Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2011, 22:10   #11
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-Dobra. Czyli trzeba ustalić gdzie się udamy. Bezplan to samobójstwo. Jak mówiłem proponuję mój dom. W piwnicy jest ziemniaków na kilka tygodni, o ile nikt tego nie rozkradł, co z resztą byłoby jak najbardziej usprawiedliwione. Ma on piwnicę, parter, dwa piętra i jest otoczony stalowym płotem. Zostawiłem wszystko pozamykane na klucz, więc nie powinny się dostać, jednak głowy nie dam, a mój miecz nie bardzo nadaje się do siekania w pomieszczeniach. Szabla już znacznie lepiej, ale ma stosunkowo niewielką moc. Nie dam głowy, że zawsze jednym uderzeniem rozłupię czaszkę.. Pałasz byłby doskonały, ale ja zbierałem sprzęt pod husarię, a pałasz to ostrze do walki na pokładzie statku.
- Dobra, dobra, nie nakręcaj sie tak. Powiedz lepiej jak daleko jest od wybrzeża. Czy na piechotę z naszymi spluwami damy radę dojść w jednym kawałku, czy raczej trzeba będzie łapać stopa?
-Półtora godziny spokojnego marszu jeśli wysiądziemy w Orłowie. Z centrum dodatkowe pół godziny. Znaczy... mojego spokojnego marszu. Ja szybko chodzę. Można nadłożyć trochę drogi i pójść lasem, jeśli uznamy to za dobry pomysł. Nie wiem... jak z wasza kondycją? Ja osobiście bym przetruchtał ten odcinek.
- Nie cierpię na zanik mięśni, ale Kenijczykiem nie jestem więc w moim przypadku wypadałoby walnąć jakiegoś dwu lub czterokołowca. Albo będziesz musiał przygotować się na długi spacerek bo ze względu na moje osobiste sprawy nie za bardzo mi wychodzi bieganie.
- W bieganiu jakimś wielkim mistrzem nie jestem, ale sądzę, że dałbym radę. Jednak skoro kolega mówi, że raczej w jego przypadku odpada to przecież nie zostawimy go tak. Pomysł z wehikułem byłby niezły, ale znajdź sobie teraz coś na chodzie. Chociaż nie mówię, że to niemożliwe, po prostu moim zdaniem będzie z tym problem.
-Oczywiście, że nie zostawimy! Nie zostawiamy nikogo. A samochód... dzisiejszy świat jest cichy. Warkot silnika zwróciłby na nas uwagę umarlaków. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Więc co proponujecie? W razie czego zawsze można wysiąść i spieprzać z buta. Co do samego znalezienia to któryś na pewno będzie działać.
-Mam wrażenie, że las jest bezpieczniejszy, ale nie jestem w stanie tego logicznie poprzeć. To tylko wrażenie być może wyrobione podczas oglądania filmów typu “28dayslater”. Ja bym poszedł na piechotę lasem. Znam drogę jak własną kieszeń. Z ojcem łaziliśmy bardzo często na wycieczki. Jest w miarę bezpieczna. Na pewno będziemy w stanie je dostrzec przed tym jak na nas wpadną.
- Cóż, być może masz rację, popieram twój pomysł, nie powinniśmy się rozdzielać. Ale jak twój plan nie wypali to co?
-O który element pytasz? Że las będzie pełen trupów, czy, że wprowadzili się do mojego domu?
- Wiesz, w sumie w teraźniejszej sytuacji to wszystko może nie wypalić i warto by mieć plan B.
-Tu się nie mogę nie zgodzić. Jeśli las będzie niebezpieczny to będzie problem. W niewielkiej ilości mogę ich sam wybić. Flamberg bez problemu gruchocze czaszki.
- Plus nasza broń biała więc sobie poradzimy.Sam nawet nieźle macham maczetą lub jakimś kijem, tylko jak wspominałem o mojej kondycji, nie namacham się za dużo. Broń palną wolę oszczędzać na gorsze czasy.
-Ja bym wolał w ogóle jej unikać... niedaleko od domu mam... był posterunek policji. Może uda się znaleźć jakiś tłumik. Na prawdę martwię się, że odgłos strzału poniósłby się zbyt daleko. Tak swoją drogą... skoro mówisz, że potrafisz wywijać klingą...
Jacek płynnie wyciągnął z pochwy swoją szablę husarską. Zważył w dłoni oceniając czy nie za ciężka dla towarzysza... ale po chwili sam się z siebie zaśmiał w myślach... raczej nie będzie narzekał. Podrzucił ją, złapał za ostrze i wysunął rękojeścią do Marka
-Dopasowana do mnie, a poza tym to jest broń cięta. Miecze tak na prawdę miażdżyły, nie cięły. Dla tego się nadają do gruchotania kości. Nie wiem czy rany cięte zrobią na nich wrażenie. One bardziej bolą niż zabijają, a truposze chyba nie czują bólu.
Marek złapał za rękojeść i przysunął do siebie broń. Chwilę obejrzał, poodwracał i powiedział:
- Dzięki, oddam przy najbliższej okazji. Moim zdaniem obetnie im się łeb i są już praktycznie niegroźne. Oglądałem filmy o zombie, w których musieli zniszczyć mózgi więc może i tutaj to zadziała, ale do tego trzeba młota. W każdym razie wielkie dzięki.
-Szablą nie zetniesz głowy. Niby miała gruzgotać czaszki, ale to podczas szarży na koniu. Wręcz mniej się sprawdza, a oddasz mi gdy wszyscy już sobie znajdziemy jakąś broń do walki wręcz. Ja mam jeszcze lewak.
Po chwili zastanowienia Huzar odczepił pochwę od swojego paska i ją też oddał
- Czy da się ją zawiesić na plecach? - spytał się biorąc pochwę.
-Za dużo filmów. Lepiej trzymaj przy pasie. Z pleców ciężko jest zdjąć. Zajmuje dwa razy więcej czasu przyjmując, że w ogóle ci się uda, co wcale nie jest takie pewne.
- No wiesz, ja nigdy nie biłem się bronią średniowieczną, tylko filmy i gry komputerowe mnie wychowały - i zaśmiał się.
-Husaria to XVI do połowy XVIII wieku, więc już nie średniowiecze, ale nie ważne. Wybacz czepianie się. Tak czy siak własnie dla tego ci mówię. Znasz podstawy walki?
- Nooo... Mniej więcej, ale jak mówiłem nie mam doświadczenia w takiej broni - podniósł szablę - Ale machałem czymś bardzo podobnym więc szybko się nauczę.
- A co powiesz na nóż?
-Wydaje mi się, że za mały zasięg. Flambergiem mogę ściągnąć zombiaka z ponad dwóch metrów. Jak dodam wykrok to dochodzi prawie do trzech. Nóż to chyba nawyżej na pojedynczego. Są powolne, ale to i tak niebezpieczne.
- Cóż... mam tylko to - wskazał na dwa duże, ostre noże kuchenne - zwinąłem skądś gdy uciekałem. Poza tym tylko tym potrafię walczyć.
- A włócznie? Umiesz tym? Jak tak to bardzo prosto mogę Ci to zrobić z tych noży. Taki dwójząb wyjdzie - zażartował.
- Mogę zobaczyć, choć nigdy nie próbowałem - po czym podał noże Markowi.
-Nie wiem czy broń kłóta się sprawdzi. Wedle wszelkich schematów narządy wewnętrzene zombiaków są martwe. Dźganie ich niewiele da. Choć nie wiem. Może tym bliżej do chorych ludzi. To byłoby nam bardzo na rękę. Tak czy siak na razie proponowałbym rzczej pozostać przy nożasz. Przy najbliższej okazji dźgnę truposza w serce. Zosbaczymy czy padnie.
- Przy bliskim kontakcie zawsze można spróbować wbić w oczodół.
- Te noże to jeszcze trzymaj, w tym miejscu nic nie zdziałam. Taka włócznia moze być dobra do trzymania zombiego na bezpieczną odległość, a w razie czego można go dźgnąć w szyję i próbować ją jakoś rozerwać choć wątpię czy to coś da. Albo próbować w głowę co tym bardziej wydaje się absurdalne.
-Wbrew temu co może się wydawać to dźgnięcie w oczodół jest ciężkie. Włócznicy w średniowieczu robili to bez problemu. Choćby lewą ręką, ale oni całe życie trenowali by tak móc. Poza tym jeśli robimy włócznie nie ma sensu robic tego dwójzęba. Jeśli rany kłóte zadziałają to nie ma znaczenia czy jest jedna czy dwie. Dziura w wątrobie czy dwie dziury... żadna różnica. A broń będzie mniej poręczna, a tak się straci broń do walki w bezpośrednim zwarciu. Mimo wszystko nóż jest niebezpieczną bronią, ale są sytuacje gdy jest nieodzowny. Dla tego mam mój lewak.
- No to zrobimy jeden grot. A tak swoją drogą, to człowiek w chwili niebezpieczeństwa potrafi zabić i rękoma.
- Wolałbym ich jednak nie dotykać gołymi rękami. Więc improwizowana włócznia i nóż... niezły arsenał - dodał półżartem.
-Tym bardziej, że one z radością dotkną ciebie połykając pół dłoni. Oczywiście masz rację. To jest możliwe ubić jednego z nich bez żądnej broni, ale wchodzenie w kontakt jest ekstremalnie niebezpieczne, poza tym nie liczyłbym na to, że adrenalina wszystko załatwi.
- Podałem tylko taki przykład. Sam również nie zamierzam się tłuc rękami, ani pakować się w większą grupę umarlaków bez porządnej siekiery, tak wiem, jest ciężka i nieporęczna. Więc wychodzi na to, ze powinniśmy unikać walki bo żadna broń nie jest tak skuteczna.
