Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-06-2007, 11:56   #291
 
denis's Avatar
 
Reputacja: 1 denis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwu
Koniecpolski siedział sobie na ławie w karczmie...
Powoli wszystko układało mu się w głowie...
Był wampirem – to fakt bezsporny... i trzeba było się z tym pogodzić... miało to swoje pewne dobre strony, jakie jeszcze nie wiedział... ale chyba Kurwa jakieś są!
Sprawa z młodym Ventrue... który zachowywał się jak dziki zwierz nieco rozjaśniła mu sytuację...
Marcel przestał być już tajemnica... a Milla... musiał jakoś to przełknąć...
Taak... jak mógł się tak pomylić? gdzie się podziały jego chłodne kalkulacje, które doprowadzały go do łóżek szlacheckich dam?
Sam lekko zdziwiony swoim spokojem... „spokojem wampira “ – przeszło mu przez myśl...
Jego myśli krążyły daleko od zdarzeń w karczmie... jakoś przestały go obchodzić...
Niezbyt skupiając się na zdarzeniach spoglądał na Millę...
Cos ukłuło pod żebrami... znana dobrze “z poprzedniego życia “ szpila przebiła mu serce...
Wiedział ze się pozbiera... nie jedna kobieta w jego życiu chciała się nim posłużyć...
Widać tak pośród tych bestii jest...
Sam zdziwił się sposobem swojego myślenia... jedno było pewne – człowiekiem to on już nie był
Gwałtowna szamotanina w pomieszczeniu oderwała go od kontemplowania własnego jestestwa...
Uśmiechnął się złośliwie... zachowanie wampirów wydawało się potwierdzać to, co podsunął umysł...
“Zwierzęta...nie więcej ” pomyślał... gdy malec ugryzł Thomasa w rękę...
“Ten powinien mu się tez odgryźć “ – złośliwa żółć zalewała jego umysł...
Thomas rzucił Renualdem o ścianę a potem wbił mu szczotkę w pierś...
“ Taaaa “ rozprostował nogi pod stołem...
Teraz zobaczył ich... dzikie bestie opakowane w ładny papierek...
Czuł się wolny, jakby odkrył jakąś wielka tajemnice... Jak widz w teatrze czekał na dalszy rozwój wypadków...
Ba... akcja zaczynał go wciągać...
 

Ostatnio edytowane przez denis : 28-06-2007 o 12:03.
denis jest offline  
Stary 02-07-2007, 08:26   #292
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Cichy jęk wydarł się z jej ust gdy zobaczyła jak Thomas przebija małego Ventrue. Odwróciła twarz i zastygła w bezruchu. Mlasknięcie ciała i zgrzyt łamanego żebra gdy w Renaulda wbił się kij. Sama była gotowa to zrobić swoją strzałą. Weszła by gładko, równo...

Spojrzała niepewnie na Thomasa badając jego reakcje.
"Czy on także popadł w szał?!"

Czuła narastający niepokój, który opanowywała z trudem. Trzeba zabrać ze środka Renaulda. Trochę tu poleży dla własnego dobra. Rozbawiła ją własna kruchość. Była wampirzycą i teraz oto dotarło do niej jak łatwo jest powstrzymać kainitę, jak łatwo go upokorzyć, zmusić do bezruchu i zrobić z nim wszystko co się chce.

Spojrzała na Thomasa. Był spięty.
 
Wernachien jest offline  
Stary 02-07-2007, 12:25   #293
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Marcel

Brujah wydawał się nie zauważać świata wokół niego. Kiedy szlochająca kobieta zdjęła z niego ciało Lupina, tylko nieznacznie obrócił głowę w jej stronę i przyglądał się chwilę, jak pogrąża się w rozpaczy. Jego spojrzenie było pozbawione jakichkolwiek, choćby najsłabszych, emocji. Leżąc tak, mógł być spokojnie uznany za równie martwego, co przebity jego krótkim mieczem przeciwnik i niedoszły potomek. Pierwszy raz od wielu lat odczuwał coś, co można by nazwać wyrzutem sumienia. Nie mógł wytłumaczyć sobie samemu tego, co zrobił jak większość otaczających go kainitów "opanowaniem przez Bestię" - wydawało mu się, że przez ostatni wiek on i jego diabelska połowa stały się jednym. To, co teraz czuł dowodziło że mylił się, a przynajmniej sam miał spore wątpliwości co do tego.

