|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-03-2017, 01:43 | #261 |
Reputacja: 1 | Faktycznie, nie musieli długo czekać. Nagle z mgły wyłoniła się trójka przerażonych i pokrwawionych wrogich marynarzy. Ruszyli w stronę szalupy, ale stanęli jak wryci widząc, że cały kasztel obstawiony był wrogiem. Sand i Perła tylko na to czekali, gdy reszta zajmowała się pomocą medyczną i szabrem, oni czujnie wpatrywali się w mgłę. Zareagowali natychmiast. Sand light crossbow d20+3 vs 12 = 15 trafienie 1d8 = 8 Perła sling d20+3 vs 12 = 15 trafienie 1d4=2 Obrońcy momentalnie obrócili się na pięcie, chcąc wrócić w mgłę, ale dla jednego z nich było za późno. Bełt i ceramiczny okruch z procy trafiły go niemal jednocześnie w plecy, padł na deski pokładu jak długi. Pozostała dwójka w panice wskoczyła w magiczne opary... Wpadając na szable marynarzy z Goryczy! Chwilę później z rozwiewającej się mgły wyłoniła się też reszta ich sojuszników. Ochlapany posoką Harrigan spojrzał z uznaniem na pokryty ciałami pokonanych marynarzy kasztel i nieprzytomną wrogą oficer. Uniósł w górę wypatroszone zwłoki ciemnoskórego kapitana wrogiej jednostki, a piraci zawyli gromkim zwycięskim rykiem! Tak skończyła się bitwa o Obietnicę Ludzkości. + 800 xp dla każdego Pierwsze parę godzin po bitwie związanych było z ciężką pracą. Należało skuć pochwyconych wrogów, oraz zebrać i przeliczyć zdobyte łupy. Na szczęście drobnych rzeczy, które dało się upchać po kieszeniach nikt wydawać nie kazał - w ten sposób każdy z nich zdobył 20 złotych monet w drobnicy, biżuterii i kamieniach. Wodnica sleight of hand d20+8 (+2 za pickpocket's outfit) = 12 Dziewczynie Rybie jakimś cudem udało się przy sobie poukrywać więcej drobnostek, co zapewniło jej jakieś dwanaście monet dodatkowego zysku. Poza łupami zdobytymi na wrogach liczono również wartość ładunku przepastnych ładowni obcego statku. Niektórym przyszło również wyławiać wiosłami resztki rozszarpanych przez rekiny zwłok w poszukiwaniu ewentualnego przydatnego jeszcze sprzętu. W czasie gdy marynarze pod czujnym okiem Scourge'a i kwatermistrzyni zajmowali się pracą, oficerowie zamknęli się w pokoju kapitana obradując nad podziałem łupu. Mimo że odebrano walczącym bowiem sprzęt zabitych przez nich marynarzy jego wartość z nawiązką miała wrócić do nich w złocie. Wszyscy wyczekiwali więc aż narada się skończy i ogłoszony zostanie podział łupu. W końcu, gdy prace zostały już niemal zakończone, moment ten nadszedł. Od wyraźnie niezadowolonego Scourge'a, który zwołał ich grupę jako jedną z ostatnich dowiedzieli się co następuje: - Za swój udział w bitwie każdy z nich dostać powinien 150 złotych monet. - Jako że jednak uporali się ze swoim zadaniem w należytym tempie, kapitan by wynagrodzić im zaangażowanie i skuteczność dodatkowo kazał wręczyć grupie 4 eliksiry zdobyte na wrogu i każdemu po 100 złotych monet. - Za ostrzeżenie kapitana przed zamachowcem i jego zgładzenie ich grupa otrzymać miała również magiczny amulet i krótki miecz. - I jakby tego było mało - Scourge wyraźnie zgrzytał zębami. - Dostaną 200 złotych monet do podziału za pochwycenie wrogiego oficera. Co do magicznych przedmiotów i eliksirów zdobytych na wrogu, to te ponoć były jedynie wstępnie i pospiesznie