Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-03-2019, 13:57   #111
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Telefon znowu zawibrował i ujawnił na pozór wymijającą odpowiedź.
Cytat:
Dawno się nie widzieliśmy. Miałem sporo na głowie.
Dla Iryi to tłumaczenie było zabawne z tego względu, że jej ojciec też zawsze dawał kwiaty jej matce, gdy przez pracę nie miał dla niej czasu. Z tym, że jej rodzice byli małżeństwem. Więc teraz chyba miała podstawy zakładać, że prawnik był zaangażowany bardziej niż się tego po nim spodziewała.
Cytat:
Czyli teraz pewnie chcesz mnie zaprosić na kolację?
Odpisała mu w tonie jakby to miał być jego pomysł, a Morgan po chwili podjął rękawicę.
Cytat:
Jak Ty mnie już znasz. Dam Ci znać jak wymyślę jakiś lokal.
Zaśmiała się pod nosem czytając to. Odpisała mu, że będzie czekać, po czym odłożyła telefon. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że nie wydarzy się żadna tragedia, która każe jej ponadprogramowo zostać w robocie. Przez to całe przedstawienie zapomniała o kawie, więc wstała od biurka, żeby nadrobić tą zaległość.
Rozmawiający przy ekspresie koledzy z pracy, nagle umilkli widząc, że inspektor wchodzi do pokoju socjalnego. Irya była pewna, że rozmawiali na jej temat, szczególnie, że po ich minach widać było zmieszanie. Tak, że obgadywanie musiało być dosyć intensywne.
Corday udała, że niczego nie zauważyła.

Po krótkiej chwili wróciła z kubkiem aromatycznego napoju, pozwalając by koledzy mogli w spokoju obgadywać ją za plecami. Odsunęła wazon z kwiatami na brzeg biurka i rozłożyła się na nim z aktami, których nazbierało się sporo przez ostatnie dwa dni jej prób odebrania nadgodzin.

Przypomniała w tym czasie Collinsowi, że czeka na zdjęcia, które miał jej dostarczyć z ostatniej akcji. Normalnie mogłaby sobie darować, ale w świetle nowej wiedzy o Heretykach, liczyła że może jego człowiek złapał ich zanim zmienili oblicze. Świadek numer 3 wciąż żył, więc wyglądało na to, że Freelancer jednak nie dodawał z własnej inicjatywy wiarygodności świadkom w sprawie Andersona i wszystko co złe leżało po stronie wydziału wewnętrznego.

- Corday do mnie! - padło charakterystycznie do drzwi gabinetu Sinclaira.
Kobieta zamknęła teczkę, którą czytała i położyła na blacie. Dopiła resztki kawy z kubka i bez słowa skierowała się do przełożonego.
- Urodziny masz? - zapytał komendant ze spojrzeniem utkwionym w biurko należące do inspektor gdy ta mijała go w progu.
- Nie szefie, urodziny już miałam i jak co niektórzy twierdzili, w prezencie wtedy dostałam awans na inspektora - odparła Irya wchodząc w głąb pomieszczenia. Od razu usiadła na fotelu dla petentów, w końcu musiała oszczędzać nogi, bo wieczór zamierzała spędzić ze szpilkami na stopach.
- To co to za chabazie? - zaciekawił się.
- Od Morgana - odparła wprost.
- Aaaa - powiedział kiwając głową w sposób jakby to odpowiadało na wszystkie jego pytania.

- Jak było u Mitchella? - zmienił temat jednocześnie zamykając drzwi.
- Nietypowo. Ostatnia akcja chyba mu uświadomiła jak poważny problem ma u siebie w wydziale - wzruszyła ramionami. - Złożyłam mu zeznania w imieniu Andersona, a ten obiecał, że już go nie chce zastrzelić. Nie jest zadowolony z mojej samowoli, ale też jeśli go będę informować o wszystkim to nieoficjalnie daleje mi przyzwolenie, żebym robiła z nim co chcę.
- Czyli praktycznie masz z nim to samo co ze mną - zażartował. - Więc formalnie nie ma nam nic za złe i nie będzie się nam wpieprzał? - upewnił się komendant.
- Jest pan moim ulubionym przełożonym - stwierdziła na to Irya uśmiechając się. - Teraz czekam na ruch Andersona. Pewnie będzie potrzebował chwilę na przemyślenie mojej propozycji. Może jak zauważy, że wewnętrzni mu nieco odpuścili to połapie się, że jest to wyraz mojej dobrej woli.

- Jak uda się nam wyciągnąć od niego cokolwiek na Crimeshield to dla mnie jest w porządku, ale żeby dać mu ochronę dla świadków to musi iść na pełną współpracę, a wcześniej musimy na tą firmę mieć coś naprawdę dużego.
- Zdaję sobie z tego sprawę - skinęła Irya. - Ale mam przeczucie, że on wie wystarczająco dużo, żeby pogrążyć przynajmniej White'a. A jak uda się jemu dobrać do dupy to nie wykluczone, że akcjonariusz zacznie sypać na pozostałych.
- Zobaczymy. Tak jak powiedziałaś musimy teraz poczekać - dodał tonem sugerującym, że wie już wszystko co chciał.

***

Czas pracy dobiegał końca i do świadomości Iryi zaczęła dobijać się myśl, że Morgan zapomniał lub znowu mu coś wypadło. Nagła wiadomość miło ją rozczarowała. Przeczytała ją dopiero, gdy wsiadła do auta.

Cytat:
Diaoyutai w Cherry Blossom District. Mógłbym zaproponować, że przyjadę po Ciebie, ale Ty i tak odmówisz, bo za bardzo lubisz swój samochód. Wiem, że 20:00 to bardziej klasyczna godzina, ale będziesz głodna już o 18:00. Planuję dla nas coś większego zatem widzimy się o 19:00. Stolik jak zwykle na moje nazwisko. Do zobaczenia.
Po przeczytaniu wiadomości Corday miała zagwozdkę cóż to za wielkie plany mógł mieć prawnik. Chodziło o jakąś bardziej wystawną ucztę, czy jakieś dodatkowe atrakcje? Po prawdzie to zupełnie nie miałaby nic przeciw opcji z rozszerzeniem kolacji o śniadanie, ale w jego przypadku równie dobrze mogłaby się spodziewać wersji, w której poświęca jej życie w jakimś mrocznym rytuale organizowanym przy współpracy z kumplami od heretyckiego kręgu. A tego już by nie chciała.
Natomiast co do kwestii przyjechania po nią, Morgan nie uwzględnił tylko tego, że dla alkoholu byłaby skłonna zgodzić się zostawić swoje auto w domu. Ale w sumie dobrze wyszło, w razie czego gdyby coś miało nie pójść po jej myśli to przynajmniej będzie miała jak szybko się zmyć.
Odpisała mu, że będzie punktualnie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 01-04-2019 o 08:50.
Raga jest offline  
Stary 30-03-2019, 23:34   #112
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

[media]http://www.youtube.com/watch?v=7aqpE1rWNiA[/media]

Przez cały czas rozsądek podszeptywał Iryi, że nie powinna się angażować w nic z czym Morgan miał związek, bo było to cholernie niebezpieczne. Wykład Kobayashiego powinien być wystarczający, by ją co do tego przekonać. Za to ciekawość i niesłabnąca fascynacja znacznie głośniej zachęcały ją by brnąć w to dalej, zobaczyć co z tego wyniknie. Dlatego wyczekiwała tego spotkania.

Po powrocie do mieszkania powoli zabrała się za szykowanie do kolacji. Najtrudniejsze okazało się zdecydowanie, którą sukienkę założyć. Część jej garderoby, której na co dzień nawet nie uraczyła spojrzeniem, zajmowana była przez wyjściowe kreacje mniej lub bardziej znanych projektantów. Większości z nich nigdy nie założyła więcej razy niż w trakcie przymiarek, bo przecież wszystkie musiały być szyte na miarę. Miała je tylko dlatego, że czasem z matką wybierała się na zakupy, a ona lubiła stroić ją w ładne rzeczy. Irya nie szczególnie za tym przepadała, ale nie okazywała zniechęcenia, bo był to swoisty rytuał, podczas którego mogła spędzić czas z rodzicielką. Na szczęście nie było to tylko kosztownym wypadem na zakupy bezużytecznych przedmiotów, bo jednak czasem te sukienki się przydawały, jak choćby na wyjście na oficjalny obiad, wielką imprezę urodzinową jakiejś ważnej persony, czy teraz randka z najbardziej obleganym prawnikiem na Księżycu.

Długo nie mogła się zdecydować, którą z "małych czarnych" wybrać, aż w końcu przekładając wieszaki znalazła coś ciekawego. Wyciągnęła sukienkę i przyjrzała się jej. Postanowiła przymierzyć, bo zupełnie nie pamiętała jak w niej wyglądała. Koronkowa kreacja, z podszyciem z aksamitnie miękkiego materiału. Była cała o intensywnie wysyconej barwie błękitu królewskiego i choć w praktyce nie posiadała dekoltu, to asymetryczny krój dołu bardzo ładnie to rekompensował, eksponując jej zgrabne nogi.
Do sukienki dobrała odpowiednią biżuterię i lekkie buty na średnio wysokim obcasie, mając w pamięci wzrost Charlesa.

- Idealna - skomentowała z zadowoleniem, oglądając swoje odbicie w lustrze.



