Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2019, 03:49   #81
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Spokojnie, Lamia, spokojnie. No już, już, przecież Skaner mówi, że to raczej nie ciąża nie? - Madi wsparła kumpelę przyjmując pojednawczy, łagodny ton. Pocałowała ją w policzek i mocniej objęła aby przytulić ją do siebie i swojej nagiej piersi. Utuliła ją i pocałowała jeszcze raz mrucząc coś uspokajająco.

- No raczej nie jesteś. Ale jak chcesz mieć pewność zrób sobie badania albo idź do lekarza. - gospodarz wzruszył ramionami przyjmując dość flegmatyczny ton. Widząc, że sytuacja jakoś się uspokoiła zaczął mówić dalej.

- To nie wszystko. Pole bioenergetyczne u każdego jest mniej więcej takie samo. Bo układa się mniej więcej jak układ nerwowy i krwionośny. Czasem ktoś ma coś przerwane czy brak, coś mu szwankuje to to widać. Ja widzę. -zaczął mówić o nowym wątku wskazując palcem gdzieś na sylwetkę siedzącej po turecku kobiety.

- U ciebie właściwie też tak jest. Poza tym brzuchem. I głową. W głowie też masz silne pole ale to mózg, w mózgu zazwyczaj jest najsilniejsze. - mówił z zastanowieniem ale na końcu gdy wspomniał o głowię machnął ręką gdy na to akurat znalazł rozsądne wyjaśnienie. - Ale poza tym masz dużo silniej… hmm… masz duży przepływ energii w całym ciele. W mięśniach. Jakbyś miała dodatkowe żyły albo nerwy. Co właśnie jest bez sensu. Bo wszyscy mają mniej więcej taki sam rozkład. U ciebie jest to inaczej. No ale może mnie tak się wydaje, jestem już trochę zmęczony, to też wpływa na moje zdolności. Ty też możesz mieć jakiś inny stan niż standardowy. Po jakimś wysiłku albo przeżyciach. - głos mężczyzny siedzącego na skraju materacu stopniowo tracił na pewności w miarę gdy zagłębiał się w rozważania nad interpretacją takich wyników z właśnie zakończonego zabiegu.

Powrócenie do względnego spokoju zajęło sierżant zdecydowanie dłuższą chwilę. Oddychała ciężko, na zmianę zaciskając i rozluźniając dłonie. Po pewnym czasie, a także zabiegach Madi, w końcu przestała się trząść. Otarła też twarz wierzchem dłoni, całując kumpelę w policzek i mrucząc ciche “dzięki”. Trawiła co właśnie usłyszała, przechodząc przed Skanera i kucając tuż przed nim.
- Posłuchaj… - zaczęła spokojnym głosem, łapiąc jego dłonie w swoje - Dziękuję że zgodziłeś się pomóc… że chociaż chciało ci się spróbować. Jeśli mam te energie i żyły… biopole, znaczy nie jestem robotem. Jeden problem z głowy - westchnęła, humor jej siadł. Przymknęła oczy, wydychając powietrze nosem.
- Powiedz… co dokładnie potrafisz? Umiałbyś… sprawdzić mój wiek? Wiek ciała… jakoś po swojemu - podniosła głowę, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

- Nie ma za co. - Skaner uśmiechnął się lekko i upił ze swojej szklanki. - Ale z wiekiem no wiem to co widzę. Jestem rehabilitantem, masażystą, energoterapeutą albo szamanem. Zależy jaki tytuł do ciebie przemawia. Ale nie cudotwórcą. Umiem czytać ciało, energię jaką promieniuje. Umiem nastawiać kości albo zrelaksować mięśnie. Ale nie jestem jakimś magiem czy czymś takim. - rozłożył trochę ręce na znak, że też ma swoje ograniczenia.

- Szkoda, myślałam że… jeśli naprawdę straciłam rękę byłaby inna niż reszta ciała. Mapa energetyczna nie mówiła ci niczego dziwnego? - podniosła wspomnianą kończynę na wysokość piersi i potrząsnęła głową - To co teraz? Wyjmiesz swoje wahadełko i zaczniesz mi nim machać przy twarzy? - niby przypadkiem spojrzała w dół na jego spodnie i wyżej, gdzie jego twarz, uśmiechając sie niczym wcielenie niewinności - Króliki łatwo hipnotyzować, jeśli ma się odpowiednią marchewkę.

- Jakby ci tu wyjaśnić…
- Skaner westchnął, uśmiechnął się i rozejrzał po pokoju. W tym czasie Madi która została przy ścianie potarła stopą plecy swojej kumpeli posyłając jej przy tym rozbawione spojrzenie.

- Ja ci mogę znaleźć odpowiednią marchewkę króliczku. I wsadzić ją w odpowiednie miejsce. Tylko muszę się dorwać do mojej torby na dole. - powiedziała z wesoło bezczelnym tonem i takim uśmiechem.

W tym czasie gospodarz wstał i wrócił z wieczkiem jakiegoś kartonowego pudła które zdjął z tego pudła i usiadł z powrotem na materacu. Zgarnął też ze trzy najbliższe świeczki. Potem przechylił jedną tak, że stopiony wosk rozlał się po wnętrzu kartonowej przykrywki tworząc kilka kroplowatych linii w miarę jak świeczka jeździła w tę i we w tę ponad tym wieczkiem.

- To jest standardowa sieć energii. Tak to wygląda u mnie czy Madi czy u większości ludzi jakich badałem. - wskazał na te trzy czy cztery mniej więcej linie utworzone przez skapujący ze świecy wosk. Potem wziął dwie kolejne świeczki i uczynił podobnie. Na wewnętrznej wieczka utworzył się skroplony chaos. Pierwotne kreski które były pierwsze były w tym chaosie ledwo dostrzegalne.
- A tak jest u ciebie. - powiedział gospodarz podając jej pudełko aby mogła się w spokoju przyjrzeć.

- Nie wiem czy hipnoza teraz to dobry pomysł. Jestem już trochę zmęczony. To wymaga uwagi i skupienia. Bardzo musicie to mieć akurat na teraz? - gospodarz popatrzył pytająco na dwójkę swoich gości i minę miał jakby mógł ale wolałby lepiej nie.

- Ja zostaję do rana. Rano jadę do pracy i wracam wieczorem. - Madi odbiła się od ściany i przegibała się znów przyklejając się do pleców kumpeli i zerkając jej przez ramię z zaciekawieniem to na artystyczny nieład wosku na tekturze do na artystę jaki to dzieło stworzył.

- Burdel w głowie, burdel w ciele i jeszcze burdel w sieci energetycznej, biopolu… czy chociaż jednej rzeczy nie mogę mieć poukładanej? - Mazzi rzuciła gorzkim żalem, udając że wcale nie zauważa dotyku na plecach, tylko coś chętnie przylgnęła nimi do ciała za sobą.
- Jutro chcę ogarnąć furę i wybyć na parę dni za miasto. Pojechać do naszej bazy w Iowa. Dzień drogi od Sioux Falls, ale nie wiem ile zajmie dostanie się do środka i uzyskanie informacji - dodała zrezygnowana, sięgając po odstawioną butelkę. Przepiła gorycz w gardle i mówiła dalej - Dobrze byłoby tam jechać… z czymkolwiek sensownym. Byłaby lipa, gdyby się okazało że zdezerterowałam, albo coś podobnego. Dlatego zależy mi na tej hipnozie. Możemy ją załatwić rano, jak odpoczniesz i prześpisz się parę godzin na spokojnie. Nie będziemy z Madi uciążliwe, nie trzeba nas niańczyć. Zajmiemy się sobą - dodała podejrzanie spokojnym tonem - Swoją drogą słyszałam że masz jakiś motor na sprzedaż, to prawda?

- Prawda. Miałem. Ale już zdążyłem go sprzedać. - gospodarz wzruszył ramionami znów na znak, że nic tutaj nie poradzi ani nie pomoże. Wziął z powrotem tekturę i przyglądał się swojemu dziełu. Madi zaś chyba miała coraz silniejsze pragnienie i to nie tyle na butelkę trzymaną przez Mazzi ile na nią samą. Skrupulatnie objęła jej dół swoimi udami tak, że ich uda napierały na siebie nawzajem a jej usta zaczęły badać kark obejmowanej kobiety.

- Nie gadaj głupot. Za dezerterami lata MP a z tego co wiem jeszcze cię jakoś nikt nie szukał. - masażystka mruknęła między jednym a drugim pocałunkiem. Wydawała się mieć ochotę jak najszybciej i jak najwięcej.

- Jutro rano? Ja będę na chodzie dopiero wieczorem. A przynajmniej najlepiej mi się takie rzeczy robi wieczorem. Po zmroku. Jak świat zasypia. Wtedy jest najlepsza aura. - popatrzył na nie obie siedzące na wyciągnięcie ręki. - Odłóżmy to na jakiś czas co? Może jak wrócisz z miasta. Odezwij się. - zaproponował zerkając bardziej na Lamię niż poczynającą sobie coraz śmielej masażystkę za jej plecami.

Odłożyć w czasie… Mazzi poczuła rozczarowanie aż do kości. Więc nic… nic dziś się nie dowie? Żadnego nowego błysku, żadnych informacji o przeszłości. O chłopakach, Fargo. Andrew…
- Jasne, wpadnę jak dożyję - odpowiedziała zrezygnowanym tonem, wstając nagłym zrywem i rozglądając się za swoimi ubraniami. Oddychała przy tym płytko, starając się nie oglądać do tyłu aby nie wpaść prosto na czarną ścianę. Odetchnęła dla uspokojenia, jednak niewiele to dało. W ustach czuła gorzki posmak, zaczął ją też boleć brzuch jakby coś w nim siedziało i pilnie chciało wydostać się na zewnątrz.
- Muszę… zapalić i na powietrze. Przejść się… - wymamrotała podnosząc stanik.

- Teraz i tak nic by z tego nie wyszło. Ja jestem zmęczony a ty nie jesteś spokojna. Mówiłem ci, na siłę nic tu się nie zdziała. - gospodarz też wstał i podszedł do szafki odkładając tekturową przykrywkę na miejsce. - Chcecie spać tutaj razem czy mam wam zrobić drugie łóżko? - zapytał patrząc na ubierające się kobiety.

- Pójdę z tobą. I ja mogę spać z Lamią w jednym łóżku chyba, że woli spać sama no to okey. - masażystka też ubierała się szybko i trochę chaotycznie więc gospodarz popatrzył na tą drugą aby zdecydowała za nie obydwie.

- W porządku… nie chcę spać sama - wymamrotała, wciągając spodnie i koszulę na grzbiet. Chwilę gimnastykowała się z butami, skacząc raz na jednej, raz na drugiej nodze. - Jak mam być spokojna? To raczej ciężkie w podobnej sytuacji… gdy nie wiesz kim jesteś, nie? Masz fajki czy chcesz mojego? - spojrzała na Madi, gotowa do zejścia na dół.

- Nie palę. - masażystka też kończyła się ubierać ale wzruszyła ramionami w geście bezradności.

- W kuchni są. Obok kubków, wąska szafka. - Skaner pokierował je gdy schodziły z powrotem na piętro. Znalazły się znów w kuchni a tam Madi dość szybko znalazła wskazaną szafkę i w niej puszkę po herbacie wypełnioną tytoniem i kilkoma gotowymi skrętami. Masażystka poczęstowała swoją kumpelę. - Chodź na ganek. Bo chyba dalej leje. - wskazała na drzwi wejściowe przez jakie weszły już dobry kawał wieczoru temu.

Lamia wzięła jednego i obijając się od ścian, wyszła na ganek. Po drodze zgarnęła kurtkę, bo wieczór był chłodny nie tylko ze względu na deszcz. Albo to nią zaczynało telepać. Odpaliła papierosa i zaciągnęła się nerwowo. Kim się stała, co zrobiła… albo co jej zrobiono? Przynajmniej nie była syntykiem, jeśli wierzyć Skanerowi. Niestety to nie wyjaśniało wszystkiego.
- Kiedy RB gra… czasem… słuchając go… wracają wspomnienia. Nie wiem jak on to robi, ale tak jest - mruknęła patrząc się tępo przed siebie, na zalaną deszczem ulicę - Czuję… wstyd. Złość, smutek… nie mam pojęcia co robić. Boję się - zaciągnęła się łapczywie - Nie wiem co zrobię jeśli okaże się, że… - zacięła się na dłuższy moment, paląc w ciszy i trawiąc słowa, wspomnienia - Gdybym umiała się modlić, prosiłabym tylko o jedno. Żeby kapitan wydostał się stamtąd… żeby wciąż żył i był cały. Nie Steve, nie on… mój kapitan, Gerber. Andy… z Bękartów. Powód dla którego w ogóle władowałam się w ten frontowy syf. Głupie nie? Pchać się na wojnę dla jakiegoś fagasa… wyjątkowego fagasa - pokręciła głową i pociągnęła nosem.

Madi oparła się o barierkę ganku więc była tyłem do ulicy i frontem do stojącej naprzeciwko kumpeli. Nie wiedziała za bardzo co powiedzieć więc wyciągnęła dłonie, przyciągnęła ją delikatnie do siebie i przytuliła do siebie obejmując ją. I tak postały chwilę w milczeniu pocieszając się samą swoją bliskością i obecnością. Madison przeczesywała palcami dłonie Lamii w kojącym, matczynym geście. - No a zapytaj go o to jutro. Z tym Rude Boyem i wspomnieniami. Może coś ci powie na ten temat? - zaproponowała coś od siebie wskazując gestem gdzieś do góry na niewidoczne spod dachu ganku piętro gdzie pewnie teraz był gospodarz.

- A jak chcesz jechać do tej swojej bazy? Gdzie to jest? Z kim chcesz jechać? - masażystka chyba starała się zacząć jakieś mniej nieprzyjemne tematy aby nie dołować swojej kumpeli i spróbować wyciągnąć ją z tego dołka.

- Myślałam o Eve, ma brykę i raczej nie ma sztywnego grafiku. Bez przypału i ewentualnych problemów w robocie. Żadnych zwolnień… wpadnę do niej rano i spytam co robi i jakie ma plany. Podrzuciłabyś mnie do niej? Powiem ci jak jechać, nie pamiętam nazwy ulicy, ale wiem jak tam dojechać od starego kina… - Mazzi uśmiechnęła się półgębkiem - A jeśli nie… znajdę jakąś brykę, odpalę ją z kabli i wytnę sama. Sąsiednie miasto, niby nic specjalnego. Tylko zostawię Betty info żeby się nie martwiła. Jak coś śmiało dokuj u mnie w pokoju… moje wyro twoim wyrem, śmiało. Przynajmniej nie będzie sie marnować.

- To gdzieś koło starego kina? No to pewnie, podrzucę cię rano jak będę do roboty jechać. Będę musiała wyjechać trochę wcześniej to dobrze, że mówisz. I Eve pewnie, wydaje się być w porządku. Świetnie się ją zapina a jak obciąga! Normalnie polecam! - Madi mówiła kiwając głową jakby układała sobie poranne zmiany trasy ale mówiła tak jakby dużych problemów z tym nie widziała. Za to temat fotoreporterki o krótkich blond włosach kojarzył jej się z czymś zdecydowanie innym niż podróże za miasto. Zaśmiała się wesoło i z kosmatym tonem w głosie i spojrzeniu.

- No a propo wyra, właściwie zapinania i obciągania też, to chodź, na razie ja cię zapraszam do naszego wyra. I mam nadzieję, że nie będziesz rano taka jak dzisiaj bo dzisiaj rano to spałaś jak zabita. - masażystka wpadła w dobry humor i odzyskała rezon jaki okazywała na piętrze zanim zeszły na dół. Zerknęła ile zostało skręta do wypalenia po czym lekko odbiła się od poręczy o jaką się dotąd opierała i pociągnęła za sobą Lamię w kierunku drzwi.

- To przez niedotlenienie… weź, daj spokój w ogóle - przybrała umęczony ton męczennika, idąc potulnie z powrotem do domu, co nie przeszkadzało jej oczywiście narzekać - Widziałaś jaki ze Steve’a kloc, normalne że jak mnie przez pół nocy wgniatał w materac to w końcu doszło do ubytków tlenu i dlatego rano taka nieprzytomna byłam… niestety tak już bywa - westchnęła boleśnie - A chciałam być miła, mam za swoje. Zaprosisz takiego do siebie, zaoferujesz spanie w normalnym wyrze, nie wojskowej pryczy w koszarach i jak się odwdzięcza? Skaranie boskie z nim, przynajmniej miał tyle taktu żeby nikogo rano nie obudzić - pokręciła głową z naganą - Zastanawiam się… jak wyście się pomieściły tam z nami? Ten wieloryb sam pół łóżka zajął…

- Naprawdę? No patrz co za cham i brutal. A taki sympatyczny się wydawał w kuchni jak pił z nami herbatę.
- Madi podjęła grę i zgrabnie udała uprzejme zdziwienie gdy wróciły do wnętrza domu Skanera. Uniosła brwi i posłała jej uprzejme spojrzenie. Puściła kumpelę i na chwilę wróciła do sofy gdzie na początku spoczęły w tej wizycie i zabrała z niej swoją sportową torbę. Wskazała dłonią Lamii, że czas wracać na pięterko.
- Chyba musimy dokończyć tą rozmowę w łóżku. I mam nadzieję, że nie padniesz z miejsca jak kłoda. Mam strasznie nieprzyzwoite myśli i plany od rana a z nikim nie miała okazji ich zrealizować. - podzieliła się z Lamią swoimi przemyśleniami życiowymi na ten miniony właśnie dzień i kończący się nawet wieczór. Sądząc po jej dłoni na krzyżu Lamii która sprawnie zjechała na jej pośladki miała co do niej bardzo dosłowne plany.

- A to się świetnie składa. Nie chciałam cię martwić, miałyśmy inne rzeczy na głowie w końcu… ale po wczorajszym dniu przydałby mi się wewnętrzny masaż - Mazzi odbiła piłeczkę, obejmując brunetkę ramieniem - Gdybyś mogła coś na to poradzić… a swoją drogą co ze Skanerem? Dołączy do nas czy będzie się tylko przyglądał?

- Chyba poszedł spać.
- Madi na chwilę zatrzymała się w progu zerkając na inne, zamknięte drzwi. Potem wprowadziła kumpelę do ich gościnnego pokoju i zamknęła drzwi na klamkę i na skobel. - Wyglądał na zmęczonego jak przyjechałyśmy. Bałam się, że nas spławi albo od razu pójdzie spać. On się wypala. Każde takie badanie go osłabia. Musi to odespać i odpocząć. Dlatego jest taki chudy i anemiczny. Te czary mary też go kosztują. Dobrze, że nie nalegałaś to zrobi ci pewnie tą hipnozę jak wrócisz. Zresztą, może pozwoli mi zostać? To go trochę urobię i mu pomogę. Zobaczymy co jutro powie. - Madi powiedziała rzucając torbę obok materacu i przez chwilę wydawała się współczuć a nawet być trochę zmartwiona stanem kolegi. No ale, że na to w tej chwili nic nie mogły poradzić to wróciła do tej przyjemniejszej części nocy która dopiero się zaczynała.

- To mówisz, że przydałby ci się masaż? Wewnętrzny? Ciekawe. A jakieś konkretne miejsca wymagają takiego wymasowania? Jakieś specjalne życzenia i wymagania? Mów śmiało. Jestem profesjonalną masażystką, rehabilitantką i jestem tu po to by spełnić twoje życzenia. I do rana jestem tylko twoja. - Madi stanęła w lekkim rozkroku na środku pokoju i przyjęła ton z jakiejś reklamy. Tylko minę i spojrzenie miała takie jakby grała w jakiejś porno parodii. Zwłaszcza, że bez pośpiechu znów zaczęła się rozbierać.

Mazzi za to pospiesznie zrzuciła łachy, nie patrząc co gdzie i jak daleko leci. Pierwsza wpakowała się do łóżka, klękając na materacu tyłem do Madison i bardzo powoli opadła na łokcie, wyginając grzbiet i pośladki kuszącym ruchem.
- Coś mnie rwie tam z tyłu, mogłabyś zerknąć i coś z tym zrobić?

 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 16-04-2019, 22:22   #82
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 20 - Wyjazd z miasta

2054.09.14 - wieczór; pn; umiarkowanie; pogodnie; Sioux Falls, dom Skanera




- Naprawdę? A dokładniej gdzie cię uwiera? - reakcją Madi na słowa i pozę kumpeli był krzywy uśmieszek jakby nie usiłowała nie roześmiać się na całego i choć trochę utrzymać ten profesjonalny ton jaki właśnie przybrała. Podeszła do tak kusząco nagiej i wypiętej kumpeli i zaczęła precyzyjniejsze badanie dotykiem aby ustalić jakie detale anatomii Lamii wymagają rozmasowania. Jej dłoń spoczęła na nagich pośladkach i nakierowywana przez instrukcje pacjentki coraz bardziej zbliżała się ku centrum. Zresztą masażystka okazała się profesjonalnie domyślna w tej ekspertyzie więc szybko doszły do porozumienia.

- Ah, tutaj. No to rzeczywiście specjalne miejsce wymagające specjalnych technik i sprzętu. - ciemnowłosa miłośniczka męskich ubrań z radosnym uśmiechem klepnęła wypięty tyłek i wstała z materacu wracając do swojej torby.

- Na szczęście znam odpowiednie techniki i mam odpowiedni sprzęt. - powiedziała odwracając się przodem do kumpeli i w triumfalnym geście pokazując trzymana w dłoni ulubioną zabaweczkę do przypięcia i zapięcia.

Gdy doszły już do porozumienia w co i jak chcą się bawić poszło już z górki. Madi miała nawet małą niespodziankę. - To wymaga specjalnego ułożenia ciała. - powiedziała instruktorskim tonem zakładając pętle z chyba paska od szlafroka na nadgarstek pacjentki i uwiązując drugą stronę do ramy łóżka która gdzieś tam przy podłodze jednak była. - Bo to bardzo wrażliwe miejsca i trzeba być ostrożnym więc nie możesz wierzgać. - tłumaczyła cierpliwie unieruchamiając drugi nadgarstek w podobny sposób. Na koniec pod biodrami Lami umieściła jedną z poduch i dopiero wtedy uznała, że są gotowe do tego wewnętrznego masażu. Mazzi zaczynała go leżąc na brzuchu, z rękami unieruchomionymi przed sobą w ramię łóżka i elegancko wyeksponowanym do masażu kuperkiem.

Potem było szybciej, mocniej i ostrzej. Madi w tego rodzaju masażu przedstawiała tą samą żywiołowość i mordercze tempo jakim popisała się w ostatnią niedzielę podczas wizyty u Betty. Bardzo solidnie i wszechstronnie zadbała o potrzeby kumpeli. Zatroszczyła się o to by jej specjalne techniki i urządzenia do masażu solidnie i żywiołowo zajęły się wszystkimi miejscami które wymagały ich interwencji. Wreszcie po kulminacyjnym momencie opadła zdyszana i spocona na równie spoconą i zdyszana kumpelę.

- Wiesz co? Zmieniłam zdanie. Jednak chyba jesteś robotem. Prawdziwą sex machine! - roześmiała się przez urywany oddech całując swoją sex machine w usta z tej relaksującej radości. I przewaliła się że swojej kumpeli na miejsce obok.

- Jej. To teraz z tobą to mam was zaliczony prawie komplet. Bo wczoraj Val i Eve a dzisiaj ty. Ale bajer. - roześmiała się radośnie patrząc w sufit gdzie widziała pewnie własne wspomnienia z wczoraj i jeszcze raz przeżywała te właśnie zakończone.

- A myślisz, że Betty by się dała? Jej jeszcze nie zapinałam. A chciałabym, jest bardzo sexy. Tak właśnie myślę, że może jej smutno, że zawsze ona kogoś a jej to nikt. Tak jak ja z tym masażem. To mogłabym jej pomóc. Jak myślisz, poszłaby na to? - postać surowej i wymagającej okularnicy wydawała się pociągać i fascynować masażystkę. No albo ostatnie do zaliczenia dziurki z weekendowego kompletu.

I jakoś tak ochłonęły już na tyle, że zaczynała dominować ta przyjemna błogość i lenistwo po właśnie zakończonych przyjemnych aktywnościach. Ale Madi nie chciała jeszcze kończyć tak wcześnie tej młodej nocy bo zaczęła błądzić palcami po ciele uwiązanym do łóżkowej ramy. Z początku wyglądało to na półświadomy ruch dłoni w rytm mówienia ale nie wiadomo kiedy dokładnie przerodziło się to w porządny masaż, tym razem od zewnątrz.

Zaczęło się od karku i barków Lamii i dłoni Madi które tam pracowały. Ale skończyło na firmowym masażu gdy te wszystkie jędrne krągłości masażystki oraz jej język i usta Lamia mogła poczuć na całej sobie od karku po stopy i z przodu i z tyłu. Tym razem jak dla kontrastu ciemnowłosa kumpela była łagodna, czuła i kojąca. W końcu zasnęły na materacu w poczuciu dobrze spełnionych powinności względem siebie i nieskalanym zaniedbaniem sumieniem.




---


2054.09.15 - ranek; wt; ciepło; pogodnie; Sioux Falls, poranek z Madi




Ranek okazał się ciepły i pogodny. I to pod każdym względem. - Wstawaj śpioszku. - powitanie było też czule i ciepłe, połączone z miękkimi ustami na własnych. Nie było żadnych koszmarów, kaca ani innych konsekwencji. Materac był czysty i całkiem wygodny. Towarzystwo jędrne i prężne. Pogoda za oknem słoneczna i pogodna a w ciele i umyśle pozostała przyjemna pamięć po nocnych harcach na tym materacu. Nawet na niewyspanie za bardzo nie można było narzekać bo przestały większość nocy.

Madi może nie czuła się u Skanera jak u siebie ale na tyle swobodnie, jak na stałego bywalca wypadało. Robiła więc za naturalną przewodniczkę kumpeli. Szybka kąpiel z już standardowo nagrzana woda przez grzałkę podpięta pod akumulator i szybkie śniadanie.





- Jak kuperek? Okey? - masażystka zapytała znad swojego talerza gdy jeszcze z mokrymi włosami siedziały już na tarasie. Skaner jak na samotnika mieszkał w ogromnym domu. Okazało się za dnia, że do kuchni przylega taras ze stołem i krzesłami. Madi więc wpadła na pomysł, żeby z niego skorzystać przy takiej pięknej pogodzie zamiast kisić się w kuchni.

- Masz. Jakby co to użyj tego. Można przed i po. Nawilża, regeneruje i w ogóle robi dobrze. - przesunęła po stole mały słoiczek z żelowata substancją wewnątrz.

Przy dość szybkim śniadaniu prawie, że na trawie miały jeszcze okazję trochę pogadać. Madi wydawała się tryskać energią i radością. Jedynie żałowała, że kumpela musi wyjechać teraz z miasta więc się nie będą mogły widzieć. - Ale pamiętasz, że masz u nas jedną godzinę tygodniowo jako rehabilitację? A jak cię stać możesz możesz wykupić więcej. - przypomniała wesołym tonem o pakiecie usług jakie jej firma oferowała szpitalnym rekonwalescentom.

Prawie gdy już miały się zbierać i wychodzić na dole pojawił się gospodarz. I w porównaniu do swoich gości wyglądał jak ruina człowieka. Zaspany i może nawet przeziębiony. Wydawał się z trudem kontaktować co i jak więc tylko się pożegnali bo Madi już wychodziła do samochodu. Skaner stanął w progu drzwi w szlafroki w postacie herosów z Marvela który go trochę odmładniał ale i nadawał trochę niepoważnego wyglądu. Pomachał im na pożegnanie gdy pakowały się do samochodu a potem odjechały. W dzień ta dzielnica wyglądała mniej mrocznie i złowrogo niż wczoraj, wieczorem gdy jechały tedy w mrok i deszcz. W pogodny i ciepły poranek wyglądała po prostu jako kolejny bezimienny fragment bezludnych przedmieść.

- Zawsze jest taki zdechły o tej porze. Zwłaszcza po tych swoich cudach niewidach. Ale odeśpi to mu przejdzie. - kierowca machnęła ciemnowłosa głową w stronę domu jaki został już za nimi komentując poranny stan ich niedawnego gospodarza.

Sprawnie wyjechały z podmiejskiej dzielnicy i wróciły do centrum. Madi bez trudu dojechała do starego kina a Lamia bez trudu pokierowała dalszą trasą. - No tak, studio fotograficzne. - pokiwała głową gdy zatrzymała samochód przed wskazanym adresem. Adres okazał się w ten słoneczny poranek mało zachęcająca bryła ponurego magazynu, fabryki czy jakiejś hali. Tylko kolorowa tablica reklamowa zdradzała specyfikę profesji adresatki.


Cytat:
EVELYN ANDERSON - FOTOGRAF I FOTOREPORTER. USŁUGI FOTO, NAGRYWANIE, PRZEGRYWANIE, RĘCZNE I KOMPUTEROWE OBRABIANIE I KOREKTA ZDJĘĆ I FILMÓW. IMPREZY OKOLICZNOŚCIOWE, REKLAMY, ZDJĘCIA DO DOKUMENTÓW, KALENDARZE, PLAKATY, PROFESJONALNE SESJE ZDJĘCIOWE.

- Jedziesz z nią za miasto na dwa dni? To aż jestem zazdrosna. Tylko teraz nie wiem czy bardziej o nią czy o ciebie. - masażystka pozwoliła sobie skomentować po swojemu zamiejski wypad obydwu kumpel.

- Ale mam dla ciebie a raczej dla was prezent. Myślę, że wiecie jak tego używać. A przecież coś musicie robić przez te dwa dni prawda? Tylko potem chcę zobaczyć nagrania. - kierowca sięgnęła na tylne siedzenie do swojej torby. I po chwili wyjęła swój przyrząd do wszechstronnego masażu wewnętrznego jaki testowały ostatniej nocy wręczając go swojej kumpeli.

- No i powodzenia na tym wyjeździe. Wróćcie do nas całe i zdrowe. Zapłakałabym się jakbym straciła dwa takie fajne kuperki do zapinania. I uważajcie na siebie, u nas w mieście jest zwykle w porządku ale poza to różnie bywa. - ciemnowłosa pracownica “Dragon Lady” starała się ukryć niepokój pod lekkim tonem no ale w końcu chodziło o wyprawę poza względnie stabilne i bezpieczne sektory miasta. Pocałowała ją jeszcze na do widzenia i pomachala na drogę po czym ruszyła swoim samochodem. - I jakbym może nie mówiła to blondi świetnie pracuje ustami i bierze w kuperek. Właściwie świetnie bierze w każdy otworek. - zakończyła spotkanie bezczelnym uśmieszkiem.




---


2054.09.15 - ranek; wt; ciepło; pogodnie; Sioux Falls, pracownia Eve



- Lamia? To ty? Coś się stało? Znaczy wejdź oczywiście. - Mazzi musiała chwilę poczekać od kiedy zadzwoniła na domofon do momentu gdy przez niego usłyszała głos gospodyni. Sądząc po tonie chyba ją obudziła albo ta niedawno wstała i była pewnie w podobnym stanie w jakim niedawno widziała Skanera. Ale taka pobudka o poranku chyba też zaskoczyła i zaniepokoiła blondynkę. Prawie od razu jednak otworzyła drzwi domofonu wpuszczając kumpelę do środka. Gdy Lamia znów wchodziła po schodach a potem podeście z kratownicy otworzyły się drzwi na piętrze i stanęła w nich blondwłosa gospodyni.

- A no tak, pewnie jesteś po zdjęcia. - przywitała ją całusem i przytulasem. Była w jakimś szlafroku i z bliska jeszcze bardziej wyglądała na kogoś właśnie wyrwanego ze snu. Zaprosiła Lamię na tą samą sofę i stolika co za pierwszym razem, zanim jeszcze przeszły do sypialni gospodyni. Tym razem jednak na stole pojawił się dzbanek z jakimś kompotem.

- Jej ale jeszcze nie zdążyłam obrobić wszystkiego. - spojrzała na swojego gościa przepraszająco. - Ale wiesz ile tego wyszło? Z kilka godzin nagrań. Bo dwie kamery i smartfon to właściwie trzy. I impreza trochę trwała. Ale była super! Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak z kimś bawiłam! I w sobotę i w niedzielę! A ile się nagrało! No normalnie orgazm! - wspomnienia z ostatniego weekendu wyraźnie ożywiły blondynkę bo się roześmiała i skorzystała z okazji, że wreszcie może z kimś przeżywać jeszcze raz te imprezy. No ale ponieważ właśnie nagranego materiału było mnóstwo no to jeszcze nie zdążyła go obrobić. Ale postara się na weekend już zrobić co się da. Od ręki mogła tylko zgrać te nagrania na pendrive by u Betty mogły sobie obejrzeć surowy materiał. Dlatego gdy Lamia wreszcie doszła do głosu aby zdradzić swój rzeczywisty cel wizyty gospodyni była wyraźnie zaskoczona. Zaniemówiła na chwilę.

- Ale Lamia, poczekaj bo mnie się wydaje, że ty do mnie mówisz, że chcesz jechać ze mną do innego miasta. Dzisiaj? Teraz właściwie? - blondynka odruchowo poprawiła swój charakterystyczny lok na czole zerkając niepewnie na swojego gościa. Widząc potwierdzenie pokręciła głową i wstała z sofy. - Poczekaj, ja muszę napić się kawy, zjeść śniadanie bo jeszcze trochę śpię i nie wszystko do mnie dociera jak należy. - fotograf podeszła do aneksu kuchennego i zaczęła szykować tą kawę i śniadanie dla nich obu. Dlatego w końcu Lamia po raz kolejny wylądowała przy śniadaniowym stole tylko tym razem gdzie indziej i z kim innym. W międzyczasie zaś Eve jednak poukładała sobie w głowie co i jak.

- No przyznam, że mnie zaskoczyłaś i miałam inne plany na dziś czy jutro. - zaczęła wgryzając się w pierwszą grzankę. - No ale myślę, że mogłabym zmienić te plany no ale pod pewnymi warunkami. - blondynka była gotowa na współpracę ale właśnie miała kilka zastrzeżeń.

- No więc po pierwsze za wszystko ty płacisz. Ja daje samochód i kierowcę. Ty płacisz za paliwo, motel i w ogóle utrzymujesz mnie i mój samochód przez ten wyjazd. - zaczęła od najważniejszych spraw.

- Ze spaniem chce spać w łóżku a nie w samochodzie albo pod chmurką. Bo jak wyjdzie, że jesteś żyła to się wścieknę. Mogę pójść ci na rękę z łóżkiem i zgadzam się spać w jednym z tobą. Właściwie to nawet bym wolała spać z kimś znajomym. - fotograf dalej po kolei wyliczała kolejne punkty swoich warunków przyjmując ton i pozę wymagającej klientki.

- No i nie chce słyszeć słowa o moim samochodzie, o tym jak prowadzę albo jak mam jechać. Nie cierpię jeździć z drugim kierowcą za uchem. Zawsze mnie wkurzają takie osoby. - zaznaczyła to tonem nie znoszącym sprzeciwu i chyba wiedziała o czym mówi i miała już takich kłopotliwych pasażerów.

- No i nieważne co tak załatwimy ale jutro na wieczór musimy być z powrotem tutaj. Jak ci nie starczy czasu to najwyżej cię zostawię i albo jakoś wrócisz sama albo przyjadę po ciebie może w piątek, może w sobotę. No ale ja muszę najpóźniej wrócić tutaj jutro. - trochę spoważniała gdy mówiła o tych terminach okienka na wyjazd w jakich musiały się zmieścić.

- No i muszę odwołać jedno spotkanie, uprzedzić, że mnie nie będzie to muszę trochę pojeździć po mieście. Pojedziemy jak wrócę. Myślę, że godzina czy dwie powinny wystarczyć. To co? Może być? - zakończyła przedstawianie swoich warunków na tą podróż.




---


2054.09.15 - południe; wt; ciepło; grad; droga 90; opustoszała stacja benzynowa



- No nie mów, że zaczyna padać. - kierowca o blond włosach nachyliła się ku przedniej szybie aby przyjrzeć się pochmurnemu niebu. Gdy wyjeżdżały że Sioux Falls robiło się pochmurnie ale jeszcze bez tragedii. Chmury mogły przejść bokiem albo mogło się skończyć na samym zachmurzeniu. No ale jednak nie przeszły a niebo pociemniało w złowrogą, burzowa barwę.

Ujechaly jakąś godzinę, może dwie od miasta gdy obawy kierowcy ziściły się i zaczęło padać. Ale nie deszcz tylko białe kuleczki jak od styropianu uderzające w dach i szyby z denerwującym stukotem.





- Nie no, nie będę jechać w czymś takim. Musimy gdzieś zjechać i to przeczekać. - fotograf odezwała się gdy nie zanosiło się, że to przelotny opad. Niebo było ciemne od horyzontu po horyzont. A ten był ładnie widoczny bo teren był płaski jak stół. Jak zresztą w większości obu dawnym Dakot.

Zafrasowana Eve musiała mocno zwolnić z powodu tego gradu i rozgladała się po poboczach szukając jakiejś kryjówki w tym płaskim i pustym krajobrazie.

W końcu trafiły na coś. Samochód z ulgą wjechał pod zadaszenie starej stacji benzynowej. Ta jednak była całkowicie pusta i bezludna. Eve pro forma sprawdziła dystrybutory ale oczywiście pewnie lata minęły kiedy osuszono je z ostatniej kropli paliwa. Sam budynek stacji zresztą wyglądał podobnie. Rozszabrowany pod każdym kątem i że wszystkiego co dało się zabrać a było cokolwiek przydatne. Przy tym ponurym gradzie spustoszony budynek sprawiał ponure wrażenie. No ale nie padał tam grad i było sucho. No i poza dwójką gości nikogo tam chyba od dawna nie było. Chociaż o dziwo było pomimo tej ponurej aury całkiem ciepło. Jakby w ogóle żadnego gradu nie było. Gdy znalazło się suche i zadaszone schronienie można było chodzić na krótki rękaw.

- Jej. Ale syf. Mam nadzieję, że nie będzie tak padać do wieczora. - mruknęła Eve przechadzając się po opustoszałym budynku. W tej ponurej scenerii łatwo było odnieść wrażenie, że są ostatnimi ludźmi na Ziemi. Fotograf w końcu przyniosła z samochodu termos, kanapki i tortille jakie w pośpiechu zapakowała im na drogę Amy. Mogły coś zjeść na późne śniadanie lub wczesny lunch. Eve oceniła, że przejechały chyba ponad połowę. Gdyby nie ten grad to jeszcze z godzina czy dwie i byłyby w Mason City. Na takim Pustkowiu czuła się nieswojo. Niemniej starała się zachować humor i pogodę ducha szamiąc i popijając posiłek przygotowany przez Amelię.

Trochę dziwnie wyglądała z kabura u pasa ale twierdziła, że na magiczną moc odstraszajaca kłopoty. Albo z drugiej strony jak ktoś nie miał spluwy na widoku na Pustkowiach to sam ściągał na siebie kłopoty. Chociaż uprzedzała, że właśnie nosi na postrach i strzelać tak naprawdę to umie fotki a nie ołowiem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 25-05-2019, 05:35   #83
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HvSrrBEF7Os[/MEDIA]
Gdyby przyszło im żyć w dawnym świecie, grad nie stanowiłby większego problemu. Bez problemu znalazłyby przydrożny bar albo motel i tam przeczekały niepogodę, racząc się kawą i posiłkiem jedzonym na własną odpowiedzialność, jednak ani Lamia, ani Eve nie żyły w dawnym świecie. Po nim pozostały raptem ruiny i opuszczone rudery podobne tej, w której zatrzymały się teraz. Mała, kamienna, podziurawiona oaza pośrodku śnieżnej zawieruchy.
Pogoda ich nie rozpieszczała, w przeciwieństwie do Amelii. Jakże przyjemnie było móc zjeść domowy posiłek na tym zapomnianym przez ludzi zadupiu, pośrodku kurzu i popękanych ścian. Odrzucające, nieprzyjemne otoczenie działało na Mazzi… kojąco. Sypiący się tynk, budynek wyjęty ze świata duchów i mgły - to pamiętała. Ruiny z dala od cywilizacji, z wrogiem skrytym wśród gruzów, albo lepiej… gdy zostawał daleko, a ona z oddziałem mogli odetchnąć bez ciągłego widma nagłej śmierci wiszącej nad karkiem.

Zanim wyruszyły z miasta odpowiednio się przygotowała. Zahaczyły o sklep z bronią, więc i przy jej boku bujała się kabura z klamką - następny element łączący ją z przeszłością. Kupując ją uspokoiła przyjaciółkę, aby się nie martwiła. W końcu była kiedyś żołnierzem, wiedziała jak obsługiwać broń, dbać o nią. Wiedziała jak zabijać, lecz to przemyślenie zachowała dla siebie.

- Przynajmniej nie ma mrozu - mruknęła pogodnie, popijając tortillę kawą. Westchnęła przeciągle i dodała - Dzięki Eve, będę miała u ciebie dług. Nieważne co uda się ogarnąć… za samo to, że chciało ci się ze mną szwendać po Pustkowiach.

- Nie ma sprawy. W końcu jesteśmy kumpelami nie? - blondyna zaśmiała się cicho i wesoło trzymając w dłoniach kubkonakrętkę pełną parującego napoju. - No i fakt, nie ma mrozu. To chyba nie powinno padać zbyt długo. Mam nadzieję. - zerknęła za rozbite okno na swój wóz zaparkowany przed wejściem i dalszy krajobraz obtłukiwany przez spadające z nieba kulki. Wyglądało to wszystko dość pochmurno i ponuro. Dobrze, że zimno nie było i pod dachem na głowę nie padało.

- Jeśli to cię pocieszy, Madi dała nam parę prezentów na drogę… gdybyśmy przypadkiem trafiły na gradobicie i trafiły na starą stację benzynową - Lamia zaśmiała się cicho, parskając w swój kubek, a potem zrobiła niewinną minę - Oczywiście terapeutycznie i dla zdrowotności. Zresztą obiecałam że zadbam o ciebie podczas drogi, nie?

- Taakk? - Eve wyraźnie zbystrzała, wróciła spojrzeniem do swojej kumpeli a na twarzy zagościł wyraz standardowego babskiego zaciekawienia. - Prezent na drogę? Od Madi? Dla nas? I to taki terapeutyczny? - dopytywała się gorączkowo i widać było, że zżera ją i ciekawość i rosnąca ekscytacja gdy tak ciekawe skojarzenia zaczynały obijać jej się o wnętrze czaszki. - Jej, jaka ta Madi kochana! Pamiętała o nas! Wzruszające. Będę musiała coś jej dać jak wrócimy albo coś jej zrobić. - pozwoliła sobie na komentarz starej ciotki albo koleżanki z pracy chociaż z ciekawości i ekscytacji już miała trudności usiedzieć w spokoju na miejscu.

- Albo pozwolić coś zrobić sobie - sierżant dorzuciła własną sugestię, szczerząc się wymownie. Obie doskonale wiedziały jaką Madison ma słabość do tylnych części ciała oraz zabawy nimi - Na pewno nie będzie miała nic przeciwko, jeśli trafiłyby się jej takie dwie do obróbki. Tak się składa że chwilowo mieszka u nas, śpi ze mną - zrobiła pauzę, upijając kawy - Daleko nie trzeba szukać.

- O. Tak? Naprawdę? Tak myślisz? I myślisz, że jakbym się jej dała stentegować to by było okey za ten prezent? - Eve wyraźnie podążała bardzo zbliżonymi torami myślowymi jak jej ciemnowłosa kumpela. Nawet zgrabnie jej to wahanie i zastanawianie wyszło. Zwłaszcza gdy pokręciła siedzącym na dawnym stołku kuperkiem jakby coś ją tam uwierało. - No jakby to było w sam raz to chyba mogłabym tam zajrzeć do was do niej i się dać jej stentegować. Tylko tak właśnie myślę, że jak ona śpi z tobą w łóżku to chyba byłoby nieładnie cię wyganiać gdzieś na zewnątrz nie? - zerknęła słodko i posłała Lami słodki dzióbek znad parującego kubka od termosu.

Saper zrobiła urażoną minę, pociągając dla lepszego efektu nosem. Wygięła też usta w smutną podkówkę, jakby w gratisie.
- Wyganiać z własnego łóżka? Oj byśmy się pogniewały, gdyby mnie tak odepchnięto brutalnie, skazując na katusze mrozu i kamiennej podłogi gdzieś w Ruinach. To nieludzkie - dokończyła, jakoś pomijając fakt, że jest jeszcze łóżko Betty, albo całkiem wygodna sofa. Od biedy dywan i wcale nie byłoby jej zimno.

- Ojejej ale smutniałek. - Eve zrobiła też smutną minkę widząc jaką przykrość mogłyby tak łatwo wyrządzić swojej gościnnej kumpeli. Postawiła kubek na starym blacie i szeroko rozpostarła ramiona jakby chciała objąć cały świat a swoją kumpelę na pewno. - Oj no nie możemy do tego dopuścić! To chodź tutaj do mnie, uściskam cię, potulam i pogadamy i jakoś się dogadamy! - zawołała zapraszająco do siebie i na swoje kolanka.

