Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2017, 22:48   #211
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Richard spojrzał po zebranych. Nie miał pojęcia cóż za dźwięk rozlegał się na zewnątrz.
- Idę sprawdzić cóż to - powiedział patrząc na Denisa. Etykieta okrętowa nakazywała, żeby to kapitan udzielił pozwolenia na opuszczenie mostka lub nawet wydał bezpośredni rozkaz. La Croix wiedział o tym dobrze, wszak do niedawna miał swój sterowiec. Jednak tutaj to Arcon rządził.

Ruszył najpierw do magazynu w którym była broń. Liczył na to, że znajdzie tam broń z lunetą… albo w gorszym przypadku samą lunetę. Wszak posiadał on implant, który jego oczy zmieniał we wspaniałą aparaturę optyczną, ale zwykła luneta mogła spotęgować ów efekt. Ale czy to wystarczy, żeby przejrzeć cóż skrywa mgła?

Zsunął się na linie do bocianiego gniazda. Jak w każdym sterowcu punkt widokowy był najniżej położonym jego elementem. W tym cudzie techniki dodatkowo mógł być on ukrywany wewnątrz pojazdu w czasie walk lub wyjątkowo skomplikowanych manewrów. Choć wtedy było ono kompletnie bezużyteczne, bo więcej widać było z bulajów niż z bocianiego gniazda.

Szlachcic wytężył swoje zmysły i przysunął oko do szkła w lunecie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 01-12-2017, 14:55   #212
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Enigmatyczny ton powtarzał się raz za razem, natomiast Richard już raz powiedział sobie, że nie będzie już więcej bierny. Ledwie skończyło się spotkanie na mostku, jak szlachic pędził korytarzami, rozświetlonymi przez mrugające na czerwono lampy. Wewnętrzny system sterowca samodzielnie uruchomił alarm oraz syreny, co świadczyło o kolejnej aberracji.
Pierwszym celem La Croixa był magazyn. Czego jak czego, ale na skradzionym statku oręża nie brakowało. Richard dłuższą chwilę szperał wśród ekwipunku, aby wreszcie znaleźć coś na rodzaj strzelby z doczepianą lunetą. Tak naprawdę nie wiedział co właściwie dzierży w dłoniach. Dla niego mógł to równie dobrze być zlepek metalu, kabli oraz osmolonych rur. W kwestii zaawansowanej broni znał się bowiem jak lis na gwiazdach. Na szczęście obsługa okularu nie wymagała specjalistycznej wiedzy. W połączeniu z jego implantem, urządzenie mogło wreszcie rzucić jakieś światło na dźwięki dochodzące z dołu.
  • Działko pulsacyjne [4] (naładowane) (wymagany: Trudny Test Rzemiosła)
Puścił się po klatce schodowej na prawo od zbrojowni. Ściany wehikułu dosłownie drżały od mrożącego krew w żyłach wycia. Nie mógł sobie pozwolić na strach, który najsilniej ściskał serce właśnie w starciu z nieznanym.
Za “bocianie gniazdo” na tym statku robiła najniższa kładka, umieszczona tuż pod balonem. Przy normalnych warunkach była osłonięta hartowanym szkłem. W wyniku uruchomienia alarmu, nie wszystkie elementy statku działy jednak prawidłowo i teraz przezroczyste ściany wsunęły się z powrotem. Jedynie ze strony kierunku lotu kładka była osłonięta metalową zasłoną, poza tym jednak od przestworu nieba oddzielała tylko niska barierka. Richard otworzył właz na dolnym pokładzie i ruszył do rzeczonego gniazda, pełznąc po metalowej drabince. Ta ostrzegła go przeraźliwym skrzypnięciem, lecz chwilę później szlachcic był już na miejscu. Rozejrzał się wokół, lecz nadal widział jedynie rozlaną biel, zaś jego nozdrza doszedł kwaśny zapach. Od woni zakręciło mu się w głowie, a myśli zabełtały niczym składniki gęstej zupy. Nie przyszedł tu jednak po to, aby zawrócić w połowie drogi. Nie zrobiłby z resztą tego, nawet gdyby zechciał - jak tylko postawił pierwszy krok, jego ciałem wstrząsnęły torsje, a cały świat niby zadrżał w posadach. Upadł na kolana i z trudem zaczął czołgać się do krawędzi. Z najwyższym trudem przerzucił broń przez balustradę i spojrzał przez wizjer. Moduł w jego ciele natychmiast uruchomił się, przez co powiększony obraz wyglądał na jeszcze bardziej dokładny. Nadal mało jednak to zmieniło, bowiem w dole wciąż dało się zaobserwować głównie jasne kołtuny, spomiędzy których tylko czasem wyłaniały się morskie fale.
Jego wytrwałość została jednakże nagrodzona. Nie wiedział ile tak czekał, bowiem nawet teraz czas był pojęciem abstrakcyjnym. Najważniejsze jednak, iż dostrzegł wreszcie zarys statku oraz charakterystyczne, czarne żagle. Choć te były w wielu miejscach postrzępione, a sam kadłub podziurawiony niczym ser, okręt trzymał solidne tempo i przebijał falujące bałwany bez większego problemu. Chwilę potem dołączył do niego kolejny żaglowiec i następny. Nie minęło kilka uderzeń serca, a Richard obserwował już cały zastęp potępionej flotylli.
Kontemplował ten widok do momentu, jak poczuł obecność tuż obok. W akcie tytanicznego trudu, odwrócił się na plecy i spojrzał za siebie.
Najpierw dostrzegł wypełnione mulistą wodą buty ze sprzączkami. Podniósł wzrok, aby ujrzeć podarte pludry oraz zwisającą w strzępach kurtę. Wreszcie skrzyżował wzrok z trupem, którego obliczem były dwa wypełnione ciemnością otwory. Zgniła skóra na jego czaszce dosłownie spływała po wystających kościach. W dłoni upiora spoczywał pogięty kordelas. Na ostrzu gęsto zwisały przypominające zaschnięty ukwiał narośle.