***

Była punktualna. Zaparkowała na miejscu dla VIPów i przed wyjściem z auta poprawiła paski podtrzymujące na jej prawym udzie kaburę z niewielkim pistoletem, skryte pod materiałem sukienki. Wysiadła i ruszyła do środka.
Morgan czekał na nią zaraz przy wejściu. Elegancki jak zawsze, ale w nieco luźniejszej odsłonie, bez krawata i z wygodnie rozpiętą koszulą. Blondynka przyjrzała się jego twarzy bardziej wnikliwie niż wcześniej, teraz zastanawiając się ile prawdy jest w jego obliczu. Mimo tych myśli uśmiechnęła się do niego uroczo. Skupiła się zaraz na jego aurze. Mimo mocno nie zakrywającego stroju, który i tak sprawiał, że czuła chłód to wciąż była w stanie ją wyczuć, ale tak jak poprzednio nie była ona dla niej w żaden sposób przykra.


- Witaj. Piękna jak zwykle - skomentował z typowym uśmieszkiem, ale nie udało mu się ukryć wrażenia jakie wywołał na nim strój Iryi. W mgnieniu oka jednak odzyskał rezon i podszedł cmoknąć ją w policzek.
- Cieszę się, że się podoba - odparła w odpowiedzi do jego reakcji i złapała go pod rękę. Razem weszli na salę.
Restauracja, ze względu na lokalizację, tym razem miała w sobie atmosferę Mishimy, ale była dostosowana również pod gust przedstawicieli innych korporacji. Kelner poprowadził ich do stolika.


Gdy zajęli swoje miejsca zapytał czy podać im już ich posiłek. Charles poprosił o czerwone wino, po czym spojrzał pytająco na swoją towarzyszkę. Irya skinęła lekko głową zgadzając się. Choć poprzedniego dnia objadła się mishimskimi daniami to lubiła je na tyle, by nie przeszkadzało jej powtórzyć tego również dziś. Prawnik otaksował ją spojrzeniem jakby nad czymś się zastanawiając po czym przywołał kelnera skinieniem dłoni, a ten schylił się nadstawiając ucha. Irya nie słyszała słów.
- Oczywiście - potwierdził kelner w sposób jakby usłyszał właśnie coś najbardziej oczywistego na świecie.

Corday przekrzywiła głowę w zaciekawieniu. Ale nie skomentowała tego.
- Ciekawy wybór miejsca - odezwała się, dyskretnie rozglądając po lokalu. - Często tu zaglądasz?
- Nie - zaprzeczył. - Mam tylko kilka lokali jakie naprawdę lubię, a dzięki tobie mam okazję do wyszukiwania innych.
- Miło mi, że mogę się na coś przydać - mrugnęła do niego. - Jeszcze raz dziękuję za kwiaty. Zrobiły sporą furorę u mnie w pracy - dodała z rozbawieniem w głosie. - Ciekawy dobór kwiatów i kolorów.
- Bardzo celowy - przyznał z tajemniczym uśmiechem.
Nagle jego wzrok uciekł w kierunku wejścia, a uśmiech był utrzymywany siłą woli. Trwało to tylko chwilę, ale gdy spojrzał na powrót na swoją towarzyszkę musiał poświęcić sekundę na zebranie myśli. Irya popatrzyła na niego pytająco, dając mu do zrozumienia, że zauważyła tą drobną zmianę w jego mimice. Postanowiła jednak nie ubierać w słowa tego zainteresowania.

- No no, to poważna sprawa. Różowe róże o mocno rozwiniętych kwiatach - kontynuowała temat, w żartobliwym tonie, dając mu czas. - Nie spodziewałam się takich wyznań - mrugnęła do niego.
- Wiesz dobrze, że mężczyźni mają problem z postrzeganiem barw na takim poziomie jak kobiety - ton głosu Charles’a i wyraz jego twarzy w żaden sposób nie sugerował potwierdzenia ani zaprzeczenia z jego strony.
- Cóż zakres tych barw ogranicza się wciąż w podobnej interpretacji - poszerzyła uśmiech, dając do zrozumienia, że jej to nie onieśmiela i sięgnęła w końcu po kieliszek z winem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 01-04-2019, 11:39   #113
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Wzrok Morgana uciekł ponownie, a moment potem okazało się co było tego powodem.
- Pan Morgan … i inspektor Corday, jeśli pamięć mnie nie myli - dobiegł ją kobiecy głos zza jej pleców.
Odwracając się zobaczyła, stojącą kilka metrów od nich, znaną kobiecą postać.


Przyglądając się jej, Irya lekko potrząsnęła trzymanym w dłoni kieliszkiem, żeby zamieszać w nim rubinową ciecz. Nie wyglądała jak ktoś kto by przejął się tym najściem. Zupełnie jej nie zdziwiło, że właścicielka luksusowego burdelu kojarzy prawnika.
- Pani Pandorina. Luna jest taka mała - skomentowała Corday z uprzejmym uśmiechem skierowanym do kobiety, jednocześnie wypowiedzią nawiązując do wcześniejszej rozmowy z Charlesem apropo domniemanej ciasnoty jaka jej zdaniem była w tym mieście. Inspektor raczej wyrażała zainteresowanie, bez cienia niepokoju, który mimo wszystko wewnętrznie w jakimś stopniu odczuwała, przez to że wiedziała więcej niż powinna.
- Rzeczywiście - przyznała kobieta z uśmiechem. - Jednak zanim się poznałyśmy, nie miałyśmy tendencji na siebie wpadać, a teraz proszę. To chyba jakieś zrządzenie losu - dodała niemal całą uwagę skupiając na Corday.

- Albo zwyczajnie nie zwracałyśmy na siebie uwagi, jak to dwoje obcych sobie ludzi - odparła blondynka, która dla odmiany nie szczególnie interesowała się rozmówczynią.
- Być może - przyznała kobieta, ale widać było, że się z tym nie zgadza. - To nie przeszkadzam - przywołała na twarz piękny uśmiech i ruszyła w kierunku wolnego, dwuosobowego stolika nieopodal. Irya mogłaby przysiąc, że gdy Pandorina oddaliła się, Charles odetchnął z ulgą. Corday zmrużyła oczy w dezaprobacie na zachowanie kobiety i odstawiła kieliszek na stolik.

- Jest jeszcze czas zmienić lokal - zaproponowała Irya.
Morgan przywołał słaby, ale raczej szczery uśmiech na twarz.
- Odfajkujemy i najwyżej już nigdy tu nie wrócimy - zażartował w próbie przywrócenia dobrego nastroju.
Irya oparła się łokciami o blat stołu, żeby nieco zmniejszyć odległość między nimi.
- Jak wolisz, w końcu to nie ja spinam się na widok właścicielki burdelu - powiedziała konspiracyjnym szeptem. - Jak chcesz się z czegoś tłumaczyć to zamieniam się w słuch - dodała z wyzywającym uśmiechem.
- Już ci kiedyś tłumaczyłem. To kwestia konieczności robienia interesów z osobami z jakimi nie ma ochoty się ich robić - wyjaśnił.

Corday westchnęła w udawanym niezadowoleniu z braku sensacji. Niestety obecność kobiety i to jak Morgan na nią reagował, przekreślały szanse, że prawnik zechce się jakkolwiek otworzyć, a już na pewno nie zechce poruszać trudnych tematów jakie miała dla niego przygotowane.
- Czyli po prostu natarczywy klient... - skomentowała ze współczuciem. Prawie od razu przeszło jej przez myśl, że będzie zabawnie, gdy Pandorina wynajmie go do bronienia swojej pracownicy, jeśli zdarzy się, że z jakiegoś powodu sama dostanie odgórnie nakaz aresztowania jej.
-... No ale teraz mam w mieszkaniu takie zabezpieczenia, że już się nie muszę martwić o niezapowiedzianie wizyty twoich klientów - nie omieszkała wykorzystać tą okazję to wytknięcia mu tego.
- Co wprowadza jednocześnie utrudnienie dla osób, którym nie jesteś tak bardzo nieprzychylna. - Szelmowski uśmieszek na ustach Morgana sugerował, że dobry humor wracał mu szybko.
- Oj, wystarczy się tylko wcześniej umówić na konkretną porę i nikt nikomu nie odstrzelił głowy - odparła spiesząc z rozwiązaniem jego problemu.

Irya kątem oka zauważyła, że nieopodal siedząca Pandorina z uwagą im się przygląda. Siedziała sama przy dwuosobowym stoliku i sączyła czerwone wino. Przez tą niechcianą i nachalną widownię musiała się teraz bardziej pilnować z tym co i jak mówi. Zdecydowanie kobieta pracowała na to, żeby Inspektor chciała się jej za ten dyskomfort odwdzięczyć w późniejszym czasie.

Po chwili przybył kelner, który podczas serwowania dań przesłonił Iryi postać obserwującej ich kobiety. Potrawa Corday znajdowała się na klasycznym talerzu, a Morgan swoją dostał na drewnianej desce.




