Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2017, 01:43   #261
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Faktycznie, nie musieli długo czekać.

Nagle z mgły wyłoniła się trójka przerażonych i pokrwawionych wrogich marynarzy. Ruszyli w stronę szalupy, ale stanęli jak wryci widząc, że cały kasztel obstawiony był wrogiem.

Sand i Perła tylko na to czekali, gdy reszta zajmowała się pomocą medyczną i szabrem, oni czujnie wpatrywali się w mgłę. Zareagowali natychmiast.

Sand light crossbow d20+3 vs 12 = 15 trafienie
1d8 = 8
Perła sling d20+3 vs 12 = 15 trafienie
1d4=2


Obrońcy momentalnie obrócili się na pięcie, chcąc wrócić w mgłę, ale dla jednego z nich było za późno. Bełt i ceramiczny okruch z procy trafiły go niemal jednocześnie w plecy, padł na deski pokładu jak długi.

Pozostała dwójka w panice wskoczyła w magiczne opary... Wpadając na szable marynarzy z Goryczy!

Chwilę później z rozwiewającej się mgły wyłoniła się też reszta ich sojuszników. Ochlapany posoką Harrigan spojrzał z uznaniem na pokryty ciałami pokonanych marynarzy kasztel i nieprzytomną wrogą oficer.

Uniósł w górę wypatroszone zwłoki ciemnoskórego kapitana wrogiej jednostki, a piraci zawyli gromkim zwycięskim rykiem!

Tak skończyła się bitwa o Obietnicę Ludzkości.

+ 800 xp dla każdego


Pierwsze parę godzin po bitwie związanych było z ciężką pracą. Należało skuć pochwyconych wrogów, oraz zebrać i przeliczyć zdobyte łupy. Na szczęście drobnych rzeczy, które dało się upchać po kieszeniach nikt wydawać nie kazał - w ten sposób każdy z nich zdobył 20 złotych monet w drobnicy, biżuterii i kamieniach.

Wodnica sleight of hand d20+8 (+2 za pickpocket's outfit) = 12


Dziewczynie Rybie jakimś cudem udało się przy sobie poukrywać więcej drobnostek, co zapewniło jej jakieś dwanaście monet dodatkowego zysku.

Poza łupami zdobytymi na wrogach liczono również wartość ładunku przepastnych ładowni obcego statku. Niektórym przyszło również wyławiać wiosłami resztki rozszarpanych przez rekiny zwłok w poszukiwaniu ewentualnego przydatnego jeszcze sprzętu. W czasie gdy marynarze pod czujnym okiem Scourge'a i kwatermistrzyni zajmowali się pracą, oficerowie zamknęli się w pokoju kapitana obradując nad podziałem łupu.

Mimo że odebrano walczącym bowiem sprzęt zabitych przez nich marynarzy jego wartość z nawiązką miała wrócić do nich w złocie. Wszyscy wyczekiwali więc aż narada się skończy i ogłoszony zostanie podział łupu.

W końcu, gdy prace zostały już niemal zakończone, moment ten nadszedł. Od wyraźnie niezadowolonego Scourge'a, który zwołał ich grupę jako jedną z ostatnich dowiedzieli się co następuje:

- Za swój udział w bitwie każdy z nich dostać powinien 150 złotych monet.
- Jako że jednak uporali się ze swoim zadaniem w należytym tempie, kapitan by wynagrodzić im zaangażowanie i skuteczność dodatkowo kazał wręczyć grupie 4 eliksiry zdobyte na wrogu i każdemu po 100 złotych monet.
- Za ostrzeżenie kapitana przed zamachowcem i jego zgładzenie ich grupa otrzymać miała również magiczny amulet i krótki miecz.
- I jakby tego było mało - Scourge wyraźnie zgrzytał zębami. - Dostaną 200 złotych monet do podziału za pochwycenie wrogiego oficera.

Co do magicznych przedmiotów i eliksirów zdobytych na wrogu, to te ponoć były jedynie wstępnie i pospiesznie zidentyfikowane przez pokładowego czarodzieja jako posiadające słabą moc, która jego co prawda nie interesowała, ale dla marynarzy mogła być znaczną korzyścią.

A potem było wielkie świętowanie! Rozpoczęło się wieczorem dnia bitwy i trwać miało do południa dnia następnego, w tym czasie większość marynarzy - w tym oni - miała być zwolniona ze swoich obowiązków, by mogła zająć się należytym uczczeniem zwycięstwa, ku chwale Besmary!.

