Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2008, 15:56   #51
 
Glinthor's Avatar
 
Reputacja: 1 Glinthor nie jest za bardzo znany
Lathandis wysłuchał Creda, po czym odprowadził go wzrokiem do drzwi. Zanim te zdążyły się zamknąć za czarodziejem uwagę elfa rozproszył stukot stawianego przed nim kufla. Elf popatrzył na karczmarza po czym podążył wzrokiem za jego palcem.

~ Amnick?????!!!!!!!!!!!!!!!!. ~

Twarz elfa przybrała grymas wielkiego zdziwienia, ledwo co zdołał zamknąć usta. Z regóły brak opanowania nie jest czymś co zdarzało mu się na co dzień, ale tym razem miał przynajmniej wytłumaczenie.
Otóż przy kontuarze stał Amnick, jego niedawno zaginiony przyjaciel.

~W chwili kiedy on pije sobie piwo, jego żona płacze , purpurowe smoki udają, że coś robią, a ja snuję plan jak go wydobyć ze świątyni ~

Nim myśli elfa dobiegły do końca, zerwał się z krzesła i szybkim ruchem skoczył w kierunku szynkwasu.

- Amnick stary druhu!!. Co ty tu robisz , myślałem, że zaginąłeś. Zresztą nie tylko ja. Mielna wypłakuje oczy i nie wie co ma robić. Na twoim miejscu założył bym jakiś pancerz bo z pewnością manto cię nie minie, zaraz po tym jak przekroczysz próg domu. Lepiej powiedz gdzie żeś się szwendał bo już nawet purpurowe smoki Cię szukają. –
 
__________________
Co moze byc gorszego od maga chcącego zawładnąć całym światem?
Mag rzucający czary dla zabawy.
Glinthor jest offline  
Stary 12-05-2008, 19:52   #52
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Cread usiadł w swoim pokoju. W normalnych okolicznościach spożytkowałby wolny czas na badania nad czarami, tudzież zamianą jakiegoś bibelotu w przydatny przedmiot magiczny. Niestety, obecna sytuacja odbiegała od zwyczajowej normy.
Mag poświęcił swój czas kontemplacji. Myślał o wszystkim. O tym, jak bezmyślnie postąpił, rzucając zaklęcie. O tym, że jeszcze większą głupotą w takiej sytuacji było przyznanie się do swojego postępku. Może gdyby rozmawiał z przedstawicielem innej rasy byłoby to dobre. Ale krasnoludy są…
Po raz pierwszy od wielu lat Cread powstrzymał się od myślenia. Po prostu nie było sensu roztrząsać tematu, tak samo jak nie było sensu zostać w tawernie.
Co dziwne, mag nie czuł specjalnego smutku. Oczywiście, było mu przykro, iż sprawy obrały taki a nie inny obrót, ale nie można tego było nazwać jakąś szczególną rozpaczą. Być może jakaś dziewica na jego miejscu skryła by głowę w poduszce i zaczęła płakać. Jakiś półork w takiej sytuacji mógłby zniszczyć pół pokoju, a anonimowy krasnolud utopiłby smutek i dyshonor w pokaźnej beczułce. Być może. Cread nie posiadał takiej wiedzy.
Nie mogąc myśleć o krasnoludzie, skupił się na świątyni. Tak naprawdę nie miał żadnego dowodu na to, iż coś się tam działo. W swej głupocie nie pomyślał o tym, by sprawdzić, czy Tunaster naprawdę jest kapłanem. Mógł być przewrażliwionych chłopem, bojącym się nowości. Szpiegiem Cyrica, który chciał zniszczyć światynię, wysyłając poszukiwaczy przygód. Mógł nawet być kapłanem wydalonym ze służby, który postanowił się zemścić na świątyni. To by pasowało do jego zachowania. Strach przed kapłanami, to, czemu zaczął uciekać. Przecież on pierwszy uciekł, dopiero wtedy kapłani zaczęli go gonić. A jeśli coś zniszczył (przypadkowo lub nie) i wstyd go do tego zmusił? Możliwości mogło być wiele. Wielka szkoda, ze Cread wykrył myśli współtowarzysza zamiast zleceniodawcy. To by pomogło.
Zresztą, cała historia była niedorzeczna. Mieli kilka strzępków „prawdopodobnych” informacji i na ich podstawie próbowali wybudować jakąś teorię. Co ma wspólnego świątynia z myśliwym?
A wizja? Czy można tak w ogóle nazwać ten dziwny sen? Przecież mógł być snem jak każdy inny, a Cread po prostu wziął go za wizję. Oczywiście, mogła być prawdziwa. Jednak nie było co do tego pewności. Mag miał zdolność tłumaczenia prostych zjawisk w jak najbardziej skomplikowany i niejasny sposób, nie dostrzegał zaś najprostszych rozwiązań.
Mimo wszystko w wizji pojawił się elf i krasnolud. Choć, gdy teraz Gryf nad tym pomyślał, wszystko zaczęło mu się układać w głowie.
Wizja składała się tak naprawdę z podświadomym obaw i wizji prawdziwej. Pierwsza część była urzeczywistnieniem podświadomym obaw Gawryna co do pozycji kościoła Deneira w regionie. Tak bardzo chciał, by jego świątynia przetrwała, iż czy tego chciał czy nie, pragnął w głębi duszy, by wyznawcy Mystry okazali się złymi ludźmi, chcącymi zniszczyć wszystko, czego dotkną. W ten sposób jego psychika znajdowała w sobie siłę, wiarę, iż kult Deneira przetrwa. Drugą częśc snu była prawdziwą wizję. Odnosiła się ona do poszukiwań myśliwego i tego, jakie będą stosunki maga z elfem i krasnoludem. Po prostu umysł Creada nieświadomie w połowie snu zaczął wróżyć. U wieszczów (zwłaszcza tych potężnych) zdarzało się to stosunkowo często.
Ot, proste wytłumaczenie „spisku Talosytów”.
Zaspokoiwszy palącą potrzebę myślenia oraz wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, mag chwycił pierwszą lepszą książkę i zagłębił się w lekturze „Zwierząt dużych i małych w gospodarstwie”

