Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2017, 10:20   #51
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Początek wprowadzenia

Niestety rozmowę detektywów przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł Koordynator Conrad Egelman. Trzymał w ręku podłużną teczkę A4 oraz pięć nieco mniejszych kopert. Położył dokumenty na stole, po czym skinął głową pani z obsługi.
- Już sprzątam - kobieta podniosła do góry kąciki ust, eksponując służbowy uśmiech z rodzaju tych, które posyła się ludziom stojącym na znacznie wyższym szczeblu w lokalnej hierarchii.
Na szczęście wszyscy już zdążyli zjeść. Kucharka zebrała brudne talerze na wózek, zostawiając jedynie kubki z napojami i serwetki.
- Tylko nalej mi trochę tej twojej lemoniady, zanim wyjdziesz - Koordynator nagle uśmiechnął się promiennie.

Znalazł pilot. Po naciśnięciu przycisku rozsunęła się biała tafla na przeciwległej ścianie. Tym samym zebranym ukazał się stucalowy ekran. Skrytka wydawała się idealna, wcześniej nic nie sugerowało jej istnienia. W międzyczasie kucharka pożegnała się ze wszystkimi i wyszła z sali konferencyjnej.

- Nie mamy dużo czasu, dlatego będę próbował streszczać się. A wy mnie uważnie słuchajcie - dodał, spoglądając na ekran. - Natalie Douglas posiada moduł wglądu w Zbiór Legend i udostępnię jej materiały, tak abyście mieli je stale pod ręką - skinął głową kobiecie.

Rozprostował się, strzelił palcami i westchnął.

- Głównym powodem zebrania was i wysłania na śledztwo jest… może zabrzmi to przewrotnie… zapewnienie wam bezpieczeństwa. Rozsianie detektywów po całym globie w grupkach tej wielkości wraz z przyznaniem im funduszy to w tej chwili najpewniejszy sposób ochrony przed włoską mafią Dona Lorenza. Portland w obecnym stanie nie jest dla was bezpieczne i nie będzie tak długo, aż uporamy się z problemem. Jednak nie należy panikować. Zostaniecie wysłani na misję niskiego ryzyka do Helsinek, stolicy Finlandii w północnej Europie. Raczej nie będzie to ekscytująca wyprawa, ale właśnie na tym nam zależy - wyjaśnił. - Jednakże - zawiesił na chwilę głos - nie znaczy to, że przez ten cały czas czeka was kompletna bezczynność - westchnął, rozłożywszy ręce, jak gdyby przekazywał główną złą nowinę tego wieczoru. - Mimo wszystko oficjalnie jest to zwykła misja i nie wypada wrócić bez zebrania żadnych materiałów - Egelman zawahał się chwilę, jednak nie zaczął wymieniać dlaczego. Wolał nie tracić na to czasu. - Na dodatek… w grę wchodzi życie wielu ludzi i swoim zaangażowaniem potencjalnie możecie wielu uratować. I choć istnieje mała szansa, że w sprawę zamieszane są siły paranormalne, wciąż należy wykluczyć tę kwestię.

Odchrząknął, po czym wypił łyk lemoniady, aby przepłukać suche gardło.

- Sześć godzin temu, to jest około pierwszej w nocy czasu fińskiego, dwudziestego drugiego czerwca bieżącego roku - Conrad zamyślił się, spoglądając na elegancki pilot do telewizora. Spróbował kombinacji i wnet ekran zaskoczył. Zebranym ukazała się masywna fasada eleganckiego budynku. - W siedzibie jednego z dwóch tamtejszych Hiltonów wydarzyło się to.

Obraz zdawał się słabej jakości, jak gdyby nagrany przez uliczne kamery miejskie. Po kilku sekundach cały hotel niespodziewanie zapalił się niczym wysuszona gałązka. Zdawało się również, że w oddali rozbrzmiewa wilcze wycie, choć mogły to być syreny policyjne. Krótko po tym rozległ się gromki huk i ekran zgasł.

- Jak uważacie, co to mogło być? - zanurzył usta w lemoniadzie. - Preferuję raczej interaktywne wprowadzenia, żeby Detektywi nie zasypiali w międzyczasie - zażartował.
Olander przyglądała się nagraniu, a w momencie gdy budynek zaczął płonąć by na koniec wybuchnąć, otworzyła szerzej oczy.
- Czyli... nasz wszystkowidzący, ale też i omylny Oculus wskazał ten wysadzony budynek jako cel do zbadania? - dopytała Imogen dla pewności. Jednak jej mina wskazywała, że sili się by nie powiedzieć co o tym wszystkim myśli.

Sharif ponownie spoczął na krześle, po tym jak wstał, kiedy w pomieszczeniu znalazł się mężczyzna wyższej rangi. Rozparł się na krześle i skupiając się na odprawie, raz za razem częstował się kawą, która do tego czasu zdążyła już trochę ostygnąć.
- Ja bym obstawiał napalm, sir - zabrał głos, odpowiadając na zadane pytanie.
Lotte skinęła głową zgadzając się z opinią Sharifa, gdy ten ją wyraził, ale spojrzała pytająco na Koordynatora, ponieważ nie miała żadnej wiedzy w tejże materii, a nie lubiła się wypowiadać, gdy nic sensownego nie mogła założyć.
- I nie tylko ty jeden - Egelman skinął mu głową, po czym obrócił się do Imogen. - Jak wiadomo, Oculus podaje wyniki w przybliżeniu. Wskazał pewien obszar w Helsinkach i równie dobrze powodem mogła być jakaś złota rybka spełniająca życzenia kilka przecznic dalej - Koordynator wzruszył ramionami. - Jednakże nie można przeoczyć tego zbiegu okoliczności, jakim jest wysadzenie hotelu Hilton mniej więcej w tym samym czasie.

Conrad Egelman dokończył szklankę słodkiego napoju, po czym założył jedną rękę o drugą.
- Nasi badacze szybko dostrzegli kilka tropów, którymi należałoby podążyć. Oczekuję, że w późniejszym czasie, już w Helsinkach, rozdzielicie poszczególne wątki między siebie. Odradzam wam jednak kompletne rozdzielanie się. Bezpieczniejsi będziecie w grupach dwu- lub trzyosobowych - dodał. - Czy mogę już przejść do omawiania tropów, czy może macie jakieś pytania do tej pory?

- Konsumenci mają przynajmniej jedną osobę, która potrafiłaby dokonać tego co widać na nagraniu - mruknęła Imogen, która nieco pobladła. Zaraz też skrzywiła się na myśli jakie od razu jej to skojarzenie przywiodło. - Dostaniemy broń, prawda? - dodała choć w tonie jej głosu można było wyłapać, że nawet sama nie wierzy by to miało zwiększyć ich bezpieczeństwo. - Są może nagrania ze środka hotelu?
- I czy możemy liczyć na jakieś wsparcie miejscowych - Irakijczyk wtrącił się do puli pytań.
Conrad skinął głową Sharifowi.
- Kontakt z tamtejszą policją to coś, co zaraz poruszę - rzekł, zanim obrócił się do Imogen. - Oczywiście, zbrojownia oddziału stoi przed wami otworem - wyjaśnił. - A jeżeli chodzi o nagrania z hotelu… to bardzo dobre pytanie. I odpowiedź na nie będziecie musieli znaleźć w Helsinkach. Już o tym mówię.

Niespodziewanie rozbrzmiał ostry dzwonek komórki Conrada Egelmana.

- Przepraszam na chwilę – rzekł Koordynator. Tym razem już nie wychodził z sali konferencyjnej, lecz na miejscu odebrał połączenie. Zaczął mówić szeptem, oddalając się kilka kroków od stołu konferencyjnego, jednak jego słowa pozostawały w pełni słyszalne. – Dalej próbujcie ją obudzić. Teraz będzie jej łatwiej. Zamiast oznaczać całe Portland, wystarczy… Tak, wiem. Posłuchaj, w tej właśnie chwili Koordynatorzy przygotowują zdrowych detektywów. Wystarczy, że Veronica uaktywni Portal pięć, może sześć razy – Conrad zaczął wahać się. – Tak to prawda, ale wciąż nie zmieniam zdania – zakończył lekko zirytowany. – Cućcie ją.
 
Ombrose jest offline  
Stary 17-01-2017, 11:01   #52
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Supo

Egelman westchnął, po czym z powrotem zwrócił się w kierunku Detektywów.

- Po pierwsze, część z was wcieli się w agentów Suojelupoliisi. W skrócie Supo. To odpowiednik naszego FBI. Z odpowiednimi legitymacjami wkroczycie w życie tamtejszej komendy policji i w ten sposób otrzymacie dostęp oraz zbierzecie wszelakie informacje, które posiadają Finowie. Jest to ważny element śledztwa, gdyż policja w Helsinkach niestety wciąż nie została zdobyta przez naszych Badaczy. Zdaje się, że nie można mieć zhakowanego całego świata – wzruszył ramionami, uśmiechając się z przekąsem. – Przypuszczam, że okaże się to jednym z kluczowych elementów śledztwa. Od waszego sukcesu w infiltracji tamtejszych służb zapewne będzie zależeć powodzenie całego przedsięwzięcia. Warto wspomnieć, że tuż przed wybuchem policja w Helsinkach otrzymała wezwanie od niejakiej Germy Vernatien z tamtejszej recepcji w związku ze strzałami, jakie miały miejsce na czwartym piętrze budynku hotelu – Conrad zawiesił głos. – Tuż przed jego wybuchem. Być może przypadek.

W międzyczasie wyjął z teczki pięć spiętych agrafkami kopii dokumentów i rozdał je zebranym. Znajdowały się w nich informacje o hotelu.

[media]http://www.hiltonhotels.com/assets/img/hotels/HELHIHI_Hilton_Helsinki_Strand/mast-1.jpg[/media]

Cytat:
Hilton Helsinki Strand, John Stenberginranta 4

Elegancki Hilton Helsinki Strand to hotel położony w centrum Helsinek tuż przy Morzu Bałtyckim. Finansowe i kulturalne dystrykty stolicy Finlandii znajdują się w jego najbliższym otoczeniu. Budynek wykonany z terakotowego marmuru i granitu jest zlokalizowany pomiędzy dwoma mostami znajdującymi się na północno-zachodnim brzegu cyplów Zatoki Fińskiej. Wyjątkowe użycie granitu i fińskiego marmuru w centralnym lobby ciągnie się już od przedsionka, w którym znajduje się restauracja Bridges utrzymana w nowoczesnym, stonowanym drewnianym wystroju.

Działka John Stenberginranta 4 od 1978 roku pełniła funkcję tymczasowego parkingu i przechowalni samochodów. Następnie w 1987 roku właściciel zbudował na nim hotel Wartsila Strand zaprojektowany przez biuro Martinusa Schuurmana. Posiadłość trafiła w ręce państwa i została wystawiona na sprzedaż. Spółka Hilton Hotels & Resorts w 2003 roku stała się następnym właścicielem i pozostaje nim do dnia dzisiejszego.
Następnie został załączony plik zdjęć wraz z notką z jednego z profesjonalnych serwisów turystycznych oraz informacjami z oficjalnej strony Hilton Hotels & Resorts.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline  
Stary 17-01-2017, 21:59   #53
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Wątpliwości

- Dobra, nie czytajcie tego teraz – Conrad Egelman przerwał detektywom. – Jeszcze będziecie mieli na to czas. Reasumując, wcielenie się w agentów Supo jest jednym z waszych celi. Następnym jest – zawiesił głos – infiltracja mafii – Koordynator mimowolnie przewrócił oczami. – A przynajmniej przestępczości zorganizowanej. Z Sankt Petersburga.

- To jest misja niskiego ryzyka?! - Imogen nie wytrzymała. Do tej pory słuchała w miarę spokojnie tego co mówił Koordynator, może nawet i perspektywa infiltrowania fińskiej wywołało w niej zaciekawienie, ale wspomnienie o mafii zadziałało na nią od razu. - Na cholerę nas wysyłacie na drugi kontynent, żeby znowu babrać się z mafią? Co, Włosi i Ruscy nie wystarczą, więc jeszcze do kolekcji chcecie fińskich gangsterów? - zapytała Egelmana z ironią w głosie. - I od kiedy to Detektywi odwalają robotę Mnemosyne? Czy to nie ich działka, żeby infiltrować? - zmarszczyła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.

Alice, która zdążyła popaść w delikatny letarg przedmisjowy i przygotowywać się mentalnie na nowe zadanie, o mały włos nie upuściła filiżanki, gdy Imogen buchnęła w temacie mafii i infiltracji. Rudowłosa wylała ostatnią resztkę herbaty, którą miała na stół i na szczęście oszczędziła dokumenty oraz ubrania, które miała na sobie. Zamrugała i popatrzyła na blondynkę, a po chwili wzięła serwetkę i wytarła napój z blatu. Nie miała chwilowo nic do dodania, choć wizja z włażenia pod nos kolejnej mafii, gdy ledwo wykaraskali się z łap dwóch innych był, można by rzec = szalony. A jeśli Alice uznawała coś za szalone to…
Wlepiła spojrzenie w Koordynatora.

Visser westchnęła ledwo zauważalnie i przymknęła oczy, unosząc ku górze brwi w reakcji na wybuch Imogen, który tylko potwierdził jej spostrzeżenia co do tej kobiety. Choć można było wyrazić swoje obawy w bardziej kulturalny i spokojny sposób, to trochę podzielała jej zaniepokojenie. Tym bardziej, że wcielanie się w jeden lub drugi fach nie leżał jej zupełnie. Uwagę zwróciła na siebie Alice, równie nagle jak Olander. Przyjrzała się jej chwilę w zastanowieniu, po czym przeniosła wzrok na Conrada, wyczekując odpowiedzi na wykrzyczane pytania.

