Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-02-2013, 06:43   #101
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Emocje związane z walką ustąpiły miejsca radości po wygranej walce ze zwierzoludźmi. Piękny strzał Alexa, wprost w dziób zmutowanej poczwary, dodał mu respektu ze strony towarzyszy, a Wolfengerowie, zachwalali ten popis jeszcze długo, podczas drogi powrotnej do Beckerhoven. W momencie kiedy kislevski kozak pozbawił głowy, ostatniego, zmutowanego marudera, a truchło ofiary uderzyło o ziemię, Matthias padł tam gdzie stał i postanowił odpocząć chwilę. Cios maczugą, otrzymany kilka chwil wcześniej od sługi chaosu, pozbawiał skutecznie oddechu... każdy wdech powietrza był jak sztylet wbity w pierś, każdy wydech ciągnął się w nieskończoność. To była prawdziwa katorga. Zainteresowanych zapewnił że nic mu nie jest i leżał tak jakiś czas. Najemnik podniósł się wkońcu i usiadł na trawie, rozejrzał się po polanie... wyglądało na to że wszystko jest w jako takim porządku. Jeden z Wolfengerów był martwy, kolejny lekko ranny. Kargun również oberwał, ale tylko powierzchownie, widac było że pomoc mu niepotrzebna. Wolfengerowie zajeli się swym rannym kuzynem i zatamowali krwawienie z rany po odciętym uchu. Martwego wojownika, człowieka który stanał do walki z wodzem zwierzoludzi, przygotowali do podróży. Matthias postanowił oddać mu należny szacunek za poświęcenie jakiego dokonał. Najemnik wstał na równe nogi i ruszył chwiejnym krokiem ku ciału poległego syna wilków z Beckerhoven. Mordrin wyminął ciała zabitych zwierzoludzi i przykucnął przy ciele mężnego woja. Do zebranych wokół Wolfengerów powiedział.

- Prawdziwy bohater, poświęcił życie dla miasta, dla waszego pana i dla was...nigdy nie zapominajcie o jego czynach, tak inni nie zapomną o waszych, kiedy staniecie przed Sigmarem. Ja zapamiętam jego imię na zawsze... niech Morr nie karze mu długo czekać pod bramą Zaświatów. Matthias położył swą dłoń na zakrwawionej dłoni martwego wojownika i ścisnął ja mocno na pożegnanie... po czym wstał i ruszył w stronę lasu by szukać swej broni, idąc obiecał sobie że nie zapomni tego człowieka...człowieka który potrafił oddać swe życie w służbie panu. Matthias szanował taką postawę. Kiedy wreszcie cała broń została odnaleziona i znalazła się na powrót w pochwach i kołczanie... reszta drużyny była gotowa do powrotu. Matthias nie mógł odejść bez dowodu odwagi człeka który poległ. Topornymi ciosami odrąbał głowę przywódcy stada zwierzoludzi. Wolfengerom polecił zrobić to z resztą mutantów, na świadectwo swych słów i by mieszkańcy Beckerhoven widzieli w nich swych obrońców, w myśl zasady ... ~ ktoś czuwa, ktoś na straży stoi, nie jesteście sami. Matthias postanowił głowę wodza oddać Ulrichowi, by ten nie zapomniał o wynagrodzeniu dla grupy i dla rodziny zabitego człowieka.

***

Matthias uważnie wysłuchał słów Ulricha, pełne były one pochwał i obietnic. Matthias niewiele sobie z tego robił, nie był zainteresowany fałszywą pychą jaką potrafiły napełnić człowieka takie słowa. Wszyscy zgromadzeni byli świadkami kiedy Matthias odwiązał worek i wyrzucił z niego głowę siwego gora na kamienną posadzkę. Najemnik chciał by przywódca rodziny Wolfengerów publicznie zobowiazał się zająć rodziną zabitego człowieka. Całe zajście nie wzbudziło zniesmaczenia... a zgodnie z przewidywaniami Matthiasa, Ulrich obiecał wynagrodzić komu co trzeba. Stary Wolfenger, złota również nie poskąpił i słowa dotrzymał, zapłata za wykonaną robotę była znaczna... piętnaście złotych monet to nie mała kwota. Matthias ukrył monety za pazuchą i oddał się uciechom sutej wieczerzy, przygotowanej specjalnie na cześć wygranej potyczki ze zwierzoludźmi.

Na zajutrz Matthias nie próżnował. Złoto które nie łatwo było przecież zdobyć, rozchodziło się z wielką łatwością, ale żadna moneta nie była stracona nadaremnie. Ręką karczmarza, Mathias spisał list do siostry i kierowany radą tegoż samego oberżysty, udało się Matthiasowi wynająć furmankę z woźnicą który podróżował często po okolicznych szlakach. List dał umyślnemu i wytłumaczył jak trafić do domu Mordrinów w Derhoffen, wkońcu nie było tak daleko jak wydawać by się mogło. Furmankę załadował kilkoma workami mąki i fasoli, gasiorem wina, beczką marynowanych śledzi, woreczkiem soli, czterema wędzonymi pieczeniami, dwiema parami dorodnych kur i małym świniakiem. Zakup ten oraz opłata dla woźnicy, pochłoneły potężną część pieniędzy zarobionych u Wolfengerów. Matthias obiecał kurierowi dodatkowego złotego Karla jeśli ten wróci i przywiezie ze sobą list od siostry. Mordrin był ciekaw co w domu nowego, jak siostra się miewa, czy ostrokół nowy wokół fortu stoi... list zwrotny miał też być dowodem na to że woźnica towaru po drodze nie przepije, przegra lub sprzeda. Pismo swej siostry Matthias pozna bez trudu, nawet jeśli skreślonych tam znaków nie sposób mu zrozumieć.

Dla siebie Matthias nie zrobił nic... może poza oczyszczenim duszy. Datek w świątyni oddał na ręce starego kapłana, wierząc że ten dobrze wykorzysta monety. Kapliczka była w opłakanym stanie a wierni nie garneli się chyba zbytnio z pomocą przy przybytku spokoju i wiary. Matthias podziękował Verenie za pomyślność w walce i za to że zesłała na niego towarzyszy śmiałych i sprawiedliwych. Modlitwa za duszę zabitego Wolfengera pochłonęła większość czasu jaki Matthias spędził w świątyni... najemnik nie zapomniał też o prośbie by duszę i umysł Felixa siostra Verena natchnęła spokojem i prawem... jednak Matthias czuł że tutaj nawet Najświętsza Panienka nic nie wskóra.

***

Robota którą nagrał Felix wydawała się prosta niczym miecz. Matthias wybiegł myślami trochę do przodu i już obmyślał na co tym razem wyda swe zarobione korony, tym razem na siebie, jak postanowił. Młody najemnik nie mógł wiedzieć że przyjdzie mu wracać do Beckerhoven z pustymi rękami i wrogiem za kołnierzem.

Droga do miejsca docelowego przebiegła szybko i bez szczególnych wydarzeń. Kilka razy na alarm poderwano ludzi, jednak to tylko zwierzęta z ciekawością przyglądały się grupie drwali i żołnierzy, którzy bez oporów przedzierali się przez ich królestwo. Zwierzęta były płochliwe i nieuchwytne, a Matthiasa zadziwiała ich mnogość w tym lesie. W sumie nie specjalnie ktoś na to uwagę zwracał, ale grupa dzieliła się na trzy, i tak też pozostało od Beckerhoven aż do miejsca wyrębu. Drwale trzymali się razem wraz ze swym nadzorcą Dolzerem... szli niechlujnie i gaworzyli wesoło całą drogę. Żołnierze wynajęci przez Unterów, pod dowództwem Ersta, choć nie byli karną kompanią, to jednak pod ostrym językiem ich dowódcy, który trzymał ich krótko, stwarzali dobre wrażenie... ci równiez preferowali swoje towarzystwo, znali się pewnie nie od dziś. Trzecią grupę tworzyli towarzysze Matthiasa, zwarta kompania przyjaciół po mieczu do której Matthias i Kargun dołączyli, i co tu dużo mówić, chcieli się na dłużej wkupić... przynajmniej Matthias miał taką nadzieję. Czuć się dało że złoto chętnie wędruje do ich sakiewek, a i oparcie w nich można było znaleźć. Matthias chwalił sobie ich towarzystwo. Podczas drogi, Mordrin rozmawiał żywo z Anzelmem, który to wydawał się człekiem obytym, a już na pewno takim co to pogadać lubi. Matthias chciał dowiedzieć się nieco o innych kompanach, żadne jednak osobiste noty nie zostały naruszone. Po kliku historiach trudno było się dziwić że taka kompania trzyma się razem. W czasie drogi, Matthias, choć niechętnie, ale dał do zrozumienia Anzelmowi że jeśli nikt nie oponowałby to z miłą chęcią dołączył by do towarzystwa na dłużej... trudno było dodać coś więcej.

