Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2010, 18:27   #141
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
- Widzę, że wszyscy jesteście gotowi... - Ryuushou uśmiechnął się z zadowoleniem, podciągając pasek torby, którą miał na plecach.
- Zanim wyruszymy chciałbym wyjaśnić kilka rzeczy. Po pierwsze, nasza wyprawa trochę się wydłuży. Masae-chan i Yuji-kun prosili mnie o trening. Po drugie, nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu. Cokolwiek wam karzę zrobić, robicie to bez sprzeciwu, choćbyście mieli mnie zostawić samego na polu bitwy. Po trzecie... jeśli napotkamy przeszkody, najpierw planujemy, potem działamy. - powiedział z dużą powagą.
Odczekał aż słowa trafią do młodych shinobi.
- No to wyruszamy! - uśmiechnął się i biegiem zbiegł po wzgórzu.
Był naprawdę szybki, wyprzedził geninów o znaczą odległość. Zatrzymał się dopiero przy zachodniej bramie, czekając aż się zjawią. Gdy się pokazali, spokojnym krokiem opuścili bezpieczne mury miasta...

Grupa szła rytmicznym krokiem po ziemistej drodze. W trakcie podróży mijali wozy kupców przybywających do Konohy oraz pojedyncze grupki zmierzające do miasta w sobie tylko znanych celach. Ryuushou szedł w małem odległości przed geninami, rozglądając się po okolicy. Panowała niezręczna cisza, którą w końcu przerwał Jounin.
- Masae-chan, Yuji-kun... zostaliście ninja, aby chronić bliskich... czy myślicie, że w kluczowym momencie, będzie w stanie poświęcić samych siebie, aby ocalić życie komuś kogo kochacie? - spytał z lekkim roztargnieniem.
- Sensei, myślę, że kiedy ktoś kogoś naprawdę kocha, to jest w stanie zrobić dla niego wszystko, nawet poświęcić życie. - odpowiedział Yuji.
- Co do tego nie mam wątpliwości Ryuushou-sensei - odparła zdecydowanie kunoichi. Jestem w stanie poświęcić się by bronić innych w razie niebezpieczeństwa.
Młodzieniec skinął głową.
- Nawet, jeżeli ceną będzie własna dusza...? - spytał posępnie.
- Nie bardzo wiem o co chodzi. - mruknął niepewnie Yuji. Rozumiem - życie, ale duszę?
- Dusza? - powtórzyła z niepokojem dziewczyna. - Mógłbyś wyjaśnić nam, co masz na myśli zadając takie pytanie?
Ryuushou odwrócił twarz na bok, błękitnym okiem zerkając na swoich podopiecznych.
- Dusza... - zaczął po namyśle. - to to, kim jesteście i kim się staliście. Cała wasza wartość... Wasz honor, doświadczenie i ideały... Poświecić duszę, to poświęcić to wszystko.
Znowu zapadła cisza.
- Wyzbyć się własnych dążeń, ideałów? To zależy od stopnia, rodzaju sytuacji. Jeśli osoba, którą będę bronić będzie dla mnie na tyle ważna, by poświęcić się aż tak, myślę, że musiałabym to zrobić. - odpowiedziała Masae.
Mitsuhashi skinął głową na znak zrozumienia.
- Szczerze to nigdy się nie zastanawiałem nad poświęceniem duszy. Za przyjaciół i towarzyszy jestem gotów oddać swe życie. Duszę mógłbym oddać jedynie za osoby tak bliskie jak własna matka, rodzeństwo. - odparł Yuji.

Jounin spojrzał w niebo.
- Tak... na duszę trzeba uważać. Wielu już zaprzedało swoją, by osiągnąć swe cele. Ale poświęcić duszę dla tych, których się kocha... Przepraszam. - potrząsnął głową. Nie chciałem was zmartwić takim dziwnym pytaniem. - odwrócił się w ich stronę i uśmiechnął się łagodnie. - Przypominacie mi moją drużynę z czasów, kiedy byłem geninem... Ale wątpię, byście chcieli wysłuchać tej opowieści. - westchnął.
- Yuji-kun, słyszałem, że potrafisz tworzyć pieczęcie jedną ręką. Czy trudno było zdobyć tą umiejętność? - zwrócił się do genina.
- Rozmawiałem o tym z Uragirim z drużyny drugiej. Tak naprawdę to nawet nie za dobrze pamiętam kiedy się tego nauczyłem. Z pewnością nie było to natychmiastowe. Nawet teraz czasami ćwiczę ręce wykonując różne kombinacje pieczęci.
- Mamy dużo czasu, sensei.. - odparła z powagą Masae. - Chętnie wysłuchamy twojej opowieści.
Jounina zaskoczyła ostrożność, z jaką młoda kunoichi zmieniła temat.
- Ranny Jounin dowodzący drugą drużyną... to mój przyjaciel. Byłem z nim niegdyś w jednej drużynie. Była jeszcze Rei... - powiedział roztargnionym głosem. Razem przeżyliśmy wiele przygód, nazywano nas idealną drużyną... Chociaż początki współpracy były trudne, szybko pokonaliśmy te przeciwności. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, zawsze mogliśmy liczyć na swoje wsparcie. Ale pewnego razu... Rei odeszła. Nagle. Zniknęła. Nie mogliśmy jej znaleźć... Nasz sensei został zabity, a drużyna rozbita. - dodał i zamilkł na chwilę. Ale patrząc na was, mam nadzieję, że nie spotka was taki sam los. - mrugnął okiem do swych uczniów.

Szli dalej. W trakcie drogi Yuji, Masae i Ryuushou wymieniali swoje spostrzeżenia i uwagi co do pogody, mijanych ludzi i przyrody.
- A co planujecie robić w przyszłości? Kiedyś staniecie przed szerszym wyborem kariery... - zapytał w pewnej chwili.
- Ogólnie nie mam żadnych planów na daleką przyszłość. Ze wszystkich zajęć na pewno nie chciałbym siedzieć nad papierami. Wolę działać. ANBU? Może. Najprędzej zostałbym jouninem i tak jak Ty sensei, szkolił geninów.
- Nigdy tak naprawdę nie myślałam o tym zbyt poważnie. Jestem jeszcze młoda, moje zamysły mogą zmienić się setki razy. W przyszłości jednak chciałabym pomagać młodym ludziom wstępować na swoją drogę ninja, tak jak ty teraz pomagasz nam, sensei.
- Nauka i opieka nad innymi to niezwykle wyczerpujące zajęcia. Będąc przywódcą, jest się odpowiedzialnym za życia podopiecznych... A ty Nizan-kun... co chciałbyś robić w przyszłości? - Jounin spytał patrząc kątem oka na ponurego genina.
- Nie wiem.
Odpowiedział bez namysłu
- Nie mam planów.
- Ah tak... - Ryuu westchnął.

Dalsza droga przebiegała spokojnie, bez żadnych problemów. Kiedy słońce zachodziło, grupa przechodziła właśnie przez gęsty las, gdzie światło docierało z wielkim trudem. Wszystkich bolały nogi...
- Powinniśmy rozbić obóz na noc. - powiedział sensei. Yuji-kun... przynieś wody. W pobliżu znajduje się niewielki strumień. Nizan-kun, Masae-chan... nazbierajcie suchego drewna, a ja przygotuję miejsce pod ognisko.
- Dobrze sensei. A mamy może jakieś naczynia? - Yuji zapytał z uśmiechem
- Użyj tego. - Ryuushou wyjął z torby trzy opróżnione z wody bukłaki i rzucił je w stronę ucznia.
Kunoichi ruszyła trochę głębiej w las, nie oddalając się jednak zbytnio od grupy. Po uzbieraniu wystarczającej ilości suchych gałęzi, powróciła na miejsce.

"Suchego drewna...dajcie spokoj." - pomyślał Nizan.
Wsadził ręce do kieszeni i ruszył do lasu. Zbierał od czasu do czasu patyki. Chodził jak wybity z rytmu. Niby był tutaj , ale myślami błądził gdzieś po odległej krainie.
W pewnym momencie natknął się na duże drewno. Podszedł do niego i wyjął kunai. Idealna forma by zostać zapamiętanym. Chociaż przez drzewo. Wyrył na nim swoje inicjały. Kitashi Nizan - Członek wielkiego rodu Kitashi , 6ty Raikage , najlepszy i najsilniejszy Ninja , przed którym kłaniają się narody.
Zadowolony z siebie spojrzał na napis. Nie miał czasu na zabawy. Wyjął więc Katanę i ciął pierwsze lepsze drzewo. Nie było wysokie , aczkolwiek ciężko się je ciągnęło. W końcu powrócił do towarzyszy, ciągnąc za sobą 3 metrowe drzewo podobne do brzozy.

Yuji złapał pojemniki i poszedł szukać strumyka. Zajęło mu to trochę czasu, gdyż sensei nie podał dokładnego kierunku. Podczas przedzierania się przez zarośla i krzaczki podrapał sobie całe nogi
- Cholera by to wzięła... - zezłościł się Yuji.
Po nabraniu wody nie bardzo wiedział w którym kierunku wrócić. Wyczuł jednak chakrę sensei'a i w tamtym kierunku podążył. Po kilku minutach zauważył niebieskie włosy i po tym cała jego postać się wyłoniła z cienia.
- Sensei, gotowe. - - powiedział i położył bukłaki na ziemi.

