Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-03-2015, 19:44   #31
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Shade szybko streściła wszystkim to co zobaczyła i usłyszała w strażnicy. By zdecydować co dalej musieli znać wszystkie szczegóły. Potem spojrzała na towarzyszy, którzy ruszyli na zwiad obok siatki. Może ich informacje poszerzą ich możliwości jeśli chodzi o sposoby dostania się po za przegrodę i dotarcia do miasta.
Fox wysłuchał najemniczki z uwagą, po czym z charakterystyczną dla siebie gracją dał upust odwiecznej przyjaźni angielsko-francuskiej:
- Heh. Człowiek przeleci kilka tysięcy kilometrów i nadal nie może odpędzić się od żabojadów - Raver parsknął. - Myślicie, że to ludzie od tych co bronili konwoju przed tubylcami? Biorąc pod uwagę to, jak słabo im to szło, raczej nie mamy do czynienia z grupą pokroju Legii Cudzoziemskiej - wzruszył ramionami.
Następnie najemnik pokrótce zdał relację odnośnie tego, co sam zaobserwował podczas zwiadu.
- Nie dostrzegłem nikogo w budynku, ale nie daję gwarancji, że nikogo nie ma na wyższym poziomie. Dwóch ludzi na strażnicę, w dodatku bez “oczu” na górze, to jednak podejrzanie mało. Może reszta na patrolu? - Raver nie skierował tego pytania do nikogo konkretnego, ani nie czekał na odpowiedź. - Na północny-wschód znajduje się następna strażnica. Dobrze ulokowana, na wzniesieniu. Według mnie ciężko się będzie tamtędy przedrzeć niepostrzeżenie.
- Może pilnują głównie, aby nikt nie wyszedł, a nie na odwrót? Zresztą czy będzie tam dwóch czy pięciu damy sobie raczej radę. Informacji o arabach nie ma co wyrzucać zresztą w śnieg, jeżeli to jakaś grubsza operacja ich nadziani szejkowie może nie chcieli powierzać jej nawiedzonym fanatykom i najęli zawodowców. Albo nasz wywiad jest do kitu i siedzi tu jakaś korporacyjka.
Hmm... wjedźmy oficjalnie. Bez chowania się... tylko przez bramę gdzie wcześniej zlikwidujemy wszystkich. Helikopter nas oleje, bo założą że jesteśmy sprawdzani przez tych na dole.
- Szturm dla samego szturmu raczej nie ma sensu. - Roy, rozdzieliwszy kubki, ewakuował się ze swoim za bliższy skuter, żeby wracający ze zwiadu też mogli odpocząć w ciut lepszych warunkach. - Nie mówię, że nie ogrzałbym chętnie dupy, ale przebijanie się na pałę od samego początku raczej niczego nie ułatwi. Dziura w płocie już jest, można z niej skorzystać. Shade z powrotem pod posterunek z kimś do pomocy na wypadek wpadki, Fox - wsparcie z dystansu. Reszta jak najsprawniej przełazi ze sprzętem. Tak ja bym to zrobił.
- Albo wejść i zmusić ich do poddania się, wziąć na spytki udając rusków i dowiedzieć się co tu się kurwa dzieje - wtrącił Kane. - Skoro dwóch się bije, łatwo zrzucać winę na jedną ze stron i nawet hałasując nie zwrócić na siebie uwagi. Gada ktoś po francusku? Jak nie użyjemy tłumaczy, a Witalij będzie klął po swojemu. Jak będą osrani ze strachu to nie zauważą braku mundurów. Cholera, mogliśmy zabrać ze sobą naszywki tutejszej dywizji. Może warto by odpruć z mundurów tych zabitych.
- Zdecydowanie najbardziej podoba mi się pomysł Kane’a. Wchodzimy po cichu przez dziurę. Na pewno ja i Witalij i jeszcze ktoś do wsparcia ogniowego. Wysadzamy drzwi i unieszkodliwiamy dwóch na dole. Potem sprawdzamy resztę posterunku. Pomysł z naszywkami będzie trudny, bo łatwiej zerwać niż naszyć, ale w ubraniach ochronnych nie widać jakie mamy pod spodem mundury. - Stwierdziła Shade.
- Haraszo - zgodził się Witalij. - Ale w miarę możliwości zrobimy to po cichu. Dobrze byłoby im odciąć łączność, może tu iść staroświecko po kablach, więc jak gdzieś zauważycie jakieś przewody to tnijcie.
Wyjął z plecaka wielkiego, martwego szczura.
Szczur nie był martwy i nie był szczurem.
- Robot zwiadowczy - oznajmił wesołym tonem Bojko. - Nazywa się Puszkin. Popierdala i nawet piszczy jak prawdziwy. Wejdziemy przez garaż i pohałasuję Puszkinem pod drzwiami pomieszczenia z kozą. Może żabojady sami do nas wyjdą. Skąd oni się tu kurwa wzięli? To mi śmierdzi jakąś korporacją...
Upił łyk parującego czaju, po czym opuścił z powrotem zasłonę hełmu, wystawiając skórę na siarczysty mróz tylko na tak długo, na ile było to konieczne.
- Zakładam, że Zoltan i Fox zostają w pobliżu sań i w razie kłopotów osłaniają nas z dystansu. Kane, Roy, dacie radę wejść ze mną i Shade i nie dając się zauważyć i nie robiąc hałasu?
- Mogę pójść - mruknął beznamiętnie Buckman. - Ale raczej w drugiej linii, bo duch ze mnie kiepski.
- Aye - potwierdził krótko O’Hara.
- Uhhh, cieplutka kabino mecha, idę do ciebie - zatarł ręce Zoltan - tylko postarajcie się, abyśmy z Foxem nie byli potrzebni! Mam tu podręczny emiter mikrofal - Węgier odczepił od uprzęży coś, co wyglądało na średniej wielkości latarkę - możecie wziąść ze sobą, spalić im nieco elektroniki zanim zaczniecie akcję.
Raver popatrzył po towarzyszach, po czym zerknął na sanie z mechem Zoltana.
- Jeśli naprawdę jest tam tylko dwóch żabojadów, to będzie totalny “overkill” - najemnik wyszczerzył się. - Mnie tu jednak ciągle coś śmierdzi... Nie, wróć - obecnie czuć ten żabi fetor coś za mało. Na wszelki wypadek będę obserwował górny poziom strażnicy. Dam znać, jak tylko coś zauważę.
- Jak znam życie, na górze siedzi ich dwa razy tyle. - Westchnęła zwiadowczyni. - Niestety grube ściany uniemożliwiły mi przekonanie się o tym.
Potem popatrzyła na urządzenie Zoltana:
- Jak najbardziej optymalnie tego użyć? - Zapytała mężczyznę.
- W obecnych warunkach najlepiej wcale. To jak zabijanie mrówki młotem, Gator ma na pokładzie autogranatnik, półcalowy WKM, działko p-panc i solidny pocisk rakietowy - odpowiedział Hradetzky i zastanowił się chwilę - Myślę, że zamaskuję go siatką i śniegiem w dobrym miejscu i w razie jak zrobi się gorąco wywalę kilka dziur w ścianach strażnicy. Lub postaram się zestrzelić wiatraka, jak przyleci z odsieczą. Jeżeli chcecie, bym poszedł z wami, na takie okazje ma pistolet odłamkowy - umiarkowanie cichy i zabójczy, po prostu wszedłbym i ich sprzątnął mimo oporu, ogień karabinowy nie robi na nim wrażenia. Tyle że nie ma szans by maszyna przeszła przez to gładkie pole niezauważona.
- Zoltan...wiemy, że kochasz swojego mecha, ale ona pytała raczej o emiter mikrofal - zaśmiał się Witalij. - Z tego co wiem wywołuje ból i lekkie poparzenia u ludzi i uszkadza elektronikę, ale jaką ma moc i zasięg? Działa przez ściany?
- I czy da się skondensować pole ataku. - Uzupełniła kobieta uśmiechając się lekko.
- Jest skondensowane - odparł Zoltan - można regulować zasięg. I przejdzie przez ścianę bez większych problemów, choć trzeba wycelować. Rozrzut z grubsza jak śrutówka.
Zwiadowczyni z uwagą wysłuchała instrukcji mężczyzny odnośnie posługiwania się urządzeniem.
- Zdecydowanie może się przydać. - Stwierdziła.