Leżał tak patrząc przed siebie jeszcze moment, ale po chwili zerwał się nagle, niemal na równe nogi. Wróciły emocje - wrócił gniew, kiedy uświadomił sobie, że jego Bestia uległa śmiesznemu uczuciu, które pojawiło się miedzy tym jak próbuje Przeistoczyć umierającego Lupina dla własnych korzyści a tym, kiedy żałował, że nie udało mu się go "uratować".
Stanął nad łkającą nad zakrwawionym, pokiereszowanym ciałem kobietą. Postąpił krok i zdecydowanym szybkim ruchem wyciągnął swój nóż, wciąż tkwiący w klatce piersiowej martwego mężczyzny. Kobieta krzyknęła i widząc to jednak nie uciekała, może licząc, że zginie tu razem z opłakiwanym przez nią ... do Marcela dotarło że dotychczas nie zwrócił uwagi na fakt czy kobiecina była dla tego zabitego Lupina żoną... czy może siostrą, w której płynie również wilkołacza krew?

-Chciałem pomóc tak, jak potrafię... I tak nie przeżyłby długo... - jego twarz znowu zmieniła się w pozbawioną wyrazu maskę, ale głos wyraźnie się łamał. Podniósł wzrok i zaczął wypatrywać kogoś z swoich kompanów lub towarzyszących ich wyprawie sług. Najwyraźniej wszyscy udali się do karczmy, a chłopi niczym biedne zwierzątka, jak jeden zaszyli się w domach i pewnie wyglądają tylko z szpar miedzy okiennicami, oglądają rozgrywające się upiorne przedstawienie.
Schował ostrze wycierając je wpierw odruchowo na szybko o ubranie. Starając się nie szarpać i zrobić krzywdę kobiecie, zdecydowanym ruchem chwycił ją i odciągnął ją od zmasakrowanego ciała, mimo jej szamotania się i krzyków. Czując, że to może niezbyt dobre rozwiązanie, ale nie widząc innego chwycił ją tak, by spojrzeć jej w oczy i wysyczeć Uspokój się... proszę...- spodziewał się, że kobiete sparaliżuje strach jak działo się to zazwyczaj, gdy śmiertelnik krzyżował z nim spojrzenia. Owszem, zakładał, że może też spotkać się z napadem szału jeśli kobieta miała silniejsza wolę, jednak nie miał dużego wyboru. Przytrzymując kobietę, ruszył w kierunku karczmy...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 02-07-2007 o 12:28.
Ratkin jest offline  
Stary 02-07-2007, 23:50   #294
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Czy kiedyś nadejdzie dzień?
Czy pełne łez chmury się wreszcie wypłaczą?
Czy nocna cisza otuli swym płaszczem świat zamiast rwać go i poganiać wściekłym wichrem?
W takie noce jak ta trudno jest wierzyć w istnienie Boga chyba, że w takiego, który gniewa się na ludzkość za jej grzechy.
Coś unosiło się w powietrzu... coś, czego nie dało się zobaczyć ani poczuć węchem. Wyczuwalna... była czyjaś obecność. Łakome oczy z każdego ciemnego rogu zdawały się przyglądać wampirom znajdującym się wewnątrz karczmy. Głodne, chciwe... złe.

Thomas dyszał ciężko, jakby wciąż potrzebował napełniać swe płuca. Z chwilą, gdy kołek zagłębił się w sercu Renaulda, a małe ciało przestało trzepotać niby w przedśmiertnych spazmach, zapadła cisza. Cisza godna grobowca, tak głęboka i pełna... no właśnie, czego?

Nagle czyjeś kroki zwróciły uwagę Milli i Thomasa, obejrzeli się jednocześnie, lecz w drzwiach kuchennych stał jedynie Jane, gapiąc się z otwartymi ustami na rozgrywającą się przed jego oczami scenę. Jego zdziwione, nierozumiejące oczy wodziły po twarzach zebranych, niemal błagalnie spozierając na swą panią.

Zanim Kainici zdążyli coś uczynić z młodym Ventrue, drzwi wejściowe do gospody otwarły się z trzaskiem, a zimne powietrze zgasiło kilka płomieni świeczek. Na szczęście ogień w kominku dawał dość blasku, by zgromadzeni mogli ujrzeć wielką postać Marcela i prowadzoną przezeń kobietę. Spokrewnieni rozpoznali w niej wieśniaczkę, która odważyła się stanąć w obronie wilkołaka. Samego jednak Lupina nigdzie nie było widać.

