Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-02-2007, 02:33   #101
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Co się odwlecze...

- Proponuję abyśmy spotkali się ponownie na rogu South LaSalle i West Adams. Naprzeciw Banku LaSalle. Jest tam coś, co uważam, że powinniście państwo zobaczyć. Anito, zaproszenie jest też dla Ciebie. Proponuję spotkać się tam za pół godziny.

To rzekłszy, Rogers spisał adres motelu podany przez Anitę i pożegnawszy się z wszystkimi - wyjąwszy nigdy mu nie przedstawionego Damiana - ruszył w stronę beczki, o którą się opierał gdy po raz pierwszy można go było ujrzeć. Założył kurtkę, zmierzwił włosy, schował słuchawki i ruszył zdecydowanym, energicznym krokiem w stronę wyjścia.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 27-02-2007, 08:05   #102
 
Atanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Atanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumny
Sarnus, dla którego, spotkanie wydawało się być już skończone, zresztą wyciągnął z niego tyle samo, co z ostatniego. Dzięki pomocy kilku dociekliwych osób, jego szeroka wiedza, na temat planu działania i tego, co działo się na obu zebraniach ograniczyła się do „Witajcie...” Wypowiedzianego to przez Anitę, czy teraz Kuglarza. Podszedł pod jedną z większych dziur w dachu i spoglądając przez nią w niebo rozłożył ręce na boki. Po kilku sekundach zamknął oczy i zaczął delektować się każdą kropelką deszczu, która uderzała w jego ciało...
 
__________________
Amatorzy zbudowali arke noego a profesionaliści Titanica...
Atanael jest offline  
Stary 27-02-2007, 10:30   #103
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację
- South LaSalle i West Adams. Świetnie. W takim razie niedługo znowu się zobaczymy.

Visconti raz jeszcze rzucił okiem na notatkę z nazwą motelu, który miał służyć jako skrzynka kontaktowa. Szybko przeniósł wzrok na jedną z wampirzyc.

- Eriko? Jeżeli nie zmieniła pani decyzji, to zapraszam.

Zanim wyszedł, zbliżył się do Anity i szepnął:

- Anito, nie chowaj do mnie urazy. Nie jestem tutaj po to, żeby ci zaszkodzić, lecz po to, żeby pomóc. Po to poprosiłaś mnie o pomoc, prawda? Zapewniam cię, że pomogę.

Alessandro uśmiechnął się ciepło i zanim wyszedł spojrzał jeszcze na Sarnusa, który właśnie zaczął delektować się deszczem. "Oby nie wpadł w taki stan w bardziej stresowej sytuacji"...
 
Doerner jest offline  
Stary 27-02-2007, 10:41   #104
 
Solaria Angelik Lind's Avatar
 
Reputacja: 1 Solaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumny
Erica ruszyla w strone Alessandra mowiac:

-Nie nie zmienilam zdanie chetnie z Toba pojade.

Usmiechnela sie do mezczyzny i podazyla za nim. Ukratkiem jescze spojzala na Anite. Miala bardzo mieszane uczucia co do pobytu nawet przez chwile z Alessandrem sam na sam no ale...
Wyraznie bylo widac po niej ze mu nie ufa, ale descz i powiew swiezosci ktory pojawila sie wraz z nim pozwolil jej na chwile sie odprezyc[/i]
 
Solaria Angelik Lind jest offline  
Stary 27-02-2007, 15:43   #105
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Rogers przy wyjściu stanął, obrócił się i krzyknął do pozostałych:

- Zróbmy z tego za godzinę! Coś mi się jeszcze przypomniało, więc, nie za pół, ale za godzinę!

Upewniwszy się, że wszyscy słyszeli, wyszedł.

Deszcz nasilał się szybko, więc niewiele myśląc, ruszył biegiem przed siebie. Wpadł do kolejnej hali, znacznie bardziej zagraconej. Przyspieszył. Mijając jeden z taśmociągów wskoczył nań, przebiegłszy po nim kawałek przeskoczył na niedalekie schody, po których błyskawicznie wbiegł na pierwsze piętro, gdzie wpadł do zdemolowanego kantorka. Nie zatrzymując się przeskoczył stojące tam nader blisko, bo może 20 cm od drzwi biurko, po czym wyskoczył na klatkę przeciwpożarową za oknem. Przez szum deszczu przebił się zgrzyt metalu o metal, kiedy Jonathan wraz z drabiną jechał w dół. Impet szarpnięcia, kiedy drabina rozłożyła się w pełni wykorzystał by skoczyć, a wylądowawszy przetoczył się przez ramię i wstając runął biegiem wzdłuż hali. Chlupot wody i rytmiczny tupot butów ucichł w chwilę później, kiedy mężczyzna wpadł pod na wpół dziurawy dach szopy. Złożywszy ręce na kolanach, ciężko dyszał oparty o okryty jakąś kapą kształt. Dyszenie chwilę później ustało, przy wtórze cichego:

- A, no przecież. Odruch chyba. - westchnąwszy, mężczyzna dodał - Dobrze, czas się zbierać.