-Zależy jaka siekiera. Ale jeśli będziemy MUSIELI zaciukać większą grupę na pewno nie zrobimy tego na żywioł. Doskok. Zabić jednego. Odskok. I tak powtarzać. W sumie... Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Na kolejny punkt wycieczki wyznaczyłbym Malbork. Właśnie tam jest moje bractwo. Chłopaki... i Natalia... najpewniej się tam schowali. Wybili wszystko co się ruszało, a nie powinno i zabarykadowali się tam. Gdyby udało się przedrzeć to byśmy mieli wszelką broń i zbroję jaką byśmy sobie zarzyczyli. Poza tym zombiaki nie zdobędą Malborka. Gorzej, że z pewnością by go oblegały... Hmmm... trzeba będzie to jeszcze przemyśleć.
- Nie wiem ilu Was jest w bractwie, ale powiedzmy... dwudziestu ludzi broniących twierdzy Malbork? Jak w filmie, dobry scenariusz.
-W świcie żywych trupów ludzie zabarykadowali się w centrum handlowym. To po prostu kwestia tego, że nieumarli nie dostaną się do środka, bo Malbork został zaprojektowany tak by człowiek, nawet z trebuszem, nie wszedł nieproszony. Zamknęli bramę i nie ma czego bronić. Gorzej z kończącymi się zapasami...
- Zawsze można zrobić z niego bazę wypadową. Przyjmując, że w ogóle tam się dostaniemy...
- A tak swoją drogą, to nie uważasz, że nie tylko ty myślisz podobnie o zamku? Przecież minęło trochę czasu więc może być już zajęty, a tacy ludzie, rzadko wpuszczają nieznajomych. I wcale nie muszą to być twoi przyjaciele. Mogą być gdzie indziej. Przyszłości nie przewidzisz.
-Hmmm... niestety znów muszęprzyznać ci rację. Malbork jest oczywistym wyborem w takiej sytuacji. Nie byłoby dziwnym gdyby już pękał w szwach.
- Nie jestem stąd, więc tylko zapytam: są tu jakieś powojenne bunkry?
-Od cholery. Większość w opłakanym stanie. Podobno w pobliżu dworca głownego są jakieś lepsze, ale szczerze to nigdy tam nie byłem. Nie liczyłbym na nie... podobnie jak Malbark zdają się bardzo prostym wyborem. Poza tym nie podoba mi sie ukrywanie przez x czasu w ciemnościach, tym bardziej, że nie widzę powodu dla którego miałoby być tam lepiej niż na tej łodzi
- No to pozostaje nam chyba już tylko twój dom, bo innego rozwiązania nie widzę. Przynajmniej na razie.
-Potrzebujemy planu B. Na wypadek gdyby był on pełen truposzy a nie było czasu na oczyszczanie. Furtka nie wytrzyma długo jeśli będą miały świadomość, że jesteśmy po drugiej stronie... Podejrzewam, że nie znajdzie się ich więcej niż tak ze 3 na parterze, jeden na piętrze i sporo w piwnicy. Gdy przypomnę sobie ich ruchy to mam wrażenie, że miałyby całkiem duży problem ze schodami. Problem w tym, że ziemniaki mam w piwnicy... Zawsze można wbić się do sąsiadów. Bogaci ludzie. Znacznie solidniejszy płot i furta. Nie znam ich domu na tyle by oceniać pod względem długotrwałej defensywy, ale nie wydaje się zły. Ale to wciąż jest za blisko. Szkoła mi w ogóle nie pasuje. Zbyt dużo zakamaraków gdzie mogłyby się schować...- o ile Czarnecki z początku mówił do swoich rozmówców to teraz coraz bardziej mamrotał nie przejmując się nimi. Po prostu dialog płynnie i nieświadomie przekształcił w głośne myślenie.- Gdyby całe karwiny były nimi zalane to weźmie się szybko plecaki, zapakuje nie zepsute jedzenie i pojedzie gdzieś daleko.
- Jeszcze mam taką koncepcję: jeśli tam dojdziemy, ale z jakichś przyczyn nie będziemy mogli się tam “zakwaterować”, możemy spróbować wyminąć te zombie, które będą nas ścigać i wrócić z powrotem tu, na tą pływającą konserwę. Oczywiście po drodze zahaczając o jakiś supermarket lub coś w tym stylu, by uzupełnić zapasy.
-Wtedy trzaba zostawić łódź poza zasięgiem truposzy. Ale to dobry pomysł biorąc pod uwagę, że z planem B jest problem.
- Ale zapewne jak wrócimy na nią to będzie pełna zombie.
-Nie, jeśli zostawimy ją poza ich zasięgiem. Wystarczy dobrze ją umocować z dwa, trzy metry od muru w porcie, a dla siebie zostawić podest. One go nie użyją/
- Czyli co? Wszystko gotowe? A plan C w razie czego?
-Mamy jeszcze dużo liter w alfabecie- półzaśmiał się Jacek serdecznie. - A poważnie to przydałby się, ale ja nie mam pomysłu...
- Posterunek policji, więzienie, jakiś sklep ala Aldik albo Stokrotka? Może być?
-Do tego masa mieszkań w blokach, szkoła, kanały, czy cokolwiek innego... Wybacz, to tylko zabrzmiało złośliwie. Okaże się czy te miejsca się nadają dopiero gdy będziemy na miejscu, więc kiepski plan C.
- Czyli jesteśmy już praktycznie gotowi, nie?