Zapraszać ponownie nie musiała. Co prawda Lamia przewróciła oczami i sapnęła “no skoro tak”, podnosząc się ciężko z miejsca… ale już skoczyła całkiem zgrabnie i żywo, z impetem ładując się blondynie na kolana. Czystym przypadkiem przewaliła ją do poziomu, lecąc z nią na podłogę. Pamiętała jednak, aby zamortyzować ten upadek własnymi ramionami, ubezpieczając jasnowłosą głowę przed nieprzyjemnym spotkaniem twardej gleby.

Cała akcja musiała bardzo zaskoczyć panią fotograf bo gdy zorientowała się, że obie spadają na podłogę zapiszczała ze strachu. Ale jęk szybko jej się urwał gdy nie do końca grzmotnęły o podłogę. W końcu gdy już leżała gdzieś między podłogą, stołkiem a Lamią roześmiała się wesoło gdy strach przeszedł w przeciwny biegun i tryskał teraz nieskrępowaną radością, że jednak nic się nie stało i można cieszyć się dalej.

- To tak. O czym my to? A! No tak. To w takim razie cię nie będziemy wyganiać. Ale widzisz, jak Madi by mnie tentegowała to przecież tobie też musiałybyśmy znaleźć ci jakieś zajęcie. Masz może jakiś pomysł co byś chciała w tym czasie robić? - leżąca plecami na podłodze blondyna niewinnie bawiła się guzikami i kołnierzykiem leżącej na niej brunetki czasem zerkając na jej oczka aby sprawdzić jak reaguje ale głównie obserwując manewry własnej dłoni. Mówiła jakby właśnie miały omawiać co mają ubrać na niedzielne nabożeństwo a nie jakieś mało popularne łóżkowe ekscesy.

- Ciężka sprawa… - brunetka udała że się zastanawia, podpierając się na przedramionach, przez co zawisła kumpeli nad twarzą i nie tylko. Pojawiło się też znajome mrowienie wzdłuż kręgosłupa i ekscytacja, na razie jeszcze dająca się opanować - Mogłabym was w tym czasie… no nie wiem… nagrywać? Aby złapać jak najlepszą perspektywę oczywiście i dla dobra sztuki - pokiwała głową zgadzając się z własną opinią, ale wzrok jej skakał od oczu do ust Eve i z powrotem - Albo dałabym ci zajęcie, chociaż wtedy kiepsko z nagrywaniem, bo musiałabym się położyć na plecach… tak jak ty teraz - zawiesiła głos.

- Tak! O tak! - Eve zapiszczała z radości zupełnie jakby Lamia właśnie jej obiecała ulubione ciastko do zszamania. A do tego wyrzuciła ramiona w górę a powracające na dół ramiona opadły na kark i plecy Mazzi przyciskając ją do siebie. Za to od dołu gorące i pełne usta blondyny wbiły się mocno w usta Lami i całowały ją zachłannie do utraty tchu. - O tak, podobają mi się obie wersję! Zróbmy to! - fotograf wydawała się już tak samo zachwycona na ten projekt do zrealizowania jak i napalona tu i teraz. A w obu wersjach wyglądała na zadowoloną i rozbawioną na całego.

Jak można było odmówić przy tak entuzjastycznej reakcji? Saper nie zamierzała tego robić, jeszcze resztek rozumu nie straciła. Zapowiadał się bardzo udany wieczór, każdy dostanie coś miłego i jeszcze nie trzeba będzie samemu spać. Oddała chętnie pocałunek, kładąc się na fotograf i już nie podtrzymywała się, nie było takiej potrzeby. Kolanem rozchyliła jej uda, wpasowując się własnymi nogami między nie.
- Kto powiedział że trzeba wybierać? Zrobimy i tak i tak. Podładuj dobrze sprzęt - wymruczała, przeczesując palcami krótkie włosy. Nachyliła się też, szepcząc dziewczynie prosto do ucha - Ciebie i z tobą mogę kręcić codziennie...gdzie i jak chcesz. I z kim chcesz.

Kolano Lamii nie napotkało żadnego oporu. Uda tej drugiej przyjęły ją chętnie i ciepło. A tam, przy samym zwieńczeniu ud to nawet całkiem gorąco co czuć było nawet przez dżinsy jakie miała na sobie leżąca na podłodze właścicielka. Ta zaś roześmiała się na całego nieskrępowaną radością gdy usłyszała co miała jej do powiedzenia.

- Też złapałaś tego bakcyla z kamerką? - blondyna ucieszyła się wyczuwając w kumpeli bratnią duszę tego swojego małego, skrywanego zazwyczaj hobby i pasji. - Też lubię z tobą nagrywać. Masz takie bajeranckie pomysły! - Eve z czułością pogłaskała policzek nachylonej nad nią kobiety i patrzyła na nią z oddaniem i uwielbieniem. - A wiesz, że dziwnym zbiegiem okoliczności zabrałam ze sobą sprzęt? Mam w samochodzie. Tylko smartfon mam w tylnej kieszeni. - powiedziała z trudem sznurując usta w prowokująco - kpiącym uśmieszku wciąż gładząc policzek i włosy Lamii w czułym geście.

- Chyba zostanę reżyserem... kina akcji - sierżant wysapała z trudem, jeszcze zachowując granice rozsądku do tego stopnia, by nie rozerwać ubrania, tylko niespokojnie, pospiesznie rozpinać guziki flanelowej koszuli na ciele pod spodem. Przerwała kiedy wyszła rewelacja z telefonem. Macnęła pośpiesznie, wpychając rękę pod ich ciała w poszukiwaniu odpowiedniego sprzętu.
- Ale ty będziesz moją największa gwiazdą - dodała zanim zamieniła słowa w czyny, wpijając się łapczywie w drugie usta.

Gorączka emocji i entuzjazmu też musiała się udzielać i drugiej stronie. Bo w niczym nie powstrzymywała dłoni rozpinającej jej guziki i w końcu pod odkrytą flanelą ukazał się jasny podkoszulek. Na nim już widać było wyraźniej przyśpieszony oddech blondyny i ładnie kontrastował z ciemnym materiałem flaneli i błękitem spranych dżinsów. Gdy dłoń Lamii zawędrowała między podłogę a błękit tych dżinsów te uniosły się nieco w górę aby ułatwić jej wydobycie niewielkiego prostokątnego kształtu z tylnej kieszeni. Ale podstępna blondynka wykorzystała ten moment aby znów objąć ramionami i ustami swoją kumpelę. Jej dłonie zaczęły chaotycznie błądzić po jej włosach, ramionach i plecach dając wyraz coraz większemu zaangażowaniu w cokolwiek się właśnie zaczynało. Przerwała dopiero gdy zauważyła niewielki relikt technologii dawnych czasów w dłoni kumpeli.

- A ty będziesz moją największą reżyser i scenarzystą w jednym! - zrewanżowała się uśmiechając się do niej kosmato i lubieżnie. Puściła Lamię za to wyciągnęła daleko ramiona jakby chciała się przeciągnąć leniwym, kocim ruchem tak kontrastującym z gwałtownością prezentowaną przed chwilą. Udami mocniej objęła talię kumpeli i popatrzyła na nią koso. - Jej i znów mnie masz. - zamruczała kusząco patrząc na swoją największą panią reżyser i scenarzystę w jednym. - A tu jeszcze jest tak brudno. I to mnie kręci. Masz jakiś scenariusz? - wyznała rozglądając się wymownie po tej zawalonej kurzem, śmieciami i zaschniętym błotem podłodze. Jej czyste ciało i ubranie rzeczywiście wydawało się tutaj jedyną czystą rzeczą w zasięgu wzroku. Ale na koniec wymownie przygryzła swój paznokieć ciekawa czy kumpela już zdążyła coś wymyślić.

- Scenariusz? - Mazzi powtórzyła mało przytomnie, robiąc niezbyt mądrą minę. Że też wymagali od niej myślenia i to teraz, w takiej chwili. Potrząsnęła głową, wzrok jej uciekł na zostawione przy stołu gamble.
- Scenariusz… - powtórzyła, marszcząc brwi i kalkulując. Aby wspomóc proces zagłębiła twarz w dekolcie Eve, sprawdzając smak skóry między jej piersiami. Magiczna metoda pomogła i tym razem.
- Mam skorupę - ruchem głowy wskazała porzuconą przy torbie ramonę - Co powiesz na molestowanie i wyzysk przez złego, gangera? Biedna, samotna dziewczyna, złapana i wykorzystana gdzieś na Pustkowiach… normalnie kroi się dramat - ostatnie dodała znów z wysokości jej piersi.

- Mmmm.... - Eve zamruczała jakby też już miała troszkę kłopotów z koncentracją. Ale z takich przyjemnych rejonów bo jej dłonie napierały na kark i plecy kumpeli zachęcając ją do tak ciekawej metody badania swojego ciała. - Wiesz? Ty naprawdę masz do tego talent. Może zajmiesz się tym na poważnie co? - fotograf zdobyła się nawet na w miarę trzeźwe spostrzeżenie gdy popatrzyła gdzieś w okolice swojego dekoltu i twarzy Lamii. Uniosła brwi do góry i pokiwała swoją krótkowłosą głową na znak, że dostrzega w niej ten talent jak najbardziej na poważnie. Ale nie wymagała deklaracji i zobowiązań od ręki. W zamian znów się wesoło roześmiała i pocałowała ją w usta. - Swietny scenariusz! Idealny do tej scenerii! Zwłaszcza jak będzie chodziło o molestowanie od takiej seksownej gangerówy. - pogładziła po policzku swoją gangerówę i pocałowała ją jeszcze raz w usta. - Mam iść po sprzęt czy wolisz kręcić z ręki? I wiesz, że ja lubię jak widać mi twarz i jak mam dużo do ustnych zaliczeń? - zapytała z wesołymi ognikami w oczach gdzie było widać gorączkową chęć współpracy w planowanym właśnie dziele.

Tyle pytań, a tak mało siły aby odpowiedzieć… skoro skupienie już było nadludzkim wysiłkiem. Pytania… masa pytań, na teraz? Nieee, miały w końcu dwie godziny co najmniej. Chyba… dlaczego tak ciężko szło się skupić?

- Potem… potem nakręcimy - Lamia wychrypiała, pakując łapę pod podkoszulkę blondynki i bezceremonialnie podwijając ją do góry. Zębami pomogła sobie odchylić miseczki biustonosza, jednocześnie majstrując na ślepo gdzieś w okolicach jego zapięcia, a raczej rozpięcia.

- Tu… teraz… chcę cię tu… i teraz - domamrotała zanim nie zaatakowała wargami tak pięknie sterczącej brodawki, pomagając sobie w zmaganiach językiem i zębami. Palcami przejechała po oddychającym ciężko brzuchu aby rozpiąć guzik spodni. Spodnie nie były potrzebne ani Eve, ani jej.

- Tak, tak, o tak.. - Eve też chyba nie do końca już rejestrowała co i jak, czy coś mają nagrywać czy nie. Nie. Była tutaj ta twarda, zakurzona podłoga i one dwie. Żywe, gorące, miękkie i rozgrzane emocjami. Jakby na przekór martwej, szarej, gradowej naturze jaka ich otaczała gdzieś na dalszym planie. Dłonie blondyny sprawnie pomagały Lamii rozpiąć spodnie a biodra uniosły się by mogła przeciągnąć te sprane dżinsy przez jej długie nogi. W międzyczasie blondyna sprawnie pozbyła się własnej podkoszulki i biustonosza więc gdy Mazzi przeciągnęła ostatnią nogawkę spodni przez jej stopy miała przed sobą nagie, chętne ciało blond kumpeli podane na podłodze i gotowe do skonsumowania.
- Chodź, chodź! - Eve niecierpliwie przyzwała ją gestem dłoni i zniecierpliwionym spojrzeniem.

- Ty chodź na mnie - odpowiedziała równie niecierpliwie, szarpiąc się z własnymi ciuchami, a wzroku coś nie mogła oderwać od towarzyszki. Ręce też jej uciekały do chętnego ciała tuż obok, przez co rozbieranie się przeciągało i było bardzo chaotycznie.
- Chodź Eve - złapała ją za ręce ledwo spodnie zjechały do kostek, a podkoszulka zniknęła wśród gruzu, rzucona beztrosko tam gdzie nie przeszkadzała.

- O, tak to chyba jeszcze nie próbowałyśmy! - blondyna dała się złapać, pociągnąć i ustawić w odpowiedniej pozycji. Taką zamianą ról wydawała się tak samo zaskoczona co ubawiona. Ale bynajmniej nie sprawiało jej to przykrości. Ustawiła się odpowiednio nad ciałem kumpeli i zaczęła wodzić dłonią po jej biodrach, udach i podbrzuszu celowo pewnie omijając te najciekawsze miejsce. - I co teraz robimy? Pani reżyser? - odchyliła głowę do tyłu aby zerknąć na leżącą na podłodze Lamię. Znów udało jej się przybrać ton i minkę naiwnej i niezbyt rozgarniętej blondyneczki jakiej trzeba wszystko tłumaczyć i pokazywać. Ale wdzięczny uśmiech i wesołe spojrzenie sugerował pełną chęć współpracy.

- A nie miałaś przypadkiem mieć ustnego zaliczenia? - saper klepnęła ją w pośladek, bujający się gdzieś ponad jej głową. Poruszyła też niespokojnie biodrami, prychając na całą scenę. Znowu trafił się jej niezbyt pojętny ale jakże zaangażowany materiał do przeszkolenia… uwielbiała to droczenie.
- No dobrze, rób to co ja - zgodziła się łaskawie, całując wzgórek łonowy i wodząc palcami przy pachwinach aż do momentu, gdy w końcu zassała ten najczulszy punkt przechodząc do konkretów.

- Ah no tak! Ustne zaliczenie! Teraz już sobie przypomniałam! - Eve potrafiła rozkosznie przekonywająco odgrywać mało pojętną blondyneczkę. Stęknęła, sapnęła i trochę zabujała bioderkami gdy Lamia zaczęła prowadzić swój przykład światopoglądowy o co tu chodzi. Na słuch i ruch to tej drugiej bardzo musiało to przypaść do gustu. Ale i sama zrewanżowała się podobnie. Jej krótkowłosa główka pochyliła się w końcu nad samym wnętrzem Lamii i poczuła na sobie jej oddech, usta, język i to wszystko razem kumulowało się gdzieś między jej udami. Blondynka jak zwykle, okazała się bardzo zdolna w tym temacie i pracowicie pracowała na swoją mistrzowską renomę w tej materii. Pracowała ustnie i językowo a gdy się jej udawało pomagała sobie i ręcznie. Jej oddech zaś przyspieszał tak samo jak Lamii i oba ciała coraz bardziej buzowały od tej wzajemnej namiętności.

Fotograf starała sie, aby Mazzi zapomniała gdzie się znajdują i po co jadą. Nie dało się skupić na smutkach i rozterkach, mając ją przy sobie, na sobie i w sobie. Szczególnie, że wiedziała co robi, a może to saper tak się nakręciła? Na zmianę robiło się jej duszno i gorąco, mięśnie szybko reagowały skurczami w odpowiednich momentach. Odpalony smartfon leżał gdzieś z boku, a może to Eve go trzymała? Nie szło spamiętać detali, gdy nos i usta, a co za tym idzie mózg otumaniał smak i zapach drugiej kobiety, do tego niepróżnującej. Szczyt nadszedł równie gwałtownie, jak zaczęła się cała akcja, obezwładniając i rozluźniając jednocześnie. Chwila braku tlenu, zaciśniętych szczęk i głośniejszego jęku, tłumionego przez zaciskające się wokół głowy uda.

Z Eve wyglądało podobnie. Dlatego pewnie na chwilę opadła bezwładnie kładąc się na ciele kumpeli i tylko ciężko dysząc. W końcu zdołała się roześmiać wesoło. Pocałowała ją jeszcze raz w sam środeczek tego co dopiero skończyła ustnie zaliczać. Tak z uczuciem, czułością i miłością. - Ale spontan! Ja cię kręcę… - nie przestawało jej to widocznie bawić nawet jak wstała z Lamii i przekręciła się tak by zalec obok niej. Teraz też ją pocałowała tylko w te górne wargi. I też z uczuciem, czułością i miłością. - O ja, było bosko! Dawno się z kimś tak bez sensu i planu nie bzyknęłam. Myślę, że tak od czasu wizyty w jednym kiblu co mnie takie jedne a nawet trzy niecnoty niecnie zaciągnęły na niecne rzeczy. - pokiwała głową bawiąc się sutkiem kumpeli i tylko na koniec pozezowała na nią z rozbawieniem sprawdzając jak ta zareaguje na te dyrdymały paplane w błogim rozleniwieniu.

- We trzy cię tak molestowały? Straszna straszność - sierżant mruknęła sennie, przerabiając właśnie etap błogiego rozleniwienia i ogólnej Nirvany. Przymknęła oczy, nieruchomiejąc aby nie zburzyć niechcący magii chwili.
- To dzięki tobie. Gdyby był tu ktoś inny pewnie… nie byłoby aż tak spontanicznie. - parsknęła - I zajebiście. Ale to tylko dzięki tobie, bo sama taka jesteś… i prowokujesz - dodała tonem skargi, gładząc dłonią pośladek u góry - Tym, że jesteś obok… jawna prowokacja, nie sądzisz?

- Tak myślisz? - Eve nawet trochę nasunęła się na bok Lamii aby saperska dłoń miała swobodniejszy dostęp do jej pośladków i całej reszty. A dłoń czuła ciepłe, żywe i przyjemnie gładkie ciało upstrzone drobinkami grudek, kamyków i pyłu zebranego z podłogi. - Dobrze, że tą obrożę z zabawką to mam w samochodzie a nie na sobie bo wtedy bym mogła tylko przytakiwać i musiała robić wszystko co sobie zażyczysz. - blondyna westchnęła z całkiem udanym poczuciek ulgi, że jej się chociaż w tym detalu upiekło. Popatrzyła wesołym wzrokiem na leżącą trochę obok niej a trochę pod nią kumpelę.

- Oj no bo wiesz, w tobie jest coś takiego, że to samo tak mi wychodzi. Myślę, że to chemia między nami. Nadajemy na tych samych falach, kręcą nas podobne rzeczy dlatego w lot się dogadujemy. Właściwie miałam ochotę na jakiś numerek z tobą odkąd wiedziałam, że z tobą pojadę no a jak na szczęście spadł ten grad to już w ogóle… - blondi nadawała bez zahamowań i kompletnie nie zafrapowana. Gadała swobodnie jakby gadała o pogodzie albo życiu seksualnym obcych im osób czy w ogóle fikcyjnych postaci.

- A z tamtym kiblem no masz rację, straszna straszność, dobrze to ujęłaś. Najpierw jedna ściągnęła spodnie i musiałam ją zaliczać ustami. Z przodu i z tyłu! - Eve mówiła że świetnie udawaną mieszaniną skargi i oburzenia. Tylko przy tym uniosła kciuk do góry i blond główka wykonała aprobujące ruchy głową. - No a potem była taka kumpela i razem lizałyśmy stopę takiej jednej co stała nad nami jak kat na dobrymi duszami. No to to było nawet fajne. - zgodziła się łaskawie patrząc z przekonaniem na twarz właścicielki owej stopy zupełnie jakby naprawdę nie kojarzyła powiązań między tym co się działo w ostatni weekend a tym co tu i teraz. - Ale potem przyszło najgorsze. - przerwała aby podkreślić kumpeli ten fakt i nawet uniosła się nieco do góry. - Wyobraź sobie ta co stała usiadła mi na twarzy! No w ogóle nie mogłam oddychać nawet jak otworzyłam buzię tak bardzo jak tylko mogłam! - poskarżyła się na tą najstraszniejszą straszność a przy tych pełnych skargi i zażaleniach słowach i tonie oczka śmiały jej już się na całego, główka chodziła w górę i w dół w oznace pełnej aprobaty a do tego jeszcze oba kciuki powędrowały wysoko w górę na znak wsparcia.

Podobna trauma wymagała wsparcia od ręki, co też Lamia uczyniła, zdejmując z siebie blondi, a potem kładąc się tuż przy niej i obejmując ramionami na znak, że teraz jest bezpieczna, no i żadne bezeceństwa już jej nie grożą.
- Mój Boże… - przybrała przerażoną minę, kołysząc kumpelę w ramionach - Taki koszmar, toż to do końca życia będzie ci tkwiło w pamięci. Taka trauma, taki dramat… i jeszcze oddychać nie mogłaś. Moja ty biedna… - pocałowała ją troskliwie w czoło - Nie bój się, już nikt więcej ci takiej krzywdy nie zrobi. Nie póki ja tu jestem. Kiedy dojedziemy do miasta z tego wszystkiego postawię ci drinka, albo i trzy… co ty na to? Przynajmniej tak na chwilę zagłuszysz bolesne wspomnienia. Na pewno w tej dziurze trepów mają bar.

- Naprawdę? - Eve wdzięcznie i płynnie weszła w rolę wdzięcznej foczki. Mocniej przykleiła się do drugiego nagiego ciała obejmując i przyciskając się do niego ochoczo. - Jej, jesteś dla mnie taka dobra! Jak ja ci się odwdzięczę? - zapytała wciąż obejmując Lamię i delikatnie skubiąc kosmyki jej włosów z tyłu głowy tudzież sprawnie pobudzając opuszkami palców jej kark.

Mazzi patrzyła na nią długo, z gęby zszedł jej uśmiech. Milczała, patrząc blondynce w oczy z nagłą powagą, nie pasującą do frywolnych gierek sprzed chwili. Oddychała powoli, licząc do trzech między wdechem, a wydechem. Wzmocniła uścisk, jakby bojąc się żeby nie stracić kontaktu. Wreszcie, przymknęła oczy i westchnęła.
- Nie znikaj, tylko o to cię proszę.

Kumpela chwilę milczała, może przypatrywała się twarzy ciemnowłosej a może spodziewała się jakiegoś dalszego ciągu wypowiedzi. Ale w końcu nachyliła się nad nią co poczuła swoim ciałem odbierającym ruchy drugiego ciała. Poczuła jej pełne, delikatne usta układające się równie delikatnym pocałunkiem na jej własnych ustach.
- Nie bój się nie zniknę. - obiecała cicho ledwo oderwała swoje usta od jej ust i pocałowała je jeszcze raz. Powoli, czule i ostrożnie.

- No i weź! Gdzie ja bym taką drugą panią reżyser znalazła! Albo panią profesor od biologii. - zawołała znacznie weselej i roześmiała się do tego radośnie. I znów wylądowała ustami na Lamii. Zaczęła znów od ust ale szybko przeszła na jej szyję i schodziła niżej ku jej piersiom.

- Dziękuję Eve - wyrwało się saper zanim zdążyła opanować nagły napływ ulgi. Chciała wierzyć w tę obietnicę i mieć nadzieję, że sama czegoś nie spieprzy po drodze. Ani tym bardziej nie wyrządzi blondi krzywdy.

- A fakt - potrząsnęła głową, wracając do jakże przyjemnej rzeczywistości. - Coś mi się wydaje, że miałaś się starać na piatkę w tym semestrze - ściągnęła usta w dzióbek, lecz długo tak nie wytrzymała. Znów na jej twarz powrócił uśmiech - Właściwie gadałam ze Stevem o tym bootcamp. Wojo to beton, gdyby gdziekolwiek wyciekło że brał udział w pornolu… miałby przejebane delikatnie rzecz ujmując - przewróciła oczami, głaszcząc Eve po skórze między łopatkami - Ma tam jakiś ten swój reprezentatywny stołek, który oczywiście dostał czystym przypadkiem, fartem i jako figurant. Nie żeby jakiś tam kapitan jednostki specjalnej musiał dużo umieć… no ale patrzą mu na ręce. Gdyby zobaczyli zamiast nich jego fiuta, pewnie by poleciał. W końcu cała ta oficerska banda, taka ich mać, musi być reprezentatywna, dawać dobry przykład i nim świecić… jak psu jajca na wiosnę. Niemniej gdybyś nie miała nic przeciwko to w sobotę wieczorem możemy wpaść do ciebie i coś nagrać, na początek bez tej jego krzywej, paskudnej gęby. W sumie może i lepiej, jeszcze by ci poszła klisza w kamerze i obiektyw popękał. - wygłosiła tyradę tonem starej dewoty.

Gdy na chwilę wróciła surowa i wymagająca profesor od biologii twarz blondyny pojaśniała z uśmiechu i energicznie pokiwała głowką na znak potwierdzenia i aprobaty. I rzeczywiście jej usta i język znaczyły mokry ślad na piersiach Lamii stopniowo zjeżdżając niżej i niżej. Teraz już fotograf przesunęła się gdzieś na brzuch saper a nawet jego dolne rejony gdy podjęła poruszony temat.

- Nie dziwię się. - wzruszyła nagimi i nieco już przysmarowanymi brudem ramionami. - To mundurowy i oficer, oni tak mają jak mówisz. Poza tym wiesz, co by nie mówić no to oglądać porno a robić porno to ogromna różnica. Prawie wszyscy chcą robić to pierwsze a prawie nikt tego drugiego. - znowu wzruszyła ramionami na znak, że tak ten świat działa i tutaj raczej wiele się zmienić nie da. Nawet ramiona rozłożyła na boki dla pełniejszej wizualizacji. A potem je złożyła gdy opadła na egzaminowany fragment anatomii Lamii aby spróbować zawalczyć o tą piątkę. - A sobotę jak czegoś nie pochrzaniłam to chyba mam wolną to wpadajcie. Zwłaszcza na filmowanie. Ale jak nie to też wpadnijcie. Może on nieśmiały i musi mieć czas by się oswoić? - Eve mówiła swobodnie i wesoło na chwilę tylko przerywając ustne zaliczenie na korzyść prac ręcznych nad egzaminowanym materiałem. Znów jej oddech przyśpieszał a twarz nabierała rumieńców.

- A tak w ogóle jak gadamy o nagrywaniu… - wymownie uniosła swoją twarz znad podbrzusza Lamii aby posłać przez całą długość jej korpusu znaczące spojrzenie, że to całkiem interesujący ją temat. - Nagrywamy coś teraz? Coś mówiłaś, że masz jakiś projekt. A ten grad i tak pada… - Eve wdzięcznie wzruszyła w wymownym geście ramionami na znak, że jej się to wszystko układa w sensowną i logiczną całość.

- Grad? Projekt? - rozkojarzona Mazzi nie załapała o co właściwie się rozchodzi. A już zaczynało się ponownie robić tak przyjemnie. Niestety trzeba było myśleć, skupić się - Jezu… Eve - jęknęła z pretensją, zbierając się do kupy mimo niesprzyjającej sytuacji i tych zręcznych palców gdzieś wewnątrz niej.
- Projekt… rany… - położyła dłoń na twarzy i przejechała nią w dół, do brody. Pomogło złapać kontakt z rzeczywistością - No tak, coś było. Chodź… zapalić, sprzęt zebrać. Podumamy nad scenerią i scenariuszem.

- Dobrze. - Eve jeszcze raz wcisnęła się paluszkiem i języczkiem we wnętrze kumpeli i łaskawie dała za wygraną. Jakoś obie wstały pomagając sobie nawzajem i mając podobnie wyborne i rozochocone humory. - Dobrze, że tu nikogo nie ma. Bo tak dwie gołe baby latają po starej stacji to zaraz by afera była. - zaśmiała się fotograf i chyba ta sytuacja rzeczywiście ją bawiła. Właściwie tak skutecznie się rozebrały razem i nawzajem, że obie były nagie. Jeśli nie liczyć pamiątek jakie zostawiła po sobie niezbyt czysta podłoga. - No to chodź do samochodu. - blondyna z pewną ciekawością wyjrzała za próg ale widać było tylko jej samochód i świat zawalony spadającym gradem zaraz za tym jak daszek nad dystrybutorami kończył swoją ochronną działalność. Naga blondyna z łobuzerskim uśmiechem pokicała szybko ku osobówce dobierając się do bagażnika gdzie miały pochowane większość zabranych toreb i plecaków. - To co mam zabrać? Sprzęt czy coś jeszcze? - zapytała szperając w swoich torbach i plecakach gdy wyjmowała już trochę znany Lamii z widzenia sprzęt do nagrywania jaki zabrała też i na ostatnią, niedzielną wizytę u Betty.

- Jeśli ktoś by nas teraz zobaczył, to raczej nie chciałby rozmawiać z nami o Jezusie - Lamia zaśmiała się wesoło, równie nieubrana co kumpela. Grzebała w torbie rzuconej na tył wozu, przeszukując szpargały, ciuchy i oczywiście prezenty od Madi.
- Sprzęt na pewno… coś jeszcze? Ubranie. Musimy się ubrać jeśli to ma mieć sens. Kajdanki, albo kawałek liny. Przydałaby się jakaś płachta, albo chociaż stary koc, inaczej będziemy wyjmować z tyłków żwirek - dodała lekko, nie za bardzo przerażona podobną perspektywą. Odłamek w te czy wewte? I tak miała ich wciąż sporo pod skórą.
- O tutaj jesteście - mruknęła i pomachała w powietrzu paczką papierosów - E, masz ogień?

- Ogień? Tak, powinien być w schowku. - blondyna wskazała dłonią na schowek w desce rozdzielczej. Gdy Lamia tam zajrzała wśród różnych szpargałów znalazła nawet i zapałki i zapalniczkę. - Kajdanek to nie mam. Ale mam to. Może być? - zapytała wygrzebując z bagażnika i zwój linki i elastyczne taśmy do obwiązywania bagażu. - A koc. No właściwie zależy na czym ci zależy. Jak jako posłanie to będzie no posłanie właśnie. Jeśli chcesz jakieś legowisko czy coś podobnego. A jak wolisz, żeby było bardziej jak przypadkowa sceneria no to bez. No chyba, że chcesz do czegoś konkretnego tego koca to wtedy jasne, lepiej wziąć. Ja jestem niewolnicą X Muzy więc jestem gotowa do wszelkich poświęceń. A w ogóle to masz jakiś scenariusz? - Eve mówiła i brzmiała tak jak na zawodowego fotografa, filmowego eksperta i speca od obróbki zdjęć i filmów przystało. Brzmiała profesjonalnie i poważnie. Brzmiało całkiem sensownie. Tylko cały efekt psuło to, że była kompletnie naga. Co niejako samo w sobie wypaczało sens jej słów i tworzyło zabawny paradoks. Dziewczyna zapakowała na ramię różne aparaty, kamerki i jeszcze wzięła małą torbę ze sobą po czym zamknęła bagażnik i ruszyła z powrotem w stronę budynku stacji zostawiając na zapylonym asfalcie ślady swoich bosych stóp.

Przypadkowe ruiny nie miały wygód, tylko gruz, syf i czasem pająki lub inne zmutowane tałatajstwo. Na pewno nie puchy, satyny i koce.
- Lecimy na dziko, bez wygód. Będzie bardziej naturalnie - popalając papierosa saper rzucała czujnym spojrzeniem po okolicy. Odpowiednio zrujnowana… idealna.
- Zaczniemy od ubrania się i związania jeńca - zaczęła mówić zadumanym tonem - Trochę cię rozczochramy, chcesz to podmalujemy ci oko na fioletowo, bo przecież cię nie uderzę… i tutaj można pójść w dwie strony. Albo napad z bronią w ręku - z tobołka wyjęła prezent od Madi, celując nim w blondynę niczym z pistoletu - Spotkanie gdzieś na Pustkowiach, zwinęłam ci furę czy coś tam, związałam i bez cienia litości wykorzystam. Ewentualnie - zmieniła ton i minę - Jesteś zbiegiem, albo wyznaczono za ciebie nagrodę. Komuś podpadłaś, ja będę łowcą głów. Zatrzymamy się tutaj na przerwę, posiłek, odpoczynek czy co tam… a że nie lubię kryminalistów to cię odpowiednio oćwiczę - wyszczerzyła się jawnie i bezczelnie - Zrobie ci z tej uroczej dupki jesień średniowiecza… na taśmie. Na serio to Madi dorzuciła wazelinę, będzie bez ofiar.

- Ooo! Ale czad! - blondyna zareagowała bardzo entuzjastycznie na to co zaproponowała jej kumpela i na to co pokazywała. Już rozochocone spojrzenie i potakujące ruchy głowy gdy słuchała tego wszystkiego jasno wskazywały, że jej się to wszystko podoba aż za bardzo. Szybko położyła swoje rzeczy na starym blacie i podeszła do Lamii i trzymanej przez nią zabaweczki.

- I to jest ten prezent od Madi?! Jeej! Ona jest cudowna! Dokładnie wie czego nam trzeba! - roześmiała się biorąc czule zabaweczkę którą z Madi tak ładnie i wspólnie zabawiały się w ostatnią niedzielę. Pogłaskała, podotykała, popieściła z wyraźną lubością.
- Mam z nim związane bardzo miłe wspomnienia. - wyznała kumpeli z zapraszającym uśmieszkiem. - I mówisz, że jeszcze dorzuciła wazelinkę? No to w takim razie masz rację, to nie może się zmarnować. Musimy to zrobić choćby dla Madi. - pokiwała głową i odwróciła się nieco tyłem i bokiem próbując zerknąć na swój zgrabny tyłeczek o jakim właśnie rozmawiały. - I zgadzam się. Wygląda na wystarczająco kryminalnie aby go porządnie oćwiczyć. - powiedziała po chwili namysłu nim znów podniosła spojrzenie na twarz Lamii.
- Te targanie i wykorzystywanie bez litości też mi się podoba. - odwróciła się znów frontem do swojej ulubionej pani reżyser i objęła ją czule. - Wiedziałam, że na ciebie mogę liczyć z tym scenariuszem! - roześmiała się wesoło i z tej radości pocałowała ją w usta.

- Ale z tym limem to sobie darujmy. To i tak zawsze widać, że tylko narysowane. Lepiej już dodać więcej prawdziwego brudu aby osiągnąć sponiewierany efekt. No i musiałybyśmy wybrać gdzie to kręcimy w tej ruderze. Aha! Ja też coś mam! - blondyna wróciła do tonu filmowego eksperta patrząc po widocznych zakamarkach zrujnowanej stacji benzynowej ale na koniec uniosła palec i wróciła do swoich rzeczy. - Tak czułam, że może nam się przydać. - powiedziała z uśmiechem odwracając się twarzą do Lamii i prezentując w dłoniach tą samą obrożę jaką miała na sobie podczas niedzielnego wypadu do “Honolulu”.

Widok ten rozczulił saper, która aż westchnęła nostalgicznie, przejeżdżając palcem po srebrnym napisie “TOY”. Robiła się sentymentalna, trudno. Nic nie dało się poradzić, że jej również obroża nasuwała same pozytywne skojarzenia.
- Gdybym wiedziała kim i skąd jestem… spytałabym czy przypadkiem twój staruszek nie wpadł na moją matulę gdzieś te dwadzieścia lat temu - zachichotała, puszczając Eve oko - A tak trzeba się zdać na domysły, ale lepiej postawić na akcję. Kamera! - klasnęła dłońmi jakby robiła pierwszego klapsa do filmu.
- Kurde… nigdy nie malowałam nikomu lima, raczej je nabijałam. Nie wiedziałam że to nie wygląda naturalnie - wzruszyła ramionami trochę zakłopotana - Zaczniemy od wejścia do lokalu, potem cię przeszuram pod tamtą ścianę - machnęła ręką w lewo - Tam się zrobi przystanek i większość akcji. Tylko - zawahała się, pocierając nasadę nosa i gapiła się na towarzyszkę uważne - Widziałaś moje blizny. Dla mnie przeszuranie po żwirze nie jest niczym nowym. Z całego numeru najbardziej obawiam się, czy ci przypadkiem nie zrobię krzywdy. Realnej. Wiesz… zadrapania, albo mocniejsze szarpnięcia. Rzucenie na podłogę. Raczej zero czułości w grze wstępnej. Do którego momentu wolno mi się posunąć, czego nie tolerujesz… nie wiem, szarpania za włosy czy...ehhhh - wypuściła powietrze.

- Oj, Lamia, nie peniaj. - Eve uśmiechnęła się ciepło i łagodnie po czym objęła przyjaciółkę i pocałowała ją delikatnie i pocieszająco w usta. - To tylko trema. Nie myśl o tym, rób swoje. Tak jak wtedy u mnie za pierwszym razem. I wyszło bosko! - roześmiała się wesoło dziewczyna o krótkich blond włosach.

- Ale jak już musisz wiedzieć to na sucho w kuperek wolałabym nie więc tą wazelinkę jak masz to chętnie skorzystam. A potem cię tam przywitam bardzo chętnie i gorąco. - powiedziała stając obok niej i zerkając na wspólne manele jakby spodziewała się, że zaraz Lamia wyjmie tą maść i jej poda.

- Szarpanie za włosy no dziwne by było bez przy takim scenariuszu. Więc się nie krępuj. Z rzucaniem na ścianę czy podłogę też nie mam problemów. Wykręcanie ręki byle bez złamań i takich tam. Klapsy są seksowne więc bardzo lubię. Z liścia tak bez ostrzeżenia i na sucho to niezbyt lubię. No wiesz, może wyjść niezła scena. Jak jestem odpowiednio mocno nakręcona to nawet mnie to kręci. A z tobą pewnie będę. No ale bez złamań, bicia do krwi i takich tam. No i jak powiem, że kończymy to kończymy. Ale to tak mówię na wszelki wypadek. No i pewnie wiesz, że lubię ustne zaliczenia więc ustnie ci zaliczę cokolwiek zechcesz bo kawał apetycznej suczki z ciebie więc mam na ciebie ochotę całą od czasu gdy zobaczyłam cię na tamtym parkiecie. I chyba tyle. Właściwie jeśli bez krwi i złamań to powinno być w porządku. Tobie pewnie bym niewielu rzeczy odmówiła. I to jeszcze przed kamerką. I mówię ci, masz talent do takich numerów, powinnaś coś pomyśleć aby się zakręcić w tym interesie. Może nawet nagonię ci jakąś chętną dziewczynkę tu czy tam co nie ma oporów przed kamerką. - naga Eve stała obok nagiej Lami i pruła jedno zdanie za drugim tokując bez końca zupełnie jakby się wymieniały przepisami na ciasto i blondyna zastanawiała się czy wymieniła już wszystkie składniki i w odpowiedniej kolejności. A nie jakby właśnie umawiały się na detale kręcenia amatorskiego filmu dla dorosłych ze swoim własnym udziałem czy nawet możliwym współudziale osób trzecich w bliżej nieokreślonej przyszłości.

- Chętną dziewczynkę tu i tam powiadasz - Mazzi wyłapała najważniejszy detal i nie chodziło o preferencje blondyny co do numeru tak spokojnie omawianego gdzieś między kruszącymi się murami starej stacji benzynowej. Zabujała brwiami, przybierając minę wcielenia niewinności i, rzecz raczej nieczęsta, zaczęła się ubierać do zapowiadanej sceny. - Zostać legalnym, pełnoprawnym reżyserem kina akcji - kiwała ciemnowłosą głową, wydymając przy tym usta - Zdam się na opinię speca od kamer i plenerów - puściła Eve oczko, czułym gestem poprawiając jej odruchowo lekko potargane włosy. - Spróbujemy… czymś w końcu trzeba się zająć na wojskowej emeryturze, o ile zgodzisz się zostać dyrektorem kreatywnym… poza tym wyobraź to sobie - przybrała nostalgiczny ton, podpatrując jak przyjaciółka przygotowuje się do akcji - Idę z takim Krótkim gdzieś na oficjalne wyjście, gdzie ten wojskowy beton wzdłuż i wszerz. Jak by to wyglądało, gdyby ktoś się spytał czym się zajmujemy? On kapitan jednostki specjalnej, a ja? Producent filmów dla dorosłych - westchnęła i nagle roześmiała się w głos, klaszcząc w dłonie - A wiesz że to zajebisty pomysł jest?

- No nie?! - Eve aż się roześmiała gdy zorientowała się, że pomysł się przyjął. I śmiała się dobrą chwilę. - O i z dziewczynkami też dużo łatwiej niż z facetami w takim interesie. W końcu większość odbiorców to faceci więc wiadomo, że nie oglądają tego by oglądać drugiego faceta. My, obrotne i nowoczesne laski, niestety jesteśmy w mniejszości. - fotograf nadal się uśmiechając wróciła do blatu gdzie zostawiła swoje kamery i aparaty. Wzięła je do ręki i rozejrzała się po wnętrzu zaniedbanej stacji. - To jaki mamy plan? Muszę wiedzieć gdzie ustawić kamery. Znaczy tutaj czy będziemy gdzieś się przemieszczać? - Eve pewnie nie byłaby sobą gdyby mówiąc to nie wycelowała jeden z aparatów w sylwetkę nagiej kumpeli i słychać było kilka szybkich, suchych trzasków migawki aparatu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 25-05-2019, 05:36   #84
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Saper podrapała się po nosie i raz jeszcze obrzuciła spojrzeniem teren wokoło.
- Nie, nie będziemy się przemieszczać, rozstawimy je tutaj. - machnęła ręką kółko w powietrzu, wskazując pomieszczenie - zaczniemy od wejścia przez próg, rzucę cię w kąt i udam że coś tam ogarniam z obozu. Krótka gadka, a potem zacznę ci wymierzać sprawiedliwość czy co tam… i nawet nie w imieniu księżyca cię ukarzę - parsknęła. - Załatwimy to w jednej scenie, nie ma co łazić z kamerami. No oprócz tej w smartfonie aby robić dobre ujęcia przy ustnych zaliczeniach - zarzuciła na grzbiet skórę - Chodź, rozstawimy co nasze, zapalimy i jedziemy z koksem. Jeszcze cię nie wiązałam, karygodne przeoczenie.

- No! - Eve zachichotała fikuśnie też ubawiona tymi uwagami kumpeli. Ale też i sprawnie zaczęła ustawiać kamery sprawdzając gdzie z jakiej co by było widać. Zrobiła się trochę zamyślona i milcząca, właściwie gdyby tak nie biegała na golasa to pewnie nawet wyglądałaby w tej chwili jak profesjonalna pani fotograf i technik od kamer. - Aha, to jeszcze mamy się ubrać, no tak. - przypomniała sobie co ustalały wcześniej i zaczęła się rozglądać za swoim ubraniem. Podniosła dżinsowe spodnie z podłogi, koszulę też, schyliła się po podkoszulkę i rozglądała się dalej szukając bielizny i reszty drobiazgów. Położyła ubranie na blacie i zaczynając się ubierać zaczęła tłumaczyć co i jak.

- Tu jest pierwsza kamera. - wskazała na ustawioną na jakiejś półce kamerę wycelowaną w drzwi kamery. - Będzie robić dobre ujęcia na drzwi wejściowe ale jak się przemieścimy to szybko wyjdziemy z kadru. - Druga jest tutaj. Celuje w biurko. Bo pamiętam, że te prace biurowe to chyba nieźle nam wychodzą. - blondynka znów się roześmiała wspominając ich pierwsze nagranie. Kamera rzeczywiście powinna mieć ładne ujęcie na bok biurka. - A tu mam jeszcze aparat. Ma takie auto, że będzie robił zdjęcia na ruch. Więc wyjdą fotki. Ustawiłam go tak, żeby miał na widoku większość pomieszczenia. - wyjaśniła wskazując na aparat ustawiony na małym trójnogu. - No i mam jeszcze to. - pokazała swoje ostatnie dwa skarby czyli kamerkę i smartfon. Chyba te same jakie miała w starym kinie. Obie były na tyle poręczne, że można było nimi operować z ręki. Wyciągnęła te fanty ku swojej kumpeli.

- Tak… też kojarzę nieźle meble biurowe - saper przyjęła smartfon jako że już zdążyła się z nim zapoznać. Przejechała dłonią po framudze i podniosła ją na wysokość twarzy, przyglądając się zabrudzeniom.
- Jesteś za czysta - parsknęła i pogłaskała policzek Eve ,zostawiając na nim ciemne smugi - Zaczniemy od drzwi, a potem przerzucimy się na biurko, bo czemu nie? Jak się znudzi zostanie podłoga. Albo ściana. Pod ścianą też będzie nieźle wyglądać… ale najpierw cię zwiążę - znienacka wyciągnęła ramiona, przyciągając blondynkę do siebie i trzymała ją w mocnym uścisku, szepcząc prosto do ucha - Porządnie, bez fuszerki… w końcu jesteś moja branką.

- Ano tak, oczywiście! - Eve najpierw wydała się zaskoczona tym nagłym zwrotem akcji ale gdy zorientowała się co i jak roześmiała się wesoło. Z bliska dało się dostrzec, że znów nabiera rumieńców i erotyczno - elektryczna atmosfera tego co tu właśnie knuły i szykowały też zaczyna jej się znów udzielać. - Podoba mi się. I drzwi, i biurko, i ściana, i podłoga. Ten brud, wiązanie i bycie twoją branką też. - blondyna mówiła rozpromienionym tonem ochoczo nawet wyciągając nadgarstki do związania. Pocałowała przy tym szybko Lamię w usta czekając kiedy zabiorą się za właściwą robotę.