Irya zaśmiała się widząc co wybrał sobie Charles.
- Widzę, że twoim celem jest spróbowanie na ile sposobów da się przyrządzić wołowinę - skomentowała. - Gdybyś nie zauważył to kuchnia Mishimy słynie z ryb i wodnych robaczków - dodała, sięgając po sztućce.
- Ale tylko tutaj można zamówić wołowinę, która każdego dnia była tuczona kilkoma kilogramami czekolady. Chciałem sprawdzić czy czuć różnicę - wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i również złapał za sztućce.
- Żartujesz sobie ze mnie - odparła kręcąc głową, ale jednocześnie bardzo zaciekawiła się tym co sobie zamówił. Nie trwało długo jak wystawiła widelec w gotowości do dokonania kradzieży. - Musisz mi dać spróbować.
Prawnik rozłożył ręce na boki odsłaniając swoje danie w całej okazałości.
- Wybieraj - powiedział nie przestając się szczerzyć. - Wiedziałem, że tak zareagujesz.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 04-04-2019, 11:59   #114
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Iryi nie trzeba było dwa razy mówić. Bez skrępowani wbiła widelec w jeden z większych kawałków i porwała go na swój talerz.
- Ciekawe czy przebije wołowinę ze szczęśliwych krów, które całe życie spędzają na relaksie i masażach w oparach sake - skomentowała odkrajając kawałek na jeden kęs. Nabiła go na widelec i uniosła na wysokość nosa by powąchać. Dopiero po tym wzięła go do ust. Powoli przeżuła, dłuższą chwilę skupiając się wyłącznie na wydobywającym się smaku. W końcu przełknęła i pokiwała głową z zadowoleniem.
- Świetny... - mruknęła z przyjemności. - Nie wiem tylko czy zadziałała sugestia, czy faktycznie ma lekko czekoladowy posmak.
- Wolałabyś zjeść szczęśliwą, niczego niespodziewającą się, krówkę niż taką czekoladową, która wie co ją czeka? - zainteresował się, a w jego pytaniu można było wyczuć coś więcej niż tylko żart.
Corday cicho parsknęła pod nosem na tą aluzję. Wbiła widelec w wołowinę i zaczęła odkrajać kolejny kęs, unosząc spojrzenie na Charlesa.
- Cóż... Ta szczęśliwa jest soczysta i rozpływająca się w ustach, ale czekoladowa ma znacznie więcej smaku - mrugnęła do niego i wzięła do ust kolejny kawałek.
- Czyli w zależności od nastroju zjadłabyś jedną i drugą? - zapytał próbując utrzymać powagę, ale w końcu poddał się i wybuchnął śmiechem.

- Choć do podjęcia decyzji powinnam spróbować obu na raz, tak dla sprawiedliwego porównania... To chyba nie. Najpewniej bogactwo smaku jednak by przeważyło - stwierdziła rozbawiona, po czym zjadła ostatni kawałek kradzionej wołowiny, popiła łykiem wina i wreszcie zainteresowała się własnym talerzem. - A tobie jak smakuje własny wybór? - zapytała.
- Normalnie nie przepadam za słodyczami, ale chyba znalazłem idealny, godny mięsożercy kompromis dla chwilowych fanaberii - odparł usiłując dodać aspekt drapieżności do swojego uśmiechu.
- Kaczka też jest bardzo dobra, jedna z lepszych - skomentowała, gdy jej w końcu spróbowała. Nie mogła powiedzieć, że była najlepszą, bo taką już jadła u Nakano, a jak dotąd każde danie podane u niego było stokroć smaczniejsze niż, te które podawane były nawet w najlepszych restauracjach Luny. - I słodka - dodała z zadowoleniem. - Wyjścia z tobą są takie przyjemne, nawet nie muszę zgadywać co zamówić, żeby mi smakowało, bo sam to bardzo trafnie odgadujesz - stwierdziła z uznaniem.

Pandorina w tym czasie skończyła swój posiłek, dopiła wino i zaczęła się kierować do wyjścia. Skinęła nieznacznie głową w kierunku Corday i odwróciła głowę nie czekając na odpowiedź. Uśmiech jakim obdarzyła Iryę był tajemniczy i wyniosły. Dziewczyna zastanawiała się o czym mogła myśleć szefowa przybytku jaki niedawno miała okazję bliżej poznać. Pierwsza myśl przyniosła Inspektor proste wyjaśnienie, że kobieta była zazdrosna o przystojnego i dzianego prawnika. Blondynka westchnęła lekko i zadowolona, że nie mają już widowni skupiła całą swoją uwagę na swoim towarzyszu.
- Jak mi potnie opony w aucie albo porysuje lakier to wyślę tobie rachunek - stwierdziła z uroczym uśmiechem. Morgan w odpowiedzi zerknął z ukosa za wychodzącą Pandoriną, ale tym razem na szczęście nie miało to odzwierciedlenia na jego samopoczuciu. Sprawiał wręcz wrażenie bardziej rozluźnionego.
- Masz na coś konkretnego ochotę jak już skończymy się napychać tymi biednymi zwierzątkami? - spytał Charles.

Corday chwilę się zastanowiła nim odpowiedziała.
- W ostatnim czasie miałam tyle na głowie, że z wielką chęcią oddam ci tą przyjemność decydowania o atrakcjach dzisiejszego wieczoru - stwierdziła z miną zadowolenia z wrobienia go w to. - Ale jeśli szukasz podpowiedzi to przyznam, że wystarczy mi nasza rozmowa, ale dla odmiany w jakimś spokojnym miejscu, gdzie nikt nas nie będzie już nachodził - dodała szczerze, po raz pierwszy tego wieczoru przechodząc na poważny tonu głosu.
Morgan odpowiedział śmiechem i bardzo zaintrygowanym spojrzeniem. Na co Irya odpowiedziała lekkim, współczującym uśmiechem, uznając że prawnikowi nie będzie tak do śmiechu jak przejdzie na tematy które chciała poruszyć. Szczerze to sama cały czas cykała się czy warto było tak ryzykować.
- W porządku - Charles wyraził aprobatę. - To co się ciekawego dzieje u ciebie? - zapytał i zabrał się za zmniejszanie zawartości swojego talerza w oczekiwaniu na odpowiedź.

Blondynka w zamyśleniu przeżuła kęs kaczki.
- W sumie to jest u mnie w pracy całkiem intensywnie - stwierdziła w końcu. - Na twoje szczęście, bo tylko dzięki temu nie jestem na ciebie zła za ten brak czasu dla mnie - mrugnęła do niego. - Nie co dzień znajduje się martwego Dyrektora, a ja mam tą przyjemność prowadzenia sprawy, także sam rozumiesz - dodała z zadowoleniem w głosie. - Ach i uwielbiam moje nowe mieszkanie. Niestety nie mam czasu się nim cieszyć. Też miewasz takie dni, że wracasz do siebie tak zmęczony, że nie masz siły nawet dojść do sypialni i zalegasz na pierwszej z brzegu kanapie? - zapytała przyjaznym tonem.
- Aż tak to nie - odpowiedział z uśmiechem. - Zawsze mam siłę, żeby dopełznąć do swojego łóżka. To chyba mój ulubiony mebel. A co do dyrektora to nadal szukacie sprawcy? - rzucił tuż przed wsadzeniem kolejnego kawałka mięsa do ust.
- Niestety śledztwo jest w toku, więc nie mogę udzielić takiej informacji - odparła standardową formułką, dedykowaną dla mediów. - Szczególnie, że ty reprezentujesz żonę denata i najwidoczniej również Pandorinę - wyszczerzyła się w wyzywającym uśmiechu. - A moim ulubionym meblem zdecydowanie jest wanna z hydromasażem. Nie ma nic lepszego niż kąpiel po intensywnym wysiłku fizycznym.

- Żona denata interesuje mnie z zupełnie innego powodu, ale powiązanego z twoją sprawą - odparł dodając z premedytacją tajemniczości swojej wypowiedzi. - Czyli sprawa jest powiązana z Pandoriną? - zadał retoryczne pytanie. - Nie wspominała o żadnym oskarżeniu.
- Cóż, nie musi czuć się przecież odpowiedzialna za działania własnych pracowników - Irya wzruszyła ramionami. - Crimeshield też się wypięło na Andersona, gdy było im to wygodne - wspomniała o tym jak o ciekawostce przyrodniczej. - Czyżby wdowa szykowała się do wojny o spadek ze swoimi teściami, którzy chcą ją z niego wykluczyć? To przynajmniej jest typowe dla takich związków, szczególnie bezdzietnych.
- O oskarżeniu jednego ze swoich pracowników też by wspomniała, więc mogę śmiało założyć, że jeszcze nic takiego nie nastąpiło - skomentował beznamiętnie. - A co do wdowy to można powiedzieć, że jest pod moją opieką razem ze swoim majątkiem.
- Lepiej trafić nie mogła - skomentowała Corday, pomijając już sprawę braku oskarżenia prostytutki. - A jak tam u twojego głównego pracodawcy? Restrukturyzacja zakończona? White już pogodził się z tym, że spadł na drugi plan? - spytała z zainteresowaniem, dziubiąc widelcem ostatni kawałek kaczki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-04-2019, 12:27   #115
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- White nie jest typem, który potrafi pogodzić się z czymkolwiek - przyznał prawnik z lekkim uznaniem. - Poza tym teraz ciężko powiedzieć kto jest moim pracodawcą w Crimeshield. Fakt jest jednak taki, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
- To chyba musi być irytujące kiedy ma się kilku szefów i do tego każdy z innym zdaniem - skomentowała, nadal znęcając się nad kawałkiem drobiu. W sumie już czuła się syta i tylko zastanawiała się, czy jej żołądek pomieści to co zostało na talerzu. - Jednak wydaje się, że przynajmniej nad Parkerem całkiem dobrze panujesz. Więc obecny rozkład sił musi ci być całkiem na rękę.
- Moi szefowie w żaden sposób ze sobą nie kolidują - wyjaśnił prawnik. - Wykonuję tylko ich zlecenia, a gdy się z nich wywiązuję to przestają dla mnie istnieć. Tak naprawdę to ja dyktuję wszystkie warunki - zakończył z nikczemnym uśmiechem.
- Nie mogłoby być inaczej - skomentowała z rozbawieniem. - Chyba faktycznie mamy ze sobą trochę wspólnego - dodała zaczepnie. Morgan w odpowiedzi podniósł do góry kieliszek z winem. Irya dołączyła do niego, odkładając widelec i biorąc w dłoń swój kieliszek.

