Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2012, 08:39   #71
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Dmuch oblizał spierzchnięte wargi po krwawym pojedynku z cycatą najemniczką. Był pocięty, cały obolały i co najgorsze w niektórych miejscach kompletnie sztywny.

- Diabeł nie kobieta - mamrotał kozak. - Piekielna mikstura wciąż na mnie działa... Muszę staranniej dobierać przeciwników.

To mówiąc podbiegł do zbierających się wokół wozu przyjaciół. Nie dostrzegł nigdzie ścierwa łowcy czarownic, więc dedukował, że bydlak jeszcze ich nieraz zaskoczy.


Teraz były ważniejsze rzeczy niż zastanawianie się gdzie skrył się przeciwnik.

- Pierwej nam uwolnić tę wiedźmę. Po kiego grzyba nam ten wóz?
- krzyknął do kamratów ściskając szablę.

Mierzwa wlazł na kozioł i wskoczył pod płachtę wozu. Po chwili dały się słyszeć dźwięki uderzanego żelaza, rąbanego drewna i pękającego powrozu... wreszcie przekleństwa kozaka.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 09-05-2012 o 11:29. Powód: klatka jest metalowa...
kymil jest offline  
Stary 09-05-2012, 09:57   #72
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
-Nie chcę być czarnowidzem, ale co jeśli oni właśnie atakują wozy których mieliśmy chronić? Mogę pójść na zwiad...

-W pojedynkę i tak wiele nie zwojujesz. Jak za chwilę nie wpadną tu jeźdźcy to wszyscy tam ruszymy - odpowiedział mu Gottri.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline  
Stary 09-05-2012, 19:19   #73
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
-Najpewniej masz rację...- łowca skrzywił się po czym ruszył w stronę zarośli. Nie miał wyboru czekali.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 09-05-2012, 21:51   #74
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gislan upewniwszy się że Bruno i Elise dadzą radę wyżyć, postanowił że to dobry moment by się dozbroić. Ruszył biegiem w kierunku opustoszałego obozu łowcy czarownic i po szybkim przeszukaniu przywłaszczył sobie włócznię, oraz kuszę z kilkoma bełtami. Całe to żelastwo z pewnością przyda się do walki z konnymi pachołkami tego skurwysyna łowcy. Dozbrojony ruszył w kierunku lasu, by nie pozostawać na otwartym terenie podczas ewentualnego ataku. Coś jednak gryzło krasnoluda i postanowił podzielić się tymi wątpliwościami z kompanami.

- Kurwa mać! Głos rogu i wystrzały słychać od strony gdzie podobno zostawiliście wóz z naftą i tego jak mu tam Gwina, czy Cofina. Albo z niego jest niezły zbijaka i te skurwysyny nie mogą se z nim poradzić, albo jakaś banda wtrąciła swoje trzy grosze i postanowiła upuścić krwi tym gadom. Kurwa, wiele bym dał żeby dowiedzieć się co się tam dzieje. Gottri jak umiesz bawić się w podchody, to mógłbyś sprawdzić co tam jest grane, a jak nie to ja tam idę, choć mnie to chyba usłyszą.
 
Komtur jest offline  
Stary 11-05-2012, 11:37   #75
 
Cell's Avatar
 
Reputacja: 1 Cell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znany
Taliana z satysfakcją obserwowała przez ramię jak Łowca spada z jej wozu, po czym szybko zwróciła oczy na trasę, która łatwa nie była. Planowała jechać tak daleko, jak zdoła i ukryć się z przesyłką, ale usłyszała krzyki z tyłu, nawołujące ją to powrotu.

- Stój! - wrzeszczał Vogel - Zatrzymaj ten cholerny wóz! Zatrzymaj ją!

Z prychnięciem wyrażającym szczyt irytacji pociągnęła za lejce, a muły wręcz wryły się kopytami w mokry piach. To po co ta cała dywersja z wykradaniem zakładnika?! Zawróciła wozem, choć nie należało to do najłatwiejszych zadań. W pewnym momencie, gdy koła wjechały odrobinę do wody, była przekonana, że cały wóz się tam stoczy. Gdy tylko wróciła w obręb polany, rzucił się ku niej Mierzwa, wyciągając w biegu szabelkę. Zaczął walić na oślep nią po klatce.

- ZGŁUPIAŁEŚ?! - ryknęła, przeskakując przez kozioł i odsuwając plandekę. Złapała rękę kozaka w przegubie, próbując go powstrzymać. Widziała wyraźnie przerażone oczy "przesyłki".