Sharif, choć zaskoczony wybuchem blondwłosej kobiety, nie zareagował w jakiś szczególny sposób. W skupieniu upił kolejny łyk kawy i rzucił okiem po przygotowanych dla nich dokumentach.
- Z cały szacunkiem, sir, ale będziemy potrzebować wiarygodnego powodu do wkręcenia się w półświatek, żebyśmy zostali przez nich zaakceptowani - wtrącił się Irakijczyk swoim służbowym, pozbawionym emocji tonem, w locie analizując sytuację. Nie wyglądał, by wzmianka o infiltracji policji bądź mafii wywarła na nim większe wrażenie.
- Proponowałbym zasymulowanie jakiejś akcji. Sir, czy jest w Helsinkach coś warte skradzenia?

Natalie przenosiła wzrok z jednej osoby na drugą, starając się wyglądać, jakby słuchała tego, co mówią.
Nowa misja, dobrze. Tak właśnie powinno być. Spokój. Praca. Ucieczka. Praca.
Zatrzymała tępo wzrok na Imogen. Miała prawo się martwić. Miała w życiu więcej, niż inni. Musiała to chronić. Rodzinę trzeba chronić. To było oczywiste.
Natalie odkaszlnęła, czując zbierająca się w gardle gulę.
- Powiedz co mam robić i to będę robić - rzuciła w przestrzeń, mówiąc w zasadzie do Egelmana, ale równie dobrze mogła mówić do Imogen albo Sharifa.

Koordynator uśmiechnął się, notując w myślach o posłuszeństwie Natalie. Alice zdołała już w międzyczasie wytrzeć chusteczką wszelki płyn ze stołu, jednakże Conrad i tak sięgnął pod blat, po czym rzucił w jej stronę rolkę ręcznika papierowego. Być może nie spostrzegł, że kryzys herbaciany został zażegnany, gdyż wpatrywał się po kolei w twarze pozostałych detektywów.

- Mnemosyne to grecka bogini pamięci i rolą grupy nazwanej na jej cześć jest tylko i wyłącznie wymazywanie pamięci oraz usuwanie śladów działalności IBPI. To nie jest jednostka specjalna dobra na każdą okazję. Gdybyśmy angażowali ich do takich akcji, równie dobrze moglibyśmy do śledztw... a więc nie potrzebowalibyśmy was - Conrad spojrzał w oczy Imogen. - Jeszcze tego nie wiecie, ale w trakcie śledztw detektywi bardzo często wchodzą do środowisk przestępczych. A najczęściej ci ambitni, którym zależy na własnej renomie i perspektywach awansu. Aż trudno uwierzyć, co niektórzy robią dla wyższych Kodów Dostępu - Egelman uśmiechnął się. - Nie uwierzycie również, ilu ludzi wysoko postawionych w IBPI ma powiązania przestępcze. Ostatecznie samo IBPI działa poza prawem, nie licząc rzecz jasna swojego własnego, więc można powiedzieć, że to właściwi ludzie na właściwym miejscu. Ale koniec tej dygresji.

Przeciągnął się i strzelił palcami.
- Powiem tak. Ja muszę przedstawić wam ten wątek. Ale co z tym zrobicie, to już wasza sprawa. Czy ktoś doczepi się, jeżeli oddelegujecie do tej misji tych z was bez nagrywających Skorpionów, a potem oni napiszą w raporcie, że nie udało się przeniknąć? Wystarczy, że nie wspomną o tym, że nie próbowali - mrugnął okiem. - Jednak zakładam, że między Wami jest choć jedna osoba lubiąca dreszczyk emocji, bo w każdej grupie zazwyczaj jest. W końcu właśnie dlatego ludzie wybierają zostanie Detektywem od wymazania pamięci. W Zbiorze Legend znajdują się znacznie bardziej niebezpieczne stwory od kilku gangsterów z pistoletami, a jednak większość i tak nie waha się przed wybraniem na kolejne śledztwo. Dlatego dokończę o tym mówić.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 17-01-2017, 22:12   #54
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Valkoinen

Conrad wziął do ręki jedną z kopii materiałów i zaczął czytać na głos.
- Działka John Stenberginranta 4 od 1978 roku pełniła funkcję tymczasowego parkingu i przechowalni samochodów. Następnie w 1987 roku właściciel zbudował na nim hotel Wartsila Strand zaprojektowany przez biuro Martinusa Schuurmana. Posiadłość trafiła w ręce państwa i została wystawiona na sprzedaż. Spółka Hilton Hotels & Resorts w 2003 roku stała się następnym właścicielem i pozostaje nim do dnia dzisiejszego.

Następnie Koordynator spojrzał znad kartek na detektywów.
- Czy kogoś zastanowiło, dlaczego Finlandia w ogóle przejęła posiadłość?
Egelman zrobił efektowną pauzę. A może po prostu zagapił się w pilot, szukając odpowiednich przycisków. Wreszcie na ekranie telewizora ukazało się zdjęcie atrakcyjnej blondynki.

[media]http://akns-images.eonline.com/eol_images/Entire_Site/2013631/rs_560x415-130731110154-1024.Buffy.mh.073113.jpg[/media]

- Supo odkryło w 2002 roku w rezultacie ciągnącego się latami śledztwa, że działka na John Stenberginranta 4 wcale nie jest taka niewinna. Ten tymczasowy parking i przechowalnia samochodów w rzeczywistości okazały się centrum operacyjnym handlarzy kradzionymi autami z całej Finlandii, a może i Skandynawii! Mówimy o rocznych obrotach o wartości milionów dolarów! - Egelman rozpostarł dłonie. - I to wszystko na działce w centrum stolicy, cały czas pod nosem Supo, policji, całego kraju! Sprawę zatuszowano, bojąc się skandalu nieporadności tamtejszych służb. Przestępcy w 1987 roku wybudowali za lewą forsę ogromny hotel, a sam handel samochodami przenieśli w inne miejsce i wpadli właśnie z powodu tych przenosin. Niestety policja zdołała wyłapać jedynie płotki. Prawdziwe grube ryby pozostały poza zasięgiem. W każdym razie państwo przejęło feralny hotel i wystawiło go na aukcji. Wcześniejsza właścicielka działki i posiadłości również nie została ujęta. Być może była jedynie podstawioną, przypadkową osobą. Widzicie ją na zdjęciu. Niejaka Josefiina Kulmala, bo tak się nazywała, zniknęła niepostrzeżenie niczym dziewictwo licealistki. Już nigdy jej nie odnaleziono.

Conrad przełączył telewizor na następny slajd.
- Zapamiętajcie ten wątek, a teraz przejdziemy do kolejnego. Potem wszystko zgrabnie połączy się w całość .


- W Helsinkach już od kilku lat krąży pewna miejska legenda o tajemniczej przestępczej grupie rządzącej miastem. Nazywają ją Valkoinen, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy “biel”. Nikt nie wie, kto do niej należy, policja nigdy nie wydała oficjalnego komunikatu w ich sprawie. Być może są tylko plotką, nieistniejącym pomówieniem. Na ich czele podobno stoi tajemniczy przywódca zwany “Lumi”. Po fińsku “śnieg”, jednak to słowo znaczy różne ciekawe rzeczy również w innych językach. Według legendy ich gniazdem jest Casino Helsinki, duży przybytek hazardu w samym centrum stolicy. Widzicie je na zdjęciu. Prawdziwa świątynia hedonizmu. Alkohol, forsa, narkotyki, prostytutki… można znaleźć wszystko, jeżeli tylko się chce. Jedną z najbardziej znanych tamtejszych osobistości jest Lea Virtanen. To najbardziej popularna krupierka Casino Royale, z którą ten dom hazardu jest wręcz utożsamiany.

Conrad przełączył slajd na następny. Tym razem ukazało się zdjęcie pięknej szatynki.


- Pytanie za sto punktów! - Egelman podniósł głos. - Co łączy oba wątki?

Natalie wpatrywała się bez wyrazu w przedstawiane slajdy, puste, nic nieznaczące obrazy. Mogło się wydawać, że niemal spija każde słowo z ust Elegmana, jak pilna uczennica. Ale jej myśli błądziły zupełnie gdzie indziej. Znowu wydawało jej się, że ciało jest obok niej, niezależne i niezwiązane. Nawet ręka, która sięgnęła po kubek z wodą, który ktoś postawił w pobliżu niej wcale nie mogła być jej ręką.
- Wszystko prowadzi jedna… firma? - usłyszała swój głos, jednak pytanie, które zadała wydawało się jej tak głupie, że zaczęłą się zastanawiać, czy to na pewno ona je zadała. Idiotka. Wewnątrz niej mieszkała jakaś idiotka.

- Josefina i Lea to jedna osoba, na upartego siostry, tak? - odezwała się Imogen, która zrobiła skwaszoną minę po własnym stwierdzeniu. Czuła się jakby miała deja vu. Bardzo nieprzyjemne deja vu. - I tamtejsza policja tego nie ogarnęła jeszcze? - blondynka siedziała z głową podpartą na ręce, której łokciem opierała się na stole. Paznokciami wolnej dłoni stukała o blat. - Ktoś z helsińskiej komendy musi niezłą kasę za to brać. Ale co tam - wzruszyła ramionami. - W końcu w portlandzkiej policji mamy wsiąkniętą na dobre włoską mafię czego nawet komendant nie ogarnia, więc akurat to mnie nie dziwi - westchnęła Olander.
Lotte pokiwała twierdząco głową, znów zgadzała się z opinią swojej przedmówczyni.

W międzyczasie Alice złapała podrzucony jej przez Egelmana ręcznik papierowy, z tym że no nie był jej już potrzebny. Skończyło się więc na tym, że postawiła go obok siebie i powróciła do przysłuchiwania.
Gdy natomiast padło pytanie, podobnie jak i Imogen, pomyślała że kobiety mogą być ze sobą jakoś spokrewnione. Nawet jeśli nie więzią siostrzaną, to na pewno jakąś rodzinną. Przynajmniej w mniemaniu panny Harper to miałoby ręce i nogi, jedna pani maczała palce w jednym temacie, druga w drugim i wszystko zostaje w rodzince, choć nikt wcale nie musi o tym wiedzieć. Zerknęła więc na blondynkę, a potem jej uwagę zwróciło kiwanie głowy Lotte, która najwyraźniej również potwierdziła zdanie Olander. Przez chwilę zamyślone spojrzenie śpiewaczki padło na do tej pory najbardziej małomówną kobietę, która rzuciła coś o firmie, cóż i tu było trochę racji. Koniec końców nie miała nic do dodania sama, więc zerknęła na Sharifa, czy może on, rodzynek w grupie, się wyłamie i coś dopowie…

Irakijczyk jednak nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Conrad uśmiechnął się szeroko i zaczął powoli klaskać.
- Brawo! - krzyknął z podziwem. - Nasze systemy rozpoznawania twarzy potwierdziły z dużym prawdopodobieństwem, że mamy do czynienia z tą samą kobietą! Rzeczywiście policja helsińska mogła zostać przekupiona, jednak miejmy na uwadze, że nikt tam nie wyświetlił jej członkom na prezentacji oba zdjęcia jedno po drugim. Mogli zwyczajnie to przeoczyć. Trudno oczekiwać, że nagle zaczną aresztować wszystkie kobiety podobne do Josefiiny Kulmali... i to bez dowodów. A o te ostatnie trudno, gdyż fińskie prawo z powodzeniem chroni kasyna i inne tego typu ośrodki przed niespodziewanymi najazdami policji. W przypadku nie znalezienia niczego nielegalnego służby musiałyby wypłacić spore odszkodowania za nadszarpnięcie wizerunku domu rozrywki - Egelman wzruszył ramionami. - Nie słyszeliście jeszcze o jednej pogłosce. Podobno Lea Virtanen jest dziewczyną Lumiego i tylko przez nią można dojść do samego przywódcy Valkoinen. Być może to tylko plotka rozsiana przez Casino Helsinki mająca na celu zwiększenie popularności ośrodka... a może jest w tym ziarenko prawdy. Podobno niektórym z gości Lea podarowuje szczęśliwy żeton i wskazuje miejsce na mapie Helsinek, gdzie przeprowadzane są nielegalne wyścigi samochodowe. Zdaje się, że aby dołączyć do Valkoinen, trzeba się trochę natrudzić - Egelman westchnął. - W każdym razie warto. Tylko w ten sposób moglibyśmy wykluczyć, czy Lumi nie zdecydował wysadzić działki niegdyś należącej do niego.

