Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-03-2020, 21:40   #41
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Nieprzespana noc i wydarzenia dnia następnego sprawiły, że Jacqueline spała senem kamiennym i nie usłyszała gdy Daniel wymknął się z jej mieszkania.
Gdy wstała na paluszkach przemknęła się do kuchni, by nie budzić swego gościa. Jakaż była zdziwiona gdy znalazła kartkę z wiadomością do siebie. No cóż... Daniel był dorosłym mężczyzną i wiedział, przynajmniej teoretycznie, co dla niego dobre.

Po śniadaniu Jacqueline zadzwoniła do prawnika papy.
- Pani Jacqueline Gattis? - Odezwał się po drugiej stronie miły kobiecy głos. - Z tej strony Zoey Samaras. Sekretarka. George uprzedził że może pani dzwonić. - Młoda Gattis oczywiście zwróciła uwagę jak nieoficjalnie kobieta po drugiej stronie zwróciła się o Prawniku ojca. - Będzie do pani dyspozycji po godzinie 12.00. Wcześniej jeśli uda mu się szybko zorganizować ekipę do odholowania jachtu pani ojca do portu. Preferuje pani porozmawiać w biurze czy mam zamówić wam stolik w Bristo?
- W... biurze - odparła lekko zaskoczona Jacqueline. Jak można było o takich sprawach dyskutować wśród postronnych.
- Wyśmienicie, będziemy czekać Panno Gattis. - Odpowiedziała sekretarka i czekał grzecznościowo aż to Jacqueline sie rozłączy pierwsza.
- Dziękuję, do widzenia - panna Gattis rozłączyła się.

Spotkanie z adwokatem niewiele dało. Richard Gattis był zbyt pewnym siebie człowiekiem, żeby zostawiać instrukcje na wypadek swojego zaginięcia. Pan Samaras zapienił pannę Gattis, że jej byt jest zabezpieczony. I na tym koniec.

Po spotkaniu Jacqueline postanowiła na piechotę udać się do biblioteki, w której pracował stryj Samuel i przed spotkaniem z Arbeu wyciągnąć go na lunch.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 31-03-2020, 00:58   #42
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Żadna z przeczytanych wiadomości nie skłoniła Samuela do głębszych przemyśleń. O jachcie dowiedział się dokładnie tego czego się spodziewać, czyli sensacji, a o latarniku. No cóż. Jeśli lata znajomości natury ludzkiej czegoś go nauczyły to tego, że częściej piję się na umór chcąc zapomnieć to czy tamto, niż ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Tym bardziej, że to drugie prawie zawsze jest efektem tego pierwszego.

- Dzień dobry panno Walker. Najbardziej pani pomoże - odparł ściągając marynarkę i kapelusz, które następnie starannie odwiesił do szafy - przykładając się do swojej pracy.

Młodziutka Panna Walker z Samuelem łatwo nie miała. Czego zresztą musiała mieć świadomość już aplikując na swoje stanowisko gdyż kustosz uniwersyteckiej biblioteki nie ukrywał swojego podejścia do młodości i płci pięknej. Oczywiście nie było ono niegrzeczne. Natomiast bezsprzecznie było wymagające, surowe, a w najgorszym razie gdy Samuel miał gorszy dzień, opryskliwe. Zastanawiał się więc na ile jej profesjonalizm był sztuczne nałożoną maską, która nie sprosta próby czasu, a na ile naturą, której nic nie zmieni. Obstawiał oczywiście to pierwsze.

- Czy San Jose łaskawie zdecydowało się nam odesłać Stevensona? Proszę się upewnić, że dostali wczorajsze przypomnienie i przysłać mi rejestr aktualnych pozycji objętych zewnętrznym programem wymiany. Jeśli dobrze pamiętam mieliśmy ich Fitcha, a także Bowlera do końca miesiąca. Proszę anulować polecenia zwrotu tych pozycji. Proszę też sprawdzić, czy w katalogu mamy kartę panny Jane Price, a jeśli tak to na jakie pozycje opiewa. A także... - miał już poprosił o spis dzienników misyjnych z czasów konkwisty, ale zrezygnował. Któż jest większym głupcem? Głupiec, czy ten który jego śladami podąża? A jednak... Jeśli Richard był gdzieś tam... - To wszystko na razie panno Walker.

Dopełniwszy bieżących obowiązków ruszył do rejestrów. Zdając się na własną intuicję chciał znaleźć coś... nieortodoksyjnego o indianach Ohlone. A także dzienniki z czasów konkwisty.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 03-04-2020, 15:30   #43
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Jane stanęła przed drzwiami mieszkania Daniela Colemana, a przynajmniej pod adresem, który otrzymała od zaprzyjaźnionego konstabla. Dopiero teraz naszły ją silniejsze wątpliwości. Co jeśli faceta nie było w domu? Może wciąż gościł u młodej Gattisówny? Tam na pewno się nie wybierze, bo w jej towarzystwie nie uda jej się uzyskać żadnych cennych informacji. Czy Jane miała jakiś awaryjny plan, gdyby jednak Colemana nie było w domu? Nie. Działała spontanicznie, kierując się intuicją. Zanim więc zapukała, przyłożyła ucho do drzwi i przez chwilę nasłuchiwała. Niewiele jednak to dało, więc wzruszyła jedynie ramionami i zastukała trzykrotnie. Zaraz później dobiegł ją przytłumiony dzielącą ich ścianą, męski głos - czyli jednak był w domu!

