Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2018, 23:05   #31
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Usiadł na zydelku, który podsunął pod łóżko. Pozostali przebywali w tym momencie w głównej sali lub w pozostałych pokojach. Zazwyczaj Fin nie przepuszczał okazji by dobrze zjeść, ale tego wieczoru czuł potrzebę samotności.
Wyciągnął oba swoje rapiery i wyłożył je na poduszki. Sięgnął po osełkę i zabrał się za konserwację pierwszej broni. Jednostajny ruch, w tę i z powrotem po ostrzu, pomagał mu skupić swoje myśli.

Złe przeczucie trzymało się go już od momentu, gdy owa Hena zaczęła kręcić z podaniem miana swojego mistrza. Prezenty od niej wcale nie poprawiły nastawienia dzikiego elfa. Nie rozumiał otrzymywania czegoś za darmo. Wszystko wymagało choćby odrobiny wysiłku, nawet zerwanie jabłka z drzewa.
Gdy wyjawił swoje wątpliwości Ricie, ta kazała mu się nie przejmować. Nie poprawiło mu to nastroju, ale nie podejmował już więcej tego tematu.
Podróż zaczął w głębszym niż zwykle zamyśleniu, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Zawsze był milczkiem.

Odłożył osełkę i wyciągnął lnianą szmatkę oraz flakonik z olejkiem. Wcześniej wykorzystywał zwierzęcy tłuszcz, ale ten szybko się psuł. Umoczył materiał i ostrożnie, by się nie skaleczyć, zaczął smarować ostrze.

Przypomniał mu się widok elfów z lasu Ardeep. Pokręcił tylko wtedy głową. Sam prawie stulecie spędził w dziczy i jak nikt inny doceniał zdobycze cywilizacji. Co prawda wiele zachowań czy zwyczajów było dla niego zupełnie niezrozumiałych, jednak wygody jakie niosło ze sobą życie w mieście przewyższały wszelkie minusy. Nigdy z własnej woli nie wróciłby na stałe do lasu. Żeby znowu podcierać się liśćmi?!
Dlatego z dużym zadowoleniem przystał na nocleg w mieście.

Skończył z pierwszym rapierem i schował go do pochwy. Sięgnął po osełkę i drugą broń.

Podział na pokoje przyjął wzruszeniem ramion, ale cieszył się, że Rita będzie miała oko na Henę. Może dowie się o tej tajemniczej uczennicy czegoś nowego.

Spod podłogi dobiegł go głośny śpiew. Rozpoznał głos Glaiscava. To wyrwało go z zamyślenia. Razem z odgłosami dotarł do niego zapach potraw. Przełknął ślinę, a w brzuchu mu zaburczało.
Przyspieszył swoje ruchy i po kilku minutach odłożył osełkę, szybko przetarł ostrze szmatką z olejkiem i schował je do pochwy.

Wyszedł z pokoju, pamiętając o rozkazie Rity, by zawsze zamykać za sobą drzwi na klucz i zszedł do sali głównej.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 28-05-2018 o 23:08.
Turin Turambar jest offline  
Stary 29-05-2018, 10:25   #32
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Nieco prostacka piosenka, choć całkiem rytmiczna, nie to co twoje poetyckie nuty, pełne uczucia…. pokażesz ją swój kunszt Glascavie? - Khalim odezwał się cicho do towarzysza patrząc na zadziorną elfkę z nutą pobłażliwości. - Ciekawe czeka szuka tu ta elfka i jej kompani, może warto by się dowiedzieć...
- To spytaj starucha… pewnie im przewodzi - stwierdził druid wracając do jedzenia. Bowiem pojedynek bardów, jak i sama elfka nie bardzo go interesowały.
- Jak nasz mistrz pieśni zmiażdży tę dziewkę, to ich zagadam... - odparł Khalim, sącząc dalej wino, które było znośne, choć Lordowie Waterdeep pijali lepsze.
- Pokażę, mój drogi Khalimie - bard odłożył cytrę i siegnął po flet na znak, że wyzwanie traktuje poważnie.
A był to flet nie byle jaki. Tradycyjne materiały, takie jak kość czy bambus, lutnik zastąpił metalem, a dokładnie miedzią, co nadawało muzyce niepowtarzalnie smutną i przejmująca barwę.
Zazwyczaj.

Ale nie jeśli bard chciał grać żywo i skocznie. Muzyka z Eire świetnie się do tego nadawała.
Jednym susem Glaiscav wskoczył na stół. Stojąc już na blacie ukłonił się z rewerencją rywalce po czym unosząc flet do ust wrzasnął na cały zajazd:
- Z życiem! - Po czym zaczął szaloną gigę wkładając w grę całą duszę.
Goście klaszczą do rytmu, ktoś śmieje się dziko, elfia bardka o obiecująco błyszczących oczach, włącza się do rytmu na swej lutni. Już po chwili grają razem tak jakby przez całe życie nic innego nie robili
Potem była skoczna świńska piosnka z Eire.
Potem marynarska szanta, a improwizacja na flet i lutnię dawała zupełnie nowy smak tej znanej melodii. Goście uderzali do rytmu w stoły.
Kilka melodii później elfka zakończyła występ krótką gigą, w której, w panującym hałasie, Glaiscav bardziej wyczuł niż usłyszał jej ozdobniki. Raz jeszcze skłonił się kobiecie i zaczął Dziecko na Górze, trudną i melancholijną melodię, którą goście przyjęli rytmicznym uderzaniem w blaty stołów. Im bliżej końca tym było ciszej, a ostatnie takty przyjęto uprzejmymi brawami. I wzięto się z nową energią za picie i jedzenie.
Glaiscav mimo długiego występu nie wyglądał na zmęczonego. Zeskakując ze stołu przyciągnął wzrok elfiej bardki i eleganckim gestem zaprosił ją do stołu, przy którym biesiadowała kompania.

