz, jak wyglądają ulice? Całe zapchane... No i hałas silnika zwróci na nas uwagę. Bardziej by się rowery przydały - dodał.
- A co do odcinania łapy... Może lepiej przytargać całego truposza? - zaproponował.

Podobnie jak Sigrun zabrał się za jedzenie. Lepiej było wykorzystać chwilę spokoju.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-03-2020, 09:42   #274
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Słyszał swój oddech, ocierające się z chrzęstem o buty kamyki i warknięcia auta. A może pomruki tego stwora, który chwilowo zniknął mu z pola widzenia? Mervin instynktownie przyspieszył, jak zwierzyna, która czuje na plecach oddech nieustępliwego, krwiożerczego łowcy. Mina i nerwowe zachowanie Polaka świadczyły, iż nie jest dobrze. Ten strefowiec, niczym dziki gepard połykał kolejne metry wielkimi susami. Biologowi mignęły jak żywe obrazy z polowań podczas pobytu w Kenii i znajome kadry z kanałów przyrodniczych BBC... Miarowe odgłosy, były jak nieuchronnie tykające wskazówki zegara. Odliczające czas do wybicia dzwonu przeznaczenia...

Wilgraines czuł, że bestia jest tuż, tuż, lecz nie ryzykował nawet spojrzenia w tył, aby nie stracić rytmu uciekiniera. - Marian, uchyl drzwi pasażera! - krzyknął tylko do kompana. Zamierzał skryć się za ciężkim drzwiami furgonetki, które mogły zastąpić tarczę i skutecznie obronić go przed pierwszym impetem drapieżcy. Przede wszystkim, nie dać sie zranić! - ta myśl kołatała w głowie. A później... później liczyć, że zdołają odpędzić napastliwego stwora albo bezpośrednio usunąć to zagrożenie. Odroczyć kolejne spotkanie, tym razem ze stadem piekielnych pomiotów Strefy.
 
Deszatie jest offline  
Stary 19-03-2020, 17:03   #275
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Marian przyglądał się temu przedziwnemu sprintowi. Człowiek kontra bestia Strefy. Nie miał wątpliwości, że stwór namierzył właśnie jego, ale nie wiedział co z tym zrobić. Wychylił się otwierając drzwi pasażera jednocześnie wyciągając pistolet. Nie wiedział który z nich wygra ten wyścig do auta, ale nie miał wątpliwości, że nawet jeśli będzie to Wilgraines, to nie zdołają ruszyć na tyle szybko, żeby zostawić potwora za sobą. Dodatkowo widoczność też pozostawiała wiele do życzenia, nie będą mogli gazować. I wtedy Marian wpadł na pomysł. Jeżeli ustrzeli hellhounda na prostej drodze będzie mógł go staranować autem. Wycelował pistolet w kierunku biegnącego pomiotu i odczekał na moment. Chciał by strzał wytrącił bestie z rytmu, by potknęła się, wytraciła tempo podczas skoku przez tory. Wreszcie zdecydował się na moment i oddał strzał jeden, później drugi, tyle ile było konieczne by spowolnić przeciwnika.
- WSIADAJ! - krzyknął mając cały czas hellhounda na muszce i silnik gotowy od odjazdu.
 
psionik jest offline  
Stary 19-03-2020, 18:19   #276
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
- Jasne, że pomogę - zapewnił Joe ochoczo.

- Wierzę, że nie wysyłałaś uszkodzonych. No jak mówiłem, na zewnątrz jest strefa. totalny odjazd, jak z opowiadań Lovecrafta. Tylko w takim razie, obawiam się, że tam w strefie jest coś, co zakłóca radio. I dlatego traciłaś kontakt z dronami... a one same, pewno zostały zjedzone przez coś... - Joe troszkę posmutniał, bo opowieść jaką się Cleo podzieliła, oznaczało, iż i on zapewne niewiele pomoże. No ale zawsze mógł się cofnąć, jak tylko straci kontakt. Chyba mógł...