- Jane Price - odpowiedziała dziennikarka na zapytanie. W pierwszym odruchu miała ochotę na jakiś niewyszukany żart, typu: policja! albo rymujące się: hipopotam, jednak szybko zrezygnowała z tych pomysłów. To nie był dobry czas na takie żarty.

Gdy Daniel otworzył drzwi, Jane z miejsca zaczęła. - Jestem dziennikarką, która pana znalazła wczoraj na pokładzie jachtu Gattisa - wytłumaczyła, w razie gdyby Daniel nie miał pamięci do imion.

- A tak, pamiętam. Oczywiście - Daniel uśmiechnął się na powitanie. - Co panią sprowadza? - Zrobił dziennikarce przejście, zapraszając ją do środka. - Czytała pani, że stary Dwayne zniknął? Znaczy nasz latarnik. Dziwne. Dziwne… -

Jane odwzajemniła uśmiech i skorzystała z zaproszenia, wymijając Daniela i z zaciekawieniem przyglądając się skromnemu wnętrzu mieszkania. Z miłym zaskoczeniem zauważyła, że w pomieszczeniu panował porządek - zupełnie inaczej, niż w jej własnym mieszkaniu. To dobrze świadczyło o Danielu. No i fakt, że nie zamknął jej drzwi przed nosem, jakby zapewne zrobiła to młoda Gattisówna lub jej ponury wuj Samuel.

- Będzie łatwiej, kiedy nie będziemy sobie paniować i panować. - Jane zwróciła się do Daniela, kiedy ten zamknął za sobą drzwi. Wyciągnęła w jego stronę rękę. - Jane. No i żadna ze mnie pani, nie jestem mężatką - dodała wesoło.
- Daniel - Marynarz odwzajemnił uścisk ręki.

- Wracając do twojego pytania, czy to nie oczywiste? Sprowadza mnie tutaj między innymi twoja historia, Danielu - powiedziała, po czym przeszła się po mieszkaniu, przyglądając się różnym przedmiotom i na dłuższą chwilę zatrzymując się przy oknie. - Chcę rozwikłać zagadkę opuszczonego jachtu Gattisa i jego załogi, a ty wydajesz się być kluczem do tego. Masz może kawę? - spytała, odwracając się znowu do mężczyzny.

- No tak... - Daniel podrapał się po głowie zmieszany. - Może kawy? - Zreflektował się po chwili zerkając w stronę aneksu kuchennego. - Cukru nie mam, ale powinienem gdzieś znaleźć trochę wanilii. No i mam mleko. Dzisiejsze. - Zaproponował nastawiając czajnik. Jane gestem podziękowała za mleko. Piła czarną kawę, słodzoną zazwyczaj dwiema łyżeczkami cukru. Wanilia tym razem musiała jej wystarczyć.

- Pewnie Jacqueline by się to nie widziało. Rozmowa znaczy. Wiesz… trudny temat. Szczególnie dla niej. Ale powiem to co wszystkim. Zupełnie nic nie pamiętam. Pustka. Ciemność. Lekarz twierdzi, że to niby normalne i pamięć wróci z czasem, ale nie wiem… Wszystko wydaje się takie mętne. - Rozłożył bezradnie ręce.

- Zwracając aż taką uwagę na jej widzimisię, to równie dobrze możemy uznać, że nie ma żadnej sprawy do rozwiązania - Jane odparła obojętnym tonem. - W policji również nie pokładałabym zbyt wielkich nadziei. Tutaj potrzeba kogoś upartego i nieograniczonego procedurami. Kogoś dociekliwego i z kontaktami. Kogoś takiego jak ja.

- Cóż, jeśli natomiast chodzi o twoją pamięć, to nie liczyłam na jakieś zmiany względem wczorajszego poranka. Powiedz mi jednak, co znajdowało się w dzienniku kapitana? Widziałam przed wyjściem z kajuty, że po niego sięgałeś.

- Sprawa do rozwiązania z pewnością jest i nie ma bardziej zmotywowanej osoby od Jacqueline. Po prostu nie musi o każdym, najmniejszym szczególe zaraz wiedzieć całe miasto. Każdy ma prawo do prywatności. - Marynarz powiedział głosem twardszym niż dotychczas, ale szybko złagodniał.
- W dzienniku nie było wiele więcej. Gdzieś dopłynęliśmy. Po dwudziestu? Trzydziestu dniach? Nie pamiętam dokładnie, a nie było wspomniane gdzie. No i po tym zaczynał się jakiś nonsens. Że niby zaczęli szaleć i na pokładzie było coś jeszcze. Jakieś drapieżne zwierze? Może policja znalazła jakieś ślady na Eonie.