Durin pałaszował kolację głośno mlaszcząc. Od czasu do czasu kawałek jedzenia wypadał mu z ust, ale on się nie przejmował takimi szczegółami. Dbał o swoją brodę, ale nie dało się jeść bez ubrudzenia jej. Moradinita pchał do ust spore kawałki, popijając piwem z drewnianego kubka. Napój, który w myślach nazywał szczynami wyciekał mu z ust, ale brodacz ocierał rękawem gębę i dalej żuł.
Nagle w gospodzie zabrzmiała melodia, a jedna z tutejszych zanuciła krótką przyśpiewkę na ich temat. Durin nawet nie zdążył zareagować, a ich drużynowa bardzina dołączyła swoim ujadaniem do tego żałosnego pojedynku na rymowaną improwizację. Krasnolud beknął lekko i przełknął ostatni kawałek chleba.

- Kurwa błagam... - warknął patrząc na elfkę.
- Elfia trubadurko, co tak zmysłowo się uśmiechasz
Każdy po głębszym za tobą wejrzy, to marna pociecha!
- zarymował, choć w jego głosie nie dało się usłyszeć żadnej melodii.
- Ohy i ahy, pitu pitu na lutni!
Żaden pożytek z takich kompanów, bo czym niby się trudnisz?!
Krzyki wrogów w akompaniamencie kości łamanych.
To prawdziwa melodia, wojowników niepokonanych.
Wasz prześmieszny bełkot, echem we łbie teraz dudni.
Dajcie już se spokój kurwa wasza w dupę chędorzona!
- Ostatnie słowa niemal wykrzyczał, po czym uśmiechnął się głupkowato - Ostatni rym mi nie wyszedł... - skomentował i zapił piwem suszę w ustach.

Bard, gwałtownie wyrwany z przyjemnego transu zabawy, drgnął zaskoczony. Chwilę później uśmiechnął się, ale nie potrafił do końca ukryć niechęci za uśmiechem.
- Obrażanie towarzyszy i gości nie świadczy o kulturze. Ani mądrości.
- Weź przestań, przecież to tylko takie rymowane żarty - odparł brodacz wzruszając ramionami, jakby nic sobie nie robił z powagi towarzysza. Durin był wręcz zdziwiony reakcją mężczyzny.
-Ach -Glaiscav uśmiechnął się jeszcze szerzej - W takim razie źle cię zrozumiałem. Prawdą jest, że odrębne kultury muszą mieć do siebie wiele zrozumienia i cierpliwości. A może jesteś zmęczony, bo nie sądzę, żebyś upił się tak słabym trunkiem? Trunkiem, który dla mnie jest ciut za mocny - bard uśmiechnął się tak szeroko, że aż rozbolały go policzki i wrócił na swe miejsce.
-Mam nadzieje, że chcesz bawić się dalej- rzekł do elfiej lutnistki -Jeśli tak to proszę usiądź z nami i daruj humor prostolinijny i żarty nie w porę - uśmiech tym razem był nie tak szeroki za to dużo bardziej szczery.
-Ej, to znaczy, że już nie będziemy rymować?- krasnolud powiódł smutnym wzrokiem za Glaiscavem i ponownie wzruszył ramionami. - Szkoda… - dodał na koniec i wrócił do upijania piwa.
- Może jeszcze do tego wrócimy, noc wciąż młoda - rzekł minstrel uprzejmie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-05-2018, 20:28   #33
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tymczasem druid ignorując już całkiem otoczenie, kończył powoli posiłek. Jeszcze tylko kufelek piwa na dobre trawienie i Shargoz zamierzał opuścić główną salę.

Parka Bardów odstawiła naprawdę niezwykły występ, który spodobał się wszystkim w karczmie, za co zarówno Glascaiv, jak i Elfka zostali nagrodzeni ogromnym aplauzem… i tak się wszystkim spodobało, że nawet rzucali im monety(!). I nie było ważne, kto przejął inicjatywę w trakcie owego muzykowania, a kto wspierał głównego artystę, całość była po prostu powalająca.

- Dziękujemy, dziękujemy... - Elfka ukłoniła się zebranym, po czym mrugnęła do Glaiscava - No to stawiamy wszystkim kolejkę! - Zawołała, wywołując kolejne okrzyki radości, a kelnereczki momentalnie zaczęły roznosić po karczmie piwo…

- Jestem Jannatra “Wschodzące słońce” - Przedstawiła się, ściskając dłoń Barda, i dosiadając się do stolika śmiałków (pod czujnym okiem swych własnych towarzyszy). - Nieźle grasz - Uśmiechnęła się do Glaiscava, po czym zerknęła na Ramasa - Dzięki za wino.

Druid zerknął to na Glaiscava to na Khalima wyraźnie zaznaczając grymasem twarzy, że jeden z nich powinien przedstawić całą drużynę w ich imieniu.

- Taki piękny głos zasługuje na uznanie. - Ramas uśmiechnął się do elfki. - Ramas. Ci dwaj, hmmm, poeci, to Glaiscav i Durin. A to jest Shargoz.

Shargoz tylko skinął białymi jak śnieg puklami w geście powitania, nie mówiąc nic.

- To co was tu sprowadza, opowiadajcie! - zawołała wesołym głosem Jannatra, przyjmując z wdzięcznością piwo od niziołczej kelnereczki, po czym napiła się go solidnie.