Conrad zaczął spacerować po sali konferencyjnej
- Z jakiego powodu miałby to zrobić? Potężnym ludziom wystarczy zemsta i nienawiść jako motyw. Zawiść za odebranie posesji należącej niegdyś do niego. "Jeżeli ja nie będę jej miał, to nikt nie będzie". Być może tylko o to chodzi... o ile Lumi w ogóle istnieje - Conrad wzruszył ramionami. - W każdym razie rzeczywiście jest tu dużo znaków zapytania, założeń i niedomówień. Dlatego też polecam wam zainteresowanie się tym wątkiem i rozwianie niepewności. Być może Casino Helsinki poszukuje właśnie pięknych krupierek? - zasugerował, spoglądając po zebranych kobietach. - To byłaby dobra okazja, by zaprzyjaźnić się z Leą Virtanen. Można też próbować wygrać z nią w pokera i oczekiwać szczęśliwego żetonu oraz dalszych wskazówek. Albo alternatywnie zaczaić się, porwać kobietę i torturować, aż zacznie mówić - Egelman mrugnął okiem, jednakże ton jego głosu sugerował, że nie do końca żartuje. - Warto również poszperać w samym Casino Helsinki, czy nie ma tam jakichś dokumentów, czy czegokolwiek wskazującego, że rzeczywiście jest to siedziba Valkoinen. Ewentualnie można poszukiwać owych nielegalnych wyścigów u źródeł poza kasynem. Na przykład korzystając z przywilejów funkcjonariuszy Supo. Ostatecznie taki proceder nie mógłby pozostać kompletnie niespostrzeżony, czyż nie? - Conrad posłał w eter pytanie retoryczne.

Westchnął i przeciągnął się.
- I co, wciąż niezainteresowani? - zapytał z zaciekawieniem, po czym dyskretnie spojrzał na zegarek.

- Będę zainteresowana tym, czego wymaga IBPI - odpowiedziała krótko Natalie, odgarniając włosy do tyłu płynnym ruchem. - Wolałabym ruszyć w teren, niż siedzieć na tyłku. Dodatkowe informacje zawsze możecie podać nam już w trakcie.
- Poza tym wszystkim agentom daliście zadania gdzie indziej w trosce o ich bezpieczeństwo? - dodała nieco napastliwym tonem. Conrad Egelman skinął głową.
- Wszyscy zdrowi detektywi, którzy nie wymagają opieki ambulatoryjnej, wybierają się na misję. Niestety tych ciężko poszkodowanych jest bardzo dużo i nasze siły medyczne muszą się nimi zaopiekować. Na dodatek pamiętajcie, że większość oddziałowych detektywów już w chwili ataku była na jakimś śledztwie. Moje koleżanki Koordynatorki Fennekin i Nilsson właśnie w tej chwili przeprowadzają wprowadzenia na dwie inne misje.

Natalie nigdy się nie spodziewała, że pozna jednorazowo tyle nazwisk i twarzy współpracowników z Firmy. Ale na pewno była ciekawa co dalej z wszystkimi się stało oraz:
- Na jakiej podstawie dobieraliście nas do zadań? Czy to jak zwykle ściśle tajne?
Z jednej strony miała ochotę uciec z Portland, tak, jak sugerowała IBPI, z drugiej czuła, że powinna zostać, wspierać rodzinę, dać jakieś wyjaśnienia, przejąć się bardziej. Ale nie była pewna, czy jest jeszcze do tego zdolna. Może te wszystkie uczucia wrócą do niej w przyszłości, ale teraz. Teraz czuła, że i tak wszystko jest poza jej kontrolą. Wszystkie pytania, które zadaje i tak nie otrzymają satysfakcjonującej odpowiedzi, wszystkie zadania popłyną swoim rytmem, a ona straci kontrolę.

Olander bez skrępowania przyglądała się Koordynatorowi, gdy ten raz po raz dorzucał im kolejne, ciekawsze informacje o sprawie, które sprawiały, że na twarzy blondynki zaczęło się malować coraz większe zainteresowanie. Nawet złapała się na tym, że już całkiem zignorowała wątek dotyczący wkręcenia się w szeregi fińskiej policji.
Uwagę Imogen zwróciła Natalie. Jej pytania sprawiły, że Szwedka uśmiechnęła się i znów spojrzała na Conrada. Olander miała już swoją odpowiedź na ostatnie pytanie panny Douglas, bo z wiedzy jaką miała wynikało, że przynajmniej 2 osoby z zebranej tu grupy Detektywów były bardzo na miejscu.
- Mój Skorpion nadaje się idealnie, żeby liczyć karty. Umiem też grać, w kasynie byłam raz czy dwa... - odezwała się Immy wspominając czasy, kiedy będąc jeszcze pilotem, czasem na wylocie była zapraszana przez "przelatywanych" biznesmenów na takie czy inne eventy towarzyszące. Spojrzała na Harper. - Za to Alice mogłaby pomagać mi w oszukiwaniu chodząc w koło stołu i mówiąc mi przez radio co kto ma w rękach. No i swoją urodą by rozpraszała innych grających - uśmiechnęła się do rudowłosej. Wzrok zaraz skierowała na Natalie.
- Chyba nie ma nikogo bardziej odpowiedniego w tym gronie do zajęcia się sprawą od strony policji od ciebie - powiedziała do Douglas i popatrzyła po Lotte i Sharifie. - A skoro mamy bawić się w to, to dobrze by było znać język tubylców - stwierdziła. Ta dwójka nie miała Skorpionów, więc ich umiejętność władania fińskim stała pod znakiem zapytania. - Lotte, czy poza polskim i holenderskim - wymawiając ostatnie słowo z jakiegoś powodu bardziej zaakcentowała i lekko zmrużyła oczy. - Znasz może też i fiński? Albo ty Sharif?

- Dość - Koordynator podniósł rękę do góry. - Ta rozmowa odbędzie się między wami już w Helsinkach. Teraz zwyczajnie nie mamy czasu na nią. Poza tym nie interesuje mnie, jak już podzielicie się zadaniami. Zgadzam się tutaj w pełni z Detektyw Douglas, że czas to pieniądz.
Olander skinęła mu głową. Miał rację, bo zostało im już tylko niewiele ponad dwadzieścia minut.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-01-2017, 23:13   #55
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Haltije i väki

Conrad Egelman pochwycił pilot.
- Jest jeszcze trzeci wątek - rzucił. - Nasi Badacze znaleźli potencjalną przyczynę wybuchu hotelu w Helsinkach, wiążąc tę sprawę z Valkoinen. Jednak co mogło stanowić przyczynę wychwyconego przez Oculusa piku PWF? - Conrad zadał pytanie retoryczne. - Sięgnęliśmy do Zbioru Legend i okazało się, że posiadamy może dwa wpisy związane bezpośrednio z Finlandią.

Wnet na ekranie ukazał się obraz pomarszczonego starca.

[media]http://www.architravel.com/architravel_wp/wp-content/uploads/2013/04/Alvar-Aalto1.jpg[/media]

- Na zdjęciu widzicie Alvara Aalto, jednego z najbardziej znanych Finów. Modernistyczny architekt urodzony u schyłku XIX wieku zmarł wiosną 1976 roku w Helsinkach. Poczta sprzedaje nawet znaczki z jego podobizną. Jednakże interesują nas w tym momencie nie jego osiągnięcia, lecz historia i charakter rodziny. Otóż praktycznie w każdym pokoleniu Aalto rodzi się jedno lub więcej Paranormalium z gęstą krwią przepełnioną magią panteonu pierwotnej, pogańskiej religii fińskiej. Kiedyś rodacy nazywali ich szamanami, teraz jest to nazwa równie dobra, jak każda inna. Potrafią widzieć, przywoływać, porozumiewać się z pewnymi metafizycznymi stworami zwanymi haltijami. To byty na pograniczu duchów, gnomów, czy elfów, o których rozpisuje się fińska mitologia. Mają za zadanie ochraniać, pomagać lub też szkodzić i niszczyć... w zależności od natury poszczególnej haltii.

Koordynator zaczął mówić coraz szybciej po tym, gdy ponownie spojrzał na zegarek.

- Istnieje wiele różnych rodzajów haltii. Na przykład niektóre związane są z wodą lub lasami. Nawet cmentarze i mogiły posiadają swoje własne haltije. I dlatego też te byty dzielone są na rasy lub szczepy. Takie plemię haltii nazywa się väki, choć to słowo może oznaczać również ogólnie magiczną siłę związaną z danym żywiołem. Na którejś stronie macie wydruk ze Zbioru Legend wraz ze spisem znanych nam väki.

Cytat:
Väki lasu oznacza haltije pochodzące z lasu. Ich przywódcą jest Tapio, król lasu. To określenie również oznacza magiczne właściwości lasu.
Väki wody oznacza haltije pochodzące z wody. Ich przywódcą jest Ahti, król morza. To określenie również oznacza magiczne właściwości wody pozwalające na leczenie ludzi lub sprowadzanie na nich chorób.
Väki kobiet zazwyczaj jest utożsamiane z magią proliferacji i rozmnażania.
Väki śmierci oznacza duchy i zjawy, a także magiczną siłę znajdywaną na cmentarzach. Jest związana z chorobami i może być wykorzystywana przeciwko innym ludziom.
Väki ognia oznacza duchy ognia, lecz także destrukcyjną siłę ognia i moce uzdrawiania gorącego powietrza przypisywane między innymi saunom.
Väki gór zazwyczaj oznacza haltije wzgórz i wielkich kamieni.
Väki drewna oznacza haltije pochodzące z drzew i drewna.
Väki żelaza oznacza haltije z żelaza. Mogą zranić ludzi uderzonymi ostrzami lub też uleczyć rany zadane takimi.
Conrad Egelman kontynuował.

- Macie za zadanie odnaleźć członka rodziny Aalto będącego szamanem i poprosić o kontakt z owymi duchami. Być może pik PWF był związany z nadmierną aktywnością haltii. Dobrze byłoby wypytać zwłaszcza väki ognia i śmierci co wiedzą na temat zniszczenia Hiltona. Väki gór i drewna jako poszkodowane również zapewne posiadają interesujące informacje. Jeżeli coś zaburzyło równowagę pomiędzy haltijami, to wybuch hotelu mógł być po prostu wynikiem wojny pomiędzy poszczególnymi väki. Ostatni szaman rodziny mieszkał w domu zaprojektowanym przez Alvara Aalto przy Riihitie 20 w Helsinkach. To właśnie od niego posiadamy powyższe informacje na temat haltii. Jednak umarł, a to znaczy... że musicie znaleźć spadkobiercę paranormalnego dziedzictwa rodziny.

[media]https://www.mimoa.eu/images/6556_l.jpg[/media]

- Otwórzcie je - polecił Koordynator, po czym zaczął przechadzać się po sali konferencyjnej z pięcioma kopertami. Każdemu z detektywów wręczył do ręki jedną. - W środku znajdziecie fałszywy dowód tożsamości, prawo jazdy, paszport i świadectwo urodzenia. Jest tam również karta kredytowa wystawiona na fałszywe nazwisko, która prowadzi do subkonta ze środkami przeznaczonymi na misję. Dodatkowo znajdziecie legitymację Supo. Na razie są one nieaktywne. Zadzwońcie do nas z informacją, które z nich mamy aktywować i w którym momencie. Im mniej i później tym lepiej, bo wtedy jest mniejsza szansa, że ktoś w Supo wykryje fałszerstwo - wyjaśnił. - Jakieś pytania?
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 18-01-2017, 08:10   #56
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
Pytania i nowe tożsamości

- Mamy szansę wrócić do ogarniętego Portland, czy tułaczka będzie wieczna? - wyrzuciła z siebie Natalie, nawiązując jeszcze do wydarzeń, które połączyły ich wcześniej, niż mogłaby to zrobić misja.
To pytanie było przecież oczywiste - bo kto mógł im zagwarantować, że IBPI będzie w stanie opanować jakiekolwiek przyszłe kontrakty na ich głowy? Z drugiej strony, jeśli zdawali sobie z tego sprawę, to może po prostu było im obojętne, czy uda się znowu interweniować i uratować swoich agentów.
W tym samym czasie Natalie otworzyła swój nowy paszport. Na zdjęciu była niewątpliwie ona, jednak tym razem była Finką, która nazywała się Nathalie Nurmi. Dobrze, przynajmniej jak zacznie się przedstawiać, a się pomyli, nie będzie to wyglądało maksymalnie podejrzanie. Może się nadal skracać do Nat. Wzruszyła ramionami, jakby sama do siebie i wbiła wzrok w Koordynatora w oczekiwaniu na jego odpowiedź na pytanie, które zadała.

Olander przyjrzała się Douglas po jej pytaniu.
- Najwyżej zamkną Oddział w Portland i przeniosą nas do innego - wzruszyła ramionami, jakby było jej bardzo obojętne jaki będzie ostateczny wynik dzisiejszych wydarzeń. - Eh, trzeba było mi złożyć te pieprzone papiery... - mruknęła na koniec do siebie Immy, bo gdyby napisała podanie o przeniesienie to właśnie by ją to wszystko ominęło. Westchnęła otwierając swoją kopertę i wyciągnęła jej zawartość na stół.
Na dowodzie miała to samo uśmiechnięte zdjęcie jak rok wcześniej, ale było to jedyne podobieństwo. Nowe wcielenie Imogen Olander było teraz fińskiej narodowości i nazywało się "Irja Häyhä". Blondynka zmarszczyła brwi, bo skądś to nazwisko kojarzyła. W końcu, nie będąc w stanie teraz sobie tego przypomnieć, pokręciła głową.

- Skoro z założenia mamy się rozdzielić na dwie strony barykady to może będzie bezpieczniej jak dostaniemy dwa Implikery? - zapytała Immy podnosząc wzrok na Conrada. - Może to tylko moja paranoja, ale ostatnim razem miałabym nie mały problem z powrotem - dodała wracając spojrzeniem na swoje nowe dokumenty.
- Otrzymujemy każdego dnia określoną ilość Implikerów z centrali, a rano jeszcze nie wiedzieliśmy, że odbędą się ataki. W rezultacie obecnie nie mamy na stanie wystarczającej ilości urządzeń. Brakuje też czasu, by je sprowadzać. Jedna grupa wybierze się w ogóle bez Implikera, na szczęście wy dostaniecie swojego - Conrad kiwnął głową, po czym obrócił się do Natalie. - W tej chwili w całości skoncentrujemy się na eradykacji włoskiej mafii. Dołożymy wszelkich starań. Nie ma takiej opcji, aby nam się nie udało - mężczyzna uśmiechnął się z dużą dozą pewności siebie. - Jeżeli wasz pobyt w Helsinkach będzie się przedłużał, podejmiemy odpowiednie kroki - dodał, choć nie wyjaśnił jakie. Zapewne Koordynatorzy nie uzgodnili jeszcze tego między sobą.