zidentyfikowane przez pokładowego czarodzieja jako posiadające słabą moc, która jego co prawda nie interesowała, ale dla marynarzy mogła być znaczną korzyścią. A potem było wielkie świętowanie! Rozpoczęło się wieczorem dnia bitwy i trwać miało do południa dnia następnego, w tym czasie większość marynarzy - w tym oni - miała być zwolniona ze swoich obowiązków, by mogła zająć się należytym uczczeniem zwycięstwa, ku chwale Besmary!. Gdy tylko skończono dzielić łupy, na pokład wytoczono ciężkie beczki i wystawiono stoły. Wszystko wskazywało na to, że na Goryczy nie było zbyt wielu poległych. O dziwo należał do nich chłopak, którego przez moment widzieli w czasie bitwy, młody Jack, oraz cicha starsza kobieta, Medlar, z którą nie mieli zbyt dużo do czynienia i która kręciła się zazwyczaj bliżej ludzi bosmana. Ciężko ranna wydawała się też oficer Krine, która uczyła ich abordażu, po bitwie zaraz sprowadzono do niej kapłankę Besmary więzioną w zęzie oraz pokładowego medyka. Reszta była co najwyżej poraniona, ale ich życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo. I wtedy pierwszy raz odkryli coś strasznego. Rosie, która do tej pory jedynie krótko pobrzdękiwała na swoich ukochanych skrzypkach, jakby je jedyne stroiła, bądź testowała po "niewoli" u kwatermistrzyni, w przypływie radości wynikającej z zyskania sowitego łupu... Zaczęła naprawdę grać. A była to iście upiorna, ogłuszająca kakofonia. |
09-03-2017, 14:20 | #262 |
Reputacja: 1 | Hobgoblin był z siebie zadowolony. Abordaż poszedł sprawnie, zwyciężyli i dobrze zarobili. Taloman miał powody do dumy. Kompani posłuchali jego rozkazów, co wcale nie było takie pewne. Pod jego skrzydłami zarobili nawet premię! Był dumny, zarówno z siebie jak i z nich. W pierwszej kolejności poszedł do Samms. Chciał się upewnić, ze dziewczyna ma jakiś dochód z pryzu. Gdyby było inaczej, hobgoblin dałby jej kilka monet. Dziewczyna nie miała nawet butów.... Nie robił tego z dobroci serca. Takie uczucia były mu obce. Była pod ich protekcą. Musiało być widać, że wiedzie jej się lepiej. Okazało się, że nawet rybaczka dostała 75 złotych monet. Cóż zaoszczędzi... Pokazał jej kilka ciosów szablą i nakazał ich trening. -Wydaj pieniądze mądrze dziewczyno. Kup broń, zacznij wyglądać jak pirat. Z czasem zrobimy go z ciebie. Brzydzisz się zapewne. Tylko wiesz wyboru nie masz a złota tyle co tu w wiosce rybackiej nie zarobisz.- klepnął ją w ramię. -Pamiętaj Cały czas blisko nas i z daleka od ludzi bosmana. Gdy dziewczyna powiedziała, że rozumie ruszył dalej. Sanda poprosił o leczenie czarami. Co prawda były mroczne i nieprzyjemne. Nie miał jednak wyboru. Jego zielone dupsko wymagało leczenia. Każdego kamrata, spytał czy nie wybiera sie do kwatermistrzyni na zakupy. Każdy zaprzeczył. Następnie ruszył do gnoma. Pochwalił jego udział w bitwie, choć był mizerny. Warto było podbudowac jednak wiarę w siebie malucha. Może się jeszcze przydać. Poza tym... nie zwiał jak oberwał bełtem. Nie każdy by tak postąpił. Był też karny. Zrobił co mu kazali, że ze strachu? Motywacja jak każda inna. - Masz tu pancerz skórzany. Do bitwy lepiej mieć coś na grzbiecie. Ktoś ci musi go przerobić na mniejszy. Grok może też wymieni. Lepiej sie pewnie handluje normalnymi niż mniejszymi. Ewentualnie poproś Perłę. Ma jakieś czary mary na to. Słyszałem jak mówiłeś, że jesteś artystą. Jakim w zasadzie? Poetą, malarzem, rzeźbiarzem? Jakiś ekspert w tych dziedzinach? Być może bard? Bo wiesz Rosie na tych skrzypcach nie idzie- skrzywił się na jej piski. -Może byś tam doradził jej coś, o ile się znasz.