Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2007, 21:09   #41
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Weronika siedziała cicho przy stole. Momentami chciała wstać i przyłożyć w nos pełnym pychy Krzyżakom, jednak karcący wzrok matki ją nieco uspokajał. Bawiąc się kosmykiem swoich brązowych, aksamitnych włosów i przysłuchując się rozmowie, rozglądała się za ewentualnymi "tylnymi" wyjściami. Nie mogła zwracać na siebie uwagi. Wtedy za nic nie udało by jej się niepostrzeżenie wymknąć. Z zadowoleniem przysłuchiwała się temu, jak Krzyżacy dostają słowne baty. Niestety nie zmniejszało to jednak ich buty. Parę osób przybyło po czasie, księżna wznosiła toast, szykowała sie bitwa, których Weronika nie znosiła i nie rozumiała ich sensu... Jednym słowem, według niej nic ciekawego się nie działo.. Nienawiść, buta, chciwość, uważanie się za lepszych od innych... Dziewczyna tego właśnie nienawidziła dworskiego życia. Mówili jej co ma włożyć, jak się zachować, jak uczesać, za kogo wyjść za mąż... Tego ostatniego nienawidziła szczególnie. Chciała być wolna. W pewnym momencie do sali weszła młoda dziewczyna, z ojcem. Po jej zachowaniu, Weronika wiedziała że jest szlachetnie urodzona i wychowana. Gdy księżna spojrzała na Weronikę, ta nieco przymusiła sie do uśmiechu. Wyglądało to dosyć naturalnie, bo dziewczyna przez lata musiała grać, zanim odważyła sie sprzeciwić rodzicom. Zaczęły się tańce. Weronika czekała tylko, aż goście lekko się spiją i roztańczą. W tłumie na parkiecie łatwiej... przepaść jak kamień w wodę. Na razie tylko siedziała obok rodziców, oglądając wielką, wspaniałą salę.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 20-11-2007, 23:57   #42
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Franciszek spojrzal surowo na swego brata. Wyraznie widac bylo ze nie daje wiary jego slowom odnosnie poszukiwan narzeczonej. Ale pochwili ujrzal siedzace przy stole dziewcze i usmiechnal sie pod nosem. Z rozmyslan wyrwalo go pytanie dotyczace wydarzen ktore to zdazyly sie na uczcie przed przybyciem Sambora.
Mnich nachylil sie nad uchem brata i szeptem powiedzial :

-Otoz Szalony Ksiaze prowokowal "zacnego krzyzaka" przyprowadzajac swego blazna na uczte. Jak zwykle to bywa u niemcow Burkhard uniosl sie honorem i byl gotow rozlac krew. Naszczescie interwencja wielu z gosci posadzila go spowrotem tam gdziez jego miejsce : do ciemnego konta. A teraz wybacz mi na chwile braciszku musze poszukac ci malzonki.- powiedziawszy te slowa Ojciec wstal i podszedl Weroniki.

Usimiechajac sie oddal honory jej rodzicom poczym zwrocil sie do samej zainteresowanej.
Widze iz nudzisz sie okrutnie moje dziecko. Jesli nie masz nic przeciwko towarzystwo biednego mnicha jestem pewien iz znajdziemy wspolny temat do rozmow. Wolaja na mnie Ojciec Franciszek, ale mozesz zwracac sie do mnie poprostu Ojcze.
 
Marcellus jest offline  
Stary 21-11-2007, 04:24   #43
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Vlad zostawił kufel na stole i podniósł ze stołu dwie czarki wina. "Wyjątkowo jak na nasze czasy zakończyła się ta sytuacja. Krzyżak wciąż dycha, tak samo i ten ładny szczeniaczek." Niczego złego tymczasem krzyżakom nie pragnąc zrobić podszedł Kord do rycerzy i rzekł:

-Skoro bić się nie będziemy, to chociaż napijmy się razem. Chyba, że odwołujesz to coś wcześniej powiedział o równości. Jak będzie?

Wręczył Burkhardowi kielich, a sam pociągnął ze swojego.

-Wybacz młodzieńcze - nie mam trzech rąk. Jak bym miał, to już by mnie ukamienowali. Nie stanę ci, ponieważ księżna nie pozwala. Wiedz więc, że to nie by cię zelżyć, tylko z musu. Jeszcze zdążymy wejść na udeptaną ziemię - może w tym czasie nabierzesz doświadczenia. Nie trzęś głową - więcej obycia z walką nikomu nie zaszkodziło.