Jane zignorowała kwestię Jacqueline, miała co do tego zupełnie inne zdanie, ale kłócenie się z potencjalnym kochankiem młodej bogaczki mijało się z sensem. Ciekawa była jednak, co takiego w niej widział. Czy była to kwestia majątku? A może wątpliwej urody? Nie zamierzała pytać, nie przyszła tutaj w sprawie plotek.

- Nonsens? Zdecydowanie chciałabym coś więcej o tym usłyszeć. Co dla jednych może być bełkotem, dla innych okazuje się cenną poszlaką. - Panna Price widocznie się zainteresowała, podejmując temat. - Policja nie była w stanie znaleźć ciebie, Danielu, na pokładzie jachtu, więc liczysz, że znaleźli jakieś ślady? Nie wydaje mi się. Jednak zanim weszłam do kajuty, w której smacznie sobie drzemałeś, natrafiłam na ślady zadrapań na deskach pokładu. I słyszałam coś… Jakby coś ciężko pełzającego.

- Dziwna sprawa z tym pełzaniem… Ale łodzie i morze potrafią wydawać najdziwniejsze dźwięki, szczególnie dla kogoś nieobytego. - Danielowi nagle przerwał gwizd gotującej się wody. Zalał kubek niedawno zmielonej kawy dla Jane i po chwili dodał kawałek laski wanilii wyciągniętej z małego słoiczka schowanego w głębi szafki.

Gotową kawę postawił na blacie, obok otwartej butelki mleka. Miskę po swoim śniadaniu szybko wstawił do zlewu. - Jak już mówiłem, nie mam cukru. Prosze siadać. - Wskazał na fotele pod biblioteczką. Sam po chwili rozsiadł się na swoim i wrócił do nieco już przestygniętej kawy. Jane dołączyła na drugim fotelu.

- Wracając do dziennika to słyszała pani już wszystko. Wiele dni nawet nie było zaznaczonych choćby datą. We wcześniejsze wpisy nie zaglądałem. W końcu to nie mój dziennik i nie mój jacht.. - Daniel wzruszył ramionami i zamilkł na chwilę.

- Wystarczy Jane, naprawdę - przypomniała uprzejmie dziennikarka.

- Ale ale… wspomniałaś o znajomościach. Myślisz, że mogłabyś się dowiedzieć czy wiadomo coś więcej w sprawie latarnika? Starego Dwayna? Czasem z nim piłem pod jego latarnią i nawet polubiłem dziwaka. - Na twarzy Colemana pojawił się lekki uśmiech.

Jane sięgnęła po kubek gorącej kawy i dmuchnęła dwa razy, po czym upiła łyk. Przymknęła wtedy na moment powieki, delektując się smakiem pobudzającego napoju. Kiedy odstawiła naczynie z powrotem na stolik, uniosła spojrzenie niebieskich oczu na Daniela i westchnęła.
- Właśnie, odnośnie pana Burnetta… - zaczęła, wodząc palcem po brzegach kubka. - Rozmawiałam z nim wczoraj i być może jestem ostatnią osobą, która go widziała. Nie sądzę, bym trafiła na listę podejrzanych, ale z pewnością ułatwi mi to zdobycie interesujących informacji. W rozmowie ze mną wspominał coś o poszukiwaniach tajemniczej wyspy… Coś ci to mówi? Pamiętasz, co było celem waszej wyprawy?- spytała, po czym znowu upiła solidny łyk kawy.

- Chyba nie? - Daniel odpowiedział niepewnie. - Ale mogła być to równie dobrze wyspa, co którykolwiek z portów. - Dokończył już bardziej zdecydowanym tonem. - Dwayne opowiadał mase historii, ale tej nie słyszałem. Podawał jakieś szczegóły? - Wyraźnie się zaciekawił.

Jane sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła z niej swój notatnik dziennikarski. Przekartkowała go pośpiesznie, szukając zapisków z rozmowy z latarnikiem. Pamiętała co prawda całą rozmowę, ale zawsze wolała się upewnić.
- Obawiam się, że rozmowa była skąpa w szczegóły - powiedziała w końcu, odkładając notatnik z powrotem do torebki. - Przypominała bardziej morskie legendy o poszukiwaniu skarbów i tejże zaginionej wyspy. Podróżnicy mieli ponoć wracać niestety z pustymi rękoma. Burnett wspominał także o tym, że widywał jacht Gattisa, jak wiele razy opuszczał port i zawsze w tym samym kierunku. Może i tym razem mieliście wypłynąć w tę samą stronę?

- Kierunek wypłynięcia to już coś. Można by wyznaczyć azymut, określić jakąś średnią prędkość. Coś oszacować. - Zadumał się Daniel.