Gdy tylko skończono dzielić łupy, na pokład wytoczono ciężkie beczki i wystawiono stoły. Wszystko wskazywało na to, że na Goryczy nie było zbyt wielu poległych. O dziwo należał do nich chłopak, którego przez moment widzieli w czasie bitwy, młody Jack, oraz cicha starsza kobieta, Medlar, z którą nie mieli zbyt dużo do czynienia i która kręciła się zazwyczaj bliżej ludzi bosmana. Ciężko ranna wydawała się też oficer Krine, która uczyła ich abordażu, po bitwie zaraz sprowadzono do niej kapłankę Besmary więzioną w zęzie oraz pokładowego medyka. Reszta była co najwyżej poraniona, ale ich życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.

I wtedy pierwszy raz odkryli coś strasznego. Rosie, która do tej pory jedynie krótko pobrzdękiwała na swoich ukochanych skrzypkach, jakby je jedyne stroiła, bądź testowała po "niewoli" u kwatermistrzyni, w przypływie radości wynikającej z zyskania sowitego łupu... Zaczęła naprawdę grać. A była to iście upiorna, ogłuszająca kakofonia.
 
Tadeus jest offline  
Stary 09-03-2017, 14:20   #262
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Hobgoblin był z siebie zadowolony. Abordaż poszedł sprawnie, zwyciężyli i dobrze zarobili. Taloman miał powody do dumy. Kompani posłuchali jego rozkazów, co wcale nie było takie pewne. Pod jego skrzydłami zarobili nawet premię! Był dumny, zarówno z siebie jak i z nich.

W pierwszej kolejności poszedł do Samms. Chciał się upewnić, ze dziewczyna ma jakiś dochód z pryzu. Gdyby było inaczej, hobgoblin dałby jej kilka monet. Dziewczyna nie miała nawet butów.... Nie robił tego z dobroci serca. Takie uczucia były mu obce. Była pod ich protekcą. Musiało być widać, że wiedzie jej się lepiej. Okazało się, że nawet rybaczka dostała 75 złotych monet. Cóż zaoszczędzi... Pokazał jej kilka ciosów szablą i nakazał ich trening.
-Wydaj pieniądze mądrze dziewczyno. Kup broń, zacznij wyglądać jak pirat. Z czasem zrobimy go z ciebie. Brzydzisz się zapewne. Tylko wiesz wyboru nie masz a złota tyle co tu w wiosce rybackiej nie zarobisz.- klepnął ją w ramię. -Pamiętaj Cały czas blisko nas i z daleka od ludzi bosmana. Gdy dziewczyna powiedziała, że rozumie ruszył dalej.

Sanda poprosił o leczenie czarami. Co prawda były mroczne i nieprzyjemne. Nie miał jednak wyboru. Jego zielone dupsko wymagało leczenia. Każdego kamrata, spytał czy nie wybiera sie do kwatermistrzyni na zakupy. Każdy zaprzeczył.

Następnie ruszył do gnoma. Pochwalił jego udział w bitwie, choć był mizerny. Warto było podbudowac jednak wiarę w siebie malucha. Może się jeszcze przydać. Poza tym... nie zwiał jak oberwał bełtem. Nie każdy by tak postąpił. Był też karny. Zrobił co mu kazali, że ze strachu? Motywacja jak każda inna.
- Masz tu pancerz skórzany. Do bitwy lepiej mieć coś na grzbiecie. Ktoś ci musi go przerobić na mniejszy. Grok może też wymieni. Lepiej sie pewnie handluje normalnymi niż mniejszymi. Ewentualnie poproś Perłę. Ma jakieś czary mary na to. Słyszałem jak mówiłeś, że jesteś artystą. Jakim w zasadzie? Poetą, malarzem, rzeźbiarzem? Jakiś ekspert w tych dziedzinach? Być może bard? Bo wiesz Rosie na tych skrzypcach nie idzie- skrzywił się na jej piski.
-Może byś tam doradził jej coś, o ile się znasz.- podpowiedział. Słyszał gdzieś, że czuję do niej mięte.

Gdy zakończy sprawę z gnomem. Uda się do Grok. Poprosi ja na bok na chwile rozmowy. Zapyta jak poszła bitwa. Opowie o ich abordażu, zresztą niezwykle udanym. Podkreśli zgładzenie zamahowca. Dowie się czego ona dokonała. Podpyta też o innych członków załogi, to było ważne. Wiedząc jak innym poszło, będzie wiedział... kogo warto werbować na ich stronę.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 09-03-2017 o 14:50.
Icarius jest offline  
Stary 10-03-2017, 01:06   #263
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Ryba mało skrycie odbierała nagrodę. Szczerzyła pysk jak głupia, gdy wręczano im pieniądze i przedmioty. Po tej walce, pierwszej poważnej w życiu, czuła się pewniejsza i silniejsza niż kiedykolwiek. Strzelanie do ludzi nie było jakoś bardzo trudniejsze od polowania na zwierzęta, tylko ci próbowali oddać i nawet zranili wodnicę. Bolało, nie dało się ukryć. Ale nie było to czymś, czego nie dało się przetrwać zaciskając wystarczająco mocno zęby. Kiedyś złamała nogę i musiała sama się kurować, a nie była pewna, jak się to robi i improwizowała. Długi czas trzeszczało jej w kolanie, dopóki pewnego dnia nie postanowiła go nastawić z zaskakująco pozytywnym skutkiem.
Mogła i teraz nastawić komuś kolano, mniej więcej wiedziała, co robi; miała jako takie pojęcie o ciele i wiedziała gdzie coś powinno się znajdować, a gdzie nie. Dlatego jej strzały były tak skuteczne, a ona sama jeszcze w jednym kawałku.