~*~

Gryf poczuł się lepiej. Dowiedział się tego i owego o swoich przyszłych, potencjalnych Chowańcach. Mimo wszystko cała sprawa wykrycia myśli i Galeda nie dawała mu spokoju. Wewnętrzna część duszy, zwana sumieniem, kazała mu udać się do miasta i poszukać krasnoluda, by porządnie przeprosić. Choć tyle mógł zrobić. Wyszedł z pokoju, dla bezpieczeństwa zabierając kilka drobiazgów. Nie było tego wiele- zaledwie dwie śnieżnobiałe perły rozmiarów kciuka, mające w sobie krztynę błękitu, przymocowane za pomocą skórzanych pasów do nadgarstków maga. Ich prawdziwa wartość nie kryła się w materii, z której były stworzone, lecz magii, która z nich biła. Za ich pomocą Gawryn mógł przywołać już rzucone zaklęcia ponownie do swego umysłu, by użyć ich ponownie. Wprawdzie moc pereł nie starczała, by odnowić zużyte już wykrycie myśli, ale dla czarów pierwszego kręgu były wręcz idealne.
Miejscem, w które się skierował, była karczma „Pod Brzozą”. Możliwe ( a nawet prawdopodobne, znając krasnoludy) iż mężczyźni dalej w niej siedzieli.
Zanim wszedł do karczmy, Cread poczynił odpowiednie środki ostrożności. Akurat do budynku wchodziła spora grupa mężczyzn. Zakładając kaptur swego płaszcza tak, by zasłaniał mu twarz i modląc się do Deniera o powodzenie, mag wtopił się w grupę.
Oczywiście, jedyne wolne miejsca o tej porze znajdowały się blisko Galeda. Prawa Merpthego Smętnego doskonale się odnajdywały w sytuacjach towarzyskich…
W chwili, kiedy mag usiadł, Lathandis zaczął rozmowę z Amnickiem. Gryf zakrztusił się z wrażenia piwem, które zamówił dla niepoznaki. Myślał, że rozwiązał zagadkę świątyni. Jednak nagłe pojawienie się osoby, która zaginęła i (wedle słów elfa) miała jakichś związek z świątynią akurat dziś, kiedy tropiciel był w świątyni, było podejrzane. Wręcz nieprawdopodobne. Mężczyzna dokonał szybkiego rachunku w głowie. Musiał działać. Schylił się pod stołem i wyszeptał inkantację:
Moc widzenie tego, co ukryte przed wzrokiem śmiertelnych
Stworzone z Pani Tajemnic, naznaczone jej ciałem
Ty, w którym siła ma i chwała mych czynów
Obdarz mój wzrok, umysł mój potęgą
By ujrzeć promienność dzieł mych braci.
Wykrycie magii

Następnie mag odwrócił się w stronę „Amnicka”. Jeśli miał rację, był to kapłan ze świątyni, który za pomocą magii iluzyjnej zmienił swój wygląd.
Ale jeśli się mylił…
Większość ludzi nie popełnia dwa razy tego samego błędu. Cread mógł znaleźć się na liście niechlubnych wyjątków.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 12-05-2008 o 21:43.
Kaworu jest offline  
Stary 14-05-2008, 00:28   #53
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Lathandis
- Amnick stary druhu!!. Co ty tu robisz , myślałem, że zaginąłeś. Zresztą nie tylko ja. Mielna wypłakuje oczy i nie wie co ma robić. Na twoim miejscu założył bym jakiś pancerz bo z pewnością manto cię nie minie, zaraz po tym jak przekroczysz próg domu. Lepiej powiedz gdzie żeś się szwendał bo już nawet purpurowe smoki Cię szukają.