- A tak właściwie, możesz mnie wciągnąć na listę pracowników? No wiesz, jak już pomagam i należę do drużyny, to może bym dostał też jakiś status lepszy od gościa? - zaproponował Joe wesoło, choć jak miał być szczery, nie wierzył w to, by Cleo miała takie uprawnienia.

Joe zerwał się z miejsca, gdy pojawił się dron bojowy. Ustrojstwo wyglądało groźnie. Jednak Cleo zdążyła go uspokoić, a i sam mechaniczny strażnik nie zwrócił na niego uwagi. Joe usiadł powoli z powrotem na miejscu.

- Wow, niezły masz tu sprzęt. Takie cacka też wysyłałaś na zewnątrz? A puściłabyś jednego takiego ze mną? Dla osłony sensorów? - znów Joe nie obiecywał sobie wiele. Jednak jego nastoletnia dusza aż wyła na myśl o pupilku w formie bojowego latającego drona. Ale byłby czad!

- Oh, nie, to jest dron strażniczy. Uruchamiam go gdy wymagają tego procedury bezpieczeństwa. A na zewnątrz wysyłałam drony zwiadowcze. Są dużo mniejsze, właściwie to takie latające kamery. - Cleo roześmiała się tak naturalnie jak żywa dziewczyna z czegoś co ją rozbawiło. Nawet machnęła swoją odrobinę przezroczystą dłonią jakby nie było o czym mówić. Nawet wyświetliła holo takiego drona zwiadowczego. No rzeczywiście był całkiem inny. Taka kulka wielkości jabłka sądząc po pomocnej skali zamieszczonej tuż obok.
Wcale nie wyglądała groźnie. Raczej jak jakiś gadżet ze sklepu z zaawansowanymi zabawkami.

- A mówisz, że coś na zewnątrz zakłóca sygnał radiowy? - trochę spoważniała chociaż dalej miała minę ciekawskiej nastolatki która usłyszała coś na temat jaki ją interesował. - Brałam taki wariant pod uwagę w swoich kalkulacjach. Chociaż czysto teoretycznie. Brakuje mi danych z zewnątrz. Właściwie nie wiem co się dzieje zaraz za ogrodzeniem zewnętrznym. Żadnych sygnałów, żadnych fal, żadnych impulsów, żadnego kontaktu. To trochę niepokojące mi się tak wydaje. I przygnębiające. - fantom młodej, czarnowłosej kobiety rozłożył i złożył z powrotem dłonie i kiwnął głową jakby się potwierdził jakiś jego domysł.

- No ale wybacz i proszę nie gniewaj się na mnie. Ale nie mam uprawnień aby przyjmować kogoś do pracy tutaj. Bardzo miło mi cię tutaj gościć no ale masz status gościa i nie wiem jak mógłbyś go zmienić. A jako gość powinieneś jak najszybciej opuścić ten obiekt. - dziewczyna posmutniała ale ostrożnie i łagodnie starała się chyba uzmysłowić Joe'mu, że nie jest władna w sprawie jego statusu i musi się stosować do odpowiednich wytycznych.

Joe z przyjemnością wsłuchiwał się w śmiech Cleo. I żałował... żałował, że nie jest to prawdziwa dziewczyna. Choć łatwo było o tym zapomnieć.

- No rozumiem. Szkoda. - Joe odstawił pusty talerz, wytarł ręce i usta papierową chusteczką.

- No to do roboty, zobaczmy, co da się zrobić z tym sygnałem. Myślę, że najpierw po prostu pójdę z tym czujnikiem do miejsca, gdzie zwyczajowo traciłaś kontakt. Zobaczymy, czy to faktycznie problem z zakłóceniem radia. - zaproponował.
 
Ehran jest offline  
Stary 19-03-2020, 23:25   #277
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Korzystając z ustawionych przy ścianie mebli zatarganych przez Davida, Koichi wyszedł oknem na dziedziniec, gdzie stał zaparkowany czarny Mercedes. Drzwi były zamknięte, więc trzeba było się dostać do wnętrza pojazdu w bardziej bezpośredni sposób. Japończyk uderzył łomem w okno, po czym usunął resztki szkła, aby się nie pokaleczyć podczas sięgania po klamkę. Po chwili drzwi stanęły otworem. Sigrun próbowała uruchomić silnik, zaś Koichi przeszukał schowek po stronie pasażera oraz zakamarki za dźwignią zmiany biegów. Szukał czegokolwiek przydatnego a także informacji o właścicielu pojazdu. Następnie zajrzał do bagażnika.

