Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2011, 13:09   #41
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Wbrew obawą reszty dzieci, Mela miała rację. Groźnie wyglądający pies był miły i przyjazny. Gdy Mela się do niego zbliżyła pies bez wahania polizał ją po policzku. Po chwili zaczął radośnie szczekać i biegać wokół dzieci zachęcając je do zabawy. Już po chwili wszyscy zaprzyjaźnili się z Puśkiem. Fakt imię mało pasujące do wielkiego owczarka, ale Mela się uparła i nie było z nią żadnej dyskusji.
Dzieci goniły Puśka, rzucały mu kijek i ogólnie bawiły się na całego.
Jedyne do czego nie udało się Meli namówić Puśka, to szukanie domu. Pies najwyraźniej nie wiedział, czego ma szukać i patrzył tylko smutno na swoją nową właścicielkę.

Zabawa skończyła się w chwili, gdy zarówno Pusiek, jak i wszystkie dzieci padły ze zmęczenia. Bieganie po piasku było przyjemne, ale bardzo wyczerpujące.
Ugasiwszy pragnienie resztkami kompotu, dzieci usiadły, by się naradzić co dalej powinny zrobić.
Głosy były podzielone, ale ostatecznie przeważyła opcja udania się do latarni. Większości wyprawa na bagna i wspomnienie Ciemności panującej w lesie, źle się kojarzyła i woleli odsunąć ją od siebie, jak najdalej.
Cała grupka ruszyła więc radośnie wzdłuż plaży w stronę odległej latarni. Jedynie Justynka była niepocieszona, ale i ona w końcu uśmiechnęła się widząc złociste słońce unoszące się nad morzem.

Pogoda była iście wakacyjna, więc marsz był bardzo miły i przyjemny. Złociste słońce przepędzało złe i ponuro myśli, a lekki morski wiatr rozwiewał radośnie dzieciom włosy. Z uśmiechami na twarzy szli ramię w ramię na spotkanie z Petem.

Gdy latarnia morska była już na wyciągnięcie ręki, Pusiek zatrzymał się, a po chwili położył się i zaczął warczeć. Dla wszystkich jasne było, że owczarek próbuje ich ostrzec przed jakimś niebezpieczeństwem. Wokół nie było widać nic niepokojącego, więc oczywiste było, że coś wydarzyło się w latarni.
Rezolutny Tomek wdrapał się na najbliższą wydmę i ostrożnie podkradł się pomiędzy krzakami w pobliże latarni.
Po kilku minutach wrócił ze smutną miną. Nie miał on dobrych wieści dla swoich przyjaciół. Okazało się bowiem, że latarnia została zaatakowana przez jakiś rzezimieszków. Sponiewierali oni starszego pana, którym był zapewne Pete, a teraz przepytywali jakąś mała dziewczynkę.
 
Pinhead jest offline  
Stary 10-10-2011, 22:16   #42
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plaża, morze, piasek, słońce. Całkiem jak w ciepłych krajach. Gdyby to były wakacje, to zapewne Tomek bawiłby się świetnie. Ale i tak zapewne nie bawiłby się z pieskiem w ‘podaj patyk’. Nie wiedział czemu. Zapewne wyrósł już z takich zabaw. W każdym razie dość szybko usiadł na prowadzących do domku schodkach i czekał, aż innym skończą się siły lub ochota.

Ruszyli w stronę latarni gdy tylko wszyscy odzyskali siły po porannych szaleństwach. Po plaży szło się świetnie. Odpływ był zapewne i między wodą a miękkim piaskiem pozostał kawałek ubitego morskiego dna. Nogi nie grzęzły w piasku i bez większego wysiłku można było wędrować. No i piasek nie sypał się do butów... Co prawda słońce, odbijające się od wody, świeciło troszkę w oczy, ale do takich błysków można się było przyzwyczaić.

To, że Pusiek (okropna nazwa, Tomek też tak uważał) zatrzymał się nagle i nie chciał dalej iść, było co najmniej dziwne. I, biorąc z niego przykład, warto było stanąć choćby po to, by się zastanowić.
- Pójdę zobaczyć, co tam może być takiego.
“Tam”, czyli przed nimi.
Tomek nigdy nie uważał, że jest bardzo dobry w naśladowaniu traperów, że potrafi skradać się niczym czerwonoskórzy wojownicy. Mimo tego udało się niepostrzeżenie podkraść na szczyt wydmy i przemknąć między krzakami. Wreszcie dotarł tak daleko, że mógł bez problemu zobaczyć wszystko, co działo się koło latarni. A nie działo się nic dobrego.
Siwy mężczyzna leżał na ziemi i nie ruszał się. Sprawcą jego stanu byli z pewnością dwaj mężczyźni, którzy śmiało mogliby zastąpić Arnolda w filmach o Conanie.


Trzeci, starszy nieco, ale równie potężnie zbudowany, stał przy wejściu do latarni i wypytywał jakąś małą dziewczynkę.


