Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2008, 18:51   #51
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Miya:
Zasnęłaś zanim Demon zdążył zadać ci pytanie, co zauważył już po fakcie, jednakże jego słowa cię nie obudziły. Cicho wyszedł z łóżka, ubrał szybko i zniknął z komnaty, pozostawiając ciebie samą, śpiącą, nieświadomą jego nieobecności.

Paks:
-Przestan!-powiedziałaś ze złością, a on ze zdumieniem spojrzał na ciebie, nie wiedząc co zrobił nie tak.
-Przestan i odejdz... Ja... Musze pomyslec nad twoja propozycja-powiedziałaś, a na jego twarzy odmalowało się jeszcze większe zdziwienie.
Powoli zwlekł się z łóżka, ubierając, po czym rzucił ci jeszcze jedno uważne spojrzenie, a następnie zniknął.
Zanim wyszłaś z pokoju minęło ponad dziesięć minut, a kiedy okazało się, że nikogo nie ma w jego pokoju, trafiłaś na Demonicę, od której dowiedziałaś się gdzie szukać karczmarza.
Podczas przemierzania drogi byłaś zaczepiana przez różne Demony w rozmaity sposób. Kilka odważniejszych posunęło się nawet do zaczepnego dotykania. Wydawało się, że uznają to za całkowicie normalne.
Po wielu zaczepkach dotarłaś przed wrota Biblioteki, gdzie dalej nie dawano ci spokoju. Jeden z Demonów odważył się na objęcie, zaś jego ręce spoczęły na twoim tyle, zaś sam zjechał językiem od szyi do piersi. Zdarzyło się to jednak tak szybko, że nie zdążyłaś nic powiedzieć, a jego już nie było. Wiedziałaś jednak, że nie możesz nic im zrobić.
Weszłaś do środka i szczerze zdumiała cię wielkość sali, a jeszcze bardziej ilość książek występująca w niej.
Zaraz po tym, zobaczyłaś Valara wchodzącego przez wrota Biblioteki.
-Szukasz.. czegoś?-zapytał.

Valar:
Po wyjściu z kąpieli postanowiłeś udać się do Biblioteki, żeby sprawdzić tamtejszą wiedzę o Demonach. Niestety podróż tam nie należała do przyjemnych, ponieważ Demonice figlarnie zaczepiały cię, skutecznie uniemożliwiając szybkie dojście do celu.
Szczególnie przykre w takiej sytuacji stawało się to, że nie mogłeś im nic zrobić, więc musiałeś zignorować wszystko, co nie było łatwe.
W końcu jednak dotarłeś do wielkich wrót Biblioteki, które przekroczyłeś. Pierwszym co rzuciło się w oczy był ogrom pomieszczenia oraz ilość książek, a potem dopiero zauważyłeś Paks:
-Szukasz.. czegoś?-zapytałeś, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, podszedł do was czerwonooki Demon w garniturze i z okularami na nosie.
Wyglądał jak człowiek, ale biła od niego aura wiedzy, która nie była odczuwalna w przypadku innych Demonów, z którymi się zetknęliście.
-W czymś mogę pomóc?-zapytał grzecznie, patrząc na was.
-Gdzie mogę znaleźć coś o... rasach? Wszystkich rasach?-zapytałeś, a on uśmiechnął się szeroko.
-Mamy cały dział dotyczący ras. Proszę zejść dziesięć poziomów niżej, a tam będzie plan poziomu. Proszę poszukać działu 1583A. Łatwo trafić, jednakże w razie kłopotów proszę tutaj wrócić, a ja z przyjemnością pomogę. Gdybym był potrzebny, będę przy tamtym biurku-wskazał mebel, na którym leżała opasła księga, zaś za pięknie zdobionym, czerwonym biurkiem, stał czerwony fotel.
Podziękowaliście i skierowaliście się w stronę spiralnych schodów znajdujących się w centrum owalnego pomieszczenia.
Zaczęliście schodzić na dół, ale na poziom dziesiąty dotarliście dopiero po około dwóch minutach i rzeczywiście był tam plan owalnego pomieszczenia. Dział 1583A znajdował się przy ścianie naprzeciwko schodów, jednakże był zasłonięty przez rzędy innych półek, które szybko obeszliście.
Waszym oczom ukazały się rzędy długich półek, a na końcu stała długa ława.
Zauważyłeś, że nie podczas, gdy szedłeś z Paks, nie zaczepiła cię żadna Demonica.

Paks:
Nie zdążyłaś odpowiedzieć Valarowi, po którym było widać, iż nie dawno pił, gdyż podszedł do was kolejny Demon i zaskoczeniem było, że nie patrzył na ciebie pożądliwie, a raczej z zainteresowaniem, tak jak na twojego towarzysza. Mało tego, był miły, nie podrywał cię i oferował pomoc w czymś innym niż sprawy łóżkowe, co było całkiem przyjemną odmianą w świecie przepełnionym erotyzmem, agresją, złością i innymi czynnikami naturalnymi dla społeczeństwa Demonów.
Do tego pomieszczenie obfitowało uspokajającą zielenią, błękitem, zaś czerwone elementy nie irytowały tak, jak poprzednio.
Bibliotekarz uprzejmie wskazał wam dział, w którym znajdowały się książki poszukiwane przez Valara.
Stwierdziłaś ponad to, że od kiedy jesteś z towarzyszem, Demony dają ci względny spokój, więc postanowiłaś nie odłączać się od mężczyzny. Z resztą i tak nie wiedziałaś gdzie znaleźć Fillina, więc każda droga była dobra.
Schodząc na poziom dziesiąty mijałaś kolejne poziomy, z których każdy miał po ponad pięć metrów wysokości, a do celu szliście około dwóch minut, zaś kiedy już tam byłaś, zobaczyłaś tablicę informacyjną z numerami działów, gdzie zaczął prowadzić Valar w poszukiwaniu owej książki. Gdy byliście na miejscu, Łowca zaczął przebiegać wzrokiem po grzbietach książek, wyjmując te, które mogły zawierać przydatne mu informacje. Ty usiadłaś przy końcu ławy, gdzie Valar znosił kolejne księgi. Wzięłaś jedną do ręki. Była oprawiona w brązową skórę ze złotymi literami i metalowymi rogami. Złote litery układały się w słowa: „Natura Mroku”….

Valar:
Zauważyłeś coraz to nowe tytuły mogące przynieść informacje o Demonach i wszystkie zdejmowałeś z półek, zanosząc na ławę. Gdy zebrałeś książki z pierwszego regału, na ławie leżało już ponad sto ksiąg bardziej lub mniej obszernych.
Usiadłeś naprzeciwko Paks, biorąc pierwszą książkę z brzegu o tytule „Ścieżki ras”. Przewertowałeś ją szybko wzrokiem i stwierdziłeś, że są tam omawiane zagadnienia właściwości rasy Elfów, Krasnoludów, Ludzi, Niziołków, Goblinów i Orków.
Odłożyłeś ją na bok, zamykając z zamiarem późniejszego odniesienia, ale nagle stwierdziłeś, że cała księga zniknęła, pojawiając się tam, skąd ją wziąłeś. Wygodne i pożyteczne, ponieważ uniemożliwia przywłaszczenie sobie stron lub całej księgi.
Nie zastanawiając się nad tym długo, wziąłeś kolejną. Miała tytuł „Najpotężniejsi”. Po kilku stronach stwierdziłeś, że będzie tam mowa o Bogach, Tytanach oraz Gigantach, co potwierdziło się już za chwilę. Z tego, co było tam napisane, nawet potężny Demon nie może równać się z podrzędnym Tytanem lub Gigantem niższej klasy, a najpotężniejszy z Demonów nie ma szans w pojedynku z najsłabszym przedstawicielem Bogów. To były jedyne słowa dotyczące Demonów.
Warto było to zapamiętać szczególnie komuś takiemu jak ty.
Kolejnych kilka ksiąg nie przyniosło rezultatów, ponieważ nie dotyczyły Demonów, ale nie zamierzałeś się poddać. W końcu było jeszcze trochę czasu, który należało właściwie wykorzystać…

Paks:
Okazało się, że „Natura Mroku” jest oprócz względów informacyjnych, ciekawą książką…
„… Świat Ciemności był wtedy rozrywany przez wojny domowe. Nekromanci buntowali się przeciwko Czarnoksiężnikom, a ci występowali naprzeciw Cieniom. Każdy przeciw każdemu, każdy sam, toczący bój o przetrwanie i władzę nad wszystkimi. Szaleńcza pogoń za władzą.
Walki te przyniosły wiele strat i zapewne przynosiłyby dalej, prowadząc do całkowitego wyniszczenia Świata Ciemności, gdyby nie wielki reformator, jakim był Ksantiusz Mroczny. Po długim pojedynku z Helestiolem Czerwonookim, obecnym wtedy Mistrzem Mroku, objął jego tron, stając się dyktatorem Państwa Nieumarłych. Zauważył on, że nikt nie zrzeszył się w grupy pod banderą jednego, wspólnego celu, a pomniejsi cierpieli najbardziej, będąc niszczonymi przez większych oraz potężniejszych.
Dobrym w swej prostocie, pomysłem przez miesiąc, zwany Miesiącem Zjednoczenia, wybierał się do pojedynczych stworzeń z pomysłem zrzeszenia się w siłę, jakiej nie sprosta żaden z potężnych. Zgodzili się bez najmniejszego oporu, dostrzegając w tym swoją szansę nie tylko wyjścia spod wpływów potężnych, ale również dojściem do władzy, do której tak wszyscy się garnęli.
Zaistniał wtedy paradoks. Najpotężniejsi mając największą szansę dojścia do władzy, zostali odsunięci od niej przez słabszych współbraci, którzy doszli do tego jednym przesunięciem figury szachowej.
Gdy tylko potężniejsi dowiedzieli się o sojuszu Ksantiusza, wściekli się, chcąc się wystąpić razem przeciwko sojuszowi, lecz i na to Mistrz Mroku był przygotowany. Wiedział, iż ilość jego sojuszników równoważy się z połączoną siłą oponentów, więc zapobiegł połączeniu wszystkich do granic możliwości. Schwytał czołowych przeciwników takich jak Hestion czy Urneliusz, zamykając w lochach oraz uniemożliwiając porozumiewanie się, a by nie mogli użyć sił Magicznych, na każdą z cel zostało rzucone zaklęcia zapobiegające temu.
Najprostsze posunięcia wykorzystane przez Ksantiusza zaowocowały spokojem w Państwie, ponieważ szala równowagi została przechylona na korzyść Mistrza, który nie zawahałby się przed usunięciem oponentów…”

Przerwałaś, gdyż wydawało ci się, że nagle temperatura w Bibliotece spadła poniżej zera, jednakże nie zauważyłaś, żeby ktoś czuł się podobnie, ale nagle wszystko wróciło do normy równie szybko jak się zaczęło, więc wróciłaś do lektury.