Zrzucił kapę, złożył ją i schował do nieopodal stojącej platikowej skrzynki, którą zamonotował w miejscu na bagażnik. Nałożył kask.



Chwilę później wyprowadził motor drugą stroną szopy, niedaleko wyjścia z fabryki. Tam czekał, pod jakimś daszkiem, aż samochód Ventra wyjedzie, by pojechać za nimi.

* Motocykl wygląda bardzo podobnie.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 27-02-2007, 18:27   #106
 
Ivnz's Avatar
 
Reputacja: 1 Ivnz ma wyłączoną reputację
Gdy tylko usłyszał krople deszczu uderzające o dach i poczuł specyficzną woń myślał..
-Kurde i znowu będę zapieprzał w deszczu-tak to właśnie w takich chwilach bardzo mocno żałuje on faktu, iż posiada motor bez dachu, który mógł by go ochronić w takiej sytuacji.

SłowaRogers'a utwierdziły go w przekonaniu, że zabranie, na które przybył jako ostatni właśnie dobiegło końca. W drodze prowadzącej ku wyjściu z budynku szybko zerknął na kartce z adresem, który napisała Anita. Cały czas powtarzał sobie "South LaSalle i West Adams. Nie zapomnij do jasnej cholery". Gdy stanął w futrynie podniósł jedynie rękę na wysokość swego ranienia, i powiedział..

-To do zobaczenia za godzinę....Drużyno-

Po czym wyszedł. Na dworze padał obficie deszcz tworzyło to kurtynę, przez która Sharim dostrzegł jedynie swój motor.



Wsiadł na niego pewnie, mało obchodził go fakt iż siodło jest przemoczone prawie, że do suchej nitki. Nałożył okulary..


..oraz nacisnął przycisk startu....Cisza...ponowił próbę odpalenia maszyny ale bezskutecznie. Zaklną w duchu..
-Nie rób mi tego teraz maleńka- Z zrezygnowania pouścił głowę. W tym momencie zwrócił uwagę na stacyjkę. Brakowało tam tak istotnej i oczywistej rzeczy, że po prostu o tym zapomniał. Mianowicie kluczyków. Obszukał wszystkie kieszenie, po czym znalazł je w wewnętrznej kieszeni. Lekko podirytowany, włożył kluczyki do stacyjki, przekręcił po czym nacisnął guzik startu. Do jego uszu dobiegł miły warkot silnika, co od razu poprawiło mu humor. Z lekkim uśmieszkiem ruszył przed siebie.

***

Dojechawszy do Chicago,co zabrało mu jakieś 10 min, nie miał większego planu co powinien teraz zrobić. Postanowił więc, że po prostu pojedzie na miejsce spotkania, nie spiesząc się zbytnio, by być przed czasem.
 
Ivnz jest offline  
Stary 27-02-2007, 19:58   #107
Maczek
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Wszyscy powoli lub nieco szybciej się już rozchodzili wszyscy poza Anitą i Damianem. Ta dwójka najwyraźniej nie zamierzała się wynosić z tego miejsca zbyt szybko. Czekali spokojnie.

- Teraz wszystko zależy od tego czy sobie poradzą. - dało się jeszcze słyszeć gdy zostali sami.

Miejsce kontaktowe został ustalone. Domek numer 15 niewielkiego podrzędnego moteliku. Moteliku jakich setki jest przy drogach miasta Chicago. Bezimienny i całkowicie bezosobowy. Idealnie się nadawał do tego celu. Plany miasta i samego muzeum wraz z teatrem już powinny się tam znajdować. Teraz trzeba czekać. Właściciel to zaufany człowiek. Zorganizuje potrzebny transport i jakieś drobne, niezbędne przedmioty jakich będą potrzebować. Czas pokaże po czyjej stronie jest racja.


Zamyślona Anita wsłuchiwała się w oddalające się odgłosy jakie towarzyszyły zebranym tu przed momentem jej starym znajomym.


[center:2bfabcc750][/center:2bfabcc750]

Niewielki motelik przy drodze. Można tam sobie porządnie poruchać i przy okazji jak ktoś jednak nie ma czasu na to lub ochoty zwyczajnie wynająć domek na noc czy dwie. Ceny są wysokie więc nie ma zbyt wielu chętnych na domki. Klientów w barze jednak nie brakuje.