Panna Price westchnęła, opierając się ciężko o oparcie fotela. Kubek kawy był już prawie pusty.
- Coraz więcej pytań i jak do tej pory żadnej odpowiedzi. Frustrujące - stwierdziła, po czym podniosła się i zaczęła zbierać się do wyjścia. - Dziękuję, Danielu, za kawę i rozmowę. Na mnie już czas. Jeśli mam dowiedzieć się czegoś o starym Burnettcie, to powinnam teraz być na komisariacie, a nie na kawie w mieszkaniu obcego mężczyzny. - Uśmiechnęła się i puściła oczko do Colemana, wskazując, że nieszczególnie jej to przeszkadzało. - Będziemy w kontakcie, mam twój numer.

- Więc podaj mi jeszcze swój. Może się przydać. - Zaproponował marynarz szybko znajdując ołówek na regale z książkami i zapisując numer w niewielkim kalendarzu leżącym na jednej z półek.

Jane narzuciła na siebie swój płaszcz, wzięła torebkę i kiedy stała już przy drzwiach, odwróciła się jeszcze do Daniela.
- Chyba że chcesz się wybrać ze mną na komisariat?

- W sumie czemu nie? I tak nie mam nic zaplanowanego na rano. - Przytaknął. - Tylko daj mi chwile, narzuce na siebie coś więcej. - Szybkim krokiem ruszył do małej sypialni. Na podkoszulek założył prostą, białą koszulę i zrezygnował z marynarki bo jedyna jaką miał, okazała się być przyozdobiona dość sporej wielkości plamą. Na szczęście było ciepło, a z każdą godziną słońce coraz bardziej rozgrzewało Santa Cruz. Banknoty z kieszeni przełożył do starego portfela, notatnik umieścił w kieszonce koszuli i był już gotów.
Gdy po chwili wyszedł z sypialni, uśmiechnął się przepraszająco do Jane jakby kazał czekać na siebie niewiadomo ile. Butów miał dwie pary, więc wyborowi nie poświęcił ani chwili. Założył te bardziej wyjściowe w odróżnieniu od tych bardziej roboczych w których został znaleziony, a na głowę zatknął letni, lekki kapelusz.

- Piechota, czy łapiemy taksówkę? - zapytał reporterki.

- Taksówka - odparła Jane i razem opuścili mieszkanie Colemana.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 08-04-2020, 20:26   #44
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Biblioteka jest budynkiem przestronnym, dwupiętrowym. Na wejściu odwiedzającym rzuca się w oczy jej wystrój – regały ustawione w taki sposób, aby spokojnie zmieściły się między nimi trzy osoby. Na parterze znajdują się działy: historyczny, językowy i naukowy, zaś na pierwszym piętrze można dostrzec dużą różnorodność literatury rozrywkowej, ale też podróżniczej. W centrum znajduje się okrągła lada wypożyczalni.
Klimat i poczucie wielkości buduje atrium zwieńczone szklaną kopułą, przez którą do środka wlewa się dzienne światło.

Samuel zaczął swoje poszukiwania w dziale historycznym trochę to potrwało, ale w końcu trafił na książkę o historii regionu. Dowiedział się tam o „Misji Niepowodzeń”, która zapisała się na kartach historii Santa Cruz jako misja, której towarzyszyła niezliczona ilość nieszczęść i katastrof takich jak powodzie, trzęsienia ziemi, kradzieże i bunty Indian.
Dowiedział się również, że ostatni oryginalny budynek Misji jest teraz budynkiem Muzeum w centrum miasta, przy School Street.

Już miał przeprowadzić analizę zdobytych informacji, a może zastanowić się gdzie jeszcze mógłby szukać informacji gdy wtedy w bibliotece pojawiła się Jacqueline.

Samuel uniósł brew na widok bratanicy chyba nie spodziewając się jej o tej porze w bibliotece zobaczyć. I musiał przyznać, że nie wyglądała najlepiej. Mimo roześmianego towarzystwa w postaci dwóch kolegów i koleżanki dorównywała im wyłącznie szerokością udawanego uśmiechu. Poza tym zdawała się bledsza i szczuplejsza niż zawsze. Nie poświęcił tej grupce więcej uwagi niż zwykle zajęty przenoszeniem naręcza książek. Czyli właściwie w ogóle poza wspomnianym uniesieniem brwi. Przynajmniej póki Nathalie nie odprawiły świty i została sama. Zdawała się po ojcu we wrodzony sposób roztaczać aurę przywództwa. Aurę, na którą Samuel szczęśliwie był odporny.
- Dzień dobry Nathalie - przywitał się układając książki w kolejności w jakiej zamierzał się im przyjrzeć. Bratanica mogła bez trudu przeczytać tytuły na grzbietach woluminów - Planowałem zacząć pracę od razu - Wyciągnął kieszonkowy zegarek i przyjrzał się godzinie - Ale być może nie będzie to zła pora na lunch.
- Witaj stryju -
młoda kobieta uśmiechnęła się nawet, choć był to bardzo wymuszony uśmiech. - Wracam wlasnie ze spotkania z panem… ,adwokatem papy. Lunch to doskonały pomysł. Konam z głodu.