”…oponentów. Mistrz był najsilniejszą personą w Państwie, ale sytuacja powoli zaczęła wymykać się spod kontroli. Coraz częstsze były sabotaże oraz coraz jawniejsze wystąpienia przeciwko władzy, zaś bezradny Mistrz mógł tylko patrzeć i załamywać ręce na to, co się dzieje. Słabsi przestali czuć się bezpiecznie, a atmosfera sojuszu gwałtownie się psuła.
Nagle, jakby znikąd, pojawił się młody Półelf, najzdolniejszy uczeń Mrocznej Magii, oferując pomoc. Zdesperowany Ksantiusz bojący się o własne życie zgodził się na propozycję, która miała się okazać dla niego tragiczna w skutkach. Półelfem tym był Carthan la Sirn.
Nekromanta nie powiedział Mistrzowi o swoim planie, co podparł na argumencie, że sukces planu będzie jedynie wtedy, kiedy on sam będzie o nim wiedział.
Od tamtej chwili przez niespełna rok z lochów było słychać jęki bólu, krzyki konających. W końcu Carthan wyszedł z lochów, promieniując mroczną siłą, zaś za nim wyszło pięć postaci z kosami lewitującymi nad ziemią. Kostuchy. Ksantiusz nie mógł nic na to poradzić. Kostuchom nie mógł się sprzeciwić i wszyscy wokół zginęli, by ponownie powstać jako Nieumarli słudzy Salvadora, jak od tamtej pory nazywano Carthana, co znaczyło w języku Śmierci „nieokiełznany, groźny, niepokonany, potężny”. Ksantiusz powstał jako Lisz, służący Salvadorowi.
Carthan celowo nie chciał stać się Mistrzem Mroku, gdyż skupiłby uwagę wszystkich na sobie, stając się wrogiem całej społeczności, której prędzej czy później by uległ. Opanowanie Ksantiusza przyniosło szereg korzyści takich jak utrzymanie sojuszu jaki stworzył, a sam Mistrz jako Nieumarły, podlegał bezpośrednio Salvadorowi, przez co Półelf po cichu miał pełnię władzy nie zwracając na siebie uwagi społeczności, a więc nie narażał swojego życia. Zostając w cieniu mógł realizować dalszą część swojego planu. Mając pod kontrolą samego Mistrza, stał się przyjacielem sojuszu, czyli większej części mieszkańców Państwa, więc zajął się mniejszą, lecz potężniejszą częścią.
Opanowanie ich było rzeczą nadzwyczaj prostą. Z każdą śmiercią liczba Kostuch zwiększała się aż do rozmiarów przerażających centurii. Każda Kostucha miała zabić jednego, jak bardziej wpływowego oponenta, zaś po chwili pojawiał się, wskrzeszając go. Zajęło mu to jedną noc. Przez jedną noc opanował resztę Państwa, a już rok później udało mu się dokonać czegoś, czego nie dokonał jeszcze żaden śmiertelnik. Opanował moc Laski Bogów, jednego z najmroczniejszych artefaktów, który bezlitośnie zabijał każdego, kto próbował przejąć nad nim kontrolę. Kostur stworzony przez samych Bogów Ciemności.
Panował niepodzielnie przez 200 lat, w których przestał obawiać się samego Boga Mroku, jednakże było kilku, których się obawiał. Zaledwie kilku z całego świata mogło zagrozić Savladorowi, który jak najszybciej chciał wyeliminować konkurentów. Jednakże wydarzyło się coś, czego Carthan nie przewidział, a mianowicie propozycji sojuszu, którą otrzymał od najgroźniejszego konkurenta, Druida-Elementalisty. Zorganizował on sojusz wszystkich, których obawiał się Nekromanta, czyniąc z nich sojuszników, co było na krótką metę dobrym rozwiązaniem, a przy tym mógł poznać słabe strony przeciwników, co zamierzał zrobić.
Utworzono wtedy…”

Tutaj napisy kończyły się, a rozpoczynały inne. Nie wiedziałaś po co ktoś miałby zmieniać treść, jednakże nie dało się odczytać starej, gdyż po prostu jej nie było.

„Utworzono wtedy… Centra, będące zapisem magii, swoistymi księgami…”

Tu zmieniony tekst się kończył, a zaczynał właściwy.

„… księgami…, które przerastały mocą nawet relikty Bogów…”

Stwierdziłaś, że wyrwana została jedna lub dwie kartki, ale czytałaś dalej.

„… Podczas ostatniej wojny szanowanego, uwielbianego i strasznego Salvadora, wystawił całą swoją potęgę, czyli ogromną armię Nieumarłych pod jego kontrolą. Nazwał ją Mrocznymi Siłami. Stanął wtedy na skarpie, gdzie miał pojawić się Druid-Elementalista, jego najgroźniejszy przeciwnik. Wtedy to Salvador miał powiedzieć:
-Zjawił się ten, którego zawsze obawiałem się najbardziej.
Po tych słowach rozpętała się…”

Tutaj były kolejne wyrwane strony, a po nich rozpoczynał się kolejny rozdział.
Salvador. Sojusz najpotężniejszych. Laska Bogów zwana Laską Salvadora. Druid-Elementalista. Zmieniona treść. Centra.
Centra księgami? Wiedziałaś, że to do siebie nie pasuje. Tylko co to mogło być?
Rozejrzałaś się i zobaczyłaś, że Valar dalej pogrążony jest w księgach, ale została m ostatnia, którą czytał równie zawzięcie jak ty „Naturę Mroku”.

Valar:
Przekopywałeś się przez całe warstwy ksiąg, w których nie było ani słowa o Demonach lub były tylko wspomniane.
Widziałeś jak Paks zagłębiona jest w lekturze, ale nie miałeś na to zbyt wiele czasu. Chciałeś się czegoś dowiedzieć o Demonach, a jeszcze nie znalazłeś nic. Coś musiało o nich być, bo zostało jeszcze około dwóch tysięcy pozycji.
Odkładałeś kolejne książki, które raz po raz znikały, pojawiając się na półkach, aż w końcu trafiłeś na ostatnią, którą wziąłeś ze sobą i już na pierwszej stronie pojawił się cały rozdział dotyczący Demonów.
Była to istna złośliwość losu. Przekopałeś się przez stertę książek, by natrafić na właściwą jako na ostatnią, ale cieszyłeś się, że nie musisz przerzucać kolejnych. Szybko zagłębiłeś się w lekturze.
„Demony są stworzeniami, występującymi w innych rejonach tego samego wymiaru, do którego można się dostać na różne sposoby takie jak przejście portalem czy teleportację, jednakże w przypadku drugiej drogi, musi się ją znać, a sam proces przenoszenia wymaga użycia sił magicznych. O wiele wygodniejsze do transportu są portale, jednakże są bardzo rzadko spotykane, przez co niezwykły kłopot sprawia dostanie się do rejonu Demonów…”

Postanowiłeś pominąć ten fragment, ponieważ mówił o czymś, z czego na pewno nie skorzystasz, więc nie wolno było tracić czasu.

„Stanowisko Demona w hierarchii jest zazwyczaj okazane wyglądem, a mianowicie najwyżej postawieni nie przypominają żadnej kategorii. Zaraz po nich są posiadający pewne cechy charakterystyczne Tytanów. Następni są Giganci…”

Hierarchia Demonów rozpisana była na pięć kartek, więc pominąłeś ją, czytając jej zakończenie.

„…, zaś na samym końcu usytuowane są najmniej inteligentne, posiadające najmniejszą wiedzę oraz wysoko rozbudowany instynkt zwierzęcy, zdeformowane Demony. Są to najmniej groźni przedstawiciele, jednakże i tak należy się ich obawiać, ponieważ przeciętny człowiek nie stanowi dla nich zagrożenia…”

Najprostszym językiem, im Demon bardziej obrzydliwy, tym mniej ma sił, ale brzydale też bywają mocne w porównaniu z człowiekiem, zaś tych, wyglądających najlepiej, dobrze mieć za przyjaciół, nie za wrogów.

„…Dzieje się tak, ponieważ nie potrafią ukryć mocy, która ich przepełnia. Można też sądzić, że sami są manifestacją mocy.
W pierwszym przypadku zakłada się, że mają one ciało takie jak inne rasy, ale są trwale połączone z własną mocą, która czyni je mniej podatnymi na śmierć. W przypadku najpotężniejszych, nawet odcięta głowa potrafi się zregenerować, zaś rozważając przypadek słabszych, regeneracji podlegają narządy poboczne takie jak kończyny.
W przypadku najsłabszych bywa również tak, że regeneracji nie podlega żadna kończyna, a te zdolności kończą się na gojeniu ran.
Tempo regeneracyjne również jest różne i zależy od przynależności Demona do danego szczebla drabiny społecznej. Ci, którzy znajdują się u jej szczytu, moją bardzo dużą prędkość regeneracji, gdyż odcięta ręka odrasta w niespełna dwie sekundy.
W każdej części ciała Demona znajduje się jego moc, która w przypadku oddzielenia od ciała, wraca do niego w czystej postaci.
Najprostszym przykładem jest ręka oddzielona od ciała. Demon wyhoduje sobie nową, korzystając ze swojej mocy, która ubędzie, ale ręka natychmiast zmieni się w mgiełkę i połączy z ciałem, więc stan mocy pozostaje bez zmian.
Każdy Demon korzysta ze swojej mocy w przypadku rzucania zaklęć i owa moc może być porównana z Energią Magiczną ludzi i tak jak ona, podlega regeneracji.
Niektórzy jednak uważają, że każdy Demon jest swoją mocą, a system regeneracyjny jest dowodem tej teorii…”

Moc. Nieodłączna część każdego Demona, a im wyżej stoi Demon, tym więcej ma tej mocy. Nagle zobaczyłeś coś bardzo interesującego.

„Łowcy Demonów są najbardziej znienawidzoną przez nich profesją, ponieważ uważają ich za wyjątkowo natrętnych. Uważają, że Łowcy są na tyle ograniczeni umysłowo, że nie potrafią zauważyć tak oczywistej rzeczy jak to, że nigdy nie wygrają.
Łowcy Demonów dzielą się na dwie kategorie: Świętych i Mocy. Tak uważają Demony.
Święci bazują na sile światła, poświęconych lub pobłogosławionych ostrzach lub innych przedmiotach.
Mocy specjalizują się w chwytaniu mocy Demonów z odciętych części ciała, a nie zabijaniu przeciwników. Chwytają ją w poświęcone buteleczki, z których moc nie może uciec.
Na podobnej zasadzie działają święte oręża, które raniąc Demona, uniemożliwiają regenerację tkanek na pewien okres czasu, który zależy od świętości broni oraz potęgi Demona.
Siłą przeciwstawną do mrocznej mocy Demonów jest Światło oraz wszelkie jego przejawy…”

Zauważyłeś, ze Paks przestała czytać, a jej twarz jest blada. Dużo bledsza niż zanim tutaj przyszli. Już zamierzałeś zapytać co się stało, gdy nagle przy niej zmaterializowało się troje Demonów. Z tego co przed chwilą czytałeś, zdołałeś zauważyć, że są wyżej postawieni niż Demonica, próbująca cię uwieść, czy Tevinial, Demon witający was podczas przyjścia, ale jednocześnie nie zakwalifikowałbyś ich do wyższego poziomu klasy średniej, a raczej do centralnego poziomu klasy średniej, co znaczyło, że macie duże kłopoty…

Paks:
Zauważyłaś, że Valar przestał czytać i przyglądał się tobie i już miałaś zapytać czy coś jest nie w porządku, gdy obok ciebie pojawiły się trzy duże Demony, które zaczęły zaczepnie cię dotykać i figlarnie ciągnąć za rękę do wyjścia.
Z miny Łowcy wyczytałaś, że jest gorzej niż na to wygląda…