* * *

Jacek zdusił przekleństwo gdy łajba zaczęła tonąć... czyli nici z powrotu.
-Dobra. W tym momencie to już będzie zdziebko dłużej do mojego domu...
Ścisnął mocniej flamberga. Miał nadzieję, że jednak tak szybko nie będzie przebijał serca nieboszczykowi...
Wyskoczył za burtę. Cieszył się, że miał desanty, nim wybiegł na plażę naleciało bardzo niewiele wody do środka.
-W tę stronę...- wskazał w prawo ruchem głowy obnażając wielkie ostrze. Pochwę włożył do pętelki z rzemyków które miał z tyłu kirysu. Była niewielka bo sięgała jedynie do haków. Dzięki temu nie przeszkadzała. Lekkim truchtem ruszył w stronę miasta, wstępnie planował je minąć, ale nie wiedział czy w ogóle chce robić za wodza, więc trzeba będzie to jeszcze obgadać. Lekki trucht się do tego nadaje, a nie pozwoli truposzom ich dogonić
 
Arvelus jest offline  
Stary 17-06-2011, 13:14   #12
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Wszystko zaczęło się sypać. Kamień po kamieniu, ziarno po ziarnie. Ziemia drżała pod naporem zombi. A ja nadal nie wiem, czemu tak się stało. Czyżby emisja gazów. A może jakieś badania wojskowe. Kolejna zagadka mojego życia bez rozwiązania. Jakby udało mi się dowiedzieć tego, jak się potoczą losy. Może strzeliłbym sobie od razu w głowę? A może dziękował Bogu za wybawienie...

Marek reagował szybko. Plecak miał na sobie, a w nim wszystkie rzeczy potrzebne do przeżycia.
- Odciągnijcie je od parkingu. Widzimy się tam za 10 minut. Módlcie się by odpalił. - Gwizdnął na Mersiego i kiwnął głową w znaku, by za nim biegł.
Wydostali się z budynku i biegli za domkami, by pozostać niezauważonymi. Przedostali się na plażę. Wszystkie zombie były w kurorcie więc nie napotkał większego oporu. Biegł wraz ze swoim owczarkiem w strone parkingu. Nagle stanął przed wyborem. Honda czy Star. Honda mobilniejsza, Star więcej pomieści.
Ruszył w kierunku stara. W biegu wyjął z plecaka drucik. Rozejrzał się wokół czy nie ma "przyjaciół". Na szczęście byli zajęci imprezą w kurorcie.
Podbiegł do giganta i zaczął majstrować przy zamku. Nie trwało to długo. Stary mają stare, łatwe do obejścia zabezpieczenia. Otworzył drzwi i od razu wziął się za uruchamianie z kabli. Jednak pierw wrzucił na luz i popchnał lekko w stronę spadku. Star lekko się turlał, Marek nie czekał. Od razu załączył i warkot silnika słychać było w okolicy. Ruszył od razu Starem pod bramę, by inni mogli wsiąść do Stara.
 
BoYos jest offline  
Stary 17-06-2011, 20:10   #13
 
Niker's Avatar
 
Reputacja: 1 Niker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodze
Konrad obudził się nieco później od pozostałych mieszkańców kurortu, sen był luksusem na który jego zdaniem nie za bardzo mógł sobie pozwolić w obecnej sytuacji tak więc do późnej nocy pełnij swego rodzaju wachtę siedząc w oknie swego pokoju z którego miał widok na główną bramę wjazdową do kurortu, jego naładowany sztucer pamiętający czasy przynależności do Ligi obrony kraju spoczywał w tym czasie przewieszony przez pierś...

Upadek muru zastał go na spożywaniu jednej z konserw w pomieszczeniu pełniącym role pokoju dziennego, ze swoją zwykłą ponurą miną przysłuchiwał się wymianie zdań samemu nie okazując chęci włączenia się do konwersacji. Huk upadku głównej bariery oraz odgłos wznowienia pochodu głodomorów wywołał u ducha dawno zapomniane przez ciało napływ gorączkowych myśli. W pierwszej kolejności po odejściu marka pognał po swoje rzeczy ( plecak , kamizelkę taktyczną której do tej pory nie miał na sobie , sztucer oraz Glocka którego wepchnął pod kamizelkę).
W drugiej kolejce Konrad zszedł a raczej zbiegł do kuchni gdzie znajdowało się kilka butli z gazem oraz łatwopalne środki szczególnie przydatny okazał się denaturat, które z łatwością w pośpiechu przerobił korzystając przy tym z oddartego lewego rękawa podkoszulki na cztery koktajle Mołotowa.
Tura nr 3 stanęła pod znakiem wprowadzenia obmyślonego na prędko planu , tzn konrad lekko już kulejąc ( z powodu dawnej kontuzji prawej nogi ) wybiegł obładowany wszystkim na zewnątrz , zobaczywszy pierwsze trupy z tym ich cholernym zawodzeniem rzucił taszczone butle i zapalił znicz pokoju Mołotowów i cisnął oba w niewielkim odstępie od siebie tworząc niewielką zasłonę ogniową.