- Spokojnie, nic Ci nie będzie. Nie bój się. - powiedziała niskim, uspokajającym głosem do biednego stworzenia. Pogmerała chwilę przy zamku klatki - Czy któreś z Was potrafi się włamywać? - zapytała, obrzucając spojrzeniem twarze towarzyszy i okolicę.
Widziała, że są ranni... Ciężko ranni. Widziała już takich połamańców i mało który z nich przeżywał. Postanowiła, że jak tylko natrafi się jakaś wolna chwila, pomoże im jak tylko potrafi.

- Panowie... - zaczęła - I pani, rzecz jasna. A co powiecie, żeby zestawić niepotrzebny balast z wozu, wpakować się naszą ferajną na wóz i spierdalać traktem z naszą "przesyłką"? Mamy to, czego oni pragnęli, a nie sądzę, że jesteśmy odeprzeć kolejny silny atak... Ktoś inny może prowadzić wóz, a ja postaram się zrobić co w mojej mocy, by, na przykład, utrzymać tę rękę na miejscu, coby nam po drodze nie wypadła - machnęła dłonią w stronę maga.

Rzuciła okiem jeszcze raz na zamek klatki i te wielkie, przerażone oczy. Czy naprawdę nie było sposobu, żeby pozbyć się i tego balastu? Czuła dziwną więź z tym przechwyconym, zastraszonym stworzeniem...
 
Cell jest offline  
Stary 11-05-2012, 18:17   #76
 
dambibi's Avatar
 
Reputacja: 1 dambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znany
Lothar miał chyba dobry dzień , najpierw ustrzelił dwóch przeciwników , teraz dołożył jeszcze jednego trupa i asystę - Mam dziś dobrą passę!-pochwalił się w myślach , ale zbyt długo nie trwał w tym samozachwycie , bo przypomniał sobie o konnych którzy mogli wrócić na polanę w każdej chwili.

Wybrał sobie dogodne miejsce przy pokaźnym krzaku paproci , tuż obok sporej sosny o którą się oparł i naładował broń
-Cip , cip , cip skurczybyki , będziecie latać jak wasze koleżki.-szeptał z uśmiechem na ustach.

Niepokoiła go tylko sprawa tego całego elfa psiamać , Krowin czy jak tam , nie był chyba nawet uzbrojony...
 
dambibi jest offline  
Stary 13-05-2012, 18:37   #77
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
W Starym Świecie ludzkie życie było niewiele wartę. Mała bitwa na polance, dobitnie tego dowiodła. W jednej chwili Łowca Czarownic miał dwudziestkę ludzi pod swoja komendą, w następnej niemal wszyscy byli martwi, o nim samym nie wspominając. Trzeba mieć żelazną wole, aby po czymś takim, nie postradać zmysłów, albo przynajmniej nie rzucić wszystkiego w cholerę i uciec do wszystkich diabłów. Niektórzy jednak ją mieli. Inni zaś, mieli umysł tak umęczony szaleństwem, że te kilka kolejnych trupów, nie znaczyło już nic w morzu poprzednich. Tak czy siak, coś tak nieistotnego jak śmierć całego oddziału, nie mogło mieć wpływu na ich misję. Cóż w końcu znaczy jedene odział? Zawsze można zebrać następny.

*****

Jak tylko udało im się uporać z jednym przeciwnikiem, szykowali się na nadejście następnego. Wspólnym poświeceniem udało im się uniknąć strat własnych, teraz zaś szykowali się do kolejnej rzezi. Ładowali kusze, nabijali rusznicę i pistolety, szykowali strzały. Fakt, że nie każdy miał taką samą wizje tego, jak powinni rozegrać to starcie, ale wszyscy jednogłośnie chcieli skończyć, to co zaczęli. Nikt nie przejmował się kilkoma uciekinierami. W większości i tak byli ranni, wiec i tak pewnie zginą. Szkoda. Gdyby tylko wiedzieli… Może zdobyli by się na ten akt łaski i dobili ich na miejscu. Cóż, w Starym Świcie ludzkie życie jest niewiele warte. Ba, można nawet powiedzieć, że jest bezwartościowe, bo czasami nikomu nie chce się ruszyć, aby je zakończyć.

- Chyba się udało… -
- No. Nikt nas nie goni. -
- Na razie. Tylko co teraz? -
- Teraz spierdalamy, żadne złoto nie jest tego warte. -
- A Eisenherz? Przecież jak On… -
- Pierdolić Eisenherza! Zresztą i tak pewnie nie żyje. Idziemy. Musimy gdzieś się zadekować, przed zachodem słońca i… -
- Franc, co to jest? -
- Co? To chyba jakieś zwierzę, nie widzę dokładnie. Nie ważne, musi… -
- Franc! -
- AAAAAGDHYYYY! -

*****

Mierzwa, Taliana, Moperiol

Taliana słysząc za sobą nawoływania towarzyszy, zwróciła wóz i wróciła do nich brzegiem jeziora. Po chwili eskortował ją Moperiol, jednak jak tylko znaleźli się na miejscu, chwycił za łuk i poszukał sobie dogodnego miejsca do ostrzału.