- A cóż może taką kompanię jak nasza wygonić z miasta na drogi i bezdroża, z dala od wszelkich wygód i przyjemności różnorakich - odparł Ramas. - Gdzieś może znajdziemy skarby i przygody - dodał. - A i ty, jak widzę, w niezłej kompanii podróżujesz. Szukasz tematu do kolejnej ballady, o mniej... erotycznej... tematyce?
- Robota nas wygania - stwierdził krótko Shargoz.- Taka jest rola najemników, wypełniać kontrakty.
- Meeh... - wzdychnęła Elfka z prowokacyjnym uśmieszkiem na ustach. - To przecież nic nowego… zawsze gdzieś ktoś podróżuje, szuka skarbu i przygody. A tematy same się znajdują, wystarczy się wsłuchać w otoczenie. Erotyka z kolei się dobrze sprzedaje. - Wzruszyła ramionami, z kolejnym uśmieszkiem.
- W dobrej oprawie sprzedaje się jeszcze lepiej. - Ramas przez moment przyglądał się elfce.
- Proza życia. Chyba nie spodziewałaś się, że banda taka jak nasza pędzi ratować księżniczkę z jakiegoś leża smoka, lub robi inne romantyczne bzdurki?- zdziwił się Shargoz.
Khalim bawił się dobrze, wspierając swojego barda podczas występu od czasu nuceniem melodii albo wybijaniem rytmu. A zadziorna elfia bardka podobała mu się, lubił takie pełne życia kobiety.
- Miło mi cię poznać Wschodząca Gwiazdo, jestem Khalim yn Ammar el Sikhari, dziedzic starożytnej mocy władcy dżinnów Calima. Wypijmy za artystów, którzy nie boją się szukać natchnienia na zapętlonych i pełnych niebezpieczeństw ścieżkach przygody. - Wzniósł toast. - Mam nadzieję, że twoi towarzysze doceniają towarzystwo takiej uroczej artystki jak ty?
- Doceniają bez dwóch zdań. - Glaiscav zasalutował artystce kuflem. - Ty też grasz...niezgorzej - uśmiechnął się porozumiewawczo. -Twoje zdrowie!.
- Niezgorzej?? - fochnęła Elfka, po czym schowała nos w kuflu piwa…
- Nie słuchaj go... - Ramas uśmiechnął się lekko. - Byłaś wspaniała - zapewnił ją, po czym skinął na kelnerkę i zamówił kolejne wino dla elfki. - Zasługujesz na więcej, niż piwo - dodał.
- Czego szukacie w tych stronach, taka zacna drużyna na pewno nie włóczy się bez celu, słyszeliście o jakimś smoczym skarbie do zdobycia? - zagadnął zaklinacz przy kolejnej kolejce.
- Pół księżniczki i królestwo w nagrodę - parsknął Glaiscav.
- Pół księżniczki?? - Jannatra zaśmiała się - Co do smoka i skarbu, owszem, wybieramy się na Wysokie Wrzosowisko, tam ponoć jest sporo i gadzin, i bogactwa...

W tym momencie do stołu zbliżyła się zbrojna towarzyszka Elfki, po czym stojąc za nią, położyła obie swe dłonie na ramionach Jannatry.
- Wszystko w porządku? - Zagadnęła Elfkę z dosyć poważną miną, omiatając towarzystwo spojrzeniem.
- A tak, tak - Bardka poklepała kilka razy jedną z dłoni kobiety, jakby na uspokojenie? - Rozmawiamy sobie o wszystkim i niczym...
- Dosiądziesz się? - Ramas spojrzał na wojowniczkę, zastanawiając się, przed jakimiż to wynurzeniami chciała powstrzymać bardkę.
- Nie, dziękuję - odparła tamta, po czym odstąpiła od swojej towarzyszki. Zamiast jednak ponownie usiąść do stolika, gdzie reszta jej drużyny, skierowała swoje kroki do karczmarza za kontuarem, z którym zaczęła o czymś rozmawiać…
- Zinn jest trochę nadopiekuńcza - szepnęła Bardka z lekkim uśmiechem, przy okazji wzruszając ramionami.
- Czasami to miłe, gdy ktoś o ciebie dba - równie cicho odparł Ramas. - Ale z nami jesteś bezpieczna - dodał, do zapewnienia dorzucając uśmiech.
- Trolle. Słyszałem że tam są trolle. Więc bez ognia się nie obejdzie - poradził fachowo druid ignorując zarówno gadatliwość bardki jak i podejrzliwość jej towarzyszki. Całą swoją postawą wyrażał całkowity brak większego zainteresowania planami tamtej drużyny. Zresztą, czemu miałby się niepokoić? Ich drogi wszak rozejdą się jutro.
- Poradzimy sobie. - Elfka machnęła niedbale dłonią, po czym się uśmiechnęła - Nasz Mag specjalizuje się w ogniu. To dokąd wy zmierzacie?
- Na wschód. Zleceniodawczyni wybiera się na wycieczkę, a my jedziemy wraz z nią. Dla zabicia nudy i tych bandytów, którzy się ośmielą nas zaatakować.- Shargoz najwyraźniej uznał za niestosowne w pełni zdradzanie ich planów.
-Trolle, tak walczyłem kiedyś z nimi, trudne do ubicia, ale durne, co można wykorzystać, wciągnąć je w pułapkę albo rozdzielić…. ogień lub kwas są na nie najlepsze, dobrze, że wasz mag się przygotował. Ja sam najbardziej cenię magię ruchu i powietrza, daje wiele możliwości i poczucia swobody… no to wypijmy jeszcze za pogromców trolli…. jakie były najgorsze potwory z jakimi dotąd się zmierzyliście? - Khalim kontynuował konwersację, by zabić czas, poza tym bardka wzbudziła w nim sympatię.
-Najgorsze potwory… -pokręcił głową Glaiscav - Pewnie poborcy podatków albo insze plugastwo!

Synarfin zszedł po schodach i szybko wypatrzył swoją ekipę, a przynajmniej jej część. Khalim z bardem zajmowali się swoją robotą, czyli zalecali się do jakiejś kobiety.
Podszedł i usiadł na ławie obok druida. Skinął tylko głową na przywitanie i zabrał się za jedzenie.

Choć (sądząc po jego minie) Shargoz z pewnością uważał za zabawny, widok trzech piesków robiących słodkie oczka przed tą samą samiczką, to micha jego była już pusta, podobnie jak kufel. A brzuch pełny. Wstał więc od stołu i przeciągnął się… a następnie ruszył w głąb karczmy, by załatwić pewne “interesy” przed snem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 30-05-2018, 21:10   #34
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~

Gdzieś w środku tych medytacji, Elfka w pewnym momencie usłyszała, jak Hena… cichutko jęknęła. Raz i drugi, ale nie na bogów, że były to jakieś jęki przyjemności z zabawiania się pod kołderką, co to to nie. Dziewczyna jęknęła jakoś tak z lęku, przez sen. Parę razy również się nerwowo poruszyła, ale wszystko równie szybko się skończyło co zaczęło…

~

Rita ocknęła się w łożu sama. Heny w izbie już nie było, podobnie jak ubrań obu dziewczyn. Za oknem panował już mrok, z wciąż lejącym deszczem. Burza się nieco uspokoiła, choć nadal padało… z dołu karczmy zaś dochodziły odgłosy świadczące o wyjątkowo zaawansowanej zabawie.
~ Jak miło że zabrała ubrania ~ stwierdziła elfka z uśmiechem. Przeciągnęła się i wstała z łóżka. Podeszła do okna wyglądając na zewnątrz. W myślach powoli kluła jej się ciekawość która po chwili zaczęła jej podsuwać pomysł by przejrzeć torbę jej towarzyszki. Złotowłosa rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu wspomnianego, a przy okazji przeszła przez pokój by sprawdzić, czy drzwi do ich pokoju były zamknięte.

Drzwi faktycznie, były zamknięte, a plecak Heny leżał samopas, więc Rita postanowiła zarzucić okiem. W środku z kolei w sumie nie było nic, co mogło się wydawać w jakiś sposób podejrzane… pióro, atrament, fiolka perfum, szczotka do włosów, olejek do ciała, świeca, 2 fiolki antytoksyny, 2 buteleczki magicznego ognia, 2 słoneczne pręciki, 3 puste pergaminy, małe lusterko, jakaś czapka, trochę bielizny Heny. Nieopodal zaś leżała jej kusza i bełty, Mithrilowa koszulka kolcza, bukłak, płaszcz, buty… nic, naprawdę nic niezwykłego.
~ No tak ~ Rita uderzyła się dłonią w czoło. ~ Przecież ma ten tatuaż i tam wszystko co ważne trzyma ~ wspomniało jej się. Elfka odstawiła torbę Heny dokładnie tak jak ją zastała. Wróciła do łóżka i chwilę zastanawiała się co ze sobą zrobić dalej. Spojrzała w kierunku drzwi zastanawiając się chwilę czy nie zejść na dół i zobaczyć kto już leżał pod stołem.
~ Nie... Jeszcze okaże się, że Fina trzeba myć z rzygowin... ~ wzdrygnęła się i szczelnie opatuliła kołdrą. Ale wtedy nagle ją trafiło. Heny nie było w izbie, nie było tu również ich ubrań wyjściowych, leżały zaś buty obu. Czy dziewczyna wyszła w samej koszuli nocnej, w której położyła się do łoża po myciu?? Przy tej jej nieśmiałości, raczej Elfka w taki obrót spraw wątpiła, więc o co chodziło?
Rita natychmiast usiadła wyprostowana na sienniku. Ponownie rozejrzała się po pokoju, tym razem dokładniej niż jeszcze chwilę temu.
- Lunatykuje? - mruknęła pod nosem z rozbawieniem i wstała z łóżka by przeprowadzić dokładniejsze oględziny. Wpierw wychyliła się przez okno by sprawdzić czy zwyczajnie przez nie wypadła. Ale jej przypuszczenia były nietrafione. Okno było zamknięte, a sama rama nie nosiło świeżych śladów uszkodzeń, które mogłyby sugerować wypchnięcie kogoś siłą. Brakowało jednego klucza, tego który Rita przed medytacją zostawiła w zamku, by utrudnić włamanie się do ich pokoju wytrychem. Drugi z kluczy nadal leżał na stoliku.
- Poszła pić do pozostałych. Może butki wzięła inne, z torby. W końcu nie wiem ile par mogła mieć - podsumowała wszystko zawiedziona Rita. Chwilę jeszcze zastanawiała się czy nie wyciągnąć czegoś ze swojej szarej torby. Podobno mogło być w niej wszystko, więc odpuściła nie chcąc robić zamieszania większego niż imprezowicze z dołu. Wróciła do łóżka i położyła się by powrócić do medytacji.

Niestety ciekawość nie dawała jej spać.

Rita wyskoczyła z łóżka i bezgłośnie stanęła na podłodze. Wypatrzyła swój płaszcz i założyła buty. Mogła po prostu sprawdzić kto już poległ i pokładł się w swych pokojach. Wzięła swój klucz ze stolika i otworzyła drzwi, żeby wyjść na korytarz. A nóż Hena zgubiła się szukając pokojówki?

Po wyjściu z izby, odgłosy toczącej się na dole zabawy przybrały na sile, a Rita mocno przypuszczała, iż we wszystko zamieszani są jej towarzysze… choć było to raczej pozytywnym objawem, przynajmniej nikt nikogo nie tłukł po gębie i nie demolowano lokalu.

Jeszcze.

Elfka zrobiła ledwie trzy kroki na korytarzu, gdy nagle zwróciła uwagę na pewien istotny fakt: drabina prowadząca na dach karczmy, otwarty w owym dachu luk, i deszcz nieco wpadający na sam korytarz. Bez większego zastanawiania się nad sensem tej wyprawy, złotowłosa doskoczyła do drabiny i zaczęła wspinać się po niej w górę. Deszcz zaczął moczyć jej włosy, ale nie zniechęciło to dziewczyny do zbadania tamtego miejsca.