Kilka ruskich chwil później

Kompozytowa trumna zamknęła się wokół Zoltana Hradetzkiego, który z rozbawieniem wspomniał czasy, gdy przesiadał się z cywilnych, otwartych egzoszkieletów ładowniczych na opancerzone modele wojskowe i męczyła go paskudna klaustrofobia. Teraz wewnątrz mecha czuł się swojsko jak w łonie matki. Bezpiecznie i komfortowo. A także - co ważniejsze w obecnych warunkach - Ciepło.
Łącze na karku Zoltana połączyło syntetyczne synapsy i bioprocesor w jego głowie z podzespołami maszyny. To było coś, czego cywilne modele nie miały i po chwili czuł już maszynę całym sobą. To dawało złudne poczucie niezwyciężoności... które lepiej było zdusić w zarodku.
Wąska szczelina, opancerzona armorplastem dawała marne pole widzenia, ale tylko przez chwilę, gdy zastąpił ją szerokozakresowy wyświetlacz czołowy, obecnie w trybie dziennym, Celowniki wszystkich systemów uzbrojenia oczekiwały na wroga, wybranego przez pilota.
Zgłaszały się poszczególne systemy, maskowanie siatką i śniegiem było niezłe - musiało być, w końcu pomagał mu znający się na fachu snajper. Sprzęt osobisty został ukryty w schowku lewej nogi maszyny. Na obu nogach rozłożyły się "łopatowate" stopy, zapewniające maszynie możliwość poruszania się po afrykańskich piaskach i podmokłych dżunglach... lub syberyjskich śniegach.
O szkielet i większość sprzętu Hradetzky niespecjalnie się martwił - ten model wykonywano głównie na podzespołach rosyjskich, prostszych, tańszych i cięższych od zachodnich odpowiedników, więc zapewne niestraszny im Generał Zima. Gorzej z systemem wizualnym i autogranatnikiem, jedno i drugie produkcji japońskiej. Jak padnie mu system wizualny będzie miał percepcję średniowiecznego rycerza i celność pijanego kowboja... ale nie ma co martwić się na zapas. Na razie status był 100%.

... AAA/Leader Dynamics Cayman II Combat Powered Armor Ready

- Zoltan. Na pozycji i gotowy - nadał do towarzyszy, po czym dołączyło do tego potwierdzenie Foxa - Zaczynajmy.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 08-03-2015, 22:19   #32
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Wyruszyli bez dalszej zwłoki. Shade prowadziła do miejsca gdzie wycięła dziurę w siatce pokonując ja po raz pierwszy. Nie myślała o zmęczeniu i zimnie, które przenikały jej ciało. W tym surowym świecie przeżyć mogły tylko najsilniejsze jednostki. Nie można było sobie pozwolić na słabość. Na szczęście adrenalina pozwalała zapomnieć o bólu mięśni i mrozie. Przynajmniej przez jakiś jeszcze czas.

Cztery sylwetki, pełznąc w głębokim śniegu, przeczołgały się przez wyciętą w ogrodzeniu dziurę, którą dla większych i ciężej opancerzonych mężczyzn należało odrobinę powiększyć. Zagrzebany częściowo Fox osłaniał ich, wgapiając się przez nowoczesną lunetę w małe szparki na ostatnim piętrze stróżówki, nie odnajdując w nich śladów ruchu. Do czasu. Najemnicy byli w połowie drogi, gdy wreszcie ujrzał tam niewielki ruch. Głowa mignęła o oknie, zerkając gdzieś w dal. Krótkie spojrzenie wartownika wystarczyło, aby wszyscy zamarli, przywarci płasko do podłoża. Nic się nie wydarzyło, a Raver nie odnotował następnego kontaktu. Podążyli dalej, mając świadomość także tego, że Zoltan już czekał w swoim uruchomionym i w pełni sprawnym mechu. Póki co mróz nie zaszkodził mechanizmom egzoszkieletu.

Shade doprowadziła ich wreszcie pod sam budynek, dokładnie tę samą trasą, którą podążała wcześniej już dwa razy. Zbliżyli się do okienek, dzięki termowizji dostrzegając tam najpierw tylko jedną osobę. Drugi z mężczyzn pojawił się po chwili, wchodząc od dobudówki i zatrzaskując za sobą drzwi. Niósł chyba coś, wiadro chyba, bo zaczął wyjmować z niego i wyraźnym ruchem wrzucać do piecyka. Przez zasłonięte i zamarznięte okna nie dało się zobaczyć nic więcej. Nic nie świadczyło jednakże o tym, że byli świadomi czyjejś obecności w okolicy swojego posterunku.
Shade przez chwilę jeszcze leżała w bezruchu, ale skoro zachowanie ludzi w środku nie wskazywało na to by spodziewali się towarzystwa, ponownie podjęła mozolne czołganie się w śniegu w kierunku drzwi do zaplecza.
Nie było żadnego problemu ze zbliżeniem się do drzwi. Ludzie w środku wydawali się nieświadomi zagrożenia, pewni, że lodowa pustynia nie przyniesie problemów innych od paskudnego zimna i nie kończącej się nocy. Wystarczyła także lekka próba i byli już pewni, że nikt nie zablokował w międzyczasie wejścia do przybudówki; bez problemu dało się wejść do środka.
Witalij dał dłonią sygnał “za mną”, po czym przeczołgał się powoli pod uniesionymi drzwiami, które po wejściu wszystkich zamknęli cicho za sobą. Bojko zerknął z obrzydzeniem na zamarznięte trupy. Wstał i poruszając się na palcach, bardzo ostrożnie, by niczego nie potrącić, obejrzał wraz z innymi opisane im wcześniej przez Val pomieszczenie. Przez kask nie było widać szerokiego uśmiechu Ukraińca, gdy lustrował skrzynkę wódki, pokiwanie do pozostałych głową i uniesiony w górę kciuk mówiły jednak swoje.
“Ukryć się” - pokazał dłonią.
Irishmanowi, specjalizującemu się w walce w zwarciu, wskazał miejsce po jednej stronie drzwi do sąsiedniego pomieszczenia, sam przykucnął po drugiej, w samym kącie przybudówki. Karabin miał przewieszony przez plecy, w dłoni pistolet z tłumikiem. Gdy wszyscy już zajęli pozycje i potwierdzili gotowość, wyjął z kieszeni emiter mikrofal i skierował go na ścianę, tam gdzie według termowizji siedziało dwóch Francuzów. Nacisnął włącznik urządzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 08-03-2015 o 23:39.
Eleanor jest offline  
Stary 08-03-2015, 22:40   #33
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Kane na tyle bezdźwięcznie, na ile mógł w swoim pancerzu, stanął w wyznaczonym miejscu, zdejmując rękawicę z jednej dłoni. Zacisnął ją w pięść, do drugiej biorąc długi bagnet. Potrzebowali żywych, to nie zamierzał zabijać, gdy nadarzy się ku temu okazja. Bez ryzyka, wiadomo: lepszy trup po stronie wroga niż zagrożenie zdrowia towarzyszy. Nie wiedział z kim mają tu do czynienia i z upływem lat takie sytuacje coraz mniejsze miały znaczenie. Zabili ruskich, aniołkami nie byli. Koniec historii. Skupił się i czekał w bezruchu. Tym razem był tu głównie jako maszyna bezpośredniego uderzenia.

