Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-12-2012, 17:31   #321
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Gustav patrzył z rozbawieniem na brudasa, który wyszedł z podziemi. Dziwo było brudne, śmierdziało jak nieczyszczona latryna i sprawiało wrażenie lekko przygłupiego. Może była to kwestia doświadczenia, lub strasznych przeżyć na dotychczasowym szlaku, lecz wszyscy towarzysze trzymali go na dystans. Na wzmiankę jednego z nich, którego postanowił mieć na oku, ze względu na potworną siłę, o zabiciu mężczyzny zdziwił się.

-No toż to zwykły kretyn. Nie musi zaraz z nami leźć ale po ki czort chcesz go zabijać?
 
Luffy jest offline  
Stary 17-12-2012, 22:20   #322
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Zrujnowana świątynia. Wszyscy.

Pojawienie się obcego wywołało pewne poruszenie. Zwłaszcza, że nieznajomy nie zadał sobie zbyt wiele trudu, aby wyjaśnić kim jest, co tu robi, względnie nie podał żadnego sensownego powodu, dla którego należałoby go pozostawić przy życiu. Przynajmniej według Vogla, który od razu zabrał się za sprawę w swoim stylu. Na szczęście dla nieznajomego, reszta ekipy była nieco mniej stanowcza w osądach a Vogel nie miał zamiaru kruszyć przysłowiowej „kopii” o jakiegoś brudasa. Pewnie i tak umrze.

Awanturnicy nie byli jednomyślni, odnoście dalszych swych planów, ale koniec końców stanęło na tym, ze przenocują w świątyni i ruszą z samego rana, tak aby zawitać do Klasztoru nazajutrz, pod wieczór. O ile jeszcze istniał... Wozy i zwierzęta wprowadzono do świątyni, uzgodniono warty i Ci, którzy chcieli i mogli, udali się na spoczynek. Być może ostatni, przed dotarciem, do celu ich wyprawy.

Noc przyszła szybko i była wyjątkowo cicha. Pogada była bezwietrzna, nic nie poruszało gałęziami a wokoło nie było praktycznie nic żywego. Nie słychać było ani owadów, ani nocnych ptaków, ani innych stworzeń, których dźwięki zazwyczaj słyszało się w nocy. Niektórzy z nich chwilami czuli się podobnie jak wtedy, kiedy byli ogłuszeni i świat był ciszą. Teraz na szczęście mogli rozmawiać, ale konwersacja jakoś się nie kleiła a i szybko zeszli do szeptów, które w tej martwej ciszy i tka brzmiały jak krzyki. Dlatego wszyscy niemal podskoczyli, kiedy w pobliżu rozległo się wilcze wycie.

Początkowo ucieszyli się, słysząc inna żywą istotę, ale wkrótce ich radość minęła. Do jednego wilczego głosu dołączy drugi, potem trzeci i jeszcze jeden. Wszyscy oblegli wąskie okna, bramę i inne punkty, z których można było obserwować okolicę. Wszyscy poza Gislanem, który spoglądał na wszystkich dziwnym wzrokiem i padał w dziwny letarg, gapiąc się tylko w ognisko.

Pierwsze basiory wypatrzył Moperiol, ale wkrótce wszyscy mogli je zobaczyć. Wataha była spora. Zwierząt było przynajmniej dwa tuziny. Światło księżyca, co chwila odbijało się w ich oczach. Krążyły wokół świątyni, ale trzymając się poza zasięgiem strzału. Po chwili zobaczyli i jego. Siedział na dachu jednego z ocalałych budynków. Z tej odległości mogli zobaczyć tylko czarną sylwetkę, na tle gwieździstego nieba, ale musiał być ogromny. Obserwował ich i pozwalał im się dostrzec. Całe te podchody trwały może z pół godziny. Po tym czasie wilkołak zeskoczył ze swego miejsca i znikł w ciemnościach.

Zgromadzeni w budyniu awanturnicy szykowali się do obrony, kiedy wartujący przy wyrwanych wrotach elf, coś zobaczył.

- Ktoś się zbliża od strony wioski! -

Mężczyzna szedł powolnym krokiem. W miarę jak się zbliżał, mogli dostrzec coraz więcej szczegółów. W końcu zatrzymał się na granicy kręgu światła dochodzącego z wewnątrz świątyni i mogli zobaczyć go w całej okazałości.