Zwrócił oczy ku księżnej i innym zacnym gościom. Nie był zanadto rozrywkowy, więc szukał jakiegoś zajęcia. Wpadł na pewien pomysł.

-Zygfrydzie, a może zmierzymy swoją siłę, ale bezkrwawo? Słyszałem kiedyś o takich zawodach - trzeba postawić rękę na stole i ciągnąć w jedną stronę. Nie można podnieść łokcia. Wygrywa się, jeżeli przyłoży się rękę adwersarza do stołu. Wiem, brzmi skomplikowanie, ale po małej demonstracji zobaczyłbyś, że to całkiem proste.

"A tak chętnie wyprułbym z niego flaki... Może jeszcze się nadarzy sytuacja." Pomyślał patrząc na starego krzyżaka. Spojrzał na powałę. "Cholerna dyplomacja."
 
 
Stary 21-11-2007, 11:51   #44
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Księżna wiedziała doskonale, iż zapał w wielu gościach opadł, gdy odwiodła odeń perspektywę bitki. Trzeba jednak było odciągnąć ich uwagę od tego, a skupić na tańcach i zwykłym, radosnym gwarzeniu.

W normalnej sytuacji przyjęłaby propozycję Burkhard von Truttcheweitz z radością, jednakże sama jego osoba napawała ja niepokojem. Spojrzała na swego małżonka - księcia Bolka pytająco, ten jednak nie widział niczego złego w zamiarach Krzyżaka, wobec czego skinął tylko przyzwalająco dłonią.

- Z przyjemnością zatańcze z tak znakomitym gościem.
- rzekła - Wszak mówi się, że najleszym tancerzami są właśnie najlepsi wojacy i wiek nijak się nie ma do tej kwestii.

Uśmiechnąwszy się czarując do Burkharda, Lorianna odstąpiła od swego miejsca i ruszyła na kraniec podestu, skąd ascetyczny mężczyzna poprowadził ją na środek sali. Widziała doskonale intencje w jego oczach, sama jednak postanowiła nie wysuwać się z cienia – tam wszak był jej dom. Niech zatem śmiertelnik pierwszy ujawni swe zamiary.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 21-11-2007, 23:07   #45
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację


Wampir popatrzył na swojego towarzysza i uśmiechnął się lekko. Wyglądał naprawdę czarująco, ale nie był to jego zwykły wygląd przybierany w rozmowach z Jakubem. Z drugiej strony, kto wiedział jak on naprawdę wygląda?

-Wyprawa, może odbyć się wcześniej niż się tego spodziewasz drogi przyjacielu- powiedział Tzimisce wskazując jednocześnie głową, kierunek w którym stali Krzyżacy. Po chwili zniżył swój głos do szeptu, aby nikt oprócz obłąkanego księcia, nie mógł go usłyszeć

-Przybycie tego krzyżaka, nie wróży nic dobrego. Lepiej być ostrożnym. W razie czego, będzie się go trzeba pozbyć. Nie możemy być pewni czy zakon odważy się wydać nam otwartą wojnę. A może to zadziałać na naszą korzyść, zagrożenie może pomóc integracji. Państwo idealne ... cesarstwo słowiańskie, kto wie co może się stać ? - na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 22-11-2007, 00:00   #46
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację


Zygfryd von Truttcheweitz

- Mości Zygfrydzie, rozumiem twe wzburzenie, jednakże zasady wychowania i obyczaj nakazują wśród nas, aby sprawy z pospólstwem załatwiać na boku. Nikogo z tutejszych gości nie interesuje ile jaj złożyły dziś kury ani ile sera wyrobiono. To nie są rzeczy nurtujące szlachetnie urodzonych. Młody jesteś i pełen zapału, spożytkuj go jednak zamiast na niesnaski, na działanie i zabawy. Myślę, że piękne nasze córy chętnie opowiedzą ci dzisiejszej nocy o tych ziemiach, które choć obce dla cię, także mają swój urok. – Młody von Truttcheweitz, zacisnął mocniej szczęki na dźwięk tych słów. Musiał zachować kamienną twarz, nie mógł zepsuć planu swojego wuja, czy sromotą okryć Zakon.

