Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2007, 13:03   #131
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Wychodząc z sali ceremonialnej odwróciłem się, żeby jeszcze raz zerknąć na obiekty mojej obserwacji. Widocznie wdali się w dłuższą pogawędkę z Mistrzem. Postanowiłem zejść na dół i trochę się rozluźnić. Zszedłem schodami na parter i ustawiłem się w kolejce do szatni, aby oddać szatę ceremonialną. Powstał tam mały rozgardiasz. Członkowie bractwa chcieli jak najszybciej pooddawać szaty i udać się do sali bankietowej.

Odczekałem chwilę, aż niewielki tłumek rozluźni się trochę. W tym całym zmieszaniu mignęła mi jakaś znajoma twarz. To chyba ten prozaik... jakże on się nazywał. To jeden z literatów współpracujący z Thomasem Eliotem przy wydawaniu kwartalnika literackiego "Criterion". Ach nie mogę sobie przypomnieć jego nazwiska. No, ale i tak nie będę miał pewności, że to właśnie on.

Pokręciłem się trochę po sali bankietowej omijając rozgadane towarzystwo. Odczuwałem straszną suchość w gardle, więc szybko zaopatrzyłem się w szklankę zimnej wody. Wreszcie stanąłem w takim miejscu, aby dokładnie widzieć schody prowadzące na piętro. Czekałem.

W pobliżu dwu podstarzałych dżentelmenów dyskutowało na temat najnowszych odkryć profesora Artura S. Eddingtona z Royal Observatory w Greenwich. Nie biorąc udziału w wymianie poglądów przysłuchiwałem się ich rozmowie. Jeden opowiadał o najnowszej publikacji Eddingtona, która wysuwała hipotezę, że źródłem energii gwiazd jest energia jądrowa. Drugi przypominał o konspekcie wykładu Eddingtona w Royal Society na temat przestrzeni kosmicznej i materii międzygwiezdnej.

Rozmowa na temat fizyki przypomniała mi o Callu. Tak te jego badania musiały do czegoś doprowadzić. Sięgnąłem do wewnętrznej kieszenie marynarki i wyciągnąłem notatnik. Odczytałem fragment wynotowany z jednego z uniwersyteckich publikatorów:

"Ducha naszych czasów charakteryzuje zachłanność poznawcza, łaknienie nowych informacji i siła przebicia. Mimo wielu obaw, w dużej mierze podzielanych przez znaczną część środowisk opiniotwórczych, w dalszym ciągu obowiązuje wiara w potęgę ludzkiego poznania, które potrafi przezwyciężyć wszystkie przeszkody i przekroczyć wszystkie bariery. Rzecz zrozumiała, że w polu zainteresowań uczonych znalazł się również obszar z założenia niedostępny poznaniu - a mianowicie przyszłość. Powstaje w związku z tym pytanie, czy można za przedmiot badania obrać coś, co jeszcze się nie zdarzyło, a więc - formalnie rzecz biorąc - nie istnieje."

Przyszłość pozostaje nadal przyszłością.
No, ale moje zadanie nadal czeka na wykonanie.
 
Adr jest offline  
Stary 29-12-2007, 13:16   #132
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Izabell Review

Zdziwienie odpowiedzią Mistrza Ceremonii nie opuszczało Izabell przez dłuższą chwilę. Dłuższą niż by sobie tego życzył, czy wypadałoby kobiecie o jej pozycji. "Nie tego uczyła Cię dziewczyno Betty, domknij usta, bo romantyczne famme fatale wyszły już z mody. A bynajmniej ta mina nie wygląda ponętnie, lecz zupełnie bezrozumnie. Dawno przestałaś być zwierzęciem pociągowym-więc się tak nie zachowuj!" Wewnętrzna krytyka wróciła jej trzeźwość spojrzenia na siebie i wydarzenia wokół niej... Zaczęła czuć również, że zupełnie w niezrozumiały dla siebie sposób stała się centrum zainteresowania tego dziwnego, starego człowieka. Czuła na sobie jego uśmiech, satysfakcje, nawet swego rodzaju zachwyt-niby wszystko, czym na co dzień ją obdarzano, lecz w tych warunkach i przy tych ludziach budziło to w niej swoisty, wyraźny, wręcz namacalny niepokój... "Pięknie Izabell, pięknie... Zawsze w coś się władujesz, a miałaś tylko na chwilę zastąpić Gorga.. Czego teraz chcesz? Co możesz zrobić? Zastanów się... Bo chyba już nie ma odwrotu."

Gdy padło pytanie Nico, automatycznie zwróciła swój wzrok na niego, a spojrzenia obojga spotkały się w pół drogi. "Nie podoba Ci się coś mój drogi ?" Sarkazm odbijający się w jej myślach miał ujście w nieprzyjemnym, pełnym wzgardy uśmiechu, który w tej samej chwili zagościł na jej twarzy.

Czas stąd iść za wiele myśli, za wiele wrażeń i emocji gościło w tej sali, a otwarte drzwi nęciły obietnicą spokoju i chwili prywatności, a nawet indywidualizmu po zdjęciu tych szmat z siebie. Wypadało jednak rzec jeszcze coś na pożegnanie Mistrzowi Ceremonii, choć nic specjalnie nie przychodziło na myśl zazwyczaj wyszczekanej ponad miarę bostońskiej piękności. Lecz nikt z jej towarzyszy nie planował się chyba więcej odezwać tak więc na nią spłynął ten obowiązek :

- Dziękujemy za udzielone informacje, nie będziemy już więcej zajmować tak drogocennego i dla nas i pewnie dla pana czasu. Udamy się teraz za radą do reszty braci, by nie czuć się dalej zamkniętą grupą, a już częścią Bractwa.

Powiedziawszy to pożegnała tego obcego, dziwnego człowieka delikatnym skinieniem głowy i spojrzawszy na swoich towarzyszy ruszyła majestatycznym krokiem ku otwartym drzwiom.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 07-01-2008, 00:03   #133
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Nico Castelano

Nareszcie koniec. Wreszcie mógł wyjść z tej sali i zrzucić te łachy. Widząc spojrzenie panny Review był pewien, że gdyby jej wzrok mógł zabijać, pewnie leżałby już trupem. Ale póki co żył i oddychał, więc postanowił nie przejmować się drobiazgami.

Teraz mieli dowiedzieć się czegoś więcej, być może kogoś poznać. Kto wie, może spotkają samego Calla i cała ta śmieszna konspiracja dokądś ich zaprowadzi.

Skierował się w stronę wyjścia. Gdy już był na zewnątrz skierował swoje kroki wprost do przebieralni na dole. Już tam będąc, w odosobnieniu zdjął z siebie szatę ceremonialną. Sprawdził broń, wszystko było w porządku. Wyszedł. W pobliskim lustrze poprawił garnitur i krawat. No, wreszcie wyglądał jak normalny człowiek a nie jak jakiś kultysta-oszołom.