James Kidd nachylił się do Richarda, który pozostawał równie bezbronny, co chrome dziecko. Cmentarny oddech nieomal pozbawił mężczyznę świadomości.
- Jakie to uczucie spoglądać w oczy śmierci, panie La Croix?
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 01-12-2017 o 22:04.
Caleb jest offline  
Stary 04-12-2017, 19:58   #213
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Arcon, gdy tylko znalazł się na mostku, pragnął ochłonąć po świeżych rozbuchanych emocjach. Niestety nie czekały nań dobre wieści. Przyrządy pokładowe powariowały, nawet biegłość poławiacza w nawigacji była w tym momencie nieprzydatna. Dodatkowo drażnił go szloch pannicy, która zachowywała się jakby dopiero pojęła, jakiego czynu się dopuściła. Richard zapewne jej wybaczy. Więzi rodzeństwa były silne, lecz zadra pozostanie w sercach. Malfoy, który również zawiódł zaufanie delegata , a po części też lurkera sprawdzał coś w maszynowni. Wychodziło na to, że tylko Denis i Manuel pozostali lojalni wobec La Croixa. Lojalność... jakież to niemodne i niedzisiejsze słowo - pomyślał. Nieufność wkradła się cichcem jak cień, jak szept, jak... złowieszczy skowyt...?

Drgnął uświadomiwszy sobie, że się nie przesłyszał... To nie był wiatr hulający wokół sterowca.

Arcon porozumiewawczo skinął Richardowi. Miał ochotę pójść ze szlachcicem, bo na mostku mocno uwierała go obecność Jacoba. Jednocześnie przeczuwał, że jeśli opuści punkt dowodzenia, zostawiwszy tam samopas tego fanfarona, może już nie mieć szansy powrotu. Roztropnym posunięciem było nie spuszczanie go z oka. Podszedł do Manuel.

- Wierzysz w upiory? - rzekł jakby do siebie.