Lotte przyjrzała się zawartości koperty, przysłuchując się dialogowi między kobietami a Koordynatorem. Zwróciła uwagę na dane zawarte w dokumentach. Wszystko wskazywało na to, że od dziś Visser nazywała się Sophie Kamminga i pochodziła z Holandii. Było jej to bardzo na rękę z dwóch powodów. Sama ma na drugie imię Sophie, jak i jest tej samej narodowości. Nie znała języka fińskiego, więc ciężko byłoby udawać rodzimego mieszkańca tego państwa. Widać osoba zajmująca się przydzielaniem dokumentacji odrobiła solidnie zadanie domowe, dzięki czemu kobieta nie będzie miała problemów z wiarygodnym wcieleniem się w nową tożsamość. Odłożyła dokumenty na bok, po sprawdzeniu czy nie wkradł się do nich żaden błąd.
- Naszym nadrzędnym celem jest potwierdzenie bądź jednoznaczne zaprzeczenie udziału sił nadprzyrodzonych w tym incydencie? – Odezwała się nagle, chcąc upewnić się czy dobrze zrozumiała clou sprawy.
- Tak - odparł Egelman. - A da się to uczynić tylko wtedy, kiedy odkryjecie, dlaczego Hilton wybuchł. Rozwiązanie tej zagadki to klucz do wszystkiego. Przewidujemy, że przyczyną mogło być Valkoinen lub haltije… jednak powód może też leżeć zupełnie gdzie indziej.


Słuchanie historyjki o duszkach i nadprzyrodzonych zdolnościach jednej z tamtejszych rodzin zaciekawiło Alice na tyle, że dłuższy czas nie zwracała uwagi na nikogo i na nic, tylko przysłuchiwała się opowieści Koordynatora. Aż w końcu przed nią spoczęła koperta. Rudowłosa najpierw zajrzała do niej, jakby oczekując bomby, a zaraz potem wyciągnęła dokument z jej nową tożsamością. Zapatrzyła się na imię i nazwisko Aliisa Mustonen i miała pochodzić z Finlandii? Była ciekawa zaplecza historycznego swej osoby, w końcu nie miała typowej dla tamtych rejonów urody, okraszonej blond czupryną. Ponownie schowała swe dane do koperty, by nic nie zaginęło. Pozostali ustalili już te najważniejsze punkty, czy więc pozostało dla niej jakieś pytanie? Pomyślała chwileczkę. No nie. Takie, na które miała nie poznać nigdy odpowiedzi nie przychodziło jej póki co do głowy.
Gdzieś w tyle zabrzmiało echo tego, że powinna zainteresować się tematem listu od matki, czy chociażby swą przyjaciółką Max… Choć o tej drugiej prawdopodobnie będzie w stanie dowiedzieć się czegoś z tv. Ale list? Wysyłanie maili było niebezpieczne. Telefon z budki też raczej odpadnie. Skrzywiła się lekko na tę myśl. Miała więc pozostać w niewiedzy? Nie lubiła tego uczucia.

Sharif racząc się ostatnim łykiem kawy z filiżanki, rzucił przelotnie okiem po dowodzie tożsamości, który wyciągnął z koperty. Abul Hajr Qatadah Thabit głosiła rubryka z imieniem oraz nazwiskiem. Afganistan. Patrząc na zdjęcie mężczyzny w dowodzie, przeciętny Europejczyk bez mrugnięcia okiem uwierzyłby w takie pochodzenie. No tak, nie mógł podawać się za miejscowego, jedynie kolejnego imigranta. Cóż, w tym przynajmniej miał już jakąś wprawę.
- Czy dostaniemy już pozwolenie, by udać się dobrać wyposażenie na misję, sir? - zapytał rzeczowo, odstawiając filiżankę na podstawkę i wkładając dowód z powrotem do koperty.

- Wprowadzenie do misji zakończone - rzekł Koordynator. - W tej chwili przejdźcie do zbrojowni, która znajduje się naprzeciwko sali konferencyjnej. Mamy mało czasu, więc nie wybrzydzajcie tam i od razu biegnijcie do przebieralni, a potem do portalu - wyjaśnił. - I nie zapomnijcie materiałów. Dziękuję za wasz udział w zgromadzeniu i życzę bezpiecznego, owocnego śledztwa. Jeszcze spotkamy się przed Portalem.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline  
Stary 24-01-2017, 21:15   #57
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Dziękuję, sir - rzucił Irakijczyk, podrywając się z miejsca. Dłonią zgarnął wszystkie materiały, które zostały mu przekazane i bez ociągania ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się jednak przed nimi, przepuszczając te panie, które chciały wyjść od razu.

Olander skinęła głową do Koordynatora i wstała ze swojego miejsca. Zgarnęła kopertę do ręki i skierowała się do wyjścia. Immy uśmiechnęła się lekko do Sharifa, gdy ten przepuścił ją w przejściu. Po opuszczeniu sali blondynka na chwilę przystanęła, rozglądając się za zbrojownią.
Natalie gdyby mogła, pewnie byłaby lustrzanym odbiciem Imogen. Douglasówna była tak skupiona na swoich myślach, że podążyła za koleżanką, niczym statek podążający w kierunku latarni. Olander już miała ruszyć w obranym przez siebie kierunku kiedy dostrzegła idącą w jej kierunku Nat. Immy spojrzała na nią ze współczuciem i czekała aż kobieta do niej dojdzie, a gdy już znalazła się przy niej to blondynka po prostu, bez słowa, objęła ją po przyjacielsku.
- Idziemy najpierw do przebieralni? - Immy zapytała ją cicho, dając tym do zrozumienia, że nie chce jej zostawiać samej.
- Nie wiem. Chcę już na misję. - To brzmiało prawie, jakby Natalie powiedziała “chcę do domu”. - I muszę zapytać Koordynatora o mojego brata, nie wiem co z nim i nie wiem gdzie jest i czy jest bezpieczny. A muszę wiedzieć!
- No to łap Egelmana teraz - stwierdziła Immy. - Przy Portalu wątpię, że będzie na to czas - dodała puszczając Natalie. Przyjrzała jej się. - Wezmę dla ciebie broń, to będziesz miała więcej czasu na rozmowę z nim, ok? - zaproponowała.
Natalie kiwnęła głową, jak przystało na grzeczną dziewczynkę wykonującą polecenia, albo coś, co mogła potraktować jak polecenie i poszła z powrotem do sali. Minęła się z Alice. Harper nie miała pytań do Koordynatora. Trzymała kopertę z danymi przy sobie, by jej czasem nie zapomnieć i posłała Natalie odrobinę zamyślone, ale uprzejme spojrzenie. Zerknęła skąd kobieta szła i zorientowała się sama, że to najpewniej właśnie był kierunek, w którym znajdowała się zbrojownia. Zaraz jednak zerknęła na Sharifa, który stał jeszcze i nie ruszył się najwyraźniej.
Posłała mu pytające spojrzenie o treści ‘Idziesz?’. W końcu z całej tej grupki to jego znała chwilę dłużej i choć oczywiście będzie chciała poznać wszystkich lepiej, to niczym standardowa osóbka, na początek chciała się trzymać kogoś, komu ufała.

W tym czasie Lotte wzięła dokumenty, ale została w sali z Koordynatorem. Najwyraźniej musiała mieć do niego jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę. Dlatego też wstała z miejsca i podeszła bliżej do mężczyzny.
- Niestety mam ważną sprawę do omówienia. Postaram się zrobić to możliwie jak najszybciej jeśli Pan pozwoli. – Rzuciła do Egelmana.
- Oczywiście - Koordynator skinął głową. - W czym problem?

Natalie weszła do sali, ale zauważywszy, że Koordynator rozmawia z jedną z detektywów, została przy drzwiach, żeby nie przeszkadzać, ale dać wyraźnie do zrozumienia, że czeka na swoją kolej. Conrad Egelman skinął głową kobiecie, jakby chcąc podziękować jej za dyskrecję, po czym zwrócił z powrotem wzrok na Lotte Visser.
- Dwie sprawy, jedna powiązana z tą całą aferą mafijną, a druga bardziej techniczna. – Lotte oparła się tyłkiem o blat stołu. – Moje imię znalazło się na liście, którą miała policja. Założyli, że to są osoby do usunięcia. Ojciec mojej niedoszłej bratowej jest komendantem policji w Portland i chcąc mnie chronić przed zagrożeniem, wbrew mojej woli, wsadził mnie do aresztu, pod pozorem fałszywych oskarżeń. Wyszłam na wolność na dwadzieścia cztery godziny dzięki prawnikowi. Jeśli do tego czasu nie wrócę będę miała poważne problemy. Przy okazji proszę, tu jest cała lista nazwisk, którą udało mi się zdobyć. – Wyjęła z kieszeni spodni dresowych poskładane kartki papieru i przekazała je Koordynatorowi. – Może jeszcze na coś przyda się. Czy jest jakaś możliwość żebym po powrocie z zadania w Helsinkach nie trafiła do więzienia, bo tak będzie jeśli za kilkanaście godzin nie spotkam się z prawnikiem?

Na twarzy Conrada Egelmana malował się kolaż uczuć. Z jednej strony zaskoczenie, z drugiej cień rozbawienia, kiedy Lotte wspomniała o niechęci trafienia do więzienia. W oczach pobłyskiwała również iskierka złości.
- I dopiero teraz pani mówi o tej liście? - zapytał z niedowierzaniem. Odebrał ją od kobiety, po czym prędko przejrzał wszystkie trzy strony i westchnął. - Myślę, że teraz to i tak bez znaczenia - zamyślił się przez chwilę. - Oczywiście Mnemosyne zajmie się pani problemem z policją. Spróbują zatuszować to całe nieszczęście. Przynajmniej nie trafiła pani do telewizji w odróżnieniu od innych z pani grupy - Egelman uśmiechnął się lekko. - Mogę zapewnić, że Mnemosyne dołoży wszelkich starań, jednak trzeba pamiętać, że mają teraz pełne ręce roboty. Jeżeli poradzą sobie ze wszystkim, osobiście złożę podanie o premię dla ich zespołu - dodał. - Trzeba być dobrej myśli. Coś jeszcze panią kłopocze, czy mogę już wezwać pannę Douglas?
- Chciałam oddać to wcześniej – zapewniła z przejęciem Visser. – Niestety areszt pokrzyżował mi plany, ale nawet jak z niego wyszłam i znów chciałam od razu skontaktować się z oddziałem… - zawiesiła na sekundę głos – to zostałam porwana. To druga sprawa, którą chciałam poruszyć. Nicolas Flenn, którego poznałam rok temu, próbował pogrążyć firmę, w której pracuję, co nie udało mi się, okazał się szaleńcem, który ubzdurał sobie, że mnie kocha? Gdy wyszłam z komisariatu, złapałam taksówkę. Kierowcą był on i po pewnym czasie podróży ujawnił się i kazał mi sięgnąć pod siedzenie, gdzie w słoiku była głowa mojego znajomego, o którego zapewne był zazdrosny. – Kobieta mówiła spokojnie, jakby przedstawiała fakty, bez emocjonalnego opisu. Westchnęła tylko po czym kontynuowała dalej. – Wywiózł mnie do leśnej chatki, gdzieś w stronę Scappoose. Groził mi pistoletem żebym wysiadła z auta i wtedy zostałam przeniesiona tutaj.
- Zdaje się, że nie trzeba mafii, aby być w śmiertelnym niebezpieczeństwie - Conrad spojrzał wnikliwie na Lotte. - Oczywiście Mnemosyne również o tym zostanie poinformowane, jednak niestety nie znam na tyle dobrze procedur ich postępowania, by rzec, jak dokładnie rozwiążą problem. Wymazywanie pamięci jest świetne dla cywili, którzy przez kilka dni borykali się ze stworami nie z tej ziemi, natomiast całe lata obsesji? - Egelman westchnął, kręcąc głową. - Pewnie najłatwiej będzie go skazać na szpital psychiatryczny. Zwłaszcza jeśli zaczął rozpowiadać, że widział, jak rozpływa się pani w powietrzu. Ale podkreślam, że sam nie jestem z Mnemosyne i nie mogę zapewnić, co dokładnie uczynią w tym względzie.
Visser uśmiechnęła się, a na jej twarzy zagościła ulga.
- Będę usatysfakcjonowana z każdego skutecznego rozwiązania. Czy zostanie do więzienia czy zakładu psychiatrycznego lub zostanie mu odebrana pamięć. Byle by został złapany i zamknięty z dala od ludzi. Wolałabym wrócić nie martwiąc się, że psychopata jest dalej zagrożeniem dla mnie i dla innych z mojego otoczenia. – Lotte skinęła lekko głową. – Nie zajmuję już więcej czasu, dziękuję za rozmowę.
- Również dziękuję - Koordynator skinął głową.

Otworzył drzwi i niczym dżentelmen pozwolił wyjść z pomieszczenia Lotte.
- Prosze wejść - rzekł, spoglądając na Natalie.
- Dziękuję - odpowiedziała cicho, podchodząc do Koordynatora. - Ja mam tylko dwie sprawy, które mogą rozrosnąć się w parę pytań, ale postaram się być zwięzła. Gdzie jest Peter Morris, a jeśli tego nie wiecie, czy możecie go namierzyć? To bardzo ważne - Natalie wyrzucała z siebie słowa, nie nadając jeszcze szans mężczyźnie na odpowiedź. - No i właśnie. Proszę. - Oznajmiła, wyciągając spod pachy kukłę i wręczając ją zamaszyście Conradowi.
- Tylko nie mów, że ci się nie podoba! Starałam się! - Powiedziała do szklanych oczu, pochylając się w jej stronę.
- To paraspatium, gada, zatrzymuje czas, wydaje mi się, że jest połączona w jakiś sposób z Pittock Mansion, ale nie jestem pewna, czy żyje - jeśli to można nazwać życiem, odkąd się nieco uszkodziła podczas tych wszystkich porwań i ucieczek.


Conrad Egelman powoli pokiwał głową, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów.

- Dobrze - odparł z pewnym zagubieniem w głosie. - Dziękuję - wziął do ręki kukłę, spoglądając na nią niepewnie. Dopiero po chwili jakby się ocknął i kontynuował. - Niestety ja nawet nie wiem, kim jest Peter Morris - rzekł z westchnięciem. - I też nie wiem, czy Mnemosyne zajmuje się obecnie jego osobą, ale jeżeli ten mężczyzna nie był obecny przy pani przejściu przez Portal, to obawiam się, że nie. Szczerze mówiąc nie mamy teraz ani czasu, ani środków… mam tu na myśli zwłaszcza kapitał ludzki… aby lokalizować osoby poboczne - dodał, wciąż z nieufnością przyglądając się wiedźmie na patyku. - Zdaję sobie sprawę, że nie takiej odpowiedzi pani oczekiwała…
- No to nie idę. - Natalie oznajmiła krótko. - Albo będę miała pewność, że Mnemosyne się nim zajmie, albo zostaję. To moja rodzina i został zaatakowany przez tę samą pieprzoną mafię, która nas miała porwać. A jak wiemy Włosi działali na zlecenie KK. Jest w to wszystko zamieszany.

Wpierw Natalie dostrzegła na twarzy Conrada Egelmana grymas złości. Nie lubił - jak większość ludzi - czuć się szantażowany. Z drugiej strony już dawno temu nauczył się, by trzymać emocje na wodzy. Nie pomagały w wykonywaniu pracy.
- Gdzie chce pani zostać? - tylko zapytał. - Tutaj, w tej sali? W kwaterze oddziału? Bo żeby wrócić do Portland, musiałaby pani przejść przez Portal. A biedna badaczka, która go obsługuje, już teraz leży półżywa i to już w jej kwestii, czy wyświadczy pani przysługę. Gdzie dokładnie chce pani zostać? - zapytał ze spokojem, bez cienia uszczypliwości w głosie. Chyba rzeczywiście chciał doprecyzować to zagadnienie.
- W dupie to mam gdzie zostać, tutaj, gdziekolwiek. - Natalie mówiła spokojnie, ale tylko dlatego, że czuła się kompletnie zestresowana i prawie jak w walce. - Chcę mieć pana słowo, że Mnemosyne zajmie się Peterem Morrisem. Ponoć jest pan człowiekiem honoru.
Conrad obruszył się.
- Nie obchodzi mnie, jakie rzeczy pani posiada “w dupie” - odparł, spoglądając na sztyl, na którym zaczepiona była głowa czarownicy. - Rozumiem pani emocje, jednakże ja nie jestem zwierzchnikiem Mnemosyne. Organizacja podlega bezpośrednio Antarktydzie. Moje zapewnienia, że zajmą się owym Peterem Morrisem byłyby równie wartościowe, jak zapewnienia kogokolwiek innego. Ja mogę jedynie polecić im zajęcie się ową kwestią, co też uczynię.
- Na pewno pan rozumie? Straciłam dziś jednego brata, nie jestem pewna, czy nie straciłam dwóch. NAPRAWDĘ pan rozumie te emocje? - dociekała dalej Natalie, zauważając, że znowu trzęsą się jej ręce. - Nie interesuje mnie moje życie, moje sprawy, moje wygody, niewygody, cokolwiek. Interesuje mnie mój, mam nadzieję, że jeszcze żywy brat. I ja mam teraz zajmować się śledztwem? Pan chce mieć takiego pracownika, któremu naprawdę nie zależy na sprawie? I nie panie Egelman, to nie szantaż. To tylko stwierdzenie, że nie potrafię myśleć o niczym innym, tylko o bezpieczeństwie mojego brata. A pan mi mówi, że może polecić, ale nadal jak rozumiem mam się zastanawiać, czy się tym Mnemosyne zainteresuje, tak?
- Czyli co według pani powinienem uczynić? - Koordynator rozłożył ręce.
- Nakrzyczeć na nich? A potem na mnie, że źle się zachowuję? - Zasugerowała dla rozluźnienia atmosfery.

Conrad Egelman westchnął.
- Ach, ta pokrętna, kobieca natura. W trakcie wprowadzenia była pani najposłuszniejszym detektywem pod słońcem, podczas gdy pozostali mieli zastrzeżenia. Teraz wszyscy grzecznie udali się do zbrojowni, a pani grozi, że nie wybierze się na misję - Koordynator pokręcił głową z uśmiechem. - To przypomina mi, dlaczego nigdy się nie ożeniłem - zażartował niezręcznie. - Proszę dołączyć do pozostałych, a ja uczynię co w mojej mocy. Może tak być? - spojrzał głęboko w oczy Douglas.
- Tak. Dziękuję. Ja… po prostu nie chcę stracić drugiego brata, proszę to zrozumieć. I naprawdę, naprawdę przepraszam. - Odwróciła się i podeszła do drzwi. Przystanęła przy nich na moment i spojrzała na Koordynatora. - Teraz będę już grzeczna. - To powiedziawszy opuściła pokój i poszła w stronę zbrojowni, mając nadzieję, że po drodze spotka innych detektywów.
Conrad Egelman skinął głową. Po tym, jak Natalie opuściła salę, zasępił się, usiadł na krześle i zaczął wpatrywać się w jakiś bliżej nieokreślony punkt w oddali. Wcale nie był zły na Douglas. Rozumiał jej ból. Wszyscy znaleźli się w wyjątkowej sytuacji, działali pod stresem, do tego dochodziły emocje... wszechobecne nerwy. Cieszył się, że nie uległ pierwszemu impulsowi i nie wybuchł gniewem - Natalie na to nie zasługiwała, zwłaszcza po śmierci brata. Jednak wciąż był zły - tyle że na siebie. Na to, że chociaż wspiął się tak wysoko w hierarchii oddziału, wciąż był, kiedy przychodziło co do czego... po prostu bezsilny.

Wyjął notatnik i zapisał w nim sprawy przedstawione przez Lotte Visser i Natalie Douglas. Przyrzekł sobie, że dołoży wszelkich starań, by pomóc tym kobietom.
Choć przed laty jemu nikt nie pomógł.


Zbrojownia zgodnie z zapowiedzią Koordynatora okazała się pokojem naprzeciwko sali konferencyjnej. Było to dość zabawne zestawienie. Jeżeli pokojowe pertraktacje miałyby nie przynieść skutków, rozmówcy zawsze mogli wybrać się do pomieszczenia obok, odebrać inkrustowane szable i zacząć honorowy pojedynek na śmierć i życie. Być może… ale w innej epoce. W dzisiejszych czasach zostało im co najwyżej pobrać broń i wpakować na korytarzu pół magazynka w plecy przeciwnika. Również bardzo skuteczne.

Imogen, Alice i Sharif weszli do środka, rozglądając się niepewnie. Próbowali wyłowić wzrokiem osobę odpowiedzialną za wydawanie broni. Pokój wydawał się schludny, jednak wypełniony obiektami, co optycznie zmniejszało jego gabaryty. Każdą ścianę zasłaniały półki długie od podłóg aż do sufitu. W rogu stała złożona drabinka, przy pomocy której można było odebrać sztuki przechowywane w najmniej dostępnych miejscach. Wszyscy byli już wcześniej w tym pomieszczeniu, dlatego od razu zauważyli, że coś zmieniło się. Cała jedna ściana stała wolna i wyniesiono z niej meble wraz z bronią. Podłoga na pierwszy rzut oka zdawała się czysta, jednakże spostrzegawcza osoba dostrzegłaby proch i sadzę - ślady zapewne po… pożarze.

W pokoju panował półmrok. W najciemniejszym miejscu znajdowało się biurko, przy którym stał mężczyzna. Pochylał się nad jakimś zeszytem, którego oświetlało mocne, punktowe światło lampki. Obrócił się i zasalutował, kiedy tylko zobaczył detektywów.


- Witajcie, żołnierze! - krzyknął. - Moje imię August Halsey, jestem Starszym Badaczem! Musicie wiedzieć, że… - nagle zmrużył oczy. - Oczekiwałem pięciu osób w tej turze - rzekł powoli, po czym znowu spojrzał do swojego tradycyjnego zeszytu. - Mam nadzieję, że nic nie przytrafiło się pozostałej dwójce... - milczał przez chwilę, zanim znów podniósł wzrok. - Żyjemy w czasach, kiedy detektywi padają, jak muchy.

Mężczyzna zasępił się i zastygł w oczekiwaniu na odpowiedź.
 
Ombrose jest offline  
Stary 31-01-2017, 23:05   #58
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Zbrojownia

Blondynka, która weszła do pomieszczenia jako pierwsza, od razu podeszła do mężczyzny. Jego pytanie wyraźnie ją zaskoczyło.
- Co? Nie - pokręciła głową. - Tylko z Koordynatorem dłużej zabawiły - wyjaśniła mu Imogen i wzrokiem rzuciła na szafy i półki. Wstyd byłoby się przyznać, że chyba nie była jeszcze w tym miejscu. Ostatnim razem Daniel jej wybierał broń, a jeszcze wcześnie... Nawet nie miała ze sobą broni. Bo i po co kiedy nagłe ruchy ramion mogłyby naruszyć wciąż wtedy jeszcze gojące się rany.
- Czy znalazłby się jakiś Glock 17? - zapytała Augusta. - Najlepiej dwa, bo jeden będzie właśnie dla koleżanki, która jeszcze rozmawia z Egelmanem. Ale nie będę się upierać co do modelu - zapewniła zaraz. - Ah i koniecznie paralizator... Wie pan, taki wbudowany w latarkę - Olander wymieniła ostatnie co miała na liście rzeczy do zabrania ze zbrojowni.

August skinął głową i wyraźnie rozluźnił się.
- Glocki były… tutaj - mężczyzna wskazał palcem jeden z kontenerów. - Od niedawna tutaj pracuję i jeszcze nie zdążyłem się ze wszystkim zaprzyjaźnić - westchnął, podchodząc do pojemnika. - Kiedyś u jednego detektywa obrażenia długo były utajone i dopiero po wprowadzeniu do misji okazało się, że tak naprawdę kwalifikuje się na intensywną terapię. Stąd moje pytanie - wyjaśnił.
Po wspomnieniu o "ukrytych" obrażeniach Immy skrzywiła się.
- Tak, coś o tym wiem. Na mojej ostatniej misji coś takiego nieprzyjemnego się wydarzyło, że jeden z Detektywów nagle nam zasłabł... - wzięła do ręki pierwszego glocka i zaczęła go sprawdzać.
August skinął głową.
- Dla pozostałych też glocki? - rozejrzał się po pomieszczeniu. - Tutaj na pewno leżał paralizator - dodał, wyciągając jeden z innego przezroczystego pojemnika i wręczając go kobiecie. - Ten jak przywali, to poczujesz aż w korzonkach.
- Tylko dwa Glocki, reszta sobie wybierze sama co zechce - dodała blondynka spoglądając na Halseya.

Alice, która czekała wcześniej chwilę na Sharifa, teraz rozglądała się z zaciekawieniem po zbrojowni. Pierwsze pytanie puściła mimo uszu, bo już Imogen na nie odpowiedziała, ale zapytana o broń nie mogła tylko milczeć. Osobiście nie przepadała za strzelaniem, a po wydarzeniach w domu Lil, przestała broń lubić jeszcze bardziej. Rozsądna strona jej umysłu, która tym razem odezwała się do niej spod przewróconej filiżanki po herbacie oznajmiła jej jednak, że czymś bronić się musi. Nie znała się za bardzo na broni, pamiętała jednak model, który miała na swojej pierwszej misji dla IBPI
- Osobiście wolałabym coś bardziej poręcznego, jak Berettę Storm - no to mogło już na wstępie dać informację, że dziewczę nie preferowało rozwiązań ‘siłowych’.
- To dobry wybór dla damy - August skinął głową, po czym podał jedną z przyszykowanych Berett. - Dwie panie tuż przed chwilą również wzięły po sztuce - dodał.
- Kwestia przyzwyczajenia. Na co dzień noszę siedemnastkę, uczyłam się na niej strzelać - Olander wzruszyła ramionami, spoglądając na Alice, która już wyraziła swoje upodobania co do pistoletów
- Przyzwyczajenia i nawyki trudno zmienić, zwłaszcza jeśli chodzi o broń - Starszy Badacz pokiwał kobietom głową, po czym spojrzał na Irakijczyka.

