Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2016, 17:57   #1
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
[Fairy Tail] Małpi Biznes




Bob, Kalythee, Cassandra

Dzień Boba zaczął się normalnie. Wstał późnij niż inni, by pokazać światu, że jest zbyt fajny aby zrywać się z samego rana. Odbywając poranną toaletę, zerkał przez okno a wschodzące słońce. Miał powód do uśmiechu, bowiem wiedział, że on świeci jaśniej niż ta wielka kula gazowa. Schody trzeszczały cicho pod jego butami, gdy schodził z górnego piętra gildii do sali głównej. Było tu dość cicho, jak na zwykłe standardy tego przybytku. Kilka osób kłóciło się pod tablicą ogłoszeń, na temat tego kto powinien zgładzić pustoszącego pobliskie pola pożeracza kartofli. Na jednym ze stołów leżała rozciągnięta sylwetka, która zdrzemnęła się pry czytaniu gazety. Sądząc po podróżnym płaszczu maga, wrócił dopiero z jakiegoś dłuższego zadania. Za barem jak zawsze stała Kalythee, obserwująca wszystkich, oraz z dumą przyjmująca ich spojrzenia skierowane głównie na jej krągłości. Czyściła brudne naczynia niezwykle szybko, ale posiadanie dodatkowych odnóży na pewno można było uznać za pewnego rodzaju doping.
Nim Bob zdążył się w pełni rozejrzeć i podjąć decyzję co do swych dalszych działań, usłyszał głos znany każdemu członkowi gildii.
- Bob chłopcze, dobrze że wstałeś. Podejdź no! – mistrz Markarov uniósł dłoń w powitalnym geście, drugą odsuwając drewniany kufel od ust. – Mam dla Ciebie coś specjalnego. – dodał uśmiechając się szeroko.


Niewysoki wąsaty staruszek, ubrany był w pstrokaty strój, bardziej przywodzący na myśl błazna niż najważniejszą tu personę. Siedział po turecku na ladze baru, niedaleko krzątającej się Kalythee.
Staruszek spojrzał na barmankę. Zdawało się, że szybko coś przemyślał po czym dodał też do niej. – Moja droga, ty w sumie też na chwile oderwij się od pracy. Myślę, że może to dotyczyć też Ciebie. – mówiąc to, przesunął wzrokiem po sali, aż dostrzegł siedzącą samotnie sylwetkę. Markarov uśmiechnął się podstępnie pod wąsem.
- Bob złap też Cassandrę i podprowadź tu ze sobą! – zdaniu temu towarzyszyło wskazanie palcem samotnie siedzącej dziewczyny. Co w tym najgorsze dla Boba, wspomniana dziewczyna spokojnie mogła konkurować o miano „najmniej cool” w gildii. Cicha i wiecznie siedząca samotnie. Cóż mistrz mógł chcieć od niej, czego on by nie mógł dokonać samotnie!?

Kihada


Dziewczyna spędzała ten poranek w niewielkim skwerku w centrum Magnoli. Nie była to jej rutyna, jednak czasami czuła potrzebę zbliżenia się do natury. Wtedy nawet kilka drzew i małe oczko wodne wydawało się być wystarczające. Kiedy głód emocjonalny został zaspokojony, odezwał się ten biologiczny. Brzuch zaburczał głośno, niczym niedźwiedź wynurzający się z jamy. Na szczęście, jedną z zalet miast był fakt, że pożywienie było dostępne wszędzie i za przystępną cenę. Nawet Kihada, mimo pewnej wybredności w doborze produktów miała tu kilka ulubionych knajpek. Właśnie do jednej z nich się teraz kierowała, by móc spożyć tam spokojnie śniadanie.
Leniwe zazwyczaj o poranku uliczki, dziś przepełniała jakaś werwa. Niewielkie liczby obywateli, które zazwyczaj przemierzały je w milczeniu, teraz ogniskowały w stronę jednego punktu. Niczym ćmy zmierzały w stronę światła, jednak w przeciwieństwie owadów nie pozostawały tam długo, ruszając w dalszą podróż do miejsc pracy i spotkań. Jednostką, która na chwilę wyrywała przechodniów z ich rutyny był jegomość nietypowy, bowiem należący do rasy zwierzoludzi.
Ten konkretny stanowił mieszaninę geparda i człowieka. Wysoki i smukły, zwinnie i szybko skakał od jednego do drugiego przechodnia, wyciągając w ich stronę jakieś kartki. Jego długi, cienki ogon wycierał kamienie brukowe z każdym ruchem. Burza loków przypominała lwią grzywę, zasłaniając jedno z jego oczu. Mimo sporych wystających kłów, oraz długiego miecza przy pasie, uśmiechał się wesoło i sprawiał pozytywne wrażenie. Jego zielony podróżny płaszcz i peleryna, były wytarte i łatwo było stwierdzić, że przebył w nich już nie jedną podróż.
Mimo jego starań ludzie reagowali na niego zachowawczo. Mimo, że najpierw budził zainteresowaniem, to potem spotykał się z typowymi reakcjami, wobec przedstawicieli jego rasy. Nieufnością, strachem a nawet obrzydzeniem. Ludzie nie lubili tego co nienaturalne, dlatego też zwierzoludzie stanowili w miastach mniejszości, często pracując za niższe stawki, lub wykonując najgorsze z robót. Ten jednak mimo niepowodzeń, z uśmiechem wypatrywał kolejnej „ofiary”. Kiedy dostrzegł Kihade, sprężystym krokiem ruszył w jej stronę, z dalek wyciągając pazurzastą dłoń z kawałkiem kartki.
- Zapraszamy, zapraszamy, otwarcie już blisko! –zachęcał, brzmiącym jak mruczenie kota głosem.

Akanami


Członek gildii wróżek, wracał powoli w stronę jej głównego budynku. Noc spędził poza swym nowym domem. Powodem tego był deszcz, który rozpadał się wczorajszego wieczoru. Lisi osobnik miał do wyboru, albo spać na poddaszu szopy, albo narazić swój ogon na wilgoć – odpowiedź była rzecz jasna oczywista. Kilka kawałków słony wyskoczyło z jego puszystej kity, gdy skręcił w kolejną niemal pustych jeszcze uliczek. Pech chciał, że z przyległej alejki w tym samym momencie wypadła inna persona, co doprowadziło do niechcianego, acz nieprzyjemnego zderzenia. Akanami zachwiał się jak gdyby wpadł na ścianę, przed upadkiem uratowała go tylko szorstka dłoń przytrzymująca go za ramię.
- Pan wybaczy, zagapiłem się! – ciężki, acz troskliwy głos dotarł do uszu maga, który unosząc wzrok mógł chłonąć potężna sylwetkę osobnika, który na niego wpadł.
Był to goryl! I to nie mieszanina humanoida z małpą, a najzwyklejszy w świecie przedstawiciel małp. Mimo tego, na nosie miał niewielkie okrągłe okulary, a cały jego strój przywodził na myśl podróżnika-teoretyk. Kogoś kto był zafascynowany wyprawami, ale znał je tylko z książek. Strój posiadał wiele kieszonek i schowków, kapelusz był idealny do ochrony przed deszczem jak i słońcem. Lornetka obijała się o potężną włochatą pierś, a wypchany plecak ważył pewnie z tonę. Małpolud uśmiechnął się zażenowany swoim gapiostwem, osłaniając przy okazji potężne kły. Wtedy jednak coś przykuło jego uwagę, jego oczy zaczęły podążać za kołyszącym się ogonem maga.
- – Czy ty….czy ty nie jesteś człowiekiem!? – niemal wykrzyknął podekscytowany.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172