Urządzenie wydało z siebie cichy trzask i przez drzwi i ścianę przeleciała niewidoczna fala. Nie było żadnych efektów, oprócz małej kontrolki na urządzeniu wielkości pistoletu. Zaświeciła się dioda informująca o ładowaniu przed możliwością kolejnego użycia. W tej prawie idealnej ciszy, przerywanej tylko dźwiękiem oddechów i świstu wiatru na zewnątrz, usłyszeli szuranie krzesła i ciche, niezrozumiałe słowa. Odrobinę jednak głośniejsze niż chwilę temu. Jeśli Witaljemu udało się zjarać jakąś elektronikę, nie unieszkodliwiło, ani nawet nie zaniepokoiło porządnie znajdujących się w środku mężczyzn.

Shade przysunęła się do Ukraińca i jak najciszej odezwała się do niego:
- Myślałam raczej o kierowaniu tego urządzenia w górę. Jeśli są tu jakieś urządzenia to najprawdopodobniej na pierwszym piętrze. Tym bez okien.
- Wszystko po kolei - odparł ledwo słyszalnym szeptem Bojko - Chciałem najpierw załatwić ich holofony.
Poczekał aż emiter się naładuje, wymierzył go w sufit i odpalił ponownie. A potem jeszcze raz i jeszcze, “ostrzeliwując” w ten sposób całe piętro pod różnymi kątami.

Pierwszy strzał nic nie zmienił, ale drugi a i owszem. Widziane w szparze pod drzwiami światło zgasło. To musiało wywołać reakcję znajdujących się w środku ludzi i tak właśnie było. Przez grube ściany przebiły się ich okrzyki, wyraźny dźwięk odbezpieczanej broni, upadającego na ziemię krzesła i kilku innych niezidentyfikowanych odgłosów.
- Może warto założyć ładunki na drzwi, na wypadek gdyby jednak nie wyszli? - Szepnęła Valerie nieco rozczarowana efektem ich dotychczasowych działań.
- Chcieliście to zrobić na głośno, trzeba było od razu - ironicznie odezwał się przez kom Zoltan. - Nie sterczałbym tutaj.
 
Widz jest offline  
Stary 08-03-2015, 23:01   #34
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Kontynuuj - odszepnął Witalij podając Val emiter i wskazując palcem w górę. Chciał widać upewnić się, że załatwią całą komunikację w budynku.
Sam wyjął z kieszeni Puszkina, aktywował go przyciskiem i z pomocą wyświetlanego z holoprojektora w hełmie dotykowego ekraniku posłał bionicznego szczura pod drzwi i zaczął nim tam szurać i popiskiwać. Szczury występowały wszędzie tam gdzie byli ludzie, nawet w tej szerokości geograficznej. I wszędzie tak samo lubiły przegryzać kable. Trzeba było jedynie pominąć fakt, że nawet szczur miał problemy z przeżyciem w minus trzydziestu stopniach. Wiedzieliby może to Rosjanie normalnie stacjonujący w tym miejscu, ale ci gadający po francusku? Tak czy inaczej, cokolwiek czynili ci w środku nie pomogło i Shade zdołała jeszcze raz nacisnąć spust emitera mikrofal, zanim usłyszeli wreszcie wyraźny dźwięk odsuwanej zasuwy po wewnętrznej stronie drzwi, przy których stali. Na ich szczęście właśnie je najpierw chcieli sprawdzić tamci. Do tego co otwierał jego kompan mówił z drugiego końca pomieszczenia, ciągle więc było ich na dole dwóch. Drzwi skrzypnęły i zaczęły otwierać się w stronę pomieszczenia z najemnikami.

Shade Przywarła do stosu martwych ciał oddzielających ją właśnie od otwierających się drzwi. Ostrożnie odłożyła emiter i wyjęła pistolet. Jeśli Kane'owi nie uda się szybko unieszkodliwić mężczyzny zawsze będzie można w ten sposób zaradzić sytuacji ewentualnie rozprawić się z drugim.

O'Hara stanął po odsłoniętej stronie drzwi, przywierając plecami do ściany. Czekał aż tamten zrobi krok do przodu, aby wciągnąć go do środka i jednocześnie jednym mocnym ciosem w skroń powalić na ziemię. Gdyby przeciwnik miał broń, to za nią właśnie zamierzał chwycić i skierować ją w bezpiecznym kierunku, zostawiając drugiego z gości towarzyszom.

Witalij pokierował szczurem tak, by uciekający gryzoń był pierwszym na co wchodzący Francuz zwróci uwagę.

Ciężko powiedzieć, czy widział cokolwiek w panujących tu ciemnościach, bowiem na jego oczach nie było noktowizora. Pchnął drzwi i jedną ręką macając otoczenie jak człowiek niewidomy. W prawej ręce trzymał karabin, przewieszony na pasku przez ramię, drugą sięgnął do kieszeni i wyjął coś małego i podłużnego. Musiała to być latarka, ale nie zadziałała.
- Bon sang! - wydał z siebie cichy syk i postąpił krok do przodu, ręką z latarką próbując wymacać włącznik światła.
Kane złapał go w tej samej chwili i wciągnął do środka. Potężny cios trafił tam gdzie miał trafić, pozbawiony hełmu i innych od zwykłej czapki ochrony mężczyzna zwalił się ciężko na ziemię, nie zdążywszy nacisnąć spustu. Mimo to i on i jego karabin narobiły sporo hałasu.
- Mohammed, êtes-vous la? Mohammed?!
Trochę paniczny głos z wewnątrz strażnicy zareagował na to. Ten drugi też mierzył w stronę drzwi, próbując jedną ręką nałożyć coś na oczy i jednocześnie cofał się na schodki w górę.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 08-03-2015 o 23:17.
Bounty jest offline  
Stary 09-03-2015, 00:27   #35
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
i inni

Tak jak zapowiedział, podchodził do posterunku ostatni, trzymając się śladów lepszych od niego w te klocki, i w środku też raczej trzymał się z tyłu. Jako wsparcie na wypadek wpadki, zajął skromnie miejsce przy samym wejściu. Stamtąd śledził poczynania reszty grupy, a potem zamieszanie za otwartymi drzwiami.
Miał chyba najlepszą pozycję, żeby celnym strzałem zakończyć rozterki tego w środku. Położył palec na spuście, ale czekał na coś, czym mógłby wytłumaczyć nudzącemu się za płotem Hradetzky’emu gwałtowną i huczną zmianę charakteru wycieczki na posterunek. Aż gość upora się z noktowizorem na przykład.