- KURWA MAĆ !! NIE GUZDRAĆ SIĘ ! JAZDA LUDZIE. - wrzasnął w stronę swoich towarzyszy widząc iż ogień nie zatrzymał ani na chwilę pochodu , właśnie wtedy ten drobny informatyk przeszedł do wykonywania planu b, podniósł z ziemi wcześniej przytachane butle i cisnął nimi w stronę pochodu który właśnie zaczął mijać linie ognia dodatkowo skurczonych przez krzyk Konrada. Sam ogień był oczywiście za słaby ( właściwie zaczął już przygasać) by wywołać eksplozje , dlatego też Konrad przybrał pozycje strzelecką przyciskając oczodół do lunety i z uwagi na oszczędność amunicji oddał jeden precyzyjny strzał prosto w jedną z butli. Różnica ciśnień oraz resztki ognia wywołały dwie eksplozje w niewielkim odstępie czasu ( w chwili pierwszej eksplozji druga butla została naruszona co również doprowadziło do wybuchu). Konrad odczuł fale uderzeniową na własnej skórze , po prostu się wywalił, nie patrząc na skutki swego działania chłopak poderwał się na nogi i zaczął się szybko wycofywać ( tak jak pozwalał mu stan zdrętwiałej stopy oraz obicia po eksplozji) w stronę Stara.
 
Niker jest offline  
Stary 17-06-2011, 21:10   #14
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Marcin był cholernie szczęśliwy, że wreszcie zejdzie na ląd. Nie miał nic przeciwko pływaniu, ale parę lat na ciasnej łajbie to jednak trochę długo. Mniej cieszył się na myśl, że na lądzie mogą kogoś spotkać. Ten ktoś z chęcią by ich do siebie przyjął, jednak w charakterze obiadu. Ale nie obawiał się tego w jakimś większym stopniu, mieli kilka możliwości, zawsze mogli też uciec przed truposzami wracając na statek. No właśnie. Pierwszy problem był taki, że ta opcja szybko odpadła. Usłyszeli tylko przeciągły zgrzyt i było, jak to mówią, po zawodach.
- Ups… - w ustach Marcina to słowo pojawiało się rzadko, a gdy już je wypowiedział, wiadomo było, że tak w skrócie to mają przesrane.
Pierwszy wyskoczył Jacek, zaraz za nim pobiegł Kozłowski. Rozpędził się i skoczył, no ale jak to on, znowu coś spierniczył.
Chlust! Źle wymierzył skok? Dno miało być na innej głębokości? Zresztą, przyczyna nie była teraz ważna. W jego stronę zmierzało od cholery zombie, a on podnosił się z kolan po upadku, cały mokry. Na szczęście plecak nie zdążył zbytnio nasiąknąć wodą. Jakoś ogarnął lepiący się teraz do ciała fartuch i pobiegł za Jackiem.

-W tę stronę... - krzyknął jego towarzysz.
- Cholera! Czemu one teraz wydają mi się żwawsze niż wtedy? - wrzeszczał ociekając wodą i potykając się o wszystko o co się dało.
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 17-06-2011, 22:42   #15
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Kiedy zombie przedostały się przez mur, który murem już nie był, słychać było i czuć och pochód. Michał przypomniał sobie pewną piosenkę, która w sumie mu pasowała do zaistniałej sytuacji. Zaczął ją podśpiewywać pędząc do kuchni z pustym plecakiem.
-Tupot białych mew, o pusty pokład, w dali morza zew, na głowie okład. Rozpalona krew wdziera się do trzew. I gniew o tych mew, tupot mew wzbiera gniew.
W kuchni wrzucił do plecaka wszystko co nadawało się do jedzenia. Puszki z konserwami, owoce, płatki śniadaniowe i inne tego typu rzeczy. Dwie butelki wody szybko powędrowały do wnętrza plecaka sportowej marki Nike, zwiniętej martwemu dzieciakowi. Kilka noży, zapałki, patelnia. To ostatnie bardziej jako broń, chociaż i do smażenia się może przydać.
Po kuchni przyszedł czas na zabranie swoich klamotów. Zapasowa para butów na zimę, kurtka przeciwdeszczowa, na zimę w ogóle nie przydatna. Tabliczka ze swoim imieniem do TIR-a i zepsute radio CB. Dwa plecaki dobytku.

Michał usłyszał niepokojące warkoty i postękiwania w hallu. Nie miał zamiaru sprawdzać, kto jest ich autorem. Pobiegł ile sił w nogach do pokoju znajdującego się tuż nad zadaszonym wejściem do hotelu, w dalszym ciągu nucąc piosenkę o mewach. Zaczął układać w głowie swój tekst dotyczący zombie, jednak nie bardzo mu to wychodziło.