Pierwszym, na co zwróciła uwagę Rita, było iż na drabinie wisiała koszula nocna Heny, co samo w sobie było wyjątkowo dziwne… czyżby dziewczyna biegała nago po dachu?? Drugą, już nieco mniej istotną sprawą okazał się deszcz, który wcale nie był zimnym. Gdy zaś w końcu wspięła się w górę, przez chwilę rozglądała po dachu, zauważyła w końcu uczennicę…


… nagą uczennicę(!), klęczącą tam wśród strug deszczu, pogrążoną w jakimś transie lub modłach? To wszystko wydało jej się od razu przynajmniej wyjątkowo podejrzane…
~ Jak nie dzikus z głębi lasu to ekshibicjonistka wielbiąca deszcz ~ westchnęła bezgłośnie Rita. Rozejrzała się wkoło, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu, trzymając w ręku koszulę nocną Heny, wyszła na dach. Nie obawiała się że spadnie, bo nie raz skradała się już po dachach w celu wkroczenia do jakiegoś domostwa bez zaproszenia. Ostrożnie stawiając kroki, elfka podeszła do Heny i rzuciła jej na plecy koszulę.

- Przeziębisz się - mruknęła Rita do niej, odgarniając mokry kosmyk włosów ze swojej twarzy. Hena jednak nie reagowała, z przymkniętymi oczami coś szeptem wciąż recytując i recytując… Elfka jeszcze rozważała dziubnięcie palcem współlokatorki, ale zaniechała tego czynu.
- Jeszcze nikt nie widział kościotrupa kota na drzewie - skomentowała i cofnęła się, uznając, że skoro uczennica maga sama wlazła na dach to też i sama z niego zejdzie. Gorzej, że miała teraz sama mokrą koszulę i było jej zimno. Ostrożnie skierowała swoje kroki do drabiny, myśląc czy ma w pokoju coś na rozgrzanie. W ostateczności będzie musiała zejść na parter i wyciągnąć coś od karczmarza.

Zaraz po wejściu do pokoju zamknęła za sobą drzwi na klucz i zrzuciła ociekającą wodą koszulę i bieliznę. Rozwiesiła je na oparciu krzeseł i sięgnęła po ręcznik, którym wycierała się po kąpieli. Zrezygnowała z ubierania się w kolejną koszulę i po prostu położyła się do łóżka tak jak stała i owinęła kocem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-05-2018, 22:32   #35
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Towarzystwo (i to wszelakie) zebrane w karczmie “Szczęśliwa Krowa”, bawiło się w najlepsze wieczorową porą. Jedzono, pito, rozmawiano o wszystkim i niczym, było gwarno, było wesoło.

Druid w końcu poszedł na stronę, do tutejszego wychodka… po drodze spotykając ową zbrojną kobietę z nowo poznanej drużyny. Próbował jakoś ją zaczepić rozmową, żadne tam wielkie dyrdymały, czy smalenie cholewek, ot zwykła rozmowa, jednak jedyną odpowiedzią jaką uzyskał było niezbyt miłe “odwal się”. No cóż...

Jannatra z kolei poprosiła na bok Ramasa. Oboje wyszli więc przed tawernę, gdzie pod zaddaszeniem Elfka zapaliła sobie fifkę. Rozmawiali przez chwilę, on robił do niej piękne oczy, ona się słodko uśmiechała, w końcu zaś nawet do mężczyzny nieco zbliżyła.

- Próbujesz mnie uwieść? - Zapytała, odkładając fifikę na bok, a obie jej dłonie wylądowały na torsie Maga Wojennego. Z twarzą blisko jego twarzy, z oczami wpatrzonymi w jego oczy, przesunęła dłonie wzdłuż ciała Ramasa, na brzuch, a po chwili objęła go w pasie. Jednocześnie zbliżyła jeszcze mocniej swoją twarz do jego twarzy.
- Może i jestem nieco pijana... - Szepnęła, gdy ich usta już się niemal dotykały.

I nagle, tak wyjątkowo gwałtownie, odskoczyła od niego w tył, jakby Ramas był wcieleniem najgorszego demona. Odskok w tył, drugi, i Elfka wpadła na drzwi karczmy, i przez owe drzwi do środka, lądując tyłkiem na podłodze karczmy.

Goście przybytku zamarli w pół ruchu.

A Janntrana przyłożyła dłoń do policzka, po czym łamiącym się głosem krzyknęła:
- On mnie uderzył!

- Co do kurwy nędzy... - Ktoś szpetnie zaklął przy jednym ze stołów.

Ale sam Ramas nie miał czasu poskładać sobie tego wszystkiego do kupy. W oka mgnieniu usłyszał za swoimi plecami krzyk bojowy, i jedynie odwrócił się w tamtym kierunku, by doświadczyć wpadającej na niego z impetem Zinn, wracającej z wychodka. Zbrojna kobieta potraktowała go szarżą z bara, zbierając po drodze mężczyznę ze sobą, efektem czego, oboje w końcu wylądowali na podłodze obok Bardki. Oj zabolało pana Sepreta to i owo…

Do sytuacji włączył się jednak już pierwszy z gości, i nim Ramas jakoś był w stanie pozbierać się z owej podłogi, wielkie łapy Półorka pochwyciły go za poły na torsie, jednym wielkim pociągnięciem poderwały z podłogi, po czym szerokim łukiem został podniesiony w powietrze i przerzucony, lądując po raz kolejny, tym razem boleśnie na jakimś stole. Zatrzeszczał nie tylko wystrój karczmy, ale i plecy mężczyzny, i Mag zaległ dla odmiany w rozbitych resztkach owego stołu.