Co do niej mówił, o co pytał, tego Tomek nie słyszał, bo był za daleko, a bliżej nie miał zamiaru podchodzić. Wprost przeciwnie - cicho jak mysz wycofał się i wrócił do pozostałych.

- Wygląda na to - powiedział cicho, chociaż byli tak daleko. że tamci trzej nie mogli go usłyszeć - że na Pete’a napadły jakieś osiłki. Tacy wysocy i tacy szerocy. - Zademonstrował wymiary napastników za pomocą rąk. - Taaaakie mięśnie, skórzane przepaski, miecze... Niczym jacyś barbarzyńcy. Pete leży i się nie rusza - dodał. - No i jest tam taka mała dziewczynka, mniejsza od ciebie, Melu. Właśnie z nią rozmawiają.
- Według mnie nie mamy tam teraz nic do szukania. Albo poczekamy, aż sobie pójdą i wtedy zobaczymy, czy zdołamy coś pomóc, albo też pójdziemy na bagna i poszukamy pomocy u Welmy.
Jak mieliby z tamtymi walczyć? Procą i scyzorykiem?
- Nawet pies uważa, że powinniśmy stąd iść - dorzucił po chwili.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-10-2011, 09:28   #43
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Justynka ze zniesmaczoną miną przyglądała się figlom, jakie Mela wyczyniała ze swoim Puśkiem. Owszem, ona też kochała psy i dałaby wiele, żeby rodzice pozwolili jej na jakiegoś pieska, nawet jakiegoś malutkiego. Najlepiej kundelka. No ale ileż można wariować z psem po plaży?! Gdyby to trwało dziesięć minut, to można by jeszcze zrozumieć. No, piętnaście. Ostatecznie. Ale Mela zachowywała się tak, jakby zapomniała całkiem, że chce wrócić do swojej mamy. Maluchy są czasem naprawdę dziwne i trudno za nimi nadążyć. Za chwilę pewnie znowu sobie przypomni gdzie jest i się rozpłacze, że chce do domu.

Chwila potrwała o wiele dłużej, niż się spodziewała Justynka. Nawet niecierpliwe dreptanie wzdłuż i w poprzek plaży nie przyspieszyło sprawy. Mela po prostu zakochała się w Puśku i musiała się wyszaleć do upadłego. Dopiero wtedy klepka wróciła jej na właściwe miejsce.
A potem jeszcze wszyscy musieli oczywiście odpocząć i napić się kompotu. No bo przecież mieli ‘kupę czasu’ do zmarnowania. A Justynka stała na ganku i wpatrywała się w latarnię, w miarę cierpliwie czekając, aż wreszcie tamci zbiorą się w sobie i wylezą z domku.

No, nareszcie, pomyślała sobie, gdy w końcu wszyscy byli już gotowi do drogi. Ale nie powiedziała ani słowa krytyki, za co mama z pewnością by ją pochwaliła. I na pewno pochwali, gdy Justynka wróci do domu i wszystko jej opowie. Oby tylko nie była na nią zła za to zniknięcie. Miała nadzieję, że mama ją zrozumie. Skąd miała wiedzieć, że ten wir w piwnicy porobi takie straszne rzeczy? No skąd miała wiedzieć? Nawet go nie dotknęła. Bała się, że jak coś tak niebiesko świeci i błyska, to tam może być prąd. Przytrzymała tylko Tomka za rękę, żeby czasem nie poszedł w ślady Piotrka i tego nie dotykał. Ale to i tak nic nie dało. No i... tak się jakoś stało. Po prostu ich wciągnęło. Ech!
A z dziećmi mama pozwoliła jej się przecież bawić. Nawet w piwnicy. Z Tomkiem szczególnie, bo mama sama powiedziała, że Tomek jest duży i nie zrobi żadnego głupstwa. Czasami Justynka się z mamą nie do końca zgadzała, ale...



Z ponurych rozmyślań wyrwało ją nagłe wstrzymanie marszu. Wyciągnęła szyję, żeby lepiej się przyjrzeć, co też mogło tak przestraszyć Puchatego i omal nie przyłożyła Tomkowi, który szarpnął nią, zatrzymując w miejscu.
Dopiero teraz zauważyła jakieś zbiegowisko przed latarnią. Przycupnęli cicho w wysokich, kołysanych wiatrem od morza, trawach. A potem Tomek kazał im siedzieć cicho, a sam poszedł zobaczyć, co się dzieje. Z początku wstrzymywała oddech z przejęcia, ale potem przestała, bo jej powietrza zabrakło. No i zrobiła się trochę zła, bo przecież mówiła, żeby tu nie iść. I jakoś tak czuła, że coraz bardziej rośnie jej przekonanie, że mama jednak przesadziła mocno z tą swoją wiarą w Tomka. A gdy w końcu wrócił, o mały włos nie zrobiła mu awantury. Ale zupełnie zapomniała o tym, gdy powiedział o trzech osiłkach i o tym, co zrobili, a potem było już za późno. Przecież mogli go złapać i też zrobić jakąś krzywdę. Pobić, albo co... sama nie wiedziała co. Wolała nawet o tym nie myśleć.