Po toaście prawnik skinął na kelnera, stojącego przy swoim stanowisku niedaleko wejścia do kuchni, który ruszył w jego kierunku z przygotowanym futerałem. Charles sprawdził kwotę rachunku. Podniósł jedną brew po czym uśmiechnął się i pokręcił głową z uznaniem, a następnie wydobył z wewnętrznej kieszeni marynarki nie jedną, a dwie monety i zamknął futerał po umieszczeniu ich w środku.
- To co? Przenosimy się w inne miejsce? - zapytał Iryę.
Inspektor zawahała się, choć starała się nie dać tego po sobie poznać. Do tej pory zawsze spotykała się z nim w miejscach publicznych, a teraz... Irya westchnęła, niby z przejedzenia.
- Oczywiście. Prowadź - odparła w końcu.

Charles stanął obok stolika czekając na towarzyszkę. Po chwili, gdy Irya się z nim zrównała, ten delikatnie położył dłoń na jej plecach i poprowadził w kierunku wyjścia. Na zewnątrz skręcili w kierunku parkingu. Gdy zbliżyli się do swoich samochodów zobaczyli siedzącą na krawężniku dziewczynkę.


Na ich widok dziewczynka poderwała się i podeszła do nich szybkim krokiem.
- Rzućcie parę koron - poprosiła natarczywym tonem.
Inspektor sięgnęła do swojej niewielkiej kopertowej torebki i wyciągnęła z niej jedną monetę o najmniejszym nominale jaki miała w posiadaniu. Nosiła przy sobie drobne, głównie gdy trzeba było ich użyć do wspomożenia świadków w odzyskiwaniu pamięci.
Już wyciągnęła rękę by podać monetę dziewczynce, ale zatrzymała ją.
- Dostaniesz - powiedziała Irya. - Ale najpierw powiedz czy ktoś kręcił się przy tych samochodach - wskazała na stojące obok siebie dwa ekskluzywne auta.
- Nie. Nikt się nie kręcił - zaprzeczyła. - Ale to za mało. Potrzebuję więcej. Daj mi więcej - powtórzyła bardziej natarczywie.
- Spadaj mała - wtrącił się Morgan łapiąc Iryę w zgięciu łokcia i próbując odciągnąć w kierunku jej samochodu.
- Dzięki - blondynka podała monetę dziewczynce, nie zważając na jej marudzenie co do stawki i zarazem nie stawiała oporu, gdy Charles ją pociągnął za sobą.
Nagle Irya poczuła falę chłodu uderzającą w jej plecy. Zaskoczona tym, odruchowo objęła się ramionami tak jak przy pierwszym razie, kiedy poczuła to od Morgana.

- Dajcie mi więcej pieniędzy! - usłyszała ostry ton i jednocześnie poczuła nieodpartą chęć spełnienia tego żądania. Zatrzymała się i odwróciła w kierunku dziewczynki, ale w ostatniej chwili powstrzymała się przed sięgnięciem po monety.
Przez świadomość tego co to znaczy zrobiła się wyraźnie spięta, co trzymający ją za rękę mężczyzna mógł od razu wyczuć.
- Nie - wycedziła, zaciskając mocno dłoń na niewielkiej torebce. - I jeszcze jedno słowo, a znajdę pretekst, żeby wyciągnąć odznakę i zamknąć cię - dodała ostrym i poirytowanym tonem. Nie czekając na jej odpowiedź, Inspektor ruszyła szybkim krokiem, prawie od razu znajdując się przed prawnikiem, tak by jego osoba dzieliła ją od dziecka.

Corday mijając Morgana zobaczyła, że ten patrzy na dziewczynkę z mieszaniną ogromnego zaskoczenia i zainteresowania. Na moment przerzucił niepewne spojrzenie na Iryę, po jej gwałtownej reakcji, po czym na powrót wbił wzrok w małą.
- Powiedziałem spadaj! - powtórzył do niej, tym razem ze złością, robiąc krok w jej kierunku.
Irya nie widziała jej reakcji, ale usłyszała po chwili odgłos, oddalających się szybko, małych kroków. Prawnik wpatrywał się w dziewczynkę jeszcze przez chwilę po czym dołączył do towarzyszki. Corday nie oglądając się za siebie zatrzymała się dopiero przy własnym aucie. Oparła się o nie i zapamiętale zaczęła grzebać w torebce, by wyciągnąć z niej klucz.
- Rozumiem, że mam jechać za tobą - odezwała się, wciąż starając się zapanować nad irytacją.
- Zgadza się - przytaknął Charles patrząc na chaotyczne ruchy Iryi. - Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie.
- Tak - odparła, nawet nie siląc się, żeby ukryć to kłamstwo. Posłała mu wymuszony uśmiech i wsiadła za kierownicę swojego auta. Morgan stał chwilę z mieszaniną uczuć wymalowaną na twarzy po czym również wsiadł do swojego samochodu i ruszył wolno w kierunku wyjazdu z parkingu. Przyspieszył dopiero gdy samochód Iryi znalazł się zaraz za nim.

***

- Co ja wyprawiam... - westchnęła, przecierając dłonią twarz, trzymając kierownicę tylko lewą ręką. Sama nie wiedziała czy to tylko zaskoczenie tak ją rozsierdziło, czy zwyczajnie się wystraszyła. Na pewno nie spodziewała się tego. Nie u dziecka.
Na pewno nie zamierzała przed sobą przyznać, że to ją jakkolwiek przerosło.
Sięgnęła wolną ręką do konsoli sterowania nagłośnieniem w aucie i włączyła muzykę. Tak głośno, jak to było potrzebne by zagłuszyć chaotyczne myśli.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=yzVQkO92wNw[/media]

Przynajmniej kwadrans zajęło Iryi pozbieranie się po tym dziwacznym spotkaniu. Dobrze dla niej, że Morgan miał białe auto, wyróżniające się przez to bardziej w ruchu ulicznym, bo inaczej już dawno by go zgubiła. Dopiero gdy w pełni ochłonęła, zaczęło do niej docierać więcej z tego co wydarzyło się na parkingu przed restauracją. Tamto dziecko użyło znajomego już Iryi chłodu i próbowało w ten sposób wymusić na niej by oddała pieniądze. Ostatecznie Corday oparła się temu, czy to przez siłę własnej woli, czy raczej obycie z tym cholernym "chłodem". Zmarszczyłą brwi, bo przecież Kobayashi stwierdził, że kontrola umysłu to domena Sztuki. Może więc coś źle interpretowała? Bo Morganowi przypięła łatkę Heretyka przez to, że dostała cynk o Mrocznej Harmonii u Hilla, którego jej zdaniem nie kto inny jak on sprowadził do mieszkania. Lecz co do tego, jej pewność nie od dziś już topniała.

Z resztą co do prawnika, to Corday zaczęła usilnie starać się cokolwiek przypomnieć z jego reakcji na jej gwałtowne zachowanie. Musiał zauważyć co się dzieje. Nawet dla niej to co tam odstawiła, z wiedzą jaką o niej miał, było bardziej jak oczywiste.
- To czemu wyglądał na zaskoczonego? - mruknęła, wpatrująć się w tylne światła pojazdu Charlesa. - A może to nie o mnie chodziło...
Corday już nie wiedziała co o tym myśleć. Paradoksalnie przez to wszystko poczuła jeszcze większą determinację by dotrzeć do sedna tego wszystkiego. Zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy ponownie nie zostały wysłuchane.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 08-04-2019, 15:50   #116
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dłuższy czas minął nim Inspektor przestała skupiać się tylko na podążaniu za autem prawnika. Drogi na Lunie były istnym labiryntem i nie trudno było się na nich zgubić. Rozglądając się po mijanej okolicy, Irya skojarzyła, że wjechali do dzielnicy Gotland. Nie była tego pewna, ale zdawało jej się, że około pół godziny drogi na północ znajdowało się jej mieszkanie, to stare. A oni zmierzali, jak to Corday sama określała, do tej bardzo snobistycznej części Gotland, gdzie nieruchomości osiągały takie ceny, że już nawet ona skrzywiłaby się na ich widok.
Do celu dotarli po jakiejś godzinie od wyjechania z dzielnicy Cherry Blossom. Białe auto zatrzymało się przed szeroką bramą i Irya ujrzała przed sobą posiadłość, będącą najprawdopodobniej siedzibą Charlesa Morgana. A ta robiła wrażenie. Wysokie ogrodzenie, elewacja budynku wyłożona kamieniem i podświetlona od frontu, do tego przeszklenia ścian w stylu Cybertroniku. To z kolei zastanowiło Corday czy na terenie powinna spodziewać się znajomych metalowych ochroniarzy.


Brama automatycznie otworzyłą się na całą szerokość podjazdu i prawnik wjechał na posesję, zostawiając miejsce dla samochodu blondynki. Wysiadł z pojazdu i oparł się o niego czekając. Corday zaparkowała obok i światła jej auta zgasły wraz z wyłączeniem silnika. Wysiadła i od razu było po niej widać, że cokolwiek ją gryzło po spotkaniu z żebrzącym dzieckiem, to zdążyła się z tym uporać w trakcie drogi. Albo przynajmniej dobrze to udawać.
Irya pochyliła się i dłonią poprawiła lekko podwinięty skrawek sukienki. Wyprostowała się, zadzierając głowę, by przyjrzeć się budynkowi. Pokiwała głową z uznaniem i spojrzała w kierunku mężczyzny.