***

Od momentu kiedy strzała wbiła się w drzewo sygnalizując potencjalnego wroga... wydarzenia potoczyły się szybko. Żołnierze Ersta unieśli tarcze i włócznie. Drwale chwycili mocniej topory. Kompania najętych awanturników również sięgnęła po broń. Miecze, topory, kusze i łuki. Dwudziestu jeden silnych mężów przeciwko jednemu elfowi, który wyszedł pertraktować... jednemu elfowi i jego kompani, nieznanej liczbie leśnego ludu uzbrojonego w łuki i zaczajonego wokół drwali, żołnierzy i najemników. Elfy słynęły ze swego celnego oka i doskonałej broni, a opowieści o tym jak posługują się magicznymi mocami nie sposób było zliczyć. Matthias z góry wiedział że są na przegranej pozycji... nawet jeśli tamtych jest tylko dziesięciu. Elfy znają las i potrafią zniknąć w nim jak duchy... nie raz i nie dwa ojciec opowiadał Matthiasowi o elfach i ich umiejętnościach... szczególnie tych dzikich, tych którzy nie przyszli szukać domu pod Imperialnym orłem.

Powoli, Matthias zaczął dostrzegać postacie pośród listowia drzew i ukryte za krzakami. Najemnik wątpił szczerze że elfy się nieumyślnie pokazały lub że oko jego takie bystre się zrobiło. Elfi strzelcy chcieli raczej pokazać że ich dowódca sam nie jest i słów na wiatr nie rzuca, przy okazji jednak nie miały zamiaru opuścić bezpiecznych pozycji. Elfi dowódca przemówił spokojnie i dał wyraźnie do zrozumienia że czas wracać ludziom i krasnoludom do domu. Wołodia na szczeście wziął sprawy w swoje ręcę i zaczął uspokajać sytuację. Wspomnienie o znajomości łączącej grupę z jakimś elfim rodem odebrane zostały pozytywnie i choć elfi negocjator zdania nie zmienił, to na pewno zrezygnował z ofensywnego tonu... przynajmniej na razie. Tak czy inaczej, jasno dał do zrozumienia że jeśli grupa z Beckerhoven się nie wycofa to dojdzie do walki z elfimi mieszkańcami tego lasu, a co za tym idzie z góry skazuje to wszystkich ludzi i krasnoludy na porażkę. Dowódca żołnierzy zaczął zachowywać się agresywnie. Alex, Wołodia i Aliquam, trafnie ocenili sytuację i z zadania widać, przytomnie, zrezygnowali. Matthias również wiedział że czas wracać, chciał jednak uniknąć rozlewu krwi i przemówił wpierw do grupy z którą przybył.

-Dolzer, Erst... zapanujcie nad swoimi ludźmi, nie chcemy tu rzeźni... rozejrzyjcie się, jesteśmy otoczeni. Podeszli nas jak szczeniaków...ilu ich jest nie wiemy... Erst przemyśl to dobrze, co ci teraz po głowie chodzi. Matthias zwrócił się spokojnie do dowódców drwali i żołnierzy, mówiąc to wskazał kilku elfich strzelców, ukrytych miedzy drzewami. Najemnik nie chciał aby jego słowa burzyły morale, jednak w tej sytuacji wszystko wyglądało na przesądzone.
Miecz Matthiasa powędrował do pochwy na plecach...dłonie uniesione w pokojowym geście. Najemnik powoli zbliżył się do elfa który z nimi rozmawiał. - Zwady nie szukamy, tak my jak i wy żywi do domu wrócić chcemy. Powiedz mi zatem panie... co rzec mamy naszemu pracodawcy? Proszę tylko o sensowne słowa, nie groź nam, bo to nigdzie nas nie zaprowadzi. Po co tu jesteśmy, sami widzicie. Czy nasz pracodawca może więc dogadać się z waszym panem w sprawie tych tu drzew? Pokój między wami a ludźmi z Beckerhoven może być istotny w tych trudnych czasach. Wiedzcie że i my z chaosem starliśmy się nie dalej jak dzień temu... waszych braci tam też pomściliśmy, to bardziej niż pewne. Matthias wpatruje się uważnie w oczy elfa... żadnym swym ruchem nie chce zdradzić wrogości.

Po Erscie nie było widać zmiany nastawienia. A przynajmniej po słowach Matthiasa w żaden sposób nie postanowił polecić swoim ludziom złożenia broni. - Tchórze! Leśniaki was tak wystrachały? Tchórze! - krzyknął w kierunku wycofujących się mężczyzn.

- Ja wam nie grożę człowieku. Rzekł za to spokojnie Matthiasowi, w tym samym czasie, elf. - Tu... Zatoczył ręką koło. - Tu dom nasz jest i to rzec możecie waszemu pracodawcy. Chcę tylko zapobiec jego zniszczeniu. Rację też masz mówiąc, że pokój utrzymać musimy i przeciw innemu wrogowi się trzeba zwracać. Część z was szczęściem to pojmuje. Część... natomiast na głupców wygląda Wymawiając ostatnie słowa zawiesił wzrok na żołnierzach.

- Rozumiem, rację masz... ja o swój dom walczyłbym do ostatniej kropli krwi, a pewnie i ty tak postapisz jeśli będzie trzeba. Pozwól odejść nam w pokoju elfie. Bądź pozdrowiony. Matthias oddaje delikatny ukłon, powoli opuszcza ręce i wycofuje się kilka kroków. Po chwili odwraca się i mówi głośno do zebranych ludzi. - Wracajmy do domu, nic tu po nas. Elfy będą się o swoje biły do końca... rozumiecie? Jeśli nie dziś to jutro... jak nie oni to kolejni... ich bracia. Wcześniej czy później was wybiją do nogi. Do rana wam sił i krwi nie starczy. W domu dziatki macie i żony, wracajcie do nich. Złotą koronę i jutro można zarobić... nic wam po złocie Untera jak u bram Morra staniecie. Ty zaś Erst, jesteś idiotą i swych ludzi na śmierć skazujesz...dla drewna, dla Unterów. Matthias wyciąga oskarżycielsko palec w stronę dowódcy żołnierzy. - Na mnie nie masz co liczyć, obraziłeś moich przyjaciół i tego tak też nie zostawię, to jednak poczeka. A ty Dolzer, ty w ślady Ersta nie idź, dobra to rada. Matthias zabiera swoją torbę podróżną i rusza śladem Wołodii i Alexa... po chwili odwraca się i czeka reakcji reszty swoich towarzyszy.

Wujaszek milczał bowiem przyjaciele jego powiedzieli wszystko co mieli do powiedzenia. On spokojnie podszedł do Ersta, kładąc mu dłoń na ramieniu rzekł mu patrząc prosto w oczy:

- Wyciągnij oręż przeciw elfom a krew się poleje. Chcesz mieć na rękach krew swych braci i przyjaciół? Zapytał retorycznie Wujaszek, nie czekając na odpowiedź dodał. - A więc głupcem jesteś niegodnym ich dowodzenia ani przyjaźni.

Odwrócił się do elfa i zrobił ku niemu kilka kroków. Ukłonił się lekko i rzekł:

- Wybacz Strażniku żeśmy zakłócili spokój Tobie i twym braciom. Zwady z wami nie zamierzaliśmy szukać. Przybyliśmy tu walczyć z Chaosem, a nie leśnym ludem. Wybaczcie. Gdybyście jednak potrzebowali pomocy w walce z Chaosem lub jego sługami, służymy pomocą Gdyby elf nic nie odpowiedział Anzelm zabiera się ze swoimi przyjaciółmi.

Elf skinął jedynie z szacunkiem głową Anzelmowi. Po Ernście widać też już było, że tracił pewność siebie...

- Gdybyście nie dezertowali, to nasza krew by się nie polała... Tchórze! Dezerterzy! Jego słowa jednak wskazywały na to, że bardziej docierało do niego to, że przeciwnicy prawdopodobnie zaczynają mieć coraz to większą przewagę, niż to że słowa wypowiedziane w jego kierunku w jakikolwiek sposób zmieniły jego przekonania.

- Wyłaźcie z ukrycia wy leśne tchórze! Wykrzyczał po chwili. Odzewu z ‘drugiej strony’ jednak nie było.

Kargun też nie chciał rozlewu krwi, ale też nie chciał stąd odchodzić z pustymi rękami odezwał się więc do elfa - Nawet my kahazadzi rozumiemy wasze prawo do tej ziemi, ale przecież moglibyśmy się dogadać. Ci ludzie - wskazał na drwali - mogli by wam zapłacić za pozyskane w waszym lesie drewno. Sami zdecydowalibyście ile można drzew wyciąć, a oni mogliby dostarczyć wam towary o które trudno w leśnej głuszy.

- Khazadzie. Elf popatrzył z góry na Jemiołę. – Jak mówiłem to nasz dom jest, nie wymienimy go w wątpliwej transakcji. Znajdzcie sobie inne miejsce, mało ich nie jest. To opuście. Rzekł ponownie elf.

Sytuację również pogodzić chciał Anzelm i szło mu to ładnie i składnie. Dużym zaskoczeniem było dla Matthiasa to co powiedział Aliquam. Wszem i wobec znana była niechęć leśnego do górskiego ludu i odwrotnie... tu jednak widać inna krasnoludzka cecha wzięła górę nad nienawiścią, krasnoludzka umiejętność robienia pieniądza i kupieckie pertraktacje. Elf jednak był nieubłagany, lecz za razem wyjątkowo opanowany. To oznaczać mogło tylko dwie rzeczy, albo jest tak pewny siebie i doskonale wie że wygrana jest po jego stronie, albo był mistrzem blefu. Tak czy inaczej, znaczyło to kłopoty i śmierć pośród najemników i ludzi z Beckerhoven.