To co widział Tomek zmartwiło ją bardzo. Nie dość, że ktoś pobił Pete’a i może chciał zrobić krzywdę tej dziewczynce, to jeszcze na dodatek nie miała zielonego pojęcia, co mają robić dalej. W końcu nie mogli zadzwonić po policję... A sami? Co mogli zrobić sami? Nawet z Pusiem u boku?
Gdzie mieli poszukać pomocy? W Warszawie można by było narobić krzyku i liczyć na to, że dorośli przyjdą sprawdzić o co chodzi i odstraszą bandytów. A tu? Wątpiła mocno czy ktokolwiek przyszedłby im z pomocą. No a krzyki mogły najwyżej zwrócić na nich uwagę bandziorów, a wtedy byłoby z nimi krucho.
W związku z tym Justynka postanowiła pójść w ślady Puśka - jej zdaniem najrozsądniejszej osoby z całego ich towarzystwa - który właśnie powarkując cicho i jeżąc futro na grzbiecie, wycofywał się powoli na sztywnych nogach. Oczywiście nie jeżyła się, ani nie warczała, ale na pewno wolała się cofnąć i to jak najdalej od latarni.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 12-10-2011, 11:54   #44
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Pusiek był cudowny! Właśnie na takiego pieska Mela czekała całe życie! Słuchał jej – i tylko jej, innych dzieci dużo mniej, albo wcale, jak rzucała patyk to biegł za nim i przynosił, a jak Tomek rzucał i ona to biegł za jej!
Mela zapomniała o całym świecie, pochłoniętą zabawa z owczarkiem – a ten wydawał się nie widzieć świata poza nią.

W końcu, zmęczona do granic możliwości, padła na piasek
- Mój pies i ja na zawsze razem, tylko o tym marzę! - wykrzyknęła i była pewna, że Pusiek, który położył się obok niej, odpowiedział - Moja pani i ja na zawsze razem, tylko o tym marzę!

- Przyjaciel mój ogon maaaaa… i kocham go ponad świaaaat…. wyśpiewywała Mela sunąc z innymi dziećmi brzegiem morza.


Kiedy byli już niedaleko latarni Pusiek przywarował, warcząc. Melka zaniepokoiła sie, Pusiek byl przecież bardzo mądry, coś musiało tam się dziać niedobrego....

Tomek podkradł się na wydmę, a potem wrócił i opowiedział o panach z mieczami i małej dziewczynce.
- Zrobili krzywdę temu panowi z latarni? - upewniła się Mela, że dobrze zrozumiała i dopytała zaniepokojona - a dziewczynce nie zrobią krzywdy? O co ją pytali? Krzyczeli na nią?
- Nikt jej nie uderzył, ani na nią nie krzyczał - odparł Tomek. - Ale ona i tak wyglądała na przestraszoną. A o co ją pytali, tego nie wiem, byłem za daleko.
- Ja bym się bała takich panów.... tamta dziewczynka też się pewnie boi. Kto się nią zaopiekuje, jak tamten pan leży?
- Może poczekamy chwilę? Teraz i tak nic na to nie poradzimy - stwierdziła zafrasowana sytuacją Justynka. - Może, jak sobie pójdą, to zostawią Peta i tamtą dziewczynkę w spokoju. No i wtedy możemy tam do nich pójść - dodała nieśmiało.
- Może Pete to stary pirat i oni chcą teraz od niego by powiedział, gdzie są schowane skarby - wtrącił półżartem Tomek.
- No coś ty Tomek. Naprawdę myślisz, że Albin przyjaźniłby się z prawdziwymi piratami? - Skwaszona mina Justynki mówiła sama za siebie.
- Nie słyszałaś o reedukacji? - spytał Tomek. - Mógł się poprawić.
Reedukacji? Mela nie znała takiego słowa, ale zanim zdązyła zapytać, co znaczy przyszedł jej do głowy wspaniały pomysł
- A może zawołamy więcej piesków? - zapytała podekscytowana , wyciągając gwizdek zza bluzki - bulterieróf. One nie są przyjacielskie... znaczy, dla złych ludzi nie są. - dodała szybko, dla jasności, żeby dzieci nie pomyślały, że im pieski coś mogą zrobić..
- Przywołamy? - Tomek był pełen wątpliwości. - Jesteś pewna, że one wiedzą, że mają odróżnić dobrych od złych, a nie gryźć każdego, kto im wpadnie w ręce? W zęby, znaczy się? Poza tym tamci wyglądają, jakby byli w stanie pokonać smoka, i to takiego wielkiego jak nasz domek, a nie tylko kilka psów. Poza tym to nieładnie szczuć kogoś psami. Jeszcze mogą im zrobić krzywdę.
- Oczywiście, że potrafią - Mela prychnęła zadziwiona, jak można być takim niemądrym jak Tomek - Pusiek wie, kto jest dobry, kto nie, inne pieski też będą wiedziały. A robić krzywdę panu i straszyć dziewczynkę to ładnie? Metody zawsze mówi, że nie wolno być niemiłym dla dzieci i starszych. I że się nie kroi maluchów - pouczyła Tomka.
Tomek pokręcił głową, zaskoczony naiwnością dziewczynki.
- Różne psy mają różne charaktery - powiedział. - Nigdy nie słyszałaś o dzieciach, pogryzionych przez psy? Dzieciach, które tym psom nic złego nie zrobiły? To, że Pusiek jest przyjacielski nie oznacza, że inne psy też takie będą. W dodatku to, że oni są niemili dla kogoś nie oznacza, że ty masz być niemiła. Będziesz niemiła, zrobisz się zła i wtedy psy mogą ciebie zaatakować.