- Co do cholery?? - Warknął Druid, stojąc już w drzwiach karczmy. Ale nikt nie raczył jemu odpowiedzieć, zamiast tego, Zinn pozbawiona celu swej pierwotnej agresji, wybrała sobie właśnie jego. Kobieta poderwała się na nogi, po czym ruszyła z kopyta właśnie prosto na Shargoza, mając go chyba zamiar potraktować podobnie, co przed chwilą Ramasa.

Pozostali goście karczmy, widząc taki rozwój sytuacji, również nie mieli zamiaru zostać biernymi. W końcu co to za podły kmieć i jego kompani, co to kobietę biją nie?

- Wy gnoje!
- Brutalne świnie!

Prosto w czoło Synarfina przygrzmocił kufel, rozbijając Elfowi łuk brwiowy.

- No co jest pokurczu? - Wrzasnął łucznik z drużyny Bardki do Durina, pędząc już w jego stronę z pięściami.

Niziołcze kelnereczki pisnęły przerażone, właściciel przybytku puścił wiązankę pod nosem. Ktoś komuś przez przypadek potrącił kufel, ktoś na kogoś krzywo spojrzał w nieodpowiednim momencie… no i się zaczęło.


Bogom ducha winny Khalim oberwał nagle ławą przez plecy, aż padł jak długi na podłogę. Jego napastnik (rosły ludzki mężczyzna), odrzucił resztki siedziska, po czym z wrednym uśmiechem i rozcapierzonymi łapskami zrobił krok w stronę leżącego Zaklinacza...

Kompletnie zaskoczony całą sytuacją Glaiscav próbował jakoś zapanować nad rozjuszoną ciżbą, jednak jego wysiłki poszły na marne. Tak jak kilka minut temu wszyscy chłonęli każde jego słowo, rym, czy grę, tak teraz nikogo to już nie interesowało. Liczyło się danie po mordzie, i wielce wyimaginowane wymierzenie sprawiedliwości.

- Bijesz się też tak dobrze, jak grasz? - Warknął do Barda jakiś mężczyzna, biorąc już zamach pięścią w twarz śpiewaka…

***

Tym razem Ritę wybudziły z transu już wyjątkowo dobrze jej znane odgłosy. Przez panującą gdzieś już nieco dalej burzę, przez lejący deszcz, do jej uszu dotarły odgłosy walki i demolowania karczmy. Te znajome, wredne odgłosy niszczonego sprzętu i jadaczek, lament właściciela, krzyki i piski panienek.

Oj tak, Elfka słyszała to już nie raz...




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 31-05-2018, 23:49   #36
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Złotowłosa otworzyła oczy i zasłoniła uszy dłońmi. Wierciła się na swojej połowie łóżka starając znaleźć pozycję w której harmider byłby znośny. Na nic jednak to się zdawało.
-Aaaaaaa! - wrzasnęła zirytowana Rita i usiadła nagle. - Co za bydło wpuszczono do tego zajazdu! - piekliła się, nie zważając na to, że może obudzić lokatorkę. Bo przecież hałas był taki, że to nawet nie robiło już różnicy. Elfka wstała z łóżka i zaczęła się ubierać. Co prawda jedną bluzę miała nadal mokrą, a ubrania z wczoraj jeszcze były w praniu to dobrze przygotowana na drogę elfka miała ze sobą jeszcze zapasowe ubrania na drogę.

Cokolwiek było powodem wszczęcia budry na dole to takie okazje... No cóż... Czyniły złodzieja. Gotowa już do wyjścia Rita dopiero sięgając po klucz do pokoju przypomniała sobie o negliżowaniu się w promieniach księżyca i spojrzała w kierunku połowy łóżka zajmowanej przez Henę. Tej niestety tam nie uświadczyła.
- Eh, pewnie dalej na dachu odbija cyckami światło Selune - prychnęła z dezaprobatą. Zabrała ze sobą to co miała najpotrzebniejsze i mieściło się po kieszeniach jej ubrania oraz płaszcza, którym się okryła. Sprawdziła, czy sztylety dobrze leżą w pochwach poukrywanych pod ubraniem, ze stołu wzięła pustą butelkę po winie i w końcu była gotowa. Wyszła z pokoju na korytarz, zamknęła drzwi na klucz, który zaraz schowała. Powoli i ostrożnie skierowała swoje kroki ku schodom, prowadzącym na parter.

Zauważyła przy okazji, iż luk prowadzący na dach był już zamknięty… choć na drabinie wciąż wisiała koszula nocna Heny. Po dziewczynie jednak nie było ani śladu. Czyżby udała się na jakieś nocne spacery całkiem na golasa?
Rita chwilę się zawahała czy nie poszukać dziewczyny z magicznym tatuażem, ale machnęła na nią ręką. Ważniejsze było w tej chwili ustalenie czy rozróba nie wymyka się spod kontroli i przypadkiem nie będzie konieczne ewakuowanie się zanim ktoś puści to miejsce z dymem.
~ Mam nadzieję, że Fin się w to nie wmieszał. Bo jeśli tak to mu sama przywalę przez łeb~ nastawiła się bojowo. Elfka zamierzała ostrożnie i w miarę niezauważenie zejść na dół i wpierw wypatrzeć czy znajome twarze biorą udział w bitce. Butelkę, którą trzymała w ręce, miała na okoliczność samoobrony, a zarazem wytłumaczenie po co w ogóle wyszła z pokoju - po dolewkę. Pozostając w cieniu Rita cicho stawiając kroki zaczęła schodzić po schodach.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-06-2018, 08:33   #37
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ramas był chyba najbardziej zaskoczoną osobą ze wszystkich gości i pracowników gospody. Spodziewał się wielu rzeczy, ale z pewnością nie czegoś takiego. Podczas licznych podróży oskarżano go o wiele rzeczy, ale nigdy o coś takiego. Nie mówiąc już o tym, że nigdy jeszcze nie uderzył kobiety. Co nie znaczyło, że tym razem nie miałby zmienić poglądów.