- Na co czekasz? Jeszcze trochę i przestanie padać! - Mazzi zaśmiała się, obracając ją w ramionach i pchając delikatnie w plecy, a potem dając soczystego klapsa na rozpęd. - Ubrudź się odpowiednio, ja cię zwiążę i zaczynamy przedstawienie. Wyjdziemy, a gdy otworzymy z powrotem drzwi to już jako filmowy duet. - szybko wyłożyła co i jak, sięgając po linkę.

- Dobrze. - fotograf zgodziła się grzecznie i chwilę się zastanawiała jak tu się można szybko ubrudzić. Kucnęła na podłogę i wzięła w dłonie trochę pyłu po czym roztarła sobie to na twarzy. Dłonie wytarła o koszulę i spodnie ale efekt nadal był taki jakby właśnie wytarła tylko brudne dłonie w ubranie. - A tam… tylko się nie śmiej. - machnęła w końcu ręką i położyła się na podłodze. A potem trochę się po niej poturlała co przy okazji znów ją rozśmieszyło bo zaczęła znów chichotać. Ale w końcu wstała znów do pionu i teraz już wyglądała jak należy. Znaczy jak robotnik budowlany po całym dniu pylistej pracy. - I jak? Odsłonić brzuch czy wolisz tak? - zapytała pokazując jednocześnie na koszulę którą miała zapiętą no ale jeszcze można było ją rozpiąć tu czy tam.

Sierżant obejrzała ją krytycznie z jednej i z drugiej strony. Teraz wyglądała lepiej, chociaż z takim pyszczkiem raczej nikt nigdy nie weźmie jej za Szczura.
- Jest ok, będzie cię z czego rozbierać - zawyrokowała - Zaczniesz jako młoda i niewinna, a potem to się zmieni - parsknęła wesoło, kręcąc głową - Zacznijmy pozornie bez podtekstu. Żeby wprowadzić jakikolwiek szkielet fabularny - pomachała jej sznurkiem.

- O tak! Fabuła jest ważna! I kontekst! Inaczej to zwykłe rypanie wychodzi. - blondynka pokiwała swoją krótko ostrzyżoną głową podchodząc do Lamii i wyciągając w jej stronę ręce do związania. - Chociaż zwykłe rypanie też ma swój urok. Zwłaszcza w plenerze. Lubię akcje w plenerze. - powiedziała z filuternym uśmieszkiem obdzielając nim swoją kumpelę. - A właśnie! A propo fabuły. Będziemy się jakoś nazywać? Można i bez imion ale z imionami łatwiej zapada w pamięć. - zapytała gdy przypomniało jej się o tym detalu.

- Mary Sue już grałyśmy, teraz wypada coś innego - mruknęła, motając linkę wokół nadgarstków kumpeli, a gdzieś w pamięci kołatało wspomnienie których węzłów użyć, aby jeniec się nie oswobodził. Westchnęła nieznacznie, udając że wszystko gra, bo i grało, do tego zaraz miało jeszcze tańczyć i śpiewać - Możesz być Szprycha albo… nie wiem, Piguła, Szpara… albo weź coś sama wymyśl - parsknęła - Kitty też ci pasuje.

- Kitty jest w porządku. To jak ja będę Kitty to ty może… coś co by pasowało do Kitty… może Das? Coś krótkiego co wpada w ucho. Może być? Aha i właściwie jakie jest tło? Uciekłam ci i mnie złapałaś czy pierwszy raz mnie właśnie dorwałaś czy jeszcze jakoś inaczej? - dzięki temu, że blondyna współpracowała to wiązało się ją całkiem łatwo i przyjemnie. Eve która teraz miała odgrywać Kitty paplała zaś radośnie z tego podekscytowania, że aż było widać bez żadnych pomocy, że wzięło ją na całego tak samo jak chyba za każdym razem przy produkcji materiału tego typu jaki zamierzały właśnie nakręcić.

- Pojedźmy z… - Mazzi zmarszczyła czoło i nagle brwi podjechały jej do góry. Wyszczerzyła się też szeroko. Nie tylko blondi wkręcił cały ten teatrzyk, oj nie. - Pojedźmy z taką historią. Ty jesteś córką szeryfa, ja łowcą nagród. Zwinęłam cię, bo twój tatuś psuje interesy mojemu szefowi. Porwałam cię gdzieś z baru i wiozę żeby szef przykładnie oćwiczył niewinną, bogu ducha winną córeczkę dla przykładu. Będę czarnym charakterem, ty ofiarą. Wkurzy mnie twój płacz i lamenty, więc zaczniemy to oćwiczanie już teraz. Możesz mieć chłopaka, albo coś tam narzekać że nie chcesz czy nigdy tego nie robiłaś. Będzie ostro, dasz radę? - popatrzyła jej w oczy, unosząc głowę za brodę.

Eve też jak a razie to słabo odgrywała ten przestrach i bojaźń. Wręcz przeciwnie. Mimo, że była boso i ze związanymi nadgarstkami to wydawała się, uchachana od ucha do ucha na to co się tutaj właśnie szykowało. Erotyczne napięcie wydawało się przenikać od spojrzenia do spojrzenia, przyspieszonego oddechu w taki sam oddech i nakręcać się nawzajem. Lamia mogła być pewna, że obie nadają na tych samych falach i świetnie się uzupełniają w tej zabawie. Blondyna roześmiała się wesoło, trochę chrapliwie napędzana tym rosnącym stężeniem podniecenia.
- Oh, daj spokój Lamia. - powiedziała czule i objęła ją ramionami przekładając je przez głowę kumpeli. - Będzie świetnie, przecież nie jestem z cukru. Już się trochę poznałyśmy przez weekend nie? Też mnie to kręci a jeszcze przed kamerą to w ogóle bomba! Jak już to powiedzmy, że jak powiem do ciebie po imieniu, znaczy, że Lamia, to znaczy żeby przestać. Może być? - przy okazji skorzystała z okazji i pocałowała Lamię dodając jej otuchy w tym wspólnym przedsięwzięciu. - A z tą szparką i szprychą też fajne. Lubię jak tak brzydko do mnie mówisz. - roześmiała się jeszcze raz nie puszczając kumpeli z objęć.

- Jak usłyszę swoje imię to przestajemy - powtórzyła aby utrwalić najważniejszą informację. Saper przełknęła ślinę, patrząc w dół na skrępowane ręce i szybko poruszające się piersi, zakryte flanelową koszulą. Faktycznie trochę już zdążyły się poznać, nie było się czym martwić. Zapewne Mazzi denerwowała się bardziej niż towarzyszka, mimo że to nie ona była związana. Odetchnęła więc, odkładając na bok durne przemyślenia. Szarpnęła więzami sprawdzając czy trzymają mocno, potem popatrzyła na umorusaną kurzem twarz o blond włosach i pocałowała ją w usta.
- To co, jedziemy z koksem, ty brudna zdziro? - zmieniła ton na ostry warkot, mrużąc oczy i szczerząc nieprzyjemnie zęby - Zaraz przestanie ci być tak wesoło, kurewko.

Jeszcze przez chwilę były swoimi kumpelami które umawiają się na odstawienie wspólnej hecy dla obustronnej radochy a chwilę później już była tylko ciemnowłosa, surowa łowczyni nagród i jej porwana, skrępowana ofiara o krótkich blond włosach. Eve jednak okazała się znów bardzo dobrą aktorką. Prawie w mgnieniu oka nastąpiła jej transformacja w piszczącą i jęczącą ofiarę porwania. A nawet prawdziwą córeczkę tatusia i do tego szeryfa.

- Aua! Puszczaj! Puszczaj bo pożałujesz! Mój ojciec cię dorwie i zrobi z tobą porządek! Sprzątnie cię jak zwykłego śmiecia! Nie ujdzie ci to na sucho! - porwana Kitty odgrażała się przez piski i jęki szarpiąc się przy tym całkiem solidnie jakby naprawdę próbowała się wyrwać Das.

Ta trzymała mocno, czując jak coś mrocznego na dnie serca budzi się z uśpienia, węsząc okazji do zabawy. Mazzi otworzyła drzwi barkiem, a potem chwyciła jasne włosy i szarpnęła nimi do tyłu boleśnie, pchając jeńca prosto do pokoju.
- Już uszło piździelcu, nie widzisz? - wycedziła z jadowitą satysfakcją, wystawiając nogę i podcinając blondynę w pół ruchu - Twój zjebany ojczulek ci nie pomoże, nikt ci nie pomoże kurewko… - pochyliła się dodając z satysfakcją - Jesteś moja… przynajmniej póki nie odstawię cię szefowi.

- Nieprawda! Mój ojciec cię znajdzie! - blondyna na chwilę się zapowietrzyła bo szarpanie za włosy zdusiło w niej wszelkie sensowne próby komunikacji. A podcięcie spowodowało, że musiała odruchowo złapać się czegoś aby nie upaść. No a najbliżej była kurtka łowczyni nagród. Więc miały piękną parodię trzymania damulki w opałach w ramionach. Tylko w całkiem innym kontekście. Kitty gdy odzyskała równowagę i oddech na tyle aby odzyskać trzeźwość myślenia i mówienia od razu zrobiła użytek ze swoich pyskatych usteczek. - Jeśli mnie teraz odstawisz do domu zapomnę o wszystkim. - wycelowała w nią swój zadbany paluszek gdy spróbowała trudnej dla bogatej i rozpuszczonej dziewczynki sztuki negocjacji. Wyszło dość zabawnie bo nadgarstki nadal miała związane więc kolejny gest przerodził się w parodię samego siebie.

Brunetka parsknęła ironicznym śmieszkiem i nagle bez ostrzeżenia pchnęła blondynę w pierś z taka siłą, że tamta nie miała prawa ustać na nogach. Wywaliła się jak długa, a wtedy oprawca z satysfakcja zapalił papierosa, stając nad nią.
- Widzisz gdzieś tu tego starego psa? - pokazała oczami wokoło - Zrozum kurewko, nikt cię nie znajdzie. Mogę z tobą zrobić co chcę, nikt nie przybędzie z ratunkiem - stanęła stopą w cieżkim bucie na jej piersi - Podziękuj tatusiowi, gdyby nie wpierdalał się nam w interesy wciąż siedziałabyś w tej norze którą nazywasz domem, a tak - wzruszyła ramionami - Zamknij się i nie wkurwiaj mnie, to może dowiozę cię do celu w jednym kawałku.

Kitty pisnęła przestraszona gdy upadła plecami na zakurzoną i zapyloną podłogę. Gdy ciężki bucior wylądował na jej piersi próbowała rękami zepchnąć z siebie ten ciężar ale z wprawą doświadczonej łowczyni to w takiej pozycji nie miała większych szans. Ale ujęcie tych zmagań pewno wyszło pięknie no i wyglądało bardzo satysfakcjonująco. Jak łowca z szamoczączą się jeszcze ale już schwytaną zdobyczą. Zdobycz widocznie po tej chwili zasapanych zmagań też do załapała bo w końcu się uspokoiła i popatrzyła w górę na twarz stojącej nad nią łowczyni.

- Posłuchaj Das, dogadajmy się. Mam pieniądze. Mój ojciec też ma. Damy ci więcej niż ten twój szef czy kto tam ci zapłacił. I udamy, że nie było sprawy. Taki tam żarcik i mały wypad kumpel za miasto. Nie ma czym gadać. Bądź rozsądna. - Eve udało się przybrać całkiem przekonywujący wyraz twarzy i podobny ton. Zapewne nawet rasowa bizneswoman czy negocjator nie powstydziłaby się takiego stylu w takiej kiepskiej sytuacji. Brzmiała i wyglądała naprawdę przekonywująco. Nawet jeśli leżała skołtuniona i bez butów, w brudnym już ubraniu i na jeszcze brudniejszej podłodze przyciskana do niej ciężkim buciorem.

- Taki żarcik tak? Wypad za miasto - powtórzyła jakby na serio się zastanawiała, strzepnęła popiół na leżącą, zaciągając się ponownie - A co, śpieszy ci się gdzieś? Masz umówione spotkanie gdzieś na tyłach domu z jednym z ogrodników czy komu się tam prujesz jak stary nie widzi? Przecież córeczka szeryfa musi być świętojebliwa… to może wikary? Opierdalałaś mu kropidło w konfesjonale?

- Dlaczego jesteś dla mnie taka niemiła? Nic ci przecież nie zrobiłam! I daj spokój, nie wygłupiaj się. Mówię ci, że jeszcze wszystko można odkręcić. Jak chcesz to to zostanie między nami. Nie powiem o tym ojcu i będziesz mogła do nas przyjeżdżać jak dawniej. - przygnieciona butem do podłogi bogata dziewczynka dąsała się jakby miała zamiar odstawić jakiegoś klasycznego focha bogatej dziewczynki. Ale chyba jednak zdała sobie sprawę, że niezbyt jej to pomogło. Jedną dłonią wciąż trzymała but który napierał na jej mostek, piersi i przeponę więc wygodne pewnie to nie było. Drugą jednak przesunęła po goleniu łowczyni aby spróbować ją ugłaskać i przekonać o swoich szczerych intencjach.

- Nie - brunetka odpowiedziała beznamiętnie, a na jej twarzy nie drgnął żaden mięsień. Zabrała nogę i kopniakiem przewrócila ofiarę na brzuch, stając za nią i za kark zmuszając aby wstała.
- Nie każdego można kupić, ale co taka zarozumiała idiotka może o tym wiedzieć - warknęła jej prosto do ucha - Mam cię dowieść żywą, co nie znaczy że w jednym kawałku.

- Co ty chcesz zrobić? - skrępowana blondyna odwróciła się z dostrzegalną obawą w głosie aby spróbować dojrzeć twarz Das i spróbować odczytać o co jej dokładnie chodzi. - No Das, no nie daj się prosić. Może chcesz coś innego niż pieniądze? Tylko powiedz to może się dogadamy. - poprosiła próbując namówić łowczynię nagród do zmiany zdania.

- Zamknij ryj Kitty - kobieta w skórze syknęła, pchając blondynę na blat biurka. Na szczęście ręce zamortyzowały upadek, Eve mogła się też nimi podeprzeć i asekurować, ale porywaczka nie dała jej dużo czasu. Doskoczyła do niej, stając tuż za nią i dociskając biodrami do stołu.
- Leż kurwa - warknęła, z ręką na jej karku. Drugą bez żenady wsadziła jej w spodnie na tyłku, macając go przez materiał.
- Nieźle… naprawdę nieźle - mruknęła zadowolona.

- Co ty… no co ty? Co ty robisz? Bardzo cię proszę, nie rób mi krzywdy… - Kitty robiła wrażenie naprawdę zaskoczonej, speszonej i nawet już trochę przestraszonej. Lamia zaś czuła przed swoimi biodrami te jej przyjemne, jędrne krągłości co z bliska potwierdzała także zwiedzająca dłoń. Zwłaszcza, że celowo czy przez przypadek blondyna miała na sobie tylko spodnie i dłonią nie wyczuwała tam żadnego materiału bielizny. Przyduszona do blatu córeczka szeryfa znieruchomiała ale gdy dłoń porywaczki zaczynała swoją wędrówkę odezwała się w końcu bojaźliwym tonem.

- Tak… - Das za to nie wydawała się zainteresowana podtrzymywaniem konwersacji. Uciskała ciało pod spodniami, a gdy się znudziła ściągnęła się z drugiej kobiety, szarpiąc za pas ku dołowi. Przyciskała ją do blatu, nie dając się wyrwać.
- Pewnie masz ciasną dupę - zarechotała nieprzyjemnie - Ale już nie długo. Nie bój się kurewko, zajmę się tobą - dodała obietnicę, wychylając się żeby pomajstrować przy własnych spodniach.
- Lubisz w dupę, kurewko? Jebał cię już tak ktoś? - pochyliła się aby wysyczeć jej do ucha, a w międzyczasie dyskretnie przejechać balsamem od Madi między pośladkami.

- Co?! No coś ty! Ja nie robię takich rzeczy! To robią jacyś degeneraci! - przyszpilona do blatu dziewczyna całkiem udanie odgrywała oburzenie takim niemoralnym pytaniem. Na palcach poczuła przyjemnie chłodny żel jaki na drogę i z życzeniami udanej zabawy podarowała jej masażystka. Rzeczywiście nawet tak w palcach jakoś kojarzył się z czymś przyjemnie kojącym. Eve zgrabnie ze swojej strony współpracowała odwracając uwagę kamer swoimi przestraszonymi jękami. Zwłaszcza gdy szarpnięte spodnie nagle zjechały z jej bioder gdzieś do połowy ud jęknęła przestraszona. Zaś oczom i Lamii i kamer ukazał się jej zgrabny i zapraszająco kuszący kuperek. Dzięki temu po chwili cichej i nieoficjalnej współpracy Eve została przygotowana do tego czego Kitty mówiła, że nigdy nie robiła.

- Uważasz się za lepszą, co? - szarpnięciem za włosy brunetka zmusiła blondynkę do wygięcia szyi do tyłu pod niewygodnym kątem. Sama przybrała rozzłoszczony grymas - Zarozumiała dziwka, już ja cię nauczę… - obiecała, manewrując przy kieszeni kurtki. Wyjęła z niej smartfona, machając nim przed jasnowłosą twarzą - A wszystko nagram i pokażę tatusiowi i twoim śmierdzącym krowami kumplom gejom.

- Coo?! - Kitty sapnęła boleśnie gdy jej ciało pod wpływem szarpnięcia do tyłu wygięło się w łuk. Ale wrażenie zrobił na niej dopiero wyjęty smartfon i groźba jego użycia. Wyglądała na przestraszoną nawet bardziej niż w jakimkolwiek momencie dotąd. - Nie, proszę! Nie rób tego! Zrobię co zechcesz ale nie pokazuj im tego! - zaskomlała przestraszona próbując popatrzeć na łowczynię błagalnym spojrzeniem. Musiało być jej niewygodnie bo trzymana za włosy i ze spodniami opuszczonymi już do kolan jakikolwiek ruch musiał być bardzo utrudniony.

Chwyt na włosach zelżał i zniknął, z tyłu kobieta majstrowała przy rozporku, doczepiając wyjętego z szuflady fallusa i uśmiechała się perfidnie.
- Zobaczymy… nogi szeroko - warknęła, wbijając kolano między jej uda. Chwilę tak stała, stukając sztuczniakiem po wypiętych pośladkach - Na pewno jesteś ciasna, no nie? Spoko, już ja ci rozjebię dupkę - obiecała jadowicie, nakierowując koniec zabawki na odpowiednią dziurkę i wbijając się w nią płynnie - Ciasna suczka… - sapnęła, błysnął ekranik smartfona, który brunetka odstawiła na blat, a sama dopchnęła biodra do pośladków leżącej tylko po to, aby zaraz je oddalić i wbić się w nie znowu.

Kitty trochę zaniemówiła. Za to z jej ust wydobył się żałosny jęk gdy przypinana zabaweczka weszła w nią głęboko. Chwilę sapała i jęczała cichutko gdy bezwzględna łowczyni rozdziewiczała jej tylną dziurkę. - Ale nie pokażesz tego nikomu? Tylko tego nikomu nie pokazuj i nie mów! Zrobię co zechcesz ale to zostanie między nami dobrze? - jęczała zapinana blondyna próbując odwrócić twarz do tyłu. Ale tak sprytnie, że wyeksponowała swoją słodko zmartwioną twarz prosto na obiektyw kamerki ustawionego smartfona i znając Eve to na pewno nie był przypadek. Mówiła też z trudnością gdy całe biurko trzęsło się od rytmu dwóch ciał a zwłaszcza to zapinane ciało miało trudności z mówieniem. Za to samo zapinanie szło pięknie. Zapewne tak jak w ostatnią niedzielę udawało się to Madi albo jak same z Lamią się tak zabawiały wczoraj u Skanera.

Teraz saper w pełni zrozumiała dlaczego masażystkę tak kręciły podobne zabawy. Władza, bycie aktywną stroną, branie drugiej osoby jak się chciało i bez zmiłowania. Możliwość poczucia się samcem alfa w świecie zdominowanym przez mężczyzn, dodatkowo sprawiając przyjemność drugiej osobie. Eve była cudowna, a te jej ślepia hipnotyzowały. Mazzi zacisnęła mocniej rękę na jej biodrze, przyspieszając tempo aż stół zaczął niebezpiecznie skrzypieć.
- Zobaczymy… jak… z tobą… skończę, dodała między sapnięciami znowu chwytając jasne kosmyki i pociągając aby odgiąć blondi głowę.

- Tylko… nie pokazuj… - wyjęczała w końcu zapinana partnerka bo też miała wyraźne trudności z komunikacją czegokolwiek. Przynajmniej w zrozumiały sposób. Ze swojej perspektywy Lamia widziała głównie jej sponiewieraną, kraciastą flanelę na plecach i tył jej krótko ostrzyżonych blond włosów. No i nagie pośladki tuż pod sobą które tak wdzięcznie amortyzowały napór jej bioder przy okazji wydając klaszczące odgłosy. Zabaweczka od masażystki była widoczna tylko jako niewyraźne coś co na przemian wyłaniało się to znów znikało wewnątrz tak zachęcająco wyeksponowanego tyłeczka Kitty. Gdy dłoń łowczyni przypominała rozwydrzonej damulce o swojej obecności ta jęczała albo sapała dodatkowo. Eve jednak robiła to wszystko tak wdzięcznie, że chociaż na pozór naprawdę wyglądała jak ofiara brutalnej seksualnej napaści to jednak jakoś żadnej z nich nie chciało się tego przerywać. Położony na blacie smartfon trząsł się razem z całym blatem aż w końcu przewrócił się na płask nagrywając pewnie sufit i to co miał nad sobą. Z pozostałych kamer jedna powinna mieć całą scenę od przodu bo była umieszczona za biurkiem. Ujęcie powinno wyjść też całkiem niezłe. Druga była ustawiona na główne wejście więc pewnie miała wszystko nagrane z profilu i trochę od tyłu.

Potrzebowały odpowiedniego ujęcia z bliska, takiego rejestrującego to, czego nie widać z innych perspektyw. Znów Mazzi przez głowę przeleciało, że przydałby się operator, ale podobna myśl szybko uleciała jej z głowy. Złapała za smartfon, nakierowując oko kamerki na rozchylone pośladki blondi i gruby kawał gumy w cielistym kolorze raz po raz penetrujący obszar między nimi.
- Lubisz to kurewko, co? - sapała przy tym coraz ciężej, czując już krople potu na skroniach i policzkach - Powiedz że to lubisz. Powiedz “lubię to tatusiu”, ucieszy się.

- Ale nie pokażesz tego? - Kitty już przygnieciona tym tempem już tylko próbowała odwrócić głowę w bok zezując trochę w stronę Das. Dlatego ta w tym momencie widziała profil jej twarzy. Też już była zdyszana, spocona z zaczerwienionymi policzkami zdradzającymi oznaki podniecenia i ekstazy. Za to ujęcie z góry na zapinany tył blondwłosej ofiary nagrywało się pierwszorzędnie. Trochę trzęsło przy tym zapinaniu ale i tak było nieźle.

- A co mi dasz za to? - jakoś udało się brunetce wydyszeć, mimo że kondycja powoli zaczynała jej siadać. Robiła jednak nadal dobrą minę, nie wychodząc z roli. - Nie bądź taka nieśmiała, dziwko. Powiedz “lubię to tatusiu”! - trzasnęła ją mocno w pośladek, a potem drugi - Do kamery, suko!

- Lubię to tatusiu! - po tym jak dłoń Lamii trzasnęła w nagi, wypięty pośladek jego właścicielka krzyknęła ale podziałało bo zaraz potem wykrzyczała otrzymane polecenie. Ale też to wszystko podziałało na nią stymulująco. Kitty korzystając z chwili przerwy spróbowała odgiąć się tak bardzo jak tylko mogła aby popatrzeć na swoją oprawczynię błagalnym wzrokiem. A przy okazji nawet weszła ładnie w kadr smartfonu. - Nie pokażesz tego? Naprawdę? Zrobisz to? To co byś chciała? Na pewno się dogadamy! Tylko powiedz co chcesz! Tylko tego nikomu nie pokazuj, proszę cię! - wyjęczała jak na bogatą, dobrze wychowaną panienkę przystało gdy w grę wchodziła utrata jej reputacji i opinii w jej rodzimych kręgach.

Odpowiedzi się nie doczekała, zamiast kiwania głową na zgodę napotkała szyderczy uśmiech, z jakim oprawca nachylił się nad nią. Smartfon wylądował na blacie, rytm z tyłu zwolnił, ale nie był to koniec. Mało subtelne wpakowanie ręki między mokre uda wymagało tego, aby sięgnąć pod brzuchem, od dołu, skoro z góry drogę wciąż blokowała zabawka.
- Widzisz? Jesteś zwykła dziwką - Das mruczała zadowolona, z miną pełna wyższości - Zwykłą, sprzedajną dziwką. - patrzyła na jej twarz i ciężko szło zachować powagę.

Kitty wytrzymała tylko chwilę w tak niewygodnej dla siebie pozycji. W końcu gdy oba jej otworki zostały zajęte przez bezwzględną łowczynię nagród która do tego jeszcze gromiła ją spojrzeniem i nagrywała wszystko kamerką ze smartfonu no to blondyna nie miała zbyt wielkich szans aby sprostać tak wielostronnemu atakowi. Zaległa z twarzą na biurku i ciężko dyszała. W końcu jednak zaczynały z niej ulatywać jęki świadczące o tym, że chyba jednak nie tylko sromotę swoją tak odczuwa na tym biurku. W końcu więc uległa pod naporem strategii obranej przez Des. - Dobrze… mogę być tą sprzedajną dziwką… ale tylko teraz… i nie pokażesz tego nagrania… dobrze? Zrobię co zechcesz… zabawimy się… tak jak zechcesz… ale nikomu tego nie pokażesz… ja potrafię być miła… jestem miła! Tylko wpadłam w złe towarzystwo… Dlatego… nie chciałam ci nigdy zrobić nic złego… wiesz? Jesteś bardzo ładna, zawsze mi się podobałaś… taka silna i zdecydowana… ale nie pokażesz nikomu tego nagrania? To zostanie między nami? - pomiędzy jękami, ciężkim oddechem przechodzącym w sapanie ulubiona córeczka tatusia po kawałku wydusiła z siebie kolejną propozycję. Mówienie przychodziło jej z trudem ale widocznie była zdeterminowana aby zachować chociaż na zewnątrz pozory dobrego wychowania i imienia.

- Jak się postarasz, to kto wie? - brunetka udała że się zastanawia, chociaż nieprzyjemny uśmiech raczej temu przeczył. Z przyjemnością patrzyła na trzęsące się ciało przed sobą, dokładając starań aby gorączka przeszła w pożar - Jeśli będziesz dobrą dziwką, może zostawię to dla siebie.

- To ja się postaram! Będę dobrą dziwką! Najlepszą! Zrobię co tylko zechcesz! Tylko powiedz co i jak byś chciała! - wyglądało na to, że córeczka szeryfa złapała się tej obietnicy jak tonący brzytwy. Znów spróbowała się wygiąć do tyłu aby posłać swojej łowczyni żarliwe spojrzenie do wtóru z żarliwym tonem jakim zgadzała się na pełną współpracę. Wszystko byle tylko prawda nie wyszła wśród jej rodziny i znajomych.

- Zobaczymy - Das prychnęła i docisnęła jej głowę do blatu, drugą ręką kończąc pracę dopiero gdy poczuła na palcach zaciskanie się mięśni tak charakterystyczne dla szczytowania. Wtedy też jak gdyby nigdy nic wyprostowała plecy, zabrała ręce i wyszła z blondyny, odczepiając zabawkę od swoich spodni. Dała jej dojść trochę do siebie, popalając w międzyczasie papierosa. Gdzieś w połowie pozbyła się swoich spodni, składając je pedantycznie na rancie blatu.
- Koniec tego opierdalania - warknęła, ściągając blondi za nogę na podłogę. Sama usiadła na krawędzi, przyglądając się jak tamta zbiera się z gruzu.

- Aua. - Kitty jęknęła cichutko gdy niespodziewanie wylądowała na podłodze. Splątane wokół własnych kostek spodnie i skrępowane z przodu nadgarstki nie pomogły jej za bardzo ani w lądowaniu ani w zbieraniu się z podłogi. Popatrzyła sarnim wzrokiem na do połowy już rozebraną porywaczkę niepewna chyba co powinna teraz zrobić. - Mam coś zrobić? Tylko powiedz co to ja bardzo chętnie. - zapytała niepewnie gdy mniej więcej zdołała zdjąć jedną nogawkę spodni i została już tylko jedna zaplątana w kostkę i stopę. Usiadła i w końcu kucnęła od razu dolepiając do niepewnego pytania solenne zapewnienie o współpracy.

- Niech ta twoja szeroka gęba na coś się przyda - brunetka przewróciła oczami, robiąc przyzywający gest i jednocześnie rozkładając uda wymownym ruchem - Tak chlapiesz ozorem, że przynajmniej przez moment będzie kurwa cisza.

- Dobrze, już, już, tylko się nie denerwuj! - krótkowłosa ofiara porwana poczłapała niezgrabnie ten kawałek do krawędzi biurka i posłusznie wykonała polecenie. Uklękła między zapraszająco rozchylonymi udami i przystąpiła do pracy. Zaczęła ostrożnie od muśnięcia koniuszkiem języka podbrzusza i tego najgorętszego miejsca pod spodem. Zupełnie jakby naprawdę robiła to pierwszy raz. Poruszała się jak na mistrzowskie zazwyczaj w tej materii umiejętności Eve dość mocno po amatorsku. Ale za to wychodziło to pięknie bo w smartfonie nagrywała się ta niezgrabność, amatorstwo i tracona niewinność.

Trochę bardziej niż podejrzane byłoby gdyby od razu poszła na całość, niby wciąż trzymały się scenariusza, ale saper napalona jak nieboskie stworzenie miała coraz mniej cierpliwości, jeśli przed oczami stała jej jak żywa ich ostatnia wizyta w Honolulu chociażby. No ale, trzymały się scenariusza, nie?

- Bierzesz się do roboty, czy jutra z rana pokazać twoim starym nagranie? - syknęła, zdzielając ją na płask przez blond czuprynę. Bardziej poruszyła włosami niż ja uderzyła… przecież to była Eve.

- Nie! To ja się bardziej postaram! - Kitty bardziej niż czegokolwiek innego obawiała się ujawnienia światu tego powstającego nagrania. I groźba podziałała jak marzenie. Od razu wzięła się do roboty z pełnym zaangażowaniem takim jakim zazwyczaj mogła pochwalić się Eve. Zresztą przez moment Lamia złapała z nią kontakt wzrokowy, właśnie bardziej z Eve niż z Kitty i nie miała wątpliwości, że postąpiła słusznie a kumpela wreszcie zyskała pretekst i okazję aby przystąpić do swojej najbardziej uwielbianego części egzaminu: ustnego zaliczenia.

- Jesteś wspaniała Das! - krótkowłosa blondyna gorliwie zapewniła swoją porywaczkę pracując ustami przy jej przyrodzeniu. Z pełnym zaangażowaniem jej usta, język i gdy trzeba było to zęby a także palce podrażniały, smakowały i pieściły każdy skrawek wilgotnej anatomii Das. Teraz wreszcie Lamia mogła poczuć, że naprawdę obrabia ją Eve bo było przyjemnie jak za każdym razem. - I taka apetyczna! - dorzuciła szybko schodząc ustami i językiem nieco niżej. Wprost na ten drugi otworek o który też zaczęła pracować z sercem i pełnym zaangażowaniem. - Mogłabym cię wycałować całą! - westchnęła patrząc wprost na twarz tej drugiej i na chwilę zajmując się także szerszą perspektywą. Zaczęła czule i żarliwie muskać ustami i językiem uda łowczyni stopniowo oddalając się od wcześniej obrabianego centrum.

- Skup się na tym. - brunetka zaśmiała się, odchylając plecy i opierając ciało na łokciu. Mruczała i wzdychała, podczas gdy jeniec odstawiał wirtuozerię manualną między jej udami. Żeby ułatwić zadanie postawiła stopy na blacie i podniosła biodra, stękając coraz głośniej, aż w którymś momencie jęknęła cicho, przymykając oczy. Coś było w powiedzeniu że tylko kobieta wie czego potrzebuje druga kobieta, a przynajmniej sprawdzało się to w przypadku blondyny. Z każdą kolejną sekundą coraz ciężej szło się skupić na trzymaniu smartfona i nagrywaniu, obraz na pewno skakał w rytm ukrywającego się oddechu, ale pozostałe kamery z pewnością łapały obraz tak czy siak.

- Dobrze Das, jak sobie życzysz. Mówię ci, będę twoją najlepszą dziwką tylko nie pokazuj tego nagrania nikomu to ci będę tak mogła robić za każdym razem jak się spotkamy! - córeczka szeryfa w mocno już ubrudzonej flaneli szeptała z przekonaniem przez chwilę wodząc po udach i pośladkach tylko swoimi sprawnymi palcami potrafiącymi dać tyle przyjemności. Zdążyła nawilżyć językiem większość ud i goleni porywaczki a gdy usłyszała jej polecenie pocałowała jeszcze jedną stopę i posłusznie wróciła do tego obszaru jaki najbardziej interesował Das. Usta, palce i język znów bardziej chyba należały teraz do Eve niż do Kitty bo sprawnie manewrowała w obu otworkach swojej porywaczki. Na raz, po kolei, na przemian. Palcami, ustami, językiem okazywała pełne zaangażowanie tak samo jak w ostatni weekend Mary Sue albo Eve gdy miała okazję nagrać swój pierwszy filmik z koleżankami Lamii w toalecie starego kina. I Kitty straciła opory oddając się tej zabawie z pełni przyjemnością. Trudno w tej chwili było powiedzieć która z nich czerpie obecnie większą satysfakcję z korzystania tego biurka na spółę.

- Grzeczna… grzeczna dziwka - Das wychrypiała, gdy nią zatrzęsło a plecy wygięły się w łuk przy akompaniamencie głośnego jęku. Odchyliła kark, zacisnęła mocniej powieki widząc po drugiej stronie gwiazdy.
- O szlag - jęknęła znowu, dociskając blond głowę do swoich bioder, tym razem z pewnością mniej brutalnie i bez szarpania za włosy.
- Szlag - powtórzyła, opadając na biurko i próbując złapać oddech, a twarz się jej rozpogodziła, gdy wodziła średnio przytomnym wzrokiem po sypiącym się suficie.

- Podobało ci się Das? Życzysz sobie coś jeszcze? Tylko powiedz co to ja bardzo chętnie. - Kitty też musiała na chwilę zapauzować po tym ekspresywnym dla obydwu stron momencie. Oklapła gdzieś tam przy krawędzi biurka ale leżąca na biurku Das czuła dotyk jek policzków, włosów, przyspieszonego oddechu no i delikatnych palców. Gdy łowczyni jeszcze leżała plackiem na biurku skora i gorliwa do wszelkich form współpracy Kitty zaczęła przejawiać pewną aktywność. Jej pocałunki znów zaczęły lądować na wnętrzu ud, goleniach, kolanach, stopach, podbrzuszu aż w końcu ofiara pojmania stanęła na własnych nogach i oparła się związanymi nadgarstkami o blat obok twarzy swojej pogromczyni. - Życzysz sobie jeszcze coś Das? - wyszeptała do niej całkiem zalotnym tonem.

- Nie… mam już co chciałam - brunetka podniosła smartfon i wyłączyła nagrywanie. Odtoczyła się też w bok, siadając na blacie z beznamiętną miną. Pomachała do tego telefonem - Teraz wszyscy zobaczą jaka z ciebie dziwka. Twój stary, wszyscy w tej waszej dziurze. Dzięki suczko, ułatwiłaś mi robotę… - zaśmiała się ochryple i nagle po chwili przerwy dokończyła - Iiii… cięcie! - klasnęła w dłonie, tym razem szczerząc się po wariacku i dopadając blondyny aby objąć ją i gorąco pocałować w mokre usteczka.

- Ale byłaś zajebista, kocham cię! - nawijała podekscytowana na przemian tuląc kumpelę, to oddalając ją na długość wyciągniętych ramion aby się jej lepiej przyjrzeć - Wszystko gra, nie przegięłam? Jest w porządku? Jak się czujesz? O kurwa więzy! - palnęła się z rozmachem w czoło, z miejsca zaczynając rozwiązywanie sznura - Jesteś niesamowita… następnym razem ty mnie możesz związać i wykorzystać. Na pewno nic ci nie jest? - nadawała z przejęciem, to śmiejąc się, to przybierając przepraszający ton, albo znowu wybuchając entuzjazmem.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 25-05-2019, 05:36   #85
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację

Na ostatnim ujęciu ukazała się pełna przerażenia twarz Kitty gdy okazało się, że życie to nie jest bajka i nie wszyscy z bogatymi dziewczynkami grają fair. Ale zaraz potem gdy padło symboliczne cięcie Eve roześmiała się tak samo jak Lamia.
- Jej Lamia! Było super! Też cię kocham! Jesteś najlepsza! - Eve nawet nie dała sobie do końca zdjąć więzów gdy uściskała i pocałowała kumpelę tak mocno, że aż przewaliła ją na blat rozpadającego się biurka.

- O rany! I ten scenariusz! Rany! Jak prawdziwy! Genialny! Naprawdę masz do tego dryg Lamia! I wykonanie! Cholera uwielbiam z tobą nagrywać! - teraz przyszła kolej na fotograf by dała upust swojej radości i satysfakcji. - A jak świetnie odgrywałaś rolę! No prawdziwa łowczyni nagród! To mi bardzo pomogło w odgrywaniu swojej bo tylko reagowałam na to co robisz! I te wszystkie kurewki i dziwki! Miodzio! Od razu zrobiło mi się gorąco z wrażenia! - Eve wreszcie zeszła z Lamii na tyle by ta mogła odzyskać swobodę manewru. I dokończyć rozwiązywanie jej nadgarstków. Fotograf zaś musiała być bliźniaczo do niej podekscytowana i rozbawiona całą tą hecą jaką właśnie zmalowały.

- Bez ciebie by się nie udało, to twoja zasługa. - sierżant przyciągnęła ją do siebie, przytulając z całej siły i całując po twarzy - Gdyby nie ty, nie byłoby nas tutaj z kamerami i daj spokój! aż chciało się tej Kitty dać nauczkę - parsknęła, podnosząc siebie i kumpelę do siadu. Poprawiła jej włosy i starła smugę z policzka czułym ruchem - Chyba… coś kojarzę, że… - zacięła się i parsknęła, kręcąc głową - Dobrze że nie słyszałaś ile kurew latało na musztrach. Byłam sierżantem, nie? I to starszym. Jakoś trzeba było komunikować się z tymi wszystkimi trepami…. tak sądzę - wzruszyła ramionami i wyjęła z kurtki paczkę papierosów.
- To co… idziemy zajarać i trochę się przewietrzyć? Wyłączymy kamery, złapiemy tlenu, a potem zobaczymy co i jak się nagrało… dziękuję Eve. - nagle spoważniała - Że tu ze mną jesteś. Wiesz po co jedziemy i dlaczego… dzięki.

- Oj ale ja nie mówię o rzucaniu mięsem. Tylko wiesz tak jak ty teraz na tym filmiku. “Będziesz moją dziwką”, “Będę twoją dziwką”. To takie brudne. I to mnie kręci. - fotograf wyjaśniła z bezczelnie fikuśnym uśmieszkiem. Podniosła się z biurka i razem wstały z powrotem do pionu. - Dobrze, chodźmy na zewnątrz. - pociągnęła kumpelę na symboliczne zewnątrz aby można było zapalić fajka wedle tradycji na “tuż po”. Chociaż przy tak rozwalonych oknach i drzwiach to był manewr czysto kosmetyczny.

- I daj spokój jakby coś ci się stało to gdzie ja bym taką reżyser, scenarzystkę, kamerzystkę i aktorkę znalazła? A i tak miałam wolny dzień. No prawie. No dobra. Tak naprawdę jak pomyślałam, że mamy we dwie gdzieś jechać same to od razu pomyślałam, że może uda się coś nagrać. I udało się! - popatrzyła na nią gdy stanęły na bosaka na zewnątrz. Na zewnątrz chyba było nawet nieco mniej gratów niż wewnątrz to gdy było się boso to nawet było przyjemniej. Eve pod wpływem nadmiaru emocji i pozytywnych hormonów klepała szybko i bez zastanowienia. Lamia zdążyła w tym czasie na spokojnie zapalić swojego fajka. Blondyna na chwilę zamilkła i posłała jej kose spojrzenie przygryzając wargę w kuszącym grymasie.

- Jej. Jak tak stoisz z odkrytym dołem z tą fajką z miejsca mam ochotę na ustne zaliczenie. - wyznała kiwając do tego głową i znów się roześmiała ubawiona całą sytuacją.

- Oj… to by było… no wiesz no. Jeszcze ktoś zobaczy - Mazzi udała zakłopotanie, spuszczając niewinnie oczy i zakrywając krocze dłonią. Parsknęła chwilę potem i znów oparła się plecami o ścianę, popalając w spokoju fajka.
- Chodź tutaj. - mruknęła nagle, ciągnąc ją za rękę kawałek dalej. Usiadła na w miarę płaskim kamieniu i posadziła ją sobie na kolanach, obejmując wolnym ramieniem w pasie.
- Myślisz, że… - zaczęła niby neutralnie, wypuszczając dym w bok aby nie dmuchać na blondynę - Ciekawe co by Steve powiedział na taki filmik. Co do nagrywania… Madi też coś czuła pismo nosem, jak tylko padło że bym się z tobą przejechała. Dlatego ten sprzęt od niej i tekst że nam zazdrości - parsknęła - Kurde no, jeszcze trochę i zawsze jak będziemy się gdzieś urywać to okolica stwierdzi że poszłyśmy w krzaki coś nagrywać… i słusznie.

Eve usiadła na kolanach Lamii i rozgościła się tam jakby to było jej słusznie i należne miejsce. Pokiwała blond główką i śmiała się wesoło do tego co mówiła jej kumpela. - O tak, Madi jest taka kochana! I zobacz, jaka życzliwa, pomyślała o nas jak będziemy na tym dwudniowym wygnaniu takie dwie i samotne w obcym świecie. I jak znam życie pewnie jeszcze miejsc w hotelach nie będzie i będziemy musiały spać we dwie w jednym łóżku. - dziewczyna na kolanach drugiej dziewczyny poruszała się co nieco przez co ta na dole czuła na swoich udach każdy jej ruch. Blondyna ironizowała o wspólnym łóżku w hotelu z taką miną, że było jasne, że jest jak najbardziej za taką opcją i raczej nie miała ochoty na grzeczne spanie.

- Madi muszę coś wymyślić za taki genialny prezent na drogę jaki nam sprawiła. Swoją drogą od ostatniego weekendu zapinało mnie w kuperek więcej dziewczyn niż przez ostatni miesiąc. - zastanowiła się gdy widocznie zrobiła pod blond kopułką jakieś obliczenia. Ale znów niefrasobliwie machnęła ręką i uśmiechnęła się wesoło. - Ale było super! Niczego nie żałuję! Normalnie jak tak z tobą czy z Madi to mogłabym to chyba robić codziennie! No może jednak co drugi dzień tak dla zdrowotności. Za to ustne zaliczenia z wami to czysta przyjemność. I filmiki! Rany jakie filmiki nam genialne wychodzą! I to ile! No bosko! Normalnie jestem w siódmym niebie! A ty, ty dziewczyno masz do tego naprawdę talent. Mówię ci jako profesjonalista. Jak się za to weźmiesz na pewno odniesiesz sukces. Właściwie to nawet mam laskę co chyba mogłabyś od niej zacząć jeśli byś miała ochotę tak nie tylko prywatnie. Nawet ją chyba mam w telefonie. - wyjęła z kieszeni kurtki kumpeli smartfon i zaczęła mówić gdy tylko jej entuzjazm nieco przebrzmiał na tyle by mogła skupić się na czym innym.

- A Steve na pewno się ucieszy z tego filmiku co właśnie nagrałyśmy. O cholera! Nagrywamy! Poczekaj, wyłączę kamery! - fotograf nie dokończyła przeglądać smartfona tylko oddała go Lamii z powrotem i sama kicnęła do wnętrza zrujnowanej stacji benzynowej doskakując do wciąż pracujących kamer. - A ten filmik to ci zgram to możesz mu pokazać jak chcesz! Te kino domowe u Betty jest zarąbiste! Skąd ona to ma? Cholera, i zobacz, ze to działa u niej! Ale ogląda się bosko! I jakość dźwięku i obrazu, i te głośniki! Nie pamiętam gdzie na prywatnej chacie widziałam coś podobnego co by działało! Dobra mam. Właściwie to chyba mam ją na aparacie. - fotograf nieco zabawnie i trochę sycząc gdy drobne kamyki wbijały się w jej nagie stopy wróciła do Lamii na zewnątrz obładowana swoimi foto zabawkami. Usiadła jej znowu na kolanach i spojrzała na nią fikuśnie. - To co chcesz najpierw obejrzeć? - zapytała z łobuzerskim uśmieszkiem.