- No no, pierwsza randka i już mnie zapraszasz do siebie - powiedziała żartobliwym tonem, powoli, w akompaniamencie stukotu jej obcasów, podeszła do mężczyzny. - A ja się na to zgodziłam - zaśmiała się nieznacznie, zatrzymując się tuż przed nim. - To chyba nie świadczy o mnie za dobrze - dodała wpatrując mu się w prosto w oczy.
- Racja - przyznał z buńczucznym uśmiechem. - Jesteśmy siebie warci.
Morgan ruszył do drzwi wejściowych i wydobył z kieszeni pęk kluczy. Jeden z nich włożył do masywnego zamka i przekręcił go z głośnym dwukrotnym szczęknięciem. Chwilę później drzwi stanęły otworem, a Charles wykonał zapraszający gest dłonią.
Rozsądek podjął jeszcze jedną próbę uświadomienia Iryi, że to nie był dobry pomysł, ale blondynka zignorowała go robiąc pierwszy krok do wnętrza domu. Gdy znalazła się w przestronnym holu, zaczęła się rozglądać.



- Ładny wystrój - stwierdziła.
- Dzięki - odparł zamykając drzwi. - Mógłbym teraz skłamać, że wszystko sam zaprojektowałem, ale jest ryzyko, że zaczniesz pytać o szczegóły i wszystko wyjdzie na jaw - dodał z rozbawieniem. - Napijesz się czegoś?
- Może być whisky z lodem - odpowiedziała, zakładając po ich ostatniej rozmowie, że słodkiego wina u niego nie uświadczy. Z resztą na tą okazję whisky zdecydowanie bardziej pasowała. - Ja miałam zapał na urządzanie przy pierwszym mieszkaniu. Ale mi przeszło kiedy decydując o kolorze ścian dostałam do wyboru paletę pięćdziesięciu kolorów szarości - wspominała ze śmiechem.
- Ja ograniczyłem się do określenia atmosfery jaka mnie interesuje. Zgodzenie się, bez negocjacji, na wygórowaną wycenę i potem żądanie dokładnego realizowania założeń projektu bywa bardzo zabawne. Założyłbym się, że projektantka jechała na psychotropach - opowiadał nalewając bursztynowego płynu ze szklanej karafki do dwóch szklanek.
- Okrutnie - skomentowała Corday i pokręciła głową, ale i tak jego słowa ją rozbawiły.
Po zatknięciu korka Charles podszedł do Iryi i wręczył jej drinka.

Po chwili podniósł wskazujący palec w geście prośby o zaczekanie i podszedł do sprzętu audio i nacisnął kilka przycisków.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=hesz-6T0XvI[/media]

- Teraz lepiej - skomentował.
- Faktycznie - zgodziła się z nim i upiła łyk alkoholu. Zimny płyn rozlał się po przełyku, lądując w żołądku z przyjemnie rozgrzewającym uczuciem. - A teraz jeszcze lepiej - dodała, gdy przełknęła. Podeszła do kanapy i usiadła na niej, zakładając nogę na nogę. Wbiła spojrzenie w gospodarza.
- Imponuje mi, że sam do tego wszystkiego doszedłeś - zaczęła i gestem ręki trzymającej szklankę, wskazała na otoczenie. - Chyba, że nie do końca tak było? - zapytała uśmiechając się tajemniczo.
- To bardziej kwestia odpowiednich zrządzeń losu niż tylko moja zasługa - odparł prawnik siadając na drugiej części narożnika. - A jak było z tobą? Zostanie inspektorem zawdzięczasz tylko sobie?
- Trudno ocenić - wzruszyła ramionami. - Na pewno sama nie wpadłabym na to, żeby wybrać taką karierę - stwierdziła wbijając spojrzenie w okno. - Ale z drugiej strony, w mojej własnej ocenie tego ile czasu i wysiłku poświęciłam, żeby dojść do tego momentu, to chyba mogę uznać, że jednak miałam jakiś wpływ na to, że zostałam jednym z najmłodszych inspektorów w Capitolu - na powrót skierowała wzrok na prawnika. - Jasne, mam nazwisko i nawet nie waham się go używać, ale znam mojego ojca na tyle by wiedzieć, że nie zaryzykowałby dobrego imienia byle tylko podsadzić mnie wyżej na szczebelkach dowodzenia - dodała, a w jej tonie głosu było wyraźnie czuć szacunek jakim darzyła Davida.

- Czyli jesteś tam gdzie powinnaś i chcesz być - podsumował Charles. - Nie każdy ma takie szczęście. Generalnie to rzadkość jeśli chodzi o korporacje.
- Rzeczywiście, jeszcze nie spotkałam kogoś kto by miał się tak dobrze w życiu jak ja - przyznała mu rację. Sama nie dawała sobie żadnego prawa do narzekania w tym temacie, choć czasem kusiło ją, żeby zrobić sobie od tego dyspensę z powodu braku środowiska, do którego by faktycznie pasowała. - A ty? Potrafisz cieszyć się z tego co masz? - zapytała z dużą dozą zaciekawienia.
Morgan, zamiast od razu odpowiedzieć na pytanie, przez chwilę wpatrywał się w Iryę.
- Nie - powiedział w końcu z powagą. - Posiadanie rzeczy nie daje mi satysfakcji.
- Co innego stawianie sobie wyzwań, prawda? - uśmiechnęła się ze zrozumieniem malującym się na jej twarzy. - Im trudniejsze tym zadowolenie większe - nawiązała do jednej z ich pierwszych rozmów. - A żałujesz czegoś co zrobiłeś, żeby dojść do tego co masz? Jest coś co zrobiłbyś inaczej gdybyś mógł cofnąć czas? - po tym pytaniu upiła łyk whisky.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-04-2019, 12:06   #117
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Prawnik popatrzył na przeciwległą ścianę salonu poprzez płyn znajdujący się w szklance, po czym opróżnił ją jednym haustem.
- A czy jest sens to analizować? - odpowiedział pytaniem na pytanie wstając i kierując się w stronę karafki. - To kim jesteśmy, to efekt naszych decyzji. Cofając czas pewnie bylibyśmy zupełnie kimś innym i żałowalibyśmy zupełnie innych rzeczy. Może nawet tego czego nie zrobiliśmy - dodał uzupełniając zawartość szklanki.
Ten brak bezpośredniej odpowiedzi był mimo wszystko satysfakcjonujący dla blondynki.
- Zupełnie się zgadzam z tym punktem widzenia - odparła. Sama w żadnym razie niczego by nie zmieniła w swoim życiu. Uwielbiała je takim jakie było. Ale była jeszcze młoda, wciąż miała czas coś koncertowo spieprzyć i mieć okazję na żałowanie własnych decyzji. Jak na przykład tych podjętych dzisiejszego wieczoru.

- Wiesz, przyznam się, że winię cię za to, że przez ciebie zainteresowałam się tematami, które wcześniej potrafiłam ignorować - powiedziała, ale w jej słowach zamiast pretensji było szczere zainteresowanie.
- Na przykład jakimi? - Charles odwrócił się w jej kierunku z zainteresowaniem.
- Dobrze wiesz - stwierdziła lekko mrużąc oczy na to jego droczenie się. Rozsiadła się wygodniej na kanapie. - Odnoszę wrażenie, że w trakcie naszego pierwszego spotkania oboje byliśmy równie zaskoczeni swoimi spostrzeżeniami - powiedziała w tonie wyjaśnienia. - Zdradzisz co wtedy próbowałeś osiągnąć? - dodała z wyczuwalną pretensją, natchnioną przez niedawne wydarzenia z żebrzącym dzieckiem na parkingu.
Morgan przez chwilę wpatrywał się w dziewczynę z nieobecnym wyrazem twarzy.
- A o tym mówisz! - powiedział nagle i zaśmiał się. - Nic. Kompletnie nic. Nigdy, z jednym wyjątkiem, nie zrobiłem w stosunku do ciebie nic czego byś nie była w pełni świadoma.
- Jednym wyjątkiem? - uniosła brew, nie podzielając jego wesołości. Zdecydowała się dopić do końca alkohol.- No słucham, pochwal się co to była za okazja - zachęciła go, patrząc na niego podejrzliwie, ale wyciągnęła w jego kierunku rękę z pustą szklanką i potrząsnęła nią, domagając się dolewki.
- Było, minęło - powiedział, zabierając szklankę z dłoni Iryi i skierował się w stronę barku. - Wszystkie dotychczasowe wydarzenia spowodowały, że jesteśmy właśnie w tym miejscu. Nieprawdaż? - zapytał, odwrócony plecami, powtarzając uprzednią tezę. Uzupełnił szklankę i ruszył oddać ją właścicielce.

- Czyli przyznajesz, że przyprowadziłeś Hilla do mojego mieszkania? - zapytała ze złością w głosie.
- Można tak powiedzieć - przyznał wyciągając dłoń z drinkiem w jej kierunku.
- Czemu miało to służyć? - dociekała dalej, ale wzięła od niego szklankę.
- Z mojej perspektywy dokładnie temu jak się to zakończyło. - Corday wydawało się, że Morgan jest szczery, ale nie mówi wszystkiego.
- Chyba nie do końca skoro narzekasz na moje nowe miejsce zamieszkania - skomentowała sarkastycznie. - Czyli mam zakładać, że nie dziwi cię fakt, że u Hilla nie wykryto żadnych środków odurzających?
- Twoje nowe miejsce zamieszkania jest kłopotliwe z wielu względów - wyjaśnił z wieloznacznym uśmiechem. - Nie wszystkie środki są wykrywalne - dodał już z powagą.
- O tak, wiem - zgodziła się i upiła łyk. Na dłuższą chwilę skupiła się na smaku alkoholu w ustach. - Jednak to nie ma znaczenia gdy uwzględni się inne rzeczy, które wyszły przy okazji. Osobiście go przyprowadziłeś, czy kogoś fatygowałeś, żeby za ciebie odwalił czarną robotę?
Charles patrzył przez chwilę na Iryę bez słowa.
- To ja wtedy odwalałem czarną robotę - odpowiedział z irytacją. Irya nie wiedziała, czy dotyczy ona wypowiedzianych słów czy wspomnianej sytuacji.