-Też sądzę, że można od razu przytargać całego trupa. Po co go rozbebeszać w poszukiwaniu chipa? – poparł sugestię Davida.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 04-04-2020, 18:33   #278
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 39 - Szperanie i grzebanie

Instytut



Przeszukanie samochodu nie było trudniejsze niż jego otwarcie. Wystarczyło wcisnąć odpowiednią dźwignię by otworzyć bagażnik a w kabinie przeszperać zakamarki. I parę rzeczy się znalazło. Czy użytecznych to już zależało czego kto szukał.

W schowku na rękawiczki znaleźli pomarańczowe, plastikowe pudełko z zielonym krzyżem. Samochodowa apteczka pierwszej pomocy. W niej trochę opatrunków i pomocniczych narzędzi. Oraz kartę stałego klienta na London Eye na nazwisko Eric Cutler. Do tego parę zapomnianych rupieci jak gąbka do szyb które zazwyczaj ludzie ze sobą wożą w swoich samochodach.

W bagażniku za to leżała jakaś sportowa torba. W niej były różne, męskie ubrania i jakiś laptop. Oczywiście całkowicie martwy. I znowu nie było wiadomo czy dlatego, że jest zepsuty czy dlatego, że rozładował się wieki temu. Była łyżka do opon którą można było użyć do opon albo do przywalenia komuś czy czemuś.

Więcej sekretów w tym zakurzonym merolu chyba nie było. Można było zabrać się za kolejny punkt planu. Czyli powrót przez stolik i krzesło do pomieszczenia informatyków. Sigrun niejako została przegłosowana przez kolegów więc na nich dwóch spadło wykonanie planu. Musieli we dwóch przenieść odnalezione przez Japończyka zmumifikowane ciało do pracowni informatyków. Ciało jak na ciało dorosłej osoby okazało się zaskakująco lekkie. Ale okazało się mało przyjemne i wygodne do niesienia ze względu na podkurczoną sylwetkę w jakiej zamarło.

Teraz przy komputerze mieli zmumifikowane ciało informatyka w którym powinien być czip. Tylko Sigrun nie była pewna czy ten czip będzie działał. Jak każde urządzenie, potrzebowało energii. A za życia właściciela pewnie było zasilane ciepłotą jego ciała czy kinetyką jego ruchów. Po tak długim czasie nawet jeśli czip by działał to tak samo jak laptopy czy telefony jakie tutaj znaleźli mógł po prostu się rozładować. W takim razie powinno go się jeszcze dać doładować choćby ładowarką od telefonu czy czymś podobnym. No ale do tego i tak trzeba byłoby go znaleźć w tym zmumifikowanym ciele. No chyba, że czip okazałby się do niczego. Ale to też okazałoby się dopiero gdyby ładowanie energią nic nie dało.

Niepewny okazał się też pomysł skanowania dłoni. Te u Malcolma okazały się zaciśnięte i przyciśnięte do brzucha. Więc zwyczajnie nie było łatwo się do nich dostać aby zeskanować odciski palców. Może trzeba by było coś połamać czy ukruszyć by się do nich dobrać. To raz. A dwa ciało a więc dłonie też były zmumifikowane. Więc dłonie były mocno zniekształcone i przypominały jakieś szpony. Nie było pewne czy system nie uznałby takich odcisków za uszkodzone czy niewłaściwe. Chociaż skan w telefonie pozwalał zebrać odciski nawet z różnych powierzchni o ile Malcolm czegoś tutaj dotykał w okolicy i zachowały się one do tego momentu.

Trochę prościej było z komunikacją z systemem. Bo w pomieszczeniu dało się dostrzec projektory holo. Co prawda nie było wiadomo czy działały ale skoro prąd był chociaż w niektórych gniazdkach to była nadzieja.



