Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2021, 11:15   #131
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację
Człek ponuro skinął głową na słowa kozaka. Był zły na siebie, że nie zauważył starego. Ten błąd mógł go kosztować w przyszłości, i to nawet gardło. Trzonek ułomka zadrżał nerwowo gdy Hans mocniej ścisnął stylisko.

- Będę, nie bój się. - rzekł złowieszczo, splunął na dłonie i ruszył.

Jednak nie bezpośrednio na kultystów a bokiem, obchodząc ich i odcinając drogę ucieczki. Liczył, że sprosta i żaden z czcicieli nie wyjdzie z tego żywy. A jak szczęście dopisze to i nad trupem kozaka zapłacze. Uśmiechnął się pod nosem.


 
Graygoo jest offline  
Stary 22-02-2021, 13:27   #132
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Śpiew odzianych w karmazynowe habity brzmiał groźnie. Do chwili, kiedy naraz wtargnął w spokojną, monotonną nutę chorału głos Bombastusa. Wszyscy stojący w kręgu czciciele unieśli głowy ukazując skryte w kapturach, ludzkie twarze. Medykus aż zadrżał dostrzegając przepitą, ozdobioną guzowatym czerwonym nosem twarz brata Arona, starszego dzwonnika. I on rozpoznał Hohnsteina, wyraźnie rozszerzyły mu się oczy a głowa mimowolnie skinęła medykusowi na powitanie. Trzej inni czciciele też byli mnichami, Bombastusowi podczas częstych odwiedzin w klasztorze minęły gdzieś ich twarze. Piąty, odziany w habit „śpiewak”, był jakimś zbrojnym. Spoglądając na niego z góry widać było wyłażący spod habitu kołnierz kolczego pancerza. Ostatni, ten który zdawał się grupie czcicieli przewodzić, był wyraźnie najchudszy. I jego również Bombastus rozpoznał, bowiem cały czas miał przed oczyma obraz Doriana kroczącego przez klasztorny dziedziniec na spotkanie ze zrodzonymi z mrocznego koszmaru bestiami.

- To un! Ten nasz grajek co to nam kazał w jaskini tańce elfów odprawić! On! Ten myśliwiec! - krzyknął z galerii Gunter wskazując drżącym palcem na Doriana, którego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Nim jednak ktokolwiek zdołał powiedzieć cokolwiek więcej naraz rozległ się krzyk szarżującego krasnoluda a na kamiennej posadzce pękła szklana fiolka, sprytnie upuszczona przez medyka. Wybuch fiołkowej mgły był spory, większy niźli oczekiwał Bombastus, ale nie kolorowy dymek zrobił największe spustoszenie, a smród. Smród rozszedł się po pieczarze w ułamku chwili, falą niemożliwą do powstrzymania, przenikającą do szpiku kości. Odór gnijącego mięsa, fekaliów i diabli wiedzą czego jeszcze.

Jeden z akolitów zgiął się w pół w ułamku chwili przerywając rytuał i wymiotując sobie i kompanom pod nogi. Dwaj inni jego kompani, w tym i brat Aron, zbledli widocznie, ale nie przerwali śpiewu. Jak i pozostali, ale krąg został przerwany. Przygotowany na to co nastąpi medyk nawet nie skrzywił nosa. Hans nawykł do gorszego smrodu przez chwilę nawet rozważał źródło pochodzenia znajomej zgnilizny. Krasnolud odporny na tego typu mecyje, parł dalej i tylko Semen poczuł jak mu żołądek wykręcił fikołka. Na szczęście był na czczo, więc w biegu jedynie odciągnął w ustach zabarwioną żółcią plwocinę. I splunął. Nie zwalniając.