Wpatrywał się zaniepokojony w kłębowisko chmur o fantazyjnych, mitycznych kształtach. Fakt, że w ciągu ostatnich miesięcy widział wiele niewytłumaczalnych zjawisk, potęgował podskórne, niemiłe dreszcze. Zachowanie trzeźwości umysłu miało być gwarantem pokonania niebezpiecznego obszaru. Kto wie, co też czaiło się w mlecznych oparach? Może tajemnicze wyziewy zatruwały ludzkie zmysły? Zaś zakłócenia busoli związane były z polem magnetycznym? Denis kiedyś chyba czytał o tym w jakiejś sensacyjnej publikacji. Gdyby nie niechęć do Coopera, zapytałby go tę kwestię. Nie chciał jednak dawać okazji historykowi do chełpienia się wiedzą. Wolał posłuchać Manuel, która była milszym i co najważniejsze lojalnym towarzyszem szalonej wyprawy.
 
Deszatie jest offline  
Stary 05-12-2017, 14:46   #214
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Pilot robiła wszystko, aby choć w prowizorycznym stopniu zapanować nad chaosem, jaki ogarnął układy sterownicze. Obecnie załoga nie wiedziała nawet na jakiej wysokości się znajduje, ani w którym kierunku podążają. Na domiar złego doszły do tego turbulencje, które co chwila obalały kogoś na ziemię lub wyrzucały część pokładowego sprzętu w powietrze. Ściany bardzo wytrzymałego przecież statku, trzeszczały donośnie, jakby zaraz miały złamać się w pół.
Jak tylko sytuacja trochę się uspokoiła, Denis podszedł do Manuel. Dziewczyna poświęciła mu jedynie rzut okiem, na znak że go słucha. Jej uwaga była jednak głównie skupiona na deskach rozdzielczych, które świeciły wściekłą czerwienią diod.
- Wierzysz w upiory? - zapytał ją lurker. Było to pytanie cisnące się na usta niejednemu.
Manuel spojrzała na niego sceptycznie, ściągając cienkie kreski brwi.
- Mówiłam już raz, że wiele widziałam podczas podróży - mimo kryzysowej sytuacji, jej twarz była kamienną maską. - Czasem były to rzeczy, które trudno logicznie wyjaśnić. Czy jednak TO jest sprawką duchów? Wątpię.
Tymczasem sprawy nie miały się najlepiej. Minął już dobry kwadrans, a Richard nie wracał. Zeppelin nadal błądził w losowym kierunku, natomiast dźwięki z dołu znacznie obniżały morale. Większa część ludzi na statku była zahartowana, lecz sterowiec aż kipiał od dziwnego napięcia. Część najemników oraz technicznych porzuciła swoje obowiązki i kręciła nerwowo tam i z powrotem. Dało się już słyszeć pierwsze plotki o tym, że w ogóle stąd nie odlecą. Może i Arcon zdobył tytuł kapitana w opaczny sposób, lecz musiał coś uradzić. Spodziewano się od niego konkretnych decyzji.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 05-12-2017 o 15:31.
Caleb jest offline  
Stary 05-12-2017, 19:13   #215
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Nie było dobrze. Morale załogi spadało, sterowiec drżał niczym w malignie, szarpany turbulencjami. Pilotka nie była w nastroju do rozmowy, zresztą nic dziwnego. To na niej spoczywało zadanie przeprowadzenia ich bezpiecznie na drugą stronę. Denis przypuszczał, że za burzowym frontem czekało na nich słońce i błękit nieba. Kłopot w tym, że trzeba było przetrwać nawałnicę wściekle atakującą okręt. Potępieńcze odgłosy narastały, jakby osiągali przedsionek piekła.

Nie przywykł do nowej roli kapitana. Ci ludzie... ich los go nie interesował.
Z wyjątkiem Richarda, Malfoya, Manuel i Eloizy nie było tu osoby, dla której gotów był cokolwiek poświęcić. A co to za kapitan, którego nie obchodzi los załogi. Właśnie! Richard.... Wiedziony jakimś niewytłumaczalnym impulsem, lurker pomyślał o szlachcicu. Natychmiast przywołał zmodyfikowanego cona, który nerwowo kręcił się nad mostkiem. - Yarvisie! Odszukaj sir Richarda i pomóż mu, jeśli zajdzie taka potrzeba. - polecił zdecydowanym głosem. - ... Uważaj też na siebie!

Następnie zwrócił się do załogantów.

- Nadszedł czas, byście potwierdzili swoją przydatność. Jesteśmy na terenie Eta Carinae, nieważne jak złą sławę ma ten obszar, udowodnimy, że to tylko czcze opowiastki.
W sterowcu nic nam nie grozi. Wytrzyma nawet bezpośrednie uderzenie pioruna... lecz nie możecie pozwolić, by strach zawładnął wami i zmusił do irracjonalnych zachowań. W przeciwnym razie nie będziecie mieli okazji opowiedzieć swoim potomkom tej niesamowitej historii...


- A kto nie wierzy w powodzenie naszej misji, już teraz może wybrać drogę... - wskazał na bulaje, oddzielające ich od otchłani...

 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 05-12-2017 o 19:29.
Deszatie jest offline  
Stary 06-12-2017, 13:38   #216
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Richard był zły na siebie. Wiedział dobrze, że co najmniej jedna ze stron konfliktu dysponuje w arsenale gazem bojowym. Powinien założyć maskę. Powinien zrobić to od razu. A skoro nie zrobił tego od razu, to powinien cofnąć się zaraz gdy poczuł drapanie w gardle. Ale nie… musiał pokazać jaki jest twardy. Musiał udowodnić sobie, jaki jest sprawny. Chciał splunąć na samą myśl, jednak gardło odmówiło posłuszeństwa. Odważnych ludzi od tchórzliwych najczęściej różniło to, że ci tchórzliwi dłużej żyli. Teraz umierał. A przed nim stała zmora. Duch kapitana Kidd’a.
- Zawsze liczyłem, że przyjdzie po mnie blond walkiria z nagimi piersiami i porwie wprost do nieba wojowników. No, ale z tego co widzę macie tam w zaświatach braki kadrowe i wysyłają kogo popadnie.
Karabin plazmowy w dłoniach szlachcica mógł przy jego wiedzy technicznej posłużyć co najwyżej za maczugę, toteż powoli z ze sporym wysiłkiem prawą dłonią zaczął szukać kabury ze swoim klasycznym już pistoletem.
- Powiedz mi, czy tam po drugiej stronie, wszystko tak śmierdzi?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 06-12-2017, 14:50   #217
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Historyk westchnął ciężko w odpowiedzi na upiorne zawodzenie.
- No to się zaczęło - powiedział z ciężkim głosem.

Nie wyglądał jakby był przejęty odgłosami, a raczej zrezygnowany tym, że pojawiło się w końcu to, czego oczekiwał, choć bardzo tego nie chciał. W rzeczywistości było to zakamuflowane przesłanie dla załogi.
We wszystkich głowach narastał niepokój, który najskuteczniej można było przełamać na wskroś zwyczajną reakcją.

Wiedział jednak, że obecność dźwięku była powiązana z Black Serpent i to najprawdopodobniej w dużych ilościach. Piraci zatem byli tutaj zgodnie z przewidywaniami. To niedobrze. Miał nadzieję się pomylić, lecz oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, iż prawdopodobieństwo jest dość wysokie. Zrobił ponadto wszystko, co miał możliwość zrobić, czyli zwerbował pod swoje skrzydła elitarną gwardię cesarzowej w unikalnych pancerzach wspomaganych. Każdy taki człowiek był warty najmniej dziesięciu zwykłych ludzi.

Richard wyszedł zbadać źródło dźwięku, zaś historyk chwycił plik kartek i najbliższy rysik. Zaczął coś zawzięcie pisać.

- Panie Zhou, czy mógłby pan zwołać wszystkich pańskich rodaków? Pomijając oczywiście sobowtóra cesarzowej. Chyba, że posiada jakieś umiejętności bojowe. Musimy być w pełnej gotowości - oko Jacoba błysnęło przez chwilę.

Nie było to wcale takie nieprawdopodobne. Absolutnie nie byłby zdziwiony, gdyby owa kobieta radziła sobie ze sztyletami i pistoletami równie sprawnie, co zabójcy Black Cross.

Wstał po kilku chwilach, złożył kartki i schował je do kieszeni razem z rysikiem. Oto kolejny fortel, tym razem wymierzony w Barnesów. Choć do jego uruchomienia musiały zajść pewne okoliczności, których wcale nie był pewien. Niemniej przezorny zawsze ubezpieczony.