Po odebraniu wypłaty, do puli której dorzuciła kilka monet znalezionych na marynarzach, poszła do pokładowego medyka, zaoferować mu swoje usługi. Świeżo po abordażu mógł potrzebować pomocy.
Szczególnie interesowało ją, czy któryś z jej dwóch, rosłych kumpli - którzy raczej nie podzielali tego poglądu - był ranny. Chciała się nimi zająć osobiście, bo medykowi nie bardzo ufała. Niby załatał ich już kilka razy, tak jakoś nie przykładał się do tego wystarczająco zdaniem ryby.
 
kinkubus jest offline  
Stary 10-03-2017, 05:39   #264
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
-Obietnica Ludzkości.

-Że co mi niby obiecujesz?- Balzacc spojrzał na swojego mistrza z nieufnością.

-Obietnica Ludzkości- Powtórzył Sand, przejeżadżając po łysej czaszce dłonią w nieobecnym geście, który u innych prawdopodobnie byłby przeczesaniem palcami włosów. -Tak nazywał się rahadoumski statek.

-To bardzo cenna informacja.- Odparła papuga, bawiąc się okiem jakiegoś nieszczęśnika. Szklista kulka zwisała z dzioba Balzacca, dyndając na zakrwawionym nerwie.

Przywoływacz zignorował ociekający sarkazmem komentarz swojej papugi i dalej wpatrywał się w dumne linie wrażej jednostki. Pokład kupca był ciemny od krwi, a woda w promieniu stu stóp od złączonych statków roiła się od wszelkiej maści drapieżników i padlinożerców, które zebrały się na ucztę.

Czarodziej czuł przyjemny ciężar zarobionego przez siebie złota. W całym swoim życiu nie posiadał takiej fortuny na raz, ale było to gorzko-słodkie uczucie. Na co mógł wydać te monety? Na lądzie, w większym mieście, mógłby wyposażyć z takim kapitałem labolatorium z prawdziwego zdarzenia, albo kupić magiczne formuły i przepisać je do księgi Zoraxa. Na Goryczy mógł co najwyżej liczyć na wpierdol.

Kiedy reszta załogi imprezowała w najlepsze, Sand zaszył się pod pokładem i zagłębił się w lekturze swojej księgi czarów. Nie był w nastroju do zabaw, jak zawsze zresztą, a od grania Różyczki uszy mu zwiędły, w przeciwieństwie do Balzacca, który uważaj niziołkę za prawdziwego wirtuoza skrzypiec. Cheliańczyk stronił od towarzystwa przez resztę wieczoru. Zastanawiał się, jaki los czeka uratowaną przez Talomana oficer, jakie sekrety zabrał do grobu Jack, i co czeka ich jutro.
 
Krieger jest offline  
Stary 10-03-2017, 11:44   #265
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Perła była bardziej niż szczęśliwa z przebiegu bitwy, choć wcale nie dawała po sobie tego poznać, zachowując zwykły, nachmurzony wyraz twarzy. Dała popis swoich umiejętności, wysłała kilku ludzi do królestwa Dagona i jeszcze dostała za to sowitą nagrodę - czego by chcieć więcej od życia..? Gdyby nie cholerny Scourge, mermenka mogłaby uznać, że na Goryczy czuje się jak u siebie w domu...

Marynarze zaczęli świętować i hulać; zapewne zabawa będzie trwać do białego rana, a zaklinaczka czuła jak rany i psychiczne osłabienie po zaklęciach dają o sobie znać. A przed pójściem spać chciała załatwić jeszcze kilka spraw...

Znalazła na pokładzie Rosie - co nie było trudne, bo wyróżniał ją "charakterystyczny" dźwięk skrzypek - i zaczepiła małą wojowniczkę, na chwilę przerywając obłędny koncert.