Amnic spojrzał na elfa dzikim, nietypowym dla ustatkowanego starszego człowieka, spojrzeniem, popił szklanką wody, którą trzymał w dłoni, a jego twarz zmieniła się z miłej i pogodnej w maskę konsternacji prostując zgrabny łuk, tworzony przez jego uśmiech i ściągając zmarszczki wokół oczu.

- Milena... tak, tak wiem, że może się martwić, ale nie miałem wyboru. Szukają mnie. Odkryłem co się tutaj święci w tym mieście. Świątynia Mystry od początku byłą jak dla mnie śmierdzącą sprawą, a kiedy zająłem się tym dokładniej dotarłem do całkiem ciekawych faktów... - tu przerwał na moment popijając kolejny łyk wody i zwilżając swoje zaschnięte gardło - ...oczywiście nie wszystkim się to spodobało... Chodź - pokażę Ci - to rzekłszy człowiek wychylił do dna napój, którym się raczył i ruszył w stronę drzwi kiwając na Lathandisa, aby poszedł z nim.

Cread
Uświadomiwszy sobie swój błąd i chcąc go naprawić wróciłeś do tawerny, w której rozstałeś się tego popołudnia z nowo poznanymi 'przyjaciółmi'. Ku twemu zadowoleniu siedzieli tam nadal oboje rozmawiając ze sobą smętnie, popijając coś ze szklanic. Spojrzałeś w dzikie oczy elfa i zastanowiłeś się ponownie nad jego rolą w tym przedstawieniu. Z pewnością elf powiązany był z ich sprawą i ze świątynią jedynie zaginionym towarzyszem, lecz nie tłumaczyło go to z tego, dlaczego do ciebie strzelał... w twojej wizji. Spojrzałeś na Galeda gadającego w kółko coś do elfa robiąc sobie przerwy jedynie na oddech i na pociągnięcie z kubka. Postanowiłeś wykorzystać podobną taktykę i wtopić się w tłum co przy twej niewielkiej posturze czarodzieja skrytego pod niemal podróżnymi łachmanami, nie było zbyt wielką sztuką. W pewnym momencie elf zerwał się od stołu, a ty przeczuwałeś kłopoty. Lathandis podbiegł w kilku susach do baru, przy którym stał szczerzący się do niego człowiek. Pośród ogólnego hałasu i zamieszania twych uszu dobiegło jedynie imię Amnic, ale imię to przywołało z twojej pamięci opowieść elfa o zaginionym towarzyszu. Kilka gestów i sylab wypowiedzianych na prędce umożliwiły ci popełnienie drugi raz tego dnia tego samego błędu... a może nie? Może to zbawienna w skutkach decyzja? Obserwowany mężczyzna wychylił swoją szklanicę do dna, klepnął Lathandisa i wskazał mu na drzwi po czym sam ruszył w ich stronę z ponurą miną. Czułeś, iż zaklęcie zaczyna działać, a im dłużej to trwało twym oczom ukazywała się coraz wyraźniejsza magiczna emanancja bijąca od Amnica. Aura nie była mocna co wskazywało, iż zaklęcie nałożone na tego człowieka nie należy do skomplikowanych. Nie potrafiłeś jednak określić do jakiej szkoły magii należy ta aura [Rzut w Kostnicy: 11 przeciwko ST=17]. Musiałeś szybko działać, bądź po prostu zaakceptować porażkę...
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline  
Stary 14-05-2008, 14:02   #54
 
Glinthor's Avatar
 
Reputacja: 1 Glinthor nie jest za bardzo znany
Amnick dopił kufel i ruszył w kierunku drzwi.

~Jak zawsze rzeczowy, szybko przechodzi do konkretów~ - pomyślał Lathandis, poczym ruszył za swoim towarzyszem Trudno mu było uwierzyć, że stary dziadyga tak bez problemu zostawił Mielną, nie uprzedzając jej w żaden sposób. Z drugiej strony to logiczne, jeśli faktycznie się ukrywa to nie chce narażać jej na niebezpieczeństwo i na potencjalne odkrycie się.

~Dlaczego tak beztrosko przesiaduje w karczmie. Przecież jeśli ktoś go szuka to jest to jedno z pierwszych miejsc w których mógłby go znaleźć A jeśli to nie jest Amnick tylko jakiś kapłan podszywający się pod niego. Kurde, zaczynam popadać w paranoję, to wszystko przez tego wymądrzającego się maga.~

Wychodząc Lathandis, zahaczył o swój stolik zabierając cały ekwipunek. Podnosząc plecak spojrzał wymownie w twarz krasnoludowi i cicho rzucił

- Pilnuj mnie. Tak na wszelki wypadek.-

Chwilę potem był już przy drzwiach wyjściowych, depcząc Amnickowi po piętach.
 