Zabarykadował się w pomieszczeniu, zastawiając drzwi kanapą, jednym regałem i wszystkim, co był w stanie unieść. Modlił się, aby Markowi udało się odpalić któryś z pojazdów. Inaczej będzie z nim ciężko. Chociaż nie tak do końca, znalazł bowiem dość pokaźną biblioteczkę właściciela pokoju. Wybrał kilka dobrych pozycji i spakował je pomiędzy konserwy, suszarkę do włosów i krem do opalania. Dopiero po chwili zorientował się, że do pokoju prowadzą drugie drzwi. Niestety, przejście do nich znaleźli ci, dla których był obiadem. Tylko że na obiad było za wcześnie. Michał niewiele myśląc rzucił się do okna, odganiając zarażonych od siebie patelnią. Wyskoczył na zadaszenie podjazdu, zamykając za sobą okno, a przynajmniej pociągając je za sobą. Odbiło się delikatnie, jednak zatrzymało zombie na kilka cennych chwil. Na tyle długo, by Marek zdążył podjechać uruchomionym Starem. Michał zeskoczył na samochód, dziękując w duchu temu, kto mu w tym pomógł. Zaczynał się coraz bardziej przekonywać do Boga.
-Miło stary, że wpadłeś. To gdzie jedziemy?- zawołał do siedzącego za kierownicą Marka.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 18-06-2011, 00:15   #16
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
STAR

Staruszek widząc wasz pośpiech, pozazdrościł wam. Jego człapanie nie było tym, czym można by było nazwać biegiem. Ale starał się na tyle, ile pozwalało mu stare ciało. Jako ostatni doczłapał się do ciężarówki i z wielką zadyszką oraz bólem mięśni i stawów, wdrapał się do szoferki. Ale cieszył się, że mu się udało.

Wskoczyliście do STARA, ale nie wszyscy. Czekaliście na ostatniego, niestety. Maciek nie wychodził.
- Dorwały go! - głośno pomyślał Gerald.
Kiedy żywe truposze otoczyły wywrotkę na tyle gęsto, że Marek zaczął obawiać się, iż nie ruszy przez ten ruchomy mur, musiał zostawić jednostkę, dla dobra wszystkich. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś go spotka. Pedał gazu pod ciężarem stopy Marka zazgrzytał, następnie zazgrzytał cały pojazd i powoli, pod miarowym puszczaniem sprzęgła ruszył, przewracając i rozjeżdżając chcące was zjeść żywe trupy. Z żalem opuszczaliście kurort „Wodnik”.

Gdzie mogliście jechać? Nie mieliście pojęcia, ale benzyny na długo nie wystarczy. Po kilkunastu kilometrach w głąb lądu jakąś starą asfaltową szosą, dojechaliście do główniejszej trasy prowadzącej nad morze. Co ukazało się waszym oczom? Jeden, wielki korek wraków. Po obu stronach wraz z poboczem. W niektórych pojazdach przypięte pasami siedziały żywe trupy, wyciągając do was ręce, ale nie w geście miłości, ale pożądania waszego przepysznego ciała.

Musieliście jechać otaczającymi autostradę polami, gdzie nie sprawdziła by się z całą pewnością Honda. Po jakiś dwunastu kilometrach, silnik zgasł. Oznaczało to koniec przejażdżki. Wraki stojące w korku są przeżarte rdzą, większość ma flaka oraz suche baki. Ktoś w przeciągu sześciu lat musiał się zatroszczyć o taką ilość benzyny. I się zatroszczył.

Stoicie w szczerym polu. Po okolicy, z tego co widzicie panoszy się z pięć, góra siedem truposzy, ale tych zwabionych odgłosami silnika, jeszcze nie widzicie. Na horyzoncie majaczą jakieś zabudowania.

Maciek "Jankes" Stinson

Sam nie wiedziałeś, co się wydarzyło. Strach? Panika? Hipnotyzujące zawodzenie?
Zostałeś sam na środku pokoju dziennego, nie ruszając się z miejsca. Reszta myślała że sam się o siebie zatroszczysz, zwłaszcza że staruch to zrobił, to i młodzikowi się to uda.
Niestety tak nie było. Z amoku wyrwał Cię dopiero odgłos odjeżdżającego STARA. Co się stało? Czemu nie poczekali?
Pod budynkiem zbierała się zbita masa zdechlaków, która nie była w stanie równocześnie wejść przez drzwi, do budynku kurortu. Ale było drugie wyjście i może uda Ci się uciec plażą…
Nie miałeś nic do stracenia, więc pobiegłeś ze swoim skromnym dobytkiem, którego połowę i tak zostawiłeś po przez brak czasu w pokoju, w stronę furtki nad morze. Na schodach robiło się coraz głośniej i tłoczniej

Marcin Kozłowski i Jacek ”Huzar” Czarnecki

Biegliście, pomagając sobie wzajemnie, zapominając o dwojga ludzi za wami. Kierowaliście się do jakiejś nadmorskiej wsi, czy też mniejszego miasteczka. Huzar jakby je rozpoznawał, ale pewien nie był. Wbiegliście zdyszani na pierwsze ulice, gdzie Jackowi dała się we znaki temperatura i ciężar zbroi.