- podpowiedział. Słyszał gdzieś, że czuję do niej mięte. Gdy zakończy sprawę z gnomem. Uda się do Grok. Poprosi ja na bok na chwile rozmowy. Zapyta jak poszła bitwa. Opowie o ich abordażu, zresztą niezwykle udanym. Podkreśli zgładzenie zamahowca. Dowie się czego ona dokonała. Podpyta też o innych członków załogi, to było ważne. Wiedząc jak innym poszło, będzie wiedział... kogo warto werbować na ich stronę. Ostatnio edytowane przez Icarius : 09-03-2017 o 14:50. |
10-03-2017, 01:06 | #263 |
Reputacja: 1 | Ryba mało skrycie odbierała nagrodę. Szczerzyła pysk jak głupia, gdy wręczano im pieniądze i przedmioty. Po tej walce, pierwszej poważnej w życiu, czuła się pewniejsza i silniejsza niż kiedykolwiek. Strzelanie do ludzi nie było jakoś bardzo trudniejsze od polowania na zwierzęta, tylko ci próbowali oddać i nawet zranili wodnicę. Bolało, nie dało się ukryć. Ale nie było to czymś, czego nie dało się przetrwać zaciskając wystarczająco mocno zęby. Kiedyś złamała nogę i musiała sama się kurować, a nie była pewna, jak się to robi i improwizowała. Długi czas trzeszczało jej w kolanie, dopóki pewnego dnia nie postanowiła go nastawić z zaskakująco pozytywnym skutkiem. |
10-03-2017, 05:39 | #264 |
Reputacja: 1 |
|
10-03-2017, 11:44 | #265 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 10-03-2017 o 11:55. |
10-03-2017, 23:11 | #266 |
Reputacja: 1 | -Kurwa.- Syknął Sand i zerwał się z hamaka, rzucając otwartą księgę Zoraxa za siebie. [media]http://img14.deviantart.net/eed0/i/2015/207/4/8/greenwing_macaw_by_philipphuber-d63p198.jpg[/media] Ostatnio edytowane przez Krieger : 10-03-2017 o 23:14. |
12-03-2017, 15:18 | #267 |
Reputacja: 1 | Gdy inni się bawili, Taloman formułował w głowie ambitny plan pobitewnego przejrzenia szeregów sojuszników i wyszpiegowania wrogów. Zaczął od bosej dziewczyny, która nie wyglądała jakby krwawa bitwa specjalnie dodała jej pewności siebie, podobnie zresztą jak kiesa pełna złota. Jej odzienie było całe we krwi, ciężko stwierdzić, czy przy niej kogoś zabito, czy też w trakcie bitwy pochylała się nad rannymi, by próbować udzielić im pomocy. - Ja... to wiem... - stwierdziła trochę ponura i nadal oszołomiona. - To nie pierwszy raz... Wcześniej już byłam w bitwie... Ja... chyba zaczynam się przyzwyczajać, zrobię jak pan każe. - wydawało się, że pogodziła się z tym, że by przetrwać w świecie Kajdan będzie musiała poddać część siebie. Cóż, może i ofiara z moralności była smutna, ale hobgoblinowi jak najbardziej na rękę. Być może była wreszcie gotowa, by podjąć nauki u zielonego wojownika. - Panie Taloman - rzuciła mu jeszcze na odchodnym. - Jest pan cały pokrwawiony, udało mi się zdobyć trochę bandaży, mam też jeszcze trochę zapasu z ostatniego razu. - pokazała, wiszącą jej na ramieniu torbę, widać było że była całkiem pękata, wyraźnie gromadziła przez ostatnie dni wszystko, co mogło się nadać do leczenia. - Proszę się do