Mela zastanowiła się nad słowami Tomka. Gdyby na nią nakrzyczał, to by się obraziła, ale mówił spokojnie, więc go słuchała. Choć nie był za mądry i wcale się nie znał na pieskach. Była pewna, że pieski będą dobre, bo ona ma gwizdek, poza tym, ona była dobra i pieski to wiedzą. Bo wyczuwają dobrych ludzi. Tamci panowie nie byli dobrzy – to też było jasne.
Ale prawdą było, że panowie z mieczami mogli by zrobić pieskom krzywdę… A tego nie chciała. Pusiek był zaniepokojony, wyglądało na to, że też się bał panów…
- Wiem! – wykrzyknęła uszczęśliwiona – zawołamy mamę tamtego smoka! Albo tatę! On na pewno przegoni niedobrych panów.
- Pusiek – przyklękła obok psa – idziemy do smoka Emiliusza. Zaprowadź mnie. Szukaj Emiliusza!

Nie miała żadnych wątpliwości, że pies rozumie, co do niego mówi.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 12-10-2011, 21:54   #45
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Justynka nic nie powiedziała. Założyła tylko ręce i z ponurą miną spoglądała na chłopaków. Przecież od razu wiedziała, że powinni iść najpierw do Zielarki, a po drodze zajrzeć do Białego Smoka i sprawdzić czy nic mu się przez noc nie stało. No ale czy kiedyś ktoś jej posłuchał? Teraz mogło już go tam od dawna nie być. No ale cóż, sprawdzić nie zawadzi.
Na twarzy Justynka miała wprost wymalowany (wielkimi literami) napis “A nie mówiłam?” Mimo tego Tomek nie bardzo się z nią zgadzał. Teraz przynajmniej wiedzieli nieco więcej, niż rano. Gdyby znaleźli smoka, a potem Wilmę, będą mogli się czegoś dowiedzieć i o rybaku, i o dziewczynce, o której Albin nic nie wspomniał.
Pewnie i tak się okaże, że ta dziewczynka to mama Albina, którą będą musieli odczarować. Niczym w kiepskiej bajce.

Justynka miała wrażenie, że o czymś zapomnieli i ta myśl nie dawała jej spokoju. No tak!
- A co będzie, jeśli tamci duzi panowie zabiorą gdzieś Peta i dziewczynkę? Nawet nie będziemy wtedy wiedzieli, gdzie ich zabrali i co z nimi zrobią - stwierdziła tonem nieco bardziej żałosnym, niż zamierzała. - Może ktoś zostałby i podpatrywał, co się będzie działo?
- To chyba nie jest najlepszy pomysł, żebyśmy się rozdzielali - odparł Tomek. - A w razie konieczności możemy iść po śladach - dodał.
Teraz Mela spojrzała na Tomka ze zdziwieniem wypisanym na buzi
- A jak zejdą z plaży? - zapytała.
- Nie odpłyną, bo nie mają łodzi - padła odpowiedź. - A jak pójdą w głąb lądu, to Pusiek ich odnajdzie.
- Jak chcecie, ale jak Pusiek-Okrusiek nam ucieknie, to może z tych planów nic nie wyjść. Albo jak zmieni się w coś strasznego nocą. Nie mówcie mi wtedy, że nie ostrzegałam - Justynka wzruszyła ramionami i zaczęła się ostrożnie wycofywać. - Żeby przynajmniej mówić potrafił jak Marta z Minimini. Hej! - zagadnęła strzygące uszami psisko. - Potrafisz mówić? - Po czym, nie doczekawszy się rzeczowej odpowiedzi westchnęła z rezygnacją. - Dobra, już i tak zmarnowaliśmy za dużo czasu. Jeśli mamy iść na bagna, to już chodźmy, bo nas noc zastanie zanim się ruszymy. Chyba, że macie jakiś lepszy pomysł? - spojrzała pytająco na resztę towarzystwa.
Normalnie, sami EuGeniusze, fochnęła się w głębi serca.
- Pewnie tamtych trzech, to goryle macochy Albina - Wskazała w kierunku latarni. - Skoro wie, że tu jesteśmy, to pewnie się postara, żebyśmy się nigdy nie spotkali z nikim, kto mógłby coś wiedzieć o jego mamie. Mogę się założyć - ciągnęła z przekonaniem - że Wilma też będzie dziś miała przez nas jakieś kłopoty z nieproszonymi gośćmi. No ale nie przekonamy się, póki tam nie pójdziemy. Może jest jeszcze jakaś nadzieja i zdążymy - westchnęła na koniec.