Samuel nie wydawał się roztrzęsiony. Ale to niewiele o nim świadczyło, bo nawet trudno go było sobie wyobrazić roztrzęsionego. Skinął głową, zabrał kapelusz, płaszcz i… kartkę podobna do tej, którą znaleźli na jachcie. Bez słowa ruszył ku wyjściu z biblioteki.

Stołówka uniwersytecka cieszyła się dużym powodzeniem zarówno wśród studentów jak i pracowników. Niestety dla tych co nie lubili i tłumów. Znaleźli jednak miejsca i po paru chwilach zasiedli do posiłku. Samuel założył serwetkę pod szyję i podawszy Nathalie kartkę zaczął jeść. A w przerwach między kęsami opowiadać.
- Richard interesował się jakąś wyspą. Natknął się na wzmiankę o niej w Muzeum Misji. To z niej pochodziła ta kartka. Jak słusznie zauważyłaś. Brawo. Wyspa w jakiś sposób związana miałaby być z Indianami Ohlone, którzy zamieszkiwali te tereny. Ale te znaki… To raczej nie ich język. Ani alfabet.
- Może to jakiś szyfr? -
Panna Gattis przejrzała się kartce. Niestety i jej znaczki niewiele mówiły. - Może w gabinecie papy coś się znajdzie. Chociaż dokładnie go przeżywaliśmy. A o wyspę zapytamy Daniela. Wszak był, to znaczy jest, członkiem załogi jachtu papy. Spotkamy się z nim przed muzeum.
- Czyli pan Coleman -
spytał stryj - ma się już dobrze? Przypomniał sobie może coś więcej?
- Fizycznie nic mu nie dolega. Tak orzełka doktor Donavann. Niestety z pamięcią nie jest wcale lepiej. Musimy chyba poczekać kilka dni -
w głosie kobiety dał się wyczuć skutek. - Kilka dni, których nie mamy.
- To dobrze, że nic mu nie dolega. Wspominałaś też, że udało ci się porozmawiać z prawnikiem. Czy Richard zostawił mu jakieś informacje?
- Nic co mogłoby nam pomóc -
odparła szczerze, a następnie straciła Samuelowi rozmowę z adwokatem.
Kustosz milczał czas jakiś pogrążony w konsumpcji i swoich rozmyślaniach i zdawać by się mogło, że wymieniwszy informacje, przestał zwracać na bratanicę uwagę. Nagle jednak widelec zawisł w połowie drogi do jego ust, a on spojrzał na swoją rozmówczynię z wyraźną irytacją.
- Ależ ze mnie głupiec… - powiedział cicho i wstał zbierając swój i jej talerz - Musimy natychmiast iść.

Słowa wyjaśnienia usłyszała dopiero w taksówce, której stryj właściwie nigdy wcześniej nie zamawiał do pracy, a która teraz wiozła ich do Muzeum Misji.
- Wspomniałaś, że to szyfr… To mi dało do myślenia. Przecież tekst nie był wskazówkami dotarcia do wyimaginowanej wyspy jak wcześniej myślałem zaślepiony chęcią rozszyfrowania nieznanego języka. Takie wskazówki by sobie Richard zapisał w dzienniku wraz z tłumaczeniem nie zniżając się do wyrwania kartki ze starej książki. I wtedy dotarło do mnie, że w ogóle powodu do wyrywania kartki nie mógł żadnego mieć, chyba że… - tu spojrzał znacząco na bratanicę wyraźnie oczekując od niej skończenia myśli.
Jacqueline spojrzała pytająco na stryja. Nie nadążała za jego logiką.
Zapewne gdyby nie fakt, że Samuel zły teraz był na siebie i swój brak pomyślunku, dałby upust swojego rozczarowania jakąś uwagą zaadresowaną do córki Richarda. Tym razem jednak po prostu dokończył myśl.
- Chyba że nie sam tekst miał dla niego znaczenie, a właśnie kartka. I to co jeszcze może skrywać. Książki mogą skrywać również ukryte informacje skierowane tylko dla tych, którzy wiedzą jak ich szukać. Ten zwyczaj ma stare tradycje jeszcze ze starego kontynentu. A obawiam się, że możemy mówić o książce jeszcze z czasów misyjnych. Niestety… gdy tylko przepisałem tekst, oddałem oryginalną kartkę panu Abreu.
Co rzekłszy Samuel westchnął niechętnie dając tym znać, że tę niefrasobliwość właśnie sobie zarzuca.
- Jak jeszcze dodam, że Abreu to stare portugalskie nazwisko zapewne z czasów jeszcze misyjnych, a budynek muzeum misji to wszystko co z nich przetrwało, to całość nabiera niepokojących dla losów oryginalnej kartki barw.
- Chcesz powiedzieć, że ten cały Abreu może być zamieszany w zniknięcie papy i jego załogi? -
W głowie Jacqueline pojawiły się niepokojące myśli. Przecież jej rodzic był hojnym darczyńcą muzeum. - Że mógł tak to zorganizować, żeby papa zginął po wcześniejszym przepisaniu na muzeum czy Abreu swojego majątku?
Samuel poruszył się nerwowo na tę wzmiankę.
- A teraz ma w rękach jedyny dowód na to.
- I co zamierzamy z tym zrobić? - Jacqueline musiała postawić to pytanie.
- Upewnić się, że to tylko czcze domysły dwójki przewrażliwionych Gattisów, a kartkę nadal można odzyskać. A potem wrócić na uczelnię.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 12-04-2020, 15:58   #45
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Jane i Daniel