- Księżno, wypraszam sobie porównywanie obrazy Zakonu ze znoszeniem jaj czy produkcją sera. Ci dwaj głupcy mogą dziękować Bogu, żem ich o głowę nie skrócił – jeśli już mówimy o załatwianiu spraw ze służbą na boku. Nie mam zamiaru więcej wracać do tego zajścia, choć będę zobowiązany, co wuj mój zapewne potwierdzić raczy, złożyć z niego relację Wielkiemu Mistrzowi, by ten miał pełniejszy obraz waszego, chrześcijańskiego dworu. Co do urody tutejszych dam nie kwestionuję jej, przypomnieć jednak muszę Ci księżno, że obowiązują mnie śluby zakonne.– skłonił się Loriannie i odszedł do poprzednio zajmowanego miejsca. Minął się w drodze ze swoim mentorem, który posłał mu aprobujące spojrzenie.

Zygfryd zasiadł w milczeniu za stołem, rzucił na niego kolczą rękawicę, której nikt nie ośmielił się podnieść, uśmiechnął się drwiąco na myśl o tym. „No to tyle z tej legendarnej fantazyji i odwagi polskiego rycerstwa”. Patrzył jak Brukhard prosi księżną do tańca – „Marszałek nie traci czasu, plan posuwa się naprzód”. Musiał przyznać, że wuj miał smykałkę do dyplomacji i intryganctwa, choć z mieczem i toporem radził sobie równie dobrze.

*****

Zygfryd popijał z wolna wino, raczej je degustował. Nie mógł sobie pozwolić by alkohol przytępił jego zmysły i refleks. Sala zaczęła zapełniać się parami tanecznymi, które poszły w ślad wielkiego marszałka i księżnej. Patrzył na siedzących naprzeciw gości, obserwował zwłaszcza Sambora Gryfitę, przedstawiciela możnych Pomorza. Usłyszał za swoimi plecami słowa: -Skoro bić się nie będziemy, to chociaż napijmy się razem. Chyba, że odwołujesz to coś wcześniej powiedział o równości. Jak będzie? – wstał i zobaczył rycerza, który miał być jego przeciwnikiem. Spojrzał na kielich wyciągnięty w jego stronę. Ani drgnął. Przypomniały mu się słowa wuja, które wypowiedział do niego przed odwołaną walką – „Zrób tak jak w Gnieźnie zaraz po naszym przyjeździe, dokładnie tak samo…”. Krew w nim zawrzała, na wspomnienie tamtych wydarzeń. Nigdy w życiu nie zapomni wrzasku spopielanego nieumarłego, to była najwspanialsza melodia dla jego uszu. Skoro jednak Brukhard mówił mu o incydencie gnieźnieńskim, to oznaczało by, że Kord to… Młody rycerz zacisnął mocniej rękę na rękojeści miecza.
-Wybacz młodzieńcze - nie mam trzech rąk. Jak bym miał, to już by mnie ukamienowali. Nie stanę ci, ponieważ księżna nie pozwala. Wiedz więc, że to nie by cię zelżyć, tylko z musu. Jeszcze zdążymy wejść na udeptaną ziemię - może w tym czasie nabierzesz doświadczenia. Nie trzęś głową - więcej obycia z walką nikomu nie zaszkodziło. Zygfrydzie, a może zmierzymy swoją siłę, ale bezkrwawo? Słyszałem kiedyś o takich zawodach - trzeba postawić rękę na stole i ciągnąć w jedną stronę. Nie można podnieść łokcia. Wygrywa się, jeżeli przyłoży się rękę adwersarza do stołu. Wiem, brzmi skomplikowanie, ale po małej demonstracji zobaczyłbyś, że to całkiem proste. – Kord dalej kontynuował mimo milczenia zakonnika.