- Widzisz, powiedzenie wprost, aż tak bardzo nie bolało. Co nie? Przynajmniej nie tak jak oberwanie nożem i późniejsze zszywanie - uśmiechnęła się ironicznie. - Zdolny jesteś. Zniszczenie monitoringu, włamanie się do mieszkania i zamazanie swojej twarzy na nagraniach z kamer, które pominąłeś - pokiwała głową z uznaniem po tej wyliczance wykonanej na palcach wolnej ręki. - No i Hill. Zdziwisz się jak powiem, że Cleaner wykrył w jego zwłokach szczątki Mrocznej Harmonii? - zapytała, bacznie mu się przyglądając.
- Cleaner czy ty? - zapytał wychylając się do przodu i znacznie zmniejszając dystans.
- Nie uważam siebie za Cleanera - stwierdziła w odpowiedzi. - To była napaść na córkę zastępcy szefa policji, więc nie ma się co dziwić, że zastosowano dodatkowe środki przy sprawdzeniu ciała napastnika - dodała w tonie wyjaśnienia.
- Nie uważasz - powtórzył. - To ciekawe - dodał, na powrót, rozpierając się na kanapie. - Powiem ci, że początkowo nie obchodziło mnie jak skończy się twoje spotkanie z Hillem, ale teraz wszystko wywróciło się do góry nogami - dopowiedział z czymś na kształt ukłucia żalu.
- Pokonał cię mój urok osobisty? - Zapytała ze szczerym rozbawieniem w głosie.
- W rzeczy samej. Głupio się przyznać - stwierdził jakby było to coś wstydliwego.
Irya roześmiała się, ale przyglądała mu się wnikliwie, próbując doszukać się fałszu. Ale nie znajdując tego zrobiła współczująca minę. Musiała przyznać przed sobą, że gdyby nie była wstawiona to właśnie by się wściekła na niego, że potwierdziło się to co zakładała od samego początku. Jego wyznanie w sumie było dla niej jak komplement.

- To nawet urocze - skomentowała bez cienia złośliwości. - Cóż... Gdybym była Cleanerem to pewnie wszystko potoczyłoby się drastycznie inaczej i zakończyło jeszcze w trakcie naszego pierwszego spotkania. Z tobą w czarnym worku - stwierdziła pewna siebie. - Także oboje mamy sporo farta z tą naszą znajomością - mrugnęła okiem i napiła się.
- Więc dlaczego tutaj siedzisz? - zapytał z nieudawaną ciekawością. - W zasadzie to po tym co ci właśnie powiedziałem powinnaś kipieć ze złości lub nawet zmieniać magazynek.
- I gdzie niby miałabym schować zapasowy magazynek? - zapytała wskazując gestem dłoni na swoją sukienkę. - Byłam na ciebie wściekła, jak tylko pierwszy raz zobaczyłam nagrania. Ale wygląda na to, że niestety zdążyłam już to przeboleć... - wzruszyła ramionami. - Tak więc podsumowując... Ty najpewniej jesteś Heretykiem, a ja najpewniej mogę sobie dopisać do obowiązków bycie Cleanerem - westchnęła ciężko i oparła głowę na oparciu kanapy, tak że wbiła spojrzenie w sufit.
- To nadal nie trzyma się kupy - zaśmiał się Charles. - Albo panna Corday jest tak pokręcona, że w desperacji szuka silnych emocji, albo zaraz tu wpadnie oddział Bractwa - rzucił prowokacyjnie nie tracąc dobrego nastroju.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 11-04-2019, 14:58   #118
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Irya na chwilę odwróciła spojrzenie, nagle zainteresowana widokiem za oknem, gdy prawnik wypowiedział pierwszą z dwóch opcji jakie przyszły mu na myśl.
Trafił w dziesiątkę.
Ale nie zamierzała się przyznawać do chorobliwej ciekawości czy całej gamy zachowań typowych dla nałogowego hazardzisty.
Znów skupiła wzrok na rozmówcy.
- Faktem jest, że zrobiło się ciekawiej odkąd ciebie poznałam - przyznała Irya bez większego wahania i spojrzała na rozmówcę. - Pochwaliłeś się komuś tym co potrafię? - zapytała.
- A czy to, że tutaj siedzisz nie jest odpowiedzią? - odparł wymijająco. - Co planujesz dalej z tym zrobić? - Mężczyzna wstał i poszedł po kolejnego drinka.

- Nie jest przy założeniu, że próbujesz wyciągnąć ode mnie ile wiem, a potem wpuścisz tu z piwnicy swoich kumpli z heretyckiego kręgu wzajemnej adoracji, żeby samemu już nie brudzić sobie rąk - odparła z drobną nutą złośliwości w głosie, pozostawiając jego pytanie bez odpowiedzi.
- Wypraszam sobie! - Morgan żachnął się teatralnie podczas nalewania drinka. - Kiedy niby się kimś wysługiwałem? - Podszedł do Iryi i podał jej swoją, pełną szklankę jednocześnie wyciągając drugą dłoń po tą należącą do niej, ale już opróżnioną.
Inspektor przystała na tą wymianę.
- Charles, przecież dopiero co omawialiśmy akcje z Hillem - przypomniała mu kręcąc głową z politowaniem. - Wtedy bardziej chciałeś się pozbyć mnie czy jego? I po co?
- Chyba bardziej jego. Tak by było prościej - odparł w drodze do kolejnego uzupełnienia whisky. - Generalnie byłem ciekawy co z tego wyniknie. To miały być dwie pieczenie przy jednym ogniu - dodał, gdy dolał sobie alkoholu.


- Kłopotliwy klient i Cleaner, którego się nie spodziewałeś na posterunku... Faktycznie miało to sens - zaśmiała się. - A tu niespodzianka, zrobiłam na złość i nie dałam się zabić - uśmiechnęła się z zadowoleniem. - W sumie to nawet przysłużyłeś mi się tym. Od tamtej akcji mój nowy przełożony przestał odsuwać mnie od spraw terenowych, widząc, że wcale nie jest tak, że latam do ojca skarżyć się o każdą pierdołę. No i zawsze to jeden dealer mniej na ulicy - nieznacznie uniosła szklankę w geście toastu. - W sumie to co on tobie zawinił?
- Ja osobiście nie miałem nic do niego. Nie interesuję się śmieciami - wzruszył ramionami i upił łyk ze szklanki. - Wydaje mi się, że popełnił o jeden błąd za dużo. A co do dealerów to istnieją tylko dlatego, że jest popyt na ich towar. Nikt ludzi do tego nie zmusza.
- Zaraz zaraz. To ty jesteś w końcu prawnikiem czy płatnym mordercą? - zapytała popijając whisky. - Skoro nie ty chciałeś go zabić to kto ci kazał go sprzątnąć? Należał do twojego kręgu i twój guru był z niego niezadowolony?

- Nieźle! Zaimponowałaś mi! Musiałaś się dokształcić - powiedział z uznaniem. - Nie zaskoczę cię pewnie jak powiem, że łamę konwenanse i nie należę do żadnej typowej komórki. Za Hilla mi nikt nie zapłacił, bo przecież ja go nie zabiłem - Charles z rozbawieniem popatrzył Iryi prosto w oczy. - Nawet jakbym zabił to i tak bym nie dostał za to żadnej gratyfikacji. Po prostu każdemu było na rękę żeby zniknął.
- Nie próbuj się oczyszczać tym, że ja pociągnęłam za spust. Podżeganie do morderstwa czyni cię współwinnym - wytknęła mu, grożąco machając palcem w jego kierunku. - Zdecydowanie coś mu zrobiłeś, że mnie zaatakował. Jakieś twoje mrocznoharmonijne sztuczki? Mam się spodziewać, że będziesz ich używać na mnie?
- A po co? - Morgan wybuchnął szczerym śmiechem. - Używanie na tobie jakichkolwiek mocy wszystko by popsuło. Na przykład zmuszenie cię do ściągnięcia tej sukni to żadna frajda w porównaniu do tego jakbyś sama chciała ją ściągnąć - mrugnął z szelmowskim uśmiechem. - A co do Hilla to w tym momencie nie byłbym w stanie nikomu zrobić nic takiego. Nawet nie planuję - dodał z nutą czegoś co Corday odebrała jak obrzydzenie.
Iryę zaintrygowało to co powiedział i zachęciło do dalszego drążenia.
- Kręcąc cię prawdziwe uczucia? Wow, to dopiero nazywa się ekstrawagancka zachcianka - wykrzywiła usta w wyzywającym uśmiechu. - Co masz na myśli, że teraz nie jesteś w stanie powtórzyć tego co zrobiłeś Hillowi?
- Przecież mówiłem, że posiadanie rzeczy nie daje mi satysfakcji - przypomniał. - A każdy z nas ma swoje zboczenia. Uważam, że moje intensywnością wcale tak mocno nie odbiegają od twoich - przerwał na chwilę zastanawiając się nad drugą częścią pytania. - Skoro już poświęciłaś tyle wysiłku na zbieranie informacji to uzupełnię ją o coś czego pewnie jeszcze nie wiesz. Pewne zdolności mogą być nam czasowo przekazywane. Na przykład tylko na czas konkretnego zadania. Tak też było w tym przypadku.