Revan:
Obudziłeś się, ale w łóżku nie było już Demonicy, więc szybko się ubrałeś, postanawiając iść do biblioteki, ponieważ nie mogłeś bezczynnie tracić czasu. Nie stać cię było na to.
Wyszedłeś z pokoju i szybko doszedłeś do Biblioteki, gdzie przywitał cię Demon-bibliotekarz. Biła od niego aura wiedzy, która zmuszała każdego do szacunku do niego, gdyż nie od wielu Demonów można było wyczuć coś podobnego chociażby w najmniejszym ułamku. Zarówno biblioteka, przytłaczająca ogromem i uspokajająca, jak i obsługa nie były zwyczajne. Demon zaoferował ci pomoc, pytając czego szukasz. Odparłeś, że chciałbyś znaleźć coś o Nekromantach. Uśmiechnął się do ciebie i powiedział, byś wszedł na piętro drugie i poszukał numeru 13813 G. W razie wątpliwości skierował cię na tablicę informacyjną tuż przy schodach, a gdyby jeszcze był problem, wskazał ci biurko, przy którym możesz go znaleźć.
Skierowałeś się schodami w górę na piętro drugie i podszedłeś do tablicy informacyjnej, gdzie szybko znalazłeś numer, a następnie skierowałeś się tam, omijając całe rzędy półek oraz inne działy.
Dotarłeś do celu, gdzie chwyciłeś pierwszą księgę z brzegu i usiadłeś przy ławie, otwierając ją.
Była zatytułowana „Mistrzowie Nieumarłych”. Od razu zacząłeś czytać.
„Przez historię przewinęło się wielu wybitnych Nekromantów, jednakże nie wszyscy zasłużyli na wpisanie się na karty historii największych.
Ponad trzydzieści tysięcy lat temu Nekromanta Gaharin stał się Mistrzem Mroku. Za jego panowania Państwo Nieumarłych niebywale się rozwinęło, ponieważ nastąpił gwałtowny wzrost ilości Nekromantów, którzy powoływali do życia niezliczone zastępy żywych trupów, które kontrolowali. Nastąpił gwałtowny wzrost terytorium Państwa, a z każdą kolejną bitwą Nieumarłych przybywało, zamiast ubywać.
Za rządów Gaharina terytorium rozrosło się ponad czterokrotnie.
Wielkie zasługi ma również Dalvir, dowódca Alantrasu, rady dwudziestu jeden Nekromantów, której przewodniczył.
To właśnie Dalvirowi udało się po raz pierwszy wprawić Kamienie Władzy w artefakt, który od tej pory był przekazywany z Mistrza Mroku na jego następcę. Artefaktem tym jest Berło Śmierci, które było uprzednio Berłem Ciemności. Jest teraz symbolem władzy w Państwie Nieumarłych oraz jedną z najskuteczniejszych broni na tym terytorium.
Wynalazca Nekromancki, Liviun, opracował księgę zaklęć Nekromanty, gdzie znajdowały się zaklęcia wyłącznie jego autorstwa. Było ich ponad pięćset łącznie z pełnymi opisami, będącymi swoistą instrukcją prawidłowego rzucania oraz efektami jakie one wywołują.
Inny szanowany wynalazca Nekromanta, Owidion, stworzył pierwsze mikstury w pełni działające na Nieumarłych, przez co czołowe siły armii Nieumarłych zyskały niezwykłą siłę.
Nie mniej jednak to Yornus, Nekromanta i Mistrz Mroku w pełni wykorzystał możliwości wynalazków dwóch wielkich wynalazców podczas jednej z Wielkich Wojen, gdzie Yornus stanął na czele sił Nieumarłych zaopatrzony w standardowe zaklęcia szkoły Nekromanckiej oraz zaklęcia Liviuna. Przed bitwą stworzył wraz z innymi Nekromantami mikstury, które podał trzonowi swojej armii, która miała wytrzymać pierwsze uderzenie armii nieprzyjaciela.
Yornus rozgromił siły Krasnoludzkie, mające doskonałe wyposażenie oraz wyśmienite zdolności, przez co ocalił Państwo przed wpływami Karłów…”

Przerwałeś, gdyż były tutaj tylko opisy wyczynów największych Nekromantów i przerzuciłeś kilka stron. Nagle twoją uwagę przyciągnęły wielkie, pogrubione litery, układające się w jeden wyraz „Salvador”.

„Salvador dalej pozostaje niekwestionowanym mistrzem Nekromancji. Jest jedyną osobą, której udało się bezstratnie połączyć Nekromancję z Czarnoksięstwem, a za razem dojść do perfekcji w obu profesjach.
To właśnie jemu jako pierwszemu i jedynemu udało się schwytać Kostuchę i podporządkować ją swojej woli. Jako jedyny stworzył Oddział Śmierci złożony z Kostuch oraz stworzył własną armię, którą nazwał Mrocznymi siłami lub Siłami Mroku.
Jako jedyny, wskrzeszając Nieumarłych, czynił ich o wiele potężniejszymi niż byli za życia, a za razem kontrolował ponad sto tysięcy Nieumarłych, z czego połowa była Wampirami, część Liszami, zaś trzonem jego armii był niepokonany Oddział Śmierci.
Zdobył również władzę w Państwie Nieumarłych zaledwie w kilku posunięciach, jakimi było zabicie Mistrza Mroku Ksantiusza i wskrzeszenie go jako Lisza, a następnie kazał Kostuchom zabić najbardziej wpływowych oponentów, których również wskrzesił jako Nieumarłych. Doszedł w tym do takiej perfekcji, że nikt nie mógł rozpoznać Nieumarłego stworzonego przez Salvadora od żywego człowieka.
Pierwszy w historii dokonał czegoś, co wykraczało poza rozumienie świata żywych oraz Nieumarłych. By osiągnąć potęgę, jakiej nie miał nikt, zdecydował się na przemianie samego siebie w Lisza, czyniąc się odpornym zarówno na to, co rani żywych oraz Nieumarłych.
Pokazuje to również jego siłę, ponieważ żaden Nekromanta w historii nie potrafił tego dokonać.
Salvador budził strach również wśród…”

Tutaj zostało wyrwanych kilka kartek, a na kolejnych stronach było napisane:

”… oczywistym jest, że Carthan la Sirn lub inaczej Salvador był najpotężniejszym Nekromantą i Czarnoksiężnikiem oraz jednym z najpotężniejszych stworzeń.”

Tak kończył się rozdział o największym Nekromancie.

***

Fillin wszedł do biblioteki i natychmiast podszedł do niego Demon-bibliotekarz.
-Och, Fillin! Witam!-uśmiechnął się ściskając dłoń karczmarza.
-Witam, Perdangonie. Dawno się nie widzieliśmy-uśmiechnął się oberżysta.
-Chyba jeszcze nie widziałeś jeszcze naszej Biblioteki.
-Nie, jeszcze nie i mam zamiar dowiedzieć się czegoś więcej o Leineliengu. Masz może książkę, która mi pomoże?-zapytał, a Demon zastanowił się.
-Być może, ale niczego nie obiecuję. Chodź za mną-poprowadził karczmarza na tyły Biblioteki, gdzie poszperał w skrzyni i wyciągnął opasłą księgę przewiązaną szarfą, którą Perdangon rozwinął, a następnie położył na stoliku.
-Poszukaj tutaj. Jeżeli nie będzie to niestety nigdzie nie znajdziesz w tej Bibliotece o twoim ostrzu-rzekł Demon, zostawiając Fillina samego.
Karczmarz szybko przerzucił kilka stron „Reliktów i Artefaktów” i zorientował się, że przedmioty nie są uporządkowane alfabetycznie.
Po około godzinie natrafił na tytuł podrozdziału „Leinelieng”.

„Leinelieng jest ostrzem, w którym liczba tajemnic znacznie przerasta liczbę wiadomych danych o nim.
Pochodzenie broni nie jest znane, a jej poznane moce można zliczyć na palcach jednej ręki. Są to: zamrożenie, rozpalenie i porażenie. Nie pozostawia jednak wątpliwości, że jest to broń niezwykłej mocy, dorównująca sile tak potężnych Reliktów jak Laska Salvadora.
Najbardziej znanym posiadaczem tejże broni jest Fillin…”

Tutaj tekst urywał się, a karczmarz spojrzał ze zdziwieniem, ale potem rozpoczynał się rozdział zatytułowany „Pierścień Zakuriona”.

Przydałoby się poszukać czegoś o Sercu Nocy-pomyślał, zaczynając przeglądać na nowo.
Kolejną godzinę później znalazł to, czego szukał…

„Grupa najpotężniejszych stworzyła kilka Serc. Do owego sojuszu należał…”

Tutaj tekst kończył się, a za pół strony dalej się zaczynał:

”Stworzone Serca to…”

Tutaj tekst znowu się urywał, ale jego koniec rozdziału był początkiem kolejnego zatytułowanego „Rubinowy Naszyjnik”.
Fillin wyjął swój miecz i patrzył na niego, rozmyślając o jego mocy przez długi okres czasu, po czym wyrwał się z zamyślenia jak z transu. Skrzywił się i zrezygnowany wyszedł, gdzie podszedł do Perdangona.
-Czemu w waszej Bibliotece macie zniszczone książki?-zapytał.
-Jak to zniszczone?-odparł zdziwiony.
-Niektóre fragmenty tekstu są wymazane. Mówię o tym fragmencie o Leineliengu i Sercu Nocy.
-Niemożliwe. Księgi są obłożone wieloma zaklęciami uniemożliwiającymi zniszczenie ich-zastanowił się Demon, gdy nagle trzy Demony klasy średniej teleportowały się, zaś Fillin poczuł Symbol.
-Nie ważne. Fakt pozostaje faktem. Udam się jeszcze poszperać trochę w księgach-uśmiechnął się, a następnie skierował się ku schodom. Jego Symbol nie zachowywał się tak bez powodu, więc przyspieszył, by zdążyć na to, co niewątpliwie się gdzieś działo.
Wskazywało, żeby schodzić niezmiennie w dół aż do poziomu dziesiątego, gdzie dał o sobie znać jeszcze mocniej, prowadząc do działu, w którym zauważył bezradnego Valara i zaczepianą Paks.
-Ona jest ze mną-warknął, a Demony odwróciły się, śląc mu wściekłe spojrzenia, ale gdy tylko go rozpoznały, natychmiast puściły Półelfkę i odskoczyli od niej, uderzając plecami w półki.
-Ttak? … Będziemy pamiętali. Prawda?-odezwał się jeden z nich, a dwaj pozostali pokiwali energicznie głowami, a następnie szybkim krokiem opuścili dział, trzymając się jak najdalej od karczmarza, który uśmiechnął się szeroko do towarzyszy.
-Wychodzimy stąd-po tych słowach polecił gestem podążanie za nim, a już po chwili wędrowali korytarzami, wracając do pokoi.
Idąc z karczmarzem żaden Demon nie pomyślał nawet o zaczepieniu któregoś z nich, a większość ustępowała im drogi, omijając szerokim łukiem.
Jakiś czas później dotarli do pokoju Fillina, gdzie wszedł oberżysta i wraz z Valarem i Paks, po czym zamknął za sobą drzwi.
-Salandro!-zawołał człowiek i nagle pojawiła się ta sama Demonica, która próbowała go uwieść i wskazała drogę Paks.
-Zmieniłeś zdanie?-zapytała z nadzieją w głosie.
-Nie. Zawołaj tylko Mrocznego Elfa i Anielicę-polecił, a Salandra zrobiła minę oburzonego dziecka, ale pokiwała głową i zniknęła, zaś oberżysta rozparł się w fotelu, zamykając oczy.

