|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-03-2020, 14:54 | #791 |
Reputacja: 1 | Zwrócono się o osąd do Galeba, a on jak przystało na runiarza chciał udzielić pobratymcom jak najrozsądniejszej odpowiedzi. Goblińska czujka nie wróci i nie powiadomi czarodzieja, ale on sam jest na tyle przebiegły że zorientuje się w końcu że coś jest nie tak skoro jego zwiadowca nie wraca. Wątpię też by zaszedł do ziem Imperium albo poprosił o schronienie imperialne oddziały. Będzie chciał wykorzystać grobich do ostatniej sztuki. Nękał nimi oddziały Granicznych i kiedy dopadnie heretyka będzie chciał wrócić do walki z ludźmi z Południa. Wątpliwe też by chciał z nimi opuścić góry. W otwartym polu grobi są łatwe do pokonania, znacznie ciężej ich zgromić w górach i lasach. - To że czarodziej przestał ukrywać ślady świadczy że jest na tropie zbiega i spieszy mu się. - Osobiście wolałbym nie przyspieszać, ale okoliczności wskazują że czarownik i grobi nie będą zwalniać i nie są tak uważni jak wcześniej. Zdaję też sobie sprawę z powagi zadania jakie wyznaczył dla was król, dlatego trzeba przyspieszyć. Musimy jednak zachować też ostrożność. Detlefie. Mag dowodzi grobi wedle imperialnych taktyk. Co mógłbyś powiedzieć o tym jak zorganizował przemarsz? Co możemy wykorzystać przeciw nim? - Jestem najszybszy z grupy więc mogę iść przed oddziałem, szukać ścieżki i wypatrywać zwiadowców grobi, by nas nie zdołali zaskoczyć. |
28-03-2020, 20:22 | #792 |
Reputacja: 1 | Z racji należnego szacunku, to Runiarz pierwszy podzielił się opinią co do ich obecnej sytuacji i tego, co powinni dalej zrobić. Słuchający go dawi kiwali głowami zgadzając się z osądem Kowala, a ci, którzy mieli inne zdanie, powstrzymali sarkanie i inne przejawy niezadowolenia. Detlefa łączyła z Galvinsonem przeszłość i przelana wspólnie krew. Stąd mógł sobie pozwolić na nieco mniej formalne reakcje i spodziewać się przy tym zrozumienia oraz braku uprzedzeń związanych z różnicami społecznymi, jakie dzieliły ich osoby. Zwykle z opiniami Kowali Run nie dyskutowano (przynajmniej otwarcie) - tu jednak kapral mógł sobie pozwolić na odmienne zdanie i bez obaw je wyrazić. Mimo tego rad był, że przynajmniej w części jego osąd pokrywał się z opinią Kowala. - Mnie zastanawia dlaczego ktoś tak biegły w zacieraniu śladów pozwolił, byśmy tak łatwo trafili na jego ślad? Możliwe, że po to, byśmy wpadli w pułapkę zastawioną z pomocą zaklęć przy trupie grobiego, ale możliwe też, że po to, byśmy uwierzyli, że czarownik z grobimi idzie na północ podczas, gdy większość grupy razem z nim mogła ruszyć w innym kierunku, na południe dla przykładu. W końcu w tę stronę miał udać się dezerter opętany przez demona. - Powiedział. - Niestety jest nas zbyt mało, byśmy mogli się rozdzielić i upewnić się, czy grupa się nie rozdzieliła, a ślady prowadzące w inną stronę zostały magicznie ukryte. Jest całkiem prawdopodobne też, że demon pragnie krwi, a tę zaczną przelewać graniczni chcący odbić przełęcz Brockowi. Wtedy rzeczywiście dezerter ruszył na przełęcz, a czarownik podąża za nim. - Kontynuował. - I tutaj pojawia się pewna kwestia, którą mi trudno rozstrzygnąć - jeśli rzeczywiście czarownik służy Imperium, czyli sojusznikowi dawi i jeśli rzeczywiście tropi teraz demona, który przebywa na ziemiach dawi i również im może zagrażać, to czy należy dążyć do śmierci czarownika? - Rzekł zasępiony. - I przepraszam