Nie miał przy sobie żadnej widocznej broni, żadne z nich też nie widziało go nigdy wcześniej.

- Przyszedłem po dziewczynę - powiedział spokojnie.

- Spierdalaj. -

Odrzekł równe spokojnie Vogel po czym wypalił z pistoletu. Nieznajomym szarpnęło a kula weszła mu prosto w pierś. Z tej odległości nawet ktoś nie obeznany z bronią palną, nie mógł spudłować. Mężczyzna skrzywił się i warknął jak zwierze, ale nie upadł w kałuży krwi, jak oczekiwał by tego najemnik von Antary. Wręcz przeciwnie, stał dalej w tym samym miejscu, spoglądając na nich zimno.

- Wasze kule nie mogą mnie zabić. Podobnie jak wasze strzały, bełty, miecze i topory. Za to ja mogę zabić was i zrobię to, jeśli będę musiał. Chce dziewczynę i to zaraz. Nie pozwolę wam jej zawieść na śmierć. Chcecie umierać, wasza sprawa, ale ona na to nie zasłużyła. Zresztą, teraz to i tak bez znaczenia. -

Mężczyzn sięgnął pod płaszcz, wyciągnął coś spod niego i rzucił im od nogi. To były rogi.. Chyba łosia, ale były połamane i ubabrane krwią, więc ciężko było stwierdzić. Były połączone w specyficzny sposób. Dopiero po dłuższej chwili zorientowali się, że to pozostałości strzaskanego nakrycia głowy, którego owo poroże musiało być ozdobą.

- Czarodziej nie żyje. Pokonało go zło, które jutro przybędzie do klasztoru. Czujecie te cisze. Tu wszystko jest martwe. Wszystko. ONA wyssała z tej ziemi całe życie i użyła go do swych celów. Wasz magik próbował ją powstrzymać, ale był za słaby. Teraz go już nie ma i cała wasza żałosna wyprawa, straciła sens. Nie będzie komu odprawić rytuału a Ci, co jeszcze zostali w Klasztorze, wkrótce zginą. O ile już nie żyją. Nie pozwolę wam jej zabić. Nie ją! -

Człowiek warknął jak wilk, odsłaniając długie kły.

- Oddajcie mi dziewczynę a zostawię was w spokoju, abyście mogli zdechnąć jak uważacie za stosowne. Albo możecie iść ze mną w góry. Tam żołdacy von Antary i reszty tej hołoty nie dotrą. To jedyna szansa aby uciec, zanim ONA ruszy na łowy. Stary lis tym razem się przeliczył. Wysłał wojsko za późno. Za późno posłał czarodzieja. Was wysłał już tylko na zatracenie... Teraz w całej prowincji nie ma dosyć żołnierzy, aby mogli JĄ powstrzymać...

- Oddajcie mi dziewczynę, albo... Wy nie możecie mnie zranić, ale Ja mogę zranić was. Uwolnicie ją, albo moi bracie jeszcze tej nocy będą chłeptać waszą krew. To i tak lepsze do tego, co was spotka w tych przeklętym klasztorze. -
 
malahaj jest offline  
Stary 18-12-2012, 08:44   #323
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jon nie myślał wiele wywlókł Różę z klatki zarzucił jej worek na głowę.-Nie wierć się. Nie zabije cie chyba, że w ostateczności. Dobra z ciebie dziewczyna. Twoi kumple jednak są nieustępliwi, chce im zaproponować połączenie sił Położył ją na ziemi, przydepnął nogą a młot miał wzniesiony do uderzenia. Ustawił się tak by między nim a rozmówcą byli jeszcze jacyś kompani.