Miasto wyglądało tak, jakby przeszła tędy regularna potyczka. Na chodnikach oraz ulicy leżały szkielety, ale nie było ani śladu zwłok zombi, które rozkładały się znacznie dłużej nawet po śmierci. Również szkielety nie miały uszkodzonych czaszek. Nie wiedzieliście co tu zaszło, ani ile czasu temu to było, ale wydawało wam się że z jakieś cztery lata temu…

Cztery lata temu:
Armia Polska, a raczej jej niedobitki weszły tu w ostatnie dni Wielkiej Paniki. Wioska mimo bliskiego położenia Trójmiasta, była dość spokojna, a jej mieszkańcy bez problemów i metodycznie zabijali pojawiające się żywe trupy. To pozwoliło by im się ogrodzić i ustatkować. Stojące przy molo kutry rybackie, pozwoliły by im się wypuszczać na połowy daleko w morze, niestety. Weszły niedobitki, które broniły Trójmiasta przed żywymi trupami i pomagały przy ewakuacji na statki. Kiedy zorientowali się zostali bez statków, z wielką ilością cywili, którzy wielką pielgrzymką przybywali nie tylko z Polski, ale również Czech czy Słowacji, postanowili sami się ewakuować. Chwilę później w wielkim tłumie przemieniło się kilku ludzi pogryzionych wcześniej, zaczęło się kąsanie. Żołnierze z jednostki liczącej dwustu żołnierzy, uratowało się dwudziestu. To wystarczyło aby zastrzelić broniących zapasów ludzi i ich kutrami, uciec w morze.
Teraz w miasteczku bielały tylko wykrzywione szkielety, różnej wielkości. Najwięcej było tych średnichi.


Ale wy nie mieliście czasu rozwodzić się nad historią, za wami z morza wylazły kolejne karykatury ludzi. Budynki wyglądają tak, jakby ktoś z nich wszystko wymiótł wielką miotłą. Zero zapasów, ale w jednym, pół otwartym garażu widać samochód i to zadbany. Uchroniony od opadów meteorologicznych, z wiszącym przy zamku szkieletem, trzymającym kluczyki.

Iwona Majewska i Marek "Morris" Moryczewski

Chcieliście nadążyć za uciekającymi wam mężczyznami, lecz wasz ciała najbardziej chyba były osłabione. Ten głód alkoholowy i narkotykowy osłabiający mięśnie oraz głowę. To wszystko… To że żywe trupy wychodzące z wody, odcięły wam drogę ucieczki za waszymi towarzyszami. Uciekliście po piaszczystej plaży w kierunku lasu. Po kilku minutach biegu, nogi odmówiły wam posłuszeństwa. Do tego doszła również kolka i zadyszka. Nie pamiętania o częstych ćwiczeniach na holowniku, przypomniały się. Nieco dalej widzieliście coś, co przypominało drewniany dom.
Z braku laku lepszej wypadkowej, ruszyliście tam.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 18-06-2011 o 00:38. Powód: Błędy! ;(
SWAT jest offline  
Stary 18-06-2011, 17:08   #17
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
~ Pięknie... - pomyślał Marek słysząc jak kadłub statku ociera się o dno.
Wiedział już, że to jest ostatni przystanek rejsu. Szybko zbiegł do kajuty i zaczął się przepakowywać.
- Multitool jest, latarka też, zapałki, świeczka, kurtka przeciwdeszczowa i koc są. - sprawdził zawartość plecaka i zabrał się za torbę - Ubrania się nie przydadzą, podręczniki obsługi broni palnej tak, akumulatorki i ładowarka do nich też - wszystko oprócz ciuchów przerzucił do plecaka i założył go. W końcu po co mu więcej szmat? Ciemnoniebieska, rozpinana bluza z kapturem, biały t-shirt przylegający do ciała, zielone bojówki i czarne trapery mu wystarczą. Bał się tylko o jedzenie, wodę i leki. Poprawił kaptur bluzy i ruszył do wyjścia przy okazji zgarniając jeszcze UMP, a z drugiego egzemplarza zabierając tylko magazynek. Na szczęście karabinek miał pas transportowy więc przewiesił go przez szyję. Zaczepił za pasek od spodni szablę pożyczoną od Jacka, przy najbliższej okazji mu ją odda, Marek zawsze dotrzymuje słowa.