Postanowił zaczekać aż towarzyszące mu damy również się przebiorą i będą mogli udać się poznać innych członków.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 08-01-2008, 23:47   #134
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Izabell oraz Jenifer podążyły za przykładem Nicka i również zrzuciły ceremonialne szaty w przebieralni. Jedna z pań zabrała im je i odłożyła na miejsce mile się przy tym uśmiechając. Nick stał już w hallu mając przed sobą wejście do sali, która poprzednio była niczym terytorium zakazane, gdzie wstęp był tylko dla członków. Bogato zdobione wnętrze, kominek oraz ludzie kręcący się wokół zajęci rozmowami stwarzali ułudę normalności. Ponownie zabrzmiały dźwięki ragtime`u i życie wróciło do normy po ceremonii. Normalność znów zagościła w progi tej rezydencji i, jeszcze niedawna, ceremonia jawić się poczęła jako tylko ekscentryczny element całości obrazu. Mimo to wątpliwości pozostały w każdym z nowo przybyłych członków bractwa.
Lokaj zamknął drzwi od przebieralni. Z cichym trzaskiem zdobiona wykładziną ściana znów stała się jednolitą powierzchnią a lokaj wrócił na swoje miejsce w róg hallu i złożywszy ręce wzdłuż ciała umieścił beznamiętny wzrok w bliżej nieokreślony punkt na wprost siebie. Z góry już nikt nie schodził. Wydaje się, że wszyscy obecni na ceremonii albo przeszli do sali głównej albo wrócili do swoich zajęć w innej części budynku. Oczywistym było, że stojący przed wejściem do sali nowi zostali zauważeni przez niektórych wewnątrz sali. Witali się skinieniem głowy, podniesieniem kieliszka lub uśmiechem znad cygara. Nikt, póki co, nie kwapił się z rozmową czy choćby większym zainteresowaniem. Przerwał to kelner niosąc tacę na której stały kieliszki wypełnione winem oraz pudełko z cygarami a także papierosami. Podszedł i zatrzymał się. Usłużnie przesunął w stronę trójki tacę i czekał aż ktoś skorzysta z tego, co na niej stało lub leżało.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 13-01-2008, 20:28   #135
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Nico Castelano

Widząc, że jego towarzyszki już były gotowe powiedział:
- Cóż, moje panie - uśmiechnął się lekko - Chyba nadszedł czas abysmy wmieszali się w towarzystwo.

"I może znajdziemy Edwarda" dokończył w myślach.

Spojrzał w stronę sali. Widział, że zostali zauważeni. Nie był jednak do końca pewien co będzie dalej. Nie był typem człowieka towarzyskiego, ale chyba nie było wyjścia. Z sali dobiegała muzyka.

***

Nico stał w kącie sali ze skwaszoną miną. Nie przepadał za przyjęciami. A staremu Gaspare rzadko zdarzało się je organizować. Tym razem była to szczególna okazja, obchodził swoje 60 urodziny. Nico, jako jeden z ostatnich członków jego rodziny również musiał być obecny.

- Nico - usłyszał głos - Czyżbyś nie bawił się dobrze?

Głos należał do samego Dona. Mężczyzna podszedł i zmarszczył brwi.

- Zapraszam cię na jakże ważną dla mnie uroczystość a ty się nie bawisz dobrze? - mruknął - Bardzo mnie to martwi chłopcze.
- Skądże, signor - Nico zmieszał się - Tylko...
- Tylko co? - przerwał mu Gaspare - Jesteś moją rodziną Niccolo, twoje zmartwienia są moimi. A ja nie lubię się martwić. Powiedz stryjowi Gaspare, o co chodzi?

Nico westchnął, widząc, że został niejako przyparty do muru.
- Nie chodzi o to - mruknął - Po prostu nie przywykłem do czegoś takiego.
- Cóż - zamyślił się Don - Ale ja chciałbym abyś wreszcie przywykł. Nawet jeśli nie czujesz się komfortowo. A'propos - zbliżył się do Nico - Spójrz kto stoi przy stoliku z przekąskami - powiedział i wskazał skinieniem głowy we wspomnianym kierunku.

Nico spojrzał w tamtą stronę. Dostrzegł Brigitte. Tancerkę z Cotton Club. Ostatnimi czasy bywał tam często. Nikomu się do tego nie przyznawał, ale to z jej powodu tam chadzał.

- Widzisz? - uśmiechnął się don - Stary Gaspare wie, czego potrzebujesz. Nie stój tak, tylko idź tam - jego ton zmienił się z czułego na bardziej stanowczy - I nie zrób z siebie idioty. Wiesz, jak należy się zachować. Inaczej urwę ci łeb - ostatnie słowa wymówił z uśmiechem, który przypominał uśmiech głodnego rekina...