- Jasne że chcę obejrzeć - saper objęła ją i ciekawie zaglądała co tam klika w szpeju. Milczała przez moment - Mówisz poważne? Żeby na poważnie zabrać się za… kino akcji? - spytała, rozpatrując w głowie wszelkie za i przeciw, aż dodała wesoło - Skoro i tak szukam celu w życiu, czemu nie? Ale pod jednym warunkiem - zrobiła dramatyczną pauzę, patrząc blondynie w ślepka - Tylko z tobą jako wspólniczką. Bez ciebie Eve nie będzie takiej zabawy.

- Oh, to było takie słodkie! Jesteś kochana! - blondyna objęła czule kumpelę i równie czule pocałowała ją w usta. Przez chwilę tylko trochę odsunęła się na tyle aby móc na nią spojrzeć z bliska a jej palce pieściły tył potylicy delikatnymi ruchami. - Będę zaszczycona mogą się nazywać wspólniczką szefowej nowego show biznesu na mieście! - powiedziała z pełną kurtuazją lekko do tego skinąwszy głową. Przestała się szczerzyć i uśmiech przeszedł w taki łagodny. - No to teraz nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. Czy posłodzić czy tak wylać kubeł zimnej wody. - westchnęła dzieląc się rozterką z nową wspólniczką planowanego interesu. W końcu puściła ją i pochyliła się nad swoimi aparatami i kamerami które spoczywały na jej nagich udach aby przygotować je do obejrzenia tego co się nagrało.

- Zacznij od wody, zawsze warto stawiać na realizm - Mazzi uśmiechnęła się mimo powagi wypowiadanych słów - Coś się domyślam, że to ciężki biznes, nie każdy ma sprzęt do odtwarzania. Poza tym fama dziwki też nie przysporzy chętnych żeby się dłużej kolegować. Steve się pewnie wkurwi i tyle z tego będzie, drogo wyjdzie, ciężko znaleźć aktorów. Nagrywanie jest drogie, może nikt mnie nie spali na stosie ani nie ukamienuje… jestem optymistką.

- No mniej więcej właśnie tak. Od razu wiedziałam, że jesteś bystra. - Eve uśmiechnęła się łagodnie gdy widocznie Lamia wstrzeliła się nieźle w to co miała zamiar powiedzieć. - Więc na mieście jest trochę podobnych rzeczy. Jest trochę fotografów, studio, niektórzy amatorzy i część z nich zajmuje się “takimi rzeczami”. No ale to coś tak wychodzi jak my tutaj nagrywamy prywatnie. Ale nie ma prawdziwego studio do takich filmów. Kogoś kto by poprowadził taki biznes otwarcie. Znaczy lokal gdzie nagrywa się filmy dla dorosłych. Można i coś innego dodać no ale głównie to. Bo znasz to. Oglądać chce każdy ale nagrywać to nie ma komu. - rozłożyła ramiona uśmiechając się ironicznie na tą dwulicową moralność społeczeństwa.

- Jest też jedno kino co wyświetla głównie takie filmy z branży, dość małe, są czasem seanse tam i tu, nocne kluby, bary topless i pokrewne klimaty. To niejako rynek zbytu i dystrybucji dla takich produkcji. Myślę, że coś nowego mogłoby chwycić bo praktycznie wszystko to starocie. Wiesz nagrania sprzed wojny. No i oglądasz taki filmik i wiesz, że to sprzed kilku dekad i wszyscy już dawno nie żyją albo zmienili się w stare prukwy. A tu można mieć kogoś kogo można odwiedzić, powzdychać, dostać autograf i no zobaczyć. Kogoś żywego i autentycznego. Czegoś takiego nie ma więc myślę, że tu jest niezła, niezagospodarowana nisza. - Eve mówiła całkiem sprawnie, zupełnie jak bizneswoman przedstawiająca biznesplan. Ale w końcu mówiła o pokrewnej sobie zawodowo branży a także ze swoimi skrytymi upodobaniami.

- No ale jak otwarta przyłbica no to trochę jak z prowadzeniem burdelu. Myślę, że nie tak źle bo burdeli też jest u nas sporo. W końcu ci wszyscy mundurowi muszą gdzieś spuszczać parę nie? No ale z reputacją to jednak nie ma się co oszukiwać, to trochę bilet w jedną stronę. Dlatego jak widzisz ja jestem bardzo ostrożna ze swoimi filmikami no i oficjalnie jestem tylko fotografem i kamerzystką. Nawet jak robię akty czy kalendarze z dziewczynami to jako marginalna część oficjalnego mojego studia. - blondyna zwróciła uwagę na ten potencjalnie kłopotliwy feler i własną wstrzemięźliwość w tej materii. Odruchowo już bawiła się trzymaną kamerą jakby zapomniała po co go wzięła w dłonie gdy była skupiona na przedmiocie o jakim mówiła.

- No i sprzęt jest drogi. Nie tylko kamery i aparaty ale światła, pomieszczenia no i ludzie. Na początek można zacząć podobnie jak ja. Czyli jakieś małe studio, ze dwóch aktorów no i tyle. I powolutku ciułać kasę i inwestować w promocję, ściągać nowych ludzi, zwiększać markę firmy i tak dalej. Myślę, że jakbyśmy się uparły to damy z tym radę jeśli nie trafimy na jakieś wałki. - brzmiało poważnie ale z tego co mówiła fotograf uważała to za coś w zasięgu ich ręki. Położyła dłoń w opiekuńczym geście na dłoni kumpeli aby dodać jej otuchy oraz posłała ciepły uśmiech.

- No to z największego kubła wody to chyba tyle. - powiedziała na koniec zerkając filuternie na kobietę na udach której siedziała. - I co? Masz już dość i nie chcesz się w tym babrać? - zapytała unosząc ironicznie jedną brew.

- Słyszałam kiedyś, że nie wszyscy superbohaterowie noszą peleryny - Lamia patrzyła gdzieś w dal, kołysząc machinalnie blondynę na kolanach. Dopaliła fajka i odspawała nowego od tego kończonego. - Damy radę, coś się wykombinuje. Mam rentę z kamaszy, zobaczę ile uda się odłożyć, ale to stały przypływ jakiejkolwiek gotówki, więc z głodu się nie zdechnie. Mówisz też, że masz jedną dziewczynę jak coś… a gdyby tak pogadać z RB? Pewnie nie miałby nic przeciwko temu, aby wyruchać jakąś panienkę przed kamerą, bo co to dla niego? W końcu punk, walczy z systemem, kajdanami i innymi takimi. No i pokaże się jako ten samiec alfa, wymyśli mu się odpowiedni scenariusz. - dywagowała w najlepsze, wciaż lampiąc się w horyzont - Najbardziej zależy mi na zdaniu Betty, Twoim… dziewczyny zrozumieją, tak sądzę. Jest też… - westchnęła, a mina jej trochę zrzedła - Pewnie uznasz mnie za ćwoka i półmózga, trudno. Na zdaniu tego krótkiego dupka też mi zależy, pogadam z nim. Wiesz, wojskowy beton to padaka. Z tego samego powodu nie chciał się bawić sam w filmy, sztab by nie zrozumiał. Ani nie wybaczył - splunęła w piach - Jeśli by poprosić trochę branżowego sprzętu ma Betty, z nią też warto pogadać. Mądra z niej kobieta, bardzo pragmatyczna. A nuż podpowie coś, albo doradzi.

- Oh, pewnie. Betty i Steve wydają się być w porządku. To nic pilnego taki tam projekt na przyszłość jakbyś nie miała innych ciekawszych planów. - Eve znów objęła kumpelę aby wyrazić swoje poparcie i dodać jej otuchy. Pocałowała ją nawet znowu z uśmiechem niegrzecznego łobuza na twarzy.

- Rude Boy myślę, że to bardzo dobry pomysł. Masz rację pasuje mu do wizerunku rockmana i w ogóle. Jakby się zgodził byłoby cudnie. A jak nie to trudno, nie ma się co przejmować, znajdzie się ktoś inny. A dziewczyna. No właśnie teraz miałam ci posłodzić no to słuchaj. - fotograf przypomniała sobie znowu o nowym wątku i puściła szyję kumpeli aby sięgnąć po aparat. Zaczęła coś w nim szukać i przewalać.

- Mam ją gdzieś tutaj… zaraz znajdę… - mówiła mimochodem gdy kolejne serie zdjęć przewijały się na wyświetlaczu aparatu. - A z fajnych rzeczy no to wszyscy kojarzą twoją markę. Z ciekawymi rzeczami. Robisz rzeczy o jakich inni tylko marzą przy brandzlowaniu się. Za to chętnie oglądają. Na swój sposób jesteś gwiazdą i VIP-em. Możesz bzykać prawie kogo chcesz i wszyscy chcą się bzyknąć z tobą bo właśnie jesteś gwiazdą. W ramach rozmowy o pracę możesz kazać się rozebrać do rosołu każdemu a nawet się z nim bzyknąć jeśli masz ochotę. Na odpowiednim poziomie sławy sami będą cię nachodzić licząc na drogę na skróty. Wiesz te wszystkie laski co chcą zostać wielkimi aktorkami a kończą najwyżej jako barmanki czy dziwki. Z facetami zresztą podobnie. No chyba, że wybierzesz drogę incognito. No to trudne i raczej nie stuprocentowo skuteczne no ale niekoniecznie każdy na ulicy musi cię kojarzyć z twarzy. I poczta pantoflowa to poczta pantoflowa więc no im większy zasięg ma firma tym większa rozpoznawalność. No coś za coś. I jak się uda no i dojdziesz do poziomu VIP-a to już jesteś nie jakimś tam fotografem od porno ile bizneswoman z którą trzeba się liczyć. Wiesz jak szef kasyno czy co. - Eve zerknęła kilka razy na kumpelę ale bardziej próbowała znaleźć modelkę o jakiej wspomniała. Mówiła szybko i niefrasobliwie, trochę chaotycznie ale wydawała się całkowicie pewna tego co mówi.

- O! Jest! Zobacz. To ona. Dalej jest cała sesja, przewiń sobie. - ucieszyła się i podała aparat kumpeli. Na ekraniku nie było widać tak dobrze jak w tv bo miał rozmiary podobne do ekranu smartfona ale i można było powiększyć chociaż traciło się pełnię obrazu. A modelka prezentowała się całkiem ciekawie.


- Namówiłam ją na sesję w bieliźnie. - tłumaczyła fotograf i rzeczywiście kobieta na ekranie pozowała w samej bieliźnie. I miała kształty wręcz stworzone do prezentowania bielizny. - Jest tancerką w klubie nocnym. Można ją wynająć na taniec do prywatnej loży albo nie tylko na taniec. Nie ma problemów z rozbieraniem się czy przed kamerą czy bez. Z seksem też nie. Przyznam, że przed kamerą nie próbowałam więc do końca nie jestem pewna. Ale to profesjonalistka. Znaczy za kasę zrobi co chcesz. Nagrane też. Dlatego myślę, że to najpewniejszy adres tak na gorąco. Do dziewczyn też nie ma wstrętu więc to też na plus. No problem z kasą bo raczej za darmo robić tego nie będzie. Znaczy wiesz, może ją zbajerujesz i wyrwiesz no ale tak zawodowo to płacić trzeba. - Eve zerkała pod skosem na swoją sesję zdjęciową prezentowanej modelki. Dziewczyna prezentowała swoje wdzięki w różnych pozach i z różnymi minami. Na stojąco, siedząc na krześle, przy jakimś barze, z roześmianą miną, poważną, skoncentrowaną, kuszącą, wyzywającą i całość wyglądała na całkiem porządną sesję erotyczną w której i modelka i fotograf spisały się wyśmienicie.

Saper przyglądała się kolejnym fotkom, uważnie po kilka razy jednej. Oczyma wyobraźni już widziała laskę w akcji czy to na solo, czy w duecie z drugą laską, czy to ujeżdżaną przez jednego szarpidruta. Tak, to mogło wypalić.

- Podobno najwięcej facetów preferuje blondynki - ucieszyła się szczerze i dodała niewinnym tonem, ściskając lekko pośladek Eve - I nie tylko facetów. Pogadam z nią, jak ma być profesjonalnie to za gamble lub kwity, zobaczymy co wyjdzie w praniu. Wygląda nieźle. Sama bym ja przetestowała - zaśmiała się wesoło - Jest dobra, pasuje. Nie ma blizn, ja bym nie pasowała do takiej sesji - puknęła fotę w bieliźnie, dość skąpej - Skoro już ogląda się… lepiej aby na filmach i fotach był ktoś bez skaz. Ładnego zawsze lepiej oglądać, niż wybrakowany towar - parsknęła, pstrykajac papierosem w kałużę pod ścianą.

- Mam nadzieję, że z tym wybrakowanym towarem to nie masz na myśli siebie? Naprawdę mam ci wycałować i wylizać każdy milimetr ciała abyś wybiła sobie z głowy takie głupoty? - Eve krytycznie przechyliła główkę aby spojrzeć na Lamię tak jakby teraz zamieniły się rolami i to ona była panią profesor a Lamia niezbyt pojętną uczennicą.

- Nie pogniewałabym się jakbyś się zgodziła a ona ma na imię Nadia. Nadia Love. Myślę, że to pseudonim ale w jej zawodzie to częste. - blondynka opuściła głowę z powrotem na ekran aparatu i udało jej się tak zmodulować głos, że w pierwszej chwili wydawało się, że zmieniła temat rozmowy wraz ze zmianą obserwowanego obiektu. - I ja ją sprawdzałam tylko bez kamery. Fajnie było. - uśmiechnęła się wymownie unosząc głowę z powrotem na swoją kumpelę.

- A się zagadałam! A przecież miałyśmy obejrzeć co się nagrało! - dziewczyna roześmiała się i znów zmieniła obiekt zainteresowania tym razem na kamerę w jakiej poprzednio grzebała nad odtwarzaniem właśnie nagranego filmiku.

- Wierzę opinii eksperta - saper puściła jej oko, poprawiając na kolanach aby wygodniej ją ułożyć, a gdy skończyła remodeling, wrócił temat przewodni - Nadia Love… idealne imię do filmów akcji. Pasuje jak ulał - pokiwała głową z namaszczeniem - Weźmiemy ją w obroty jak wrócimy, teraz pokazuj co mamy tutaj - zaaferowana zaczęła gestykulować, często wskazując smartfon.

- No pewnie! Poznam cię z nią i myślę, że wyszedłby nam bardzo zgrabny trójkącik. - blondyna zaśmiała się znowu ucieszona takim pomysłem i wreszcie odpaliła kamerę aby zdradziła swoje magiczne obrazki.

Nagrało się całkiem dobrze. Była to ta kamera ustawiona naprzeciw drzwi wejściowych. Widać było jak jeszcze dwie kumpele wychodzą i zamykają drzwi. I przez chwilę nic się nie działo. Ale nagle słychać było jakieś kobiece krzyki, piski i drzwi gruchnęły otworem i ubrana w skórzaną kurtkę łowczyni głów wprowadziła za kudły szarpiącą się i związaną blondynę.
- Ale wyszło super! Zobacz! Zupełnie jakby to było naprawdę! - Eve pisnęła z zachwytu gdy zobaczyła jak naturalnie im to nagranie wyszło. Mimo tego, że tam na ekranie Kitty piszczała i złorzeczyła a sroga Das sprowadzała ją do pionu. Potem wyszła akcja przy i na biurku. Tutaj kamera już nieco wychodziła z kadru i było nagrywane od tyłu. Widać było więc albo plecy Das która pompuje przygniecioną do biurka blondynę morderczym tempem albo plecy klęczącej blondyny która uwija się między udami swojej porywaczki.

Druga kamera miała całkiem inny kąt widzenia. Była ustawiona prawie pod kątem prostym do pierwszej więc to co tamta pokazywała z profilu to ta nagrywała od frontu. Początek wyszedł trochę gorzej i słabiej było słychać. Ta kamera bowiem była ustawiona dalej od wejścia gdzie był początek filmiku. Ale za to była bliżej biurka i świetnie nagrały się twarze i cała akcja na biurku. Widać było jęczącą twarz blondyny przygniecionej do biurka i zacięty wyraz twarzy pompującej jej łowczyni. Na chwilę widać było twarz z profilu Kitty gdy ta próbowała swoich nieudolnych negocjacji za to twarz Das widać było cały czas na wprost. Widać było jej emocje, pogardę i słychać było jej obietnice albo skomlenie jej ofiary. Gdy zamieniły się rolami twarz leżącej na wznak Das była trochę słabiej widoczna bo znalazła się pod kątem ostrym do kamery. Za to twarz Kitty między jej udami widać było elegancko jak uczciwie pracuje na renomę dobrej dziwki Das. Sam finał też nagrał się elegancko i kończyl się zdruzgotanym spojrzeniem blondyny i triumfującym brunetki.

Ostatni filmik ze smartfona miał tą wadę, że jako kręcony z ręki trząsł się najbardziej. Za to był z tego samego powodu najbliżej akcji więc powstały niepowtarzalne ujęcia. Zbliżenie na twarz jęczącej blondyny albo każde wyszeptane przez którąkolwiek z nich słowo.
- Oooo! Nagrałaś to! Ale super wyszło! Genialnie! - Eve aż otworzyła oczy z radości gdy na filmiku ukazała się gumowa pompa w akcji z jej tylnym otworkiem. - Woow! Ale czad! Nie sądziłam, że tak to wygląda! Ale z oglądania też zajebiście wyszło! - blondyna była zachwycona tym ujęciem tak mocno, że aż uściskała i pocałowała kumpelę ponownie w podzięce za ten wysiłek i wkład własny w ten interes.

- Zobaczysz, ja to u siebie zmontuję, dodam może jakąś muzę i wyjdzie cudnie! Chcesz pokazać komuś te oryginały czy już po montażu? - zapytała w końcu gdy na gorąco skończyły oglądanie wszystkich zapisów z różnych kamer, kamerek i aparatów.

Fakt, oglądało się równie świetnie, jak kręciło całą historyjkę. Siedziała trochę oniemiała, za to bardzo zachwycona każdą kolejną sceną.
- O kurwa, kabaret przy tym się chowa - sapnęła w pewnej chwili zastanawiając się jakim cudem uważała kiedyś bycie członkiem trupy aktorów komediowych za pociągające. Show biznes, scena… były warte uwagi i chyba wreszcie znalazła to, co chciała robić dalej. W przyszłości.
- Ogarniemy gotowiec do soboty? - popatrzyła czujnie na blondi i jakoś tak na moment się zadumała, nim podjęła - W sobotę idziemy ze Stevem na randkę, wieczorem do ciebie zajrzymy. Myślę… zróbmy z tego pierwszy profesjonalny film. Z muzyką. W niedzielę zrobi się seans u Betty, przed wypadem do Honolulu. Co ty na to? - poprawiła jasne włosy, strzepując je fotograf z policzka.

- Do soboty? - fotograf przygryzła swoją pełną wargę w grymasie zastanowienia i spojrzeniem pojechała gdzieś na wewnętrzną stronę dachu starej stacji benzynowej o który wciąż łomotał grad. - Tak, raczej tak. Jak mnie diabli nie wezmą i niebo nie zwali mi się na głowę to raczej tak, powinno się udać. - wróciła spojrzeniem do swojej kumpeli uśmiechając się łagodnie. - No zwłaszcza dla mojej kumpeli z którą się kręci takie zarąbiste filmiki no i mojej wspólniczki w przyszłym show biznesie! - roześmiała się na całego.

- I tak, pierwszy ładnie złożony film i seans u Betty. Podoba mi się, świetny pomysł. Przy okazji będę miała pretekst by znów was tam odwiedzić. Ostatnia niedziela była boska. Zresztą sobota też. - popatrzyła z aprobatą na kumpelę i wręcz tryskała radością z każdego fragmentu jej ciała.

- I jedziesz w sobotę ze Stevem na randkę? No i jeszcze potem mnie odwiedzicie? No cudowne wieści Lamia! - objęła ją przytulając do siebie i poklepała po plecach zupełnie jakby składała jej gratulację. - A mam się jakoś przygotować na tą wizytę? No wiesz, musiałabym naszykować pościel i jakąś kolację pewnie. No chyba, że coś innego bym miała przygotować to wolałabym wiedzieć. - znowu zaczęła szeptać jej do ucha tonem tej mało rozgarniętej blondynki której wszystko trzeba tłumaczyć łopatologicznie bo inaczej nie załapie.

- Serio? Nie masz nic przeciwko że ci się zwalimy na głowę i zawrócimy gitarę? Jesteś cudowna, dzięki - Mazzi owinęła ją ramionami, pocierając nosem o jej policzek - Trochę się obawiałam, że każesz nam spadać, bo chcesz mieć święty spokój i dość tych ekscesów, albo obcych ludzi pod dachem. Nie wiem, wyspać się, tyłek wymoczyć… cokolwiek. No ale skoro nie masz obiekcji to się wprosimy. - też zaczęła rozsiewać radość z optymizmem w parze - Jak coś pomożemy ci z tym moczeniem kuperka, mam za sobą kurs pierwszej pomocy w nagłych wypadkach i ciężkich obrażeniach - pokiwała głową z poważną miną, lecz długo nie wytrzymała zanim nie zaśmiała się ciepło - Pościel dobry pomysł… znaczy zapraszasz nas na noc? Jak moglibyśmy cię tak samą zostawić, weź przestań - ofuknęła towarzyszkę ostro - Głupoty gadasz. Słuchaj, jeśli nie masz czegoś czystego to po prostu posiedzimy trochę u ciebie, coś obejrzymy, a potem zawiniemy się do Betty. Widziałaś jakie mam wygodne wyro, pomieścimy się wszyscy. Z Madi włącznie, bo na razie rezyduje mi pod kołdrą. Będziemy się mogły odwdzięczyć za te prezenty które nam przygotowała na wyjazd. A Steve… - westchnęła trochę jak jakaś durna małolata, choć tym razem nie ukrywała tego, nie przed Eve. Przecież nie musiała - Dał się zaprosić do tej lodziarni w której się poznaliśmy. Może go nie wystraszę, trochę trema. Wiadomo, trzeba dobrze wypaść. Tylko nie wiem nawet jak się ubrać. Pewnie nie jak do klubu - skrzywiła się - Widział mnie i w mini i w tej kiecce z niedzieli i bez niczego - wzruszyła ramionami - A pójście na grzeczną pensjonariuszkę też mi się nie uśmiecha. I chyba, nie wiem kurwa - zawiesiła się, ze złością sięgając po fajka. Odpaliła go, zaciągnęła się parę razy nim dokończyła - Chyba mi zależy. Chyba. Trochę… bardzo. Fajnie byłoby mieć z nim fotę, coś coby patrzeć na tę jego krzywą mordę gdy jest daleko. Głupie, nie? - pokręciła z naganą karkiem i wydmuchnęła dym - Dziecinne.

- Dorosłe. I poważne. A z focią to wiesz, gadasz do zawodowego fotografa. Serio umiem robić nie tylko rozbierane zdjęcia. Takie aby w ramce powiesić czy do portfela zrobić też. Jak chcecie to wam zrobię w sobotę kilka fotek. Takie na luzie, zobaczysz będzie fajnie. - kumpela siedząca na wpół nago na nagich udach swojej kumpeli pogłaskała ją czule po policzku i przeczesała palcami włosy w opiekuńczym geście.
- I wiem, że trema bo jak nam na czymś zależy to staramy się wypaść jak najlepiej i stres nas zżera. Wiesz jak ja miałam stresa wtedy na parkiecie jak do ciebie podbijałam? Normalnie bałam się, że mnie spławisz, zrobisz scenę albo co najwyżej poklepiesz po tyłku i znów się będę musiała obejść smakiem. A ten Steve wydaje się w porządku. Te jego chłopaki też niezłe harcowniki. No i komandos z Boltów no to wiadomo, że miękną kolanka. - roześmiała się na koniec niefrasobliwie zgadzając się widocznie z opinią na temat Krótkiego. Ale mówiła z przekonaniem widocznie zależało jej na tym aby trafić do odbiorcy ze swoimi argumentami.

- A w sobotę po prostu będziecie mieli ochotę to zapraszam. Do mnie, na mnie, we mnie na szybką kawę czy tam do rana jakbyście potrzebowali. I z tym moczeniem kuperka podoba mi się co mówisz, myślę, że przydałaby mi się wasza pomoc no twoja na pewno. A jakbyście zostali do rana to potem w niedzielę byśmy mogli od razu pojechać na seans do Betty. - Eve mówiła swobodnie i z przekonaniem gdy ten cały weekendowy grafik jaki właśnie układały zaczynał się układać w sensowną całość.

- Ale wiesz co? Tak myślę o tej Madi. I mówisz, że mieszka u ciebie w łóżku? - fotograf widocznie coś zaczynała knuć bo znów zaczęła pozować się na głupiutką blondyneczkę. - No to wiesz, bardzo dobrze się składa. Myślę, że to bardzo dobry pomysł aby jej podziękować za te wszystkie dobroci jakimi nas obdarowała na drogę. - pokiwała stanowczo krótko ostrzyżoną głową przez co wyglądała jak wybitnie blondynkowata blondynka. - To tak sobie pomyślałam, że może po powrocie byśmy się umówiły we trzy? Myślę, że mi się należy za to składanie profesjonalnego filmu. To takie rzeczy nie robi się za darmo moja droga. To byłoby frajerstwo. Więc musisz mi coś za to dać. Powiedzmy… Myślę, że cała noc z tobą i Madi w jednym łóżku… Z zabawkami… I traktowaniem mnie jak waszej dziwki na noc. Z zapinaniem na dwa baty. Co o tym myślisz? Madi i ty zgodziłybyście się na takie honorarium? - blondynka popatrzyła z przekrzywioną główką na kumpelę na kolanach której siedziała gdy skończyła przedstawiać swoją argumentację i ofertę zapłaty za swoje profesjonalne usługi fotografa.

- Cóż… skoro tak stawiasz sprawę - saper zmieniła ton na biznesowy, taksując ją spojrzeniem od góry do dołu - Nie wiedziałam, że takie ceny latają na rynku. Kto by przypuszczał - stwierdziła i aż brew jej podjechała do góry - Na szczęście nie spisałyśmy umowy, więc zostaje pole do negocjacji. Też przecież nie jestem frajerem, którego ot tak oskubiesz, nie? - popatrzyła na nią czujnym wzrokiem, krzywiąc się dość kwaśno. W końcu westchnęła - Jeżeli przez całą noc będziesz nosić swoją obrożę, to myślę że się dogadamy. - dodała tonem jakby szła na olbrzymie ustępstwo i w ogóle wyrywała sobie serce oraz rozkrajała portfel skalpelem. Pokręciła głową - Weź nie gadaj, że tam w klubie miałaś tremę. Ręce i łapy same mi się do ciebie pchały. To ja myślałam, że mnie spławisz, mogłaś tam mieć każdą - stwierdziła lekko żeby dodać nagle dość ponurym tonem, pstrykając kolejnym fajkiem w kałużę - Dziecinne i głupie. Naiwne, bo w końcu się znudzi, poleci gdzieś za inną albo go zabiją. Wiem jaką ma fuchę, czym się zajmuje. Kiedyś mu się powinie noga, zostanie na Froncie… zniknie, zostawi mnie. Znowu będę sama, z pustką i - zawiesiła się, gapiąc gdzieś pod nogi przez dłuższy moment.
- Głupotą jest przywiązywanie się do trepa. Łatwiej się zabawić, przelecieć, parę razy spotkać i nara. Nie przywiązywać się. Tylko idioci to robią. Jeśli się przywiążesz, dasz zbliżyć, wtedy łatwiej cię zranić, bo już nie masz przewagi dystansu… ale i tak kurwa będę wdzięczna za jego zdjęcie. - dokończyła prawie normalnie.

- Musimy znaleźć sobie drugą połówkę. Taką mamy naturę. Nawet jak mamy obawy przed takim związkiem. To co czujesz jest naturalne to wzbraniając się przed tym postąpiłabyś wbrew sobie i naturze. A potem byś żałowała do końca życia. Może jak spróbujesz też będziesz żałować ale przynajmniej za coś co zrobiłaś a nie czego nie zrobiłaś. No i kto wie? Może po prostu będzie dobrze? - blondyna uśmiechnęła się ciepłym, pogodnym uśmiechem głaszcząc ciemne włosy kumpeli. - A zdjęcie pewnie, że wam zrobię, zobaczysz, takie wam i jemu fotki strzelę, że każda co na nie spojrzy będzie ci zazdrościć! - roześmiała się już na całego zmieniając zgrabnie temat na weselszy.

- Z tą tremą no sama widzisz jak to jest. Każda strona się czegoś boi. Może się dziwisz ale pewnie ten twój Steve też się czegoś boi jak myśli o tobie. Pewnie to samo co ty, że taka foczka to zaraz zwieje z jakimś palantem jak jego ciągle nie ma i nie ma. - dodała łagodniej znów pogodnie się uśmiechając do Lamii.

- Mówisz, będę mogła zostać waszą dziwką na całą noc, będziecie mnie zapinać na dwa baty i jeszcze będę mogła chodzić w tej seksownej obroży? - zmrużyła oczy gdy wyliczała na palcach jednej ręki kolejne punkty które już miały tak biznesowo omówione. - Dla mnie bomba! To jeszcze mam dwa warunki. Będziecie do mnie mówić tak brzydko jak ty dzisiaj na tym filmiku no i nagramy z tego filmik. Może być? - blondyna odhaczyła dwa ostatnie palce w dłoni i popatrzyła pytająco na kumpelę. Przygotowała też dłoń aby móc uściskać drugą na przybicie tej umowy.

Nastała długa cisza, podczas której sierżant trawiła słowa przyjaciółki. Każdy czegoś się bał… czego bała się ona? Prócz siebie, przeszłości, przyszłości, tego że nigdy nie odzyska pamięci, zrobi coś komuś bliskiemu, wpadnie w panikę i odwali akcję po której ją rozstrzelają albo powieszą… samotności, odrzucenia, tego że nie dostosuje się do świata którego zasady jeszcze czasem się jej wymykały. Nie znajdzie nikogo zdolnego wytrzymać szaleństwo, niepewność, fobie, lęki…nikogo, kto zamiast ciągnąć ją do góry zacznie pogrążać ku dołowi.
- Niech będzie moja strata - uśmiechnęła się trochę wymuszenie, ściskają drobną rączkę i potrząsając nią energicznie. Zerknęła też na niebo, wzdychając przeciągle - Chyba się wypogadza, pada jakby mniej. Będzie trzeba się zbierać… ubierać. Chyba, że jadę bez spodni. - zakończyła żartem.

- Świetnie! No to jeszcze tylko wymyślić co będziemy robić dzisiaj w nocy i będzie komplet. - Eve pozbierała swoje zabawki ucieszona wynikiem tej rozmowy i umowy. Wstała wraz z towarzyszącym jej klekotem aparatów i kamer. Zanim jednak do końca wstała puściła Lamii łobuzerskie oczko - Strasznie spodobało mi się bycie twoją dziwką. - szepnęła do niej jakby mimochodem zanim się podniosła całkiem i otrzepała z wszystkich paprochów. - No tak, to teraz odwieczny problem: w co ja mam się ubrać? - powiedziała głośniej rozglądając się dookoła. Została w końcu w samej flaneli a reszta jej ubrania walała się chyba gdzieś wewnątrz zrujnowanej stacji. Blondyna westchnęła i popatrzyła w dwa przeciwbieżne kierunki czy najpierw powinna wrócić do stacji i poszukać swoich ubrań czy wrócić do samochodu i zostawić swoje zabawki w bagażniku.

- Coś krótkiego, masz zajebiste nogi! - sierżant krzyknęła za nią, zbierając z gleby własne ubrania. Wytrzepała je, przejechała łapą po siwych śladach kurzu i zadowolona z efektu wciągnęła je na ciało. Pewnie potrzebowała prysznica, albo przynajmniej lusterka, grzebienia i torby z kosmetykami aby doprowadzić ryj do porządku... idealna rzecz na dalsza podróż. Jeszcze nie musiała myśleć o tym co zastanie w dawnej jednostce.
Jeszcze nie... było zbyt pięknie aby zaczynać świrować.

 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 25-05-2019, 22:33   #86
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 21 - Mason City

2054.09.15 - popołudnie; wt; gorąco; grad; droga 90; opustoszała stacja benzynowa



- Gdzie są moje majtki? Gdzie mój biustonosz? Lamia widziałaś gdzie poleciały? - półnaga blondyna z krótkimi włosami gderała chodząc boso po brudnej i zakurzonej podłodze próbując skompletować swoje zdekompletowane ubranie. Wyglądała nawet zabawnie gdy ubrudzona jak po całym dniu pracy na budowie chodziła, zaglądała, schylała się w samej flaneli ubrudzonej tak samo jak ona. Ostatecznie znalazła połowę z tej swojej zagubionej bielizny ale gdy zorientowała się w jakim stanie jest to ubranie i ona sama stwierdziła, że chyba jednak lepiej się będzie przebrać w coś czystego. Dlatego mniej więcej doprowadziła się do porządku za pomocy butelki z wodą i czystej, letniej sukienki jaką nałożyła ze swoich bagaży.

- No zwariowała ta pogoda. Zobacz Lamia, jak dalej tak będzie lać to normalnie serial tu można nakręcić. - prychnęła na tą pogodową anomalię jaka ich otaczała na tej zapomnianej przez wszystkich stacji benzynowej położonej pośrodku “nigdzie” na Pustkowiach. No i nie było się co dziwić. Było ciepło. A nawet gorąco. Tak, że człowiek nawet na krótki rękaw czuł ten gorąc. A mimo to grad nadal walił w ten ziemski padół jakby chciał zbombardować do reszty to co kiedyś zostało po bombach i pożodze wojennej.

Dlatego śpieszyć się nie musiały. Zwłaszcza gdy Eve uświadomiła kumpelę, że dzisiaj już nic nie załatwią w Mason City bo gdzieś w tą porę zamyka się zwykle wszelkie biura i urzędy a one właściwie dosłownie były w polu. Kierowca oceniała, że są gdzieś w połowie drogi czeka ich jeszcze z godzina drogi. Albo raczej dwie z taką pogodą.

- Nie no… Jak się nie rozpogodzi przez pół godziny to i tak spróbujemy pojechać. Nie mam zamiaru spędzać tutaj nocy. Chociaż do jakiegoś baru spróbujemy dojechać. - fotograf w letniej sukience trochę chyba jednak zaczynała się niepokoić ich sytuacją. Kiepska pogoda utrudniała wszelkie działania na zewnątrz w tym podróż. Ale też minęła już połowa dnia i chociaż do wieczora było jeszcze kilka godzin to gdy było się w takim “nigdzie”, w centrum bezludnych Pustkowi, a było jeszcze trochę drogi do przejechania to można było się zaniepokoić. I widocznie blondyna radziła sobie z tym stresem i niepokojem gadaniem i robieniem zdjęć. Chodziła po stacji i robiła fotki w plenerze w jakim utknęły. Wydawało się, ze fotografowała przypadkowe rzeczy. Budynek, widok z okna, stare dystrybutory, swój samochód i swoją kumpelę. A jednak miała dryg do tej roboty by gdy pokazywała Lamii swoją robotę z każdego kadru wyzierał oddech opuszczonych, bezimiennych Ruin bez śladu obecności człowieka jeśli nie liczyć tych fotek z Lamią albo samochodem fotograf.





- Dobra, trudno, jedziemy. Pomalutku jakoś dojedziemy. - Eve albo straciła cierpliwość albo nadzieję, że się wypogodzi. Machnęła ręką na to czekanie gdy minęło mniej więcej te wyznaczone pół godziny. Zapakowała się do samochodu dając okazję by kumpela siadła obok. Westchnęła, uruchomiła silnik i powoli wytoczyły się ze stacji w te gradobicie. Ledwo wyjechały spod ochronnego daszku od razu karoserię i szyby zaatakowały, małe, lodowe kuleczki. Chociaż stężenie gradu przez od początku postoju znacznie osłabło. To też chyba pomogło kierowcy w podjęciu decyzji o wznowieniu podróży.

- O, chyba przechodzi… - gdy odjechały z kwadrans albo dwa wydawało się, że grad zaczyna ustępować. Rzeczywiście w końcu ustąpił. Ale zanim zniknęły ostatnie kulki “styropianu” tarabaniące o szyby o te same szyby spadły pierwsze krople deszczu. I grad płynnie przeszedł w rzęsistą ulewę. - No zgłupiała ta pogoda! - zezłościła się blondyna uderzając w kierownicę. Przez majtające się po przedniej szybie wycieraczki pojawiał się ponury, utopiony w ulewie świat pustej drogi. Prawie nie mijały żadnych pojazdów. Więc większość drogi pokonały jakby były ostatnimi ludźmi na tych Pustkowiach. Czasem mijały domy czy osady w których oknach świeciło się światło. A blondyna w letniej sukience za kierownicą rzadko przekraczała 40-kę na prędkościomierzu to jednak wydawała się zdeterminowana aby dojechać do celu. No i żeby jakoś urozmaicić sobie i towarzyszce podróż to włączyło jej się gadanie skoro już nie mogła fotografować jak na stacji.

- A właśnie, bo z tym Honolulu, nie miałyśmy kiedy pogadać. - zaczęła bez żadnego wstępu gdy tak koncentrowała się na pokonywaniu zalanej kolejnymi falami ulewy drogi. - Jej, wiesz jak zgłupiałam wtedy jak mi kazałaś nagrać filmik z tymi chłopakami Steve’a? - rzuciła towarzysko i zerknęła na pasażerkę. - Znaczy samo nagranie to był świetnym pomysłem! I wyszło też świetnie! - zaśmiała się od razu gdy pewnie uświadomiła sobie jak niefortunnie dobrała słowa. - No ale wiesz, ja mówię, że idziemy nagrywać filmik a oni nic. Ja wstaję od stołu a oni nic. Ja odchodzę od stołu a oni nic! Nosz cholera! Kiedy się ruszą?! Już myślałam, że na idiotkę wyjdę jak żaden z nich się nie ruszy. Weszłam już między gości i zaczynałam panikować bo oni dalej nic! Myślę sobie, dojdę do baru i meta. Jak żaden się nie ruszy no to kicha. No! Ale na szczęście wreszcie mnie dogonili jak już prawie doszłam do tego baru! Ale mi ulżyło! - roześmiała się teraz pewnie szczerze ubawiona tamtym wydarzeniem z ostatniego weekendu. Humor jej się wyraźnie poprawił gdy myślała o czymś przyjemnym i pozytywnym. - No a potem w pokoju też było super. Zresztą, widziałaś na smartfonie. - uśmiechnęła się skromnie przypominając o smartfonowym nagraniu z tamtej przygody w “Honolulu”. - A wy co wtedy robiliście jak nas nie było? - zapytała zaciekawiona co ją wówczas ominęło.


---



- Rany, ten piach mam wszędzie. Wszystko mnie gryzie i swędzi… - zamarudziła po raz kolejny bo niby się otrzepały i wyczyściły ale jednak gdzieś te drażniące ciało grudki piachu zostały irytując i swędząc jako nieprzyjemny efekt uboczny po tarzaniu się na podłodze starej stacji. - A w ogóle ta twoja Betty też jest kawał gorącej foczki. Tak w ostatnią niedzielę no to rany. Babka z klasą. I co nie powie to wszyscy się słuchają. A jak tam leżałyście sobie jak my z dziewczynami się zajmowałyśmy sobą. No jak w jakiejś loży dla VIP-ów. Naprawdę jak Królowa i Księżniczka. - roześmiała się patrząc wesoło na ciemnowłosą kumpelę obok. - A my to takie służki do zabawiania królewskiej pary. - dodała ubawiona tym dworskim skojarzeniem. - Myślałam, że ona tak tylko będzie leżeć i podziwiać. No ale jak cię potem wzięła w obroty to fiju fiu! Ma pary kobiecina, tylko pozazdrościć. No i w ogóle fajne masz te koleżanki. Jak wtedy na koncercie. Myślałam, że pewnie mnie spławicie jak już jesteście na jakiś numer ustawione. No ale nie. Zapytałam się i mnie przyjęłyście a potem w kiblu no działo się, że hej! O czekaj! Ty! Już jesteśmy! Zobacz, już prawie Mason! - fotograf radziła sobie z deprymującą aurą nawijając o wydarzeniach z ostatniego tygodnia. Dzieliła się swoim komentarzami, przemyśleniami i spotrzeżeniami a nawet planami. W pewnym momencie z tej ściany ulewy wyłoniło się nie wiadomo co ale nagle Eve przerwała swoje przemyślenia gdy okazało się, że są już blisko miasta. No ale rzeczywiście gdy przejechały pod jakimś wiaduktem to kawałek dalej zaczęła majaczyć w tej ulewie jakaś ciemna bryła miasta. I niedługo potem wjechały w to miasto.

Miasto chyba było mniejsze niż Sioux Falls. Ale jednak było to miasto a nie przydrożna osada. Siatka ulic, kwartały budynków no i wreszcie większy ślad ludzkiej cywilizacji. Głównie jako światła w oknach bo ruch na ulicach i chodnikach przez tą ulewę był nikły. Niemniej w porównaniu do pustki jakiej uświadczyły przez ten kawałek od zapomnianej stacji to i tak były godziny szczytu.

- Czekaj, czekaj, gdzie to się jechało… Byłam tu z rok temu… A może dwa… - Eve znów koncentrowała się na tym gdzie ma jechać. Co prawda były już prawie na miejscu ale jednak teraz było o tyle trudniej, że po drodze jechały głównie prosto skręcając na rozjazdach jedynie kilka razy odkąd opuściły Sioux Falls. Teraz zaś wjechały w obce miasto i musiały dotrzeć do konkretnego celu. - To chyba tędy. Pojedziemy do hotelu gdzie się zatrzymałam ostatnim razem. Tam powinno być w porządku. A w ogóle to te koszary są chyba gdzieś tam, na końcu miasta. Ale to już dzisiaj za późno, pozamykane wszystko. Jutro rano tam pojedziemy. - kierowca o krótkich blond włosach wskazała ręką kierunek ulicy z jakiej właśnie zjeżdżały. Tak naprawdę mogła właściwie wskazać każdą inną bo i tak widać było tylko prawie pustą ulicę gdy ulewa przepłoszyła i zmyła większość cywilizowanego życia. A poza tym miało być na końcu miasta a teraz chyba były w jakimś centrum. Tutaj widać było światło w znacznie większej liczbie okien niż na peryferiach gdy wjeżdżały do miasta. W końcu Eve zaparkowała samochód przed dwupiętrowym budynkiem z czerwonej cegły. Wyglądał na jakiś dawny urząd czy coś podobnego. Zajmował dwa skrzydła ulicy i główne wejście było przy samym narożniku gdzie budynek miał skośną ścianę. A naprzeciwko był parking. Trzeba było więc wypakować się, zamknąć samochód i przebiec przez ulicę do zbawczego i zapraszająco oświetlonego wejścia pod atakiem rzęsistej ulewy. Lało tak bardzo, że mogło przemoczyć do suchej nitki nawet na tak krótkim odcinku. Na szczęście Eve miała małą, składaną parasolkę która mogła im pomóc w tym zadaniu.


---



2054.09.15 - zmierzch; wt; ciepło; pogodnie; Mason City, Shepard Hotel



No ale to wszystko było. Można było uznać za zadanie dotarcia z Sioux Falls do Mason City za wykonane. Co prawda dzisiaj już niczego nie szło załatwić ale miały niezły przyczółek na jutrzejsze załatwianie spraw. No i wreszcie mogły odpocząć po tej całej nieplanowanej podróży. Eve zapomniała czegoś z samochodu więc wróciła na zewnątrz zostawiając Lamii detale wynajęcia pokoju. Prosiła jednak by ta zamówiła kąpiel. Zanim wróciła to sierżant saperów w skórzanej kurtce czekała już z kluczem i namiarem na ten pokój.

- Ojej. Zobacz Lamia. Tylko jedno łóżko w tym pokoju. Będziemy musiały spać razem. Mam nadzieję, że żadna z nas nie chrapie. - Eve przybrała minkę zaskoczonej, naiwnej blondyneczki uroczo kręcąc na boki trzymanym plecakiem gdy tak ogarniała wzrokiem ich nowe lokum. Takie średnie. W końcu tutaj spędzało się pewnie jedną czy kilka nocy obliczonej na pary i małżeństwa. Bo łóżko było tylko jedno ale podwójne. Z każdej strony nocna szafka, jakaś większa na ubrania i torby, prywatna łazienka i tutaj urok dawnego czaru cywilizacji pryskał. Bowiem co prawda był, zlew a nawet kabina prysznicowa no ale i tak człowiek współczesny był sprowadzony do poziomu technologicznego wiadra na odpadki, miski do mycia i baniaka z czystą wodą do prywatnych ablucji. Pozwalało to na przyzwoite zadbanie o twarz czy dłonie ale nie było mowy o prawdziwej kąpieli. Czyli tak jak to zwykle bywało. No i oczywiście powszechne oświetlenie za pomocą olejaków i świec zamiast działających żarówek. Czyli standard był całkiem przyzwoity. Niedługo też ktoś z obsługi zastukał do drzwi, że kąpiel jest już gotowa.