- Mam taką prośbę, Rosie. W imieniu swoim i Talomana, rzecz jasna. - podkreśliła, powołując się na zielonego, którego niziołka najwidoczniej ceniła - Widzisz tego gnoma, o tam? - wskazała na błąkającego się bez celu Conchobara - Szliśmy dziś z nim do ataku na koło sterowe. Może nie wygląda, ale ten chłopak ma w sobie nieprzebrane pokłady odwagi i bojowego ducha! Sama widziałam, jak powalił jednego z marynarzy, żeby poderżnąć mu gardło, a jego widok był tak straszliwy, że tamten wolał wyskoczyć za burtę wprost w paszcze rekinów, zamiast mierzyć się z naszym Conchobarem! - Perła ubarwiła swoją opowieść jak mogła, by trafiła w gusta bojowej dziewczyny - Sęk w tym, że brakuje mu trochę... techniki, jeśli wiesz o co mi chodzi. Ty świetnie radzisz sobie z bronią, może zrobiłabyś mi przyjemność i nauczyła go kilku sztuczek? Wtedy będzie jeszcze groźniejszym wojownikiem, niż jest... Wszyscy będą ci niezmiernie wdzięczni! - zakończyła, szeroko szczerząc zęby.

Załatwiwszy sprawę z niziołką, zaklinaczka wróciła pod pokład. Oczy już jej się trochę kleiły, ale niesiony przez nią worek z magicznym łupem kusił aż za bardzo, by Perła mogła go tak po prostu odłożyć, nie sprawdzając, co dokładnie dostali. Niestety, jedyne sensowne miejsce do oddania się identyfikacji przedmiotów było zajęte przez łysego maga... ale nie mająca wyboru Perła po prostu bezceremonialnie wepchnęła się obok, starając się ignorować konkurenta. Sand też udawał - lub rzeczywiście był - pogrążony w lekturze swojej księgi, ale rzucane półgębkiem raz na jakiś czas znad okładek uwagi na temat magii zawartej w przedmiotach pomogły zaklinaczce bardziej, niż sama była skłonna przyznać...

Niestety, nawet połączone siły arkanistów nie pomogły w przypadku wszystkich przedmiotów; te zidentyfikowane były coś warte, ale Perła liczyła na bardziej spektakularne odkrycia. Łup jednak nigdzie nie uciekał; mermenka z lekką frustracją schowała wszystko do skrzyni, ziewnęła kilka razy rozdzierająco i zakopała się w hamaku, przygotowując się na kolejny dzień zmagań z morzem...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 10-03-2017 o 11:55.
Autumm jest offline  
Stary 10-03-2017, 23:11   #266
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
-Kurwa.- Syknął Sand i zerwał się z hamaka, rzucając otwartą księgę Zoraxa za siebie.

-Ostrożnie! To ostatnia spuścizna po wielkim człowieku, chamie małorolny!- Skarcił go Balzacc, dofruwając do księgi i delikatnie gładząc jej pożółkłe karty dziobem.

-Wielkim człowieku? Zorax był starym, zramolałym kutasiarzem, który nienawidził wszystkiego i wszystkich, z wzajemnością.- Balzacc otworzył dziób w geście zaskoczenia i przyłożył skrzydło do piersi, jakby słowa przywoływacza go fizycznie zraniły. -I wszystkie notatki i zaklęcia pisał kodem! Dwie godziny ślęczałem nad jednym z paragrafów. Używał alfabetu piekieł, ale zdania były tylko zbitkiem bezsensownych liter! Ale gdy podmieniło się je na ich odpowiedniki w necril, przeczytane na głos, od tyłu...- Sand zbliżył się do otwartej księgi i przyłożył palec do jednej z linijek. -..."Dwa funty cukru, galon wody, trzecia część uncji drożdży"... Kurwa!- Mężczyzna złożył dłonie za plecami i cały czerwony na twarzy zaczął wydeptywać mikroskopijny z racji braku miejsca krąg na deskach pokładu. Jego chowaniec przez chwilę wpatrywał się w niego, a potem spojrzał na księgę i przerwócił pazurzastą stopą kilka stron.

-Czego tak właściwie szukasz, chłopcze? Nie wiesz, że czytanie cudzych ksiąg jest w pizdę niebezpieczne? Chcesz wysłać cały statek w Mroczny Arras, albo zmienić się w nocnik?- Próbując przyjąć mentorski ton, Balzacc wydawał się Sandowi jeszcze bardziej wkurwiający. Korzystając z całej siły woli, chłopak opanował się i zaczął masować nasadę nosa kciukiem i palcem wskazującym.

-Widziałeś, co stało się dziś na statku? Próbowałem przywołać coś zdatnego do walki... Tylko cudem ci pustynni bezbożnicy nie pomarli ze śmiechu.- Czarodziej zgrzytnął zębami na samą myśl. -Wiem, że potrafię zrobić to lepiej! I wiem też, że znajdę instrukcje w tej gloryfikowanej rolce srajtaśmy, jeśli tylko uda mi się odcedzić wartościowe informacje od przepisów na czarodziejski bimber i proszków na problemy z potencją!