Ryuushou ułożył kamienie wokół płytkiego dołka. Patyki przyniesione przez Masae połamał o kolano i wrzucił do wgłębienia w ziemi. Te które dostał od Nizana były już pocięte. Ściągnął z ramienia torbę i położył ją obok siebie.
- Eeetto... Zapomniałem zapałek. - zaśmiał się lekko zawstydzony, przeczesując nerwowo włosy.

Nizan spojrzał na całe coś, co w czym miało być ognisko. Generalnie chętnie by pomógł. Ale ... on też zapomniał zapałek. Więc chłopak usiadł pod drzewem. Daleko od całej drużyny. Położył ręce na ziemi i oparł głowę , odchylając ją lekko. Następnie zamknął oczy. Próbował przypomnieć sobie parę rzeczy. Rzeczy zapisanych na ważnym zwoju.

Masae zbliżyła się do ogniska. Wykonała sześć pieczęci, po czym dmuchnęła ogniem, rozpalając natychmiast suche drewno.
- Gotowe - uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Gdy Nizan usłyszał głos dziewczyny, natychmiast otworzył oczy. Zanotował zjawisko. Mae - Katon. Wiedział teraz dokładnie jakim elementem dysponuje owa istota.
- Wspaniale! - sensei klasnął z zadowoleniem, wpatrując się w ogień.
Jounin wyjął ze sporej torby cztery zwinięte maty. Każdemu dał po jednej. Swoją od razu rozłożył na ziemi i usiadł na niej, przykładając dłonie do ciepłego płomienia. - W torbie mam jeszcze koce. Jeżeli komuś będzie zimno, może wyciągnąć je. - powiedział łagodnie.
Yuji podszedł powoli do ogniska, usiadł przed nim po turecku na rozłożonej wcześniej macie. Poszedł w ślady senseia i wyciągnął ręce w stronę ciepłych płomieni.
Kitashi mimo maty która została mu wręczona, nie rozłożył jej. Nie miał zamiaru spać. Czekał aż zaczną jeszcze śpiewać różne piosenki harcerskie.
Kunoichi także usadowiła się wygodnie, wpatrując się w tańczące, jaskrawe płomienie. Ogień. Żywioł, który był jej tak bliski. Uwielbiała ten cudowny blask i z zachwytem obserwowała migoczące w powietrzu iskry.

- Masae-chan... - Mitsuhashi odezwał się zerkając na młodą kunoichi. Kontrolujesz chakrę ognia, prawda? To bardzo silny element. Ale masz jeszcze wiele do nauki, bo twoja kontrola nie jest idealna...
- Wiem o tym, sensei. Dlatego dążę do tego by doskonalić swoje umiejętności. Wierzę, że dzięki twojej pomocy uda mi się zajść bardzo daleko.
Zaśmiał się lekko.
- Nie jestem specjalistą w tym żywiole, ale myślę, że znam parę przydatnych ruchów, które mogę cię nauczyć. Ach, byłbym zapomniał. Jakiej techniki pragniesz się nauczyć?
- Katon Ninpou: Hibashiri. To dość silna technika. Będzie wymagała ode mnie wiele wysiłku - odparła zamyślona Masae
- Hibashiri... - zamyślił się. Znam tą technikę. - powiedział z roztargnieniem. Yuji, Masae, Nizan... jesteście gotów na trening? - Jounin podskoczył i stanął na nogach. Nie było widać na nim śladu zmęczenia.
Yuji skierował wzrok na sensei'a
- Choćby i zaraz.