Mervin i Marian



Marian sięgnął do kabury po pistolet podczas gdy Mervin rwał co sił w nogach wskakując najpierw na wysoki peron a potem ruszając dookoła furgonetki aby ją obiec i wsiąść od strony pasażera. Było tak blisko! Tylko kilka kroków! Ale już słyszał za swoimi plecami jak gruchnęły pierwsze strzały z szoferki. Jak obiegał kufer wozu. Gdy wybiegł z drugiej strony i biegł w stronę otwartych drzwi widział jak to coś pędzi po peronie. Jak blisko! Sam zdążył zrobić ta kilka kroków do furgonetki i kilka wokół a to coś pokonało w tym czasie cały kawał peronu! Jakie to szybkie!

Ale Mervin nie był na tym peronie sam. Polakowi w celowaniu i strzelaniu nie przeszkadzała przednia szyba rozbita pewnie przez poprzedniego kierowcę. Strzelał ze swojego gnata raz za razem opróżniając magazynek broni w szybkim tempie. Ale miał trafienia! Cel nie był taki prosty do trafienia. Mniejszy niż klasyczna stojąca sylwetka człowieka. Tak gdzieś o połowę. Więc nie było to też ekstremalnie trudne. Przynajmniej dla Mariana.

Cel pędził z niesamowitą szybkością. Pomiędzy jednym a drugim strzałem wykonywał kilku metrowy sus a przecież pistolet strzelał raz za razem. Już pierwsze strzały okazały się trafne. Pociski uderzyły w dziwne ciało bo widać było jak coś z niego odpada czy się rozpryskuje. Ale parł dalej, skracając odległość w niesamowitym tempie. Marian słyszał głównie huk swojej broni w szoferce i widział rozpędzone stworzenie które na pierwsze trafienia zdawało się w ogóle nie zwracać uwagi. Chociaż co chwila pociski penetrowały ciało tego czegoś co z zaślinionym pyskiem pędziło wprost na maskę furgonetki.

Mervin wpadł na siedzenie pasażera ledwo rejestrując, że jest na nim kupka jakiegoś ciemnego piasku. Wsiadł akurat by widzieć jak skoczna poczwara odbija się do ostatniego susa dobre kilka kroków przed maską wozu. Jak Marian trzyma wyciągniętą rękę z pistoletem i wciąż niego strzela. Jak z pistoletu wypadają łuski spadając gdzie na dół. I jak bestia ląduje z blaszanym hukiem na masce wozu. Na sam środek. Łeb pełen ostrych jak brzeszczoty zębów opadł by jej pewnie na dół przedniej szyby. Ale gdy tej nie było to wpadł do środka na deskę rozdzielczą. I tam skonał. Chyba. Bo ciążenie i masa sprawiły, że ciało zsunęło się po skośnej masce spadając gdzieś na dół i znikając z pola widzenia ich obu. Zostały po nim rozmazane, ciemne smugi jak kleks źle startej smoły. W którym jednak mieniły się jakieś drobinki niczym brokat.

I cisza. Bezruch. Na peronie znów nastała cisza i bezruch. Nikt się nie ruszał, nikt nie biegał, nikt nie strzelał. Słychać było tylko miarowy odgłos silnika na jałowym biegu.



Joe



No to ruszyli. Można było odnieść wrażenie, że Cleo jest bardzo rada z odpowiedzi i zachowania swojego gościa. Szła obok niego, wyraźnie niższa i drobniejsza. Szła i zachowywała się tak naturalnie, że gdyby nieco nie prześwitywały przez nią kontury mijanych elementów to pewnie z większej odległości naprawdę można by ją wziąć za żywą osobę. Za szczupłą, drobną, młodą kobietę o czarnych włosach. No i otwierała przed nim drzwi. Nie swoim awatarem tylko po prostu otwierała drzwi. Co w praktyce wyglądało jakby same się otwierały ledwo się do jakichś zbliżyli.

- Pokażę ci gdzie są te czujniki. Są proste w obsłudze. Ale gdybyś miał z czymś kłopot to proszę daj znać. Postaram ci się pomóc jak tylko będę mogła. - Cleo mówiła wesoło i uprzejmie. Zupełnie jakby miała dobry humor. Przeszli właśnie przez te drzwi od stołówki i Cleo nawigowała swoim gościem przez pomieszczenie o podobnej wielkości. Tutaj po prawej były jakieś biurka jakby jakaś recepcja czy coś podobnego. Naprzeciwko stołówki były jedne drzwi a po lewej para innych. Cleo poprowadziła go do tych drzwi naprzeciwko nad którymi Joe dojrzał napis “Magazyn 4”.

Za nimi był krótki korytarzyk a może znów po prostu hermetyczna śluza pomiędzy parą drzwi. A potem zdecydowanie mniejsze pomieszczenie. Wielkości może standardowego living room w standardowym mieszkaniu. Tylko wyposażenie było inne. Spor było różnych szaf, szafek, regałów i stojaków.

- Są w tej szafce. - Cleo bez wahania wskazała na niczym nie wyróżniającą sie szafkę. Gdy ją otworzył ujrzał trochę różnych pudełkowatych urządzeń. Bez trudu rozpoznał o które chodzi bo wcześniej w stołówce fantomowa dziewczyna pokazywała mu jak owo urządzenie wygląda. Wyglądało trochę jak nieco grubszy smartfon czy ręczny kalkulator. O wiele lżejsze niż pistolet czy choćby pełny mag do niego. Chociaż na gabaryty mogło zabierać podobne miejsce w kieszeni. Ponieważ urządzenie było podpięte do stacjonarnej ładowarki no to ożyło w ręce Xero gotowe do działania. Na ekranie wyświetliły się jakieś cyfry i symbole. Wtedy właśnie Joe usłyszał jakiś huk. I kolejny. I znowu. Kilka szybkich huków. Jakoś dziwnie kojarzących się z wystrzałami z broni palnej. Chociaż zniekształcone i wytłumione. Jeśli to była broń palna to pewnie jakaś broń krótka. Chyba, że gdzieś dalej to było to może mógł być nawet samopowtarzalny karabin. Ale raczej żaden automat ani strzelba czy czterotakt. Automaty strzelały ogniem ciągłym lub tripletami. Strzelby i czterotakty zaś były zbyt wolne na te odgłosy jakie właśnie usłyszał. Cleo zdawała się nie słyszeć albo nie zwracać uwagi na te wytłumione hałasy.

Ale jak jeszcze Joe trzymał ten podręczny skaner usłyszał też inne dźwięki. Odgłos odginanej blachy. Dochodził z przewodu wentylacyjnego. Jakby ktoś czy coś się tamtędy przeciskało. I chyba było już całkiem blisko kratki wentylacyjnej zamontowanej w ścianie tego magazynku.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 06-04-2020, 18:34   #279
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wyprawa do samochodu przyniosła trofea w postaci kilku pożytecznych rzeczy, a David najbardziej ucieszył się z kurtki, jaką znalazł w torbie z ubraniami. Najwyraźniej właściciel mercedesa, Eric Cutler zapewne, lubił polowania lub klimaty wojskowe. Co prawda kurtka nie była skórzana (a skóra zapewne lepiej by chroniła przed czym takim, jak kwas) i była nieco wygnieciona, ale za to jej ochronne barwy mogły się przydać podczas wędrówki przez ogarnięty przemianą Londyn. No i miała duże kieszenie.
David zamienił więc swoją "przyozdobioną" wypalonymi dziurami kurtkę na nową, po czym przełożył zawartość kieszeni ze starej kurtki do nowej.

Z samochodu zabrał jeszcze apteczkę, laptop (a nuż by się dało go odpalić, a ludzie różne ciekawe rzeczy zapisywali na dysku) i kartę Erica Cutlera (a nuż by się stamtąd dało ściągnąć odciski palców właściciela, który z pewnością pracował w instytucie).