Iwona czekała na niego, a reszta już spieprzyła, cieniasy. Wysadził ją, a potem sam wyskoczył z chlupnięciem. Woda wlała mu się do butów, ale nie miał czasu się tym martwić. Wybiegli na plażę. Zauważył kolegów wbiegających już do lasu, ale niestety zombie zagrodziły drogę do nich więc Marek pociągnął Iwonę na prawo. Piasek tylko przeszkadzał, spowalniał biegnących niemiłosiernie. Iwona już nie miała siły, Marek też już ledwo wyrabiał. Dostrzegli małą ścieżkę prowadzącą chyba przez las, ostatkami energii doczłapali się się do niej. Zombie były w miarę daleko więc mieli czas, aby odetchnąć. Potem wstali i wolnym krokiem szli dalej, aż domek drewniany nie ukazał im się na horyzoncie. Ścisnął mocniej rękę Iwony i ruszyli w jej kierunku modląc się, aby było tam coś do picia i jedzenia.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 18-06-2011 o 17:10. Powód: Bo mi spacji nie wcisnęło...
Ziutek jest offline  
Stary 20-06-2011, 17:12   #18
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Michał przyglądał się pięknemu krajobrazowi z szoferki Stara. Obserwację czegokolwiek utrudniał stan szyb, jednak przetarcie ich szmatą poprawiło nieco warunki. W kabinie zalatywało nieco stęchlizną, nikt jednak się nie uskarżał. Mieli transport i zostawili z tyłu hordę głodnych mieszkańców Pomorza.

Nagłe szarpnięcie obudziło podsypiającego Michała. Okazało się, że nie było benzyny w baku.
-Nie ma benzyny w baku.- poinformował resztę grupy drapiący się po kroczu mężczyzna.
-Bez tego nie pojedziemy.- dodał kolejną informację, mimo iż wszyscy znali doskonale swoją sytuację.
-Ale możemy urządzić piknik. Jest zieleń, świeże powietrze. Wy załatwcie kosz z jedzeniem i koc, a ja rozejrzę się za najlepszym miejscem.- po czym ruszył po najbliższej okolicy.

Po około dziesięciu minutach wrócił ze zrezygnowaną miną.
-Niestety, nie ma dobrego miejsca. To znaczy jedno się nadaje, ale leży tam martwy zwierz. I trochę brzydko pachnie.- pokazał ręką kierunek owego miejsca. Po chwili spostrzegł okoliczne zabudowania.
-Może tam się schowamy? Zbliża się noc, a mnie nie uśmiecha się uciekać po ciemku przed tymi tam.- wskazał kiwnięciem głowy w kierunku najbliższego trupa. Żywego.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 22-06-2011, 13:09   #19
 
Yanki's Avatar
 
Reputacja: 1 Yanki nie jest za bardzo znany
Chryste panie, co on sobie myślał? Co go zamroziło? Czemu nie poszedł razem z resztą? I gdzie oni, do diaska, są? Z rozmyślań chłopaka wyrwał dźwięk odjeżdżającego samochodu. Świetnie, wspaniale... Ma mikroskopijne szanse ich dogonić, nie wie nawet, gdzie pojechali. Maciek ruszył po swój plecak i zaczął biec w stronę drugiego wyjścia. Na schodach było coraz głośniej, toteż Stinson nie potrzebował dodatkowej motywacji. Jankes wybiegł przez drzwi, w stronę plaży, po czym przystanął na chwilę. I co teraz? Gdzie ma biec? Nie ma opcji, musi poszukać chłopaków, choćby miał ich szukać kilka dni. Paliwo musi się kiedyś skończyć. Ale najpierw trzeba się uwolnić od tych zarażonych. Chłopak wyjął nóż, który, dzięki Bogu, ciągle miał przy sobie, i zaczął biec przy brzegu. Przed siebie.
 
Yanki jest offline  
Stary 24-06-2011, 15:12   #20
 
Niker's Avatar
 
Reputacja: 1 Niker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodze
Konrad był wściekły , stracili jednego człowieka o jednego za dużo w mniemaniu. Podczas podroży wpadł na pewien pomysł , z dna plecaka wygrzebał prawie nie używanego netbooka, prezencik jaki sobie sprawił na krótko przed powstaniem z grobów umarlaków , oraz kabel którego końcówka niewątpliwie świadczyła iż była to ładowarka samochodowa, wyciągnął samochodową zapalniczkę i podłączył cały sprzęt... zielone światełko oznajmiło iż elektronika po paru miesiącach od ostatniego załączenia powrócił do życia , na zainteresowane spojrzenia pozostałych odpowiedział .

- Mam tam zainstalowaną mapę Europy a co ważniejsze w miarę aktualną mapę Polski .


Podróż oczywiście była zbyt krótka aby przenośny komputer Ghosta w całości zdołał się podładować ale pozostawała nadzieja iż niewielka bateria zyskała dość mocy na godzinę pracy. W chwili gdy silnik zdławił ostatnie opary benzyny Konrad podjął jeszcze jedną decyzje , wyciągnął za kamizelki policyjnego glocka 17 okręcił na palcu łapiąc za lufę i skierował w stronę Marka.

-Do zabudowań mamy kawałek do przejścia -zaczął mówić zduszonym nieco głosem, wskazując przy tym na co samo miejsce co Michał przed chwilą kontynuując przy tym ujawnianie swojego punktu widzenia- co prawda sprawi to nam pozorne bezpieczeństwo ale lepiej będzie jak więcej osób będzie w jakiś sposób dozbrojonych , w magazynku masz 5 kul , jest zabezpieczony.

Spakował neetbooka i kabel z powrotem, przewiesił przez ramie swojego zasłużonego sztucera z 4 pociskami po czym wysiadł z wozu.
 
Niker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172