Dorian pierwszy spośród czcicieli odzyskał rezon. Bombastus i Semen pamiętali z potyczki na polanie przy menhirze, że szybki jest w reakcji. Uniósł w górę dłoń i zaczął mruczeć jakieś słowa, wykrzykując je w nieznanym języku. Biegnący w dół, po schodach krasnolud i kislevita, dostrzegli to, ale nie byli w stanie mu przeszkodzić. Przeciwko nim wyskoczył ostatni z mnichów z zakrzywionym rytualnym nożem i twarzą wykrzywioną wściekłością. Drugi, ten zbrojny, z kolczugą noszoną pod habitem, też skoczył im na spotkanie, tyle że on dobył miecza. Rycerskiej głowni, której klinga zalśniła w blasku pochodni. On z całą pewnością wiedział co robi. Hans, który ruszył za krasnoludem i Semenem, przeskoczył przez balustradę na samym dole i z nagim ostrzem ruszył w bok, pod ścianą, odcinając kultystom drogę ucieczki. Mimo wcześniejszej deklaracji nie miał zamiaru iść w bój licząc, że dwaj sprawni bojowo kompani dadzą sobie radę. Nie dbał o to. Ale też miał świadomość tego, że jego żywot, jego bezpieczeństwo, zależy od tego jak im się powiedzie. Kibicował im zupełnie szczerze. A i pomóc był gotów. Jak będzie trzeba. Jak będzie bardzo trzeba.

Bombastus, który na dole był pierwszy, w tej chwili odskoczył do tyłu dając miejsce swoim zbrojnym druhom na pokazanie wojennych przewag. Sam rozpaczliwie szukał sposobu by przeszkodzić Dorianowi. Widział go na dziedzińcu opactwa i wiedział na co tamtego stać. Musiał być biegły we władaniu magią a to oznaczało, że lada moment, lada chwila…

W wypalonym kręgu zalśniły znaki opisujące okultystyczny symbol. Dorian zaśmiał się histerycznie, ale wszystkim pozostałym nie było do śmiechu, bowiem naraz w komnacie zrobiło się przeraźliwie zimno. Z ust każdego buchnęła para, ale Bombastusa oblała fala gorąca. On dostrzegł, jak ciało spętanego w kręgu nieszczęśnika, wykrzywia się w niemożliwy sposób, wyłamując sobie ramiona i nogi ze stawów powstając, rozrywając więzy, ukazując w rozrywającym ubranie ciele coraz to nowe formy życia. Kończyny ludzkie i zwierzęce. I zyskując coraz więcej masy i mocy…

Krasnolud i Semen wpadli na dwóch przeciwników niemal równocześnie. Semen miał jednak większe wyzwanie, bo jego szabla skrzesała skry na mieczu spotykając go w paradzie. Odbite ostrze aż zaciążyło w ręku kozaka, ale nie powstrzymało go to od ponownego ciosu, tym razem na odlew. Wykorzystując okazję, że wzrost krasnoluda daje mu przestrzeń do szerokiego ataku z jego strony. Rycerz w habicie nie miał tyle miejsca, musiał się cofnąć. Zaklął. Po ludzku. Zwłaszcza, że dostrzegł, jak krasnolud błyskawicznym cięciem powalił akolitę odrąbując mu ramię. Ten wyjąc padł w tył tryskając fontanną krwi i gasnąc szybko, ale naraz krasnolud z Semenem społem zderzyli się z rycerzem. Tyle, że trafili na godnego siebie przeciwnika…


***

Statystyka nakazuje 5k100.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 22-02-2021 o 13:32.
Bielon jest offline  
Stary 23-02-2021, 07:02   #133
 