__________________
Co moze byc gorszego od maga chcącego zawładnąć całym światem?
Mag rzucający czary dla zabawy.
Glinthor jest offline  
Stary 14-05-2008, 18:54   #55
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Galed czując już lekkie zmęczenie dopieszczając już czwarty, pusty kufel piwa z nieukrywaną radością przyozdobił uśmiechem swoją twarz i z dość dużą dozą zainteresowania i otwartości zagaił swego nowego towarzysza, który wydawał się stokroć bardziej rzeczowy i ludzki od natchnionego wieszcza.

Rozmowa rozkołysała się w najlepsze, gdy Lathandis ni stąd ni zowąd wyskoczył z ławy i krzyknął w stronę mężczyzny przy ladzie. Krasnolud leniwie się obrócił i ujrzał obcego człowiek, którego widokiem elf widocznie się rozradował.
Rozmowa zakończyła się, a Lathandis niepewnym krokiem skierował się ku starszym człowieku.
Krasnolud od czasu do czasu zerkał na swego nowego druha, czasami jakiś gość karczmy czy szynkarz noszący tacę czy pełną garść wypełnionych po brzegi, złocistą cieczą ukoronowaną białą pianą kipiącą z naczyń.

Po chwili ożywionej rozmowy, człowiek wskazał ręką na drzwi i widocznie zachęcił elfa do pójścia wraz z nim. Galed już miał zamiar wstać, acz zaniepokojona mina elfa mówiła zupełnie coś innego. Pozostał zatem tam gdzie siedział, by po chwili otrzymać wymówioną szeptem komendę od swego kompana.
~To nie wygląda dobrze, psia juha. Trza wyostrzyć otępiałe zmysły!~ pomyślał i odprowadzając wzrokiem elfa do drzwi już obmyślał krótkofalowy plan działania.