-No już, już, nie płacz tak.- Balzacc cmoknął z politowaniem i przestał przerzucać karty. -Ja idę na imprezę, a ty siedź tutaj i kiś się w pirackich bąkach, jeśli taka twoja wola.- Z tymi słowami, papuga poleciała w stronę schodów, ostrożnie manewrując skrzydłami by nie przyfanzolić w którąś z belek podtrzymujących dudniący od stóp pijanych marynarzy pokład powyżej.

Sand odprowadził go nienawistnym wzrokiem i z westchnieniem wrócił do hamaka i lektury. Położył na kolanach otwartą księgę i z braku lepszych alternatyw zaczął żmudne szukanie słów-kluczy, które byłyby na tyle obiecujące by tłumaczenie całości było warte jego zachodu. Ku jego zdziwieniu, wyglądało na to że odnalazł dokładnie to czego szukał - poprawioną, rozszerzoną wersję zaklęcią przywołującego którego nauczył się jeszcze pod pieczą Zoraxa, bogatszą o bardziej skomplikowane, ale prezycyjniejsze formuły, i komentarze uzupełniające prostszą wersję o przyzywanie więcej niż jednego z pomniejszych mieszkańców planów. Żywiołaki, diabły... Im dłużej czytał, tym większy stawał się jego uśmiech.

Nagle czarodziej uświadomił coś sobie i spojrzał z zaskoczeniem za Balzacciem, który dawno już zniknął we włazie na wyższy pokład. Czy papuga umyślnie nakierowała go na to znalezisko? Dotychczas byłoby to niesłychane. Sand obserwował zachowanie ptaka przez ostatnie kilka miesięcy i wszystkie oznaki wskazywały na jego postępującą demencję. Chowańce są w dużej mierze odbiciami swoich mistrzów, a dusza Zoraxa była stara i przepełniona czystym magicznym potencjałem, którym karmił się Balzacc. Od czasu śmierci staruszka i połączenia z Sandem, z dnia na dzień papuga dziecinniała - czy też dziadziała - zapominając większość tego co dotychczas wiedziała, i z budzącego dawniej grozę wśród służby Zoraxa demonicznego ptaka z ostrym jak sztylet, mrocznym intelektem zmieniła się w wulgarną, srającą na wszystko z góry istotę nie tak różną od wyliniałego pobratymca, którego Sand pochwycił i zamordował z pomocą Ryby. Przywoływacz nie miał czasu przeprowadzić dokładnych badań nad tym zjawiskiem i po części stracił nadzieję na poprawę tego stanu, ale od czasu przybycia na statek czuł w swoim towarzyszu zmianę. Balzacc przeprowadził z nim dyskusję na temat Rahadoum, zaśpiewał Bądź Cheliax panią wszystkich mórz, a nawet sposób w jaki skarcił go dzisiaj na kasztelu i próbował dokonać szarży na wroga - zaczął powoli przypominać swoje dawne ja. I teraz, przypadkiem przerzucając karty w starej księdze Zoraxa...

Pod pokład zeszła Perła. Sand momentalnie otrząsnął się z zadumy, przybrał zwyczajną sobie minę pozbawionego emocji cheliańskiego naukowca, i schował nos w księdze.


[media]http://img14.deviantart.net/eed0/i/2015/207/4/8/greenwing_macaw_by_philipphuber-d63p198.jpg[/media]
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 10-03-2017 o 23:14.
Krieger jest offline  
Stary 12-03-2017, 15:18   #267
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Gdy inni się bawili, Taloman formułował w głowie ambitny plan pobitewnego przejrzenia szeregów sojuszników i wyszpiegowania wrogów. Zaczął od bosej dziewczyny, która nie wyglądała jakby krwawa bitwa specjalnie dodała jej pewności siebie, podobnie zresztą jak kiesa pełna złota. Jej odzienie było całe we krwi, ciężko stwierdzić, czy przy niej kogoś zabito, czy też w trakcie bitwy pochylała się nad rannymi, by próbować udzielić im pomocy.
- Ja... to wiem... - stwierdziła trochę ponura i nadal oszołomiona. - To nie pierwszy raz... Wcześniej już byłam w bitwie... Ja... chyba zaczynam się przyzwyczajać, zrobię jak pan każe. - wydawało się, że pogodziła się z tym, że by przetrwać w świecie Kajdan będzie musiała poddać część siebie. Cóż, może i ofiara z moralności była smutna, ale hobgoblinowi jak najbardziej na rękę. Być może była wreszcie gotowa, by podjąć nauki u zielonego wojownika.
- Panie Taloman - rzuciła mu jeszcze na odchodnym. - Jest pan cały pokrwawiony, udało mi się zdobyć trochę bandaży, mam też jeszcze trochę zapasu z ostatniego razu. - pokazała, wiszącą jej na ramieniu torbę, widać było że była całkiem pękata, wyraźnie gromadziła przez ostatnie dni wszystko, co mogło się nadać do leczenia. - Proszę się do mnie zgłosić jak pan będzie szedł spać, zajmę się nimi.