***

Nico uśmiechnął się do własnych myśli. Po chwili jednak spoważniał. Jeśli ci ludzie byli rzeczywiście tacy, jak opowiadał Call, to będą musieli zagrać w tą gierkę. I to tak dobrze jak tylko potrafią. Kto wie, co by było, gdyby ktoś dowiedział się o tym dlaczego się tutaj znaleźli. Nie martwił się szczególnie o Calla. Raczej jego własny los teraz leżał mu na sercu. Niewątpliwie splatał się też z losem obu jego pięknych towarzyszek.

Gdy podszedł kelner z kieliszkami, Nico zerknął na damy, potem na kelnera.Po chwili wahania rzekł:
- Panie pozwolą - po czym wziął z tacy dwa kieliczki wina i podał je kobietom.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 14-01-2008, 08:41   #136
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
William Moorhous


Oczekiwanie na nowicjuszy i obserwacja pustych schodów stawały się nużące. Szklankę wody wymieniłem na filiżankę kawy. Niewielka dawka kofeiny podziałała nieznacznie pobudzająco na zmysły. Lokaj, który mnie obsługiwał chcąc błysnąć elokwencją rzekł:

- Noc byłaby czarna jak pańska kawa gdyby nie zgromadzona tu śmietanka towarzyska Bostonu. – widząc mój wymuszony i protekcjonalny uśmiech oddalił się pośpiesznie. Nie miałem dziś czasu i ochoty spoufalać się z obsługą.

Jak wiadomo „na salony są talony”. Nie każdy może dostać się do tak elitarnego grona jak to, które zgromadziło się w tej sali. Jednak spotkanie i bankiet w rezydencji 'Silvery' ulokowanej przy Tremont Street 28 niewiele różniło się przebiegiem od podobnych przyjęć odbywających się w innych eleganckich bostońskich restauracjach i hotelach.

Wreszcie na schodach pojawił się Nico Castelano, a tuż za nim podążały dwie damy Izabell Review i Jenifer Brown. Nadal odziani w szaty ceremonialne zmierzali wprost do przebieralni.

Jeden z usługujących lokai przechodził w pobliżu niosąc pustą i błyszczącą tacę. W odbiciu wypolerowanej mosiężnej tacy dostrzegłem swoją postać w pomniejszeniu. Wysoki, postawny brunet uśmiechał się do swojej małej karykatury.

Poprawiłem strój wieczorowy starannie kompletowany i dopasowywany przez ostatnie kilka tygodni. Wygląd, ubiór i maniery wiele znaczyły w kontaktach zawodowych i towarzyskich. Strój charakteryzował się dyskretną elegancją i obywał się bez kłujących w oczy dodatków takich jak spinki mankietowe czy finezyjne guziki.

Krój garnituru pasował do mojej figury, co świadczyło o tym, że ubranie pochodzi z mojej własnej garderoby. Doskonale zdawałem sobie sprawę jaki problem stanowiło kiedyś dopasowanie odpowiedniego ubrania z wypożyczalni. Całe szczęście, że te kłopoty mam już za sobą.

Wizytowa koszula z sztywnym kołnierzykiem nie krępowała moich ruchów. Na grosie wystającym z pod marynarki nie dało się zauważyć żadnej fałdki ani załamania. Ciemne i delikatne spodnie dobrze komponowały się z butami z cienkiej skóry. Muszę przyznać, że zawsze lubiłem elegancko obute stopy.

Zerknąłem na zegarek obejmujący przegub lewej ręki. Zawsze kiedy sprawdzałem czas przed oczami stawał mi herb Bostonu wygrawerowany na wewnętrznej stronie zegarka i słowa ojca kiedy ofiarował mi go w prezencie.
- Pamiętaj skąd jesteś! – mówił ojciec wskazując na herb Bostonu.”



Tymczasem nowi członkowie zakonu stali już na skraju sali bankietowej. Ruszyłem żwawym krokiem w ich stronę.