Matthias czekał na decyzję, opętanego chęcią walki Ersta. Wiedział że jeżeli do starcia to opowie się po stronie Ersta i Dolzera... tak trzeba było. Szczerą nadzieję jednak miał Matthias że wszyscy pójdą po rozum do głowy i rozejdą się w pokoju. Z Erstem natomiast czekała jeszcze pogawędka, za nazwanie Matthiasa i jego kompanów tchórzami. Jak to rozegrać, Matthias jeszcze nie wiedział, jednak płazem tego puścić nie wolno by było. Dumę Matthiasa urazić było łatwo, a i jeśli roboty by szukali w Beckerhoven, to z reputacją tchórzy nikt ich nie zatrudni... to pewne, ja to że po nocy znowu jest dzień.

***

- Sigmarowi i Verenie dzięki za opiekę nad doczesnym życiem. W ciszy podziękował bogom Matthias za ocalenie khazadów i ludzi w tym i siebie samego. Podróżując spowrotem do Beckerhoven wszyscy humory mieli wisielcze. Erst jednak dał przemówić sobie do rozumu i nakazał odwrót, Dolzer posłuchał go i cały pochód ruszył w drogę powrotną. Erst zawrócił pewnie tylko dlatego że kompania najemna opuściła etatowych pracowników Untera. Co jak co, ale Matthias i reszta kompani zachowali się jak rasowi najemnicy. Ocenili sytuację i z przewagą doświadczenia nad żołdakami postanowili odwrót, zostawiając poniekąd, Ersta i żołnierzy samym sobie. Taki obrót rzeczy nie był dobry, tak nie można było zbudować szacunku... jednak ocalili skórę, a jutro też przecież jest dzień. Matthias dochodzić swego z Erstem miał i tego pomysłu nie zarzucił. Jednak Erst pod komendą miał ludzi za których odpowiadał i nie było by dobrze na szlaku kłótni wszczynać, by później w mieście przed Unterem się jak wyrostek tłumaczyć. O wszystkim, też Untera, Matthias nie chciał informować... to nie dziecinna zabawa.

W domu u Untera, Mordrin nie wiele robił sobie ze złego humoru pracodawcy. Wieści nie były dobre dla kupca i głowy tego domu. Tego jednak Matthias, ani nikt inny naprawić nie mógł, zresztą komu by zależało na samopoczuciu chciwego kupczyka... nikomu raczej. Najemnik wyraził swe zdanie, że do ochrony ich najął mości Unter, a nie do wszczynania wojny z sąsiadami, w szczegóności z elfami. Jeśli o takie usługi się Unterowi rozchodzi, to za mało ludzi ma i płace za niskie... zresztą Matthias na mordercę i rozbójnika nająć się zamiaru nie miał. Kiedy opuszczał już domostwo Untera, zatrzymał się by kilka słów powiedzieć Erstowi.

- Erst, słuchaj dobrze moich słów. W karczmie się zatrzymałem, w której wiesz dobrze. Szukaj mnie tam dziś. Tchórzem mnie nazwałeś i moich przyjaciół. Załatwić to trzeba jakoś. Jak? To już tobie pozostawiam. Jednak zachowaj się jak mężczyzna i dowódca. Czekam.

Po słowach tych Matthias ruszył z kompanią do karczmy. Ciarki przebiegały przez plecy Mordrina. ~ Cóż ja teraz mam zrobić... tak na śmierć i życie? Pierdolone to życie. Myślał najemnik.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 23-02-2013 o 07:13.
VIX jest offline  
Stary 23-02-2013, 11:06   #102
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Po dowódcy żołnierzy było dość mocno widać, że jest bardzo niezadowolony z zaistniałej sytuacji.
- Spodziewajcie się nas za parę dni, tym razem bez tchórzy, a z większą ilością żołnierzy. Lepiej się leśne osły wynieście stąd do tego czasu - rzekł w strony elfa.
- Następnym razem to was ustrzelimy bez ostrzeżenia - odpowiedział dumnie elf.
Drwale za to bez słowa zaczęli ponownie pakować swój sprzęt.

Było blisko rozlewu krwi, jednak do niego nie doszło. Najemnicy, żołnierze oraz drwale, ruszyli w drogę powrotną do miasta. Nie załatwili kompletnie nic, więc z pewnością Unterowie z tego faktu nie będą zadowoleni, a o jakiejkolwiek zapłacie z góry mogli zapomnieć. Nie szli blisko żołnierzy, jednak bez problemu byli w stanie usłyszeć nieustanne kurwy i inne wulgaryzmy wykrzykiwane przez dowódcę żołnierzy.

***

Po dotarciu do Beckerhoven Wołodia od razu ruszył do Marit, która tak mocno go zauroczyła. Pozostali też zajęli się swoimi sprawami, wcześniej jednak część udała się wyjaśnić sytuację Unterom. Felix zaczął coś pierwszy tłumaczyć, jednak od razu przerwał mu Ernst.
- Brednie! - burknął. –Drewno by było, gdyby nie najął pan do roboty tchórzy. Elfów się wystrychali, choć tylko paru tam było. Więcej niż samych żołnierzy, ale wspólnymi siłami nie mieli szans. Wrócimy tam, tym razem z zaufanymi ludźmi.

Dalsza rozmowa niewiele zmieniła. Unter, jak mogli przypuszczać, zadowolonym nie był. Zdecydowanie wyprosił najemników ze swego domu.
- Czas tylko straciłem, a każdy dzień to pieniądze - burknął. - Wynocha, inaczej was oceniłem. Nie potrzebni mi twoi ludzie - rzekł do Felixa.

***

- Możemy załatwić to tu i teraz… pizdo- odparł Matthiasowi Ernst. - Nawet się nie zmęczę przed kolejną wyprawą. Śmiesz mnie wyzywać? Śmiało pizdo! Miejsce, czas i broń podaj – zaśmiał się gromko. – Jak i podejrzewam, że żaden z mych ludzi nie odmówi podobnego wyzwania, któremuś z was pozostałych… pachołków - dodał po chwili.

***


Wolfenger wezwał ich niedługo po tym.
- Doszły do mnie słowa o waszej ostatniej wyprawie. Rad jestem z wyboru jakiego tam dokonaliście. Cieszę się, że korony dla was nie są najważniejsze i umiecie dokonać prawych wyborów. Kolejny raz tego dowiedliście- rzekł Urlich. - Chyba mogę wam zaufać. Powiem wam coś… posłuchajcie - spojrzał na nich z uwagą. - Jest pewien spór stary, jak niemal nasze rody. Legenda już niemalże i pewnie bujda, choć ja w nią wierzę… Legenda, która mówi o pewnym, wedle podań ukrytym gdzieś na cmentarzu naszym, przedmiocie. Podobno gdzieś w grobie, w którym to pogrzebany został syn Artura oraz siostry Darianusa z Jutonów. Brak jednak informacji na temat jego imienia, podobnie jak i jakichkolwiek przesłanek, że w ogóle istniał! Przodkowie moi, i o dziwo Unterów, przekazywali informacje o tym przedmiocie. Dokładny opis miejsca spoczynku artefaktu wyryty został na prostej, glinianej wazie, tak by potomkowie mogli odnaleźć zwłoki naszego wielkiego przodka. Jednak onegdaj, podczas jednej z dawnych kłótni waza pękła na pół. Dwa kawałki wazy należą teraz do dwóch rodów i chyba was nie zdziwi, że żaden za nic nie oddadzą drugiej rodzinie swej części - wstrzymał się na moment przepłukując swe gardło. - Jak się pewnie domyślacie, chciałbym byście zdobyli brakującą część i odkryli, gdzie na cmentarzu ukryty jest artefakt. Wiem, że doświadczenie możecie mieć w takich sprawach i ufam, że podołacie. Oto mój element wazy - wyciągnął przed siebie rękę i spojrzał uważnie na gości. - Weźcie ją, a ja ufam wam, że mnie nie zawiedziecie. Potrzebny jest drugi element, jak się zgodzicie, będziecie musieli go odzyskać. Odzyskać podkreślam, nie ukraść, bo część Unterów również do nas powinna należeć - podkreślił Urlich. - Jutro pewnie najlepsi ludzie Unterów wyruszą za miasto, po drewno. Będziecie mieli więc okazję. Możecie tam też udać się tam w nocy… - dodał na koniec, czekając na odpowiedź swych gości.
 
AJT jest offline  
Stary 25-02-2013, 21:00   #103
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
- Durni wy! - Warknął Aliq do Untera i Ernsta. - Zabij elfa jednego, to zlezie się za trupem setki innych. One nie mają co robić, tylko gzić się i strzelać z łuków, więc pewnie w obu tych rzeczach są nieźli i jest ich dużo. A jak sam sobie drewna urąbać nie potrafisz, tylko wynajmujesz do tego szwadron ludzi to gratuluję! - Splunął gęsto pod nogi mężczyzny. Wkurzali go tacy, ale sieki im z mordy nie mógł teraz zrobić, bo źle by to wyglądało w świetle prawa. No chyba, że to oni by zaczęli, na co skrycie liczył.
Stanął obok Matthiasa, gdy ten rzucał wyzwanie.
- Mnie dziś szukajcie u boku przyjaciela w karczmie, jeśli życie wam niemiłe i obelgi wobec nas nie odwołacie. - Powiedział dumnie się prostując.
Ernst jednak okazał się w gorącej wodzie kąpany, chciał wszystko załatwić teraz i tutaj.
- Który tylko zechce, przeciw mnie stanąć? - Spytał głośno.

i]- Który jeszcze cioty?! Ty... mały chyba też byłeś chyży w mordzie? Obić ci mordę?! [/i]- krzyknął jeden z ochroniarzy w stronę Aliquama, dając mu odpowiedź na jego pytanie.

Pysznie...

Krasnolud zacisnął obie pięści, szczerząc się złowrogo.
Rzucił się na ochroniarza, skacząc na niego, próbując go wywalić. Ten zrzucił go z siebie, próbując walnąć na odchodne, ale bez skutku. Khazad od razu spróbował zaatakować normalnie, celując w najcenniejsze klejnoty jakie posiadał mężczyzna. Cwaniak jednak uchylił się, wyprowadzając kopniaka, który trafił krasnoluda prosto w brzuch. Trochę zabolało, ale przynajmniej adrenalina zaczęła szybciej krążyć. Aliq uderzył pięścią w brzuch, jednak tuż przed kolizją, przeciwnik zbił jego cios, próbując skontrować, co jednak i jemu się nie udało, dzięki zwinności starego, który następnie naskoczył na wroga, próbując podciąć mu nogi, jednak podczas tej niefortunnej próby, jedna z kończyn nieprzyjaciela, grzmotnęła khazada w jajca, przez co pisnął z bólu i z trudem utrzymał się na nogach, gdy oczy na chwilę zaszły mu mgłą. Kolejna wymiana niecelnych, lub za słabych by wywrzeć na kimś wrażenie ciosów, nagle przerodziła się w nagłym i potężnym piorunem, którego błyskawicą była pięść krasnoluda, a grzmotem jego okrzyk.
Khazad nagle znalazł się nieco z boku przeciwnika bez imienia, trzasnął go prosto w nerę, cios wydawał się wyglądać jak nabijanie świni na hak w rzeźni, a krótki wrzask wroga, zabrzmiał jak jej kwik. Padł na ziemię, wijąc się na ziemi, mrucząc ciężko z bólu.

Aliquam potrząsnął dłonią, którą zadał jeden celny cios i ponownie powalił przeciwnika. Ta sama pięść, co przy powaleniu giganta z karczmy.
Spojrzał wilkiem na Ernsta.
- Następnym razem i ty padniesz jednym ciosem... ale mojego topora, nie pięści - Warknął pomagając wstać Mordinowi. - Jeszcze się spotkamy... - Powiedział spokojnie zmierzając ku wyjściu.

Jebańce! Ogłuszyli mu przyjaciela i powyzywali! Jakby Ernst nie był po walce z kuzynem Aliqa, to chętnie porwałby za ostrze, wyzywając go na uczciwy, poważny pojedynek, ale teraz nie było możliwości na taki.

Ale będzie. Wkrótce.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 26-02-2013, 09:10   #104
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
W drodze powrotnej do miasta Wołodia i Anzelm

-Pomówić musim.- burknął kozak równając się z Wujaszkiem w marszu

-Rady mi trza, da.- zaczął tajemniczo.

Wujaszek spojrzał tajemniczo na Wołodie i uśmiechnął się:
- Mów przyjacielu, w czym Wujcio może Ci pomóc
-Sijostrzenijica Wolfa... Kijedy na niją patrzę to serce moje drży a oczy mej woli siję sprzecijiwiają i przestać patrzeć nijet mogę...- wydukał nieco ściszonym tonem, by inni nie usłyszeli.
Wujaszek chciał się zaśmiać lecz się powstrzymał. Rozumiał Wołodię.Uśmiechnął się przyjacielsko i szepnął:
- Rozumiem...- pokiwał głową - Waćpanna w oko Ci wpadła..w czym problem przyjacielu..rady jak jej serce zdobyć szukasz?
-Da. Nije znam ja zwyczajów tutejszych w Imperijum. Nije wije, czy wuja pijerwej o rękę prosić, czy kobijety serce najpijerw zdobyć nim o rękę rodzijinę poprosi.- wyjaśnił swoje wątpliwości.
Wujaszek zamyślił się chwilę. Musiał uważać co radzić, bowiem błąd mógł sprawić, że Wołodia zostanie zraniony. Podrapał się Anzelm po brodzie i jakby z nostalgią w głosie rzekł:
- Wołodia a co Ci serce dyktuje? Podążaj za nim. Życie jest jak walka, dopóki nie zmierzysz się z przeciwnikiem nie wiesz jaki wynik będzie potyczki. Weź tą uroczą damę na spacer, porozmawiaj z nią, dowiedz się o niej więcej jak choćby czemu tu przybyła, czy tu się wychowała, albo weź ją na przejażdżkę konno. Poznajcie się, a potem pójdź do Wuja. Lecz ja bym..pierw zdobył jej serce. Jeśli Wuj będzie problemy robił Wujaszek Cię wesprze. Co jak co ale tytuł pomaga czasem.. - klepnął przyjacielsko Wołodię po plecach i cicho się zaśmiał.
-Tak, zatem zrobiję.- odrzekł kozak uśmiechając się nieznacznie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 28-02-2013, 17:03   #105
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Matthias przysłuchiwał się z uwagą rozmowie pomiędzy swymi towarzyszami a Unterem. Napiętą atmosferę dało wyczuć się bezbłędnie. Ludzie Untera, żołnierze i służba, również byli obecni przy rozmowie i widać było że starają się być gotowi do obrony swego pana jeśli zajdzie taka potrzeba. Matthias wydłubywał sztyletem brud spod paznokci, wsparty plecami o ścianę...wzrok wbijał wciąż w dowódcę żołnierzy Unterów, herr Ernsta. Ten ostatni jednak nie zwracał uwagi na Matthiasa, zajęty był dogadywaniem i wspieraniem swego pana, którego ton i znaczenie słów nie była zbyt pochlebne dla Matthiasa i jego przyjaciół. Kompania była obrażana raz za razem i potrzeba chyba było cudu żeby obyło się bez większego sporu. Cudu, albo słów Anzelma. Kiedy Wujaszek wtrącił się do rozmowy, Matthias liczył nie tyle na ciekawe przedstawienie, ale na załatwienie sprawy dyplomatyczne i na poziomie...tak też może by i było gdyby nie ten buc, mości Ernst, kawał kretyna i barana, którego szorstki język sprowadzi kiedyś na niego śmierć, to pewne. Chwilę później kompania opuszczała już dom Unterów zniesmaczona, częściowo tym że roboty nie udało się wykonać, ale głównie dlatego że Unter i jego podwładni potraktowali najmitów jak przybłędy co to miecza przy pasie nie noszą. Do bram, kompania eskortowana była przez Ernsta i jego ludzi. Wtedy też wywiązała się nieciekawa rozmowa pomiędzy Matthiasem a Ernstem, oraz Aliquamem i jednym z podwładnych dowódcy żołnierzy Untera.

Wszystko co nastąpiło w tej chwili z założenia miało poczekać, odbyć się później, spokojnie i z pomyślunkiem, jednak po słowach Ernsta, z pierwotnego planu pozostały jedynie wspomnienia. Matthias nie układał już dłużej swych słów w grzeczności i żołnierskie morały. Tam gdzie do rozmowy doszło, pomiędzy Matthiasem a Ernstem, tam też konflikt ten miał się zakończyć... lub dopiero zacząć być poważniejszym niż był dotychczas. Ernst dopytywał o czas, miejsce i broń pojedynkową, a Matthias w ten czas zaciskał już pięści. ~ Możemy załatwić to tu i teraz pizdo! Słowa Ernsta wypowiedziane przy wszystkich brzmiały w głowie Mordrina echem.~ Już nie będzie odwlekania, śmieciu. Pomyślał Mordrin i rzucił się na dowódcę żołnierzy. Szybkim, krótkim doskokiem chciał skrócić dystans i wyprowadził cios głową w klatkę piersiową Ernsta. Zadaniem powracającej do pionu głowy miało być zdzielenie przeciwnika potylicą w podbródek. Cóż, sprowokowany bezczelnymi słowami, pod adresem swym jak i swoich kompanów, Matthias nie mógł dłużej pozwolić sobie pluć w twarz... dużo nie ma co mówić, Mordrinowi puściły nerwy, a złość szukała ujścia.

Taran baranem nie udał się tak jak Matthias by sobie tego życzył, niestety. Ernst przytomnie zszedł z drogi rozpędzonemu najemnikowi i zaserwował cios lewą ręką z odlewu...nie tak bolesny dla ciała jak dla duszy. Widać że Ernst znał się na rzeczy i walka na pięści nie była mu obca. Po zadanym trafieniu, dowódca Unterskich żołnierzy odskoczył w tył i zwiększył dystans. Tylko tyle jednak by móc wyprowadzić, prawą nogą potężnego kopniaka. Wachadłowy ruch, wyciągniętą nogą, nie osiągnął jednak celu. Noga Ernsta została odbita sprytnym i wyćwiczonym blokiem Matthiasa. W stylu najemnika, było by zawsze po bloku, skontrować lewym hakiem prosto w szczękę. Pamięć mięśni Matthiasa była dobra, ramiona jeszcze młode i silne. Zaciśnięta pięść leciała w stronę głowy Ernsta lotem błyskawicy, ten jednak, z wielką szybkością, odchylił głowę do tyłu. Unik ten, jeśli udany był wytrawną taktyką, często trenowaną i stosowaną przez Albiońskich pięściarzy. Erns jedank, choć był doświadczonym żołnierzem i do włóczni i miecza nawykł, to daleko mu było do górali z Wyspy Mgieł, tych ostatnich Matthias poznał kilku podczas Zachodniej Wyprawy, od nich też dowiedział się że w pozycji w jakiej teraz był Ernst doskonale jest wypróbować inną Albiońską technikę. Matthias złożył nogę w kolanie i wyprowadził ją dynamicznie do przodu...wychylony głową do tyłu a brzuchem do przodu Ernst nie spodziewał się tego. Kolano najemnika weszło gładko w napięty kałdun dowódcy straży...cóż z tego skoro cios okazał się słaby...Ernst choć zaskoczony to szybko oprzytomniał i zrewanżowął się prawym prostym. W cios ten włożył dużo siły, szczęściem nie sięgnął on twarzy Matthiasa. Po tej krótkiej wymianie, Matthias i Ernst odskoczyli od siebie...tylko po to by złapać oddech...i wrócić do wymiany obuchów.

Matthias zoierntował się że i khazadzki wiarus, Aliquam, wdał się w potyczkę na piąchy...cóż można było tylko pozazdrościć mu tych pięści, twardych i ciężkich jak głazy, oczywiście znaczyło to że nad losem jego przeciwnika można było jedynie zapłakać. Na obserwowanie barczystego górnika czasu jednak nie było. Erns już szykował się do natarcia...zrzucił z siebie tylko krępujący ruchy kubrak i odpiął pas z mieczem...podobnie postąpił Matthias. Na zdjęcie kolczugi czasu nie było, trudno, nie takie trudy się w życiu miało. Ernst wypadł do przodu serią prostych ciosów...jednak żaden z nich nie sięgnał Matthiasa. Ten ostatni znalazł szczęściem lukę w obronie Ernsta i spróbował chwytu za głowę. Traf chciał że chwycił za włosy Unterskiego sługusa i kiedy już chciał o ścianę nim trzasnąć, ten wyrwał się, tracąc przy tym solidną kępę włosów. Matthias czująć że Ernst uchodzi za cenę swych włosów, zdecydował się na cios losu i nie patrząc uderzył młotem z góry. ~ Dzięki Vereno za ten celny traf. Przemknęło przez głowę najemnikowi. Krew pociekła z kącika ust Ernsta i na jego twarzy zagościł gniew, widać było że ten pokaz celności wyprowadził Unterskiego śmiecia z równowagi.

Znów odskok i z ciężkim oddechem łyk powietrza. Pęknięta warga Ernsta i całkiem nietknięte lico Matthiasa, to jednak miało ulec zmianie w ciągu najbliższych kilku chwil. Skok i Matthias już siedział okrakiem na powalonym żołnierzu. Ernst próbował jeszcze kilku ciosów na oślep, ale żaden z nich nie osiągnął celu. Z drugiej strony Matthias, zadał kilka celnych uderzeń pięścią wprost na twarz przeciwnika. Twarz Ernsta powoli zamieniała się krwawą papkę. Szczęściem nikt do walki się nie wtrącił. Matthias przerwał okładnie Ernsta i szykował się do ostatecznego ciosu kiedy otrzymał cios łokciem, prosto w nos, w zęby. Krew zalała dolną część twarzy najemnika. Kopniak i pocałunek podeszwy buta posłał Matthiasa na podłogę. Ernst dźwignął się na równe nogi, Matthias również...obaj wyglądali jak by przebiegło po nich stado koni. Uwadze Matthiasa nie umknęła, sławna już poniekąd, pięść Aliquama zakańczająca jego spór z żołnierzem Unterów...jak bardzo Matthias też chciał już skończyć tę walkę...wiedział to tylko on sam.

Wszystko zwolniło jakby. Ruch który miał pochwycić przedramię Ernsta był tak powolny że Matthias myślał że nie może się udać...i miał całkowitą rację. Ciężko oddychając, obaj rzucili się na siebię. Kolejna wymiana ciosów, żaden nie trafia, obaj znów od siebie odskakują. Samemu nie wiedzieć czemu, ale Matthias rzuca się przed siebie z ramionami wyprostowanymi na całą długość i próbuje chwycić Ernsta za gardło, żałosny ruch i pełen obaw przed przegraną. Dowódca wojowników Untera, uchyla się dość szybko, zważając na rany i wyczerpanie, i uchodzi przed chwytem. Matthias próbuje jeszcze kopnąć odskakującego oponęta, ale i ten ruch spełza na niczym i pozostawia tylko okropny bół w kostce i pięcie. Grymas bólu na twarzy Mordrina i dostrzeżona w tym szansa wygranej dla przeciwnika. Jednak Ernst zbyt wcześnie chciał upajać się wygraną, Matthias świadomie usunął obolałą nogę i nie dał jej sobie złamać w kolanie, podstępnym kopniakiem z prawej strony.

Wcześniej czy później musiało do tego dojść. Matthias i Ernst uścisneli się niczym brat z bratem po długiej rozłące. Mordrin jeszcze próbował założyć chwyt na nadgarstek przeciwnika, ale mieszanina potu i krwi na rękach oraz utrudniająca ruchy kolczuga nie pozwoliły na to. Ernst zamachnął sie łokciem i uderzył najmitę w czoło posyłając go tym samym na deski. Skoczył na Matthiasa i zaczał obijać mu twarz, raz za razem, prosty, prosty, z lewej w policzek, z prawej w żuchwę i jeszcze kilka po skroniach, przez zasłonę dłoni Matthiasa próbującego chronić twarz. Kilka chwil później to Matthias siedzi na Ernście. Seria ciosów na głowę, niumiejętnie, bez taktyki. Czoło, skroń, ucho, znowu ucho, lewe i prawe, szczęka i nacisk na nos. Krew sączy się potężnie z twarzy obu walczących. Prawdą jest że taki stan rzeczy mogłby trwać jeszcze kilka chwil, jednak tego dnia bogowie spojrzeli na Ernsta przychylnym okiem. Dowódca straży celnie uderzył głową w czoło Matthiasa, a ten leżąc pod Ernstem, wychamował cios potylicą o posadzkę. Mroczki w oczach pojawiły się dopiero w chwili kiedy Aliquam dźwigał już na nogi Matthiasa. Po fatalnym ciosie, Mordrin stracił przytomność. Trwało to tylko chwilę, jednak wystarczyło by to Ernst wygrał pojedynek tego dnia. Jakby przez głębię wody, Matthias słyszał słowa zwycięskiego w swym pojedynku khazada, groźby i obietnice porachunków pod adresem Ernsta i jego ludzi. Aliquam wyprowadził najemnika z posiadłości Unterów i pomógł iść do momentu aż Matthias nie ogarnął wreszcie tego co dokładnie się stało. Za późno by kontynuować walkę...czas w sam raz by siąść i płakać nad przegraną.

***

Do domu Wolfengerów Matthias poszedł, lekko utykał na prawą nogę, fakt, ale cóż było zrobić, tak to już bywa, raz na wozie, raz... z obolałą nogą. Aliquam chciał odprowadzić Matthiasa do karczmy, ale najemnik zbył swe sińce machnięciem ręki. Mordrin wiedział że obitą twarz i bóle w stawach przeminą wraz z kilkoma następnymi wschodami słońca, nie pierwsze to i nie ostatnie były baty które zebrał w swym życiu. Duma jednak nie leczyła się szybko, jeśli wcale. Teraz nawet pokonanie Ernsta, w kolejnym pojedynku, nie dałoby pełnej satysfakcji...tym bardziej że wszyscy kompani byli świadkami tego zdarzenia. Choć trudno było to przyznać przed samym sobą to Matthias unikał rozmów i spojrzeń towarzyszy broni. Gdzieś po drodze do domu Wolfengerów, Mordrin zdołał wymyć twarz z krwi i poprawić ubranie, które miejscami było porwane. Tu jednak nawet długa kompiel nie pomogłaby, twarz była obita i puchła z każdą chwilą coraz to bardziej. Jednak, pomimo wszystko, miecznik Mordrin wiedział że jeśli teraz nie stawi czoła swym znajomym i wrogom oraz światu to jutro będzie mu ciężej...nie jeden raz widział jak po przegranej wielu najmitów potrafi zamienić swą porażkę w żart przy użyciu sprytnych, zabawnych i nie raz sprośnych słów. Matthias żałował że tak nie potrafi. Zacisnął spuchnięte i popękane wargi...pociągnął nosem i wypełnił gardło pełną krwi plwociną...splunął wulgarnie na płot przed domem Wolfengerów. Do krwawej śliny, ściekającej z płotu, przystawił swój pysk jakiś bezdomny kundel, po chwili zlizał ją i pobiegł dalej w sobie znanym tylko kierunku. Tego jednak Matthias nie widział już bo przekraczął próg domu synów Ulryka. Wszedł ostatni, we wstydzie i ze spuszczoną głową, tak by nie robić złej opinii swym kompanom. Zaproszeni na salony, wszyscy usiedli wygodnie, a Matthias poczuł się tak bardzo nieswojo że mało nie zwymiotował. Głowa domu Wolfengerów, Ulrich, poświęcił Mordrinowi dłuższe spojrzenie, jednak nie zbity z tropu w żaden sposób rozpoczął wyjaśniać powód swego zaproszenia.

Matthias słuchał Ulricha i dostrzegł w jego słowach szansę na cień zemsty na Unterach za to jak potraktowali jego samego jak i przyjaciół po mieczu...lecz szczególnie jego samego! Słuchał i aż palił się do wypowiedzi, ale poczucie porażki studziło jego zapędy niczym kubeł zimnej, źródlanej wody wylany na głowę. W końcu jednak nie wytrzymał i wtrącił się do rozmowy.
 
VIX jest offline  
Stary 28-02-2013, 19:30   #106
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Czas tylko straciłem, a każdy dzień to pieniądze - burknął. - Wynocha, inaczej was oceniłem. Nie potrzebni mi twoi ludzie - rzekł do Felixa.
Tak oto miała się sprawa z Unterem i Kargun w dobrzej wierze próbował załagodzić sytuację, niestety chyba źle zaczął:
- Rozumiemy pańskie rozgoryczenie, ale i wy nie byliście z nami do końca szczerzy nieprawdaż? Wiedzieliście że to teren długouchych, a słowem o tym nie wspomnieliście.
- Nie, nie wiedzieliśmy - odparł krótko Unter. - Po rekonesansie nikt nie doniósł, że miejsca tego szczerze jakaś grupeczka elfów.
- Wierzę ci na słowo, ale jedno wiedz! My choć w większości najemnicy to łupieżcami nie jesteśmy! I na ziemię cudzą, należącą choćby i długouchych najeżdżać nie zamierzamy!
- Ziemia tamta tak samo ich, jak i nasza - odparł Kargunowi nie zmieniając swych przekonań.
- To się dogadać trzeba - wtrącił się Alex - a nie wyrzynać wzajemnie. Nie mówiąc o tym, że wcześniej tu byli. A wy też byście nie zezwolili, by kto na wasze pole wszedł, czy drzewa z ogrodu wyciął i zabrał.
- Dobra, wy mnie tu nie będziecie uczyć, jak interesy prowadzić - burknął Unter.
Wujaszek przysłuchiwał się całej wymianie zdań kręcąc głową lecz w końcu odezwał się:
- Herr Unter, uno nie jesteśmy ludźmi Felixa - uderzył laseczką w ziemię - Może więcej szacunku do mnie i moich przyjaciół. Nie rozmawiasz z byle wieśniakiem co gówno przerzuca na polu, lecz mówisz do szlachcica, tak więc zważ słowa - uśmiechnął się przyjacielsko zaraz i szeroko rozłożył ręce - jednakże zamiast wadzić się czy to na słowa czy też na ostrza może warto by o interesach porozmawiać. Przemyśl całą sytuację bowiem zła decyzja spowoduje, że krew na twych rękach będzie i wielu z was polegnie. Elfy nie odpuszczą a każdą krzywdę pomszczą dwakroć. Przemyśl i rozważ...bowiem zła decyzja może przynieść zgubę na Ciebie i twoich bliskich - zakończył przemówienie
- Kiepski to interes, gdy krew się leje - mruknął Alex.
- A waść, panie szczlachcic, teraz u mnie język strzępisz, miast wcześniej na miejscu pokazać jak to sprawy się załatwia. W tym momencie na nic się to nie zdaje. Jak się dało, to elfy byłyby zadowolone, wy zadowoleni i ja również... A w tym momencie to tylko te przeklęte elfy się radują. U mnie zysków nie widać, a tego to ja nie lubię. Jeśli to wszystko... – spojrzał wymownie na swoich ‘gości’.
“ Ty chamie i prostaku” pomyślał Anzelm lecz ugryzł się w zęby lecz uśmiechnął się tylko:
- Cóż..jakbyście byli szczerzy to inaczej by się do tematu podeszło...
- Nie dość, że tchórzliwi, to jeszcze głusi – burknął dowódca żołnierzy. – Jakbyśmy wiedzieli o ich obecności, czy zasadzce, to byśmy nie brali amatorów, jak wy – dodał po chwili.
Wujaszek spojrzał krzywo na dowódcę żołnierzy lecz nic nie powiedział. Wzruszył tylko ramionami, bowiem z debilami nie będzie rozmawiał. A człowiek w gniewie mniej rozumny od goblina. Zaczął więc szykować się do wyjścia.
Alex uśmiechnął się ironicznie.
Rozmowa z idiotami nie miała sensu. Pora było się zbierać.
Kargun także nie zamierzał już rozmawiać z tym nadętym głupcem, złoto najwyraźniej zaćmiło mu rozum.
 
Komtur jest offline  
Stary 04-03-2013, 03:41   #107
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
U Wolfengera
- Sprawa to będzie nie łatwa - odpowiedział krasnolud - Jesteśmy w niełasce u Unterów, a kradzież jak zaznaczyłeś, a i my się z tym zgadzamy, nie wchodzi w grę. Potrzeba by tu wymyślić nie lichy fortel.
Aliquam machinalnie popatrzył w stronę Anzlema, licząc na jego umysł ostry jak żyletka.
Wujaszek podrapał się po brodzie. Twarz stężała i Ci co go dobrze znali wiedzieli, że zaczyna myśleć.
- Cóż sytuacja rzeczywiście nie jest za dobra. Myślę że jeśli nie da rady “pogodzić” się z nimi, to trzeba będzie wypożyczyć ową wazę - rzekł poważnie - Skoro i tak chcecie się z nimi podzielić “znaleźnym” toteż myślę, że mogą być zadowoleni z tego co dostaną. Osobiście sądzę, że pierw warto by porozmawiać z nimi. Wieczorem pójdę do nich i spróbuję załagodzić spór. Czy wiecie gdzie dokładnie trzymają “swoją” cześć ?
- A czemuż to my mamy się z nimi czymś dzielić?! - zdziwił się wielce stary Wilk. - To powinno być nasze, a kiedyś znalazło się w ich rękach. A gdzie to mają...nie mam pojęcia, jak się pewnie domyślasz wstępu do ich siedziby nie mamy.
- Rozumiem - Wujcio pokiwał głową - Skoro nie chcecie się dzielić to czemu go nie chcecie ukraść ? - zapytał - To było by łatwiejsze rozwiązanie
- Nie mówię o kradzieży, gdyż ta połówka należeć powinna do nas i nasza jest, Wolfengerów. Nie będzie to więc kradzież, a odzyskanie własności- odparł mężczyzna.
- Rozumiem - przytaknął i uśmiechnął się - Więcej mi nie potrzeba wiedzieć...
- Ja w to wchodzę . Powiedział Matthias przez zaciśnięte i zakrwawione wargi. Zamiar Ulricha rozumiem, ale to znaczy, że i wy, i my wejdziemy w otwarty konflikt z Unterami. Wiesz to herr Ulrichu, prawda? To już nie będą przelewki. Krew się może polać, bo ty chcesz panie by oni wiedzieli, że to my zabraliśmy to naczynie. Rację mam?
- Bynajmniej. Nie zależy mi, by wiedzieli kto wazę ma. Choć jakby mi zginął ten fragment, to pierwsza ma myśl by było, że to Unterowie podli. Dla mnie liczy się to byście zdobyli brakującą część i odkryli, gdzie na cmentarzu ukryty jest artefakt. -Usłyszał Matthias w odpowiedzi. - Resztą w razie potrzeby się zajmiemy - dodał po chwili Urlich.

Matthias pokiwał głową na znak, że pojmuje zamiary Ulricha.
- Zatem najlepiej skorupę wykraść by było i jeśli na niej ci nie zależy, a nam w czas udałoby się artefakt odnaleźć...to warto może zwrócić Unterom ich część wazy. Zagarniętej kiedyś podstępem, ma się rozumieć.
- Na cmentarz iść mogę - powiedział Alex. - Z przyjemnością nawet. Ale z wizytą do Unterów to już nie.
- Ja też mam wątpliwości co do odzyskiwania wazy w ten sposób - Kargun poparł Ranelfa.

- Dobrze więc, my postaramy się dla ciebię tę sprawę, herr Wolfenger, załatwić. - Zadeklarował Mordrin. - Sposobem jakim tego dokonamy, martwić się co nie masz. Dobrze żeś jest nam pomocny jeśli potrzeba zajdzie.
- Rad jestem, że pomożecie - odparł krótko Wolfenger.

- Jest jeszcze jedna sprawa, mości Wolfenger. Jak wiesz książe elektor nas przysłał do Beckerhoven w sprawach handlowych. Jako że Wolfengerowie prym handlowy wiodą w tym mieście, to jaką wiadomość mamy zanieść do Salkalten, na dwór księcia, handel wznowicie ze stolicą prowincji?
- Z taką wieścią oczywiście wrócić będziecie mogli - kiwnął głową Urlich. - My skorzy do wznowienia handlowych kontaktów jesteśmy, o kontrakty trudno być nie powinno. Okolica coraz bezpieczniejsza jest, a i jak widzicie dbamy dalej by ją czyścić.

- Herr Wolfenger... - Zaczął Felix, po tym jak odciągnął Svena na bok i oboje przestudiowali kawałek wazy. - Zrozumcie, że zlecenie jest niebezpieczne, a i nas może być za mało, by jemu podołać. Tedy mus zapytać... Czy bylibyście skorzy do oddelegowania paru ze swoich ludzi, by pomogli nam w odzyskaniu waszej prawowitej własności? Albo chociaż pokierować do kogoś, kto z Unterami ma jakąś zawadę i szpilę chciałby im wbić?
- Jeśli potrzebujecie ludzi, to oczywiście oddeleguję paru moich Wilków do tego zadania. Mówcie jeśli czegoś wam jeszcze trzeba - odparł Felixowi.



Po wizycie u Wolfengera

Felix opuścił karczmę, w której cała drużyna zakwaterowała po przybyciu do Beeckerhoven w dosyć dobrym humorze. Prawda to, zostali wrzuceni w środek konfliktu pomiędzy rodzinami, obozowiska skaavenów i nieprzyjazne elfy oraz na horyzoncie majaczyło widmo zostania unterowskim wrogiem numer jeden, ale był zadowolony. W końcu dostali zlecenie, w którym mógł się wykazać i w którym przydadzą się w końcu jego talenty. Zero norsmeńskich najeźdźców, przechadzek po lesie przepełnionym żądnych krwi istot i dzbanów wina pełnych trucizny. Jedynie to, kto jest większym i chytrzejszym sukinkotem.

Kradzież połowy wazy należącej do Unterów nie zapowiadała się na coś łatwego do zrobienia. Nie mieli żadnych punktów zaczepienia, jedynie obietnicę Wolfengera, że wesprze ich swoimi ludźmi. Poza tym – nic. Waza sama w sobie nie była zbyt specjalna i Sven nie mógł w żaden sposób namierzyć miejsca, w którym skryty był drugi jej kawałek, na co Piórko po trochu liczył. Musieli znaleźć jakiś plan działania i to szybko. Chłopak nie sądził, że ten Anzelma powiedzie się w najmniejszym stopniu, ale jeśli Wujaszek chciał marnować czas na pogawędkach z Unterem – miał do tego prawa. Felix w tym czasie zamierzał działać konkretniej.

W czym, o dziwo, zamierzał wesprzeć go Matthias. Pięknisiowi co prawda nie przypadł do gustu i nie wywarł najlepszego pierwszego wrażenia. Cała ta gadka o bogach, modlitwy i bogobojność przyprawiały chłopaka o mdłości. Rzadko kiedy tracił czas na takie osoby, mając je za zbyt słabe i o sztywnym kręgosłupie moralnym – krótko mówiąc, zero rozrywki.

Mordrin jednak zaskoczył go. Po opuszczeniu Wolfengera jakoś stało się tak, że zaczęli knuć gdzieś na uboczu i razem obmyślili całkiem zgrabny plan działania, mając zamiary innych w, no, głębokim poważaniu. Felix na chwilę obecną wykonywał swoją część; krążył po uliczkach Beeckerhoven, nadstawiając uszu i wyszukując osoby, które powinny posiadać potrzebne mu informacje. To zatrzymał się i wysłuchał miejscowego żebraka, oferując mu kilka monet; to zagaił kobiety stojące przy studni, które były skarbnicą plotek i ploteczek. Szukał punktu zaczepienia.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 04-03-2013 o 03:43.
Aro jest offline  
Stary 05-03-2013, 17:33   #108
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zarubiev rozmówił się z Wujaszkiem i czym prędzej po powrocie do miasta, udał się do domu Wolfengerów. Kozak miał szczęście trafić Marit w ogrodzie przed domem. Ucieszył się, że nie będzie musiał tłumaczyć staremu gospodarzowi dlaczego chce wybrać się z kobietą na spacer.
Marit zgodziła się bez gadania. Wołodia pomógł jej wejść na grzbiet swego konia, po czym sam na niego wsiadł i pognał za miasto, lecz nie za daleko, co by nie narażać kobiety na widoki pomordowanych zwierzoludzi, czy co gorsza atak jakiejś zabłąkanej bestii. Rozmawiali długo o różnych rzeczach. Kobieta często się uśmiechała radując tym kozaka niezmiernie. Był zakochany w jej promienistym uśmiechu. Gdy wiatr zawiał trochę mocniej, poruszając jej długimi włosami, kozak czuł, że zapiera mu dech w piersi. W końcu jednak musieli wracać, co by nikt o Marit się nie martwił. Mężczyzna odwiózł niewiastę pod sam dworek Wolfengerów.
-Mam nadzijeję pani, że siję spotkamy zaś niebawem.- rzekł, po czym zdjął z głowy czapę i odjechał. Miał planowane spotkanie z Felixem i Matthiasem w karczmie, w sprawie wazy, którą skraść mieli Unterom.

~***~

Felix i Matthias, w trakcie zbierania informacji wśród ludzi, nie dowiedzieli się wiele więcej niż już wiedzieli. Ciężko było gadać z ludźmi tak, by nikt się nie dowiedział co planują, a przy tym nie uznał za podejrzane tego. Potwierdzili tylko to, że konflikt wewnętrzny dwóch rodów zwiększa również niepokój zwykłych ludzi w mieście. Oba rody prowadzą zażartą rywalizację, często przeradzającą się w uliczne bójki. A mieszkańcy bądź sympatyzowali z jedną z rodzin, bądź starali się pozostawać bezstronni. Nikt z mieszkańców nie opowiedział się tak zdecydowanie przeciw Unterom, by dać się do jakiejś niecnej akcji zwerbować. Paru żuli i mniejszych potencjalnych rzezimieszków, pewnie by mogła zaryzykować... Tylko też zależało jak. Raczej ludzie bali się ‘otwartej’ akcji, gdyż zemsta Untera, który mógł opłacić żołnierzy, straż, czy inną władzę,zdecydowanie przewyższała potencjalne korzyści. Szczególnie, że wiedzieli, że Unter ma dobry kontakt z Imperialnymi żołnierzami, którzy prócz miasteczka, chronią drwali idących na wycinkę lasu.

Dowiedzieli się jednak paru istotnych dla nich rzeczy. O rodzinie majordomusa i o tym gdzie mieszka. Miał trójka dzieci, choć niektórzy mówili, że drugie tyle nieślubnych. Dom rodzinny stał niedaleko rezydencji Untera. Wystawny nawet, więc i opłacany człek musiał być dobrze. Podobne informacje zdobyli także o paru innych osobach, pracujących u Untera. Z kilkoma nawet rozmawiali. Żadnej jednak nie zdecydowali się jak na razie włączyć w jakikolwiek plan.

Nim kompani zdecydowali się przejść do działań i ustalać najdrobniejsze szczegóły planu Wołodia postanowił zaproponować swój pomysł. -Słuchajta...- rzekł na tyle głośno by Felix i Matthias dobrze słyszeli, a postronni raczej nie.
-A co byśta powijedzijeli, jakby my mijast okradać spróbowali fortela takijego...- rzekł spoglądając towarzyszom głęboko w oczy -Jeden z nas -to do ustalenija- udałby siję do tych Unterów i oznajmijiłby że złota mu trza i wydać chce połówkę Wolfów. Da? Przygotowali by my wcześnijej, podrobijoną część od Wolfengerów, ale nijeco zmijenioną, w sensije, ze zmijenionymi ins... inskryp... inskrypcjiami psija jego mać!- wydusił z siebie trudne słowo -Nim tamci by siję pokapowaly, my by przepijisali zawartość połówki Unterów i wtedy można by było dzijałać. Szto powijecie?- uniósł brew. Miał nadzieję, że dość wyraźnie wytłumaczył swój pomysł.

Matthias rozejrzał się po karczmie konspiracyjnie, trochę jakby za bardzo bo Felix przewrócił oczyma drwiąco. ~ Widać skurkowany nie pierwszy raz takie rzeczy planuje. Pomyślał Matthias o Felixie, zganił się za głupie zachowanie i skoncentrował na słowach Wołodii. - Rację masz Wołodia, plan dobry, jeno kto taką wazę skopiuje, ja nie potrafię, bez obrazy ale i wy pewnie artystami nie jesteście, co? Trza by wciągnąć kogoś z zewnątrz, specjalistę co to nie tylko podróbkę zrobi doskonałą ale i postarzy takie cacko... nie artysty jeno fałszerza nam by trza było. Matthias zamówił kolejkę piwa i po łapczywym łyku kontynuował dalej. - Jakby co to wóz z sianem gotów, sznur naszykowany, kaptur i knebel też... majordomusa jest gdzie trzymać, mogę się tym zająć. Zorganizowałem też dla nas przebrania, płaszcze z kapturem i maski. Matthias jakby dumny z siebie rozsiadł się na krześle i pociągnął kolejny łyk browaru.

Kozak przytaknął rozmówcy lekko, po czym pogładził się dłonią po kilkudniowym zaroście -Trza nam brać pod uwagę, że kradzijeż połówki Unterów może wywołać zbrojny konflijikt w tym mijeścije. Untery zara do Wolfów polecą z mijeczami, bo kto inny skradłby im bezwartościjową dla obcych wazę? No nikt... A... Trza to tak zrobić, co by nikt nije podejrzewał Wolfów. A co byśta powijedzijeli, jakby my najpijerw okradli Wolfengerów? Potem porwijemy wazę od Unterów a za kilka dni oddamy całość Wolfom. Nijikt by ich nije podejrzewał, a w efekcije końcowym dostali by to co chcą.- uniósł lekko brew w oczekiwaniu na opinie kompanów.