Gdy oboje jegomościowie wyszli, pospiesznym krokiem wstał i zabierając swe rzeczy ruszył za nimi. Zarzucił poły płaszcza chowając pochwę, która kryła ostry sejmitar. W jego głowie już roiło się od znanych zaklęć na wypadek, gdyby coś nie poszło po myśli elfa. Krasnolud, był gotów go bronić za wszelką cenę. Od tego zależało powodzenie ich zadania, które nabierało coraz większego rozmachu i powagi.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 15-05-2008 o 11:04.
Verax jest offline  
Stary 14-05-2008, 19:47   #56
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Cread niecierpliwie patrzył w stronę człowieka podającego się za Amnicka. Przez dłuższą chwilę nie stało się w ogóle nic. Mag nie był tym zaniepokojony- wiedział, ze niewidoczne nici Splotu właśnie zmieniają swoje położenie, by wyzwolić swój potencjał. W końcu przed oczami cierpliwego badacza zaczęła pojawiać się migotliwa aura, skrząca się wielobarwnym pióropuszem. Choć otaczała tylko głowę i miała promień kilkunastu centymetrów, była niezbitym dowodem mieszania się świątyni do sprawy myśliwego. Dowodem, którego mag tak bardzo pragnął, który dowodził prawdziwości jego podejrzeń. Tak. Teraz pozostawało już tylko ustalić szkołę magii, z której wywodziło się zaklęcie.
Skoro miał potwierdzenie swoich wcześniejszych teorii, powinien je dopracować. Cread był peny, że kult Talosa coś knuje. Obecność w tym wszystkim Amnicka przeczyła jednak logice. Co zwykły człowiek mógł mieć wspólnego z planami sekty? Jeśliby przypadkiem coś odkrył, można go było uciszyć i udać, że nic się nie stało. Zmasakrowane zwłoki odkryto by za klika tygodni, w najlepszym razie nigdy.
Ale wtedy podszywanie się pod myśliwego nie miałoby sensu.
Tak, myśliwy musiał odkrywać w całej intrydze jakąś inną rolę. Sam arcykapłan odwiedził go w jego domu i zostawił tam gwiazdkę. Czemu nie wynajął skrytobójcy? Czemu nie sprowadził mężczyzny do świątyni? Czemu nie oddelegował przełożonych?
W tym wszystkim coś nie trzymało się kupy. Umysł maga podpowiadał mu tylko jedno rozwiązanie- Amnick musiał być współpracownikiem Szan Thara. Tak podpowiadała logika.
Gdyby tropiciel po prostu wiedział zbyt wiele, można go było zabić bez całej tej maskarady. W takim wypadku kapłan nie znałby nazwiska myśliwego. Naprawdę nie wiedziałby nic (bo po co brudzić sobie ręce, gdy obok są akolici).
Ale gdyby Amnick był zamieszany w całą tą sytuację, wszystko pasowałoby do siebie. Znajomość jego imienia, wyglądu. Cały ten zachód, cały wysiłek włożony w to, by zabić każdego, kto się nim zainteresuje.
W umyśle Creada powstał spójny obraz.
Amnick mieszka w mieście przez wiele lat, być może całe swoje życie. Ma tu dom, żonę, sklep. Ale ile można zarobić, sprzedając akcesoria myśliwskie? Czy taki rodzaj życia naprawdę mógł mu dać spełnienie? Czy nie mógł mieć dość ludzi, żony, rówieśników, z którymi kiedyś się bawił, a teraz odnieśli sukces, w czasie gdy on- powiedzmy to szczerze- nie zrobił nic przez całe swoje życie? Co by czuł w takiej sytuacji? Jakie emocje skrywałby pod maską? Gniew, żal? Chorą ambicję? A może chęć zrobienia czegoś, co będzie po prostu szalone? Ten jeden, ostatni raz.
I nagle z nieba spada mu okazja do spełnienia swych marzeń, zdjęcia maski, którą tak długo nosił. Kapłani podszywający się pod wyznawców innego boga- jakie to podniecające. Potrzebują kogoś, kto zna okolicę, ludzi. Kogoś, kto wygląda na niewinnego. Osoby mało znanej, dobrze się kryjącej. I znajdują kogoś takiego- Amnicka. A ten im pomaga. Pieniądze, kobiety, moc. Wszystkie rzeczy, które pożądał przez całe swe życie ma na wyciągnięcie ręki. A to tylko za błahą pomoc bandzie przebierańców. Życie jest piękne.
Ale niestety, są też gorsze strony. Mężczyzna poznaje eksperymenty, które są dokonywane w podziemiach świątyni. Dowiaduje się, kim są i komu służą jego „przyjaciele”. Wie zbyt wiele, jest niewygodny. Pragnie wszystko powiedzieć władzom lub żąda pieniędzy za milczenie. Wielu pieniędzy. Światynia tyle nie ma. Wtedy sam arcykapłan składa mu wizytę. Oszust ma już zdradziecki plan pozbycia się dawnego współpracownika.
Z całego tego podniecenia i wysiłku, jaki Cread zwykł wkładać w myślenie i analizowanie stracił kontrolę nad czarem. Wymagał koncentracji, a wejście w jakże ulotny świat myśli nie sprzyjał temu stanowi. Ale to w niczym nie przeszkadzało Gryfowi. Wiedział już wszystko.
Kiedy elf i krasnolud opuścili pomieszczenie, Gawryn postanowił ich śledzić. Brak logicznego myślenia i planowania na przyszłość mógł wpędzić ich w poważne kłopoty. Tym bardziej, że nie byli w pełni świadomi niebezpieczeństwa. By pozostać incognito, mag założyć kaptur i zygzakiem udał się śladami towarzyszy.
Najpewniej „Amnick” zaatakuje elfa, będąc pewnym, iż ten uznaje go za prawdziwego myśliwego. Lathandis był bardziej bystry od Galeda, jednak to tylko tropiciel. Znając życie, w razie czego rzucą się do otwartej walki, broniąc się. Oczywiście, taki rozwój wydarzeń jest najlepszy dla ich zdrowia. Ale jeśli za mężczyznę podał się kapłan ze świątyni, byłby to wielki błąd. Najpewniej na dworze czekali na niego sprzymierzeńcy. Jeśli choć jeden zdoła uciec, to ostrzeże świątynię. To zaś uniemożliwia udanie się do niej w celu „oddania czci” Mystrze. Prawdę mówiąc, już powinni być w przybytku. Dlatego muszą złapać wszystkich. Problem w tym, że mogą czaić się na dachach z kuszami. Wtedy ich dosięgnięcie byłoby niemożliwe. Sprawę komplikował dodatkowo fakt uczestnictwa Galeda w walce. O ile z zadania się z Lathandisem Gryf mógłby się jakoś wyplątać, o tyle atak krasnoluda na kapłanów popsułby wszystkie plany. A nie mieli wiele czasu. Oddanie się bez walki też nie byłoby mądre. Po pierwsze, nie wiadomo, co wrogowie zrobiliby z jeńcami. Po drugie, krasnolud i elf w niewoli, razem szukający śladów Amnicka sprowadziliby podejrzenia również na Gawryna. To też uniemożliwiło by dostanie się do budynku.
Dlatego musieli złapać wszystkich. Niestety, brak wiadomości od skrytobójców również mógłby zaalarmować kapłanów.
W tej sytuacji trudno będzie znaleźć złoty środek.
 