mnie zgłosić jak pan będzie szedł spać, zajmę się nimi. Następnie udał się do szykownego gnoma, który odwrócił uwagę wroga podczas ich abordażu. - Och, jakiż wspaniały prezent towarzysza broni! - Conchobhar spojrzał na darowaną mu wymiętą, starą, szaroburą skórzaną zbroję, którą zupełnie na niego nie pasowała. - Ależ tak. TAK! Oczywiście! Przyjmę z wdzięcznością, jako dowód... dowód, ehm... Tak! Dziękuję! Na pewno się ehm... przyda! - widać było, że po tych wszystkich bitewnych wrzaskach nadal trochę bał się hobgoblina i język plątał mu się w ustach. - Co? Artystą? Wszelakim! Ciężko uwierzyć, ale przy mych narodzinach bogini sztuki Tęczowłosa Shelyn musiała być w wyjątkowo hojnym nastroju! - widać było, że rozmowa na ten temat sprawiała mu wielką przyjemność, po ponurych wspomnieniach bitwy wreszcie się otwierał. - Tak, choć skromność ma jest wielka, to bogowie mi świadkiem, w tym temacie byłaby fałszywa, albowiem nie ma dziedziny sztuk pięknych, w której ja nie... - tak się rozgadał, że dopiero po paru chwilach dotarło do niego znaczenie wszystkich słów hobgoblina. - Ale grać poprzestałem! Choć serce me przepełnia żal nieskończony, zaś palce same częstokroć układają się w delikatne szlachetne chwyty, tęskne strun delikatnych niczym pajęcza sieć, to... NIE! NIE MOGĘ! - wrzasnął z szaleństwem w oczach, ściskając leżący mu na głowie kapelusz. - Przysiągłem na majestat Wiecznej Róży, że nigdy więcej instrumentu muzycznego me dłonie nie dot...! - Hola, szwarni marynarze! - gnom przerwał jak porażony, gdy zobaczył podchodzącą do nich Arette. Najwyraźniej jej się bał, albo wiedział, że jako znana poplecznica ludzi bosmana nie przynosi nic dobrego. - Jaa... Chyba zmuszony jestem... Znaczy, idę tam... bo - wskazał losowy kierunek i szybko się zmył. Tymczasem kurtyzana ludzi Scourge'a zbliżyła się z flachą drogiego trunku do Talomana uśmiechając się do niego zachęcająco. W oddali grupa drabów patrzyła się na nią wściekle, grożąc aż przesadnie wymownie gestami pięści. - Powiedziałam tym błaznom, żeby trochę poudawali, że się złoszczą. Myślą, że przyszłam tu cię wyszpiegować, mój piękny panie. - podeszła do niego bardzo blisko, zaglądając mu w oczy, pachniała bardzo mocno tanimi perfumami. - Widziałam, że brakuje ci prawdziwej kobiety, niewinne podlotki i opryskliwe wojowniczki zapewne mają swoje uroki, ale tobie potrzebna jest wybranka o większym wysmakowaniu i... doświadczeniu. - zamruczała, polewając im rubinowego trunku. - Więc powiedz mi, mój rosły egzotyczny mężczyzno, czy dobrze cię rozumiem? Czy mierzysz wysoko i ci którzy znajdą się u twego boku, kąpać się będą w złocie i blasku zwycięstwa? Musisz bowiem wiedzieć, że ubóstwiam złoto, a i takiej kąpieli nie byłabym przeciwna... - usiadła na pobliskiej ławie, wzięła łyk wina i wyprężyła się jak kot, eksponując dwie strome krągłości malujące się pod jej obwieszonym tanią biżuterią strojem. Wilgoć trunku zabłysła na pełnych, podkreślonych czerwoną szminką ustach. *** Tymczasem wodnica zadowolona z bogatej nagrody i podwędzonych tu i tam obfitych garści pięknych błyskotek wypełniających jej kieszenie, poczuła się zobowiązana do czynu humanitarnego. Niestety, większość leczenia odbyła się, gdy oni zmuszeni byli do grabienia