Młody krzyżak postąpił krok w kierunku Griszki, rozejrzał się po bokach czy nikt ich nie obserwuje – wszyscy byli zajęci rozmowami lub tańcami, tudzież spożywaniem mięsiwa. Mocarną dłonią złapał rycerza za materiał kaftana i nachylając się wycedził gniewnie: - Nie mam zamiaru z Tobą pić, nie mam zamiaru swej siły przed Tobą demonstrować. Precz mi z oczu szatański pomiocie! Jak śmiesz zaprzańcu piekielny obrażać ten świat swoim istnieniem? Co do ubitej ziemi, wąpierzu chędożony, to wiedz, że jak tylko moje posłowanie się skończy. Wrócę tu, wrócę tu po Ciebie – Zygfryd chłodno cedził każdą sylabę – wrócę i odeślę Cię w Otchłań, gdzie twoje miejsce i twego rodu, obrazą Boga Wszechmogącego będącego. Mam ja na takich charakterników zawszonych, niezawodne remedium – poklepał się znacząco po skórzanym futerale u pasa – teraz zejdź mi z oczu, nie chcę twej pani kłopotów z Zakonem przysparzać, demaskując pieprzonego krwiopijcę na jej dworze. Ale już! Raus!

Odepchnął Korda, wyprostował się i posłał mu nienawistne spojrzenie. Patrzył jak polski rycerz gotuje się z wściekłości. Wskazał mu napis na swym lewym naramienniku: - Pamiętaj o mojej obietnicy, piekielniku. Bóg Cię pokarze moją ręką.

Odwrócił się, wziął swój kielich ze stołu i wznosząc go szyderczo w stronę Griszki, rzekł głośno i jadowicie, tak by wszyscy postronni słyszeli: - Twoje zdrowie! – i wychylił naczynie do dna.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 30-11-2007 o 21:40.
merill jest offline  
Stary 22-11-2007, 10:59   #47
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Kord lekko zdziwił się, gdy Zygfryd próbował go złapać za metalową blachę czarnej zbroi. Nie za bardzo mu to wyszło, bo i jak miało wyjść? Ciągle zadziwiony postępowaniem młodzieńca wysłuchał jego jakże interesującej tyrady o tym, kim to on nie jest, jak i o tym co on z nim nie zrobi, jak skończy się poselstwo. Miał rację, ale o tym nie wiedział i nie dane było mu się dowiedzieć. Już Vlada była w tym głowa. Na sam początek Zawisza roześmiał się i klepnął go po ramieniu:

-Za dużo wypiłeś? Nie martw się, każdemu może się zdarzyć, a ty jeszcze młody, niewytrenowany. Z jakiegoż to powodu widzisz we mnie wąpierza? Bo czarną zbroję noszę, a czerń jest zła? Nie prawda to. Chcesz dowodów? Twój stryj ci wnet ich dostarczy, jak go zapytasz. Bo czy to nie ja jestem Kordem Griszko, który to wygrał sześć ostatnich turniejów rycerskich? Czyż na co najmniej dwóch z nich nie widziałem Twojego stryja? Czy jest ci wiadome, że turniej rycerskie odbywają się za dnia? Z tego com słyszał to wąpierze za dnia nie chodzą po świecie. To w takim razie może jestem samym diabłem? Ech, skończ te maniakalne domysły, które świadczą o waszej chorej fantazji w zakonie. Wszędzie tylko wynaturzenia widzicie - nawet tam, gdzie ich nie ma. Zamiast nawracać wolicie zabijać - z zabijaniem to u was bardzo szybko. Jeszcze mnie - chrześcijańskiego rycerza, zabił byś za bycie wąpierzem i sądził, żeś dobrze postąpił. To napijemy się wreszcie? Zapewniam cię, że to najprawdziwsze wino, nie krew niewinnych dziewic.

Przy czym Kord wzniósł do góry swój puchar jedną ręką, by stuknąć nim z kielichem Zygfryda, do którego drugą ręką nalał mu nową porcję czerwonego trunku. Kiedy zaś odłożył karafkę wyjął spod zbroi złoty medalion z Najświętszą Panienką i ucałował go nabożnie.
 
 
Stary 22-11-2007, 12:47   #48
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze


Wśród ogólnego zamętu i zgiełku, śpiewu, muzyki, śmiechów, a czasem krzyków, do sali wśliznął się młody chłopak. Podszedł do szambelana i szepnął mu coś do ucha. Ten kiwnął głową, na znak, że młodzieniec może odejść, po czym dostojnie skierował się w stronę głównego stołu. Tam stanął tuż za księciem Bolkiem, który popijał z wolna wino, wciąż widocznie niezadowolony z postawy młodego krzyżaka. Władca na ciche słowa pokiwał przecząco głową, a później uśmiechnął się pogodnie do dworzanina.
- Zapewniam cię, że nie życzyłby sobie tego. Wprowadź.
Szambelan skłonił się nisko i skierował się do drzwi głównych. Gestem kazał strażnikom otworzyć oba skrzydła. W świetle drzwi pojawiła się niska i otyła sylwetka świecąca złotem i jakże drogim jedwabiem.