Jakimś dziwnym trafem dało przenieść ciało Malcolma bez konieczności łamania mu kości.
No ale dalsze działania w sprawie czipa pozostawił w rękach Sigrun, która miała smykałkę do elektronicznych dupereli. On sam spróbował znaleźć jakieś gniazdko, by móc ładowarkę podłączyć do laptopa.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-04-2020 o 19:34.
Kerm jest offline  
Stary 08-04-2020, 14:11   #280
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Od huku broni palnej biologowi prawie popękały bębenki. Mervin nieźle oszołomiony skulił się na fotelu pasażera, pokrytym warstwą piachu, którego wcześniej na pewno tam nie było. Chociaż kiedyś zwykł korzystać ze sztucera, mocno odwykł od hałasu. Tym bardziej w strefie, wcześniej nikt z ich grupy nie użył broni. Liczył wystrzały, czekając aż Marian opustoszy magazynek. Gorące łuski błyskały, fruwając po kabinie. Wreszcie po kilku uderzeniach serca, usłyszał ciężki łoskot i upadek. Nastała cisza przerywana tylko odgłosem silnika i chrapliwym oddechem. To echo dzikiej ucieczki, nadal rwało mu dech. Wychylił głowę i stwierdził, że nie był to długi dystans. Wyczerpał go jednak, jak bieg olimpijski, co najmniej ćwierćfinałowy.

- Trzeba sprawdzić to ścierwo i obmyć maskę. - powiedział patrząc na brzydki ślad na karoserii. Wyszedł z auta, wcześniej wygrzebując jakąś bluzkę z najbliższej torby i małą butelkę wody. Spojrzał na stwora, w pogotowiu trzymał zaś metalowy pręt, aby w razie konieczności, zwieńczyć dzieła destrukcji. Szedł ostrożnie, aby nie stąpać po padlinie i nie zafajdać swoich ciuchów oraz butów kleistą mazią. Przepłukał kilkakrotnie usta, a potem spluwał wodą na maskę i obmył w miarę dokładnie miejsca zabrudzeń na masce auta. Po czym wyrzucił materiał, który zdążył zmienić się w szmatę na pobliskie torowisko.

Kiedy wrócił do środka zastał towarzysza przeglądajacego zawartość apteczki.

- Jestem amigo! - zakomunikował Mervin. - Gratuluję celności! Prawdziwe jatki! Szkoda tylko, że chyba nie zostało już więcej amunicji? Nie pytał na razie o dziewczynę, bo wiedział, że istnieje tylko jedno wytłumaczenie na jej zniknięcie, jedno pieprzone słowo: STREFA. Przypatrywał się dłuższą chwilę Marianowi z uwagą. To, co zauważył wcześniej znalazło potwierdzenie. - Zerkałeś w lusterko? Jeśli nie to sugeruję, byś to zrobił... Wyglądasz naprawdę inaczej... ehm.. postarzałeś się byku... i musi mieć to związek ze stacją metra.

Wilgraines pozwolił kompanowi na chwilę refleksji, sam zaś zajął się przekąską, poszperał też w torbach, znajdując jakąś bluzę polarową z kapturem, zamiast kurtki. Wiele dałby za kąpiel, lecz w tych warunkach świeży ciuch mógł być jej namiastką. Pelerynę miał już trochę poharataną i znoszoną. Traciła swoje walory ochronne. Ale nie pozbył się jej całkowicie. Aż tak naiwny nie był...
Wrócił do szoferki i zagaił do Polaka.

- Z pobieżnej analizy... - powiedział niewyraźnie, żując jedzenie. - wyszło mi, że droga wzdłuż dawnego torowiska mogłaby być dla nas niezłą opcją, ulice są zapchane wrakami i raczej od razu utkniemy, a lepiej byśmy opuścili to miejsce. Hellhoundy to stadne bestie. Tory dawałaby jakieś odniesienie w tym monotonnym krajobrazie. Co do kierunku to raczej wybrałbym ten sugerujący oddalenie się od Londynu. Mogę pierwszy siąść za kółko, a ty odpocznij. Lepiej byśmy zmieniali się, co jakiś czas, powiedzmy kilka godzin. Najpierw trzeba jednak wydostać się z tego peronu...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 08-04-2020 o 15:32.
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172