Valar:
Nawet święty by nie wytrzymał. Wstałeś i ruszyłeś powoli w ich stronę widząc, jak Paks zręcznie raz po raz wyszarpuje ręce z ich dłoni zanim zdążały się zacisnąć na nadgarstkach, uniemożliwiając wyrwanie się, lecz kiedy podeszli troje jednocześnie, nie miała sposobu się wyrwać. Szkoda, że zostawiłeś broń w pokoju.
-Ona jest ze mną-usłyszałeś i odwróciłeś się, gdzie zauważyłeś Fillina, a ku twemu zaskoczeniu zobaczyłeś, że Demony zaczynają się ze strachu wycofywać.
-Wychodzimy stąd-rzekł do was, gestem nakazując podążanie za sobą.
Chwilę później wyszliście z Biblioteki razem z karczmarzem. Zauważyłeś, że tym razem żaden Demon nawet do was nie podszedł, a wszystkie napotkane omijały was szerokim łukiem do chwili, w której weszliście do pokoju Fillina, gdzie zapraszający zawołał Demonicę, by ta poleciła reszcie przyjście do jego pokoju. Była wyraźnie zawiedziona, że wezwano ją w tym, a nie innym celu, ale pokiwała głową i zniknęła, a oberżysta rozparł się w fotelu i zamknął oczy.

Paks:
Zręcznie wymykałaś się im, ale nie mogło to trwać wiecznie, szczególnie kiedy chwycili cię wszyscy razem. Pomiędzy nimi zauważyłaś zbliżającego się Valara, ale już po chwili usłyszałaś inny, znajomy głos.
-Ona jest ze mną-nagle Demony odskoczyły od ciebie jak oparzone, wpadając na półkę z książkami, po czym zaczęły przestraszone, co było niezwykłe, szybko opuszczać poziom.
-Wychodzimy stąd-uśmiechnął się mężczyzna, na którego dopiero teraz spojrzałaś i zobaczyłaś Fillina.
Chwilę później wyszliście z Biblioteki, ale ze zdziwieniem zauważyłaś, że żaden Demon już do was nie podchodził, wręcz przeciwnie, omijały was szerokim łukiem, jak najszybciej oddalając się od was.
Niedługi czas później dotarliście do pokojów, ale weszłaś razem z dwoma mężczyznami do pokoju karczmarza, który przywołał znajomą Demonicę, która wskazała ci drogę. Była niepocieszona, że wezwano ją do tego celu, a nie innego, ale pokiwała głową, znikając, a oberżysta rozparł się w fotelu i zamknął oczy.

Revan:
Ledwo skończyłeś czytać, a pojawiła się przed tobą wyraźnie niezadowolona Demonica.
-Fillin kazał powiedzieć, żebyś przyszedł do jego pokoju. Teraz-po tych słowach zniknęła, a ty wzruszyłeś ramionami i poszedłeś.

Miya:
Pomimo, że nie sypiasz, poczułaś zmęczenie i jakaś dziwna siła zamykała ci oczy. Nie wiedziałaś co się dzieje, ale w końcu zasnęłaś po raz pierwszy w życiu i prawdopodobnie ostatni.
Sny nawiedzające twoją głowę były zdecydowanie przyjemne i miłe, ale nagle ktoś wyrwał cię z nich, potrząsając tobą. Powoli otworzyłaś oczy i zobaczyłaś nad sobą oburzoną Demonicę.
-Fillin kazał cię zawołać do siebie-mruknęła, znikając, a ty zła, że przerwano ci przyjemność spania i to po tak krótkim czasie. Nie zauważyłaś nawet braku Demona, który wydawał się dołączyć do krainy snów.
Szybko ubrałaś się i poszłaś do pokoju karczmarza.

Nagle drzwi otworzyły się i Paks wraz z Valarem oraz Fillinem mogli zauważyć Revana wchodzącego do pomieszczenia, a nie wiele więcej niż minutę później weszła Miya.
Fillin uśmiechnął się szeroko i rzekł:
-Wychodzimy stąd-uśmiechnął się jeszcze szerzej, otwierając drzwi, przez które wszyscy wyszliście, a za wami Fillin, który zaprowadził was w miejsce, w którym się pojawiliście tuż po tym, jak zabraliście z pokojów swoje rzeczy.
-Tenvinial!-zawołał, a obok was zmaterializował się Demon, który was witał.
-Podziękuj Lordowi za gościnność i przeproś go, że nie przybyłem uczynić tego osobiście. Przekaż mu jeszcze, że nie omieszkam poprosić o audiencję następnym razem, a teraz jakbyś mógł otworzyć portal tam, skąd nas ściągnąłeś-rzekł karczmarz.
-Na pewno chcecie już iść?-zapytał, a widząc zdecydowaną minę oberżysty, skinął głową i od niechcenia otworzył portal i wzniósł dłoń w geście pożegnania, co zrobił również Fillin.
Wszyscy weszliście do środka i ku waszemu zdziwieniu okazało się, że jesteście w tym samym miejscu, ale nie było już tam ciał, zaś obok leży patyk. Widać, że ktoś tu był.
-Lubię chodzić do siedziby Demonów, bo tam czas płynie szybciej niż tutaj-wyszczerzył się radośnie, wyraźnie ciesząc się z powrotu.
-Paks, jestem pewien, że Avarin tutaj był. Czy możesz pójść jego śladem?-zapytał, a Paks od razu zaczęła prowadzić, idąc po oczywistych dla niej śladach. Prowadziła szybko i bez wahania, ale szybko okazało się, że Avarin zmierza do portu, więc Fillin wysunął się na prowadzenie razem z Paks, jako że znał te tereny znakomicie.
Tempo narzucone przez karczmarza i Półelfkę można by nazwać marszobiegiem, dlatego też już po trzech godzinach na horyzoncie pojawiła się mała, szybko poruszająca się plamka, która okazała się Avarinem.

Avarin:
Poruszałeś się do przodu ze średnią prędkością. Zdecydowanie się nie spieszyłeś, a po około trzech godzinach obejrzałeś się do tyłu i zobaczyłeś swoich towarzyszy, którzy szybko się z tobą zrównali.

Wszyscy:
Podróż nie była już długa, dlatego też godzinę później byliście w mieście. Mieliście szczęście, bo statek odpływał za chwilę, ale Fillin wydawał się czymś zaniepokojony.
Szliście portem, gdzie jak zwykle był tłum ludzi, ponieważ sprzedawane były tam również ryby. Niekoniecznie wszystkie były świeże, ale sprzedaż tuż przy morzu dodawały kupcom prestiżu i wiarygodności. Ludzie dawali się na to nabrać. Sprzedawane były również owoce morza.
Weszliście na ogromny, potężny siedmiomasztowiec płynący na Krovel, gdzie przywitał was kapitan, będący Minotaurem.
-Witam na moim statku-to mówiąc wskazał dłońmi cały okręt, po którym wędrowała załoga, wnosząc jedne skrzynie, a inni znosili drugie, ale widać było, że załadunek dobiega końca.
-Przy neutralnych wiatrach dotrzemy do celu za cztery dni, przy sprzyjających za dwa dni, zaś gdy natura zacznie nam przeszkadzać, możemy płynąć ponad tydzień. Tyle informacji. Teraz podstawowe warunki. Pierwszy, moje słowo jest prawem i jak ja powiem tak jest i tak ma być. Drugi, nie przeszkadzać w wykonywaniu prac. Trzeci, nie szlajać się bez celu. Czwarty, nie wsadzać łbów tam, gdzie was nie chcą. Piąty, brak wstępu do ładowni, kajut nieprzydzielonych wam oraz tam, gdzie ma wstęp tylko załoga. Szósty, w każdej chwili mogę dodać kolejny warunek. Siódmy, złamanie jakiegokolwiek warunku karane jest śmiercią lub skokiem za burtę, co jest równoznaczne śmierci.
Wasze prawa są takie: Pierwsze, po złamaniu jakiegokolwiek warunku możecie wybrać rodzaj śmierci spośród zaproponowanych przeze mnie chwilę przed waszą śmiercią. Drugie, macie prawo do jednej porcji żarcia na dzień. Trzecie, macie prawo do pięciu porcji wody podczas upału, trzech podczas umiarkowanej pogody i jednej podczas deszczu. Nie pasuje? Otworzyć pyski, położyć się na pokładzie i czekać aż deszcz wleci lub wysiąść wcześniej z pokładu. jeżeli coś jest niejasne to zwracać się do załogi
-po tych słowach odszedł.
-Wielki jak byk, nie?-zaśmiał się karczmarz, patrząc na potężną, oddalającą się postać kapitana.
Nagle Fillin padł na deski, a w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą była jego głowa, przeleciała strzała, lądując na pokładzie. Uczyniliście to samo.
W tym samym czasie rozległ się ryk kapitana:
-PODNIEŚĆ KOTWICE, ODCUMOWAĆ OKRĘT!!!-załoga błyskawicznie zadziałała niezależnie od rozwoju wypadków na brzegu. Pewnym było, że Minotaur nie zauważył niczego, bo jako przedstawiciel agresywnej i bitnej rasy z pewnością poszedłby w bój.
Wyjrzeliście i zobaczyliście około dwudziestki postaci w czerni biegnących ku okrętowi. Czarne Bractwo.
Było już za późno na wejście na statek bezpośrednio, więc piątka skoczyła, uczepiając się kotwicy, po której się wspięli.
-Zajmijcie się nimi, a ja wytworzę iluzję niesłyszalności i niewidzialności. Na brzegu z pewnością jest ich więcej niż dwudziestka, a jak tylko kapitan to zauważy, to będzie koniec, bo każe zawrócić i walczyć z nimi-powiedział oberżysta wyciągając miecz, którym machnął z wprawą kilka razy przy akompaniamencie lwich powarkiwań, a po chwili zamarł w bezruchu.
Pomiędzy wami, a karczmarzem wytworzyła się ceglana ściana, która szybko zniknęła, stając się półprzezroczystą, ponieważ wy widzieliście dokładnie co się dzieje na statku, zaś załoga was nie widziała. Tak jakby w miejscu gdzie stoicie was nie było.
W tym samym czasie widzieliście jak piątka wdrapała się i stanęła ramię w ramię z obnażonymi mieczami. Byli wyraźnie zdziwieni, że zastali kogoś jeszcze oprócz Fillina, ale szybko zniknęło. Byli gotowi do starcia.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 19-03-2008, 16:31   #52
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Mamy cały dział dotyczący ras. Proszę zejść dziesięć poziomów niżej, a tam będzie plan poziomu. Proszę poszukać działu 1583A. Łatwo trafić, jednakże w razie kłopotów proszę tutaj wrócić, a ja z przyjemnością pomogę. Gdybym był potrzebny, będę przy tamtym biurku- odpowiedział demon zapytany o książki dotyczące ras.