- Dobry wieczór. Witam nowych członków Zakonu
- przywitałem nowicjuszy lekkim skinieniem głowy - Nazywam się William Moorhous – przedstawiłem się i po ucałowaniu podanych dłoni obu dam i uściśnięciu ręki pana Castelano dodałem:

- Jeśli nie są państwo bardzo zajęci zapraszam do konwersacji.


 

Ostatnio edytowane przez Adr : 14-01-2008 o 10:49. Powód: Dodanie obrazków
Adr jest offline  
Stary 20-01-2008, 14:50   #137
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Ah, w końcu własne ubranie, te szaty zaczynały być nadzwyczaj niewygodne. Przebierajac zastanawiałam sie co jeszcze czeka nas dzisiejszego wieczora. Jest tutaj tyle ludzi, nie sposób ich poznać w tak krótkim czasie. Zastanawiało mnie tez w jaki sposób będa się do nas odnosić. Z przyjaźnią? Z niechęcia? Miało się to wkrótce okazać.

Z nikąd pojawił się kelner machając przed nami taca zastawioną kieliszkami. Nico podał mi wino i odpowiedziałam mu uśmiechem po czym wziełam łyka z kieliszka. Wino było smaczne, najwyraźniej nie szczędzili na nie pieniędzy. Spojrzałam na Nico, który nadal był dla mnie poniekąd zagadką. W jakis sposób mu ufam, a przecież nic o nim nie wiem. Przyjżałam się jego rysom. Przystojny, dobrze zbudowany, pewnie nie jedna kobieta ma ochotę obejrzeć się za nim na ulicy. A mimo to nie jest w moim typie.

I wtedy podszedł do nas ten mężczyzna. William. Tak, on ma w sobie to coś. Ubranie, które idealnie leży, nienaganne maniery, i ogólną miłą aparycję. Moze jednak ten wieczór nie będzie taki zły. Jeśli wszyscy będą tak uprzejmi to chyba mi się tu spodoba.

Uśmiechnęłam się czarujaco do pana Moorhous'a podając mu dłoń.

- Jennifer Brown, bardzo mi miło. Myślę, że znajdę chwilę na rozmowę z panem, z chęcią poznam mojego nowego brata.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 07-02-2008, 14:43   #138
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Izabell Review

Przebieralnia była tak samo ciasna, chłodna i zacieniona jak poprzednio, jednak nie potrafiło to wzbudzić w Izabell jakichkolwiek negatywnych emocji, gdyż rozdziewając się z szaty ceremonialnej zaczęła nareszcie odczuwać spokój, wolność i swoją wyjątkowość. Ponad to pomieszczenie było bardzo skromnie urządzone co dało jej możliwość wyciszenia się oraz odgrodzenia od piękna i przepychu, które tak bardzo ją aprobowały na górnym piętrze rezydencji. Wychodząc z przebieralni bez słowa oddała szatę i również bez słowa zbliżyła się do swoich towarzyszy. Podniosła na nich wzrok szukając nici porozumienia, wspólnego celu, prób ustalenia czegokolwiek. Po mimo wszystkiego nikt nie odważył się odezwać. Choć prawdopodobnie każdym z nich targały podobne rozterki, to jednak każdy postanowił, iż będzie szukał własnej drogi do rozwiązania sytuacji patowej w której się znaleźli. Może gdyby Izabell była milsza, bardziej układna całość wyglądała by trochę inaczej...