Mitsuhashi machnięciem dłoni polecił uczniom wstać i podążyć za nim. Stanęli przed jednym z naprawdę wielkich drzew. Jounin wykonał znak skupienia i pobiegł przed siebie. Gdy był blisko drzewa, odbił się od ziemi i dotknął stopami jego kory. Biegł w górę wielkiego drzewa, o dziwo nie spadając. Znów się odbił i skoczył zwinnie na gałąź, wysoko nad głowami uczniów.
- Kinobori.- rozbrzmiał jego głos za plecami geninów.
Ci zaskoczeni obrócili się w jego stronę.
- Podstawowa technika ninja. Skupiacie chakrę w stopach i biegniecie po każdej pionowej powierzchni. Panowanie nad tą umiejętnością znacznie zwiększa jakość waszych technik, a także pozwala na lepszą kontrolę chakry. - powiedział łagodnie, podając uczniom kunaie.
- Spróbujcie wbiec jak najwyżej potraficie. Tam gdzie zaczniecie spadać, wytnijcie pierwsze litery waszych imion.
Ryuushou odwrócił się i uśmiechnął się. Widział wyraz ich twarz i wiedział, że są naprawdę zdeterminowani.
- Nie spędźcie tu całej nocy... - dodał na odchodne.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 16-01-2010 o 19:13.
Endless jest offline  
Stary 17-01-2010, 01:05   #142
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Sa-sadzić ryż? W sumie… czego się spodziewałem po pierwszej misji. Chociaż moglibyśmy coś zrobić razem. Szkoda też, że mam jedno zadanie. Mniej pieniędzy
Kiwnął swojemu sensei na znak, że wszystko zrozumiał i odwrócił się do swoich towarzyszy:
- Tylko nie dajcie się zabić na swojej pierwszej misji – powiedział z wielkim uśmiechem i ruszył czym prędzej na miejsce jego zadania. Rozmowa z sensei może trochę potrwać, a on jeżeli chodzi o czas to był bardzo przedsiębiorczy. Dobrze, że wczoraj Saito oprowadził ich trochę po wiosce. Pozwoliło mu to szybciej wymyślić drogę i wkrótce zawitał już na miejsce. Za nie dużą chatką widać było całkiem spore poletko podzielone na kilkanaście kwadratów zapełnionych wodą. Gospodarz wyglądał na dość bogatego. Zwłaszcza w ziemię. Zapukał do drzwi. Nikt nie odpowiadał. Zapukał głośniej. Zza domu dobiegł go głos:
- Jestem przy poletku.
Gospodarzem okazał się niezbyt stary ale za to postawny gość. Kira zaczął się zastanawiać dlaczego musi mu pomagać. Mężczyzna wstał, wytarł ręce o kamizelkę i podał ją ninja.
- Witaj nazywam się Matsuhito. Jesteś tym genninem który ma mi dzisiaj pomóc? To dobrze. Wszystko już przygotowane. Mój syn powie ci jak to się dokładnie robi. Ja już musze lecieć niestety. W wiosce obok trwa wyprzedaż, może uda mi się zdobyć trochę żywego inwentarza. Ronnin!! – krzyknął w kierunku zagrody. Wyszedł z niej młody chłopak, około dziesięcioletni. Miał gęstą burzę blond włosów i zaciętą twarz. Kira poczuł się trochę dziwnie kiedy chłopiec oglądał go od stóp po głowę i zrobił jeszcze bardziej zniesmaczoną minę.
- To jest… przepraszam. Heheh. Nie spytałem o imię. – zaczął rolnik uśmiechając się.
- Avenja Kira.
- A więc Kira-san będzie dzisiaj sadził nowe uprawy ryżu. Pokaż mu co i jak i kontroluj. Tak jak cię uczyłem dobrze?
Wkrótce zostali sami. Avenja uśmiechnął się do młodego zwanego Ronnin. Ten w odpowiedzi tylko prychnął i ruszył do stodoły. Niezrażony tym shinobi ruszył za nim z uśmiechem na ustach. Chłopak wskazał mu metrowy, wiklinowy kosz zakładany na plecy i łodyżki ryżu.
- Nie wiem po co ojciec zatrudnił pomocnika. Sam dałbym sobie doskonale radę, ale nie! On uważa, że jestem za młody. Nauczenie tego ninja uprawy ryżu potrwa dłużej a i tak pewnie będę musiał po nim poprawiać. – Chłopak mówił do siebie na głos. Kira zastanowił się przez moment czy by coś nie odpowiedzieć. Trochę wiedział o uprawie ryżu, ale ten młodziak z pewnością mógłby go przegadać więc postanowił milczeć. Wrócili na pole ryżowe i stanęli przy pierwszym kwadracie z brzegu.
- A więc tak – zaczął Ronnin. – Twoje zadanie polega na wykopywaniu małych dołków w mule, żeby łodygi stały prosto i nie przewracały się. Musi być odpowiednich rozmiarów, nie za duże, nie za małe. Proponuje chodzić cały czas w zgięciu to ułatwi…
- Przepraszam Ronnin-san. – przerwał mu Avenja. Chłopak pokraśniał od nadania mu dorosłego przydomku. – A gdyby podzielić pracę? W sensie ja muszę ćwiczyć, a ty chcesz to zrobić szybko i dokładnie? Może ja będę rozkopywał ziemię po mojemu, a ty będziesz sadził rośliny? W ten sposób zrobimy to szybciej i oszczędzę ci późniejszego poprawiania.
Dziesięciolatek spojrzał na shinobi jakby zastanawiał się nad jego propozycją.
- Zgoda. Ale co rozumiesz przez po swojemu? – spytał widząc jak Kira podwija rękawy stroju. Nagle zrozumiał. – Ty chyba nie zamierzasz…
Wojownik nie dał mu dokończyć. Stanął na rękach i wszedł do wody. Sięgała mu do łokci. Dno było mulaste i trudno było utrzymać równowagę, ale silne ramiona ninja dawały sobie radę. Zrobił kilka kroków do przodu. Z trudem i powoli ale równym rytmem
- Dobrze. Wkładaj łodygi
- Co!? – zdziwił się Ronnin. – Ale najpierw musisz rozkopać ziemię!
- To już zrobione. Nie traćmy czasu.
Chłopak podwinął nogawki i stanął za Kirą. Wymacał dno. Rzeczywiście w miejscach w których znajdowały się wcześniej ręce wojownika, teraz były małe dziury, idealne dla ryżu. W ten sposób praca szybko postępowała. Pot wystąpił mu na skroń. W ciągu godziny udało im się zasiać połowę roli. Zwolnili jednak tępo, gdyż Avenja poruszał się już z większą trudnością. Muł oblepił mu ręce i utrudniał równowagę, jednak ten nie pozwolił sobie na odpoczynek. Praca w górach z babcią była często równie ciężka, a teraz dodatkowo miał pomoc z której skrupulatnie korzystał. Po około dwóch godzinach całe pole zostało „zasiane”. Dwójka młodzieńców siedziała w cieniu i popijała sok ze szklanki. Z włosów Kiry kapała woda, po tym jak włożył głowę do beczki z tą cieczą by się schłodzić. Teraz siedział i regenerował siły. Czuł, że będzie ich potrzebował.
- Jak to zrobiłeś? – spytał nagle Ronnin.
- W sensie co?
- Jak rozkopywałeś tę ziemię?
- A.. to – Avenja podrapał się po głowie i uśmiechnął. W końcu spojrzał w stronę dziesięciolatka i wystawił mu język – Tajemnica shinobi. Może kiedyś się dowiesz. A teraz… - wskoczył na równe nogi i osłonił wzrok przed palącym słońcem. – Czas wracać do wioski. Mam jeszcze jedną misje.
Wojownik ruszył drogą w stronę Konohy. Nie wyszedł jednak poza obręb wsi, gdy dogonił go krzyk z kilkunastu gardeł:
- CHWILA!! A NASZE POLA!?
Zatrzymał się w pół kroku i odwrócił się. Na środku drogi stało kilka gospodyń domowych i nerwowo tupało nogami. Podszedł do nich jak skulony pies i spytał się głupkowato
- To miałem się zająć także waszymi polami? – spojrzał błagalnie w stronę Ronnina. Ten niestety przytaknął mu ruchem głowy. Kira westchnął i z oklapniętą głową ruszył znowu na pola. Uprawy reszty wioski były tylko trochę większe od tych ojca Ronnina, jednak tym razem musiał to wszystko zrobić sam. A przynajmniej tak mu się zdawało, do czasu gdy usłyszał za sobą głos chłopaka:
- Co tak stoisz? Zabieraj się do roboty bo podobno się śpieszysz. – Kira odwrócił się i spojrzał w rozradowaną twarz dziesięciolatka. – Pomogę ci tym razem, ale tylko dlatego, żeby poznać twój sekret.
Avenja odwzajemnił uśmiech
- Yosh!
Powiedział mocno i ruszył do pracy. Nie minęły trzy godziny kiedy zmęczony ale zadowolony wracał do wioski. Spytał się jakiegoś przechodnia gdzie jest szpital. Na szczęście był niedaleko. Dotarł tam w błyskawicznie, skacząc po dachach budynków. Nie zwalniając przebiegł przez drzwi, o mały włos nie potrącając jakiejś staruszki. Ujrzał gdzieś z boku schody prowadzące w dół. Cały czas był w ruchu. Kiedy minął recepcję, pielęgniarka krzyknęła do niego:
- Dokąd to pan… tam nie wolno!
Nie posłuchał. Zjeżdżając na barierce szybko dostał się do piwnicy. Od razu ujrzał małe drewniane drzwi. Naparł na nie z całej siły i wkroczył do jasno oświetlonej sali. Z progu krzyknął wskazując palcem:
- Wiem dlaczego sensei dał mi tylko jedną misję dzisiaj! Uważa sensei, że jestem najsłabszy ze wszystkich gdyż nie znam żadnego ninjutsu, prawda!?
Zapanowała cisza i konsternacja. Zgromadzeni na sali operacyjnej ninja-lekarza i ich uczniowie wpatrywali się ze zdumieniem na Kirę, który wskazywał palcem na jakąś nastoletnią kunoichi. Każdy z zebranych stał nad stolikiem na którym spoczywała ryba. Najwyraźniej ćwiczyli kontrolę chakry. Do pokoju wpadła zdyszana pielęgniarka.
- Co… ty… wyrabiasz… młodzieńcze? – wysapała z trudem łapiąc oddech. Avenja jeszcze przez chwilę patrzył pewnym wzrokiem przed siebie po czym nagle spytał
- Czy to biuro Sasatori-sensei?
- Nie! – powiedziała zdecydowanie pielęgniarka. – Ono znajduje się na końcu korytarza.
Kira wyjrzał z sali i spojrzał na drugi koniec piwnicy. Rzeczywiście znajdowały się tam jeszcze jedne drzwi.
- Aha. Dziękuje – odparł jak gdyby nigdy nic i luźnym krokiem poszedł w tamtą stronę. Nagle zatrzymał się i jeszcze raz zajrzał do ćwiczących. – Przepraszam za kłopot. Nastąpiła mała pomyłka logistyczna. A ty – tutaj zwrócił się do nastoletniej kunoichi. – Ładna jest.

Przed pokojem nauczyciela odetchnął głęboko i położył rękę na klamce. Wparował do pokoju i znowu krzyknął:
- Wiem dlaczego sensei dał mi tylko jedną misję dzisiaj! Uważa sensei, że jestem najsłabszy ze wszystkich gdyż nie znam żadnego ninjutsu, prawda!?
Sasatori siedział przy biurku, w centrum zawalonej stertami książek sali. Pod ścianami rozstawione były regały z szufladkami i książkami. Z lekkim uśmiechem na twarzy spojrzał na Avenje
- Kira-kun. Zamknij drzwi i usiądź… gdzieś.
Shinobi posłusznie zamknął drzwi, tuż przed nosem idącej w ich stronę pielęgniarki i usiadł na ziemi, czekając na przemowę i robiąc naburmuszoną minę, jakby obwiniał sensei’a za to, że miał dzisiaj mniej zadań.
- Przede wszystkim, Kira-kun, gdybym uważał cię za gorszego dostałbyś więcej zadań. Bo to zmusiłoby cię do wysiłku. Dostałeś ich mniej, ponieważ chciałem porozmawiać w cztery oczy, a nie posiadam wiele czasu w trakcie dnia czy nocy. – wesołym spojrzeniem wskazał na książki i zwoje rozłożone na biurku.
- A co sensei robi?
- Prowadzę badania nad farmaceutykami, technikami medycznymi. To czasochłonne. Chciałem z tobą porozmawiać o twoich zdolnościach, Kira-kun
- O jakich konkretnie, sensei? – spytał ze zdziwieniem chłopiec.
- Przy użyciu których zraniłeś Jintę i strzelałeś do mnie – spojrzenie mężczyzny stało się poważne, a z twarzy zniknął uśmiech.
- A… o to chodzi – Kira uśmiechnął się przymykając oczy. – Nie wiem jak to zrobiłem.
- Kira-kun. Ninja nie używa technik „niechcący”. Szczególnie taki jak ty.
Chłopiec przekrzywił głowę patrząc na swojego nauczyciela najwyraźniej nie rozumiejąc.
- Dobrze to kryjesz, Kira-kun. Jednak podbiegłeś do Jinty z zamiarem ataku a nie tylko zdobycia zwoju. W przeciwnym wypadku nie oglądał byś się za siebie tylko starał się wycofać. W dodatku nie byłeś tym faktem zaskoczony. – Sasatori uśmiechnął się lekko.
- Doszedłem do wniosku, że najłatwiej będzie nam odebrać zwój po wyeliminowaniu tego który go niesie. Nie miałem jednak zamiaru zabicia Jinty i mam nadzieje, że go nie zraniłem zbytnio.
- Nie o tym mówię, Kira-kun. Jak go wyeliminowałeś?
- Cóż… nie rozumiem tego, ale potrafię wytworzyć „coś” z ręki. Nie wiem jak to robię. To jest białe i ostre. Dobrze służy jako broń, ale nie potrafię tego wywołać na żądanie. Heh, właściwie to nie zawsze.
- Rozumiem. Czy miałbyś coś przeciwko gdybym chciał to zbadać?
Twarz Kiry zbladła
- Zbadać? Jak? – spytał przestraszony.
Mamosha uśmiechnął się chcąc go uspokoić.
- Spokojnie, nic inwazyjnego. Umówię cię ze specjalistą od badania organizmu, tak byś nie musiał się o nic martwić. Miałem nadzieje, że zwyczajnie nie chciałeś czegoś zdradzić przed kolegami z zespołu. Skoro jednak sam nie wiesz czym to jest…
- Znaczy… nie chce, żeby koledzy się dowiedzieli – zaczął powoli, spuszczając głowę. – Będą mnie traktować jak dziwoląga, tak samo jaki inni.
Sasatori zmarszczył brwi
- Kira-kun. To twoi towarzysze i gwarantuje ci, że z czasem będą gotowi oddać za ciebie życie bez względu na to co kryjesz. – uśmiechnął się. – Ja jestem twoim sensei i już jestem na to gotowy.
Shinobi odwzajemnił uśmiech
- Dziękuje sensei. Czy to wszystko?
- Mam nadzieje, że kiedyś nabierzesz odwagi i nam ją zdradzisz. Możesz odejść. Ach, przekaż drużynie, że jutro spotkamy się tutaj o dziewiątej… I pukajcie głośno…
Kira spojrzał na swojego nauczyciela z niedowierzaniem:
- Sensei, a co z dzisiejszym treningiem?
Mamosha zdzielił się wielką dłonią w twarz.
- Do jasnej cholery, czy ja kiedyś zacznę myśleć…
- Więc co mam im powiedzieć?
- Dzisiejsze ćwiczenia odwołane. Za to jutro, udajemy się na misję rangi C. – odparł jounnin, pocieszając chłopaka. Ten uznał to za sprawiedliwe zadośćuczynienie. Nadal jednak nie wychodził z gabinetu.
- Sasatori-sensei, jest jeszcze jedna sprawa. Tym razem prywatna…
- Śmiało, Kira-kun
Avenja zaczerpnął powietrza:
- Byłbym bardzo wdzięczny gdyby sensei nauczył mnie jakiejś przydatnej techniki taijutsu albo zarządził trening żebym był równie szybki i silny co pan.
Na twarzy nauczyciela znowu zawitał uśmiech.
- Sekretem do tego jest… kontrola chakry, Kira-kun. Musisz nauczyć się jej kontroli do perfekcji. Trening jest dość wyczerpujący.
- Może jakieś wskazówki?
- Hm… Bunshin no jutsu. Wykonuj ją bez przerwy na ćwiczeniach. Starając się za każdym razem wykonać o jednego klona więcej poczynając od dwóch. Rozumiesz o co chodzi? Wyczerpujesz coraz większe pokłady chakry, jednocześnie potrzebując ich też coraz więcej. To powinno cię nauczyć dobrze dysponować małymi jej ilościami. Bo to jest ważne, Kira-kun. Nie jak wiele jej posiadasz, ale w jaki sposób ją wykorzystujesz.
Shinobi ukłonił się:
- Dziękuje sensei. Będę ćwiczył tak jak zasugerowałeś. – po tych słowach pomachał nauczycielowi na do widzenia i wyszedł z gabinetu.
- Ja mata! – usłyszał przymykając drzwi. Będąc na korytarzu ruszył powoli do wyjścia i wypuścił nagromadzone powietrze z płuc
Spodziewałem się większego wywiadu, patrząc po jego rozmowie i naszej prywatnej potyczce. Na pewno coś podejrzewa