- No dobrze, ale skoro to miało być tylko na konkretne zadanie to nie sądzisz, że kłóci się to z tym co sugerowałeś wcześniej, że pozbycie się Hilla było twoim pomysłem - uniosła brew doszukując się w tym krętactwa w jego zeznaniach.
- Jedno i drugie jest prawdą pani inspektor - prawnik wypowiedział zdanie z wyraźnym naciskiem na profesję Corday. - Nic nie jest za darmo - dodał tajemniczo.
- Ojej, czyli nie tylko chcesz mnie zaciągnąć do łóżka? - udała zaskoczenie. - Co byś jeszcze chciał? Tylko nie mów, że otworzysz się przede mną dopiero po ślubie - roześmiała się, coraz bardziej czując w głowie efekty działania whisky.
- Nie tylko - potwierdził z uśmiechem. - Znowu pytasz o coś co dobrze wiesz, że ci nie zdradzę. Nie przestajesz mnie podpuszczać, bo dobrze wiesz, że mi się to podoba - powiedział z uznaniem. - Jaki ślub? Przecież nie chcemy aby w nasze relacje wdarła się nuda. I kto tu kogo traktuje jak zwierzynę? - zaśmiał się.
- Nuda? - odparła z udawanym oburzeniem. - Wręcz przeciwnie. Wtedy to dopiero by się zaczęło - stwierdziła z zalotnym mrugnięciem oka. - Wprawianie cię w zakłopotanie daje mi tyle satysfakcji... - mruknęła z zadowoleniem, przymrużając oczy. - To czego ode mnie chcesz? - zapytała pochylając się w jego kierunku, a on po chwili zrobił to samo.
- Nic konkretnego, a poza tym wszystkiego - wyszeptał konfidencjonalnie i zachichotał.

- Jeśli liczysz na jakąś moją odpowiedź na twoje wyznanie uczuć tamtym bukietem kwiatów - przysunęła się bliżej niego. - To chyba to, że ich nie wyrzuciłam, a nawet dostały wazonik z wodą, musi coś oznaczać.
- W obecnej sytuacji byłbym skończonym durniem jakbym podał w wątpliwość twoją interpretację - powiedział cicho po czym wyciągnął lewą dłoń i jeszcze bardziej zmniejszając dystans, zgarnął jej niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Cóż, jestem prostą dziewczyną - Irya uśmiechnęła się do niego uroczo i niewinnie zarazem. - Jeśli mężczyzna przysyła mi kwiatki do pracy, tak żeby koniecznie wszyscy widzieli, a ponad to powstrzymuje się od dalszych prób pozbawienia mnie życia, to uznaję, że mnie przynajmniej trochę lubi - dodała rozbawionym głosem, przysuwając się jeszcze bliżej. - I tamten buziak na parkingu też chyba coś znaczył - po tych słowach przestała się już wstrzymywać i po prostu pocałowała go w usta, kładąc dłoń na jego policzku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-04-2019, 11:22   #119
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
18+

Morgan rozchylił usta i odwzajemnił pocałunek. Rękę trzymaną przy jej uchu przeniósł na bok szyi i delikatnie przytrzymywał dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru jej teraz wypuścić. Ponowił pocałunek bardziej namiętnie wbijając wargi w usta Iryi.
Pocałunki miały smak wypitej przez nich whisky. Corday uśmiechała się z zadowoleniem, gdy całowali się z coraz większym zaangażowaniem. Alkohol zrobił swoje i teraz przyjemnie szumiał w głowie, zagłuszając resztki wątpliwości. Pożądanie zaczynało przesłaniać wszystko inne. Corday odstawiła szklankę gdziekolwiek i uwolnioną ręką sięgnęła do Charlesa. Objęła jego szyję ramionami i usiadła okrakiem na jego kolanach. Przylgnęła do niego, całując go z rosnącym zniecierpliwieniem.

Mężczyzna, nie pozwalając aby ich wargi rozłączyły się na więcej niż było to konieczne, lewą rękę przełożył na jej odkryte plecy, a prawą położył na kolanie od zewnętrznej strony. Dłoń sunęła coraz dalej, po nagim udzie, daleko pod podwiniętą wysoko sukienkę, aż dotarła do skóry pośladka. Irya poczuła jak palce zaciskają się na jej ciele. Charles oddając intensywność pocałunków uniósł ją do góry i dociągnął do siebie. Corday, po na pozór niewielkiej zmianie pozycji, wyraźnie poczuła jak bardzo działa na Morgana. Mruknęła wielce z tego powodu zadowolona. Objęła go mocno, zmysłowo ocierając się o niego piersią i nagle go puściła, przerywając tym samym długi pocałunek. Odchyliła się nieznacznie w tył, tylko na tyle, by móc położyć dłonie na jego torsie. W czasie gdy jej spojrzenie było skupione na oczach Charlesa, zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Zapał z jakim to robiła zdradzał, że ledwo powstrzymywała się przed tym, żeby po prostu jednym stanowczym ruchem je wszystkie urwać. I niestety nie wytrzymała przy ostatnich, które posypały się na kanapę. Uśmiechnęła się triumfalnie i bez nawet najmniejszego poczucia winy za poczynione szkody, zaczęła ściągać z niego koszulę.

Charles dołożył wszelkich starań aby ułatwić Iryi jak najszybsze pozbycie się elementu jaki jej najwyraźniej bardzo przeszkadzał, a gdy jego ramiona zostały w końcu uwolnione on nie pozostał dłużny. Sięgnął za jej plecy w poszukiwaniu zapięcia sukienki. Czas jaki na to poświęcił starał się jej wynagrodzić swoimi wargami. W przeciwieństwie do niej, on na szczęście, starał się nie uszkodzić jej jedynego stroju jaki miała przy sobie. Uczucie zsuwającego się materiału podpowiadało Iryi, że jej partner osiągnął swój cel.
Pozwoliła by góra sukienki lekko opadła, ale tylko na tyle by jeszcze nie całkiem odkryła jej piersi. Zaraz położyła dłonie na jego barkach i popchnęła go tak, żeby zsuwając się po oparciu, wylądował plecami na siedzisku kanapy. Pochylona nad nim, przesunęła biodra w dół jego ud i przytrzymując go lewą ręką by się nie podnosił, prawą sięgnęła do sprzączki jego paska.

Morgan z rozbawieniem patrząc na jej zdeterminowany wyraz twarzy, podniósł ręce do góry w geście poddaństwa i pozwolił działać. Corday sprawnie poradziła sobie jedną ręką zarówno z guzikiem jak i suwakiem. Po chwili tylko materiał bokserek dzielił ją od jego pełnej erekcji.
Irya oparła się kolanami na kanapie, unosząc biodra przez co mogła zsunąć Charlesowi spodnie i bokserki, z jego drobną asystą. Przy okazji materiał ciemnoniebieskiej sukienki zsunął się w dół zakrywając nogi blondynki i nagie krocze mężczyzny. Corday zaczęła dłonią masować jego męskość i usiadła mu na udach, tuż poniżej jego lędźwi. W końcu zabrała rękę, którą położyła mu na barku i zaczęła powoli poruszać biodrami, ocierając się o jego sterczącego członka. Charles poczuł przy tym, że bielizna Iryi zrobiła się wilgotna od podniecenia.
Kobieta pochyliła głowę do jego twarzy, ale nie pocałowała go.
- Zabezpieczyłeś się na taką okoliczność? - szepnęła mu do ucha pytanie, nie przerywając pieszczot.
- Nie. Musisz mi zaufać - odpowiedział uśmiechając się półgębkiem i czekając na jej reakcję.
Przygryzła wargę w zniecierpliwieniu, dając do zrozumienia, że powstrzymywanie się, sprawia jej duży problem.
- ...Że niczym się od ciebie nie zarażę? - zapytała patrząc mu prosto w oczy. Uśmiechnęła się zadziornie. - W torebce mam gumki - zaproponowała.

Morgan skierował wzrok na leżącą na blacie stolika torebkę, najwyraźniej jednocześnie oceniając odległość do niej, a następnie wrócił spojrzeniem na twarz dziewczyny i uniósł brew w zdumieniu.
- No tego się po tobie nie spodziewałem - parsknął śmiechem. - Teraz to ja mogę się bać czy ty mnie czymś nie zarazisz. - Corday widziała po jego wyrazie twarzy, że ujawniona przed chwilą informacja spowodowała u niego potok myśli. Jednak dosyć szybko podjął jakąś decyzję, gdyż złapał Iryę jedną ręką między łopatkami, a drugą na wysokości kości ogonowej, a zaraz potem gwałtownie podrzucił ją, obrócił i opuścił kładąc wzdłuż kanapy.
- Skoro pani inspektor lubi wrażenia, to myślę, że tak będzie dla pani ciekawiej - odparł wisząc nad nią i klęcząc między jej udami. Sukienka zsunęła się odsłaniając kaburę umieszczoną na prawym udzie. - Widzę, że masz już wystarczające zabezpieczenie - zaśmiał się znowu. - Masz jeszcze jakieś niespodzianki? - zapytał Charles z iskierkami rozbawienia w oczach.

Corday roześmiała się razem z nim z tej sytuacji.
- Sprawiedliwie ostrzegam, że jestem całkiem nieźle wysportowana - stwierdziła w odpowiedzi i sięgnęła ręką do jego twarzy, głaszcząc go po policzku. - Chyba masz co do tego rację jak wolę się z tobą kochać - dodała, bo faktycznie oboje w tym momencie, będąc tu razem, ryzykowali własnym życiem. - Zresztą... i tak by ich nie wystarczyło na to co chce z tobą zrobić - mruknęła i lekko uniosła głowę, całując go. - Zechcesz najpierw zdjąć mi bieliznę, czy mam to zrobić sama? - zapytała rozbawionym tonem
Morgan nie odpowiedział tylko chwycił nogi Corday w kostkach i założył sobie na ramiona tak, że jej pośladki powędrowały w górę. Złapał, sporo odsłaniającą już, górę sukienki i zsuwając ją wsunął palce pod paski stringów i pociągnął w dół, a biorąc pod uwagę obecną perspektywę, w górę. Całość niepotrzebnej już garderoby poszybowała, ponad stolikiem, na podłogę. Ku zaskoczeniu Iryi kabura została, najwidoczniej celowo, na swoim miejscu, co ją po chwili nawet rozbawiło.