---



- Jeeejjj ale fajnie… - mokra twarz o krótkich blond włosach z oznakami szczęścia i błogości na twarzy pozwoliła sobie przymknąć oczy i po prostu relaksować się zwykłym leżeniem w balii. Łazienka hotelowa też była podobna do standardów znanych ze Sioux Falls. Czyli balie albo wanny, z wiadrowaną wodą ogrzewaną za pomocą grzałek podpiętych pod akumulatory. I tak samo jak w szpitalu miejskim gdzie pracowała Betty nie ufano klientom aż tak by zostawiać im ową grzałkę do ogrzania wody. No ale woda w balii okazała się czysta, ciepła i przyjemna więc dwie przyjaciółki mogły sobie pozwolić na relaks chociaż we dwie to im trochę ciasno było.

- Tak samo jak z tym byciem waszą dziwką. - nie wiadomo po jakich elipsach krążyły myśli blondynki ale jakoś potrafiła skojarzyć pozornie całkiem niezwiązane ze sobą fakty i zdarzenia. Otworzyła oczy i popatrzyła wesoło na leżącą obok Lamię. - Bo na tej stacji tak mnie wzięło. Że tak w niedzielę Madi mnie tak cudnie zapinała a teraz ty. No i pomyślałam sobie, że jeszcze cudniej byłoby tak z wami dwiema na raz. Cudnie, że się zgodziłaś. - roześmiała się wesoło i z tej radości pocałowała kumpelę w policzek. I znów karuzela myśli przetoczyła się gdzieś dalej chaotycznie zmieniając temat rozmowy. - A właśnie. A powiedz bo się tak zastanawiałam. Jak mam na sobie tą obrożę no to jestem zabaweczką. Ale umówiłyśmy się, że będę też i dziwką jak z Madi u ciebie. Ale jak będę miała i obrożę i waszą dziwką to kim w końcu będę? - popatrzyła rezolutnie na kumpelę gdy poprosiła ją o wyjaśnienie tej pozornej sprzeczności.

- A tak sobie właśnie przypomniałam, że ta Tasha, bo ma na imię Natasha ale wszyscy ją zdrabniają do Tasha, no to myślę, że dobry wybór. Naprawdę sobie dziewczyna potrafi śmiało poczynać. No wiesz, nie jest z cukru i lubi na ostro. Dlatego ma takie wzięcie i dlatego myślę, że tym bardziej nadaje się do naszych celów. Ostatnio pracowała w “Neo”. Można tam spróbować ją złapać. Pójdę z tobą jeśli chcesz. Swoją drogą lubię tam chodzić. Mają świetną muzę, światła, bar no i można spotkać ciekawych ludzi. To co? Ja myję ciebie a ty mnie? - leżąca w balii blondyna mówiła swoim luźnym, niefrasobliwym tonem wymieniając uwagi na temat tancerki i modelki którą planowały poznać aby ją zwerbować do planowanego dopiero show biznesu filmów akcji. Na koniec odchyliła się bardziej do pionu biorąc w dłonie mydło i myjkę proponując kumpeli wymianę usług.


---



- Ty no zobacz. Jak żeśmy zmokły, wlokły się przez ten grad i ulewę i w końcu jesteśmy na miejscu to przestało padać. - blondynka prychnęła z irytacją na tą cholerną aurę. Gdy zeszły do hotelowej restauracji aby wreszcie zjeść coś ciepłego okazało się, że na zewnątrz panuje podejrzana cisza. Nie było stukotu gradu ani ulewy dobijającej się do okien. Właściwie to szykował się całkiem przyjemny koniec dnia. Już niewiele go zostało, jeszcze z godzina, może dwie zanim zacznie się pełnoprawny wieczór ale na razie zrobiło się na niebie całkiem ładnie. Tylko na tym ziemskim padole wciąż były kałuże, błoto i strumyczki po tym gradzie i ulewie. Za to gorąc zelżał do całkiem przyjemnego nawet na krótki rękaw ciepła.

- Dobra, olać tą pogodę. I tak już jesteśmy na miejscu. No ale właśnie Lamia. To jak biura otwierają dopiero rano a tu jeszcze nawet wieczór się nie zaczął to co będziemy robić do rana? W pokoju mamy tylko łóżko a mnie się jeszcze nie chce spać. - Eve popatrzyła wesoło i z zaciekawieniem na kumpelę zagryzając frytką zamoczoną w roztopionym serze jakie wcinała w ramach obiadokolacji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-06-2019, 22:20   #87
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=I6lT9RDRpl8[/MEDIA]

Na co komu radio w furze, jeśli miało się ze sobą jedną wyjątkowo towarzyską blondynkę i resztki kawy w termosie? Do tego kanapki i tortille zrobione przez inna blondynkę tego samego ranka… czy podczas podróży przez zalane deszczem Pustkowia trzeba było czegoś więcej do szczęścia? Starsza sierżant popalała papierosy, skubała prowiant i gadała, choć tutaj pałeczkę przejmowała skrupulatnie Eve, dzięki czemu Mazzi mogła żuć, przełykać i wybuchać śmiechem, jakby na przekór plusze po drugiej stronie szyb. Temat też się nawinął po dwóch godzinach iście wakacyjny. Widać każda z trzech przyjaciółek dobrze wspominała ostatnią wizytę w Honolulu.
- Chcesz wiedzieć co robiliśmy gdy wy poszliście do pokoju nagrywać film? - brunetka zrobiła zamyśloną minę, pukając do kompletu paluchem po dolnej wardze - No czekaliśmy na was, aż wrócicie - dodała absolutnie poważnie, dalej rżnąc głupa że wcale, a wcale nie ma pojecia o co blondi chodzi, ani tym bardziej nic zdrożnego miejsca nie miało.

Blondynka spojrzała na pasażerkę. Na drogę. Nic nie jechało, nie było zakrętów więc jeszcze raz na nią spojrzała. - No jak? To my poszliśmy nagrać filmik do pokoju a wy co? Siedzieliście, piliście drinki, gadaliście i nic więcej? No weeźź, Lamia co? - w trakcie mówienia Eve chyba zorientowała się, że kumpela sobie z niej żartuje więc w końcu poprosiła ją by zaspokoiła jej ciekawość nie zaspokojoną od weekendu.

- Dobra no… może tak przypadkiem Steve poprawiał spodnie bo coś go uwierało, ja zmieniałam miejsce, żeby zrobić więcej przestrzeli tej rudej i Val, która zaczęła ją testować. Oczywiście od butów, wiadomo - saper zabujała brwiami, przybierając pozę wcielenia niewinności - Ale tam było strasznie ciemno, trochę wypiłam. Zachwiałam się, albo potknęła i tak jakoś przewróciłam się że usiadłam na tym byczku… czystym przypadkiem, wiesz jak bywa. Chyba go wzięło to co odstawiłyśmy, sterczał jak szeregowy na pierwszej musztrze. Na baczność, prosty jak struna - parsknęła, uśmiechając się na samo wspomnienie niedzielnej nocy.

- O! Właśnie! Tak myślałam! To też mieliście fajne przygody! - teraz kierowca roześmiała się z ulgą gdy jej domysły okazały się słuszne. - I mówisz, że Steve stał jak należy a ty usiadłaś tak przypadkiem? No popatrz, popatrz jakie przypadkowo rzeczy mogą się zdarzyć po ciemku. Jak przyjedziecie do mnie w sobotę to też mam zgasić światło? - pokręciła krótko ostrzyżoną głową ładnie symulując naiwne niedowierzanie na takie przypadki. No ale skoro kończyły się pozytywnie i z zadowoleniem dla wszystkich to sama nie chciała być gorsza gdyby akurat mieli ją odwiedzić w tą sobotę. Poczekała chwilę zanim się roześmiała z uciechy.

- I tą nową Val sprawdzała? No pewnie, że od butów! Też bym tak mogła zaliczać. - uwaga o dwóch koleżankach z tamtego wieczoru również sprawiła jej przyjemność. - A w ogóle jak wyszło to sprawdzanie? Bo na koniec jak wróciliśmy to wydawało się, że jest w porządku z nią. - zaciekawiła się opinią kumpeli o ich nowej znajomej z którą Eve tak bardzo nie miała sposobności się zapoznać.

- Nie no… tym razem chcę drania widzieć. - odpowiedziała, zacierając ręce z uciechy. Poprzednio i jeszcze poprzednio i w ogóle za pierwszym razem wychodziło im raczej w ciemno, kierowali się dotykiem i poznawali po omacku. - Ciekawe czy ma dziary, bo blizny na pewno. Każdy trep przy Froncie je ma… zresztą sama wiesz jakie on ma bary… musi wyglądać zajebiście w negliżu - westchnęła rozmarzona i potrząsnęła głową żeby się ogarnąć.
- Val sprawdziła ją dokładnie, mówi że się nada. Też lubi zabawy jak to nasze niedzielne babskie spotkanie i strasznie się najarała na audiencję, zobaczymy co z tego wyjdzie i z niej wyrośnie… ale! - klepnęła dłonią w kolano - Mów lepiej jak było z chłopakami! Który ma największego? Na filmie ciężko porównać, no i jak reagowali? Dingo ich nie rozszarpał żeby być pierwszy? Który wpadł na pomysł z pokojem, Cichy? Coś słyszałam żę bełkotał jak zaczęli cię gonić po parkiecie. Sani prawie laczki pogubił - zaśmiała się trochę złośliwie, choć w przyjacielskim tonie. Sama by chętnie boltowego medyka wzięła na warsztat… gdyby nie jeden jakiś tam kapitan, eh. Chyba się starzała i zaczynały się problemy z demencją.

- Oj się nie dziw! Sama bym chętnie jeszcze raz udała się na audiencję do króla. Ostatnio było bosko! Nie dziwię się, że się ta ruda niunia najarała jak nagadaliśmy jej o tym wszystkim. I może być w niedzielę? A to by było ciekawe. - Eve jak na złość zaczęła od tego mniej istotnego kawałku przeciągając temat panów z jakimi miała przyjemność w zeszły weekend.

- A z chłopakami było super! - wybuchnęła nagle i od razu roześmiała się na to wspomnienie. - I daj spokój, nie mam pojęcia kto się zajął tym pokojem. Bo jak już mnie obskoczyli we trzech no to ja w ogóle nie miałam nic do gadania. Gadali jeden przez drugiego więc po prostu dałam się im zaprowadzić do tego pokoju. - machnęła ręką na tamten chaos w lokalu skracając drogę do owego pokoju.

- Ale fajnie wyszło bo za to byli tak nakręceni, że jak już znaleźliśmy się w tym pokoju to wszyscy byli gotowi na całego. Wszystko dostałam gotowe jak na tacy. No nic tylko szamać i próbować nowych smaków. - rozbawiona kumpela popatrzyła na kumpelę siedzącą obok.

- No ale wiesz, jak zostałam z nimi sama musiałam jakoś to ogarnąć bo ich trzech i to takie chłopy no zagnietliby mnie. Więc mówię im, że ktoś musi trzymać smartfon aby wszystko nagrać. Rany. Prawie się pobili. Znaczy ten wyszczekany i ten wielki. To wzięłam za rękę tego trzeciego, dałam mu buzi, z języczkiem, takie fajne, wręczyłam mu smartfon i uklękłam do berła. I mówię ci cud! Momentalnie się spokój zrobił! - Eve śmiała się już na całego z tego elementu klubowej przygody gdy pewnie znów stanęła jej przed oczami tamta scena.

- Gaduła to Don, wielki to Dingo. Trzeci to właśnie cichy - Mazzi szybko przypomniała kto, co i jak, wzdychając przeciągle - Trzech naraz… raany, zazdroszczę. No ale nie narzekam, też miałam pełną gębę roboty - puściła jej oko - Widziałam jak lecieli za tobą. W pierwszej chwili ich zmaurowało, ale jak zniknęłaś to mało nóg nie połamali tak lecieli byle tylko cię znaleźć. Steve miał minę jakby nie wierzył oczom i uszom, bełkotał że to na pewno żart… naiwniak - znowu zaśmiała się wesoło - I nie dziwię się że spokój zapanował, jakby się pobili to nici z zabawy, no i ej! Lepiej sie pogapić na taki pokaz niż marnować czas i okazję na durne bójki. Tak myślę co im wymyślić na niedzielę, po ciężkim tygodniu żeby się trochę rozerwali i oni. Są… - zamilkła na moment, szukając odpowiedniego słowa aż wreszcie sapnęła, kręcąc głową - Są jak moje chłopaki z Frontu. Ciężko ich nie uwielbiać, ani nie zaczynać się troszczyć i rąk załamywać, byle się im dobrze żyło. Póki żyją - wzdrygnęła się, gryząc w język. Szybko wróciła do wesołej paplaniny, udając że melodramatyczna wpadka nie miała miejsca - Pocieszne bydlaki, niech mają też trochę radochy i frajdy. Mówię ci, ten numer z tobą był dla nich jak prezent gwiazdkowy, przedterminowy. Wyglądali jak banda rozbujanych małolatów. Tylko pryszczy im brakowało… a właśnie! - pstryknęła palcami i spytała powaznym tonem - Który ma najbardziej pryszczatą dupę?

- Chyba ten pierwszy. - blondyna roześmiała się ponownie przez cały czas kiwając głową i uśmiechając się do tego co mówiła kumpela. Jakoś nawet ta cholerna ulewa zeszła na dalszy plan. - No właściwie to się nie trzeba chyba dziwić. Pewnie nie co dzień jedna laska wysyła drugą aby zrobiła filmik jak robi laskę trzem typkom. - Eve przyznała, że chyba ma pewien cień rozumienia dla wahania i niedowierzania jakie zapanowało w ostatnią niedzielę przy stole gdy jako pierwsza odeszła jeszcze sama.

- A potem było jeszcze lepiej. Wiesz, w sumie masz rację, całkiem pocieszni są. To im też chciałam sprawić przyjemność. No to pytam się tego pierwszego jak chce skończyć. No to chciał na twarz to tak mu zrobiłam. Potem był ten pyskaty bo jakoś przegadał tego Indianina. Z nim też poszło całkiem sprawnie. Ten z kolei chciał z połykiem no a ten wielki na cycki. Dlatego jak skończyliśmy to musiałam troszkę się doprowadzić do porządku. A jacy ujarani z radochy byli! Normalnie mówię ci warto było. I jeszcze miałam z tego filmik! I to jaki! Dlatego tak mi się podobało wtedy, świetny pomysł miałaś żeby to zrobić. Dlatego lubię te twoje pomysły bo są takie kozackie. - blondyna streściła swoje przygody z pokoju hotelowego nad klubem. Co prawda jak to się rozgrywało to już sporo widać było na nagranym filmiku ale jednak fotograf podzieliła się z wrażeniami z tego planu filmowego. Podobnie miała z tej przygody miłe wspomnienia i nagrane jeszcze milsze pamiątki.

- O tak… Don wygadałby od Szczura jego ostatnią parę butów, jeśli by mu zależało - Mazzi śmiała się na całego, klepiąc się przy tym z tej radochy w uda. Ominął ją niezły teatrzyk, ale jakoś nie żałowała. Dzięki temu miała okazję molestować jakiegoś tam byle i ledwo kapitana praktycznie sam na sam.

- Jak poszliście, kazałam Val sprawdzić rudą. Zaczęły od lizania stopy, potem wiadomo: łydki, kolanko, udo. Było na co popatrzeć, więc Krótki się lampił. Pomogłam mu z tym, siadając na kolana i przekręcając głowę w odpowiednią stronę. Na dobrą sprawę nie wiem kiedy i jak mnie nabił na działo, jakoś tak wyszło - rozłożyła trochę bezradnie ramiona - Byłam za bardzo zajarana żeby to odnotować. W jednej chwili siedzę mu na kolanach i miziam po szyi, a w drugiej skaczę na nim i dobijam o uda aż echo szło… w międzyczasie dziewczyny przeszły na głębszy poziom. Val robiła rudej dobrze stopą, też miały ubaw. Ruda o mało nie zleciała z kanapy… kurde, nie pamiętam jak ona miała na imię - sapnęła krótko, odpalając papierosa - No nieważne, przypomnę sobie. Jak wróciliście, to mieliśmy już etap “po”. Na szczęście zachowałam tyle rozsądku żeby w odpowiedniej chwili zeskoczyć mu z kolan na podłogę i dokończyć manualnie - obróciła głowę do Eve i sugestywnie wypchnęła wnętrze policzka językiem parę razy - Też nie marudził… hm - skrzywiła się, pociągając papierosa. Wstrzymała dym w płucach i wypuściła pod sufit.
- Trzeba im coś wymyślić ekstra na niedzielę, a co tam, niech mają dzień dziecka.

- Ojej to też się u was fajnie działo. No trochę też żałuję, że mnie tam nie było. No ale w pokoju też było kozacko. Ot, dylemat, no nie rozerwiesz się by zaliczyć wszystko co byś chciała. - fotograf za kierownicą pokiwała głową i wzruszyła ramionami wzdychając na ograniczenia tego ziemskiego padołu. - Ale zobacz, ty zrobiłaś dobrze Krótkiemu a potem ja zrobiłam dobrze tobie i wszystko się wyrównało. - dostrzegła w tym jakąś zasadę równowagi wszechświata czy podobną bo pokiwała na to palcem. - I Val zrobiła tej nowej dobrze stopą? Jej. Też bym tak chciała. To też musiało być super. - znów westchnęła z sentymentem gdy ta przyjemność też ją wtedy ominęła.

- A na niedzielę. A oni będą u Betty? Jakby byli to można by ich na ten seans zaprosić. No tylko właściwie to mieszkanie Betty to jej trzeba by zapytać. A jakby byli i tyle dziewczyn jeszcze no to chyba byśmy nie gadali o pogodzie nie? - zaczęła się zastanawiać nad tym co można by zdziałać w niedzielę. Zależało od tego kto by mógł być i gdzie. W końcu spojrzała koso na pasażerkę. No tak, zwykle nie spotykali się po to by gadać o pogodzie. A samych pań już teraz na wizytę u Betty albo mieszkających u Betty zapowiadała się ciekawa kompozycja. - Właściwie to kto by miał być w tą niedzielę u Betty? - zapytała pewnie uważając Lamię za bardziej zorientowaną w temacie.

- Val z tego co ogarniam raczej w najbliższym czasie nie ma w planach zmiany pracy, miejsca zamieszkania, miasta, ani naszego towarzystwa - Mazzi kiwnęła krótko głową, uśmiechając się pod nosem. Gapiła się na drogę, choć kątem oka obserwowała towarzyszkę - Na bank jak jej powiesz co i jak chętnie weźmie się do roboty. Ewentualnie pobawimy się tak w niedzielę. Kręcą ją rozkazy… to dostanie odpowiedni… i nie no - obruszyła się - Chcesz na nasz babski wieczór sprowadzać jakieś tam wydmuchane, rozbujane egiem bolce? Co jeszcze? Może od razu zaprośmy gadów z MP? - spytała jakoś powstrzymując śmiech.

- Słusznie. Co to za lesbijskie party z jakimiś drągami nie? Jakbyśmy własnych nie miały. No a u Betty to chyba tego jest na całe szuflady w tym jej loszku. Rany co za miejsce! Nigdy nie spodziewałam się, że ktoś może mieć coś takiego! I to u siebie na chacie! - Eve podchwyciła temat i co jakiś czas zerkała na pasażerkę obok ale jednak głównie patrzyła na drogę przed sobą. Niemniej temat musiał być jej przyjemny i bawić ją na całego.

- A Val rzeczywiście, lubi być uległa. Pasuje idealnie. Zresztą, ja chyba też. - niefrasobliwie machnęła dłonią i roześmiała się dłonią na tą wymianę opinii o sobie i wspólnej kumpeli.

- Ale to tak, ty, ja, Betty, Val… No chyba Madi jak u was mieszka… Jeszcze ktoś? - brwi krótkowłosej kobiety zmarszczyły się gdy na palcach jednej ręki odliczała kolejne osoby jakie powinny się zjawić u Betty na coś co coraz bardziej zapowiadało się na powtórkę ostatniej niedzieli. I sądząc z wyrazu jej twarzy tak złożona lista na razie bardzo cieszyła jej oko.

- Ej no, hobby jak hobby. - Lamia wzruszyła ramionami, grzebiąc w kurtce za paczką fajek - Jedni zbierają znaczki, inni pocztówki. Jeszcze inni noże albo zastawę… a Betty preferuje fallusy, obroże i pejcze. Są różne gusta, a ludzie cywilizowani i oświeceni nie dyskutują o nich, gdyż to prywatna rzecz - pokiwała głową, wyjmując papierosa. Wetknęła go między uśmiechnięte wargi i odpaliła - Amy pewnie się zmyje do tego swojego nowego przydupasa… kurwa no. Czekaj… - zmarszczyła czoło - Było coś o grillu chyba, ale nie wiem. Ostatni weekend, niedziela zwłaszcza, coś mi popierdoliło we łbie i zaburzyło ciąg czasoprzestrzenny. W każdym razie ty, jak, Betty, Val, Madi - zaczęła wyliczać, popalając śmierdziucha przy zamkniętych oknach, przez co powoli wewnątrz fury robiło się sino.

- Tak między nami myślę czy Steve’a nie liczyć jako obserwatora, albo i tego od kręcenia. Kamerą - doprecyzowała, rzucając niewinnie rzęsami - I tak w planach niby mam go od soboty popołudnia, do niedzieli wieczora. Nie kopnę go z tekstem “weź spierdalaj na 4 godziny bo musimy się pobawić same”. Zawsze przecież jak gdzieś zlegnie w kącie nic się nie stanie. Zobaczy co tam robimy jak mamy wolne, niewolne… i inne historie. Poza tym ostatnia kwestia: niedzielne Honolulu. Ustawiłyśmy się z ekipą Steve’a, pamiętasz? Wypadałoby im coś wymyślić.

- Byłam ciekawa czy o nim wspomnisz i specjalnie go pominęłam. - blond dziewczyna za kółkiem zachichotała jak nastolatka zerkając rozbawiona na kumpelę obok. Ale westchnęła, sapnęła i troszkę spoważniała. - No jasne, to by głupio wyglądało tak go spławiać, zwłaszcza jak pewnie spędzimy noc razem i razem pojedziemy do Betty na ten seans. A potem mamy z nimi plany na wieczór. No chyba, że sam ma jakieś plany i nie będzie chciał zostać. Ale jasne, mnie on tam nie przeszkadza. Wydaje się być w porządku ii… O! Czekaj! Rolę obserwatora? Lepiej! Damy mu kamerę! Niech nagrywa! Przecież to nie jest trudne. A jak jest ktoś z zewnątrz to zawsze lepiej niż kręcić z ręki podczas numerku no albo nieruchoma kamera. No i mógłby się trochę przyzwyczaić do tej roli to by chyba nam wszystkim wyszło na zdrowie i na dobre. - kierowca mówiła spokojnie przyznając Lamii rację co do tego, że spławianie Bolta aby miały trochę czasu dla siebie też jej niezbyt leżało. Ale nagle aż się zapowietrzyła gdy wpadła na pomysł jak można by wykorzystać Krótkiego na najbliższą wizytę u Betty.

- I tak, w niedzielę z całą ich paczką w “Honolulu”, tak… obciąganie na trzy druty w pokoju już było, macanki na sofie już były, testowanie nowej laski już było… Wiesz, właściwie to pewnie i tak najwygodniej będzie w pokoju hotelowym to można by od razu zamówić. Jak się zrzucimy to nie powinno wyjść tak drogo. Można by się zabawić na dole, w klubie, a jak nas najdzie wszystkich czy kogoś na coś jeszcze to można pójść do pokoju. Co myślisz? - nad tym niedzielnym wieczorem w najmodniejszym klubie w Sioux Falls fotograf na poważnie się zaczęła zastanawiać. Patrzyła teraz głównie na drogę i tylko od czasu do czasu zerkała na pasażerkę.

Ta też spoglądała na drogę przed nimi, przerabiając w głowie posiadane informacje, poczynione plany i dane obietnice. Wreszcie westchnęła.

- Wiesz, że to nie jest mój facet, prawda? - spytała, zaciągając się papierosem - Tylko znajomy, niedawno poznany. Ma swoje plany, ja mam swoje, nie muszą być kompatybilne. Jeśli zechce zostać, chętnie. Jeśli stwierdzi że zamiast nagrywać baraszkujące samice woli iść do kumpli, albo załatwić coś na mieście, nie będę go zatrzymywać. Jest dorosły, ma obsrany pagon… nic na siłę - mruknęła, przybierając lekki ton mimo wewnętrznego zgrzytu. Najchętniej nie wypuszczałaby go spod kurateli przez cały weekend. Ciekawiło ją co teraz robi, był pewnie na patrolu. Może też właśnie jechał furą z kumplami i wspominał ostatnia niedzielę… bo to, że obgadał już z Donem, cichym i Dingiem całe spotkanie było bardziej niż oczywiste.

- Wynająć pokój w Honolulu - powtórzyła jak echo, śmiejąc się cicho - Wiesz że jak go wynajmiemy raczej poza nim mało czasu spędzimy, no nie? Już widzę jak chłopaki pląsają na parkiecie, skoro na górze mają gniazdo kociaków… w różnych zestawach i konfiguracjach - tutaj zaśmiała się głośniej, uchylając okno tylko po to, aby wywalić niedopałek - Zajebisty pomysł, jestem jak najbardziej za… tylko nie wspominajmy o tym od startu, bo się nie opędzimy od nich. Niech wyjdzie niby przypadkowo, na spontanie… i właśnie - pstryknęła palcami, obracając twarz ku kierowcy - Dawaj im coś odwalimy, tak oczywiście nie po złośliwości, skądże znowu - zabujała rzęsami - Wyobraź sobie ich miny, gdybyśmy we trzy z Val odstawiły numerek jak w kiblu przed koncertem. Na stole i na ich oczach. - zamrugała szybko parę razy - Zabierzemy zestaw do reanimacji.

- My we trzy? Na ich oczach? No to myślę, że podziałałoby perfekcyjnie na wzajemną integrację. - kierowca pokiwała swoją krótko ostrzyżoną głową ściskając usta aby się nie roześmiać na całego. - A Steve jasne, że kumam. To taki tylko twój kolega. Ledwo się właściwie znacie to nawet tylko znajomy w sumie. Macie własne życia i plany i żadnych wzajemnych zobowiązań. Jak dla mnie brzmi super. - pozornie kierowca absolutnie zgodziła się z wersją przedstawianą przez siedzącą obok kumpelę i tak przejechały jakiś znak i budynek zalewane przez tą ścianę wody z nieba. - I właśnie dlatego chcesz abym zrobiła wam zdjęcia w sobotę. Tak, tylko by nie zapomnieć tego dupka i nic więcej. - pozezowała wesoło na pasażerkę.

- Daj spokój Lamia. Może jestem tylko głupią blondynką ale tak na czuja myślę, że nie będzie miał lepszych alternatyw niż te co mu przedstawimy na ten weekend. No chyba, że go wezwą służbowo ale na to ani on ani my nie mamy już wpływu to nie ma się tym co przejmować. - dziewczyna wyłuszczyła swoją filozofię życiową jaką miała względem Lamii, Krótkiego i nadchodzącego weekendu.

- A z tym pokojem święta racja. W ogóle nie wybawimy się na parkiecie jak im byśmy powiedziały od razu. A tak, jak będziemy się mieć ku sobie to po prostu pójdziemy na górę i tyle. - wzruszyła ramionami nie widząc z tym problemu żadnego. I zgadzając się z oceną sytuacji Lamii. - Myślisz, że to by im wystarczyło czy jeszcze coś? Właściwie to by nas było trzy a ich czterech. Niby nie problem i na pewno damy im radę no ale trochę niesymetrycznie… - kierowca przygryzła swoją pełną wargę i zmarszczyła brwi znów wracając do rozważania planów i opcji co do niedzielnego wieczoru.

- Dobrze, że rozumiesz… Krótki to tylko znajomy z dawnej roboty. - saper przytaknęła bez zająknięcia - Nawet nie z roboty, ale firmy. Sąsiednia branża, inna filia, lecz pod szyldem jednej marki - kiwała przy tym głową powtarzając samą prawdę i tylko prawdę - Chcę mieć fotę, bo wydaje się sympatyczny, a ja mam problemy z pamięcią, amnezję i inne takie. Szkoda by było, gdyby przypadkiem zgubił się nam kontakt. Wiesz… to oficer. Kapitan, te sprawy. Wyższa klasa, nie zwyczajny szpej z baraków. Samochód ma, da się z nim pokazać na mieście bo mało szpetny - nadawała dalej, wcale nie mijajac się z prawdą. Ani o milimetr - Jestem kaleką wojenną, mam na to papiery. Kto taką zatrudni, hm? Wiadomo, trzeba się dobrze ustawić… kto wie? Kapitanowie mają odpowiednie dojścia żeby podnieść rentę weterana czy coś - odpaliła nowego papierosa - Rzeczywiście ledwo sie znamy, widzieliśmy ze trzy razy na krzyż. Chwilę pogadaliśmy, spiliśmy ze dwa drinki i był tak miły, że odwiózł mnie najpierw do kołchozu weterana, a potem do domu. Zresztą to ostatnie widziałaś. Ciemno już było, późno. On miał na rano… powinien się wyspać. Wojskowe prycze niewygodne, nie jak zwykłe łóżko. Byłabym potworem, gdybym go tam spławiła od progu i kazała wracać do koszar… więc jak sama mówiłaś to tylko znajomy - pokiwała mądrze głową - Weźmy się spytajmy Madi czy by nie chciała nas zwyobracać w Honolulu. Kto wie? Sonia… ta ruda ma na imię Sonia, przypomniałam sobie. Pogadamy z Sonią, kto wie czy nie da się jej wynająć do obsługi prywatnej czy coś. Albo się laska urwie na kwadrans. Chce zasłużyć na audiencję, ułatwmy jej to. Będzie nas piątka na ich czwórkę. już wygląda lepiej, nie?

- No wieczorem to już będzie po audiencji u Betty. - Eve zauważyła ten detal w propozycji kumpeli ale za bardzo się tym nie przejęła. - No ale może pracować na następny weekend. W następny robię chyba jakiś ślub to mnie pewnie nie będzie. - mówiła lekko mrużąc oczy gdy próbowała sobie przypomnieć swój grafik za dwa tygodnie. - Ale czemu nie, można ją spróbować zwerbować. Może nawet na dole na jakiś szybki numerek w kiblu? Coś sobie przypominam, że nieźle nam to wychodzi. - spojrzała w bok na Lamię z bezczelnym uśmieszkiem. Widać bawiło ją to przednie i kojarzyło się z czymś przyjemnym.

- A Madi pewnie! Ona tak świetnie zapina! No ty też. - zwróciła się znowu z ciepłym spojrzeniem ku pasażerce. - Zresztą i tak przecież wszystkie będziemy w dzień u Betty to można ją zapytać. Fajnie jakby poszła. - z tym pomysłem saper zgodziła się bez zastrzeżeń.

- A z tym Krótkim no pewnie, nie musisz mi tłumaczyć. Tylko kolega i nie było tematu. - machnęła ręką znów koncentrując się na drodze bo wydawało się w świetle reflektorów, że coś tam leży. Samochód zwolnił ale z bliska okazało się, że to jakaś większa gałąź. Eve wyminęła ją powoli i znów przyspieszyła do rozsądnych w takich warunkach prędkości.

- Ale co do pracy to nie denerwuj mnie. Ja cię zatrudnię! A właściwie to siebie nawzajem. Przecież zostałyśmy wspólniczkami w interesach, pamiętasz? No. I nikogo więcej nie potrzebujemy, pójdziemy na własny rachunek. Same będziemy sobie szefami. Zwłaszcza opcja jakbyś była na górze i od tyłu to by mnie bardzo odpowiadała i interesowała. - powiedziała bez zająknięcia ćwierkając sobie wesoło nawet przy końcówce która miała podejrzanie kosmaty podtekst. Nagle jednak oczy jej się otworzyły i zrobiła nieme “Oooo!”. Zupełnie jakby skojarzyła sobie czy przypomniała o czymś bardzo istotnym. Albo coś takiego dojrzała na drodze. No ale droga wydawała się tak samo monotonnie zalewana potokami deszczu i kałuż jak do tej pory.

- Wiem co można by zrobić ekstra na ten wieczór w “Honolulu”! - zawołała podekscytowana i spojrzała rozpromieniona na pasażerkę. - Ale trzeba by sporo zabulić ale myślę, że nikt nie pożałuje. A połączymy przyjemne z pożytecznym. Zgadnij na co wpadłam? - mówiła radośnie podjarana chichrając się wesoło gdy spoglądała na kumpelę obok.

- Nie mów że chcesz urządzić seans filmowy - saper uśmiechnęła się pod nosem, puszczając kierowcy oczko - Piszę się w ciemno na wszystko, co nie zawiera niczego czego następnego dnia rano będziemy żałować. Sprzedania nerki, podpisania zaciągu na kolejne pięć lat… różnie bywa.

- Nie, nic z tych rzeczy. - krótkowłosa pokręciła głową zadowolona chyba, że nie wpadła na coś tak oczywistego, że można z miejsca to odgadnąć. - Ale tak właśnie pomyślałam sobie o tej naszej spółce i planach. I słuchaj. Może po prostu wynajmijmy Tashę na wieczór? - zerknęła na siedzącą obok aby sprawdzić jej reakcję. A potem tłumaczyła dalej. - No ona jest zawodowcem to na pewno odstawi świetne show. Tylko dla nas, w pokoju. Za dopłatą można się będzie z nią zabawić. No będzie oczywiście drogo bo wynajęcie dziewczynki poza klubem w jakim pracuje no zawsze drożej. No i najpierw trzeba by pojechać do niej i ugadać się z nią. Nawet przetestować na miejscu. Tylko też nie za darmo. Myślę, że na miejscu to chyba ze stówkę za numerek i połowę za prywatny pokaz w loży VIP-ów. Jakby nam się spodobała można spróbować się z nią dogadać na niedzielę. No ale na wypad poza klub to już chyba ze dwie stówki przynajmniej trzeba liczyć. Może nie aż tak, nie jestem dokładnie w temacie na bieżąco ale mniej więcej orientuję się w temacie bo za rozbierane sesję płacę podobnie. Co ty na to? Mogłabym się dołożyć do interesu z Tashą. - zerknęła wyczekująco na Lamię ciekawa jak ta zareaguje na cały ten pomysł.

Zapanowała cisza, sierżant ograniczyła aktywność do palenia i gapienia w przednią szybę. Myślała, kalkulowała, dumała, aż wreszcie westchnęła głucho.
- Co powiesz na czwartek? Od południa będę wolna, aż do piątku wieczora. Tylko w międzyczasie muszę skoczyć do szpitala miejskiego odwiedzić chłopaków i zawieźć im racje… mam takich paru, w sali obok leżeli. Też byś ich polubiła - oparła potylicę o zagłówek i zamknęła oczy - Skoro już planujemy balet na wypasie, weźmy jeszcze żarcie do tego pokoju i alko. Nie trzeba będzie latać do baru po każdego drina i da się odwalić numer ze spijaniem tequili z pępka. Tasha odstawi pokaz, potem weźmiemy ją w obroty… kurwa to jest genialny plan. Będziemy zmęczone po naszym babskim spotkaniu, Madi na ostro ją obrobi, my w tym czasie wymyślimy sobie zajęcie. Poza tym… przydałaby się nam małolata - nagle uchyliła powieki - Weź wyrwiemy coś w 41 albo innym klubie. Gówniarę, smarkulę. Taką z twarzyczką dziecka. Niewinną z wygladu i rogatą w obejściu. Przydałaby się… upadły aniołek - wyszczerzyła się - Brakuje nam takiej, nie sądzisz? Ale do nadrobienia. Wtedy jest ty, ja, Val, Madi, Tasha i Sonia plus smark, kontra Steve, Don, dingo i Cichy… brzmi lepiej.

- Oooo! Lamia jesteś genialna! - Eve trudno było pocałować Lamię gdy prowadziła samochód dlatego złapała jej dłoń i ją pocałowała. Pomysł przypadł jej do gustu i przez chwilę coś nawet zaczęła nucić i ruszać barkami jakby próbowała tańczyć na siedząco.

- W czwartek? Od południa? Dobra, ja sobie załatwię wolne. W końcu chodzi o przyszłość naszej firmy! - zawołała buńczucznie unosząc pięść pod sufit. - I tak im bliżej wieczoru tym chyba lepiej. Wiesz one zazwyczaj zaczynają jak się ciemno robi i barowa pora bo dla pustej stali przecież nie będą tańczyć. W czwartek może być. - zgodziła się obmyślając plan na nadchodzący czwartek.

- A Madi na pewno się ucieszy z nowej laski do zapinania. - roześmiała się znów pogodniejąc gdy wspomniała o ich wspólnej kumpeli i jej preferencjach. - Z Tashą no trzeba by zapytać. Ale to profesjonalistka więc za odpowiednią sumę myślę, zgodzi się na wszystko. Zresztą, w czwartek możemy z nią pogadać i same sprawdzić. Tylko mówię, to trochę się wykosztujemy no ale dla takiej imprezy i naszej firmy to myślę, że warto. - pokiwała głową spoglądając na pasażerkę i puszczając jej to swoje charakterystyczne, filuterne oczko.

- I mówisz, jakiś upadły aniołek na niedzielę? - zastanowiła się nad pomysłem kumpeli. - Taka co wygląda niewinnie a ma diabła pod skórą? - zmrużyła oczy i zapatrzyła się na zalewaną deszczem drogę. - No a wiesz? Chyba znam taką jedną. No ale dawno jej nie widziałam. Jakoś tak kiedyś, w klubie, tak mi wpadła w oko. Tak ją bajerowałam i w ogóle. Że fotografem jestem, że ona pasuje na modelkę, że sesja i takie tam. Myślałam, że taka płocha i w ogóle najwyżej całować się tylko będziemy maks. A w sumie nie doszłyśmy nawet z samochodu do mojego mieszkania. Obrobiłyśmy się na schodach. I to ona zaczęła! No nie spodziewałam się w ogóle ale bynajmniej nie narzekam. Było tak nagle, i brudno, i z zaskoku tak jak lubię. - twarz blondynki trochę odpłynęła w tych wspomnieniach i machinalnie znów przygryzła swoją wargę. Ale po chwili wróciła do rzeczywistości. - No ale dawno jej nie widziałam. - nieco wzruszyła ramionami przypominając, że ten adres ma ten właśnie drobny feler.

- Z partyzanta zawsze najweselej - Mazzi zgodziła się z nią bez mrugnięcia okiem, pocierając kciukiem nasadę nosa. Robiło się coraz ciekawiej, coraz więcej do ogarnięcia, za to efekt będzie epicki, a co! Należało im się coś od życia - Spróbujemy, jak nie coś się ogarnie do tej niedzieli. Myślę, że damy radę. Dobra, to rano w czwartek pojadę do chłopaków, a po południu lecimy po Tashę. Mam odłożone parę talonów z żołdu, miałam kupić motor… - westchnęła, machając zaraz ręką - Kupię go kiedy indziej, chuj z tym. Motor nie zając, a nie codziennie się wyprawia bibę tego kalibru. Szkoda że Betty nie gustuje w podobnych imprezach. - posmutniała, kręcąc głową - Spytam się jej, przecież może z nami tylko posiedzieć, rozkazywać co która ma robić i komu. Świsnąć pejczem, albo przygnieść obcasem… pogadam z nią - na jej twarz wrócił uśmiech - A w ogóle wpadł mi do głowy pewien pomysł, do którego będę potrzebowała waszego wsparcia. Myślisz że znalazłybyśmy chwilę żeby przed Honolulu zahaczyć o Dom Weterana? - łypnęła chytrze na blondynę - Powiedzmy że zapomniałam czegoś z pokoju, a że słabo się czuję ostatnio i trzeba mnie pilnować, wspierać i takie tam, poszłybyście ze mną na chwilę. Oczywiście odstawione, jako że następny punkt programu to impra.

- Do Domu Weterana? W niedzielę w drodze od Betty do “Honolulu”? Myślę, że nie ma problemu. Samochodem to chwila moment. Ale znaczy wejść do środka? A wpuszczą nas? I właściwie po co miałybyśmy tam zajeżdżać? - blondyna zmarszczyła brwi ale samo zajechanie pod wskazany adres nie wydawało jej się zbyt trudne gdy miało się cztery kółka do dyspozycji. A ona miała, jakby Madi jechała to też, Steve miał samochód jakby z nimi jechał. Nie wyglądało na zbyt trudne zajechać do centrum w drodze na zachód miasta gdzie był “Honolulu”.

- A Betty no tak, z tymi jej rozkazami, obcasami, obrożami no gacie same spadają z wrażenia! Też bym w końcu chciała mieć z nią przyjemność. Gorąca babka. I taka władcza. - na temat ulubionej łaskawej pani Lamii widocznie Eve miała bardzo podobne zdanie bo gdy o niej mówiła miała podobny wyraz twarzy jak i ona.

- I taki nieplanowany seksik z kimś gorącym no miodzio! Jak wtedy jak mnie znienacka wzięłaś jak otwierałam drzwi do siebie. Jej, wiem, że już mówiłam ale no świetne to było. A tamta co mówię no taka, słodziutka czarnulka. Cholera, jak ona miała na imię… - brwi zmarszczyły jej się gdy próbowała sobie przypomnieć detale przelotnej znajomości jaką wspominała widać bardzo przyjemnie.

- Do capstrzyku, normalnie jak w szpitalu, masz odwiedziny. Wejdziemy na miękko. - sierżant uspokoiła blondynkę, klepiąc ją po kolanie, bo mogła - A chcę jednej bladzi ciśnienie podnieść. Powiedzmy że… ostatnio wypisałam się z tego pierdolnika na życzenie, bo nie złapałam wspólnego języka ze współlokatorami - wzruszyła ramionami - Ból dupy o was, o Steve’a, o tamtych trzech darmozjadów z Boltów. O Honolulu, o Claudio Estebana… jego też zaliczyłam - puściła Eve oko - Właściwie razem z Betty, ale nie wiesz o tym póki sama ci nie powie. Wpadłyśmy na drinka, wypadłyśmy następnego dnia. Stary satyr… jednak parę ma i co on potrafi robić z językiem - westchnęła na samo wspomnienie - Nie tylko w kabaretach i monologach się sprawdza, nieważne no - machnęła ręką - Tak sobie pomyślałam, że wpadniemy im do mojego starego pokoju, zostawiłam tam bluzę. Noce zimne, wiadomo. Trochę ich powkurwiamy, tak pro forma. Dla sportu i bo skurwysyny zasłużyły - prychnęła, zaraz potem sapnęła przez nos i żeby się uspokoić zapaliła nowego papierosa.

- A w ogóle jakbyś chciała wpaść do miejsca pełnego tresowanych samców, przed Tashą chętnie zaproszę cię na stołówkę w kołchozie. Zrobi się mały test zainteresowania firmowym projektem. Bez wyskakiwania z ciuchów… jeśli jednak usiądziesz mi na kolana, nakarmimy się i pomiziamy bez zwyrolstwa - zawiesiła głos, spoglądając na kierowcę znacząco.

- Zaliczyłaś Claudio Estebana?! I nic się nie chwalisz?! Ty wredna zołzo! - Eve wyłapała najważniejszą informację i aż krzyknęła aby ochrzanić kumpelę za to poważne niedopatrzenie. - I mówisz, że fajnie było? Dobrze robi językiem? Ciekawe. Jakoś tak? - zapytała już bardziej jak ciekawska kumpela i otworzyła swoje pełne usta i zaczęła demonstrować w powietrzu swoje językowe talenty. I nawet tak “na sucho” wyglądało to bardzo atrakcyjnie i sugestywnie. Skończyła po chwili bo znów naszła ją fala wesołości i wygłupów.

- I chcesz dać nauczkę jakiejś wrednej pindzie? No pewnie! Spoko, pogadam z dziewczynami i zobaczysz! Będziesz naszą Księżniczką a my twoim haremem gorących kociaków! Wszystkie pały stanął i wytrysnął z zazdrochy i wrażenia! - zawołała z wesołym, bojowym nastroju bo gdy poznała motywację Lamii od razu świetnie się w nią wczuła i poparła w całej rozciągłości.

- A! Wiem! Uma! Ta ze schodów co ci mówiłam! Ma na imię Uma! Nawet trochę podobna do tej Umy z Pulp Fiction. Może właśnie dlatego. - palec blondyny wystrzelił do góry gdy niespodziewanie przypomniała sobie o imieniu które w pierwszej chwili wyleciało jej z głowy.

- Cholera, Eve… - ze wzruszenia saper ścisnęło krtań. Gapiła się mokrym wzrokiem na blondynę, pociągając nosem - Weź wyjdź za mnie i Betty… no może kiedyś w pakiecie ze Stevem - pocałowała ją w policzek - Dziękuję, za wszystko co robisz. Bez ciebie bym zginęła marnie… a z pewnością na sucho - zachichotała jak nastolatka - Dobra, czyli zgarniamy też Umę, jeśli się ją uda namierzyć. Dobra… dobra… pogadam jutro z RB czy zechce się podymać przed kamerą. Też jest niezły w te klocki i wcale nie odwaliło mu od sławy albo promili. Byłby do bootcampu albo innego filmu. Scenariusz się wymyśli - machnęła znowu łapką.