Kaworu jest offline  
Stary 17-05-2008, 11:10   #57
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Lathandis
Wyszedłeś z gospody za Amniciem i zamknąłeś za sobą skrzypiące drzwi - wieczór zbliżał się już wielkimi krokami, a cienie wydłużały coraz bardziej wyciągając swoje palce zza każdego rogu osłoniętego od słońca. Eks-tropiciel skręcił za róg w boczną uliczkę gospody, szeroką na zaledwie 3 metry, leżącą pomiędzy tawerną i sąsiednim budynkiem. Wysoki na około 7 metrów dach gospody rzucał coraz głębsze cienie na alejkę, w której głąb oboje teraz szliście, i na sąsiedni, niższy budynek, który swym wzrostem mógłby mieć mniej więcej 3 metry. Uliczka była typowym przykładem ciemnej, zaniedbanej alejki, w której załatwia się mroczne sprawy i wyrzuca odpadki z tawerny. Oprócz masy śmieci, małych schodków prowadzących do tylnich drzwi gospody oraz waszej dwójki w uliczce nie było nic, a przynajmniej nic co mógłbyś określić mianem podejrzanego [Rzut w Kostnicy: 6], a przynajmniej nic poza samą podejrzaną atmosferą tego miejsca. Amnic nic nie mówił tylko prowadził cię dalej, dopóki głosy z ulicy nie stały się cichsze, a wasze kroki nie odbijały echem od ścian obu budynków, po czym szybko niczym kobra odwrócił się do ciebie ze sztyletem w dłoni tnąc ze świstem dzielące was powietrze i celując w bok twojej szyi. Na twoje szczęście pojawienie się Amnica nie podobało ci się od samego początku i byłeś gotów na, takie jak ta, przykre niespodzianki. Jakkolwiek 'Amnic' widząc twój unik obrócił w locie ostrze i udało mu się [Rzut w Kostnicy: 20] zrobić niewielką szramę na twoim karku i mimo, że nie było to uderzenie, które jak planował napastnik zakończyłoby walkę, to jednak poczułeś powstanie krwawej kreski na swojej delikatnej, elfiej skórze [Rzut w Kostnicy: 6]. Wszystko to rozegrało się nadzwyczaj szybko i cicho - nie przystoi ci wszak krzyczeć z powodu byle skaleczenia, a twój przeciwnik poruszał się bezszelestnie niczym polujący kot. Nadszedł więc czas działania...

Pozostali
Oboje czując w kościach co może nastąpić nie mieliście zamiaru zostawiać elfa, mimo że świeżo poznanego, samym. Oboje wiedzieliście, że jego obecność w wizji Creada może oznaczać, iż długouchy odegra jeszcze jakąś rolę w tej historii i zostawienie go na pastwę losu, niezależnie czy byłby to serdeczny przyjaciel czy też obcy, było nierozważne i nieludzkie... bądź też niekrasnoludzkie, w zależności od punku widzenia. Oboje odczekaliście, aż za elfem zatrzasną się drzwi i w tym samym momencie ruszyliście do wyjścia z takim pędem, że niemal nie wpadliście na siebie w drzwiach.

- Cread?! - krzyknął swym grubym i lekko zachrypniętym głosem Galed.
- A no Cread... - odparł mag - Nie myślałeś chyba, że tak łatwo wywiniecie się od misji odkrycia zamierzeń Talosa? Nie ma czasu na gadanie. Chodźmy! - dodał człowiek i oboje wyszliście przez te same skrzypiące drzwi, za którymi przed chwilą zniknął wasz nowo poznany towarzysz.

Wyszliście na zewnątrz rozglądając się w koło po otulanej powoli mrokiem uliczce w poszukiwaniu Lathandisa. Nigdzie nie było po nim ani śladu. Cread już miał zamiar zacząć nadawać swoim przejętym głosem, gdy Galed uciszył go ręką i po chwili nasłuchiwania [Cread: 13][Galed: 19] krzyknął:

- Słyszysz?! Bitka w pobliżu! Lathandis!.

Cread wzruszył tylko ramionami dając wyraz temu, iż nic nie słyszy jednak Galed już pędził w stronę bocznej uliczki, z której dobiegał przytłumiony dźwięk.




__________

Sprawy mechaniczne:
Od tej pory gramy zgodnie z mechaniką (poruszanie, ataki, itd...). Mapkę pola walki dodałem w mapach w panelu sesyjnym: Sesja RPG->Mapy->Bitwa w zaulku

Narazie walczy tylko Lathandis i 'Amnic', a ich kolejność inicjatywy jest:
1. Lathandis [Pozycja F2][Rzut w Kostnicy: 21]
2. 'Amnic' [Pozycja F1] [Rzut w Kostnicy: 9]
W momencie, gdy do walki dołączą pozostali (jak wyjdą zza rogu) będą zgodnie z podręcznikiem działać przed wami, wedle kolejności:
1. Galed [Rzut w Kostnicy: 13]
2. Cread [Rzut w Kostnicy: 10]
Galed i Cread - póki co działacie jeszcze 'storytellingowo' do momentu dopóki nie wyjdziecie zza rogu - wtedy już tylko mechanika. W momencie jak zdecydujecie się biec do uliczki wejdziecie do walki na pozycjach E11 (Galed) i F11 (Cread).