Przeciągnął się, a następnie wstał i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Kiedy już wszyscy zniknęli za jego plecami ruszył biegiem. Celowo czekał, aby nikt nie pomyślał, iż będzie szedł za szlachcicem, zaś taki właśnie miał zamiar. W końcu jeśli zobaczy coś, czego dostrzec nie powinien, Cooper musiał być przy nim.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 12-12-2017, 17:11   #218
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Coś wisiało w powietrzu i nie był to tylko zapach przetartych tłoków. Denis zaczął podejrzewać, że Richard może mieć kłopoty, lecz posiadał także powinności wobec swojej załogi. W związku z tym postanowił skorzystać z pomocy swojej sondy.
Yarvis wydał nieartykułowany dźwięk i ruszył prosto przed siebie. Wszystko wydawało się być w porządku, gdy robot niespodziewanie zakręcił w kierunku okablowanej centrali. Con uderzył weń z pełnym impetem, odbił się i ponowił osobliwą szarżę. Niczym piłka w wyjątkowo brutalnej grze, Yarvis wywijał zawijasy po korytarzu, aby wreszcie wyrżnąć na tyle dobrze, że jego podzespoły odmówiły dalszej współpracy. Mechanizm upadł na podłogę, a wokół niego wykwitły ciemne strużki dymu. Malfoy szybko pobiegł ku urządzeniu i otworzył jego dymiącą klapę. Chwilę później odetchnął jednak z ulgą.
- Nic mu nie będzie, ale daj małemu na razie spokój - zwrócił się do Arcona. - Nie tylko komputery pokładowe tu szaleją.
Póki co, nurek musiał się pogodzić z tym faktem. Miał na głowie nie tylko arystokratę. Niesubordynacja na statku aż kłuła w oczy. Trzeba było więc najpierw zająć się pracownikami, jeśli chciał aby ten latający cyrk, jakim był teraz sterowiec, poleciał jeszcze kilka mil.
Denis postarał się zebrać wokół siebie możliwie najwięcej ludzi. Chciał przemówić do nich krótko, lecz stanowczo. Większą część załogi stanowili mężczyźni, a nic tak nie przemawiało do samczej społeczności, jak kwestia dumy. Odwołując się do rzekomego uczucia strachu, kapitan planował ich zwyczajnie sprowokować.
- Że się boję? - skomentował kościsty blondyn z blizną na czole. - Tych kilka buczących dźwięków i trochę mgiełki nie jest w stanie mnie przestraszyć. Kiedyś agenci z Corvus wzięli mnie na spytki. Wytrzymałem ich łaskotki przez trzy dni. Po czymś takim niewiele rzeczy może człowieka poruszyć.
Inny mężczyzna głośno wypuścił powietrze nosem. Odpowiedział mu:
- Szczęściarz! Mogłeś im powiedzieć, co chcieli i wypuściliby cię o wiele wcześniej. Tyś nie był podczas sztormu na Hadovar. Człowieku! Zesrałbyś się ze strachu, a ja sam jeden wyprowadziłem stamtąd rozklekotaną łajbę!
Wtem mężczyzna, którego Arcon zapamiętał jako herszta grupy, przerwał mu głośnym śmiechem.
- I to miało być przerażające? Raz żem robił dla takiego wypachnionego magnata. Trza było zabrać parę skrzyń z ziołami do Lavos. Po drodze napadła nas banda tej szalonej kurwy, Anne Bonny. Jeśli myślicie, że kobiety nie potrafią rabować, to powinniście zobaczyć jatkę w jej wykonaniu. Choć nie życzę tego najgorszemu wrogowi.
- Ja kiedyś walczyłem z krakenem! - ktoś inny wykorzystał okazję, aby dodać rzekomy wyczyn.
- Uciekłem z kolonii na Serpens! - chełpił się czarnoskóry mężczyzna.
Kiedy Denis zeskoczył z podwyższenia, wiedział już że sprawy powinny wrócić do normy. Przynajmniej na krótki czas. Najważniejsze, że ci ludzie byli prości i dość łatwo szło zagrać na ich ambicjach. Powinni w najbliższym czasie zgrywać odważnych, choćby w celu udowodnienia innym, że ich drugie imię nie brzmi Cykor.
Rzeczywiście, załoganci wkrótce wrócili do pracy. Ze względu na wstrząsy używali teraz specjanych pasów, aby zabezpieczyć metalowe kontenery. Parę urządzeń wymagało też naprawy. Niewielu z tych, którzy znali się cokolwiek na komputerach, posadzono przy wciąż wadliwych stanowiskach, aby pomagali Manuel odnaleźć kurs.
Jeden kryzys został zażegnany. Denis mógłby odetchnąć z ulgą, gdyby nie fakt, że kiedy on przemawiał, gdzieś zniknął pewien sprytny uczony...