Shade, widząc wahanie stojącego na wprost drzwi do dalszej części pomieszczeń Roya, błyskawicznie minęła stertę rosyjskich trupów i przemieściła się w tamtym kierunku. Bez wahania uniosła do góry pistolet z tłumikiem i strzeliła prosto w głowę szarpiącego się z noktowizorem mężczyzny. Jej broń, w przeciwieństwie do tej której mógłby użyć Buckman, wydała jedynie ciche paf, paf.
Facet nie zdążył założyć noktowizora, ale był już na schodkach, kiedy dorwały go celne kule Shade, nie baczącej na to, kim mógł być ten człowiek. Po pierwszym pocisku wydał z siebie krótki wrzask i nacisnął spust swojej broni, alarmując teraz już na pewno wszystkich znajdujących się w środku, ale po drugim - prosto w głowę - ucichł nagle i osunął się na ziemię. Nie zdążył na szczęście odbezpieczyć karabinu, choć w ciemnościach i tak by pewnie nie trafił.

Po wejściu do środka usłyszeli nagle ruch na którymś z górnych pięter, teraz wreszcie przebijała tam także termowizja, obejmując niewyraźny zarys poruszającej się tam sylwetki. Uciekała na samą górę.

Kane przytrzymał powalonego Mohammeda, aby zrobić jak najmniej hałasu. Po strzałach oddanych przez Shade wciągnął nieprzytomnego do środka ocieplanego pomieszczenia i upewnił się, że nie ocknie się szybko bez czyjejś pomocy. Zabrał mu karabin i spojrzał na Witalija, zbliżając się do schodów. Gestem spytał, gdzie ma celować, osobiście nie był wyposażony w termowizję. Shoot to kill. Albo sam będziesz martwy, głosiło przysłowie. Nie liczył na to, że tamten będzie stał z rękami uniesionymi do góry.

- Jeden jest na górze. Na najwyższym piętrze - zameldowała cicho Shade, powoli wchodząc wgłąb pomieszczenia i też kierując się na schody. - Mam nadzieję, że nasze wcześniejsze działania zdołały uszkodzić elektronikę na tyle, że nie będzie w stanie wszcząć alarmu. Trzeba to sprawdzić, w przeciwnym razie może lepiej będzie się stąd wycofać jak najszybciej.
- Idziemy po niego, szybko - zdecydował Witalij. - Haraszo robota, gieroje, Roy, pilnuj jeńca, zwiąż i włóż mu worek na łeb. Fox, słyszałeś Shade, jeśli zauważysz wroga w oknach, wal bez skrupułów. Wchodzimy na górę, dam znać, nim dojdziemy na ostatnie piętro, wtedy lepiej zdejmij palec ze spustu.
Wypowiadając ostatnie słowa, Bojko wchodził już po schodach, rozglądając się z użyciem termowizji i mierząc przed siebie z pistoletu.

Roy posłusznie został na dole z pechowym Mohammedem, choć po tym, jak za pomocą jego własnego paska wcielił w życie instrukcje Witalija, uwagę wcale nie mniejszą niż unieruchomionemu jeńcowi poświęcał całemu oczyszczonemu poziomowi.
Nie miał nic przeciwko temu, żeby zostać parę godzin, ogrzać się i odpocząć. Skłonny był nawet zgłosić się na ochotnika do porządnego przeszukania całego budynku, jeżeli tylko przyzwoita znajomość rosyjskiego nie będzie potrzebna przy pogawędce z Mohammedem. Zresztą na razie facet i tak nie był zbyt rozmowny.
 
Betterman jest offline  
Stary 10-03-2015, 13:38   #36
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację


Godzina 6:28 czasu lokalnego
Poniedziałek, 18 styczeń 2049
Około 4 kilometrów na południe od Norylska


Szybkie decyzje, krótkie słowa. Dźwięk tupania na wąskich, drewnianych schodkach. Zwierzyna uciekająca przed myśliwymi. Nie trzeba było wiele doświadczenia, by wiedzieć, że sprawa rozpoczęta wymaga zakończenia. Shade gestem dała znać, że piętro wyżej już nikogo nie ma. Przyspieszyli.
Czas nagle zaczął się liczyć. Sekundy, najważniejsze dotąd w tej misji. Nie widział ich, to plus. Co mógł przekazać?

Fox spoglądał w swoją lunetę, spokojnie i pewnie. Nie tracił koncentracji. Najmłodszy z grupy, odebrał jednak przeszkolenie bardziej rygorystyczne niż większość z pozostałych najemników. Nie, nie bardziej. Wcześniej. Słowo klucz. Można rzec, że w tych sprawach nie różnił się od nich. Ręka nie drżała, oko nie mrugało. Ostrzeżony ściągnął spust, mając na to jedynie ułamek sekundy. W okienku pojawił się fragment głowy. Chwilę później już go nie było. Kula przeszyła małą szybkę bez trudu, nie były odporne.

Usłyszeli jak coś mówi. Kilka słów zaledwie, zanim nie przerwał mu dźwięk rozbijanej szyby. Ciężkie ciało upadło na ziemię i nie poruszało się, kiedy wbiegli na samą górę. Czaszka była strzaskana w miejscu, gdzie pocisk przeszedł na wylot. Zerwała czapkę, leżącą obok wykręconego w dziwnej pozycji mężczyzny. Niewiele dalej leżała krótkofalówka. Cicha, nie wydobywały się z niej nawet trzaski, nie mówiąc już o słowach.
Zepsuta. Albo nie zdążył użyć. Wciąż było tu niezwykle ciemno, a on nie miał na oczach sprzętu pozwalającego mu widzieć. Bardziej rozebrany niż dwaj pozostali, spał kiedy najemnicy zaatakowali.

Teraz, kiedy zapanował spokój i cisza, mogli przyjrzeć się bliżej miejscu i ludziom. Roy zamknął i zaryglował drzwi do garażu. Ciepło z rozgrzanego pieca promieniowało na dolne pomieszczenie i rurami szło do góry, podwyższając temperaturę w środku. Było tu powyżej zera, nie za wiele, ale jednak. Prawie czterdzieści stopni więcej niż na zewnątrz. Imponująca liczba. Tylko dziura w szybie na górnym piętrze i oddalenie od kozy powodowało tam zamarzanie oddechu. I leżącego tam ciała. Drugie mogli wyrzucić na zewnątrz. Liczył się ten żywy, któremu założyli worek na głowę.