Kilka osób, najbliżej drzwi się znajdujących, przestało tańczyć i rozsunęło się w najwyższym szacunku. Widząc to, mały człowieczek ruszył przed siebie dobrotliwie uśmiechając się do wszystkich mijanych i pozdrawiając skromnym ruchem dłoni.

Przez salę przeszedł szmer. A wraz z nim tańczący przerywali zabawę i milkli, robiąc miejsce wchodzącemu. Żaden krzyk odźwiernego nie był potrzebny. Trudno było wejść z większym fasonem, niż zrobił to nowoprzybyły. A przedstawiać nikomu go nie było potrzeba. Każdy bowiem znał sygnety i laskę arcybiskupa gnieźnieńskiego. A bywalcy Narcyzowa, Gniezna czy Krakowa doskonale znali oblicze Jakuba Świnki, który od roku sprawował tą funkcję, a przez poprzednie lata, gdy Gniezno nie miało swojego arcybiskupa, Świnka był jego kantorem i w istocie najważniejszą postacią w świecie duchownym na terenach Piastów. Szlachetnie urodzeni wiedzieli też, że jego aspiracje wykraczały poza świat metafizyczny, a rzec można, skupiały się na świecie polityki.

Jakub Świnka dotarł wreszcie do centrum sali i skłonił się w stronę księżnej.
- Jak zawsze jesteś olśniewająca, moja pani. Wybacz, że nie zdołałem stawić się wcześniej. A to jego dostojność, sam Wielki Marszałek Ordo Teutonicus. Niezmiernie mi miło, wiedzieć cię tu panie von Truttcheweitz. Ufam, że twe serce rwie się ku pięknej polskiej ziemi i to miłość do niej jest przyczyną twej obecności?
 
Grey jest offline  
Stary 22-11-2007, 14:39   #49
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany


Emanuel, któremu już znudziła się zabawa widelcem zaczął rozważać nową opcję rozrywki. Zobaczył jak Księżna tańczyła z Krzyżakiem.

"Ach Ci lordowie. Nie umieją być szczerzy. Nigdy." Westchnął mag i powoli wstał z miejsca.

Rzucił okiem na dziewkę, która już wcześniej przykuła jego uwagę i ruszył w jej kierunku.

-Zapraszam do tańca- powiedział, gdy wreszcie przepchał się do ich stołu. Uśmiechnął się przyjaźnie i wyciągnął ku niej rękę.

Jej rodzice spojrzeli tylko po sobie niepewni.

"Jakie to oni cholerstwo tańczą na parkiecie? Leoncello? Leoncello novo?" Zastanawiał się mag. W prawdzie umiał tańczyć, ale o samym tańcu wiedział nie wiele.
 
Lukadepailuka jest offline  
Stary 22-11-2007, 17:51   #50
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację


Weronika siedziała szczerze znudzona przy stole. Bawiła się od niechcenia kosmykiem włosów, co chwila zerkając ukradkiem na rozmawiających z innymi gośćmi rodziców. Wtedy podszedł do niej mężczyzna prosząc o taniec. Przez jej twarz przemknął cień żalu, że nie obyło się bez tego typu ceregieli. Rodzice spojrzeli na nią stanowczym wzrokiem, takim, jakim zawsze tłumaczyli jej co wypada, a co nie. Musiała zachowywać się tak, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Choć było to trudne z jej wyglądem. Spojrzała na wielki zegar. ~Oby tylko Miszko się wykazał i nie zawiódł z tym mieczem...~ Gdyby jej rodzice dowiedzieli się o tym, że Weronika ćwiczyła z mieczem (co jej wcale tak dobrze nie wychodziło, ale z bronią czułaby się bezpieczniej), to za pewne nigdy nie udało by jej się uciec. Niechętnie dała się wyprowadzić na parkiet i zaczęła tańczyć. Potrafiła to robić, ale jakoś nie bardzo ją to pocieszało. Z niecierpliwością czekała na koniec utworu.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172