Gdzieś dalej widać ciągnący się gigantyczny skład taboru kolejowego. Od strony jeziora rozciąga się wspaniała linia wieżowców która jest wizytówką tego wielkiego miasta. Niedaleko tez jest drugi motelik z wielkim parkingiem na którym stoi całkiem sporo ciężarówek.

Dotarcie bezpośrednio na miejsce zajmie jakieś 30 minut jeśli nie trafi się na niemiłe korki. 10 minut też jest możliwe ale to szaleństwo.
 
 
Stary 27-02-2007, 22:19   #108
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację


Podążał za samochodem Ventrue niemal do samego miasta. Nie do końca był pewien, co kierowało Eriką, kiedy przyjęła ofertę Alessandra, zwłaszcza że zdecydowała się ewidentnie po tym, jak słowa Ventrue rozżarzyły gniew Anity do czerwoności.

Tak szybko traci nad sobą kontrolę... Bestia w niej chyba mieszka zaraz pod powierzchnią.

Wieczór. Deszcz. Smutne raczej spotkanie. Zmęczenie napięciem oraz echem gniewu, który wychwycił w przyjaciółce. Miał ochotę na bluesa, samotną posiadówę oraz jakiś dobry film.

Nie ma mowy. Masz robotę. Ważną.

Zaczął budować w sobie żar. Przypomniał sobie postanowienie jakie podjął, tam wtedy, w tej opuszczonej, wpół zapadłej hali. Zaczął się przygotowywać. Powtarzać sobie co i jak.

Depnął na gaz. Tuż przed miastem wyprzedził samochód Alessandra. Śmigając do przodu skoncentrował się na drodze. W mieście zatrzymał się tylko raz. By kupić plan miasta w przydrożnym sklepiku, znaleźć miejsce, które znał jedynie z opowieści i dowiedzieć się, jak tam dojechać.

Czego Jonathan nie przekazał reszcie, bo sam nie wiedział, to fakt, że bank LaSalle, czyli budynek, jaki chciał im pokazać, mieścił się na rogu TRZECH ulic.

South LaSalle, West Adams oraz South Clark. Sam budynek oczywiście z daleka już był widoczny, a róg dwu ulic dość dobrze wyznaczał miejsce spotkania, natomiast dla kogoś, kto nigdy nie był w Chicago informacja o trzeciej ulicy na pewno byłaby przydatna, zwłaszcza, że poza samym Jonathanem nikt raczej nie wiedział, co dokładnie spowodowało ten wybór miejsca spotkania. Nikt, może z wyjątkiem samej Anity, która kiedyś o tym miejscu mu opowiadała.




Samo wejście do banku było jasno oświetlone i doskonale widoczne.

Podjeżdżając od frontu, można było podziwiać szeroką, choć maksymalnie skromną fasadę budynku. Gdyby nie zmierzch, oczom zdążających na spotkanie ukazałby się mniej więcej taki widok:



Podjeżdżając wprost z miejsca poprzedniego spotkania, mijało się niewielki ogródek, niemal na rogu. Widząc, go, Jonathan zaparkował swój wehikuł, zarezerwował stolik i spoglądnął, na widoczną niedaleko sylwetkę budynku. Czekał.

Każdego, kto przychodził, a był jednym z oczekiwanych, witał powstając, podając rękę. Spokojny. Opanowany. Zdecydowane ruchy. Oszczędny w słowach i gestach. Ten sam, standardowy zestaw pytań. Czy coś Ci zamówić. Nie było problemu z trafieniem? Czekamy jeszcze na... jak przybędą, wyjaśnię. Ale! Usiądź. Karta? Proszę.

Stolik był podłużny, prostokątny. Przewidziany na sześć osób. Blondyn siedział u szczytu stołu. Alessandro dostał miejsce po jego prawej, Erika po lewej, tak, że siedzieli naprzeciwko siebie. Koło Alessandra posadzony został Sarnus. Naprzeciw niego zaś, Sharim. Przeciwległy szczyt stołu pozostawał pusty.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 28-02-2007, 08:42   #109
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację


Wampir stał spokojnie i czekał na Erikę. Oczywiście jego spokój miał więcej wspólnego z blefem niż z prawdziwym stanem ducha. W trakcie całego spotkania Visconti drżał o swoje nieżycie, które choć nakładało na niego i innych jemu podobnych wiele niedogodności, to było przecież szalenie cenne. Szczególnie wtedy jeżeli jego większość spędziło się w stanie nieświadomości. W trakcie tej dziwnej konferencji pod pełnym dziur fabrycznym dachem, Ventrue, zastawiał się kto z duetu Kuglarz - Anita odseparuje jego głowę od reszty ciała. Polityka nigdy nie była jego pasją, stąd może pytania które zadawał były nazbyt dosadne. Cóż, w końcu zachowywał się tak, jak miał to w zwyczaju zarabiając pieniądze. Chcąc przejąć spółkę czy zrobić po prostu dobry interes, trzeba mieć mnóstwo informacji. I to niekoniecznie tych najbardziej podstawowych. Ważne było tło i to co może z niego wyniknąć. A może to kwestia ciekawości, najzwyklejszej w świecie? W dzieciństwie ta jego nieposkromiona cecha, prowokująca dziwne pytania, obraziła niejednego wuja, który zapytany w czasie rodzinnej uroczystości, co robił w parku z tą panią, która nie jest ciocią, czerwienił się i nie mogąc utrzymać nerwów na wodzy, pospiesznie wychodził, przepraszając gospodarzy za przedwczesne odejście. Tym razem karą za wścibstwo nie byłaby irytacja rodziców lecz gniew Anity. Chodziło ewidentnie o sprawę polityczną, a nieudolna próba przypisania mu tych intencji tylko to obnażyła. Gdyby nie bał się o swój los, z przyjemnością skontrowałby pytanie o szpiegostwo na rzecz Lodina, a potem zarzut o chęć wystąpienia przeciwko niemu, swoim zarzutem o nielogiczną sprzeczność obu twierdzeń. Po co miałby szpiegować na jego korzyść chcąc go obalić? I wreszcie czy to nie ona chciała mu dopiec wykradając starego księcia, który gdzieś sobie spokojnie spoczywał zalany betonem?

Chrzęst butów o żwir i muzyka rzęsistego deszczu bombardującego okolicę, nie pozwoliły Alessandrowi zapomnieć gdzie się znajduje. Podobnie jak obecność Eriki. Mijając zdewastowane budynki i resztki zniszczonych maszyn, których nikt jakimś cudem nie ukradł, parokrotnie ustępował drogi towarzyszce. Dziewczyna co prawda nie wyglądała na nikogo, kto przywiązuje wagę do staromodnej galanterii, ale przyzwyczajenie okazało się silniejsze. Od najmłodszych lat wpajano młodym Di Brivio, czyli de facto Viscontim, szacunek dla starszych i kobiet. Wreszcie po kilku minutach kluczenia, para znalazła się między dwoma zamkniętymi na głucho magazynami. Ich okna znajdujące się tuż pod krawędzią dachu, straszyły powybijanymi szybami, których resztki groziły upadkiem z wysokości i poćwiartowaniem nieszczęsnika, który znalazłby się trasie ich przelotu na dół. Na szczęście zapomniane budowle tym razem zachowały swój szklany ładunek na inną okazję i Alessandro zdołał przecisnąć się między zwojami pordzewiałej siatki, odchylając jej płachtę przed Eriką. Dziewczyna przeciskając się między ramieniem mężczyzny a metalową ramą siatki, potrąciła ramieniem blaszany prostokąt tablicy informacyjnej, która krzyczała do intruzów literami dawno wyblakłej, czerwonej farby: WSTĘP WZBRONIONY, TEREN PRYWATNY. Jak się jednak wydawało Visconti i jego towarzyszka należeli do nielicznych, których można by zaliczyć do tej kategorii. Miejsce wyglądało jak miasteczko duchów w wersji industrialnej. Po pokonaniu tej ostatniej przeszkody, metry dzieliły ich od wygodnego i szybkiego transportu do miasta. Czarne Maserati stało na swoim miejscu. Alessandro szarmancko otworzył Erice tylne drzwi i po chwili dołączył do niej na tylnej kanapie wozu.




- Patrizio, , wracamy do Chicago. Zawieź nas na róg La Salle i West Adams. Nie spiesz się. Mamy godzinę. Krąż po mieście, możesz przejechać pod teatrem o którym wczoraj mówiliśmy - Elizjum. Chcę mu się przyjrzeć chociaż z zewnątrz. Możesz włączyć kamerę.


Viscontiemu odpowiedział głos łudząco podobny do jego własnego.

- Oczywiście.

Kierowca uruchomił silnik i powoli wycofał auto z wąskiej szczeliny między dwoma budynkami. Manewrował ostrożnie, tak żeby nie uszkodzić samochodu, lecz jednocześnie na tyle płynnie, żeby nie sprawiać wrażenia ślamazarności. Po chwili Maserati sunęło w stronę Chicago niosąc w swym wygodnym wnętrzu dwójkę pasażerów.