Leb Harr's Avatar
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Bój rozgorzał zgodnie z przewidywaniem Bigdebina. Zaskakującym dla niego było tylko to, że tak wiele człeczyn poszło jego śladem. Semena był niemal pewien, ale zaskoczył go Bombastus. A i Hans ruszył. Prawdziwych bohaterów i podłych tchórzy znaleźć można było w każdym miejscu. Krasnolud był zdumiony, człeczyny go zaskoczyły. To dawało jakąś szansę na przetrwanie. Na przebicie się. Bigdebin nie miał zamiaru ginąć w pozbawionym sensu boju. Wiedział, że bezsensowne ofiary, choć mogą wyglądać na bohaterskie, są czystą głupotą. Tak właśnie ginęły całe pokolenia jego pobratymców. Jednak była jeszcze druga strona tego medalu. Każda ofiara w imię słusznej sprawy jest uzasadniona, jeśli tylko ma sens. A powstrzymanie tych oszalałych, opętanych ludzi oddających cześć jakiemuś plugastwu miało sens najwyższy. Oni nie bili się z nimi po to, by polec chwalebną śmiercią, ale by wróg zginął jakąkolwiek. I dla tego Bigdebin był przekonany, że postąpił słusznie. I uderzył na przeciwników z brutalną siłą z której był znany.


Którą wnet poczuł namacalnie jeden z czcicieli. Krasnolud mocarnym ciosem uderzył w ramię akolity, który chciał skrócić dystans i swoim zakrzywionym nożem dobrać się do niego. Włożył weń całą siłę więc nie zdziwił go efekt: odrąbane ramię przeciwnika upadające na ziemię i lecący w ślad za nim jego dotychczasowy właściciel. Tryskający posoką wprost na kamienny pentagram. Krasnoluda to nawet nie spowolniło. Widząc, że Semen natrafił na solidny opór w starciu z rycerzem doskoczył do nich i z boku zaatakował odcinającego się kislevicie przeciwnika. Nie bawiąc się w finezyjne pchnięcia, parowania i fechtunki tylko od razu taranując go całą masą swego muskularnego, ciężkiego ciała. Mając nadzieję, że tym wytrąci go z równowagi. I nawet jeśli nie obali, to wystawi kozakowi do ciosu.



5K100: 02, 52, 64, 13, 42
 
Leb Harr jest offline  
Stary 23-02-2021, 14:04   #134
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kto by się spodziewał takiego przedniego szermierza w tej zapomnianej przez bogów (przynajmniej przez niektórych) czeluści. Prędzej można by się spodziewać inkwizycji. Hmm, też złe porównanie, inkwizycja już tu była. Może nie dokładnie tu, ale "tu" ogólnie. Kiedy my tu dywagujemy na te ważkie tematy, Semen po prostu rąbał wroga. Był człowiekiem prostym, ale o zakrzywionej szabli. A te umiał wykorzystać, nawet kolczuga mogła się jej nie oprzeć jak dobrze się trafi. a okazje ku temu krasnolud mu stworzył. I grzechem by było z niej nie skorzystać.....
 
Mike jest offline  
Stary 23-02-2021, 22:56   #135
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Sven! Teraz! - krzyknął Bombastus patrząc na punkt mniej więcej sześć cali za lewym uchem Doriana. Najstarsza sztuczka świata, ale cóż mu pozostało? Poza tym, ludzie, którzy ignorowali okrzyki "za Tobą!" i podobne i uśmiechali się z wyższością, pokazując, że nie dadzą się nabrać, czasem jednak dostawali w potylicę. Więc może się czarownik choć zawaha? Straci koncentrację? Pomyli słowo? Choćby medyk zyskać miał tylko tyle, że splatanie magii przeciwnik zacząć będzie musiał od nowa... Było warto. Hohenstein nabierał rozpędu. Zarówno jego sojusznicy jak i wrogowie byli zajęci sobą nawzajem, Dorianem musiał zająć się więc osobiście. A choć mag już pokazał, że walczyć długim ostrzem potrafi niemal tak samo dobrze jak czarować, w walce na pięści, kolana i zęby nie powinien mieć aż takiej przewagi. Lata studiów na uniwersytecie nauczyły Bombastusa dwóch umiejętności - korzystania ze źródeł oraz bezładnej nawalanki, wielokrotnie razem z bracią żakowską po pijaku brali się za łby... cóż, różnie. Eh, wspomnienia... Nauczył się też tego, że poważni ludzie na poziomie mają tendencję do sięgania po miecz, rapier, sztylet... Co chwilę trwa. A tym czasie taki szczur jak biedny żak może zręcznie dziabnąć go choćby i szydłem. Ukrył je w dłoni tuż przed zderzeniem...