Valar ruszył w kierunku wskazanym przez osobnika razem z Paks, która postanowiła iść z nim. Łowcę zdziwił fakt, że kiedy szedł z kobietą, żaden demon ani demonica nie zaczepiły ich. Może przyczyną było to, że idą razem, a może coś innego…

Po kilku minutach doszli do celu. Mężczyzna od razu zaczął przeglądać pułki w poszukiwaniu książek mogących powiedzieć mu coś o tak znienawidzonej przez niego rasie.
Już po chwili na ławie leżał stos ksiąg i książek o różnej tematyce, mniej lub bardziej związanej z demonami.
Pierwsza książka mówiła o rzeczach mało go interesujących więc zamknął ją z zamiarem odniesienia na pułki. W jednej sekundzie książka zniknęła z jego ręki i pojawiła się na swoim miejscu, na regale. Redslinger uśmiechnął się chwytając kolejną książkę, dotyczącą bogów, tytanów itp.
Z tego co wyczytał, nawet najpotężniejszy demon nie może się równać z bogiem lub tytanem. Ten fakt mógł się okazać bardzo przydatny.
Kolejne książki nie dotyczyły nawet demonów, więc Valar co chwila chwytał po następną, mając nadzieję, że w końcu na coś trafi.

Kątem oka zobaczył Paks, pogrążoną w jakiejś książce. Postanowił nie przeszkadzać jej i sam wrócił do czytania.
W końcu w jego rękach znalazła się ostatnia księga, która jak na złość okazała się w pełni poświęcona demonom.
Dokładnie analizował każdy fragment lektury aż trafił na wzmiankę o łowcach demonów.

-„Sami jesteście ograniczeni umysłowo…”- pomyślał, robiąc posępną minę.

Najbardziej zainteresowała go wzmianka o Łowcach Mocy. Valar nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek spotkał się z kimś takim. Zawsze sądził, że wśród łowców nie ma takich podziałów jak są tu opisane. A może to po prostu błędne rozumowanie tych stworzeń? Może ich wiedza na temat tej organizacji nie jest taka duża jak mogło się wydawać. A może to właśnie wiedza Valara była tak okrojona…

Skończył czytać i podniósł wzrok do góry by spojrzeć na swoją towarzyszkę. Od razu zauważył, że jej twarz stała się dużo bledsza niż przed przyjściem. Już zamierzał się zapytać co się stało, gdy nagle wokół niej zmaterializowało się kilkoro demonów. Redslinger, stosując się do wiedzy o hierarchii demonów, zawartej w książce mógł stwierdzić, że zaliczają się oni do średniej klasy, co nie wróżyło nic dobrego.
Mężczyźni zaczęli szarpać i ciągnąć Paks w stronę wyjścia, mimo wyraźnej niechęci kobiety. Łowca starał się zachować spokój ale jego natura zaczęła wychodzić na wierzch. Wstał z miejsca i ruszył w stronę kobiety, żałując, że jego broń została w pokoju.
Nagle pojawił się Fillin.

-Ona jest ze mną- powiedział karczmarz, co spowodowało wycofanie się demonów. Widać było po nich strach. Mężczyzna musiał być kimś jeszcze ważniejszym, niż Valar mógł się domyślać dotychczas.

Chwilę później szedł razem z Paks za Fillinem w stronę pokojów. Tym razem każdy demon omijał ich jak mógł. Widać było wyraźny respekt z ich strony.
Chwilę później byli już w pokoju karczmarza, który polecił jakiejś demonicy aby przyprowadziła drowa i Miye. Korzystając z chwili czasu, Redslinger udał się do swojej komnaty po rzeczy. Zaraz po jego powrocie do komnaty przyszedł Revan a później Miya.

Fillin oznajmił, że opuszczają to miejsce i wyprowadził wszystkich w miejsce, gdzie się pojawili. Karczmarz zamienił jeszcze parę słów z Tenvinialem, po czym w mgnieniu oka pojawili się w swoim obozowisku w lesie. Valar odetchnął z ulgą wiedząc, że nie musi już przebywać z tymi istotami.
Ruszyli razem w kierunku portu, w ślad za zostawionym na miejscu Avarinem. Już po 3 godzinach marszobiegu, narzuconego przez Paks, dogonili samuraja.

Reszta podróży nie trwała długo. Po około godzinie szli już ulicami portu w kierunku statku, który miał odpływać za chwilę.
Chwilę później wszyscy weszli na ogromny siedmiomasztowiec, gdzie przywitał ich kapitan okrętu- Minotaur.
Przywitał wszystkich a następnie przedstawił im zasady i przywileje obowiązujące gości.

-Wielki jak byk, nie?- zaśmiał się karczmarz a po chwili padł na deski, uchylając się przed strzałą.
Valar momentalnie odwrócił się, wyciągając swój miecze.

Kapitan rozkazał podniesienie kotwicy i odpływ, nieświadomy zdarzeń mających miejsce na jego statku.
Fillin wyczarował iluzję, mającą na celu uniknięcie interwencji kapitana i jego ludzi, którzy zawrócili by do portu by rozprawić się z resztą ludzi Czarnego Bractwa.

Redslinegr usłyszał wołanie Fillina, każące rozprawić się z piątką mężczyzn, znajdujących się już na statku z mieczami w rękach.
Łowca zacisnął uchwyt na rękojeści miecza i ruszył na najbardziej wysuniętego przeciwnika. Tym razem nie używał pięści. Chciał zabić ich szybko, nie bawiąc się w machanie rękoma.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 25-03-2008 o 18:44.
Zak jest offline  
Stary 20-03-2008, 23:16   #53
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Avarin Ronin

Droga dłużyła się mu niemiłosiernie. Szedł już kilka godzin wciąż przemierzając las. Nad ranem wyszedł na trakt, który prowadził w stronę miasta, miejsca docelowego, gdzie powinien znaleźć resztę drużyny.
Po drodze mijały go różne karawany, powozy a nawet grupki ludzi, elfów i innych ras. Jakoś nie przykładał do tego większej uwagi. Zrobił sobie krótką przerwę na śniadanie oraz na uzupełnienie płynów w organizmie. Po postoju ruszył dalej.
Nie minęło kilka godzin gdy dostrzegł za sobą resztę drużyny, zwolnił i zaczekał na nich. Po chwili dogonili go, razem ruszyli w dalszą podróż.
Po krótkim czasie znaleźli się w mieście, w dzielnicy portowej. Odór ryb, niekoniecznie świeżych, uderzył Avarina po nosie, za który się złapał, czekając aż węch się przyzwyczai... Chociaż do takiego smrodu chyba nie da się przyzwyczaić.
Swe kroki pokierowali na statek, na którym mieli przepłynąć do Krovel. Tam czekała ich dalsza podróż.
Na okręcie spotkali Minotaura, który okazał się kapitanem łajby. Od razu wygłosił swoją przemowę.
-Przy neutralnych wiatrach dotrzemy do celu za cztery dni, przy sprzyjających za dwa dni, zaś gdy natura zacznie nam przeszkadzać, możemy płynąć ponad tydzień. Tyle informacji. Teraz podstawowe warunki. Pierwszy, moje słowo jest prawem i jak ja powiem tak jest i tak ma być. Drugi, nie przeszkadzać w wykonywaniu prac. Trzeci, nie szlajać się bez celu. Czwarty, nie wsadzać łbów tam, gdzie was nie chcą. Piąty, brak wstępu do ładowni, kajut nieprzydzielonych wam oraz tam, gdzie ma wstęp tylko załoga. Szósty, w każdej chwili mogę dodać kolejny warunek. Siódmy, złamanie jakiegokolwiek warunku karane jest śmiercią lub skokiem za burtę, co jest równoznaczne śmierci.
Wasze prawa są takie: Pierwsze, po złamaniu jakiegokolwiek warunku możecie wybrać rodzaj śmierci spośród zaproponowanych przeze mnie chwilę przed waszą śmiercią. Drugie, macie prawo do jednej porcji żarcia na dzień. Trzecie, macie prawo do pięciu porcji wody podczas upału, trzech podczas umiarkowanej pogody i jednej podczas deszczu. Nie pasuje? Otworzyć pyski, położyć się na pokładzie i czekać aż deszcz wleci lub wysiąść wcześniej z pokładu. jeżeli coś jest niejasne to zwracać się do załogi
- po tych słowach odszedł.
Avarin wysłuchał go tak jak by od niechcenia. Dobrze, że przynajmniej pozwolił im oddychać.
Nie minęła chwila, gdy zostali ostrzelani... Od razu padli na ziemię. Statek już odpływał a na pokład wpakowała się piątka atakujących. Ronin stwierdził, że karczmarz jest bardzo uzdolniony... Umie czarować jak i walczyć mieczem... Dziwny...
Lecz nie pora na rozmyślanie... Tu trzeba walczyć. Prawa dłoń Avarina oplotła tsukę katany by chwilę później zamknąć się w silnym uścisku, lewa przytrzymała pochwę, by przy wyszarpywaniu z niej ostrza nie wypadła. W tej pozycji doskoczył do przeciwnika, wyszarpując miecz z pochwy by ciąć przez tor od dołu do góry. Po tym ciosie balansuje ciałem tak, by uchylić się przed ewentualną kontrą by doskoczyć znów, tnąc z góry na bark, w którym trzymany jest miecz. Po tym odskakuje.
 
Panda jest offline  
Stary 24-03-2008, 18:24   #54
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kapitan Minotaur zrobił na Miyi ogromne wrażenie. Patrzyła na niego jak na nowoczesną konstrukcję wspaniałego, niezatapialnego okrętu, a przecież wiadomo, że nie istnieją niezatapialne okręty.

-Witam na moim statku - to mówiąc wskazał dłońmi cały okręt. Miya wychiliła swą radosną twarzyczkę zza Filina i pomachała Minotaurowi z entuzjazmem

- Dzień Dobry, jestem Miya! – powiedziała uradowana szczerząc radośnie zęby. Zasady wypowiadane z niezwykłą powagą przez minotaura wcale nie zdjęły jej głupiej radości z twarzy.

-Wielki jak byk, nie?- zaśmiał się karczmarz

- Bardzo sympatyczny i gościnny – skomentowała uśmiechając się szczerze.
Nagle Karczmarz schylił się gwałtownie a tuż za nim wylądowała strzała. Miya z przerażeniem spojrzała w miejsce z którego doleciał atak. Rozłożyła swe czarne skrzydła i już miała ruszyć gdy zdała sobie sprawę z tego, że nie może. Nikt nie widział, że ma skrzydła a ona nie mogła z nich przecież korzystać. Musiała poradzić sobie sama i liczyć tylko na siebie. Wykonała dziwne znaki ręką dotykając prawego ramienia i dłonią schodząc na skos, następnie przesunęła rękę jakby cięła powietrze na wysokości talii i pokierowała ją w prawo, prostując pod kątem prostym, lewą rękę położyła nad prawą piersią, zaś prawa ręka spoczęła na czole.