Sparaliżowana strachem chłopka bez oporu dała się wciągnąć do środka tawerny, jakby pozbawiono ją zupełnie własnej woli. Tylko strumienie łez, cieknące po jej licach, świadczyły o tym, że nie utraciła jeszcze całkiem zmysłów... jeszcze!
Dopiero, kiedy zobaczyła „martwego” Renaulda poczęła się rzucać w kierunku wyjścia. Czyniła to jednak odruchowo, jakby bez pomyślunku. Z jej ust zaś zamiast krzyku, wydobywało się ciche, bezradne łkanie.

Siedzący niedaleko Koniecpolski doskonale widział w świetle bijącym od paleniska jej twarz. Kobieta była dość młoda i wciąż jeszcze dostrzec można było śladu urody. Jej policzki nadal były dziewczęce – okrągłe i rumiane od emocji, niczym jabłuszka. Dodatkowo teraz lekko rozchylone usta i otwarte oczy nadawały obliczu kobiety wyraz niewinności i świeżości. Z jej oczu bił strach... ludzki strach.

Po chwili w drzwiach, prowadzących do izby sypialnej, pojawił się znany Kainitom rycerz o sumiastych wąsach. Stał chwilę wpatrując się ze zdziwieniem na to, co działo się w głównej izbie. Chrząknął, a spuściwszy wzrok, rzekł pozbawionym emocji głosem:

- Kufry spakowane, teraz idziemy je umieścić w powozie. Niedługo powinniśmy być gotowi do drogi, jeśli... nadal taki jest rozkaz.

Skłonił się jeszcze niżej, jakby z wyraźnym zainteresowaniem przypatrując swym butom.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-07-2007, 12:40   #295
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
Thomas spojrzał na Marcela a z jego twarzy znikła cała złości i gniew, zastąpiona przez smutek i żal. Wziąwszy głęboki wdech przytrzymał przez chwilę powietrze w płucach i po krótkiej chwili dopiero wypuścił je jednocześnie upuszczając Renaulda który niczym szmaciana lalka spadł na podłogę u jego stóp.

- Jeżeli zabiłeś Lupina musimy stąd uciekać, czym prędzej.

Patrzył na Brujaha i kobietę którą przyprowadził miał pewności iż Wilkołak nie żyję, lecz nie był wstanie wypowiedzieć tego na głos.

- W pobliżu jest tu całe stado jego krewniaków. Będą chcieli pomsty.

Gangrel przeniósł wzrok na Jane i tym samym tonem, w którym jedynym uczuciem była bezsilności i rezygnacja stwierdził krótko.

- Szykujcie powóz. Jeśli życie wam miłe.

Nie zważając na reakcję sługi zwrócił się do jego pani.

- Tylko w Domu diabła będziemy bezpieczni...

Zamilkł na chwilę jakby dopiero zdając sobie sprawę z słów, jakie wymówił a przez jego twarz przemknął uśmiech, który z radością nie miał nic wspólnego.

- Śpieszcie się. Ja idę po swe szczenięta.

Ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia z karczmy nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na otaczających go tak Śmiertelnych jak i Kainitów.

”Będą znali mój zapach, będą na mnie polować, będą polować na moje dzieci... „
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho

Ostatnio edytowane przez Bortasz : 09-07-2007 o 12:43.
Bortasz jest offline  
Stary 10-07-2007, 08:33   #296
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Milla usiadła na ławie i myślała...

"Głupcy! Z kimże przyszło mi podróżować? Banda narwańców, nie potrafiących się opanować."

Złość szarpała nią całą, ale nie chciała nic robić. Było już za późno by cokolwiek zmienić i odejść w pokoju nie zostawiając za sobą krwawego śladu.

"Głupcy! Gdyby tylko poddali się mojej woli... Niektórzy pytają dlaczego Ventrue stoją na czele wszystkich większych miast Europy... Oto odpowiedz!"

Zacisnęła pięści i spojrzała na Jane, który z oczekiwaniem wpatrywał się w swoją panią. Jego wielkie niebieskie oczy lśniły w blasku płomieni kominka. "Sir Thomas ma rację: teraz możemy tylko uciekać. Jak tchórze!"

Z jej ust wyrwało się ciche warknięcie. Czuła jak buzuje w niej narastająca furia.
-Jane! - dłonią wykonała gest przywołujący - Zawiń kołczan i łuk. Ruszamy tak szybko jak to możliwe

Spojrzała na Brujaha opanowując słowa dziesiątek zarzutów jakie chciała mu teraz wykrzyczeć w twarz. Nie mogla tego zrobić. Marcel nie liczył sie z nikim.

Ciało małego Ventrue leżało na ziemi w bezruchu. Milla klęknęła nad nim i powiedziała cicho:
-Poleżysz sobie jeszcze chwilę. Dla Twojego i naszego dobra.
 

Ostatnio edytowane przez Wernachien : 10-07-2007 o 20:26.
Wernachien jest offline  
Stary 10-07-2007, 22:28   #297
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
-Ty też nie wyrażasz zainteresowania losem tej śmiertelnej, nieszczęsnej wdowy? No, panie Koniecpolski... - mina Marcela przywodziła na myśl zdziwienie malujące się na pysku psa, który nie zrozumiał, że nikt z ludzi nie wyraża zainteresowania przyniesionym właśnie do domu w pysku wymęczonym pisklęciem...

-W zasadzie was rozumiem... - lekko wzruszając ramionami w geście obojętności Brujah zatopił kły w szyi wieśniaczki. Ta zamachała lekko ramionami, a potem jakby zesztywniała, kiedy "pocałunek" wampira unieruchomił ją, by po chwili jej pobladłe ciało zwiotczało i niemal opadło bezwładnie na ziemie, przed czym powstrzymało je tylko ramie Marcela.

-Widzę, że małego potwora już unieruchomiliście. Doskonale... - potężny wampir oblizał najpierw ranę na szyi martwej wieśniaczki, by zatuszować ugryzienie, następnie pomagając sobie ręką i językiem pozbył się krwi z własnych policzków i brody.
Wypowiadając te słowa uśmiechnął się i skierował wzrok wprost w Milli odpowiadając na jej spojrzenie.
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline  
Stary 11-07-2007, 22:53   #298
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Thomas

Gdy Gangrel otworzył drzwi karczmy, wiatr uderzył z niego z wściekłością, jakby czyhał już od dłuższego czasu na swoją ofiarę. Pęd powietrza i przenikliwe jego wycie zagłuszało niemal wszystko, tępiąc wyczulone zmysły Kainity.
Thomas rozejrzał się odruchowo, mimo że mrok nocy wciąż zdawał się być nieprzenikniony. Tylko wewnętrzny zegar mówił wampirowi, że za dwie, może trzy godziny nadejdzie świt.
Postąpiwszy kilkadziesiąt kroków w stronę lasu - akurat tyle, by minąć ostatnią chałupę - mężczyzna wydał z siebie długie wycie, które do złudzenia przywodziło na myśl głos wilka.

Przymknąwszy oczy Thomas oczekiwał teraz na odzew swych dzieci.
Krople deszczu spadały na jego odzienie.

Kap, kap, kap...


Cisza.

Kap, kap, kap...

Oczy Thomasa otworzyły się momentalnie, gdy czułe ucho wyłowiło jakieś poruszenie w pobliskich krzakach.

Cisza.

Może tylko mu się zdawało?

Wsłuchując się w odgłosy nocnego lasu, Thomas czuł, jak niezwykła ciężkość powietrza narasta, skupiając się wokół niego. Zupełnie jakby czyjeś oczy wpatrywały się w niego intensywnie, próbując rozpoznać go, wydrzeć wszystkie tajemnice...

Nagle zduszony skowyt doleciał od strony drzew. Jakieś 100 metrów... nie, bliżej!

Dźwięk powtórzył się i wampir siłą woli musiał powstrzymać w sobie chęć wkroczenia w ostępy leśne. Wiedział jednak, że jeśli to wróg, to i tak będzie on na swym terenie, a to może go zgubić. Musi czekać!

Szelest narastał.
Coś zbliżało się w stronę Kainity. Przyjmując postawę pełnej gotowości, czekał na to, co zmierzało ku niemu powoli, lecz nieuchronnie.

Kap, kap, kap...


Po chwili z zarośli wyłoniły się dwa cienie.
Groza i Gniew mimo wyraźnego zmęczenia zafalował ogonami na widok swego pana. Wilki szły wolno, bok przy boku, jakby się wspierając. Nawet mrok nocy nie był w stanie ukryć krwi na nich futrach – ich własnej oraz wrogów. Groza wyraźnie też kulała na prawą, przednią łapę, lecz i tak w jej ślepiach żarzył się zwykły – pełen zadziorności i nieustępliwości - blask.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-07-2007, 07:40   #299
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Milla z obrzydzeniem spojrzała jak Marcel spija wieśniaczkę. Brzydką, wątłą kobiecinę, której krew smakować musi jak popłuczyny...

Dzisiaj zabito jej... ukochanego? Męża? Kochanka? A może syna? Tych wydarzeń nawet ona nie zdoła usunąć dominacją z jej głowy! Wspomnienia potrafią dręczyć. Co zrobić z tą kobietą?! Co zrobić ze służbą, która widziała tyle okropieństw, dziejących się także za jej sprawą?

Odgoniła myśli. Spróbuje później dominacji.

-Pij... - powiedziała cichym i możliwie obojętnym głosem patrząc na Marcela ocierającego z ust krew - ...przed nami jeszcze długa droga.

Milla usiadła na ławie. Jej ubranie było doszczętnie przemoczone. Płócienna koszula przykleiła się do jej ciała a ciepły płaszcz spadał ciężarem na jej ramiona. Jednym ruchem ręki rozpięła jego broszę i zrzuciła go na ziemię obok ławy.

Służba rozpoczęła krzątaninę...
 
Wernachien jest offline  
Stary 13-07-2007, 18:29   #300
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
Strach i niepewności. Stary wampir znał się z nimi aż nazbyt dobrze, lecz od naprawdę długiego czasu żadne z nich nie było tak blisko jak w chwili, kiedy czekał na to, co miało się wynurzyć z gęstwiny zarośli. Powoli i nieuchronnie. W pełnej napięcia ciszy zdziwił się brakiem jednego dźwięku, jaki powinien mu towarzyszyć mu podczas tej chwili.

„Przestań głupcze... nie skupiaj się na pierdołach.”

Usta zacisnęły się w wąską kreskę. A w myślach rozbrzmiały mu słowa pozwalające skupić się na chwili obecnej...

Pater noster, qui es in caelis,
sanctificetur nomen tuum.
Adveniat regnum tuum. Fiat
voluntas tua, sicut in caelo
et in terra.
Panem nostrum quotidianum da
nobis hodie. Et dimitte nobis
debita nostra, sicut et nos
dimittimus debitoribus nostris.
Et ne nos inducas in tentationem:
sed libera nos a malo. Amen.

Modlitwa zaczęła działać. Ręka zawędrowała do rękojeści miecza. Ostrze zaczęło się wysuwać z pochwy a przez dłoni, która dzierżyła Litości zaczęły przepływać fale spokoju i pewności, których źródłem była pewna i zimna stal. Każdy śmiertelnik potrzebował czegoś trwałego, niezmiennego. O ileż bardziej potrzebował tego Kainita, dla którego świat zmieniał się znacznie szybciej, znacznie dosłowniej i znacznie bardziej nieuchronnie.
Szelest nadchodzącego. Zmysły wyostrzone do granic możliwości, pewny chwyt.... i uczucie nie opisanej ulgi która prawie powaliła go na kolana. Widok ukochanych sylwetek niemalże sprawił, że serce starca drgnęło. Wiedziony bardziej odruchem troski niż czymkolwiek innym ruszył pędem w stronę wilków, w pełni zdając sobie sprawę ze swych działań dopiero, gdy znalazł się o krok przed nimi. A warknięcie Grozy w pełni dało mu do zrozumienia, co myśli o matkowaniu, jakie wampir w pierwszym odruchu chciał im zgotować.

„Troskliwa kwoka ze mnie nie ma, co...”

Zganiwszy się w myśli wampir przyklęknął na jedno kolano zerkając z bliska na nogę wilczycy.

- Niech to diabli porwą...

Wilczyca została ugryziona w łapę i to poważnie a to nie tylko znaczyło, że trzeba się nią szybko zając, ale i to, iż nie będzie w stanie szybko uciec z wioski, która stała się ich pułapką. Przenosząc wzrok na otaczający ich las warknięciem ponaglił wilki do pośpiechu, samemu zabezpieczając plecy kuśtykającej wilczycy i jej brata. Kainita miał nadzieje, że dotrą do karczmy bez większych trudności, lecz intuicja podpowiadała mu jak złudne są to nadzieje. Nagła myśl sprawiła, że uśmiechnął się złośliwie i bez humoru.

„Zapraszam do tańca moi mili wierni parafianie...”

A jego wzrok starał się przebić czerń nocy, jaka skrywała jego wrogów.
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172