Podróż na posterunek trochę trwała, toteż Jane i Daniel musieli zwalczać zapadnięcie niezręcznej ciszy poprzez małe rozmówki na jakie dwoje właściwie nieznajomych sobie ludzi mogli sobie pozwolić w taksówce. Niby było szybciej niż tramwajem ale troszkę drogi to było.

Na posterunku Price szybko wyłapała konstabla Collinsa. Ten kiedy ją zobaczył bardzo się rozpromienił, choć jego mina trochę zrzedła kiedy zobaczył towarzyszącego Jane Daniela.
Wedłuch Hue, stary latarnik nadal jest poszukiwany. Chwilowo zbadali latarnie, pytali ludzi którzy go znali w porcie no i rozglądali się po miejscach w których lubił bywać. Jak na razie ostatnio widziano go w tawernie “Złota Langusta”. Podobno nie wylewał za kołnierz ale o własnych nogach wyszedł i udał się do latarni, było to w okolicy szóstej po południu.
- Być może miał wypadek, był on już stary i być może w jego stanie po prostu spadł z klifu do morza. Narazie nie znaleźliśmy ciała ale nie jest powiedziane, że go wyrzuci na brzeg. - Powiedział podsumowując Collins. - Chwilowo jego obowiązki przejmie nowy latarnik, jak Burnett się znajdzie może wróci na stanowisko...choć może z uwagi na jego wiek władze miasta stwierdzą że już się nie nadaje.

Collins musiał was przeprosić, podobno on i paru policjantów jadą do portu by pilnować porządku w czasie cumowania “Eon’. Jacht milionera miał być odholowany tego dnia na przystań. Mężczyzna odchodząc puścił do Jane oko i uśmiechnął się łobuzersko.

Najwyraźniej chwilowo mieli wszystkie dostępne informacje. Latarnik zniknął w drodzę do pracy, ciała brak.

Jane miała pewność że Hugh napewno powiedział jej wszystko co wiedzieli i teraz będą musieli poczekać na rozwój wydarzeń...no i dobrze by było coś napisać do gazety. A może powinna jednak skontaktować się ze swoim informatorem. Mogła też spróbować zgłębić czego Gattis szukał na pacyfiku.

Daniel, miał jeszcze czas do umówionego spotkania w muzeum. Mógł wstąpić do rodziców, albo pójść wcześniej do biblioteki i stamtąd wyruszyć wraz z Samuelem. Mógł też pójść do baru. Może zimne piwo. Po 75 dniach na morzu…


Samuel I Jacqueline

Dwójka Gattisów właściwie wpadła do taksówki i kazała się wieźć do Muzeum Misji. Podczas jazdy Samuel wtajemniczył swoją siostrzenicę w swoje podejrzenia. Po jakimś czasie oboje przekroczyli próg muzeum, w środku było paru zwiedzających. Był też pan kustosz właśnie opowiadający dwójce starszym obywatelom o jakimś eksponacie w gablocie. Najwidoczniej jeszcze nie zauważył Samuela.
 
Obca jest offline  
Stary 14-04-2020, 15:52   #46
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Po tym jak nie dowiedzieli się niczego konkretnego na posterunku, Daniel pożegnał się z Jane i ruszył już piechotą odwiedzić rodzinę. Nie spieszyło mu się bardzo. Do popołudnia miał aż nadto czasu, który spokojnie pomieści i obiad z siostrą u matki i szklaneczkę czegoś mocniejszego u ojca, zapewne w biurze. Dodatkowo zapomniał z domu fajki, ale to nadrobi popołudniowym cygarem.

Tylko co im powie? Reszte załogi musiał zabrać sztorm, a on najprawdopodobniej uderzył się w głowę i stracił pamięć. Może jeszcze część przeżyła tam gdzie mieli płynąc. Ciągle szukają. Tak, było to jedyne logiczne i prawdopodobne wyjaśnienie całej tej sytuacji. O rewelacjach z dziennika nie miał zamiaru wspominać nikomu, kto już nie został w nie wtajemniczony. Gdyby mógł, najchętniej by je zapomniał. Albo lepiej, w ogóle nie sięgał po niepozorną książkę. Jednak stało się. No trudno...