Piotrek wreszcie się namyślił. Podciągnął wyżej spodnie (za wysoko), wziął trzy kamienie, z czego jeden założył na procę, dwa pozostałe miał między palcami, tak aby nie przeszkadzały
-Niech no ja się tylko z nimi policzę, popamiętają mnie do końca życia, rodzona matka ich nie pozna, tak im przyfasolę, że się nie pozbierają - Ruszył “bojowym” marszem w stronę latarni, wciąż mrucząc najróżniejsze groźby tego typu
 
Arvelus jest offline  
Stary 12-10-2011, 22:29   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mela - pracująca nad zachęceniem Puśka do poszukiwań Emiliusza - podniosła główkę i popatrzyła na odchodzącego Piotrka
- A gdzie on idzie? - zapytała.

W zasadzie pytanie Meli nie było potrzebne, by zwrócić czyjąkolwiek uwagę na Piotrka. Gniewne słowa, jakie padły z jego ust wystarczyły, by skierowały się na niego wszystkie oczy. A przynajmniej oczy Tomka...
Normalnie krzyknąłby na Piotrka i miałby nadzieję, że ten się zatrzyma, ale w takiej sytuacji krzyk nie byłby najrozsądniejszym wyjściem. Liczenie na rozsądek małego zawadiaki - również. Na szczęście Piotrek nie biegł. Tomek ruszył za nim biegiem.
Justynka niewiele myśląc wystrzeliła za nim niczym strzała. Dopadła go w kilku skokach i z rozpędu wskoczyła na plecy Piotrka, z impetem przewracając go na ziemię. Zakotłowało się w trawie, w powietrze wystrzelił gejzer piachu, a po zboczu wydmy stoczyło się do stóp Tomka charczące, fukające i stękające kłębowisko rąk i nóg.
Tomek natychmiast zatkał usta Piotrka. Tak na wszelki wypadek. Był pewien, że chłopak chociażby słownie dając upust swemu niezadowoleniu.

- Bawimy się! - pisnęła Mela z radością. - Chodź Pusiek, bawimy sie w przewalanie! - powiedziała i też skoczyła na Piotrka - Jestem piaskowym potworem! Uciekajcie!
Justynka, która nie do końca jeszcze zdążyła wygrzebać się spod Piotrka stęknęła głucho zarobiwszy od małej dzikuski z łokcia w już i tak nadwyrężone żebra. Pusiek, jakby wyczuwając jej brak zadowolenia i komfortu, na pocieszenie polizał ją po twarzy szorstkim i wilgotnym językiem. Zamachała rozpaczliwie rękami nie widząc co się dzieje. Rozwichrzone włosy zakrywały jej oczy i wchodziły w usta. W zębach zgrzytały ziarenka piachu. Tym razem ona wsparła się łokciem na czymś miękkim, co w odpowiedzi jęknęło dość wymownie.
Mela zachichotała i wczepiła się w Piotrka rączkami i nogami.
- Jestem straszliwym piaskowym potworem - wrzasnęła mu w ucho. - UUUUU!
- Tomek, ściągnij ich ze mnie - wysapała z trudem Justynka nadal niewiele widząc. - I zatkaj ją czymś z łaski swojej.
- Co wy robicie?! - zapytał nieco ściszonym tonem Piotrek. - Miałem właśnie ich załatwić... stwierdził, po czym zepchnął z siebie Melę, nie miał z tym większych problemów, zawsze był silny. No ba, w końcu mężczyzna, nie?!
- Nie uciekniecie przed potworem! - pisnęła rozbawiona Melka. Była zachwycona zabawą, piasek na buzi wcale jej nie przeszkadzał. - Pusiek! Dawaj! - i skoczyła na powrót w plątaninę rąk i nóg.
Piotrek zrobił poważną minę i po prostu złapał Melkę za głowę, nie dając jej się zbliżyć, po chwili wykwitł mu na ustach wredny uśmieszek. Mela, ciągle chichocząc, siłowała się z Piotrkiem.
To wystarczyło, żeby Justynka zdołała wreszcie wyczołgać się spod oszalałej czeredy. Podniosła się na równe nogi plując piaskiem. Odgarnęła z twarzy poplątane włosy spoglądając w górę wydmy i ...stanęła jak wryta.
- Czyś ty zgłupiała? - Tomek zwrócił się do Meli. - Przecież...
Nie dokończył.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-10-2011, 08:28   #47
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Krzyk Meli i pozostałych dzieci nie mógł ujść uwadze półnagich barbarzyńców. Dzieci usłyszały głośną wymianę zdań.
- Co to było?
- Pójdę sprawdzić! Mówiłem, że ta mała coś wie i te dziwolągi gdzieś się tutaj czają.

Uśmieszek zszedł z twarzy Piotrka, a brak elementu zaskoczenia pozbawił go pewności siebie.
- Dobra panowie i panie... kto ostatni ten zgniłe jajo! - Puścił Melę tak szybko, że ta straciła lekko równowagę, po czym złapał ją za rączkę i pociągnął za sobą niemal jej nie urywając.
Gdy Piotrek zaczął biec, ciągnąc za sobą Melę w momencie pojawił się obok Pusiek. Biegł tuż przy nim i delikatnie powarkując, dawał wyraźnie mu do zrozumienia, by nie robił krzywdy jego pani.

Mela zorientowała się, że coś jest nie ok. Już się nie bawili, teraz uciekali. Znowu. Ciągle uciekają i uciekają... Ale ci panowie nie mieli miłych głosów. Oczywiście, Pusiek też przed nimi ostrzegał. Powinni byli od razu iść do smoka, zamiast się bawić w przewalanie... głupi Piotrek. Nie, to Justynka zaczęła zabawę. Justynka skoczyła na Piotrka, zamiast iść z nią i Puśkiem szukać Emiliusza. A przecież Mela od razu mówiła, żeby szli... a teraz muszą uciekać. Znowu i znowu. Głupie to uciekanie.
- Cicho Pusiek! - skarciła powarkującego psa - Biegniemy!

No i masz swojego mądrego pieska, pomyślała Justynka biegnąc tuż za dwójką kolegów i czując równocześnie, jak na jej gardle zaciska się lepka, włochata łapa... paniki.
- Mamy teraz o jednego wroga więcej. Fajnie! - niemal odwarknęła Puśkowi.
Nie czekając aż Pusisko capnie Piotrka za dupsko, zrównała się z nimi szybko i chwyciła Melę za drugą rękę, mając nadzieję, że pies lekko zgłupieje nie wiedząc do kogo z dwójki uprowadzającej jego panią dobrać się najpierw.

Na szczycie wydmy pojawił się już złowrogi cień barbarzyńcy. Zatrzymał się i przez chwilę przypatrywał uciekającym dzieciom.
- Stójcie dziwolągi! - krzyknął na cały głos, a brzmiał on jak uderzenie gromu.

Tomek nie miał najmniejszego zamiaru słuchać. Polecenie zostało wydane niezbyt przyjaznym tonem i podporządkowanie się nie wydało mu się zbyt rozsądną rzeczą. Słuchając głosu wewnętrznego, a nie głosu barbarzyńcy, tylko przyśpieszył.
Dzieciaki uciekały ile tylko miały sił w nóżkach, a miały przewagę odległości, oraz masy, bo w tym wypadku “mniejsza” oznaczało “lepsza”; poza tym wielkoludowi chyba nie do końca chciało się ich ścigać w takim upale. Może nie traktował ich poważnie?
Sapanie za ich plecami nie przybliżało się. Zapewne mimo dostatku mięśni bieganie po sypkim piasku, przy takiej wadze, nie było czymś prostym. Na szczęście tamci nie mieli koni, inaczej zabawa w berka wnet by się skończyła. Aż żal, że nie mogli wsadzić Meli na Pusia. Od razu byłoby łatwiej uciekać.
Tomek rzucił okiem przez ramię. Kulturysta w skórzanych majtkach zatrzymał się. Zmęczył się, czy też postanowił zawrócić i sprowadzić swoich równie potężnie zbudowanych kompanów? W końcu aby odszukać uciekającą gromadkę nie trzeba było wytrawnego tropiciela. Zatarcie śladów na piasku nie wchodziło w grę. Wejście do wody, by zmylić ścigających - tym bardziej.