Cooper wiedział jak pozostać niezauważonym. Kiedy było się dobrym mówcą, ale średnim wojownikiem, takie umiejętności były wręcz konieczne do przetrwania. Nie sądził więc, aby ktoś zawczasu dostrzegł jego wyjście. Szczególnie, że część towarzyszy wręcz go ignorowała.
Jeszcze chwilę wcześniej, niemal w biegu, zwołał zbrojnych poprzez osobę Zhou. Mógł być pewien, że rozkaz mobilizacji zostanie wykonany natychmiastowo. Wykonywanie poleceń przez obywateli Xanou może nie sprawiało im radości, a bardziej uważali je za coś arbitralnie oczywistego. Rzecz, jaką należało wykonać bez zbędnej zwłoki. Ich sposób myślenia można było porównać do narzędzia, co z całą pewnością bardzo pasowało pragmatycznemu obyciu Jacoba.
Machinalnie sprawdził czy kartka w jego kieszeni pozostała na swoim miejscu. Był to już drugi dokument, za pomocą którego miał zamiar pokierować przyszłymi wydarzeniami. Drugi spoczywał w rękach Eloizy, lecz nawet ona nie wiedziała o czym ów traktuje. Taka wiedzę posiadał tylko historyk. Choćby dzięki swoim studiom wiedział, iż czasem największe, historyczne batalie zwyciężało się informacją użytą w odpowiednim momencie.
Kiedy był już na dole, zauważył że śluza prowadząca do drabinki została otwarta. Stamtąd też wydobywały się kłęby białej pary. W miejscu, w którym stał, opar jeszcze do niego nie docierał. Aeroplan posiadał system wywietrzników, które wpuszczały na statek czyste, filtrowane powietrze. Na dużych wysokościach często brakowało dostatecznej ilości tlenu, więc instalacja takiego mechanizmu była kwestią priorytetową. Inaczej sprawy wyglądały jednak na balkonie. Na wskutek awarii przezroczyste ściany najniższego pokładu samoczynnie otworzyły się.
Badacz sstrożnie podszedł do “bocianiego gniazda”, aby spojrzeć na pogrążoną w bieli i szarości platformę. Czasem, kiedy zadął mocniejszy wiatr, mgła przerzedzała się i Starr mógł lepiej dostrzec kontur szlachcica. Nie wyglądał dobrze, zupełnie jakby coś go poturbowało, choć był tu sam. Mężczyzna mówił coś do siebie lub postaci, którą widział tylko on.

Martwy uśmiechnął się szpetnie. Nie odpowiedział Richardowi na jego pytanie. Kiedy szlachcic szamotał się z kaburą, pirat obserwował go jak sprawny rzeźnik ocenia sztukę mięsa. Bez pośpiechu podszedł do niego, a przy każdym kroku z trupa odpadały zgniłe kawałki plugawej tkanki. Stanął wreszcie na ofiarą, podniósł ją… i cisnął energicznie, aż La Croixowi pociemniało w oczach. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wisi nad jakąś krawędzią i obserwuje spienione fale morza, do którego mógł spaść w każdej chwili. Tymczasem Kidd postanowił zakończyć sprawę. Teraz kroczył ku niemu z podniesionym do góry orężem. Odsłonił żółte pieńki zębów, w jego oczach malowało się zaś czyste szaleństwo zmieszane z dziką żądzą zabijania.

