15-01-2016, 09:27 | #111 |
Administrator Reputacja: 1 | Jelenie rogi kobiety-posągu, podobne rogi na pierścionku, ten sam metal... Dokładne oględziny posągu, tym razem skupione na konkretnym jego fragmencie, przyniosły odkrycie, które w sumie nie stanowiło zaskoczenia - na jednym z palców jaśniejszy ślad wskazywał miejsce, na którym ów pierścionek mógł (ale nie musiał) kiedyś się znajdować. Czyżby więc posąg naprawdę błąkał się po okolicy, szukając tej własnie, zgubionej przed laty ozdoby? Jeśli tak, to nic dziwnego, że nie mógł znaleźć - szczelina skutecznie odgradzała go od pierścienia. |
15-01-2016, 11:39 | #112 |
Reputacja: 1 | Była nawet zadowolona z tego, że jej podejrzenia się sprawdziły. Lubiła mieć rację, jak zresztą każdy. Teraz pozostało podjąć decyzję co dalej. Opcji miała kilka. Mogła zatrzymać pierścień i przekazać go babce. Mogła zatrzymać go i nie oddawać. Mogła go przymierzyć. Mogła wyrzucić, a na koniec mogła założyć posągowi na palec. Każda z nich miała swoje plusy i minusy. Korciło ją by samej spróbować magii pierścienia. Jednak po pokazie jelenicy nie byłą pewna czy to jednak rozsądny jest wybór. Kuszący - tak, ale … Z pewną złością spojrzała w oblicze posągu. Ta opcja była jedyną właściwą, przynajmniej tak jej sumienie podpowiadało. Wyraźnie należał do niego, czy też raczej niej. Cóż było poradzić. Złodziejem nie była, a przynajmniej za takiego się nie uważała. Drobiazgi z dziupli tu-pai’a musiały jej wystarczyć jako pamiątki tej wyprawy. Z westchnieniem żalu wsunęła pierścień na jego miejsce.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
15-01-2016, 13:02 | #113 |
Administrator Reputacja: 1 | Ryzyko jest wpisane w zawód poszukiwacza przygód. Włożenie magicznego pierścienia na palec posągu wiązało się z pewnym ryzykiem - wszak nie było wiadomo, czy coś się stanie i czy owo 'coś' zakończy się dobrze dla wkładającego. Przez moment nic się nie działo, lecz nim Elayne zdążyła się odwrócić, oczy posągu ożyły. Elfka cofnęła się o krok, odrobinę zwiększając dzielący ją od posągu dystans. A w posągu zaczęły zachodzić kolejne zmiany, tym razem dużo szybsze. Skóra zmieniła kolor, włosy przestały być sztywne i błyszczące metalicznym połyskiem. W parę uderzeń serca przed Elayne stanęła żywa kobieta. Skłoniła ozdobioną rogami głowę przed swą wybawicielką. - Dziękuję ci bardzo... - zaczęła. W tym momencie dostrzegła otaczające ją ruiny. - O bogowie! Moja świątynia... - Na jej twarzy wyraz wdzięczności został zastąpiony przerażeniem. - Jak to się mogło stać... Kiedy... - Wybacz - zwróciła się do Elayne. - Odwiedź mnie, jak tu zrobię trochę porządku... Nie czekając na odpowiedź odwróciła się i pobiegła schodami w górę. |
15-01-2016, 21:53 | #114 |
Reputacja: 1 | Elayne jeszcze chwilę stała osłupiała. - No dobrze - mruknęła do siebie. Przez chwilę rozważała czy nie ruszyć za “posągiem” jednak zrezygnowała. Wątpiła by miała wrócić do tego miejsca w najbliższym czasie. Z pewnością więc już więcej jej nie zobaczy. Czy żałowała swojej decyzji? Może trochę… Rozpaczać jednak nie miała zamiaru. Zamiast tego ruszyła w drogę powrotną. Babka czekała, a ona nie zamierzała naużywać jej cierpliwości.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
16-01-2016, 11:53 | #115 |
Administrator Reputacja: 1 | Droga do przejścia, mającego zaprowadzić Elayne do 'jej' domu, obyła się bez spotkań i bez przygód. Stanowiący portal łuk czekał cierpliwie w tym samym miejscu. Wystarczyło podejść i przejść. I nic... Znalazła się po drugiej stronie łuku, w tym samym lesie. Sprawdziła, czy ma bransoletę, wyrzuciła wszystkie znalezione w dziupli przedmioty... Już chciała wrócić do ruin i poprosić rogatą panią o pomoc lub choćby radę, gdy jej wzrok trafił na wyryte w jednym z kamieni rogi. Pierwszym odruchem było naciśnięcie kamienia, jednak i to nie dało żadnego efektu. Być może zadziałałoby to w przypadku skrytki lub tajnego przejścia, ale portal najwyraźniej tajnym przejściem nie był. Bransoleta... Rogi w kamieniu stanowiły niemal lustrzane odbicie tych metalowych, na jej nadgarstku. Przyłożyła bransoletę do wzoru wyrytego w kamieniu. Rosnące po drugiej stronie łuku zniknęły, a tuż przed Elayne zamigotała tafla portalu. |