- Zawraca - wydyszał Tomek. - Piotrek, może teraz do niego strzelisz? - zaproponował, nie do końca serio traktując tę propozycję.
Padło hasło, na które Piotrek jakby wrzucił stop-klatkę. W całkowitym bezruchu zastanawiał się, po czym energicznie się odwrócił, zamykając jedno oko, przygryzając język i uśmiechając się jak szaleniec postanowił trafić bydlaka.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 15-10-2011, 10:53   #48
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Wyprawa do latarni przyniosła dzieciom więcej kłopotów, niż korzyści. Okazało się bowiem, że ktoś zawitał do Pete’a przed nimi. Byli to źli, potężnie zbudowani barbarzyńcy, którzy nie dość że poturbowali starego latarnika, to jeszcze zaczęli znęcać się nad małą dziewczynką.
Cała piątka mimo, że miała wiele chęci i pomysłów nie odważyła się stawić im czoła. Mela była nawet bliska tego, żeby wezwać inne pieski na pomoc, swoim specjalnym gwizdkiem.
Piotrek także rwał się do bójki. Pamiętał jakie skutki odniósł jego poprzedni strzał. Teraz także chciał się w taki właśnie sposób rozprawić z bandytami. Na szczęście Tomek i Justynka w porę rzucili się na swego kolegę i powstrzymali go przed tym nierozważnym czynem.
Rwetes jednak jaki wywołali, a raczej wywołała mała Mela, zaalarmował barbarzyńców.
Jeden z nich ruszył w stronę wylęknionej piątki.
Gdy potężnie zbudowany bandyta ukazał się na szczycie wydmy nie pozostawało nic innego, jak tylko uciekać.
Trzymając Melę za ręce Piotrek i Justynka rzucili się do ucieczki. Tomek, Przemek oraz Pusiek dołączyli do nich po chwili.
Kto wie, jak potoczyłyby się dalsze losy dzieci, gdyby barbarzyńca miał lepszą kondycję lub gdyby piasek po którym uciekali nie był tak grząski.
Rosły i ciężki bandyta zapadał się w piasek i z wielkim trudem podążał za maluchami.
Z każdą chwilą półnagi kolos zostawał coraz bardziej w tyle. Gdy w końcu zziajany zatrzymał się i opierając dłonie na kolanach, łapał ciężko oddech, dzieci również się zatrzymały. Wyglądało na to, że bandyta zrezygnował i zamierzał wrócić po swoich kompanów.
- Zawraca - wydyszał Tomek. - Piotrek, może teraz do niego strzelisz? - zaproponował, nie do końca serio traktując tę propozycję.
Piotrek z poważną miną zastanawiał się co powinien zrobić. W następnej chwili zakładał już kamień na swoją procę i celował w zmęczonego bandziora.
Piotrek zwolnił gumkę i okrągły kamień poszybował w stronę barbarzyńcy, zostawiając za sobą błękitną, bladą smugę.
Strzał był nie tylko precyzyjny, ale i bardzo mocny. Mężczyzna zachwiał się, zrobił jeszcze dwa kroki i padł jak długi na piasek.
Dzieciaki aż podskoczyły z radości, a Pusiek kręcił się wokół własnej osi poszczekując wesoło.
Tryumf był wielki i wprost proporcjonalna do niego radość całej piątki.
Teraz trzeba było pomyśleć, co dalej. Bezpośrednie niebezpieczeństwo zostało odegnane, ale w każdej chwili mogli na horyzoncie pojawić się kompani barbarzyńcy, a czasu na decyzję nie było wiele.
 

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 15-10-2011 o 11:01.
Pinhead jest offline  
Stary 15-10-2011, 12:52   #49
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Łał! - powiedział Tomek, widząc efekty swego (nieco nierozsądnego - sam musiał to przyznać) pomysłu. I, przede wszystkim, strzału Piotrka. - Super jest ta proca! - dodał. - Ale bądź ciszej.
Nie czekając na odpowiedź szczęśliwego strzelca czy reakcję reszty kompanii ruszył w stronę powalonego osiłka.
Tamten żył. Na głowie miał co prawda guza wielkości kurzego jaja, ale oddychał. Problem polegał jednak na tym, co robić dalej. Rozbroić? Tak, to trzeba było zrobić najpierw. Co prawda osiłek mógł ich zamienić w bitki zrazowe gołymi rękami, a potem zwinąć bez wysiłku w rulonik, ale bez miecza czy sztyletu wydawał się jakby mniej groźny.

Miecz był potwornie ciężki. Tomek, zajmujący się między innymi grami RPG, czytał nieraz, że miecze jednoręczne ważą nieco mniej niż dwa kilogramy. No i miał już kiedyś w ręce taki ‘prawdziwy miecz’.
Kowal, który wykuł miecz barbarzyńcy, z pewnością nie wiedział o tym, ile taki miecz powinien ważyć. Zapewne czytać nie potrafił... W każdym razie mowy nie było, by Tomek mógłby komuś zrobić krzywdę takim orężem. Najwyżej sam sobie.
- Piotrek, weź ten złom - powiedział, rzucając miecz na piasek - i zanieś gdzieś do morza. Niech się utopi. A ja w tym czasie spróbuję go związać. Justynko, mogłabyś zobaczyć, co robią pozostali? Wolałbym, żeby nas nie zaskoczyli.