Przekroczywszy próg sali bankietowej panna Review zwróciła przede wszystkim uwagę na ludzi kręcących się po sali, niektórzy z nich witali się uprzejmie z nowo przybyłymi, inni udawali, iż nie czują ciekawości względem nowych nabytków bractwa. Na każdą podobną sytuację Izabell była doskonale przygotowana, nie raz zdarzało się jej zastępować Gorga, na spotkaniach biznesowych i tam dokładnie tak samo jak tu, musiała jedynie odpowiadać uprzejmościami na uprzejmości innych oraz dobrze wyglądać reprezentując interesy swego praco... opiekuna. Oczywiście ze wspaniałą aparycją kobieta nie miała najmniejszego problemu, bo nawet wśród tak wykwintnego towarzystwa w jakim się obecnie znalazła błyszczała nieskazitelną urodą, oraz doskonale dobranym strojem.
Gdy Nico podał jej kieliszek wina uprzejmie podziękowała, uśmiechając się do niego z gracją... Zupełnie odmiennie od uśmiechu którym obdarowała go kilka minut wcześniej. Review zmieniała się bez najmniejszego problemu. Zawsze pasowała wszędzie tam gdzie zależało jej by pasować. Dzisiejszego wieczoru nie było sensu za bardzo wychylać się z tłumu.
Poczęstowała się również papierosem z tacy trzymanej przez kelnera i odpaliwszy go od uprzejmie podanej przez pana Castelano zapalniczki, obrzuciła go zalotnym spojrzeniem spod swoich długich idealnie pomalowanych rzęs, które niejednego wpływowego człowieka w Bostonie wpędziło w poważne kłopoty. Izabell to bawiło...

Nim zdążyła odwrócić wzrok od Nico, tuż obok nich pojawił się młody, wysoki brunet, który z doskonałym smakiem zaprosił ich do konwersacji. Kobieta w duchu przyznała rację tak często wymawianej przez Gogra na widok podobnych jegomości frazie " Młodzi, piękni, ambitni... Zagryzą się jeszcze po drodze do celu..." Jednak z prawdziwym wdziękiem podała dłoń mężczyźnie i patrząc mu przez cały czas w oczy, przerywając kontakt wzrokowy tylko na moment w którym wykwitnie się skłoniła, przedstawiła się :

-Dobry wieczór. Oczywiście będzie nam niezmiernie miło wziąć udział w konwersacji z tak uprzejmym rozmówcą jak pan, panie Moorhous. Zaś moje nazwisko brzmi Izabell Review...

Powinna czuć się odrobinę skrępowana, że zdecydowała za Nico o jego udziale w rozmowie, jednak nie czuła się. Wynikało to z jednego prostego faktu - powinni trzymać się wszyscy razem, gdyż razem się w to wpakowali, a skoro panienka Jeniffer ma ochotę na pogawędkę z tym czarującym młodzieńcem, nie należy jej tej przyjemności odmawiać.
Zaciągnęła się papierosem, a wypuszczając z ust dym rzuciła po raz kolejny przelotne spojrzenie na salę licząc na to, iż znajdzie w tłumie sylwetkę Calla, bądź kogoś od niego bardziej kompetentnego, kto wyjaśni im "zagadkę tego Zakonu".
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 21-02-2008 o 17:45.
rudaad jest offline  
Stary 21-02-2008, 17:13   #139
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Nico Castelano

Odpaliwszy papierosa panny Review, Nico sam poczęstował się z pudełka leżącego na trzymanej przez kelnera tacy. Wypuszczając kłąb dymu zwrócił uwagę na mężczyznę, który właśnie w jakże uprzejmy sposób powitał ich. Jego zdaniem zbyt uprzejmy. Wiliam Moorhous. Uścisnął jego dłoń. Zdążył jeszcze sięgnąć po kieliszek wina dla siebie i podziękował lekkim skinieniem głowy kelnerowi.

Zmierzył mężczyznę uważnie. Facet wyglądał zupełnie zwyczajnie, ale nie można mu było zarzucić braku gustu czy manier. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Ale w tym miejscu Nico nie ufał nikomu. Nie po to tutaj był aby zawierać przyjaźnie. Tym niemniej nie chciał być nieuprzejmy wobec nieznajomego.

- Miło pana poznać - powiedział - Niccolo Castelano. Miło z pana strony, nowicjuszom zapewne niełatwo jest od razu się zaaklimatyzować w tym towarzystwie - uśmiechnął się lekko - Zwłaszcza, że ten Zakon to zdaje się dosyć szczególne środowisko.