was, bracia, za moje rozterki - rzekł z konsternacją - Jeszcze nie tak dawno byłem gotowy sam jeden ruszyć za tym czarownikiem i grobimi, którymi się wysługuje, bowiem ośmielił się zaatakować moich towarzyszy, z których kilku, jak sądziłem, zabił. Później jednak dowiedziałem się, że pojmanym umożliwił ucieczkę, a jedyną ofiarą jego ataku była nieszczęsna dziewka opętana przez demona. I choć wciąż jestem oburzony tym, że ten umgi wysługuje się plugawymi grobimi i do tego pozwala im kalać swoją obecnością nasze góry, to choć zasługuje na karę, może powinniśmy rozważyć inne rozwiązanie... - powiedział, patrząc na zgromadzonych wokoło wojowników. - Idźmy za bandą tych plugawców, choć zachowajmy ostrożność, by nie dać się wciągnąć w zasadzkę. Zdaje się, że czarownik potrafi śledzić demona, może jakoś go wyczuwa - nie wiem. W każdym razie dajmy mu tropić stwora Chaosu i zaatakować. Jeśli udałoby mu się unicestwić demona, bez wątpienia przy okazji zginie wielu zielonoskórych, to moglibyśmy wkroczyć i wybić resztę grobich, a samemu czarownikowi oznajmić, żeby jak najszybciej opuścił góry i nie wracał tu pod groźbą śmierci i że jeśli tego nie zrobi, to jego imię zostanie dopisane do Księgi Uraz w karaku. Jeśli odmówi lub spróbuje zaatakować bądź rzucić zaklęcie, to zabijemy kurwiego syna na miejscu. - Dodał. - Co do zwiadu - według mnie przynajmniej czterech wojowników i nie dalej, niż na rzut kamieniem od reszty. Grobich jest zbyt wielu i w razie zasadzki łukami pozabijają zwiadowców zanim pozostali przybędą z odsieczą. Do tego jeśli zgodzicie się na to, co powiedziałem, to potrzebujemy tylko iść za nimi nie zostając zanadto w tyle - nie musimy ich dogonić, a nawet nie powinniśmy przed natknięciem się czarownika na demona. - Wyjaśnił.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
29-03-2020, 21:31 | #793 |
Reputacja: 1 | Galeb musiał się zastanowić poważniej nad słowami Detlefa. Sam chciał na początku pozwolić by czarodziej zajął się demonem, a potem przyjść na gotowe, lecz obawiał się tego czy przystaną na to inne krasnoludy. Zdziwiło go że jego towarzysz o tym wspomniał, bo sam był pierwszym do tego by nakopać magowi do dupy. Jednak niezaprzeczalnie w słowach Detlefa była mądrość i przebiegłość. Galeb musiał stłumić chęć zemsty za utracone bogactwa i zmuszenie do napisania zeznań. Kapral zaproponował coś co i mniej naraziłoby samych dawi jak i w razie czego czarodziej mógłby ujść z życiem, rozwiązując problem złotego klina, a jednocześnie nie plamiąc honoru krasnoludów z Karak Hirn za atakowanie zabijanie imperialnego agenta. - Masz słuszność Detlefie. - rzekł w końcu Galeb po dłuższym zastanowieniu - Czarodziej skuteczniej tropi demona niż my. Twój plan pozwoli nam załatwić kilka spraw na raz... Pozbyć się grobi, pozbyć się demona i dać nauczkę magowi. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 29-03-2020 o 21:36. |
30-03-2020, 22:46 | #794 |
Reputacja: 1 |
|
31-03-2020, 17:07 | #795 |