- Hajtnąć się z tobą i Betty? Na raz? - pomysł wyraźnie rozbawił kierowcę. Roześmiała się rozweselona tą myślą. - No bardzo chętnie. Byśmy były wspólniczkami w interesach, małżonkami i kochankami. Ciekawie by było. No i jeszcze może Steve do tego. - oczka rozpromieniły jej się od tej wesołości na przekór tej paskudnej pogodzie jaka próbowała zalać ich na tej pustej drodze. Nagle roześmiała się na całego przerywając samej sobie. - Pomyśl co by sobie Steve pomyślał jakbyś mu powiedziała, że jesteś pohajtana z dwoma innymi laskami! - nie mogła wytrzymać i aż zwolniła samochód bo tak mocno zaczęła się śmiać z tego pomysłu. W końcu aż otarła palcem łzę z kącika oczu i popatrzyła wciąż ubawiona na pasażerkę. - No to jeszcze tylko znaleźć kogoś kto udzieli ślubu trzem laskom na raz i możemy się hajtać. - dopowiedziała nadal ubawiona tą całą hecą.

- No to pogadaj z Rude Boy’em jutro a ja spróbuję złapać tą małą. Ale nie obiecuję. Nie wiem nawet czy jest jeszcze w mieście. No ale spróbuję. - dodała aby chociaż trochę wrócić do poważniejszych tematów i spraw jakie jeszcze miały do załatwienia przed i w trakcie weekendu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 02-06-2019, 22:21   #88
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=O89_U1gZfYU[/MEDIA]

Dojazd i zakwaterowanie w hotelu trochę zajęły, lecz wreszcie udało się im zadokować w recepcji, gdzie Mazzi bez mrugnięcia zamówiła pokój małżeński sztuk jeden. Głupio wszak byłoby nocować oddzielnie, albo we dwie gnieść się na pojedynczej pryczy. Do tego w podobnym przypadku gdyby chciały kogoś dokoptować do zestawu zrobiłoby się już wyjątkowo mało komfortowo, a tak nawet z kimś gabarytów Steva, wyspałyby się jak dzieci.
Gdyby oczywiście wreszcie zasnęły.

Na razie rzuciły torby do pokoju, wzięły kąpiel i miały długą chwilę aby cieszyć się swoją obecnością i planami na nadciągające dni w okolicach weekendu. Oczywiście zaczęło się od dowcipów, ustaleń branżowych przyszłego biznesu, któraś rzuciła propozycję, druga zaproponowała pomoc… i tak mycie przeciągnęło się póki woda nie ostygła, a one nie wytoczyły się zmęczone na posadzkę. Ale za to jakie szczęśliwe.

Objęte wróciły do głównej sali, zamawiając żarcie i siadając przy stoliku przy oknie, dzięki czemu mogły podziwiać iście listopadową pluchę. Napatoczył się ponownie temat co dalej? Jak zagospodarować czas do otwarcia biur w koszarach.

- Jaki mamy plan na wieczór? - saper zaśmiała się, podrzucając frytkę i łapiąc ją zębami gdy spadała. Przegryzła ją, przepiła piwem i przybrała ton rodem z odprawy - Jak to co? Kompania, po obiedzie przystępujemy do desantu na najbliższy bar. Celem wykonania rozpoznania oczywiście.

- Chcesz iść się szlajać po barach? - Eve wymownie przesunęła koniuszkiem języka po trzymanej w palcach frytce. Wydawała się bardzo zaciekawiona pomysłem kumpeli. - A ja co mam robić w tym czasie? - zapytała w końcu jeszcze bardziej wymownie powoli wsuwając tą oblizaną frytkę do swoich pełnych ust.

- Jak to co? - Mazzi udała zdziwienie - Też idziesz, w końcu rozpoznanie najlepiej robić we dwójkę. Żeby się ubezpieczać na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo czy nie natkniemy się na przeważającą siłę wroga, bądź nie weźmie nas z zaskoczenia. - położyła dłoń na dłoni blondyny - Jesteśmy jednym oddziałem, robimy wszystko razem i nikogo nie zostawiamy z tyłu… no chyba że sam zechce. - dokończyła parskając.

- Dobrze, skoro tak mi mówi mój osobisty wojskowy ekspert no to zdam się na jej opinię. - Eve wzięła dłoń Lami w swoją dłoń aby podkreślić jak bardzo ceni jej zdanie i ufa jej w tych wojskowych materiach. - A przeważające siły wroga i branie z zaskoczenia nie musi chyba być takie straszne jak się wydaje. Zwłaszcza, że przecież można wszystko skamerować aby mieć potem dowód. - blondyna zwróciła uwagę na ten temat z ironicznym uśmieszkiem. - Chyba pamiętam gdzie tu jest jakiś bar. - zerknęła przez okno wystawowe na teraz całkiem słoneczną ulicę i parking gdzie stał jej samochód jakby próbowała przypomnieć sobie gdzie jest ten bar i jak się tam jedzie.

- Zawsze możemy spytać obsługi, albo w recepcji. - saper podniosła drobną łapkę do ust i pocałowała ją w podzięce za zrozumienie bez szemrania hierarchii i zawiłych arkanów wojskowej strategii - Niech coś polecą, muszą się orientować we własnym mieście. Weź telefon, kto wie co uda się upolować? Okazja czyni złodzieja… albo reportera.

- Mam wziąć telefon? - brwi blondyny uniosły i zatrzymały się nieco w górze. - No chyba masz rację, może się przydać. - pokiwała zgodnie główką i popatrzyła na końcówkę dania na swoim talerzu. Zamieszała kolejną frytką w plamie keczupu i tak bawiła się chwilę kreśląc czerwone wzorki na talerzu. - A z tą okazją to myślisz, że powinnam przed wyjściem zamoczyć kuperek czy to nie będzie konieczne? - zapytała niewinnym tonem bawiąc się tą frytką i keczupem na talerzu.

- Weźmiemy torebkę, a w niej cały niezbędny sprzęt - saper zawyrokowała, biorąc porządny łyk kawy - W razie konieczności szybko rozdysponujemy środki przed starciem, dobierzemy odpowiednio do kalibru celu. - pokiwała mądrze głową nim spytała - Prezent od Madi zostanie w pokoju. Załatwmy sobie na dziś żywą wersję, co? Masz ochotę?

- Czy mam ochotę na żywe mięsko? - Eve uniosła spojrzenie znad talerza aby popatrzeć na kumpelę. Właściwie odpowiedź podała już w tym momencie ale jednak te przeciąganie zabawy zaostrzało erotyczny apetyt. Blondyna jeszcze raz jak w zwolnionym tempie uniosła do ust umoczoną w keczupie frytkę a następnie powoli zlizała z niej keczup cały czas wpatrzona w twarz Lamii. Na koniec objęła swoimi pełnymi ustami ową trzymaną frytkę i wsunęła, potem wysunęła i wreszcie jeszcze raz wsunęła frytkę do środka. - Zawsze preferuję żywiec. Zwłaszcza przed kamerą. - uśmiechnęła się słodziutko.

Saper widząc ten mały pokaz zamruczała z aprobaty, a na twarzy pojawił się jej wygłodniały uśmiech. Wychyliła się do przodu i pocałowała usta blondi, zlizując z ich kącika kropkę ketchupu.
- Więc mamy plan, czas go zrealizować. Kończymy jeść, dopijamy i lecimy… czas operacyjny pięć minut, potem wymarsz.

- No to zadzieram kiecę i lecę! Hmm… No tak… Muszę się w coś ubrać… - fotoreporter dała się pocałować i wyglądała na zgodną i pogodną na współpracę przy wykonaniu tego planu. Ale jednak chyba skojarzyło jej się to z jakimś wypadem na miasto czyli potrzebą odpowiedniego dobrania stroju.

- A nie możesz się rozebrać? - saper odbiła piłeczkę, lampiąc się kosmatym spojrzeniem po sylwetce naprzeciwko. Zabujała brwiami, udała że podkręca wąsa którego nie miała, ale kto by tam dbał o podobnie bzdurne detale? - W samej obroży będziesz wyglądać zajebiście… i wyobraź sobie te wszystkie spojrzenia dookoła - pokiwała głową na poważnie.

- Rozebrać? Tak całkiem? Tutaj? - pomysł widocznie całkowicie zaskoczył fotograf. Zaskoczona zaczęła machinalnie żuć jedną z ostatnich frytek jakie zostały jej na talerzu i rozglądać się po hotelowej stołówce. Tłumów może nie było. Ale też i nie były tu same. Ze trzy czy cztery stoły były zajęte tam czy tu przez jakichś przypadkowych gości hotelowych. Za ladą baru kręciła się jakaś barmanka i kolejną widać było w okienku na przyjmowanie brudnych naczyń. Eve w końcu wróciła spojrzeniem do kumpeli naprzeciwko. - Tutaj to mi się niezbyt podoba. - powiedziała powoli przełykając frytkę i zaczęła się bawić trzymaną połówką przesuwając po swoich pełnych, umalowanych na różowo wargach. - No ale jakbym miała tą obrożę to chyba bym musiała robić to co mówisz. Ale mam ją w torbie w pokoju. A sam pomysł no rany… - mówiła wolno jakby analizowała na poważnie ten pomysł i chyba dostrzegała całkiem sporo jego zalet. Zaśmiała się trochę chrapliwie i powoli wsuęła do ust trzymaną frytkę. - Właściwie tutaj bywam bardzo rzadko. To aż tak na opinii mi nie zależy jak u nas. A ta obroża jest sexy. Lubię ją. - wyznała wesoło podpierając dłonią bok głowy i patrząc koso na Lamię.

Technik odwzajemniła spojrzenie, przygryzając wargi i wychylając się do przodu, aby oprzeć głowę na zgiętym ramieniu.
- Nic na siłę, nic czego byś nie chciała albo miałoby ci sprawić kłopot. Nie na tym to polega, sama wiesz - zapewniła, wstając i wyciągając zapraszająco dłoń - Chodź, ogarniemy się i wycinamy w miasto. Uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moja przewodniczką? Może i tu byłam kiedyś, ale wiesz - uśmiechnęła się kwaśno - Nie pamiętam.

- Wiesz ja tu byłam kilka razy ale nigdy dla przyjemności. Zawsze służbowo, jakiś wywiad, sesje czy coś podobnego. Ale nie martw się, na pewno znajdziemy jakąś fajną imprezę. - dziewczyna złożyła na talerzu sztućce na znak, że skończyła jeść i wstała od stołu. Droga do pokoju na drugim piętrze obyła się spokojnie i po chwili obie znalazły się w nim same. - No tak. I odwieczny problem: “W co ja mam się ubrać?”. Dobrze, że u siebie nie jestem i mam tylko to co zabrałam na drogę. - blondynka roześmiała się, żartując sama z siebie gdy rzuciła swoją podróżną torbę na łóżko i zaczęła wyjmować z niej ubrania. Najpierw te dżinsy i flanelę które posłużyły jej do odegrania krnąbrnej Kitty, potem letnią sukienkę w jakiej ostatecznie tutaj przyjechała, obrożę z napisem “TOY” i jeszcze ze dwa komplety czystych ubrań. - Mam jeszcze to ale w tym to bym chciała pójść do urzędu. - oznajmiła wyciągając trzeci komplet który powiesiła na wieszaku a wyglądał w sam raz na takie oficjalne okazje.

- Wiesz… najlepiej i najbardziej do twarzy ci w niczym - Mazzi podeszła do bagaży, przyglądając się poszczególnym ciuchom, aż podniosła błękitną sukienkę przed kolano.
- Ta jest spoko… chociaż jak już mówiłam. Najlepiej ci w niczym - rzuciłą blondynie ciuch, przy okazji puszczając jej oczko. Sama uzbroiła się we własną obrożę, pozbywając się starych ciuchów na rzecz podobnej kreacji, tyle że ciemnoczerwonej.
- Muszę pamiętać, żeby jutro do koszar nie zapomnieć jej zdjąć - puknęła w skórzany okrąg na szyi.

- Dzięki, ty też jesteś bardzo ładna. - zaczęła sprawnie przebierać się na wieczorowe wyjście. Ubrała się w ciemną, obcisłą kieckę bez rękawów i kończącą się trochę nad kolanami. - Ubierasz swoją? - spojrzała ciekawie widząc jak Lamia mocuje swoją “PRINCESS” na szyi. - No dobra, to ja wezmę swoją. - schyliła się i sięgnęła po obrożę i zaczęła ją zakładać ale w międzyczasie podeszła do kumpeli odwracając się do niej tyłem. - Zapniesz mnie Lamia? - zapytała odwracając do niej głowę i przez ramię posyłając jej filuterne spojrzenie.

Nie musiała powtarzać. Saper od razu skoczyła jej za plecy, zderzając się z nimi torsem.
- Ups, wybacz. Niezdara za mnie - mruknęła jej do ucha, kładąc dłonie na ramionach i powoli zjechałą nimi aż do karku. Tam pomajstrowała chwilę jakoś specjalnie się nie spiesząc - Powinnam wziąć od Madi parę lekcji. Kto jak kto, ale ona w zapinaniu nie ma sobie równych. Przy niej młody leszczu ze mnie… jednak się staram. Nadrabiam tym no, entuzjazmem. - pocałowała blondynę w kark pod obrożą.

- Jak chcesz to możemy dzisiaj poćwiczyć. Mamy przecież cały wieczór i noc do samego rana. - Eve pochyliła głowę ku twarzy Lamii i szepnęła do niej kusząco i zapraszająco. Aż przez niezbyt grube materiały dało się wyczuć przyjemne, gładkie krągłości jednego i drugiego ciała. Sam skecz z niezdarnym wpadaniem na nią i legalnym obmacywaniem rozbawił ją bardzo. W końcu gdy obie obroże były założone jak należy blondyna przekręciła się aby stanąć frontem do frontu lami i objęła ją jakby tańczyły jakiegoś wolnego przytulasa. - A czy mi się wydaje, czy ja teraz nie mam takiego stroju jakbym miała u ciebie i Madi? To co tam ci obiecałam? Może poćwiczymy dzisiaj aby nie rozczarować Madi? Co myślisz? - zaczęła delikatnie bawić się drobnymi włoskami na karku Lami podrażniając je i wywołując przyjemne mrowienie aż gdzieś w potylicy.

Od razu sierżant zaschło w ustach, wciągnęła też powietrze jak pies gończy i rozbłysły jej oczy.
- Ja nie myślę - wymruczała ochryple, przyciskajac ja do siebie ramieniem przez pas. Uśmiechnęła się szeroko, patrząc jej w oczy z odległości nie większej niż szerokość dłoni - Od myślenia są oficerowie… jednak sądzę, że wyglądasz jakbyś zeszła z okładki Hustlera… tutaj. Do mnie - pocałowała ją czule - Napijmy się, zobaczmy co słychać na mieście… a potem wracamy na trening. Pasuje?

- I wypad na miasto w obrożach i potem trening tutaj? Jej Lamia! Mówisz dokładnie to co najbardziej chciałam usłyszeć! Kochana jesteś! Normalnie spełniasz moje marzenia i fantazje! Zwłaszcza te bardzo mokre i bardzo brudne! Skoro jesteś taka kochana to na mieście tylko daj hasło i dla ciebie zostanę w samej obroży. Tylko weź tak z głową aby z miejsca nas gliny nie zgarnęły. - Eve wyglądała na rozczuloną i zachwyconą odpowiedzią kumpeli. Uściskała ją mocno, pocałowała jeszcze mocniej i sama pociągnęła ją za rękę w stronę drzwi na korytarz.


Gdy odjeżdżały spod hotelu przydały się jakieś kurtki. Bo aura znów sprawiła psikusa. Zapadał już zmierzch i był piękny zachód Słońca. Ale za to paradoksalnie było chłodniej niż w dzień gdy padał grad i koczowały na zapomnianej stacji benzynowej zajmując sobie czas i znajdując ciekawsze zajęcia. No ale z kurtkami na wierzchu, potem w samochodzie to nawet było do wytrzymania. Blondyna rozmówiła się wcześniej z recepcjonistą. Rozmowa przebiegała w typowy sposób gdy ktoś stąd, próbuje wytłumaczyć komuś stamtąd jak gdzieś tutaj trafić w konkretne miejsce. Padały nazwy które Lamii nic nie mówiły i chyba Eve też niespecjalnie. A do tego typowe zwroty “za krzyżówkami”, “za niebieskim domem”, “obok starego Tesco”, “przy spalonym drzewie” i tak dalej. Eve chyba w końcu poczuła się usatysfakcjonowana bo razem opuściły hotel i poszły do jej samochodu.

- Tutaj? To jakiś pub dla tatuśków. Nie mam na to ochoty. - blondyna pierwszy adres odnalazła szybko i sprawnie. Ale gdy zatrzymały się na chwilę i popatrzyły przez okno wystawowe widok nie był za bardzo zachęcający na szukanie mocnych wrażeń. Jakby szukały miejsca gdzie można by pogadać i napić się piwa to było spoko no ale nie tego przecież szukały.

Kolejny adres okazał się nie do znalezienia. Krążyły po jakimś kwartale gdzie powinien być, Eve nawet zaczepiła jakiegoś przechodnia, okazało się, że to w kolejnym kwartale no i tak znów nie mogły go znaleźć to w końcu blondyna machnęła na to ręką. Trzecim adresem okazała się jakaś jadłodajnia. Ktoś ze starego autobusu sprzedawał szybkie żarcie i nawet grała jakaś muza z boomboksa i ktoś tam nawet się gibał ale właściwie trudno było to nawet nazwać knajpą. I nagle natrafiły na swojego anioła stróża a nawet przewodnika.

- Ale prują. Ciekawe. Zobaczymy dokąd? - odezwała się fotograf gdy wyprzedziły ich dwa motory. Sylwetki w hełmach, na chromowano - czarnych maszynach, w skórzanych kurtkach, ćwiekach i dżinsach. - Zobacz, ta po twojej to chyba laska. - Eve zmrużyła oczy próbując dojrzeć detale jadącej przed nimi sylwetki. No rzeczywiście spod hełmu furkotały długie, czarne włosy a sylwetka była podejrzanie szczupła jak na mężczyznę. I tak, za dwójką przewodników dojechały prawie chyba na koniec miasta. A tam motory zjechały na parking przed lokalem. Kierowca zjechała na parking przed lokalem. Z wnętrza dobiegały dźwięki jakiejś muzyki contry. Chyba nawet ktoś śpiewał na żywo. Jakaś kobieta. I pianino.

- Ojej… ale bym jej zrobiła sesję zdjęciową… - Eve westchnęła cicho gdy para motocyklistów zsiadła ze swoich stalowych rumaków i jedną z nich rzeczywiście okazała się kobieta. Jakaś Indianka albo Azjatka sądząc po rysach w tych półmrokach wieczoru.
Jej szczupłe nogi opięte były skórzanymi spodniami a mieszania skórzanej kurtki, spranej, dżinsowej kamizelki, mnóstwo naszywek i przypinek, bandana na głowie rzeczywiście stanowiły wpadającą w oko mozaikę. Oboje weszli do środka i przez chwilę gdy były otwarte drzwi śpiew i muzyka była słyszalna wyraźniej.

- To co? Tutaj, wracamy, czy szukamy czegoś dalej? - zapytała gdy stracili z oczu obie sylwetki.

Niby mogły lecieć dalej, znaleźć inny lokal… pytanie czy i w tamtym byłby koncert na żywo. Muzyka sącząca się w budynku działała na sierżant jak magnez. Drugim magnesem był koleś z motoru. Zarośnięty, ale bez przesady, do tego… rudy. Ponoć rudzi ludzie nie mieli duszy.
- Całkiem dobra dupa - Lamia odprowadziła gangera wzrokiem - Wygląda nieźle, no… nie jest tak szeroki w barach jak Steve, ani tak wysoki… ale widziałaś te piegi? Ciekawe czy tam na dole też je ma.

- Dla każdego coś dobrego. No to postanowione! - kierowca zgodziła się z decyzją kumpeli i zgasiła silnik. Jeszcze tylko przejść kilka kroków i już znalazły się wewnątrz lokalu. Wewnątrz zaś był typowy, prowincjonalny bar. Stały mniejsze i większe stoły i stoliki różnorodnego pochodzenia. Ale na środku było całkiem sporo miejsca, zwłaszcza przed mini sceną na jakiej stało pianino na którym grał jakiś starszy facet a śpiewała też już niemłoda kobieta. Do tego siedział ubrany po kowbojsku facet który grał na gitarze. Całkiem przytulnie. Zwłaszcza w tym naturalnym, ciepłym świetle od świec i olejaków. Do tego bar, wyglądający na standardowy i prowadzony przez jakiegoś łysiejącego grubcia. No i goście. Gości było tak z jedną trzecią składu sądząc po zapełnieniu stołków barowych i stołów. W większości mężczyźni, w większości albo po kowbojsku. Ale widać było też chyba jakiś podróżnych. Najgłośniej jednak wpadali w oko ludzie w skórzanych kurtkach. Może dlatego, że widocznie dotarła do nich ta para jaka nieco wyprzedziła dwie wchodzące właśnie kobiety. Tamci właśnie siadali do swoich znajomych. Sprawiali wrażenie jakiejś pomniejszej bandy czy nawet gangu bo mieli podobną stylizację wzorów na kurtkach. Siedzieli przy dwóch złączonych stołach, jakoś tak z pół tuzina czy podobnie, prawie sami faceci. Siedzieli, krzyczeli, śmiali się, przeklinali, pili jednym słowem korzystali z uroków baru na całego. Na tym wczesnym etapie wieczoru i imprezy chyba jeszcze w większości byli bardziej trzeźwi niż pijani.

- Och nie… spójrz kochana - Mazzi objęła przyjaciółkę w pasie, przyciągając ją ruchem właściciela od siebie. Pochyliła się żeby móc jej szeptać do ucha - Prawie wszystko zajęte, chyba będziemy musiały usiąść stolik obok tej agresywnej grupy gangerów… oby tylko umieli się zachować w cywilizowany sposób - dodała, przenosząc wzrok na miniaturową scenę. Stanęła tak zasłuchana przez chwilę. Nieźle, naprawdę nieźle… mogłaby tu siedzieć nawet bez dodatkowych atrakcji, po prostu słuchając. Kawałka właśnie granego nie kojarzyła, jednak przejmujący, lekko zachrypnięty głos starszej kobiety poruszał jakąś strunę w żołnierskim sercu.
- To co, po drinku i na razie siadamy? Dajmy sobie dwa utwory - pokazała wzrokiem na scenę - Potem zaczynamy balet. Kto wie ile zdjęć uda się dziś zrobić.

- Dobra. Ale powiem ci Lamia, że trochę się ich boję. No zobacz, ich jest cała banda a my jesteśmy tylko we dwie. Pewnie mają broń. A jak coś nam będą chcieli zrobić jak nie będziemy miały na to ochoty? - Eve wykorzystała swoje aktorskie talenty i bezbłędnie wcieliła się w rolę foczy przyklejonej do swojej dominującej przyjaciółki. Już sama jej uległość wyglądała kusząco zapewne nie tylko dla Lamii bo kilka głów zwróciło się ku nim widząc dwie, samotne laski które tak ciekawie kleiły się do siebie a w końcu wylądowały przy barze. A jednak mimo to, fotograf chyba jednak ogarnęły wątpliwości gdy zerkała na rozbawioną bandę przy stolikach. Głośni, hałaśliwi, agresywni jeszcze w normie ale wieczór się na razie dopiero zaczynał. Ładnie wpisywali się w stereotyp bandyty, gangera i zabijaki do jakiego bezpieczniej nie podchodzić. Zwłaszcza młodej i ładnej kobiecie bez wsparcia męskiego ramienia a najlepiej kilku. Dlatego pierwszego drinka blondyna skończyła zaskakująco szybko i trochę nerwowo.

- Spokojnie, nie dygaj - sierżant czułym gestem poprawiła jej kosmyk opadający na czoło, po czym starła z kącika ust zapomnianą kroplę whisky i powolnym, ospałym ruchem wsadziła go do swoich ust, oblizując dokładnie. - Jak zaczną się burzyć to po prostu zmykaj do fury, ja się tym zajmę. - powiedziała uspokajająco, wypijając drinka na hejnał - To że łażę w szpilach i kieckach nie znaczy, że nie umiem w mordobicia. Zresztą póki tu siedzimy, w barze… - wskazała za kontuar dyskretnym ruchem - Barman ma za ladą strzelbę, albo innego obrzyna czy śrutówkę. Coś na krótki dystans, dobrego do walki w zamkniętych pomieszczeniach i przy przewadze przeciwnika. Duży rozstrzał ammo. Uwierz mi, nawet największy kozak nie zaryzykuje spotkania z loftką jeśli nie musi. Druga rzecz, nie tylko oni mają broń. Nie wiesz kto z obecnych i co ma, a maja na pewno, takie czasy. Trzecia sprawa… no spójrz na nich - kiwnęła dyskretnie na hałasującą ekipę - Przyszli się tu zabawić, nachlać, odpocząć. Jak w wojsku: masz czas żeby zapierdalać w okopach i krwawić. Na wolnym wolisz unikać zbędnego zamieszania. Nie będą startować póki się ich nie zaczepi jawnie, nie potraktuje jak śmieci… to też ludzie, daj spokój. - prychnęła - Mam ci przypomnieć, że siedzisz z Bękartem któremu odpierdala? Mnie się nie boisz - zaśmiała się krótko - Nie chcesz podchodzić, sprawimy że sami to zrobią. Ci którzy chcą się zabawić. Scena, muzyka… pamiętam że zajebiście tańczysz - zbliżyła twarz do jej twarzy, całując w czubek nosa - gdy się ruszasz nie można od ciebie oderwać oczu, a łapy same się pchają byle cię dotknąć. W parze z kimś takim, nawet takie drewno jak ja wydaje się ponętne.

- Nie gadaj głupot Lamia, jesteś bardzo ładna laska, śliczna nawet. I mówi ci to profesjonalny fotograf. - Eve nawet się uśmiechnęła i chyba jej ulżyło od tego wszystkiego co mówiła jej kumpela. Też cmoknęła ją krótko w usta z wesołym uśmiechem który wypogodził jej twarz.

- No dobrze, nie będę z siebie robić ciamajdy i posłucham fachowca. Chodźmy do tego stolika. Wypijemy coś i może zatańczymy albo coś do nas zagadają. - blondyna wzięła się w garść i zamówiła kolejnego drinka. Po chwili obie odstrojone cizie zajęły jeden ze stolików obok tej rozwrzeszczanej bandy. Siłą rzeczy rzucili sobie zaciekawione spojrzenia gdy się mijali jak to zwykle w lokalu spogląda się na przechodzących obok klientów. I tak się złożyło, że akurat z ich strony była ta parka co przyjechała tuż przed nimi. No ale w końcu musieli usiąść z brzegu skoro przybyli ostatni.

Z bliska potwierdziło się, że rudy rzeczywiście jest mniej postawny niż Meyers, a Lamia skrzywiła się wewnętrznie. Po jaką cholerę porównuje kogokolwiek do wrednego oficerka boltów? Westchnęła, szybko przechylając szklankę aż opróżniła ją w połowie. Mrugnęła do Eve i rozparła się wygodnie na krześle, siedząc bokiem i zakładając nogę na nogę.
- No mówię ci kochana, ostatnio mam wrażenie że ktoś mnie przeklął. - zaczęła tonem podjętej pogawędki, przybierając smutną minę na wpół żywego z mrozu basseta, wystawionego na burzę śnieżną - Betty załatwiła mi wcześniejszy wypis, komplet papierów. Pojechałam z nimi do tego pieprzonego kołchozu. Dali mi norę. Wchodzę, rozglądam się. Metrażowo dupy nie urywało. Coś jak moja sypialnia, tylko podzielona na cztery zagrody, czy tam kojce. Myślę “no kurwa, w okopach było gorzej, tu przynajmniej tak nie śmierdzi, nikt nie rzyga pod nogi, ani nie napierdalają ci z moździerza nad łbem”. Całkiem w pałkę. Trafiła się ta pizda co ci już nawinęłam… i dwóch typów. Jeden od ciężkich maszyn, drugi od ciężkiej broni. Z wyglądu no powiem ci że całkiem prawilni, nie musiałabym bardzo się znieczulać aby podbić z bajerą i zrobić im musztrę. Wspólna, indywidualna, no jeden chuj. Albo dwa - zaśmiała się, wzruszając ramionami. Przepiła łyk drinka i nawijała dalej - Oczywiście z początku etap obwąchiwania. Skąd jesteś, na ile. Nikt nie pytał dlaczego, nie ma sensu. Sama wiesz jak jest - tu się lekko skrzywiła, ale humor szybko jej wrócił - Gadamy, no rozmowa się klei naprawdę spoko… już człowiek ma nadzieję, że wreszcie znalazł spokojny kąt z kimś ogarnietym… a tu chuj. Tym razem na smętnie - Nie wiem, nie ogarniam po prostu. Mam ochotę ewakuować się na biegun, lub zostać pełnoprawną lesbijką. Sami zaczęli gadkę, podpytywania. Aluzje, ten teges. Tutaj niewinny żarcik, tam już jawna prowokacja… jak przychodzi co do czego, okazuje się, że podkulają ogony, palą buraka i tyle w temacie - wzniosła wzrok do sufitu, biorąc Niebo na świadka swej niedoli - Chyba serio jestem przeklęta… albo to ten pech. Typ który w mordzie cwaniak nad cwaniaki, czego to on nie robił ,albo czego nie próbował… albo kurwa czego to mi nie zrobi, a jak przychodzi co do czego to robią… ale wielkie oczy. - wyjęła z kurtki fajka i zapaliła zirytowana - Miazga po całości. Nastawiasz się na numerek na poziomie, coś co się pozwoli wyładować… a trafiasz typa co trzy minuty nie może nad tobą powisieć bo go kurwa ręce bolą… albo od razu się bierze do wkładania, bo po dwóch minutach mu opada i nie chce stanąć. I nieważne co zrobisz. Czy mu usiądziesz na twarz, zrobisz głębokie gardło aż do zakwasów w szczękach. No nic, flak. Jebani impotenci - prychnęła, wydmuchując dym do góry - Chyba gorsza siara niż schlapać się jeszcze przy robótkach ręcznych. Weeeeź… - jęknęła - Trafiam ostatnio na erotomanów-gawędziarzy jak tamci.

Eve znów okazała wysoki poziom empatii i zdolności aktorskich. Przez całą rozżaloną paplaninę kumpeli robiła odpowiednio zdegustowane oczka, zasmucone minki i widać było, że bardzo współczuje swojej kumpeli. Nawet na pocieszenie potrzymała ją za rączkę aby jej chociaż trochę mniej smutno było.

- Jeśli to by ci w czymś pomogło to mi możesz usiąść na twarzy. Gwarantuję ci, że nie pożałujesz i na pewno zrobię co trzeba lepiej niż jakiś przypadkowy fajfus. A głębokie gardło też lubię ćwiczyć więc jeśli byś tylko miała ochotę to możemy spróbować razem. - fotograf gładko podjęła temat mówiąc do swojej niedocenianej i nierozumianej a przede wszystkim nie wypieszczonej jak należy przyjaciółki. A co ją już zdążyła Lamia poznać to właściwie mówiła samą prawdę. Ich rozmowy przy drinku coraz częściej przyciągały uwagi sąsiadów. Najbliżej był ten ciemny rudzielec i czarnowłosa dziewczyna w skórzanych spodniach.

- Hej, lubisz ćwiczyć głębokie gardło? I siadanie na twarzy? - rudzielec zagadał do nich przez odległość przejścia między stołami czyli tak jeden duży krok albo na dwie osoby aby mogły się swobodnie minąć więc nawet nie trzeba było za bardzo podnosić głosu. Ta czarnowłosa też popatrzyła z zaciekawieniem upijając z butelki chyba piwo.

- Tak? A co? - Eve bezbłędnie weszła w rolę prześlicznej i niezbyt rozgarniętej blondynki jak to całkiem często robiła czy przed kamerą czy dla zabawy albo by coś ugrać jak w tej chwili. Facet roześmiał się i ta czarnowłosa też jakby spotkali właśnie jakąś naiwniaczkę do oskubania.

- A nic. Tak z ciekawości pytam. - facet upił łyk ze swojej butelki i rozejrzał się po stoliku. Jego kolega obok też coś zaczynał zerkać ciekawie jakby usłyszał coś ciekawego. - Bo tak sobie właśnie pomyślałem, że dziwnym zbiegiem okoliczności ja lubię ładować w głębokie gardło. A Diana lubi siadać na twarz. - wskazał na dziewczynę siedzącą naprzeciwko o indiańskiej urodzie. Ona też zerkała przez w kierunku mniejszego stolika zajmowanego przez dwie, samotne kobiety.

- Naapraawdęę? - Eve tym jednym słowem zdobyła się na słodką esencję bycia nierozgarniętą blondynką. Tak mocno, że oboje motocyklistów roześmiało się przy drugim stołu. - Zobacz Lamia, może ci państwo by nam pomogli? Bo ja tu jestem z koleżanką. Mamy ten sam problem. - fotograf dalej kusiła swoją blond niewinnością i rudy w końcu nie wytrzymał.

- Jaki problem? Ona ma jakiś problem? - kolega rudego zaczął się dopytywać niepewny widać co dokładnie powiedziała blondyna.

- Nie, żaden problem, zajmę się tym. - rudy szybko zażegnał rodzące się podejrzenia i pretensje kumpla i szybko przesiadł się na krzesło obok Lamii. Zaś Indianka została na swoim miejscu ale wyraźnie bardziej interesowały ją ustalenia kumpla z nowymi, samotnymi laskami niż to co się dzieje przy jej stole. - A dziewczyny bardzo macie ten palący problem? Tak powiedzmy za kwadrans, za godzinę czy na wczoraj? Wiecie, że tu jest całkiem przyjemne do zwiedzania zaplecze? - nawijał wprawnie i bez zająknięcia jak wilk czy rekin który zwietrzył zapach świeżej posoki. Szybko zerkał to na blondynę to na ciemnowłosą dziewczynę i czekał jak zareagują na jego propozycję.

- No zobacz Lamia, co ten pan mówi. Co myślisz? - fotograf zwróciła się do kumpeli pozwalając aby ta przejęła pałeczkę w rozmowie z nieznajomym.

Mazzi podniosła posępny, melancholijny wzrok prosto na oczy faceta i patrzyła tak długo w milczeniu, paląc papierosa jakby nikt jej o nic nie pytał.
- Nie myślę, jestem sierżantem. Myśleć ma porucznik i w górę - westchnęła ciężko - Wiem jednak, że ostatnio dopadła mnie czarna passa… i naprawdę brzmi nieźle. - przeniosła uwagę na blondi - Tylko co jeśli znowu będzie to samo? Naprawdę jestem tym zmęczona… zaczyna się porządnie, a przy konkretach nadchodzi wielkie rozczarowanie. Nie wiem co zrobię, jeśli tym razem też się przejadę. - zgasiła niedopałek w popielniczce. - Nie mam gwarancji, że cała sprawa nie potrwa dłużej niż zajmie ściągnięcie łachów, a wiesz że tamten wybuch nie przeszedł bez echa. Jak już się rozbierać to pod konkret… no ale - zrobiła zadumaną minę, głaszcząc blondi po dłoni opuszkami palców - Zwiedzić zaplecze zawsze możemy.

- No! Zobaczycie, będzie zajebiście! Poznamy się lepiej. Jestem Josh. - facet nie tracił entuzjazmu i machnął na swoją partnerkę. Ta przesiadła się siadając obok blondyny w małej czarnej i znów upiła łyk ze swojej butelki bez żenady oglądając dekolt Eve i jej kumpeli siedzącej naprzeciwko.

- A ja Diana. Ładne obroże. - dziewczyna zerknęła na ten rzucający się w oczy element stroju dwójki nieznajomych.

- Oh, dziękuję. Ja jestem Eve a to jest Lamia. A obroże są piękne! Dostałam swoją od Lamii. Bo ja jestem jej zabaweczką a ona moją księżniczką. Więc muszę robić co mi każe. No ale poza tym jesteśmy też kumpelami i przyjaciółkami! - Eve dalej odgrywała swoje małe słodkie, jasno blond przedstawienie. A dwójka gości wydawała się być pod coraz większym zdziwieniem i wrażeniem.

- Jesteś jej zabaweczką? I zrobisz co ona ci każe? - Josh powtórzył z fascynacją wskazując palcem pomiędzy dwiema siedzącymi kumpelami, każda z inną obrożą. Zapewne aż trudno było uwierzyć, że coś takiego mogłoby być możliwe w realnym świecie.

Mazzi uśmiechnęła się niewinnie, kręcąc szklanką po drinku po blacie.
- Eve - zmieniła głos na suchy, wojskowy ton - Pocałuj ją, ale porządnie. Nie jakbyś chodziła do katolickiej szkoły.

- Dobrze. - Eve uśmiechnęła się wesoło i grzecznie spojrzała na twarz siedzącej obok motocyklistki. - Mogę? - zapytała tak samo grzecznie. Diana pozezowała na Josha, na Lamię i wróciła spojrzeniem do pytającej blondyny. Parsknęła chyba z zaciekawienia, skrzywiła na chwilę usta i wodziła oczami gdzieś w okolicy ust pytającej. - Wal. - powiedziała odstawiając butelkę na blat. - No to skoro ma nie być jak w katolickiej szkole… - Eve do końca zgrywała się na prymuskę katolickiej szkoły więc zapewne dlatego zaskoczenie było jeszcze większe. Położyła dłoń na policzku Indianki i zbliżyła swoje usta do jej. Chwilę trwał delikatny pocałunek ale szybko chyba przeskoczyło między paniami co miało bo obie zaczęły się całować zachłannie, głęboko i zdecydowanie. Josh krzyknął z zachwytu a i koledzy przy stole obok zaczęli dopingować obie całujące się dziewczyny. Ale i przedstawienie było pierwszorzędne bo w grę już wchodziły dłonie które zaczynały buszować po koszulkach. Zaś Lamia i Josh mieli widowisko w pierwszym rzędzie.

W końcu obie nieco zdyszane, z zaczerwienionymi policzkami i wyraźnie na siebie napalone oderwały się od siebie. - O wow… To było… No wow… - Diana zaśmiała się cicho kręcąc głową i była rozbawiona na całego.

- Cieszę, się, że mogłam pomóc. - Eve wprawnie wróciła do roli grzecznej blondyneczki jakby wcale przed chwilą nie całowała się z obcą kobietą w obcym barze przy całej masie obcych gości.

- I jak ona każe, że masz leżeć jak będę ci siadać na twarzy to to zrobisz? - motocyklistka wydawała się zafascynowana tym układem jaki łączył dwie kumpele i popatrzyła na nie na przemian.

- Oczywiście. Bardzo chętnie. - Eve z promiennym uśmiechem pokiwała twierdząco główką.

- A ty mówisz lubisz ćwiczyć głębokie gardło? - Josh zwrócił się do siedzącej obok Lamii. - Ej to wiecie co? Nie ma co tu smęcić, zawijamy na zaplecze! - powiedział wstając od stołu i Diana powtórzyła ten ruch. Eve popatrzyła pytająco na kumpelę ale chyba też miała ochotę na tą wizytę sądząc po jej spojrzeniu.

Utrzymanie zblazowanej, neutralnej miny kosztowało saper sporo wysiłku. Tak samo jak nie obcinanie nowych znajomych taksującym spojrzeniem zatrzymującym się na newralgicznych rejonach ich sylwetek. Popatrzyła też na pozostałą część ekipy gangerów. Jakoś żaden już nie wyglądał jakby miał zaraz im poprzestawiać zęby, magia.
- O ile jest na czym ćwiczyć - uśmiechnęła się tym razem kąśliwie, gasząc peta w szklance po drinku - A jak jest z tobą Josh? Erotoman-gawędziarz czy wychodzisz poza fazę werbalną? - Wstała powolnym ruchem, przeciągając się rozkosznie i wreszcie wyszczerzyła się wesoło - Istnieje chyba tylko jedna droga aby się przekonać. Eve, noga - klepnęła się w udo.

Kumpela Lami uśmiechnęła się wesoło, zerwała się z miejsca i przykleiła do niej pod jej władztwo i protekcję. Josh i Diana chyba byli pod wrażeniem tego popisu bo pokręcili głowami. - Dobra, to ja skoczę po klucz. - wyprzedził ich trochę i ruszył prawie truchtem w stronę baru. Diana niejako przejęła na siebie rolę przewodniczki prowadząc nowe znajome trochę w bok, ku jakimś widocznym drzwiom prowadzącym pewnie do kibli czy na inne zaplecze. Ale zdołały przejść tylko kilka kroków a Josh właśnie zaczynał gadkę z barmanem gdy zaczepiło ich kilka głosów z reszty bandy.

- Ej cizie! A dokąd to? - zawołał jakiś typek do trzech odchodzących dziewczyn.

- Ja idę jej siadać na twarz, a Josh ma sprawdzać gardło o tej. - Diana odwróciła się do nich idąc przez chwilę tyłem i wskazała kolejno na blondynę i brunetkę idące za nimi.

- Co?! Josh ma się sam zabawiać z trzema laskami! Co za cham! Nie ma tak! - koledzy wydawali się bardzo oburzeni takim podstępnym zachowaniem rudego kolegi i część skończyła na głosach rozbawionego oburzenia ale część wstała a paru nawet ruszyło za dziewczynami.

- Ej poczekajcie! Przecież ten fajfus tylu nie obrobi sam! - krzyknął ten który pierwszy wyczłapał się ze stolika.

Ale nastąpiła chwila walki o terytorium i dominację gdy Josh zorientował się, że mu konkurencja wyskoczyła za plecami, akurat jak odchodził z baru z jakimś kluczem w ręku. Chaotyczną mieszaniną krzyków, przekleństwi i pogróżek po tej małej scysji ostatecznie ustaliła się grupka jaka udawała się na zaplecze.

Parę szybko wymienionych zdań, trochę krzyków i już fala w skórzanych kurtkach porwała dwie, biedne, niewinne kobiety prosto do piwnicy… na zaplecze - w każdym razie z dala od wzroku postronnych i gdzie nikt nie usłyszy krzyków. Wylali się na podwórze, prosto w ciemną, zimną noc.
- Daleko to? Opłaca się odpalać fajka? - Mazzi zagadała idącego obok łysola, wyższego od niej o dobre półtorej głowy. Przedstawił się jako Stone, za nimi szedł równie wygolony Azjata czy inny żółtego, którego wołali Ping. Od strony Eve toczył się blondyn i ciągle zapuszczał żurawia w jej cycki. Adam, o ile saper dobrze słyszała. Pochód zamykał Randal, ale więcej się o nim powiedzieć nie dało, jako że od początku siedział w kapturze i pochylony, a podczas ustaleń też trzymał się z tyłu.

- O tutaj. - wygolony Azjata wskazał na idącego parę kroków z przodu Josha. Ten rzeczywiście podszedł już do jakichś drzwi co wyglądały jak od garażu chyba. Poprosił Diana aby mu oświetliła zapalniczką kłódkę i po chwili brama stanęła otworem. Ale wewnątrz było całkiem ciemno. Więc nastąpiło standardowe szukanie lamp i świec. Po ich odpaleniu zrobiło się nawet całkiem przyjemnie. To chyba rzeczywiście był jakiś garaż. Ale nie było w nim żadnych pojazdów. Za to pod węższą ścianą naprzeciw drzwi stał jakiś warsztat. A wzdłuż dłuższych jakieś stare drewniane szafki, biurka i dwie sofy. Był nawet jakiś piecyk, baniak na wodę z wodą i naczynia do robienia herbaty sądząc po opakowaniach. Po tych paru chwil krzątaniny drzwi zostały zamknięte i cała wesoła gromadka znalazła się w środku.

- No to zostaliśmy sami. - Stone spojrzał w dół przyglądając się trzem kobietom. Zwłaszcza dwie nowe dla niego budziły ciekawość.

- Ej, zróbcie to jeszcze raz. Bo te palanty mi zasłoniły i widziałem tylko końcówkę! - Adam poprosił i jednocześnie z miejsca się poskarżył na swoich kompanów. Mówił do Diane i Eve. Indianka uśmiechnęła się i podeszła do blondyny.

- Mogę? - Eve nie wychodziła z roli posłusznej zabaweczki i pytająco popatrzyła na swoją księżniczkę. Więc i chyba wszyscy teraz spojrzeli na Lamię czekając co powie.

Musieli poczekać, bo najpierw saper odpaliła papierosa, dopiero potem zaczęła zwracać uwagę na otoczenie. Zrobiła krok do przodu, łapiąc blondynę za brodę. Obejrzała jej twarzyczkę raz lewej, raz z prawej i na koniec uśmiechnęła się kosmato, wrzynając się wargami w jej wargi, jakby znaczyła teren.
- A nie chcesz mieć za dużo zabawy dla siebie? - zmrużyła oczy, udając groźny ton. Uniosła dłoń i pokiwała przyzywajaco na Indiankę, zapraszając ją bliżej.