Zaciągnął się ponownie papierosem i zerknął dyskretnie na pannę Review. Widział jak rzuciła okiem na pozostałych gości na sali. Być może i ona miała nadzieję znaleźć tu Calla. Nico omiótł pobieżnie wzrokiem salę. Ciekawiło go czy Edward gdzieś tam na nich czeka. A może domyślili się, że zaczął szukać sposobu na wyrwanie się z Zakonu? Cóż, niebawem na pewno kilka spraw się rozjaśni. Może rozmowa z Wiliamem okaże się owocna.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 22-02-2008, 09:29   #140
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
William Moorhous


William posiadał pewną umiejętność, która procentowała w kontaktach towarzyskich i dostarczała dodatkowych informacji o rozmówcach. Sztuka owa była słabo rozpowszechniona wśród zwykłych ludzi, natomiast w wyższych sferach od wieków odgrywała znaczącą rolę. Umiejętność ta nazywana była nonverbal communiation (komunikacja niewerbalna) bądź bardziej pospolicie czytaniem z gestów i ruchów ciała. Korzystając z tej wiedzy Will - mimo że niewiele słów padło podczas powitania – poczynił pewne spostrzeżenia i wnioski wynikające z gestów, spojrzeń i uśmiechów.

Gdy William ogarnął trójkę nowicjuszy wzrokiem próbował odgadnąć jakie relacje ich łączą. Izabell stała nieco bliżej pana Castelano niż Jennifer. „Widocznie to pani Review czuje się swobodniej i pewniej niż panna Brown w towarzystwie tego mężczyzny.” – zanotował w myślach.

Pierwsze wrażenie silne wpływa na dalszą znajomość.

Izabell Review najbardziej przyciągała wzrok Takie osoby zapamiętuje się przy pierwszym spotkaniu. Elegancja, styl i wystudiowane zachowanie wyróżniało ją z tłumu. Takie kobiety fascynują, ale jednocześnie niepokoją.

Przyglądając się Izabell William przypomniał sobie słowa francuskiego klasyka literatury. „Była to jedna z tych twarzy kobiecych, w których każda linia ma swoisty wdzięk i wymowę, a każde drgnienie zdaje się wyjawiać coś lub też ukrywać.”

Will wytrzymał na sobie długie i badawcze spojrzenie Izabell. Czuł jak wzrok kobiety przeszywa go na wskroś. Nie uciekł jednak wzrokiem, choć w pierwszej chwili miał takie zamiar.

Nico Castelano mężczyzna solidnej postury sprawiał wrażenie człowieka opanowanego i pewnego siebie. Jednak podczas powitania nie okazał zbyt wiele zainteresowania.

„Może uznał mnie za osobę mało interesującą – myślał Will - a może ta opóźniona i stonowana reakcja ma jakieś inne uzasadnienie. Może wynika to z zamyślenia lub roztargnienia.” Jedno było pewne - William był zaskoczony początkową biernością mężczyzny.

William wyprostował się chwilę po tym jak zapoznał swoje usta z delikatną dłonią panny Brown. Na jej czarujący uśmiech odpowiedział grzecznym uśmiechem i dyskretnym spojrzeniem jakie przystoi dobrze wychowanemu mężczyźnie.

Panna Jennifer Brown zachowywał się dużo bardziej naturalnie niż reszta towarzystwa. Zaciekawiła Willa, któremu wydawało się, że właśnie z Jennifer najłatwiej można nawiązać kontakt.

- Mimo, że dopiero panią zapoznałem – Will zwrócił się do Jennifer - ośmielę się zaproponować swoje skromne towarzystwo na dzisiejszy wieczór. Nie mogę pozwolić by tak piękna kobieta musiała sama dbać o siebie. Jeśli pani to odpowiada jestem do dyspozycji – skłonił nieznacznie głowę i oczekiwał reakcji Jennifer.
 
Adr jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172