Alessandro zaczął swobodną rozmowę. Przynajmniej jego ton wskazywał na to, że taki charakter chciał jej nadać.

- Strasznie żałuję, że poznaliśmy się w tak specyficznych okolicznościach. Oczywiście zawsze mogłyby być gorsze. Znacznym pocieszeniem jest to, że oboje zaliczamy się do grona przyjaciół Anity. Jak się wydaje będziemy dość blisko współpracować. Może warto byłoby bliżej się poznać? Oczywiście nie mam na myśli niczego zdrożnego...


Alessandro wraz z ostatnimi słowami zwrócił się w stronę Eriki. Uśmiechnął się. Powoli i ostrożnie ujął jej rękę i rozwinął dłoń dotychczas zwiniętą w pięść. Chwilę gładził skórę wzdłuż linii przecinających dłoń kobiety. Przypatrywał im się w wielkim skupieniu, zupełnie tak jakby coś wnikliwie analizował. Był przy tym szalenie poważny, zupełnie jakby celebrował jakiś poważny obrzęd czy ceremonię kościelną. Kiedy skończył oględziny dłoni Eriki, uśmiechnął się do dziewczyny i tonem niewinnej towarzyskiej rozmowy stwierdził:

- Niestety nie potrafię czytać z dłoni Eriko. W ten sposób nic nie osiągniemy. Obawiam się zatem, że pozostają nam tradycyjne metody porozumiewania się, jak na przykład rozmowa. Chciałbym wiedzieć co sądzisz o tej całej sprawie. Dopóki nie jesteśmy w większym gronie, warto spokojnie przedyskutować wydarzenia dzisiejszego wieczora. Śmiało można powiedzieć, że działania, których się podejmiemy, będą naznaczone piętnem znacznego ryzyka...

Visconti delikatnie ułożył rękę Eriki na podłokietniku kanapy.
 
Doerner jest offline  
Stary 28-02-2007, 10:14   #110
 
Solaria Angelik Lind's Avatar
 
Reputacja: 1 Solaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumnySolaria Angelik Lind ma z czego być dumny


Erica baedzo powaznie zastanawiala sie na dty czy dobrze postepuje pozwalajac sobie na przebywanie sam na sam z Alessandrm,jednak mysl o Anicie utwierdzala ja w przekonaniu ze to jednak bylo dobre posuniecie. Narazie zachowanie mezczyzny nie wrozylo nic zlego ale jednak caly czas Ericka nie tracila czujnosci. Kiedy wsiedli do samochodu i Venture wydal polecenie kierowcy zdumilo ja podobienstwo glosu ale szybko jej uwage przykuly slowa Alessandra. Zadrzala kiedy uja jej dlon ale ni wyrwala jej. Bylo to dla niej nowe i interesujace odczucie dlatego chciala wiedziec co bedzie dalej. Kiedy mezczyzna ulozyl jej reke na podlokietku usmiechnela sie do niego i powiedziala:

- Masz racje milczenie do niczego nie prowadzi. Tez zaluje ze nie poznalismy sie w bardziej sprzyjajacych okolicznosciach no ale coz. Powinnismy blizej sie poznac i chyba masz tez racje co do tego ze zapowiada sie blizsza wspolpraca. Mam nadzieje ze nie odebrales tego zle ze zdecydowalam sie jehcec z Toba w takich okolicznosciach jakie wystaply, ale uznalam ze tak bedzie lepiej dla wszystkich

Zamyslila sie nachwile. Zastanawiala sie jak dalej pokierowac ta rozmowa. Wkoncu jednak zacietosc jej twazy znikla oczy staly sie bardziej jasne i przyjazne.

-Chcesz wiedziec co ja o tym wszystkim mysle? Otoz uwazam ze robimy dobrze Lodin powinien jak najszybciej zniknac. Tylko nadal zastanawiem sie po co nam ludzie ale skoro Anita zadecydowala ze sa potrzebni to niech tak bedzie.

Urwala na chwile spojzala przez okno samochodu na mijane przez nich budynki i ciagnela dalej:

-Mam propozycje to znaczy chcialabym abysmy razem jutro poszli do tego teatru. Co o tym sadzisz??

Zamilkla i zamyslila sie:Zastanawiam sie czy jakbys wiedzial kim jestem to nadal bulbys taki skory do wspolpracy. W zamysleniu chwycila reke Alessandra i lekko uscisnela, nie poscla jej, patrzac przed siebie lekko sie usmiechnela
 
Solaria Angelik Lind jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172