Chłopaki byli wyraźnie zachwyceni tym pokazem. Nawet jeśli to nie ich kumpela zaczęła pierwsza całować blondynę. Rozległy się okrzyki zachęty i dopingu. Eve przyjęła pocałunek jak na uległą i mokrą zabawkę przystało. Dała swobodę manewru dłoniom Lamii znaczącej jej ciało i sama objęła ją mocno przyciskając do siebie. Diana do której saper zagaiła chwilę później też patrzyła na nią rozognionym wzrokiem. Podeszła do nich tak blisko, że właściwie stały tuż przy sobie w trójkątnym kółeczku. Spojrzenie zapowiadało tą samą pasję jaką ciemnowłosa kobieta ubrana w ciemno czerwoną sukienkę i skórzaną kurtkę odczuła od pierwszego dotyku. Indianka okazała się gorąca jak rozpalone żelazo. Całowała zachłannie i zachłannie jej dłonie błądziły po ciele Lamii. Sprawdzały jędrność jej piersi i zaraz później pośladków. Wsuwały się pod kurtkę i w końcu ją zsunęły na jej ramiona. W ciągu tych paru zaledwie chwil sytuacja doprowadziła mieszaną grupkę do stanu wrzenia. Zwłaszcza gdy dziewczyny złapały chwilę oddechu i teraz Indianka zaczęła całować się z blondyną. Panowie byli już rozgrzani i zniecierpliwieni. Patrzenie już nie starczało. Josh podszedł do Diany od tyłu i zaczął ją całować po policzku przypominając o sobie. Motocyklistka odsunęła głowę od blondyny i zaczęła całować się z nim. Pozostali panowie podobnie otoczyli dwie pozostałe dziewczyny zaczynając badać dłońmi ich ciała.

Saper skorzystała, że ma wolne ręce i paroma niecierpliwymi ruchami zrzuciła kurtkę, nie patrząc gdzie i na co pada. Byle dalej od jej ciała i gorących ciał tuż obok.
- Mam pomysł - mruknęła z twarzą przy uchu blondyny. Pogrzebała jej w przewieszonej przez ramie torebce, wyjmując znany telefon i chwilę się bawiła w ustawieniach aż znalazła nagrywanie. Oko kamerki od razu skupiło się na fotograf i jej twarzy, złączoną z twarzą Indianki i rudym bez duszy gdzieś obok. Obrazem trochę trzęsło, rozpraszały obmacujące zachłannie dłonie.
- Nie fair! - zaśmiała się, wskazując brodą smartfona - Zostaje mi tylko jedna ręka - dla udowodnienia uniosła wskazaną kończynę, chwytając nią przód podkoszulki wielkiego łysola, zmuszając aby się pochylił tam ,gdzie czekały rozchylone, gorące usta.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 02-06-2019, 22:22   #89
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Eve wyglądała z początku na zaskoczoną czego szuka dłoń kumpeli w jej torebce. Ale gdy wyjęła relikt dawnych czasów oczka jej się zaśmiały jak za każdym razem gdy korzystały z funkcji kamerki. Ale panowie robili się natarczywi dając zajęcie całej trójce dziewczyn. Diana pospołu z Joshem pozbyli się swoich kurtek. Całowali się przekrzywiając głowy bo on cały czas stał za jej plecami.Jego dłonie zachłannie buszowały po jej koszulce ale szybko weszły pod nią. Był niecierpliwy więc bardzo szybko podkoszulka przeszła przez czarnowłosą głowę i dołączyła gdzieś przy kurtkach. Ukazał się wytatuowany tors Indianki zasłonięty już tylko biustonoszem. Oboje jednak szybko dążyli do pozbycia się tej ostatniej przeszkody.

- Śliczne ujęcie. - Eve sapnęła gdy mimo zaangażowania w zabawę z Adamem i Randalem którzy też okazali się całkiem pomysłowi i zdolni w zutylizowaniu jej kurteczki dojrzała jednak wytatuowane ciało smukłej Indianki. Ale sama też miała pełne ręce i usta roboty. Co chwila całowała się jak nie z jednym to drugim a obaj buszowali po jej ciele. Jeszcze przez sukienkę ale i tą już męskie dłonie podwinęły do góry odsłaniając czarne majtki blondyny i tam też już zaczynały znaczyć teren.

Stone zaś dawał zajęcie Lamii. I niejako przeszkadzał jej filmować bo interesowała go jej twarz a dokładniej usta. No ale na szczęście dla pamiątkowego nagrania szybko zaczął interesować się tym co ma pod ciemno czerwoną sukienką, zwłaszcza wypukłościami z przodu. - To działa? - Ping mimo wszystko chyba jako jedyny zwrócił uwagę na działający smartfon. Chwilę stał tuż za Lamią obserwując jak i co nagrywa. Ale szybko wrócił do sedna sprawy czyli do szukania sposobu jak ją wyzwolić z tej czerwonej kiecki.

- Działa… co ma nie działać? - odsapała nie wiedząc gdzie podziać ręce, gdzie oczy, a gdzie usta. Wreszcie otrzeźwiała na moment tylko po to, aby przekręcić kark i wysapać mu w twarz - Jest deal. Nagraj to. Mnie, Eve i was, a na koniec obie zrobimy ci podwójny numer sam na sam. - na otwartej dłoni podała telefon, czekając czy weźmie przyjmując układ, czy jednak trzeba kombinować dalej. Gdzieś na brzuchu czuła solidną dłoń łysola, wiec złapała ją za nadgarstek i skierowała niżej, pod bieliznę. Tam na zmianę i wspólnie z jego palcami zwiedzała swoje wnętrze wraz z najbliższa okolicą, sapiąc cicho i zerkając do góry.

Smartfon zniknął, zabrany przez Azjatę, co przywitała ze śmiechem radości. Od razu skorzystała z wolności, rozpinając olbrzymowi spodnie aby w podobnym tempie zabawiać jego, jak on zabawiał się z nią wspólnie.

Ping zgodził się być kamerzystą i zaczął nagrywać całą akcję. Stone powitał manewry Lamii z zadowoleniem. Zaczął się tam gościć na całego sprawdzając co ona tam ma pod tymi majtkami. A, że bielizna mu przeszkadzała to zsunął jej jednym szarpnięciem aż zjechały do kolan kobiety. Blondyna obok zaś przyjęła właśnie tą swoją ulubioną pozycję bo też rozpinała spodnie swoich kochanków aby dostać się do tego co mieli pod spodem. Sądząc z min i odgłosów całej trójce bardzo podobał się ten manewr. Ale została ostatnia dwójka. Doszli do rozpinania spodni Diany ale, że była to skóra opięta ciasno na gołej skórze to poza rozpięciem rozporka zapowiadało się trudne zadanie aby je ściągnąć. - Chodź na sofę. - mruknął rudzielec popychając kochankę w stronę tego mebla. Indianka skinęła głową i w końcu skończyło się nawet dość zabawnie. Bo ona siedziała na tej sofie a on ściągał z niej te ciasne spodnie.

Mazzi został jeden ponadgabarytowy, reszta rozeszła się po kątach i zajęła sobą, a żółtek kręcił co się dało. Powietrze robiło się gęste, gdzieś z oddali dochodziły przytłumione dźwięki muzyki, a w garażu dominowało sapanie i ciężkie oddechy.
- Dobra, jebać to - prychnęła w pewnym momencie, odpychajac od siebie głowę łysego i jego samego. Zrobiła to niespodziewanie i nagle, bez żadnego uprzedzenia. Tak samo jak nie poprzedziła klaksonem wysunięcia lewej nogi i podcięcia olbrzymia gdy musiał zrobić krok do tyłu. Rechotała przy tym wesoło, zrzucając przez głowę czerwoną kieckę.

Zabawa rozkręcała się na całego. Stone wygrzmocił się jak spadająca sosna przykuwając na chwilę uwagę wszystkich. Ale widząc co się dzieje wszyscy roześmieli się mniej lub bardziej i wrócili do przerwanych zajęć. Gdy tylko sytuacja się unormowała razem z powalonym olbrzymem Lamia zaczęła zabawę w rodeo i ujeżdżanie. Obok stał Ping którego jednak już prawie nie rejestrowała. Z drugiej strony czasem jej głowa uciekała w stronę sąsiedniej trójki. Eve była w swoim żywiole zaliczając swoim ulubionym sposobem kolejne egzaminy. Nie przerywając zajęcia puściła jej to swoje kosmate oczko gdy ich spojrzenia się skrzyżowały ze sobą. Była już prawie naga tyle, że jej sukienka po prostu stanowiła pas skotłowanego materiału na talii. Ostatnią parkę Lamia miała za plecami więc trudno było jej się orientować co tam się dzieje.

- Ej, ty. Chcę ją zapiąć od tyłu. Powiedz jej żeby się ustawiła. - niespodziewanie jeden z amantów blondyny zwrócił się do podskakującej na koledze ciemnowłosej.

- Właśnie a ja jej miałam usiąść na twarzy! - zawołał gdzieś zza pleców Lami rozochocony głos Indianki.

- Czekaj na swoją kolej! Teraz my ją obrabiamy! - Adam rzucił kumpeli zapalczywe ostrzeżenie nie mając ochoty odkładać zabawy z blondyną na później.

- Zapytajcie Lami, ona wam powie. Ona zawsze ma świetne pomysły. - Eve zwróciła się do wszystkich zainteresowanych w tym także do swojej kumpeli.

Niestety odpowiedzieć się nie dało, gdy mózg i ciało zajmowało się czymś zgoła innymi niż myślenie. Saper szybko straciła zainteresowanie okolicą, dojeżdżając się z gangerem bez czułości, delikatności ani przerwy na oddech. Zaciskała zęby, mocno zapierając się o szerokie bary i ze złością wymieszaną z pożądaniem jechała na bolcu, mając gdzieś ile i jakich siniaków się dorobi. Szybko jej plecy pokryły krople potu, tak samo jak czoło i skórę między piersiami.

Zabawa w rodeo była bardzo ekscytująca i satysfakcjonująca obie strony. Tak bardzo, że przynajmniej dla Lamii cała reszta garażowych gości zeszła na dalszy plan. Czuła na sobie pożądanie gangerowgo byczka gdy niecierpliwie gniótł jej podskakujące piersi albo po prostu łapał za boki i biodra aby wspomóc ten pompujący rytm. Ale w końcu chyba miał ochotę na coś innego.

- A do cholery z tym! - warknął niespodziewanie i bez większych trudności zwalił o wiele drobniejszą kobietę z siebie. Ale bynajmniej nie dlatego, że miał jej dość. Podniósł się do pionu i ustawił ją na czworaka. A po chwili majstrowania wrócił do jej środka. I zaczął w pełni swobodny rytm wolnej amerykanki. Sapał przy tym z entuzjazmu i pompował ją bez litości.
- Ale masz fajną dupę… - stęknął chrapliwym głosem i zademonstrował swoje uznanie siarczystym trzaśnięciem w wypięty pośladek. Lamia ledwo rejestrowała, że obok stoi Ping ze smartfonem w jednej ręce i swoją własną zabawką w drugiej. A jeszcze trochę obok Eve w bliźniaczej jak ona pozycji była obrabiana przez dwóch nowych kolegów. Ich spojrzenia skrzyżowały się i blondyna swoim zwyczajem puściła jej wesołe oczko na znak, że zabawa jest przednia. Na kanapie zaś Josh i Diana też już byli w trakcie zabawy i odpowiednim do tego stroju. Josh złapał jej spojrzenie i przywołał do siebie ruchem palca.

Komentarz wywołał u saper parsknięcie gdzieś pomiędzy coraz bardziej chrapliwymi oddechami. Oparła łokcie na ziemi, a na przedramionach ułożyła tors, unosząc biodra jak najbardziej do góry aby im obojgu uprzyjemnić zabawę.
- Lubisz to, co? - zaśmiała się kosmato już czując jutrzejszy ból krzyża, ale to jutro - Jarają cię blizny i dziury? - dodała, wodząc średnio przytomnym wzrokiem po okolicy. Eve bawiła się w najlepsze, reszta tak samo. Rudemu zebrało się na kiwanie, więc wyszczerzyła się do niego, papugując gest.
- Dawaj na kanapę do tego bez duszy - rzuciła łysolowi przez ramię - Rudego.

Stone albo nie był zbyt rozmowny albo chwilowo interesowały go ciekawsze rzeczy niż rozmowa. No jeszcze może uznał, że prychanie czy niezidentyfikowane jęki są wystarczające za jego odpowiedź. - Na kanapę? Dobra… - łysy wychrypiał jednak coś zrozumiałego i zabrał się za przemeblowanie. Złapał drobniejszą kobietę za barki i podniósł do pionu przy okazji dociskając ją do siebie głębiej niż kiedykolwiek dotąd. Tak powstał i podszedł te dwa kroki jakie dzieliły ich od kanapy spotykając się z okrzykami radochy i uznania od dwójki na kanapie i nie tylko. Opadł na kolana przed kanapą częściowo wrzucając górę Lamii na nią i pozostałą dwójkę.

- No cześć. - Josh przywitał się przyjaźnie z ciemnowłosą twarzą jaka wylądowała właśnie w połowie jego sylwetki a przy okazji przy twarzy Indianki. Oboje byli mocno wytatuowani. - Mówiłaś, że nikt ci ostatnio dogłębnie nie testował gardła? - uniósł brew w rozbawionym grymasie a Indianka która chyba właśnie testowała na nim własne roześmiała się rozweselona. - No to pozwól, że ci pomogę. - rudy uśmiechnął się łagodnie, złapał za głowę Lamii i wbił się w nią aż do samych migdałów.

- A ty co? Przerwę masz? Jak wypadasz to zrób miejsce innym a nie blokujesz temat. - Di obserwowała z widoczną przyjemnością pierwszy etap współpracy w oczyszczaniu gardła Lamii ze zbędnej suchości. Była tuż przy niej więc miała nawet lepszy widok niż Josh. Ale ofuknęła Stone’a za tą przerwę. Ten coś zamamrotał ale znów zaczął dopompowywać powietrze jakie widać uszło z Mazzi.

Brali ją z dwóch stron, molestując bez opamiętania i nastając na cześć… gdyby sierżant jakąś kiedykolwiek miała. Pchana od tyłu próbowała złapać rytm z przodu, aby przypadkiem nie zahaczyć zębami o ciało w ustach, co z pewnością nie byłoby przyjemne dla żadnej ze stron. Wreszcie, po paru próbach udało się jej znaleźć na tyle solidne oparcie pod łokcie, że nawet mimo rozrywanego kupra, dawała radę połykać członka rudzielca aż po same klejnoty. Powoli traciłą oddech, rytm nadawany przez łysego wyciskał z płuc resztki powietrza, nim przez jej ciało przeszedł impuls od bioder po czubek głowy i końce palców, zabrała głowę, na jej miejsce wpasowując Indiankę. Szarpnęła ją za włosy, zniżając ciemną główkę tam, gdzie jeszcze sekundę temu pracowała ona. Czy zadania się podjęła - ciężko stwierdzić, bo obraz Mazzi miał tendencję do skakania i zapadania w czerń, jakby co chwila ktoś gasił i zapalał lamy. Zauważyła w amoku jedynie, że poniżej pępka Josh też jest rudy. Kolejny stygmat kogoś, kto nie ma duszy.

Gdy obraz jakoś się Lamii wyklarował doszła do paru wniosków. Po pierwsze Stone chyba też doszedł do kulminacji ale wszystko jej się zlało w jedno. Ale pewnie tak było bo teraz siedział na podłodze obok niej i ciężko dyszał. Tylko on opierał się plecami o sofę a ona nadal była do niej twarzą. Zaś przed twarzą nastąpiła zmiana pałeczki i teraz czarnowłosa motocyklistka zabawiała siebie i rudego jednocześnie. Ale gdy ją spostrzegła to przerwała na chwilę tą zabawę by ją pocałować w usta mocno i ciepło. - Niezła jesteś. - rzuciła jej z uznaniem w głosie. - Może się wymienimy? Masz ochotę na małe rodeo? Bo mnie taka jedna obiecała swoją śliczną twarzyczkę a coś doczekać się nie mogę. - Indianka wskazała palcem gdzieś za plecy Lamii. Gdy saper odwróciła głowę w tamtą stronę dostrzegła że zabawy w Eve i z Eve też już doszły do jakiegoś etapu spełnienia. Randall leżał na plecach na gołym betonie ale, że poza ściągniętymi do kolan spodniami to nadal był ubrany, nawet kaptur nadal miał na głowie to pewnie mu to tak nie przeszkadzało jak na gołą skórę. Blondynka zaś zaliczała z nim swoje ulubiony egzamin leżąc na brzuchu i machinalnie bujając nogami w powietrzu. Adam siedział bez spodni na drugiej kanapie i łapał oddech gdy widać też był właśnie na “tuż po”.

- Skaranie boskie z tymi blondynkami - sierżant zrobiła smutną minę, wymownie patrząc na fotograf - Eve, zapomniałaś o czymś - rzuciła jej wesoło, kciukiem pokazując na Indiankę, a raczej jej twarzyczkę - A raczej o kimś, no weź nie rób siary. Jak to wyjdzie na nagraniu? - przy tej kwestii wskazała biednego Pinga wciąż z kamerą i wężem w łapie. Na koniec puściła oczko Joshowi, przyglądając mu się z niskiej perspektywy. Nie wyglądał tak źle, jak na rudą mendę, albo te wszystkie plotki o ryżych były z deka rozdmuchane i nieaktulane po końcu świata.
- Coś słyszałam, że wymienianie się jest fajne - ściągnęła usta w dzióbek, wachlując do kompletu rzęsami. Nie czekajac na zaproszenie sama się zaprosiła na jego kolana, dosiadając go płynnym ruchem, choć syknęła przy tym, bo poprzedni kochanek porządnie ją obił. Dlatego zaczęła powoli, kołysząc biodrami w powolny, głęboki sposób i robiąc nimi pełne okręgi.
- To jak, masz fajem poczęstować? - spytała, łapiac go za łapę i kładąc na swoim torsie - Zajarałabym w tak zwanej przerwie technicznej.

- W kurtce. Di daj kurtkę. - Josh siedział oparty o biurko jakie przylegało do sofy i zwrócił się do Indianki. Ta stęknęła gdy chyba za bardzo nie miała ochoty złazić z sofy ale schyliła się aby sięgnąć po leżącą na betonie kurtkę. Trochę jej brakowało ale z pomocą przyszła im wesoło uśmiechnięta blondynka.

- Już jestem! - obwieściła z promiennym uśmiechem i schyliła się podając kurtkę Josha Indiance.

- Dzięki. Już myślałam, że się nie doczekam. - motocyklistka też się uśmiechnęła ale chyba jednak nie miała tego wszystkiego za złe blondynie. Zaczęła grzebać w kieszeni kurtki.

- Oj, bo chłopaki dali mi zajęcie. Podwójne! Świetnie było. Ale teraz chyba przyda im się mała przerwa. - Eve uśmiechnęła się a nawet zachichotała cichutko pozwalając sobie na tą nieco uszczypliwą uwagę do swoich koleżanek.

- No to szykuj pyszczek. Dawno takiej fajnej mordki nie ujeżdżałam. - wydziarana gangerka wyłuskała z kurtki paczkę fajek i podała ją Lamii. Obie z Eve wydawały się być dobrane na zasadzie kontrastu. Włosy bardzo jasne i smoliście czarne. Eve miała krótkie a Diana takie krótko - średnie. Fotograf miała bardzo jasną alabastrową karnację, jeszcze trochę jaśniejsza to mogłaby uchodzić za albinoskę. Indianka miała ciemniejszą skórę ale liczne tatuaże sprawiały, że wydawała się być nakrapiana agresywnym malowaniem.

- To jeszcze będzie z ujeżdżaniem?! Ale super! - blondyna roześmiała się ucieszona tą zapowiedzią po czym powtórzyła schemat jaki Lamia już znała ze wspólnej wizyty w pewnej toalecie starego kina. Czyli usiadła na podłodze, uparła swój tył głowy o sofę i zaprosiła Indiankę ruchem palca do siebie i na siebie.

- No i to rozumiem! Niezła jest ta twoja zabaweczka. - Di musiała być tak samo ucieszona jak Eve bo odgarnęła swoje proste, czarne włosy z twarzy zerkając na Lamię z uznaniem. Ale już zaczynała gościć się na gościnnej twarzy blondyny sadowiąc się na niej okrakiem i zniżając powoli do jej poziomu. Gdzieś na pograniczu pola widzenia majaczył Ping ze smartfonem dla którego to co się działo na sofie było w tej chwili jedynym wartym do nagrywania momentem.

- Atestowana, z certyfikatem jakości. Nie znajdziesz takiej drugiej. Unikat… biały kruk. Feniks… trzeba ci zrobić dziarę Eve, w Dragon Lady, ale to jak wrócimy - Mazzi mruknęła pogodnie, gimnastykując się żeby odpalić papierosa. Udało się po paru próbach, zaciągnęła się nie zapominając aby nie przestawać drażnić rudego. Popatrzyła na niego, ocierajac się nosem o jego usta. Wciągnęła dym, a potem przekazała mu go, metodą usta usta.
- Wybacz kocie, tam są lepsze widoki - szepnęła mu w rozchylone wargi i nagle poderwała się, staczając mu się z kolan. Chwilę trwało nim obróciła się tak, aby znów na niego wskoczyć, tym razem przyciskając plecy do jego klatki piersiowej.

- Dziarę? W Dragon Lady? U Madi? A jaką? - blondyna chyba coś jednak usłyszała co mówiła kumpela ale jej głos dobiegał spod Indianki mocno zduszony i zziajany ale za to ociekający podnieceniem i ekscytacją.

- Dziary są sexy. Ale teraz zajmij się mną tam na dole. Na razie nieźle ci idzie. - Diana wtrąciła się w tą rozmowę w dość wymowny sposób a mianowicie po prostu obniżając swój punkt ciężkości na twarz blondyny. Tej została już tylko komunikacja niewerbalna więc Lamia sadowiąca się na i przy Joshu ujrzała tylko jej uniesiony do góry kciuk w geście zgody czy aprobaty. Chociaż już nie szło zgadnąć o co dokładniej jej chodziło.

- Lepsze widoki co? To zobaczymy teraz. - Josh też chyba miał niezły widok i ubaw jak obie dziewczyny zabawiają się ze sobą w ich nogach. No ale też i miał Lamię tuż przy i przed sobą więc i wolał się nią zająć niż tylko oglądać. Władował się w nią sadowiąc się trochę na boku. Miała go więc tuż za plecami. I znów zaczął zadanie zaczęte wcześniej przez łysą głowę która teraz patrzyła na to co się dzieje na kanapie okiem zachwyconego widza. Zresztą pozostała dwójka która dochodziła do siebie też miała podobny wyraz twarzy. Joshowi się jednak szybko znudziła klasyczna łyżeczka i uniósł nogę kochanki do góry nie przestając jej pompować. Oddechy znów przyspieszały, sofa trzeszczała jakby miała się zaraz rozpaść a w żyły rozrywał przyjemny żar namiętności. A jeszcze jak człowiek nieco pochylił głowę w dół i spojrzał wzdłuż siebie to widział piersi i dół Eve oraz jej pracujące nad wytatuowanymi biodrami Indianki dłonie.

Brakowało tylko Val aby zajęła się stopami, czyimikolwiek. Perspektywa Mazzi skakała, mięśnie zaczęły się ścinać aż przez parę sekund ją sparaliżowało, gdy przyklejona do piersi gangera, dochodziła gapiąc się jak żółtek spuszcza się Indiance na twarz i dekolt, mając przy tym minę błogiego szczęścia. Na plecach czuła gorący, przyspieszony oddech, a potem zęby zaciskajace się na jej barku gdy kochanek najwyraźniej zmierzał również do finiszu w przyspieszonym tempie. Sapiąc jak miech kowalski, po omacku odnalazła jego usta, całujac mocno gdy na moment puścił skórę ramienia. Miała wystarczająco wiele blizn i bez tego.

No i dobrze wyczuła swojego kochanka bo jeszcze trochę kurczowych sapnięć, machnięć i wyczuła ten charakterystyczny skurcz cudzych bioder tuż przy sobie i wielką kumulację z tych bioder w sobie. Chwilę i ten krytyczny moment przyjemności minął. Miała za sobą zasapanego, spoconego ale jakże usatysfakcjonowanego faceta. - I co? Chyba nie będziesz już teraz chodzić jak jakaś niewydymka co? - Josh wysapał jej pytanie do ucha całkiem przy tym przyjemnie całując ją w te ucho, policzek ale gdy doszedł do ramienia spojrzał w dół bo tam też się działo coś ciekawego.

Załapali się na moment kluczowy dla Indianki. Właśnie się kończył i dziewczyna jeszcze nadal siedziała okrakiem na twarzy drugiej dziewczyny i patrzyła w dół jakby dopiero dostrzegła co jej wyprysło na piersiach i twarzy. Za to chłopaki z garażu rechotali z tego wszystkiego na całego. Ping prawie się zakrztusił a o jakości nagrywanego w tej chwili materiału pewnie można było zapomnieć bo ręka też mu się trzęsła. - Co się stało? Czemu się śmiejecie? - główka o krótkich blond włosach wynurzyła się spod ud Indianki rozglądając się po roześmianych gangerach i po drugiej parce na sofie najsłabiej pewnie zorientowana ze wszystkich w bieżącej sytuacji garażu.

Dobrze że odpowiedź nie wymagała ruszenia się z miejsca, bo Mazzi nie za bardzo miała na to siłę. Mokra od potu, z wciąż drżącymi mięśniami i udami lepkimi od nasienia mogła tylko leżeć, łapiąc oddech oraz biorąc zasłużoną przerwę po harcach. Uśmiechała się leniwie, nakrywając się ramieniem gangera i po prostu sufitując, przytulona do niego w tym momencie idealnego, błogiego szczęścia.
- Może… fakt, jest lepiej niż jeszcze kwadrans temu. Werdykt wydam jednak po dogrywce - odpowiedziała ciepłym tonem, ściskając wytatuowane ramię. Westchnęła zaraz zmęczona, zerkając na podłogę i wyłaniającą się spod Indianki fotograf.
- Co tak leżysz i się kurwa lenisz, co? - huknęła nagle ostrym tonem. Trąciła też stopą jej udo - Wstawaj do cholery i bierz się za sprzątanie. Zobacz jak Diana wygląda. Ma być czysta, czaisz?

Eve zerknęła zdziwiona na Lamię ale przekręciła się aby spojrzeć na swoją nową, indiańską koleżankę.
- Ooojeeej, Diana… - powiedziała zmieniając ostatecznie na podobną pozycję w jakiej pierwotnie Stone posadził Lamię przed sofą. Tylko blondyna znajdowała się przed innymi biodrami. I głosik załamał jej się ślicznie jakby ujrzała dziecko w opałach. - Jesteś taka brudna… - pokręciła swoją jasnoblond główką z tak wyraźnie brzmiącym podtekstem, że z miejsca było wiadomo, że szykuje się coś ciekawego. Po czym uniosła się na ramionach tak, że twarz znalazła się przed piersiami tej drugiej. Ale nagle popatrzyła w bok na leżącą przed Joshem Lamię. - A mam zacząć z dołu do góry czy na odwrót? - zapytała się swojej księżniczki wskazując na te dwie opcje. Rzeczywiście perłowa masa zdążyła zaciekami spłynąć z twarzy na piersi a z piersi nawet na brzuch i uda Indianki. Eve znów zgrywała się minką, głosem i spojrzeniem na rozkosznie nieporadną blondyneczkę która wręcz kusi aby ją niecnie wykorzystać.

- Pomogę ci. - warknęła rozochocona Diana łapiąc za blond głowę i wbijając jej twarz w swoje piersi. Eve która znalazła się w swoim ulubionym żywiole z miejsca przystąpiła do sprzątania swoimi zdolnymi ustami i utalentowanym językiem. - I jak dalej? W górę czy w dół? - zapytała patrząc wesoło na Lamię. Panom widocznie ta gra też się spodobało bo rechotali z uciechy na całego widząc jak się dziewczyny ze sobą niecnie bawią.

- Wszystko muszę ci mówić - sierżant też weszła w rolę niezadowolonej właścicielki, prychając pogardliwie w kierunku obu dziewczyn - Z góry na dół Eve, tak jak działa siła grawitacji. Widzicie co się z nią mam? Normalnie nie wiem jakie grzechy mi przypisali, ale kara jest… sami widzicie - machnęła ręką na blond nieszczęście które co prawda bardzo się starało, lecz wciąż mu coś umykało istotnego.

- Dobrze Księżniczko. - Eve znad czyszczonych ustnie piersi Di posłała Lami wdzięczne i wesołe spojrzenie więc widocznie miała z tego wszystkiego kupę radochy. I chyba wszyscy inni też. Stopniowo wytatuowana skóra Indianki błyszczała się od wilgoci jaką pozostawiały po sobie usta i język blondynki za to perłowe rozbryzgi znikały jak zaczarowane. Usta fotograf doszły do szyi i twarzy najbardziej zachlapanych tym co tam zostawił Ping i tutaj blondyna miała najwięcej i zajęcia i radochy. Aż przyjemnie było popatrzeć jak twarz jednej ślicznotki czyści ustami twarz drugiej ślicznotki. Diane też musiało to bardzo przypaść do gustu bo jakoś samo wyszło, że znów zaczęły się całować na całego przez to całe to czyszczenie indiańskiej twarzy trochę się przeciągnęło. Ale i tak ani jedna, ani druga, ani nikt z pozostałych widzów nie narzekał.

- Myślisz, że już? - Eve zapytała z troską biorąc czule twarz motocyklistki w swoje dłonie i nachylając się nad nią.

- Myślę, że na razie wystarczy. Zobacz tam na dole. Ale potem wróć jeszcze bo może coś jeszcze zostało. - Indianka wydawała się być rozklejona i rozanielona podobnie jak Lamia leżąca kawałek dalej. Fotograf skinęła grzecznie główką, pocałowała ją jeszcze raz i zaczęła manewry powrotne. Przeczyściła tą metodą cały rozdygotany gorącym oddechem wytatuowany tors aż doszła na sam jego doł ledwo mieszcząc się już na kanapie więc uklękła ponownie na podłodze.

- A tutaj też? - zapytała patrząc z troską w górę na twarz z przygryzioną z emocji dolną wargą.

- Na pewno tam też coś się dostało. Sprawdź dokładnie. - motocyklistka nakierowała dłonią twarz blondyny na właściwy adres między swoimi udami. - O matko skąd ją wzięłaś? Ona jest nie z tej ziemi.- rozgorączkowana Diana spojrzała w bok na Lamię z oznakami zachwytu na twarzy gdy Eve zaliczała swój ulubiony temat w ulubiony sposób.

- A szwendała się taka bidulka samotna po parkiecie, to do niej podbiłam i spytałam czy przypadkiem nie potrzebuje towarzystwa. - saper uśmiechnęła się krzywo, choć blondynie posłała bardzo ciepłe spojrzenie - A może to ona mnie wyhaczyła i zwabiła podstępem do siebie na drinka i sesję zdjęciową? Ciężko stwierdzić - wzruszyła ramionami w najniewinniejszy możliwy sposób - Jest też opcja że mój stary przypadkowo znalazł się gdzieś w okolicy jej starej i tak jakoś wpadli na siebie, więc wyszło jak wyszło. Karma, przeznaczenie, odpowiedni układ fusów w filiżance - rozejrzała się dookoła, szukając czegoś czym dałoby się przeczyścić przynajmniej z wierzchu. Wreszcie namacała czarną, męską podkoszulkę i pokiwała głową zadowolona.
- Ale masz rację, jest nie z tej ziemi - zgodziła się bez mrugnięcia okiem, w międzyczasie wycierając pozostałości po spotkaniu z łysolem i rudym, a gdy skończyła, wstała płynnym ruchem, odrzucając koszulkę na bok.
- Ping, kręcisz tam? - zagaiła do Azjaty, przechodząc przez garaż do swoich porzuconych ciuchów.

- Co? A tak…. eee… no tak, tak… chyba tak… - Azjatę chyba bardziej interesowała parka dziewczyn ale gdy Lamia podeszła do niego pokazał jej mały ekranik smartfona gdzie widać było miniaturkę nagrywanego obrazu. Sierżant w stanie spoczynku musiała pozbierać swoje ubrania z podłogi. Dobrze, że wiele tego nie było i tylko Eve miała na sobie coś podobnego więc mimo tylu ubrań na betonie dość łatwo odnalazła swoje i stopniowo doprowadzając się do porządku. A Eve w tym czasie znów mogła wszystkich zachwycić swoimi talentami. Diana widocznie była podatna na te jej talenty podobnie jak chyba każdy kogo Lamia kojarzyła, że fotograf zdołała na nim użyć tych swoich talentów.

- Chcesz? Mnie już trochę ręka drętwieje. - Ping zaproponował smartfona wracającej na kanapę brunetce która kończyła się ubierać. Fotograf zaś akurat reprezentowała prace ręczne i sądząc z jęków motocyklistki oraz wyrazu jej twarzy musiało jej to bardzo przypaść do gustu. Tak bardzo, że w końcu zacisnęła mocno uda na jej głowie, złapała ją za włosy w kurczowym uścisku i nastąpiła chwila spazmatycznych oddechów.

- Myślisz, że już jest w porządku? - gdy indiańskie uda zwolniły swój chwyt fotograf tym swoim tonem nierozgarniętej, słodkiej blondynki zapytała patrząc na górującą nad nią twarz.

- O tak, bardzo, chodź tutaj do mnie. - Diana roześmiała się, otarła spocone czoło i machnęła dłonią na Eve. Ta też się roześmiała i chętnie i wdzięcznie wróciła do twarzy nowej koleżanki kwitując tą znajomość kolejnym pocałunkiem.

- O rany… Często tu przyjeżdżacie? Bo chyba pierwszy raz tu jesteście. - Josh też musiał być pod wrażeniem tego popisu dwójki dziewczyn jak i pewnie reszta garażowych gości. Ale obie panie chwilowo siedziały oparte o sofę skoncentrowane na błogości i nicnierobieniu więc prowadzenie rozmowy spadło na Lamię.

- Ja nie, ona czasami - saper wyłączyła telefon, chowając go do wewnętrznej kieszeni kurtki. Oparła się plecami o ścianę i wyciągnęła kolejnego fajka. Odpaliła go niespiesznie i dopiero podjęła temat, omijając wątek niepamięci. Bywała już w Mason City, skoro tutaj stała jej jednostka. Może nawet kojarzyłaby okolicę, gdyby nie oberwała w łeb i nie straciłą pamięci na Froncie - Zwykle bujamy się po Sioux Falls, a co? Wy tutejsi?

- Można tak powiedzieć. Zwykle balujemy tutaj. Piwo mają tanie i niezłe i nikt zazwyczaj nam tu nie podskakuje. W centrum za dużo tych dupków w mundurach. Uważają się za nie wiadomo co. Sioux Falls co? - Josh podniósł się na tyle, że usiadł po ludzku. Dzięki czemu mogli siedzieć obok siebie we czwórkę na jednej sofie. Złapał za leżącą paczkę pomiętych, ręcznie skręconych fajek i bez pośpiechu wyciągnął jedną. Zaproponował paczkę swoim towarzyszkom. Diana przyjęła poczęstunek chętnie a Eve pokręciła głową, że dziękuje.

- Ojej to teraz trzeba się ubrać. - blondyna jęknęła patrząc na porozrzucane po podłodze ubrania jakby to było hen, hen daleko. - Ja nie wiem jak to się dzieje ale z rozbieraniem nigdy nie mam żadnych problemów, zawsze wiem co i jak a z ubieraniem to zawsze kłopot. Co, gdzie, jak, gdzie są moje majtki, gdzie jest mój stanik… - w końcu jojcząc wygramoliła się z sofy i stanęła na własnych nogach. Ożywiła się gdy niespodziewanie zanim odeszła Diana trzepnęła ją w goły tyłek znów rozbawiając wszystkich nawet samą trzepniętą w ten tyłek.

- No. To zapraszamy na kolejną wizytę. Wpadajcie częściej. - Diana zaciągnęła się pierwszym machem biorąc peta w zęby i schylając się po własne leżące przy sofie ubranie. Panowie byli raczej mniej rozebrani więc w tym zajęciu mieli fory i byli już mniej więcej ubrani.

Przy swojej ścianie saper ćmiła papierosa, mając dobry widok na całą rozwaloną scenę wraz ze wszystkimi postaciami. Zerknęła w dół, dookoła siebie, by po paru stęknięciach podnieść stanik Eve i rzucić jej go razem z całusem.

- Jedno już jest… zresztą daj spokój. Dla mnie możesz iść bez majtek - zabujała brwiami, rozkładając trochę ręce, gdy padł temat mundurowych - Trepy to trepy, są rzeczy których nie przeskoczysz. Panowie życia, nie to co zwykła cywilbanda, jeszcze bez odpowiedniego przeszkolenia. Przepisy, nakazy, rozkazy, cały ten burdel i syf. Hierarchia wyjęta z dupy, pagony, poświęcanie całych jednostek żeby paru fiutów z oficerki uszło z życiem. Zwykle srają wyżej niż mają dupy, albo udają chuj wie kogo, ale na bank specjalnego i specjalnej troski. No chyba że są z Boltów - wyszczerzyła się do blondyny, wiedząc że załapie o co się rozchodzi - Coś słyszałam, że tu w mieście jest jednostka. Swoją drogą słyszeliście o kimś kogo wołają Gerber? - zerknęła po gangerach. Może i Andy nosił mundur, ale… cóż. Do Bękartów szły zjeby i wyrzutki. Podobny klimat - Łazi z nożem… o takim - zza pazuchy kurtki wyjęła porządną kosę, po czym rozpoczęła żmudny proces wydłubywania nią brudu zza paznokci - Jeśli będziecie przejazdem w Sioux Falls dajcie cynę - zrobiła krótką przerwę, a potem roześmiała się dość cynicznie - W starych akademikach… w Domu Weterana. Wystarczy na recepcji zostawić wiadomość. Zaglądam tam co parę dni.

- Gerber? Nie nie kojarzę… Zresztą my niezbyt się lubimy z mundurowymi to jakoś nam nie po drodze. - Josh też popatrzył po reszcie ubierającej się bandy ale ci pokręcili głowami, że kojarzą temat podobnie jak on czyli w ogóle. - Dom Weterana? Przecież tam mieszkają same trepy. Też tutaj mamy ale ten w Sioux Falls podobno jest większy. - ruda głowa zdziwiła się słysząc adres kontaktowy ale blondynka znów odwróciła jego uwagę.

- To Lamia wolisz mnie bez majtek? - zapytała już prawie ubrana fotograf znów będąc w swojej małej czarnej z odkrytymi ramionami. - O tak? - zapytała niewinnie podciągając kieckę aż do bioder i ukazując swoje nagie biodra. - No skoro tak wolisz to oczywiście masz rację. - blondynka rozłożyła ramiona mimo, że w jednej dłoni już trzymała ów kawałek dolnej garderoby. Grzecznie obciągnęła spódniczkę na miejsce zakrywając swoje wdzięki.

- Rany ona naprawdę robi to co jej każesz… - Diana wyglądała na naprawdę zdumioną tą korelacją jaki łączył dwie nowopoznane koleżanki.

- Oj no pewnie, bo Lamia ma zawsze takie fajne pomysły. To ktoś chce czy mam je gdzieś wyrzucić? - Eve wesoło roześmiała się i wesoło zakręciła swoimi majtkami wokół palca. Z miejsca panowie rzucili się w jej kierunku oblegając ją ze wszystkich stron aż pisnęła z przestrachu i puściła tą zdobycz dzięki czemu uwolniła się od nich. Sama siadła znów obok motocyklistki i wyjęła mały kartonik z torebki. - To moja wizytówka. Jakbyś kiedyś potrzebowała jakiejś fotki albo zaszczyciła mnie sesją to byłabym wniebowzięta. Kręcą mnie takie wydziarane laski i świetnie się prezentują przed obiektywem. I jakbyś miała ochotę na oddolne czy odgórne czyszczenie to też bardzo chętnie. - Eve oparła łokieć o oparcie sofy i bajerowała Indiankę na całego.

Saper przewróciła oczami i przydeptała butem dopalonego papierosa. Racja, z mundurowymi ciężko szło się dogadać, albo polubić. W niechlubnie większej części.
- Nie wiem jaki tu macie Dom Weterana, nie widziałam go - wzruszyła ramionami, odbijajac się od ściany i przeszła przez pomieszczenie, zatrzymując się tuż przed sofą. Wykrzywiła usta w półuśmiechu, ciesząc się z perspektywy gdy tym razem to ona patrzyła na rudego z góry.
- Więc mówisz że nie lubisz mundurowych, tak? - zrobiła zadumaną minę, mrużąc nieznacznie oczy - Do tego nie po drodze wam, nie te tory zainteresowań, albo wyznawanych wartości… - mruknęła niskim głosem pochylając się żeby oprzeć mu dłonie na kolanach przez co ich twarze znalazły się na jednym poziomie.

- No nie. A co? - Josh wydawał się z zainteresowaniem obserwować manewry Lamii i skorzystał z okazji aby zajrzeć jej w ładnie wyeksponowany w tej pozycji dekolt. Zawierucha wokół majtek Eve zaczynała przygasać. Dorwał je Stone i teraz opędzał się od pozostałej trójki próbując zachować zdobycz dla siebie.

- Jakby ci to powiedzieć Josh - westchnęła smutno, przybierając współczujący ton. Po raz kolejny tego popołudnia usiadła mu na kolanach okrakiem i poklepała po ramieniu - Postaram się być delikatna, żeby nie poszerzać traumy. Widzisz… tak nie lubisz mundurowych, a właśnie cię jeden wyruchał. Wiem… zapal lepiej - wyjęła z paczki dwa papierosy, odpaliła je i jednego wetknęła mu prosto między wargi.

Josh przyjął z wielką wprawą kobiecy ładunek na swoich kolanach a do tego co mówiła moszcząca się tam kobieta podchodził chyba z rezerwą i niedowierzaniem. - No co ty wkręcasz? Myślisz, że łyknę taką ściemę? Ty? Trepem? Nie wierzę. - pokręcił głową, zaciągnął się mocniej fajkiem i roześmiał się na znak, że takiej bujdy nie da sobie wcisnąć. Dziewczyny obok popatrzyły na nich z zaciekawieniem ale Eve nie odzywała się zostawiając przyjaciółce rozegranie tej hecy. Reszta chłopaków właśnie dochodziła do rozejmu pokojowego po tym jak Adam grzmotnął o coś i ocierał sobie teraz krew z rozbitego łuku brwiowego. Ale nie wyglądało to na coś poważnego bo chyba nawet on bardziej przeżywał to, że nie on zdobył trofeum blondyny.

- Lepiej uwierz - saper zabujała brwiami, przekrzywiając głowę w lewo aby złapać lepszą perspektywę - Siódma kompania, siódmego batalionu, siódmego korpusu inżynierów bojowych. - dorzuciła wesoło, wykonując coś na wzór ukłonu, tyle że nie wstając - 7th Independent Combat Engineer Company z 7th Combat Engineer Batalion. 7th ICEC. Jeśli chcesz możesz zapalić jeszcze jednego po takiej traumie… i czemu niby nie pasuję na trepa? Widziałeś blizny, nie mam ich bo pocięłam się przy goleniu - klepnęła w biodro.

- Nie… noo nieee… no nie, nie, nie, nie, no i dlaczego mi to powiedziałaś?! Noo nieee nooo… Idę się napić. - Josh marudził i jęczał żałośnie jak chyba tylko prawdziwy mężczyzna mógł gdy został zdradzony przez podstępną kobietę której nieopatrznie zaufał. Złapał za biodra Lamii i zsadził ją z siebie więc znalazła się obok dziewczyn. A sam wstał i kręcił głową ruszając w kierunku drzwi wyjściowych. Tylko wcześniej sięgnął po swoją kurtkę którą ubrał po drodze.

- Powaga? Nabijasz się? - Adam popatrzył na Lamię i na plecy odchodzącego kolegi który zgrzytał zamknięciem aby otworzyć drzwi. Informacja, że ta prawilna laska miałby być jednym z mundurowych też ich całkowicie zaskoczyła.

- No też bym poszła do środka, robi się trochę chłodno. - Eve dyplomatycznie zmieniła temat patrząc na swoją kumpelę z nogą założoną na nogę a dłonią poprawiając kosmyk włosów na twarzy saper. Jedynie Diana roześmiała się na całego ubawiona tym dowcipem widać było, że ma z tego niezły ubaw. Drzwi w końcu poddały się i Josh wyszedł na zewnątrz. Pozostałe towarzystwo też zaczęło się powoli ciurkać na zewnątrz.

- Chodźcie z nami. Napijemy się i zapalimy. - Di wciąż z rozbawionym uśmiechem na twarzy wstała i wręcz ostentacyjnie wyciągnęła dłonie ku obydwu nowym znajomym aby pomóc im wstać.