Mogli przyjrzeć się im bliżej. Francuzi, być może, lecz na pewno nie rdzenni. Dwóch martwych miało ciemną karnację i długie, nierówne brody. Trzeci, ten żywy, także ją zapuszczał, równie czarną jak jego skóra. Kiedyś, przed multikulturowością i zasiedleniem części Europy przez napływową ludność, rzekłoby się, że załogę strażnicy stanowiło dwóch Arabów i jeden czarnuch. Ubrani byli w zimowe, cywilne bardziej niż wojskowe ubrania, nie mieli na sobie nic przypominającego prawdziwy mundur. Szybko też okazało się, że miejsce to wyczyszczono ze sprzętu lub nigdy nie było tu go wiele.

Uzbrojenie stanowiły trzy karabiny automatyczne rosyjskiej produkcji, wraz z łącznie jakimiś dziesięcioma zapasowymi magazynkami oraz kilkoma granatami. Żadnej innej broni nie znaleźli. Dwa noktowizory, jedna krótkofalówka i trochę sprzętu z wyposażenia samej strażnicy, w tym profesjonalna radiostacja rozwalona serią z karabinu. Znajdowała się na samej górze, wraz z solidną lornetką wyposażoną w kilka trybów wizji, a także starym komputerem, obecnie nie działającym. Na piętrze środkowym znajdowały się cztery prycze i skrzynki z osobistymi rzeczami przebywających tu wcześniej żołnierzy. Od papierosów po zdjęcia rodzin i zapasowe, grube skarpety. Większość zapasowych ubrań powyciągali i pozakładali na siebie zdobywcy, próbując ogrzać nieprzyzwyczajone do takich mrozów ciała. Na samym dole, oprócz pieca, krzeseł i stolika był też mały piec na opał, na którym stały garnki i czajnik. W szafkach znaleźli jedzenie w puszkach, trochę kawy i napoczętą butelkę wódki. Nie dziwne, że nawet tacy amatorzy zaskoczyli obrońców tego miejsca. Sądząc z ilości trunków żołnierze trzydziestej czwartej stacjonujący na obrzeżach Norylska często w ten sposób się rozgrzewali.

Fox i Zoltan weszli do środka, prowadząc ze sobą sanie, niedługo po tym jak pozostali skończyli przeszukanie i upewnili się, że póki co nie widać z górnego piętra zbliżających się przeciwników. Krótkofalówka też milczała. Jeśli mieli godziny zgłaszania się, na razie taka nie wybiła.
Jeniec ocknął się i Witalij zadając mu kilka pytań po Rosyjsku, przekonał się, że ten ni w ząb nie rozumie nawet słowa w tym języku.
- Allah Akbar! - wydobywało się tylko z jego ust, stłumionych obecnością worka po ziemniakach, jaki znaleźli wraz z zawartością w kącie przybudówki. Zmiana języka na francuski i słowa czytane przez syntezator mowy, niewiele zmieniły ton jego wypowiedzi.
- Je ne vais pas le dire! Allah Akbar!
Cios pięścią wywołał jęk, ale fanatyzm tego człowieka opierał się jak na razie ich działaniom.
- Tout le monde meurt!



Godzina 6:28 czasu lokalnego
Poniedziałek, 18 styczeń 2049
Norylsk, Rosja


Zaczęło się jeszcze w grudniu. W spokojnym zazwyczaj, skupionym na pracy mieście, przestało być bezpiecznie. W wiadomościach nic o tym na początku nie mówiono, nic nowego. Nie tylko Zoe umiała ukrywać własne brudy. Zwykli mieszkańcy wymieniali plotki, czy to na ulicy, czy na spotkaniach w cerkwi. Wielu słyszało ślady, a jeszcze więcej domyśliła się w pracy. Dostawy przestały docierać na czas. Niektóre ginęły całkowicie, a te wysyłane miały większą ochronę. Aż w końcu zaprzestano ich wysyłać. Norylsk miał zaopatrzenie na maksymalnie miesiąc, przy założeniu ograniczania jego zużycia. Oznaczało to mniej jedzenia i większe zimno w skutych lodem budynkach.
Strzały słyszano coraz częściej.

Aż wreszcie Konstant zabronił jej wychodzić z domu. Nie mogła wysłać wiadomości. Nie mogła pojawić się w pracy. I tak niewiele to zmieniło. Coraz bardziej nerwowy, był niczym tykająca bomba zegarowa, która ostatecznie musiała wybuchnąć. Zdarzyło się to kilka dni temu, kiedy wrócił późno z koszar. Zginęło kilku kolejnych żołnierzy, to wiedziała na pewno. Jak źle było? Nie powiedział jej.

Użył natomiast pięści. Za to, że podobno go nie posłuchała. Trwało to długo. Nawet najlepszy makijaż nie mógł na to pomóc i jeśli chciała zachować pozory, nie mogła nawet myśleć o wychodzeniu. On pojawił się tylko jeszcze dwa razy, na noc. Kiedy przebudziła się po szóstej w poniedziałek, odkryła tylko zimną pościel. Nie było go od dwóch dni. Telefony szwankowały, ale na to ciężko było zwalić. Raczej mało prawdopodobne, że dzwonił.
Nie, to nie on ją obudził.
Zrobiły to dźwięki z piętra lub dwóch poniżej.

Usiadła na łóżku, czując jak zimno przenika jej ciało. Gruba kołdra zsunęła się odrobinę i to wystarczało. Ogrzewanie działało słabo, nawet tutaj, w lepszej dzielnicy Norylska. Oszczędności. Dostaw prawie nie było i wszystko było już na wykończeniu. Węgla w okolicy nie wydobywano wiele, podobnie jak innych paliw. Braki w tym zawsze były najbardziej odczuwalne w środku mroźnej zimy. Mimo to, obecnie zdawał się to być mały problem. Z dołu dobiegły ją krzyki, mało zrozumiałe. Kobiece i męskie, na przemian. Gdyby to byli sąsiedzi z piętra poniżej, rozróżniła by słowa. Dalej więc. Z miejsca, z którego tego typu kłótnie nigdy nie dobiegały. Mieszkali tam starsi ludzie i ich syn pracujący w jednej z fabryk na kierowniczym stanowisku. Państwo Woronin.

Następny odgłos rozpoznała bez trudu. Strzał. Pojedynczy odgłos, po którym kula opuszczała lufę. A po nim głośny kobiecy wrzask. I jeszcze jeden strzał.
Nastąpiła nagła, nieznośna cisza.
Przerwał ją jeszcze jeden odgłos przewracanego mebla. Stare bloki miały zbyt dobrą akustykę. Znow odezwał się mężczyzna. Jego ton Zoe znała doskonale, bo słyszała go często u męza. Ton rozkazu.