Gdy wyszedł ze szpitala piorunował go wzrok pielęgniarki, która znowu stanęła za recepcją i trzymała się za swój napuchnięty nos. Na zewnątrz zaczerpnął głęboko świeżego powietrza i założył ręce za głowę.
Nie ma się co śpieszyć. Mogę zwiedzić wioskę
Spokojnym krokiem, oglądając infrastrukturę wioski i jej najważniejsze miejsca, Kira zmierzał w kierunku miejsca spotkania. Jako, że miał jedno zadanie, a rozmowa nie trwała długo był długo przed czasem. Postanowił spożytkować go na trening. Stanął na środku polany i rozejrzał się czy ktoś go nie widzi.
Heh! Dwa klony tak?”
Kira skupił chakrę i nagle otoczyła go czwórka identycznych postaci. Każda ustawiona była tak jakby w kątach kwadratu, a prawdziwy w miejscu przecięcia przekątnych.
Czas rozpocząć trening
Imitację rzuciły się na Avenje niemalże w tym samym czasie, każdy atakując w innym stylu.

Po ponad godzinie morderczej walki ze swoimi czteroma klonami, Kira był wycieńczony jednak zadowolony. Jego umiejętności walki rosły, a i kondycja wzmacniała się z każdym dniem. Pot spływał z jego czoła, a pierś unosiła się szybko kiedy leżał na trawie i obserwował lecące chmury. Regenerował siły i starał się opanować drżenie rąk oraz nóg. Czas mijał a jego towarzysze nie docierali.
-Eh, nie będę tutaj siedział cały dzień.- powiedział na głos i podniósł się. Wyciągnął zza pasa zwój i wyrwał kawałek, pióro oraz kałamarz. Napisał kilka słów i przyczepił kartkę do skały tak, żeby było widoczna dla każdego kto tutaj przyjdzie. Próbował przebiec kilka kroków, jednak mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Postanowił się nie forsować, zwłaszcza że żołądek zaczynał powoli zgłaszać sprzeciw. Udał się do baru z Ramen, który pokazał mu poprzedniego dnia Saito.
Do domu wrócił już najedzony i z książką w ręku. Nie mając nic szczególnego do roboty, położył się na kanapie i zanurzył się w lekturze. Była to fabularyzowana historia Wioski Ukrytej w Liściach. Kira lubił czytać, szczególnie książki historyczne. W bibliotece szukał jakiś opisów ciekawych technik ale nic takiego nie mógł znaleźć, a nie chciał zadawać niewygodnych pytań bibliotekarce. Wybrał więc tę, mając nadzieje dowiedzieć się czegoś ciekawego i przydatnego.
Czytał do nocy. Kiedy była już odpowiednia pora zrobił to samo co wczoraj i udał się w to samo miejsce. Miał zamiar poćwiczyć trochę panowanie nad chakrą, jednak przeszkodzono mu w tym. Z daleka usłyszał plusk wody. Postanowił wybadać kto oprócz niego postanowił trochę sobie popływać o tej porze. W wodzie stał mężczyzna ubrany w jakiś dziwnie wyglądający strój treningowy. Dodatkową niezwykłą cechą było, że ów osobnik miał niebieskie włosy, które wyraźnie odcinały się na tle ciemnego lasu. Ćwiczył taijutsu, to było widać od razu. Technika jaką prezentował była zdumiewająca. Niezwykle skomplikowane sekwencje ciosów, połączone ze skokami i wszystko niezwykle rytmicznie. Wyglądało to jak taniec mistrza a nie sztuka walki, lecz Kira nie miał wątpliwości, że jest równie skuteczna co widowiskowa. Przez moment patrzył jak zauroczony chcąc podpatrzeć jakikolwiek ruch który mógłby mu się przydać, ale wkrótce zrozumiał, że nie da rady.
Nic tu po mnie” pomyślał i cicho wycofał się z polany.

Usiadł obok swojego okna i spojrzał w nocne niebo. Tym razem nie dostrzegał gwiazd tylko chmury. Tak jak one kłębiły się na niebie tak myśli wtłaczały mu się do głowy i uniemożliwiały klarowne myślenie.
Co teraz robić? Kim był tamten ninja? Co by tu teraz zrobić? Był silny, może jounnin? Przecież nie będę tak siedział pół nocy! Może mnie nauczy tej techniki? Muszę coś zrobić. Tylko jak go odnaleźć? Co teraz do jasnej cholery mam robić!”
W końcu wstał i wszedł do mieszkania. Sięgnął po czysty zwój i usiadł z nim przy stoliku. Zaczął analizować wczorajsze wydarzenia z egzaminu i rozmowę ze swoimi towarzyszami po czym nanosił na papier wszystkie przemyślenia i dziwne diagramy połączone z rysunkami.

Praca zajęła mu pół nocy. Kiedy wstał było pół godziny do umówionego terminu spotkania. Mimo tego nie był w ogóle zmęczony ani śpiący. Ubrał się, spakował najpotrzebniejsze rzeczy w tym jedzenie i cały swój dobytek, najważniejsze rzeczy trzymając „za pasem”. Nie potrzebował niewiadomo czego, ale lina by się przydała.
Będę musiał kupić, ale brakuje mi… - zastanawiał się. Nagle coś mu się przypomniało. – Cholera, sensei nie dał nam zapłaty za zadania.”
Cóż nazwanie go lekkoduchem było przesadą. Jest kimś znacznie bardziej roztrzepanym, ale przynajmniej jest silny i zna się na taijutsu.
Na miejscu zbiórki był punktualnie, tak samo jak jego towarzysze.
- Dobra. – rozpoczął pogodnie. – Sensei czeka na nas w innym miejscu. Kazał was powiadomić, ale nie chciało mi się na was czekać. Gomene. Mam nadzieje, że przeczytaliście karteczkę.
Spojrzał po minach swoich towarzyszy. Miał nadzieje, że nie będą mu mieli tego za złe.
- Chodźmy. Sensei czeka na nas w podziemiach szpitala. Jak tam wczorajsze zadania?

