Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-06-2023, 14:34   #1
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
[Science Fantasy] Starlords

Poniższa sesja to sequel odgrywający się 3 lata po akcji z Recollectors. Rozgrywka rozpoczyna się w momencie, gdy Silver oraz Eidith zostają uwolnieni z Choulula przez Jacka i Mors. Ich oddani towarzysze wykorzystują magiczny miecz do przecięcia bariery, po czym ewakuują się na okręt będący własnością Milli Millionare.

Gracze:
Deadziu as Eidith Lothun
Eleishar as Silver Armstrong
Med as Roy Genshi
Pefrix as Mike Nor


Okręt handlowy Artemis-86, pobliże Ziemi.


- To byłoby na tyle. - podsumowała Millia. - Bastion buduje swoje imperium, Zilva grasuje na rubieżach. Każdy stara się w jakiś sposób ustabilizować. W międzyczasie kosmici próbują się wyzwolić spod ludzkiego buta. - wyjaśniła. - Jeśli macie jakieś konkretne pytania, to mogę wam przybliżyć sytuację.
Znajdowali się na niedużym mostku, gdzie Millia z fotela obserwowała pracę okrętu. Nie chciała zwracać uwagi na swoją misję, a więc i okręt w ogóle do niej nie pasował. Był bardzo praktyczny, tani, pozbawiony wygód. Zajmowany przez nią fotel nie pasował do reszty wystroju wnętrza.
Dostali się tutaj za pomocą teleportującej czapki Don Fernanda. Mors i Jack wnieśli je do wnętrza Choulula, żeby wreszcie ich wyzwolić, po aż trzech latach. Lojalni słudzy czekali jednak na zewnątrz. Na mostku i tak było mało miejsca, a dla Milii liczyły się pewne formalności. Nie wypadało, aby uzbrojeni agenci oblegali mostek kapitański jej okrętu.
Trzy lata w tej puszce… I wyciągnęła ich Millia? A zresztą nieważne, grunt, że w końcu stamtąd wyszli.
-Zatem jedność ludzkości się rozsypała, panuje chaos, a Ty uwalniasz z więzienia dwoje najbardziej niebezpiecznych osobników w promieniu paru tysięcy lat świetlnych? - Silver nie ukrywał zdziwienia. Rozumiał, że ich ludzie mogą próbować w końcu ich wydostać, ale dla Millii był tylko potencjalnym problemem. Jego rodzina wykroiła sobie ładny kawałek z nowego tortu i stanowiła jedną ze stron konfliktu wewnętrznego. No, mogła mieć oko na Eidith, która została wolnym strzelcem. Ale nie wiedział, czy samą Kostuchę będzie interesowało, by znów znaleźć się pod kimś, gdy ledwo uzyskała niezależność. - Nie zrozum mnie źle, miło w końcu pooddychać innym powietrzem, ale jaki widzisz w tym interes?

Kostucha w milczeniu słuchała słów Millii, w międzyczasie uważnie ją przewiercała wzrokiem. Jakby patrzyła na każdy jej organ z osobna. Największą uwagę Eidith zwróciły włosy i biust kobiety. Na pewno nie wyglądała na swój wiek, ale że jest wiele starsza od Kostuchy nie miała wątpliwości.
- Więc gdy władza poszła w niebyt każdy rzucił się na swój kawałek tortu. Jakie to ludzkie. - Mimika Eidith była pozbawiona wszelkich uczuć jednak w jej tonie można było usłyszeć nutkę rozbawienia. Delikatnie szybując nad ziemią podleciała do okna i zadała pytanie.
- A Panienka Millia? Celuje w ogarnięcie tego chaosu, czy żeby kawałek tortu był większy? - Nie odwracając twarzy od szyby czekała na jej odpowiedź. Co do tego jaki ma w tym biznes Millionaire, Eidith była pewna odpowiedzi… ale chciała to usłyszeć od niej w jej własnych słowach.

- Silverze… Czemu nie? - spytała Millia. - Wasza wolność była kwestią czasu. Przy szczęściu będziecie o mnie pamiętać, a co ma być, to będzie. - oceniła była admirał, zaciągając się papierosem. - Nie sądzę, abyście byli niebezpieczni. Żaden admirał tak nie uważa. - zdradziła. - Wiemy od April i Lazarusa, że stanęliście po naszej stronie i walczyliście z Marchem. Ba, dla wielu jesteście bohaterami. - wiedza ta tłumaczyła jej zrelaksowaną postawę. Millia nie spodziewała się, aby Silver czy Eidith byli w stanie lub mieli chęci krzywdzić ludzi bez dobrego powodu. - Jeżeli chodzi o mnie, to tak… staram się zachować swój kawałek tortu. - przyznała.
Młody Armstrong postanowił nie wyprowadzać Millii z błędu. Może nie stanowili bezpośredniego zagrożenia, ale zdecydowanie byli niebezpieczni, jeśli pogłaskać ich pod włos. A w przypadku Silvera, było bardzo łatwo to zrobić… Właśnie, trzeba było przeprowadzić bardziej dokładne rozeznanie sytuacji. Nawiązał połączenie z siecią i zaczął ściągać dane. Jak dobrze było znów mieć dostęp do informacji.
-Jak wyglądają stosunki między poszczególnymi frakcjami? - Zapytał spokojnie. Nie wszystkie wieści były jawne, a choć był w stanie zhackować praktycznie każdą sieć, nie miał teraz na to ochoty. Skoro młoda pani ex-admirał była gotowa udzielić mu odpowiedzi, nie trzeba było brudzić sobie rąk.

- W teorii nie ma żadnej otwartej wojny. Bariera językowa znacznie spowalnia dyplomację. Pewnie już zauważyliście, że nikt nie mówi po ‘Cesarsku’, czymkolwiek ten język był. - zwróciła uwagę Millia. - Piraci są oczywiście bezprawni, więc każdy robi z terytorium Zilvy na co ma ochotę. Bastion z kolei żerował na planetach, które nie zdążyły się sprzymierzyć z żadną frakcją. Tych jest jednak coraz mniej, więc zaczyna się jego rywalizacja z Adamem. Z tego, co wiem, wciąż oficjalnie nie rozpoznał niczyjej niepodległości.
- Jak się Panience udało znaleźć moich ludzi? Na pewno musieli się ukrywać przed tymi fanatykami z zakonu - Nawet nie chciała wypowiadać tej nazwy. Odwróciła się w końcu podleciała bliżej i wylądowała na swoich obcasach z palcami splecionymi za sobą. Postawiła jeszcze krok w jej stronę i spojrzała jej prosto w oczy. Trwało to tak kilka sekund w końcu się odezwała.
- Co wiadomo na ten moment o biskupie Klaus Van Hellsing? - Z pokerową twarzą statuetki wpatrywała się w złotowłosą.

- Weszłam w kontakt z Armstrong Industries, aby znaleźli was. Nie bez powodu ten głuchy telefon trochę trwał. Nie wiem nic o poszczególnych osobach w Icarii. Na pewno nie spotkałam żadnego Klausa, choć też nie słyszałam, aby takowy umarł.
- Więc teraz ostatnie. - Zaczęła spacerować po pomieszczeniu Kostucha, szukając sobie znanej rzeczy. - Czego Panienka oczekuje od Deathsenders? - Przejechała palcem po półce nie znajdując na niej kurzu.
Bastion zawsze był najbardziej agresywnym członkiem admiralicji, wyglądało na to, że w tej kwestii nic się nie zmieniło. Niestety, dotyczyło to również jego sztywnego podejścia. Pozycja jego klanu była o tyle bezpieczna, że każde stronnictwo chciało mieć produkowaną przez nich broń, ale to było dyktowane statusem quo, jeśli któraś frakcja zacznie zyskiwać zbytnią przewagę, zaczną się również problemy. Trzeba będzie przeanalizować umowy handlowe i opracować odpowiednią strategię.
-To nie był język, tylko zaklęcie działające jak uniwersalny tłumacz. Każdy słyszał z ust pozostałych język, którym sam się posługiwał. - Wzruszywszy ramionami Silver odnotował fakt, że najwidoczniej nikt jeszcze nie pomyślał, o wprowadzeniu takiego urządzenia na rynek. - A co z Vyone? - Skoro mieli kontakt, choćby przelotny z April i Lazarusem, to i o niej powinny być jakieś wieści.

- Zaszył się trzy lata temu bóg wie gdzie i do dziś nikt go nie widział. - Millia wzruszyła ramionami. - Zabrał ze sobą April, ostatecznie jednak nie wiemy dokąd. Nautilus rzekomo jest w stanie przelecieć przez centrum gwiazdy bez szwanku. Jeżeli to prawda, nie sądzę, aby dało się go odnaleźć. - stwierdziła, po czym spojrzała na Eidith. - Zobowiązałam się do odwiezienia cię na arkę. Jeżeli będzie jakaś sposobność na współpracę między nami, będziemy mieli czas to przedyskutować na osobności.
- Oh… będzie mi bardzo miło. Czy mogę prosić o papierosa? - Przechyliła się na bok. Trzy lata bez palenia wystarczą w zupełności. Tak naprawdę obawiała się, że mogło to pójść inaczej choć nigdy by się do tego nie przyznała, to lepsze niż najemniczenie w Drodze Mlecznej, i z resztą praca tuż pod Millią to ciepła posadka. Dotknęła się w usta zamyślona.
-Myślałby kto, że jesteś po odwyku. - Zaśmiał się młody October. Kolejna rzecz do odnotowania, sukę będzie musiał najpewniej namierzyć na własną rękę. Ich wątpliwy sojusz już się zakończył, przyszła pora na wyrównanie rachunków. - Szczerze, spodziewałem się, że nie będziesz chciała znowu przyjmować rozkazów. Pod skrzydłami Armstrong Industries też znajdzie się dla Ciebie miejsce. - Zaproponował. Wprawdzie nie spodziewał się, że Eidith się zgodzi. Do tej pory stali na równi i wątpił, by chciała nagle zostać jego podwładną.
- Rozkazy? - Spojrzała to na Silvera to na Millię.
Armstrong mało nie wywrócił oczami. Przez ostatnie trzy lata w Eidith dużo się zmieniło, ale jej procesy kojarzeniowe wciąż zostawiały wiele do życzenia. Musiała nabrać szlifów w kontaktach z ludźmi innymi niż członkowie Icarii.
-Jeśli widzisz się w pozycji pod kimś, oznacza to przyjmowanie rozkazów. - Zaczął wyjaśnienie. Kostucha od początku rozmowy stawiała się w pozycji uległej do Millii, zwracając się do niej per "Panienko", gdy ta była z nią na "Ty". Wyjątkowo niekorzystna pozycja na prowadzenie negocjacji. - Jeśli chcesz być względnie niezależna, potrzebujesz pozycji równej stronie, z którą współpracujesz lub planujesz współdziałać. - Nie wytknął jej błędów prosto w twarz, ale liczył, że zrozumie, co miał na myśli.

- Popatrz a ja jestem pewna, że usłyszałam o współpracy od Panienki. - Silver mógł pomylić jej maniery z uległością, ale nie zamierzała być na każde pstryknięcie Millionaire. Odwróciła się stronę kobiety.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze się znacie z Silverem, wie o wiele wcześniej, co chce Panienka zaoferować. -

- Powiedziałam o współpracy. - powtórzyła Millia, podając papierosy Eidith. Spośród dziesiątek marek produkowanych przez korporacje Millii, tytoń który paliła, nie należał do żadnej z nich. - Nie uważam, aby któreś z was było mi dłużne i nie oczekuję, że będziecie mi się odwdzięczać. Teraz jednak gdy jesteście wolni, mam sposobność z wami rozmawiać. Jeżeli zdarzy się sytuacja, w której będziemy w stanie pomóc sobie nawzajem, chętnie przedyskutuję warunki potencjalnej współpracy.
I wszystko jasne, choć nie powiedziała tego wprost, Millia miała najwięcej do zyskania na tej pomocy, a najwięcej do stracenia, gdyby któryś z innych członków dawnej admiralicji ją uprzedził.
-Zbieżność interesów, tak? Jeśli się zdarzy, czemu nie. - Przytaknął Silver. Frakcja należąca do jego klanu była w dużym stopniu neutralna, jakby nie patrzeć, wszyscy kupowali u nich broń, ale nie zmieniało to faktu, że każdy ma swoje ambicje i cele. Biada tym, którzy staną po przeciwnej stronie barykady.

Eidith pstryknęła w czubek papierosa i powstałym tarciem go odpaliła. Dym smakował bardzo dobrze, nawet ją nie dziwiło, że nie paliła własnych marek. “Lepiej smakuje jak ktoś inny zrobi”, czy jakoś tak to było. Paląc spokojnie, zerkała to na Millię to na Silvera.
- Ode mnie nic więcej na tą chwilę. - Zakomunikowała Eidith, a spod niej wyrósł fotel. Usiadła na nim i założyła nogę na nogę, delektując się pierwszym od trzech lat papierosem.

-Mogłabyś chociaż w moim towarzystwie nie palić tego szajsu? - Silver nigdy nie przepadał za papierosami i nie krył się ze swoją niechęcią. - Nie, żeby mogło Ci to zaszkodzić, ale toć to nawet nie pachnie dobrze… - Szkoda gadać, nałogowca i tak nie przegadasz.
-Twoja pozycja opierała się wcześniej głównie o biznes, jaki masz zatem plan? Będziesz z nami konkurować, czy szukasz innej niszy? - Spojrzał na Millię dość poważnie. Armstrong Industries powstało z fuzji dwóch topowych megakorporacji w galaktyce, jeśli ktokolwiek miał kapitał, by z nimi rywalizować, była to ona.

Eidith uniosła brwi, była zdziwiona, że to dopiero jej papieros zaczął mu przeszkadzać, a nie Millii. Nie skomentowała tego w żaden sposób, puściła jednak parę kółek z dymu ku sufitowi. Zauważyła też, że od samego początku rozmowy z Millionaire tu i ówdzie wrzucał uwagi, jak jego przyrodzenie jest potężne, i nie zawaha się nim wymachiwać przed nikim.
Była ponad zwrócenie mu uwagi, gdyż nie widziała zbyt dużego w tym sensu. Trzy lata nie było gdzie spuścić z krzyża, więc odrobinę zrozumiałe było jego zachowanie. Ostatecznie to dobry człowiek… człowiek? Już chyba od dawna nie ale to inna sprawa.

- Na razie nikt nie ma na mnie zrozumiałego casus belli. Wielu jednak nie widzi podstawy w moich rządach, więc tym się teraz zajmuję. Zamiast rozrastać moje terytorium, chcę udowodnić jego praworządność. - westchnęła ciężko. Temat zdecydowanie musiał dręczyć ją od dawna. - Przed iluzją cesarstwa moi przodkowie pracowali nad AI. Chcę odnaleźć ich prace. Jeśli natkniecie na wzmianki o AlphaAI lub OmegaAI, dajcie mi znać. Projekty te były na tyle udane, że iluzja wymazała je z naszej pamięci. - wyjaśniła.
- Jeżeli panna jest zmęczona, Mors może odprowadzić cię do kwatery. Będziemy lecieć prosto do Arki. Nie wiem tylko, co z panem. - Millia zwróciła się do Silvera. - Twoja korporacja wciąż ma swoje biura na Ziemi, więc możesz się z nami rozstać już teraz. Jeżeli kolebka ludzkości cię nie interesuje, możemy się rozdzielić gdzieś po drodze. Będziemy lecieć w stronę terenów Icarii. Bierzcie pod uwagę, że nikt obecnie nie wie o waszym uwolnieniu. To od was zależy, jak szybko wieści się rozejdą.
- Bynajmniej Panienko, to teraz jest największą rozrywką od trzech lat. - Przyznała choć po tonie głosu można było mieć wątpliwości czy to prawda. Dopaliła papierosa do końca, po czym sam pet zamarzł niczym zanurzony w ciekłym azocie. Eidith wstała z fotela zrobionego z czerni, który wyparował jak tylko podniosła swoje szlachetne siedzenie. Zbliżyła się do popielniczki w pobliżu Millii i skruszyła zamrożony do niej pet.
- Jeśli Panienka wybaczy idę się teraz pobzykać ze swoją kobietą. - Ukłoniła się delikatnie po czym zwróciła się do Silvera.
- Framuga w drzwiach jest niska uważaj by ci korona nie spadła. - Pokazała palcem na swój czubek głowy i skierowała się w stronę drzwi.

Szkoda słów… więc Silver nie skomentował.
-Nie przewiduję, byś miała w tych kwestiach kłopoty z Adamem, ale na pewno z Bastionem. Jego sukces biznesowy raczej nie przekona. - Młody Armstrong wzruszył ramionami.
-Co zaś tyczy się mojego odlotu, połącz mnie tylko z Balmoral i zaraz mnie nie ma. Jack! - Objaśnił jej swój “plan podróży” i zawołał towarzysza, żeby ten nie musiał tłuc się nie wiadomo jaki kawał po galaktyce.

- Oh. Swoją drogą. - Przypomniała sobie Millie. - Musicie mieć na uwadze, że infrastruktura galaktyki nie jest w najlepszym stanie. Nie wszędzie da się teraz dodzwonić na drugi koniec. Większość bram jest też pozamykanych lub pod ścisłą ochroną armii. Każdy wziął pod kontrolę, co było w jego terenach. - wyjaśniła. - Szczęśliwie jesteśmy przy ziemi.
Jack wszedł do kajuty kapitańskiej właściwie mijając Eidith. Para musiała jednak poczekać dobre pół godziny na połączenie. Millie musiała skontaktować się z biurem na ziemi i wyjaśnić sprawę, aby to przekierowało ją do Balmoral. Wreszcie na ekranie pojawił się rubaszny kapitan Dragon, a chwilę później, obok niego na ekranie znajdowali się również Silver i Jack. Millie wyglądała na zaskoczoną zdolnością Silvera. Pożegnała się jednak i przerwała połączenie.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172