16-01-2016, 14:41 | #116 |
Reputacja: 1 | Kilka prób i się udało. W sumie powinna się domyślić, że gdy babka wspomniała o kluczu to może się z tym wiązać jakieś jego użycie, jednak jak zwykle, część wiadomości które otrzymała umknęły jej z pamięci. A może tkwiły tam wiernie tylko jej nie chciało się za dokładnie szukać by je od razu znaleźć? Jakkolwiek by nie było, liczył się fakt że portal się pojawił, a ona mogła wrócić. Pozbiera rzeczy, których niepotrzebnie się pozbyła, jeszcze raz rzuciła spojrzenie na to pełne niespodzianek miejsce, które przyszło jej odwiedzić, po czym przekroczyła portal.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
16-01-2016, 16:29 | #117 |
Administrator Reputacja: 1 | W pokoju, do którego ku swej radości trafiła, zaszły niewielkie zmiany. Nantrilla, miast stać przy ramie portalu, siedziała w fotelu, a Seiki rozwalił się na dywanie. Jego wzrok wbity był w lustro-portal. Na widok wychodzącej z portalu Elayne zerwał się na równe nogi i zrobił dwa kroki w jej stronę. Nantrilla również wstała. - Jesteś! - Babka wyglądała na zadowoloną z tego, że jej wnuczka wróciła cało i zdrowo. - Już się trochę bałam, bo trochę czasu minęło. Bez problemu znalazłaś wszystko? |
16-01-2016, 16:45 | #118 |
Reputacja: 1 | Oczywiście, że była. Tego jednak nie powiedziała, poświęcając pierwsze chwile by wpierw przywitać się z wilkiem. Bardzo jej brakowało jego obecności u jej boku podczas zwiedzania jeleniego królestwa. - Najmniejszego - odparła Elayne na pytanie babki. Nie miała zamiaru dzielić się z nią swymi przygodami. Bez wątpienia kapłanka znalazłaby tysiące powodów dla których jej zachowanie i działania były niewłaściwe. Zamiast tego uznała za właściwe ograniczyć się jedynie do przekazania swych zdobyczy. Oczywiście tylko tych, o których przyniesienie została poproszona. - Jak długo? - Zapytała jeszcze bowiem informacja ta mogła okazać się istotną. Wszak czekał na nią syn kupca, o którym to niemal zapomniała. Nie zapomniała jednak o mapie…
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
16-01-2016, 17:41 | #119 |
Administrator Reputacja: 1 | - Bransoleta! - powiedziała Nantrilla, wyciągając rękę po przedmiot, z którym Elayne najwyraźniej zapomniała się rozstać. Lub, po prostu, nie chciała. Odłożywszy bransoletę do biurka Namtrilla zaczęła rozkładać na blacie przyniesione przez Elayne grzyby i liście. - Wspaniałe - powiedziała. - Dawno nie widziałam takich pięknych okazów. Jestem z ciebie bardzo zadowolona. Uśmiechnęła się, co nieco zaskoczyło dziewczynę, która była przyzwyczajona do nieco sroższego oblicza babki. - Nie, nie aż tak długo, byś się miała czymkolwiek przejmować - odpowiedziała w końcu na pytanie. - Straciłaś obiad. Niedługo będzie kolacja. Otwórz drzwi i poproś pierwszą z brzegu akolitkę, by przyniesiono nam kolację. - A potem opowiesz mi, co w domu i jak minęła ci droga. |
17-01-2016, 11:07 | #120 |
Reputacja: 1 | Uśmiech był jedyną rzeczą, której się nie spodziewała. O ile uśmiech rzeczą nazwać można było… Cała reszta przypominała zwyczajową wizytę u, czy też wizytę babki. Polecenia na poleceniach okraszone kolejną dawką poleceń. Przynajmniej tak to brzmiało w uszach Elayne, gdy po kolei spełniała życzenia babki. Było to o wiele lepsze wyjście z sytuacji niż jakiekolwiek marudzenie czy sprzeciw. O domu opowiadać wiele nie miała. To, że matka coraz lepsza w wypiekach się robiła, a Telias niemal ojcu dorównuje, zawrzeć można było w dwóch, najwyżej trzech zdaniach. Dorzuciła do nich nieco plotek, jakie zasłyszała przy okazji bytowania u nich towarzyszy ojca. Nie zapomniała także wspomnieć o problemach, o których po drodze “słyszała” jednak rozsądnie swój udział w nich przemilczała. Wspomniała także o mapie i lokalizacji ewentualnego skarbu co by babkę w tej kwestii wybadać. Ani słowo jednak nie padło o ewentualnym udziale Elayne w całym przedsięwzięciu ani o synu kupca. Sam ojciec, poważany i stateczny mężczyzna, wydał się elfce lepszym “posiadaczem” tej mapy niż jego wysnuwająca pochopne wnioski latorośl.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |