Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2013, 13:00   #91
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim Sverrisson...choć humor miał wisielczy, po powrocie z Tomasem i jego synem do Faulgmiere, to cenił Ketila Hurgana za to że ten chciał go pocieszyć. Helv wiedział że i Ketil jest niezadowolony z obrotu spraw, jaki miał miejsce na bagnach, jednak teraz już nie pozostało nic jak tylko zapijać smutek alkoholem i szykować się by wrócić na bagna i zabić potworną ośmiornicę. Helvgrim wciąż tylko o tym myślał, o zemście na monstrum z bagiennych odmętów. Już chciał o tym wspomnieć Hurganowi, ale słysząc słowa krasnoludzkiego najemnika, Helv zostawił mowę o powrocie na bagna dla siebie...przynajmniej na razie. Słowa Ketila wciąż brzmiały echem w głowie Helva. ~ Jeszcze nie raz unurzamy nasze ostrza we krwi wrogów. Ketil miał napewno rację, ale ośmionoga bestia pozostawiła paskudną szramę na honorze Helva.

***

Helvgrim dał się przekonać, nie tyle łowcy czarownic ile swemu rozsądkowi. Jasnym było że herr Hasche może znajdować się teraz w posiadłości barona i wertować księgi, liczyć przychody i kontemplować nad tym ile to Eldred zapłacić jeszcze do szkatuły imperatora powinien.

- Rację masz herr Krieger...zresztą herr Haschke pewnikiem u barona siedział będzie. Do domu mości Eldreda zatem. Powiedział do łowcy czarownic Helvgrim i ruszył razem z grupą w stronę posiadłości barona, miłośnika gołębi.

W czasie drogi do domu barona, Helv raz po raz spoglądał co ludzie łowcy niosą ze sobą w pakunkach i skrzyniach, niezmiernie ciekawy postanowił wstrzymać się jednak i o nic Matthiasa nie pytać. Łowca zadawał dużo pytań, choć taka jego praca to Helvgrim nie ufał mu zbytnio, herr Matthias Krieger wydawał się odrobinkę dziwny. Helvgrim nie znał łowców czarownic, ale z opowieści wynikało że to osobnicy nie znający litości, ten człowiek wyłamywał się tej ogólnej opini i to budziło niepokój gońca. W górach otaczających Kraka nie było łowców czarownic, przejawy herezji pomiędzy braćmi z Azkahr się nie zdarzały, a ludzie z plemion Vargów, Grealingów i Skaelingów wierzyli w inne bóstwa niż ludzie Imperium, a to co było tutaj herezją tam traktowane było jako zwiastun wspaniałej przyszłości. Helvgrim wiedział jednak że wierzenia Skaelingów i innych plemion północy tutaj, w Imperium, były traktowane jako bluźnierstwo, podobnie rozumowały krasnoludy z Ungrim, w tym i Helvgrim.

Kiedy łowca czarownic wspomniał o pustelniku niemowie, Helv trzymał język za zębami, nie chciał mieć na sumieniu biedaka który wybawił ich z objęć Przeklętych Bagien. Rozmowa pomiędzy baronem a łowcą czarownic była krótka ale wydawała się mieć bardzo konkretne zakończenie. Stanęło na tym że baron i łowcy ośmiornic ruszą w poszukiwania wiedźmiarza na bagna, w tym czasie łowca czarownic założy bazę w Faulgmiere i rozpocznie śledztwo. Helvgrim ściągnął brwi słysząc że to Eldred będzie ich prowadził...goniec liczył raczej że będzie na odwrót, Eldred zajmie się kwatermistrzostwem, a łowca Krieger ruszy na bagna. W czasie dyskusji, w jadalni, pojawił się herr Heschke, z czego Helvgrim był niezwykle zadowolony.

Pracodawca Sverrissona, Hurgana, Noela, Jutzena i Gustava...herr Heschke, poborca podatkowy i imperialny oficjel, człowiek który wynajął ich do ochrony własnej osoby, teraz odprawia ich pod komendę Matthiasa Kriegera. Fakt ten olbrzymie zdziwił Helvgrima, pozostali jedank nie wydawali się widzieć w tym nic dziwnego, więc i Helv trzymał gębę zamkniętą na kłódkę. Wiele jeszcze przyjdzie się nauczyć Helvgrimowi o Imperium, jego prawach i zwierzchnictwie tu panującym.

Rozmowy chyliły się ku końcowi, podjęto decyzje i wydano rozkazy...jednak czas ten przerwał człowiek o imieniu Jacco de Valk, człek niski i chudy, brudny i wycieńczony...przyniósł informacje o wiedźmiarzu, łowca ośmiornic którym był Jacco przybył prosto z bagien. Historii herr Jacco wszyscy wysłuchali w spokoju, każdy był ciekaw co de Valk wie i skąd takie informacje posiada. Klemens Geier, człowiek łowcy, robił solidne wrażenie, dołączył do słuchających opowieści Jacco w ciszy. Łowca przedstawił krępego mężczyznę jako najbliższego ze swych współpracowników, Helv na to większej uwagi nie zwrócił, spojrzał jednak na broń Klemensa, czy aby młot w który człek ten był uzbrojony nie był khazadzkiej roboty.

Stanęło na tym że cała grupa rusza na poszukiwania wiedźmiarza...grupa łowców ośmiornic ma się rozumieć, pod przywództwem barona Eldreda i z Jacco de Valkiem jako przewodnikiem. Herr Matthias poprosił także Helvgrim i jego przyjaciół o towarzyszenie baronowi. Gereke zgodził się krótkim zdaniem, widać dość miał siedzenia we wsi. Helv polubił Jutzena, ale martwił się o niego, skoro jemu samemu i Ketilowi oraz Gustavowi tak ciężko było na bagnach to jak tam da radę sobie Gereke. Z drugiej strony jednak, Willard nie wydawał się być zaprawionym wojem i bagana mogły go pochłonąć, a jednak pokazał odwagę i zajadłość...kto wie może ten lud z południa, jakim było dla Helvgrima Imperium ma jeszcze do zaoferowania więcej niespodzianek. Helvgrim czekał na decyzję reszty. Ketila zapraszać nie trzeba było...zgodził się bez słowa jak na khazada przystało. Gustav dziwnie patrzył na Kriegera i Helvgrim chyba rozumiał co najemnik ma na myśli, Helv sam miał podejrzenia co do łowcy czarownic...trudno było powiedzieć czy Gustav się zgodził czy nie, cisza mogła znaczyć zgodę ...lub zaprzeczenie, kto wie. Helv spojrzał na Willarda i ten wędrował wzrokiem gdzieś daleko, też się pewnie zastanawiał. Sverrisson wiedział że chce iść na bagna, ma tam jeszcze jedną, bardzo ważną sprawę do załatwienia z ośmiornicą, ale tego nie mówił nikomu.

- Po próżnicy nie mo co gadać, iść trzeba...najlepiej w pobliżu jeziora. Powiedział Helvgrim w odpowiedzi na pytanie łowcy czarownic. Goniec wiedział że Willard spojrzał na niego, Gustav chyba też, tego nie był pewny...Ketil nic sobie z tego nie robił, po sobie nic poznać nie dał.

***

Przygotowania do wyprawy trwały niecałe dwie godziny. Helvgrim zdążył coś zjeść i zapleść warkocze na brodzie, tym razem były bardzo staranne... ~ kto wie może będzie trzeba się witać z kuzynami w Sali Grungniego, broda wyglądać ma jak należy. Sverrisson znalazł jeszcze czas na staranne ogolenie głowy, wyczyszczenie ekwipunku, choć wiedział że to właściwie bezcelowe, skoro wracają na bagna. Przygotowany przez ludzi barona prowiant był rozdawany pomiędzy wszystkich którzy szli na poszukiwania wiedźmiarza. Helvgrim wziął ile mógł i zapakował do torby podróżnej, napełnił też bukłak świeżą wodą ze studni. Wszyscy się przygotowywali i okazało się że jest jeszcze chwila przed wymarszem. Helvgrim zakupił małą świeczkę na pobliskim straganie, była bardzo złej jakości, wosk wymieszany z ... róznymi dziwnymi śmieciami, tylko rzemieślnik wiedział co w tym jest, ale nie to było ważne. Helvgrim wyżłobił w świecy symbol pomyślności, a z drugiej strony rodową runę, tyle tylko potrafił...nie znał pisma runicznego, ani Futhark...tym bardziej nie był piśmienny w Reikspelu, jak zwali swój język ludzie Imperium. Helvgrim świecę zapalił pod daszkiem kuźni i za pozwoleniem kowala Brama Wiegersa, który patrzył na to co robi Helvgrim z zaciekawieniem. Helvgrim zapalił, teraz już wotywną świecę, przyklęknął na jednym kolanie i podparł lewe ramie na wbitym w ziemię mieczu. Prawa zaciśnięta pięść powędrowała na serce i rozpoczęła się modlitwa do przodków...trwała długo, tak długo na ile można było tak aby pozostali drużynnicy nie czekali...tak długo że Bram znudził się i wrócił do kuźni by pracować. Kowal nie wiedział że rytmiczne uderzenia młota są dla khazada jak dźwięk świątynnych organów dla człowieka.

~ Długo żyliśmy pośród ludzkiej nienawiści
Naszego losu nie spletliśmy jak elfy, z liści
Jakośmy khazadmi, Grungniego synami
Z najtwardzych kamieni żłobieni ciosami
Dusze nasze z łez cierpkich bogini stworzone
Serca z żelaza, nigdy nie będą strwożone
Zawsze stać już będziemy na polach chwały
Czyny nasze, świata historia, tajemne to annały
Patrzymy w twarz naszemu przeznaczeniu
Wrogów przeklinamy, pogrążymy ich w zniszczeniu...


...Bogowie, nie zapomnijecie Skerifa Gundarssona,
nasze ścieżki połączcie, jeśli taka wasza wola.


***

Helvgrim trzymał się blisko Eldreda. Baron wyglądał na takiego co to potrzebuje pomocy, a dobra dusza krasnoluda nie pozwalała patrzeć na trudy starszego człowieka bez żadnego echa. Sverrisson widział też że Eldred bardzo średnio radzi sobie z dowodzeniem, ale tu Helv nie miał zamiaru pomagać...goniec był skoncentrowany na swoim celu...tym który mieszka w jeziorze, pośrodku bagien...w sumie nie wiadomo czy pośrodku, ale Helvgrim lubił tak o tym myśleć, nadawło to prostoty podróży, a tego było mu trzeba. Helvgrim wiedział że musi odnaleźć Skerifa, ale nie miał zamiaru rezygnować z okazji do ukatrupienia ośmiornicy jeśli taka się trafi.

Przeprawa była ciężka, jednak Helvgrim z żarem w sercu wędrował przed siebie, nie zważał już na błoto i wodę, krzaki siekające w twarz były uciążliwe, ale dało się maszerować w równym tempie. Wieczorem kiedy ludzie byli zmęczeni, krasnolud zaczął nucić krasnoludzką pieśń, ludziom nie przypadła chyba do gustu, ale Helvgrim miał to gdzieś. Na jednym z krótkich postojów Helvgrim szepnął baronowi na ucho.

- Mości baronie, ludzie strudzeni i nastroje mają kaprawe, powiedz że im co...nagrodę wyznacz za głowę wiedźmiarza, a jeśli taka już jest to o jedną koronę imperialną podnieś. Helvgrim więcej nic nie dodał ... ~ baron powinien mieć juz z górki jak głową ruszy troszkę. Pomyślał Helv.

Jacco wskazał na mgłę...ktoś z grupy wspomniał coś o roju. Krasnoludzki goniec spojrzał na chmarę owadów i naciągnął na głowę kaptur. Sverrisson dostrzegł pająki sunące po wodzie. Miecz błysnął kiedy wyskoczył z pochwy, blask pochodni odbijał się wspaniale na stali z Azkahr. Helvgrim odruchowo przesunął torbę podróżną na plecy, tak aby nie przeszkadzała. Z mieczem w dłoni, Helvgrim oczekiwał nadejścia pająków, z owadami nie specjalnie wiedział jak sobie poradzić...na komendę nie czekał, od barona takowej się nie spodziewał, zresztą mogła być błędna i tak goniec miał zamiar własną miarą walkę mierzyć. Inicjatywę przejął jednak Ketil, widać khazadzki najemnik miał łeb na karku, Helvgrim się zganił, zbyt często jego myśli wędrowały teraz w niepoukładany sposób, Helv chciał rzucić się do walki w zapomnieniu, ale zdał sobie sprawę że jego sposób zachowania przypomina Olricbarnów...Helvgrim był dziki i walce jego ułożona Imperialna postawa znikała...był synem północy i w bitwie liczyła się tylko krew wroga. Sverrisson opanował się i ryknął na całe gardło, tubalnie z północnym akcentem i mieszając omylnie z przekleństwem Vargów.

- Słuchać Ketila! Do środka! Formować okrąg! Dat var jeavlig!

Helvgrim pchnął bezceremonialnie Saskie do środka okręgu, obok sparaliżowanego strachem barona.

- Kobieto, z tego korzystać potrafisz? Jeśli tak to bełtów nie żałuj...a jak nie to...niech leży i tak mi się teraz nie przyda. Helvgrim zdjął kuszę i rozsypał po ziemi bełty kiedy mówił do Saski. Odwrócił się w stronę wroga i przyjął pozycję obronną...gdy był gotów krzyknął w stronę pająków.

- Do mnie...chodźcie do mnie! Helvetes!

- Z szyku się nie wyrywać! Dodał krzykiem na koniec do łowców którzy stali obok Helva.

-----------
2xk100: 12, 16
 
VIX jest offline  
Stary 17-01-2013, 21:00   #92
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Swoją niespodziewaną rozmowę miał także Wiliard, którego odnalazła elfka.
- Powiedziano mi, że wybieracie się na bagna. Musicie być bardzo odważnymi ludźmi - jej głos świadczył o tym, że być może faktycznie tak myśli. - Nie chciałabym odwracać twojej uwagi od prawdziwego celu, ale gdybyś mógł zwrócić uwagę na ślady mojego zaginionego okrętu, to byłabym prawdziwie wdzięczna. Ślady statku, lub jakiekolwiek inne, wskazujące na to, jak reszta floty przebyła drogę od Reiku do morza - to mogłoby by skierować nas na odpowiednie trop statku, którego szukam.
Na jej pięknym obliczu pojawił się uśmiech. Wręcz obiecujący, gdyby się Noelowi owe poszukiwania udały.

Willard skinął głową będąc pod wrażeniem elfiej pani.
-Naturalnie jeśli tylko okoliczności pozwolą, rozejrzę się.-po czym ukłonił się dwornie i dołączył do powoli zbierającej się grupy. Miał chwilę na myślenie i zaczął mieć wątpliwości. Coraz większe i większe czym bardziej się w to wgłębiał. Elfy w oczach Willarda nie były złe, jednak miał je za rasę niezwykle pragamtyczną. Okazującą ludziom głównie wyższość. Jednak nawet przychylny osobnik tej rasy oddałby nieznajomym cały skarb? Od tak za byle błyskotkę, nawet magiczną? Elfa dotarła tu trochę przed Wiedźmiarzem. Może coś ich łączy... Ponadto każdy kto podróżował po imperium znając liczne zagrożenia nie puściłby jednej elfi na tak ważną misję... Powinni towarzyszyć jej współbracia albo najęci ludzie... Ktoś ktokolwiek do licha... Skoro tych osób nie ma tu a Willard był przekonany, że gdzieś być muszą. Znaczy się może się ukrywają? Tylko gdzie i w jakim celu do licha... Tu Noel natrafił na ścianę w swoim rozumowaniu. W wiosce nie było co kraść... Alternatywą było, że faktycznie czegoś na bagnach szukają. Jego grupa mogła ułatwić znalezienie tego bez ryzyka straty własnych ludzi. Gdy to już znajdziemy usuną nas.. To było logiczne jak niebezpieczne są bagna przekonał się na własnej skórze. Zastanawiał się nawet czy nie wspomnieć o tym Sigmarytom. Jednak zdecydował się wstrzymać im też nie ufał. Powie towarzyszom jak tylko nadarzy się okazja może podczas marszu na chwili postoju...
Grupa ruszyła a rozważania zajmowały dalej Noela. Cała sprawa nie dawała mu na moment spokoju. Zbyt wiele niespójności i zagadek... Z zamyślenia wyrwał go atak mieszkańców bagien... -Kolejni-westchnął Noel. Wcale się nie dziwi elfce, że woli wykorzystać pionki. Stanął bliżej barona bezpieczny w kole obrońców. Będzie walczył używając magicznego żądła.

-------------------------------------
15,41
 
Icarius jest offline  
Stary 18-01-2013, 12:01   #93
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Rozkazy zostały wydane. Nie było wielce istotne, czy są dobre czy złe. Głos także nie należał do Barona, ale kto w tym chaosie brałby to pod uwagę, zwłaszcza, gdyby już trochę Eldreda znał? Ważne, że było głośno i zdecydowanie, a chwilę później podobny bas poparł pierwsze polecenia. Ludzie zaczęli się organizować, pospiesznie i niedokładnie. Za to na pewno wyszło to lepiej, niż gdyby każdy działał samodzielnie. A to, że łowcy byli o wiele sprawniejsi w walce niż członkowie milicji, tego przecież taki Ketil wiedzieć nie mógł.
W kilka chwil utworzono coś w rodzaju bardzo poszarpanego podwójnego koła. Ludzie przyszykowali broń, pojawiały się pierwsze zapalone pochodnie, choć tylko kilka, bowiem łowcy ośmiornic mimo zajęcia pozycji woleli trzymać swoją drzewcową broń niż trochę ognia. Rój owadów uderzył w nich z zaskakującą siłą i odgłosem zagłuszającym wszelkie inne. W takich warunkach zresztą i tak nikt nie chciałby otwierać ust. Wielkie komary i jakiś paskudny rodzaj much, starały się oblepić wszystkich, w ślepej furii dostać się do skóry i krwi. Wielu się to udawało, gdy wchodziły pod ubrania lub pokrywały odsłonięte twarze. Jakiś członek milicji zaczął wrzeszczeć i machając rękami porzucił broń w próbie ucieczki. W ciemnościach powiększanych przez rój, widzieli jak jakiś pająk skacze na biedaka i wbija w niego jadowe kły. Oszczep rzucony celnie przez jednego z łowców już nie mógł pomóc, choć zmiótł pająka.

Przerośnięte bestie uderzyły wspólnie kilka chwil po roju, potrafiąc najwyraźniej ignorować owady i chcąc pożywić się znacznie większymi kawałkami mięsa. Na nieszczęście dla nich, większość ludzi była przygotowana. Większość także uzbrojona w długą, drzewcową broń, idealną przeciw takim przeciwnikom. Nie przeszkadzał nawet brak tarcz, bowiem tylko połowa członków milicji je miała. Ktoś wystrzelił z kuszy, ale w tych warunkach broń strzelecka zupełnie się nie sprawdzała. Wiliardowi udało się spleść jedno zaklęcie przed atakiem roju, jego skutek i dalsze próby splatania magii popsuły jednakże owady. Razem z Gereke z dość niewielką skutecznością próbowali odganiać je pochodniami, podobnie jak Gustav mieczem. Ostatecznie nawet nie zobaczyli pająków z bardzo bliska.
Co innego oba krasnoludy i kilku członków milicji, na których uderzyły wielkie pajęczaki. Jeden z mężczyzn spanikował i został powalony, zanim dotarła do niego pomoc pozostałych. Za to niscy i krępi brodacze byli przeciwnikiem najwyraźniej nie do ruszenia. Zbyt twardo stojący na nogach przyjęli atak a potem sami przeszli do ofensywy, wspólnie mogąc doliczyć się trzech ubitych bestii.
Pozostałe przy życiu wreszcie pojęły, że dziś nie najedzą się ludźmi. Uciekły, a niedługo potem wyruszył za nimi także rój owadów, ostatecznie odgoniony dymem i ogniem.

***

Nie wyszli z tego starcia cało. Morale upadło jeszcze bardziej, mimo, że Jacco już bez problemu odnalazł wyspę, gdzie rozpalono ogniska z niesionego, suchego drewna i uwarzono prostą strawę. Dwóch członków milicji nie żyło, pozostali uznali, że pochowają ich na skraju wysepki i być może zabiorą ciała w drodze powrotnej. Psioczyli pod nosami coraz bardziej, dając Saskii i Gereke opatrywać liczne, choć niewielkie ranki pozostałe po "boju" z rojem. Jeden z łowców na dodatek został dość mocno raniony w nogę, nie mógł więc kontynuować dalszej wędrówki i postanowił poczekać lub wrócić do Fauligmere samotnie, jeśli odzyska siły w wystarczającym stopniu. Spowalniać poszukiwań nie zamierzał. Niewiele też pomogły słowa Barona, który głośno oznajmił, że wręczy pięćdziesiąt złotych koron osobie, która pochwyci wiedźmiarza.
Tej nocy niewiele mogło pomóc na paskudne humory. Dwaj martwi byli przecież znajomymi, lepszymi bądź gorszymi, dla wszystkich prócz kilku obcych spoza wsi. Obok ich śmierci nie potrafiono przejść obojętnie.

***

Następnego dnia było niewiele lepiej, przynajmniej na początku. Jacco jednakże szczęśliwie nie zgubił drogi i po ledwie godzinnym błądzeniu w okolicy, w której ponoć została zbudowana chata, faktycznie ją odnaleźli, dokładnie taką, jak opisał ją wcześniej łowca ośmiornic. Rozpadające się schronienie z torfu i darni, umiejscowione u podnóża muru jakichś starożytnych ruin. Po chwili sprawdzania okolicy brakowało jednego szczegółu - zwłok, o których mówił poprzedniego dnia de Valk.
Wnętrze chaty także pokrywało się z opisem. Na środku, najbardziej rzucający się w oczy, wisiał marnej jakości kociołek, wydzielający słodkawy odór z czegoś, co pływało w środku. Zielony kolor nie zachęcał do dogłębniejszego sprawdzania co to. Dookoła wisiały ususzone zioła, grzyby i korzenie - rozpoznawali tylko część z nich. Były też kawałki, głównie wnętrzności zwierząt, także wspomniane wcześniej przez Jacco. Wewnątrz także jeszcze jeden szczegół różnił to co widzieli od wcześniejszej opowieści. Drewno pod kociołkiem wypalone było do popiołu, ale jego dotknięcie pozwalało wyczuć ciepło. Ktoś był w tym miejscu w przeciągu ostatnich godzin.

Sprawdzający teren na zewnątrz łowcy odkryli dwa ślady. Pierwszy z nich dotyczył zaginionych zwłok, które najwyraźniej odciągnięto, a potem utopiono w płytkim basenie, przygniatając dodatkowo kamieniami. Ludzie zaczęli otwarcie mówić o swoim niezadowoleniu.
- Cholerny wiedźmiarz...
- Pozabija nas wszystkich! Powinniśmy się zaczaić gdzieś przy wsi, a nie włazić tutaj...

Zanim ktoś powiedział coś wyjątkowo głupiego, znów odezwał się de Valk, wskazując na odnalezione przez siebie ślady stóp.
- Tędy poszedł! Tylko kilka godzin temu. Nie mieliśmy jeszcze tak dobrego tropu!
Eldred nie wahał się.
- Prowadź!

Okolica szybko zaczynała się zmieniać. Było już popołudnie, gdy wokół ze znajomych rzeczy pozostało tylko bagno. Poza tym nie było... nic. Gołe kamienie, niewielkie wysepki i nawet odrobiny karłowatej roślinności. Żadnych drzew. Żadnych krzaków. Tylko woda i błoto.
I mgła.
Mgła, która nagle zaczęła gęstnieć, przybierając mleczną formę i nie pozwalając dojrzeć nic na kilka metrów w przód. Jacco był prawie pewien, że nie zgubił tropu, gdy dookoła nich zabrzmiała pieśń pozbawiona słów. Osobliwa, obca, wydobywająca się z mgły. Zewsząd i znikąd jednocześnie. Przerażająca i niezwykle piękna. Wiliard i Gereke zadrżeli nagle, zatrzymując się i czując, jak przerażenie wpływa w ich ciała. Gustav także miał problemy, ale odgonił je, czując jednak niesamowite, nierealne zimno w środku. Oba krasnoludy otrząsnęły się szybciej, tyle, że i one czuły się wyjątkowo nieswojo. Ludzie dookoła zaczęli szeptać z przerażeniem, ktoś się zaczął cofać, a potem drugi. Mgła była tak gęsta, że nikt nie widział wszystkich z grupy poszukiwawczej.
- Trzymać się razem! - tym razem Eldred przejął inicjatywę, albo chociaż próbował, krzycząc głośno. - To wiedźmia pieśń! Musimy być blisko. Pamiętajcie, musimy go dostać żywego!
 
Sekal jest offline  
Stary 18-01-2013, 14:25   #94
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Tym razem Eldred miał rację. Nie mieli się co oddalać od siebie, a przynajmniej tego w obecnej sytuacji, nie chciałby też i Jutzen. Zresztą wystrachany niemało Gereke nie miałby i tak teraz zamiaru się oddzielać, preferował trzymanie się w grupie.
- Chc… chce nas wy…wystraszyć- wydukał. ~ I…i mu to wyszło…~- dopowiedział chyba głos w jego głowie. I choć mężczyzna nie zareagował od razu, a ciarki oblazły go całego, to czuł, że ten śpiew ma ich tylko wystraszyć, a nie być początkiem jakiegoś ataku. W sumie nie dziwiło go to zbytnio, pewnie sam, jakby mógł, zareagowałby w ten sam sposób, przeczuwając taką obławę. A efekt, jak po sobie poznawał Jutzen, osiągnął tamten zamierzony.

Mógł się jednak też mylić w swoich przypuszczeniach… W dłoni Jutzena zawitał więc miecz. Łuk na niewiele by mu się zdał, mógłby nim jedynie strzelać na oślep przez to mleko.

Zerknął na dzielnych khazadów, zerkał też z uwagą dookoła siebie, próbując zlokalizować skąd dobywa się głos. Wiele więcej nie zrobił. Najpierw też musiał przełamać strach…

===

58,29
 
AJT jest offline  
Stary 19-01-2013, 23:16   #95
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Przerośnięte pająki i rój owadów, to chyba kolejne rzeczy, które będą źle wspominane przez Gustava. Na całe szczęście w walce z nimi mocno nie ucierpiał, parę ukąszeń owadów to jeszcze nic złego. Plan krasnoluda okazał się skuteczny, a na dodatek każdy miał sposobność zobaczyć jak jeden z milicjantów odłącza się od szyku i zostaje zalany chmarą krwiożerczych owadów, tak się by to skończyło, gdyby nie przyjęli odpowiedniego szyku.
Sam Gustav w walce zbytnio się nie spisał ale atak został odparty, mogli policzyć straty i ruszyć dalej.


Nie można powiedzieć że Gustav smucił się tym, że parę osób zginęło. To było do przewidzenia, w końcu to Przeklęte Bagna. Jednak większość osób nie podzielała takiego myślenia, co osłabiało grupę psychicznie a do tego ten ranny w nogę... Powrót w pojedynkę może okazać się nieco ryzykowny.
Słowa Barona o sowitej zapłacie za wiedźmiarza faktycznie nie były najlepszą zachętą. Przecież ciężko pokonać rój owadów i parę wygłodniałych pająków, a co dopiero wiedźmiarza. Strach myśleć jakimi morderczymi technikami się może posługiwać.


Ciężko było określić godzinę następnego dnia gdy dotarli do chatki z opowieści. W czasie gdy łowcy przeszukiwali okolicę i chatkę Gustav rozglądał się po okolicy. Z godziny na godzinę mroczne, złe, śmierdzące bagna napawały go coraz to większym lękiem. Gustav przyzwyczajony był do lasów, wiosek, miast i traktów a do bagien wcale.
Oględziny chatki pozwoliły wywnioskować że ktoś był tutaj wcale nie tak dawno i być może uda się go dogonić, a przynajmniej z taką myślą ruszyli znalezionym tropem.


Okolica coraz bardziej zaczynała być przygnębiająca. Gdzie nie spojrzeć tam niekończące się bagno, po południu nawet pojawiła się mgła, złowroga mgła. Nie wiadomo kiedy mgła pochłonęła całą grupę, a była tak gęsta, że prawie nic nie było w niej widać, najwyżej na kilka metrów. Nagle skądś było słychać pieśń, wywołującą u ochroniarza wewnętrzne zimno. Gustav dobył miecza - O cholera. Oczy szeroko otwarte! Próbuje nas przestraszyć, nie dajmy mu się bo nas pozabija - wykrzyczał dobijając do Barona, by być jak najbliżej niego i rozglądając się dookoła.


---
2k100: 69, 70
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.

Ostatnio edytowane przez wysłannik : 19-01-2013 o 23:22.
wysłannik jest offline  
Stary 21-01-2013, 21:19   #96
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Willard kręcił nosem coraz bardziej na tę całą robotę. Nie żeby nie chciał pomóc wiosce ale sprawa robiła się skomplikowana. Bagna nawiedzała jakaś plaga, spotkał ich kolejny bój. Zginęło dwóch ich ludzi, u wiedźmiarza było kolejne ciało. Jak tak dalej pójdzie z wioski nie zostanie kamień na kamieniu. Co gorsza Noel chyba mylił się w ocenie wiedźmiarza albo gdzieś pogubił kawałki tej zagadki. Bo jeśli dziki magik nie chciał w wiosce nikogo zabić, to czemu teraz zakopywał ciała łowców? Wypadek czy przypadek mogły to tłumaczyć. Łowca trafił go samego w głuszy chciał zabić tamten się bronił... Może też Noel szukał na siłę drugiego dna... Może wiedźmiarz zasługuje na śmierć. Dywagacje przerwały czary które nagle opadły na grupę. Noel próbował przełamać zaklęcie jeśli mu się to uda, spróbuje zaatakować przeciwnika jak tylko namierzy źródło. Podbiegnie do niego rzuci czar sen a gdy tamten będzie upadał przyłoży nóż do gardła i każe się poddać. Proste i miejmy nadzieję skuteczne, da mu szansę się wytłumaczyć. O ile jego odważny plan będzie miał szanse powodzenia... Czuł jak groza obejmuje jego ciało, próbował to zwalczyć...

-----------------------------------------
21,39
 
Icarius jest offline  
Stary 22-01-2013, 09:39   #97
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Szmatka w ręku krasnoluda ścierała pajęczą posokę z ostrza topora, gdy Hurgan ponuro spoglądał na pobojowisko. Był na siebie zły. Nie docenił przeciwnika. Zlekceważył owady i wielkie pająki. Nie sądził, że będzie tak ciężko. Stracili dwóch ludzi. Przez głupie, bezrozumne bydlaki. To starcie nie przyniosło mu chwały. Ketil splunął w bagnisko.
Nie chciał nawet myśleć co by się stało, gdyby nie byli przygotowani. W podłym nastroju przygotował się do dalszej podróży.

Niestety krasnolud się nie pomylił. Ich grupa robiła tyle hałasu, że w porę ostrzeżony wiedźmiarz po prostu nawiał zostawiając pusty szałas. Pozostawało im gonienie go po bagnach. No i to zrobili, aż wpadli w pułapkę, którą ścigany na nich pośpiesznie zastawił. Wywiódł ich na jakieś totalne odludzie, gdzie nawet drzew nie było, a mgłę można było kroić nożem i rzucił czar mający ich przestraszyć. Może świadomość tego, a może naturalna odporność sprawiły, że Ketil nie spietrał słysząc pieśń wiedźmiarza.
Parsknął za to na słowa Eldreda, który stwierdził bystro niczym woda w stawie, że przeciwnik jest blisko i trzeba go brać żywcem.
- Żeby kogoś brać, to trzeba go widzieć. Skoro śpiewa, to jest w pobliżu, ale w tej przeklętej mgle nic nie zdziałamy. Chyba, że …
Wziął się pod boki i zakrzyknął niczym buchaj.
- Hej. Chłopcze. Nie będę Ci pitolił, że nie zrobimy Ci krzywdy. Ale nie po to tu przyszliśmy. Wystraszyłeś ludzi we wiosce. Chałupę spaliłeś. Ludzie się spietrali, że im krzywdę uczynisz. Ze strachu nas za Tobą posłali. – przerwał nasłuchując, czy wiedźmiarz go słucha.
- Po coś do nich lazł? Czego chcesz? Rzeknij żebyśmy, jak idioci we mgle nie stali. W końcu czary Ci się skończą i Cię dorwiemy, ale tak po prawdzie, to żeś jeszcze nic złego nie uczynił. Gadaj coś za jeden? Po coś lazł do wioski?
To na razie był zestaw podstawowych pytań. Krasnolud miał nadzieję, że wiedźmiarz będzie rozsądny i jakoś się dogadają, a jeśli nie … cóż i tak nic nie mogli zrobić, dopóki go nie zobaczą.


------------------

2 x 1k100 = 86 i 4
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 22-01-2013 o 09:42. Powód: Rzuty kostką.
Tom Atos jest offline  
Stary 22-01-2013, 09:50   #98
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Wstrętne robactwo przywarło do skórzni Helvgrima grubą skorupą. Kaptur był pełen insektów, twarz kąsały setki moskitów, ból był uciążliwy lecz znośny, szczególnie że wizja zbliżających się pająków odwracała nieco uwagę od złośliwych owadów. Sverrisson nie walczył z chmarą owadów atakujących grupę, to nie miało większego sensu. Pająki zbliżały się nieubłaganie. Helv przetarł szybko twarz dłonią w rękawicy by poprawić widoczność. Masa wrogich insektów które znalazły cel swego ataku w twarzy khazada, w jednej chwili zamieniła sie w krwawą masę. Przyozdobiony tak barbarzyńskim symbolem jak twarz umazana we krwi, Helvgrim krzyknął ile sił w płucach, tylko jedno zdanie, po którym ruszył do ataku.

- Walczcie i nie lękajcie się...Grimnir da nam zwycięstwo!

***

Gdy zapłonął ogień, a w powietrzu zapachniało jadłem, Helvgrim obniżył nieco czujność by dać odpocząc zmęczonym oczom. Zwolniony z warty, wreszcie usiadł i posilał się gulaszem z ośmiornicy przy ciepłym płomieniu ogniska. Kiedy łyżka za łyżką gulaszu, wędrowała do ust Helva, ten spoglądał na ludzi z oddziału. Baron był w nie najlepszej formie, był blady i przez te kilka ostatnich godzin, jakby stracił na wadze, Helvgrim zastanawiał się przez krótką chwilę ... ~ czy to możliwe? Spojrzenie na pracującą Saskie było z kolei pocieszające, choć na ludzkiej kobiecie, takie przeżycia odcisną pewnie piętno na całe życie, to jednak, trzymała się ona dzielnie i udzielała pomocy z mocą pasji i oddania. Helvgrim kończąc posiłek skierował wzrok na dyskutujących ze soba członków milicji i łowców ośmiornic. Ich rozmowa była przyciszona, a od czasu do czasu, rzucali nieprzychylne spojrzenia w stronę barona i kompani w której był Helvgrim. Goniec wiedział co ci ludzie mieli na myśli, nie winił ich za to, ale jeśli chcieli by zawrócić lub co gorsza zrobiliby to, wtedy Helv uznałby ich za tchórzy. ~ Po takiej zniewadze powinni ogolić głowy. Przyszło na myśl Sverrissonowi.

Ceremonia pożegnalna, dla dwóch ludzi którzy ponieśli śmierć w objęciach pająków, była krótka i prosta. Eldred pożegnał ich bardzo skromnymi słowami, Helvgrimowi się to nie podobało, wkońcu byli to jego ludzie, ludzie barona. Młody khazad wpadł w złość kiedy zobaczył jak płytkie wykopano groby dla poległych, był pewien że bagienne stworzenia wywloką ciała zabitych jeszcze tej samej nocy by je pożreć. Od przygotowujących groby łowców chwycił łopatę i sam zaczął kopać...szybko i w złości, mówiąc:

- Chwasty plewicie do cholery? Tak wam na swoich zależy że chcecie by ich truchła pająki po bagnach targały?

- Na niewiele się to zda, panie Sverrisson, my znamy te bagna, taki los chowanych w bagnie.
Odpowiedział jeden z łowców.

- Gadanie, rzecz trzeba zrobić konkretnie, pomóżcie mi...weźcie się do roboty. Odparł Helvgrim. Łowcy chwycili swe narzędzia i przyłożyli się do pracy bardziej, jednak spojrzeń jakie między sobą wymieniali Helv już nie widział...a były to spojrzenia ludzi bez wiary w to co robią.

Kiedy groby były już wystarczająco głębokie, wedle uznania Helvgrima, złożono w nich ciała. Ceremonia była odprawiona zawczasu więc nie wiele przykuwano uwagi do tego co robi khazad i dwójka łowców ośmiornic. Helvgrim urobił się za trzech, nie mógł tego powiedzieć głośno, ale jasnym było że jego khazadzki zapał jest na nic na bagnach. To już kolejny raz kiedy w duchu musiał miejscowym przyznać rację. Ideały, szczytne cele, obrządki i rytuały...bagna miały to za nic. Łowcy mieli rację od początku, a jednak i tak postanowili pomóc krasnoludzkiemu gońcowi, do końca. Zaczeło się od tego że doły miały być z założenia krasnoluda głębokie, łowcy kopali natomiast płytkie...Helvgrim nie spodziewał się że już na tak niskim wykopie podejdą śmierdzącą wodą, utrudniło to zadanie tak bardzo że khazad pluł sobie w brodę że nie posłuchał ludzi z Fauligmere. Ciała złożono wkońcu w dołach pełnych wody, dryfowały nieco i nie był to widok miły. Kolejnie dziesiątki funtów błota zepchnięto na ciała, co zabrało je na dno każdego z wykopów. Po tym kolejno rzucono na mogiły drewnine kłody, gałęzie i kamienie. To był szczyt możliwości, zrobiono wszystko co możliwe, a i tak Helvgrim wiedział że ciała zostaną wygrzebane z dołów. Krasnolud zdał sobie sprawę że nic temu nie może zapobiec, nic co było w zasięgu zwykłego człowieka czy krasnoluda.

Dwóch łowców którzy pracowali z uporem przy mogiłach, obmyło się w bagiennej wodzie i ruszyło w stronę obozu...bez słów. Sverrisson spojrzał za nimi, było mu nieco wstyd...lecz teraz zrobić już nic nie mógł. Spojrzał na Saskię i podszedł do niej. Zielarka zajmowała się rannym łowcą, który postanowił zostać. Goniec czuł się źle z powodu dwóch zabitych i pochowanych w wodnistych grobach, musiał coś zrobić choć dla rannego człowieka.

- Dobrze się spisałaś kobieto...tam, podczas walki...teraz też, dobra robota. Helvgrim zagadał do Saski po czym skinął głową w stronę owiniętego szmatami, rannego łowcy.

- Dziękuję, chyba. Wiem że zwią cię Helvgrim...czy mógłbyś zrobić dla mnie coś...mów mi Saskia. Zielarka odpowiedziała po czym wskazała palcem w stronę twarzy Helva, dodając.

- Umyj twarz Helvgrimie, jest cała we krwi. Sverrisson dotknął twarzy i przypomniał sobie o rozgniecionych na twarzy owadach... w zrozumieniu pokiwał głową. Spojrzał na rannego człowieka i powiedział do niego.

- Co do ciebie człowieku. Mam coś dla ciebie, przedmiot i radę. Weź tę kuszę i bełty z kołczanem, użyj ich jeśli trzeba. Zbieraj siły i uciekaj do wioski prędko, nie czekaj tu ratunku ni sił zebrania. Poczwary po zabitych wrócą, sam rady nie dasz...śpiesz się.

- Wziąć tego nie mogę, to za cenne, a do wioski jakoś spróbuję dojść...byle przed nocą. Odpowiedział łowca, wyciągając rękę z kuszą w stronę krasnoludzkiego gońca.

- Bez dyskusji...zabierz kuszę. Oddasz mi ją kiedy spotkamy się w Fauligmere. Postawię ci piwo i obiad u Tomasa, a i pieć szylingów dorzucę, bo to dla mnie przysługa też jest co bym tego cholerstwa taszczyć nie musiał po bagnach. Ja nie wrócę to twoja jest. Zgoda? Zapytał na koniec Helvgrim, po czym lekko się uśmiechnął.

- Zgoda panie krasnoludzie. Odwzajemnił sie również lekkim uśmiechem łowca.

- Bywaj zatem i uważaj na siebie. Dodał khazad.

- Ty również na siebie miej baczenie. Pożegnał się łowca ośmiornic.

- Dziękuję Saskio...za to z twarzą i krwią. Podziękował Helv i zatoczył palcem okrąg, celując prosto w swą twarz.

- Do usług mości krasnoludzie. Dodała na zakończenie rozmowy Saskia. Helv ruszył w stronę zebranych na wysepce, szykujących się do drogi zbrojnych. W ten czas Eldred wspomniał coś o dodatkowym wynagrodzeniu za schwytanie wiedźmiarza.

~ Piećdziesiąt złotych krążków...sporo, majatek można by rzec. Pomyślał krasnolud, ale spojrzenia większości wojowników wcale się nie wyostrzyły, co zauważył ze zdziwieniem młody goniec z Azkahr.

Wkrótce cały oddział ruszył w drogę. Helvgrim trzymał się szpicy pochodu, w pobliżu Jacco i Eldreda. Spokoju nie dawały jednak Sverrissonowi pewne myśli.

~ Pająki atakujące znienacka, wespół z rojami owadów...to tak w naturze możliwe jest jak goblin jedzący wieczerzę z królem Thorgrimem. Ktoś ich na nas napuścił, magią zapewne...to musiał być wiedźmiarz, innego sposobu nie ma. Musimy być blisko jego siedliska skoro się na atak zdecydował. Warto wiedziec że ma moc nad zwierzyną co bagna zamieszkuje...oby nie miał nad mroczniejszymi bestiami.

***

Kiedy wreszcie Jacco de Valk naprowadził grupę na dom domniemanego wiedźmiarza, Helvgrim nakazał stojącym w swym pobliżu towarzyszom, ciszę i ostrożność. Wiadomo, nie trzeba było tego robić, ludzie obecni tu byli z bagnami za pan brat...jednak krasnolud lubił tę szczyptę przezorności.

Tak czy inaczej, wiedźmiarza nie było w chacie. Helvgrim z zaciekawieniem oglądał specyfiki, korzenie i grzyby. Pomiędzy znalezionymi w chacie rzeczami szukał tego co należało do Skerifa Gunnarssona, tego po co Helvgrim Sverrisson przybył do Faulgmiere w szczególności. Jeśli wiedźmiarz pochwyciłby Gunnarssona, to jego rzeczy mógł trzymać w chacie...jednak poszukiwania okazały się bezowocne. Helv nie był pocieszony. Z zewnątrz jednak dały się słyszeć odgłosy rozmowy pomiedzy członkami drużyny Eldreda. Helvgrim wyszedł z chaty i podszedł do rozmawiających ludzi. Ludzie nie byli zadowoleni, głosy zwątpienia były coraz to głośniejsze. Szczęściem, szybka i trzeźwa decyzja barona von Stauffera, zakończyła dyskusje i skierowała wszystkich na właściwy trop, a ten kazał iść za Jacco, który jak pies gończy tropił ślady wiedźmiarza.

Woda i błoto...błoto i woda. Tylko tyle było widać jak okiem sięgnąć. Krajobraz był monotonny, ale ważniejsze było to że był złowieszczy i podsuwał myśli o braku ucieczki. Helvgrim wiedział gdzie jest wieś i jak tam wrócić, ale jak długo trzeba by iść do najbliższych drzew, tego już nie potrafił powiedzieć. Kiedy nad wodą zaczęła gęstnieć mgła zrobiło się nerwowo w drużynie. Ludzie zaczeli trochę panikować, trudno było im się jednak dziwić. Mgła pozwalała widziec jedynie na kilka kroków wokół siebie...nie było jak dostrzec końca pochodu, szansa że ktoś się zgubi była duża. Helvgrim postanowił coś z tym zrobić, goniec miał nadzieję że wszyscy posłuchają jego rady.

- Użyjcie lin, sznurków, pasów jeśli trzeba. Powiążcie się razem, idźcie obok siebie, dwójkami przynajmniej, każdy w zasięgu wzroku. Ketil użyj swej liny jeśli możesz. Ja pójdę przy Jacco. Hej, de Valk zwolnij tempo!

Kiedy do uszu Sverrissona dotarły pierwsze nuty dziwnej pieśni, w jego dłoni pojawił się miecz. Krasnoludzki goniec zauważył dziwny wpływ pieśni na swoich towarzyszy...wpadali oni w dziwaczny stan. Helvgrim zauważył że pieśń chyba nie ma wpływu na krasnoludy jako że, tak jak Helvgrim, tak i Ketil nie poddał się jej urokowi.

- Ketil budź ich! Co jest, otrząśnijcie się, nie poddawajcie sie melodii! Krzyczał Sverrisson, szedł w stronę Jacco, brodząc w wodzie i szarpał wszystkich za ubrania, uderzał w twarz otwartą dłonią lub chlapał wodą bagienną.

- Idziemy dalej, Jacco prowadź po śladach, nie zatrzymuj się, nie możemy tu utknąć! Wszyscy ruszamy! Kto może niech zadba o innych...hej, niech nikt się nie cofa, nie uciekać, jeśli możecie zatkajcie uszy. Zachowajcie zimną krew słudzy ludzkiego boga!

Helvgrim pogania Jacco by ten prowadził dalej, sam nie wierzy że przed czarcią melodią, ochroni zatkanie uszu, ale warto spróbować. Trzeba jakoś działać. Helvgrim zaczyna śpiewać krasnoludzką pieśń tawernianą, na głos, byle zagłuszyć inny głos, nawet ten w swojej głowie, jeśli się da oczywiście.

~ Bogowie gór, strzeżcie nas. Przeleciało przez myśl Sverrissonowi.

---------
2k100: 39,79
 
VIX jest offline  
Stary 23-01-2013, 11:59   #99
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Chaos unormował się dopiero po kilku długich minutach. W bardzo gęstej mgle, gdy pieśń wnikała głęboko w ich ciała, nie było nawet szans sprawdzić czy ktoś nie zaginął lub nie uciekł. Część próbowała działać, zwłaszcza krasnoludy, ale na słowa Ketila nie było żadnej odpowiedzi. Nie zamarła też magia, otaczająca ich gęsto niczym sieć. Wiliard czuł ją doskonale, wiatry magii wirowały wokół. Były wszędzie i nigdzie. On był dopiero uczniem, początkującym magiem, a to nie było coś, czego uczyli w Kolegium. Owszem, wspominano o przejawach dzikiej, wiedźmiej magii, nigdy jednakże nie miał lekcji o tym, jak to zatrzymać. Jakże bowiem mógł kontrczarować pieśń? Nie mógł. Jego proste zaklęcia były za słabe, choć Noel skupiał się, próbując choć odnaleźć źródło. Chwilowo mógł tylko wykluczyć, że znajdowało się w kierunku, z którego przybyli.

Helvgrim spróbował innej taktyki od Ketila. Niemal musiał chwycić i ciągnąć przerażonego Jacco, żeby ten ponownie skupił się na śladach, po których tu przyszli. Łowca ośmiornic podjął się tego zadania, mimo, że widać było, jak mocno działa na niego pieśń. Z ludzi Barona to właśnie Eldred wydawał się przestraszony najmniej, najbardziej zdeterminowany, by odnaleźć źródło. De Valk nie miał dla nich jednakże dobrych wieści. Po kilku minutach zatrzymał się.
- Nie ma dalszych śladów! Urwały się tam!
Wskazał na miejsce we mgle, takie samo, jak wszystkie inne. Zaczęli się wracać, mając wrażenie, że tracą orientację. Że mieliby problem wrócić po własnych śladach. Wyrwać się stąd.
Każdy już mógł się poruszać, przełamując tę początkową niemoc. Ale wszystko podpowiadało, żeby wycofać się, darować sobie szukanie wiedźmiarza. I kilka osób nawet skierowało się ku swoim śladom, dopiero krzyki pozostałych powstrzymały ich. Grupa jednak była zdezorganizowana i miotała się bez konkretnego pomysłu.

Jeden z pozostałych łowców zawołał ich po kolejnych kilku minutach.
- Tutaj! Mam coś!
Wskazał podbiegającym, z Jacco i Eldredem na czele, odciski na błocie. Wyglądały inaczej niż ślady, za którymi podążali, ale zawsze to było coś. Podjęli trop, zauważając, że ślad omija jakiś większy zbiornik wodny.
Nie doszli jednakże daleko.

Prowadzący ich de Valk wrzasnął nagle i rzucił do ucieczki. Potknął się, wpadając w błoto i natychmiast spróbował się podnieść. Miał powody. Przed nimi, z mgły i wody, wyłoniło się coś, co mogło być spokojnie tematem najgorszych koszmarów. Widząc to coś jedynie w zarysie mgły, oba krasnoludy miały skojarzenia z trollem, szybko jednak zdali sobie sprawę, że to co innego. Bestia była humanoidalna, wielka niczym bagienny potwór, z którym walczyli przy poszukiwaniach Tomasa, za to różniły się pozostałe szczegóły. Potwór wyglądał na stworzonego z poskręcanych, twardych jak żelazo drzew, które porastały Przeklęte Bagna. Łapy jak wielkie konary, zakończone groźnymi pazurami i zielonkawe ślepia i paskudna głowa, umieszczona w górnej części tułowia. Wszystko to pokryte było mchem, szlamem, wodą i wszystkim innym, co można było znaleźć w tym miejscu, tworząc masywną, potworną sylwetkę. Prawdziwą bagienną bestię, od której aż zawiało czarami, wyczuwalnymi dla wszystkich związanych z wiatrami magii.

Jacco nie zamierzał stawiać temu czoła.. Baron również zatrzymał się, a potem cofnął, identycznie jak Gustav czy Helvgrim, czujący strach w głębi serc. Inni nie radzili sobie lepiej, choć Gereke i Wiliard wciąż widzieli tylko kontury potwora ze swoich pozycji.
Ketil natomiast w sercu czuł tylko żar i chęć mordu czegoś tak potwornego. Podobnie jak przynajmniej jeden z łowców, ten bowiem rzucił się na bestię z włócznią. Trafił, grot wbił się w to coś, choć nie wyglądało, by uczynił jakąś większą szkodę. Potwór za to z dużą szybkością złapał za drzewce, złamał je i uderzył łapą na odlew, trafiając mężczyznę i posyłając go do wody.
 
Sekal jest offline  
Stary 23-01-2013, 13:46   #100
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Niestety próba wciągnięcia wiedźmiarza do dyskusji nie powiodła się. Drań olał słowa Ketila. Za to jego pieśń zasiała panikę wśród ludzi. Niektórzy zaczęli nawet rejterować, choć po prawdzie nie było wiadomo, w którym kierunku. Może to właśnie powstrzymało grupę od rozpadu.

Z patowej sytuacji wybawili ich łowcy, którzy w poszukiwaniu śladów natrafili na trop, chyba wiedźmiarza. Niestety ślady nie prowadziły daleko. We mgle pojawił się stwór niczym z najgorszych koszmarów. Wiedźmiarz najwyraźniej ściągnął posiłki.

Do tej pory Ketil mógł go traktować ulgowo, ale teraz skurczybyk przegiął. Poprzednie słowa krasnoluda, że wiedźmiarz w zasadzie nie zrobił nic złego straciły na aktualności.
- Jeśli któryś z nas zginie nie daruję mendzie. – mruknął Ketil poprawiając hełm.
Widział jak jeden z ludzi leci w błoto uderzony przez stwora.
- Zatańcz ze mną drewniana pokrako. – mruknął pochylony ruszając do ataku. – Ja poprowadzę.
Dobiegł do stwora wyprowadzając płaskie cięcie w kolano i unosząc nad głowę tarczę w osłonie przed spodziewanym ciosem.
Chciał dać czas innym na pozbieranie się. Było ich tylu, że powinni poradzić sobie z tym dziwolągiem, o ile zaatakują z różnych stron.

---------------------------
2 x 1k100 = 49 i 30
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172