Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-08-2010, 12:06   #11
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Wszyscy


Sztuka dokonywania wyborów jest jedną z najtrudniejszych. Wyborów takich, by nikt nie poczuł się zrażony, nie poczuł zbędny, nie poczuł, że nie ma wpływu na własne losy. Tej trudnej sztuki uczyli się wodzowie klanów, przywódcy Kręgów Szamanów oraz uczyliście się wy. Jak widać nie jest to nauka łatwa, prosta i przyjemna. Jewa postanowiła kroczyć własną drogą, a co dziwniejsze w ostatniej chwili, kierowany niepojętym impulsem przyłączył się do niej Aime. Tak więc wasze powstające przymierze, rozpadało się na różne drogi.
Być może jest to jednak i jedna droga? Któż to może wiedzieć, poza Potęgami.

Trudne wybory rodzą w sercach wątpliwości, a te mogą stać się ziarnem, z którego z czasem wykiełkować mogą niechęci, animozje czy nawet nienawiść. Taki już Potęgi stworzyły serca ludzi, że oprócz wyższych emocji, ulegają tym mniej szlachetnym porywom. I nawet wybrańcy Potęg – Jeźdźcy Bestii – nie mogą się czuć wolni od ludzkich emocji.
Tak już ułożony jest ten świat i zapewne nic nie jest w stanie go odmienić.


Wszyscy, poza Jewą z Lodu i Aime Kamieniem na Dnie Rzeki

Pożegnaliście się więc z ocalonymi przez was ludźmi, których oczy lśniły wdzięcznością gdy żegnali was okrzykami. Uścisnęliście dłonie Shorshy i Ushaka, bowiem wspólna walka związała was bez wątpienia tajemną więzią, która połączyć może jedynie tych, którzy widzieli, jak zadajecie śmierć i jak sami ocieracie się o nią w brutalnym tańcu wojny. Razem z Jeźdźcami z plemienia Zawarty odjechał Vuccovar. Vuccovar, który przemknął obok was kłaniając się każdemu z osobna krótkim, energicznym gestem. Vuccovar, który mrugnął do Nemain, kiedy ją mijał i Voccovar, który wykrzyknął za oddalającą się Rayen.

- Masz rację. Nasze zimy bywają nudne.

Wraz z „koniarzami” odjechała również Jewa oraz Aime. Białe, jak śnieg włosy dziewczyny rozwiewał wiatr. Rozumieliście ją. Zapewne miała swoje powody, by ruszać do Małego Siodła. Poza tym Jewa zawsze czuła się outsiderką co spowodowane było jej wyglądem „odmieńca”. Chcieliście zrozumieć tą nagłą zmianę decyzji Aimego, lecz to było dużo trudniejsze. Przyjaźń względem Jewy, wola Potęg, złośliwość czy po prostu bark szacunku względem reszty z was? Próbowaliście zrozumieć, bo tak wypadało zrobić. Byliście jednym plemieniem i jednym klanem. Krwią z krwi, kością z kości. W waszych sercach rodził się gniew, żal i niepokój. Dziwna mieszanina uczuć.

Co więcej, mieliście niejasne przeczucie, że wybór tej drogi jedno z nich zaprowadzi wprost w objęcia śmierci. Zimne przeczucie nie opuszczało was przez cały czas. Potem kolumna ocalonych została za wami, a wy wyruszyliście w dalszą drogę by wypełnić misję powierzoną wam przez Czarnopiórą.


Wstał dzień i na niebo wypłynęła ogromna kula słońca. Step przybrał bar: nieskończonych odcieni zieleni, brązu i żółci prztykanej tu i ówdzie plamkami czerwieni, błękitów, bieli i innych kolorów. Trwało lato i w wielu miejscach kwitły kolonie kwiatów.

Płaski teren do jakiego przywykliście na ziemiach swego klanu ustąpił pola wzniesieniom. Niektóre z nich były naprawdę wysokie. Wyższe niż Wzgórze Wilków od którego zaczęło się wasze nowe życie. Z tych wzniesień widzieliście inne wzgórza. Niektóre z nich naprawdę wysokie.

Okolica jest piękna na swój surowy, wyniosły sposób, jednak pokonując kolejne wzniesienia odczuwacie coraz silniejszy niepokój. Irracjonalny, zdający się nie mieć żadnego powodu lęk. Lęk, który udziela się waszym Bestiom. Jak .. cisza przed burzą.

Pędziliście niemal cały dzień nie zważając na piekące rany i bolące siedzenia – niektórzy z was nadal nie zrobili siodeł. Poważne niedopatrzenie, które może mieć konsekwencje, gdyby przyszło wam spędzić na grzbietach Bestii wiele czasu. Siodło Jeźdźca pomaga mu walczyć z grzbietu, bo nawet sprawne ciało i Wieź ograniczają wiele manewrów.

Dzień minął jak strzał z bicza. Szybko i boleśnie. Wieczór zbliżał się czerwienią zachodzącego słońca. Pomarańczowo-złocistą łuną widoczną nad szczytem kolejnego wzgórza.

W końcu wjechaliście na nie i ujrzeliście, ze to nie jest wcale blask zachodzącego słońca. Jego źródłem była bowiem potężna dziura wyrwana w ziemi, jakieś pięć mil od was. W zapadającym zmroku wyraźnie widać było łunę wydobywającą się z tej rany w Stepie. Jakby ktoś na dole rozdarcia palił dziesiątki ognisk. Mimo, że z miejsca w którym staliście dziura wydawała się mała, to zdawaliście sprawę, że naprawdę jest takich rozmiarów, ze bez trudu zmieściłyby się w niej ze trzy osady waszego klanu.

Wokół rozdarcia krążyły jakieś postacie. Potężne zwierzęta i ludzie – ze szczytu wzniesienia wyglądający niczym rozproszone owady. Przynajmniej pięcioro Jeźdźców i kilkunastu zwykłych konnych wojowników. Mogliście iść w zakład, że wśród ludzi są również szamani. Takie wydarzenia ściągają ich, podobnie jak deszcz wywabia na powierzchnię dżdżownice.

Byliście u celu. Pozostało jedynie pokonać ostatnie kilka mil. Ruszyliście w dół zbocza.

* * *

Ziemia w dolinie, w której pojawiła się płonąca wyrwa, wydawała się drżeć pod łapami Bestii. Im bliżej celu byliście, tym te drżenie stawało się coraz wyraźniejsze. Nierówne, arytmiczne, słabe – jakby gdzieś pod skorupą przewalał się wielki wij.

Czuliście też nieświeże powietrze – pachniało ... gnijącym mięsem, zatęchłą krwią, odorem zgnilizny i śmierci. Im bliżej celu tym powietrze stawało się coraz bardziej nieświeże i gorące. Wilgotne i rozgrzane zarazem, niczym wydech ogromnego wilka.

Do waszych uszu doleciała melodia bębnów i piszczałek. Dochodziła z miejsca, gdzie kilku szamanów w tradycyjnych strojach Zawarty odśpiewywało rytuał wzywający Potęgi o wsparcie.

Dwoje Jeźdźców na ogromnych rumakach skierowało się w waszą stronę. Znów kobieta i mężczyzna.

- Witajcie na terenie klanu Zielonych Grzyw – odezwał się mężczyzna spoglądając na was z zainteresowaniem. – Jestem Valkor Krzemienny Grot. Co Jeźdźcy Wallawarów robią tak daleko od ziem swego plemienia.

Nim zdążyliście odpowiedzieć od strony dymiącego rozdarcia dało się słyszeć krzyk. Ujrzeliście ze zgrozą jak jeden z patrolujących teren wokół dziury Jeźdźców i jego koń .. stanęli w płomieniach.

Kilka uderzeń serc później nie pozostało po nich nic, poza dymem który unosi się w powietrze, podobnym do tego, jaki pozostaje po unicestwieniu Shar’Rhaz.

- To już drugi – powiedział ze smutkiem Valkor. – Najwyraźniej to, co jest w dziurze, nie chce być niepokojone.

- Lepiej porozmawiajcie z Kahalem „Łapiącym Noc” – zaproponował Valkor. – Nie wiem, czego tutaj szukacie, lecz Kahal wspominał, że zjawią się inni. Pewnie to was miał na myśli, Wallawarowie.

Nie wypadało odmówić, zresztą ognista i dymiąca jama w jakiś sposób (choć nigdy byście się do tego nie przyznali) przerażała was i wasze Bestie. Było w niej coś nienaturalnego. Coś odrażającego. Cuchnęła, jak ruiny Upadłych, jak demoniczne Shar’Rhaz.

Szaman ‘koniarzy” czekał na was przed prowizorycznym namiotem zrobionym ze skóry bykoroga. Był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną o sylwetce godnej podstarzałego wojownika. Bystrym, przenikliwym spojrzeniem ciemnych jak orzechy oczu obserwował waszą grupkę. Twarz szamana była wykutą w kamieniu maską a jego spokój miał w sobie coś mistycznego i uduchowionego. Udzielał się wam, podobnie jak pieśń wyśpiewywana przez innych szamanów. Kimkolwiek by nie był ów Kahal, na pewno nie był zwykłym szamanem, a jego obecność tutaj nie mogła być przypadkiem.

- Czekałem na was, Jeźdźcy – powiedział splatając ręce na piersi. Bez trudu ujrzeliście spiralne wzory, bardzo podobne do tych na rękach Calina zdobiące szamana – Czekałem i oto jesteście. Wiecie, czym jest ta rozpadlina.

- Nie – odpowiedzieliście zgodnie z prawdą.

- To Ashaska – odpowiedział szaman obco brzmiącym słowem.

- Chcecie usłyszeć o Ashasce? To podejdźcie do ognia prze moim namiotem. Ale najpierw, nich każde z was odpowie mi na dwa pytania. Czego tutaj szukacie oraz czego najbardziej się boicie. Szczerość nagrodzę szczerością. Prawdę, prawdą. Jestem Kahal „Łapiący Noc” urrokur Plemienia Zawarty.

Urrokur! To tytuł najwyższego szamana plemienia. Nie klanu, nie osady, lecz całego plemienia.

Kahal przestał mówić i siadł na futrach ułożonych przed jego schronieniem. Wskazał wam miejsca koło siebie, a towarzyszącego wam Valkora posłał po jadło i napitek.

Grzeczność i szacunek wymagały skorzystania z oferty.



Jewa z Lodu i Aime „Kamień na Dnie Rzeki”


Jewo, ty nie poddałaś się woli reszty Jeźdźców i postanowiłaś ruszyć z ocalonymi i Jeźdźcami z plemienia Zawarty do ich osady.
W ostatniej chwili zdecydował ci się towarzyszyć Aime. To było dziwne i nie wiedziałaś, czy to dobrze. Zawsze byłaś sama i inna. Nic się nie zmieniło. Twoje włosy barwy mleka i jasna karnacja były czymś odmiennym, czymś niespotykanym, czymś obcym. Towarzystwo Aimego było miłe, lecz czy naprawdę ci potrzebne?

Aime. Im bardziej oddalałeś się od reszty Jeźdźców tym więcej wątpliwości budziło się w twoim sercu. Zdecydowałeś się towarzyszyć jednej, ignorując resztę Jeźdźców. Takich wyborów nie podejmują dobrzy wodzowie, lecz dobrzy przyjaciele owszem. Pytanie, czego oczekiwały Potęgi od ciebie? Że staniesz się dobrym wodzem misji czy dobrym przyjacielem tej, która głośno wyraziła wątpliwość w czystość intencji Potęg. Oczywiście, kiedy wypowiadała swe słowa, mówiła je z szacunkiem i miłością do ich mocy, lecz mimo to cień wątpliwości zakradał się w twoje serce im bardziej oddalałeś się od reszty. Jednak w pewnym momencie było za późno, by zawrócić. Wiedziałeś, ze raz obranej ścieżki nie da się ot tak po prosty porzucić.

Sznur ocalonych poruszał się dość wolno i zmuszeni byliście dotrzymać im tempa. Zarówno Shorsha i Ushak milczeli. Najwyraźniej widzieli rozterki wami targające. Lub szanowali wasze milczenie.

Obok was jechał Vuccovar. Jego piaskowy tygrys zrównał się z białym wilkiem Jewy. Jeździec Trygarran zerkał na Jewę z tajemniczym uśmiechem na wargach. Jego lekko skośne, dość dziwne oczy, zdawały się widzieć więcej, niż wzrok kogokolwiek innego.

- Trudno rozsupłać węzły na rzemieniach splecionych przez Potęgi, Jewo z Lodu – powiedział niespodziewanie.

W jakiś pokrętny sposób zrozumiałaś, co miał na myśli. Każdy wybór i tak będzie wolą Potęg. Chyba to miał na myśli.

* * *

Do osady „Koniarzy” dotarliście prawie w południe. Położona nad brzegiem rzeki w sporej kotlinie boleśnie przypominała wasz klanowy obóz.

Skórzane, stożkowate namioty, czujni wartownicy pomalowani – jak szybko zauważyliście– w wojenne barwy. I one! Wspaniałe, potężne, szlachetne rumaki, z których słynęły klany Zawarty. Nie było lepszych wierzchowców, niż te, które ułożyli treserzy „koniarzy”.



Wasze pojawienie się przywitały radosne okrzyki, które szybko przerodziły się w szaleńcze wiwaty. Mieszkańcy osady wybiegali i chwytali w ramiona uprowadzonych współplemieńców. Nikt nie wstydził się łez.

Shorsha stanęła w strzemionach i rozpostarła ramiona na boki uciszając tym gestem zgromadzonych wokół ludzi. Wiwaty wygasły, jak palenisko nad ranem.

- Powitajmy w naszej osadzie gości: Jewę z Lodu z plemienia Wallawarów, Aimego Kamienia na Dnie Rzeki z plemienia Wallawarów i Vuccovara z plemienia Trygarran. To dzięki tej trójce i dzięki pięciorgu innych Jeźdźców Wallawarów nasi bliscy mogli wrócić cało do swoich namiotów. Jesteśmy im winni chwałę i krew!

- Chwałę i krew! – ryknęli jednym głosem członkowie klanu wznosząc nad głową broń – łuki, włócznie i kiścienie.

Ten okrzyk był niczym grom. Poczuliście, jak wasze ciała zadrżały, .wstrząśnięte dreszczem przyjemności.

I wtedy ty, Jewo, ujrzałaś kogoś trzymającego się nieco z boku. Między namiotami.
Jasne włosy. Blada jak mleko twarz. Jakbyś patrzyła w odbicie w wodzie. Oczywiście były różnice. Ale ta młoda kobieta mogła być twoją siostrą. Serce zabiło ci mocniej na jej widok.



Chwilę później ujrzałaś jednak, że dziewczyna ma stopy przywiązane do totemicznego słupa a ręce najwyraźniej oplecione rzemieniem. Tak nie traktuje się nawet niewolników na Stepie. Odebranie komuś wolności jest ostatecznością! Cokolwiek zrobiła białowłosa, musiała dokonać naprawdę strasznego czynu.

- Odświeżcie się, Jewo z Lodu, Aime Kamieniu na Dnie Rzeki oraz ty Vucovarrze z Trygarran – powiedziała Shorsha. – Zapewne będziecie chcieli porozmawiać z naszymi szamanami. Przywódca naszego kręgu – Zajuh „Ciężki Wzrok” chętnie się z wami spotka.

- O zachodzie słońca przewidzieliśmy ucztę na waszą cześć – dodał Ushak Kudłata Żaba. – Obrazą byłoby jej opuszczenie.


---------------------------------------------------------------------

P.S.


To już w zasadzie wszystko co mamy poza moim postem kończącym straconą kolejkę.

Myślę, że możemy ją odtworzyć. Czekam na Wasze posty.

Szczególne podziękowania za nieprzespaną noc dla Ravanesh - za to że tyle naszych postów odzyskała z netu i dla hiji, która ostro pomogła w przywracaniu sesji do życia.

Myślę, że możemy działać - mimo utraconych grafik.
 
Armiel jest offline  
Stary 23-08-2010, 13:40   #12
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Tak, nalegał, żeby się nie rozdzielać. Tak, bardzo mu zależało na dotarciu do celu, był przekonany, że czeka na nich wszystkich coś niezmiernie istotnego. Tak, sprzeciwiał się łamaniu woli Potęg.
Nie zmienił zdania. Uśmiechnął się bo wiedział jak wiele będzie go to kosztować. Nie mógł postąpić inaczej, wolał już postawić na szali swoje dobre imię niż pozwolić aby Jewa została sama w tak ważnej chwili. Szukała swojego przeznaczenia, niewiele jest spraw od tego ważniejszych. Poczuł to w pierwszych słowach jasnowłosej tłumaczącej powody swojej decyzji.
Nie przypominał sobie, żeby widział ją tak zaaferowaną wszystkim dookoła. Była wszędzie, przy koniarzach zaraz potem przy Wukowarrze potem znów przy Aime. Przyjemnie było patrzeć na jej narastającą euforię im bliżej celu się znajdowali.
Za każdym razem kiedy zbliżała się do niego Aime czuł się niezręcznie. Układał sobie w głowie odpowiedź na jej podziękowania, które wyrażała całą sobą, ale ani razu werbalnie.
To mój obowiązek. Nie ma o czym mówić Jewo, Będzie dobrze, o to chyba było najodpowiedniejsze –pomyślał.
Nie oczekiwał podziękowań, właściwie to oczekiwał niemej aprobaty i zrozumienia, że nie ma o czym mówić. Może dlatego nie odpowiedział kiedy podjechała do niego z wieścią co zamierza. Oczy miała jakieś takie… . Gorące, roziskrzone. Ściskała coś w dłoni.
Prześladują mnie
Spróbuję się dowiedzieć czego chcą.
Zaskoczyła go. Popatrzył ze zdumieniem jak rusza szybko do przodu. Wyprzedziła wszystkich i pognała naprzód. Zebrał się i ruszył za nią tak aby widzieć dokąd zmierza i co właściwie zamierza. Inni wydawali się być nieporuszeni zaistniała sytuacją.
Zatrzymał się po chwili w obawie, że pomyśli, że nie ufa w jej decyzje, że zachowuje się nadopiekuńczo wobec niej, wiedział, że tego by nie zniosła. Wahał się jeszcze chwile, ale postanowił, że skoro już ma ją wspierać to na co właściwie czeka. Pogalopował za Jasnowłosą.
Trzymał się z daleka, obserwował tylko. Nic nadzwyczajnego się nie działo, tylko… . Jewa zachowywała się… dziwnie.
Chyba nie postradała rozumu-przyszło mu na myśl, ale zmitygował się i odrzucił ten pomysł, w końcu mówiła coś o duchach.
Nieeee - krzyk Jewy wzbudził w nim niekłamaną trwogę. Do tego ten wielki czarny ptak, który pojawił się znikąd i poszybował za horyzont ginąc wraz z gasnącym krzykiem.
Nic się złego nie działo, ale serce waliło mu jak oszalałe.
Tak szybko jak to możliwe znalazł się blisko jasnowłosej, która leżała bez czucia.
Wykrzykiwał jej imię, potrząsał nią, w końcu wylał odrobinę wody na jej twarz. Bez skutku. Oddychała, ale nie odzyskiwała przytomności. Trzymał ją tak przez chwile wypatrując Vukowarra i innych ale pomoc nie nadchodziła
Otworzyła oczy a on ujrzał w nich śmierć. Poczuł jak jej ciało robi się lodowato zimne ale i on oddychając wypuszczał z ust kłęby pary. Przywarła do niego cała się trzęsąc ale nie potrafił jej dać odrobiny ciepła.
Nie chciał pytać co się stało, nie chciał dłużej trwać w tym uścisku. Usłyszał najbardziej lodowate
dziękuję jakie było mu dane kiedykolwiek usłyszeć.

Słuchał jej nie przerywając. Uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie o Esztar z plemienia Trygarran. Nie przerywał nawet kiedy Jewa tłumaczyła mu, że to na pewno jej pisana jej śmierć, że powinien zawrócić zostawiając ją swojemu losowi.
Poczekał aż skończy. Połozył jej rękę na ramieniu i powiedział pewnym siebie głosem
- To duchy Jewo, nawet szamani mówią, że nie wszystko co od nich pochodzi musi być prawdą. Pamiętaj
Wstał podając jej rękę.
-Jeśli jednak jest w tym ziarno prawdy to utwierdza mnie w decyzji towarzyszenia Tobie - Jewa także podniosła się –jeszcze jedno, cokolwiek tam się wydarzy stawimy temu czoła razem- w końcu miał okazję wypowiedzieć słowa, które tak skrupulatnie przygotowywał na inną okoliczność-będzie dobrze- rzekł z uśmiechem.
Mogło być lepiej. Widok skrępowanej dziewczyny tak łudząco podobnej do Jewy wzbudził gniew w jego sercu. Z drugiej strony jednak, jeśli jej przewiny były tak wielkie jak mówiono a pozostawiono ja przy życiu świadczył o czymś zgoła innym niż bezmyślne okrucieństwo. Wstrzymał się z osądem do czasu spotkania z szamanami.
Nie towarzyszył Jewie w rozmowie z Wanej, ograniczył się tylko do spostrzeżenia, że ich imiona maja wiele ze sobą wspólnego. Te dwie na pewno mają sobie wiele do powiedzenia a jego obecność była zbędna. Postanowił jednak, że będzie miał zawsze w jej pobliżu. Po wydarzeniach na wzgórzu i wizjach jasnowłosej ich losy splątały się na tyle mocno, że chyba tylko żywonóż będzie mógł przeciąć ten węzeł. O ile wcześniej nie padnie z głodu. Kiszki zagrały mu w odpowiedzi.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
Stary 23-08-2010, 17:23   #13
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Rayen usiadła przed namiotem Kahala, aby skorzystać z zaproszenia szamana. Klan Zielonych Grzyw ugościł ich jedzeniem i napitkiem. W innej sytuacji to spotkanie z Jeźdźcami Zawarty i ich urrokurem napełniłoby serce Samotnego Księżyca szczęściem i spokojem. Teraz jednak dziewczyna czuła tylko lęk, niepewność a do tego gniew. Ta dziwna mieszanka uczuć wywołana była tym, co ujrzała przed chwilą a co „Łapiący Noc” nazwał Ashaską. W tym miejscu przez cały czas odczuwało się drżenie niespokojnej ziemi i odór złej śmierci. Czym było to rozdarcie na ciele Matki Step? Dlaczego Jeźdźcy i Bestie Zawarty ryzykowali życiem krążąc tak blisko krawędzi wyłomu? Na co lub, na kogo czekali? Czego strzegli? Rayen miała nadzieję, że sprawa warta była ich poświęcenia.

Kahal obiecał wyjaśnić im te kwestie, ale zanim to zrobił chciał usłyszeć od nich odpowiedzi. Jak każdy szaman kierował się własnym osądem z kim może podzielić się własną wiedzą i zamierzał sprawdzić z jakiej gliny zostali ulepieni młodzi Jeźdźcy Wallawarów. Nie był zaskoczony ich widokiem, wręcz przeciwnie spodziewał się ich. Zadał swoje pytania a potem przyglądał się jak Jeźdźcy z klanu Szarego Wilka rozważają ich sens.

Czego tutaj szukacie? Czego najbardziej się boicie? Odpowiedź na drugie pytanie nie sprawiała Rayen problemu. Każdy musi żyć z własnym lękiem i każdego dnia toczyć z nim walkę. To największy wróg a zarazem największy przyjaciel każdego człowieka, więc nic dziwnego, że każdy dobrze poznał swój strach. To coś, co może każdego z ludzi zmusić do haniebnych czynów, ale także coś, co może zmotywować do aktów bohaterstwa. Wszystko zależy od tego czy uda się przełamać lęk i wygrać z własnym strachem.

Nad pierwszym pytaniem Rayen musiała się dobrze zastanowić. Czego tu szukała? Tutaj przy tej rozpadlinie urągającej naturze. Wyruszyła z misją nadaną im przez Potęgi. Ale jeśli misja ta była tak ważna to, dlaczego Jewa i Aime odłączyli od nich w trakcie drogi. Dlaczego Potęgi im na to pozwoliły? Jewa kwestionowała ślepe posłuszeństwo Potęgom, lecz one nie odmówiły jej swojej łaski. Czy nie jest tak, że Potęgi tak jak dobra matka widząc że jedno jej dziecko jest uzdolnione w leczeniu a drugie wykazuje talent do myślistwa pozwala każdemu z nich robić to co je zadowala i w czym znajduje radość. To by znaczyło, że Aime i Jewa wybierając inną drogę niż ich piątka i tak znajdą się u właściwego celu. I tak czy inaczej wypełnią wolę Potęg.

A co jest wolą Potęg? Co takiego rzekła im Czarnopióra?
„Jest czas by działać. By stanąć do misji. Misji wielkiej wagi. Wszystkiego, co ważne dowiecie się w trakcie jej wypełniania.”
Tak, uznała Samotny Księżyc, to jest właśnie to, czego tu szukam. Zwróciła się bezpośrednio do Kahala i głośno i wyraźnie tak żeby usłyszeli ją również jej towarzysze rzekła:

- Poszukuję tutaj wiedzy. Wiedzy o tym, dlaczego Step się zmienia i co odpowiada za te zmiany. Chcę się dowiedzieć czy to przeobrażenie przyniesie tylko zniszczenie i śmierć, po których nic już się na nowo nie odrodzi, bo jeśli tak to chcę się też dowiedzieć jak do tego nie dopuścić.
- To, czego się boję to utrata mojej Bestii i moich bliskich a przez to utracenie swego miejsca na ziemi i obrania błędnej drogi.

Szaman siedział przez chwilę nieruchomo i przyglądał się twarzy Rayen, po czym pokiwał głową i powiedział:

- Step jest jak pory roku. Są chwile, kiedy wzrasta i chwile, kiedy popada w zapomnienie. Step jest wieczny, niezmienny a wszystko, co się na nim dzieje, dzieje się z woli Potęg. Wola Potęg jest dniem a knowania Upadłych są nocą.
- Lęk o bliskich świadczy o tobie wyjątkowo dobrze, jednak te obawy również są częścią planu Potęg.

Samotny Księżyc wsłuchiwała się w słowa „Łapiącego Noc”, ale przyniosły jej tylko rozterki. Nie zgadzała się ze wszystkimi słowami szamana. Potrafiła zgodzić się z Kahalem, kiedy mówił o jej lęku. Ale nie wtedy, kiedy mówił o Matce Step. Uważała, że Step podlega przemianom i że to coś więcej niż zwykłe cykle pór roku. Według niej nic na tym świecie nie było wieczne i niezmienne. Nic. Urrokur był stary i mądry a Rayen młoda i zapalczywa. Czas pokaże czy będzie kiedyś musiała uznać, że to Kahal miał rację a ona się myliła. W chwili obecnej była pewna tego, w co wierzyła.
 
Ravanesh jest offline  
Stary 23-08-2010, 18:13   #14
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Idąc za radą Rayen, Ilya skorzystała z więzi z Sabah by przyspieszyć gojenie się jej rany, zaś Bestia z chęcią użyczyła jej trochę ze swoich, można by podejrzewać, że niewyczerpanych, sił. Dobrze opatrzona rana wkrótce przestała boleć, lecz wspomnienie cierpienia nie zbladło w pamięci dziewczyny, dlatego podczas pierwszych godzin jazdy starała się nie urazić ramienia. Jednakże stopniowo odprężała się, pozwalając uczuciom Sabah wziąć górę nad jej własnymi myślami. Jaguarowi podobała się taka wyprawa, wiatr w futrze, świeży trop w nozdrzach oraz towarzystwo wypróbowanych towarzyszy. Nic więc dziwnego, że Ilya dzieliła z nią radość pokonując kilometr za kilometrem u boku Calina, Rayen, Nemain i Melesugn. Ciche Ostrze zepchnęła na bok gniew, który poczuła po słowach Szalonej, choć wiedziała, że niczym nocny drapieżnik czai się ona w ciemnościach nocy.

Jednakże różowa poświata na wschodzie zwiastowała nadejście dnia i wkrótce przegoniło nocne cienie i troski. Oczom Ilyi ukazał się świat, o istnieniu którego nawet nie marzyła. Jak okiem sięgnąć wszystko było zielone nakrapiane tylko gdzieniegdzie różnokolorowymi plamkami. Wzniesienia wydawały się ogromne, a nawykłemu do płaskiej przestrzeni duchowi wydawało się, że oto znalazł się w labiryncie bez wyjścia. Nie zatrzymali się z pierwszymi promieniami słońca, lecz jechali dalej, a krajobraz przesuwał się leniwie, jak to wydawało się Ilii.

Koniec dnia zwiastowało krwawe słońce chowające się za wzgórzami oraz narastającym napięciem, które Sabah i Ilya wyczuwały niczym burzę unoszącą się w powietrzu. Ziemny lej, jaki w końcu ukazał się ich zmęczonym oczom tylko wzmocnił te ponure przypuszczenia. Śmierć jednego z Jeźdźców wstrząsnęła nią, odruchowo poszukała w ciemności bezpiecznej dłoni Calina i uścisnęła ją, tak jakby chciała się upewnić, że wciąż jest obok niej. Dziewczyna poczuła jak serce podchodzi jej do gardła dudniąc niczym wojenny bęben. Rana w ciele Stepu przeraziła ją nie na żarty, a jej rozmiary – oszołomiły. I na dodatek ten snujący się zapach, tak jakby znów trafili na ślady Upadłych.

Ktoś na nich czekał. Ilya jakoś nie potrafiła powiedzieć, że to przypadek, bo na pewno nim nie był. Od jakiegoś czasu przestała wierzyć w przypadki. Pytania Kahala Łapiącego Noc zastanowiły ją i zmusiły do wejrzenia w głąb siebie. Czego się bała najbardziej? Pomyślała o ojcu i jej ukochanym Calinie, którzy żyli lecz narażali swe życie – ojciec jako myśliwy, a narzeczony walcząc u jej boku – oraz o matce i bliźniaku, którzy już odeszli. Jednakże śmierć bliskich nie była jedyną rzeczą, której się bała i nie potrafiła też szczerze powiedzieć czego boi się najbardziej.

- Kahalu, kiedy myślę o tym, czego boję się najbardziej to natrafiam na wiele mniejszych i większych strachów. Lecz najbardziej boję się chyba śmierci, lecz nie swojej, gdyż z tym pogodziłam się i oswoiłam. Boję się, że będę musiała patrzeć na śmierć moich najbliższych, na ich cierpienie. Boję się, że nie potrafiłabym im pomóc, tak jak nie potrafiłam zapobiec śmierci mego brata-bliźniaka i matki. Na równi z tym strachem mogłabym postawić strach przed zamknięciem i zniewoleniem, lecz nie mówię tu tylko o fizycznym niewolnictwie, ale także o duchowym. Raduje mnie możność wyboru, otwarte przestrzenie i mnogość ścieżek. Jednakże czasem, gdy ktoś mi coś nakazuje lub próbuje zmusić mnie do zrobienia czegoś… cóż, czuję gniew, który wynika z mojego strachu przed tym, że przyzwyczaję się do tego i przestanę nawet zauważać ściany swojego więzienia.

- Przywiodło mnie tu zaś wezwanie Czarnopiórej, która ukazała nam się we śnie. A także wspomnienie o tajemniczej Iskrze, która już wcześniej pojawiła się w splecionych wątkach mego życia.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 23-08-2010, 21:04   #15
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
-Trudno rozsupłać węzły na rzemieniach splecionych przez Potęgi, Jewo z Lodu – powiedział niespodziewanie.
Uśmiechnęła się. Najładniej jak umiała.
- Każde wallawarskie dziecko wie, co się robi z węzłami których nie można rozsupłać. Ale słabo mnie znasz. Jeszcze nie szarpię żadnych węzłów, nie wykluczam, że to – znowu się uśmiechnęła, tym razem z porównania, które przyniosła obecność koniarzy– ... Niezbędna uprząż. Nie zawrócę kijem rzeki, choćbym chciała. Wiem to. Nie dzielę jedynie ufności moich towarzyszy. Ale to nie znaczy, że podążam w innym kierunku.
Przez chwilę jechali w milczeniu.
- Niemniej dziękuję. Bo to chyba troska? – skoro czegoś się nie wie, najlepiej zapytać – Wspaniale walczysz Vukovarze. – dodała -Szkoda, że nigdy nie ma czasu stanąć i podziwiać.
- Mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie?
Kiwnął głową jakby lekko rozbawiony.
- Poważne – powiedziała – Dlaczego Shuryuk ci nie ufał?

***

Byłoby naprawdę dobrze, gdyby nie duchy. O ile w jakiś sposób już dawno polubiła obecność Morskiej, choćby dlatego, że starucha była między nią i Mrukiem, zapewne jedyną wspólną, prawdziwą sprawą, o tyle Hunge i Lanyia, widziani co parę stajen, stojący gdzieś w stepie i wpatrujący się w nią martwym wzrokiem budzili w dziewczynie mordercze instynkty. Kilka razy popędziły obie prosto w zjawę, budząc zresztą lekkie zdziwienie Zawartan. Ale duchom nie da się spuścić manta.W końcu blondwłosa dziewczyna gwałtownie zahamowała przed Ushakiem.
- Potrzebuję cienistego pnącza.
Nie miał przy sobie ziół, ale potrafił je znaleźć. Po chwili Jewa ściskała w ręku korzeń.

Posuwali się dość wolno, postanowiła więc po prostu wyprzedzić całą grupę. Podjechała do Kamienia. Nie podziękowała mu jeszcze za to, że z nią wyruszył. To przez to, że nie przywykła, żeby ktoś coś robił dla niej bez powodu. Oczywiście może Kamień miał swoje motywy, nie związane z Jewą i tego też nie wykluczała. Ale wolała myśl, że to dla niej. Zwyczajna, niespodziewana dobroć. No, ale nie podziękowała i coś czuła, że to się nie uda, bo powie wtedy coś głupiego albo szorstkiego i Kamień z miejsca zacznie żałować.
- Prześladują mnie – powiedziała zamiast tego – No duchy – dodała na pytające spojrzenie chłopaka.
Zamachała mu przed oczami zaciskanym w dłoni korzeniem.
- Spróbuję się dowiedzieć, czego chcą. - Pokazała na linię horyzontu. Kończyło ją szare wzgórze o płaskim wierzchołku, wiedzieli, że wioska jest gdzieś za nim.
- Pojadę szybciej i zażyję korzeń. Może mi powiedzą. Powinnam skończyć nim tam wszyscy dojedziecie.
Tak zrobiła.

Biała wilczyca rozwinęła pełną prędkość. Wiatr wyciskał Jewie łzy z oczu, trawy pochylały się przed nimi w ukłonie, poranne słońce, jeszcze niezbyt natarczywe grzało duszę. Dotarły na miejsce i Jewa żując gorzką bulwę, długo głaskała swego wilka. Pnącze powoli wyostrzało jej zmysły. Świat duchów nakładał się na ten drugi.
- Jesteś taka głupiutka Jewo - Lanyia śmiała się złośliwie, w tanecznych podskokach zataczając koła wokół martwego szamana.
Jewie kręciło się w głowie patrzyła więc na stojącego w miejscu Hunge. Uczeń Juhara był prawie przezroczysty, Jewa wiedziała, że jego dusza, splamiona krwią demonów rozprysła na tysiące kawałków. Naprawdę mogła pomóc mu ją scalić?
To Hunge do niej przemówił, odzywając się po raz pierwszy od chwili, gdy zorientowała się, że jej towarzyszy.
- Śmierć ruszyła za wami, Jewo. – Jeźdźczyni wzdrygnęła się, jeszcze nie od złowrogich słów, nadal słyszała u Ciernistego Krzewu echa głosu którym wieszczył na Wzgórzu Wilków.
- Za nami?
- Za tobą i chłopcem co odwiedzał Trygarrankę – odpowiedziała zamiast Hunge jej martwa przyjaciółka, rozchichotana krowiooka Lanyia, wykonująca wyraziste obsceniczne gesty. Jewa poczuła, że się rumieni.
Kogoś z was wkrótce wybierze. – dziewczyna mówiła dalej, a jasnowłosa poczuła jak ścina jej policzki szczypiący mróz. – Biedna Jewa.Tak mało wie. Tak mało pozna. Biedna Lanyia. Biedna Jewa. Lanyia – Lanyia przestała tańczyć, wielkie oczy dziewczyny zalśniły łzami.

Strach Jewy przybrał postać wielkiej czarnej wrony. Ptak wzbił się w górę prosto spod jej stóp, zawisł nad jej głową i zakrakał rozdzierająco.
- Nie!
Krzyk echem odbił się o kamienne wzgórze. Przyniosło go z powrotem.
- Nie!
Poczuła, że ktoś nią potrząsa. Zobaczyła twarz Kamienia. Wrona utkana z jej strachu ulatywała w niebo.
Trzęsła się z zimna, więc chwilę stali objęci. Jednak powiedziała dziękuję.

***

Potem w cichej godzinie, jednej z nielicznych tego dnia, kiedy byli sami, powiedziała mu o przepowiedni. Po swojemu, chłodno, sugerując, że powinien wrócić, a ona stawi temu czoła.

Skoro wkrótce umrze nie będzie się zaprzyjaźniać. To by dopiero było głupie.
Bo Jewa przyjęła do wiadomości, że to jej koniec wieszczyły duchy. Nie chciała żeby Kamień ginął za nią. Choć pewnie znalazłaby jakieś osoby, które mogłaby poświęcić.

Wilczycy obiecała, że się nie podda, spróbuje je z tego jakoś wykręcić. Niebieskooka bestia lizała ją po twarzy. Jewa rozumiała, że mówi jej to samo.
To było najstraszniejsze, nie słyszała żeby jakaś bestia przetrwała bez swego jeźdźca. Jej wilczyca. Najpiękniejsza na stepie.

***

Konie plemienia Zawarty pojechała obejrzeć z Kamieniem. Wszystkie stada przypominały te z jej wizji. Może za mało pamiętała. Czuła się zagubiona.

***

Kiedy zobaczyli dziewczynę bledszą niż ona sama, Kamień cicho zagwizdał. Jewa wydawała się dziwnie ... nieporuszona. Choć zaraz odnalazła Ushaka.
- Dlaczego nie powiedzieliście mi od razu? –dopiero w tym pytaniu widać było emocje.
Nawet się nie zdziwił. Na stepie wszyscy wierzyli w znaki. Dwie tak podobne do siebie, tak inne od całej reszty, w tym samym miejscu. Trudno było uznać to za przypadek.
- To sprawa szamanów.
- Kim jest i co zrobiła?
- Jest wiedźmą, czci upadłych, nazywa się Wanej.
- Jest z waszego plemienia?
- Błąka się po stepach, od klanu, do klanu. To wyrzutek.
- A jakie rzuciła klątwy i na kogo?
- To też sprawa szamanów.

Rozmowa najwyraźniej dobiegła końca.

- Wanej ... Jenaw...Nejwa ... Jewa –stojący obok Jewy Kamień wyliczał imiona, aż dotarło do niej, co mówi.
- Przestań – syknęła z nagłą złością. – To nie ja, nie ja.

***

- Witaj Wanej – podeszła do uwięzionej jawnie, gestem zaproponowała wodę.
Kobieta kiwnęła głowa. Była młoda, wychudzona. Związanymi rękoma uniosła bukłak do ust, potem oddała go Jewie. Była spokojna, w jej bladych oczach czaiła się rezygnacja. Ale na Jewę patrzyła z ciekawością.
- Taka się urodziłaś? – dziewczyna z Lodu jakoś najpierw zapytała o te włosy – Zimą?
- Tak, taka się urodziłam, Ty nie?
-Taka – Jewa uśmiechnęła się z pewnym trudem – Zimą? – zapytała raz jeszcze. – Ile masz lat?
- Zimą. Kiedy śnieg otulił Step. Mam 19 lat A ty?
- Zimą, kiedy śnieg nie wpuszczał do osady duchów. Mam prawie 18 lat.
Wanej uśmiechnęła się smutno.
- Mogłybyśmy być siostrami. Ale nie jesteśmy. Znasz swojego ojca?
- Tak. – pokiwała głową - Ty nie znasz swojego?
- Nie znam. Odszedł, jak miałam 2 lata. Wychowałam się w klanie Białych Grzyw. Na początku uznano mnie za omen.
- A potem? – zapytała Jewa, choć domyślała się odpowiedzi.
Tamta nie odpowiedziała.
Naprawdę czcisz Upadłych?
- Nie, nie czczę Upadłych. – w oczach Wanej pojawiły się iskierki gniewu – Jestem dzieckiem Potęg, tak samo jak Ty.
- A znasz Czarnego Jeźdźca?
- Znam wielu Jeźdźców, nie wiem, o jakim Czarnym mówisz.
Chwilę siedziały naprzeciwko siebie milcząc.
- Czemu zatem cię oskarżają? –zapytała w końcu Jewa.
- Bo jestem inna. Niektórym to wystarczy.
- Niektórym. Ale szamani zazwyczaj wiedzą, że każdy jest inny.
Odpowiedziała jakby chciała, żeby tamta była winna.
- Szamani łajno wiedzą. Wydaje im się, że postradali rozumy, ale mają te same ograniczenia, co inni.

Jewa zadrżała. Ona miała Morską, Juharowi nikt nie mógł odmówić mądrości, a Wallawarowie nie byli pochopnym plemieniem. Miała szczęście.

- Coś wymyślę – powiedziała.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 23-08-2010, 22:01   #16
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zadecydowali. I skutkiem tej decyzji pojechali w dwóch różnych kierunkach.
Pędząc na grzbiecie Magrire, Melesugun myślała o tym, jak wiele złego wyrządziła zawiązującej się grupie decyzja Jewy i Aimego. Ku zaskoczeniu, decyzja tych dwojga wzbudziła w jej duszy bukiet uczuć, które nie od razu potrafiła nazwać. Żal. Zawód. Zniechęcenie.
To nie białe włosy czyniły z dziewczyny wyrzutka. Chodziło o jej charakter, pomyślała. To, kim jesteś nosisz w duszy, nie na głowie. Jewa nie chciała być częścią grupy. Była harda do granic rozumu. Stawiać na swoim bez względu na rachunek strat. Myliła dbałość o przyjaźń z błaganiem o akceptację. Dumę z niedojrzałością. A teraz jechała w odwrotnym kierunku, ciągnąc za sobą Aimego. Gdzieś tam, na jedno z nich czekała śmierć.
Decyzji Aimego nie rozumiała kompletnie. Wybór, którego dokonał chłopak, był dla ciemnowłosej wojowniczki nieoczekiwanym ciosem. Jeśli ktoś z nich miał zostać przywódcą grupy, byłby to właśnie on. Byłby, gdyby nie decyzja, która pogrzebała jego rosnący autorytet w oczach Melesugun. Wybory wodza nie powinny być wyborami serca. Sycenie prywatnych pragnień kosztem grupy było zwyczajną hańbą. Po raz pierwszy w życiu intuicja zawiodła ją tak srodze. Gdzieś w swoim twardym sercu wierzyła w Kamień w Wodzie. Miała nadzieję, że powodem jego decyzji nie była banalna do mdłości miłostka. Może sądził, że u boku tej, która sama siebie skazywała na banicję, czeka go więcej przygód? Chciała w to wierzyć.

*

Pędzili, bez względu na odczuwany dyskomfort dotrzymywały tempa. Rany pod wpływem specyfików Raben stały się mniej dokuczliwe. Zawieszony na szyi dar Churkurra wydał się teraz Melesugun szczególnie cenny. Rany w stepowym klimacie potrafiły być zdradliwe. Niejeden już raz widziała rany zasiedlone przez larwy stepowego robactwa, paprzące się pod zbyt szczelnymi opatrunkami. Płytkie, sączące się i te głębokie, z brzegami poszarpanymi i sczerniałymi od zgnilizny. Ludzie Stepu rzadko umierali ze starości. Twarda jak kawał rzemienia dola odciskała się w ich ciałach dostrzegalnym piętnem. Każdego dnia potrafili znieść więcej i więcej, nawet jeśli mogło się wydawać, że człowiecza natura nie wytrzyma dłużej.
Melesugun, nieodrodna córka stepu jechała więc na grzbiecie swej wilczycy, od czasu do czasu zaciskając zęby. Ukształtowanie terenu zmieniło się pod łapami Bestii diametralnie. W górę i w dół. Pagórki ograniczały widoczność, przesłaniając horyzont, a do tego dzieci Wallawarów nie były przyzwyczajone. Być może to właśnie był powód lęku, który nagle zaczęli odczuwać.

Rozdarcie, do którego dotarli o zmierzchu, zaparło Melesugun dech w piersiach. Nie myliła się. Ogromna rana wydarta w piersi Matki Stepu lśniła, jakby to w niej schowało się słońce.
Czy dotarliśmy do krańca świata?
Bystre zmysły Jeźdźców zarejestrowały obecność przemieszczających się w dole ludzi, wciąż jeszcze maleńkich jak mrówki.
Zbliżanie się do rany nie było łatwe. Wyczuwalne drżenie ziemi zachęcało raczej do odwrotu, niż do podążania obraną ścieżką. Zapach powietrza zmienił się i oddychanie stało się nieprzyjemne. Melesugun znała ten zapach. Wszyscy go znali. Zapach pola walki w dzień po bitwie.
Powitali ich stacjonujący na miejscu Zawartanie. Na ich oczach Jeździec – wraz ze swą duszą – zostali strawieni przez dziwny ogień. Węszyła Shar’Rhaz. Obecność urrokura, jednego z najwyższych szamanów Zawarty nie mogła wróżyć nic dobrego. Tacy jak on nie zajmowali się sprawami błahymi.

Gdy nadeszła jej kolej na rozmowę z szamanem postanowiła okazać szczerość. Potęgi wiedzą, ile kosztowało ją odsłonienie jej duszy przed kimś drugim. Nawet jeśli był to urrokur Zawartan.

- Jestem tu po to, by pomóc. Szukam lekarstwa na robaka, który toczy step. Dlatego się urodziłam. I dlatego tutaj jestem.
- Największym lękiem napawa mnie niemożliwość podjęcia walki. Boję się, że nadejdzie taka chwila, gdy; choć będzie trzeba; nie będę w stanie walczyć. Nie będę w stanie bronić tego, co najważniejsze.

- Twoja pewność siebie przemawia na twoją korzyść. Pamiętaj jednak, że może stać się zarówno twoją siłą, jak i twoją słabością. Lęk przed walką świadczy o tym, że serce bijące w twej piersi jest mądre. Bo tylko głupcy i Shar'Rhaz nie odczuwają strachu przed walką. A chwila ta nadjedzie nieuchronnie, Melesugun z Wallawarów. Ta chwilą będzie koniec twego życia. Im szybciej to pojmiesz, tym szybciej odrzucisz wątpliwości.


No tak. Czego się mogła spodziewać po odurzonym widmotrawą gadającym-z-duchami. Urroruk czy nie, wyrażał się równie głupio, co cała reszta jego braci szamanów.

- Jak to jest być wybranym? – Podjęła jeszcze jedną próbę, w nadziei, że szaman przemówi w końcu ludzkim głosem. I w zrozumiałym dla ludzi języku. Pokazała mu znaki zdobiące jej dłonie – Skąd wiesz, czego oczekuje od Ciebie Potęga?

- Wybranym jest każdy szaman i każdy Jeździec. Niektórych jednak Potęgi wyznaczyły do ważniejszych celów. A czego oczekuje Potęga każdy zrozumie. Prędzej czy później, lecz zrozumie. Usłyszy to w pieśni strumienia, w szumie wiatru na stepie, wyczyta ze śladów zostawionych przez dzikie mustangi. Potęgi przemówią do niego głosem tylko jemu słyszalnym. Takie juz są. Niezrozumiałe.


Tak samo jak ich rozmowa. Pożegnała się z nim zrezygnowana. Nie było szans na to, że dowie się od niego coraz więcej. Kopnęła leżący wśród piachu kamyk.
Czekanie nie było specjalnością Melesugun, córki Pelhana i Melesun wojowników z plemienia Szarego Wilka.
 
hija jest offline  
Stary 24-08-2010, 08:43   #17
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Jechała smutna i wściekła zarazem, trzymając się na końcu grupy. Jak to się stało, że w końcu się rozdzielili? Przecież nawet ona zrezygnowała, choć serce ciągnęło ją w inną stronę.
Jewa i Aime… bała się o nich i była zła, bo kroplę niezgody rozlała wśród nich Melesugun. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo zimna i zadufana w sobie jest ta wojowniczka.
Nie ufała jej już i nie wiedziała jak sobie z tym poradzić.
Pogrążona w myślach pędziła dotrzymując tempa innym.

Nie wiedziała dokładnie kiedy po raz pierwszy dostrzegła dziwną złocistą łunę na horyzoncie. Na początku myślała, że to słońce swoim ostatnim blaskiem otula ziemię. Ale myliła się. Uczucie niepokoju, które towarzyszyło jej przyglądającej się tej dziwnej łunie było trafne.
Kiedy zatrzymali się na najbliższym wzniesieniu okazało się, że jakieś pięć mil dalej ziemię stepu rozdarła wielka szczelina, która zdawała się pulsować krwisto-złotym światłem.
Jakby ktoś zadał stepowi ranę.
Rozmiary tej ziejącej dziury przeraziły Nemain. Kto? Dlaczego? Po co? Kolejne pytanie rodziły się w jej głowie.
Zapomniała na chwilę o dręczących ją uczuciach. Dołączyła w pośpiechu do Ilyi, Rayen, Callina i Melesugun i ruszyła w pośpiechu ku widocznym z daleka ludziom zgromadzonym wokół rozpadliny.


***


Siedziała przed namiotem Łapiącego Noc i myślała nad jego słowami. To co do tej pory widziała i to co zdarzyło się już tutaj nad szczeliną napawało ją grozą.

Czego szukała? Czego najbardziej się bała?
Teraz dopiero mogła zajrzeć w głąb własnej duszy. To Potęgi wysłały ją na misję. Na misję, o której nie miała zbyt wiele pojęcia. Chciała ratować step, nie rozumiała zachodzących w nim zmian i bała się ich. Nie czuła się jednak bohaterką. Wiedziała, że moce którymi władała, posiadła jedynie z woli Potęg i choć czuła się wyróżniona nie była do końca pewna czy potrafi sprostać pokładanym w niej nadziejom.
Powiedziała więc głośno do Kahala:

- Szukam odpowiedzi… lekarstwa na to, jak uzdrowić step, jak nie dopuścić do tego, aby zło nim zawładnęło, ale szukam też prawdy o tym co wydarzyło się w przeszłości i teraźniejszości.
To czego się lękam, to to, że nie zdołamy powstrzymać zła toczącego nasz dom i że zmieni się on w miejsce, w którym nie będzie żadnej przyszłości.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 25-08-2010, 08:34   #18
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Jewa z Lodu i Aime Kamień na Dnie Rzeki


Popołudnie niespostrzeżenie przerodziło się we wczesny wieczór. Staliście się centrum zainteresowania. Każdy chciał do was podejść, uścisnąć dłoń, wysłuchać ponownie historii o walce z Shar’Rhaz. Pomiędzy wami, a „koniarzami” skakał Ushak Kudłata Żaba. Nadzwyczaj przyjacielski i na swój hałaśliwy sposób dość zabawny Jeździec.

Z osłupieniem zauważyliście, że reszta klanu szykuje się do wyprawienia uczty na waszą cześć. To chyba nieuniknione, jeśli nie chcecie obrazić gospodarzy.

W końcu udało wam się spotkać z szamanem klanu. Dwóch wojowników zaprowadziło was do jurty przed którą stał niewysoki mężczyzna z włosami przystrojonymi piórami, koralikami i kośćmi. Nie był młody ani stary – taki w nieokreślonym wieku.

- Jestem Zajuh „Ciężki Wzrok” – powiedział szaman spoglądając na was faktycznie wzrokiem, który mógłby trzaskać kamienie. – Wasze czyny sławią wasz klan i wasze plemię. Nasza wdzięczność będzie wielka. Proście o cokolwiek, a zostanie spełnione.

- Zatem uwolnij Wanej – powiedziała Jewa z Lodu spoglądając na szamana twardym wzrokiem.

Przez twarz szamana przemknął grymas gniewu. Oczy stały się jeszcze ciemniejsze.

- Nie usłyszałem tego – uśmiechnął się, lecz uśmiech nie dotknął więcej niż jego kącików ust. – Proście o cokolwiek, lecz nie o nią. Jej los jest już ustalony.

- Przed chwilą rzekłeś, że możemy prosić o cokolwiek – irytacja w głosie Jewy była łatwo wyczuwalna.

- O wszystko, poza nią.

Słysząc ton głosu szamana wojownicy spojrzeli na was przybierając groźne miny.

- Nie warto – usłyszeliście niespodziewanie znajomy głos za swoimi plecami. – On już ją skazał na śmierć.

To był Vuccovar. Szedł z groźnym wzrokiem utkwionym w Zajuhu „Ciężkim Wzroku”. Z niepokojem zauważyliście, że na rękach trygarrańskiego Jeźdźca nałożone są rękawice z żywoszponami.

- Ten, kto oddaje ludzi z własnego klanu w niewolę nie odda kogoś, kto o tym wie, lecz nie pamięta, prawda, Zajuhu. Czcicielu Upadłych.

Szaman nie czekał, poczuliście że otacza go dziwna, wypaczona aura mocy, a jego dwaj strażnicy zafalowali, jak dym nad mokrym ogniskiem. Ujrzeliście zamiast nich dwa wysokie i chude Shar’Rhaz.



- Zabić ich – syknął Zajuh stając się jednocześnie postacią z dymu.



Jego magia, bez wątpienia pochodząca do Upadłych, uderzyła w was z oboje z dużą siłą.

Aime – poczułeś się tak, jakby ktoś przyłożył ci rozpalone żelazo do kilku części ciała. Ból był tak silny, że odrzucił cię w tył, a z ust pociekła krew z przegryzionego języka.

Jewo – ty poczułaś tylko zapach dymu, chociaż nie udało ci się zidentyfikować źródła.
Zobaczyłaś kątem oka, jak Vuccovar skacze w stronę szamana, który jednak dobył jednak dwóch maczug. Jeździec i szaman zwarli się w walce.

Shar’Rhaz ruszyli do walki. Jeden w stronę chwiejącego się i krwawiącego z ust Aimego, drugi skoczył w twoim kierunku.

Co gorsza usłyszałaś wrzaski grozy za swoimi plecami. Najwyraźniej ta trója nie była jedynymi zwolennikami Shar’Rhaz w osadzie.


CALIN DESZCZ W TWARZY



Calin poprosił szamana na rozmowę na osobności. Planował odpowiedzieć na pytania, ale chciał się zapytać o coś jeszcze.

- Szczerość jest na twojej twarzy. Toteż na twoje pytanie, Kahalu, urrokurze plemienia Zawarty odpowiem tak: nie wiem, czego tu szukam, gdyż zostaliśmy posłani z misją potęgi zwanej Czarnopiórą, znaną niekiedy pod imieniem Kapryśnej. Możliwe, że jest to próba wyjaśnienia oraz zapobieżenia całej sytuacji, która zapanowała na stepach. Szaleństwo Jeźdźców, przebudzenie się Głębi Shar’Rhaz, pojawienie się Czarnego Jeźdźca i Jeźdźca z Dymu i Cienia mogą potwierdzać to, że pośród nas narodził się i uzyskał moc Cień. Tak przynajmniej twierdził nasz szaman.

Szaman stał cierpliwie słuchając, widząc, że młody Jeździec nie wszystko z siebie wyrzucił.

- Natomiast co do lęku. Boję się najbardziej o ukochaną, że jej się coś stanie, ze nas rozdzielą, że coś może odmienić serca miłujące. Bardzo bym chciał, żeby mogła przebywać bezpiecznie wśród swoich. Ale czy tam jest spokój? Oraz jeszcze, czy gdyby została dla mnie, nie oznaczałoby to wyrwania kawałka swojej woli, dumy, radości? Może zrobiłaby to dla mnie, gdybym ją poprosił, ale czyniąc to, wyrzekłaby się części samej siebie. Toteż nie uczynię tego, wierząc potęgom, że zachowają nas od złego Cienia oraz ceniąc umiejętności mojej kochanej, ale prawdą jest, że drżę niekiedy widząc ją podczas walki. Proszę wszakże, żeby to pozostało pomiędzy nami.

- Co do twych obaw – odpowiedział w końcu spokojnym, cichym głosem - Serca kobiet są niczym Potęgi. Kto je pojmie zyska władzę nad tym co najcenniejsze tracąc ją jednocześnie. Zyska władzę nad miłością, lecz miłując straci tą władzę. Tym bowiem jest miłość.

Uniósł dłoń dodając jeszcze:

- Twe obawy świadczą o twej szlachetności, a szlachetność to ostrość strzały zwanej odwagą. Staniesz w obronie ukochanej, kiedy zagrozi jej zły los. A kiedy pojmiesz, że ona jest Wybraną Częścią Stepu, tedy pojmiesz, ze tak naprawdę bronisz zawsze jej. Nieważne czy przelejesz krew w alce o dzieci z obcego plemienia, zawsze twe żywonoże będą walczyć w jej imieniu

- Nie chcę jej pojmować. Uczucie mi wystarczy - uśmiechnął się - ale pytałeś, wiec odpowiedziałem najlepiej jak umiałem

- Jeszcze jedno, czy możesz mi powiedzieć coś na ten temat? - pokazał mu symbole opowiadając jednocześnie, jak powstały po niedawnej bitwie.

- Kolejny naznaczony. – powiedział szaman na ostatnie pytanie - Tym razem przez Potęgę Wody, jak widzę. Czujesz i miłujesz. Stworzony jesteś dla czucia i miłowania. Więc Woda cię wybrała, ponieważ to ona rządzi naszymi emocjami.

- Rzekłeś wielka rzecz – powiedział Calin przejęty. - Bo to znaczy, ze kiedy walczyliśmy niedawno przeciwko Shar’Rhaz, tak naprawdę walczyłem za nią. Jeżeli kiedykolwiek zaś odmówię walki, to tak, jakbym nie chciał walczyć w jej obronie. To niezwykła wiedza, ale także brzemię nielekkie.

- Każda wiedza stanowi brzemię. Ale to nasze zadanie. Dźwigać je z woli Potęg. Zasiądź zatem ze mną przy wieczerzy i ogniu i wysłuchaj słów o Ashashce



Reszta


Siedliście wokół szamana. Kahal „Łapiący Noc” – urrokur plemienia poczekał, aż inni Zawatanie doniosą obiecany posiłek. Po chwili stały przed wami miski z gotowaną fasolą, kawałkami pieczonego nad ogniem mięsa, sosem zrobionym z ziół i śmietany, kilka wielkich podpłomyków oraz bukłak pełen gęstej, świeżo sfermentowanego kobylego mleka.

Wszyscy jedliście, a Kahal z wami, nie śpiesząc się i starannie przeżuwając każdy kawałek pokarmu.

Potem, kiedy ciemności zapanowały nad stepem szaman zaczął swą opowieść, a łuna dobywająca się z Rozdarcia, jaka gorzała za jego plecami, dodawała jego opowieści niezapomnianej oprawy.

Kahal mówił głosem sennym i spokojnym, lecz w jakiś sposób mimo tej monotonii potrafił przykuć waszą uwagę.

- Działo się to wiele dziesiątek, dziesiątek lat temu. Tak wiele, że zabrakłoby palców w dużym klanie, by policzyć minione lata. Step był wtedy inny. Rządziły nim jednak podobne prawa. Ludzie kochali się, rodzili, umierali i łączyli z duchami mistycznymi łańcuchami magii. Stepem rządziło Dziesięciu. Znamy imiona sześciorga z nich. Potęga Ducha, Wody, Ognia, Ziemi i Powietrza oraz Ashaska. Pozostała czwórka znana wam jest teraz pod mianem Upadłych.

Zamyślił się wpatrując w pierwsze gwiazdy, które zaczynały migotać na płaszczu nocy.

- Jak to więc jest, zapytacie zapewne, że nie znamy imion Potęg i Upadłych a znamy Ashaski. Otóż, odpowiem, to nie jest imię. Imię tej Upadłej też zostało zapomniane. To przyrostek, jak Ogień, Woda czy Duch. W starej, dawno zapomnianej mowie, oznacza Najstraszliwszy Grzech. Nie zwykły grzech: Szału, Chuci czy Chciwości, lecz Najstraszliwszy Grzech. Taki, którego nikt nie popełni, jeśli ma w sobie ludzkie serce. Wyrażany aktami, których bezmiar zła i bezduszności poraża: pożądanie do martwych, żądza ludzkiego mięsa, akty wyuzdania tak obrzydliwe, że ludzka wyobraźnia nie powinna nigdy ich zrodzić. Tym była Ashaska. Pogardzana nawet pośród Upadłymi.

Nie wiecie czemu, ale jego słowa w jakiś sposób podziałały na wyobraźnię. Przez chwilę ujrzeliście kłębowisko nagich ludzi, zjadających się wzajemnie oraz robiących ze sobą rzeczy, które zazwyczaj rezerwowane były jedynie dla małżonków. Wzdrygnęliście się jednocześnie.

Kahal kontynuował, jakby niczego nie dostrzegł.

- Musicie wiedzieć, że dziesiątki, dziesiątek lat temu był czas, kiedy Najstraszliwszy Grzech znajdował sporo pożywki. Wtedy mieszkańcy Stepu żyli pośród wielkich miast. Tak mówią duchy. Miast, które teraz są wylęgarnią Dzieci Upadłych – Shar’Rhaz. To właśnie grzech i knowania Ashaski doprowadziły do Wojny Dziesiątki i podział na Potęgi i Upadłych. Oraz koniec świata, jaki znaliśmy i narodziny Stepu prowadzonych przez wybrańców Potęg: Jeźdźców i szamanów. Wojna Potęg z Upadłymi była tak straszna, że prawie zniszczyła świat. Jednak zarówno Potęgi, jak i Upadli walczyli z Ashashką, która dysponowała największą mocą spośród nich wszystkich. W końcu Najstraszliwszy Grzech został pokonany i wyrzucony tam...

Wskazał ręką usiane gwiazdami niebo nad waszymi głowami.

Przez dłuższą chwilę milczał. Potem spojrzał w stronę Rozdarcia. Na tle tej demonicznej poświaty widzieliście patrolujących teren Jeźdźców. Wyczuwaliście drżenie ziemi. Teraz regularne, jakby czyjeś dudniące wolno serce.

- Co jakiś czas Upadli próbowali odzyskać swoją władzę – szaman podjął opowieść. – Wybuchały wojny, które my, szamani, strażnicy historii, nazywaliśmy Zrywami. Niekiedy wracał Cień – wybraniec któregoś z Upadłych. Wybuchały wtedy wojny i posoka Shar’Rhaz oraz krew ludzi wsiąkała w Step. Wiedzieliśmy, że te Zrywy to tylko próba naszych sił. Sprawdzian, na jaki wystawiają nas Potęgi testując naszą wolę, siłę i wierność. Wszyscy jednak lękaliśmy się dnia, w którym Ashahsce uda się znaleźć sposób by powrócić.
Wiedzieliśmy, że wtedy czeka nas wojna gorsza, niż jakąkolwiek wcześniej toczyliśmy. Duchy przemawiały do nas, zwiastując jej nadejście i przygotowując nas na ciężką przeprawę. Baliśmy się tej próby, jednak oczekiwaliśmy jej z niepokojem. Lecz mijały kolejne dziesiątki dziesiątek lat i nic się nie działo. A my powoli zapominaliśmy o Najstraszliwszym Grzechu.

Westchnął. Przeniósł wzrok w bok, gdzie z linii wzgórz zjeżdżały kolejne sylwetki. Pięcioro Jeźdźców na bykorogach, koniach i dzikolwie. Valkor Krzemienny Grot ruszył, by ich powitać.

- Ashashka stała się słowem, które pamiętali tylko urrukarowie i to też nie wszyscy. Popadła w zapomnienie dryfując w zimnej pustce, która jest domem dla gwiazd. Ale nie umarła. Znalazła drogę ku nam i spadła z nieba by zwiastować godzinę próby. Na razie jest słaba, lecz zbiera siły. Na razie spoczywa na dnie Rozdarcia i gromadzi moc. Spija ją z ziemi, która drży od jej głodu. Wysysa z powietrza, które wiruje nad Rozdarciem tworząc małe huragany. Żywi się ogniem, który przyniosła ze sobą i .. najgorsze... umysłami i wspomnieniami tych, którzy znajdą się w pobliżu.

Spojrzał z nienawiścią i strachem w stronę dymiącej czeluści.

- Mamy czas – powiedział spokojne. – Nie wiem ile, bo wiedza o Najstraszliwszym Grzechu zaginęła. Została zapomniana. Nie wiemy, jak udało się ją pokonać przed dziesiątkami dziesiątek dziesiątek dziesiątek lat. Nikt juz chyba nie pamięta, może poza Potęgami i Upadłymi. Jednakże niektórzy spośród urrukarów sądzą, że powrócił Cień. Zapewne więc któryś z Upadłych postanowił wykorzystać powrót Ashaski i ... Właśnie. I co? Nie wiemy.

Zamilkł, jakby wsłuchując się w swoje ostatnie zdanie.

- Miałem wizję – powiedział spokojnie patrząc na was. – Wiem, co trzeba zrobić by dowiedzieć się czegoś więcej. Potęgi wyznaczyły swoich Jeźdźców. Swoich wspaniałych Wybrańców. Ci Jeźdźcy mają podjechać do krawędzi Rozdarcia, jeśli się odważą. Wiem, że jeśli to im Potęgi przeznaczyły rolę Wybrańców to przejdą tą próbę pomyślnie. Pięć Potęg, pięcioro Wybrańców. Zatem kiedy ujrzałem, jak zjeżdżacie ze wzgórz, serce zabiło mi szybciej. Jest was pięcioro.

I wtedy spojrzeliście na zbliżającą się grupkę. Dwoje młodych Jeźdźców na koniach, jeden nieco starszy na dzikolwie i dwie dziewczyny na bykorogach. Co więcej wyraźnie widać spiralne wzory wijące się na przedramionach Jeźdźca dosiadającego dzikolwa. Wybraniec Potęgi – bez wątpienia.

- Oto Jeźdźcy, którym Czarnopióra kazała podążać za spadającą gwiazdą – obwieścił Valkor. – Ten młodzieniec dosiadający dzikolwa to Samak Dziki Zew, syn Okrwawionej Czaszki z plemienia Tryggaran, towarzyszą mu Adrja z Malowanych Kamieni – wskazał na dziewczynę na byku - i jej siostra bliźniaczka – Darja. Dwoje młodych Jeźdźców z plemienia Zawarty to Adrack „Wesoły Rumak” i Chubruk „Szare Włosy”.

Kahal spojrzał na was zdumiony.

- Dziesięciu – szepnął do siebie, lecz usłyszeliście to – Czarnopióra mówiła o piątce. Potęga Ducha bywa kapryśna, faktycznie. Tylko czy jej kaprysy mogą skazać na śmierć piątkę Jeźdźców?!

Widać było, że szaman musi się zastanowić co robić, być może skorzystać z porady duchów.

- Witam piątkę nowych Jeźdźców. Zaraz znajdziemy jadło i napitek. Najpierw jednak powiedzcie mi, co was tutaj sprowadza i czego najbardziej się boicie. Jestem Kahal „Łapiący Noc” – urrokur plemienia Zawarty. Czy chcecie wysłuchać słów o Ashasce.

Stary szaman spojrzał na was znacząco. Najwyraźniej uznał, że powiedział już to, co powinniście usłyszeć.

- Valkorze Krzemienny Grocie
Kahal wskazał was ręką - Zaprowadź naszych wallawarskich gości do miejsca, gdzie mogą rozpalić własny ogień.

Jeździec Zawarty skinął lekko głową i uśmiechnął się do was.

- Chodźmy – rzekł.

Nie pozostało wam nic innego, jak udać się z nim na miejsce, które wskaże wam jako miejsce odpoczynku.


EDIT:

Zapomniałem podać - TERMIN NA WSZE POSTY DO 31 SIERPNIA 2010 r - godzina 20.00
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 27-08-2010 o 13:55. Powód: Termin na posty
Armiel jest offline  
Stary 29-08-2010, 22:15   #19
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Pewnie już zawsze tak będzie, choć co to za zawsze, co nie obejmuje ani lat ani miesięcy, blade i krótkie jakby było innym, błahym słowem, niemniej pewnie zawsze już będzie tak, że rzeczy będą dla Jewy najpierw dziać się zapachami. Osada pachniała końmi, i mięsem pieczonym na dzisiejszą ucztę, pachniała też kwiatami, które dziewczęta wplatały sobie nawzajem we włosy, Jewa również paradowała z czerwonymi makami krzywo zatkniętymi za uchem, śmiała dziewczyna o gęstych, zrośniętych brwiach, które nadawały jej twarzy wyraz tak wilczy, że powinna być Wallawarką, ozdobiła nimi Jewę nawet nie pytając o zdanie a jasnowłosa nie śmiała wyrzucić tego insygnium zabawy, i teraz nagle, w te zapachy wdarł się obcy, złowrogi odór. Wilczyca i hiena w jednej chwili zawarczały gardłowo, z najeżoną sierścią i wyszczerzonymi kłami pokonując krótki dystans dzielący je do jeźdźców jeszcze nim w strażnikach zaszła przemiana. Jewa wciąż nie rozumiała, nawet wtedy gdy Vucovar wypowiedział swoje oskarżenie. Ale smród magii upadłych cofnął ją o krok.

Potem, jak zawsze, wszystko działo się naraz, tylko czas spowalniał jakby wszyscy poruszali się w gęstej śnieżycy. Zobaczyła przemianę osobistych strażników szamana, błyskawiczny atak Vucovara i upadek Kamienia.
Nie mógł w to uwierzyć. Leżał teraz na ziemi, dłonie zaciskały się gniewie drapiąc wydeptaną ziemię przed namiotem szamana. W ustach czuł smak krwi a na ciele jeszcze przed chwila dotyk rozpalonego żelaza. Dwa ogromne Shar’Rhaz szarżowały na nich.
Jewa skoczyła w stronę chłopaka. Do tego nie dopuści, Kamień tu nie zginie, podnosił się błyskawicznie, choć oszołomiony, już z żywonożami w rękach, ona też dzierżyła swoje, jakim cudem w kilka dni ich instynkty zmieniły się tak bardzo, że broń wydobywali bez udziału myśli.
Potęgi, jaka ona szybka-Pomyślał Aime, kiedy Jewa błyskawicznie znalazła się tuz obok niego.
Błysnęły ostrza, stali już gotowi odeprzeć atak. W ich oczach tlił się ten sam ogień, a serca wybijały wspólny rytm wojennej pieśni.
Jedno z uzbrojonych ramion Shar’Rhaz opadało z impetem próbując zadać cios. Zamarkował unik po czym zblokował długie ramię przeciwnika biorąc je w kleszcze swoich żywonoży i wykorzystując pęd przeciwnika wytrącił go z równowagi pchając w kierunku jasnowłosej. Rozumieli się dobrze, przez usta Jewy przebiegł uśmiech, który tylko przy dobrej woli można byłoby nazwać przyjaznym.
Nie dosięgła trzewi demona. Jej żywonoże wbiły się w twardą skorupę kości ramienia, ale zbyt płytko by dała radę odciąć kończynę. Straciła szansę, którą dał jej Kamień, przecięła jedynie błoniastą skórę pod ramieniem, zasyczał kamienny nóż i upadł na ziemię zranioną czarną posoką. Ledwo uniknęła ataku głową, shar rhaz natarł niczym wściekły byk próbując ją staranować, wystające z ramion kolce minęły jej twarz o milimetry. Żywonóż wrócił do jej dłoni, odepchnęła ramię, kalecząc jedynie rękę, Aime atakował już z drugiej strony, walka na dystans przekształciła się w zwarcie, przynajmniej potwór nie mógł wziąć zamachu.
Cios musiał byt skuteczny bo Aime nie mógł dalej utrzymać demona, który szarpnął nim i wyswobadzając się zaszarżował z przeraźliwym rykiem na Jewę. Wstrzymał mimowolnie oddech kiedy jej ostrze upadło na ziemię a uderzenie stwora minimalnie chybiło celu. Przed oczyma stanął mu obraz roztrzaskanej czaszki jasnowłosej, pozlepianych krwią włosów i nieobecne spojrzenie, które gasło. Dreszcz niepokoju przebiegł przez jego ciało, przecież ten niespodziewany atak mógł zakończyć się dla nich tragicznie. Zerwał się momentalnie i rzucił z impetem na Shar’raz. Nie mógł pozwolić aby stała jej się krzywda, nigdy by sobie tego nie wybaczył.

Bestie atakowały drugiego przeciwnika, mądrzej i skuteczniej od jeźdźców. Ramiona demonów zakończone kościanymi kosami miały niebezpiecznie długi zasięg, więc wilczyca i hiena wykorzystywały przewagę szybkości. Drażniły demona bezskutecznie próbującego dopaść zbyt zwinnych wrogów. Skoki i zmiany kierunków w końcu zachwiały równowagą potwora, silne szczęki olbrzymiej hieny wbiły się w grube udo. Gruchot skruszonej kości zabrzmiał tak donośnie, że Aime i Jewa, obydwoje w tym samym momencie, mimowolnie się skrzywili. Shar rhaz runął na ziemię niczym kościana wieża.
- Wanej – krzyknęła Jewa do wilczycy.

W czasie walki jasnowłosa korzystała z węchu swojej bestii. To był dodatkowy zmysł, reagujący szybciej niż inne, choć jego zasięg nadal jeszcze wprowadzał zamęt w głowie dziewczyny. Czuła zapach tej drugiej, tak podobny do własnego i czuła w nim krew. Wilczyca wiedziała, co robić.
Kamień walczył w skupieniu, którego jej brakowało, ona musiała wszystko ogarnąć, choć spowici w kłęby magii Vocovar i Zajuh umykali jej percepcji, tu zawodził nawet węch. To żywonóż chłopaka dosięgnął wreszcie miękkiego podbrzusza, wbity precyzyjnie w momencie obrotu, gdy długie ramię odrzuciło Jewę z taką siłą, że zobaczyła wyraźnie ich przewodnią gwiazdę, Kamień przeskoczył do dziewczyny, nóż wracał do właściciela najkrótszą drogą, przez ciało shar rhaza, demon ryczał, hiena szarpała stopę sprawnej nogi drugiego, leżącego przeciwnika, Kamień jęknął, gdy posoka z własnej broni popaliła mu skórę, Jewa potrząsając głową próbowała zobaczyć coś poza jasnością.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 29-08-2010, 22:37   #20
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Aime chwycił ją mocno za rękę. Był pewien, że silnym pociągnięciem szybko postawi dziewczynę na nogi. Tymczasem nogi właśnie odmówiły jej posłuszeństwa i będąc prawie wyprostowaną straciła równowagę i poleciała na ziemię. Kamień przytrzymał ją amortyzując upadek.
Ukucnął i podniósł jej głowę spoglądając w oczy. Nadal była zamroczona po ataku Shar’rhaz. Syknął z niezadowolenia, kiedy demon powoli powstawał. Rana, którą mu zadał przynajmniej na chwile powinna go spowolnić, ale na Potęgi, był wytrzymalszy niż się Aime wydawało.
-Zbieraj siły dziewczyno i dołącz do tego tańca - powiedział a po jego twarzy przebiegł zagadkowy uśmiech.
Chyba kiwnęła głową, lecz i tak chwilę trwało nim wstała. Natomiast Kamień podniósł się błyskawicznie i ruszył w kierunku rannej kreatury. Tuż przed nią wybił się wysoko, wydłużające się ostrza zajaśniały i zaraz wraz z wojownikiem poszybowały w dół wbijając się jedno z ramion. Przeraźliwy ryk i gruchot pękających kości był dla Aime doświadczenie jakiego do tej pory nie doznawał. Zawsze walczył z pasją przeciwko pomiotom upadłych, ale teraz było to coś więcej. Melodia bólu tego ścierwa poruszyła w nim strunę która musiała być w nim od dawna, ale nie był jej świadom lub bał się na niej zagrać. Teraz zagrała sama jakby w odpowiedzi, zagrała tak słodko i odurzająco. Aime przekręcił ostrze wbijając je głębiej, spod półprzymkniętych powiek widział jak wije się pod nim olbrzymie cielsko, nawet tryskająca posoko parząca mu skórę nie robiła na nim większego wrażenia.
Muzyka grała w jego uszach do momentu kiedy całą harmonię złamał niespodziewany dźwięk. Dźwięk wydobywający się z jego własnego gardła. Dźwięk, a właściwie wrzask bólu kiedy swobodne ramię demona przebiło mu udo. Oderwał się instynktownie wyrywając ostrze z ciała przeciwnika i rzucił się w tył jak najdalej od palącego bólu. Runął na plecy trzymając się za nogę.
Krzyczał z bólu Kamień, krzyczeli ludzie wokół nich, słyszała wycie wilczycy, wiedziała, że już wraca do niej, wypełniwszy zadanie, musiała, więc zaatakowała, cicho i bez furii, ranny demon spowolniony jak i ona nie uniknął żywonoży, z nieba spadały płatki śniegu, koiły żar który czuła, kościana kosa cięła ją przez brzuch, choć demon już konał z sennym sykiem, jakby nie był wieżą lecz wężem.
Podeszła do Aime, usiadła, obydwoje pokrwawieni a bestie takie nietknięte, siedzieli, drugi demon leżąc na ziemi we frenetycznym ruchu tułowia i kończyn, wprawiał w drganie podłoże, wieczorne niebo pochłaniało step ciemnością, trzeba wstać, uleczyć rany, dalej walczyć,
choć właściwie pora spać.
- Zatańczyłabym tak naprawdę – powiedziała. Nie umiała, ale co tam, odważyłaby się przecież. Być jak Lanyia, z makiem we włosach, kręcić się w kółko, gdy świat wariuje.
Zaśmiał się by po chwili syknąć z bólu kiedy poruszył ranną nogą.
-Nie do końca to miałem na myśli-wyprostował krwawiącą kończynę-obawiam się, że teraz taniec w moim wykonaniu nie byłby lepszy od śpiewu Calina - delikatny, trochę wredny uśmieszek przebiegł po twarzy dziewczyny i zaraz zgasł w grymasie bólu.
- Szkoda ... Kamyczku... - powiedziała i tak.
Patrzył na nią i uświadomił sobie jaka jest młoda, jacy oboje są młodzi a przeżyli już tak wiele. Dokąd zaprowadzi ich ta ścieżka jeśli będą żyli właśnie w ten sposób.
-Dasz radę wstać? - powiedział przez zaciśnięte zęby podnosząc się chwiejnie. Nie odpowiedziała tylko witała się ze swoją wilczycą. Hiena wpadła na niego o mało nie przewracając go z powrotem na ziemię. Lizała po poparzonej przez posokę demonów skórze, po ranie na udzie. Podniecona co chwila obracała łeb w kierunku mgły, która spowijała walczących Vuccovara ze splugawionym szamanem. Czuł, że niewiele brakuje aby rzuciła się na oślep w tamtym kierunku.
Przełknęła ślinę, bestie były nich, ich pierwotnymi instynktami, hiena rwała się do walki a wilczyca nie. Czekała obok dziewczyny bez ruchu, nawet bez warkotu. Nie było w nich obu euforii poprzednich potyczek, czuły się jakby stały w miejscu, w miejsce każdego zabitego demona step zdawał się wypluwać dziesięciu nowych, odwiedziły już jedną wymordowaną osadę, niewiele brakowało by ta przez zdradę, też się taką stała. Musiały znaleźć prawdziwego wroga. Tych którzy tworzą demony, Upadłych. Tylko jak miały ich pokonać?
Aime spojrzała na Jewę wymownie wskazując jej gestem kierunek w którym mimo odniesionych ran powinni się udać.
- Oczywiście - wyszeptała Jewa.
Okaleczeni, obolali, trzymając się blisko swoich bestii zmierzali powoli w kierunku mgły, która spowiła walczących Vuccovara i szamana. Zanurzyli się w mlecznym, dymie zdając się na zwierzęce zmysły. Wynik tej walki mógł wiele rozstrzygnąć a oni postanowili zrobić wszystko aby szala przechyliła się na ich stronę.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172