W szpitalu udali się od razu do gabinetu Sasatoriego. Kira szedł przodem jak przewodnik turystyczny i radośnie rozmawiał z towarzyszami. Z drugiego końca korytarza szła ta sama pielęgniarka co poprzedniego dnia. Miała obandażowany nos. Kiedy tylko zauważyła chłopców odwróciła się na pięcie i zaczęła uciekać. Avenja spojrzał z zakłopotaniem na Kazana i Saito.
- Nie wiem o co jej chodzi. – odparł niewinnym głosem.
W końcu stanęli przed drzwiami do pokoju ich sensei.
- Kazał głośno pukać – wyjaśnił i nabrał powietrza w płuca. – SENSEI!! TO MY!! PROSZĘ OTWORZYĆ!!
Krzyk wstrząsnął zapewne całym szpitalem i był słyszalny możliwe że i na pierwszym piętrze. W połączeniu z potężnym łomotaniem w drzwi i echem wywołanym podziemia spowodowało to krótkotrwałą głuchotę u chłopców. W miejscu w którym Kira uderzał w drzwi pojawiło się spore wgięcie.
- Ups.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 22-01-2010 o 16:41.
Noraku jest offline  
Stary 17-01-2010, 02:01   #143
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Widzę, że nasz sensei nie zwleka z treningiem. Przy nim nie ma się przynajmniej co ociągać. – stwierdziła rzeczowo kunoichi. Kiedy nauczyciel zostawił młodych geninów sam na sam ze swoimi umiejętnościami lub ich brakiem, Masae wyciągnęła z kieszeni kunai i spojrzawszy na wzbijający się ku górze pień drzewa oceniła trudność zadania. Początkowo nie będzie łatwo, jednak powinnam sobie z tym poradzić.
Dziewczyna nie patrząc już na pozostałych zrobiła kilka kroków do tyłu, po czym skupiła chakrę w stopach i zaczęła biec w stronę drzewa. Potencjalny obserwator ukryty w pobliskich krzakach mógłby dojść do wniosku, że Sae wygląda w tym momencie tak, jakby biegła bezmyślnie wprost na bezpośrednie spotkanie z grubym pniem. Ona jednak postawiła stopę na powierzchni kory i kilkoma susami wspięła się ku górze choć nie było to tak banalne, jakie mogło się wydawać w wykonaniu Ryuushou-senseia. Po ledwie kilku krokach poczuła, że zaraz zacznie spadać. Nie zdążyła nawet wyryć w drewnie kunaiem pełnej litery M, kiedy znalazła się w drodze powrotnej na dół. Bolesny upadek na tylną część ciała dał jej się we znaki, mimo że wysokość upadku nie wynosiła więcej jak dwa-trzy metry. Masae wstała, otrzepując się z grymasem na twarzy. Użyłam zbyt małej ilości chakry, nie byłam więc w stanie dłużej się utrzymać. Spróbowała kolejny raz. Po kilku stąpnięciach drewno pod jej naciskiem wgłębiło się znacznie. Tym razem jednak kunoichi odbiła się zwinnym ruchem, robiąc przewrót do tyłu i amortyzując upadek. Cholera, za dużo..
Po kilkunastu, a może nawet większej ilości następnych prób dziewczyna spojrzała na pociętą korę. Inicjały znaczyły ją coraz to wyżej, do samego szczytu było im jednak daleko. Sae przysiadła na chwilę oddychając głęboko i obserwując postępy towarzyszy. Co oni mogą sobie o mnie pomyśleć? Że jestem cienka? Nigdy! Wstała natychmiast z wyrazem determinacji na twarzy. Zaciętość i wytrwałość były jej mocną stroną. Dodatkowo odczucia te spotęgował widok coraz lepiej radzących sobie kolegów. Zamknęła oczy w skupieniu. Przypomniała sobie ile energii wyzwoliła, kiedy było jej zbyt mało, a ile wtedy, gdy było jej zbyt dużo. Skupiła się jeszcze bardziej. Jej powieki uniosły się, czarne oczy natomiast skierowane były wprost na cel zadania. Masae wbiegła z rozbiegu na drzewo kontrolując stale wyzwalaną chakrę. Znalazła się już niemal na samym szczycie, kiedy jakiś spłoszony ptak wyleciał ze swego gniazda tuż nad jej głową. Zdezorientowana dziewczyna straciła grunt pod nogami szybko chwytając się najbliższej gałęzi. Trzymając się jedną ręką konaru wisiała na drzewie huśtając się z „gracją”. Kuso.. To co tu wyczyniam to chyba jakiś balet. – stwierdziła z zażenowaniem. W tym momencie jej podpora złamała się wpół skazując ją na nieunikniony spadek w dół. Upadek z takiej wysokości mógł jej jednak grozić poważnym uszkodzeniem. Kunoichi wbiła więc trzymany kunai głęboko w pień, ryjąc nim podłużną linię w dół drzewa. Opadła chwiejnie na ziemię, ledwo trzymając się na nogach. Spuściwszy głowę oparła się plecami o konar. Jeszcze tylko raz. – powtarzała w myślach. Ciągłe próby rzeczywiście wykańczały ją niemiłosiernie. Jeśli nie uda mi się teraz, przecież nic się nie stanie. – pomyślała lecz zaraz po tym spojrzała na Yujiego i Nizana.
Nie bacząc tym razem na nic, ponownie rozbiegła się stawiając kroki ku górze. Nie myślała teraz o niczym, nawet o tym ile chakry musi wyzwolić, ani o tym czy uda jej się wspiąć na sam szczyt. Przed oczami miała tylko coraz to lepiej przebijające przez liście promienie słońca. Zanim się obejrzała znalazła się na samej górze. Złapała się mocno najwyższej gałęzi i podciągnęła do góry. Przed nią roztaczał się wspaniały widok ponad lasem i na jej twarzy zamajaczył lekki cień uśmiechu. Dla takiej chwili warto było się starać. Nie miała już zamiaru patrzeć w dół. W zupełności wystarczała jej rozciągająca się przed nią panorama.
 
Tamaki jest offline  
Stary 17-01-2010, 15:01   #144
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Gdy zobaczył , że sensei nie żartuje z treningiem , nareszcie się ucieszył. Pora się wzmocnić. Pora nabrać mocy. Teraz oto jounin będzie go szkolić.
Wstał , gdyż podniecenie u niego wzrosło do granic wytrzymałości. Zacisnął pięści.
Sensei wbiegł po drzewie. Nizan zrobił takie oczy : O.O.
On umie biegać po drzewach. Genialnie. Takiego czegoś potrzebowałem.
Uśmiechnął się i zamknął oczy. Pierwszy raz od długiego czasu na jego twarzy zawitał uśmiech.
Wysłuchał jeszcze krótkiej rady na temat skupienia chakry. Wydawało się proste.
- "Nie spędzcie tu całej nocy." Takimi tekstami , to możesz sobie rzucać sensei , do byle frendzli. Nie wierzysz w moc swojej drużyny?
zapytał. Po chwili sam się zdziwił co powiedział. "Drużyna?"
Zobaczył jednak , że zmotywował tym nie tylko siebie. Pierwsza poleciała Mae. Zgrabność i szybkosc ruchow przypominajaca kota. Główne cechy wskazujące na dobrą kunoichi. Jednak i to nie uchroniło jej od upadku na poślady.
Moja kolej.
Zmotywowany sięgnął po kunai. Otworzył przenośny schowek na kunai/shuriken na tyle pasu , wziął kunai i zamknął. Kunai'em kręcił na palcu serdecznym aż wkońcu złapał go i przybrał pozycje. Pochylony do tyłu , miał wystawioną nogę do przodu , a sam siadł na tylnej. Lewą rękę miał wyciągniętą do przodu , tylna trzymała za plecami kunai. Jest to identyczna pozycja jak przy walce z sensei.
Mocno odepchnął się od ziemii i zaczął biec na drzewo. W drodze złożył ręce w pieczec barana i skupił chakre w nogach. Pierwszy krok jaki postawił na drzewie przeciął je w pół. Drugi krok zrobił prawie to samo , drzewo zaczęło się przechylać. Trzeci krok i czwarty dobiły drzewo które z wielkim hukiem przewrociło się na ziemie. Zeskoczył z drzewa. Miejsce w których stawiał kroki , były teraz wielkie dziury tak jakby wielki chomik pogryzł sałate.
Skupiłem zmieszaną chakre.
Pomyślał. Spojrzał na Mae która była już na samej górze.
Musze skupić chakre bez elementu. Będzie ciężko.
Poszedł do drzewa obok Yujiego. Skupił chakre w nogach i postawił lekko jedną stope na drzewie. Trzymała się. Zaczął pomału wchodził. Gdy był w połowie zaczął się zsuwać. Szybko machnął na górze znak "N" i shunshinem pojawił się na dole.
Zaczął się zastanawiać nad błędami jakie popełnia. Chakra za bardzo mu się waha , to napewno. Nie mógł wpaść na nic sensownego , dlatego zaczął próbować wbiegać na drzewo.
Trwało to ok. 2h. Drzewo było porysowane w cięciach kunai. Ostatecznie wbiegł na samą górę.
Spojrzął w dół.
Nareszcie robimy coś sensownego.
 
BoYos jest offline  
Stary 18-01-2010, 15:24   #145
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
Gdy usłyszał słowa sensei'a dotyczące treningu do późna, wiedział, że prawdopodobnie będzie je musiał po prostu olać.
Samo chodzenie po drzewie wydawało się nierealne, a oni mieli jeszcze wyryć pierwszą literę imienia. Tak jakby nie było dla nich problemem stanie w poziomie.

Lecz na tym miał polegać trening, o który tak bardzo prosił. Trzeba było wykonać polecenie sensei'a.

Za pierwszym razem nie poszło mu najlepiej.
"Hmm... skupić chakrę w stopach? Najgorsze jest jej stopniowe uwalnianie wraz ze stawianiem każdego następnego kroku."
Spojrzał jak idzie reszcie. Obrócił się i nagle usłyszał huk. To drzewo się wywaliło przecięte na pół przez Nizana. Yuji wytrzeszczył gały.Towarzysze wchodzili powoli coraz wyżej.
"No nie! Muszę dać z siebie wszystko." - pomyślał tylko Yuji i już za chwilę chodził po drzewie jak Nizan i Mae.
Ale niestety nieumiejętność sprawiła, że Yuji leciał głową w dół. Obrócił się szybko i wylądował na nogach, kucając. Nie zdążył nawet pomyśleć o tym, by wyskrobać "Y" na korze.
"Łatwiej by mi było, jakbym miał kunai w ręce" - przypomniał sobie Yuji waląc się ręką w czoło.
Na takich próbach minęła większość czasu.
"Muszę być lepszy od tego samotnego czubka" - skrzywił się członek klanu Shiro.

Jednak jako ostatni, aczkolwiek niedługo po innych wszedł na szczyt drzewa. Usiadł na najwyższej gałęzi i uśmiechnięty od ucha do ucha wyrył literę "Y" upiększając ją o okrągłe zakończenia.
 
Qzniar jest offline  
Stary 19-01-2010, 10:13   #146
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
4:00uchyliła oczy, spoglądając na tarczę zegara wiszącego na ścianie. "Dzień wolny ? Dzień stracony..."powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Strzelając karkiem dokładnie zbadała jeszcze ogarnięte ciemnością pomieszczenie. Wszystko tak jak zostawiła przed snem - poukładane ciuchy, misternie obwiązane w obszerną chustę pranie, które miała zanieść dzisiaj do pralni, poukładane na stoliku zwoje oraz kosz pełen zgniecionych kartek papieru. " Szanowny Ojcze..."wczoraj napisała to zdanie około trzystu razy. Tylko to i ani słowa więcej. Westchnęła lekko spuszczając spojrzenie na kołdrę zakrywającą jej nogi. " Czy to próżność z mojej strony, że chciałam się pochwalić ? Chyba tak... Czas zapomnieć o miłych słowach i powrócić do rzeczywistości"

Wstała i przeciągnęła się niezwykle mocno. Jak co rano zgięła ciało w pół obejmując ramionami nogi. Następnie pościeliła łóżko , na koniec zakrywając je brązowym , skromnym kocem. Następnie okryła nagie ciało czarnym , jednoczęściowym kombinezonem , w którym zwykła ćwiczyć. " Rutyna życia często nazywana jest przez głupców czymś złym. Traktuj ją jednak niczym najważniejszy obrządek swego życia Miwa. Ofiarę składaną ku czci nastania kolejnego dnia. Ta rutyna zapewni twojemu umysłowi spokój i wieczną gotowość."wspomniała słowa ojca.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3qg4pOW3Pn8[/MEDIA]

Otworzyła jedną z nielicznych szafek w segmencie pod ścianą. Z czarnej torby, ozdobionej monem klanu Hisame - Trzy krople deszczu zamknięte w rombie - wyciągnęła dojść zużyty zwój. Ojciec wręczył go jej tuż przed opuszczeniem wioski. " To następna technika jaką masz opanować. Jeśli twój przyszły sensei przydzieli ci inną, musisz zdwoić wysiłki i opanować je obie."Zacisnęła na pożółkłym papierze dłoń, po czym wsunęła zwój do jednego ze schowków przy pasie. Szybko jeszcze uwiązała włosy w kuc i przekradła się po schodach aż do wyjścia. Staruszkowie dalej spali, a w całym domu panowała cisza. Żaden jej ruch ciszy tej nie zakłócił.

Ulice wioski o tak wczesnej godzinie były puste. A chłód i wilgoć powietrza pieściły, jej przyzwyczajoną do tych warunków skórę. Początkowo , bez zbędnego pośpiechu spacerowała przez ciche alejki. Docierając jednak do skraju wioski przyśpieszyła, a po chwili zręcznymi i szybkimi skokami przedzierała się przez korony drzew. " Shinobi powinien być szybki i cichy jednocześnie. Pamiętaj, że to zabicie przeciwnika pojedynczym ciosem jest prawdziwym sukcesem. Aby to osiągnąć musisz dostać się do niego - szybko, aby nie dać mu czasu na żadną reakcję, i chicho aby dowiedział się o swej niechybnej śmierci po fakcie. Zatem pamiętaj o z balansowaniu tych
zdolności. Szybki shinobi, który nie potrafi poruszać się bezszelestnie jest jak potężny wilk pozbawiony kłów."
W każdej swej podróży, czy to ważnej bądź błahej, zawsze starała się stosować do tej jednej z wielu nauk ojca.
Po dotarciu na "swoją" polanę , usiadła w pozycji seiza na jej środku. Tym razem nie chodziło o trening fizyczny. Genjutsu - tak przez wielu niedoceniana sztuka ninja, wymagała od jej wykonawcy czegoś więcej niż niebywałej siły czy pokładów czakry. Shinobi stosujący te techniki sprawić musiał aby manipulowanie w odpowiedni sposób chakrą stało się dla niego reakcją bezwarunkową, automatyczną. Tak aby to jego umysł podświadomie i z pełną perfekcją podejmował odpowiednie działania.
Dla przeciętnego obserwatora zdawać się mogło, iż Miwa zwyczajnie medytuje. Oczyszcza umysł ze zbędnych myśli - błędne wnioski. Zdolność do odrzucania mącących spokój umysłu obrazów nabyła już dawno temu. Nie potrzebowała do tego medytacji. Teraz skupiała się na przepływie chakry w swoim organizmie. W odpowiedni sposób trenując nagłe zmiany przepływu, zmiany natężenia , wszystko to żmudnie - sto, dwieście, trzysta razy.
Dopiero o godzinie szóstej rano otworzyła ponownie oczy. Na jej czole , ramionach i plecach zebrały się drobne kropelki potu. Czarne włosy grzywki, gdznieniegdzie przyległy do spoconego czoła. Kunoichi spokojnie powstała, po czym wyciągnęła stary zwój. Błyskawicznie zapamiętała układ pieczęci. Nie to było tutaj problemem. W Ninjutsu człowiek wykonując odpowiednie sekwencję pieczęci jednocześnie manipuluje chakrą wewnątrz swojego organizmu. Przy genjutsu należy robić to jednocześnie w swoim ciele, jak i ciele przeciwnika. Wszystko niczym w lustrzanym odbiciu, jednocześnie bez żadnych pomyłek. Dopiero pełna koordynacja , w każdych warunkach, we własnym organizmie jest gwarancją sukcesu w ciele przeciwnika. Przechyliła ciało do przodu, tak jakby miała paść twarzą w trawę polany. Miast tego, w odpowiedni momencie zerwała się do biegu. " Tym jest właśnie bieg. Przebieraniem nogami by nie upaść na twarz. Podchodząc tak do jego istoty osiągniesz jego pełne możliwości" . Biegała, skakała , odbijała się od drzew, wykonywała piruety w powietrzu. Wszystko to jednocześnie wykonując pieczęci. Dążąc w tym do perfekcji.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 19-01-2010 o 10:16.
Mizuki jest offline  
Stary 25-01-2010, 21:04   #147
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Ryuushou obudził się gwałtownie. Jego czoło było wilgotne od potu. Oddychał szybko i nieregularnie. Przymrużył oczy. Promienie słońca przenikały przez liście rzucając na las szmaragdowe światło. Jounin rozejrzał się. Jego uczniowie spali, zapewne zmęczeni całonocnym treningiem.
"To dobre dzieciaki..." - pomyślał i kiedy chciał stanąć, poczuł dotkliwy ból głowy. Zatoczył się do tyłu, lecz odzyskał równowagę. Na całe szczęście nie zrobił żadnego hałasu... Pochylił się do przodu, rękoma masując skronie. Coś kapnęło. Chłopak poczuł ciepłą ciecz pod nosem. Westchnął z niepokojem i zatkał nos jedną ręką. Pobiegł szybko na północ, w biegu oddychając przez usta. Nie minęło kilka minut, kiedy dotarł do dosyć szerokiego, płytkiego strumyka. Upadł na kolana, rękoma podpierając się w zimnej wodzie.



- Dlaczego... dlaczego ze mną jest coś nie tak?! - prawie krzyknął.
Przed jego oczami pokazał się obraz małego, słabego i chorego chłopca. Jego dzieciństwo... Był bez szans na wyzdrowienie, ale towarzystwo dobrych przyjaciół pomogło mu... Nie chciał znowu być chory. Nie mógł pozwolić sobie na słabość, nie teraz!
- Nierozumiem... - powiedział z bólem, kiedy łzy zaczęły spływać po jego twarzy.
Zanurzył twarz w wodzie. Klęczał tak przez pięć minut, patrząc w dno czystego strumyka. Kiedy się wyprostował odetchnął głęboko. Zdjął sandały i koszulę. Rzucił je na bok i wszedł do wody. Na środku strumienia sięgała mu do łydek. Zamknął oczy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=bLB_dnmNzCo[/MEDIA]
Strach... Smutek... Złość... Słabość... Tęsknota. Pragnął oczyścić siebie z tych uczuć. Wykonywał swobodne ruchy. Kilka pierwszych ruchów wykonał powoli... Już po chwili wykonywał szybkie i precyzyjne ciosy rękoma i nogami. Dla osoby nieznającej jego stylu walki wyglądał niczym tancerz. Napięcie znikało wraz z przebiegiem treningu. Po pół godziny ćwiczenia, wyszedł z wody odprężony i pogodny. Spojrzał jeszcze tylko na swoją lewą rękę.... Blizna znikała nadzwyczaj szybko...

Gdy wrócił do obozowiska, jego podopieczni właśnie się budzili.
- Dzień dobry wszystkim... - powiedział pogodnie.
Sięgnął po swoją torbę i wydobył z niej pojemnik z jedzeniem. Otworzył go, dając każdemu geninowi sterylnie opakowane śniadanie. Gdy wszyscy zjedli, Ryuushou wstał i zwinął wszystkie maty, koce. Każdy genin wziął swoją, chowając je do plecaków, które dostali od mistrza przed wyruszeniem w podróż.
- Dzisiaj poruszamy się biegiem, musimy być sprawni i szybcy. Chciałbym dotrzeć do Taigafuru jeszcze przed zachodem. - powiedział łagodnie.
Po krótkim czasie, drużyna wykorzystując nowo nabytą umiejętność skakała szybko po gałęziach drzew, jednocześnie pracując nad dokładniejszym panowaniem nad chakrą. Nie raz zdarzyło się komuś spaść na ziemię lub złamać gałąź, ale ilekroć się to działo, przed upadkiem ratował ich sensei.

Kiedy wyruszali było południe. Las pokonali w kilka godzin, docierając do miasteczka o godzinie 16. Taigafuru, spora mieścina leżała zaraz za lasem, przy szerokiej rzecze. Przeszli po długim, kamiennym moście, który przecinał rzekę zaraz przy wyjściu z lasu.





Miasteczko tętniło życiem. Jego ulice wypełnione było przechodniami, kupcy na targowisku nawoływali do potencjalnych klientów. Zewsząd dochodził śpiew ptaków, dźwięki instrumentów i głosy rozmawiających ze sobą ludzi. Szczególną uwagę przykuwało jednak centrum miasta. Gdy shinobi pojawili się tam, z trudem przebijali się przez tłumy ludzi. Kiedy udało im się to, zrozumieli dlaczego ludzie otoczyli to miejsce tak ciasnym tłumem. Oto przed wielkim pomnikiem pięknej kobiety z rybim ogonem przedstawienie dawała jakaś wędrowna grupa taneczna, składająca się z mężczyzn i kobiet. Ich taniec... był zdumiewający. Wykonywali skomplikowane ruchy akrobatyczne i takie, które wymagały kilku osób. Tańczący skakali, wirowali w powietrzu, robili piruety, a wstęgi na ich barwnych, lekkich strojach powiewały w powietrzu. Wokół nich na swych instrumentach grali muzykanci. Mitsuhashi uważnie obserwował przedstawienie, z błyskiem w oku i otwartymi ustami.
- Sugooi... - powiedział.

Do końca występu zostało niewiele czasu. Wkrótce tancerze i muzycy ukłonili się publiczności i jeden z młodszych podszedł to zachwyconej publiki zbierając do drewnianego naczynia datki. Ryuushou wrzucił tam sporą sumę, po czym spojrzał na rozchodzącą się trupę.
- Podobało wam się? Ja uwielbiam taniec...

Jounin poprowadził grupę do gospody. Zapłacił tam za cztery pokoje na trzy dni. Każdemu dał klucz.
- Zostaniemy tu przez trzy dni. Przesyłka ma dotrzeć tu ostatniego dnia. Ten czas, wykorzystamy na trening. - mrugnął do uczniów.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 25-01-2010 o 21:32.
Endless jest offline  
Stary 26-01-2010, 20:47   #148
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Po długiej rozgrzewce sensei przeszedł do głównego etapu treningu. Na początku atakował chłopca i poprawiał jego błędy w obronie. Orisamo sprawował się całkiem nieźle. Szybko zapamiętywał rady Tesamimaru i rzadko popełnia dwa razy ten sam błąd.
Chociaż na początku Hyuuga używał zaledwie skrawka swojej szybkości i techniki szybko zorientował się, że nie docenił ucznia i podniósł poprzeczkę. Genin dalej dawał sobie świetnie radę.
- Defensywę opanowałeś do przyzwoitego stopnia. Teraz pokaż mi jak uderzasz - jounin stanął w pozycji obronnej. Po pierwszych ciosach znał już umiejętności ucznia i zaczął bronić jedną ręką zaś drugą od czasu do czasu wykonywał szybką kontrę, by uczeń nawet podczas ataku nie zapominał o obronie. W pewnym momencie odskoczył i ukłonił się.
- Na dziś wystarczy - powiedział. - Chciałem sprawdzić Twoje umiejętności żeby móc stworzyć jakiś plan treningowy. Wracaj do domu. Koniecznie rozciągnij mięśnie i weź prysznic - Hyuuga uśmiechnął się i ruszył pędem w kierunku drzew. Nie miał ochoty na niczyje towarzystwo. Poza tym dalej był zdziwiony zachowaniem młodzieńca. Szybko znalazł się między gałęziami i po chwili zniknął w oddali.
Biegł ile sił w nogach do szpitala by dowiedzieć się czy są już jakieś informacje dotyczące śmierci Katsumi-san. Wykonał długi skok i znalazł się na murze okalającym Konohę. Nie przerywając biegu zaczął stawiać nogi równolegle do ziemi i cały czas poruszając się do przodu schodził coraz niżej. Gdy znalazł się na wysokości dachów odbił się z impetem od ściany. Kiedy jego spota ledwie dotknęła dachówki odbił się i zaczął rajd po dachach. Niczym kot.
Szpital zbliżał się dość szybko. Tesamimaru czuł ból, ale nie przejmował się nim. Był jeszcze zmęczony, ale nie stanowiło to dla niego przeszkody. Musiał wziąć się za siebie, bo ostatnio opadł na siłach. Nie dopuszczał do siebie informacji o zmęczeniu. Zawsze imponował kondycją i ilością czakry. Nie możliwym było zmęczyć go, a teraz jakiś głupi bieg tyle go kosztował. Opuścił się, i to bardzo nisko...

Palce stóp delikatnie musnęły krawędź dachu, a tułów wypiął się jak struna. Długi lot przerwało szybkie salto, a potem dłonie delikatnie oparły się o podłoże. Ciężar szybko został przełożony na bark, potem plecy i już po chwili ninja stał na nogach i przekraczał próg szpitala. Był zadowolony. Uwielbiał biegać i skakać, a tak dawno tego nie robił. Badania zbyt silnie pochłonęły jego uwagę...
- Tasamimaru-san? - zapytała pielęgniarka wyrywając Hyuugę z zamyślenia.
- Tak, to ja - odparł młodzieniec kierując swe kroki w kierunku młodej kobiety.
- Mam dla pana tragiczną wiadomość - "co znowu?!" zapytał w myślach przestraszony Hyuuga. - Omosa-san, wuj pańskiego ucznia, umarł tej nocy. Skręcił sobie kark - Tesamimaru zniknął równie szybko jak się pojawił zapominając o konwenansach. Czy nade mną ciąży jakaś klątwa? Czemu do cholery ja?! Czemu ja?!

Gdy młody jounin znalazł się przy domu Omosy dowiedział się, że chłopak jest zrozpaczony i nie chce nikogo widzieć.
- Powiedzcie mu, że kiedy się otrząśnie, ma natychmiast przyjść do mnie. Od tej pory mój dom jest jego domem - powiedział Hyuuga miłej starszej pani.
- Proponowaliśmy mu z małżonkiem, aby zamieszkał u nas, ale powiedział, że nie woli zostać sam - odparła kobieta.
- Hmmm... Dziękuję pani bardzo - rzekł Tesamimaru i ruszył wolno przed siebie. Menboku kołysał się na jego plecach.

Z wielką niechęcią wdrapał się do apartamentu Hokage. Wiedział, że czekają go teraz wymówki, a jego humor był już wystarczająco zrujnowany. Nie dość, że Orisamo to jeszcze Ura... Cholera jasna...
Umysł miał jasny i nie gościły już w nim żadne emocje. Powrócił do zwyczajnego stanu, ale kłębiło się w nim wiele uczuć i myśli. Czuł to samo co kiedyś. Potworny ból, o którym tak chciał zapomnieć. Udało mu się wyrwać z wzburzonego morza myśli o tragedii jego uczniów, ale trafił na niewiele lepszy ląd. Wygadywał sobie, że zerwał więź z Ryuu i że to przez niego choroba przyjaciela powróciła. Planował zbliżyć się z Mitsuhashim na nowo, ale nie wiedział czy będzie to możliwe po tak długiej rozłące. Wszedł do gabinetu i skłonił się nisko. Hokage stał przy oknie i odwracając się do niego przyzwał go ręką bliżej.
- Straszne zło Cię spotkało. Wiem jak boli ból uczniów, - zaczął - ale zanim pomówimy o Twoich podopiecznych chciałbym dowiedzieć się jak z Twojej perspektywy wyglądała wczorajsza misja.
Jounin opowiedział wszystko z detalami, a potem rozmawiał długo z Hokage. Tamten opowiedział mu czego dowiedziałsie od senina,a potem udzielił odpowiedzi na pytanie Hyuugi. O dziwo nie prawił morałów, nie wyciągnął również żadnych konsekwencji. Był miły i pogodny. Na odchodne Tesamimaru zapytał się czy może ćwiczyć z dwoma pozostałymi uczniami, a gdy dostał zgodę odszedł. Nie poszedł jednak do domu.
Najchętniej udałby się do Ryuu, ale jak dowiedział się od Hokage, przyjaciel wyruszył na misję. Hyuuga ruszył więc na ukochaną polanę i do późnej nocy trenował. Gdy wrócił do domu wysłał Kaonayuu by powiadomił Miwę o terminie następnego spotkania. Sam wziął prysznic i zmordowany zabrał się za pisanie listu do ojca młodej wojowniczki z Kiri. Gdy tylko go skończył runął jak trup na łóżko i spał ciężko do rana.
O siódmej wraz z Orisamo czekali już na kunoichi na miejscu zbiórki.
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...

Ostatnio edytowane przez Kroni.PJ : 26-01-2010 o 21:23.
Kroni.PJ jest offline  
Stary 27-01-2010, 10:53   #149
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Po skończonym treningu zeskoczył z drzewa i położył się spać. Rano , gdy wstali , sensei'a nie było. Nizan nie zamierzał pytać gdzie ten chodzi podczas gdy jego podopieczni są bezbronni. W sumie to nawet lepiej , że nie ich nie próbuje oszczędzić. Tak najlepiej zdobywa się moc.

Po zapakowaniu się ruszyli. Skakanie po drzewach nie szło chłopakowi najlepiej ze wszystkich. Mimo tego , że wszedł na górę , co pare skoków gałąź drzewa łamała się pod naciskiem chakry Nizana. Generalnie kończyło się to upadkiem , lecz sensei zwykł łapać go za tył pleców jak kocica młode. Dopiero po jakimś czasie gałęzie przestały się łamać. Docierali do miasta.

W mieście roiło się od ludzi. Nizan szedł jako ostatni , za Yujim. Szli gęsiego gdyż natłok był zdumiewający. Często gubił z oczu swoją drużynę. Wtedy musiał wyszukiwać ich za pomocą wykrywania chakry towarzyszy. Szli tak niedługo. Nagle Nizan zatrzymał się. Poczuł coś na plecach. Coś znajomego.
Nie możliwe! Jest tu!
Odwrócił się , lecz nikt za nim nie stał. Wciąż chodzili ludzie. Ktoś dotknął jego pleców , by zaznaczyć swoją obecność. Ktoś znajomy. Aż za bardzo.
Nagle dostrzegł zakapturzoną osobę która idzie w alejkę. Pobiegł za nią. Śledził tą osobę kilka ulic aż weszła do budynku który był w remoncie. Wbiegł za nią. Ślepa uliczka. Ściana która nie pozwalała nigdzie przejść. Na ścianie jednak coś było. Chłopak podszedł bliżej. Widniał tam rysunek. Była tam wiewiórka i 2 patyczkowych ludzi. Na dole małymi literami widniał napis : " Czy masz już wystarczająco mocy? "
Śledzi mnie! Ona tu jest!
Zaczął nerwowo się rozglądać. Ona tu była. Patrzyła na niego. Wyśmiewała go.
- Pokaż się , a zobaczysz ile mam mocy.
powiedział , nie głośno lecz też nie cicho.
Nic się nie stało. Zrozumiał , że nie ma co tutaj stać. I tak nie znajdzie tej osoby. Jest...jest...jest za słaby...
Wyszedł z budynku i ruszył w strone gdzie poruszali się wczęsniej. Na środku odnalazł resztę zespołu. Wszyscy wpartywali się jak zaczarowani w tańczących artystów. Nizana nie bawiły takie rzeczy. Nie patrzył na nich nawet , cały czas błądząc myślami o tym , czemu go śledzi.
Dopiero gdy muzyka ucichła , wyrwała go z zamysłu. Sensei przekazał tancerzom dość sporą sumę.
Gdy sensei wrócił i zadał pytanie czy lubią taniec , Nizan nie śpieszył się do odpowiedzi. Pozwolił reszcie się wypowiedzieć , a gdy nastała cisza i wszyscy czekali na odpowiedź chłopaka ten powolnie orzekł :
- Jest mi to obojętne.

Następnie ruszyli do gospody. Gdy został mu wręczony klucz czekał na to co powie im sensei.
Okazało się , że mają czekać tu 3 dni. To było mało interesujące. Fakt , że mieli poświęcić go na trening - bardzo interesujące.
 
BoYos jest offline  
Stary 27-01-2010, 21:55   #150
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
Gdy Yuji się obudził, Nizan już siedział z otwartymi oczami. Po chwili zjawił się sensei. Mae też nie spała. Sensei wręczył każdemu geninowi po pojemniczku z jedzeniem. Po zjedzeniu najważniejszego posiłku dnia - śniadania, Yuji podziękował i zaczął zwijać matę i koc na których/ pod którymi spał.

W czasie dalszej podróży Yujiemu wcale się nie nudziło jak mogłoby się wydawać. Wręcz przeciwnie. Było dosyć ciekawie. Przez całą drogę trzeba było uważać, żeby ustać na gałęziach i żeby ich przypadkiem nie połamać chakrą. Słychać ich było z daleeeka. Wrodzy ninja z pewnością usłyszeliby ich z dalekiej odległości przez trzask łamanych co jakiś czas gałęzi i ewentualnego krzyku rozpaczy, gdy się spadało. Sensei jednak był niezawodny i łapał ich przy każdym upadku.

Teraz chodzenie po drzewach i pionowych przeszkodach nie wydawało się już takie trudne jak wczoraj przed treningiem. Wydawało się to coraz łatwiejsze, a przy mieście używali tej umiejętności już całkiem nieźle.
Tłum w mieście jaki zobaczyli był zdumiewający. Ledwo co można się było przecisnąć do celu. Yuji starał się iść jak najbliżej Mae, żeby się nie zgubić. Czasami nawet wpadał na nią, gdy ta zatrzymywała się, by ominąć jakieś "zawalidrogi". Co chwila patrzył za siebie, czy Nizan nadąża. Kilka razy oddalił się za mocno, Yuji już miał wołać sensei'a ale genin po chwili się pojawiał. W końcu Nizan zniknął na dłuższą chwilę lecz Yuji nie przejął się tym zbytnio - uznał, że niedługo wróci.
Zatrzymali się przy jakimś posągu, by pooglądać miejscowych tancerzy. Spojrzał na sensei'a. Ten podziwiał występ z szeroko otwartymi oczami. Łatwo było się domyśleć, że uwielbia taniec. Te namysły przerwał głos sensei'a:
- Podobało wam się? Ja uwielbiam taniec...
- słowa te potwierdziły domysły.
- Ja raczej nie mam nic przeciwko tańcowi, ale nigdy nie próbowałem jakoś specjalnie tańczyć. - odpowiedział Yuji.
Po chwili tancerze się zwinęli, a tłum się przerzedził.

Swoje kroki skierowali do gospody. Po otrzymaniu kluczy, poszedł do pokoju, który mieścił się na piętrze. Ogarnął go wzrokiem - ładny i przytulny. Otworzył okno i wyszedł przez nie. Wykorzystując nowo nabytą umiejętność wszedł na szczyt budynku, usiadł i zaczął ćwiczyć panowanie nad żywiołami. Wyciągnął kunai i "potraktował" go naturą wiatru. Kunai był teraz ostry jak brzytwa. Zwiększał ilość kunai, przerywał i robił to na nowo. Po takim treningu przyszedł czas na wodę i jego ulubiony lód. Używał techniki wodnej wypuszczając z ust małe ilości wody nad siebie i zamrażał je. Potem rozwalał je naostrzonym naturą wiatru kunaiem.

Po dłuższej chwili czasu zszedł do pokoju i położył się na łóżku. Nie mógł się już doczekać zapowiedzianego przez sensei'a trzydniowego treningu...
 
Qzniar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172