Następnie udał się do szykownego gnoma, który odwrócił uwagę wroga podczas ich abordażu.
- Och, jakiż wspaniały prezent towarzysza broni! - Conchobhar spojrzał na darowaną mu wymiętą, starą, szaroburą skórzaną zbroję, którą zupełnie na niego nie pasowała. - Ależ tak. TAK! Oczywiście! Przyjmę z wdzięcznością, jako dowód... dowód, ehm... Tak! Dziękuję! Na pewno się ehm... przyda! - widać było, że po tych wszystkich bitewnych wrzaskach nadal trochę bał się hobgoblina i język plątał mu się w ustach. - Co? Artystą? Wszelakim! Ciężko uwierzyć, ale przy mych narodzinach bogini sztuki Tęczowłosa Shelyn musiała być w wyjątkowo hojnym nastroju! - widać było, że rozmowa na ten temat sprawiała mu wielką przyjemność, po ponurych wspomnieniach bitwy wreszcie się otwierał. - Tak, choć skromność ma jest wielka, to bogowie mi świadkiem, w tym temacie byłaby fałszywa, albowiem nie ma dziedziny sztuk pięknych, w której ja nie... - tak się rozgadał, że dopiero po paru chwilach dotarło do niego znaczenie wszystkich słów hobgoblina. - Ale grać poprzestałem! Choć serce me przepełnia żal nieskończony, zaś palce same częstokroć układają się w delikatne szlachetne chwyty, tęskne strun delikatnych niczym pajęcza sieć, to... NIE! NIE MOGĘ! - wrzasnął z szaleństwem w oczach, ściskając leżący mu na głowie kapelusz. - Przysiągłem na majestat Wiecznej Róży, że nigdy więcej instrumentu muzycznego me dłonie nie dot...!

- Hola, szwarni marynarze! - gnom przerwał jak porażony, gdy zobaczył podchodzącą do nich Arette. Najwyraźniej jej się bał, albo wiedział, że jako znana poplecznica ludzi bosmana nie przynosi nic dobrego.
- Jaa... Chyba zmuszony jestem... Znaczy, idę tam... bo - wskazał losowy kierunek i szybko się zmył.

Tymczasem kurtyzana ludzi Scourge'a zbliżyła się z flachą drogiego trunku do Talomana uśmiechając się do niego zachęcająco. W oddali grupa drabów patrzyła się na nią wściekle, grożąc aż przesadnie wymownie gestami pięści.
- Powiedziałam tym błaznom, żeby trochę poudawali, że się złoszczą. Myślą, że przyszłam tu cię wyszpiegować, mój piękny panie. - podeszła do niego bardzo blisko, zaglądając mu w oczy, pachniała bardzo mocno tanimi perfumami.
- Widziałam, że brakuje ci prawdziwej kobiety, niewinne podlotki i opryskliwe wojowniczki zapewne mają swoje uroki, ale tobie potrzebna jest wybranka o większym wysmakowaniu i... doświadczeniu. - zamruczała, polewając im rubinowego trunku. - Więc powiedz mi, mój rosły egzotyczny mężczyzno, czy dobrze cię rozumiem? Czy mierzysz wysoko i ci którzy znajdą się u twego boku, kąpać się będą w złocie i blasku zwycięstwa? Musisz bowiem wiedzieć, że ubóstwiam złoto, a i takiej kąpieli nie byłabym przeciwna... - usiadła na pobliskiej ławie, wzięła łyk wina i wyprężyła się jak kot, eksponując dwie strome krągłości malujące się pod jej obwieszonym tanią biżuterią strojem. Wilgoć trunku zabłysła na pełnych, podkreślonych czerwoną szminką ustach.

***

Tymczasem wodnica zadowolona z bogatej nagrody i podwędzonych tu i tam obfitych garści pięknych błyskotek wypełniających jej kieszenie, poczuła się zobowiązana do czynu humanitarnego. Niestety, większość leczenia odbyła się, gdy oni zmuszeni byli do grabienia wrogiego statku, przenoszenia ładunku i wyławiania martwych. Jednak pokładowy stolarz nadal był na posterunku, właśnie niechętnie i sarkając przy tym obficie sprzątał okrwawione miejsce, gdzie udzielał pierwszej pomocy. Trochę mu pomogła, dając się brodatemu mężczyźnie wygadać i tym samym dowiedziała się, że faktycznie, czarnoskóry Shivikah został w boju ranny, choć nie na tyle, by polecono oficerowi się nim zająć. Nie znaczyło to jednak, że nie przydałaby mu się jakaś pomoc. Bez problemu wyłudziła na koniec kilka opatrunków od zmęczonego i zniechęconego felczera, który do kompletu dorzucił jeszcze niewielką butelczynę.