O dziwo to "ustalanie" spójnej wersji wydarzeń samemu ze sobą okazało się całkiem przydatne, owocując nowym pomysłem lub dwoma. Ale wspomni o nich jak już spotka się z Gattisami. W końcu to nie pożar, nie ma potrzeby biegać tak ze wszystkim.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 17-04-2020, 10:52   #47
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Jane pożegnała uśmiechem swojego policyjnego znajomego i westchnęła. Nie za konstablem, a z powodu braku jakichkolwiek odpowiedzi. Zapisała w notatniku na szybko nazwę pubu, w którym spędzał czas stary Burnett, a także godzinę, o której widziano go po raz ostatni według zeznań świadków. Nie wiedziała czy były to w ogóle jakiekolwiek istotne poszlaki, ale wolała mieć wszystko zapisane. Może kiedy śledztwo bardziej się rozwinie, wszystkie te części układanki zaczną się łączyć i mieć jakikolwiek sens?

Po tym jak Hugh ich zostawił, Jane i Daniel opuścili budynek posterunku i właściwie to pozostało im się pożegnać i rozejść we własne strony. Price przeczuwała, że ich ścieżki jeszcze nie raz się skrzyżują, więc powiedziała “do zobaczenia” z tajemniczym uśmiechem na ustach. Daniel wydawał jej się całkiem przyjemnym człowiekiem, choć nieco dyskredytowała go przyjaźń z Gattisami, którzy w przeciwieństwie do niego byli nadętymi bufonami przeświadczonymi o swojej wyższości. Może i mieli pieniądze, ale nie czyniło to ich lepszymi ludźmi.

Panna Price miała jeszcze jednego asa w rękawie, choć wątpliwej jakości. Bary, jej informator, u którego zdobywała najświeższe plotki dotyczące Gattisów. Mogła się z nim skontaktować, ale to jej przypomniała, że wciąż powinna napisać i dostarczyć nowy artykuł do gazety. Miała jednak napisany szkic, więc uznała, że zdąży wszystko zrobić - śledztwo było dla niej teraz priorytetem. Udała się więc do Bary’ego, być może miał dla niej jakieś ciekawe wiadomości, a może sam wiedział coś na temat wypraw Richarda? Tak bardzo chciała móc przestać błądzić po omacku i dotrzeć do jakiegoś konkretu.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 18-04-2020, 20:55   #48
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Samuel skinął Nathalie twierdząco głową gdy oboje spojrzeli na pana Abreu. Jednocześnie poczuł częściową ulgę. Nic poza przeczuciem na razie nie wskazywało by kustosz muzeum coś ukrywał. Postanowili, że nie będą przerywać trwającej rozmowy i poczekają aż dobiegnie końca. W międzyczasie sami przystanęli przy kilku eksponatach. Bez większego jednak zainteresowania. Ostatecznie dwójka starszych osób wznowiła samodzielne zwiedzanie i mogli do niego podejść.
- Dzień dobry - przywitał się Samuel - To jest panna Gattis. Córka pana Richarda. Nathalie, to jest pan Malcolm Abreu, kustosz muzeum.

Po krótkiej wymianie kurtuazji Samuel przeszedł do sedna sprawy.
- Panie Abreu. Pamiętam, że umówiliśmy się na godzinę 16. Jak sam pan jednak rozumie, sprawa jest dla nas pilna i poza wspominanym wcześniej tłumaczeniem zainteresowała nas jeszcze jedna sprawa. Związana z samą kartką. Chcielibyśmy ją raz jeszcze zobaczyć.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 19-04-2020, 11:51   #49
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Jane Price

Postanowiła udać się do Barego. Odludek żył na obrzeżach miasta w małej drewnianej chatce pod lasem. Jane wiedziała, że mężczyzna nie mówił jej wszystkiego i coś w jego osobie, tego jak się zachowywał i patrzył mówiło jej że Bary nosi w sobie mroczne sekrety.
Nie raz dawał jej informacje o Richardzie które milioner wprawdzie jakimiś sposobami wyciszał dzięki pozycji i kontaktom, ale nigdy nie udowodnił że są nieprawdziwe.

Zastała go na ganku palił papierosy, był trochę blady a koło niego na ławce leżały najnowsze gazety mówiące o zaginięciu Latarnika i odnalezieniu Eon-a.
- Tak coś czułem że się pojawisz. - Powiedział swoim ochrypłym głosem do Jane. Wstał i wszedł do środka chaty. Nie zaprosił dziennikarki do środka, nigdy tego nie robił, dobrze że kobieta nie potrzebowała zaproszenia.

Chałupka była przytulna ale zaniedbana, jak to u starego kawalera i samotnika. O dziwaku już nawet nie wspominając. Bary postawił na stoliku koło kuchni butelkę whiskey i dwa kubki. Nalał sobie i Price hojne porcje i usiadł oczekując na pytania dziennikarki.

Nie daje ci jeszcze wszystkiego bo staram się by się wszystko w miarę razem rozgrywało. Więc poproszę o jakąś gadkę szmatkę. Będzie test perswazji lub wmawiania.



