|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-09-2018, 12:29 | #121 |
Reputacja: 1 | [...]- Chyba że chcesz umrzeć w ciągu najbliższej doby, wybór należy do ciebie. Rafał uśmiechnął się szeroko. Co jak co, ale sarkazm lubił. A ponieważ ninja...Fowler...mówił całkiem sporo była okazja, że powie więcej niż by chciał. I odsłoni część swych planów albo i planów swego suzerena. Póki co, mogli zawrzeć niechętny sojusz. Fowler uciekał przed gniewem Quan Chi (Johny Cage i Liu Kang też wspominali o czarowniku), a oni troje musieli wydostać się z dżungli i dotrzeć do Birmy. Albo przynajmniej cywilizacji. Ciekawe czy telefony działały. Krzeszewski sięgnął do kieszeni i dobył komórki. Po czym wybrał numer Jaxa. |
23-09-2018, 21:50 | #122 |
Reputacja: 1 | Jeden rzut oka wystarczył by Raf pozbył się nadziei. Brak zasięgu. Laptop uruchomił się za drugim razem. Ale tylko po to by się zawiesić kilka sekund później. Kimberly ochłonęła nieco i wystraszonym spojrzeniem obserwowała każdego z mężczyzn po kolei. W końcu odważyła się zapytać: - Kim wy jesteście? I co tu robimy? |
24-09-2018, 12:55 | #123 |
Reputacja: 1 | - Byłbyś zapomniał? - spytał się John powątpiewając w każde słowo wypowiedziane przez ninje. Naprawdę zaczynał żałować, że nie pociągnął spustu gdy miał ku temu okazję. To że ostrze było zatrute czuł, jednak pozostawało pytanie na ile słowa Fowlera były prawdziwe? Przecież najlepsze kłamstwa mają w sobie ziarno prawdy. Cóż... blef, czy nie, on też potrafi grać w te gry. Spojrzał na fiolkę, po czym prosto w oczy ninji: |
24-09-2018, 19:30 | #124 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Fowler, słysząc słowa Johna Doe, wzruszył ramionami. Cofnął wyciągniętą rękę, w której trzymał fiolkę i odkorkował naczynie. Delikatnie odsunął od twarzy maskę, tak jednak by nikomu nie pokazać swojego oblicza i pociągnął zdrowo, wypijając płyn do ostatniej kropelki. Następnie zakorkował fiolkę i schował do kieszeni, z której niedawno ją wyjął. |
26-09-2018, 10:15 | #125 |
Reputacja: 1 | Marsz przez dżunglę nie należał do najłatwiejszych. Zwłaszcza dla Kimberly, która była na bosaka. Buty wraz z resztą ubrania zawłaszczyła sobie druga, najprawdopodobniej fałszywa Kimberly. No bo wszak do wożenia vipów z Hong Kongu nikt nie zatrudniłby dziewczyny zdolnej dołożyć zabójcy Lin Kuei. Wszak po co ktoś taki na pokładzie samolotu… Tymczasem drugi skoczek ruszył tropem niedawnych pasażerów. Z góry było widać gdzie wylądowali. Wystarczyło być szybszym niż oni. A to udawało się bez problemu. Zbity gąszcz nie stanowił przeszkody dla wprawnego tropiciela. John zatrzymał się, wyczuł zapach dymu byli już dość blisko. Nakazał reszcie zatrzymać się ruszył sam. Krok za krokiem zbliżał się, między drzewami dostrzegł płachcę dwuosobowego namiotu. Ostrożnie obszedł obozowisko wokoło, było dostatecznie wiele cienia między drzewami by czuł się bezpiecznie. W obozowisku dostrzegł jakąś sylwetkę, siedziała koło ogniska nad którym stał trójnóg z wiszącym na nim garnkiem. Siedział tam na oko dwudziestoletni chłopak, miejscowy. Mieszał coś w garnku. Wprawne oko szpiega wyłowiło detale wskazujące, że z obozowiska korzystają dwie osoby. Nagle wyczuł, że nie jest sam. Czekanie przedłużyło się, było nudne. Zabijanie czasu oglądaniem birmańskiej flory i fauny także wychodziło im bokiem po kilku godzinach marszu. Kimberly siedziała koło Rafa. Wydawał się