Lathandis odejmij sobie punkty wytrzymałości u siebie w ilości takiej jak pokazuje rzut na obrażenia, żebyś wiedział ile masz jeszcze hp.

Chciałbym, żeby najpierw odpowiedział Lathandis, dlatego że Cread i Galed, jeśli zdecydują się dołączyć do walki to i tak dołączą dopiero w następnej rundzie. Aczkolwiek jeśli dacie posty szybciej to ok, ale pamiętajcie że zaczynacie w walce działać dopiero od następnej rundy.

Bawcie się dobrze i niech moc będzie z wami
 

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 17-05-2008 o 13:05.
Cosm0 jest offline  
Stary 19-05-2008, 08:58   #58
 
Glinthor's Avatar
 
Reputacja: 1 Glinthor nie jest za bardzo znany
Noc zbliżała się wielkimi krokami, ulice powoli opustoszały z codziennego zgiełku ustępującego miejsca nocnemu życiu miasta.

Lathandis ruszył za Amnickiem w głąb jednaj z pobliskich uliczek. Było tam ciemno a zapach wyraźnie wskazywał iż ten zaułek nie należy do głównego ciągu miejskiego

~Ciemna uliczka? To wszystko mi się nie podoba~ pomyślał Elf i dokładnie zlustrował zaułek swoim wzrokiem. Nie znajdują nic podejrzanego ruszył za przyjacielem w głąb ..................

Cios był szybki. Gdyby nie wrodzona zwinność elfa i ogólny dystans jakiego nabrał do zaistniałej sytuacji nóż Amnicka pewnie sięgnął by jego tętnicy. Skończyło się tylko na draśnięciu.

Mimo, że jego myśli buzowały, Lathandis nie zastanawiał się długo. Odskoczył do tyłu w celu nabrania dystansu i szybkim ruchem dobył miecza. Chwilę potem jego klinga pomknęła w kierunku byłego druha lub kogoś kto się pod niego podszywał. Jeszcze szybki rzut okiem czy w okolicy nie czają się jacyś inni napastnicy.
 
__________________
Co moze byc gorszego od maga chcącego zawładnąć całym światem?
Mag rzucający czary dla zabawy.
Glinthor jest offline  
Stary 19-05-2008, 12:23   #59
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Gdy tylko Lathandis opuścił karczmę, Cread udał się za nim. Na swoje nieszczęście, pochłonięty obmyślaniem strategii, jaką powinien zastosować w walce, dosłownie wpadł na krasnoluda.
- Cread?! - krzyknął swym grubym i lekko zachrypniętym głosem Galed.
Mag nie wiedział, co ma czynić. Mógł szybko wymyślić jakieś kłamstwo, mając nadzieję, że uda mu się oszukać krasnoluda. Mógł też po prostu udać, że nic się nie stało. Mógł zrobić naprawdę wiele, ale zważywszy na sytuację, byłoby to co najmniej naganne. W takim wypadku pozostawało tylko jedno- uwstecznić się i uderzyć w chłopską naturę krasnoludów.
- A no Cread... Nie myślałeś chyba, że tak łatwo wywiniecie się od misji odkrycia zamierzeń Talosa? Nie ma czasu na gadanie. Chodźmy!
Bez naukowego słownictwa, bez skomplikowanych teorii i epitetów. Po prostu- nagi fakt.
Gdy znaleźli się na zewnątrz, mag zaczął rozglądać się na boki. Nie chaotycznie, pośpiesznie, szukając mężczyzn. Starał się wczuć w sytuację spiskowca. Gdyby nim był, to gdzie zaprowadziłby elfa…?
Rozmyślania maga zostały przerwane przez Galeda. Najwyraźniej usłyszał wroga.
- Ty idziesz frontalnie, ja z flanki ubezpieczam i zagradzam drogę ucieczki. - przedstawił swój prymitywny plan krasnoludowi. W innych okolicznościach opisałby to sobie ładnie na kartce i wymyślił coś bardziej skomplikowanego, ale obecna sytuacja w oczywisty sposób to uniemożliwiła.
Pozostało pobiec w stronę przeciwnika.