Sharif nie tracił czasu na rozmówki. Zamiast tego zaczął się przechadzać po arsenale, zaglądając do skrzyń i przebierając w inwentarzu, jakby trafił na bazar i wybierał owoce.
- Na dobry początek sztylet Jagdkommando, potrójne, spiralne ostrze. Poza tym SIG Sauer’a P226 z tłumikiem, do tego UMP czterdziestkę piątkę z fowardgrip’em, kolimatorem - również wyciszoną, jeśli można. Dorzuć do tego parę granatów błyskowo-hukowych, jakieś opaski zaciskowe. Pluskwy namierzające oraz podsłuchy też się przydadzą. Trochę plastiku z zapalnikiem nie zaszkodzi. Macie zagłuszacze fal radiowych oraz kamer? - Irakijczyk nie przestawał się kręcić, co rusz podnosząc i odkładając inną sztukę broni. Widać było, że czuje się w żywiole, jakby nie pierwszy raz przyszło mu korzystać z tego typu sprzętu w przeszłości.
- Skusiłbym się jeszcze na MSR’a, najlepiej od Remingtona. Dobrze by było, gdyby był w walizce. Nie jestem w stanie przewidzieć, gdzie będę musiał z nim chodzić. A, no i jeszcze Colt’a Mustang’a… Na czarną godzinę.

Imogen właśnie dobierała kabury do glocków, gdy uniosła brew w zdziwieniu po tym jak Sharif zaczął wymieniać swoją listę. Niemało zaskoczona była tym arsenałem, jaki mężczyzna zamierzał ze sobą zabrać. Blondynka zmierzyła go wzrokiem, lekko przekrzywiła głowę w oceniającym geście.
- Rozumiem, że twój plan na zainteresowanie nami mafii jest podarowanie im broni? - zapytała. - Bo przypominam, że to misja IBPI, a nie w celu obalenia Asada - Immy dodała w żartobliwym tonie.

Khalid drgnął i spojrzał na blondynkę, jakby ocknął się z transu. Zmrużył brwi i wzruszył ramionami, puszczając mimo uszu wzmiankę o Asadzie. W końcu nie był Syryjczykiem.
- Lepiej mieć za dużo sprzętu i go nie wykorzystać, niż mieć za mało, a potem potrzebować - odparł bez urazy.

- Tak, jak z paliwem w samolocie. Za dużo masz go tylko jeśli jesteś na ziemi i się palisz - odparła mu Imogen. - Ale przemyśl to, bo śniady gość z taką ilością broni to przy kontroli policji jest co najmniej podejrzany - mrugnęła do niego. - Polecam wziąć paralizator czy gaz pieprzowy.

Irakijczyk pokręcił głową, jakby nie mogąc uwierzyć, że miałby cały ten sprzęt nosić ciągle przy sobie. Mimo to nie odparł nic, ponownie pogrążając się w “zakupach”.

- Ło, panie, my to będziemy tutaj do gwiazdki kompletować - August przemówił, drapiąc się w głowę. W trakcie rozmowy Imogen z Sharifem kartkował zeszyt w poszukiwaniu tych wszystkich broni, o których wspomniał Irakijczyk. - Gdyby każdy tyle brał na misję, to bylibyśmy tutaj golutcy jak dziewica w trakcie pokładzin. Zaczniemy od tego sztyletu Jagdkommando - rzekł, po czym podszedł do drabinki i zaczął ciągnąć ją przez całe pomieszczenie. - Pomożesz mi, kolego? - zapytał, łapiąc się za bok.
Olander lekko uśmiechnęła się na porównanie Halseya. W tym czasie gdy panowie szukali skarbów dla Sharifa, blondynka skończyła pakować pistolety do kabur i miała już też w rękach po dwa magazynki do każdego. Paralizator wystawał jej z tylnej kieszeni spodni, gdy pochyliła się nad blatem kwatermistrza, by podpisać papiery o pobranie sprzętu. Następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.

W międzyczasie do środka weszła Lotte, mijając się w drzwiach z Imogen, która wychodziła na korytarz. Spojrzała na Sharifa, ale szybko przeniosła spojrzenia na Augusta. Uśmiechnęła się do mężczyzny serdecznie, a skinieniem głowy przywitała się z nim.
- Dla mnie SIG Sauer P239, trzy magazynki do niego oraz średni nóż składany, taki żeby ostrze nie było większe niż dłoń. – Wskazała palcem linię wewnątrz dłoni, która szła od nasady kciuka do jej końca.
August uśmiechnął się, widząc kolejną osobę w Zbrojowni. Wciąż trzymając się za bok, wskazał palcem zeszyt, który został tuż obok Alice.
- Zobaczysz, aby było szybciej, w którym pojemniku są Sig Sauery? - poprosił. - Tam powinna być pod koniec taka stroną z markami producentów i przyporządkowanymi do nich oznaczeniami pojemników - wyjaśnił. Rzeczywiście na każdym z pudeł namalowano flamastrem dwucyfrowy numer, co miało pomóc w orientacji się w terenie. - A ten nóż składany będzie obok Jagdkommando, tylko muszę przenieść tę cholerną drabinkę - jęknął z powodu obolałego tułowia.
Sharif natychmiast rzucił się do starszego mężczyzny, służąc mu pomocą. Widać było, że nie miał zamiaru długo tu zabawić, co też odzwierciedlało się w jego błyskawicznych ruchach.

Po niespełna minucie Lotte trzymała w ręku składany nóż, o którego prosiła, a Sharif ważył w dłoni swoje zamówienie.
- Znalazła już pani Sig Sauery? - zapytał August. - Bo, o ile dobrze pamiętam, mamy zamówienia na dwa - mężczyzna spojrzał na Visser, a potem na Khalida. - Czy potrzebuje pani jeszcze czegoś? - tym razem zwrócił się do Alice.

Czas nieubłaganie pędził do przodu i z kilkunastu minut, które początkowo mieli, pozostawało coraz mniej i mniej…
Visser znalazła pistolet, który chciała i wzięła go wraz z magazynkami. Miała już wszystko co potrzebowała. Nigdy nie lubiła brać nadmiaru gadżetów związanych z walką. Pistolet i nóż były złem koniecznym. Zerknęła na sprzęt jakim wyposażył się Sharif, uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję, mało czasu zostało, a jeszcze trzeba się przebrać. Do zobaczenia – rzuciła wychodząc pospiesznie ze zbrojowni, uprzednio dopełniając wszelakich formalności. Podbiegła do szatni, nie tracąc czasu na zbędne spacery. W myśli miała już rzeczy, które chciała zabrać.

Alice rzuciła okiem na zeszyt, przekartkowała go sprawnie i marszcząc lekko brwi, mruknęła cicho…
- To będzie taa… - przerwała, widząc jak Lotte już sobie pistolet znalazła.
- ...mmm. Tam. - powtórzyła, po czym sama sprawdziła sobie gdzie jest pistolet, który jej pasował. Zgarnęła z pojemnika Berettę i naboje. Po czym popatrzyła po półkach i zabrała nóż, który przypominał jej ten, jakiego używała ostatnio. Kershaw RJ Martin wylądował obok magazynka i koperty
- Też już mam, co mi potrzeba. - oznajmiła miłemu panu Augustowi i dygnęła lekko, wskazując broń i nóż, po czym wyszła, bo w końcu nie było za wiele czasu, a musieli się przebrać. Ponaglająco popatrzyła jeszcze po drodze na Sharifa.

Ten już dorwał jakieś torby, które na pozór przypominały podróżne i bez dłuższego zastanowienia wrzucał do nich wszystkie przedmioty, które zaplanował zabrać ze sobą na misję. Ale po włożeniu sztyletu Jagdkommando i sig sauera przypomniał sobie, że przecież jeszcze nie zlokalizowali wszystkiego.

- UMP teraz, tak? - zapytał August, podchodząc do zeszytu i kartkując go. - A, sig sauer miał być z tłumikiem - mężczyzna uderzył dłonią w czoło, przypominając sobie ten detal i zaczął znowu wchodzić po drabince w poszukiwaniu akcesorium dedykowanego do broni.

- Poszukam resztę - rzucił do mężczyzny i bezpardonowo dobrał się do zeszytu kwatermistrza, wyszukując interesujące go pozycje i próbując odnaleźć je w arsenale.
Karabin UMP był na czwartym piętrze regału… i Sharif potrzebował drabinki, aby się tam dostać, ale aktualnie znajdował się na niej August, próbujący odnaleźć tłumik! Wszystko ciągnęło się tak powoli… Przynajmniej Sharif zdołał w międzyczasie pozyskać opaski zaciskowe oraz dwa granaty błyskowo-hukowe. Cały pozostały sprzęt znajdował się poza zasięgiem jego dłoni - w dosłownym tych słów znaczeniu. Nawet gdyby Halsey zszedł błyskawicznie, Irakijczyk nie miał czasu wszystkiego skompletować. Mógł wybrać jeszcze co najwyżej jedną broń, zanim będzie musiał pospieszyć do kolejnej stacji.
- Dobra, obejdzie się bez karabinu snajperskiego i ładunków wybuchowych - mruknął niezadowolony Sharif, widząc guzdrzącego się staruszka. Na dobrą sprawę przebrać się mógł już na miejscu, pomijając przy tym etap szatni. Pluskwy zaś byłby bardzo pomocne przy tropieniu i podsłuchiwaniu celów. Irakijczyk postanowił więc skupić się teraz na nich, a następnie na UMP. Jak jeszcze zdąży, to weźmie też tego małego Colta z kaburą na łydkę.
- Spokojnie, panie Halsey, damy radę - rzucił pogodnie, oczyszczając umysł z niepotrzebnego stresu.

- Już mam tłumik - staruszek odparł uprzejmie, rzucając go Khalidowi, który bez problemu złapał przedmiot. Po dołączeniu go do broni okazało się, że wszystko do siebie idealnie pasuje.
August zszedł z drabinki, po czym korzystając z pomocy Irakijczyka przenieśli ją w inne miejsce. Wkrótce potem Sharif trzymał UMP w dłoni. Spojrzał na zegarek. Zostały już tylko cztery minuty do momentu, kiedy pełna godzina upłynie i przejście przez Portal będzie równało się ze śmiercią. A przecież nie mógł znaleźć się w Helsinkach z logo IBPI wymalowanym na plecach! Potrzebował innej koszulki i to jak najszybciej, lecz nie było już czasu na dodatkową wizytę w Przebieralni.
- Wezmę jeszcze parę pluskiew oraz pańską marynarkę i już przestaję zawracać panu głowę - rzucił, układając broń, amunicję i resztę sprzętu w czarnej torbie.
August Halsey chwycił swoją marynarkę, jak gdyby była to jego własna skóra i posłał Sharifowi dziwne spojrzenie.
- Wziął już pan bez pytania moją czarną torbę, jeszcze ubrania do tego? - zmarszczył brwi.
- Marynarka - powtórzył z naciskiem Sharif. - Za niecałe cztery minuty muszę przejść przez portal, inaczej moja drużyna zostanie bez wsparcia, a jakieś anomalie nie przestaną wysadzać hotele w Helsinkach. Nie chcę zabrzmieć, jak pewnie zabrzmiałem, ale nie mam już czasu się przebrać, dlatego potrzebuję pańskiej marynarki.
- Żeby móc stylowo przejść przez Portal? - Halsey wciąż był nieprzekonany. - Na pana miejscu przewróciłbym tę koszulkę na drugą stronę i kupił coś na miejscu, a nie prosił biednego Badacza o marynarkę, którą ukochana teściowa kupiła mi z okazji imienin.

- W porządku - odparł Khalid, odpuszczając pomysł pozbawienia kwatermistrza marynarki i dopadł do drabinki, z którą pędząc, jakby gonił go diabeł, przestawił do innego regału. Wspiął się po niej w pośpiechu i dotarł do skrzyni, w której, jak zdążył się już wywiedzieć z zeszytu pana Augusta, znajdowały się w niej podsłuchy oraz nadajniki śledzące. Wsadził do pojemnika dłoń i wyjął z niej tyle pluskiew, ile był w stanie zmieścić w dłoni, po czym zjechał z drabinki i wpakował ostatni element z jego listy do torby. Zarzucił ją sobie na ramię i posłał jeszcze krótkie spojrzenie starszemu mężczyźnie.
- Dziękuję za pomoc. Pańska teściowa miała niezły gust - skinął głową i wybiegł ze zbrojowni, pędząc do pomieszczenia z Portalem.
- Tak, zanim umarła - usłyszał jeszcze za sobą głos Augusta, w którym nie wychwycił ani śladu smutku.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 17-02-2017 o 17:50. Powód: Za nowy model Sig Sauer'a
MTM jest offline  
Stary 31-01-2017, 23:14   #59
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Przebieralnia

Olander wparowała do szatni jakby sam diabeł ją gonił. Co prawda nie czart ją pośpieszał, a odliczanie w module Skorpiona, ale nie umniejszało to szybkości w jej ruchach. Położyła broń na ławce i chwyciła za pierwszą nie za dużą torbę jaką dostrzegła. Sportowa, na ramię, czarna z logiem skaczącego kota. Rozsunęła ją i zaczęła się rozglądać za ubraniem. Akurat pakowanie w pośpiechu miała przez swój dawny zawód opanowane do perfekcji, więc podążając wyrobionym schematem zaczęła pakować najpotrzebniejsze ubranie jak bielizna i codzienne ciuchy, raczej nie dopasowane koszule, by łatwiej móc skryć pistolet i paralizator przy sobie. Wszystko inne będzie mogła kupić na miejscu.