- Amen.- szepnęła jakby sama do siebie i poczuła gotowość do walki. Zauważyła wdrapującego się na statek faceta, który nie zdążył jeszcze stanąć na pokładzie. Ruszyła na niego biegiem z niesłychaną furią w oczach i pchnęła go z barku aż ten stracił równowagę. Gdy mężczyzna zaczął się chwiać, Miya uderzyła go pięścią w nos a następnie z całych sił kopnęła go w żebra. Mężczyzna pochylił się do przodu i upadł na podłogę. Dziewczyna zaczęła go kopać, nie chciała za bardzo odcinać mu głowy, by nie zakrwawić pokładu. Wiedziała, że Pan Minotaur byłby zły, że zniszczyła mu tak ładną i czystą posadzkę. Przeciwnik zaczął tarzać się z bólu i wtedy Anielica przebiła mu udo mieczem przytwierdzając go do pokładu. Wtedy to, wróg wpadł w szał i złapał ją za lewą rękę, wykręcając ją tak mocno, że Miya padła na kolana tyłem do niego. Poczuła łamaną kość i usłyszała trzask. Wrzasnęła z bólu zaś łza zakręciła jej się w oku i kapnęła na drewniane podłoże. Mężczyzna przystawił jej miecz do szyi i puścił jej lewą rękę. Słonko była na niego tak wściekła, że walnęła go prawym łokciem w prawe udo na którym została głęboka rana po szerokim ostrzu jej miecza, a następnie szybkim ruchem wygięła się w tył leżąc na prosto by przeciwnik nie podciął jej gardła.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 30-03-2008, 14:27   #55
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Revan nie spodziewał się tak miłego powitania w krainie demonów. Mimo, iż jego serce przepełniała tęsknota za ukochaną, jako przedstawiciel stworzeń mroku nie mógł sobie odmówić tak łatwej, a jednocześnie tak hedonistycznej uciechy. Kiedy po krótkiej grze wstępnej przeszli do igraszek, drow nie mógł się oprzeć wrażeniu, że trafił na swoją ziemię obiecaną. Wiedział jednak, że było to złudne wrażenie, jednak w którymś momencie omal nie nazwał demonicy imieniem swojej ukochanej. Nie przedłużał zbytnio, postanowił maksymalnie wykorzystać tą sytuację, a tak się jakoś złożyło, że kobieta wymęczyła go bardzo pracowicie. Nie minęło długo czasu, nim zasnął.
Nieprzytomnym wzrokiem powiódł po komnacie, w której się znajdował. Dopiero teraz zaczął mu doskwierać wszechobecny czerwień. Było calkiem przyjemnie, ale stwierdził, że dostałby świra, gdyby miał tu spędzić dłuższą ilość czasu. Ubrał się, wziął ze sobą swoje rzeczy i wyszedł z pokoju. Zupełnie jak w burdelu, pomyślał. Wtem, olśniło go. Przecież znajduje się w świecie demonów, w innym niż nasz świat wymiarze astralnym. Revan nie miał zbyt wielu okazji do takich podróży, więc postanowił wynieść z tej krótkiej wycieczki jak najwięcej treści edukacyjnych. Jak na szkolnej wycieczce.
Wolnym krokiem zmierzał w kierunku bliżej nieokreślonym. Po kilku chwilach w końcu dotarł do celu swojej wędrówki, a była nim biblioteka. Skarbnica wiedzy, skarb narodów, disco dla jajogłowych, lub inne, mniej bądź trafne określenia tego miejsca, w każdym jednak było trochę prawdy. To właśnie w tym miejscu znajdowała się wiedza całego świata, bądź światów, spisana przez najwybitniejszych myślicieli, filozofów, obserwatorów i historyków, czarodziejów, a nawet króli, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami, i wytyczając kierunek, którym mogą podążać ich następcy. Grzechem więc byłoby nie skorzystać, zresztą, to nie była żadna pierwsza lepsza ludzka, czy nawet elfia biblioteka. Ta była nie z tego świata!
Na wstępie przywitał go dość poważny demon, który różnił się znacząco od innych, które tutaj kroczyły. Drow nie miał ochoty zapisać się w umysłach demonów jako ten „niechciany”, i tak by go szybko się pozbyli. Grzecznie wypytał o swój cel, a demon wskazał mu drogę. Nie zastanawiając się długo, poszedł we wskazanym kierunku.
Dowiedział się wielu szczegółowych rzeczy, jednak większość z tych faktów już znał. Nie z tej samej książki, ani z podobnego źródła, gdyż w normalnym świecie taka wiedza jest po prostu trudno dostępna, mimo wszystko, gdyby nie ta przeklęta demonica, co Fillin ją przysłał, mógł czytać dalej. Drażnił go fakt tych wyrwanych kilku stron. No nic, pora się ruszyć. Wstał, rozprostowując członki, i ruszył na spotkanie z karczmarzem.
Wracali, i bardzo dobrze, bo takiej kumulacji czerwieni nie widział jeszcze nigdy dotąd. No, może widział, ale tamten widok był z pewnością przyjemniejszy. Teleportowali się do tego samego miejsca, gdzie napadła ich banda dziwolągów. Od razu przeszli do marszu w stronę portu, druid posprzątał tą bandę nierobów, wiec było czysto. Podróż minęła bez większych zdarzeń, przy okazji spotkali samuraja. Szybko dostali się do portu, a w gruncie rzeczy na sam statek. I wtedy zaczęły się kłopoty.
Te całe mroczne bractwo potrafi napsuć krwi. Lepiej dla nas, pomyślał drow. Revannowi tym razem znudziło bycie zagadką dla reszty z drużyny. Pogłaskał rękojeść Chopesz, po czym zdecydowanym ruchem uderzył swoim kosturem o pokład statku, szepcząc przy tym zaklęcie. Po chwili jego twarz niezauważalnie przybrała kształt demonicznej wyszczerzonej czaszki, powodującej mieszane uczucia, od przerażenia, poprzez strach, do obrzydzenia. Aż wszystkie członki drętwiały. Po udanym zaklęciu doskoczył z kosturem do najbliższego przeciwnika, starając się uprzedzić jego ewentualny atak.
 
Revan jest offline  
Stary 31-03-2008, 00:09   #56
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Paks:
Gdy tylko zauważyła wdrapujących się mężczyzn natychmiast zdjęła łuk, nałożyła strzałę na cięciwę, a następnie wstrzymując oddech i klękając na kolano, strzeliła. Niestety nie miała czasu porządnie wycelować toteż strzała świsnęła tuż przy głowie mężczyzny, który od razu zaszarżował na Półelfkę.
Odrzuciła łuk, by nie zniszczył się podczas walki, a następnie spojrzała na przeciwnika, oceniając dystans na jakieś pięć metrów.
Zapamiętała jednak, że około półtora metra od niej stało wiadro z wodą, zaś obok dwie ostre szczoty do szorowania pokładu. Widocznie jakiś majtek zapomniał sprzątnąć.
Paks szybko skoczyła do tyłu, chwytając wiadro, w którym kawaliła się zielona "woda" i chlusnęła nią w swojego przeciwnika, który zalepił się glonami i inną równie nieprzyjemną zawartością cieczy.
Nie mniej jednak Półelfka nie czekała ani chwili, lecz doskoczyła do przeciwnika, który zatrzymał się pod wpływem niespodziewanego ciosu i z całej siły uderzyła go solidnym, metalowym wiadrem w głowę, powodując przewrócenie się wroga. Ciosom nie było jednak końca, ponieważ dziewczyna chwyciła druciane szczoty w obie dłonie i kilkoma gwałtownymi ruchami zdarła skórę z rąk przeciwnika.
Teraz jakiekolwiek użycie miecza lub chwycenie czegoś będzie wywoływało potworny ból.

Valar:
Przeciwnik spojrzał na ciebie od niechcenia, jakby spoglądał na wyjątkowo obrzydliwą kupę śmieci, którą trzeba sprzątnąć, jednakże zdanie to szybko zostało zmienione, kiedy ledwo udało mu się umknąć przed zabójczym pchnięciem, które, chciał, nie chciał, rozorało mu bok.
Przeciwnik zawył z bólu, wyprowadzając kontratak, który zablokowałeś i wystosowałeś swoją kontrę, mającą na celu rozpłatanie twarzy, nie mniej jednak to również zostało zblokowane.
Nagle zostałeś podcięty i z głuchym pacnięciem uderzyłeś o pokład. Miałeś mało czasu, ale pamiętałeś, że gdzieś nie daleko, zdawało się, że w zasięgu twojej ręki, leżały grube liny, małe, metalowe wiaderko z pastą do pokładu oraz brudna szmata, którą zapewne pastowano drewno podłogi.

Avarin:
Doskoczyłeś do przeciwnika, wyprowadzając cięcie po skosie do góry, ale mężczyzna jedynie uśmiechnął się drwiąco, gdy ostrze katany przejechało po ostrzu jego miecza, a następnie wyprowadził markowanie ciosu na głowę oraz pchnięcie w brzuch.
Niezmierne było zaskoczenie wroga, gdy ciąłeś go w bark z mieczem, rozcinając ciało do kości. Rana była głęboka, ale krótka. Odskoczyliście od siebie równocześnie i na podobny dystans, jednakże zrobił coś, czego sie nie spodziewałeś. Błyskawicznie sięgnął zdrową ręką za pas, skąd wyjął mały, krótki nóż, którym rzucił w ciebie od dołu. Nóż wbił się w nogę aż po rękojeść, co pokazywało siłę rzucającego, który od razu rzucił się do ataku.
Pochyliłeś się z bólu, chcąc wyciągnąć sztylet, ale nagle zauważyłeś płótno masztowe oraz rurkę.

Miya:
Uderzyłaś przeciwnika tak mocno, że doznał skurczu mięśni w nodze, którą trafiłaś, a twój przeciwnik pochylił się nawet nie próbując poderżnąć ci gardła. Leżałaś na plecach, a w zasięgu twojej ręki zauważyłaś łańcuch oraz kawał drutu.

Revan:
Zaklęcie poszło idealnie. Przybranie wyrazu demonicznej czaszki było bardzo dobrym pomysłem, ale miałeś pecha, ponieważ trafiłeś na przeciwnika odpornego na strach. Być może uczą tego w Czarnym Bractwie. Jedynym efektem jaki osiągnąłeś, było wzbudzenie obrzydzenia, którego nie udało mu się pohamować i chlusnął wymiocinami na jakąś szmatę. Nie mniej jednak szybko się opanował, lecz nie dość szybko. Kiedy podniósł głowę, otrzymał cios kosturem w twarz tak mocno, że cofnął się kawałek do tyłu. Zdążył jednak rozciąć ci rękę dosyć głęboko.
Widać było wyszkolenie twojego wroga, ponieważ powrócił do równowagi dużo szybciej niż się tego spodziewałeś, po czym doskoczył do ciebie, wbijając ci ostrze w nogę, a ty pochyliłeś się odruchowo.
Zobaczyłeś obok siebie szmatę z wymiocinami oraz jakiś worek ze sznurkiem.
Wszystko było w zasięgu twojej ręki.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 03-04-2008, 20:46   #57
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Avarin Ronin

Avarin schylił się by wyciągnąć nóż. To był odruch... W tym czasie jego oponent rzucił się w kierunku Ronina. Samuraj ujrzał rurkę przed sobą oraz kawałek płótna, które pewnie było materiałem na żagiel. Sięgnął po metalową rurkę i ile sił w ręku pchnął nią w nadbiegającego przeciwnika. Jako że klęczał przeciwnik powinien dostać w okolice miednicy. Przy sile jaką włożył w to Avarin kość mogła być pęknięta, o ile trafi. Jeśli to się uda odpycha przeciwnika od siebie po czym bierze materiał i obwiązuje go nim. Potem uderza w głowę i wywala za burtę. W razie ataków broni się kataną, którą ma w ręku.
 
Panda jest offline  
Stary 03-04-2008, 21:44   #58
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Łowca ruszył na swojego przeciwnika, który patrzył na niego z wyraźną pogardą. Nawet nie postawił porządnego bloku, czekając na atak Redslingera.
-„Niedoceniasz mnie!”- przemknęło mu przez myśl.
Wypuścił pchnięcie, które nie do końca trafiło, ale zraniło w bok przeciwnika. Słysząc krzyk uśmiechnął się lekko, sądząc, że ma go z głowy. Szybko się okazało, że się przeliczył.
Valar zablokował cios i wyprowadził kolejny, kierowany w twarz mężczyzny. Ranny napastnik jednak sparował uderzenie.

Nagle Valar poczuł uderzenie w nogi, które zwaliło go na plecy. Wiedział, że za chwilę przeciwnik wyprowadzi swój atak.
Z tego co zdążył zarejestrować to gdzieś w pobliżu leżały liny, wiadro i szmata do wycierania pokładu. Nie wiele myśląc wymacał ręką wiadro i widząc biegnącego przeciwnika cisnął nim w napastnika, żeby go zdezorientować a następnie podniósł się z ziemi, chwycił linę i zakręcając się wokół własnej osi uderzył nimi przeciwnika by zwalić go z nóg.
Teraz zostało tylko zakończyć sprawę…
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 03-04-2008 o 21:48.
Zak jest offline  
Stary 06-04-2008, 00:14   #59
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Revan syknął złowrogo, gdy przeciwnik wepchnął mu żelazo w nogę. To go tylko bardziej rozwścieczyło. Nie spodziewał się tego, że spodziewał się takiego wyszkolenia swojego przeciwnika. Mówiąc prościej, zignorował to. Zignorował też to, że sam wcale nie jest najlepszym szermierzem, a próbuje rzucić wyzwanie takiemu zabijace. Po prostu się przejechał, i za to teraz płaci. A miarą sukcesu, jak powiadają, jest krew. Twoja, lub wroga.
Przeciwnik stał przed nim, na wyciągniecie ręki, Revan zaś lekko pochylony, przyklęknął na jednym kolanie. Wydawałoby się, że zabójca mógłby spokojnie go ściąć, gdy Revan zamachnął się nagle mokrą od wymiocin szmatą w kierunku jego twarzy. Niech poczuje swój własny smród. Mniej więcej w tym samym czasie puszczając szmatę, i zaciskając zęby w bólu, z całej siły pchnął zabójcę, chwytając przy tym worek ze sznurkiem. Miał zamiar go udusić.
 
Revan jest offline  
Stary 07-04-2008, 17:30   #60
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Paks:
Przeciwnik zaczął zwijać się z bólu, nie mogąc niczego dotknąć rękami. Formalnością było dobicie go, więc chwyciła swój nóż myśliwski i wbiła go w czaszkę przeciwnika, dostając sie do mózgu. Uszkodzono organ wkrótce przestał działać, a Paks rozejrzała się wokół.

Avarin:
Z całej siły wyprowadziłeś pchnięcie rurką, zaś przeciwnik pędząc na ciebie, nadział sie na nią. Chrupnięcie oznaczało pęknięcie kości miednicy, a okrzyk pełen bólu potwierdzał to.
Odepchnąłeś przeciwnika, który zatoczył się do tyłu. Szybko chwyciłeś płótno masztowe, którym obwiązałeś wroga, uniemożliwiając mu ruchy rękami. Wiązanie skończyłeś solidnym węzłem, a następnie wyrzuciłeś mężczyznę za burtę. Jeżeli w promieniu kilku kilometrów są jakieś rekiny, bez wątpienia wyczują krew i przypłyną. Pytanie pozostawało jednak jedno. Co będzie wygra w wyścigu po śmierć mężczyzny? Morze poprzez utopienie czy rekiny poprzez rozszarpanie?

Valar:
Cisnąłeś wiadrem w przeciwnika. Dziwnym trafem zawartość wylała się prosto na twarz członka Czarnego Bractwa, zaś wiadro trafiło go z nos, łamiąc go. Wróg nie wiedział za co łapać, za piekące, od pasty do pokładu, oczy czy złamany nos, z którego ciurkiem leciała krew. Opadł na kolana z rękoma wzniesionymi na wysokość piersi.
Ty w tym czasie chwyciłeś linę, ale nie zauważyłeś, że twój przeciwnik klęczy oślepiony. Zakręciłeś się wokół własnej osi, rozpędzając linę, którą trafiłeś prosto w gardło. Sznur okręcił się wokół szyi, dusząc mężczyznę. Postanowiłeś to wykorzystać, więc owinąłeś większy kawał liny. W tym samym czasie tamten próbował wyswobodzić się, ale efektem było jedynie uwięzienie dłoni. Chwilę później przeciwnik leżał na ziemi bez życia.

Revan:
Twoje przemyślenia były bardzo trafne, ale teraz klęczałeś na jednym kolanie, sprawiając pozory pokonanego. Nie mniej jednak tak nie było. Patrzyłeś na zmniejszającą się szybko odległość dzielącą cię od przeciwnika, a kiedy znalazł się już bardzo blisko, zamachnąłeś się szmatą z wymiocinami. Ściera trafiła wroga w twarz przylepiając się do niej. Ty jednak nie dałeś mu ani chwili wytchnienia. Kiedy tamten próbował ściągnąć jedną ręką obrzyganą szmatę, ty wsadziłeś mu worek na głowę, zaciskając mocniej liny. Jednocześnie uwięziłeś w środku jego lewą rękę. Wszystko zakończyłeś solidnym węzłem.
Co prawda w uduszeniu przeszkadzała uwięziona lewa ręka, ale to nie było problemem, ponieważ uderzyłeś go kosturem w głowę. Kiedy tylko osunął sie na kolano, tuż przed upadkiem nastawiłeś jego własny miecz tak, że po upadku wbił się w jego ciało. Wyglądało to tak, jakby tamten samobójczo pchnął się w brzuch.

Miya:
Leżałaś na plecach, ale niestety nie zdążyłaś niczego chwycić. Zobaczyłaś jedynie nad sobą wściekłą, przepełnioną sadyzmem twarz przeciwnika, który z pełną siłą wbił ci miecz w pierś, przebijając Serce. Serce będące cudem stworzenia przez boga. Serce, które posiadał każdy, ale nikt nie doceniał. Serce dające życie.
Niemy krzyk wyrwał ci się z gardła. Widziałaś uśmiechniętą triumfalnie twarz mężczyzny, ale obraz stawał się coraz ciemniejszy. Ból powoli słabł, aż w końcu zapadła ciemność. Ból ustał. Umarłaś.

Wszyscy [bez Miyi]:
Rozejrzeliście się mniej więcej w tym samym czasie. Został tylko jeden przeciwnik pochylający się nad martwym ciałem Miyi, ale szybko wyszarpnął miecz, stając w pozycji gotowej do walki. Wiedział, że nie ma gdzie uciec, więc postanowił drogo sprzedać swoją skórę. Nie przewidział jednak jednego, co nastąpiło w kilku chwilach. Zdążył zarejestrować w głowie nagły ruch, klęczącą Półelfkę z napiętą cięciwą oraz strzałę tuż przed jego czołem.
To Paks trafiła go swoją strzałą. Zostało już tylko posprzątać ciała i wrzucić do morza, gdzie zajmą się nimi rekiny oraz inne morskie stworzenia.
Z powodu śmieci najmłodszej towarzyszki nikt się nie odezwał. Panowała grobowa cisza. Myśli na jej temat były różne. Byś może zdarzył się nawet ktoś, kto stwierdził, że dobrze jej tak, ale nie wypowiedział tego na głos. Być może ktoś ją polubił na tyle, by zapłakać cicho.
Fillin dalej stał nieruchomo, wstrzymując swoją barierę za pomocą Leinelienga nieświadomy tego, co się stało.

Nikt z was nie ruszył martwego ciała, a każdy porozchodził się na różne strony tego kawałka pokładu.
Ciało Miyi dalej krwawiło, obmywając ją w jej własnej, fioletowej krwi, zaś kałuża ta powiększała się z każdą chwilą. Najbardziej jednak nie przerażało ciało leżące bez życia, ale oczy pełne łez z zapamiętanym niewyobrażalnym dla niej bólem, paraliżującym smutkiem oraz żalem, zaś jej czarne oczy mieniące się dalej fioletem, nie błyszczały już życiem. Słonko zgasło.
Cisza przedłużała się zamieniając każdą sekundę w godzinę aż w końcu tak jakby czas stanął w miejscu, a niebo i morze stało się tak jakby dużo smutniejsze. Wiatr płakał, fale szlochały...

***

Krovel, plaża; Godzina 14.00

Dwie niskie, krępe postacie przechadzały się po plaży. Obaj mężczyźni mięli czarną skórę, włosy oraz oczy. Długie, czarne brody spływały im na połyskujące czernią pancerze ze srebrnym godłem kowadła oraz młota skrzyżowanego z toporem. Wydobywały się z nich iskry, co mogło świadczyć o dwóch rzeczach, młot z kowadłem pracowały w kuźni lub topór walczył z bronią nieprzyjaciela. Być może jedno i drugie.
Na plecach mięli wielkie, oburęczne topory w pochwach, a przy pasach jednoręczny topór oraz młot bojowy. Na głowie połyskiwały hełmy.
Nie było najmniejszych wątpliwości, że ci dwaj, otaczający się czernią, są Krasnoludami. Równie oczywiste było to, że są Mrocznymi Krasnoludami, zaś z identycznych ubiorów można było wywnioskować iż są wojownikami-strażnikami.
-Kiedy ma przybyć okręt?-zapytał jeden z nich, a drugi pokręcił głową, patrząc na przysłonięte czarnymi chmurami burzowymi, niebo.
-Nadciąga sztorm. Mało tego, leci wprost na Harinn, a to właśnie stamtąd ma przybyć dostawa. Pewnie będą za tydzień, chociaż po kapitanie tej łajby można się wszystkiego spodziewać!-zaśmiał się tubalnie, przy czym zawtórował mu jego towarzysz.
-Tak, pamiętam jak kazał prawie całej swojej załodze wiosłować podczas sztormu, bo przy piwie założył się, że dotrze na miejsce następnego dnia! Załoga wypełzała z pokładu, całując piach!-ponownie ryknęli śmiechem.
-Ale suczisyn dotrzymał słowa i pomimo sztormu wiejącego w przeciwną stronę, dopłynęli. Chędożony Minotaur-rzekł pierwszy z wyraźnym szacunkiem do kapitana.
-Tak, tak. Tylko, że wtedy nie miał tego cholernego siedmiomasztowca. Robił na jednomasztowcach i już wtedy zaciągali się do niego tylko samobójcy. Nawet Minotaury rzadko się tego podejmowały, a teraz! Nie wiem jakich półmózgów znalazł, ale znalazł! Bladysyn!-skwitował.
-Psia mać! Już zaczyna padać! Chędożony deszcz!-krzyknął wściekły, a obaj podążyli leniwym krokiem ku drodze do Góry.