Na jej spotkanie popędził za to Mierzwa i dopadł do pojazdu, jak do smoka jakiegoś, na dzień dobry okładając go kozacka szablą. Rozczarował się jednak srodze, bo broń odbiła się jedynie z metalicznym dźwięku, od potężnych stalowych krat. Pod płachtą ukryta był wielka klatka. Pręty były grube, jakby miał służyć do przewozu trolli, ale były na tyle gęsto, że nawet najzwinniejszy niziołek nie mógłby się miedzy nimi prześlizgnąć. Dało się przez nie włożyć rękę, ale nic poza tym. Z tyłu były drzwi, zamknięte na ogromną stalową kłódkę.

W środku, zagrzebana w stosie brudnych szmat, była dziewczyna. Skulona i trzęsącą się, jakby wrzucili ją do lodowatej wody, patrzyła na nich, ze strachem w wielkich oczach. Mierzwa spoglądając w te oczy, prawie zapomniał, po co przyszedł. Były jak ocen. Można było w nich utonąć a kozak w tym momencie czuł, że rzucił by się w te toń, nawet jakby miałby stukilowy głaz przywiany do szyi. Na moment stracił zdolność mówienia. Sam nie widział, czy to wciąż skutki uboczne, pamiętnego specyfiku, czy może cos innego…

- Pomóż mi. Proszę! -

Dmuch poczuł jak wszystko się nim gotuje. Krew zawrzała w nim tak mocno, że stojąca obok elfka, widziała jak pulsuje mu żyła na czole. Kislevita wydał z siebie głuche warknięcie i uderzył szablą w kłódkę. Raz, drugi, trzeci. Kozak wpadł w szał. Biała piana wystąpiła mu na usta. Czarna szabla świstał w powietrzu, raz za razem uderzając o kłódkę. Ta jednak nie chciała ustąpić. Pojawiły się na nie kolejne szczerby, podobnie jak na ostrzu szabli, ale metal był mocny. Najwyższej jakości, wykonany przez najlepszych rzemieślników. Nic go to nie obchodziło. Zniszczy go, choćby miał spędzić na tym i cały cholerny rok!

- …etań! Mierzwa, przestań. Co robisz?! Zaraz tu będą! -

Głos Taliany z trudem przebijał się przez czerwoną mgiełkę przesłaniającą mu umysł. Kozak spojrzał na nią ze zdziwieniem, jakby zobaczył ją pierwszy raz w życiu. Dyszał ciężko, jakby miał za sobą pół dnia biegu. Szabla w jego dłoni wymagała opieki wykfalifikowanego kowala, jeśli niedługo nie miała się zamienić w bezużyteczny kawałek metalu.

- Ccco? -
- Nadjeżdżają! Szykuj się! -

Albert

Czarodziej przeładował kusze i starał się oczyścić umysł, przez rzucaniem kolejnych zaklęć, kiedy drgnął nagle. Zdawało mu się, czy medalion na jego szyi zadrżał lekko? Albert sięgnął pod szatę i chwycił go w dłoń. Nic. Był tak samo nieruchomy, jak zawsze. Wcześniej chyba jednak drgnął. Nie, na pewno drgnął. Tylko czemu? Po chwili usłyszał zbliżających się jeźdźców. Schował prezent z powrotem pod szatę i mocniej chwycił kuszę.

Gislan

„Ciekawość to pierwszy stopień to piekła”. Tak brzmiało ludzie powiedzenia. Ludzie! Co oni mogą wiedzieć! Trzeba było sprawdzić, co tam się dzieje a ponieważ nie było innych chętnych, On musiał to zrobić. Nie był mistrzem podchodów, ale zdobyczna włócznia i kusza dodawały mu pewności siebie. Przedział się przed las, najciszej jak potrafił, posuwając się w stronę miejsca, gdzie zostawali wóz i Corvina.

Nagle usłyszał za sobą jakiś szmer. Odwrócił się błyskawicznie, z kuszą gotową do strzału, ale zobaczył tylko drzewa i liście.
- Co jest, do chuja? -
Gdzieś niedaleko rozległo się warknięcie a on wykonał kolejny piruet szukając celu. Nic. Las, trwa, krzaki, liście, drzewa. Drzewa… Spojrzał ponad sobą. Zanim zapadł w ciemność, zobaczył jeszcze rozwartą paszcze i szary kształt spadający na niego z góry.