Ale na razie leżał wśród resztek stołu, a dokoła w najlepsze trwała bijatyka... i było rzeczą bardziej niż prawdopodobną, że przeklęta bardka śmiała się w kułak, zbierając materiał do kolejnej ballady.
Prawdziwa wdzięczność za piwo i wino.

Problem jednak na tym polegał, że dowcip, jak mu wywinęła, skończył się nie tylko kilkoma siniakami, ale i plamą na jego reputacji. Bo kto uwierzy, że bardka łgała? Nikt, chociaż jeden rzut oka na jej policzek od razu wykazałby kłamstwo. Ale jakimś dziwnym trafem większość wolała najpierw działać, a dopiero potem pytać.
O tym, że jego kompani też oberwali, na dodatek znajdowali się w mniejszości, nawet nie warto było mówić.

Za to warto było odpłacić wrednej elfce za wszystkie straty moralne. Niestety, tak jakoś w repertuarze zaklęć Ramasa zabrakło czarów, dzięki którym bardce pojawiłyby się pryszcze na buźce lub wyskoczył pypeć na języku. Zdecydowana większość jego zaklęć zadawała się nie do robienia psikusów czy tymczasowego pacyfikowania wrogów, a te nieliczne, które nie dziurawiły czy spalały przeciwników, równie dobrze mogły zaszkodzić kompanom.

Gdyby to była poważna walka, to Ramas najpierw załatwiłby wrogiego maga, a dopiero potem dobrałby się Jannatrze do tyłka (bez seksualnych podtekstów, oczywiście). Teraz to jednak była zwykła rozróba w karczmie, której to rozróbie Ramas postanowił dodać nieco kolorytu...

Siegnął do niewielkiej torby, z którą się praktycznie nie rozstawał i po sekundzie w stronę Jannatry poleciała niewielka kuleczka, a ledwo zdążyła wylądować na podłodze, gdy w jadalni "Szczęśliwej Krowy" rozległ się ryk króla sawanny.

- Przynieś ją! - polecił Ramas.

Co miał zamiar zrobić z jeńcem (gdyby zamiar się powiódł), tego nie wiedział, ale miał nadzieję, że sam widok lwiej paszczy na ładnych parę dni wybije dziewczynie z głowy głupie pomysły.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-06-2018, 12:35   #38
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wieczór zapowiadał się bardzo przyjemnie. Mimo iż Durin od samego początku wyrażał sprzeciw wobec noclegu pod dachem. Krasnolud zawsze starał się być czujnym i przewidującym najróżniejsze scenariusze. Na zewnątrz zbierało się na burzę, ale od deszczu jeszcze nikt przecież nie wyzionął ducha, zaś w przydrożnym szynku można było napotkać kłopoty.
Jeśli nie rabusie szukający na siłę guza, to oszustki które rozkładając nogi przed męską częścią grupy Durina mogły próbować zdobyć cenne informacje. Oni zaś byli w posadaniu cennych informacji i zdradzenie chociażby najmniejszego szczegółu mogło być traficzne w skutkach. Moradinita wierzył jednak w profesjonalizm swoich kamratów. Czasami coś nie szło zgodnie z planem, ale brodaty wojak nie spodziewał się by towarzysze niedoli mogli spartaczyć zadanie kłapaniem dzioba byle napotkanej dziwce.
Krasnolud nie przesadzał z piwem. Lubił piwo w porównywalnym stopniu co lubił wojaczkę, ale wiedział, kiedy może sobie pozwolić na folgowanie, a kiedy trzeba było trzymać fason. Po wieczorku poetyckim, gdzie okazał się najmniej docenianym z "rymotwórców" przyszedł czas na relaks.

Durin wodził wzrokiem po gościach gospody. Takie to już miał dziwne hobby. Przyglądał się ukradkiem otaczającym go osobom, oceniał ich zdolności bojowe i zgadywał motywy pobytu w konkretnym miejscu. Mężczyzna pod oknem w długim płaszczu wyglądał na zakapiora, ale nie miał przy sobie żadnej broni, nawet krótkiego miecza. Broń miała jego głowę niższa towarzyszka, siedząca po drugiej stronie stołu. Dwa krótkie miecze świadczyły o tym, że stanowią oni dość orginalny duet.
Wieczór zapowiadał się nudny, a Durin z wolna rozmyślał o udaniu się na spoczynek. Było mu obojętne z kim przyjdzie dzielić izbę, bo choć nie raz pogrążał się w rozmyślaniu przed snem, to jednak nie miał problemów z usypianiem. Wręcz przeciwnie. Jego chrapanie nie raz stanowiło powód irytacji kompanów i podróżujących z nim osób. Krasnolud dopił resztę piwa z dna drewnianego kufla i już miał rozliczyć się z niziołczą obsługą, kiedy nagle ni stąd ni z owąd rozpętała się karczemna awantura. Brodacz nawet nie zauważył, co było genezą tego zamieszania, ale mimo iż to nie przystoiło szanującemu się najemnikowi, z uśmiechem na ustach rozejrzał się wokół.

-No co jest pokurczu?!- wrzasnął ktoś, a Durin był niemal pewien, że ów osobnik nie kieruje swych słów do przerażonych niziołków.
-Cho tu bliżej, to ci pokażę co jest!- odparł krasnolud. Dopiero sekundę później zlokalizował pędzącego w jego stronę śmiałka, który tego burzowego wieczoru, w przydrożnej karczmie postanowił zamówić "wpierdol raz".
Strzaskane Kości był bardzo adekwatnym dla Durina pseudonimem, o czym napastnik miał się za chwilę przekonać. Krasnolud nie marnował czas. Kiedy tuż obok niego dwóch mężczyzn runęło na ziemię uprawiając zapasy, brodacz błyskawicznie sięgnął po drewniany stołek, na którym siedział jeden z walczących w parterze.
Oponent Durina był już blisko, a brodacz bez wahania odwinął się krzesłem uderzając bezbłędnie w odsłonięte żebra osobnika. Ten odpłacił krasnoludowi druzgocącym sierpem prosto w szczękę.
~Kurwa wybił mi zęba...~ pomyślał Moradinita, kiedy promieniujący ból szczęki rozszedł się po całej twarzy.

Durin spojrzał gniewnie na przeciwnika, który ciągle łapał dech po zderzeniu z taboretem. Krasnolud nie marnował czasu i od razu natarł kolejny raz. Cios w kolano prawie powaliło nieszczęśnika, który ugiął się z bólu. Strzaskane Kości zrobił krok w bok i poprawił waląc w odsłonięte plecy oponenta, niemal go powalając.
-No co olbrzymie?!- krzyknął mu na zachętę Durin.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-06-2018, 10:41   #39
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Wszystko było pięknie. Muzyka, poezja, piękne kobiety. I, jak to zwykle bywa, piękne kobiety, w swej próżności, musiały rozpętać niepiękne zamieszanie.
Glaiscav mógł się założyć, że gdy wokół zaczęły latać kufle, spluwaczki, talerze i niziołcze kelnerki ostroucha menda niedożywiona musiała śmiać się w kułak.
- Za dużo wina - warknął poeta sięgając po flet.
- Bijesz się też tak dobrze, jak grasz? - Warknął jakiś mężczyzna, biorąc już zamach pięścią w twarz śpiewaka.
W tym momencie zadziałały wyćwiczone odruchy.
Nim mężczyzna zdołał sięgnąć twarzy Glaiscava ten kopnął go w brzuch odrzucając skulonego z bólu daleko od siebie. I, już widząc kolejnych zakapiorów, uniósł instrument do ust.
Melodia była wyraźnie słyszana, nawet w panującym zamieszaniu. Czysta ściana metalicznych dźwięków, bez jednego fałszu, uderzyła w najbliższych awanturników. Trzech z nich zastygło w bezruchu i w tym momencie bard zmienił nieco melodię na Kołysankę z Eire. Powieki rażonych czarem zakapiorów zatrzepotały jak motyle skrzydła. Chwilę później całą trójka śniła już piękne sny.
Minstrel zaczerpnął powietrza. Wokół nadal trwała bijatyka, choć chwilowo nikt nie planował rozbić bardowi głowy.
Glais już zwracał się w stronę kolejnych celów gdy coś większego od kufla i piszczącego poleciało w jego stronę. Złapał instynktownie i parsknął śmiechem.
Mała kelnereczka patrzyła na niego z bliska wielkimi oczami. Postawił ją na podłodze, wskazał bezpieczną drogę i klepnął w plecy.
- Zmykaj.
W następnej chwili wokół barda rozszalał się orkan zaklęć, na przemian snu i iskrzącego, oślepiającego pyłu. Glaiscav starał się celować w przypadkowych uczestników bójki rozumując, że elfia bardka i jej kompania zasłużyli na coś gorszego niż krótka drzemka. Na przykład spotkanie z pięścią Durina.
Naprzeciw barda, w panującym zamieszaniu, Khalim ciskał swymi własnymi porcjami skrzącego pyłu. Obaj czaromioci skinęli sobie porozumiewawczo głowami.
Potem było kolejne zaklęcie. I kolejne.
I da capo...
 
Jaśmin jest offline  
Stary 05-06-2018, 00:01   #40
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Jak zwykle nie mógł się nadziwić kunsztowi osoby odpowiedzialnej za przygotowanie jedzenia. Cywilizacja ze swoją bogatą kuchnią była wspaniała. Nie mógł odżałować tego, że tyle lat młodości spędził na leśnych owocach i dziczyźnie opiekanej nad ogniskiem bez grama soli.
Dlatego zupełnie zatracił się w podanej na ciepło kaszance, z zeszkloną cebulką jako dodatkiem. Nawet nie zauważył pocisku i chwile później w jego talerzu leżał wgnieciony lekko kufel po piwe, a całość skrapiana była krwią cieknącą z jego rozciętego łuku brwiowego.
Ból nie był straszny, nie takie rzeczy Fin przyjmował dosłownie na klatę. Byłby skłonny nawet wybaczyć temu kto to zrobił, jeśli ów sprawca oczywiście postawił mu w ramach przeprosin sporą ucztę.

Gdy Dziki Elf zorientował się, że rozpętało się regularne mordobicie i nie ma ma szans na odzyskanie kolacji, wręcz się zagotował.

Odchylił się i kopnął ze złością stół, który przesunął prosto pod przebiegającą tamtędy osobę. Ta uderzyła w niego i przewróciła się.
Synarfin tymczasem zerwał się i podniósł ławę na której do tej pory siedział. Nie obchodziło go w tym momencie kto zaczął tą bijatykę. Ważne było kto ją skończy.
Zamachnął się na stojącego najbliżej typa, którego zapewne pierwszy raz w życiu widział na oczy i uderzył go mocno w bark.
Ten nie zamierzał pozostać dłużny i odwinął się trzymanym w rękach taboretem. Elf zwinnie odwrócił się unikając uderzenia i wykorzystując pęd przygrzmocił mu ławą z pełnego obrotu. Impet ciosu sprawił, że ława pękła na pół i rozpadła się w dłoniach Fina. Jednak jego tymczasowy przeciwnik ledwo stał na nogach.
Synarfin wyprowadził dwa szybkie proste by posłać go podłogę. Miał zamiar zabrać taboret i poszukać kogoś, komu będzie można rozbić go na głowie lub plecach. I tak do skutku, aż braknie mebli lub chętnych do bitki.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172