Reputacja: 1 | Galeb nie miał zamiaru tłumaczyć się przed resztą krasnoludów ze zmiany swojego zdania. Nie zrozumieliby, a on i tak już dość zrobił zamętu najpierw doradzając inaczej. Nie była to kwestia arogancji. Po prostu uznał, że wyjście Detlefa da większe szanse przeżycia krasnoludom. Brali pod uwagę straty jednak lepiej dla wszystkich by było jeżeli wróci ich jak najwięcej. Dla dobra ich, Twierdzy i całej rasy. A komentarze nawet gdyby były głośne to Galeb nie miał zamiaru mieć komukolwiek za złe. Jak powiedział pewien stary dawi: "Chcesz mieć niewdzięczną pracę? Zostań krasnoludzkim rangerem." Zestawiając metody walki rangerów z byciem kowalem run Galeb czuł, że w życiu nie raz jeszcze pobratymcy będą na niego dziwnie patrzeć. Tak czy tak udało im się dotrzeć w okolice Przełęczy, podejrzeć że starcie sił imperialnych z granicznymi trwa w najlepsze... ... i że zdołali dogonić gobliny. Drużyna krasnoludów nie była zmęczona i wyczekiwała tego momentu. Już niedługo ich broń posmakuje krwi grobi. Skoro dotarli już tutaj nie było co się wycofywać i trzeba było wspomóc pobratymców. Galeb spróbował wypatrzeć pośród goblinów iluzję za którą krył się czarodziej oraz cel zielonoskórych. |
05-04-2020, 19:52 | #796 |
Reputacja: 1 |
|
05-04-2020, 20:43 | #797 |
Reputacja: 1 | Na szczęście podążanie za gobimi okazało się pozbawione kolejnych zasadzek (co prawda nie byli pewni co do truchła zielonoskórego, na które się wcześniej natknęli, ale zwiadowca ubity przez Detlefa świadczył o celowości pozostawienia tam ciała - a brak padlinożerców i choćby roju much był wymownym znakiem, że coś z tym padłym grobim było nie tak), a sam marsz był mniej forsowny, niż próba dogonienia zielonej bandy. Najpierw zwiadowcy, a później reszta oddziału mogła dostrzec skradających się w kierunku groty widocznej w zboczu góry - najprawdopodobniej nie chowali się przed krasnoludami (wtedy czym prędzej skryliby się wewnątrz jaskini), zatem podchodzili kogoś, kto w grocie przebywał. Czyżby opętany przez demona Karl? Z jaskini było blisko do miejsca starcia broniących przełęczy najemników Brocka z granicznymi - może stwór Chaosu tu własnie czekał na przelanie odpowiedniej ilości krwi? I kto mógł wiedzieć, ile tej krwi trzeba było? Widząc szykujących się do walki wojowników dał znak ręką, by czekali i skryli się między głazami. Gdy chwilę później dawi zgromadzili się wokół niego i Runiarza skryci przed wzrokiem zielonoskórych, powiedział cicho: - Pamiętajcie - najpierw oni muszą zaatakować i ubić demona. - Rzekł. - Później my wkraczamy i dobijamy pozostałych przy życiu grobich lub demona, jeśli ten wciąż będzie żyw. A jeśli ten będzie żyw, to czarownik już nie będzie sprawiał problemów. - Dodał. - Podejdźmy bliżej, tylko ostrożnie, jak zaczną walczyć, to podejdziemy do wejścia i wyczekamy na ubicie grobich lub demona. Wtedy wkroczymy. Bijemy najpierw demona, później grobich, jeśli jakieś ustoją, na koniec gadamy z czarownikiem umgi - możliwe, że będzie wyglądał jak szaman tych zielonych pokrak. - Powiedział.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
08-04-2020, 23:12 | #798 |
Reputacja: 1 | Loftus z pewnością skakałby z radości, gdyby nie fakt, że takim zachowaniem z pewnością by się zdradził przed jakimś ukrytym obserwatorem. Ponadto nie wiedział co się stało z dwójką Ostatnich, którzy poszli na dalszy zwiad. Może wrócili do obozu, może jeszcze do niego wrócą, mogli jednak też zostać złapani, a ruszyli zgodnie z jego decyzją... Ponadto wizja nawałnicy która zmierzała w stronę rumowiska nie napawała optymizmem. Kto wie, może będzie jeszcze ostrzej niż przy obronie Meissen. Tam wróg atakował dla zysku i miał możliwość bezpiecznego odejścia, wybrania prostszego celu. Teraz zaatakuje po to żeby się przebić i przeżyć. Całkiem inna motywacja, Graniczni mogą