-Vogel przywitał cię jak na rzeźnika przystało. Nie wszyscy jednak tacy jesteśmy.-choć brzmiało to jak hipokryzja. W ustach kogoś kto ma zakładnika i nie zawaha się go zabić-Jestem Jon zwany Gigantem. Nie wiem czy mówisz prawdę w sprawie maga, może sam zrobiłeś tę czapkę. Być może faktycznie nie żyje, kto go zabił jednak? Tego też nie wiemy. Ja natomiast wiem jedno, drgnij zaatakuj nas a roztrzaskam jej głowę na drobne kawałeczki. Zapewniam, że zarówno ty jak i ona choćbyście nie wiem jak odporni byli na rany.-pokręcił głową-To jednak ostateczność której nie chce. Zawsze dotrzymuje słowa i to jest jednocześnie zła jak i dobra wiadomość. Nie zwykłem też kłamać. Lubię tę Różę poczciwa z niej dziewczyna. Nie jesteśmy wrogami ani wy naszymi, ani my waszymi-chyba dodał w duchu-Potrzebujemy kilku odpowiedzi. Kim jest ONA? Czy wiecie jak ją powstrzymać? Być może znajdę rozwiązanie dobre dla wszystkich. Bez rozlewu krwi-jeśli ktoś ze swoich spróbuje zabrać mu dziewczynę Jon uderza młotem w napastnika. Jeśli to wilkołak spróbuje roztrzaska głowę dziewczyny. Wymownie patrzy na Mierzwę,Alberta i Gustava oczekując wsparcia. Wierzy, że go obstawią i uwierzą w jego chęć rozwiązania sprawy. Może drastycznie wyglądającą, jednak jedyną możliwą.
 
Icarius jest offline  
Stary 18-12-2012, 12:36   #324
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Fakt, że nie musiał jeszcze oddychać przez kilkanaście nowych otworów w ciele było lekko uspokajający. Ramiona uniesione w górę ciążyły mu jednak niemiłosiernie. Rozumiał ostrożność ale nie trzeba być przy tym bestialskim. Mogli by mu chociaż pozwolić wyjść z dziury w ziemi, a nie przemawiać będąc widocznym od pasa w górę i stojąc na niepewnych stopniach drabiny.
- Nu, nie trzeba poganiać, bo ja wszystek gadam jako na spowiedzi. W Praag bywałem wielokrotnie, tam też godoć po twojemu się nauczyłem – zaczął w kierunku Mierzwy, przechodząc potem płynnie w staroświatowy zachęcony słowami czarodzieja. – A wysłał mnie stary szlachcic von Antara. Razem z jego łowczym Kasparem Jagerem, cobyśmy drogę do Klasztoru zwiadem przejechali, sprawdzając czy sprawna dla wojska czy co tam.

***

To miała być prosta robota...
Cholerny stary piernik. Wzywa mnie zawsze gdy tylko znajdę się w odległości dnia jazdy konnej od tego jego folwarku, a potem wysyła z jakimiś głupstwami. A akurat na wozie miałem takie cacuszko... no nic kupiec będzie musiał uczciwie poczekać. Zadanie rzeczywiście wydawało się proste. Dostarczyć kilka wiadomości od lennika do seniora i wypytać o córkę. Robota prosta, przyjemna i dziecinnie łatwa. Jeszcze się nie nauczyłem, że tam gdzie jest szlachta, tam i konstrukcja cepa przestaje być prosta.
- Czy ma, szanowny pan von Antara, jakieś informacje gdzie mógłbym znaleźć córkę mojego opiekuna? – pytam uniżenie ale nie dostaje nawet odpowiedzi. Stary żołnierz tylko czyta otrzymane listy. Myślę sobie, nie usłyszał, zdarza się w jego wieku a może ja niewyraźnie zabrzmiałem w tych przepastnych komnatach.
- Zgodnie z poleceniem mojego suwerena przybyłem na ten zamek w poszukiwaniu informacji o panience...
- Nie – odparł szlachcic nawet na mnie nie spoglądając. Przez moment stałem wmurowany nie wiedząc czy to odpowiedź na pytanie, nagana czy coś jeszcze. Chrząknąłem zakłopotany.
- Mój suweren twierdzi, że przybyła tutaj
-I ma racje – odłożył w końcu papiery i przyjrzał mu się dokładnie. – Ale nie jestem w stanie udzielić ci potrzebnych informacji. Wysłałem ją z moimi najemnikami do Ostermark. Wiele się tam ostatnio działo. Gdy przybędą na zamek najlepiej sam ich spytaj o los poszukiwanej przez ciebie kobiety. Teraz natomiast odszukaj kwatermistrza i poproś go o przydzielenie ci strawy, jakiś ubrań i dobrego konia.
Stałem jak zamurowany. Czy coś mi umknęło? Może przysnąłem? Czasami zdarzało mi się to na wozie ale jeszcze nigdy na audiencji u szlachcica. Von Antara najwyraźniej zrozumiał moją pytającą minę bo uśmiechnął się, zakręcił wąsem i zaczął czytać jeden z listów.
- „Ja, Wolfher De Stercza, przeznaczam na służbę najemniczą do mojego suwerena, Magnusa von Antarę, Adelberta Brownhood, woźnicę oraz przemytnika, biegle władającego językiem kislevskim...”
No to pięknie. Starzec najwyraźniej postanowił się mnie pozbyć. Chyba wolałbym dostać jednak ten bełt w głowę. Przynajmniej śmierć szybka i w miarę bezbolesna. A jako najemnik w tych paskudnych czasach to jedynie rzyć sobie można odmrozić i jakiegoś plugastwa nabawić.
Dopiero kiedy wyjeżdżałem na zwiady razem łowczym zrozumiałem czym kierował się stary De Stercza. Przewidział, że Antara nie przekaże mu wszystkich informacji albo nie zrobi tego wcale. Dlatego posłał mnie pomiędzy wilki, bym dołączył do słynnych Zabójców Bestii o których cały zamek huczał aż miło. Bez problemu dowiedział się kto składa się na słynną już w okolicy szajkę i po czym ich poznać. Spotkanie musiało jednak poczekać bo teraz liczył się jedynie zwiad.

***

- Mnie przydzielono razem z takim jednym. Hans mu chyba było, albo Herman? Mniejsza o większość. Mieliśmy sprawdzić Błota i dodatkowo dostarczyć wiadomość do zamieszkującego to miejsca kapłana Sigmara. – Adelbert przerwał na moment z trudem przełykając ślinę, nawilżając suche od strachu gardło. – Byłam akurat w trakcie przekazywania wiadomości. Nic nie zapowiadało tragedii. Nagle rozbrzmiały dzwony a z lasu wyszła banda zwierzoludzi. Nie jestem może wojakiem, ale pierwszy raz widziałem coś takiego. Sforsowały bramę i drewnianą palisadę jakby wykonano je z zapałek a nie z grubych, dębowych bali. Nie jestem wojakiem chociaż nieźle szyje z łuku. Mojego towarzysza nigdzie nie było. Ostatni opór daliśmy tutaj, na wzgórzu dookoła świątyni. Moc przeciwnika była, ale przy wsparciu Sigmaryty i chyba boskiej opieki długo dawaliśmy im pola. Sam nie mogę popisać się jakimiś sławetnymi czynami ale widziałem wystarczająco wiele by obdarować co najmniej kilka ballad. Kiedy wydawało się, że samą zawziętością pokonamy bestie, te użyły swoich plugawych sztuczek. Gdy padł Sigmaryta, nadzieja opuściła broniących się. Szybko ich wyrżnięto. Gdy to ujrzałem, postanowiłem że należy się ukryć. W końcu mam ważną misję dla von Antary. Kto mu przekaże relacje z wydarzeń jeżeli nie ja? Tak więc zamknąłem się na dole, gdy plugawe monstra bezcześciły świątynie. Żałowałem wtedy, że bogowie oszczędzili mi siły i waleczności by odpłacić się plugastwom Chaosu za ich czyny. Na końcu coś przywaliło klapę, zamieniając moją skrytkę w więzienie. Nie wiem ile czasu tam spędziłem. Randal był ze mną za pan brat bo i dostęp do świeżego powietrza miałem i co jeść oraz napić się również. Trochę tam tego jeszcze zostało. Aż szkoda żeby się zmarnowało...
Ostry głos mężczyzny w kapeluszu, sprawił że momentalnie zamknął swoją jadaczkę, a na czoło i plecy wystąpił mu zimny pot. Z rosnącym przerażeniem w oczach słuchał jego słów. Nie mógł uwierzyć, że on naprawdę chciał go zabić tylko dlatego, że go nie znał. To jakiś skończony wariat!
- Ale… p-p-pa-panie, co mówicie – zająkał się przestraszony, skupiając wzrok na wylocie lufy. – Ja przecie najemnik, jako i wy pod von Antarą służę.
Jego wzrok w szaleńczym tempie zaczął wędrować po zebranych twarzach, szukając pomocy, wsparcia albo jakiejkolwiek oznaki, że to są tylko naiwne żarty. W pewnym momencie jego wzrok padł na wóz tarasujący wjazd.
- Potrafię też powozić, nawet sprawnie – zapewnił szybko, jakby jeszcze bardziej chciał podkreślić swoją przydatność. – To nic wielkiego, żadna woltyżerka ale nie ma to jak znający się na rzeczy woźnica gdy trzeba uciekać przed atakiem. Potrafię też nieźle z łuku szyć.

Najemnicy nie wydawali się przekonani jego słowami, ale postanowili go nie zabijać, przynajmniej na razie. Nie udało mu się przełamać z nimi lodów, nawet gdy wyciągnął z podziemi resztki jedzenia i butelek lekko kwaśnego wina. Trzymali go na uboczu. Nie było to zresztą dziwne. W końcu była to zgrana ekipa Zabójców Bestii. Dodatkowo dość ciekawa menażeria ściągnięta chyba z każdego krańca znanego mu świata. Był nawet mały, gburowaty krasnolud i zwiadowca-elf. Brakowało tylko błędnego rycerz i estalijskiego szermierza. Coś mu jednak nie pasowało. Skład grupy odbiegał od zebranych przez niego informacji od służby zamkowej. Zastanawiał się nawet, czy celowo nie wprowadzono go w błąd. Odpowiedzi na pytanie czy wśród nich jest poszukiwana przez niego osoba raczej szybko nie dostanie. Zresztą nie czas był teraz na pytania. Pozostawało przygotować je na później, a do tego czasu wychwytywać wszystko co może być przydatne w wypełnieniu zadania.
Noc mijała spokojnie i bezsennie. Świeże powietrze oraz świadomość wydostania się z pułapki rozjaśniała mu twarz, nawet pomimo dość ponurej atmosfery otaczającej wioskę. Miał wielką ochotę rozmawiać, krzyczeć i żartować. Ledwo był w stanie usiedzieć na miejscu. Wydawało mu się, że te kilka dni w samotności bez możliwości odezwania się do kogokolwiek to był koszmar. Teraz zrozumiał, że prawdziwą torturą jest, gdy ma się do kogo odezwać ale zbytnio nie można. Nie chciał ich do siebie zniechęcać. Biorąc pod uwagę ich temperament skończyło by się to jego szybką śmiercią.
Reszta porozumiewała się cicho. Niemalże na granicy dźwięku. Adelbertowi brakowało jeszcze ich instynktu dlatego nie wyczuwał napięcia utrzymującego się nad wioską. Dla niego była to kolejna z wielu nocy w trasie, przy wesoło trzaskającym ogniu. Nawet nie zorientował się, że jest zdecydowanie za cicho. Podobnie jak pozostali podskoczył zaskoczony na przeciągłe wycie wilka. Potem kolejne i jeszcze jedno. Znowu objawiła się jego ignorancja i brak doświadczenia. Gdy pozostali chwycili za broń i spojrzeli w kierunku wejścia i okien, on otulił się mocniej derką.
Wilki im nie groźne. Nawet wygłodniała wataha boi się ognia, a nawet jeżeli nie to przecież wozu nie przewrócą – uspokoił się w myślach”
Mimo to poruszenie przy okiennicach pobudziło jego ciekawską naturę. Przeszedł obok krasnoluda przyglądając mu się w zdziwieniu i wyjrzał ponad wozem na wioskę. Momentalnie zrozumiał co tak zainteresowało najemników. Postać zeskakująca akurat z dachu w towarzystwie wilków to nie było to co widuje się każdego dnia na szlaku.

- Zawsze witacie obcych z samopału? – zapytał w stronę mężczyzny w kapeluszu, ruszając szczęką by pozbawić się głupiego ogłuszenia w jednym uchu po wystrzale. Gdy spojrzał ponownie na mężczyznę na zewnątrz, jego usta otworzyły się szerzej.
- Ki, czort da piczku? – zaklął po kislevsku. Nie rozumiał tego co się tutaj działo. Kim mógł być ten niezwykły mężczyzna, dlaczego jedna z nich była zamknięta w łańcuchy i kim był ta ONA. Najwyraźniej de Stercza wpakował go w kolejną kabałę.
Jak wrócę do jego folwarku to mnie stary piernik popamięta

Mimowolnie cofnął się w kierunku klapy w ziemi. Zapowiadało się na bitkę, a on w przeciwieństwie do pozostałych nie miał przy sobie broni. Jego wysłużony miecz spoczywał w piwniczce. Brownhood uznał, że pojawienie się z nim mogło by tylko zaostrzyć stosunek kapelusznika do niego. Nie mniej gdyby zaczęło się dziać coś niebezpiecznego, czym prędzej pobiegnie po swoją broń. Randal niejednokrotnie obdarzał go swoim błogosławieństwem, więc może i tym razem tak zrobi.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 18-12-2012 o 13:19.
Noraku jest offline  
Stary 18-12-2012, 13:42   #325
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Vogel, zabijanie się jest takie, ostateczne. Zwłaszcza gdy można najpierw negocjować.
Podszedł spokojnie do poroża i je obejrzał.
-Jon ma rację nie jesteśmy rzeźnikami, przynajmniej ja.
Mówił oddalając się na bezpieczną odległość.
-Ty do nas w gości przychodzisz więc pozwól, że pierwszy zadam pytanie. Spotkaliśmy się na trakcie jak przypuszczam. Jesteś wilkołakiem, zależy od legendy albo przeklętym albo wybrańcem samego Ulryka, nie powiem wolałbym wierzyć w to drugie. Te same legendy mówią, że aby zranić wilkołaka trzeba broni z srebra. Tylko nie doceniasz nas, nasz arsenał nie kończy się na mieczach, kulach i toporach. Jestem niemal pewny, że jesteśmy wstanie cię zranić a co za tym idzie zabić. Tylko po co mamy wszyscy ryzykować walkę?
-Nawet jeżeli nie możemy cię zabić to możemy cię pokonać przyjacielu. Dwójka z naszych jest zarażona, dziewczynka umiera od trucizny, bez pomocy oni i tak zginą. Co IM możesz zaproponować? My zostaniemy dezerterami a Eisenhartz ogłosi nas heretykami. Stos to będzie dla nas łaska. Dlaczego skoro tak stawiasz sprawę nie podpalmy świątyni? Zginiemy wszyscy razem, jak w balladzie. My zginiemy, ale ty przegrasz.
-Dlatego proponuję usiądźmy przy ogniu i porozmawiajmy. Takie poroże noszą ludzie, którzy potrafią zmienić postać. Równie dobrze chwilę później mógł uciec pod postacią ptaka. Zresztą nawet bez Bergmana jest możliwość odprawienia rytuału. Nadzieja jest tak długo jak trwa życie. Ci którzy uciekają to tchórze.
-Czy ktoś komu Ulryk dał władzę nad wilkami będzie uciekał? Namaszczony przez boga zimy, wilków i wojny czuje strach? Czy może się mylę i jesteś zwykłym zwierzoczłekiem jakich pełno po lasach.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 18-12-2012, 17:54   #326
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy. Sam nie zabierał głosu, skoro inni mają lepsze pomysły... Jedynie w niemym geście wzniósł oczy do niebios.

- Ursunie, gdybym miał choć jednego dukata za każdą groźbę śmierci. To mówilibyście do mnie von Antara - podniósł płonące bierwiono z ogniska i położył przed sobą. Ogień powstrzyma każdego plugawca czy odmieńca.

Następnie uwagę skupił na wilkoczłeku.

- Duży, szybki i niewrażliwy na Twoje kule, Vogel. To ostatnie akurat mu się chwali. Ale na poważnie okrutniku, jesteś w stanie mu dorównać wręcz? Dysponujesz siłą klątwy Nurgla. Może trzeba by mu ją zademonstrować...
- wyszczerzył kły do blondaska w kapeluszu.

Sam zaś sprawdził jak wychodzi szabla z pochwy, poprawił świeże opatrunki. Zerknął na Hankę. Spała, mimo tego rozgardiaszu.

Nie pierwszyzna im było negocjować w trudnych warunkach, wspomnieć choćby Kapelusznika z Ostermak, ale ten wilk... był dziwny.

Mierzwa był ciekaw jego reakcji, gdy Gigant postawił swą wielgachną stopę na Róży.

I co na to Elise?
 
kymil jest offline  
Stary 18-12-2012, 20:50   #327
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Gustav już jako mały chłopiec, słyszał opowieści o złych wilkołakach porywających dzieci i zjadających całe wsie. Gdy patrzył jak mężczyzna prostuje się po przyjęciu strzału Vogla rozdziawił usta. Gorączkowo przypominał sobie wszystkie bajania o potworach zastanawiając się jak ukatrupić taką potworę. Chyba chodziło o złoto. A może srebro? I święcony amulet z kurzej łapki jeśli wierzyć podkuchennej Marcie z zamku von Antary.

Na widok poczynań Giganta uznał, że biedak zwariował pod presją. Solidarnie podszedł do niego, w końcu nie zostawi druha na polu bitwy samego. Jednak gdy był już przy nim syknął mu w ucho, tak by tylko on słyszał.
-Zgłupiałeś?! Zdejmuj z niej nogę, mogę ją przytrzymać. Jeśli ten demon chcę ją ratować to w pierwszej kolejności zrobi z Ciebie kuternogę.

Modlił się, by bestia posłuchała Alberta, chyba jako jedyny mądrze gadał. Choć jakie mieli szanse na uniknięcie bójki? Gdyby coś się działo Gustav uznał, że będzie skupiał się na wilkach. Bez kurzej łapki nie śnił nawet o równaniu się z siłą wilkołaka, zwłaszcza że mieli w drużynie tego całego Vogla. Przyda mu się okazja do upuszczenia pary, może nie będzie mu się chciało mordować na lewo i prawo.

Choć w duchu liczył, że zanim wygra z przeciwnikiem porządnie dostanie po ryju...
 
Luffy jest offline  
Stary 19-12-2012, 09:40   #328
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Zanim Moperiol zareagował było już za późno na cokolwiek. Teraz zostawało już tylko czekać na odpowiedź i reakcję wilkołaka. Łuk znalazł się w ręku szpiczastouchego, choć dobrze wiedział, że na niewiele się on pewnie zda. Sam, gdy jeszcze wiódł swój żywot na trakcie słyszał wiele opowieści o wilkołakach, jednak zawsze to były... opowieści. Teraz jeden stał przy nim i wszystko to mogło się zaraz źle, bardzo źle, zakończyć.

Elf rzucił okiem po pomieszczeniu, wrócił też pamięcią do innych miejsc w okolicy i starał się znaleźć, coś czym miałby szansę zranić, w przypadku ewentualnej walki, zmiennokształtnego.
 
AJT jest offline  
Stary 19-12-2012, 15:17   #329
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nie musiała i nie chciała spać, krążyła po świątyni niczym niedźwiedź w klatce wpatrując się w noc to jednym oknem to drugim. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko.

Wiedziała że coś musi się wydarzyć, spodziewała się ludzi, przyszły wilki. Nie miało to jednak większego znaczenia, była gotowa stanąć do walki obojętnie z czym przyszłoby się jej mierzyć. Trąciła lekko Gislana który zdawał się śnić na jawie, by przywołać go do rzeczywistości. Zwierzęta jednak nie zaatakowały.

"A więc tak wygląda kiedy nie jest wilkiem."- pomyślała na widok ich gościa. Nie wiedziała że Róża miała zginąć podczas rytuału, nie wiedziała kim ONA jest, o mnóstwie rzeczy związanych z ich obecnym położeniem nie miała pojęcia. Jednego za to była pewna, nie pozwoli zabrać dziewczyny.

Gigant myślał chyba podobnie, od razu przypadł do wiedźmy... i powalił ją na podłogę wznosząc nad nią młot. Oszalał, odebrało mu rozum!

Ruszyła na niego momentalnie, próbując odepchnąć go od Róży i wyrwać mu młot. Nie pozwoli jej skrzywdzić, zniszczyć jedynej nadziei na pokonanie zarazy. Nie pozwoli nikomu!
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 19-12-2012 o 15:19.
Agape jest offline  
Stary 26-12-2012, 08:55   #330
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Prawda spłynęła na Gislana jak grom z jasnego nieba. Wiedział to już wcześniej, ale nie dopuszczał tej myśli do siebie. Do teraz. Czuł pulsujący zewsząd wilczy zew. Przenikał jego ciało, umysł, a także duszę, powodując że jedyne co mógł zrobić to tylko gapić się w płomienie.

Szturchnięcie Elise wyrwało go z otępienia.
- Stać! - krzyknął by wszyscy powstrzymali się od gwałtownych ruchów, następnie wstał i wyszedł przed ruiny.

- Dziewczyna wybrała nas! - zwrócił się do wilkołaka - Nie poszła z tobą po pierwszym ataku goblinów! Wróciła do nas! Czemu mielibyśmy działać niezgodnie z jej wolą!? Chcesz pokazać dobre intencje Wilku, to pomóż nam. Jest z nami czarodziej, jest Róża, mamy jeszcze szansę i od ciebie tylko zależy jak jest ona wielka. Przyłącz się do nas wspólnymi siłami pokonamy zło. Przyłącz się do nas, bracie.
Ostatnie słowo wypowiedział szeptem, jakby zaakceptował to czym się stał.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172