jej najnormalniejszy. Nie chciał zabijać wszystkich i nie patrzył wzrokiem mordercy jak John, ani nie był obwieszony bronią niczym choinka dla grzecznych ninja jak Fowler. - Nie zostawiaj mnie samej - powiedziała. - Co? - Raf spojrzał zdumiony na nią. Po czym rozejrzała się wokoło. Byli w lesie tylko we dwójkę. Fowler znikł. Uczucie obecności przeszło w uczucie niechęci. Dwa metry od niego w krzakach czaił się Fowler. Spojrzał na Johna i wrócił do obserwacji obozu. John był prawie pewien, że skurwiel do niego mrugnął. |
01-10-2018, 21:41 | #126 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 |
|
04-10-2018, 10:01 | #127 |
Reputacja: 1 | Chwila w samotności w cieniu drzew, z dala od pozostałych była kojąca. John poruszał się szybko i płynnie przemykając pomiędzy grubymi pniami prastarych drzew i rozrastającymi się paprociami i innymi krzewami, które w tych dziewiczych warunkach rozrastały się do niebotycznych rozmiarów. Pomimo ostrożności i obchodzenia obozowiska, droga nie była długa i po chwili John obserwował już samotną postać siedzącą przy garnuszku. Wszystko wydawało się być w porządku, jednak Doe poczuł na karku nieprzyjemne mrowienie, dodatkowe krople potu i poczucie czyiś oczu. I to nie w tym dobrym znaczeniu. Powoli rozejrzał się trafiając na Folwera. Skurwysyn ruszył za nim, a teraz jeszcze wydawał instrukcje. John już miał zasalutować mu środkowym palcem i ruszyć do przodu, jednak zatrzymał się w ostatniej chwili. Jeśli Fowler jest tu, to kto został z Krzeszewskim i Kimberly? |
04-10-2018, 12:01 | #128 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Zabójca odczekał chwilę aż John Doe się oddali, po czym wziął się do roboty. Ustawił się za plecami chłopaka, uważając jednocześnie, by nie stanąć po nawietrznej i ruszył powoli w jego stronę. Po drodze rozglądał się w obie strony, uważając na niespodzianki w postaci osób trzecich, główną uwagę koncentrował jednak na swojej ofierze i drodze do niej. Musiał przemieszczać się cicho, ale możliwie szybko, jednocześnie uważając po czym stąpa. Miał zamiar podejść do chłopaka od tyłu, przydusić do utraty przytomności, a następnie zanieść w krzaki i tam skrępować. Pamiętał też o tym, by zdjąć garnek z trójnoga. Ot chłopak poszedł na stronę, wcześniej upewniając się, że ich obiad się nie przypali. |
04-10-2018, 16:13 | #129 |
Reputacja: 1 | Akcja Fowlera potoczyła się po jego myśli wręcz idealnie. Aż samo się nasuwało pytanie co też takiego w zamian się za chwilę spieprzy. Chłopak nie był zbyt ciężki, ale żylasty. Zapewne miejscowy tropiciel czy myśliwy. Co mógł potwierdzać odebrany nóż myśliwski o wysłużonej rękojeści. John wrócił do pozostałej dwójki, Raf siedział oparty o drzewo, a Kimberly… nie było. - Gdzie ona jest? - Tutaj - usłyszał z boku, wychodziła zza drzewa - I nie twoja spraw co robiła - dodała hardo, choć widać było, że wędrówka dała się jej we znaki. Towarzysz chłopaka nie pojawiał się. Powoli robiło się ciemno. Fowler usłyszał, że chłopak w końcu się obudził i próbuje oswobodzić. |
06-10-2018, 14:50 | #130 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Wszystko powoli wracało do normy. Znów działał szybko, cicho i co najważniejsze skutecznie. Walka z Johnem Doe, a konkretnie jej rezultat, nadszarpnęła dumę Fowlera. Oczywiście obezwładnienie jakiegoś przypadkowego chłopaka nie mogło tego zmienić, ale choć trochę podniosło go na duchu. |