Na polanie

Nadjeżdżali. Konie i pokrzykujących ludzi, było słychać już z daleka. Czekali na nich. Schowani za drzewami, w zaroślach, za wozem. Tam, gdzie każdy uważał.

Jeźdźcy wypadli z lasu w pełnym galopie i od razu ustawili się w linie, rozwijając szyk. Profesjonaliści. Było ich trzech. Prowadzący oddział zatrzymał ich ostro w miejscu, widząc porozrzucane w nieładzie ciała i przestawiony wóz. On zrozumiał w jednej chwili. Chciał coś krzyknąć, ale było za późno. Ukryci strzelcy dobrze widzieli, że to ich moment. Jęknęły zwalniane cięciwy, huknął proch, w powietrze poleciały strzały, bełtu i kule.

Kawalerzyści nie mieli szans. Salwa praktycznie zmiotła ich z siodeł. Byli martwi, jeszcze zanim upadli na ziemie. Zwierzętom też się dostało. Jeden z koni dostał kulkę prosto w głowę. Vogel przekonał się, że choć pistolet to bardzo groźna broń, to jednak wymaga sporo wprawy, której jemu jeszcze brakowało. Celował w głowę, ale jeźdźca… Drugie zwierzę, też dostało bełta i przerażone przebiegło przez polane i rzuciło się do jeziora. Kwik tonącego konia, słychać było jeszcze przez kilka minut. Ostatni wierzchowiec przebiegł tuż koło wozu i popędził brzegiem jeziora w siną dal.

Najemnicy przegotowali broń i czekali na następną fale jeźdźców. Taktyka sprawdziła się świetnie, nie było sensu jej zmieniać. Czekali więc. Minęła minuta, potem druga i następna a nikt się nie pojawiał. W końcu postanowili zbadać sprawę wysyłając Leo o Moperiola na zwiady.

Moperiol, Hainz

Szli wzdłuż ścieżki, wypatrując kolejnych zbrojnych. Nikogo jednak nie znaleźli. Leo wyczytał ze śladów, że trójka, którą zabili na polanie, była sama…

- Spójrz! Tam na ścieżce! -

Elf wskazywał na końskie zwłoki zalegające na drużce. Z rozdartego brzucha wylewały się świeże, jeszcze parujące wnętrzności. Zapach przyciągnął już pierwsze wrony i robactwo. Obok leżało jeszcze jedne, podobnie zmasakrowane końskie truchło. Dokoła było pełno krwi i wyraźne ślady walki, jednak nigdzie nie było ludzkich ciał.

- Coś ich zaatakowało z boku, z lasu… -

Powiedział Hainz w zamyśleniu, przyglądając się śladom. Ostrożnie stąpał po pobojowisku, aby nie zatrzeć ważnych tropów. W końcu był w tym fachowcem.

- Jeźdźców było koło dziesięciu. Przyjechali z kierunku głównego szlaku. Tutaj coś się stało. Coś ich zaatakowało. Część popędziła dalej. To pewnie ci, których załatwiliśmy na polanie. Reszta zawróciła i pojechała w stronę traktu i wozu… Zdaje się, że stracili dwóch, albo trzech ludzi, ale nie mam pojęcia gdzie są zwłoki. Może zabrali je ze sobą? -
- Ciekawe, kto ich tak urządził. -
- Nie mam pojęcia. Znalazłem ślady wilka, lub wilków, ale one nie atakują w ten sposób. Zwłaszcza, uzbrojonej po zęby, dużej grupy ludzi… -
- Tak… Zawracamy, powiedzieć reszcie? -
- Sprawdźmy jeszcze, co z wozem i z tym całym Corvinem. -

*****

- No to sprawdziliśmy… -

Wóz był nienaruszony. Zwierzęta również, choć bardzo przestraszone. Corvina znaleźli z boku pojazdu. Z czaszki wystawała mu długa, pierzasta strzała. Przebiła mu głowę na wylot i przybiła do drewnianej burty wozu. Oczy kanciarza wciąż były otwarte w bezgranicznym zdziwieniu.

- Dziwne… - Leo podszedł do trupa. - Nie zauważyłem, aby ludzie Łowcy czarownic mieli łuki. A z pewnością nie takie, do których została stworzona ta strzała… Widziałem kiedyś taką broń. Była dziełem rąk twoich ziomków. -
Moperiol pokiwał głową i przyjrzał się uważniej pociskowi.
- Tak… Jestem pewny, że gdzieś już widziałem taką strzałę. Spójrz na lotki… To nie jest zwyczajna robota, jakich tysiące. To jak podpis… -
- Owszem. Bo ktoś zrobił ją sobie sam dla siebie. Jak wyruszam na długie polowanie, też tak robię, bo wtedy nie ma gdzie ich kupić. -
- Tylko kto zrobią tą? -

Poza zwłokami pierwszego zabitego w czasie tej wyprawy towarzysza, nie znaleźli nic niezwykłego. Wóz był cały, jego zawartość podobnie. Z tropów Leo wyczytał, że konni istotnie zawrócili z leśnej ścieżki i odjechali w stronę, z której przybili. Innych śladów nie znaleźli. Nie było sensu tropić ich dalej, więc postanowili wrócić do reszty. Po drodze czekała ich jeszcze jedna niespodzianka. Wyostrzone elfie zmysły znów okazały się pomocne.

- Gislan?! Gislan, nic ci nie jest? Ci się stało? -
Moperiol wypatrzył brodacza leżącego pod drzewem, kawałek od ścieżki.
- Chyba nie… Nie wiem… -

Po krótkich oględzinach okazało się, ze twardy krasnolud jest cały. Na ramieniu miał co prawda ślad po ugryzieniu, ale ogólnie czuł się bardzo dobrze. Leo oglądając ranę, stwierdził, ze wyglądał jakby ugryzł go wilk, ale widać brodacz musiał być na tyle żylasty, że zwierzę porzuciło swoja zdobyć. Inne wytłumaczenie było takie, że już nie żyło, bo choć nie znaleźli nigdzie zwłok, to jednak włócznia Gislana był upaprana we krwi, jakby kogoś nią zadźgał.

Tak czy siak, postanowili wracać, podzielić się nowinami z resztą.

Na polanie. Wszyscy.

Po powrocie zwiadowców wszyscy odetchnęły z ulgą. Wyglądało na to, że ludzie Łowcy Czarownic już im nie zagrażają. Chociaż jak pokazywało życie okolica nie jest wcale bezpieczna. Potwierdzały to tylko ludzki krzyki, dochodzące gdzieś z głębi lasu, z kierunku w którym uciekli zbrojni po pierwszym starciu.

Wkrótce mili jeszcze więcej do przemyślenia, bo dołączył do nich zostawiony uprzednio przy brodzie Łowczy von Antary. Wyszedł prosto z lasu, na polanę, na której rozegrał się walka. Rozglądał się po pobojowisku, ale nie skontrował niczego. Podszedł do nich, wyjmując z plecak mapę.

- Swoje zrobiłem, teraz wracam na zamek, zdać raport von Antarze. Tu dzieje się coś dziwnego i On musi to wiedzieć, zanim wyśle żołnierzy. Te lasy… Są jakieś dziwne. Zresztą samie zobaczycie. Teraz spójrzcie na mapę i słuchajcie uważnie, bo do tego zależy wasze życie. -

Jager rozwiną mapę na jakieś skrzyni i począł tłumaczyć, wodząc po niej palcem.

- Z Gladbach do Klasztoru można dostać się dwiema drogami - lądową szlakiem przez Widły, omijając Czerwone Bagna od północy, dochodzi się do karczmy „Błędny Ognik” nad jeziorem Karpik. Potem są Błota, kolejna zabita dechami dziura. Stamtąd szlak prowadzi już przez las, prosto do klasztoru. Można też popłynąć do Klasztoru rzeką. Trzeba dostać się do przystani Munchein, niedaleko Gladbach. Stamtąd, barką lub łodzią, płynie się aż do Berus, kolejnej wioski, gdzie jest przystań. Z Berus do Klasztoru, jest już rzut beretem. Po drodze jest przepust, gdzie z reguły urzęduje mytnik i Karlowa Fosa. To wioska leżąca na rzecznej wyspie, otoczona przez Czerwone Bagna. Dziwne miejsce. Miejscowi nie mają prawa pobierać opłaty od podróżnych, ale często próbują to robić. Zwłaszcza wobec tych, którzy płyną bez silnej eskorty. Po minięciu wioski bagna niedługo się kończą i rzeka dalej płynie lasem. Po drodze mija się Stary Most. Jest bardzo stary i już prawie się zawalił, ale mimo to ciągle jest w użyciu. Włodarze Ostlandu i Hochlandu co jakiś czas kłócą się, kto powinien go naprawić. Nie ma przy nim żadnej osady czy czegokolwiek innego, więc nie trzeba się zatrzymywać. Dalej to już tylko Borus i Klasztor.

- Droga lądowa jest dłuższa. Z Gladbach do Wideł jest dzień drogi. Szlak na tym odcinku jest w miarę dobrym stanie i można jechać w miarę swobodnie i bezpiecznie dla wazów. Dalej jednak główny trakt omija Czerwone Bagna od Północy, w kierunku jeziora Karpik. Z Wideł do Błędnego Ognika jest koło dwóch dni drogi. Z karczmy do Błot podobnie. Tu jedzie się wolnej i uważniej, bo można uszkodzić osie albo koła. Stamtąd trakt biegnie lasem i znów jest w miarę dobrym stanie. Z Błot do Klasztoru jedzie się średnio półtora dnia. Razem ruszając z rana Gladbach w Klasztorze jest się za jakieś sześć i pół dnia jazdy. Zakładając oczywiście, że podróż upływa bez przeszkód. Można ją skrócić przeprawiając się z Wideł do Błot, bezpośrednio przez Czerwone Bagna. To jednak jest zaledwie dróżka wśród bagien. Kręta, grząska i bardzo niebezpieczna. Bez przewodnika to bardzo trudne a nawet z nim, te bagna nie należą do bezpiecznych. Ponoć można tam spotkać trolle i inksze jeszcze bestie. Tym niemniej, jeśli wam spieszno, to tą drogą można pokonać bagna w dwa dni, czyli jesteście dwa „do przodu”.

- Rzeką teoretycznie jest szybciej. Z Munchein do przepustu dopływa się w jeden dzień. Kolejny to dopłynięcie do Karlowej Fosy. Stamtąd do Berus jest dwa dni żeglugi. Razem to cztery dni rzeką. Do tego dochodzi pół dnia na dotarcie lądem do Munchein, załadowanie się na lodź i drugi tyle do rozładunek w Berus i dotarcie do klasztoru. Razem pięć dni. To wszystko oczywiście w przypadku, kiedy płyniecie również w nocy. Z doświadczoną załogą to możliwe, ale takie znajdziecie tylko w Munchein. Normalnie można było tam wynająć barkę za pięć złotych Karli aż do Berus. Na jedną wejdzie dwa wozy z załogami, ale lepiej załadować się na więcej, jakby której się po drodze co przytrafiło. Tak było za spokojniejszych czasów, co zastanie tam teraz, nie mam pojęcia.

- Kiedyś, jak jeszcze był tu ruch, większość pielgrzymów i podróżnych wybierała drogę lądową. Jest dłuższa, ale tańsza i przede wszystkim bezpieczniejsza. Lądem omija się Czerwone Bagna a rzeka przepływa przez sam ich środek. Ludzie boją się tych trzęsawisk, zwłaszcza nietutejsi. No i jest jeszcze Karlowa Fosa. Tam też często bywa nieprzyjemnie. Ludzi gadają, że ci co nie zapłacą tam za przeprawę, często spotykają na rzece piratów. Teraz, kiedy nie ma komu pilnować porządku, może być jeszcze gorzej.

- Zrobicie jak chcecie, ale trak zawsze pozostaje traktem. Zawsze można rozbić obóz. Wóz pod wami nie zatonie a jak będziecie mieli kłopot z łodzią, to nawet jak dobijcie do brzegu, to zostaniecie w dziczy. Wozy nie pojadą przez las ani przez bagno. Choć z drugiej strony jak wam się uda, to będziecie w klasztorze sporo szybciej a to może uratować wiele istnień... -


Kacper skończył mówić i wręczył im mapę.

- Wybierzcie rozważnie, bo nie będzie czasu na powrót i zmianę planów… -


Mapa główna
Aktualna pozycja.
 
malahaj jest offline  
Stary 13-05-2012, 19:47   #78
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kiedy zarówno Bruno, jak i Elise stanęli na nogi i zdawali się 'powrócić zza światów' poobijany Łowca Nagród podszedł do towarzyszki.
-Dziękuję. Widziałem... Widziałem jak próbowałaś mnie bronić.- rzekł chłodno z poważną miną -Nie zapomnę o twoim... Heroizmie.- dodał po chwili. Dla Brunona był to typowy heroizm. Wszak Elise nawet go nie znała, nie mogła zatem bronić go w taki sposób jak Gttri czy Gislan.
Dziewczyna strzepnęła z włosów jakieś liście, co w żaden sposób nie poprawiło jej wyglądu.
-[i]Heroizm?[i]- spojrzała na Bruna nieco zaskoczona – Zgłupiałeś.- zawyrokowała stanowczo, ale z uśmiechem.- Miałam stać i się patrzeć jak cię zabijają? Nie. Jesteśmy oddziałem, musimy się wspierać. Jeśli nie będziemy, zginiemy wszyscy.- powiedziała poważnie. Może inni traktowali hasła w stylu: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.” jak romantyczne bzdury, ale ona podchodziła do tego bardzo poważnie.

-Szkoda że nic nie pomogłam, tylko narobiłam kłopotu.- zasępiła się wyraźnie. Spaprała sprawę dokumentnie, o mało nie zginęła, drużyna miała o jedną cenną miksturę mniej, a to wszystko tylko dlatego, że nie potrafiła sobie poradzić z jednym wojakiem. Nie zasługiwała na podziękowania.
Bruno pokiwał tylko głową. Słowa kobiety były bardzo mądre. Sam myślał w takich kategoriach jak ona. Dziwił go fakt, że czuła tak wielkie przywiązanie i zobowiązanie do pozostałych będąc z nimi jednocześnie tak krótko.
-Jeszcze raz dziękuję...- wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze ale w ostatniej sekundzie zrezygnował. Lekko się zaczerwienił i odchrząknął po chwili.
-Ekhem. Ruszajmy.- rzekł próbując wyratować się z żenującej sytuacji. Przygotowania do ataku na ludzi łowcy czarownic trwały krótką chwilę, lecz każdy z kompanów był chyba tak samo spięty i zestresowany jak Bruno. Musieli wykorzystać tę okazję by uniknąć bezpośredniej konfrontacji i kolejnych ofiar.

Bruno maszerował kilka kroków za Elise i również koło kobiety obrał sobie miejsce do ostrzału. Łowca ułożył się wygodnie na miękkiej glebie celując dokładnie ze swej kuszy. Lubił strzelać i oko rzadko go zawodziło. Dodatkowo miał przy sobie broń palną, którą zabrał jednemu trupowi na polanie w razie gdyby nie wyszło z bełtem.
Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Przybycie trójki mężów ostrzał i chwile czekania w napięciu na przybycie kolejnych ludzi. Ci jednak nie dotarli i po chwili grupa znów się zebrała aby ustalić co dalej. Bruno milczał słuchając raportu, który zdać mieli Moperiol i Hainz. Na koniec głos zabrał Jager, któremu o dziwo udało się pogrzebać swych poległych kompanów i dotrzeć żywcem do grupy. Łowca nagród przytakiwał mężowi głową słuchając jego słów i spoglądając na mapę. Kiedy skończył gadać Bruno zabrał głos jako pierwszy.
-Bagna. Proponuję przedrzeć się lądem przez bagna.- rzekł spoglądając na towarzyszy.

-W Widłach poszukamy przewodnika. Nikt się nie spodziewa by ktokolwiek wybrał tę drogę ze względu na trolle i banitów. Niewielu takich desperatów jak my. To powinniśmy wykorzystać. Nie potopimy się, będzie szło odpocząć i do tego w chuju możemy mieć tych jebanych mytników. A do tego zyskamy dwa dni.- rzekł rozkładając ręce -Jeśli chcecie głosować, to ja wybieram bagna.- rzekł stanowczo składając ręce na piersi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-05-2012, 20:58   #79
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Drganie amuletu wytrąciło go z równowagi, w chwili gdy Mierzwa wyszedł z wozu i chwilę przed tym jak nadjechali jeźdźcy.
Czyżby ostrzegał mnie przed walką? Nie ostrzegłby wcześniej. Łowca mówił o wiedźmie może przed magią? A może coś się stało Gislanowi?
Nie domyślił się bo wpadła pod ich ostrzał trójka ludzi łowcy. Zostali zmasakrowani niestety ich zwierzęta też.
-Słuchajcie się mnie to nie zginiemy...- Bardziej szepnął pod nosem niż powiedział patrząc na pogrom, następni nie przybywali.
Gdy zwiad wyruszył postanowił odezwać się bez skrępowania.
-Może powinniśmy spalić ciała? Wrogowie to wrogowie ale nie wypada zostawić ich na żer dla bestii. Przy okazji moglibyśmy ich przeszukać monety lub amunicja mogłaby nam się bardzo przydać. Pomógłbym ale ręka dalej mimo eliksiru boli, oraz powinienem zajrzeć- wskazał na wóz.- do gościa. Wiedźma ponoć, to niby moja działka nas przed urokiem chronić.


Zanim wszedł pod płachtę zagadał jeszcze kozaka.
-Dzięki za pomoc w lesie. Samemu by mnie zasiekli.- Uśmiechnął się i zdrową rękę klepnął go w ramię.- Jak byłeś na wozie z naszym gościem, stało się coś dziwnego? Ty uratowałeś mnie od stali ja może będę musiał nas od czarów ratować i każda wiedza się przyda.


Jeszcze tylko dwa słowa do Felixa w których pytał się o kajdanki. Jeżeli planują „ją” wypuścić to trzeba i tak zabezpieczyć jeńca przynajmniej na noc.


Dotknął ręką medalionu i wszedł do wozu. Zobaczyć kto lub co kryło się w klatce. Potężna klata nie sugerowała zamknięcia istoty wydającej się na tak delikatną. Uśmiechnął się co na pokrytej krwią twarzy nie koniecznie musiało wyjść dobrze tym bardziej, że uśmiech szybko zszedł z niej gdy ruszył ręką w geście powitania. Jeszcze dotknął magicznego amuletu i swojego szczęśliwego amuletu.
-Nie bój się już po wszystkim.- powiedział siadając koło klatki.- Wypuścimy cie jak tylko damy radę to otworzyć.- Tak myślał, to była klata a w środku inny człowiek, klatki są dla zwierząt dla ludzi kajdany, cele i powrozy ale nie klatki.- Jestem Albert i zanim damy radę to otworzyć to mam kilka pytań, może przyjdzie nam przymusowo spędzić więcej czasu, nie wiem gdzie mi będą rękę szyć. Jak się nazywasz, skąd jesteś i dlaczego ktoś cię zamknął w tej klatce? Jeżeli mi powiesz będę mógł ci pomóc.- To wydawało się cholernie ważne biorąc pod uwagę, śmierć pomocnika magistra. Cały czas bał się dotknąć klatki i osoby w środku jak i kontaktu wzrokowego. Tą ostatnią przesłankę bezpieczeństwa pominął, w końcu musiał zdobyć jej zaufanie i dowiedzieć się tego co potrzebował.


Do słuchania nie było potrzebna mu cała koncentracja, klata została wysłana przez magistra i siedziała w niej wiedźma mogły na nią być nałożone zaklęcia. Postanowił spróbować wykryć czy magia została tu użyta, i jeszcze raz i jeszcze raz aż postanowią się ruszyć.


Potem usłyszał jak wrócił Jager i zwiadowcy, przeprosił gościa i wyszedł posłuchać co maja do powiedzenia.
-Z jednej strony niby zamki się otacza fosą a barka zawsze jest otoczona rzeką i bylibyśmy szybciej. Ja jestem piechurem i dziwnie się czuje mając wodę i deski pod nogami, nie mam pojęcia co nam może grozić na rzece a na lądzie to kawał imperium już pokonałem. Wolę znane zagrożenie.
-Panie Jager ta ścieżka to szeroka? Wozy przejadą?
 
Matyjasz jest offline  
Stary 13-05-2012, 22:45   #80
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Leo westchnął, wyjmując z sakwy kawał solonej wieprzowiny. Wgryzł się w nią, chwycił mocniej i odciął spory płat który zaczął powoli przeżuwać. Słuchał leśnika spokojnie. Znał te tereny. To dobrze. Ale było zbyt dużo opacji. Zbyt dużo opcji przy zbytnim braku hierarchii.

Ale co tam, Heinz też mógł czasami się odezwać. Dlatego też przyjaznym gestem rzucił mięso Brunonowi.

-Weź zjedz i odzyskaj siły, bo twój osąd jest chyba zamglony odniesionymi ranami.- stwierdził, wierzchem dłoni ścierając z wąsów sól i pracowicie ruszając szczęką. Po chwili przełknął i podjął znowu.-Bagna to najgorszy z możliwych traktów. Błota, rozlewiska a jeśli złapie nas deszcz to będzie gorzej niż na otwartym morzu w czasie sztormu. Już wolałbym płynąć, niż iść przez bagna które nie są ani wodą, ani lądem.

Łowca całkiem serio myślał nad pozornie najdłuższą trasą. Był tam trakt którym mogli bezpiecznie ruszyć. Opcją była też trasa wodna, ale wtedy na nic by się przydały jego umiejętności przetrwania i zwiadu. Heinz nie przybył tutaj żeby popisywać się swoim fachem. W tym wypadku problem był z goła inny. Nie mieli między sobą żeglarza, a jak sam zdążył się przekonać, cywile pomagający im bardzo szybko ginęli. Nie potrafili przetrwać, ot co.

-Chyba że do talentów któregoś z naszych towarzyszy należy żegluga. Wtedy głosowałbym za rzeką.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172