wrogiego statku, przenoszenia ładunku i wyławiania martwych. Jednak pokładowy stolarz nadal był na posterunku, właśnie niechętnie i sarkając przy tym obficie sprzątał okrwawione miejsce, gdzie udzielał pierwszej pomocy. Trochę mu pomogła, dając się brodatemu mężczyźnie wygadać i tym samym dowiedziała się, że faktycznie, czarnoskóry Shivikah został w boju ranny, choć nie na tyle, by polecono oficerowi się nim zająć. Nie znaczyło to jednak, że nie przydałaby mu się jakaś pomoc. Bez problemu wyłudziła na koniec kilka opatrunków od zmęczonego i zniechęconego felczera, który do kompletu dorzucił jeszcze niewielką butelczynę. + Bloodblock Mwangi o mahoniowej skórze siedział sam w rogu ładowni. Gdy inni biesiadowali pokład wyżej, on siedział na podłodze i kiwał się do przodu i do tyłu mamrocząc pod nosem jakieś tajemnicze słowa. Jego skóra pokryta była artystycznie umiejscowionymi czarnymi pasami, chyba namalowanym dziegciem. Na jego plecach widać było długą ciętą ranę, zapewne od zakrzywionego miecza jakiegoś Rahadoumi. Nie była obandażowana, krwawiła, mogło dojść do zakażenia. Gdy pokazała mu z czym przychodzi, jedynie otworzył oczy przestając się poruszać. W czarnej twarzy pojawiły się białka oczu. Milczał. W końcu powiedział swoim wibrującym niskim głosem. - Duch Shivikah duchem Wiatru Góra, uleczy rana wojownika lepiej od dziwny diabeł w brzuch mała ryba. - wskazał palcem potężnej dłoni jej niewielki brzuszek. Siedzieli tam jeszcze parę chwil, Shivikah podjął swoje tajemnicze zaśpiewy, ale rana nie przestawała krwawić, a on powoli robił się blady i zaczynał niespokojnie oddychać. W końcu znowu ukazał swoje odcinające się od twarzy białka oczu. - Duch Wiatru Góra zajęta chyba polowania obok Morze Gwiazd, mała ryba może spróbować swoja magia. - rzekł łaskawym tonem, nie okazując nawet cienia porażki ze swojej strony. *** Gdy wodnica i Mwangi spierali się o potęgę swoich opiekuńczych duchów i skuteczność technik leczniczych, Perła inicjowała złożony plan usprawniania bojowego zdobytych sojuszników. - Hę? Conchobhar? Bohaterem w bitwie? - niziołka złapała się za boki ze śmiechu. - Oh, na zwiędłe jajca morskiego diabła, aleś mnie kobieto ubawiła ...! - w końcu przestała się śmiać i spojrzała na minę mermenki. - Ty tak na poważnie? - aż z wrażenia musiała chwycić kufel i zmoczyć gardło. - Conchobhar? Ten Conchobhar? - wskazała kolorowego gnoma, który właśnie umykał przed kurtyzaną, jakby go goniły wszystkie diabły piekieł. - Ja nie wiem, czy chcę z nim gadać... On jest taki... kleisty... - skrzywiła się niziołka. Popatrzyła jednak na Perłę. Perła diplomacy/bluff d20+12 vs 6 = sukces - A niech mnie! Niech wam będzie, u licha! Kto wie, może w tym... miękkim, nieciekawym, zasłoniętym tymi wszystkimi tęczowymi firankami... ciele faktycznie kryje się prawdziwy wój jak z morskich opowieści! Wzięła jeszcze łyka na odwagę i ruszyła ku barwnej, widocznej w oddali postaci. Z daleka Perła obserwować mogła jak zagadany gnom omal nie dostaje zawału, gdy zagaduje go jego wielka, niedostępna do tej pory miłość, ale po początkowym szoku jakoś się zbiera, choć nadal ma idiotyczną minę i kurczowo trzyma się pobliskiego relingu. Potem jednak sprawa się chyba klaruje... Zaczyna gadać i