Jacob poczuł kolejne szarpnięcie. Statek znów począł gwałtownie drżeć. Tylko błyskawiczny refleks uchronił go przed upadkiem. Kiedy podłoga uciekła mu spod nóg, chwycił się zręcznie najbliższej rury kotłowniczej i zacisnął mocno nań dłonie. Poczuł, jak żar zostawia mu na skórze bąble, jednak było to nic w porównaniu z sytuacją Richarda. Turbulencja wyrzuciła go w powietrze. W ten sposób przeleciał kilka metrów, aby uderzyć o barierkę i na niej zawisnąć.
Na swój sposób było to intrygujące jak wiele potrafił wytrzymać ten mężczyzna. Stracił prestiż, statek i niejednokrotnie uciekał kostusze w ostatnim momencie. Można było odnieść wrażenie, że tego człowieka nie da się zabić, ani złamać.
Teraz jednak wisiał przewieszony na poręczy, wyraźnie oszołomiony i słaby. Było tylko kwestią czasu, gdy kolejny podmuch miał zrzucić go do topieli poniżej.
 
Caleb jest offline  
Stary 17-12-2017, 20:37   #219
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
W głowie szlachcia mnożyły się kolejne scenariusze. Możliwe przebiegi sytuacji. Oto odwraca się, wyszarpuje rapier z pochwy i... pada na twarz, bo jego nogi nie są w stanie utrzymać ciała.

A może są? Odwraca się, wyszarpuje rapier i Kidd swoim ciężkim kordelasem bez trudu go wytrąca, łapie Richarda i skręca mu kark.

Więc może pistolet? Szlachcic sięga po pistolet i... trzęsąca się dłoń posyła broń wprost w przestwor oceanu.

Ale nie, jest w stanie się skupić... chwyta pistolet, strzela i... pudłuje. Kidd łapie go i skręca mu kark.

Ale gdyby... przecież ma implant. Koordynacja oko-ręka na niespotykanym poziomie. Wyszarpuje broń, odwraca się i bez pudła strzela między zionące puszką oczodoły.
Kidd śmieje się w głos, po czym unosi Richarda i skręca mu kark.

Nie... to nie może być koniec. Nie po tym wszystkim. Ile razy już miał umrzeć? Ile razy umykał śmierci? Jerry, gdzie zabił zaimplantowaną agentkę... agentkę, która rozczłonkowała ośmiu korsarzy i raniła ich kapitana. Później ucieczka z Rigel zamkniętego przez doktorów. Zestrzelenie sterowca, gdzie zginęła córka Kidda i Cassimir. Potem atak na latające miasto. Miał go teraz pokonać jakiś gaz bojowy? Jakiś nieumarły pirat? Szlachcic zebrał w sobie resztę sił. Postanowił się odwrócić, wystrzelić z pistoletu a potem zaszarżować z rapierem. I dopiero gdy Kidd spróbuje go rozbroić uruchomi broń ostateczną. Implant. Przyspieszy jego metabolizm. Albo usunie gaz z organizmu… albo go zabije dużo szybciej. Ale czy miał inne wyjście?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 18-12-2017, 12:16   #220
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Kiedy uspokoił nieco załogę, która zaczęła się licytować między sobą mniej lub bardziej przesadnymi przygodami, lurker miał czas, by zacząć działać.
Con w tym momencie był bezużyteczny.

Richard zniknął. Jacob zniknął. To nie mógł być przypadek...

Pobiegł w miejsce, gdzie zapewne znajdował się delegat. Arcon nie zaniedbał obowiązku poznania ich zdobycznego statku, toteż dość dobrze orientował się w rozkładzie pomieszczeń sterowca. Instynkt podpowiadał najszybszą trasę. Denis podświadomie przyspieszył, jakby poprzez hałas silników słyszał odgłosy wichru zapowiadające nieszczęście. Pokonał śluzę i wśród białych oparów dostrzegł Jacoba. Ze wściekłym grymasem zbliżył się do historyka, jednak jego uwagę przykuł Richard wiszący na barierce w piekielnych przestworzach. Natychmiast rozejrzał się, szukając asekuracyjnej liny, która powinna być w tym miejscu... Ludzie Black Cross nie zwykli zaniedbywać kwestii bezpieczeństwa, nawet w tak naszpikowanym nowinkami statku. Ostatecznie był gotów samodzielnie zeskoczyć na platformę, aby ratować swego protektora, a przede wszystkim przyjaciela...
 
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172