__________
Cread ustawia się na polu F11
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 19-05-2008 o 18:51.
Kaworu jest offline  
Stary 20-05-2008, 23:42   #60
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Lathandis
Wąska stróżka krwi zaznaczona na twoim karku, która spływała teraz po ramieniu, nie była w stanie rozproszyć twojej uwagi. Błyskawicznie dobyłeś klingi wiszącej u twego pasa, która z wdzięcznym, krystalicznym dzwonieniem wysunęła się z pochwy, jakby ciesząc się na nadchodzącą potyczkę. Chciałeś działać szybko, jak przystało na tropiciela i jak się okazało zbyt szybko. Twój niezdarnie wyprowadzony zamach, który miał odciąć przeciwnikowi dłoń dzierżącą sztylet minęła ją znacznie wywołując jedynie szeroki uśmiech na ustach Amnica, który widząc twoją niemoc wyobrażał sobie już zapewne swój sztylet wbity, aż po sam sztych w twoje serce. Twój przeciwnik z pewnością nie był amatorem i powinieneś mieć na to baczność, przy każdym swoim ruchu - tu nie było miejsca na pomyłkę, a jedno niedoskonale wyprowadzone pchnięcie mogło zostać wykorzystane do wpędzenia cię w jeszcze większe tarapaty, niż te w których się obecnie znajdowałeś. 'Amnic' uśmiechnął się chytrze, podrzucił sztyletem do góry pozwalając mu wywinąć z cichym świstem kilka bączków w powietrzu, po czym rzucił się na ciebie próbując złapać cię i zaangażować w walkę w zwarciu. Dostrzegłeś w tym swoją szansę i gdy tylko przeciwnik odsłonił się próbując cię złapać pchnąłeś swoją klingą w brzuch 'Amnica' trafiając, na oko, w sam pępek i wyrywając z gardła nieuważnego mordercy cichy jęk bólu. Twój sukces być może nie był znaczny, jako że cięcie nie było głębokie, aczkolwiek rozproszyło to 'Amnica' na tyle, że udało ci się uniknąć jego chwytu.

Cread i Galed
Oboje wybiegliście zza rogu prosto w boczną uliczkę, jedną z tych ciemnych miejsc, gdzie załatwia się jeszcze ciemniejsze interesy. Jeden z takich interesów właśnie toczył się na waszych oczach. Widzieliście poznanego niedawno elfa - Lathandisa walczącego właśnie o własne życie z mężczyzną, którego elf zdawał się znać. Najwyraźniej podejrzenia Creada co do owego człowieka okazały się słuszne... Krasnal ryknął z wściekłości i nie myśląc wiele pognał z prędkością nacierającego na wybrzeże huraganu wprost na pomoc elfowi wyciągając, z typowym dla stali brzękiem, z pochwy mało stereotypową dla jego rasy broń - długi, zgrabny sejmitar o lekko zakrzywionym ostrzu. Pędząc w furii przed siebie z żądzą, jeśli nie mordu, to przynajmniej bezlitosnej sprawiedliwości nie zachowałeś należytej uwagi. Zaślepiony gniewem i zalewany przez końskie pokłady adrenaliny w ostatniej chwili dostrzegłeś kątem oka szybki, jak u kobry ruch, który miał zakończyć się zatopieniem w twoim ciele długiego ostrza noża. Próbowałeś rzucić się jeszcze szybciej przed siebie, ale w uderzenie serca później poczułeś jak sztylet wbił się pod twoje żebra wypompowując ci powietrze z płuc. Niemal upadłeś, ale zbiorczy impet uderzenia i twojego biegu popchnął cię na ścianę, na której zostawiłeś długą i krwistą mazę. Odwróciłeś się do swojego wroga - był to chudy, jak zagłodzony kot, niziołek ubrany w czarną koszulę i czarne skórzane spodnie opinające go dokładnie, ale tak by nie krępować ruchów. Widać było po zacięciu na jego twarzy i doświadczeniu w jego oczach, że nie jest to jego pierwsza próba morderstwa. Kpiący uśmiech na ustach jedynie utwierdzał cię w tym przekonaniu. Cios był niezwykle celny, a rana bolesna, jednak twarde krasnoludzkie ciało miało przeznaczone wytrzymać jeszcze trochę... Łotrzyk mrugnął do ciebie okiem wyszczerzając się jeszcze bardziej, po czym zębami odkorkował trzymany w drugiej ręce flakonik i wychylił całą jego zawartość jednym łykiem, a jego postać stała się przezroczysta, aż zniknęła zupełnie.




__________
Sprawy mechaniczne
Kolejność inicjatywy od teraz:
1. Cread
2. Lathandis
3. Amnic
4. nieznany łotrzyk
5. Galed

W tej kolejności też proszę o posty.

Pozycje graczy na planszy:
1. Cread - F11
2. Lathandis - F2
3. Amnic - F1
4. Galed - F5
5. nieznany łotrzyk - ostatnia znana F6

Można wykonać test Zauważania, żeby sprawdzić czy nie ma na ziemi śladów jego stóp. Jeśli komuś powiedzie się test zauważania o ST 20, to proszę zgłosić się to ujawnię tej osobie, gdzie jest przeciwnik.
 

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 07-06-2008 o 13:14.
Cosm0 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172