Łatwo powiedzieć ‘związać’. trudniej to zrobić, gdy się nie ma pod ręką nawet marnego kawałka sznurka. Chyba że pasem... Nie swoim oczywiście, tylko tym, który okalał biodra osiłka.
Pas był gruby, ciężki, wzmocniony kawałkami metalu. I na dodatek sztywny. Jak ktoś mógłby cokolwiek nim związać, tego Tomek nie wiedział. Widać opisy w książkach mówiły o innych pasach. Kto wie.
- Potnij go na długie paski - doradziła Justynka, która na moment odwróciła wzrok od latarni.
Rada była dobra i Tomek też o tym pomyślał, ale czego niby miałby użyć w tym celu? Sztyletu barbarzyńcy? Ten przerośnięty nożyk nadawał się do szlachtowania przeciwników lub krojenia pieczeni, jednak do cięcia pasa wzdłuż raczej się nie nadawał. Scyzorykiem?
Wyciągnął scyzoryk i otworzył ostrze. Znów poczuł, jak scyzoryk robi się cieplejszy... i prawie sam tnie pas na odpowiedniej grubości paseczki.
Po paru chwilach barbarzyńca miał związane ręce i nogi.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-10-2011, 23:58   #50
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Z początku zupełnie osłupiała. Bo tak naprawdę chyba wciąż nie chciało jej się wierzyć, że Piotrek ze swoją procą potrafi wyprawiać takie rzeczy. Prawie jak w opowieści o Dawidzie i Goliacie. Tam też wygrał ten mniejszy i słabszy. Tylko...
Zamarła na samą myśl, że sprawa mogłaby się zakończyć podobnie, jak tam. A kiedy zobaczyła, jak Tomek gna do powalonego wielkoluda i dobiera się do jego miecza, zbladła jak ściana. Wyobraziła sobie, jak jej przyjaciel z podwórka bierze wielki miecz, by uciąć leżącemu głowę. Aż jej się zrobiło słabo. No bo tak to wyglądało. Tomek podniósł wielgachny miecz, zatoczył się lekko i ...jeszcze szybciej go upuścił. Aż odruchowo zakryła usta dłońmi, bojąc się, że krzyknie, kiedy o mały włos sam się nie ciachnął. Niewiele brakowało, a spełniłoby się na nim ostrzeżenie: “Kto mieczem wojuje, od miecza zginie”.

W porównaniu z tym, co sobie wyobraziła, wrzucenie tego potwornego tasaka do morza wydało się jej o wiele rozsądniejszym wyjściem. Zagapiła się. Kiedy więc Tomek zawołał ją po imieniu, niemal podskoczyła zaskoczona i przestraszona tym, czego sobie od niej zażyczył. No ale niby kto miałby zamiast niej iść? Melcia? Albo Przemek, który wyglądał w tej chwili i zachowywał się, jak figura z wosku? Piotrek też był za bardzo bojowy. Jeszcze upojony sukcesem pobiegłby w stronę wieży, żeby wytłuc resztę towarzystwa. Zresztą, teraz był zajęty targaniem miecza. Ciekawe tylko, czy go wyrzuci, czy też będzie chciał go sobie przywłaszczyć? Rzuciła okiem w jego stronę, a potem pobiegła... nie, nie oszukujmy się... całkiem niespiesznie podążyła w stronę pagórka, z którego mogła widzieć latarnię. Im bliżej szczytu wydmy podchodziła, tym niżej się schylała i tym bardziej się obawiała, że jak wystawi głowę to z drugiej strony zobaczy kolejnego osiłka, robiącego dokładnie to samo, co ona. W kreskówkach zawsze tak bywało.

Na szczęście w kreskówce nie byli. Za wydmą nikt się nie czaił, nie wypadał z wrzaskiem z ukrycia ani nie szykował na nią zasadzki. Morze nadal szumiało, wiatr wiał, cykały świerszcze i ćwierkały ptaszki, a w oddali wśród kołyszących się traw i skarlałych zarośli, wznosiła się wieża latarni. Niby sielanka, ale...
Odwróciła się na chwilę spoglądając, jak Tomek mocuje się z pasem ogłuszonego mięśniaka. Chyba chciał go nim związać. Czarno to widziała, bo szeroki pas twardej skóry był nawet na oko, zbyt sztywny, by zacisnąć go na rękach atlety. Trzeba by go pociąć na cieńsze paski, tak, żeby przypominał raczej gruby rzemień. Nie omieszkała wspomnieć o tym Tomkowi. W pierwszej chwili spojrzał na nią marszcząc brwi, jakby miał zamiar ją zgromić, ale potem nagle czoło rozjaśniło mu się i zamiast naburczeć na nią, puścił do niej oczko. Natychmiast też zabrał się do rozpracowywania problemu za pomocą swojego scyzoryka. I ponownie Justynka przez dłuższą chwilę nie mogła wyjść z podziwu. Niewielkie ostrze wchodziło w twardą jak blacha skórę niczym w masło i kroiło ją, jakby to nie wymagało od Tomka żadnego wysiłku. Rachu - ciachu i gotowe. Chyba już wiedziała co miał na myśli Albin mówiąc o czarodziejskich przedmiotach, które podobno posiadali. Przynajmniej jeśli chodziło o Piotrka i Tomka. Ciekawa była co niby sama ma? Zaraz, zaraz. Przecież jej klucze świeciły i robiły się ciepłe. Tak, jak proca Piotra. Tylko co ona mogła z tymi kluczykami zrobić? Do czego użyć? Przecież to były tylko klucze od domu.

Odwróciła się z lekkim ociąganiem od chłopca zajętego wiązaniem potężnego pakera. Może i wyglądało to trochę zabawnie, ale Justynce jakoś nie było do śmiechu. Wróciła do obserwowania latarni. podczołgała się jeszcze odrobinę wyżej i skryła za wielką kępą trawy. Stąd widziała nieco lepiej podstawę wieży i to, co działo się wokół niej...
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172