- Faktycznie, wyglądasz niesamowicie - skomentował patrząc na wyraźnie zarysowane pod skórą mięśnie dziewczyny. Zdjął jej nogi ze swoich ramion i rozłożył je na boki. Przejechał dłońmi po łydkach, następnie kierując się na uda i mięśnie brzucha. Dotknął opuszkami palców zaczerwienionego jeszcze zgrubienia po ranie, które jako jedyne, psuło perfekcyjność obrazu. Po chwili jednak kontynuował studiowanie reszty jej ciała. Następne były jędrne piersi, które nawet podczas leżenia na plecach nadal sterczały ku górze, obojczyki, a na koniec ramiona. Oczy mężczyzny pożerały ją jak dzieło sztuki, a blondynka zupełnie nie czuła się tym skrępowana. Podobało jej się to jak na nią patrzył.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 23-04-2019 o 13:24.
Raga jest offline  
Stary 14-04-2019, 21:31   #120
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
18+

Twarz Charles’a przez chwilę wisiała nad jej głową, aż nagle jego mimika uległa zmianie jakby przyszło mu coś do głowy. Obniżył głowę złożył mokry pocałunek na jej szyi. Wysunął język i sunął nim w dół, aż do jednego z sutków. Potem skierował go w stronę drugiej piersi. Następnym punktem był pępek, ale nie zatrzymując się ruszył dalej. W końcu zanurzył twarz między udami Iryi. Dziewczyna zastanawiała się co miał na celu gdyż, była tak podniecona, że ewidentnie nie było żadnej potrzeby używania języka w tym miejscu. Przez chwilę widziała tylko jego oczy i czuła jego język, który całą szerokością przejechał po jej wargach od dołu, do góry, aż do łechtaczki.
- Teraz już wiem jak również tam smakujesz - powiedział z głupim uśmiechem, gdy na powrót ujrzała jego całą twarz.
Corday wyciągnęła do niego ręce, obejmując jego głowę dłońmi. Przyciągnęła go do swojej twarzy.
- Nie drocz się dłużej ze mną, bo cię skuję... - ostrzegła, patrząc na niego w sposób wyrażający ogromny głód i pocałowała go, bardzo zachłannie wchodząc językiem do jego ust.


W tej pozycji wystarczył tylko niewielki ruch bioder aby znalazł się w niej. Uczuciu penetracji towarzyszyło mlaśnięcie, które w fizyczny sposób oddało poziom pożądania Iryi.
Charles przez chwilę nie poruszał się. Całował namiętnie kochankę jednocześnie naciskając ze wszystkich sił swoje biodra, pozwalając aby poczuła go jak najgłębiej jak to możliwe. Jakikolwiek ruch z jego strony, w tym momencie, był chwilowo przez nią uniemożliwiony.
Cichy jęk wydobył się z ust Iryi, która zaraz wykrzywiła usta w błogim uśmiechu, wyraźnie zadowolona z rozmiaru tego co miał w użyciu Charles. Objęła go mocno nogami, gdy jej ciało mimowolnie wygięło się pod wpływem zniewalającej fali przyjemności, którą przyniósł niespodziewany tak prędko orgazm. Zdecydowanie nie doceniła ogromu swojego podniecenia.
- Miałeś rację... Tak jest lepiej... - sapnęła mrużąc oczy, zadowolona, że nie upierała się na użycie gumek. Pozycja była bardzo przyjemna, ale temperament nie pozwalał Iryi długo pozostawać bierną. Bo dla niej był to dopiero początek.
Zbierając się w sobie po silnych doznaniach, spojrzała kątem oka w bok, oceniając przestrzeń pomiędzy kanapą, a stolikiem.

Wykorzystując podstawy zapasów jakie zdążyła liznąć z lekcji z instruktorem na siłowni, popchnęła kochanka na bok. Będąc cały czas w miłosnym uścisku oboje przetoczyli się z kanapy na podłogę. Ponownie Charles wylądował na łopatkach, a Irya pochylała się nad nim z triumfalnym uśmiechem. Położyła ręce na jego ramionach dla unieruchomienia go i ucałowała, po czym zaczęła poruszać biodrami, gdy męskość jej partnera nadal wyczuwała pulsowanie jej wnętrza po niedawnym orgaźmie. Powoli zwiększając tempo pokierowała jego dłonie do swoich piersi, które w tej pozycji wyglądały jeszcze bardziej kusząco. Następnie jedną ręką oparła się na jego barku, a palce drugiej wplotła w jego włosy.

Morgan pozwolił jej tylko przez chwilę mieć trochę czasu dla siebie, ale natura nie pozwoliła mu zachować bierności na długo. Podniósł się na łokciach, złapał Iryę za pośladki i usiadł. Pozycja i inicjatywa kochanki najwyraźniej mu się podobała, bo opierając jedną dłoń na podłodze tylko przekręcił się tak aby oprzeć się o kanapę. W tej pozycji pozostawiał jej nadal dużo swobody, a jednocześnie miał lepszy dostęp do jej piersi, które zaczął pieścić używając dłoni, warg i języka.
Corday ujeżdżając go wiła się przed jego oczami, a po jej minie było widać, że delektowała się tą fizyczną przyjemności. Zamknęła oczy by w pełni skupić się na doznaniach. Oparła dłonie na jego barkach i zaciskała mocniej na nich palce za każdym razem, gdy wchodził w nią głęboko.
Widać było po niej wyraźnie, że w tej chwili jest całkowicie egoistyczna i tylko jej własna przyjemność się dla niej liczy, ale Charlesowi to kompletnie nie przeszkadzało. Jednak, to co robiła, w połączeniu z jej budową anatomiczną powodowało pewne zagrożenia. Na przykład takie, że to kobiety są stworzone do wielokrotnych orgazmów, a nie mężczyźni.
Morgan objął Corday i przyciągnął do siebie. Zanim zdążyła zaprotestować, że przerywa jej w osiągnięciu ekstazy, on podniósł się i wychodząc z niej usiadł na krawędzi kanapy.

Chwilowa przerwa w szaleńczym tempie jakie narzuciła dziewczyna pozwoliła mu oddalić to co zbliżało się nieuchronnie. Rozszerzył nogi i przyciągnął ją do siebie. Uśmiechnął się tylko widząc jej pytające i pełne pretensji spojrzenie. Odwrócił ją tyłem do siebie i pociągnął w dół. Znowu poczuła go w sobie. Dłońmi umieszczonymi na jej biodrach pokazał jej, że ma się poruszać do przodu i do tyłu. Irya znowu miała pełną inicjatywę, a w tej pozycji członek Charlesa dotykał właśnie tego punktu na przedniej ściance jej pochwy, który planował.
Blondynka zaczęła się poruszać, za każdym posunięciem poprawiając nieco ułożenie swoich bioder dla wzmocnienia własnych doznań. Przeczesała palcami włosy, przerzucając je na prawy bark i spojrzała przy tym przez lewe ramię na swojego kochanka. Posłała mu błogi uśmiech po czym wbiła spojrzenie w sufit. W końcu osiągnęła to co najbardziej jej odpowiadało i zwiększyła tempo. Z jej ust zaczęły wydobywać się coraz głośniejsze jęki.

W pewnym momencie fala wilgoci zalała uda Morgana, a ciało Corday zaczęło drgać. Na tą chwilę czekał. Pociągnął ją szybko na siebie i przewrócił znowu na kanapę. Namiętnie całował, leżącą na jego lewym ramieniu, Iryę, w trakcie gdy dłoń wsunął między jej uda. Dwoma palcami dotarł w miejsce, które przed chwilą doprowadziło ją do orgazmu. Połączenie intensywnych ruchów w głąb i zaginania palców na przednią ściankę, w kilkanaście sekund sprawiło, że kolejna fala wilgoci wylała się na skórzaną tapicerkę. Mężczyzna jednak nie odczuwał jeszcze satysfakcji i nie miał zamiaru przerywać. Jęk z ust Iryi nasilał się podczas każdego orgazmu, a ciało nie przestawało dygotać. Morgan przerwał dopiero, gdy Corday wbiła zęby w jego biceps i wtuliła się w niego całym ciałem. Przez chwilę leżeli w bezruchu, a on patrzył z satysfakcją na swoje dzieło. Zapach, którego nie można było pomylić z niczym innym unosił się po całym pomieszczeniu.
Po tak intensywnym potraktowaniu, Irya jedyne co była w stanie zrobić to wyciągając się w maksymalnie wygodnej dla niej pozycji. Obejmowała rękami jego ramię to, na którym zostały idealnie równe ślady po jej zębach, przytulona do swojego kochanka. Zamknęła oczy i cicho pomrukując delektowała się pełnym rozluźnieniem, którego tak bardzo brakowało jej w ostatnich tygodniach.

Wiedziała, że Charles po raz kolejny się powstrzymał przed dojściem, a jego męskość wciąż sterczała w gotowości. Ale przecież sam tak chciał, a ona na ten moment była zbyt rozleniwiona by cokolwiek z tym robić. Może później, gdy odetchnie. Z resztą po zaspokojeniu pierwszego głodu już nigdzie jej się nie spieszyło.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172