gadać... Pokazuje dumnie okrwawioną i podrapaną zbroję, którą dostał od hobgoblina, wymyślając na jej temat zapewne jakieś dyrdymały, zaś mina niziołki oscyluje między zakłopotaniem, niesmakiem i pewną dozą zainteresowania. W końcu schodzą pod pokład. *** Sand miał spokój przez większość wieczoru, choć jednak niestety nie do końca. W pewnym momencie, gdy zatopiony był w bazgrołach swojego byłego mistrza, gdy papuga już poleciała, ale jeszcze na dół nie zeszła Perła, zobaczył znaną potężną sylwetkę zbliżającą się do niego wśród hamaków. Nosowiec, a właściwie Narwal, jak już wiedzieli, przysłuchując się od całych dni gadaniu załogi. Ten, któremu hobgoblin złamał wielki brzydki nos i który życzył czarodziejowi śmierci, gdy spotkał go w zęzie. Krótko mówiąc, dobry znajomy. Tym razem miał niekrwawiący, choć jeszcze bardziej krzywy wielki nochal i w dłoni znany Sandowi przedmiot. Czarodziejską pikę obcej oficer, którą pojmali. Narwal zdawał się mocno podchmielony, włóczył bezcenną bronią po deskach podłogi, zaczepiając nią o pobliskie hamaki. - Uch... długie to cholerstwo u licha... - szarpnął i w końcu znalazł się przy czarodzieju, serwując mu złowrogie, złośliwe spojrzenie. - No co tam, gagatku? - wskazał go włócznią, choć z trudem, bo drugi koniec zaczynał już zawadzać o pobliskie posłania. - Jakoś marniutko po abordażu co? Nic się zacnego nie dostało i zostaje oglądanie gołych bab wysmarowanych w tomiskach? No pokaż co tam masz nakreślone! A może nie baby tylko chłopy, albo zwierzaki jakieś, co? No, żałosny parszywcu, wyglądasz mi na takiego... - splunął. - Ale ja nie o tym, widzisz, głuchy nie jestem, to twoje ptaszysko gada jak człek, nie wiem co to za klątwy, ale niech mnie Głębia porwie, jeśli to nie jest wiele warte. Tak sobie myślałem, że teraz jak masz brzdęk, to zapłaciłbyś za bezpieczeństwo pierzastego przyjaciela, co? Wszak z rozkazu kapitana wypruć flaków ci nie mogę... - wyglądał jakby bardzo nad tym rozpaczał. - Ale ptak? Ano wąsko tu, ciasno, źle mu się lata, jeszcze się biedaczysko nabije na jakiś... szpikulec... Nie upilnujesz... - dotknął wymownie ostrza piki. - Sto monet i masz spokój, wtedy już tylko twój sparchacony szpikulec będzie mu zagrażał. - rozbawił się swoim własnym świńskim żartem. |
12-03-2017, 21:25 | #268 |
Reputacja: 1 | - Słodka pani, dobrze rozumujesz w większości. Zabezpieczyć swój los u boku wschodzących... a nie spadających gwiazd. Piękne i doświadczone ciało, ustepujące jedynie twemu lotnemu umysłowi. Dziś mam już plany. Moje zaufanie i względy zdobyć nie łatwo. Jednak nie docenić twych słów i gestu.- pokrecił głową - grzech. Podaruje ci zatem nieco złota. Lecz za słowa i mądrość w nich nie ciało. Przynamniej nie dziś. - wyszczerzył kły. - Poudawajmy, że mnie urabiasz. W tym czasie opowiedz mi coś o ludziach bosmana. Rzeczy które warto wiedzieć. O innych członkach załogi, taką wiedzą też nie pogardze. Sojusze takie jak naszej dwójki buduje się powoli.- wyszeptał. Ostatnio edytowane przez Icarius : 12-03-2017 o 21:49. |
13-03-2017, 05:20 | #269 |
Reputacja: 1 | Ryba wysiliła się, chociaż bardzo tego nie lubiła. Z jej ust z trudem padło kilka prostych słów, intonowanych wyraźną złością. |
13-03-2017, 14:04 | #270 |
Reputacja: 1 |
|