W międzyczasie Imogen wpatrywała się w kolejną turę ludzi, którzy zmierzali przed wprowadzeniem pod szybki prysznic.
- To ty, Imogen? - podeszła do niej kobieta. Azjatka, co najwyżej trzydzieści lat. Imogen rozpoznała piękną brunetkę o mokrych włosach. To właśnie ona należała do drużyny, która uratowała Cobham przed laty ze szponów chupacabr i zaproponowała jej kandydaturę na stanowisko detektywa w Oddziale w Portland. Yuki Hao, bo tak się nazywała, była istną oazą spokoju. - Tak dobrze zobaczyć cię całą i zdrową! Nie pamiętam, kiedy widziałam cię po raz ostatni - uśmiechnęła się lekko, po czym jakby spoważniała. Zapewne w jej umyśle zapaliła się lampka i wyświetlił się obraz fatalnego stanu z przeszłości, w jakim była sponiewierana przez nadnaturalne stwory Imogen.


- Yuki, mój wybawca - odparła Immy uśmiechając się do niej ciepło. Już tak chyba to działało, że gdy ktoś uratuje ci życie to dostaje specjalne miejsce w twoim sercu. Olander upchnęła kolejną bluzkę w torbie i podeszła przywitać się z kobietą. Przytuliła ją lekko po czym wróciła do pakowania.
- No cóż nie przepracowuje się, staram się więcej nie brudzić w sali portalu, co okazuje się nie być takie proste... - powiedziała blondynka z wyczuwalnym sarkazmem w głosie, gdy chowała pomiędzy ubraniami swoje magazynki i zabezpieczony pistolet. - Ledwo dwa miesiące temu wróciłam z odwyku, a już Firma znowu chce mi podwyższyć PWF. I jeszcze ten cały Armagedon co mamy w koło... - Immy westchnęła i wyprostowała się. Podeszła do szafy i wybrała sobie niewielki plecak, do którego mogła włożyć dokumenty i paralizator.
- Eh - Olander zrobiła zbolałą i zarazem zmęczona minę. - Chciałabym móc z tobą porozmawiać, ale czas w cholerę mnie goni, a muszę się jeszcze upewnić co z moją córką. - Immy była bardzo przejęta i zmartwiona wspominając o małej.

Yuki mocno ścisnęła dłonie Imogen.
- Nie martw się o córkę i bądź dobrej myśli - powiedziała spokojnie, spoglądając głęboko w oczy kobiety. - Jeżeli tylko chcesz, to wspomnę o niej Koordynatorowi. Ja też powinnam spieszyć się na wprowadzenie - dodała. - Na szczęście aktywują moduł nagrywania w Skorpionach tuż przy Portalu. Ustawili tam stację z Badaczem dla oszczędzenia czasu - wyjaśniła Hao. - Gdybyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, to nie wahaj się ze mną skontaktować przez Zbiór Legend. To ja wprowadziłam cię do IBPI i podchodzę do tego z odpowiedzialnością - uśmiechnęła się jowialnie, ściskając dłonie kobiety. Azjatka sprawiałaby wrażenie osoby co najmniej dwa razy starszej… gdyby nie piękna, młoda twarz. - Przepraszam, że do tej pory nie odzywałam się - dodała ze smutkiem. Już miała kontynuować, lecz rozproszył ją widok nieznanej osoby, która weszła do Przebieralni.

Była to Natalie Douglas. Zrezygnowała z pójścia do Zbrojowni, postanawiając podążyć w przeciwnym kierunku - do miejsca, o którym rozmawiały z Olander.

- Nie szkodzi - pokręciła głową Immy zapewniając Yuki, że nie ma jej tego za złe. - Każdy ma przecież swoje problemy. Sama mam od roku sajgon w swoim życiu taki, że... Lepiej nie mówić - westchnęła i spuściła spojrzenie na torbę ze swoim bagażem, czując rosnące uczucie rozdarcia. Informacja, że nie musi szukać biura do aktywowania Skorpiona była przydatna, choć szczerze to chyba nawet bez tej wieści, to przez to całe zamieszanie to po prostu by o tym zapomniała i po prostu i tak poszła do Sali Portalu. Już nie byłby to pierwszy raz, że zapomina o tym wszczepie.
- Nie, nie kłopocz się Yuki, już Nadzorca Oddziału zajmuje się jej sprawą - skrzywiła się boleśnie Imogen. - Katherine Cobham to moja bratowa - wyjaśniła zaraz. - Nienawidzi mnie, ale zadba o Solvi. Muszę tylko znaleźć mojego znajomego, który jest tu uziemiony, żeby jej pilnował.

- Dzień dobry - powiedziała cicho do nieznanej detektyw panna Douglas, nie chcąc przeszkadzać w rozmowie.

Natalie starała się nie ruszać zanadto, nie chciała, żeby ktokolwiek był z jej powodu skrępowany. Tym bardziej, że po tym, co mówiła Imogen, można było wnioskować, że nie wszyscy członkowie IBPI byli dobrymi ludźmi. Douglasówna uśmiechnęła się gorzko do torby, którą pakowała. Znowu wychodziła jej wrodzona naiwność. Jednak jeszcze nie wyrugowała tego z siebie na takim poziomie, jaki był jej potrzebny. Lepiej było zakładać, że ludzie są źli, a nie dobrzy. Że kłamią, a nie, że mówią prawdę.
Nat spojrzała na Imogen kątem oka. Nie wiedziała co dalej ze sobą zrobić, co powinna zabrać, co było naprawdę ważne, a co nie. To miała być dopiero jej druga misja. A Imogen wyglądała na niezłą weterankę w tym całym… cyrku.

Immy wyprostowała się słysząc głos koleżanki i spojrzała w jej kierunku. Przyjrzała jej się uważnie i prędko oceniła, że pakowanie się przerośnie Douglas w tym momencie.
- Hej Nat, mam dla ciebie broń, mam nadzieję że Glock nie jest dla ciebie za toporny - skinieniem głowy Imogen wskazała na ławkę, na której leżała broń tuż obok zapakowane torby sportowej i plecaka.
- Yuki, to jest Natalie Douglas. Moja towarzyszka niedoli z dzisiejszego pierdolnika i okazało się, że również spędzimy teraz razem najbliższą misję - Olander przedstawiła koleżankę swojej znajomej po czym spojrzała na Amerykankę. - Nat, to jest Yuki Hao. To moja bohaterka, która jakieś dwa lata temu uratowała mi życie przed zakończeniem go w paszczy kilku chupacabr - opisała Azjatkę uśmiechając się do niej ciepło.
- Witaj, Natalie! - Hao uśmiechnęła się uprzejmie.
Kiedy uprzejmościom stało się zadość, Immy sięgnęła po kolejną torbę, ale tym razem zaczęła pakować rzeczy dla Natalie.
- Wezmę Ci tylko to co będzie potrzebne na pierwszy dzień. Później pójdzie się na zakupy - wyjaśniła jej Immy.
- Miło poznać - rzuciła w stronę Azjatki Natalie, unikając jednak spojrzenia na nią. - Dziękuję Imogen, naprawdę. Nie wiem co miałabym pakować, nic nie wiem - podsumowała się krótko, podchodząc jednocześnie do Olander i torby, którą ta zaczęła szybkimi i zdecydowanymi ruchami pakować.
Natalie wiedziała, że musi wziąć udział w misji, bez względu na poziom jej zaangażowania na ten moment. Wiedziała również, że i ten czynnik musi wzrosnąć. Tu nie chodziło o zwykłe śledztwo, w IBPI stawka zawsze była kilka razy większa, niż mogła się tego spodziewać przeciętna detektyw. Poza tym chyba łatwiej było wmawiać sobie, że to jest większe, niż życie jednej osoby, że chroni się… ba, cały świat. Musiała sobie to wmawiać, żeby nie rzucić tą torbą na drugi koniec szatni, z krzykiem, bo tak naprawdę dokładnie na to miała ochotę. Opłakiwać straty, przeżywać żałobę razem z rodziną, a nie angażować się w sprawy obcych. Albo Obcych. Na jedno jej w tej chwili to wychodziło.

Kiedy Imogen pakowała Douglas, Yuki podeszła bliżej Natalie i delikatnie dotknęła ramienia kobiety.
- Nie przejmuj się, ja też często gubię się w tym wszystkim - rzekła z uśmiechem.

Wtem do przebieralni weszły jednocześnie Lotte i Alice.
- To ty? - Yuki obróciła się do Harper z radością wymalowaną na twarzy.

Alice była troszkę skołowana, nie lubiła pośpiechu, ale jak trzeba było, to już trudno. Weszła do przebieralni i zerknęła na Lottę, która to miała jej towarzyszyć na misji. Rudowłosa nie mogła jeszcze zdecydować, czy się dogadają, dziewczyna wydawała jej się… Niestandardowa jak… Jak śpiewający Dodo. Tak. To chyba było to.
Pierwsze o czym pomyślała, że powinna zlokalizować to torba sportowa, w końcu w taką najłatwiej… I tu jej wzrok padł na Yuki.
- To ja. Nie spodziewałam się wiśniowej aury w tym miejscu i to dziś. Jak się masz? - odezwała się pogodnie do kobiety Alice i również się uśmiechnęła. Nie było jednak wiele czasu, więc złapała jakąś torbę po drodze.
- Dobrze czuję się tutaj, wreszcie jest bezpiecznie - odparła Yuki. - A po całym dzisiejszym dniu to dla mnie kwestia szczególnie priorytetowa - wzruszyła ramionami. - Nawet nie chciałabym iść na żadne śledztwo - pokręciła głową. - Czekam, aż koleżanka wyjdzie spod prysznica. I wtedy pójdziemy na wprowadzenie - wyjaśniła, spoglądając na zegarek, który opinał jej nadgarstek. Następnie przesunęła wzrok na Lotte i podała jej rękę. - Witaj, jestem Yuki. Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się.
Alice pokiwała głową
- Spokój to jak wiesz zapewne coś, co i mnie po dziś by uszczęśliwiło jak i wszystkich w tym przybytku… - zauważyła rudowłosa, powoli zaczynając już zbierać do swej torby rzeczy, które jej będą pasowały, a dziewczyna poza wygodnymi spodniami i koszulkami, lubiła też koszule.

Zapakowanie nadprogramowej torby, kiedy już się wie gdzie co w przebieralni jest poutykane, zajęło Imogen niewiele czasu. Tym bardziej, że nie rozczulała się co do tego by garderoba była wyszukana. Wystarczył przecież dres, bielizna, para jeansów i dwa podkoszulki oraz buty. Olander nie musiała pytać o rozmiar Nat, bo zwyczajnie moduł Skorpiona jaki posiadała pozwalał jej dokładnie zmierzyć koleżankę samym spojrzeniem.
Blondynka zapięła ostatnia torbę, po tym jak wrzuciła do niej ostatnia rzecz - Glocka w kaburze i magazynki - wyprostowała się i spojrzała na zebranych w przebieralni. Wyglądało na to, że wszyscy już są. Co więcej wybawicielka Immy i Alice znały się. Zawsze to będzie temat do rozmów. Olander wzięła jeszcze koszulkę z wieszaka by zamienić ją z firmowym T-shirtem IBPI. Nie kłopotała się jednak z zajmowaniem szatni tylko odwróciła tyłem do wszystkich, bez skrępowania zdejmując bluzkę. Na chwilę można było zobaczyć nagie plecy Imogen, na których nie było nawet jednej drobnej skazy, czy blizny. Zaraz założyła pastelowo różową bluzkę, która z przodu miała nadruk psychodelicznego rysunku sowy.
Immy sięgnęła po swoje pakunki, narzucając je na prawe ramię, a lewą wzięła torbę dla Nat. Odwróciła się na pięcie w kierunku rozmawiających ze sobą kobiet.
- Na razie Yuki, powodzenia na misji - odezwała się Imogen do Hao w tonie pożegnania, a ta mogła dostrzec, że blondynka myślami była gdzieś zupełnie indziej. Immy w końcu spojrzała na Natalie i podała jej torbę. - Proszę.
- I nawzajem! - Yuki odpowiedziała.
Immy skinęła jej głową i opuściła szatnię.


Natalie burknęła coś, co mogło przypominać “na razie” w stronę małego tłumu w szatni i wybiegła z szatni, ściskając swoją torbę.
- Dzięki - rzuciła do pleców Imogen, idąc szybkim krokiem za kobietą.
Skoro miały razem iść na misję, lepiej było trzymać się niej, przynajmniej na razie. Poza tym to z nią jako pierwszą złapała nić porozumienia, to też robiło swoje. Reszta była po prostu obca i Nat nie wiedziała, czy przychylnie nastawiona. Poza tym reszta raczej nie wiedziała również o śmierci brata. A Immy wszystko słyszała, co mogło oznaczać, że będzie nieco bardziej wyrozumiała, kiedy Douglasówna wróci do stanu nieużywalności. Bo jakoś nie wątpiła, że prędzej, czy później znowu nastąpi jakieś załamanie. W końcu będzie musiała gadać przez telefon i tłumaczyć się skąd ten nagły wyjazd.