Daniel Coleman

Matka Daniela nie ukrywała ulgi i radości z odnalezienia się syna. Nie dość że podczas witania prawie go nie udusiła matczyną miłością to później posadziła go przy stole. Było dosyć wcześnie na obiad ale Irma dała jasno do zrozumienia że Daniel wygląda strasznie jakby go głodzili. Ojciec marynarza był bardziej powściągliwy w okazywaniu uczuć ale widać było że spadł mu z serca jakiś ciężar. Siostra Daniela była w pracy więc nie był to do końca wspólny obiad.

Rodzice nie pytali go o zbyt wiele, może bali się co usłyszą. A może po prostu nie przejmowali się niczym poza tym że ich syn żył.

Mężczyzna pożegnał się z nimi kiedy nadszedł czas udania się do Muzeum Misji. A może do toczenia się gdyż Irma wpakowała syna dwudaniowy obiad i deser.


Samuel i Jacqueline Gattis

Pan Abreu był zaskoczony wizytą Samuela. Jacqueline miała wrażenie, że wyglądał na speszonego(?), rozdrażnionego(?). No na pewno nie był zadowolony. Mimo że zachował się uprzejmie i powitał młodą dziedziczkę jak dżentelmen.
- Panie Gattis. Ja rozumiem, że zaginięcie Richarda mogło was oboje wprowadzić w stan roztrzęsienia. Jednak byliśmy umówieni na konkretną godzinę. - Malcolm spojrzał na oboje bardzo nieprzychylnym spojrzeniem, następnie westchnął zrezygnowany jakby miał kontakt z małymi dziećmi i wskazał na swój gabinet. - Zapraszam do gabinetu.
W środku był nienaganny porządek, wszystko pięknie ułożone, ani śladu kurzu. Przy dużym mahoniowym biurku stały dwa obite w ciemną skórę krzesła i duży skórzany fotel po drugiej stronie. Malcolm zasiadł na fotelu i założył białe rękawiczki. Swoją uwagę przeniósł na książkę leżącą na biurku. Ostrożnie otworzył ją i powoli, delikatnie przewracał kartki.
- Udało mi się odnaleźć książkę z której Richard wyrwał kartkę. To bardzo stary eksponat. Opisuje obrządki religijne dawnej cywilizacji. Nie wiele nam o niej wiadomo, ostało się ledwie parę eksponatów. Wiemy że znajdowała się ona na jakiejś wyspie i że zniknęła nagle. - Podczas wywodu książka w końcu została otwarta na odpowiedniej stronie. Było to jasne po luźnej wyrwanej kartce umieszczonej w danym miejscu.

Abreu sięgnął do szuflady i podał w stronę Samuela druga parę białych rękawiczek. I z pewnym namaszczeniem i bardzo niechętnie podał mu luźną kartkę. Sięgnął też po inną, Była nowa i zapisana.
- Skoro i tak już państwo są to równie dobrze mogą dostać tłumaczenie. - Powiedział biorąc pióro i robiąc dodatkowe zapiski.
 
Obca jest offline  
Stary 19-04-2020, 17:46   #50
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zatem Richie zdecydował się wydać majątek na poszukiwanie Atlantydy...
- Tłumaczenie proszę przekazać pannie Gattis.
Pedanterię, Samuel zawsze znajdował pozytywną i pożądaną cechą u osób opiekujących się książkami. Szczególnie gdy mowa była o takich pozycjach jak ta, którą mieli przed sobą. Przyjął więc rękawiczki i założywszy je przejął kartkę. W pierwszej kolejności położył ją na swoim wydartym miejscu i upewnił się, że faktycznie stąd ona pochodzi. Przyjrzał się jednocześnie stronom sąsiadującym w poszukiwaniu powtarzających się symboli, wzorów, lub ilustracji. Następnie zaś odwrócił na początek celem identyfikacji autora, tytułu i wydawcy, a także szukając adnotacji w alfabecie łacińskim. Nie omieszkał też swoim fachowym okiem ocenić wiekowości dzieła.
Następnie przez parę chwil kartkował wolumen sprawdzając, czy jest on cały pisany ręcznie, czy drukowany i czy autor umieszczał w niej ilustrację.
- W jaki sposób ta pozycja trafiła do zbiorów muzeum? - zapytał. Nie zdawał się przejęty oziębłym przyjęciem. Sam również hołdował słowności i terminowości. Ale nie miał najmniejszego zamiaru przepraszać tego człowieka za cokolwiek. Odkryty przez Nathalie stopień beneficjów jaki otrzymał od Richarda pozwalał Samuelowi traktować tego człowieka jako szeroko pojętego dłużnika rodziny Gattisów. Bez względu na to co pan Abreu sam o tym sądził - I dlaczego pana zdaniem, wykształcony człowiek i szczodry darczyńca pokroju mojego brata, zdecydował się uszkodzić taki eksponat zamiast przepisać jego treść?
Nie patrzył przy tym na swojego rozmówcę. Ponownie przyjrzał się kartce, tym razem pod światło i tym razem studiując wszystkie szczegóły poza samą treścią.

Jacqueline kiwnęła głową na znak, że całkowicie popiera słowa stryja.
- Czy papa rozmawiał z panem albo jakimś innym gościem państwa muzeum o tym ludzie?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172