 
Sekal jest offline  
Stary 14-03-2015, 22:42   #37
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Shade podeszła do jeńca i nachyliła się do jego ucha patrząc na wyświetlacz przeczytała z pewnym trudem po francusku to co wcześniej przygotowała i teraz chciała mu przekazać:
- Ale nie każdy umierając trafi do raju. - Jej ton był wyraźnie kpiący. - Zabiłam już twojego towarzysza. Jeszcze jeden Arab posłany do piekła, myślisz że dla mnie to jakaś różnica?
Zoltan, którego zbroja stała w rogu, otwarta niczym pancerz żuka, podszedł do szafki z zapasami, pogrzebał chwilę i wyjął z niej pokaźną konserwę z uroczo uśmiechniętym prosiakiem na tle złotych kopuł na etykiecie.
- "Москва Тушёное мясо. Содержание свинины 60%". Łap, Valerie - podał zwiadowczyni - i powiedz cwaniakowi, że najpierw go tym skarmisz, a dopiero potem wyślesz allahowi - Hradetzky, właściwie obywatel Chartumu dobrze znał islamistów. Zwłaszcza tych fanatycznych.
Kobieta uśmiechnęła się rozbawiona, czego oczywiście nie mógł zobaczyć człowiek z workiem na głowie i pokręciła głowa przecząco i szybko wpisała w holofon kolejną wypowiedź:
- Jest wiele sposobów jak może umrzeć człowiek - Przeczytała z tłumacza nadając swojemu głosowi poważny ton. - I nie zawsze umiera z wszystkimi członkami w dobrym stanie. - Przy tych słowach przesunęła lufę pistoletu do jego genitaliów i odwiodła kurek. Dźwięk był dobrze słyszalny w ciszy pomieszczenia. - Chcesz się przekonać jak umiera się po kawałku?
Murzyn szarpnął się mocno, próbując oddalić się jak najdalej. Nie od pistoletu, bardziej od dotyku kobiety.
- Zostaw mnie! - krzyknął po francusku. Tłumacze nie były programami nieomylnymi, zwykłe urządzenie nie mogło przecież odgadywać intencji wpisywanych słów, ale ogólny sens i przesłanie dało zawrzeć się w słowach jak również zrozumieć w tych wypowiadanych przez przesłuchiwanego. - Zabierzcie ją ode mnie! - wrzeszczał prawie, nie potrafiąc ukryć strachu. - Nie jestem Arabem!
- Dla mnie to bez różnicy. - Odpowiedziała kobieta z przekąsem szybko zapisując kolejne słowa na holofonie. - Wystarczy że wierzysz w Allaha i raj pełen hurys dla tych co umrą godną śmiercią. - Ponownie przysunęła się do niego jak najbliżej. - Odpowiesz na nasze pytania albo osobiście wytnę ci serce.
Efekt pewnie byłby lepszy, gdyby mówiła świetnie po francusku, ale i tak facet trząsł się jak osika.
- Nic nie wiem! Miałem tu tylko pilnować i składać raporty!
- Jak składacie raporty? - Zapytała zimnym tonem. Skoro facet spuścił z tonu warto było to wykorzystać.
- Przez radio - tego wcale nie zamierzał kryć. Nie sprawiał wrażenie wyjątkowo bystrego, nawet przez ten worek zasłaniający mu twarz. Znaleźli przy nich dwa holofony zabezpieczone hasłem, ale ten sposób komunikacji tutaj na pustkowiu i tak nie działał. Nie było zasięgu.
- Co przekazujesz? Masz regularne godziny nadawania czy dajesz raport gdy coś się dzieje? - Rozmowa po francusku, za pomocą holofonu nie była łatwa, ale zwiadowczyni starała się przybrać obojętny ton głosu, by mężczyzna nie zorientował się jakie informacje są naprawdę istotne.

***


Po posiłku Shade jeszcze raz poszła na górę i spróbowała wydobyć z więźnia jak najwięcej dodatkowych, przydatnych słów, z których da się skomponować wystarczająco dużo sensownych odpowiedzi na nieoczekiwane pytania.
Nie miała pojęcia czy strach przed śmiercią z ręki kobiety był wystarczająco duży, by mężczyzna nie kłamał przekazując informacje Kane'owi, musieli jednak zaryzykować. Życie najemników zazwyczaj pełne było ryzyka. Pełne też było samotności, na którą skazywali się bardziej lub mniej świadomie. Czasami człowiek potrzebował po prostu uścisku innej osoby, chwili odpoczynku czy zmiany otoczenia. Nie było to jednak życie, na które zdecydowałaby się na stałe. Gdzieś tam daleko był inny świat. Normalni ludzie żyjący w swoich przytulnych domach, pracujący w wysokich, przeszklonych, ciepłych budynkach i wychowujący mniej lub bardziej grzeczne dzieci. Może dla ludzi, którzy nie mieli nigdy normalnego domu czy rodziny taka sielanka była po prostu zupełnie nie do pojęcia? Shade jak zwykle szybko odsunęła od siebie dziwaczne myśli i zostawiwszy więźnia pod czujnym okiem wartownika poszła z powrotem na dół.

Zostawiła swój holofon do użytku tych, którzy mieli zając się przekazaniem komunikatu. Nie miała na nim nawet hasła. Jak zwykle na akcję zabrała sprzęt w którym nie było żadnego numetu lub informacji mogącej powiedzieć cokolwiek o niej czy jej życiu. To było po prostu tylko przydatne urządzenie do szybkiego kontaktu, tłumaczenia czy uzyskania wiadomości.
Potem wzięła śpiwór i położyła się bezpośrednio na ziemi jak najbliżej źródła ciepła. Zwinęła w pozycje embrionalną i zasnęła dosłownie w ciągu kilku sekund. To był prawdziwy dar. Umiejętność natychmiastowego zasypiania w każdych okolicznościach. Miała jeszcze jeden, który umożliwiał jej przytomna głowę bezpośrednio po obudzeniu, niezależnie od tego jak była zmęczona i jak mało było tego odpoczynku.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 14-03-2015 o 22:54.
Eleanor jest offline  
Stary 15-03-2015, 02:56   #38
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Zoltan tymczasem otworzył puszkę tuszonki i nożem wyjadał zawartość ze smakiem. Od kiedy unia wprowadziła ograniczenia, podobnie niezdrowe jedzenie było dostępne tam głównie "spod lady", a i w europejskiej dzielnicy Chartumu obowiązywały podobne obostrzenia. dlatego cieszył się każdym kęsem, i nic mu nie przeszkadzało, że zapach rozniósł się na całe pomieszczenie.

Kane przysłuchiwał się tej dyskusji, czytając na tłumaczu sens. Po następnym pytaniu napisał na ekranie:

"niech dokładnie wypowie słowa, które nadaje przez radio i nagraj to"

i pokazał to Shade.
- Jak coś się dzieje i co dwie godziny, o każdej parzystej! - póki co chyba rozumiał to co do niego mówiła, choć ostatnie słowa brzmiały jak dokładna recytacja rozkazu, który otrzymał.
- Co dokładnie przekazujesz kiedy nic się nie dzieje? - Kobieta włączyła nagrywanie na holofonie. Mężczyzna z workiem na głowie nie mógł tego zobaczyć.
- Że wszystko bez zmian, ale to Mohammed, ja nie! Ja tylko jak oni spali! - każde zdanie praktycznie wykrzykiwał, ciągle próbując szarpać się w swoich więzach.
Kobieta odsunęła się od niego i pytająco spojrzała na otaczających ją mężczyzn.
- Mы имеем один час времени, чтобы подумать о том, что делать дальше и немного отдохнуть. - Powiedziała po rosyjsku zgodnie z tym co uzgodnili.
- Pięćdziesiąt minut - zadecydował Witalij w tym samym języku. - O ile nie kłamał. Musimy się oddalić, nim przyślą tu drony lub śmigłowce.
Nałożył na głowę biały kask pancerza z podniesioną szybą i wyszeptał coś cicho.
- Dla kogo pracujesz, oprócz Allaha? - zapytał jeńca po francusku beznamiętny, komputerowy głos z głośnika w kasku. - Dla jakiej organizacji?
- ISIS nigdy się nie podda! ISIS zwycięży! - wyskandował, wcale nie zamierzając ukrywać swojej przynależności.
Bojko skrzywił się i zacisnął pięści. Wziął jednak głęboki oddech i zapytał:
- Po co ISIS okupuje Norylsk?
- Okupuje? - brzmiał jakby nie zrozumiał pytania. - Przybyliśmy tu zniszczyć niewiernych i zdobyć broń! - kolejne skandowane prawie hasło.
Shade napisała na holofonie a potem pokazała wszystkim:

"Musimy się naradzić. Zamknijmy go na chwilę na górze."

Kane skinął głową i napisał na swoim holo:

"wezmę go na górę i spróbuję wymusić komunikaty".
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 15-03-2015 o 03:00.
TomaszJ jest offline  
Stary 15-03-2015, 14:36   #39
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Bambo muslim, nie istniało dla Irlandczyka gorsze połączenie na świecie. Słabe umysły wychowanej na pustyni rasy dawały się najpierw łatwo zniewolić, a później łatwo zmanipulować. Najpierw przez białych, potem przez Arabów, rasę ciągle pikującą w dół po okresie wysokiej kultury. Mijali powoli okres średniowiecza, pogrążając się jeszcze bardziej i ciekawym stawała się kwestia do jak głębokiego prymitywizmu jeszcze zdołają się cofnąć. Nie miał żadnych uczuć wyższych odnośnie zabitych i przesłuchiwanego i jak Shade z nim skończyła, złapał gościa za fraki i podniósł w górę, jedną ręką dźwigając na piętro, obijając przy tej okazji o wszystko. Kilka razy specjalnie, ciskając go ostatecznie na ziemię i przygniatając kolanami.

Skonfigurował tłumacza, skorzystał z niego inaczej niż Valerie, nie chcąc ryzykować ze swoim akcentem. Wpisywał kwestie po angielsku i były tłumaczone i czytane przez kobiecy głos z idealnym francuskim akcentem.
- Dokładnie, słowo po słowie powtórz przykładowy raport do swoich. Tak jak gdybyś mówił do nich.
Aplikacja z trudem rozróżniła poszczególne wypowiadane przez jeńca słowa. Miał gorszy arabski akcent niż Kane francuski. Nie dziwiło, że czarnuchowi nie pozwalali gadać przez krótkofalówkę. Słysząc rozmowę pozostałych najemników kazał mu podać wymówki, dla obu zabitych ciapatych, kilka różnych potwierdzeń i zaprzeczeń, głupawy śmiech i tym podobne pseudorozmówki. Nie obyło się przy tym bez kilku kopniaków, plaskacza i suwania lodowato zimnym ostrzem noża po ciele murzyna. Jego idiotyczny strach przed kobietami bardzo pomagał, ale poprawki były wymagane. Za dużo strachu w głosie.
Wreszcie zostawił jeńca, związanego jak baleron i przyczepionego do jakiejś solidnej rurki.

Zszedł z góry, biorąc konserwę oddaną przez Shade i otwierając ją bagnetem. Zaczął jeść za jego pomocą, wkładając sobie do ust duże fragmenty mielonki.
- Nie zabiło Rusków, nie zabije nas. Wezmę pierwszą wartę po Foxie, muszę najpierw pozbawić żołdaków naszywek. Szkoda, że nie chowali tu zapasowych mundurów. Nagrałem różne odzywki tego murzynka, jebany gada po arabsku gorzej niż ja a w tym języku świergoczą, w razie czego nie będzie problemu. Przez kilka godzin nie będzie im się chciało jechać sprawdzić czego Mohammed się nażarł, że ciągle sra. Automat warto zmontować, aby gadał jak już dawno nas tu nie będzie.

Zeżarł całą porcję zagrzał garnek z wodą na piecu. Nakładając zimową maskę ruszył do ruskich trupów. Operacja odcinania naszywek skostniałym żołdakom okazała się paskuda nawet dla kogoś tak nawykłego do oglądania zwłok jak on. Polał je ukropem, aby chociaż trochę odmrozić i wycinał bagnetem. Uznał, że dwie wystarczą, poważnej ściemy z tego i tak nie zmontują. Ze swoją zdobyczą wrócił do strażnicy i wszedł na punkt obserwacyjny, targając ze sobą jeńca.
- Wartownik będzie go mógł pilnować. Moja zmiana Fox - klepnął kompana i zabrał od niego lornetkę, zastępując w obserwacji okolicy.
 
Widz jest offline  
Stary 15-03-2015, 22:40   #40
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Obserwujący okolicę z góry Fox przysłuchiwał się wymianie zdań w komunikatorach, choć oczywiście słów pisanych widzieć nie mógł. Jeszcze zanim Kane zaciągnął gościa na górę, Raver przemówił do komunikatora.
- Strażnica to póki co najlepsze miejsce na postój, więc lepiej siedzieć tu tyle ile się da. Gość sprawia wrażenie fanatyka i pewnie nie kłamie, ale jest nieprzewidywalny. Skoro to ten drugi zazwyczaj nadawał, to sugeruję wymyślić jakąś bajeczkę, czemu tym razem miałby nadawać ten nasz.
- Niet, niet, niet! - Pokręcił głową Witalij, przechadzając się po pomieszczeniu. - Wiem, że tu jest przyjemnie i ciepło, ale do kurwy nędzy to jest wrogi posterunek na linii frontu! Nasz jeniec to fanatyk, wierzcie mi, miałem z takimi do czynienia. Nawet jeśli nagra nam komunikat może przemycić w nim coś, po czym zorientują się, że coś nie gra. Albo przypałęta się tu patrol, który wezwie na nas wsparcie z powietrza. Ogrzejemy się, odpoczniemy chwilę i spadamy stąd. Między nami a granicą miasta, jeszcze w obrębie wzgórz, jest coś co wygląda na nieczynne kopalnie, w tym jedną odkrywkową. To by się zgadzało z tym co wyczytałem o Norylsku w sieci, że większość złóż się wyczerpała. Na zdjęciach satelitarnych widać porozrzucane budynki, pewnie opuszczone. Mogą tam być piwnice lub nawet szyby kopalniane, pod ziemią jest cieplej. Na saniach zmieści się jeszcze koza - wskazał na piecyk, przy którym przykucnął - i trochę opału. Można ostrożnie w niej podsycać ciepło, zbytnio nie dymiąc. Stamtąd zrobimy zwiad pod kątem możliwości przedostania się z całym naszym kramem do kryjówki w mieście, którą i tak trzeba najpierw sprawdzić. Nie zadomawiajcie się tutaj.
- Tak, gość jest nieprzewidywalny i lepiej trzymać go z dala od radia, najlepiej zakneblowanego, by nic nie palnął - zgodził się Fox. - Nie trzeba jednak zdawać się na jego komunikaty z ukrytą treścią. Sami możemy mu dokładnie powiedzieć, co ma mówić, i nagrać to. Poza tym przez ostatnie godziny ciągle jesteśmy w ruchu i solidniejszy odpoczynek się nam przyda, hm? Zwłaszcza, że nie wiemy, kiedy będzie następna okazja, a te budynki to wielka niewiadoma i równie dobrze możemy tam wdepnąć w wielkie gówno. Nie mówię, że mamy tu koczować przez wieki, ale na postój chyba możemy sobie pozwolić, a chwilowo strażnica to najpewniejsze miejsce.
- Zasadniczo też byłabym za tym by iść dalej, Witalij - Shade westchnęła i usiadła na jednym z wolnych krzeseł - ale jesteśmy zbyt zmęczeni, by przy ewentualnym spotkaniu z wrogiem nasze działanie było wystarczająco efektywne. Skoro ci islamiści zajęli posterunki równie dobrze mogą być gdzie indziej. Po za tym zakładałam że do miasta spróbujemy dostać się w nocy. Nie wiadomo jak jest mocno strzeżone. - Bezwiednie potarła kark. - Spróbuję wydusić z niego i nagrać dokładne słowa raportu. Może wizja, że będzie pierwszym, który zginie z mojej ręki w razie ataku na nas powstrzyma go od kłamstwa.
- Jak kimnę chwilę i dacie mi trochę czasu z radiem i śrubokrętem, zmontuję samoodpowiadającą prowizorkę - powiedział Zoltan, gdy więźnia zabrano już z pomieszczenia, - to powinno dać nam trochę czasu extra, jak już opuścimy to miejsce. Tyle, że to zajmie trochę i niespecjalnie mam do tego sprzęt, więc potraktujmy to jako opcję awaryjną.
Węgier podszedł do szafki i stuknął w nią czubkiem buta.
I zastanawiam się czy nie warto zgarnąć tutejszego dobra - wskazał na żywność, papierosy i inne rzeczy, którymi wypełniona była szafka - kto wie czy nie łatwiej i mniej podejrzanie będzie tym kogoś przekupić niż walutą?
Hradetzky odrzucił pustą puszkę w kąt i starł z wąsów tłuszcz z konserwy.
- Jak znasz się na sprzęcie to można też przejrzeć te skutery ze składu. Może nadają się do jazdy. - Dodała zwiadowczyni spoglądając na Węgra. W jej oczach wyraźnie widać było zmęczenie. - Niezależnie jak długo tu będziemy muszę choć trochę się przespać. - Przeniosła spojrzenie na dowódcę, którego sami wybrali. - Musimy zdecydować, choć to nie jest łatwa decyzja, bo żaden z wyborów jakie mamy nie jest dobry.

***

Felix skinął głową Kane'owi i bez słowa oddalił się, gdy ten zastąpił go na warcie. Przed odpoczynkiem zamierzał jeszcze zrobić mały wypad do tutejszego "magazynu". Najemnik uśmiechnął się kącikiem ust, widząc Buckmana buszującego przy skuterach śnieżnych.
- Trochę lat minęło od tych szalonych czasów nad Zatoką Hudson, ale widzę, że wciąż masz ciągoty do kurewskiego mrozu i tego typu sprzętu - Fox skinął głową na skutery. - A miałeś się przerzucić tylko na strzelanie - pokręcił głową z udawaną zadumą, utrzymując lekki, swobodny ton. - Gdzieś tu kręci się też jakiś helikopter. Pilotować chyba nie zamierzasz, co? - Raver spojrzał na towarzysza z zaciekawieniem.
- Bo ja wiem... - Roy, nurkujący akurat pod otwartą osłonę skutera, wyprostował się i podrapał w brodę, ni to się krzywiąc, ni uśmiechając. - Różnie bywało i teraz też może być różnie. W końcu jakoś trzeba na te tysiące zapracować.
Zatrzasnął osłonę i, wycierając dłonie w burą, warsztatową szmatę, od czego wcale nie robiły się czystsze, przyjrzał się bacznie Foxowi.
- A tak swoją drogą, jak leci? Słyszałem jakieś branżowe ploty, ale... Sam wiesz.
- Można powiedzieć, że nie miałem czasu się nudzić - Felix wzruszył ramionami. Wyglądał na zmęczonego, co w obecnych okolicznościach szczególnie dziwić nie mogło. - Zazwyczaj rzucało mnie jednak w nieco cieplejsze rejony. Południowa Europa. Indie. Bliski Wschód. Afryka. Jakoś żyję, do emerytury daleko. No chyba, że przymusowej - uśmiechnął się krzywo.
Anglik poszedł do skrzynki z wódką, lekko ją uniósł, sprawdzając wagę, po czym stęknął i przeniósł całą na sanie.
- Naszym żabojadom pewnie w dupach się poprzewracało od tego dobrobytu. Nawet ruski ledwo dawali radę, a czego Allah nie widzi... - Raver poklepał skrzyneczkę, po czym zabrał się za następną.
- Swoją drogą, gawarit pa ruski? - wypowiadane z angielskim akcentem pojedyncze rosyjskie słowa brzmiały dość zabawnie. - Zdaje się, że w antycznych czasach Alaska była rosyjska i bywa tam równie zimno. Można wręcz rzec, że jesteś tu po sąsiedzku - parsknął.
- Można. I owszem, gadam po ichniemu, chociaż aż taki stary nie jestem. Zaliczyłem za to ich ostatnią wojnę, na początku jeszcze w skórze Miśka Lawrence'a, potem tak jakoś wyszło, że zostałem do końca. No i przy okazji poznałem jednego ukraińskiego sapera... Czyli wychodzi na to, że wylądowałem - Roy rozejrzał się z udawanym podziwem po wnętrzu - w tym uroczym miejscu przez Ruskich.
- To dobrze, bo jesteś bardziej obeznany z lokalnym kolorytem - Felix wyszczerzył się. - Połowa grupy praktycznie nie mówi po rosyjsku, więc to także cenna umiejętność. Tam na Alasce też ubieracie się tak jak tutaj? - Raver stłumił śmiech. - Trzeba pomyśleć o grupowym zdjęciu pamiątkowym w tych seksownych wdziankach.
- Tylko od święta.
- Ach. To musi być ta przepaść cywilizacyjna między Zachodem a Rosją. - skwitował krótko odpowiedź Buckmana Fox, w międzyczasie układając kolejną skrzynię na miejsce i zabezpieczając ją pasem.
- Zoltan pewnie niedługo też tu przyjdzie. Może coś zdziała. Ja idę w kimę - zakomunikował, klepiąc kompana po ramieniu i wyszedł z pomieszczenia.

Po wejściu do pseudo-sypialni z pryczami każdy, kto jeszcze był na nogach, mógł zobaczyć, że Fox niesie ze sobą butelkę wódki. Tak się złożyło, że Vader akurat patrzył.
- "Sprzęt" załadowany i zabezpieczony na saniach - Anglik uniósł buteleczkę z uśmiechem. - Padam z nóg...
Raver zrzucił z siebie większość części pancerza, tak by wygodniej było odpoczywać, i usiadł na pryczy.
- Chwała wielkiej Rosji - przemówił poważnym głosem, salutując przy tym do Witalija, a następnie golnął sobie z gwinta.
- No co? Wczuwam się w rolę, a to dobre na sen.

Najwyraźniej zadziałało, bo Fox zasnął w ciągu kilku minut.
 
Cybvep jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172