+ Bloodblock


Mwangi o mahoniowej skórze siedział sam w rogu ładowni. Gdy inni biesiadowali pokład wyżej, on siedział na podłodze i kiwał się do przodu i do tyłu mamrocząc pod nosem jakieś tajemnicze słowa. Jego skóra pokryta była artystycznie umiejscowionymi czarnymi pasami, chyba namalowanym dziegciem. Na jego plecach widać było długą ciętą ranę, zapewne od zakrzywionego miecza jakiegoś Rahadoumi. Nie była obandażowana, krwawiła, mogło dojść do zakażenia.

Gdy pokazała mu z czym przychodzi, jedynie otworzył oczy przestając się poruszać. W czarnej twarzy pojawiły się białka oczu. Milczał. W końcu powiedział swoim wibrującym niskim głosem.
- Duch Shivikah duchem Wiatru Góra, uleczy rana wojownika lepiej od dziwny diabeł w brzuch mała ryba. - wskazał palcem potężnej dłoni jej niewielki brzuszek.

Siedzieli tam jeszcze parę chwil, Shivikah podjął swoje tajemnicze zaśpiewy, ale rana nie przestawała krwawić, a on powoli robił się blady i zaczynał niespokojnie oddychać. W końcu znowu ukazał swoje odcinające się od twarzy białka oczu.
- Duch Wiatru Góra zajęta chyba polowania obok Morze Gwiazd, mała ryba może spróbować swoja magia. - rzekł łaskawym tonem, nie okazując nawet cienia porażki ze swojej strony.

***

Gdy wodnica i Mwangi spierali się o potęgę swoich opiekuńczych duchów i skuteczność technik leczniczych, Perła inicjowała złożony plan usprawniania bojowego zdobytych sojuszników.
- Hę? Conchobhar? Bohaterem w bitwie? - niziołka złapała się za boki ze śmiechu. - Oh, na zwiędłe jajca morskiego diabła, aleś mnie kobieto ubawiła ...! - w końcu przestała się śmiać i spojrzała na minę mermenki. - Ty tak na poważnie? - aż z wrażenia musiała chwycić kufel i zmoczyć gardło. - Conchobhar? Ten Conchobhar? - wskazała kolorowego gnoma, który właśnie umykał przed kurtyzaną, jakby go goniły wszystkie diabły piekieł. - Ja nie wiem, czy chcę z nim gadać... On jest taki... kleisty... - skrzywiła się niziołka. Popatrzyła jednak na Perłę.

Perła diplomacy/bluff d20+12 vs 6 = sukces


- A niech mnie! Niech wam będzie, u licha! Kto wie, może w tym... miękkim, nieciekawym, zasłoniętym tymi wszystkimi tęczowymi firankami... ciele faktycznie kryje się prawdziwy wój jak z morskich opowieści!
Wzięła jeszcze łyka na odwagę i ruszyła ku barwnej, widocznej w oddali postaci.

Z daleka Perła obserwować mogła jak zagadany gnom omal nie dostaje zawału, gdy zagaduje go jego wielka, niedostępna do tej pory miłość, ale po początkowym szoku jakoś się zbiera, choć nadal ma idiotyczną minę i kurczowo trzyma się pobliskiego relingu. Potem jednak sprawa się chyba klaruje... Zaczyna gadać i gadać... Pokazuje dumnie okrwawioną i podrapaną zbroję, którą dostał od hobgoblina, wymyślając na jej temat zapewne jakieś dyrdymały, zaś mina niziołki oscyluje między zakłopotaniem, niesmakiem i pewną dozą zainteresowania. W końcu schodzą pod pokład.

***

Sand miał spokój przez większość wieczoru, choć jednak niestety nie do końca. W pewnym momencie, gdy zatopiony był w bazgrołach swojego byłego mistrza, gdy papuga już poleciała, ale jeszcze na dół nie zeszła Perła, zobaczył znaną potężną sylwetkę zbliżającą się do niego wśród hamaków.