Mazzi skorzystała chętnie z pomocy, a uśmiech typu “kocia morda” nie schodził jej z twarzy. Zapytana czy się nabija pokręciła przecząco głową, a jej dłoń zanurkowała za pazuchę kurtki. Chwilę później kręciła już na palcu łańcuch z nieśmiertelnikiem.
- Co gorsza chleję tanie wino, chodzę na punkowe koncerty. Ostatnio byłyśmy na Rude Boyu, może kojarzycie tego szarpidruta. - schowała blachę na miejsce - Nie każdy trep to drewniak… chociaż fakt, większość to sztywne chujki. Na szczęście ja jestem cipą - mrugnęła im.

- Byłaś na Rude Boy’u?! My też! - Diana z miejsca wyłapała to co najważniejsze. Zostały właściwie we trzy na końcu peletonu bo chociaż wychodziły razem większością chłopaków to jako, że wychodziły ostatnie spadło na nie gaszenie świateł i zamknięcie garażu. Dlatego gdy szły przez podwórze wracając do baru zostały właściwie same w tą ciemną noc.

- No nieźle dali czadu w ostatnią sobotę. Świetni są. I mają nową nazwę! Jej chyba właściwie pierwszy raz mają jakąś nazwę. Wcześniej to było po prostu, że jedziemy na Rude Boy’a i tyle. Ale pasuje im te “The Palantas” tak punkowo i w ogóle. - motocyklistka nawijała wesoło gasząc lampy i świece a potem gdy szły przez to podwórze. - I dobrze, że jesteś cipą, cipy są bardzo fajne. Zobacz jak te chujki nas zostawiły. Jak do sprzątania to zawsze baba im potrzebna. - bez skrupułów obgadała kolegów w skórzanych kurtkach którzy już zniknęli w środku budynku.

- Z ciebie też jest fajna cipa. I bardzo apetyczna. A do tego fotogeniczna. - Eve zrewanżowała się podobnym komplementem i znów zatrzymały się tym razem aby otworzyć drzwi do tylnego wyjścia lokalu. Ciepło, blask i odgłosy muzyki od razu uderzyły przyjemną, zapraszającą falą.

Nastąpił moment ciszy, gdy Mazzi wymieniła z Eve porozumiewawcze spojrzenia.
- Wiem, przez ostatnie parę miesięcy próbowali coś wymyślić, ale nie szło. - zaśmiała się wesoło, wbijając się między pozostałe kobiety i obejmując je w pasie - Jasne że pasuje im nazwa, sama ją wymyśliłam dla tego palanta nad palantami - parsknęła - Przypadkowo, w sumie zabawna historia. Weźmiemy po czymś do picia i ci opowiem… jeśli pamiętasz koniec koncertu… te laski co RB wciągnął na scenę - znów zerknęła rozbawiona na Eve - To byłyśmy my. Mamy nawet pamiątkowe zdjęcie, co nie Eve?

- To ty wymyśliłaś tą nazwę?! - trudno było powiedzieć czy Diana była pod większym wpływem zaskoczenia czy wrażenia gdy usłyszała tą informację. W każdym razie we trzy przeszły przez dość krótki korytarz i wróciły do sali głównej. Chłopaki już siedzieli z resztą bandy przy tym samym stole co poprzednio. I gestykulowali gadając o czymś żywiołowo.

- O patrzcie jakie bohatery. Właśnie trwają przechwałki który miał największego, zapiął najwięcej lasek i te ich samcze dyrdymały. - Diana uśmiechnęła się z przekąsem widząc tą całą hałaśliwą, męską pantomimę. Sama zaś skierowała się do baru aby zamówić sobie czegoś do picia. Czekając na barmana pociągnęła rozmowę dalej.

- A koncert pamiętam słabo. Znaczy pod koniec film mi się urwał i znam tylko z opowiadań. Ale chłopaki coś mówili o jakiś laskach na koniec. To byłyście wy? - Indianka oparła się o blat baru przez co jej tylne wdzięki i smukłe nogi były elegancko i kusząco wyeksponowane w obcisłych, skórzanych spodniach.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 02-06-2019, 22:22   #90
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
W barze było przytulniej niż w garażu, a na pewno cieplej i mniej wilgotno. Lamia z przyjemnością stanęła tyłem do baru, opierając o niego łokcie. Zamówiła drinka dla siebie i fotograf, potem obserwowała zbieraninę przy stole.
- Taa… zawsze to samo - mruknęła patrząc na stroszenie piór i tańce zwycięstwa w męskim gronie - Siara trochę, biorąc pod uwagę że prawdziwego faceta poznaje się po tym jak kończy, nie jak zaczyna, ale jak zwykle wymagam za wiele - uśmiechnęła się krzywo, zerkając na blondynkę - Kochanie, pokażesz Di zdjęcia z RB i jego palantami?

- Pewnie. Daj smartfon. - fotograf wyciągnęła rękę w kierunku kumpeli a Indianka popatrzyła na to wszystko z zaciekawieniem.

- Zdjęcia? Macie jakieś zdjęcia? Z Rude Boy’em i jego chłopakami? - Di wyglądała na naprawdę zaciekawioną i podnieconą taką perspektywą.

- No mamy. Poczekaj zaraz znajdę to ci pokażę. - fotograf gdy dostała telefon do ręki zaczęła szybko przewijać i szukać odpowiednich ujęć na telefonie.

Lamia zaś miała okazję obserwować prawdziwych facetów w akcji. Część gadali tak głośno, że słyszała na własne uszy teksty o ciągnięciu, zapinaniu, spuszczaniu się i zaliczaniu. Nawet po tym można było domyślić się tematu rozmowy. Resztę robiły głosy i gesty. Chyba właśnie Ping opowiadał jak to zaliczył obie laski naraz co dało się poznać po gestach, wskazywaniu w kierunku Lamii i jej kumpel oraz spływających gestach jakie wymownie pokazywał na sobie. No i tym samym rechocie jaki towarzyszył temu wszystkiemu jeszcze w garażu.

Część saper cieszyła się, że nie ma przy sobie broni. Druga część tego żałowała, dość mocno. Było miło, ale się skończyło - życiowe.
- Ta. Z RB - mruknęła zgarniając szklankę z kontuaru i przechylając całość jednym łykiem. Sapnęła, przełknęła ślinę i odstawiła naczynie na blat - Nie tylko z nimi, ale to bez znaczenia. Następnym razem może się uda złapać pod sceną.

- Na pewno. Możemy się zgadać. Możemy pomóc załatwić wam nocleg czy co. - Eve łagodnie podchwyciła pomysł kumpeli ale akurat chyba znalazła potrzebne zdjęcia bo wywołało to reakcję ich nowej koleżanki.

- O rany! Rude Boy! Macie zdjęcie z Rude Boy’em! Ale czad! - Indianka była zachwycona. Wpatrywała się w prezentowane na małym ekraniku zdjęcia zrobione na scenie i zapleczu starego kina w zeszłą sobotę. Wydawało się, że zdjęcia przywołują tamte wspomnienia i emocje a widocznie Indiance też miło i ciepło kojarzył się tamten koncert. Panowie przy stole znaleźli sobie nowy cel do rywalizacji w momencie gdy Stone zaprezentował przy stole koronkowe, damskie majtki Eve. Wywołało to nową burzę okrzyków i prób zabrania mu zdobyczy tak mocną, że już zaczynała ocierać się o karczemną awanturę. Głowy gości i barmana zerkały w stronę tej hałaśliwej grupki podejrzliwym wzrokiem.

Jeszcze parę procentów, a zrobi się wesoło… przynajmniej ciekawie. Tyle, że nastrój saper padł jak długi, hałas zaczynał ją irytować, tak jak ludzie dookoła. Z ironiczną miną wyjęła nieśmiertelnik i patrząc na rudego założyła go na szyję, chowając pod materiałem kiecki. Tyle, jeśli chodzi o integrację.
- Chcesz to zostań z nimi i baw się dobrze - nachyliła się blondynce nad uchem i wyszeptała, kończąc ruch buziakiem w policzek - Ja spierdalam, będę w hotelu.

- No to czekaj, ja też idę. - Eve wyglądała na zaskoczoną nagłą zmianą nastroju kumpeli ale skoro się zwijała to ona też.

- Jak to? Idziecie już? No co wy, zostańcie z nami. Chodźcie do stołu, no mieliśmy się napić. Chodźcie pośmiejemy się z tych ogierów albo porobimy słodkie oczka aby się poczuli tacy męscy zdobywcy i w ogóle. - motocyklistka złapała je obie za ramiona i pociągnęła do siebie obejmując każdą z nich do swojego boku i nakierowała ich uwagę w kierunku stołu obsadzonego przez bandę w skórzanych kurtkach. Większość zresztą już je zdjęła zostając w samych koszulkach. Stone chyba udowodnił swoje prawa do koronkowej zdobyczy bo chociaż stoły jeszcze szumiały to za łby się chyba lada chwila nie powinni wziąć.

- Ja już się napiłam - saper pokazała na pustą szklankę przy barze. Obserwowała to co reszta, licząc w myślach do dziesięciu. W końcu spojrzała na Indiankę, uśmiechając się mało pogodnie - Poza tym jak się tam mają posrać, ich problem. Sorry, ty jesteś w porządku i słodka diablica, ale bez jaj. - parsknęła wskazując brodą na stół - Nie będę sobie psuła humoru czyimś ssaniem, pretensjami albo fochami. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Eve, naprawdę, jak chcesz jeszcze z Dianą zrobić repetę to zostańcie. Nie musisz mnie odwozić, poradzę sobie.

- Aaaa, o to chodzi… - Indiance brwi podskoczyły do góry gdy chyba domyśliła się skąd ta zmiana nastroju u Lamii. - Rany, nie przejmuj się tym nieśmiertelnikiem i resztą. Przecież Josh się zgrywał z tym fochem no. Zaskoczyłaś go tymi wieściami to pewnie nie wiedział co powiedzieć mądrego to walnął to co zwykle. A reszta poszła za nim jak stado baranów bo pewnie znów myśleli, że mamy jakieś babskie głupoty do obgadania no i nie chciało im się zamykać majdanu. Jak zwykle. Josh nic do ciebie nie ma ani reszta, daj spokój, takie fajne dupy jak wy? Nie bój nic, nic wam nie zrobią ani krzywo nie spojrzą. Jak tak to sama dam takiemu w mordę. No chodźcie. Zobaczysz jak się zaślinią jak wyjdzie, że byliśmy na tym samym koncercie i znacie się z Rude Boy’em. I no dajcie spokój, bzykaliśmy się właśnie razem a teraz mamy się tak rozstać jakby nigdy nic? No chodźcie. Weźmiemy jednego, ja stawiam, pójdziemy do chłopaków, jak nie będziecie się dobrze czuć powiecie, że jesteście zmęczone i spadacie. I nikt nie będzie miał pretensji no ja na pewno nie. A jak któryś krzywo na was spojrzy to mówię wam, że dam mu w mordę. To co wy na to? - Diane mówiła z przekonaniem cały czas patrząc głównie na Lamię ale też zerkała na blondynkę. Eve przyjęła neutralny uśmiech zostawiając decyzję kumpeli.

Ta poprawiła włosy, odgarniając je na plecy i milczała, długo. Wpadły coś zaliczyć, zaliczyły, tyle. Robienie maślanych oczu do hałasujących przy stole facetów jakoś jej nie kręciło. Tak samo jak siedzenie i zgrywanie się, bo ile można? Czasem po prostu dobrze było iść spać i mieć święty spokój. Umyć się najpierw, potem nakryć kocem i mieć w dupie kto, co i czego wymaga, albo potrzebuje.

- Nie chodzi o strach, zresztą potrafię się obronić, byłam na Froncie, ale dzięki za dobre chęci - wymusiła uśmiech - Niech robią co chcą, ja już zgarnęłam co chciałam na dziś - popatrzyła na Eve, biorąc ją za rękę i ściskając mocno. Westchnęła, odwracając twarz ku Indiance - Tobie drina nie odmówię, chodźmy. Walniemy kolejkę i zwijamy manele.

- No! Od razu lepiej! - Diane roześmiała się ucieszona i pocałowała z tej radości usta Lamii obejmując ją przy tym. Całowała żarliwie i z przekonaniem. - To na zachętę! - obwieściła wesoło gdy ją wreszcie puściła. Gorący pocałunek dwóch kobiet chyba przykuł tyle samo zainteresowanych spojrzeń co awantura o damskie majtki niedawno. - To chodź, ja stawiam. - zawołała wesoło motocyklistka i wróciła do baru aby zamówić da ich trójki jeszcze jedną kolejkę. - Poza tym weź, jakbyście poszły bez pożegnania po rozmowie ze mną to by gadali, że was spławiłam. Mówię ci faceci to plotkują czasem gorzej niż baby! - klepała wesoło odbierając szklanki od barmana. Wręczyła po jednej każdej ze swoich nowych koleżanek i każdą udało jej się złapać za ramię i ruszyć w kierunku stołu obsadzonego przez jej bandę. - Zobaczycie, zaraz wam zrobię odpowiednie wejście i ustawię ich do pionu. - obiecało uśmiechając się to do jednej to drugiej prowadzonej pod ramię koleżanki.

- Żadnych wejść smoka, ok? Zwykły drin, tyle. - sierżant odrobinę złagodziła jej entuzjazm, stawiając na normalność, bez udziwnień na siłę. Patrzyła na szklankę obojętnie, chociaż do Indianki się uśmiechnęła dość wrednie - Kochana, oni się sami spławili, ich strata. Ale ty jak następnym razem będziesz w Sioux Falls musisz dać się wyciągnąć na balet. Mamy z Eve taki mały projekcik… a ty wyglądasz świetnie przed kamerą - tym razem rozweseliła się szczerze.

- Ooo! Nooo! Dokładnie! - Eve w lot pojęła o co chodzi jej wspólniczce w tym “małym projekciku”. Fotograf pokiwała ochoczo głową na znak całkowitej aprobaty do tego pomysłu. - Koniecznie nas odwiedź! Nie, żebym koleżankę obgadywała ale ja to jeszcze mam łóżko wolne i to tak wiesz, w serwisie z kompleksowym czyszczeniem góry, dołu i w sumie czego tylko chcesz. - blondynka nawijała żywo i żwawo jakby nagle się odpowietrzyła i chciała powiedzieć wszystko szybko, od razu i na miejscu. Indiankę to wszystko bardzo rozbawiło i wydawała się nawet zainteresowana tym wszystkim mówiąc coś, że dobrze i że wpadnie w te odwiedziny ale już właśnie wróciły do złączonych stołów.

- No! Patrzcie ich, bohaterów! - uniosła głos zatrzymując się z boku stołu i przyjmując ton jakim zwykle matki karciły swoją niesforną czeredę. Czereda pewnie widziała, że wracają do stołu ale chyba nie spodziewała się takiej zaczepki od swojej kumpeli obwieszonej dwoma nowymi kumpelami. Rozległy się zdziwione pytania, pomruki i spojrzenia koncentrujące się wokół “Ale o co ci chodzi?”.

- O co mi chodzi?! A kto nas tam zostawił same? Wziąć klucz i rozwalić na oścież to jest komu a pozamykać, pogasić światła, zająć się takimi fajnymi kociakami to już nie ma komu? No to nara! Nie gadamy z wami! A właśnie się dowiedziałam, że Lamia i Eve są kumpelami Rude Boy’a! - po czym ostentacyjnie Diane usiadła razem ze swoimi nowymi kumpelami przy ich starym stoliku. Miał tylko cztery krzesła więc był akurat na ich trójkę. Za to przy złączonych stołach zapanował prawie popłoch przemieszany z dezorientacją i zaskoczeniem. Zwłaszcza informacja o kumplowaniu się z lokalną gwiazdą punk rocka zrobiła na nich ogromne wrażenie. Nie minęła chwila gdy od samczego stołu zaczęły dolatywać zaproszenia i by się laski nie gniewały, nie wygłupiały i tak w tym stylu.

- Będziesz mi wypominać moje dobre serduszko przy każdej możliwej okazji? - Lamia podjęła rozmowę, zezując na blondi znad krawędzi szklanki. Upiła łyk i odezwała się do Indianki tonem wyjaśnienia - Chodzi o to, że nasza wspólna znajoma ostatnio poprztykała się ze swoim facetem. Zawinęła manatki i coś jej się nie spieszyło żeby wracać… a deszcz padał. zimno, ciemno jak w dupie, więc mnie empatia zagrała w duszy i ją zaprosiłam do siebie. Grasuje mi w wyrze - przewróciła oczami - Dobra kurwa… jest też jeszcze jedna znajoma, kelnerka. Też się zalęga cyklicznie pod kołdrą. Ostatnio po powrocie z baletu spaliśmy we - zamyśliła się, pukając kciukiem w dolną wargę - Eve, ja, Val, Madi… no i Steve, a on się liczy za dwoje, bo bydlaczek pierwsza klasa - zaśmiała się na samo wspomnienie cielska Bolta we własnym łóżku - Więc jak widzisz Di, dlatego mnie ta jędza obgaduje. Że niby… nie wiem. Miejsca mało, albo muszę w większy materac zainwestować - rozłożyła łapy - Sama ma całkiem wielki. Spokojnie by się z pięć osób zmieściło, a jak dowalić koce to kolejna trójka.

- Tak, myślę, że tak, właściwie to u mnie można wyłożyć materacami całą podłogę, biurko przesunąć pod ścianę to cała sypialnia do dyspozycji, orgie można robić. - fotograf uśmiechnęła się ciepło i sympatycznie dopełniając obrazu nowej koleżance która robiła wielkie oczy i upijała ze swojej szklanki gdy słuchała tych rewelacji.

- To czekaj, czekaj… zalegliście u ciebie w łóżku w ile? Pięć osób? Znaczy spaliście w jednym łóżku? - Indianka miała minę jakby chyba już domyślała się o czym rozmawiają ale jednak brzmiało to tak nieprawdopodobnie, że wolała to usłyszeć na własne uszy.

- No tak, na koniec to rzeczywiście poszliśmy spać. - blondyna roześmiała się wesoło patrząc koso na siedzącą obok Indiankę.

- Rypaliście się w pięć osób w jednym łóżku? - motocyklista też zaczęła się wesoło uśmiechać zerkając to a blondynę obok to na ciemnowłosą naprzeciwko. Widząc potwierdzenia w spojrzeniach i uśmiechach też roześmiała się na całego. - No to niezłe z was kociaki. - powiedziała kiwając głową i uniosła szklankę.
- Szacun i na zdrowie! - zawołała wesoło wnosząc szklankę do toastu.

Szkło poszło w górę, alkohol podrażnił przyjemnie przełyk. Za zbędny detal na razie można było uznać fakt kto i jak wtedy zasnął, albo co robił przed snem, albo w ogóle przed przyjściem czy raczej powrotem do Betty.
- Powiedz Di - zwróciła się do Indianki - Co robisz z nimi? - wzrokiem pokazała samcze stoliki - Jak się spikneliście?

- Z nimi? - dziewczyna spojrzała w bok na dwa złączone stoły wypełnione w większości przez hałaśliwych facetów o agresywnym wyglądzie. - Sama nie wiem. Jakoś tak wyszło. Wiesz, od małego raczej nie była grzeczną dziewczynką. Kręciły mnie tatuaże, muza, imprezy, motory. Zaczęłam chodzić z tym, potem z kolejnym raz nawet krótko chodziłam z taką jedną. I jakoś tak w końcu przystałam do nich na stałe. W większości jesteśmy stąd lub z okolic. Jeździmy na koncerty, zloty, kręcimy razem zadymi i w ogóle trzymamy się razem. - mówiła tak jakoś zwyczajnie jakby sama się teraz zastanawiała jakie ścieżki losu skierowały ją do tego stolika w tym barze z muzyką na żywo. - Są w porządku. Mam z czymś problem zawsze ktoś z nich mi pomoże. Oczywiście są wkurzający i robią głupoty czasem mam im ochotę nakłaść garści albo nawet jadę sobie sama z dala od nich bo mam ich dość. No ale w końcu mi przechodzi i znów jesteśmy razem. - wróciła spojrzeniem do swojej szklanki i mówiła patrząc się jak jej palce o pomalowanych na czarno paznokciach bawią się tym kawałkiem szkła wypełnionego promilami.

- Ale po was bym się nie spodziewała. - podniosła głowę i wskazała palce na jedną i drugą sąsiadkę. - Jedna trep a druga fotograf. A bez urazy ale wcale tak nie wyglądacie. A tam w garażu to bym prędzej uwierzyła, że jesteście z innej bandy. - roześmiała się pogodnie zwierzając się, że te informacje też ją zaskoczyły. - A co to za mały projekcik o jakim mówiłyście? - zapytała ciekawie znów nie wiedząc za którą patrzeć.

Saper upiła kolejny łyk, chichocząc w szklankę. Pokręciła do tego głową, obserwując Dianę spod rzęs dla lepszego efektu.
- Bez urazy, ale widać że nigdy nie byłaś w woju. - odbiła gadkę z wyraźną radochą - Służba i musztra, pies je jebał, ale przepustki - tutaj pokiwała głową, machając zaraz ręką zbywająco - Zamierzamy otworzyć wytwórnię filmów akcji. Na rynku jest nisza, bo to co nagrywano zwykle ma kilkadziesiąt lat… przyda się powiew świeżości - rozparła się na krześle, wyciągając nogi daleko przed siebie.

Pod stołem poczuła jak jej buty stykają się z butem motocyklistki a ona sama popatrzyła na nią i na Evę sprawdzając jak poważnie o tym mówią. - W wojsku nigdy nie byłam i nie zamierzam to może rzeczywiście są i inne trepy niż te co zwykle się z nimi ganiamy. - upiła łyk ze szklanki i też oparła się o swoje krzesło aby móc swobodniej zerkać na obie towarzyszki.

- Filmy akcji? - zapytała chcąc się upewnić czy rozmawiając o tym samym.

- No takich akcji jak w garażu. Tylko profesjonalnie i do dystrybucji. Moim zdaniem nadajesz się idealnie. Do roli mocnych postaci albo jakichś buntowniczek. Masz świetny wygląd, umiejętności i charakter również. - Eve wsparła kumpelę w rozmowie. Oparła łokieć o stół i trochę przesunęła się ku Indiance tak by być bardziej frontem do niej.

- Znaczy… porno? - Diane prawie wyszeptała to słowo patrząc na nie obie i rozejrzała się po sąsiednim stole i okolicy jakby sprawdzała czy ktoś ich słyszy. Potem wróciła do swoich nowych znajomych.

Ciemnowłosa głowa pokiwała twierdząco, nie miało sensu ukrywanie niczego.
- Nie tylko zdaniem Eve nadajesz się idealnie. - podjęła temat - Masz prezencję, charyzmę… byłabyś prawdziwą gwiazdą. Masz do tego talent, nie boisz się kamery, a ona cię lubi i to bardzo. Buta, bunt… te śliniące się zastępy ludzi proszących o autograf, albo wychodzących z siebie, byle ci tylko postawić drinka, lub chociaż zamienić ze dwa słowa. Nie ma sie czego bać, to nic strasznego, a ile przy tym funu - zabujała brwiami - Tak się składa że jadąc tutaj wstępnie zrobiliśmy jeden numerek. - machnęła ręka jakby odganiała muchę - Surówka, jeszcze do obróbki i posklejania, jednak jak być chciała rzucić okiem to myślę że dałoby się zrobić. Co sądzisz Eve? - zwróciła się do blondi.

- Naturalnie! Mam laptop w hotelu to będziemy mogły obejrzeć! - Eve z miejsca poparła pomysł Lami tak bardzo, że prawie zachłysnęła się drinkiem jakiego właśnie piła. Odkrztusiła się, strzepała krople alkoholu z twarzy więc resztę potwierdzeń wykonała niemo kiwając główką.

- Zrobiłyście jeden numerek? Po drodze? We dwie? Znaczy nagrałyście to? - Di wydawała się zafascynowana tym co mówią jej kumpele.

- Mhm. - blondyna potwierdziła, przełknęła co miała przełknąć ostatecznie i znów doszła do głosu. - Było bosko! Lamia mnie sponiewierała i na koniec jeszcze zapięła mnie w tyłek! Było cudnie i brudno tak jak lubię najbardziej. No i obiecała mi powtórkę dzisiaj w nocy bo mamy czas do rana dlatego właściwie też niezbyt chce mi się tu siedzieć. A strasznie mi się spodobało jak było dzisiaj i znów bym chciała zostać branką Lamii. - Eve była coraz wyraźniej nabuzowana odradzającym się podnieceniem, mówiła coraz szybciej a oczka błyszczały jej się coraz bardziej.

- I chcecie jechać do hotelu aby się rypać? - Diane uśmiechnęła się wesoło zerkając na nie obie.

- No ja na pewno. Mam nadzieję, że potrenujemy z Lamią bycie brudną dziwką. Obiecałam jej to a ona mi. Że będę jej dziwką jak założę obrożę. No to mam. Tak teraz to jeszcze było oszczędnie bo wiesz ludzie i takie tam. Mam nadzieję, że w hotelu damy czadu jak dzisiaj na stacji. No ale ale! Tak gadam o nas a przecież jesteś jeszcze ty. To powiedz masz jakieś inne plany na noc? Bo myślę, że we trzy też byśmy mogły się w to pobawić. I byśmy pogadały na spokojnie różne detale. Wiesz, że w czwartek mamy umówioną rozmowę o pracę z taką jedną blond foczką? Już was widzę w jednej scenie. Ale no chodź do nas do hotelu to pogadamy. Poza tym z tobą też mam ochotę na repetę bo bosko potrafisz ujeżdżać twarz. - Eve dopiła drinka nie wiadomo kiedy i tryskała entuzjazmem i energią. Mówiła coraz szybciej i nieco chaotycznie przeskakiwała na tematy które rozmówczyni mogła nie do końca łapać ale chyba razem urobiły ją całkiem nieźle. Pozytywne i podniecone wibracje zdawały się przechodzić także na Indiankę.

- A ty? Co na to wszystko powiesz? - Di jednak zapytała o zdanie siedzącej naprzeciwko kobiety w czerwonej sukience.

Mazzi dopiła na przechył drina i z niewinną miną odstawiła kieliszek dnem do góry, w wymownym geście końca popijawy.
- Mówiłam, jeden drink i się zmywamy - zmrużyła jedno oko, patrząc na Indiankę - Tak samo wspominałam, że tobie nie odmówię… a wam obu już w ogóle - przewróciła oczami zaznaczając jak to podstępnie i siłą obie kobiety wymogły na biednej sierżant presję. Nic tylko skapitulować. Z ciężkim sercem oczywiście.
- Spokojniej będzie pogadać w hotelu. Bez świadków i ogonów które będą rozpraszać - kciukiem wskazała męski stolik - Ustalimy co komu leży, pod kim i na kim.

- No to do hotelu. - Diane z uśmiechem upiła drinka i stanowczym stuknięciem szklanki w stół przypieczętowała tą decyzję. - No ale pożegnajmy się z nimi dobrze? - powiedziała wstając i ubierając swoją kurtkę na ramiona. Scena pożegnania trochę trwała. Panowie chyba byli zaskoczeni tym, że nie tylko dwie nowe koleżanki ale także ich czarnowłosa kumpela zrywa się z lokalu.

- Już? To nie zostaniecie z nami? No dajcie spokój dziewczyny o co wam chodzi? No zostańcie jeszcze na jednego. - panowie próbowali uprosić wszystkie trzy kobiety ale byli skazani na klęskę skoro każda z nich miała już inne plany na resztę nocy. Diane musiała i chyba chciała odbębnić rytuał pożegnania. Chyba co drugiemu jak nie przybiła piątkę, to poklepała po głowie, ramieniu, zostawiła całusa w policzek czy chociaż pomachała. Eve ograniczyła się do uśmiechów i wdzięcznego machania rączką no i zapewnień że na wizytę w garażu to muszą się jeszcze kiedyś umówić.

Mazzi kiwnęła im głową, stojąc z tyłu, przy stoliku. Na moment wyszczerzyła się wesoło do łysego, nim na jej gębę wrócił bardziej ironiczny grymas.
- Wystarczy wam traumy na jeden wieczór, spójrzcie tylko na rudego - ruchem brody wskazała Josha - Chyba nie powinnam się dziwić, mówiłam że mam pecha. Jak nie erotomani-gawędziarze, to chłopaczki którym daleko do pojęcia zasady, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, nie zaczyna - skrzywiła usta, zabierając się za zapinanie kurtki. - Ale może jeszcze kiedyś się spotkamy. Stone, było zajebiście.

- No daj spokój Lamia no trochę mnie zaskoczyłaś no już tak się nie bocz no… - Josh chyba naprawdę żałował swojego garażowego zakończenia bo teraz minę miał naprawdę nietęgą. Za to Stone pęczniał z dumy jakby Mazzi co najmniej przypięła mu order do piersi.

- No. Też byłaś zajebista. - łysy zdobył się na wyrafinowany komplement reszta chłopaków zaś roześmiała się mniej lub bardziej rubasznie widząc tą scenę.

- Mnie też się bardzo podobało więc chłopaki polecam się na przyszłość. - Eve podziękowała Randallowi i Adamowi za wspólne atrakcje posyłając im przez stół całusa.

- Ja teraz zabieram dziewczyny na zwiedzanie miasta i poważne, babskie rozmowy. Więc chłopaki trzymajcie się i do następnego. - Diane złapała pod ramię jedną i drugą koleżankę i zamiotła scenę odchodząc z nimi od stolika ale odchodziła z pogodnym uśmiechem i podobnie panowie w koszulkach i skórzanych kurtkach żegnali się z ich trójką. No może Josh miał nadal niewyraźną minę.

- Jeszcze jedno - saper zatrzymała się, obracając przez ramię do tego ostatniego - Jeśli ma ci mniej dupsko pękać następnym razem, to się zastanów dwa razy zanim coś chlapniesz. Poza tym nie zdążyłam wspomnieć o pewnej zabawnej kwestii - wydęła usta w dzióbek - Widziałeś blizny, wpadłam w o jeden za dużo kocioł na Froncie. W zeszłym tygodniu przerzucili mnie do cywila, nie rycz już. Nie wydymał cię trep, tylko trep w stanie spoczynku. - puściła mu oko - Do następnego.

Zastopowane partnerki zatrzymały się a ostatnia uwaga sierżant w stanie spoczynku wywołała powszechny wybuch wesołości i u nich i przy stole. Nawet Josh się w końcu roześmiał przede wszystkim z ulgi. Adam poklepał go po plecach, Stone sprzedał kuksańca w bok ale wyglądało na to, że jeśli ktoś by miał jakieś “ale” pod kątem trepostwa byłej sierżant to właśnie utonęło w tej rubasznej salwie śmiechu.
Panowie mieli miny jakby mieli się obejść smakiem no ale ostatecznie nie robili problemów i wszystkie trzy ślicznotki w końcu bez przeszkód opuściły lokal wychodząc na niezbyt przyjemne wieczorne powietrze. Muzyka znów przycichła i wyszły na mroczny, chłodny świat zewnętrzny.

- To dokąd jedziemy? - motocyklistka zapytała widząc, że rozstają się na parkingu.

- Do “Sheparda”. - blondyna odpowiedziała szybko wskazując na kierunek skąd przyjechały.

- A dobra, to wiem gdzie. Jedźcie za mną. - Diane pokiwała głową i ruszyła w stronę swojej maszyny. Blondynka zaś podeszła do swojego samochodu i po chwili gdy trzasnęły drzwi obie znalazły się w środku i prawie z miejsca zaczęła gadać i przeżywać cały ten wieczór.

- Ojej Lamia! Przepraszam! Nie spytałam cię czy mogę powiedzieć jej o Tashy. Ale to z nerwów, poniosło mnie! I jak powiedziałaś o hotelu i oglądaniu to jakoś tak samo mi wszystko się poukładało i wypaplałam wszystko! Gniewasz się na mnie? - zapytała patrząc przepraszająco na pasażerkę gdy ruszała z parkingu. Mniejszy i zwinniejszy motor bez trudu wyjechał na drogę i miejscowa dziewczyna świetnie sprawdzała się w roli przewodnika. Na początek jechały tak jak przyjechały w stronę centrum.

- No bez jaj - saper westchnęła, kładąc dłoń na kolanie blondyny i uśmiechając się czule - Gniewać? Na ciebie? Za co niby? Zagranie z Tashą było genialne, sama widziałaś jak zaczęła nogami przebierać… naprawdę będzie z nią ciekawie. Dużo entuzjazmu i dobry kontrast dla Tash… o ile da się namówić na mały angaż w filmie akcji - przygryzła wargę - Niech cię częściej ponosi, lubię cię taką. Uwielbiam - dodała wychylając się żeby ją pocałować.

- To nie gniewasz się? Ooo… - kierowcy wyraźnie ulżyło ale przerwała by pocałować kumpelę. Całowała gwałtownie i trochę chaotycznie więc pewnie musiała być już mocno podekscytowana tym co ich czekała. - Ale gdzie ma mnie ponieść? - zapytała gdy znów patrzyła na drogę i czerwone, cyklopie oko światła motocykla przed nimi. - Aaa! Znaczy, że tak chlapnąć! Aaa! Naprawdę? Podoba ci się to? - zapytała zerkając wesoło na Lamię. Znów musiała przerwać tym razem bo motocyklistka skręcała w jakąś przecznicę.

- Dobrze, że ją mamy. Nie wiem czy bym trafiła po ciemku do hotelu tak od razu. - powiedziała wskazując brodą na przewodniczkę za jaką jechały. - A z Tash no też tak myślę. Zobacz jaki kontrast. Nawet chyba większy niż między tobą a mną dzisiaj na stacji. Bo Tash też taka bladź jak ja a Di ma ciemniejszą karnację niż ty no i te świetne dziary! A pomyśl tak one dwie w takim scenariuszu jak dzisiaj na stacji. Idealne! Kontrast jest dobry dla kamery bo od razu wpada w oko. Świetnie by było jakbyśmy na start miały je dwie. No tylko właśnie, żeby się zgodziła… - fotograf mówiła szybko jak nakręcona zgadzając się z diagnozą swojej wspólniczki. Kiwała do tego głową, śmiała się z nadmiaru ekscytacji i gadała jak na dobrym koksie.

- Jej. Ale co my teraz z nią zrobimy? Znaczy teraz w hotelu, dzisiaj w nocy? Matko, tak jej nagadałam a w ogóle teraz mam pustkę w głowie. Cholera co my jej powiemy jak dojedziemy do hotelu? Bo cholera chyba to już niedaleko. - Eve nagle jakby oklapła albo trema zaczęła ją zżerać. Zerkała nerwowo na Lamię szukając u niej wsparcia i porady.

- Słuchaj, bez obaw - sierżant poklepała ją po kolanie i zapaliła papierosa. Za oknem dominowała czerń i jeszcze więcej nocnej czerni. Czasem gdzieś w oddali paliło się pojedyncze światełko, lecz stanowiło raczej rzadki element krajobrazu. Już więcej blasku dawały reflektory samochodu.
- Lubi ostre zabawy, dogadamy się z nią. Najpierw pokażemy jej to, co mamy. Wciąż zostaje prezent od Madi. Da się trzasnąć kąpiel, bo i tak trzeba się umyć przed snem. Zaczniemy od masażu i mycia, potem wyro i filmy, a potem sama wiesz - zabujała brwiami entuzjastycznie - Samo wychodzi. Od biedy ją zwiążemy i zerżniemy. Lubi językowe sztuczki… a nie znam nikogo, kto lepiej wywija ozorkiem niż ty. Masz ją w kieszeni… tak jak mnie.

- Ooo Lamia! Jaka ty jesteś przesympatyczna! - kierowcy wyraźnie ulżyło ale motocyklistka przed nimi zjeżdżała już na jakiś parking. - O! To już? Dobrze, że ona zna miasto ja bym pewnie przegapiła i pojechała dalej. - blondyna zwolniła i zjechała za przewodniczką. Teraz z parkingu rzeczywiście było widać ten charakterystyczną skośną ścianę w jakim było główne wejście do hotelu.

Teraz role się odwróciły i to dwie towarzyszki musiały być przewodniczkami dla tej trzeciej. W recepcji dało się zamówić kąpiel. Powinna być gotowa za “do godziny” czyli standard zanim naznosi się wody i ją ogrzeje. We trzy więc poszły na piętro do wspólnego pokoju w którym dominowało podwójne łóżko. Najwięcej gadała chyba blondyna. No i miała najwięcej roboty. Przygotować laptop, aparaty, kamery, podpiąć, zgrać i akurat jak się wyrobiła to rozległo się pukanie do drzwi, że kąpiel gotowa. Miały fart bo okazało się, że ktoś zrezygnował w ostatniej chwili czy nie przyszedł no i była kąpiel gotowa.
Kąpiel okazała się tak radosna jak orzeźwiająca. Działa jak mocna kawa tylko od zewnątrz i na całe ciało. Zupełnie jakby człowiek zrzucał z siebie stare, brudne ubranie. W końcu wróciły we trzy do pokoju i mogły wygodnie ułożyć się przed przygotowanym laptopem fotoreporterki.
- Jej my też jeszcze tego nie oglądałyśmy na lapie. Tylko na kamerkach. - uświadomiła sobie Eve i tym większą ekscytacją oglądało się ten filmik. A właściwie zestaw trzech filmików nagranych z różnych ujęć.

- To ty? A to ty? - Diane była pod wrażeniem widząc jak przebiegło nagranie z zaliczenia Kitty przez surową Das na bezimiennym biurku zapomnianej stacji benzynowej.

- Tak, zobacz, to ja, tu kawałek widać moją głowę. - fotograf ochoczo wskazała na fragment podgolonych blond włosów Kitty widocznych na ekranie.

- O rany… Ostro! Ostre z was kocice! - Diane zaśmiała się gdy skończyło się oglądanie ostatniego ujęcia. Ponieważ Indianka nie miała ubrań na zmianę to leżała tylko w ręczniku. Eve to sprytnie wykorzystała najpierw ją wycierając a później wmasowując jakiś krem w jej ciało. Siedziała na niej i błądziła dłońmi po jej plecach i zachichotała wesoło słysząc komentarz nowej kumpeli. Di przekręciła się tak by położyć się na wznak dzięki czemu blondyna siedziała teraz na jej biodrach a Lamia leżała tuż obok. Indianka wyglądała na podobnie podekscytowaną jak i pozostała dwójka. Wsadziła sobie jedno ramię pod głowę a drugim wodziła po ramieniu blondynki do którego mogła sięgnąć.

- Podoba ci się? Chciałabyś brać w czymś takim udział? - Eve nachyliła się nad czarnowłosą i wówczas jej dłoń mogła sięgnąć piersi blondynki. I sięgnęła.

- Tak. - Indianka bawiła się piersiami foograf patrząc na nie głodnym wzrokiem. - Ale zastawiam się co by się działo jakby ktoś znajomy mnie zobaczył w takim filmie. - przyznała z pewnym wahaniem. - Takie prywatne nagrania jak macie tutaj to bardzo chętnie. Chyba bym to mogła polubić. - Diane uśmiechnęła się zerkając w bok na twarz saper w stanie spoczynku.

- Może spróbujemy na sucho? Wiesz tak samo nagranie, na razie bez publikacji. Ale profesjonalne z ustawionymi kamerami, ja albo Lamia byśmy nagrywały. Mamy tą blondynkę w Sioux Falls. Śliczna dziewczyna. Mam ją na aparacie, zaraz ci pokażę. Żaden kaszalot! Myślę, że powinna współpracować no ale musimy z nią najpierw też porozmawiać tak jak z tobą. To jakbyś pojechała z nami to mogłybyśmy to obgadać we cztery. Nagrać coś jeśli się dogadamy. Zobaczyć jak nam to wychodzi. - fotograf mówiła z pełnym przekonaniem i cichutką prośbą w głosie. Gdy przypomniała sobie o aparacie zeszła z Indianki i wróciła do swojej torby. Po chwili szukania wróciła na łóżko z aparatem kładąc się wzdłuż wolnego boku czarnowłosej. - O, jest! Zobacz, to ona. - podała aparat motocykistce pozwalając jej obejrzeć zdjęcia. A, że wszystkie trzy leżały przy otwartym laptopie to i wszystkie trzy mogły podziwiać wdzięk Tashy na małym ekraniku aparatu.

- Niezła kicia. - Indianka przyznała w końcu gdy przejrzała całą kolekcję zdjęć tancerki i oddała aparat właścicielce.

Leżąc na boku Mazzi miała dobry obraz na całą scenerię łóżka, masażu i wymiany informacji. Uśmiechała się sennie, popijając co jakiś czas ze szklanki. Tym razem postawiła na coś bez alkoholu, potrzebowała jeszcze kawałka trzeźwego mózgu aby nie walnąć niczego, co zniszczy tak misternie budowany przez Eve plan werbunkowy.

- Fakt, niezła. Prawie ci dorównuje - odezwała się wreszcie, pogładziła bok Indianki, zaczynając od żeber, a kończąc na ramieniu. - Masz nietypową urodę, przyciągasz wzrok… i ręce. Nie masz też złej energii, obok antypatii nawet nie stałaś. Zaufaj mi, gdybym była facetem stanąłby mi ledwo byś się do mnie uśmiechnęła - na jej ustach pojawił się krzywy uśmieszek, lecz szybko zgasł - Eve dobrze gada. Jedź z nami do Siuox Falls, pójdziesz z nami przetestować Tashę. Zrobimy też parę próbnych nagrań, żebyś się oswoiła z kamerą… prywatnych, bez obaw. Nic czego sama byś nie chciała - przeniosła się z głaskaniem na szyję i ciemny policzek - Myślisz że jak zareagowaliby twoi kumple, gdyby zobaczyli takie nagranie? - wskazała na ekran laptopa, z zastopowanym kadrem ostatniego filmu - Każdy by chciał ci postawić drina, zaprosić na kolację i chociaż dostać całusa. Ich to kręci, facetów… i nie tylko facetów. Widziałaś ich dzisiaj, gdy zaczęłyśmy się we trzy całować. - parsknęła - Prawie im tam wywaliło korki z wrażenia.

- To prawda! - wytatuowana Indianka roześmiała się ubawiona na wspomnienia początkowego wrażenia jakie zrobiły na mężczyznach w początkowym etapie garażowej imprezy. Dłoń blondnki też zaczynała współpracować w przyjemnym dla wszystkich stron badaniu wytatuowanego ciała.

- Słuchaj może weźmy to na lekko co? Po prostu pojedziesz z nami do Soiux Falls się zabawić. Sama widziałaś w garażu no i tutaj jak lubimy się bawić. Jeśli ci nie będzie leżeć no trudno, rozstaniemy się w zgodzie i wrócisz tutaj. No ale może ci się spodoba? Ta blondi do zaliczania, ta sława, drinki, fani, fanki… co myślisz? - fotograf delikatnie pieściła dłonią ciało kandydatki na pierwszą, zwerbowaną gwiazdę ich dopiero tworzącej się wytwórni.

- A co tam! Niech będzie! Zabawimy się i może rzeczywiście coś z tego wyjdzie! - Diane roześmiała się ponownie, odłożyła aparat i w zamian objęła za szyje swoje dwie nowe kumpele i przyciągnęła do siebie całując w usta najpierw jedną a potem drugą. Eve przyjęła to z entuzjazmem patrząc ponad jej twarzą na Lamię i aż tryskała radością i uśmiechem na wszystkie strony. - A skoro o zabawie mowa to będziemy tak tylko leżeć do białego rana? Chyba coś tam mówiłyście, że co? Jak to tam szło? - zerkała koso na jedną twarz po swojej jednej stronie i na drugą po drugiej. Też ta cała radosna atmosfera udzieliła się i jej więc humor miała wyborny.

- Było… no było coś - sierżant udała że się zastanawia, stukając palcami o szklankę. Uniosła ją do ust, lecz jakoś tak niezgrabnie jej to wyszło, że większość soku wylała się na Indiankę, skapując od brody po szyi i dalej, na dekolt.

- Och… wybaczcie, niezdara ze mnie - z miną basseta odstawiła szklaneczkę, szybko wracając ustami do szczęki Diany. Spijała słodki napój z jej skóry, podgryzając ja i chwytając wargami coraz mocniej, w miarę jak schodziła po szyi do obojczyków.

- Tak pomyślałam - zaczęła neutralnie między kolejnymi pocałunkami - Skoro nie lubisz trepów chcesz im wyciąć numer? Mamy z Eve w planach wpaść do kołchozu… na obiad - puściła blondynie oczko - Taki niezobowiązujący wypad celem podkurwienia paru sztywniaków.

Czarnowłosa jęknęła gdy ciecz rozlała się po jej skórze spływając żwawymi zaciekami wzdłóż i na boki jej ciała. Ale zaraz ją ten manewr bardzo rozweselił. Zresztą Eve też i chętnie przyłączyła się do zabawy. Motocyklistka czułe zanurzyła palce we włosach Mazzi pozwalając się jej pieścić bez skrępowania. - Podkurwić paru sztywniaków? Bardzo chętnie. Ale jak? Co chcecie zrobić? I jakiego kołchozu? - zapytała wesoło patrząc to na jedną to na drugą całującą ją kobietę.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172