 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 25-02-2021, 10:03   #136
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie była tak korzystna jakby chciał Hans. Jego "towarzysze" byli w natarciu, lecz sytuacja mogła się zmienić w każdej chwili. I zmieniła dosłownie w ułamku sekundy.

Gunter, niepozorny smyk. Z rozszerzonymi ze strachu oczami wpatrywał się w Mariusa, syna sąsiadów z którym spędził całe lata. Obecnie Marius leżał spętany w kręgu i wił się z bólu.

- Mariuuuuus! Nieeeeee! - zakrzyknął ochryple i zeskoczył z galerii. W biegu pochwycił rytualny nóż i rzucił się rozcinać więzy przyjaciela nie bacząc, że wchodzi w krąg.

Czas zatrzymał się na chwile. Wystarczająco długą by Hans zdążył ocenić sytuację. Człek przy ołtarzu wyglądał na parającego się magią. Natomiast jego adwersaż, cóż, nie był bynajmniej wojownikiem. We dwóch mieli szansę.

- Sven! Z prawej go! zakrzyknął na wzór medykusa i zaszarżował.

Delikatnym łukiem, aby bliżej wyjścia i aby nie ściągać na siebie więcej uwagi niż to potrzebne. Miał nadzieję, iż ewentualny czar trafi kogo innego.


 
Graygoo jest offline  
Stary 25-02-2021, 14:28   #137
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację

- Sven! Teraz!

- Sven! Z prawej go!

Dwa krzyki odbiły się echem w grocie. Dorian, w kierunku którego oba krzyki były skierowane zamarł na ułamek chwili. Słowa inkantacji, którą właśnie wykrzykiwał ściągając ku sobie niewidzialne moce, zbłądziły. To było to o co chodziło Bombastusowi. Na więcej nie mógł liczyć pędząc niczym pocisk w kierunku wściekłego czarnoksiężnika z którego palców trysnęły smugi energii uderzając w wykrzywioną w pentagramie maszkarę, do niedawno będącą Mariusem. I w Guntera, który nie bacząc na rozgrywającą się w koło walkę skoczył ratować swego przyjaciela. Eksplozja zimna wszystkich przeszyła dreszczem a Dorianem wręcz wstrząsnęła rzucając go na ołtarz, obalając przy tym stojące tam złote lichtarze, puchary i jakąś statuetkę. Pędzący w stronę Doriana widzieli jak chyboce się ona, przechyla i w końcu spada…

Krasnolud uderzył w rycerza całą swoją masą. Płynnie przeszedł pod ciosem mieczem i zwarł się z nim w mocarnym uścisku zaciskając swe palce na nadgarstku trzymającym miecz. To był chwila, ale krzepa Bigdebina przeważyła. Rycerz próbował przerzucić oręż do wolnej, lewej ręki, ale w tej właśnie chwili spadła nań szabla kislevity.

Semen, który już kilka razy składał się do ciosu i za każdym razem był odparty przez rycerza, który z kolei dwukrotnie przebił się przez osłonę Paczenki raniąc go to w przedramię, to znów w udo, wykorzystał okazję jaką stworzył mu wściekły atak krasnoluda. Szabla spadła na odsłonięty kark odzianego w kolczugę czciciela i przebiła się przez pancerz wgniatając ogniwa kolczugi w ciało. Krew, która trysnęła z rany zalała oczy krasnoludowi i ochlapała samego Semena. Ale najważniejszym było, że ich najgroźniejszy przeciwnik osuwał się na ziemię. Krasnolud już chciał pochylić się do upuszczonych mieczy, kiedy nagle poczuł, jak w plecy wbija mu się ostrze. Ból przeszył go na wskroś i niemal obalił na ziemię. Tylko latom doświadczeń w bitwach, bitkach i potyczkach zawdzięczał to, że ustał. Odwrócił się w samą porę, by uskoczyć przed drugim ciosem, którym dotychczas rzygający kultysta chciał posłać go przed oblicze Morra. Unik był instynktowny, podobnie jak odpowiedź potężnym sierpem, która posłała nieprzytomnego mnicha na ziemię.

Hans pomknął łukiem, ku Dorianowi. Ale tak, by w razie czego móc swobodnie umknąć przez widoczne wyjście. Tak już miał w zwyczaju. Ale miał szczerą nadzieję, że uda mu się dostać do czarnoksiężnika, nim ten skoncentruje się na powrót. A to mogło się udać, bo powalony Dorian skoczył naraz by schwytać koziołkujący w powietrzu, upadający posążek. Bombastus widział jak na dłoni, że jeśli ten skupi się na posążku, będzie mógł mu zasadzić solidnego kopa w odsłonięty łeb. A na więcej medykus nie liczył.

- Nieeeee! - krzyk Doriana był rozpaczliwy. Podobnie jak krzyk Guntera, który odskoczył od czegoś, co w żadnym stopniu nie przypominało już jego kompana z dziecięcych zabaw. Czegoś, co rozrastało się wynurzając ze swego ciała coraz to nowe ramiona. Jakby z ciała młodego chłopaka wyrósł dziwny, pająkopodobny stwór. O ludzkiej głowie, ale dziesiątkach oczu. I sześciu dziwacznych ni to rękach, ni to szponach. Semen, który widział to najlepiej, poczuł przerażenie. Po raz pierwszy w życiu cofnął się o krok odstępując umierającego rycerza, Guntera i zbierającego się po ranie krasnoluda. Ciałem kislevity wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. Uzmysłowił sobie, że lada moment i sam może tak skończyć. Bo Dorian…

Dorian próbował łapać posążek i za tę próbę zapłacił straszliwą cenę. Opadnięty przez Bombastusa i Hansa dostał kopniak w twarz, który rozkwasił nos i nawet jeśli miał on szansę po czymś takim dojść do siebie, cios łomem w potylicę rozbił jego czaszkę jak dojrzałego melona. Chlapiąc wokół krwią, mózgiem i resztkami kości do których kleiły się strzępy włosów i Sigmar jeden wie czego jeszcze. Z drgających w przedśmiertnym drygu dłoni czarnoksiężnika wysunął się ocalony posążek. Ukazujący potężnej postury męża dzierżącego solidny, bojowy młot.

Obaj zabójcy czarnoksiężnika nie mieli ani chwili na to, by zastanowić się nad tym, bowiem w jaskini rozległ się skowyt. Skowyt schwytanego przez monstrum w pentagramie, bezimiennego mnicha. Skowyt, który przerwał odgłos rozrywanego ciała. Strzępy ludzkie, które do niedawna były mnichem upadły odrzucone pod ścianę. Gunter, Semen i Bigdebin odcięci od wyjścia, zrozumieli w jednej chwili, że muszą się przebić przez tę maszkarę by wydostać się na zewnątrz. Hans i Bombastus wyjście mieli w zasięgu ręki. I nie byli by pierwszymi, którzy uciekli bo w korytarzu już klapały sandały uciekającego brata Arona.


***

5k100 proszę. Lubię.


***




.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 25-02-2021 o 21:13.
Bielon jest offline  
Stary 25-02-2021, 16:37   #138
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Na galerię! - wrzasnął Semen i dał przykład. Przebiegając chwycił Guntera za kapotę i złapał pod pachę. Sadził susami po dwa, trzy stopnie. Planował obiec galerię i zbiec schodami po drugiej stornie. I potem do drzwi. Liczył, że głupie bydle pobiegnie za nimi, a tym samym droga z jaskini stanie otworem.
 
Mike jest offline  
Stary 26-02-2021, 07:05   #139
 
Leb Harr's Avatar
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Krasnolud dochodził właśnie po ciosie, który zdradziecko w plecy wymierzył mu ogłuszony mnich. Zakrzywione, rytualne ostrze, którym tego dokonał, nie było z całą pewnością najlepszym orężem do prowadzenia walki z tak opancerzonym przeciwnikiem jakim był Bigdebin, ale z tyłu i z zaskoczenia i zwykły taboret w karczmie może zabić. Krasnolud cofnął się krok czy dwa, krzywiąc z bólu pochylił podnosząc dwa upuszczone miecze. Swój i Svena. W tej właśnie chwili wzrok pomknął mu ku ołtarzowi, gdzie pod złotymi monetami i jakimiś świecidełkami, jako ofiara, leżał solidnych rozmiarów młot. Ledwie kilka kroków od niego.

„Skryte w podziemiach skarby” przypomniał sobie powtórnie słowa wieśniaka, który za wszelką cenę chciał ich tu sprowadzić. Który sprowadził tu swoje dwa szczeniaki, omamiony wizją bogactwa. Nie baczący na ich życie czy zdrowie. Miał chłop rację. „Może i sam to widział a się ino krygował?” pomyślał Bigdebin i już miał ruszyć do ołtarza by sięgnąć do leżącego tam młota, kiedy nagle w centrum wypalonego na ziemi symbolu odrodziło się coś. „Coś” co wprawiło w przerażenie nawet odważnego dotychczas kislevitę Semena, który nagle cofnął się do tyłu i łapiąc Guntera rzucił się do ucieczki.

Krasnolud ocenił sytuację błyskawicznie. Był ranny, prawdopodobnie ciężko, był opancerzony a i nogi miał nie nawykłe do ucieczek. W jego przypadku nie miało to sensu. Mało myśląc rzucił się wykrzykując zawołanie rodowe na monstrum. Świadom tego, że nie ma prawa wyjść z tego żywy. Ale choć krew swą drogo sprzeda. I da druhom, tak nazwał te człeczyny „druhami”, nieco czasu.


5k100: 01(!!), 44, 07, 23, 55
 
Leb Harr jest offline  
Stary 03-03-2021, 13:31   #140
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Wśród wielu ważnych pytań, które przeleciały medykowi przez głowę (kim jesteśmy?, dokąd zmierzamy?, kim był Dorian?, u kogo w rękach widział kwity in blanco po wypełnieniu dające posiadaczowi pełne odpuszczenie grzechów i amnestię?), z jaką prędkością biega poczwara i dlaczego, jak zawsze, szybciej niż cyrulik) jedno najbardziej nie dawało mu spokoju - co to za statuetkę chciał złapać Dorian. Cholerny idiota. Gdyby tylko był w połowie tak mądry za jakiego się uważał, zabiłby przeprowadzających rytuał kultystów i zgarnął skarby, zamiast się do nich przyłączać.
Teraz jedynym rozsądnym wyjściem była ucieczka... Przy czym ważne było także to by uciekł także Hans, mający potrzebne dokumenty, które zupełnie gratis za darmo pomoże mu wypełnić Bombastus, zapewne jedyna osoba w promieniu wielu mil, która zarówno zna język klasyczny, umie pisać i czytać oraz nie spróbuje Hansa wydać inkwizycji. Co najwyżej zażąda jednego czy dwóch papierów dla siebie. Dlatego też Hans nie mógł bez sensu zostać pożarty przez pewne monstrum. To znaczy niby mógł, ale że dokumenty miał za pazuchą one zapewne zostaną pożarte razem z nim w razie czego.
- Hans, nie daj uciec kultyście - zaproponował, wiedząc, że zakonnik mógłby im jeszcze narobić kłopotu. Dla siebie widział inne zadanie, niestety znacznie mniej przyjemne. Ale że monstrum było właśnie zajęte krasnoludem...
- Sigmarze! Wspomóż mnie, Bombastusa! Na zasadzie wzajemności! Bo gdybym ja bym Tobą, a Ty mną, to bym Cię wsparł! - poprosił skromnie Hohenstein, trzymając w ręku podniesiony posążek. Nie miał pojęcia co z nim zrobić, ale sądząc po reakcji Doriana, musiał być ważny.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172