Nosowiec, a właściwie Narwal, jak już wiedzieli, przysłuchując się od całych dni gadaniu załogi. Ten, któremu hobgoblin złamał wielki brzydki nos i który życzył czarodziejowi śmierci, gdy spotkał go w zęzie. Krótko mówiąc, dobry znajomy. Tym razem miał niekrwawiący, choć jeszcze bardziej krzywy wielki nochal i w dłoni znany Sandowi przedmiot. Czarodziejską pikę obcej oficer, którą pojmali. Narwal zdawał się mocno podchmielony, włóczył bezcenną bronią po deskach podłogi, zaczepiając nią o pobliskie hamaki.
- Uch... długie to cholerstwo u licha... - szarpnął i w końcu znalazł się przy czarodzieju, serwując mu złowrogie, złośliwe spojrzenie.
- No co tam, gagatku? - wskazał go włócznią, choć z trudem, bo drugi koniec zaczynał już zawadzać o pobliskie posłania. - Jakoś marniutko po abordażu co? Nic się zacnego nie dostało i zostaje oglądanie gołych bab wysmarowanych w tomiskach? No pokaż co tam masz nakreślone! A może nie baby tylko chłopy, albo zwierzaki jakieś, co? No, żałosny parszywcu, wyglądasz mi na takiego... - splunął. - Ale ja nie o tym, widzisz, głuchy nie jestem, to twoje ptaszysko gada jak człek, nie wiem co to za klątwy, ale niech mnie Głębia porwie, jeśli to nie jest wiele warte. Tak sobie myślałem, że teraz jak masz brzdęk, to zapłaciłbyś za bezpieczeństwo pierzastego przyjaciela, co? Wszak z rozkazu kapitana wypruć flaków ci nie mogę... - wyglądał jakby bardzo nad tym rozpaczał. - Ale ptak? Ano wąsko tu, ciasno, źle mu się lata, jeszcze się biedaczysko nabije na jakiś... szpikulec... Nie upilnujesz... - dotknął wymownie ostrza piki. - Sto monet i masz spokój, wtedy już tylko twój sparchacony szpikulec będzie mu zagrażał. - rozbawił się swoim własnym świńskim żartem.
 
Tadeus jest offline  
Stary 12-03-2017, 21:25   #268
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Słodka pani, dobrze rozumujesz w większości. Zabezpieczyć swój los u boku wschodzących... a nie spadających gwiazd. Piękne i doświadczone ciało, ustepujące jedynie twemu lotnemu umysłowi. Dziś mam już plany. Moje zaufanie i względy zdobyć nie łatwo. Jednak nie docenić twych słów i gestu.- pokrecił głową - grzech. Podaruje ci zatem nieco złota. Lecz za słowa i mądrość w nich nie ciało. Przynamniej nie dziś. - wyszczerzył kły. - Poudawajmy, że mnie urabiasz. W tym czasie opowiedz mi coś o ludziach bosmana. Rzeczy które warto wiedzieć. O innych członkach załogi, taką wiedzą też nie pogardze. Sojusze takie jak naszej dwójki buduje się powoli.- wyszeptał.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 12-03-2017 o 21:49.
Icarius jest offline  
Stary 13-03-2017, 05:20   #269
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Ryba wysiliła się, chociaż bardzo tego nie lubiła. Z jej ust z trudem padło kilka prostych słów, intonowanych wyraźną złością.

Nie. Ma. Diabeł. Brzuch. — zmieniła ton na bardziej przejęty. — Shi...Vi...Kah. Zrobi. Sobie. Krzywda.

Wypuszczała powietrze przez skrzela, co zniekształcało jej mowę. Sama nie wiedziała, po co tak bardzo siliła się dla czekoladowego. Chyba po postu nie potrafiła odpuścić po pierwszym spotkaniu. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu polubiła obu dryblasów, chociaż ci nie parali sympatią do siebie nawzajem. Łączyła ich w zgraną parę piratów, którzy dogadywali się w milczeniu, wyłącznie skinieniem głowy. Obrazek jak z książki przygodowej jednak coraz bardziej się wodnicy nie kleił, im częściej spotykała któregoś z tej „dwuosobowej paczki”.

Starannie przemyła ranę Mwangi i obandażowała ją najlepiej, jak potrafiła. Wolała nie wspominać, że użyła przy tym trochę swojej żrącej wydzieliny. Nie mogła już doczekać się powitania z bosą, rzuci się jej pewnie na szyję i wyściska, jakby nie widziała przez tygodnie. Najpierw jednak trzeba było zająć się tym tutaj...
 
kinkubus jest offline  
Stary 13-03-2017, 14:04   #270
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Sand spojrzał znad księgi na pomagiera Scourge'a. Jego martwy, rekini wzrok zawisł na moment na magicznym haku abordażowym, a potem na zdecydowanie niemagicznym nosie korsarza.

-Winszuję pańskiej obrotności, panie Tate.- Głos czarodzieja, podobnie jak zastygła maska jego twarzy, nie wyrażał emocji. -Spokój.- Powtórzył za nosaczem. -Któż go nie pragnie? Sto sztuk złota to uczciwa cena za uczciwą przysługę.- Przywoływacz wyciągnął ku reketerowi mieszek z trzecią częścią zarobionego dziś złota. -Czy to będzie wszystko, panie Tate?- Świdrujący wzrok czarodzieja przez moment wydawał się przebijać Narwala na wylot i patrzeć gdzieś daleko za nim.
 
Krieger jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172