być o wiele bardziej zawzięci i zdecydowani. Tutaj nie będą zwlekali, a złamać ich morale może być ciężko. Jak zmusić wroga do porzucenia wszystkich zdobyczy? Rozproszenia, aby granicę Imperium przekroczyli innymi wąskimi ścieżkami? Niestety Szary Mag nie wiedział jak to osiągnąć. Dlatego gdy tylko wrócił do obozu od razu skierował się do Gustawa i Brocka. Zdał im relację z rozpoznania, czy jak się okazało potwierdził jedynie wcześniejsze słowa zwiadowcy. Mężczyzna choć ranny zdołał się przebić, to była wspaniała wiadomość.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 09-04-2020 o 07:00. |
10-04-2020, 00:25 | #799 |
Reputacja: 1 |
|
12-04-2020, 16:51 | #800 |
Reputacja: 1 | Dzięki Galebowi dostrzegli wreszcie sylwetkę grobiego szamana, której używał czarownik umgi do ukrywania swojej postaci wśród bandy zielonoskórych. Całkiem sporej bandy, jak na gust Detlefa. Choć tuzin wojowników dawi mógł dać im radę, to zapewne wielu grobich zdoła uciec lub stawiając opór przyczyni się do śmierci przynajmniej kilku, może i większości krasnoludów. Szczególnie jeśli używali strzał pokrytych jakimś jadem, co często te pokraki lubiły robić. Na oblicze Thorvaldssona, podobnie jak pozostałych brodaczy, zawitał uśmiech na widok piechrzających w przerażeniu zielonoskórych. Walka przeniosła się na zewnątrz, gdzie broniący się przed zielonoskórymi i czarownikiem demon w postaci dwugłowego niedźwiedzia dość szybko uległ napastnikom. I niby wszystko było w porządku, jednak coś nie dawało kapralowi spokoju. Może to, że demon miał opętać Dużego Karla, a nie jakiegoś zmutowanego niedźwiedzia... Może to, że nawet jeśli demon zaprowadził dezertera do tej jaskini właśnie po to, żeby opętać wielką bestię, to Detlef spodziewał się większego oporu i większych strat wśród zielonoskórych. Czyżby ten czarownik umgi był potężniejszy, niż mogło się wydawać? Do jeszcze jednego wniosku przyczyniło się zachowanie grobich, którzy zamiast fetować zwycięstwo i chełpić przed kamratami swoją wątpliwym męstwem zachowywali się tak, jakby dopiero teraz mieli zmierzyć się z prawdziwym zagrożeniem. Albo demon-Karl wciąż był w jaskini, albo próbuje dobrać się do najmocniejszego ze swoich wrogów - imperialnego czarownika. Jeśli udałoby mu się opętać właśnie jego, to zagrożenie ze strony stwora Chaosu urośnie jeszcze bardziej. - Czekajcie, bracia. - Zwrócił na siebie uwagę wojowników gotujących się do rozprawy z grobimi. - Spójrzcie na plugawych grobich - oni nie zachowują się, jakby wygrali. Stawiałbym złoto na to, że bliskie są ucieczki przed tym, co wciąż siedzi w jaskini lub niewidzialne krąży pośród nich. Skoro ten demon potrafił opętać Estalijkę będąc zaklętym w złotym gwoździu, to może spróbować zrobić to z czarownikiem. Zdobywając jego umiejętności, które mogliście ujrzeć przed chwilą na własne oczy, stanie się jeszcze potężniejszy. - Wyraził swoje wątpliwości. - Podejdźmy ostrożnie bliżej - grobi albo zaczną walczyć raz jeszcze, albo wszystko się uspokoi. Jeśli to pierwsze, to znaczy że demon wciąż w jaskini siedzi i wielu grobich zginie, co jest nam na rękę. To drugie będzie znakiem, że czarownik został opętany przez demona i trzeba go zabić jak najprędzej. Może krótko po opętaniu czarownika nie będzie jeszcze potrafił użyć jego zaklęć. Oby... - Dodał. - Co sądzisz, kuzynie? - zwrócił się do Galeba.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |