|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-04-2021, 17:17 | #141 |
Reputacja: 1 | Tak nie chciał tyłka moczyć, a i tak zmoczył, bo w środku jaskini nie było innego wyjścia, jak przedrzeć się przez głębszą wodę na kamienną wysepkę. Gorzej tylko mieli krasnoludy z niziołkiem, ale to żadnym pocieszeniem nie było. |
18-04-2021, 17:38 | #142 |
Reputacja: 1 |
|
18-04-2021, 18:38 | #143 |
Reputacja: 1 | - Skoro i tak jesteśmy mokrzy, to warto sprawdzić, dokąd prowadzi ten łańcuch w wodzie. Ktoś chce popłynąć? - A co do mechanizmów. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy iść dalej nie zbadawszy ich działania. Jaskinie nigdzie nie uciekną, jesteśmy blisko wyjścia. Czyż to nie najlepszy moment, aby się im przyjrzeć? Zważywszy wszystko, to pewnie krasnoludzka robota. Po coś tu stoją. Może one pozwalają przejść suchą stopą? Raczej nie zrzucą nam nic na głowę. Jeżeli już, to zrzucą coś na głowę gdzieś w innym miejscu, tu powinniśmy być bezpieczni - rozumował Bardin przekonując, bo miał wielką ochotę zbadać pracę inżynierów sprzed dwustu lat. Ale jeżeli wszyscy będą przeciwko... to na razie je zostawi i pociągnie za resztą, w powróci tu potem i je przebada. |
18-04-2021, 19:08 | #144 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 18-04-2021 o 20:46. |
19-04-2021, 11:57 | #145 |
Reputacja: 1 | Wejście okazało się trudniejsze, niż Zachariasz przypuszczał. I przejście do otworu w skale było jego najłatwiejszą częścią. Potem zaczynały się schody… a raczej wody. Niziołek najpierw klął, potem prychał i pluł wodą, a na koniec po prostu starał się dotrzeć do miejsca, gdzie będzie mógł złapać oddech. Małym pocieszeniem był fakt, że krasnoludy też nie miały łatwo. No ale to przecież niewielkie pocieszenie, a jemu przynajmniej broda nie zamokła i nie śmierdziała wilgotnym kotem. Kiedy wydostali się na postument, próg czy cokolwiek innego, co wystawało ponad rwące wody, Zachariasz padł na wznak i głęboko oddychał, mrugając mokrymi oczami. Przez dłuższą chwilę nie interesowało go, co dzieje się dookoła. - Nejsem ryba – odezwał się w końcu, wypluwając ostatni haust wody. – To znaczy nie mam nic przeciwko pływaniu, ani rybom, w końcu to doskonałe jedzenie jest. Ale bez nadsázky. Pan Radlvander z Kobbitz w Ostlandzie też się o tym przekonał, kiedy zaszedł pewnego wieczoru do gospody „U Trutnia”, gdzie serwowano świetnego karpia. Nasz bohater lubił zjeść rybkę, a wiadomo że ta lubi pływać. No i wypił prawie cały staw gorzałki, zjadając przy tym kilkanaście porcji karpika. Jeno mu na koniec trochę nieskładnie szło owo jedzenie, no bo wiecie, gorzała poszła w członki i do głowy… I się zachłysnął biedaczyna ością. Ledwo człowieka uratowali. I kiedy go jego ślubna, Aldmunda Radlvanderova zobaczyła, jak przynieśli ledwo żywego do domu, to też mruknęła „bez przesady”… - Łańcuch urwany – skwitował, kiedy krasnolud wyciągnął zwoje ociekającego wodą, pordzewiałego łańcucha. – Tedy się nie dowiemy, do czego służył. Ale patrzcie, drugi cały do kołowrotka przymocowany. Zaraz się okaże jak to działa. Czy aby upływ czasu nie nadwyrężył mechanizmów – ochoczo zerwał się i zaczął siłować z korbami kołowrotu, sapiąc i dysząc. – No cóż tak stoicie? Pomóżcie, bo chyba sam nie dam rady! |
19-04-2021, 19:51 | #146 |
Reputacja: 1 |
|
20-04-2021, 12:41 | #147 |
Reputacja: 1 | - No pomóżcie! – warknął, widząc że nikt się nie kwapi aby podejść do mechanizmu. - Jak to? Nikt? Bardin? Galeb? – zachęcał krasnoludów, którzy jak sądził, byliby ciekawi jak maszyneria działa. - No co wy! Już, już prawie ruszyło! Tak ociupinkę! – prawdę powiedziawszy nie drgnęło ani trochę, ale odrobina kłamstwa mogła kogoś zachęcić… - Nie? No to nie – wzruszył ramionami i odpuścił. Zamiast mozolić się z kołowrotem, popatrzył z wyrzutem na Vessę, po czym ściągnął spodnie, kubrak i koszulę, wyżął je z wody, założył z powrotem i powlókł się za kobietą. – A czemu w lewo? Bo ja bym poszedł w prawo. Słyszałaś co przydarzyło się Galiannie Pavlowej w Krupskim Ljesie? Ona też poszła w lewo, jak się na grzyby pewnego lata wybrała i na rozwidleniu między drzewami stanęła. Dumała długo, czy by w prawo nie iść, ale ostatecznie w lewo swoje kroki skierowała, bo się jej widziało, że tam więcej prawdziwków będzie. A zamiast prawdziwków na chłopaków od Krzywego Fiodora trafiła, którzy to sobie najpierw kolejno na niej wygodzili, a potem… pewnie się domyślacie, co się z krasną dzieweczką stało. To może w prawo pójdziemy, co? |
21-04-2021, 09:07 | #148 |
Reputacja: 1 | Skoro Galeb wyciągnął z wody zerwany łańcuch, pozostał tylko jeden kołowrót do sprawdzenia. Bardin przyglądał mu się dokładnie - cały wykonany był z metalu i w większości pokryty rdzą. Wyglądał zdecydowanie na taki, co nie był od dawna używany a dźwignię umieszczono na wysokości wygodnej dla rąk krasnoluda. Zachariasz też nie miał problemu, żeby spróbować zakręcić lewarem, jednak mechanizm ani drgnął. Łańcuch napięty był jak struna i nie poruszył się nawet o centymetr. Nikt nie kwapił się, by pomóc zwiadowcy, więc i ten odpuścił próby poruszenia łańcuchem. Ruszyli w końcu lewą odnogą i świecąc dookoła zeszli kilka metrów w dół po murowanych schodach. Niedługo później natrafili w korytarzu na ułożoną nierówno kupkę kamieni a na jej szczycie spoczywała humanoidalna, zniekształcona czaszka wpatrująca się pustymi, czarnymi oczodołami w zbliżających się bohaterów. Po bliższym zbadaniu okazało się, że czaszka z pewnością nie należała do człowieka, gdyż z czoła wystawały dwa niewielkie, kręcone rogi a i rozkład nozdrzy czy resztki ostrych zębisk sugerowały zwierzoczłeka lub innego drapieżnego stwora. Ominęli czujnie znalezisko i ruszyli dalej. Za zakrętem korytarz prowadził do otwartych, drewnianych drzwi, przed którymi leżał rozciągnięty, bezgłowy szkielet o zakończonych kozimi kopytami nogach. Na podłodze i ścianach wokół drzwi widać było okopcenia od ognia, same drzwi żadnych jednak nie posiadały. Wszystko sugerowało, że nieszczęśnik leżący w progu musiał uruchomić jakąś pułapkę i przypłacił swoją ciekawość życiem. Przeszli nad bezgłowym szkieletem i znaleźli się w obszernym, prostokątnym pomieszczeniu. Komnata zawalona była ogromną liczbą gnijących, drewnianych mebli. Wzdłuż południowej i północnej ściany umieszczono po cztery uchwyty na pochodnie i sądząc po wciąż osmalonych punktach na suficie nad nimi - były w przeszłości często używane. Na zachodniej ścianie znajdowało się dalsze przejście, a na północnej otwarty portal prowadzący do kolejnej komnaty. Awanturnicy rozejrzeli się - pomiędzy zniszczonymi meblami można było dostrzec pozostałości kilku dużych stołów, ław, krzeseł i kredensów. W całym tym bałaganie gdzieniegdzie leżały powyginane miedziane łyżki i miski, czy resztki tak spleśniałego jedzenia, że ciężko było rozpoznać, czym ono było gdy nadawało się do spożycia. Pod jednym ze złamanych stołów Vessa znalazła zawilgocony, znajdujący się w kiepskim stanie ale wciąż nadający się do odczytania list. Napisany był fatalnym stylem pisma i w języku, którego Galeb, Bardin nani Felix nie znali, jednak jedno słowo udało im się rozpoznać. Torgoch. Wymienione w wiadomości co najmniej trzy razy. Imię, które powoli zaczynało ich wszystkich prześladować. Przechodząc dalej przez łukowate przejście, znaleźli się w pomieszczeniu wyglądającym jeszcze gorzej niż to, z którego przyszli. Na dużej, drewnianej powierzchni, która wyraźnie odcinała się od kamiennej podłogi widać było dużo głębokich nacięć i ciemnych plam. Podłoga pokryta była potłuczonymi, glinianymi naczyniami, popiołem oraz połamanymi i zardzewiałymi resztkami małych narzędzi. Zachariasz przyjrzał im się bliżej, identyfikując je jako przybory kuchenne. Jakiś metr nad ziemią, pośrodku wschodniej ściany znajdował się kwadratowy otwór. Zagłębiony był w skale na około metr, a po zajrzeniu do środka można było odkryć naturalny komin. Wyglądało na to, że kiedyś to miejsce musiało służyć za kuchnię. Nic ciekawego tutaj nie znaleźli, więc ruszyli dalej kolejnym przejściem, docierając po chwili do solidnych, drewnianych drzwi. I tu czekała na nich niespodzianka w postaci namazanego na nich czerwoną farbą (lub krwią) plugawego symbolu. Ośmioramiennej gwiazdy, którą nazywano czasami strzałami Chaosu. Znak ten symbolizował wszystko, co złe i zepsute. Znak, który doskonale znali. Drzwi, jak na krasnoludzką robotę przystało, wyglądały na bardzo solidne. I były zamknięte. Bohaterowie zdawali sobie sprawę, że nawet jeśli spróbują dostać się do środka, drzwi nie puszczą przy kilku uderzeniach “z bara”. Inną sprawą pozostawał umieszczony na nich znak Chaosu. Czyżby sługi Mrocznych Potęg zadomowiły się na dobre w starej, krasnoludzkiej kryjówce? I choć znak wyglądał na naniesiony dłuższy czas temu, po coś został tutaj umieszczony... |
21-04-2021, 11:02 | #149 |
Reputacja: 1 | Bardin ostrożnie zabrał zwój. Może potem uda mu się go zbadać i wymyślić, co było na nim napisane. W kuchni uwagę khazada przykuła drewniana część podłogi. Może służyła kiedyś jako miejsce do ćwiartowania mięsa, ale może pod spodem coś się znajdowało. Postanowił to sprawdzić. Gdy zaś natknęli się na zamknięte drzwi, splunął rzucając soczystą wiązkę marynarskich przekleństw. - Zamknięte. To póki co wróciłbym i zbadał drugą odnogę, zanim zabierałbym się za forsowanie. Chyba, że po drodze spróbujemy zakręcić kołem? - zapytał towarzyszy? |
21-04-2021, 11:25 | #150 |
Reputacja: 1 | - Myslisz ze koło dopiero otwiera drzwi położone tak daleko od mechnaizmu? - Zapytala z niedowierzaniem Vessa. - Spróbujcie z zamkiem jak się nie uda to zobaczymy prawą odnogę. Ale po cichu bezpiecznie załozyć ze mamy tutaj zwierzoludzi albo mutantow w nieokreslonej liczbie wiec bez hałasu |