***

Miya:
Kiedy zapadła ciemność, a ból ustał, otworzyłaś nagle oczy i podniosłaś się. Widziałaś swojego przeciwnika stojącego nad... tobą! Nie wiedziałaś co się dzieje, bo przecież stałaś twardo na pokładzie, ale też leżałaś z otwartymi oczami.
Nagle domyśliłaś się prawdy. Tam leżało twoje ciało, zaś to twoja dusza stała tam razem z nimi. Zobaczyłaś jeszcze jednak kogoś innego, a mianowicie dusze czterech zabitych mężczyzn z Czarnego Bractwa. Wszystkie patrzyły na ciebie posępnie, milcząc. Za chwilę jednak dołączył do nich piąty, ten który cię zabił. Ty również nic nie mówiłaś, patrząc jak twoi towarzysze wyrzucają ciała co morza, lecz twoje zostawili.
Nagle wszystko wokół okryło się czerwienią i czernią. Niebo stało się czerwone, morze czarne. Wszystko nabrało kolorów w tych właśnie odcieniach, zaś za chwilę tuż przy was nastąpił gwałtowny wybuch, jednakże nie odrzucił was.
Stał tam przystojny mężczyzna w bogatym ubraniu. Miał długie, czarne włosy oraz czarne oczy mieniące się odcieniem czerwieni. Był o wiele przystojniejszy niż Demony oraz Anioły, które widziałaś.
-Zabieram was!-zaśmiał się mężczyzna i machnął ręką w kierunku posępnych dusz mężczyzn, które zniknęły w takim samym ogniu, w jakim on się pojawił.
-Ty też idziesz ze mną!-uśmiechnął się triumfalnie.
-Znasz zasady Develirusie...-powiedział jakiś głos za twoimi plecami, a ty stwierdziłaś, że jest to jeden z Serafinów! Nawet nie wiedziałaś kiedy się pojawił! Nie znałaś go jednak.
-Harsecie, usuń się!-warknął Develirus.
-Nie zrobię tego. Wiesz, że dusza sama może wybrać swoją drogę, kiedy tylko była dobra za swojego życia w swym ciele. Takie zasady zostały zawarte między tobą, a moim Panem. Trzymaj się ich-mówił sześcioskrzydły Serafin. On również był niezwykle przystojny, ale nie tak jak Develirus. Harset miał na sobie lśniącą, śnieżnobiałą zbroję, na którą spływały białe włosy.. W jego oczach można było dostrzec światło oraz ciepło.
-Miyo, masz prawo wyboru. Możesz iść z nim, a możesz też iść ze mną. Ja prowadzę do Boga, a on prowadzi do wiecznej śmierci. Wybierz-powiedział do ciebie, trzymając rękę na swoim rękojeści miecza przypiętego do pasa.
-Anielico, to co mówi Serafin jest prawdą, ale nie do końca. Ja nie wiodę do wiecznej śmierci, ale do wiecznej rozkoszy i radości! Naamah!-zawołał, a obok niego pojawiła się Demonica niezwykłej urody.
-Wzywałeś Panie mój?-zapytała cicho, wpatrując się z uwielbieniem w swojego Pana.
-To możesz być ty! Pokażę ci też jeszcze kogoś Azaelu!-zawołał ponownie, a obok niego pojawił się Demon dorównujący urodą Harsetowi. Był jednak ubrany w czerń i czerwień.
-Tak, Mistrzu?-skłonił się z szacunkiem Develirusowi.
-Widzisz? Jeżeli pójdziesz ze mną, będziesz miała takich na całą wieczność albo i dłużej. Pamiętasz Demona, z którym było ci tak dobrze? Pójdź ze mną, a będzie o niebo przyjemniej-mówił tak zachęcająco i kusząco, że postąpiłaś krok ku niemu, gdy nagle usłyszałaś chłodny głos Harseta.
-Jeżeli pójdziesz z nim, nigdy już nie będziesz miała wstępu do Nieba, do prawdziwego Pana i Władcy-wtedy właśnie zatrzymałaś się i powoli postąpiłaś kilka kroków do tyłu. Nagle Serafin wyskoczył przed ciebie, zasłaniając ci widok na Develirusa, Azaela i Naamah. Dobiegł cię jego melodyjny głos:
-Ona wybrała. Znikaj razem ze swoimi sługami!
-Jeszcze tego będziesz żałowała Anielico-syknął groźnie, po czym rozległ się ponowny wybuch. Harset odsłonił ci widok, wyciągając rękę.
-Idźmy na sąd, przed oblicze Pana-rzekł Serafin, ale nie rozumiałaś czemu miałaś stawić się na sąd przed samym Najwyższym!
Harset nie odpowiadał na żadne pytanie, a ty podałaś mu posłusznie rękę, kiedy usłyszałaś za sobą inny głos.
-Puść ją Harsecie i oddaj pod moją opiekę-rzekł Przywódca! Twój Przywódca!
-Ona wybrała Pana i właśnie do Niego ją prowadzę. Nawet jakbym chciał, to nie mógłbym ją zostawić, gdyż podlegam rozkazom tylko i wyłącznie Władcy, gdyż Sidrim już nie jest jednym z nas. Poza tym nie ma innej drogi. Albo z nami do Mistrza albo z Develirusem i dobrze o tym wiesz-westchnął Serafin.
-Jest inne wyjście. Może zostać tutaj. Ona jeszcze nie odpokutowała win, a chce to zrobić. Niestety źli ludzie nie pozwolili jej na to. Proszę cię, puść ją-rzekł, a Najwyższy Serafin zamyślił się.
-Tak, to jest wyjście, ale niestety mam inne polecenia-powiedział, a na jego przystojnej twarzy zagościł smutek.
-Tak, zgadza się, ale jak pamiętasz była pod moją opieką. Nie może przekroczyć Bram bez mojej zgody. Ja tej zgody nie wyrażam-uśmiechnął się szeroko, zaś na twarz Harseta powrócił uśmiech.
-Jesteś Upadłą Anielicą, wracaj na ziemię odpokutować winy-powiedział, ale zaraz dodał do twojego Przywódcy.
-Ale ty musisz w takim razie iść ze mną wytłumaczyć się przed Panem-ponownie westchnął bezradnie.
-Dobrze, ale daj mi chwilę. Miyo, Develirus jest Najwyższym Demonem często określanym jako Diabeł. Jest kimś takim, jak u nas jest nasz Pan. U nich jest bogiem i w wielu sytuacjach nie tylko tam. Ostrzegam cię, on nie rzuca słów na wiatr. Sidrim stał wyżej niż Harset, bo awansował w hierarchii Anielskiej i podlegał jedynie Najwyższemu. Otrzymał wiele broni od samego Władcy takie jak Światło Niebios!
Naraził się Develirusowi kiedy po raz pierwszy był Aniołem Stróżem swojego zabójcy. Kiedy jego zabójca umarł śmiercią naturalną, Sidrim otwarcie wystąpił przeciwko Panu Piekieł, który uciekł właśnie przed Światłem Niebios.
Sidrim był Najwyższym Serafinem i teoretycznie nawet Najwyższy Demon nie miał do niego dostępu, a jednak dopadł go. Teraz jest Upadłym bez szans na powrót do Nieba, bo o to zadbał Develirus.
Jednakże z racji tego, że był Najwyższym Serafinem, zachował pełnię swoich mocy fizycznych oraz dużą część magicznych.
Znajdź go zanim Develirus zrealizuje swoją groźbę!
-pouczył Przywódca.
-Musimy już iść-upomniał Harset.
-Do następnego razu-uśmiechnął się do ciebie twój Przywódca, po czym zniknęli.
Nagle pociemniało ci w oczach. Zemdlałaś.

Wszyscy [poza Miyą]:
Kapitan nie dopuszczał trupów na pokładzie, więc musieliście wyrzucić Miyę za burtę. Oczywiście nikt z was się ku temu nie kwapił, ale Fillin nie będzie tak trwał wiecznie, lecz jakoś nikt z was nie podchodził.
Nagle ceglany mur pojawił się ponownie tylko po to, by runąć, a karczmarz widząc czysty pokład, uśmiechnął się szeroko, jednakże jego wzrok napotkał martwą Anielicę. Przestał się uśmiechać. Powolnym krokiem podszedł do ciała, a następnie popatrzył po kolei na każdego z was. Nikt jednak się nie odezwał, więc oberżysta zacisnął zęby, chowając Leinelienga.
-Mogłem was nie zostawiać-powiedział z wyrzutem, siadając na pokładzie tuż przed Anielicą. Wzrok utkwił u horyzoncie.
-Co tu się dzieje?!-krzyknął kapitan podchodząc do was, ale nikt się nie ruszył.
-ZAPYTAŁEM CO TU SIE DZIEJE?!-wrzasnął.
-Nic-odparł sucho Fillin, gdy nagle zauważył coś, co nie było normalne. Fioletowa krew Miyi, która prawie dotykała nogawki karczmarza, zaczęła się powoli cofać.
-CO TU ROBI TEN TRUP?!
-Leży-zaśmiał się radośnie Fillin.
-Nie pyskować mi tu!
-Ale ja mówię poważnie. Czy widziałeś kiedyś, kapitanie fioletową krew? Nigdy, prawda? Bo fioletowa krew nie istnieje. Koleżanka robi pokaz umiejętności. Dzięki swojej magii potrafi zadziwiająco przekonująco udawać trupa. Jest w tym naprawdę dobra, nieprawdaż?-zaśmiał się.
-Jeżeli kłamiesz, już możesz wybierać rodzaj śmierci-po tych słowach założył ręce na piersi, przyglądając się. Kałuża krwi prawie zniknęła nie pozostawiając nawet najmniejszego śladu, a chwilę później rana zasklepiła się.
Nagle dziewczyna zamrugała oczami i wstała powoli.
-Brawo Miya! Nabrałaś naszego kapitana! Myślał, że nie żyjesz! Jesteś w tym naprawdę dobra-zaśmiał się radośnie, a kapitan wściekły odszedł.
Patrzyliście niedowierzając. Przecież ona nie żyła!

Wieczór na okręcie był ciepły. Fillin gdzieś zniknął, a wy siedzieliście w różnych częściach statku.

Valar
Słyszysz jak dwaj marynarze rozmawiają, ale nie rozumiesz słów. Stałeś przy rufie, a kawałek od ciebie stali właśnie tamci dwaj. Powoli przysunąłeś się do nich, żeby lepiej usłyszeć co mówią.
-...ta księga. Widziałem ją i mogę sobie dać głowę uciąć, że to nie jest zwykła książka, chociaż nie wiele ich w życiu przeczytałem!-mówił jeden.
-Gdzie ona jest?-zapytał zainteresowany drugi.
-Jest wejście do ładowni, a przed nim stoją dwa Minotaury, strzegąc drogi na dół. Dalej nie wiem, ale podobno tam jest zejście na jeszcze niższy poziom, gdzie stoją już cztery Minotaury. Podobno to właśnie tam jest księga i nie tylko! Tam jest cały tajny ładunek dla Mrocznych Krasnoludów!-opowiadał podniecony marynarz, gdy nagle rozległ się krzyk:
-Wy dwaj! Chodźcie do mnie!-krzyczał jakiś bosman, a tamci spojrzeli tylko po sobie i poszli posłusznie.
Ciekawe co tam jest?

Avarin:
Włóczyłeś się trochę po statku. Słyszałeś różne opowieści i nowiny. Komuś zdechł kot, a komu innemu teściowa. Zabawne było, że o kotu wypowiadano się z większym żalem.
Inni mówili, że nie mogą się się doczekać powrotu do domu, kolejni wspominali o dobrym, Krasnoludzkim spirytusie.
Jeszcze jakiś inny mówił, że nie długo nadejdzie sztorm, więc trzeba się cieszyć bezchmurnym niebem.

Revan:
Ty również przechadzałeś się po pokładzie. Dobiegały cię różne informacje takie jak to, że wiozą nieświeże ryby, z których Krasnoludy nie będą zadowolone.
Mówiono również, że podczas sztormu kapitan każe siadać do wioseł, żeby dopłynąć szybciej na miejsce. Oby tylko nie było sztormów.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172