Lotte nie zwróciła większej uwagi na rozmowy jakie toczyły się w pomieszczeniu. Złapała za małej wielkości granatową torbę i powiesiła ją na przedramieniu. Do bocznej kieszeni schowała dokumenty otrzymane na odprawie. Chodząc szybkim tempem w poszukiwaniu odpowiednich ubrań na misję, po kilku minutach miała już prawie wszystko co potrzebowała. Zajrzała do torby, w której mimo pośpiechu wszystko miało swoje miejsce i było ładnie ułożone. Na ramieniu miała przewieszone granatowe, obcisłe jeansy, białą, luźną koszulkę i tegoż samego koloru trampki, które trzymała w dłoni. Szybko przebrała się w ten zestaw i ostatni raz upewniwszy się, że wzięła to co zaplanowała, zamknęła torbę i pospiesznie wyszła z szatni, w której panował już spokój. Skierowała swoje kroki w stronę portalu, mając nadzieję, że zdążyła ze wszystkim.

W pomieszczeniu zostały już tylko Alice i Yuki. Jednak po chwili dołączyła do nich znajoma Azjatki.
- Ja też już muszę iść - rzekła do Harper. - Wybieracie się na śledztwo we czwórkę?

Alice w tym czasie zgarnęła bieliznę i dwie całkiem ładne sukienki. Na koniec założyła czarną skórzaną kurtkę. Włożyła dokumenty, broń i magazynek do torby i sprawdziła, czy wszystko co podstawowe już zabrała, w resztę zaopatrzy się na miejscu.
- Nie, był z nami jeszcze ktoś, ale najwyraźniej dobór broni zajął mu za dużo czasu… Strasznie mi się spieszy Yuki, dano nam bardzo niewiele czasu po wprowadzeniu. Porozmawiamy następnym razem - pożegnała kobietę Alice, ciepłym uśmiechem
- Powodzenia na twojej misji! - dorzuciła jeszcze, nim zgarnęła torbę, odrzuciła włosy przez ramię i ruszyła do wyjścia z przebieralni, by prędziutko udać się do portalu.
- Dzięki i nawzajem! - Yuki krzyknęła, zanim Harper zniknęła w drzwiach.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 31-01-2017 o 23:27. Powód: zmniejszenie obrazka
Ombrose jest offline  
Stary 31-01-2017, 23:30   #60
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Sala Portalu: część pierwsza

Imogen przeszła korytarzem, skręciła za zakrętem i znowu znalazła się w głównej sali. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby przekonać się, że w ciągu tej godziny kryzys w dużej mierze został zażegnany - a przynajmniej chaos zdecydowanie zelżał. W tej chwili było tu znacznie mniej ludzi - spośród których Olander rozpoznała Brandona siedzącego na ustawionych pufach, Conrada Egelmana czekającego przy Portalu oraz młodą Badaczkę, która siedziała przy składanym stoliku z laptopem. Zapewne to ona zajmowała się aktywacją modułu nagrywania w Skorpionach, o czym wspominała Yuki Hao.

Immy od razu skierowała się do znajomego. Ciężko przysiadła obok niego, kładąc swoje rzeczy tuż obok pufy.
- Wysyłają mnie do Finlandii - mruknęła z wielkim niezadowoleniem. Wolałaby zostać tu, liczyć że jakoś przed czasem zostałaby wypuszczona z Oddziału by móc wrócić do córki. - Możesz dla mnie przypilnować Kate, żeby dobrze zajęła się Solvi? - zapytała starając się nie mieć zbolałej miny. - Nie wiem... Może... Ona jest wcześniakiem to może niech po prostu zostanie w szpitalu na obserwacji? Akurat na trzy dni. W końcu przeżyła olbrzymi stres dzisiaj - Olander przygryzła wargę w zmartwieniu.
- Tak myślę - odparł Brandon. Wydawał się lekko zirytowany jeszcze zanim Imogen do niego podeszła. Wskazywała na to mina oraz ciasno splecione palce. - Ostatecznie teraz to wszystko, co mam do roboty - dodał. - Pójdę do niej po tym, jak wyfruniesz na śledztwo. Tak właściwie ja prawie w ogóle jej nie znam, ale i tak spróbuję z nią porozmawiać.


Zapewnienie Bairda pokrzepiło Imogen, która odetchnęła z pewną dozą ulgi, wiedząc, że ktoś będzie trzymał rękę na pulsie kiedy ona sama będzie rozbijać się po drugim kontynencie.
- Nawet nie wiem jak ja ci się za to odwdzięczę - powiedziała uśmiechając się do mężczyzny. Ufała mu bezgranicznie nawet jeśli chodziło o bezpieczeństwo Solvi, bo przecież to on zachowując trzeźwość umysłu, przyszedł jej z ratunkiem zawożąc ją do szpitala, gdy zaczęła rodzić dużo za wcześnie.
Olander przyjrzała się uważnie Branowi. Znała go już na tyle długo by rozróżniać jego emocje po samej postawie. Położyła mu dłoń na ramieniu w przyjacielskim geście.
- Bran, coś się stało? Martwisz się o żonę? - zapytała Immy ciepłym tonem.

Po czym coś jej zaczęło nie pasować. Zmarszczyła brwi. - Ej... Mówiłeś, że dziś wróciłeś z misji... To jak do cholery mogliśmy wczoraj pić razem whisky? - kobieta przyjrzała mu się uważnie, bo albo coś jej ściemnił, albo... w niecałą godzinę załatwił misję?
- Misję miałem w Portland - odparł mężczyzna. - Nie powinienem o tym mówić, to wyższy Kod Dostępu… ale bez obaw, to nic interesującego - zasępił się. Imogen nie potrafiła wyczytać, że Brandon mówi szczerze, czy też chciał zgasić jej zainteresowanie kłamstwem co do atrakcyjności tematu. - Masz rację, jestem… - westchnął, próbując znaleźć odpowiednie wyrażenie. - Jestem zirytowany, bo… utkwiłem tutaj. Nie ma tu dla mnie roboty, poza dopilnowaniem twojej córki. Czuję się cholernie nieprzydatny, siedząc tutaj na tej pufie… i nie zanosi się, że miałoby się coś zmienić przez kilka najbliższych dni - westchnął. Jednak Imogen wyczuła w jego głosie, że mogło chodzić jeszcze o coś więcej.

- W Portland? Co można mieć do robienia w Portland? - Olander zdziwiła się i zarazem zaciekawiła. Czujnie przyglądała się mężczyźnie by, gdy ten zamilkł, wziąć w dłonie jego rękę. Mina, którą ujrzała, zasugerowała jej, że w świetle ostatnich wydarzeń IBPI miało całkiem dużo do roboty w Portland. - Bran, o co chodzi? Widzę, że jesteś nieswój - spojrzała mu w oczy i mężczyzna już wiedział, że Immy nie odpuści póki się nie dowie co go gryzie. - Chyba już rozmawialiśmy o tym, że nasza relacja to nie tylko ja narzekam na to jak spieprzyłam sobie życie, ale ty też mi się wyżalasz.
- Widziałem go, przed chwilą - mężczyzna odparł, zgrzytając zębami.
- Kogo? - nie odpuszczała Immy. - Jenkinsa? - dobrze wiedziała, że spotkanie tego Detektywa mogłoby tak popsuć humor Bairdowi.

Brandon nic nie odpowiedział, tylko poczerwieniał ze złości, uciekając wzrokiem. Wyjął swoją rękę z uścisku, zrywając kontakt fizyczny.
- No ej - Immy starała się nie brzmieć zbyt napalczywie. - Bran, no o co chodzi? Proszę... - mruknęła cicho, ale zachowała dystans, który stworzył jej przyjaciel. - Wiesz, że będzie ci lżej jak powiesz? - spojrzała na niego przyjacielsko, lekko przekrzywiając głowę.
- Kiedy cię nie było - Brandon wypalił - przeszedł przez Portal do oddziału z dwiema rannymi dziewczynami. Jedna na jednym ramieniu, druga na drugim. Pieprzony bohater - zgrzytnął zębami. - Zleciał się do niego od razu wianuszek z Egelmanem na czele, by zasypać pochwałami. A ja sobie w tym czasie po prostu siedziałem i wpatrywałem się w przedstawienie, próbując siłą woli skręcić mu kark - wreszcie zwrócił wzrok na Imogen. - Niektórzy Parapersonum to potrafią.

Imogen zamrugała oczami. Całą posiadaną siłą woli powstrzymała się by nie parsknąć śmiechem. Dłonią zakryła usta, przez co wyglądało jakby była mocno zaskoczona. Skinęła głową, przywołując na swoją buźkę poważną minę.
Opanowała się.
- No tak... - naprędce Olander próbowała wymyślić coś, co mogłoby mu poprawić humor. - Wiesz... Na prawdziwych bohaterów zwykle nie czekają wiwaty, dumne orkiestry, okrzyki tłumów i uściski rządzących krajami - wyszczerzyła się w uśmiechu. Szturchnęła go łokciem w bok. - Dla mnie to ty jesteś bohaterem z krwi i kości. Dla Solvi też - mrugnęła do niego. - No i przecież zapewne tobie misja poszła wyśmienicie - stwierdziła Immy szukając tematu, który byłby lepszy niż "lubiany przez wszystkich" Jenkins.
- Nie, chujowo - odparł Brandon. Zdawało się, że wcale się nie rozweselił. - Nie z mojej winy, ale chujowo.

Immy jęknęła w duchu, że zmiana tematu nie poszła na lepsze.
- A czemu? - upartość Olander była wręcz legendarna. - No wiesz, ja dziś prawie... W sumie to całkiem bardzo, potrąciłam przechodnia, gdy wiozłam jednego z postrzelonych Detektywów do szpitala... - wyznała krzywiąc się.
- Szkoda, że to nie byłem ja - odparł Brandon. Nie sprecyzował, czy żałuje, że nie potrącił przechodnia, czy że sam nie został śmiertelnie potrącony. A może miał na myśli bycie letalnie postrzelonym. - Po prostu wątki, które otrzymałem, prowadziły donikąd. Ślepe zaułki - parsknął gorzkim śmiechem, po czym nachylił się do Imogen i zaczął mówić szeptem, zasłaniając usta w parodii wyjawienia sekretu. - A zgadnij, kto nigdy nie natrafia na ślepe zaułki.

- Bran, zachowujesz się jakbyś się urodził wczoraj - westchnęła Olander. - To jasne, że krewny byłego dyrektora IBPI dostaje najlepsze misje. Zawsze tak jest.
- Syn - Brandon wciął się i ożywił, kiedy usłyszał narrację, która mu podpasowała. - On jest synem.
Immy skinęła głową, bo sama do końca nie była pewna stopnia pokrewieństwa Jeremiego Jenkinsa z “tym” Jenkinsem.
- I to nie tylko syn jakiegoś tam dyrektora, ale pierwszego dyrektora - w Brandona wstąpiła nowa energia.
- Jeszcze w poprzednim życiu też właśnie przez nepotyzm, sama musiałam zapłacić za swoje szkolenie lotnicze, bo na państwowe dostali się tylko ci, którzy mieli "wejścia" - spojrzała na niego ze współczuciem, ale zaraz uśmiechnęła się. Brandon pokiwał głową.
- Tak, chodzi o nepotyzm - zgodził się.

- Ja na twoim miejscu bym się cieszyła. Mi zwykła misja, która miała być prosta, idealna dla świeżaków nagle przerodziła się w wielką inwazję Konsumentów - skrzywiła się, bo przecież teraz właśnie bała się powtórki z rozrywki. - Cholera wie czy teraz też nie wysyłają ze mną jakiegoś Hayesa.
- No, to teraz przynajmniej wiem, dlaczego mam chujową reputację - Brandon skinął głową, zamyśliwszy się. - I nie mogę z tym nic zrobić, bo rodowodu nie zmienię.
- Nom, rodziny sobie nie wybieramy - zgodziła się z nim Immy nieco pochmurniejąc. W końcu to że sama sobie życie spieprzyła to jeszcze nic. Gorzej, że Solvi będzie miała je popaprane. - To co, opowiesz co tam ci za fałszywe tropy dali?
- Zostały ci tylko nieco ponad dwie minuty do przejścia przez Portal - Brandon spojrzał na zegarek. - Na twoim miejscu aktywowałbym Skorpiona, i to zaraz. Conrad czeka tylko na to, aż wszyscy będziecie na miejscu i od razu was wyśle, dlatego nie pogania tych, którzy już są przy Portalu.
- Albo jak mi nie powiesz to się spóźnię i będę tu cię zadręczać przez najbliższe trzy dni - wzruszyła ramionami Immy. - Powkurwiam też wtedy Kate swoją osobą pewnie…
- Immy, nie wchodź mi na głowę - rzekł Brandon, uśmiechnął się lekko i wstał. - Pójdę znaleźć Kate i z nią porozmawiam - dodał. - A ty zajmij się swoją misją - skinął głową w kierunku stanowiska Badaczki aktywującej Skorpiony.

- Jasne, idź - Olander przewróciła oczami. - Nie będziesz pierwszym facetem, który mnie zostawia - dodała z przerysowaną żałością w głosie. Wstała z pufy, wzięła w ręce swoje rzeczy i spojrzała jeszcze ostatni raz na Brandona. - Jak przyznasz Kate rację, że jestem najgorszym człowiekiem na tym świecie to z pewnością z miejsca cię polubi - uśmiechnęła się do niego lekko. - A, i weź jakieś veto postaw, gdyby znowu mnie uśmiercili tylko dlatego, że się spóźniam z powrotem. Bo na Kate to nie liczę, ona ciągle chce kase za moją śmierć - mrugnęła do niego.

W końcu pożegnała się z przyjacielem i ruszyła do Badacza, by aktywować moduł nagrywania.
- Muszę chyba sobie na ręce zapisać, żeby pamiętać o wyłączaniu tego ustrojstwa... - mruknęła Immy pod nosem, nim dotarła do stanowiska.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172