Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-06-2017, 21:56   #271
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Tak jak wcześniej tego dnia w gospodzie, tak samo i tutaj Leiko wodziła spojrzeniami po gościach cieszących się jedzeniem oraz napitkiem. Teraz jednak to nie barwni łowcy demonów zwrócili na siebie jej uwagę, a klanowi samuraje. Większość z nich jednak nie wyróżniało się na tle swych towarzyszy. Młodzi, chętni się wykazać, pełni energii i obaw jednocześnie. Kolejne katany w rękach Hachisuka, gotowe bez mruknięcia wykonać każdy rozkaz. Nie posiadali jeszcze tyle doświadczenia, aby móc poddawać w wątpliwość jakiekolwiek decyzje swych dowódców. A chociaż była pewna, że każdy z tych młodzików miał swoją interesującą historię, to ona nie miała tyle czasu, żeby porozmawiać ze wszystkimi i poznać tajemnice kryjące się za dyscypliną. Cele towarzyskie były zaledwie wygodnym wytłumaczenie dla przyjścia tutaj.
Ale to prawdziwe powody sprawiły, że kobieta powłóczystym spojrzeniem zaczepiła najstarszego z zebranych samurajów. Musiał w swym życiu widzieć więcej od pozostałych, uczestniczyć w wielu bitwach, także i tych na polach klanowych intryg. A co za tym idzie – miał w zanadrzu wiele opowieści, pośród których Maruiken mogłaby odnaleźć dla siebie smakowite kąski. Wyobrażała sobie także, że z racji wieku nie był już tak zaślepiony swą lojalnością do klanu i potrafił być sceptyczny wobec ich decyzji. A cóż było bardziej zachęcającego do podzielenia się swymi wątpliwościami, jeśli nie butelczyna pełna sake i ciepły uśmiech kobiety?

Bez dalszych rozmyślań przysiadłaby się do niego, gdyby nie nagłe pojawienie się.. całkiem niespodziewanej, acz znajomej twarzy. Iwori-dono, najmłodszy z generałów daimyo. Oyama Iwori. Leiko wprawdzie nie przyszła tutaj w roli gejszy o nieskazitelnej znajomości zasad etykiety, ale nawet jako prosta łowczyni wiedziała, że nie byłoby właściwym zlekceważenie tak ważnej osobistości klanu. To starszy samuraj przyciągnął jej uwagę, lecz i jego dowódca mógł się okazać raz jeszcze użyteczny, ne? Choć tym razem to nie Kurai Hana będzie go wodzić swym słodkim uśmiechem..

Maruiken więc spod gęstych wachlarzy rzęs podłapała spojrzenie mężczyzny. Niech wie, że jest świadoma jego zainteresowania, jak delikatny kwiat obecności nadlatującego motyla. Trwało to zaledwie jedną, ulotną chwilkę, po której kobieta zwróciła się szeptem do swej równie zachwycającej towarzyszki.
-Jednak nie jest tak strasznie, prawda Sakura-san? Wątpię, aby ktoś planował Cię stąd wyrzucać.. -zamruczała nie bez rozbawienia -Ale i tak bądź wobec nich delikatna. Przecież nie chcemy ich przestraszyć przed samym rytuałem, ne?

-Cóż…
- Sakura miała inne zdanie rozglądając się po okolicznych twarzach.- Dopiero tu weszłyśmy, więc jeszcze nie mają powodu, by nas wyrzucać. Lub ja nie mam jeszcze powodu bym ich pobić. Właściwie… eee… co teraz mamy robić? - jednoręka łowczyni nigdy nie będąc osobą przyciągającą zachwycone spojrzenia w takiej ilości czuła się nieswojo. Nie miała takich doświadczeń z mężczyznami, czy kobietami.- Oni się na nas gapią. Nie bardzo wiem co mam robić w takiej sytuacji. Zwykle uderzam, albo peszę takiego samuraja bezczelną odzywką. Ale chyba tego nie chcesz… Maruiken-san.

Na szczęście wybawieniem wydawało się nadchodzący Iwori-dono, który uśmiechnął się dodając.- Maruiken-san i Sakura-san. Słyszałem wiele o waszych chwalebnych czynach w Nagoi. Nie spodziewałem się jednak, że odwiedzicie tą skromną gospodę. Co was tu sprowadza?

-Sake!
- odparła bezczelnie i głośno Sakura ujawniając swoją bezczelną oraz nieposkromioną naturę.

-No tak… zapomniałem, że łowcom jej nie podają. Przykro mi z tego powodu. Nie dowieziono tutaj aż tak dużych zapasów tego trunku.- Oyama przeprosił uprzejmie nie przejmując się dość nieokrzesanym zachowaniem przyjaciółki Leiko.

-Ah. Wyobrażam sobie, że klan ma teraz gorsze strapienia niż brak alkoholu dla łowców. Jakoś wybaczymy to niedopatrzenie -odparła Maruiken z uśmiechem. Subtelnym, a dodatkowo w urokliwym geście ukrytym za krańcem rękawa zdobnego kimona. Jednakże oczami o barwie płynnego złota cały czas spoglądała na niego, już nie tak ulotnie jak wcześniej. Tym razem iskrzyło się w nich zainteresowanie, łatwo potrafiące połechtać próżnego mężczyznę - Ale chciałyśmy również zobaczyć, z kim przyjdzie nam chronić mnichów i polować na tutejsze demony. A jakiż jest lepszy sposób na poznanie swych towarzyszy broni, jeśli nie przy sake, ne?

-Nie sądzę by przyszło nam razem polować na potwory. Bushi są tu po to pilnować porządku, a nie uganiać się za potworami z którymi i tak nie mieliby szans. Łowy na Oni lepiej zostawić łowcom.
- wyjaśnił Oyama i dodał z uśmiechem.- Ale może zechcecie omówić te sprawy przy czarce sake ? Tak się składa, że mam ten przywilej osobnego pokoju… jeśli potrzebuję odpocząć od zgiełku sali głównej.

-To niezwykle miłe z Twej strony, ale nie jest nam straszny gwar. A na dodatek..
-Leiko obniżyła głos do poufałego szeptu, jak gdyby opowiadała mężczyźnie żart przeznaczony wyłącznie dla jego uszu, bądź dzieliła się z nim jednym ze swoich słodkich sekretów. Niestety, z jej soczyście fioletowych ust popłynęło zaledwie pytanie, choć pewną pociechą był figlarny ton głosu z jakim je wypowiedziała -..powiedz, samuraj-san, czy Twoi towarzysze nie będą krzywo patrzeć, kiedy porwiesz takie dwa kwiaty tylko dla siebie?

-Przywilej dowódcy Maruiken-san, poza tym… czyżbyś uważała mnie aż tak groźną osobę, która potrafi usidlić na dłużej aż dwie piękne kobiety. Zaprawdę muszę być straszliwą bestią w twych oczach.
- zaśmiał się w odpowiedzi samuraj.

Leiko zawtórowała mu swoim własnym eleganckim śmiechem. Krótkim, całkiem bezgłośnym, ale mimo to będącym czarującą pochwałą dla żartu mężczyzny.
-Słyszałam wiele opowieści o młodych, przystojnych lordach zdobywających i łamiących kobiece serca. Mogę więc sobie wyobrazić, jaka pełna uroku bestia kryje się pod tą samurajską dyscypliną -koniuszkami palców musnęła swe wargi, przez cały ten czas rozchylone w subtelnym uśmiechu - A podobno to Oni miały być najstraszniejsze w Shimodzie.

-Nie wydaje mi się taki straszny.
- stwierdziła Sakura przyglądając się bacznie samurajowi i udowadniając swe braki w sztuce flirtu.

-To prawda, a choć twe słowa Maruiken-san uważam za pochlebne, to Sakura-san ma rację.- Iwori uśmiechnął się dość smutno.- Choć są wśród samurajów, młodzieńcy którzy urodą i bezczelnością swego uroku potrafią pokonać mury do serca każdej kobiety. Mnie… trudno do nich zaliczyć.

-Iye, iye
-łowczyni przerwała mu stanowczo. Z pewnością było to przynajmniej odrobinę wbrew wszelkim zasadom etykiety, ale przecież jej uśmiechowi można było wybaczyć taką śmiałość -Pozwolisz, że same to ocenimy, samuraj-san. Zaś co do Twej propozycji.. - dłonią musnęła przedramię mężczyzny, spojrzenie jednak odwracając od niego i obejmując przyjemnie gwarne pomieszczenie - Może jednak zostaniemy tutaj? To może być dla mnie jedyna okazja do dzielenia sake z tak wieloma szlachetnymi samurajami daimyo. A muszą być wyjątkowi, skoro mają tak czarującego dowódcę, ne? Mnisi i wielcy panowie klanu z pewnością mogą się czuć bezpiecznie w Shimodzie.

- Hai… więc gdzie chcecie usiąść?
- zapytał Iwori uprzejmie, a Sakura konspiracyjnie szepnęła do ucha Leiko.- Co to zrobiłaś? Dowódcy pewnie w tej prywatnej salce dają lepsze sake niż szeregowym bushi.
-Jestem przekonana, że jeśli będziesz bardzo chciała, to nasz gospodarz nie będzie miał nic przeciwko późniejszej wizycie w jego pokoju. Wszak nasz wieczór dopiero się zaczyna, Sakura-san
-odparła półgębkiem Maruiken, istne ucieleśnienie cierpliwości oraz opanowania w porównaniu do różowowłosej łowczyni. Ale też w przeciwieństwie do niej, jak i wbrew swym wcześniejszym słowom, nie przyszła tutaj dla zakosztowania w sake, nawet i tej najprzedniejszej jakości podawanej klanowym lordom. Ją interesował inny rodzaj upojenia, zaś dla Sakury pośród samurajów powinny się lać trunki w odpowiednio dużych ilościach. I obie będą zadowolone, ne?

-Może..-zamyślona rozejrzała się po sali w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie Iworiego, choć.. przecież jeszcze zanim do nich podszedł ona dobrze wiedziała do kogo chciała się przysiąść. Skinęła więc głową w kierunku starszego samuraja -Może gdzieś tam znajdzie się dla nas miejsce? Mam tylko nadzieję, że nasza obecność nie będzie zbytnim kłopotem dla Ciebie i Twoich ludzi, samuraj-san.

W jednym momencie starszy samuraj zajął się ponaglaniem swych ludzi, by zrobili miejsce szlachetnemu Iwori-dono i jego dwóch godnym szacunku towarzyszkom. Potem siedzieli już we troje - Oyama pośrodku, Leiko po jego lewej, Sakura po prawej stronie. Sam samuraj siedział tuż obok łowczyni. A służka już napełniała czarki sake.

- Więc… moje drogie… jak wam się podoba nasze obozowisko?
- zaczął uprzejmie Iwori. I otrzymał szybko odpowiedź towarzyszki Maruiken.- Za duże za tłoczne, lubię mieć miejsce do walki.
-Za dużo? Ale jakoś trzeba zrekompensować przewagę liczebną wro…
- zaczął zaskoczony jej słowami Oyama, ale Sakura szybko weszła mu w słowo.- Przewaga liczebna potworów, dobra rzecz…. Czyni walkę interesującą. Za szybko giną jak na mój gust.

Przysłuchując się tej wymianie zdań, Leiko w podziękowaniu skinęła głową służce, kiedy stojąca przed nią czarka została po brzegi napełniona sake.
-Sakura-san sama w sobie jest wystarczającą przewagą przeciwko armii demonów. Kiedy rzuci się do walki z nimi, to już żaden nie zostanie do upolowania dla reszty łowców.. -lekko karcąca nuta zabrzmiała w jej głosie, jak gdyby co najmniej miała drugiej łowczyni za złe to odbieranie wszystkim tej wątpliwej przyjemności jaką było zabijanie Oni. A było wręcz przeciwnie, sama się niezmiernie cieszyła, że taka różowowłosa bestia było po jej stronie, nawet jeśli w trakcie zabójczego tańca z mieczem jej uśmiech stawał się.. nieco przerażający.
Dla odmiany, uśmiech jaki Maruiken posłała mężczyznom był delikatny, wyraźne wesoły -Być może i wam nie da nawet szansy do sięgnięcia po katany i wykazania się w obronie mnichów.

- Nie widzę w tym problemu. Bushi nie są szkoleni w walkach z Oni…
- wyjaśnił uprzejmie Oyama.- Acz jeśli jakiś umknie jej uwadze, to my będziemy pierwszą linią obrony między mnichami i ich modłami o pokój tej ziemi, a nacierającymi potworami.
Kwaśna mina generała była wyraźną sugestią na temat jak bardzo się “cieszy” z tego powodu.

-Domyślam się, że demony nie są wymarzonymi przeciwnikami dla samuraja. I dlatego my tutaj jesteśmy, aby się zająć tymi pokrakami -wymruczała Leiko na widok grymasu przeszywającego twarz młodego mężczyzny. Nie wiedziała jednak do końca, czy powodem jego pojawienia się była myśl o pobrudzeniu ostrza katany parszywą krwią Oni, czy może zwyczajne.. lenistwo i niezadowolenie, że w ogóle musiałby brać czynny udział w walce. Dla niej każdy przejaw niechęci wobec owego tajemniczego rytuału był słodkim pocieszeniem.
Opuszką palca wskazującego powiodła powoli po brzegu swej czarki, mówiąc w zadumie -Chociaż Hachisuka sprowadzili do Shimody istną armię na zaledwie jeden rytuał. Można odnieść wrażenie, że w Miyaushiro nie został ani jeden bushi.

-Jest mniej bushi niż zwykle
.- przyznał jej rację Oyama, acz pokiwał palcem dodając.- Myli się jednak ten, kto sądzi, że to czyni daimyo klanu wystawionym na cel dla potencjalnych zabójców. Myli się śmiertelnie.

-A kto by chciał go zabić?
- wtrąciła obojętnym tonem Sakurabardziej zainteresowana wychylaniem kolejnej czarki. - Siedzi w swoim zamku jak wszyscy pozostali i pewnie zajada się przysmakami.

-Obawiam się że życie daimyo ma swoje nieprzyjemności. Zabójcy są jedną z nich.
- zaśmiał się w odpowiedzi Oyama.

-Nie jest dla nas zbyt interesujący, póki nie zionie czarnymi płomieniami, nie przybiera się w cudze skóry lub zwyczajnie nie pragnie rozszarpać wszystkich w stolicy. Chociaż... -sponad uniesionej czarki zamigotały do mężczyzn psotne iskierki tańczące w złocistych oczach Maruiken -Podróżując po ziemiach klanu słyszałam plotki, jak to daymio podobno zginął w czasie ostatniej wojny, a jednak nadal rządzi i jest pełen sił, ne? Może zatem kolejne nasze polowanie odbędzie się na zamku? To byłaby.. ciekawa odmiana.

- To tylko plotki. Zapewniam, że nieprawdziwe.-
odpowiedział szybko Oyama. Zbyt szybko, by nie było to podejrzane.- Widziałem wiele razy daimyo i zapewniam, że jest jest takim samym śmiertelnikiem ja jak czy wy.
Złe porównanie zważywszy na to kim była Leiko, a i Sakura z pewnością nie była zwykłą śmiertelniczką.

-Trochę szkoda, miałam nadzieję na zmianę krajobrazu. Niestety, ale Oni wolą się pojawiać w zwykle dość.. ponurych miejscach... -westchnęła Maruiken, przy czym krągłości jej piersi uniosły się wyraźnie i jakże groźnie pod skrywającym je materiałem kimona. Jak w poszukiwaniu pociechy w pełnej czarce, zamoczyła malowane wargi w trunku. W przeciwieństwie do Sakury nie piła łapczywie, a elegancko, powoli kosztując jeden drobny łyczek za kolejnym. I również nie sprawiało jej to tak.. dużej przyjemności. Z łatwością mogłaby się obejść bez smaku sake, bo wolała swój umysł mieć czysty i czujności wyostrzoną. Jednak wspólne picie łatwiej rozwiązywało języki.

-Mnisi już długo goszczą u klanu. Czy w takim razie mieliście już kiedyś okazję być świadkami podobnego rytuału? - zapytała, z ciekawością spoglądając najpierw na młodego dowódca, a potem na starszego samuraja po którym prędzej spodziewała się takiego doświadczenia.

- Iye. Nigdy. Nie wiem nawet na czym ów rytuał polega. Ale musi to być coś ważnego zważywszy na ilość przygotowań z ich strony. - rzekł w odpowiedzi Oyama i wzruszył ramionami.- A i świadkami też rytuału nie będziemy, bo w tym czasie będziemy bronić mnichów przed potworami.
Sakura zaś dodała wspominając.- Duchy nawiedzają czasami posiadłości bogatych samurajów. To by była miła odmiana.
I spytała mężczyznę- Może znasz takiego co się żalił na zimne palce macające go pod futonem w nocy?
-Tak. Ale obawiam się, że jego brzydka żona nadal żyje.
- zaśmiał się w odpowiedzi Iwori i skinął głową. - Acz rzeczywiście nawiedza go w nocy często.

-Mam obawy, że kiedy się powiedzie rytuał to staniemy się zbędne klanowi, Sakura-san. A ciężko będzie znaleźć inny równie hojny i pełen demonów do upolowania.. -stwierdziła po krótkim namyśle Maruiken, a w głosie jej rzeczywiście były słyszalne nutki przygnębienia. Ziemie Hachisuka rzeczywiście były idealny dla każdego rodzaju łowców. Zarówno dla tych, których zwierzynę stanowiły Oni, jak i dla jej własnego rodzaju, który ponad wszystko ulubił sobie kolekcjonowanie cennych informacji. Nawet jeśli nie było w jej naturze mieszanie się w tak.. mistyczne intrygi, to nadal była daleka od zakończenia swej podróży. Ani myślała opuścić daymio i jego ludzi. Jeszcze nie teraz.

Poufale nachyliła się ku różowowłosej, aby figlarnym szeptem podzielić się z nią swymi słowami. Ruch ten przede wszystkim zaowocował owianiem Iworiego zapachem upajających pachnideł Leiko, bo szczęśliwy siedział pomiędzy tymi dwoma niezwykłymi kobietami - Może jednak nie powinnyśmy im tutaj pomagać, aby nadal nas potrzebowali?

-Zawsze możemy zażądać więcej za naszą pomoc, więcej sake choćby… co przypomina mi o długu jaki masz u mnie za uratowanie cię z pajęczej sieci Maruiken-chaaaan
- uśmiechnęła się ni to lisio, ni to lubieżnie Sakura przypominając o jej roli przynęty w lesie. Najwyraźniej sake budziło odwagę w łowczyni, odwagę do bardziej lubieżnych sugestii i nadmiernego spoufalania się z Leiko. Cóż… dużo już w siebie alkoholu wlała. Inni na jej miejscu leżeli by pokotem.

- Oj oj… to brzmi zdradą.- wtrącił z delikatnym uśmiechem na ustach Iwori, skupiając uwagę obu kobiet.




Napił się sake dodając.- Jestem pewien, że wszyscy którzy pomogą przy tym rytuale, nie będą się musieli martwić brakiem pieniędzy przez kilka następnych lat.
Spojrzał po obu kobietach dodając.- A tak urocze kwiaty wiśni jak wy będą miały okazję przekonać o urodzie ziem Hachisuka i wszystkich przyjemnościach, jakie te ziemie mogą zaoferować.
-Mmm… - zamruczała Sakura.- Brzmi interesująco, jeśli te przyjemności będą warte spróbowania.

-Uważaj ze składaniem takich obietnic, samuraj-san. Bo sobie zapamiętamy i po udanym rytuale postanowimy Cię zagarnąć dla siebie, abyś nam te przyjemności pokazał
-wypowiadając te słowa Leiko przymrużyła oczy, więc kocio spoglądała na młodego generała, w sposób którego znaczenie pozostawała trudne do rozszyfrowania. Czy tylko sobie psotnie z nim igrała, prezentując umiejętność kokieteryjnego prowadzenia rozmowy z mężczyzną? Czy może jakieś ziarenko prawdy istniało w jej beztroskiej groźbie i biedny powinien zacząć się obawiać porwania przez dwie łowczynie?
-A skoro jesteśmy kobietami, to możemy być naprawdę.. wybredne, choć... -palcami musnęła soczysty fiolet swych warg, w daremnej próbie ukrycia tylko zwracając większą uwagę na swój uśmiech -Moja towarzyszka na pewno nie wzgardziłaby zakosztowaniem w najlepszej jakości trunkach, jakie pijają tylko wielcy panowie klanu, ne?

-Niestety tych nie sprowadzono do tego miejsca, czego i ja żałuję.-
rzekł melancholijne Oyama, po czym dodał zadziornie.- Poza tym dzielnie zniosę to co los dla mnie szykuje. Nawet jeśli szykuje mi w przyszłości tak niezwykłe wydarzenie jak towarzystwo dwóch zachwycających kobiet.
Umiał słodzić płci pięknej, niewątpliwie to język był największym atutem urody tego samuraja.

-Hai. A na pewno nam wszystkimi przyda się odrobina odprężenia po udanym rytuale. Ale także i przed nim..
- mruknęła z zadowoleniem Leiko i dłońmi sięgnęła ku butelczynie wypełnionej sake. Ah, gdyby tutejsze służki chciały nadążyć z napełnianiem czarki różowowłosej, to musiałyby nie odstępować jej ani na krok przez cały wieczór. Tak szybko wlewała w siebie kolejny łyki, że tylko kwestią czasu było, aż i tutaj zacznie wyśpiewywać swe niewybredne piosenki.

Z cichutkim szmerem kimona otulającego jej ciało, kobieta podniosła się z pozycji siedzącej. Uzbrojona w butelkę z trunkiem oraz swój pełen uroku uśmiech, nieśpiesznie nachyliła się ku Iworiemu, aby dopełnić jego czarkę.

-Podobno jeszcze nie wszyscy dotarli do Shimody, zatem mamy opóźnienie. To zaś oznacza dla nas dodatkowych kilka dni do spędzenia na tutejszych przyjemnościach.. -mówiąc to dbała jednocześnie, żadne z nich nie mogło narzekać na brak alkoholu w swych naczynkach. Po młodym dowódcy podeszła do Sakury, a jednooka z pewnością nie omieszkała skorzystać z okazji do zerknięcia w dekolt pochylającej się ku niej Maruiken. Później ruch ten powtórzyła przy starszym, milczącym samuraju, samą siebie pozostawiając na koniec. Jednak zamiast z powrotem usiąść, ona swą czarkę ujęła w dłonie.

-Kanpai panowie i Tobie, Sakura-san - wdzięcznie skinęła głową każdemu z nich, a potem naczynko uniosła w górę, zwracając się ku zebranym w sali samurajom. Iye, ona nie krzyczała. Nawet nie podniosła zbytnio głosu. Jedynie pozdrowiła tych, którzy bez tego byli w stanie ją usłyszeć. Bo i czy istniało coś bardziej kuszącego od pięknej kobiety proponującej sake? - Kanpai. Za owocną współpracę.

-Kanpai!- odpowiedziała cała sala unosząc czarki. W końcu dwie piękne kobiety były w centrum zainteresowania, a że tylko Iwori mówił to, cóż… mógł się fraternizować w podwładnymi, ale wszyscy znali kolejność dziobania. I Sakura z Maruiken stały się “gejszami ich wodza”. Przynajmniej na ten wieczór.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2017, 22:32   #272
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Ah… szkoda tylko, że Shimoda nie obfituje w rozrywki.- odparł z melancholijnym tonem głosu generał.- A i rzeczywiście, jeszcze kilka kluczowych osób nie dotarło na miejsce. W tym i Hirami Kasan, który miał tu dowodzić… ciekawe co się z nim stało, ne?

Leiko upiła łyczek trunku, po czym obdarzyła mężczyzn ( i nieopierzonych młodzików także ) jednym ze swoich wielu, wielu zjawiskowych uśmiechów. Nie uśmiechała się promiennie jak słońce, nie była śmiertelnym odbiciem Amaterasu, a Tsuki no Musume. Córką Księżyca. Zatem jej rozchylenie warg bliższe było jego niezwykłemu blaskowi rozświetlającemu ciemną noc.

-Kasan-san był przewodnikiem mojej grupy, więc podróżowałam z nim do czasu, aż bezczelny Oni zmusił nas do rozdzielenia się. Mam nadzieję, że nic mu się nie przytrafiło. Ale przecież to zbyt zdolny samuraj, aby cokolwiek mogło go powstrzymać przed dotarciem do celu, ne? -skłamała ładnie po tym jak znów zajęła swoje miejsce u boku Iworiego. Była miła, tak bardzo się martwiła, choć nawet i w najgorszych koszmarach nie chciała się ponownie spotkać z tym gwałcicielem o prawdziwej twarzy potwora. Przynajmniej duch miko ją zapewnił, że na jawie już nie będzie musiała go oglądać.
-Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale.. -zadzwoniły cichutko kolczyki zdobiące uszy kobiety, kiedy przechyliła głowę spoglądając na generała -Dlaczego klan wybrał akurat Shimodę na miejsce rytuału? Jest w jakiś sposób wyjątkowa dla mnichów?

-Z pewnością. Ale to ich… mistyczne sprawy. Coś związanego z feng shui okolicy. Ciężko ich zrozumieć, zwłaszcza że mówią tylko po chińsku, a tłumacze ich nie są obeznanymi w sprawach mistycyzmu osobami.
- wyjaśnił Iwori.

-Phi… komu takie mistyczne sprawy potrzebne. Do ubicia Oni wystarczy porządny miecz. Żadna w tym filozofia.- stwierdziła kpiąco Sakura.

-Mnisi nie zajmują się takimi polowaniami na demony jak my. Inaczej nasza pomoc byłaby zbędna klanowi.. -stwierdziła Maruiken. Wprawdzie mnisi rzeczywiście zdawali się stronić od bezpośredniej walki, lecz już kilka razy miała okazję zobaczyć ich porzucających swą pokojową naturę. Także i ten chroniony przez różowowłosą próbował bronić się przed dzieciątkami Sakusei, nim zginął zaatakowany przez niespodziewanego drapieżnika o pięknym uśmiechu. Oczywiście, był także..
-Chociaż widziałam jednego, zdecydowanie wyróżniającego się wśród pozostałych Chińczyków. Młody, wysoki. Tak biegle posługiwał się swoją bronią, że mógłby okazać się groźnym przeciwnikiem nawet dla Ciebie, Sakura-san -leniwie zakołysała czarką w dłoni, kiedy tak wspominała widok tamtej bestii w ludzkiej skórze. Bestii wszak jej podobnej -A i barwa jego włosów była równie niespotykana. Złota, jak gdyby ucałowała go sama Amaterasu..

- Ooooo… ale to nie jest jeden z nich. Ponoć to człowiek z krain leżących za wielką pustynią Gobi. Większość jednak wierzy, iż jest to oswojony ogr z Himalajów. Apetyt ma ponoć olbrzymi. Zarówno na potrawy, jak i na sake, jak i… na kobiety.
- wyjaśnił cicho Oyama uśmiechając się tajemniczo.
- To ludojad?- zapytała podejrzliwie Sakura.
-O nie… nie… nie o taki apetyt chodzi. Ale kobiety rankiem wychodzą od niego wykończone.- zaśmiał się generał.

-Oswojony.. ogr... -powtórzyła Maruiken, z pietyzmem wypowiadając te dwa słowa. Kiedy zaś okazało się, że mężczyzna nie miał zamiaru ich cofnąć, to smukłym palcem szturchnęła go w ramię karcąco, lecz lekko. Oh, przecież, że nie boleśnie. Zaśmiała się przy tym krótko, dodając z wyrzutem w głosie - Żartujesz sobie z nas, samuraj-san. Na cóż wasi szacowni goście mieliby podróżować w towarzystwie podobnego potwora?

-Takie plotki słyszałem. Czy są prawdziwe… to nie wiem, W każdym razie skoro o nim wiesz, to musiałaś go widzieć jak przemierzał Miyaushiro, ne? Wysoki jak góra, szeroki w barkach, ale nie masywny… inny niż my. O włosach barwy piasku…
- zapytał Iwori przyglądając się łowczyni.- Czyżby skusił twe spojrzenie? Uważaj Maruiken-san, bo jak każdemu ogrowi, także i temu brakuje ogłady.

Nie była znającą swoje miejsce służką, aby pod jego wzrokiem opuścić skromnie spojrzenie. Iye, Leiko śmiała skrzyżowała złoto swych tęczówek z oczami wysokiego rangą mężczyzny, wręcz przetrzymała je dłużej niż pozornie zezwalały zasady etykiety.

-Moją słabością jest ciekawość, a taki niezaspokojony głód potrafi być niezwykle męczący.. -wymruczała w taki sposób, że Oyama mógł w jej słowach doszukiwać się więcej niż jednego znaczenie. Także, a może przede wszystkimi i takiego, które przyjemnie drażniło wyobraźnię ożywioną wypitym sake.
-Nie jest moim zamiarem przyjęcie roli tych kobiet opuszczających go o poranku. Ale przyznasz, że ten.. ogr bardzo przyciąga zainteresowanie, ne? -pytająco uniosło jedną z malowanych brwi. Aczkolwiek nie czekała na odpowiedź, bo zaraz wydała z siebie melancholijne tchnienie -Będzie jednak straszliwą stratą, jeśli okaże się, że rozmowa z nim jest równie skomplikowana co z innymi mnichami..

- Rozumie japoński z tego co wiem… choć nie słyszałem, by mówił wiele. Z tego co wiem jednak rozmowny nie jest. To ogr czynów, nie słów.
- odparł z uśmiechem Iwori i zamyślił się nad czymś.- Choć tego nie widziałem, to słyszałem że pokonał Tamura Saitame w pojedynku. Powiem więcej, ponoć go upokorzył podczas walki. Ale nie wiem czy to prawda. Nie widziałem tego.

- Ja przypadkiem miałam okazję widzieć ten.. dość jednostronny pojedynek. Złotowłosy rzeczywiście walczył w sposób nie przystający wam, samurajom. Dziko, niespójnie, lekceważąco. Nie wyglądało na to, aby drugi mężczyzna stanowił dla niego jakiekolwiek wyzwanie
- odparła Leiko, w myślach wspominając tamte dnie spędzone w Miyaushiro. Ah.. miasto kryło dla niej wiele smakowitych kąsków, a widok potęgi złotowłosego był tylko jednym z wielu tylko czekających na nią. Takie otoczenie było dla niej o wiele bardziej naturalne, niż podróżowanie przez ponure lasy i opuszczone wioski. Zaś barwna postać Yamoriego tym bardziej czyniła zwiedzanie stolicy interesującą..
-Dobrze w takim razie, że ani myślę mierzyć się z nim w boju. Jestem łowczynią, ale nie jest mi śpieszno do sięgania po broń. Zresztą, również nie byłabym żadnym przeciwnikiem dla takiej bestii.. -niezbyt przejęta wzruszyła tylko ramionami, po czym wargami musnęła brzeg czarki, zwilżając je w sake. Potem uśmiechnęła się delikatnie do generała, pytając - Przybył już do Shimody? Nie widziałam tutaj zbyt wielu mnichów. Ukrywają się przed nami?

-Iye. Spóźnia się… i to co ochraniał też. Martwi to wielce obecnych już mnichów.
- zaprzeczył Iwori z uśmiechem.- Kto by pomyślał, że cokolwiek mogłoby pokonać tego złotowłosego ogra, ne?

Milcząc kobieta w myślach poszukiwała odpowiedzi na niezadane pytanie – kto mógł przyczynić się do opóźnienia palankinu? Wielki tygrys z jego ludzkim towarzyszem? Jej słodki Kojiro? Mała miko i Furoku? Sakusei? Daikun? Wszyscy razem? Może ktoś ( lub.. coś ), z kim Leiko nie miała jeszcze okazji skrzyżować swych ścieżek? Starcie ze złotowłosym na pewno nie było łatwe, ale jednak komuś się powiodło, dzięki czemu ona miała teraz dodatkowe dni do przygotowań. Miała tylko nadzieję, że jeśli lord Sasaki brał w tym udział, to nic mu się nie stało. Tsuki no Musume z tak całkiem egoistycznych pobudek byłaby niezadowolona, gdyby intrygujący kochanek nie mógł jej uatrakcyjniać dalszej podróży..

-Hai. To dość straszna myśli – odparła w końcu i odwzajemniła uśmiech mężczyzny -Domyślam się, że to co.. ochraniał jest ważnym elementem rytuału, skoro on tego strzegł i opóźnienie tak niepokoi Chińczyków. Co zatem się wydarzy, jeśli tutaj nie dotrą, samuraj-san? Wszyscy wrócimy do Miyaushiro? Czy zostaniemy w Shimodzie na kolejne długie dni?

- W zasadzie to… nie wiem. O tym pewnie zdecydują mnisi, a czy oni mają jakieś plany na wypadek niepowodzenia to…
- wzruszył ramionami Iwori, jakoś niezbyt zmartwiony porażką tej misji.-... szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia.
- Ale i tak na zapłacą, co? Podróż tutaj nie była łatwa i wygodna.
- odparła markotnie Sakura.- A i nie zostałabym tutaj, gdyby mnie nie opłacono.
- O to bym się nie martwił.
- uśmiechnął się Oyama zerkając na Sakurę.- Jestem pewien, że zostaniecie sowicie wynagrodzone za swoje poświęcenie dla mego klanu.

- Nie wydajesz się być zaniepokojony tym opóźnieniem
- zaśmiała się wdzięcznie Leiko. Po wydarzeniach z Kasanem, niewątpliwie miłym widokiem był samuraj oddany swemu klanowi, lecz nie będący tak ślepo zapatrzonym w podejrzane intrygi Chińczyków. Być może takich prawdziwie honorowych było pośród Hachisuka więcej, niż tych podobnych tamtemu potworowi. Lub.. Gozaenmonowi.
-Czyżby i Twoje serce tęskniło za urokami miasta? Jeśli zostaniemy dłużej w Shimodzie, to sami będzie musieli je sobie stworzyć, aby uprzyjemnić sobie pobyt.. -ponownie ujęła w dłoń zgrabną buteleczkę z sake, a następnie pochyliła się ku Iwariemu, napełniając jego czarkę i mrucząc z troską -Za czym Ci najbardziej tęskno, samuraj-san? Może zdołamy coś na to poradzić.

-A za czym może tęsknić mężczyzna, daleko od domu podczas ponurej nocy w niegościnnym miejscu? Są tylko dwie rzeczy, które budzą taką tęsknotę Maruiken-san. Jedną trzymasz w dłoni, drugą jesteś. Dwie rzeczy które osłodzą każdy ciężki okres służby.
- odparł filozoficznie Oyama upijając nieco trunku z czarki.

-Na początek mogę zadbać, aby nie brakowało Ci tego pierwszego, samuraj-san -kobieta od razu spełniła swoją słodką obietnicę, raz jeszcze unosząc buteleczkę ku czarce, z której dopiero wszak upił. Sake płynęła migoczącą strużką, a Leiko spod wachlarzy gęstych rzęs przyglądała się Iworiemu.
-A jeśli moja skromna obecność będzie w stanie rozjaśnić dla Ciebie ponurości tego miejsca, to z przyjemnością potowarzyszę Ci częściej, jeśli tylko będziesz miał taką zachciankę. Wszak musimy sobie jakoś uatrakcyjnić pobyt tutaj, szczególnie kiedy pojawiło się opóźnienie, ne? -nie było w jej głosie bezczelnej śmiałości, obcesowości czy bezpruderyjności pasującej mało subtelnym yūjo, których jedynym celem było zaciągnięcie mężczyzny na futon za pieniądze. Ona wypowiadała wszystko tonem spokojnym, subtelnym. A chociaż powściągliwie dobierała słowa, to jednak były one miłe sercu rozmówcy. Rozsiewały ziarenka jej uroku, którego źródło nie leżało między jej kształtnymi udami.

-Hai… skazani na najgorszego wroga, z jakim musi zmagać się bushi, nudę na posterunku. Walcząc z nim musimy się wspierać nawzajem.- wyjaśnił z uśmiechem Oyama.
A Sakura upiła tylko trunku dając ujście swej frustracji głośnym westchnieniem. Różowowłosa łowczyni niezbyt nadawała się na pomocnicę Maruiken. Owszem miała urodę, ale brakowało jej tego subtelnego kobiecego uroku, który teraz odsłaniała Leiko. Co więcej, takie słowne gierki, jakie jej towarzyszka prowadziła z Iworim wyraźnie jednooką nudziły.

Maruiken Leiko nie miała w zwyczaju.. dzielić się, czy to kochankami, czy swoją uwagą w jednym momencie. W danej sytuacji skupiała się na pojedynczej ofierze omamianej jej urokiem, aby mogła się w jej towarzystwie czuć wyjątkowa i jedyna. Ale misja na ziemiach Hachisuka już nie pierwszy raz weryfikowała jej przyzwyczajenia, wiele z nich wywracając do góry nogami. Dotąd inne osoby były jej potrzebne jako skarbnice smakowitych informacji, bądź klucze wpuszczające ją do pozornie zakazanych miejsc. Nie musiała na nich polegać, bo trzymała się w bezpiecznym cieniu. Ale teraz została przez mnichów postawiona na głównej scenie ich paskudnej intrygi, więc.. wbrew sobie musiała polegać na pomocy innych. A to wiązało się z podtrzymywania ich zainteresowania swoją osobą.

- Gomenasai, samuraj-san. Ale nie jesteś jedynym o tęskniącym sercu -szepnęła, aby te słowa dotarły tylko do jego uszu. Uśmiechnęła się przy tym delikatnie, lecz znacząco, w niemym porozumieniu. Byli umówieni, ne?
Potem zagarnęła w dłoń kolejką buteleczkę sake i podniosła się, lecz nie odeszła bardzo daleko.
-Sakura-san.. -mruknęła podchodząc do różowowłosej. Pochyliła się przy niej, aby dolać sake do jej czarki, a w ruchu tym znalazła się tak blisko niej, że jedną z jędrnych piersi ujętych w ramy kimona musnęła ramię drugiej łowczyni. Przypadkiem, oczywiście. W kocim pomruku zaś dodała, kiedy ostatnie kropelki trunku skapywały prosto do naczynka -Gomen.






-A ty za czym tęsknisz Maruiken-san? A może za kimś?- wymruczała zaciekawiona Sakura przyglądając się Leiko łakomie… ale też z wyraźnym zainteresowaniem. Także Oyama przyglądał się z zaciekawieniem łowczyni, bo czy tak piękna kobieta jak Maruiken, mogła być kobietą samotną?

-Iye. Życie łowczyni nie do końca sprzyja przywiązywaniu się do kogokolwiek. Byłabym potworem, gdybym w czasie moich polowań każdego dnia skazywała kogoś na to okropne uczucie niepewności, czy na pewno wrócę po spotkaniu z kolejną bestią. A i moje własne serce cierpiałoby z tęsknoty przez rozłąkę.. -pomimo, że zdawała się bardziej interesować kropelkami sake niż swym mało szczęśliwym życiem uczuciem, a co za tym idzie nie brzmiała na zbyt poruszoną, to wargi Leiko ułożyły się w melancholijnym uśmiechu. Ale to nie cień smutku przesłonił rysy jej twarzy, lecz lata doświadczeń. „Łowczyni” mogła być tylko dla niej wygodną maską, jednakże jej prawdziwe życie kierowało się podobnymi zasadami i.. co tu kryć, dla kogoś innego mogłoby się zdawać nienaturalne i potwornie samotne. Dla niej było codziennością.

-Kto wie, może nagroda od klanu pozwoli mi się w końcu zatrzymać i posłuchać pragnień mego serca? -zapytała beztroskim tonem, nie oczekując od nikogo odpowiedzi. Stuknęła buteleczką odstawiając ją na stolik przed różowowłosą, a następnie wyprostowała się z gracją. Stojąc o wiele bardziej roztaczała swój urok, niż kiedy siedziała skromnie u boku Iworiego. Tym razem to palcami lekko musnęła ramię drugiej łowczyni -A Ty, Sakura-san? Za kim tęskno wzdycha serce nieustraszonej pogromczyni Oni?

- Za “Szczęśliwą Brzoskwinką” którą uwolniłam od kłopotliwych Oni. Miejsce to miało swoje uroki, a ja zdołałam poznać je wszystkie. Za słodkimi…
- zadumała się łowczyni.- ...buteleczkami sake z małego miasteczka o nazwie Showa. Niezwykle słodki trunek. Albo… siedziba rodu samurajskiego Okayami. Mały to jest ród, ale pobyt tam wspominam mile.
Sakura bardziej tęskniła do miejsc niż do osób.

-Wątpię, aby Shimoda mogła pozostawić po sobie równie miłe wspomnienia, lecz.. nie zaszkodzi spróbować uczynić ją sobie choć odrobinę przyjemniejszą, prawda? - z tymi słowami Leiko stanęła tuż za różowowłosą i ułożyła obie dłonie na jej barkach. Zwinnym ruchem, niczym dwa delikatne węże, wsunęła je powoli pod biel własnego kimona, w które tego wieczoru została przybrana Sakura. I prezentowała się w nim wspaniale.
Chłodne koniuszki palców najpierw pieszczotliwie musnęły ciepłą skórę barków drugiej kobiety, a potem ucisnęły, masując silnie -Może zaszczycisz nas jedną ze swoich opowieści, Sakura-san? Nigdy nie mam ich dość. A i nie musisz się martwić o nagłą suchość w ustach w trakcie ich snucia. Zadbam, aby nie zabrakło Ci nawet kropelki sake..

- Mmmm…
- Leiko znała ten ton głosu, ale zazwyczaj u mężczyzn. Ton drapieżnika szykującego się do upolowania kobiecej niewinności. Dziwnie on brzmiał wychodząc z kobiecych ust - Jaką opowieścią? O czym… jaka byłaby interesująca Maruiken-san?
Pod palcami czuła napięte węzły mięśni, ale i delikatną kobiecą skórę. Intrygujący kontrast. Czuła też blizny, ślady z dawnej przeszłości. Jak dotąd bowiem nie miała okazji zobaczyć, by którykolwiek z wrogów zdołał dosięgnąć tej pozornie bezbronnej kobiety. Kto by pomyślał, że jednoręka kobieta może być postrachem krwiożerczych bestii.

-O bestiach do jakich uśmiechałaś się prosto w krwiożercze kły, i których łby ucinałaś zgrabnym ruchem katany. O uratowanych przez Ciebie wioskach oraz ludziach, dla których stałaś się nieustraszoną bohaterką. O Twoich zwycięstwach i.. podbojach, Sakura-san -przewrotnie brzmiały ostatnie słowa w ustach Maruiken, szczególnie podkreślone jeszcze jej urokliwym uśmiechem. Palcami na moment zaprzestała masażu i pochwyciła kilka pasm włosów drugiej kobiety, aby wygodniej dla siebie zagarnąć je do tyłu. Jednak w tym pozornie niewinnym ruchu musnęła jej wrażliwą skórę, przyozdabiając skórę drobnym dreszczykiem. Potem powróciła do wcześniejszej pieszczoty, która pozostawała na tyle subtelna, aby nie zgorszyć nikogo w salce, a jednocześnie.. dłonie Leiko umiejętnie to uciskały wyraźne linie mięśni Sakury, to gładziły je ze znawstwem.
W międzyczasie przechyliła lekko głowę, aby zwrócić się do młodego dowódcy oraz drugiego, starszego i milczącego mężczyzny -Jestem przekonana, że nasi towarzysze także potrafią docenić dobrą opowieść. Prawda, panowie samuraje?

Ci tylko pokiwali głowami zgadzając się z Leiko.

- Mmmm… Niech będzie.- wymruczała leniwie Sakura niczym kotka głaskana ulubioną dłonią - A więc… - odłożyła czarkę na bok, by skupić się na opowieści. - Było to pod koniec ostatniej wojny. Akurat trafiłam na bandę maruderów, którzy zapomnieli o samurajskim honorze i cóż etykiecie. Było ich… może sześciu? Trzech pierwszych zginęło od razu… reszta rzuciła się do ucieczki, ale nie zdołali… Nie widziałam powodu by ich oszczędzać. Stali się jak wściekłe psy, a te się zabija bez litości.- wzruszyła ramionami. Dla niej zabijanie, tak i jak dla Maruiken, nie było czymś znaczącym. Przy tym jednak Sakura zabijała z przerażającą łatwością. Naprawdę ciężko by było znaleźć przeciwnika, który byłby dla niej wyzwaniem.
- Tam też napotkałam wdowę Hakuno… Bardzo młodą wdowę i bardzo piękną. -westchnęła jednooka łowczyni.- O długich czarnych włosach i oczach jak gwiazdy i ustach równie… kuszących.- zaśmiała Sakura i westchnęła.- Ochraniało ją kilku bushi, wiernych kiedyś jego panu. Niestety ich przystojny przywódca, ronin o imieniu Yorugai.. którego oczy wprawiała niewieście serca w drżenie, zginął dość szybko zanim mogliśmy się poznać bliżej.
Westchnęła głośno, skupiając spojrzenia mężczyzn na swym biuście i dekolcie szaty.- Widzicie bowiem moi drodzy, lord Hakuno miał ulubionego kota. Dość starego kocura, któremu wiele uchodziło na sucho. W rodzinnej posiadłości Hakuno miał własny koci harem. No i nigdy nie obcięto mu ogona. Zniknął po tragicznej śmierci swego pana i powrócił dręczyć wdowę Hakuno jako nekomata.
Uśmiechnęła się łobuzersko dodając.- I miał ku temu powodu. Hakuno Kochiko nie była bowiem wzorem wierności… Yorugai był tylko kolejnym z długiej linii jej kochanków. I to na nich właśnie skupiał się gniew neko-maty.

Ręka Sakury opadła w dół, palce sięgnęły do tyłu, pieszczotliwie wodząc po udzie Maruiken przez materiał kimona -Ich… nekomata zabijała, samej Hakuno Kochiko robiła jedynie okrutne żarty.

-Czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że masz szczęście spotykać wiele pięknych kobiet w trakcie swoich polowań, Sakura-san? A może w ten sposób wybierasz dla siebie zlecenia? W zależności od tego jak ładne będziesz miała towarzyszki? - zapytała wesołym głosem Maruiken, nie reagując jednak w żaden sposób na zaczepki drugiej łowczyni. Nie podsunęła się bliżej niej, ale co najważniejsze.. nie umknęła także od jej dotyku. Różowowłosa ostrzegała w jaką bestię zmienia się pod wpływem sake, zatem cały wypity trunek musiał już powolutku zaczynać na nią działać - Jak zatem oceniasz swoje łowy na ziemiach Hachisuka?

- Nie ma tu za dużo ładnych zleceniodawczyń Maruiken-san.
- zamruczała kocio Sakura i dodała zerkając na siedzącą za nią łowczynię.- Ale za to są inne uroki na tych ziemiach.
Westchnęła głośno.- Poza tym.. chciałabym żeby było tak jak mówisz. Niestety nie jest. Większość mych zleceniodawców przypomina tego trzęsącego się tłuścioszka z Nagoi. Niemniej jeśli mam opowiadać historię, to wybieram najlepsze kąski z moich łowów. Mam kontynuować?

- Z pewnością.
- stwierdził Iwori, a inni bushi pokiwali głowami. Ale to nie ich pozwolenia wyczekiwała wodząc śmiało dłonią po udzie Leiko i palcami próbując znaleźć możliwość sięgnięcia pod nie.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2017, 22:44   #273
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Iye... -odparła krótko i niespodziewanie Leiko. Oh, bynajmniej nie z niechęci do słuchania kontynuacji opowieści różowowłosej. Wręcz przeciwnie, z chęci uprzyjemnienia jej tego dzielenia się swymi wspomnieniami z polować, choć te póki co nie brzmiały najbardziej przerażająco.

Z takim zamiarem Maruiken całkiem zaprzestała masażu. Subtelnym ruchem dłoni przywołała do siebie jedną służkę, aby odebrać od niej kolejną z wielu, wielu buteleczek sake jakie za niedługo miała opróżnić Sakura. Po krótkiej chwili namysłu wzięła jeszcze jedną, po czym zadowolona nachyliła się obok swej towarzyszki i postawiła je obie przed nią. Kuszące przedmioty pożądania po brzegi wypełnione trunkiem, od którego przyjemnie zaczynało szumieć w głowie. Jak tu się oprzeć, ne?

-Jakie to więc okrutne żarty płatała ta nekomata? -z tym pytaniem, dłonie Leiko powróciły do poznawania nowych ścieżek na barkach drugiej łowczyni.

-Ach…- wymruczała Sakura wpatrując się łakomie w czarki, ale też nie mając ochoty oderwać dłoni od krągłego uda Maruiken.- Na przykład przynoszenia jej pod drzwi głów jej byłych kochanków. Napuszczania na nią ich bezgłowych ciał. Podpalanie ulubionych kimon, sikanie do sake...zbrodnia największa z możliwych. Wredna to była bestyjka i nieuchwytna. To nie ogr, który rusza na ciebie z kanabō i którego dekapitujesz jednym cięciem. Neko-mata unikają walki bezpośredniej, to irytujące youkai.

Sakura odwróciła głowę w kierunku oblicza uroczej masażystki uśmiechając się lubieżnie i ironicznie zarazem. Przybliżyła usta do ust Leiko, tak blisko jak była w stanie i szepnęła cicho. - O… kru… tna...
Na razie miękkie i kuszące ciało Maruiken wygrywało z potrzebą napicia się sake, ale noc jeszcze młoda, ne?

Leiko nie posunęła się o krok dalej, nie wykorzystała tej nęcącej bliskości ust Sakury, lecz jedynie palcami pochwyciła za jedną ze swawolnych nici jej barwnych kosmyków.

-Mówiłam, że nie będzie tutaj aż tak strasznie, ne? -odparła podobnym szeptem, tak uroczo nie okazując po sobie choćby najmniejszej świadomości tego, jakie reakcje wywoływała swym dotykiem w tym różowowłosym postrachu demonów. A może czasem.. czasem rzeczywiście nie do końca panowała nad tym swoim talentem, którym ekscytowała zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Chcąc dowiedzieć się więcej, poznać prawdę lub po prostu osiągnąć swój cel, nie raz zdarzyło jej się pociągnąć zbyt mocno za delikatne struny i całkowicie przesłonić umysł ofiary czerwoną mgłą pożądania. Ah, igranie sobie z ludzkimi pragnieniami było doprawdy niebezpieczną zabawą..

Nachyliła się tuż obok Sakury ku stoliczkowi i ujęła w dłoń jej czarkę z sake, po czym powróciła do siedzenia w tak nęcącej ją bliskości. Uniosła naczynko ku swym ustom, lecz nie przymknęła powiek, ani nawet nie odwróciła spojrzenia od swej towarzyszki. Iye, wargi zamoczyła w trunku, jednocześnie przez cały ten czas głęboko zaglądające w jej drapieżnie lśniące oko. Fioletowy barwnik zostawił swój ślad na krawędzi czarki, którą Leiko zachęcająco podsunęła ku łowczyni, pytając zaciekawionym pomrukiem -Zatem w jaki sposób uwolniłaś wdowę Hakuno od tej złośliwej bestii?

- Mmmm… to była prawdziwa… udręka.
- wymruczała Sakura na moment odpuszczając sobie sobie dotyk ciała łowczyń, by sięgnąć po tą samą czarkę, na której lśnił fioletowy barwnik i upić nieco sake.
Po czym dłoń łowczyni wróciła do badania szlaków na udzie łowczyni.- Ciężko było pokonać potwora, który unikał konfrontacji woląc posyłać swoje marionetki.
Uśmiechnęła się krzywo.- Wredna paskuda, pojawiała się i znikała jakby kpiąc ze mnie. Więc… należało zrobić coś, co zmieniłoby sytuację. Zmusiło nekomatę doooo…- uśmiechnęła się triumfalnie Sakura, bo jej dłoń odnalazła ścieżkę wśród tkanin kimona i palce łowczyni, zaczęły krążyć po udzie Leiko wzbudzając u niej przyjemny dreszczyk -...stawienia mi czoło. Domyślasz się co takiego.. zrooobiłam, Maruiken-san?
Iwori chyba się domyślał sądząc po zaczerwienionej twarzy.

Odwrócona różowowłosa nie mogła tego zobaczyć, ale za jej plecami wargi Leiko ułożyły się w.. specyficznym uśmiechu. Można było go wręcz określić „uśmieszkiem”, a takie nie za często wstępowały na jej lico. Nie był jakiś parszywy, chyba nawet nie potrafiłaby takiego przywołać, ale nadal zdradzał jedną z zwykle ukrywanych przez nią emocji. Niecierpliwość.

Polowanie na demony było mocno męskim zajęciem, więc Maruiken nie miała okazji do spotykania wielu łowczyń. Łatwiej jednak było jej sobie wyobrazić, że inne były równie silne, dzikie i nieokrzesane jak Sakura, niż pełne wdzięku i subtelności niczym damy spotykane na samurajskich dworach. Ośmieliłaby się nawet stwierdzić, że pozwalała sobie sięgać dalej niż niejeden mężczyzna. A teraz Leiko nie do końca miała czas na zabawianie jej dzisiaj, wszak czekało ją jeszcze tajemnicze spotkanie pod opuszczonym młynem, ne? Potrzebowała zatem zamienić krew w żyłach Sakury na czystą sake, aby nie stanowiła problemu przez resztę nocy.

-Czyżbyś ukryła się pod futonem wdowy w oczekiwaniu na pojawienie się tej bestii? A może towarzyszyłaś jej na nim, aby biedna nie musiała się niczego bać w nocy? -nie było trudno się domyślić, że Sakura jako łowczyni sięgała po pomysły.. nie raz zapewne skandaliczne. Kończące się sukcesem, a przy tym przyjemne dla niej.

-Hai… w pewnym sensie. Wdowa mnie wiele nauczyła podczas spotkań pod futonem. Najwyraźniej lubiła urozmaicone nocne życie.- odparła z ognistą iskierką w spojrzeniu łowczyni. Niszcząc przy tym nadzieję na spicie do nieprzytomności Sakury. Różowłosa była bowiem nawet wśród łowców wyjątkowa. Jak na takie drobne kobiece i kalekie ciało, była niezwykle silna, zwinna wytrzymała...i jak się okazywało, także tęga pijaczka.
-Co oczywiście drażniło nekomatę, tym bardziej, że nasyłane na mnie truposze nie potrafiły mnie ubić. Wreszcie postanowiła na mnie sama zapolować i… straciła oba ogony. A potem głowę podczas tego polowania. Zwinna z niej była bestia i całkiem, szybka i mała. Walczyliśmy w zacienionym budynku, więc łatwo jej było atakować mnie zaskoczenia.- wymruczała Sakura opowiadając dalej i wodząc palcami, tam gdzie mogła odwdzięczyć się za masaż w jak najbardziej nieprzyzwoity sposób. A Leiko musiała rozważyć inne podejście, bo upicie Sakury raczej nie wchodziło w grę. Natomiast pewnie były i inne sposoby, wszak opuszczony młyn czekał na nią wczesnym rankiem. A i sama Sakura nie była zakochana po uszy w Leiko jak Płomyczek. Łowczyni była bardziej jak Kunashi Marasaki. Miała ochotę na Leiko, ale z nią... nawet po pijaku, dało się negocjować.

Przez materiał swego kimona Leiko pochwyciła za wędrującą dłoń różowowłosej. Nie agresywnie, jednak na tyle stanowczo, aby powstrzymać ją przed dalszym zwiedzaniem zakamarków swego ciała.
Ah.. łowcy, młodzi lordowie mający doświadczenie w sekretnych schadzkach na klanowych dworach, nawet i pozornie niedostępni ninja – wszyscy oni byli niewątpliwie ekscytujący, lecz subtelności czy finezji nie posiadali w sobie ni odrobiny. Także ponad cierpliwość przekładali szybkie.. wykorzystywanie okazji, nim ta zaraz zniknie w tym niebezpiecznym świecie w jakim przyszło im żyć. Bezwstydnie sięgali ku jej wdziękom, co w żaden sposób jej nie urażało, wszak uznawało swe ciało za tylko jedno z wielu narzędzi. Ale czy odnalazłaby w sobie podobną wyrozumiałość, gdyby z natury była zwyczajną kobietą, pozbawioną ukrytych zamiarów i poszukującą swego samuraja z baśni?

-Ale w końcu ją dopadłaś i pokonałaś, ne? Uwolniłaś swą słodką zleceniodawczynię od tej złośliwej kreatury? Doprawdy, żadna bestia przed Tobą nie ucieknie, Sakura-san.. -ciepły oddech Maruiken wprawdzie musnął odsłonięty kark drugiej łowczyni, ale uścisk jej dłoni nadał był mocny, wytaczał na skórze uda granicę nie do przekroczenia. Przynajmniej w tym jednym momencie -Trudno mi sobie wyobrazić, że wdowa nie pragnęła Cię zatrzymać przy sobie jako.. osobistego strażnika jej i jej futonu. Nie obawiała się kolejnych demonów?

-Niewdzięcznica miała bardzo konkretne plany wobec bardzo bogatego bushi. I kaleka oraz pyskata kochanka, mogłaby te plany jej skomplikować. Odprawiła mnie jak tylko poczuła się bezpiecznie. Wierz mi Leiko-san, nie ma bardziej rozpustnych kobiet niż znudzone żony. I bardziej perfidnych intrygantek niż młode wdowy.
- zaśmiała się głośno Sakura potulnie pozwalając się trzymać granicy, którą palce Maruiken wyznaczały.- To była moja opowieść... a ty masz jakąś w zanadrzu?

-Obawiam się, że nie mam takiego talentu do snucia opowieści jak Ty lub Płomyczek, Sakura-san
-odparła z cichym westchnieniem Maruiken, która rzeczywiście nie odczuwała żadnej chwały czy podekscytowania z polowań na Oni. Były one zaledwie środkiem do celów jakie wyznaczała jej Mateczka, choć.. niewątpliwie jej córa czuła pewną satysfakcję, kiedy otaczający ją świat stawał się nieco piękniejszy po śmierci kolejnych przebrzydłych demonów.
Dłoń jej nadal stanowiła nieprzekraczalną przeszkodę dla palców różowowłosej, lecz samo zainteresowanie Leiko powróciło ku siedzącym tuż obok samurajom.
-A wy, panowie? Demony wyraźnie sobie polubiły ziemie waszego klanu, więc pewnie życie nie oszczędziło wam spotkań z tymi pokrakami -przechyliła głowę, a przy tym drobnym ruchu pasmo włosów zwykle figlarnie opadające jej na oko i policzek w pełni odsłoniło rysy jej twarzy. Uśmiechnęła się także urokliwie do obu mężczyzn, co osłodziło złowieszczość jej kolejnych słów.. czy aby na pewno? -Iye, iye. Często najbardziej przerażające potwory potrafią się ukrywać za najbardziej powabnym z kobiecych uśmiechów. Na takie bestie powinniście szczególnie uważać.

-Myyy… nie mamy takich problemów
.- stwierdził Iwori popijając sake. - Jedynie Oni jakie spotykałem były duże i silne i niezbyt subtelne. Nie potrzebowały być finezyjne by być groźne. Słyszałem, że właśnie taki potwór oddzielił cię w górach od reszty drużyny, ne Maruiken-san?

Palce Sakury leniwie i powoli muskały skórę Leiko nie dając jej siedzieć spokojnie. Choć łowczyni miała przypominała postacią zjawiskową porcelanową lalkę, to nią z pewnością nie była. Daleko jej było do chłodnej powierzchowności owej lalki, zwłaszcza ostatnio… gdy pożeranie dusz Oni zaostrzało jej apetyt na inne przyjemności. A Sakura wodząc leniwie palcami po skórze uda Maruiken umiejętnie kierowała jej myśli w wybranym przez siebie kierunku. Jeśli ta wdówka ją tego nauczyła, to… miała pojętną uczennicę.

-Hai. Paskudna to była kreatura. Nie tylko posiadała dwie przebrzydłe głowy, ale i dziką naturę, jakiej starczyłoby na wielu pożądliwych mężczyzn. Zręcznie oddzielił nas, pozornie słabszą trójkę, od pozostałych łowców. W szczególności Kuma-san musiał się prezentować jako silny przeciwnik... - wspomniała Leiko, a obecny w jej myślach obraz walczącego Niedźwiedzia, subtelnie rozświetlił jej twarz satysfakcją. Nie był może tak dziki jak Sakura, ale ten postawny mężczyzna na pewno był sojusznikiem, którego pragnęła mieć przy sobie przebywając w ponurej Shimodzie. I, co była dla niej mocno niespodziewane, nie miał tak lepkich rączek jak ta tutaj różowowłosa łowczyni, lub.. każda inna osoba, której uwagę na siebie zwróciła.

Aksamitne w dotyku udo Maruiken umknęło palcom drugiej łowczyni, kiedy podniosła się z wrodzoną gracją. Ale nie odeszła daleko. Zaraz bowiem pochyliła się pomiędzy Sakurą i Iworim, sięgając po jedną z czarek i mówiąc z wesołą nutką w głosie - Nie wiedziałam, że interesują Cię takie szczegóły naszej podróży, samuraj-san. Słyszałeś coś jeszcze? Mam nadzieję, że tylko historie stawiające nas w dobrym świetle.

-Zaskakująco niewiele… co muszę przyznać. Więc, kto zabił tą straszliwą bestię… kto był tym najpotężniejszym z łowców?
-zaciekawił się się Oyama popijając sake, a i Sakura też wykorzystała okazję by się napić zerkając z łobuzerskim uśmiechem na łowczynię.

-Młody Wilczek..- urwała Leiko, zaraz po tym jak wypowiedziała to pieszczotliwe przezwisko tego młodzika. Na pewno nie byłby pocieszony z takiego sposobu opowiadania o nim, wszak był mistycznym wojownikiem oddanym swej misji wyplenienia Oni z tego świata -Akado-kun był niezwykle waleczny, a i tak samo szlachetny. Gdyby tylko dać mu szansę, to w ogóle nie pozwoliłby mi brać udziału w polowaniu i samodzielnie zabiłby każdego demona. Ale Kohen-san także zrobił użytek ze swojej magii, a ja..

Pochwyciwszy czarkę wyprostowała się raz jeszcze. Hai, stojąc miała o wiele więcej możliwości do roztaczania swego czaru niż siedząc za plecami różowowłosej. Była niczym paw, a zdobne kimono było jej barwnym ogonem kuszącym ku niej mężczyzn. Cóż, i kobiety także.

-Ja też pomogłam. Odrobinę. Będąc przynętą i odwracając uwagę potwora.. -zwyczajowo umniejszyła swoją rolę w tamtych łowach na zionącą czarnym ogniem kreaturę. Zakołysała naczynkiem w dłoni, jednocześnie z psotną iskierką w oku zerkając na drugą łowczynią - Poznałaś tego drugiego łowcę, ne Sakura-san? Jeszcze w Nagoi..

- Uroczy na swój nieśmiały sposób.
- mruknęła ze uśmiechem Sakura. Nie wspominając w ogóle, że szpetny jak najczarniejsza noc. Może nie zwróciła na to uwagi.
Najwyraźniej Sakura rzeczywiście poszukiwała przyjemności wszędzie, nawet jeśli jej źródłem miał być ten łowca o twarzy, do której pokochania potrzebna byłaby cała armia zatroskanych matek. W końcu Leiko zdążyła spotkać na swej drodze wielu mężczyzn – brzydkich i przystojnych, odpychających swą naturą i tych rozkosznie drażniących jej ciekawość, więc ciężko jej było sobie wyobrazić Kohena jako uwodzicielskiego, utalentowanego kochanka. Może więc różowowłosą przyciągnęła ku niemu ta.. przedziwna skaza, jaką i ona nosi na swym ciele? Oboje byli mocno naznaczeni swymi doświadczeniami w polowaniach na demony, choć.. nie była pewna, czy to akurat radość z łowów pożerała Takamiego od środka.

-Zdaje się, że wywarłaś na nim niezwykle wrażenie, z którego biedaczek jeszcze nie może się otrząsnąć..
- spojrzenie, którym Maruiken powoli przesunęła po twarzy Sakury, niosło za sobą dodatkowe, niewypowiedziane znaczenie: „I kto tutaj jest naprawdę okrutny?”. Ah, niestety, ale nawet jeśli różowowłosa naprawdę nieco się zabawiła tamtym łowcą w Nagoi, to Leiko jednocześnie wodziła zbyt wiele osób za nosy, aby nie być tą okrutniejszą z nich dwóch.

Nie wszystkie przyjemności przychodziły łatwo, także i takiemu drapieżnikowi jak Sakura. Na przykład ta czarnowłosa pokusa w pięknym kimonie właśnie oddalała się od niej, aby z powrotem przysiąść elegancko u boku Iwariego. Upijając sake, znad trzymanej czarki przyjrzała się starszemu mężczyźnie, z którym początkowo wiązała tak wiele planów tego wieczora. Potem, tymczasowo skupiając swą uwagę na jego dowódcy, postanowiła zamarudzić wesołym tonem - Jesteś bardzo onieśmielającym dowódcą, ne samuraj-san? Nie sposób porozmawiać z Twoimi ludźmi, bo są przy Tobie tak bardzo milczący i dobrze ułożeni.

- Taka to rola wodza Maruiken-san. Musi onieśmielać, musi budzić respekt.
- wyjaśnił Oyama z uśmiechem.- By poszli za nim w ogień. Musi też być przyjazny i godny szacunku, ale…- rozejrzał się po swoich podwładnych.-... musi też być ten dystans. Nawet pijany bushi musi pamiętać o szacunku wobec swego pana, ne?
- Hai. hai. hai…
- gorliwe potwierdzenia padały ze wszystkich stron.
- Wojsko wymaga dyscypliny. Wojna jej wymaga. To nie łowy… tu reguły są inne.- wyjaśnił na koniec Iwori.

Przesłaniając wargi krańcem rękawa, Leiko zachichotała delikatnie na widok reakcji samurajów zebranych w sali.
-Jesteś bardzo młody jak na wodza, a już trzymasz taką dyscyplinę wśród swoich ludzi. Szczególnie godne podziwu, że niektórzy z nich są starsi od Ciebie, może nawet bardziej doświadczeni.. -pomrukiem wypowiedziała tę trochę słodką, trochę gorzką pochwałę, ale w dalszym ciągu pochwałę, ne? A ta przecież oznaczała, że dostrzegła niezwykłość Iworiego -Wielu młodych lordów w Twoim wieku jest jeszcze lekkomyślna, bardziej skupiająca się na smakowaniu życia niż na troskaniu się wojnami. Prędzej wybiorą się na schadzkę z dwórką, niż zainteresują się dowodzeniem innymi mężczyznami..

Ah, Kojiro, Kojiro.. jej słodki kochanek był idealnym przykładem drapieżnika, który swoje przyjemności przekładał ponad dyscyplinę. Cieszył się ze swojej wolności, więc uczynienie go dowódcą byłoby.. jak spętanie go łańcuchami. Nie było to właściwe życie dla dzikiego tygrysa.

Oczami wyobraźni wprawdzie widziała łobuzersko uśmiechającego się do niej ronina, ale jej zgrabne ciało przechyliło się ku Iworiemu, który był tutaj, tuż obok niej.
-Jaki jest Twój sekret, samuraj-san? Dlaczego jesteś taki wyjątkowy? -iskierki migotały w jej tęczówkach, złotych niczym lśniące w słońcu piaski pustyni. Zaintrygował ją, a takie zainteresowanie musiało połechtać jego męską próżność.

- Och… choć słodko brzmią twoje słowa to… niestety przyczyna jest prosta. Bo wielu dowódców zginęło w ostatniej wojnie lub tuż po niej.- wyjaśnił z uśmiechem Oyama przyglądając się bacznie Leiko.- Jest coś znajomego w twej twarzy, głosie, ruchach. Spotkaliśmy się już?
Siostrzyczka miała rację. Był spostrzegawczy i bystry.

-Iye, na pewno nie. Zapamiętałabym takie spotkanie
-odparła ze spokojem Maruiken. Było trochę zadziwiające, że zapamiętał takie szczegóły z tamtych krótkich chwil, jakie spędzili w swoim towarzystwie. Ale nawet jeśli pamiętał śliczną Yume, tamten słodki przemijający sen, to w żaden sposób nie mógł połączyć jej istnienia z Leiko, łowczynią demonów. Przecież to nie tak, że ta druga potrafiła zmieniać rysy swojej twarzy i nagle sprawić, aby krótkie włosy urosły w długie pasma.. ne? Iye, to byłoby niemądre myślenie, podsycone sake szumiącym w głowie.
-Może minęliśmy się na uliczkach Miyaushiro i zdobyłam sobie wtedy Twoją uwagę? Albo przywołałam Twemu sercu wspomnienie innej kobiety? -smukłymi palcami powoli ujęła za szyjkę buteleczki z trunkiem, po czym nachylając się ku Iworiemu, po same brzegi dopełniła jego czarkę. Ostatnie kropelki skapywały zaburzając powierzchnię trunku, a kobieta zapytała cicho, z taką kocią figlarnością -Ahh.. czy powinnam być zazdrosna, samuraj-san?

- Może… ale jakoś nie wierzę, że to ja goszczę w twym sercu łowczyni-san. Taka uroda pewnie ma wielu wielbicieli, przystojniejszych ode mnie, słodszych w szermierce słowami, milszych twemu sercu i budzących dreszcze dotykiem. Iye, jakkolwiek słodko zabrzmiała w mych uszach twa sugestia, to nie wierzę że to ja mógłbym być przyczyną ukłucia zazdrości w twym serduszku Maruiken-san.
- rzekł z łobuzerskim uśmiechem Iwori. Dając tylko dowód swej bystrości. Nie dał się zwieść jej słodkimi słówkami, które tak wielu innych by łyknęło wierząc w nie szczerze.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2017, 22:53   #274
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko wyprostowała się, a dłonią tym razem sięgnęła nie ku butelczynie, lecz dla odmiany ku swojej własnej piersi. Nie bezpośrednio, oczywiście, palcami w teatralnym geście musnęła swą ukrytą pod kimonem klatkę piersiową na wysokości głęboko skrytego serca.

-Któż by się spodziewał, że pośród demonów i potworów, to mężczyzna okaże się najbardziej zabójczy dla mojego serca - Iworiemu udało się po raz kolejny wydobyć westchnienie z ust tej łowczyni, jak gdyby własnoręcznie rzeczywiście przebił ją swoją kataną. Ale jednocześnie było ono zbyt ostentacyjne, aby mogło być uznane za coś innego niż zaledwie kontynuację tej gierki pomiędzy kobietą i mężczyzną -Jeśli na wojennym polu jesteś równie bezlitosny co i na polu miłości, to wcale się nie dziwię, że jesteś tak poważanym dowódcą, samuraj-san.

Oyama zaśmiał się cicho upijając nieco trunku z czarki, po czym dodał.- Dobry dowódca, Maruiken-san, właściwie ocenia sytuację i swe szanse na zwycięstwo. I uderza celnie.

-Uderza?
-powtórzyła łowczyni, bardziej zainteresowana niż przestraszona ewentualną potyczką z tym samurajem. Wszak nie byłaby ona na ostrza, a na najbardziej ulubioną przez nią broń - dotyk, niedomówienia, zmysłowe uśmiechy oraz niewypowiedziane obietnice, których nigdy nie zamierzała spełnić.
W żartobliwym geście pogroziła Iworiemu palcem, mówiąc -Pamiętaj, samuraj-san, że czeka mnie tutaj polowanie na Oni. Bądź delikatny z tymi uderzeniami.
I tym razem to ona się roześmiała. Cicho, prawie bezgłośnie, mimo to nadal urokliwie.

-Hai… postaram się.- odparł z uśmiechem Oyama dopijając czarkę. I powoli zaczął wstawać. - Niestety dziś już będę musiał… opuścić wasze urocze towarzystwo. Obowiązki wymagają ode mnie wczesnej pobudki.

-Hai, hai. Obowiązki wodza
-Leiko nie próbowała go zatrzymać, a rozczarowanie z powodu jego decyzji było zaledwie subtelnym cieniem, jaki przez moment pojawił się na jej twarzy, tej masce którą prezentowała innymi. A prawda była taka, że nie do końca żałowała zakończenia tych pogawędek. Na ziemiach Hachisuka poznała wielu samurajów i ciężko byłoby jej określić Iworiego jako.. najciekawszego z nich. Na dodatek otaczał się murem dyscypliny. Nie było to wprawdzie nic, czego nie mogłabym spróbować rozbić, ale na razie nie widziała ku temu powodu. Już i tak dużo czasu zajmowało jej dbanie o zainteresowanie sobą kilku innych osób.
Musnęła wargami czarkę upijając odrobinę sake. Potem naczynkiem skinęła nią w stronę mężczyzn wypełniających pomieszczenie, a psotna nutka przetańczyła po każdym z wypowiadanych przez nią słów -Nie musisz się martwić o swych ludzi. Zadbamy o nich.

-Nie wątpię… że będą szczęśliwi z tego powodu Maruiken-san.
- odparł z uśmiechem Oyama i ruszył do wyjścia zostawiając swych ludzi na pastwę Leiko i pijanej Sakury.

-I jak Ci smakuje tutejsza sake, Sakura-san? Lepsza od mirin, ne?- zapytała Leiko, zgrabnie przysuwając się do różowowłosej. Na tyle blisko, aby podkreślić zażyłość pomiędzy nimi dwiema. A jednocześnie na bezpieczną odległość, bowiem druga kobieta, pomimo swego kalectwa, miała bardzo lepkie i sprytne palce -Ale chyba nie lepsze od wczorajszego sake z tamtej opuszczonej wioski. Od tamtego radośnie śpiewałaś, pewnie niewiele brakowało, abyś zaczęła tańczyć przy ognisku..
Upijając drobne łyki z trzymanej czarki, Leiko nieśpiesznie powiodła spojrzeniem po mężczyznach i młodzikach siedzących w salce -Może to partnera do śpiewów Ci brakuje? Powinnam następnym razem zaprosić Kusaru-san do towarzyszenia nam?

Usta Maruiken mówiły jedno, ale umysł ostro potępiał taki pomysł. Nie rozmawiała z Yashamaru od tamtego spotkania na dachu świątyni, które potoczyło się.. nie tak jak oczekiwała. I ten brak panowania nad sobą, to poddanie się zachciankom demonicznego dziedzictwa, było ciągle drażniącym ją cierniem. Minęło także wiele lat odkąd pracowali razem i teraz nie miała nagle zamiaru zmienić swych zwyczajów. Nie chciała go blisko swoich planów. Co nie znaczyło, że pochwalała swoją niewiedzę dotyczącą jego intencji wobec klanu. Te musiała poznać.

-Iye…- spojrzała po okolicy Sakura i dodała.- Tym razem to twój słodki głosik chcę, Maruiken-san. Zaintonuj coś, to się dołączę. A może i nie tylko ja, ne? Nie mów mi że znasz tylko piosenki godne uszu dystyngowanych gości, ne? Czyżbyś zawsze miała okazję walczyć jedynie z Oni napastującymi ludzi w bogatych samurajskich i kupieckich posiadłościach?

Leiko zaśmiała się cicho, a potem pokręciła głową.
-Obawiam się, że masz do co mnie zbyt duże oczekiwania. Być może sama będziesz musiała mnie nauczyć swoich ulubionych piosenek, abym była lepszą towarzyszką przy kolejnych takich wieczorkach - tyle, że ta łowczyni, w przeciwieństwie do różowowłosej, nie była wulgarna. Nigdy. Nawet gdy zakładała przeróżne maski, to nadal pozostawała kobietą pełną elegancji, czasem wprawdzie przejawiającą drapieżną naturę, lecz nigdy nie posuwającą się do bycia obelżywą. Także i w czasie namiętnych schadzek zachowywała swój wdzięk. Jakże przyśpiewki Sakury mogłyby przejść przez jej słodkie wargi?

-Jednakże jeśli taką masz zachciankę, to spróbuję ją spełnić.. -zamruczała Maruiken, chociaż na pewno nie miała talentu śpiewającej artystki. Nie była gejszą, nie było jej zadaniem zabawianie możnych panów swymi tańcami i śpiewami. Naturalnie, i tych umiejętności nauczyła ją mateczka, ale jednocześnie było w młodości kunoichi wiele innych.. treningów, którym musiała poświęcać więcej czasu. Była wężem, łanią lub kotką, nie słowikiem.

A mimo to teraz leniwie opuściła powieki, próbując sobie przypomnieć słowa jakiekolwiek piosenki, a tych przecież nie znała wiele. Opuszką palca wskazującego wodziła po krawędzi czarki. Kiedy jednak ruch ten przemienił się w delikatnie, rytmiczne postukiwanie o naczynka, to był oznaką, że w czarnowłosej głowie pełnej intryg i cudzych tajemnic, zachowała się chociaż jedna pioseneczka.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=C2NB5NwKySw[/MEDIA]



Na pewno nie tego chciała Sakura. Ona chciała słyszeć słowa rubaszne, w wulgarny sposób opisujące przygody samurajów z kobietami o wybujałych wdziękach. Chwytliwe historyjki, do których można się pośmiać nad wlewanymi w siebie butelkami sake. A oto z ust Leiko popłynęła piosenka urocza, bardziej melancholijna niż wesoła. Tak jak i sama Leiko.

-... ouchiga dandan tokunaru tokunaru
imakita konomichi kaeryanse kaerynse

osorani yubeno hoshigaderu hoshigaderu
imakita konomichi kaeryanse kaerynse.

Głos Sakury dołączył do śpiewu Leiko gdzieś w połowie pieśni. Łowczyni znała tą pieśni i zgodnie z obietnicą włączyła się w jej śpiewanie. Tak więc pieśń którą Maruiken zaczęła śpiewać samotnie zakończyła się ich duetem.

A gdy pieśń się zakończyła z ust przysłuchujących się samurajów odzywały pochwały ich występów i zachęty do dalszych pochwalnych występów.

- Hmm… powinnam się odwdzięczyć czymś… podobnym.- zamyśliła Sakura sięgając po czarkę i wychylając ją duszkiem.- Mimo że twa pieśń nie była czymś… co śpiewa się na popijawach.
Postawiła pustą czarkę denkiem do góry i oparła na niej dłoń dodając.- Ta pieśń jest mi bardzo bliska i tak jak twoja… pasuje do spotkań… tylko we dwoje.
Zachichotała i zaczęła śpiewać powoli swą pieśń, równie tęskną i melancholijną.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=jqpFjsMtCb0[/MEDIA]



Śpiew nie był jedynym jej działaniem. Powoli przymknęła oko i pochyliła się do przodu lekko. Może by bardziej zaprezentować widzom dekolt… ale przede wszystkim by zachwycić nie tylko pieśnią. Splecione ze sobą nogi różowłosej uniosły się w górę. I nie przerywając śpiewu Sakura unosiła swe ciało nad ziemię utrzymując cały swój ciężar na jednej dłoni. Rzecz trudna gdy się miało dwie sprawne ręce, ale przy jednej… zadziwiająca. Ten popis siły i zwinności (wszak Sakura naciskała dłonią i poprzez nią całym ciężarem ciała na delikatną czarkę, a ta mimo to nie pękała) imponował nawet Leiko.

Ta nie była przekonana, czy sama z podobną swobodą potrafiłaby przyjąć taką pozę. Z pewnością zwinnością swego ciała nie odbiegała od drugiej łowczyni, lecz zdecydowanie nie miała w sobie takiej siły jak różowowłosa. Pośród zachwytu, z jakim oglądała ten popis, pojawiła się także ziarenko zaniepokojenia, czy aby nie zakończy się on nagłym zachwianiem równowagi i upadkiem. Chociaż nawet połamana Sakura nadal byłaby postrachem.

-Wspaniale, Sakura-san -przyklasnęła Leiko energicznie. W dodatkowej pochwale skinęła głową w kierunku jednej ze służek kręcących się po sali, aby doniosła im kolejną butelczynę sake. Albo dwie. Trzy. Właściwie, to mogłaby nie przestawać przychodzić, wszak takiej artystce należał się istny, nieskończony potok sake -Doprawdy jesteś równie utalentowaną artystką, co straszliwą pogromczynią demonów. Nie przestajesz mnie zaskakiwać.

-Byłam wszak artystką jakiś czas. W dawnych niewinnych czasach byłam… wędrowną akrobatką, ale chyba o tym wspominałam? A może nie?
- Sakura rozprostowała zgrabne nogi i bez widocznego na twarzy wysiłku opadła powoli na pupę. - W każdym razie nie zapomniałam żadnej z owych sztuczek.

Następnie Maruiken uśmiechnęła się zmysłowo ku otaczającym je dwie samurajom. Nie ku któremuś konkretnie, żaden nie wpadł jej na tyle w oko, ale ku im jako grupie -A wy, panowie? Czym nas zabawicie?

Swymi słowami Leiko wywołała popłoch wśród bushi. Łatwo było słuchać pieśni, jeszcze łatwiej je oklaskiwać… ale samemu jakieś wykonywać?
W końcu starszy samuraj o imieniu Husano gestem dłoni i głośnym poleceniem nakazał trójce najmłodszych bushi, by zabawili ich śpiewem i tańcami. Toteż ci z gracją pijanych koni starali się tańczyć razem fałszując znaną chłopską pieśń śpiewaną przy sadzeniu ryżu. Wzbudzając wśród widzów śmiech i odgłosy politowania, bo zaiste zabawne to było widowisko.

Swoim wdzięcznym śmiechem i oklaskami Leiko zachęcała młodzików do dalszych popisów. W ich wykonaniu może to nie była najwyższa forma sztuki, nie wpasowałaby się w gusta wielkich panów zasiadających w swych pałacach, lecz w ponurej Shimodzie liczył się każdy powód do śmiechu. Tak samo dla łowców, jak i dla klanowych samurajów, teraz odrobinę swobodniejszych bez towarzystwa swego dowódcy. Nawet i Leiko mogła sobie pozwolić na odpoczynek od ciągłych obowiązków..

W pewnym momencie pośród wesołego gwaru wypełniającego powietrze, łowczyni o czarnych włosach podniosła się z wdziękiem, a jej dłoń musnęła ramię towarzyszki. Następnie mruknęła z uśmiechem -Chodźmy dołączyć do tańców, Sakura-san. Zanim zaczną nas boleć pośladki od tego ciągłego siedzenia jak lalki.

-Hai… ale tancerką nie jestem z kolei dobrą…
- zaśmiała się Sakura mimo wlanego w siebie alkoholu bez problemu utrzymując pion… mniej więcej.
Jednak drugą łowczynię niezbyt interesowały talenty, bądź ich brak, swej towarzyszki. Niewzruszona pociągnęła ją ku tańcującym młodzikom, aby do ich mocno niezręcznych ruchów dołączyć własne pełne wdzięku, przynajmniej w przypadku Maruiken. Nagle ten wymuszony występ przestał być już tak zabawny w oczach dotąd roześmianych samurajów, których miny nieco.. zrzedły. Nagle strony się odwróciły i to ci najmłodsi z bushi, najłatwiejsi do pomiatania przez swych bardziej doświadczonych kompanów, stali się zwycięzcami. Fałszywe przyśpiewki w towarzystwie dwóch pięknych kobiet nie były już tak bardzo godne pożałowania.







* * *


Jesteś pewna iż będziesz bezpieczna w moim towarzystwie?

Nie była. Leiko nie mogła być bezpieczna w towarzystwie Sakury po tym jak spoiła trunkami w nadziei na uśpienie jej nadmiarem sake. Nie udało się. Im więcej łowczyni piła w tym bardziej zabawowym nastroju była i tym śmielej sięgając po swą potencjalną zdobycz, jaką była Maruiken.
Oczywiście czuć było od niej sake, oczywiście jej jedno oko błyszczało pożądaniem i chęcią zabawy.
I oczywiście jej dłoń zapuszczała się pod kimono Leiko wodząc opuszkami po skórze ud i brzucha, i sięgając do wiązania jej obi z cichym pijackim chichotem.

Ale pocałunki miękkich warg na szyi łowczyni były jakże odmienne od męskich ust znaczących pocałunkami jej skórę. Przyciskające się do niej piersi różowowłosej, miękkie i pełne przypominały o innych zabawach… jakże odmiennych od figlowania z mężczyznami. Gdy Maruiken przymykała oczy pozwalając przyjaciółce na jej zaczepki, mogła zapomnieć o niedoskonałościach jakie bitwy przyniosły jej ciału.
Tyle że Sakura była łapczywa, a Leiko… niekoniecznie w nastroju na takie zabawy. Choć mogła co prawda ulec współlokatorce i pozwolić jej na chwilę rozkoszy kosztem swej nagości, całkiem biernie poddając się pijanej Sakurze. Ale nie zrobiła tego. Wyszła na spacer zostawiając ją samą.

I wędrując przez wpół-uśpioną Shimodę, wiedziała już że popełniła błąd. Że Sakura jej tej ucieczki nie zapomni, a ona sama zachowała się nieprofesjonalnie. Bo przecież jej ciało było tylko narzędziem, a jeśli musiała poświęcić kilka chwil na przekupienie nim swej yojimbo, to powinna to zrobić. Ale nie zrobiła, tylko uciekła.
Wiedziała że w ten sposób zada kłam własnym słowom. Że uderzy boleśnie w kompleksy różowłosej łowczyni. Pół biedy jeśli to będą jedyne szkody… gorzej jeśli ten cierń wbity serce utknie w nim na dłużej i zmieni się robaka drążącego duszę różowowłosą. Że to co mozolnie budowała ostatnio obróci się wniwecz tej nocy. Oczywiście, Sakura była dość wielkoduszną osóbką, w tym akurat przypominała Kumę. I raczej Maruiken nie musiała się obawiać otwartej lub skrytej wrogości ze jej strony. Ale ta noc i to rozczarowanie położy się cieniem na ich znajomości. Co może okazać się kłopotliwe w przyszłości.

Leiko wiedziała, gdzie popełniła błąd tą ucieczką. Choć nie była mistrzynią w walce kataną, to znała zasadę: Uderz kataną albo nie jej wyciągaj z saya, nie można zatrzymać ciosu w połowie drogi. Powinna więc albo nie flirtować w ogóle z Sakurą, albo… pójść na całość. Przynajmniej w teorii.
Bo było też prawdą, że swego powodzenia w misjach nie zawdzięczała rozkładaniu nóg przed każdą napotkaną osobą, którą kusiło posmakowanie słodyczy kwitnącego pomiędzy nimi kwiatu. Hai, korzystała z tych prostych i łatwych sztuczek, bowiem właśnie takie osoby najczęściej spotykała – proste i łatwe do zmanipulowania jej ciałem. Zdecydowanie nie potrzebowała sobie dodatkowo utrudniać misji. Miała już wystarczająco wyzwań. A te najczęściej wymagały od niej wykorzystywania swych innych, ciekawszych i bardziej finezyjnych talentów, jakimi pobłogosławiła ją Mateczka.

Nie miała aż tak bogatego doświadczenia z kobietami, bo i najczęściej to mężczyźni posiadali w zanadrzu sekrety interesujące dla niej i Mateczki, lecz z tego co zdołała zaobserwować, to te pierwsze gorzej znosiły odrzucenie, czy choćby oczekiwanie. Niejednego mężczyznę w swym życiu kusiła, niejednemu jej oczy i usta obiecywała same przyjemności, również też niejednemu kazała na siebie.. czekać. Mijały kolejne spotkania, nie otrzymywali niczego ponad jej słodkimi słowami, ale nie poddawali się. Nie dąsali się i nie tracili nią zainteresowania. Wręcz przeciwnie – byli niczym drapieżnicy powoli zbliżający się do swojej ofiary, która w tym przypadku kusiła swymi wdziękami poprzez „przypadkowe” odsłanianie ich, jak i pozostawianie ukrytymi, dostępnymi tylko dla bujnej wyobraźni. Jej mężczyźni byli wojownikami i zdobywcami. Nie poddawali się po jednej nocy spędzonej samotnie.

Ale cóż… stało się. A wędrując w nocy po Shimodzie Leiko mogła zauważyć, że na jej obrzeżach samuraje walczą z pomniejszymi Oni. Drobiazgami łatwymi do ubicia nawet dla nich. Był to przedsmak tego co miało nastąpić… oblężenia tego miejsca przez hordy Oni. Nic dziwnego, że mnisi zbierali wokół siebie łowców. Szykowała się prawdziwa bitwa.

A gdy wróciła do swego pokoju, to Sakura spała już pijackim, ale nadal czujnym i niespokojnym snem. Niemniej nie stanowiła już kłopotu na tę noc. I Maruiken wiedziała, że nie stanowi kłopotu, gdy jest w miarę trzeźwa. Wszak nie korzystała w ogóle z okazji, gdy miała golutką Leiko na wyciągnięcie ręki. To właśnie alkohol dodawał Sakurze animuszu i tłumił kompleksy związane z okaleczonym ciałem.
Czegoś się tego wieczoru nauczyła, ne? Nie dawać się upijać różowowłosej w swojej obecności.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2017, 23:07   #275
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Świt był magiczną porą. Momentem przejścia, tęsknotą za tym co zostawione pod osłoną nocy, ale i obietnicą nowych wydarzeń, jakie miały przynieść ze sobą promienie wschodzącego słońca.






Chociaż najbardziej sobie ceniła miastowy gwar, to wędrując uliczkami nieśpiesznie budzącej się Shimodą Leiko potrafiła docenić przyjemność tych sennych chwil. Spokój był kojący. Tak samo dla ciała, kiedy chłód orzeźwiająco wślizgiwał się pod białe kimono i przyprawiał jej skórę o gęsią skórkę, jak i dla umysłu. Zwykle przepełniony wiedzą o intrygach, cały czas starający się stworzyć idealną mozaikę z kąsków zdobytych informacji, teraz wyjątkowo.. zwolnił, budząc w kobiecie melancholię. Wprawdzie nieśpiesznym krokiem szła w stronę opuszczonego młyna i spotkania z tajemniczym nadawcą liściku, ale nie mogła się powstrzymać przed odczuwaniem pewnego wewnętrznego rozleniwienia, kiedy tak obserwowała miasteczko powoli budzące się do życia. Świt odgonił nocną ponurość Shimody, więc teraz Leiko nawet złapała się na tym, że na chwilę zapomniała o nadchodzącym rytuale. To była miła, choć ulotna chwila.
Ciągle pozostawała czujna, ale jej myśli sunęły powolutku niczym leniwa rzeka. Może w ostatniej okazji do poczucia takiej beztroski na klanowych ziemiach.

Weszła do środka rozglądając się w poszukiwaniu owego “wielbiciela”. I z początku go nie zauważyła. Dopiero gdy spojrzała do góry i spostrzegła siedzącą wśród spróchniałych belek sklepienia znajomą sylwetkę. Postać owa z gracją zeskoczyła w dół lądując zwinnie przed łowczynią.
- Miło cię widzieć w zdrowiu Maruiken-sama, choć nie mogę powiedzieć bym ja, bądź mój pan byli zadowoleni z twoich usług.- cycata służka Jumai Hataro, nie wyglądała teraz jak chłopka.






Setsuko była zwinną kobietą i dość muskularną. Gdy nie nosiła maskujących je ramion szat było widać, że musiała się specjalizować jakiej sztuki walki wręcz. Jeśli Leiko miałaby obstawiać to z pewnością w jakiejś nastawionej na silne uderzenia we wrażliwe miejsca odmianie Shōrinji Kempō.
Budziło to pewien mimowolny szacunek u łowczyni. Wszak za Setsuko nie stał żaden znany klan ninja, nie miała znanych nauczycieli, a jednak… umiała się maskować podszywając pod nierozgarniętą bezpruderyjną chłopkę stając się niewidoczną, potrafiła się podkraść pod Leiko, tak że ta nie zdołała tego zauważyć i z pewnością Maruiken mogłaby mieć problemy jeśli zmuszona byłaby walczyć na bliskim dystansie z Sestuko.
Biuściasta kunoichi osiągnęła tak wiele dzięki własnej pracy i talentowi, a to budziło respekt.

- Miałaś pilnować Akado-kun, a wrócił on sam z gór. Niedobrze. Może chociaż dowiedziałaś się czegoś interesującego, co usprawiedliwiałoby dbanie o twe bezpieczeństwo? - zapytała z uśmiechem Setsuko przyglądając się Leiko.- Po tak pięknej kobiecie spodziewałam się więcej… Akado-kun winien ci jeść z rączki jak ten Kirisu z którym jesteś zaręczona... kochanką jego… prawie żoną? Trudno określić bo im dłużej papla i bardziej jest pijany, tym bardziej zżyci stajecie się w jego opowieściach. Jeszcze trochę a staniesz się prawie siostrą Kirisu, co nada innych jego opowiastkom na wasz tam bardzo… niewłaściwego tonu, ne?
Przechyliła figlarnie głowę w bok.- Opowiedz o swoich przygodach Maruiken-sama. Może znajdę w nich coś wartego naszej uwagi.

Leiko uśmiechnęła się delikatnie jak w powitaniu, lecz prawdziwe jego źródło pozostało ukryte, znane tylko jej. Oto bowiem kunoichi.. ją rozbawiła. Nie w ten przyjemny sposób, od którego zachichotałaby radośnie ukrywając usta za krańcem rękawa swego kimona. Iye, to było trochę wzgardliwe rozbawienie usłyszanymi słowami. Setsuko i doradca daymio naprawdę sądzili, że ona dla nich pracuje i w jakikolwiek sposób powinna się poczuć dotknięcia ową.. „porażką”? Przezabawne. W szczególności, kiedy Maruiken nade wszystko najpierw wypełniała życzenia swej Mateczki, a potem zlecenia łowów powierzone jej przez klan Hachisuka. Mogła być wygodną sojuszniczką dla grubasa, lecz jego zachcianki spełniała dopiero później, i jak były jej po drodze. I to w zamian za co? Puzderko, więcej monet? Oh, jeśli Hataro wymarzył sobie skorzystanie z usług jej lub którejkolwiek z siostrzyczek, to powinien się bardziej postarać.

- Nie sposób porównywać tych dwóch łowców. Przecież sama wiesz, jak uroczy jest Akado-kun, a pomimo młodego wieku również niezwykle honorowy i bardzo oddany swej misji uwolnienia Japonii od demonów. Ani w głowie mu rozrywki, czy rozkojarzenia - chociaż nadal mierziło ją to wyraźne przekonanie, jakoby po tamtym jednym spotkaniu należała do Hataro, to nie pozwoliła, aby to uczucie uzewnętrzniło się na jej twarzy lub w tonie głosu. A ten ostatni był taki jak młodzian, o którym mówiła. Słodki -Tylko bym go wystarczyła, gdybym spróbowała się do niego zbliżyć jak do Płomienia. Także pozbawienie go tej rzadko spotykanej niewinności byłoby straszliwą stratą..
Ręce skrzyżowała na piersi przyglądając się cycatej kobiecie oraz mówiąc już poważniej, bardziej rzeczowo - Mimo to zbliżyłam się do niego ostrożnie i większość podróży do Shimody spędziliśmy razem. Może i dotarł tutaj beze mnie, jednak jest cały i zdrowy. Czy nie to jest najważniejsze dla Twego Pana?

- Nie aż tak bardzo, jak poznanie prawdziwych motywów naszych mnichów.
- wyjaśniła Setsuko wzruszając ramionami- Choć to słodki młodzian i pełen cnót, to ostatecznie jego śmierć może okazać się bardziej użyteczna, ne?
Przeszła powoli wokół Leiko mówiąc.- W Shimodzie są już skrzynie, w których on… ty... i paru innych łowców odurzonych opium ma odjechać w dal. Ja i mój pan możemy pomóc ci uniknąć tego losu, acz tylko wtedy… gdy będziesz użyteczna Maruiken-sama. Skoro spędziłaś z tym młodzianem tak wiele czasu, tak blisko niego przebywając, to … może powiedział ci coś ciekawego, coś co mogłoby wyjaśnić czemu jest tak interesujący dla Chińczyków. A może…- stanęła tuż za łowczynią.-... może też sama domyślasz się, czemu mnisi interesują się tobą właśnie ? Pomóż mnie, to ja ochronię ciebie.

-Akado-kun jest tak samo zdolnym łowcą, co i naiwnym. To ostatnia osoba, która podejrzewałaby.. szacownych mnichów o tak parszywe zamiary. To go czyni dla nich całkiem łatwym celem
-stwierdziła Maruiken, która nijak nie miała ochoty dzielić się z kobietą prawdziwym powodem interesowania się nimi klanowych gości. Nikomu nie mówiła o swoim niechcianym dziedzictwie, i póki co nie miało się to jeszcze zmienić.
-Podobno Chińczycy poddają swe ofiary osobliwym eksperymentom w ich klasztorze. W niezrozumiały dla mnie sposób przemieniają bushi w potwory będące potem na ich usługach. Byłam świadkiem walki dwóch takich bestii, które jeszcze przed zaledwie kilkoma chwilami nie różniły się niczym od samurajów klanu.. -w zadumie przechyliła głowę -Być może wśród Hachisuka zabrakło już chętnych do poddania się rytuałom mnichów, dlatego poszukują sobie nowych pośród łowców.

-Opowiedz o tym…
- Setsuko zatrzymała się nagle i skupiła spojrzenie na Maruiken.- Opowiedz więcej. To bardzo ciekawe i być może powie mi więcej niż sądzisz. I być może… ty dowiesz się ode mnie czegoś nowego.

Maruiken opuszkami palców musnęła swe wargi, starając się przywołać wspomnienia z tamtej opuszczonej wioski, gdzie pierwszy raz zobaczyła Kasana bez ludzkiej maski.
-Jeden z tych samurajów, z tych potworów nazywał się Ōhira-san. Nazwiska, czy choćby imienia drugiego, nie usłyszałam.. - nie była to pełna prawda, ale przynajmniej było jej ziarenko w słowach łowczyni. Hataro mógł się nie odczuwać takiej wiary wobec mnichów jak większość jego klanu, lecz nawet jemu mogłoby się nie spodobać nagłe zniknięcie Kasana, którego wszak ona widziała jako ostatnia. Wprawdzie to on ją zaatakował, on próbował schwytać i zgwałcić, ale to nie brzmiało jak idealne wytłumaczenie dla zabicia go. Iye, to musiało pozostać sekretem jej, Kojiro, Furoku i Ayame. Oraz ducha miko w opuszczonej świątyni.

-Ale z ich rozmowy zrozumiałam, że ten drugi jest oddany Chińczykom, że w pełni zaakceptował swą potworną.. przemianę, wraz z potęgą jaką dzięki nim zyskał. Pierwszy zaś najwyraźniej zdołał od nich uciec. Nie ze strachu, a z gniewu, że mnisi stworzyli z niego taką bestię. Był przepełniony żądzą zemsty na nich oraz na każdym ich pachołku - z ciekawością zerknęła na Setsuko, zastanawiając się jak daleko sięgały jej sieci oplatające klan - Znasz ten ród? Ōhira?

-Tak. Znam je wszystkie. Ten o którym mówisz to Ōhira Yamasu… Nieco chuderlawy. Zginął w walce z Oni jakieś… dwa lata temu. Tak mówiono.
- zamyśliła się Setsuko, wydając się nie wierzyć słowom łowczyni. Maruiken to nie dziwiło. Pewnie sama by w to nie uwierzyła, Pokręciła głową w zaprzeczeniu wyraźnie zszokowana.- Co ty o tym sama sądzisz? Jako osoba żyjąca z łowów na takie istoty? Czy ten potwór podający się za Ōhira-san, mówił prawdę?

-Hai. Był bardzo chuderlawy, przypominał bardziej trupa powstałego z grobu niż silnego samuraja. Mówił także, że mnisi nie zdołali go zniewolić, że... był nieudany
-wzruszyła lekko ramionami. Tyle już słyszała o ich tajemniczych, niewątpliwie mrocznych rytuałach i zwyczajach, ale szczegółów nadal nie poznała.
-I dlatego próbowali go zabić. Czy widziałaś ciało na potwierdzenie jego śmierci? A może Chińczycy zatroszczyli się o pogrzebanie go? -znów uśmiech wyrysował się na wargach Maruiken, znów powodem było rozbawienie. Wprawdzie nie była osobą najbardziej godną zaufania w okolicy, jednak nawet jeśli miała sekrety, to nie były one aż tak straszliwe jak te mnichów -O samym daimyo także krążyły plotki, że zginął na polu walki. A mimo to nadal rządzi klanem. Mam wrażenie, że Hachisuka lubią powstawać z martwych.
I chociaż nie przebywała w gościnie klanu zbyt długo, to już zdążyła poznać przynajmniej cztery takie osoby. Cztery duchy chodzące wśród żywych.

- Na twoim miejscu nie powtarzałabym tych plotek o daimyo. Niektórzy bushi źle na nie reagują.- odparła z ironicznym uśmieszkiem Setsuko. Wzruszyła ramionami dodając.- Zniesiono go bez czucia z pola bitwy. To jeszcze zgonu nie oznacza, choć prawdą jest iż mnisi go uzdrowili. A co do ciała Yamasu. Nie widziałam go, choć są tacy co widzieli. I mówili, że było strasznie zmasakrowane. Może więc to nie samego
Ōhirę widziałaś, a jego ducha żądnego zemsty ? Nie on jeden wszak ostatnio przemyka w opowieściach. Są tacy którzy twierdzą, iż widzieli ducha Sasaki Kojiro walczącego z białymi upiorami na dachach Miyaushiro. To musiałoby być ciekawym wyzwaniem dla ciebie, ne ? Zmierzyć się w walce z najlepszym szermierzem Hachisuka czasów ostatniej wojny? No… jeśli nie najlepszym, to przynajmniej… najprzystojniejszym.

Setsuko odprężyła się schodząc na bardziej przyjemne plotkowanie. Bo choć nie była świadkiem tego co zobaczyła łowczyni, to i tak ten temat najwyraźniej mroził krew w jej żyłach.

-Oh, naprawdę najprzystojniejszym? Byłaby to więc straszna strata, gdyby pozostał martwy.. -zachichotała Leiko, przyłączając się do tego beztroskiego tematu. A wiedziała o nim więcej niż zdradzała swoimi słowami, a jednocześnie nadal tak mało, że pragnienie poznania wszystkich sekretów tego młodego lorda czyniło każdą rozmowę z nim.. ekscytującą - Obawiam się jednak, że zmierzyłabym się z nim w walce dopiero, kiedy okazałby się być kolejnym Oni. Chociaż istnieją jeszcze inne, o wiele przyjemniejsze starcia, w jakich może się spotkać kobieta z mężczyzną, ne?
A takich starć, pomiędzy nią i jej osobistym yojimbo o długich włosach oraz drapieżnym spojrzeniu, było już wiele. I każde kolejne niosło ze sobą rozkosz równie wielką, co ich pierwsza wspólna noc. To było tak dawno temu, lecz duch cały czas ją nawiedzał - Martwi samuraje powstający ze swych grobów nie byliby najdziwniejszym z widoków. W końcu na ziemiach Sasaki widziałam wykopaliska pełne nieumarłych.

-Wedle tych historii które słyszałam.. o ile szermierczo miał jeszcze z kim Kojiro rywalizować, to pod futonem… nie miał ponoć konkurencji.
- zachichotała Setsuko i wzruszyła ramionami.- Szkoda, że żadnej z nas nie przyjdzie potwierdzić lub zaprzeczyć owym plotkom. A choć pewnie miło by było przekonać się na własne oczy, czy cieszy oko i bez kimona to… wątpię by Sasaki wstając z grobu zachował swą urodę. Zresztą… jego grobem jest rzeka.- machnęła ręką dodając.- Szkoda… a co do innych nieumarłych to masz rację Maruiken-sama, są plagą. Ale na taką wystarczą katany naszych samurajów. Nie będziesz wysyłana do takich trywialnych zadań.

-Jeśli mnichom powiedzie się ich plan schwytania mnie, to nie tylko będę mogła zapomnieć o towarzystwie przystojnych mężczyzn, ale też nie będę w żaden sposób przydatna Tobie i Twojemu panu
- nie było już w głosie Maruiken wesołości, bo i temat rozmowy dwóch kobiet oddalił się od kuszącej postaci Kojiro. Dlatego z braku jego łobuzerskiego uśmiechu rozpraszającego jej myśli, najpierw westchnęła ciężko, a potem palcami roztarła nasadę nosa - Wcale mi się to nie podoba. Przybyłam na ziemie Hachisuka, aby uwolnić je od demonów, nie żeby stać się jakimś potworem dzięki Chińczykom. Miałam nadzieję w nagrodę dostać woreczek pełen monet, nie.. przymusowy dar mnichów. Może powinnam powiedzieć o tym niektórych łowcom, zdobyć sobie wśród nich sojuszników..

Nie była to dla Leiko naturalna sytuacja. Była nauczana cichego działania, trzymania się bezpiecznych cieni i cierpliwego zdobywania informacji, więc nie do końca jeszcze wiedziała, w jaki sposób powinna zareagować na okazanie się jednym z głównym punktów intrygi Chińczyków. W innych okolicznościach przyglądałaby się im z boku, myśląc jedynie o wypełnieniu własnego zadania. Teraz na głowie miała o wiele więcej trosk. Zerknęła na drugą kobietę, jakby u niej poszukując porady - Jak sądzisz, Setsuko-san? Powinnam szukać wśród nich pomocy?

-Nie wiem… Jeśli jednak będziesz mało dyskretna w swych poszukiwaniach, to mnisi mogą dowiedzieć się o twych działaniach i… przyspieszyć swe działania. Bądź co bądź mogą mieć wśród łowców uszy o których nie wiem.
- odparła w zamyśleniu Setsuko. Spojrzała na Leiko dodając z uśmiechem.- Niemniej jak długo jak będziesz użyteczna memu panu, tak długo zadbam poprzez moje kontakty, by zawsze obok ciebie przypadkowo znajdowali się potencjalni sojusznicy.

-Nie zostało wiele czasu na pokazanie mojej użyteczności
-mruknęła Leiko niepocieszona tym, z jaką łatwością czas przepływa pomiędzy jej palcami. Szczególnie teraz, kiedy każda przemijająca chwila przybliżała ją do mrocznego rytuału mnichów.
W milczeniu rozważała informacje zdobyte w trakcie podróży do Shimody, oceniała którymi z nich mogłaby się podzielić z Setsuko. Dobrze znała ten głód, to pragnienie zakosztowania w smakowitych kąskach. Mało co potrafiło je zaspokoić.

- Czy wiedziałaś o tym, że wasz słodki Akado-kun w walce posługuje się niezwykłą kataną? Na pewno każdy utalentowany samuraj czyni ze swego ostrza niewyobrażalną broń, lecz ten młodzian.. chociaż sam jest bardzo zdolny, to zdaje się wręcz być ulubieńcem Kami -uśmiechnęła się delikatnie, samej nie dowierzając własnym słowom -W jego katanie ukryty jest ich gniew, manifestujący się straszliwymi błyskawicami przy każdym cięciu. I ta moc błyszczy także w jego oczach, kiedy walczy. Mówił, że dostał tę broń po ubiciu potężnego demona, jako dar od Kami.
Jedna z idealnie namalowanych brwi Maruiken wdzięcznie wniosła się w górę, kiedy pytająco zerknęła na cycatą służkę doradcy - Czy to ciekawe informacje?

-Wielce ciekawe. Bo jego miecz nie wydawał mi się wyjątkowy. Czyżby posługiwał się jakąś formą inkantacji jak taoistyczni kapłani ?
- zamyśliła się Setsuko, pokręciła głową dodając. - Może dlatego jest takim niewiniątkiem ? Złożył śluby czystości? Hmmm… nie. A ty Maruiken-san? Masz może taki skarb lub znasz takie sztuczki ? To by łączyło was oboje. A nawet więcej, bo jest jeszcze czarownik i mężczyzna z przeklętym ostrzem.

-Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej
- łowczyni raz jeszcze z łatwością przekręciła prawdę, aby przypadkiem Maruiken Leiko nie wydała się być nadmiernie sprytna, czy zbyt wiele dostrzegająca -Czarownik.. chyba nie korzysta z żadnej broni. A przynajmniej ja nie widziałam go z żadną, swą moc zdaje się czerpać z innego źródła, co.. może być interesujące dla mnichów, ne? Zaś o Sogetsu-san rzeczywiście słyszałam, że w jego katanie kryje się zły duch i nikt inny nie może jej dotknąć oprócz niego. A ja... - pokręciła głową, a w bladości świtu zamigotały jej kolczyki, niczym malutkie gwiazdy zdobiące jedno z odsłoniętych uszu Leiko -Nie jestem ulubienicą Kami, nie władam magią, ani nie mam demona jako towarzysza mych wędrówek. A chociaż moje wakizashi jest lżejsze i wygodniejsze od wielu innych, to nie jest tak wyjątkowe jak ostrza należące do Akado-kun czy Sogetsu-san. Jednak nie jestem mniszką, może nie potrafię dostrzec tego, co jest interesujące dla Chińczyków.

-Szkoda… bo ja też nie. Rozejrzyj się więc po łowcach i wybierz tych, których wolisz mieć blisko siebie i okręć Akado-kun wokół swego paluszka. Albo…- Setsuko zerknęła znacząco na biust łowczyni.-... innej części ciała. Mnisi mogą go próbować podejść. Jeszcze się spotkamy, a wtedy... zobaczymy. Postaram się nieco pokrzyżować plany mnichów względem ciebie. Póki co jednak nie wiem jakie one są.

-Nie znam się na mistycyzmie, więc nie wiem na ile to prawda...
-zaczęła łowczyni mówić powoli, jeszcze nim druga kobieta zdecydowała zakończyć ich drobne spotkanie i zniknąć w promieniach wschodzącego słońca -.. ale mnisi zdają się wierzyć w legendę o Siedmiookim Oni. Słyszałaś o niej? O nieśmiertelnej bestii, której siedem oczu wyłupił dzielny bohater, a samego potwora później spętał w najgłębszej jaskini. W niektórych plotkach można usłyszeć, że to pod przekazanym Chińczykom klasztorem ukryte zostało niebiańskie ostrze, którym pokonano tego potwora. Inne zaś mówią, że znajduje się tam jego truchło.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2017, 23:29   #276
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Sama już wiele słyszała o tym, z najróżniejszych źródeł. Ta legenda towarzyszyła jej cały czas na ziemiach Hachisuka, była w plotkach i opowieściach, jej echo było wyczuwalne w miejscach, które mogły jeszcze być świadkami tak dawnych wydarzeń. Nawet i droga siostrzyczka w swym twórczym szale stworzyła przedstawienie opowiadające o dokonaniach tego bohatera, którego imienia nikt już nie pamiętał. Wiele jak na zbieg okoliczności. A przecież Leiko w takie nie wierzyła.
Jednak teraz tylko uniosła jedną rękę, aby palcami w nonszalanckim geście przetańczyć w powietrzu, dodając od niechcenia - Oczywiście, mogą to być tylko niewarte uwagi pogłoski, byle bajki. Jednak w przypadku demonów, te ostatnie za często kryją w sobie ziarenko prawdy, z którym potem to my, łowcy, musimy walczyć..

- To prawda. Klasztor rzeczywiście został zbudowany na leżu owego siedmiookiego Oni. Czy się pod nim znajduje jego truchło, czy może miecz którym został zabity tego nie wiem. Natomiast wiem, że pod klasztorem jest labirynt tajemniczych jaskiń, które doskonale były znane tamtejszym mnichom. I że teraz ów klasztor wraz ze swym sekretami jest w posiadaniu Chińczyków.
- potwierdziła Setsuko skinieniem głowy.- Powiadają też że linia obecnych daimyo wywodzi się od jego pogromcy, co jest jednak wierutną bzdurą, bo przodkowie przywódcy klanu pochodzą ze wschodnich prowincji i podbili te ziemie dawno temu. Nie mogli być więc potomkami bohatera.
Popatrzyła na Leiko dodając.- Skoro wspomniałaś o tej legendzie to pewnie ją znasz. To popularna opowieść w tych stronach, tym bardziej że wielu wierzy… czy to bushi czy wieśniaków, że to właśnie w ich rodzinie płynie krew owego bohatera. Ponoć był przystojny i jurny. I zostawił wielu potomków.
Wzruszyła ramionami. - Poza tym jednak… nie znam się na historiach. Trzeba by było popytać uczonych na dworze daimyo. Ale dwór nie jest dla ciebie Maruiken-sama… a dla mnie...- chwyciła dłońmi swe krągłe piersi z łobuzerskim uśmieszkiem.-... jeszcze mniej.

Taki widok zarówno wśród wielu mężczyzn jak i kobiet, obudziłby pożądanie wraz z żarliwą chęcią powtórzenia tego gestu swymi własnymi dłońmi, poczucia pod nimi jędrności tych niezwykłych skarbów Setsuko. Jednak Leiko odczuła przede wszystkim jakąś taką.. serdeczność wobec niej, więc tylko zachichotała wesoło.

-Hai, hai. Ale wśród mnichów jest jeden, który nie jest tak odporny na kobiece wdzięki co reszta waszych szacownych gości, Setsuko-san. Wręcz przeciwnie, mówi się że jest prawdziwie wygłodniałą bestią i kobiety po spędzonej z nim nocy wracają bardzo.. wymęczone. A ten mnich o złotych włosach takich nocy potrzebuje wiele - uśmiechnęła się subtelnie do swych mało subtelnych myśli - Może od niego którejś z nas udałoby się czegoś dowiedzieć? Chociaż on wraz z chronionym przez niego palankinem, mają już opóźnienie w dotarciu do Shimody..

-Hai… słyszałam o nim, widziałam go.
- stwierdziła Setsuko i zamyśliła się.- I miałam okazję się przekonać… Iiii… wszystko co o nim mówią jest prawdą. Jest duży Maruiken-sama… wszędzie. Jest wytrzymały i gwałtowny, ale nie narzekałam. Jest też dość dziki… i rozkoszny… bardzo. - spojrzała na Leiko splatając ramiona razem. - Ale ciężko coś od niego wyciągnąć. Mnie się nie udało… zbyt wiele powiedzieć, gdy mnie pochwycił w ramiona… a rano nie miałam sił, by mówić. Jeśli chciałabyś coś z niego wyciągnąć to… - spojrzała na łowczynię.-... jesteś na to zbyt wysublimowaną kobietą Maruiken-sama. A to zadanie wymaga bezpruderyjności i… cóż… współpracy dwóch kobiet pod futonem. Sama nie dałam rady, choć była to całkiem przyjemna porażka.

Cisza wypełniła powietrze pomiędzy dwiema kobieta, kiedy to Leiko w milczeniu przyglądała się swej towarzyszce. Ze spokojem, i w wyraźnej zadumie, a mimo to w jej oczach obecne były iskierki.
-Gomen. Nie mogę się zdecydować, czy tymi słowami próbujesz mnie przestraszyć i ostrzec przed tym złotowłosym demonem rozkoszy, czy może.. zachęcić do spotkania z nim.. - mówiła powoli, jakby trochę podejrzliwie. Tylko „jakby”. Zaraz bowiem figlarnie pogroziła palcem przed twarzą Setsuko - Iye. Muszę się skupić na powstrzymaniu mnichów przed schwytaniem mnie, nie mogę sobie pozwolić na takie dystrakcje. Ale choć ja nie znam się na mistycyzmie, to przecież mam wśród łowców czarownika, ne? Jeśli ktoś może wiedzieć coś więcej o prawdziwości tej legendy, rytuale i zamiarach mnichów, to właśnie on.

-Cóż… musiał przecież istnieć powód dla którego dwórki ustawiały się rządkiem do komnaty tego straszliwego potwora. Teraz wiesz jaki.
- odparła żartobliwie Setsuko i wzruszyła ramionami dodając.- Co ciekawe tylko on otwarcie oddaje się przyjemnościom z kobietami. Pozostali mnisi przynajmniej udają, że rozkosze doczesnego świata ich nie obchodzą. A i uważaj co mówisz przy Chińczykach. Choć rzadko się odzywają bez tłumacza, to nie daj się zwieść… każdy z nich rozumie i mówi po japońsku.

-Zapamiętam. Wątpię jednak, abym miała okazję przebywać w towarzystwie mnichów. Może i chcą mnie porwać, lecz nie interesują ich spotkania z łowcami. A nam nawet nie wolno wchodzić do tej części Shimody, którą oni zajmują na swoje przygotowania..
-stwierdziła Maruiken z pewnym zawodem w głosie. Wprawdzie takie ograniczenia rzadko naprawdę stawały się dla niej przeszkodą nie do przeskoczenia, lecz zawsze wygodniej było bez nich, ne? Szczególnie, gdy czas jaki miała na zadbanie o własne bezpieczeństwo, drastycznie się kurczył.
Splotła ręce na piersi, pytając - Czy jeszcze się spotkamy przed rytuałem, Setsuko-san? Być może uda mi się zebrać więcej informacji cennych dla nas obu.

-Z pewnością jeszcze poplotkujemy przed rytuałem. Musimy wszak pokrzyżować plany mnichów. Mój pan nie wierzy w to, by on pomógł naszym ziemiom. Ilość Oni wzrosła wraz z pojawieniem się mnichów. A to oznacza, że oni są powodem kłopotów na naszych ziemiach. A nie lekiem na nie, jak sami twierdzą
. - odparła ironicznie Setsuko.

-Hai. Nie sposób o nich nawet porozmawiać z niektórymi łowcami, o ile nie są to słowa zachwytu lub przynajmniej niezwykłego szacunku wobec waszych gości. Raz popełniłam ten błąd, kiedy w pewnej opuszczonej wiosce natrafiliśmy na.. przedziwny malunek z chińskimi znakami. Wyglądał na część jakiegoś rytuału, przy nim leżał martwy mnich, a po okolicy szalał okrutny Oni.. -wydarzenia ze wspomnień Leiko miały miejsce dość dawno temu w czasie jej podróży po ziemiach klanu, lecz obrazy ciągle pozostawały świeże w jej myślach. Rozłożyła ręce na boki przyjmując tę porażkę. Zaś jej głos był przepełniony słodyczą, niczym miód ukrywający gorycz trucizny, kiedy mówiła dalej - Oh, ale i to musiał być zaledwie zbieg okoliczności, ne? I być może któryś z moich towarzyszy doniósł do właściwych uszu o moich podejrzeniach, więc dlatego teraz sobie mnie upatrzyli na zwierzynę.

-Możliwe…
- zgodziła się z nią Setsuko, choć bez przekonania w głosie.- A jakbyś.. odkryła coś ciekawego lub potrzebowała odprężenia w każdej postaci, to pytaj o Amiko, córkę rybaka.

- Amiko-chan
– powtórzyła łowczyni powoli, jednocześnie wzrokiem równie nieśpiesznie przesuwając po sylwetce drugiej kobiety w próbie dokładniejszego jej zapamiętania. Już raz pozwoliła jej się niepostrzeżenie podejść, nie miała zamiaru pozwolić na kolejną taką okazję.
Pokiwała głową w zrozumieniu, po czym rozejrzała się po opuszczonym budynku, w którym obie się znajdowały -Hai, hai. Zdradź mi jeszcze, Setsuko-san, czy ktoś oprócz nas zapuszcza się w okolice tego młyna? Byłoby to niezgorsze miejsce spotkań z sojusznikami, jeśli znajduje się poza spojrzeniem mnichów..

-Iye… nikt tu nie zagląda. Ale może zacząć jeśli zbyt wiele osób będzie się tu często kręciło. Młyn jest poza spojrzeniem mnichów. Niemniej to się może zmienić, jeśli ktoś zauważy podejrzany ruch wokół niego. No i czasem… któryś z łowców lub bushi poduszkuje tu sobie z Amiko.
- wyjaśniła z uśmiechem Setsuko.

Maruiken figlarnie musnęła palcami swe wargi, które fioletem odbijały podobnie wesoły uśmiech. Bardzo dobrze znała uroki takich opuszczonych miejsc. To tam, w powietrzu gorącym od przyśpieszonych oddechów, wilgotnym od pocałunków i aż duszącym od tak dużej ilości pożądania, para kochanków mogła odnaleźć kawałeczek świata tylko dla siebie. Obopólny zachwyt oddzielał ich od zewnętrznych zagrożeń i intryg.

-Postaram się nie przeszkadzać w tych.. przyjemnościach - mruknęła ze spokojem, choć zaraz i pewna obawa objawiła się drobną nutką w jej głosie - I jednocześnie mam nadzieję, że śliczna Amiko-chan nie podbierze mi wszystkich łowców. Co poniektórych z nich będę potrzebowała jako swych sojuszników.

-Iye. O to się martwić nie musisz.
- odparła z uśmiechem Setsuko przyglądając się Leiko i oceniając.- Amiko-chan nie zainteresuje osób o tak wyrafinowanych gustach, którzy potrafią docenić tak piękny kwiat jak ty Maruiken-sama, a co do twego młodego Kirisu, to… czyż źle się stanie jeśli odciągnie jego uwagę, gdy ty będziesz czarowała innego młodzika swym uśmiechem? Bądź co bądź, prosta wieśniaczka nie może równać się z tobą pod żadnym względem, ne?

-Iye. Płomyczek nie stanowi żadnego problemu. Jego oddanie jest wręcz godne podziwu, zapewne obecnie jako pierwszy ruszyłby mi na ratunek w każdy ogień
- pod maską opanowania Maruiken ukryła niezadowolenie z propozycji drugiej kobiety. Nie było to powodowane zazdrością o względy młodzika, a po prostu chęcią.. posiadania tego, na co sobie zapracowała w czasie podróży po ziemiach klanu. Wszak to ona pieczołowicie pielęgnowała dumę i męskość Kirisu, wraz z jego żarliwym rozkochaniem w sobie - Ja nie przepadam za dzieleniem się, Setsuko-san. Jeśli jednak mogę zaproponować kogoś spośród łowców, to może Ginamoto Sageru? To mężczyzna inteligentny, lubiący swoje tajemnice i tak samo interesujący się tym, co się dzieje naokoło niego. A podobno dla oczu też jest wyjątkowo przyjemny.

- To bardziej praca niż przyjemność. Naprawdę ciężko… w o finezyjnych kochanków wśród łowców, czy nawet wśród bushi.
- zaśmiała się Setsuko przyglądając się z rozbawieniem Leiko.- Gome… nie jest moim celem odbieranie ci zabawek, czy też zapewnienie sobie rozrywki. Shimoda to moja praca. Na wypoczynek i relaks będę musiała poczekać aż wrócę do Świata Wierzb i Kwiatów. - postukała palcem o dolną wargę dodając z lubieżnym uśmieszkiem.- Noooo… chyba że apetyt jasnowłosego okaże się większy niż przewidzieli pozostali mnisi i będą poszukiwali śmiałych heiminek gotowych wejść do pieczary jasnowłosego ogra.
Po czym pogroziła palcem łowczyni.- A poza tym… To zły pomysł. Sageru-sama jest za bystry, by traktować go jako kochanka do zabijania czasu. Jeśli nie ma ku temu powodu, lepiej nie przyciągać uwagi jego oczu. To już Marasaki-sama się bardziej nadaje, choć on jest nieokrzesany i nieco… szorstki pod futonem.

-Jeśli to nieokrzesania szukasz, to może Sakura-san?
- znów zaproponowała odważnie Leiko. Bo i jeśli Setsuko właśnie takich rozrywek poszukiwała, to na cóż jej smakowanie zaledwie półśrodków, skoro tuż obok jest ten różowowłosy potwór - Polowania na demony mogły ją pozostawić okaleczoną, lecz mimo to nadal jest dziką siłą, tak samo w walce, jak i dzieląc futon. Jest także bardzo łasa na słodkie słówka z ust pięknych kobiet i z pewnością mogłaby.. zapewnić Ci niezapomniane wrażenia

Tamtej łowczyni zaś zapewnić odwrócenie uwagi od Maruiken i tego nocnego „odtrącenia”. Nie mogła wszak pozwolić, aby Sakura popadła w irytację z tak trywialnego powodu. A czyż istniał lepszy sposób na pocieszenie niż rozkoszna bliskości takich dwóch skarbów, jakimi mogła się pochwalić Setsuko?

-Akurat wprost przeciwnie… wyrafinowania i finezji, acz nie uszedł mej uwadze brak humoru u owej łowczyni. Czyżby… coś wczoraj poszło nie tak jak powinno? - zapytała ostrożnie Setsuko przyglądając się Leiko zaciekawiona.

- Przelało się wiele sake, uzewnętrzniły się pewne pragnienia. A chociaż przed nią już niejednego mężczyznę i kobietę wystawiłam na podobną próbę cierpliwości, to zdaje się, że Sakurę taki przymus czekania najbardziej dotknął - odparła pokrótce Maruiken, nie do końca dziwiąc się temu zainteresowaniu kobiety. Jeśli służyła doradcy daimyio, była jego oczami i uszami, to nawet takie drobnostki jak nagła zmiana czyjegoś nastroju, nie mogły umknąć jej spojrzeniu.
-Powinnam zdołać jakoś ukoić jej nerwy, choć.. -zaśmiała się delikatnie, dodając - Nie przeczę, że para cudnych piersi córki rybaka, byłaby dla niej całkiem dobrym pocieszeniem. Na pewno potem miałaby siły i chęci do walki z każdym demonem.

-Jak znajdę czas… to może ona znajdzie ukojenie. W końcu… są ważniejsze obowiązki, ale… zobaczę co da się zrobić.
- odparła z uśmiechem Setsuko wzruszając ramionami.- Coś jeszcze?

-Iye - krótkim słówkiem zaprzeczyła Maruiken. Rzeczywiście troszkę się rozgadały o łowcach wartych spotkania w futonie, ale też kojącą była chwila beztroski pośród zagrożeń czyhających na zewnątrz młyna. Prawdą też było, że mogła sobie wyobrazić o wiele gorsze towarzystwo do spędzenia wspólnie świtu.
Lekko pochyliła głowę w pożegnalnym geście - Gomen, już Cię nie zatrzymuję, Setsuko-san. Domyślam się, że i Ciebie czeka pracowity dzień. Oby był dla nas owocny.

- Oby i pamiętaj by trzymać naszego młodzika blisko twych kształtnych piersi. Nawet jeśli cnotliwy głuptasek nie będzie umiał wykorzystać tej sytuacji.
- zażartowała na pożegnanie kunoichi. I zniknęła, tak samo szybko i cicho jak się pojawiła.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2017, 23:36   #277
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko znów została sama, gotowa w tej ciszy powitać nowy dzień.
Wyszła więc z opuszczonego budynku i stanęła przed nim, twarz wystawiając ku ciepłemu uśmiechowi Amaterasu powoli budzącej się do życia. Łowczyni zwykle skrywała się przed nią pod parasolką, lecz teraz obecność Pani Święcącej na Niebie nawet w tak ponurym miejscu jak Shimoda, było pocieszającym widokiem. Niemądrym, bo i mało pomocnym w jej obecnej sytuacji, a mimo to przyjemnym dla jej oczu. Póki jej wrogowie dopiero przygotowywali się do kolejnego dnia, to i ona mogła sobie pozwolić na tę chwilę melancholii.
Odetchnęła głęboko orzeźwiającym powietrzem poranka.






Naprawdę zapowiadał się dla niej pracowity dzień. Nie fizycznie, nie spodziewała się sięgać po wakizashi aż do nadejścia rytuału. Ale za to czekały ją.. rozmowy. Ciężkie, mniej lub bardziej szczere. A przeprowadzić je miała z ostrożnie wybranymi łowcami, którzy może nie tyle zyskali sobie jej zaufanie, co potrafili samodzielnie myśleć i podejmować decyzję w obliczu zdradziecko błyszczącej nagrody mnichów. Nie potrzebowała sojuszników hipnotycznie zapatrzonych w monety, gotowych zrobić dla nich wszystko, w tym i przekazać towarzyszkę swych łowów na eksperymenty Chińczyków. Niestety, tych akurat zdawało się być najwięcej w ściągniętej tutaj przez klan istnej armii mającej upolować skuszone rytuałem demony. A nawet jeśli pośród tych obcych twarzy rzeczywiście był ktoś, mogący okazać się jej być pomocnym, to Leiko z całą pewnością nie miała już czasu na zawieranie nowych znajomości przed rytuałem. Obecne już wystarczająco zaprzątały jej uwagę. Nie było ich wiele, ale to właśnie na nich musiała zacząć.. ah.. polegać. Jakież to było dla niej nienaturalne.

To nie Płomyczek, czy Sakura byli jej pierwszy wyborem, a.. Niedźwiedź. Ten silny, troskliwy, waleczny, nieustraszony i rubaszny mężczyzna, który traktował ją w zgoła odmienny sposób niż reszta łowców. Podobała mu się jako kobieta, to było oczywiste, ale nie był napastliwy w pragnieniu zbliżenia się do jej wdzięków. Nie wpatrywał się w nią z zachwytem, nie próbował jej skusić na schadzki tylko we dwoje, wręcz wspierał ją w zdobywaniu zainteresowania Młodego Wilczka. Nie często spotykała w swym życiu podobnych mu mężczyzn i trudnością było dla niej określenie rodzaju ich znajomości, lecz.. z pewnością towarzystwo Kumy nie było jej niemiłe. Czy tak wyglądała przyjaźń pomiędzy dwójką łowców? A może był to w jego wykonaniu bardzo wyrafinowany i złożony sposób na zyskanie sobie zainteresowanie Leiko? Ah, to byłoby przepyszne zaskoczenie!
Jednakże cokolwiek nim kierowało, gdyby tylko zgodził się chronić ją przed demonami Chińczyków, to żaden z nich nie byłby w stanie przebić się przez jego siłę. A sprawiał wrażenie osoby, która nie przedłożyłaby najbardziej błyszczących monet ponad cudze bezpieczeństwo. Zdecydowanie był w jej oczach odpowiednim sojusznikiem.

Niedźwiedź, ale już nie Czapla. Setsuko bowiem miała rację mówiąc, że jest on zbyt bystry i lepiej działać w ukryciu przed jego oczami. Już w samej gospodzie był niezwykle podejrzliwy oraz trochę napastliwy z ilością zadawanych jej pytań, kiedy pozostałych łowców niezbyt interesowały takie szczegóły. Im wystarczyło podrzucić Kirisu z jego bujną wyobraźnią, jednak Sagi nie pozwalał tak łatwo odwrócić swojej uwagi. Na pewno nie potrzebowała sojuszników nadmiernie ciekawskich, a takich, którzy będą gotowi bronić zmysłowego uśmiechu na jej wargach. Po prostu, bez poddawania w wątpliwość jej zamiarów czy dopatrywania się szlachetnego celu w rytuale mnichów. Odnosiła wrażenie, że z Czaplą miałaby zbyt wiele problemów, a na te nie miała już czasu. Ten chłodny kochanek, zdobywca niejednego kobiecego serca, nie był aż tak łatwy do manipulowania jak mogłoby się zdawać.

Również Płomyczkowi i Młodemu Wilczkowi nie mogła niczego zdradzić. Obaj mieli w sobie zbyt duże pokłady gorliwości, obal zbyt mocno pragnęli zabłysnąć, czy to w oczach płci pięknej, czy u samych Kami. Obaj także obejmowali ją troską, każdy na swój sposób i z sobie znanych powodów.
Jakże silnie rozpaliłby się wewnętrzny ogień w Kirisu, gdyby dowiedział się, że ktoś umyślił sobie odebrać mu słodką Leiko-chan. Rzuciłby się za nią w szpony każdego demona. Ale choć nie wątpiła, że chciałby ją chronić i powstrzymać mnichów przed położeniem na niej swych paskudnych łapsk, to za jego odważnymi czynami stałoby coś innego niż szlachetność – fantazja o zostaniu jej osobistym bohaterem, którego musiałaby odpowiednio gorąco nagrodzić. Trudno byłoby go powstrzymać przed próbą wykazania się już, teraz. Lekkomyślność była ostatnim czego potrzebowała w obecnej sytuacji.
A Akado-kun? Ten łatwowierny, wrażliwy młodzian? Ciężko byłoby mu uwierzyć, że szacowni mędrcy z Chin mogą mieć złe zamiary wobec tak.. niezdarnej łowczyni. Lub wobec kogokolwiek innego, wszak byli boskimi wysłannikami mającymi uwolnić ziemie klanu od demonów. Gdyby tylko ośmieliła się przy nim wypowiedzieć choćby jedno złe słowo o mnichami, to mogłaby utracić całe zaufanie jakie sobie wypracowała u Wilczka w czasie ich krótkiej podróży. Jej relacja z nim była zbyt krucha, by miała ją tak narażać na zaprzepaszczenie. Trochę też byłoby jej szkoda zatruwać jego niewinność.
Zatem każdy z nich na taką wieść mógłby zrobić dla niej więcej złego niż dobrego, choć zapewne w dobrych chęciach. Musiała ich obu zatrzymać przy sobie, co.. nie powinno być zbyt skomplikowane. Kirisu-kun już i tak zachowywał się jak zakochany w niej młodzik, a Akado-kun zawsze starał się stanąć na wysokości zadania, żeby ją obronić przed każdym złem. Tego drugiego mogła także przekonać, że są sobie podobni i przez to bliżsi.

Wprawdzie Kohena znała równie długo co Kogucika, to nie miała okazji zamienić z nim wielu zdań. Głównie z braku powodów ku nawiązywaniu z nim bliższej więzi oraz.. własnej niewiedzy o wykorzystywanej przez niego mocy, która instynktownie zmuszała ją do zachowania dystansu. Do pewnego czasu mogła na to przymykać oczy, jednak kiedy klanowe intrygi zaczęły poruszać się po tak niepewnym dla niej gruncie, Leiko musiała zacząć bardziej otwierać się na takich sojuszników, którym wcześniej nie poświęcała zbyt dużej uwagi. Ale jeśli ktoś mógł wspomóc ją swoją wiedzą o demonach, rytuałach i.. pozostałych mrocznych przekleństwach jakimi parali się mnisi, to właśnie czarownik. Tym bardziej, że przecież jedno z tych przekleństw ich ze sobą łączyło, ne? Brzmiało jak sekrecik wart jego zainteresowania.

Nie miała wątpliwości, że swym nocnym występkiem naraziła swą relację z Sakury. Wprawdzie poświęciła już temu wiele swych myśli przed zaśnięciem, lecz ciągle widziała w różowłosej potencjalną sojuszniczkę. Była zbyt potężna, zbyt zabójcza z kataną w dłoni, by Leiko z tak niemądrego powodu miała ją już całkiem od siebie odepchnąć, zamiast spróbować naprawić wyrządzoną szkodę. Któż by pomyślał, że na tak krótki czas przed przyjęciem roli zwierzyny dla Chińczyków, będzie zmuszona do pielęgnowania czyjejś urażonej dumy. Pewnym pocieszeniem dla jej racjonalnego umysłu było, że jeśli z powrotem zdoła zyskać sobie sympatię tej bestii, to żaden Oni nie zdoła się przedrzeć przez walczącą Sakurę. Żaden.

Jednookim Wilkiem
zbyt mocno rządziły pieniądze, aby miała go uwzględnić w swych planach. Był najemnikiem, więc stawał po tej stronie, która oferowała mu większą nagrodę, a w kwestii złota mało kto mógł konkurować z Hachisuka. Z pewnością nie ona, ani jej droga Mateczka. Iye, póki nie łączyła jej z nim nić porozumienia, silniejsza od każdej ilości błyszczących monet, to nie zamierzała mu niczego zdradzać. Jednak zamiast całkiem ignorować jego obecność, mogła trochę zadbać o swoją znajomość z nim, aby w razie zagrożenia to na demona podniósł swą broń, nie na Leiko potrafiącą ukołysać go do snu.

Co zaś powinna zrobić ze swym dawnym partnerem, tym roztrzepanym i troskliwym chłopcem, który wyrósł na tak przystojnego i utalentowanego mężczyznę? Niewątpliwie to uczyniłoby z niego pożytecznego sojusznika, jednak był on bardziej skomplikowany niż otaczający ich łowcy demonów. Nie tylko ich młodzieńcza bliskość czyniła sytuację zawiłą, ale przede wszystkim fakt, że znali prawdę ukrywaną pod maskamiKusaru i Maruiken. Z tego powodu jedno podejrzewało drugie o własne cele na ziemiach Hachisuka, może nawet i wchodzące sobie w drogę. Nie miała mu tego za złe, było to jak najbardziej naturalne podejście w ich profesji. Wręcz mogłaby się poczuć urażona, gdyby nie widział jej jako osoby wartej podejrzeń.
Kilka namiętnie spędzonych chwil na dachu opuszczonej świątyni mogło przekonać niejednego mężczyznę do trzymania się blisko wdzięków tej konkretnej kobiety, ale przecież nie Yashamaru. Znał takie sztuczki, sam je stosował wobec płci pięknej, więc dobrze wiedział, że takie zainteresowanie nigdy nie było pozbawione drugiego dna. Mogła zatem zastosować wobec niego najstarszy sojusz znany światu – przysługa za przysługę. Ona miała w zanadrzu znajomości w klanie, których on potrzebował do dostania się na zamek. Na pewno uda im się odnaleźć nic porozumienia..

Nie zapowiadało się to na największą armię świata, ani choćby Japonii. Z pewnością nie była też najpotężniejszą, raczej nie miała też wzbudzać zbyt dużego strachu w jej przeciwnikach. Właściwie, to tych kilka wybranych przez nią osób ciężko było określić mianem „armii”, choć wiedza o sojusznikach znajdujących się poza granicami Shimody, niewątpliwie była pocieszająca dla Leiko. Ale także i niepokojem, ze względu na obce sobie terytorium na jakie wkraczała.
Nauczono ją być kunoichi, łowczynią demonów i kochanką. Mateczka nigdy nie potrzebowała wychowywać swych cór na dowódców, skoro w swym sprycie i mądrości obmyśliła inne przeznaczenie dla każdej z nich. Przede wszystkimi miały być jej oczami i uszami, a w razie potrzeby – ukrytymi sztyletami uderzającymi cicho i zabójczo, by potem znów umknąć w cień.
Piękne, ale ulotne.
Kuszące, lecz zabójcze.
Zjawy, a nie kobiety.






Każda z nich potrafiła zakładać wiele masek, zmieniać je w zależności od sytuacji. Jednak żadna z nich nie miała w swej kolekcji maski, która uczyniłaby z niej przywódcę armii. Byłaby to rola tak.. nieprawdopodobna i trudna dla każdej nich, jak przykładowo wymaganie od którejś z nich zostania matką. Nie do takich zadań ukształtowała je Okasan.
I dlatego teraz, stając w obliczu czegoś tak nienaturalnego dla siebie, Maruiken czuła się zagubiona. Nie miała problemów z manipulowaniem pojedynczych osób, popychaniem ich ku pasującym sobie ścieżkom, lecz cała duża grupa wymagała doświadczenia, którego ona nie posiadała. Już Iruka zarządzająca swą aktorską trupa, byłaby bardziej właściwa na to miejsce niż ona.

Ale mogła zrobić to, co potrafiła najlepiej – pchnąć kogoś w odpowiednim kierunku, zachęcić któregoś ze swych sojuszników do wzięcia na barki dowodzenia ich niewielką armią przeciwko mnichom. Naturalnie, z jej subtelnym wsparciem i poradami szeptanymi prosto do ucha.
Tylko kto?

Nie młody lord Sasaki. Sam mówił, że klan szkolił go na samuraja niezrównanego w boju, a nie na przywódcę. Zresztą, ulubił sobie swoją obecną wolność i możliwość po prostu.. zniknięcia, niczym duch. Nie miała zamiaru mu tego odebrać. Jednak nie potrafiła odgonić od siebie rozkosznej myśli, że gdyby Kojiro posiadał w sobie to przywódcze ziarenko oraz swą Tsuki no Musume przy swym boku, to mogliby wspólnie doprawdy siać postrach pośród wrogów.

Ayame, pomimo swych usilnych starań zachowywania się jak dorosła, ciągle była tylko dzieckiem. Furoku zaś był już zbyt mocno skupiony na dbaniu o jej bezpieczeństwo, aby mógł rozdzielić swą uwagę jeszcze na bycie dowódcą.
A.. Daikun? Był zdecydowanie zainteresowany powstrzymaniem mnichów przed dopełnieniem ich rytuału, także dużo wiedział, słyszał i widział, jak na.. ah, „zaledwie pielgrzyma”, ne? Przy ich ostatnim spotkaniu nazwał siebie ogrodnikiem, a jeśli właśnie jego zadaniem było pielęgnowanie ziemi Hachisuka ze wszelkich chwastów, to okoliczności miał ku temu bardzo sprzyjające. Zdawał się więc nie najgorszym wyborem do roli osoby potrafiącej.. zapanować nad całym chaosem, jaki potrafi stworzyć nawet tak niewielka armia. Jednak odnosiła wrażenie, że on nie do końca pragnął samemu bezpośrednio mieszać się w tutejsze intrygi. Pojawiał się, kiedy akurat było mu to wygodne i podobnie jak ona, wykorzystywał innych do spełniania swych planów. Jeśli zaś rzeczywiście był odpowiedzialny za posłanie tamtych bandytów prosto pod miecz jasnowłosego demona, to może jednak nie powinien podejmować tak trudnych decyzji. Maruiken przecież nie chciała, aby jej sojusznicy padli łatwymi ofiarami tamtego potwora. Nie dostrzegała żadnego pożytku w takiej masakrze.

Może w takim razie Sakusei? Był to nie tylko świeży, ale i przedziwny sojusz, którego Leiko nigdy by się nie spodziewała. Mimo to uważała go za całkiem udany. Było jeszcze za wcześnie, by mogła odczytać zamiary Pajęczej Pani i wątpiła, aby była w stanie manipulować tak potężną istotą. Ale nic to, póki ta zdawała się brać pod uwagę słowa łowczyni i szanować dziedzictwo płynące w jej krwi. Już rządziła całą, wielką swych pajęczych dzieciaczków, co czyniło z niej najlepszą kandydatkę na dowódcę, nawet jeśli i trochę.. nieoczekiwaną. Z początku pewnie podniosłyby się jakieś krzyki, że to przecież potwór, olbrzymi pająk mogący nas zabić we śnie, ale przecież wystarczyłoby, żeby przemieniła się w jedną z tych pięknych, idealnych kobiet. Któż mógłby się oprzeć przyjmowaniu rozkazów padających z tych kuszących ust? Niejeden mężczyzna i niejedna kobieta byliby gotowi wykonać każdy jej kaprys. A Maruiken byłaby tuż obok, podszeptując coraz to kolejne.

Nie były to myśli, jakimi zwykła zaprzątać sobie głowę w trakcie misji. Te sobie znane, choć często przypominające gniazdo wiecznie wijących się i przeplatających węży, potrafiła okiełznać. Zawsze odnajdywała rozwiązania komplikacji pojawiających się na jej drodze, ale pierwszy raz były one tak.. zagmatwane.

Dla ukojenia swych nerwów przed ciężkim dniem, Leiko spod leniwie półprzymkniętych powiek zerknęła na niebieską tasiemkę przewiązaną na swym nadgarstku. Musnęła ją palcami.
Kojiro był jedyną osobą, której jak dotąd powiedziała o planach mnichów wobec siebie. Jednocześnie był też jedynym, który nie dopatrywał się w tym jej winy. Z pewnością wybrani łowcy, w czasie jej rozmowy z nimi, będą bardziej podejrzliwi i zaczną zadawać niewygodne pytania.
Co też ona wygaduje? Jakie demony spętane przez Chińczyków, jakie porwania do klasztoru? Przecież byli szacownymi gośćmi klanu, czemu mieliby kogokolwiek porywać. I czemu akurat ją? Skąd wie o ich domniemanych zamiarach?
Czekało ją więc odnalezienie właściwych odpowiedzi, bowiem wątpiła, aby jej uwierzyli bez nich. Nie znali wszak paskudnej strony mnichów. Natomiast jej tygrys w ludzkiej skórze dobrze wiedział do czego są zdolni. Pamiętała dobrze jego reakcję, gdy opowiedziała mu o spotkaniu z Hataro i nieprzyjemnych wieściach jakie ono przyniosło. Przytulił ją wtedy do siebie, mocno i zaborczo. Czuła się w jego ramionach jak najcenniejszy skarb, którego ani myślał komukolwiek oddać.


„Wiesz, że możemy się ukryć razem. Zniknąć jak... duchy.
To całkiem przyjemne życie... ducha. Nie znajdą nas. I będziesz mogła zaspokoić swą... ciekawość w pełni.„


Iye, nie mogli. Ona nie mogła.
Jednakże miłą była świadomość, że oprócz własnej śmierci z łap demonów, zostaniem eksperymentem dla mnichów lub bliżej nieokreślony jeszcze sposób na umknięcie ich zasadzce, pojawiła się także i taka możliwość. Chociaż całkiem nieprawdopodobna, jak i inne fantazje snute przez jej tygrysa w ludzkiej skórze. Ułudne i nietrwałe, niby piękne sny. Sny, pozwalające przetrwać nawet najczarniejsze z nocy.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-06-2017, 22:23   #278
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pajęcze sieci… Leiko dobrze je znała.


Wiele razy je tkała wokół ofiar, wiele razy splatała w danych mieścinach zbierają muszki-ploteczki. Umiała też bezszelestnie poruszać się po czyichś sieciach niezauważana przez ich właścicieli.
Ale teraz… znalazła się w nowej sytuacji. Owej oplecionej pajęczynami muszki, która im bardziej się rusza tym bardziej się w nie zaplątuje. Nie mogła wszak już uciec stąd. Nie mogła umknąć spojrzeniu mnichów.
Było to dziwnie nieprzyjemne uczucie. Być czyjąś zwierzyną.
Na razie sama polowała… na Kumę. Nie było to tak trudne polowanie jak mogłoby się wydawać. Sakura rano ćwiczyła w samotności, podobnie czynił jak Akado. I jak Kojiro gdzieś tam…
Kogucik dość wcześnie i dość szybko rano opuścił karczmę, z powodu tego że obudził się rano w jednym pokoju z Jednookim Wilkiem, kompletnie nie wiedząc jak się tam znalazł. To musiał być dla niego szok.
Większość łowców jednak poszła śladem Sakury i Akado i poświęcała poranek na trening bojowy. Czynił to także Sagi.

Kuma był więc niechlubnym, ale wygodnym wyjątkiem od tej reguły i okazją dla Leiko,unikając takiego wysiłku. I teraz był idealny czas na upolowanie go. Był sam i był trzeźwy… prawdopodobnie. Co prawda nie było to właściwe by samotna kobieta odwiedzała pokój mężczyzny, ale... Mauriken była łowczynią Oni. Pozwalało to jej ignorować reguły dotyczące kobiety w japońskim społeczeństwie. Tak jak wczoraj.
Mogła więc sobie pozwolić na odwiedzenie Marasakiego w jego pokoju i upolowanie go…
Tyle że sama została upolowana pierwsza…
Nagle jedne drzwi w korytarzu którym szła odsunęły się nagle. Czyjeś dłonie pochwyciły jej kimono i pociągnęły ją do środka. Zanim zdążyła zareagować znalazła się w pokoju przyciśnięta plecami do drzwi i przyciskana ciałem do nich. Kobiecym ciałem, zważywszy że miękkie piersi ocierały się o jej biust przez materiał kimona.
-Robisz się nieostrożna.- wymruczały kobiece usta zmysłowym głosem.


Kobiece usta przyciągające uwagę Maruiken w sposób niemal hipnotyczny. Znała dobrze te sztuczki, tyle że zazwyczaj sama je stosowała, a nigdy nie była ich ofiarą. Było to nawet zabawne. A gdy uniosła wzrok zorientowała się z kim ma do czynienia. Tajemnicza łowczyni z wczoraj. Całkowicie obca jej osoba, choć najwyraźniej znała skądś Leiko.
Natomiast sama łowczyni nie mogła powiedzieć tego samego o owej napastniczce, choć… było coś znajomego w jej spojrzeniu, gestach, tonie głosu. Coś znajomego w jej ustach, kuszących do… łowczyni uśmiechnęła się mimowolnie. A więc tak to było? Tak czuły się ofiary jej własnego powabu? Musiała zaprawdę straszliwym kwiatem. Niemal zaczęła podziwiać Akado-kun za jego wytrwałość w opieraniu się jej urokowi. Jakże straszliwą i słodką pułapką była. Ale nie powinna się rozpraszać, bo choć kobiety nie były jej specjalnością i nie kusiły ją tak bardzo jak mężczyźni, to ta akurat umiała czarować niedopowiedzeniami.
Jedna chwila nieuwagi i skończy jak…

Kuma. Bezbronny i oddany na łaskę jej kaprysów. Całkowicie w jej władzy, gdy kucała tuż na nim przyglądając mu się z góry.


Śpiący jak małe dziecko. Chrapiący wręcz. Bezbronny. Ale to była jego wina. Leiko pukała, Leiko zawołała nawet parę razy nim przekroczyła drzwi kwatery mężczyzny i zorientowała się że łowca nadal śpi ululany nadmiarem alkoholu (musiał go wypić sporo, bo ciężko było się upić tak cienkim trunkiem jaki im serwowano). No cóż… powinna się tego spodziewać. Kunashi-san nie wyglądał na takiego co za kołnierz wylewa. Szykowała się więc na trudną rozmowa ze skacowym łowcą, kolejna w tym dniu, ale jakże odprężająca po niedawnych negocjacjach, ne?
Co więcej, prawdopodobnie najprostsza z rozmów, bo Marasaki nie był skomplikowanym człowiekiem. Za to twardo stojącym na ziemi, co wydawało się absurdalne zważywszy, że zabijał dla zysku istoty o bardziej duchowej naturze.


Niestety nie tylko rozmowy były atrakcją tego dnia. Największa zaś z nich zjawiła się koło południa.
Złotowłosy mnich...


Przybył do w końcu do Shimody, co Maruiken nie mogło zdziwiło. Była pewna że on się zjawi. Po tym co widziała w górach, nie mogła mieć nadziei na jego śmierć. Nawet jeśli były one pełne Oni i Youkai. Jemu jednemu niewiele istot mogło stawić czoło. Może… jedynie Sakura?
Nawet swojego osobistego tygrysa bałaby się wystawić przeciw niemu. Tym bardziej więc nie wydawało się łowczyni dziwne, że udało mu się wywiązać z zadania. Co prawda nie bez strat… wracało z nim tylko dwóch mnichów i żaden z samurajów. Pewnie zginęli po drodze. Co jednak pewnie tego złotowłosego Oni nawet nie zmartwiło. Zgon nie robił na nim wrażenia, ani wrogów, ani zapewne przyjaciół. Podobnie jak Sakura nie potrzebował wsparcia na polu walki. I… pewnie dlatego powierzono mu cenną zawartość więzioną w palankinie. I z tego samego powodu, wywiązał się ze swego zadania.
I teraz jechał przez Shimodę, obojętny i znudzony. Nie przejmował się w ogóle zbierającym się wokół niego tłumem ciekawskich oczu, mnichów i bushi. Ci stworzyli niemal szpaler dookoła wjeżdżających do odizolowanego obszaru miasta. Tam gdzie Leiko oficjalnie wkroczyć nie mogła. A przez to, że przybycie mnicha przyciągnęło uwagę niemal całej Shimody nie mogła zaspokoić ciekawości zanim palankin znalazł się całkowicie poza jej zasięgiem.

Mnisi pewnie byli zadowoleni, ważny element ich układanki bezpiecznie trafił na miejsce. Maruiken zaś była niespokojna. Przybycie palankiny oznaczało, że rytuał się odbędzie, a to co wyzwoli może jej wielce pokrzyżować plany, nie wspominając że mnisi chcą wykorzystać chaos by porwać ją w celu wykorzystania do… właściwie to chyba wolałaby nie zaspokajać ciekawości w tym temacie. Wszak widziała co mnisi zrobili z samurajami i nie miała ochoty skończyć jako podobna kreatura ślepo lojalna tym Chińczykom.
Przybycie palankinu oznaczało że rytuał odbędzie się zgodnie z ich planami i że Leiko musi właściwie wykorzystać czas jaki jej został, jeśli chciała przeżyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-07-2017 o 12:07.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2017, 20:05   #279
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Zamknięta w potrzasku z jednej strony pomiędzy drzwiami, z drugiej zaś ciałem nieznanej kobiety, Maruiken Leiko zachowywała opanowanie. Wprawdzie w każdej chwili była gotowa się bronić, instynktownie walczyć o swoje życie, lecz.. teraz nie czuła strachu, ni zagrożenia. Jej przeklęte dziedzictwo bywało przydatne, ostrzegłoby ją w razie wrogich intencji tej łowczyni. Przedziwne to byłoby wrażenie w duszy, niby krzyk wypełniający jej całe jestestwo. Nie potrafiłaby go zignorować.

-Nie sądziłam, że podczas łowów na Oni będę zmuszona uważać także i na pozostałe łowczynie -stwierdziła Leiko nieśpiesznie dobierając słowa, by w tym czasie móc jeszcze poprzyglądać się tej nieznajomej. Iye.. miała pamięć do osób napotykanych na swej drodze, zatem i ją by pamiętała. Nie potrafiła dopasować tego znajomo brzmiącego głosu i pomruku do jakiejkolwiek ze znanych sobie twarzy. Było to trochę drażniące - Rzeczywiście będę musiała być ostrożniejsza, skoro mają tu miejsce takie porwania w biały dzień..

A może Sakusei? Nie mogła powiedzieć, aby długo znała Pajęczą Panią, lecz już w tym krótkim czasie zaprezentowała się ona pod różnymi postaciami. Założenie kolejnej maski nie stanowiłoby dla niej żadnego problemu, a mogłaby znaleźć się bliżej mnichów, swych przeciwników. Ale czy oni nie potrafiliby wyczuć jej obecności?

-Co tak rozpraszało twe myśli łowczyni-san? Czyżby tęsknota za kochankiem daleko od ciebie, a może będącym gdzieś blisko, acz niedostępnym? Iye… przecież z pewnością wielu znajdzie się, przystojnych i ochoczych by swym towarzystwem…- mruczała zmysłowo na granicy szeptu sprawiając, że Leiko mimowolnie skupiała swój wzrok na jej ustach zastanawiając się… iye. Nie powinna ulegać jej sztuczkom, choć było to bardzo ciężkie. Jakże straszną bronią jest piękna kobieta, która wie jak swego uroku używać.

-A może to było twą rozterką, ne? Zbyt wielu ich, a tylko jedna - usta niepokojąco zbliżyły się do warg Maruiken sprawiając, że miękkie piersi napastniczki przyjemnie ocierały się o jej biust, a sama łowczyni odczuwała pokusy których sama po sobie się nie spodziewała - Jakże ciężki jest los pięknej kobiety. A może drażnią cię ograniczenia? Czemu zamknięto nam dostęp do części Shimody i karczm z wygodniejszymi pokojami? Kobieta tak finezyjna jak ty zasługuje na więcej… wygody.- figlarny uśmieszek zdobiący usta napastniczki świadczył o tym, że zdawała sobie sprawę z pytań dręczących Leiko i specjalnie ich nie rozwiewała. - Tak czy siak powinnaś być czujna. Wiele pułapek czeka samotną piękność w tym mieście. Wielu znudzonych samurajów, którzy znudzeni są prostymi chłopkami. Wiele zasadzek nie tak miłych jak moja.

Każde słowo wypowiadane przez tajemniczą łowczynię pogrywało sobie po strunach ciekawości Maruiken. Ah, jej słabość do uchylania każdych drzwi.

- Byłabym niezwykle szczęśliwą kobietą, gdyby duża ilość wielbicieli i kochanków była jedyną moją troską - muśnięte fioletem wargi rozchyliła się w subtelnym uśmiechu na taką myśl. Jakież to byłoby łatwe życie.
Kiedy potrzask zaczął się bardziej zacieśniać i chociaż nie był zbyt przerażający, a wręcz przyjemnie na niego reagowało jej ciało, to Leiko uniosła rękę pomiędzy nimi dwiema. Nie sięgnęła ku jej kuszącym piersiom, a palcami dotknęła jej na wysokości mostka, by bez przesadnej siły spróbować trochę zmniejszyć ową zaskakującą bliskość - Arigatou za ostrzeżenie, lecz... skąd to nagłe zainteresowanie moim dobrem i wygodą, łowczyni-san? Nie przypominam sobie, byśmy kiedykolwiek wcześniej się spotkały czy wspólnie polowały.

- Może? Kto wie. Może już się spotkałyśmy, a może obserwowałam cię z daleka. Obserwowałam. Wzdychałam cichutko za tobą
.- zamruczała zmysłowo łowczyni uśmiechając się figlarnie i pozwalając się odsunąć - A może było odwrotnie i ty wodziłaś za mną spojrzeniem. Sa-ku-no… tak mam na imię. Czasem pani Sakuno, ale ty możesz mówić mi Saku-chan, lub… określać innym znanym tylko sobie imieniem.
Kobieta zdecydowanie dobrze bawiła się tą grą tajemnic.

Leiko przymrużyła oczy, próbując tym razem dopasować imię do którejkolwiek ze znanych sobie twarzy. Iye, nadal nic. Nie spotkała na ziemiach klanu żadnej Sakuno, a o tak urodziwej kobiecie niemożliwe byłoby łatwo zapomnieć. A już tym bardziej o tych idealnie skrojonych wargach, spomiędzy których padały te pomruki o rozkosznym dla ucha tembrze. W taki sposób zwykli mówić do niej co poniektórzy mężczyźni, przede wszystkim jej tygrys w ludzkiej skórze.

-Dobrze, Sakuno-san...
- koniuszek języka Maruiken nieśpiesznie zatańczył po jej zębach, gdy z pietyzmem wypowiadała to obce sobie imię. Potem dłonią wygładziła swe kimono w miejscu, za które pochwyciła ją wcześniej druga łowczyni - Jednak nie zdradziłaś jeszcze powodu tego porwania, ani Twego zainteresowania moim dobrem. Choć przyznaję, miło kiedy ktoś się tak o mnie troszczy. Nawet jeśli jest to niespodziewane.

-Och… moja droga… chyba domyślasz się czemu cię porwałam
- Sakuno nachyliła się ku Leiko mrużąc lekko oczy i uśmiechając się lubieżnie. Jej wargi zbliżyły się energicznie do ust łowczyni by je pocałować i…- … ponieważ nie mogłam się oprzeć pokusie zażartowania sobie, Maruiken-san. Mogłabym skłamać, że to moja mała zemsta za pomysł z uwięzieniem mnie jako pajączka, ale… to by była nieprawda. Po prostu uznałam postawienie cię w tak kłopotliwej sytuacji za zabawne. Gomen, ale naprawdę nie mogłam się powstrzymać.










Pocałunek nie nastąpił. Choć wargi Sakusei-Sakuno były przerażająco blisko, tym bardziej przerażająco, że cała sytuacja ociekała erotyzmem i pokusą… by jednak połączyć swe usta z wargami Pajęczycy.
Płomienność atmosfery zaburzył.. śmiech. Krótki i cichy, wydobywający się z ust Leiko. Nagle stało się tak oczywistym kto kryje się za tą piękną maską, aż dziw, że od razu nie rozpoznała Pajęczej Pani po tym kuszącym szepcie. Nie powinna była wątpić swym pierwszym podejrzeniom wobec tej kobiety, już nie tak tajemniczej.

-Ah, Sakusei-san. Już zaczęłam się obawiać, że to mojego drogiego yojimbo przemieniłaś w kobietę, aby mógł być obok mnie i pilnować mego bezpieczeństwa w Shimodzie. Jakaż to byłaby strata jego talentów jako mężczyzny..- teraz, gdy sekret drugiej łowczyni opadł niczym kurtyna jednego ze spektakli siostrzyczki, Maruiken przyjrzała się jej dokładnie. Nie skupiała się już tylko na ustach najbardziej przyciągających spojrzenie, ale na całej postaci przybranej przez Sakusei. Idealna, żadnego dostrzegalnego mankamentu - Ale czy to na pewno właściwe, abyś znajdowała się tak blisko pod nosem mnichów? Nie obawiasz się, że zdołają dostrzec prawdę za Twą śliczną maskę? Posiadają swe paskudne sztuczki.

-Hai, jestem tego świadoma. I to dodaje sytuacji dreszczyku, ne?
- wymruczała zmysłowo Pajęczyca, nadal kusząco blisko samej Leiko, ale już nie próbująca bezczelnie wykorzystać sytuacji- Prawdą jest, że mnisi są biegli w szukaniu tego czego chcą znaleźć. Nieco gorzej im jednak idzie odnajdywanie tego czego nie szukają. A mnie o wiele łatwiej jest rozsyłać moich małych szpiegów będąc tu w Shimodzie, niż na obrzeżach miasta. Niestety…- westchnęła głęboko sprawiając że ich piersi przyjemnie zaczęły się ocierać o siebie. Czego sama Sakusei była świadoma sądząc po figlarnym uśmieszku na jej nadal hipnotycznie zmysłowych ustach -... część miasta jest obwarowana kekkai, magicznymi barierami których moje małe oczka nie są w stanie przejść, a choć ja bym mogła się przez nie przedrzeć to niestety, mnisi by zauważyli takie działania.

-Hai. Chińczycy potrafią zadbać o swe sekrety...
- Leiko splotła ręce na swych piersiach w obronnym geście przed zjawiskowym ciałem towarzyszki, aby jej krągłości nie stanowiły dla niej dystrakcji. Dla Sakusei mogła to być gierka, odrobina ekscytacji w jej długim życiu, lecz dla Maruiken w dużej mierze chodziło o przetrwanie rytuału. To była kwestia życia i śmierci, nie miała czasu na figle.

-Wątpię jednak, byś w takiej.. formie miała problemy ze zwróceniem na siebie uwagi któregoś z wysoko postawionych samurajów. A taki z łatwością wprowadziłby Cię tam, gdzie my, zwykli łowcy nie mamy wstępu - jedna z jej brwi uniosła się wdzięcznie w reakcji na nową myśl - Albo jeden z mnichów. Duży, młody i egzotycznie przystojny, o ogromnym apetycie na kobiece towarzystwo. Podobno jeszcze żadna nie stanowiła dla niego wyzwania na futonie.

-To jednak nie rozwiązuje problemu kekkai
.- uśmiechnęła się ironicznie Sakusei zerkając w dół na ręce łowczyni i wzdychając. - Do tej części miasta nie mogę wejść ani w ukryciu, ani otwarcie jako osoba towarzyszą ważnemu samurajowi. Zawsze wywołam alarm. Tobie natomiast to nie grozi i… moi mali szpiedzy powiadomili mnie iż nawiązałaś już kontakt z takim wpływowym samurajem, ne? Jaki masz plan?

-Iwari-sama będzie musiał poczekać na swą kolej. Muszę zadbać o wierność mych pozostałych sojuszników, nim będę mogła wykorzystać swą znajomość z nim. Może wtedy ładnie go poproszę, aby pokazał mi różne zakamarki Shimody.. ?
-odparła Leiko z delikatnym uśmiechem igrającym w kącikach jej ust. Jeśli nie zdążą zawczasu powstrzymać Chińczyków przed dokonaniem rytuału, to będzie potrzebowała każdego łowcy i bushi gotowego walczyć w jej obronie. Rozmowy z nimi były dla niej teraz najważniejsze -A gdzie porzuciłaś małą miko wraz z dwoma yojimbo? Mam nadzieję, że nie zostawiłaś ich całkiem samych w gościnie Twych pociech. Brakuje im Twego uroku, niestety.

- Są bezpieczni i mogę ich sprowadzić na pomoc.
- wzruszyła ramionami Sakusei. Uśmiechnęła się z delikatnym muśnięciem języka swoich warg i żartobliwym tonem głosu. - Czuję się urażona tym, że nie doceniasz mojej troski o ciebie i obecności tutaj. Być może powinnam bardziej się postarać byś doceniła, ne?
Naparła delikatnie na łowczynię, przez co… sytuacja znów robiła się bardziej pikantna i pojawiały się u łowczyni dość podniecające myśli. Wszak usta Sakusei były w jej zasięgu. A Pajęczycę najwyraźniej bawiło ta pełna niedopowiedzeń i ukrytych podtekstów sytuacja. Leiko pewnie też by się bawiła, gdyby była na jej miejscu, ale teraz otrzymywała nietypową lekcję znajdując się w pozycji swych własnych ofiar. Takich jak Kirisu.

Maruiken dobrze wiedziała, że nie mogła sobie pozwolić na obrazę Sakusei. Była ona zbyt potężną sojuszniczką, a urażona mogłaby stać się jeszcze straszniejszą przeciwniczką. W tej roli mnisi byli już bardziej niż wystarczający.

Ah, jakaż wymagająca potrafiła być płeć piękna. Niejednemu mężczyźnie wystarczył zmysłowy uśmiech przeznaczony tylko dla niego i rozkoszne obietnice skrywane w oczach, jednak Pajęcza Pani i Sakura wymagały więcej. Szybciej. Intensywniej. Już teraz. Szkoda tylko, że w najmniej ku temu odpowiednim momencie, gdy Leiko skupiała się na swym zadaniu i przeżyciu. Może rozwiązaniem byłoby spotkanie ze sobą tych dwóch kobiet? Wtedy wszystkie trzy byłyby zadowolone, ne? One razem w pokoju o gorącym powietrzu oraz ona, swobodnie mogąca zająć się tym, co teraz było dla niej najważniejsze.

Westchnęła cicho, niechybnie tym ruchem swego ciała tylko podsycając podniecenie w swej towarzyszce - Gomennasai, Sakusei-san. Moje myśli krążą ponurymi ścieżkami, a te o rytuale i własnym przetrwaniu skutecznie wypierają mi z głowy te o przyjemnościach. Nie sądź jednak, że nie doceniam Twej obecności tuż obok mnie.. -ostatnie słowa wypowiedziała kocim pomrukiem, tak podobnym temu, którym zwracała się do niej Pajęczyca. Pochwyciła za pasmo lśniących włosów opadających tuż przy jej twarzy i leniwie zaczęła zaplatać je wokół swych palców - Powinnyśmy wieczorem uczcić tą naszą.. nową znajomość. Mogłabym przedstawić Ci innych łowców, może ktoś wpadłby Ci w oko i osłodził pobyt w Shimodzie.

-To by było urocze, ale ty chyba nie zamierzasz mnie z nikim… swatać, ne? Jestem wszak wdową, powinnam skupić się na opłakiwaniu mojego zmarłego męża.
- usta Sakusei wygięły się w smutną podkówkę - Jeśli to będzie służyło naszym planom, to mogę… wziąć pod uwagę bratanie się. A co poza tym? Mówisz o zadbaniu o wierność swych sojuszników, ale chyba mi umknęło w jakim celu ową wierność chcesz wykorzystać. Nie będą oni przeszkadzać, gdy w czasie rytuału opuścimy nasze posterunki, by wykorzystać chaos na dotarcie do serca rytuału Shimody?

-Mnisi posiadają na swych usługach demony, z pomocą których chcą schwytać mnie oraz tych kilku pozostałych.. wybrańców
- uśmiechnęła się kwaśno na takie określenie padające ze swych własnych ust -Jeśli to są te same bestie, które już spotkałam w czasie mojej podróży, to będę potrzebowała każdego ostrza potrafiącego obronić mnie przed ich szponami. Nie będzie żadnego docierania do serca rytuału, gdy one pierwsze mnie wytropią i nie będę potrafiła im uciec - pozwoliła, aby kosmyki włosów Sakusei wyślizgnęły się spomiędzy jej palców. A potem dodała figlarnie i takim tonem, jak gdyby zdradzała towarzyszce jeden ze swych sekretów. Jednak niezbyt cenny - Również tak całkiem zwyczajnie lubię, kiedy chronią mnie czyjeś silne ramiona. Nie możesz mnie za to winić, prawda?

-Iye… nie mogę.
- uśmiechnęła się wesoło Pajęczyca- Niestety nie mogę posłać ci moich youkai do pomocy, bo w tym całym chaosie, ostatnie czego potrzebujemy to sojuszników walczących między sobą. Niemniej jak będziesz miała już bardziej konkretny plan, to myślę że jakoś uda mi się ukryć twego yojimbo w pobliżu twej pozycji.

-To niezwykle drażniące..
-mruknęła Leiko. Czyżby miała na myśli te poufałości w wykonaniu swej towarzyszki? Czyżby zaczęła jej przeszkadzać ta bliskość? Iye, kontynuując wyjaśniła to niedoszłe nieporozumienie, jeszcze nim Sakusei mogłaby się poczuć urażona -Zbyt mało wiem o rytuale, bym mogła dokładnie planować me ruchy. Trudno poznać szczegóły, kiedy znają je tylko Chińczycy, z którymi nie sposób porozmawiać. Pozostaje tylko ten młody o włosach koloru słońca, istna bestia o ludzkiej twarzy..
Przekrzywiła głowę, spojrzenie odwracając od Pajęczej Pani. Opuściła ciężko powieki i koniuszkami palców roztarła nasadę swego nosa, sycząc - Nie mam w zwyczaju być zwierzyną.

-Z pewnością ciężko ci być zwierzyną. Wszak wydajesz się egzotycznym kwiatem, istniejącym by przyciągać spojrzenia, oszałamiać swą obecnością i kusić do zerwania.
- Sakusei szepnęła wprost do mimowolnie nadstawionego ucha łowczyni. Wywoływała przy tym dreszczyk na całym ciele Maruiken. Wielce ekscytujący dreszczyk. Jednak po tym kuszeniu odsunęła się całkiem od Leiko dając łowczyni przestrzeń do oddechu, nieco rozpraszając ową erotyczną aurę jaka między nimi powstała.

-Nie miej jednak złudzeń Maruiken-san. Jeśli ów rytuał, jakikolwiek on jest, dojdzie do skutku to twój los będzie nie do pozazdroszczenia. I to bez względu na to czy będziesz w rękach mnichów czy nie. - rzekła zaskakująco poważnym tonem Pajęczyca. - Będziecie, wy ludzie, jak mrówki na płonącej łące. Nieważne gdzie się skryjesz to ogień i tak cię dosięgnie.

-Hai. Masz rację, chociaż nie jest ona pocieszająca. Podejrzewam, że nawet jeśli tutaj uda nam się przeszkodzić w rytuale Chińczyków, to nie spoczną oni przed kolejnymi próbami osiągnięcia swego celu. Wątpię, by łatwo się poddali, póki mają cały klan Hachisuka za sobą..
- łowczyni pozwoliła,by kolejne westchnienie uciekło z jej piersi. A że nie miała w zwyczaju popadać w czarną rozpacz, także i w pozornie najmniej pomyślnych dla niej okoliczności, to opuściła dłonie i oczy z powrotem otworzyła. Spojrzała nimi na urokliwą postać Pajęczej Pani.
-A co Ty sądzisz o ich planach, Sakusei-san? Jesteś - starsza? Iye, Maruiken nigdy nie uraziłaby w ten sposób tak potężnej sojuszniczki. Ani kogokolwiek innego. Była subtelna i ostrożna w swych słowach - bardziej doświadczona, posiadasz ode mnie większą wiedzę w temacie tajemnych mocy rządzących naszych światem. Czy mnichom naprawdę może się powieść przyzwanie legendarnej bestii z pomocą Siedmiu Oczu?

-Przyzwanie… lub ukradzenie jego mocy. To również często przydarza się śmiertelnikom. Żądza potęgi bywa potężna, potrafi oślepić rozsądek. Śmiertelnikom nie jest przeznaczona taka siła, jeśli ją zdobędą może ich samych zniszczyć. I niestety wszystko dookoła nich przy okazji.
- zamyśliła się Sakusei pocierając kciukiem dolną wargę w wyjątkowo niewinny i uroczy zarazem sposób.- Niestety jeśli chodzi o szczegóły to… za wiele powiedzieć nie mogę. Zawsze bardziej interesowały mnie przyziemne, acz przyjemne sprawy.- śmiałe spojrzenie wędrujące po krągłościach Leiko uświadomiło jej o jakich to sprawach myślała.- Wiem mniej niż twój schorowany towarzysz, mniej niż wasze wcześniejsze wcielenia które spotkałam. Ale… jeśli uda nam się tu zwyciężyć, to obiecałam małej miko spotkanie ze Starszą. Ona będzie wiedziała więcej.

-Starszą?
-powtórzyła Maruiken bez zrozumienia. Jeśli jednak to mała miko poszukiwała podobnego spotkania, to owa „Starsza” musiała być nie tyle osobą, co kreaturą podobną Sakusei lub innym bytem, którego istnienie wykraczało poza świadomość łowczyni. Przepadała za dawną, znaną sobie przyziemnością pełną bogatych lordów słabych wobec kobiecego ciała, dworskich intryg, tłamszonych służek i zdradzieckich samurajów. To był jej świat. Bez demonów, sojuszów z przerośniętymi pająkami i mnichów czyhającymi na jej życie.
A od planów Ayame ważniejsza okazała się być inna kwestia, jakże bliższa sercu Leiko boleśnie dźganym igiełkami niepewności - Ja też jestem śmiertelnikiem i nie powinnam mieć tej siły, którą zostałam przeklęta z winy jakiegoś nieznanego mi przodka. Czy zatem i mnie ona w końcu zniszczy?

-Wiele osób zapłaciłoby złotem za takie przekleństwo.
- zamruczała w odpowiedzi Pajęczyca przyglądając się Leiko.- Jak długo będziesz żyła z łowów, tak długo zachowasz siły i urodę. A i możesz pożyć znacznie dłużej niż zwykli śmiertelnicy, acz…- zamyśliła się Sakusei pocierając podbródek.- Jest ryzyko, że pożerana przez ciebie moc wpędzi cię w obłęd lub zamknie w potwornym ciele. Nie jest to jednak los, na który jesteś skazana. Jeśli okażesz się dość silna duchem to zapanujesz nad drzemiącą potęgą. Jeśli zaś odstąpisz od łowów i wybierzesz los żony jakiegoś samuraja, to będziesz prowadziła normalne życie i powolutku się zbliżała się do grobu starzejąc jak zwykły człowiek.- uśmiechnęła się ciepło dodając.- Miałam okazję i przyjemność spotkać paru waszych przodków i słyszałam o kilku innych. Naprawdę rzadko któryś z was całkiem zatraca człowieczeństwo. a z tego pokolenia to chyba… Sogetsu jest najbardziej zagrożony tym losem. Nie ty.

-Oh, nie miałabym nic przeciwko temu dziedzictwu, gdyby nie wiązało się z nim pożeranie energii pokonanych Oni oraz ściągnięcie na mnie przesadnego zainteresowania Chińczyków
- skwitowała łowczyni, której udzieliło się trochę goryczy. Jednak pomimo tego, że w duchu zdarzało jej się przeklinać ten dar, to przecież gdyby nadarzyła się okazja, nie zdecydowałaby się go porzucić. Te kryjące się w niej moce były zbyt przydatne drogiej Mateczce.
-Ale skoro znałaś niektórych z moich przodków, to zapewne wiesz też, czy i na nich polowano? A może.. - wesoły uśmieszek rozświetlił twarz Maruiken i delikatnie przymrużył jej oczy - A może ich także wsparłaś swoją pomocą, Sakusei-san? Czy dzięki Tobie żyli potem długo i szczęśliwie, mogąc przekazać swe przekleństwo kolejnym pokoleniom?

-Jednego zabiłam… polował na mnie. Z drugim… dogadaliśmy się pod futonem. Tacy jak ty zostają łowcami Oni, to drzemie w ich krwi i twojej. I nie wydaje mi się by ktokolwiek ich szukał w celu innym niż wynajęcie ich do zniszczenia Oni
.- wyjaśniła Sakusei zamyślona wyraźnie. I spojrzała z uśmiechem na Maruiken wspominając przeszłość.- Taaak. To były ciekawe negocjacje...

- Hai, domyślam się
- odparła Maruiken powątpiewając, by w czasach życia owych przodków Sakusei była mniej.. pazerna na bliskość ludzkiego ciała przy swoim własnym. Aż strach, ile już pokoleń śmiertelników przeszło przez jej lepkie łapki i zmysłowe usta.
Jednak z dwojga złego, Leiko wolała mieć Pajęczycę po swojej stronie niż mierzyć się przeciwko niej. Nawet jeśli ten przedziwny sojusz wiązał się z byciem porywaną i wpadaniem w jej słodkie sieci.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2017, 20:17   #280
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Przy każdym co donośniejszym chrapnięciu wydobywającym się z czeluści potężnej postaci Niedźwiedzia, smugi brwi Maruiken przymarszczały się na krótki moment.
Aż dziw, że nie usłyszała tych straszliwych odgłosów jeszcze stojąc za drzwiami. Aż dziw, że nie obudził nimi całej Shimody i nie wystraszył wszystkich pomniejszych demonów, z jakimi w nocy walczyli klanowi bushi. A może i byłaby to użyteczna broń przeciwko bestiom trzymanym na łańcuchach przez mnichów? Jakież to byłoby łatwe rozwiązanie wielu jej obecnych problemów, ne?

Pierwsze próby obudzenia Kumy zaowocowały jedynie westchnieniem wyrwanym z piersi Leiko.
Nie reagował ani na głośne powtarzanie swego imienia, ani przezwiska. Obojętne mu były szturchnięcia i delikatne potrząsanie. Nie chciała go klepać po twarzy, bo pewnie dla niego byłby to dotyk porównywalny do muśnięć skrzydeł motyla. Nie wierzyła również w mistyczną siłę pocałunków, a już tym bardziej tych składanych na wargach pamiętających każdą wypitą wczoraj czarkę taniego mirin. Krzyczeć także nie miała zamiaru, bo ostatnie czego potrzebowała to ściąganie na siebie uwagę wszystkich łowców i służek w okolicy.
W takim razie pozostało jej tylko jedno do zrobienia.
Odwróciła się i wyszła.

Poddała się? Postanowiła zrezygnować z tego konkretnego sojusznika? Twardo śpiący Niedźwiedź okazał się być dla niej zbyt trudnym wyzwaniem?
Ktoś ją obserwujący ( lub coś w przypadku małych, rozbieganych pajączków Sakusei ) mógłby odnieść właśnie takie wrażenie. Ale Maruiken Leiko nie poddawała się, a w przypadku mężczyzn zbyt często wychodziła zwycięsko z potyczek z nimi.
Z tego powodu po dłuższej chwili znów jej geta zaczęły postukiwać po drewnianej podłodze korytarza, tym głośniej im bliżej znajdowała się pokoju zajmowanego przez Kumę. Tym razem w dłoniach balansowała tacką, na której stały dwie czarki wypełnione mocną zieloną herbatą oraz duża miska z zupą, gęstą i tłustą, idealną na poranek po tak ciężkiej nocy jaka przytrafiła się łowcy.






Oh, nie ona ją ugotowała. Jedyne co potrafiła przyrządzać, to proste i bardzo skromne potrawy mające tylko zaspokoić głód bez rozkoszowania jej pysznym smakiem. Zbędne jej były rozpraszające przysmaki. Jednak słyszała nie raz w swoim życiu słowa padające z ust starszych kobiet, jakoby to właśnie własnoręcznie przyrządzone jedzenie było drogą ku sercu mężczyzny. Cóż, miała na ten temat inne zdanie, lecz wyjątkowo i tę sztuczkę warto było wypróbować. Tak nienaturalnie dla niej.. niewinną. .
Może zatem powinna skłamać Niedźwiedziowi, że sama przyrządziła mu takie śniadanie? To byłoby zabawne.

Tymczasem uchyliła sobie drzwi, ostrożnie prześlizgnęła się do środka i zamknęła je za sobą, by nikt oprócz niej nie zakłócał snu łowcy. Ponad odstawioną na bezpieczną odległość tacą unosiła się para wypełniająca pokój przyjemnymi zapachami, jak i obiecująca żołądkowi poranną ucztę.
Leiko zaś cicho podeszła do shoji wychodzących na nieco zapomniany ogród gospody. Rozsunęła je zamaszystym ruchem, dzięki czemu wpuściła do środka jedną ze swych sojuszniczek - samą Amaterasu zdobiącą niebo swą jasnością.
Silnie lśniącymi promieniami słońca najpierw podświetliła sylwetkę kobiety, tym bardziej podkreślając ją przez biel delikatnego kimona, a potem wdarła się gwałtownie do środka i rozpełzła po tatami. W końcu sięgnęła ku potężnej postaci śpiącego mężczyzny, aby zaatakować go tak bezbronnego i nawet przez zamknięte powieki oślepić blaskiem swego uśmiechu.

- Oaaaachhhhmmmm…- szerokie ziewnięcia połączone z przymrużeniem oczu świadczyło o tym, że Niedżwiedź się przebudził. Otworzył lewe oko rozejrzał się nim, otworzył drugie oko. Uśmiechnął się szeroko.- Gdybyś zjawiła się z sake i mniej obleczona w materiał kimona, cóż to byłby za śliczny sen. Ale czyż nie powinnaś teraz podawać słodkiego sake swemu kochankowi? Czyżby biedaczysko czymś ci się naraził?
Przeciągnął się nie wstając i oglądając łowczynię z bardzo przyjemnej perspektywy. - Jaki to powód sprawił, że zamiast pławić się w komplementach nadskakujących ci młodzików przywędrowałaś do mojej skromnej komnaty?

-Ah..
-łowczyni westchnęła boleśnie, jak gdyby ją kto sztyletem ugodził. Nawet dłonią sięgnęła ku swej piersi, ku owej ranie wyrządzonej jego słowami - Ranisz me serce sugerując, że potrzebuję specjalnego powodu, by spędzić trochę czasu w towarzystwie jednego z moich ulubionych łowców. Szczególnie, że przecież tak wiele mamy do nadrobienia, Kuma-san..

Powoli odwróciła się ku niemu, słońce pozostawiając za swymi plecami i pozwalając, aby dalej podświetlało jej sylwetkę w kimonie. A spojrzała na niego w sposób tak przekonująco smutny, że biedny mężczyzna rzeczywiście mógłby się poczuć winny urażenia jej i przyciągnięcia pochmurność na to piękne lico. Jednakże szybko przygnębienie przysłonięte zostało uśmiechem, nie kocim a lisim, bo wszak to ten łowca przezwał ją mianem Kitsune.
Przesunęła dłoń wyżej, by opuszkami palców musnąć swe wargi - A obawiam się, że Płomyczek zbyt dużo wczoraj wypił i gorzej znosi poranek niż Ty. Na pewno nie chciałby, abym go widziała tak osłabionego.

-Słyszałem… jego głośne wrzaski o poranku. Pewnie obudził się w męskich ramionach Jednookiego Wilka i dopisał do tego zdarzenia jakąś pokręconą historyjkę.
- zaśmiał się Kuma podziwiając widoki - Acz nie martw się. Dziewictwo Płomyka jest nietknięte. Biedaczek tęskniąc za tobą spił się do nieprzytomności, więc jego kompan dzielący z nim pokój szlachetnie zaniósł go do ich komnaty. A potem…- wzruszył ramionami mężczyzna -.. nie starczyło mu już sił, by dotrzeć do swojego futonu.

- Biedaczek. Będę musiała go później odnaleźć, bo jeszcze gotów pomyśleć, że w waszym towarzystwie dopadły go przedziwne ciągoty. Chociaż wcale bym mu się nie dziwiła
- opuściła dłoń, po czym obiema sięgnęła za swoje plecy, z cichym stuknięciem z powrotem zamykając shoji i ukrywając ich dwoje przed ciekawskimi spojrzeniami. A wścibskim uszom utrudniając usłyszenie ich rozmowy. Jak gdyby już i tak to poranne spotkanie nie było miało w sobie wystarczająco intymnej atmosfery, to z tym niepozornym gestem kobiety zdecydowanie się ona zagęściła.

Nieśpiesznie podeszła do wcześniej odstawionej przez siebie tacy. Pochwyciła ją i uniosła w górę, jednocześnie zwracając ponownie do mężczyzny i prezentując mu swe skarby. Czyli misę i dwie czarki - Co powiesz na śniadanie przyniesione prosto do futonu, Kuma-san?
Jedzenie i piękna kobieta. Czyż taki poranek nie był zapowiedzią idealnego dnia?

-Że to zbyt piękne by było prawdziwe. Jeszcze pomyślę że śnię, a wtedy…- zaśmiał się głośno Marasaki drapiąc się palcem po podbródku. -... cóż… Nie jestem mnichem Maruiken-san.

- Jestem przekonana, że mnisi z radością przyjęliby Cię do swojego grona. Wystarczy tylko ładnie poprosić
- odparła wesoło Leiko, leniwe stawianymi kroczek za kroczkiem zbliżając się do leżącego mężczyzny - I zdziwiłbyś się, ale podobno jeden z nich ma apetyt na kobiety bardziej niezaspokojony od większości mężczyzn. Sprowadzają mu je kiedy tylko zapragnie i, zapewne, ile tylko sobie akurat wymarzy. Każda później opuszcza go.. bardzo wymęczona i zadowolona. Może więc bycie mnichem nie jest aż takie straszne, ne?
Niezbyt się przejęła ostrzeżeniem Niedźwiedzia. Tak samo i niezbyt była teraz zainteresowana sztywnym trzymaniem się etykiety, skoro bez pytania przysiadła blisko niego na tatami. Tace położyła koło siebie, ale podniosła z niej misę wypełnioną jeszcze gorącą zupą i trzymając ją w dłoniach zwróciła się ku łowcy -Kuma-san?

- Mnich? Ja słyszałem, że to ogr z Himalajów. Ponoć nawet nie aż tak szkaradny jak inne ogry.
- Kuma nie mógł niestety leżeć długo i podziwiać widoków, jeśli chciał coś zjeść. Usiadł powoli i przeciągnął się, aż kości strzeliły w stawach.- Dużo wiesz o tym mnichu, czyżbyś planowała sprawdzić ile prawdy jest w tych opowieściach?
Wzruszył ramionami dodając ze śmiechem.- Niestety… chyba nie będziesz miała okazji ku temu. Bo, z tego co wiem, nie ma go w Shimodzie.

-Jestem kobietą, Kuma-san
- odparła łowczyni krótko, a ton jej głosu wskazywał na to, że taka odpowiedź była oczywistością i wyjaśniała całe jej zainteresowanie tamtym jasnowłosym demonem - Lubię czasem posłuchać okolicznych plotek, a te o Chińczykach i klanie potrafią być wyjątkowo soczyste. Wystarczy tylko wiedzieć kogo pociągnąć za język.

Z ostrożnością, żeby nie uronić byle kropelki, żeby nie upuścić na podłogę żadnego kawałka warzyw zamoczonych w pachnącej zupie, przekazała naczynie i pałeczki w duże dłonie mężczyzna. Pomimo tego, że z ciepłym uśmiechem przyglądała się już siedzącemu Niedźwiedziowi, to pod wpływem pewnej myśli owa subtelność stała się.. chłodniejsza, poważniejsza. Nieznaczna to była zmiana. Być może wystarczyło wyraźniejsze wydęcie dolnej wargi, może jakaś nieregularność w unoszących się kącikach ust - Ale nie jestem aż tak dobrą przyjaciółką mnichów, aby myśleć o spędzeniu nocy z którymkolwiek z nich. Bądź z tą ich bestią o włosach barwy słońca.

-Jesteśmy ostrzami do wynajęcia. Nie musimy lubić tych dla których pracujemy, dopóki płacą nam za naszą robotę, ne? Zresztą jestem pewien, że jeśli któryś z mnichów ośmieliłby się ciebie zaczepiać, pokazałabyś jak niemądra to decyzja.
- zaśmiał się rubasznie mężczyzna zabierając się do jedzenia.

- Obawiam się, że ani daymio, ani żaden inny z wielkich panów Hachisuka nie byłby zadowolony, gdybym połamała palce któremuś z ich szacownych gości - zwątpiła Leiko, w duchu jednak ciesząc się, że Niedźwiedź widział w niej nie tylko ładną twarz i kuszące ciało, ale także kobietę potrafiącą o siebie zadbać. Przynajmniej w większości przypadków.
Palcami objęła jedną z czarek i uniosła ją do góry, by delikatnie zamoczyć wargi w gorzkawej, zielonej herbacie. Jej ciepło przyjemnie rozpłynęło się po ciele łowczyni, lecz to nie ono spowodowało wyrwanie się westchnienia z krągłych piersi. Problemem było niewygodne brzemię ciążące na barkach Leiko -Czy zdarzyło Ci się kiedyś zrezygnować z łowów, gdy doprowadzając je do końca mógłbyś wyrządzić więcej złego niż dobrego? Lub gdy Twym zleceniodawcą kierowały zamiary przeciwne Twym własnym? Czy może błyszczące monety nagrody powinny być wystarczające do przymknięcia oczu na każdy występek?

- Zdarzało mi się że szlachetny samuraj okazywał się dusigroszem i musiałem mu wyperswadować, że to niehonorowe nie płacić łowcy za wykonaną robotę. Odmawiałem też, gdy Oni okazywali się… ludźmi. Na przykład jeden samuraj desperacko chciał mnie przekonać… i całą okolicę, że jego żona jest takim potworem.
- zamyślił Kunashi wspominając przeszłe wydarzenia.







Przymknął oczy, mówiąc -Nie twierdzę, że moi zleceniodawcy byli zawsze szlachetni i dobrzy. Niektórzy byli prawdziwymi draniami, ale rzadko to kolidowało z moją robotą.

-Ale w końcu poratowałeś żonę tego samuraja, zamiast spełnić jego zachciankę i skrócić ją o głowę, ne?
- upiła kolejny łyczek herbaty, czyniąc bardziej wyrazistym śliwkowe odbicie kształtu swych warg na czarce. Potem sponad jej krawędzi spojrzała figlarnie na Kumę, mówiąc - Pod tymi wielkimi mięśniami i onieśmielającą postacią jesteś troskliwym mężczyzną, gotowym poratować kobietę w opresji? Może w takim razie powinnam zapomnieć o wszelkich nękających mnie troskach?

- Oj tak… bardzo troskliwym.
- jego spojrzenie znacząco przesunęło się po krągłość Leiko ukrytych pod kimonem.- Niestety do obrony ciebie mam całkiem liczną konkurencję, ne? Niemal zabijają się o zaszczyt bronienia cię? Kogucik nie pobił się z kimś właśnie o to?
Zaśmiał się głośno. - Chyba tak.

-Hai. Płomyczek potrafi bardzo żarliwym obrońcą, szczególnie kiedy kieruje nim wizja otrzymania nagrody z kobiecych ramion
-zgodziła się z nim Leiko tonem głosu wskazującym na to, że myślami jest ona już kilka kroków przed ich rozmową o Koguciku. Zamilkła w zamyśleniu, spod półprzymkniętych powiek przyglądając się jedzącemu mężczyźnie.

Czy naprawdę była gotowa wpuścić go do tej części swego życia? Bardzo niewielkiej, zaledwie maleńkim fragmencie układanki, który nijak nie mógł ukazać mu pełnego obrazu ukrywanego przez nią za pięknymi uśmiechami. Wszak spotkanie z doradcą daymio nie wiązało się z jej prawdziwym zadaniem na ziemiach klanu, a zaledwie z udanymi łowami. Zarówno Płomyczek, jak i Yasuro mogli otrzymać takie zaproszenie, skoro także byli świadkami wydarzeń w wykopaliskach. A padło akurat na Maruiken.. cóż, Hataro zdecydowanie sprawiał wrażenie osoby lubiącej towarzystwo urodziwych kobiet. Bardziej niż gorliwych młodzianów.

Zastukała palcami o trzymaną czarkę, nim w końcu zdecydowała się odezwać ze spokojem -zy mogę Ci zdradzić pewien sekret dotyczący naszego obecnego polowania? Musisz jednak obiecać, że nikomu go nie powiesz. Także i żadnemu z naszych towarzyszy, w tym Kirisu i Sagiemu - przechylając głowę uśmiechnęła się delikatnie - Rzadko zdradzam moje tajemnice.

-Jeśli chcesz…
- spojrzenie mężczyzny przesunęło się po krągłych półkulach piersi Leiko ukrytych za kimonem, gdy uśmiechał się ironicznie mówiąc.- … są sekrety które rozbudzają wyobraźnię mężczyzny, ale tobie chodzi chyba inny sekrecik, ne ? Nie jestem go tak ciekaw i pewnie nie zdradziłbym go Kirisu, ale Sagi- zadumał się łowca.- Sagi jest sprytny. Sagi jest mądry. Mogę pokpiwać z jego maski obojętnego na wszystko samuraja, ale … doceniam bystrość rozumu Sageru-san. I ty też powinnaś. Może pomóc ci z twoim sekretem, a ja…- wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko.- Ja znam się na zabijaniu bestii, intrygi i zagadki nie są moją mocną stroną. Sekrety też nie.

-Masz rację, Kuma-san. Jednak skłamałabym mówiąc, że miałam okazję dużo z nim rozmawiać w czasie tego krótkiego, wspólnego polowania i podróży z ziem Sasaki. Jest bardzo skrytym mężczyzną, ne? Muszę kiedyś usłyszeć historię o tym, jak zostaliście partnerami w łowach
- pomimo nieprzyjemnego dla niej tematu, twarz Leiko na moment rozświetliła się wesołością na wyobrażenie pierwszego spotkania tych dwóch łowców. Zderzenie tak jakże odmiennych charakterów, musiało doprawdy być burzliwe.
- Mam pewne wątpliwości, czy zawierzyłby moim słowom. A nawet jeśli, to co planowałby zrobić z moim sekretem. Nie sądzę, by miał wiele powodów do udzielenia mi swej pomocy.. - tą dłonią, którą nie obejmowała akurat czarki wypełnionej herbatą, sięgnęła do swej szyi i nieśpiesznie roztarła nią kark. Gest ten świadczył o zmęczeniu, z jakim wiązało się noszenie tego całego ciężaru na jej barkach -Już wczoraj zadawał wiele niewygodnych pytań, jak gdyby mnie o coś podejrzewał.

- Z pewnością dostrzegał to co nam mogło umknąć.
- zamyślił się Kuma i dodał z uśmiechem pocieszając kobietę. - Ale nie miał żadnych złych intencji wobec ciebie.
Spojrzał na Leiko pytając. - A jakiej pomocy potrzebujesz ?

- Potrzebuję pomocy w.. przetrwaniu naszych łowów
- odparła Maruiken enigmatycznie. Zbyt enigmatycznie, za co pośpieszenie zrugała się w duchu. W innych sytuacjach mogła sobie na to pozwalać, tajemniczość dodawała kobiecie uroku, lecz w przypadku sojuszników powinna być bardziej.. otwarta. Nawet jeśli otwartość oznaczała nakarmienie go kłamstewkami.
-Jestem jak ta żona samuraja, którą poratowałeś przed okrutnym losem. Tak samo jak ją, mnie także ktoś nazwał potworem.. iye..- wspomnienie wściekłych słów Kasana nagle rozbrzmiało wyraźnie w jej myślach. Jeśli wcześniej miała jakiekolwiek wątpliwości co do zamiarów mnichów, to spotkanie z nim rozwiało je wszystkie - Wiedźmą, którą należy schwytać i spętać w chaosie rytuału, abym już nigdy nie mogła powątpiewać we wspaniałość mnichów. Bądź opowiedzieć komuś o obrzydliwościach klanu, jakich byłam świadkiem na tych ziemiach.

- Obrzydliwościach?
- zamyślił się Kunashi wyraźnie zakłopotany jej słowami. Podrapał się po brodzie.- Więc czemu cię po prostu nie zamkną. No tak…- uśmiechnął się łobuzersko.- … nie jesteś delikatnym kwiatuszkiem. Potrafisz ukąsić.
Znów się zamyślił.- To czemu jeszcze nie uciekłaś? W okolicy pełno jest Oni… kłopotliwych przeciwników dla samurajów, ale ty zdołałabyś się przez nich przebić.

-Na moje szczęście klan jest podzielony i dla co poniektórych wielkich panów Hachisuka cennymi są informacje o wydarzeniach z ziem Sasaki, czy o samurajach popadających w obłęd. Nie jestem do końca sama
-powiedziała Leiko, trochę siebie pocieszając. Odrobinkę. Pomoc doradcy daymio i jego kunoichi nie była wystarczająca, aby ona mogła się czuć bezpiecznie w Shimodzie.
-Ucieczka nie byłaby łatwa, Kuma-san. Zarówno mnisi, jak i najwierniejsi im bushi mają w zanadrzu sztuczki ułatwiające odszukanie im tego, czego poszukują - uniosła czarkę do swych, a chociaż wargami już delikatnie musnęła jej obrzeża, to nie zamoczyła ich w herbacie. Zastygła na krótko w zadumie, nim zdecydowała się ponownie odezwać - Hirami-san odnalazł mnie z zatrważającą łatwością...

- HiramiHiramiHirami… gdzieś słyszałem to…- zadumał się mężczyzna.
Nagle go oświeciło. - Czy on przypadkiem nie zaginął?
Spojrzał z łobuzerskim uśmiechem na Maruiken.- Nie miałaś przypadkiem jakiegoś wpływu na jego zniknięcie, ne?

- Być może miałam. Może zasłużył sobie na zniknięcie i bycie zapomnianym
- łowczyni wprawdzie nie podzielała wesołości postawnego mężczyzny, lecz z pewną ulgą przyjęła jego reakcję. Nie wpadł w gniew, nie wybiegł z pokoju, aby donieść na nią do mnichów lub ważnych samurajów klanu. Tak po prawdzie, to niezbyt zdawał się poruszony ewentualny myślą, że Kitsune przyczyniła się do zniknięcia ich niedawnego przewodnika.
Upiła łyczek gorzkawego trunku i potem odezwała się krótko, jednak tym kilku słowom towarzyszył tak zimny ton głosu, jaki mógł powstać tylko w ustach kobiety pozbawionej wyrzutów sumienia za swój czyn -Próbował mnie zgwałcić.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172