- Dobry pomysł masz Wołodia... na mnie liczyć możesz. To całe pożyczenie majordomusa to może jeszcze poczekać, jeśli wogóle do niego dojdzie. Jednak trza by to tej samej nocy zrobić co Wolfenger obwieści swą kradzież, inaczej Unter swą wazę schowa. Psuć już nic nie chcę, ale jakby Untera okraść to zawsze więcej fantów wynieść można z jego domu, ta co by waza wśród innych skradzionych przedmiotów znikła. Matthias znów zbliżył swą twarz ku środkowi stołu.
-Proponujem tak. Ja ukraść Wolferom wazę mogę. Pomyślą, żem siję wkupił w ich łaski co by skraść wazę dla sijebije żeby skarb odzyskać. Wy okradnijecije Unterów. Zwalijicije wszystko na mnije, żem coś knuł. Ja z mijasta wyjadę na kilka dni i gdzijeś siję ukryję. Jak rody dojdą do porozumijenija, że zostały okradzijone, to może nawet ich to pogodzi a za jakiś czas w konspiracyji oddamy wazę Wolfom. Zyskamy nagrodę Wolfów a może i ich pogodzim. Ja już sije w mijeścije nie pokażę, co by podejrzeń nie wzbudzić. Ot mój plan.- wyjaśnił.

- Hmm, ciężka sprawa. Zamyślił się Matthias. - Jednak Wolfenger wazę nam dał i źle by wyglądało że nasi kompani dali się oszukać i że ludzie elektora złodzieja mieli w swej drużynie. Może lepiej żeby Wolfenger nagłośnił sprawę że okradziony został, sprawę straży miejsckiej zgłosił, w ten czas my wejdziemy do Unterów i jego wazę skubniemy? Unter nie rzuci podejrzeń na Ulricha bo ten u strażników pierwszy był. Matthias chciał znaleźć najlepsze wyjście, takie co to by jego kompanów w złym świetle nie stawiało, ale czy tak się dało? Kto to wie.
-Udawany gnijew, to udawany gnijew. Jeśli Wolf jest honorowym mężem, pewnijekijem nije będzije umijał dobrze grać wkurwijonego. A jak na prawdę siję go okradnije, to przynajmnijej nikt mu nije zarzuci, że udaje. Da.- wzruszył ramionami.
- Trafna uwaga. Sposobu nie było by racji Wołodii nie przyznać. - Ustalone zatem co i jak. Wołodia wazę weźmie i z miasta wyjedzie. Pytanie jednak pozostaje. Komu z naszych o tym powiedzieć możemy? Napomknął zafrasowany Matthias.

-Szczerze powijedzijawszy to tamtym powijerzyłbym swoją prawijicę. Da. Brać udzijału w tym nie muszą ale wijedzijeć mogą. Z drugijej strony jak wijedzijeć nije będą, to też będzije to bardzijej naturalne. “Wołodija?! Nasz kamrat?! Złodzijejem?!”- udawał Anzelma pół żartem.
- Ha ha ha. Zaśmiał się Matthias z naśladownictwa Wołdii. Jedno jest pewne, jeśli taką drogę obierzemy to przewin najmniej być musi, koniec z porawaniami i torturami. Wykradniemy wazę i tyle. Po wszystkim Wolfengerowi się plan wytłumaczy i on odpuści. Unter też do straży nie pójdzie bo i co powie, że mu ktoś starą, potłuczoną wazę ukradł? Do miasta Wołodia będziesz mógł wrócić po wszystkim, to raczej pewne.
-Jeśli wrócę, to Untery mogą siję domyślić, że to cały czas podstęp był i na nowo sprawę roztrząsnąć mogą.- zastanowił się. Wiedział, że plan, który proponuje skreśli jego ewentualną przyszłość z siostrzenicą Wolfengera.
-Jeśli już wrócę to nocą, w ukryciju, co by nije wijidzijeli mnije. Da. Nije ma co ryzykować.- machnął ręką.

Matthias trzasnął się otwartą ręką w czoło. - Tak, przecież jest jeszcze młoda Wolfengerówna... pewnyś Wołodia że chcesz to poświęcić, kto wie może będziesz musiał, może nie warto? Doptywał się Matthias.
-Udowodnijim Wolfowi, żeśmy nije tylko honorowe wojownijiki, ale i sprytne chłopy. Przechytrzym Unterów a nijenawijiścią do mnije ich może nawet zjednoczym. Wtedy Może Wolf wyda swoją sijostrzenicę za żonę mi. A może nije. Do stracenija nic nije mam.- rzekł ponuro -Ale jeśli siję to powijedzije, to udowodnim, że mądrze postępujem, da.-
- Zatem zgoda. Pokiwał w porozumieniu głową Matthias. -Sens to ma, kupy się trzyma. Poczekamy co Anzelm za wieści przyniesie. Jutro ludzie Untera będą już pośród drzew z elfami się dogadywać, może nie wrócą nawet, kto wie? Jeśli Wujaszek dobrych wieści nie przyniesie to plan mu przedstawimy i zaczynamy działać. Podkreślił Matthias.

-Rozumijem. Idę do Wolfów, pożegnam siję z Marijit. Aha... Pewnijikiem będą pytać, skąd żem wijedzijał gdzie waza u Unterów jest. Powijecije, żem was wypytywał o to, bo w ich dworku, żem nije gościł. Zwalta wszystko na mnije, co by was nije podejrzewali.- rzekł spokojnie.
- Dobra, a Anzelmowi powiemy już jak pierwsze emocje opadną, tak by wszyscy myśleli żeś czarną owcą jest w rzeczywistości. Dopowiedział Matthias.
Wołodia skinął głową, założył na głowę swoją futrzastą czapę, po czym wyszedł z karczmy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-03-2013, 18:26   #109
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plany, plany, plany...
Alex nie miał najmniejszego zamiaru uczestniczyć w jakimkolwiek planie, który polegałby na wykradzeniu wazy, a dokładniej jej kawałka, z rąk Unterów. Co innego dać komuś po pysku, co innego kogoś okradać.
W ogóle cała historia wyglądała niczym wzięta z jakiejś kiepskiej ballady, snutej przez barda w karczmie pełnej podpitych słuchaczy. Ukryty na cmentarzu przedmiot, do którego odzyskania czy też zdobycia był potrzebny znajdujący się na wazie napis. Aż dziw, że obie rodziny nie doszły do porozumienia i nie spróbowały wspólnie owego artefaktu zdobyć. Ale z pewnością później nie potrafiliby się dogadać co do tego, kto w gruncie rzeczy był właścicielem tego tajemniczego 'czegoś'. Zapewne powybijaliby się do ostatniego żyjącego członka któregoś z rodów. A z siedzib Unterów i Wolfgangerów pewnie nie zostałby kamień na kamieniu.
Ciekawe co się stanie, jeśli artefakt zostanie odnaleziony i trafi w ręce Wolfgangerów... To przecież oczywiste, że sprawa się rozniesie. Wolfangerowie nie będą potrafili utrzymać języka za zębami i rozgłoszą swój sukces. I wtedy zrobi się awantura na wielką skalę. Na bardzo wielką skalę. Lepiej by wtedy było znaleźć się bardzo daleko od Beeckerhoven.

Zostawił na stole niedopite piwo, a potem zaszył się w swoim pokoju.
Nie było wiadomo, kiedy ruszą na zwiedzanie cmentarza. Lepiej było zachować trzeźwy umysł i przyszykować się na przeróżne niespodzianki. Nigdy nie było wiadomo, co mogło człowieka spotkać na takim ciekawym miejscu jak cmentarz.
A nuż się natkną na jakiegoś ducha...
 
Kerm jest offline  
Stary 06-03-2013, 08:38   #110
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wieczorem u Untera

Nastał wieczór. Anzlem przygotował się należycie. Włożył najlepszy strój jaki miał, a na to założył długi, ciemny płaszcz. Gdy nastało po godzinie 20 Anzelm ruszył mając u boku Aliquama, który obiecał sobie powściągliwość wobec Unterów. Po drodze musieli minąć straż, która zagrodziła im drogę. Chamstwo i prostactwo biło od nich, lecz krótka informacja dokąd podąża oraz srebrniak powinien załatwić sprawę. Gdyby tak się stało udał się dalej albowiem czas był późny. Gdyby nie, jego prywatny ochroniarz powinien wyjaśnić sprawę.
Jednak ostatecznie się nie stało… Dwóch rosłych mężczyzn tylko się zaśmiało gromko widząc tą nieudolną próbę przekupstwa.
- Buahahaha. Franc, widzisz to? Srebrnikiem się wkupić chce - rzekł ledwo tłumiąc śmiech. - Panie Hrabia, myślicie że opłacać się nam to będzie? Wpuścimy za srebrnika, a później robotę dobrze płatną stracimy, a i parę zębów przy okazji… - dodał po chwili spoglądają z góry na Anzelma. - Zaproszenia do domu nie okazujecie, więc i pewnie nie macie. Mnie również nie poinformowano o wizycie jaśnie Hrabiego. A nawet uczulano na was.
- Zawróćcie więc – dodał Franc.

Anzelm spojrzał spokojnie na dwóch strażników i rzekł:
- Rozumiecie, że odmawiając mi odmawiacie Elektorowi, którego to omen nomen posłańcem jestem. Zdajecie sobie sprawę, co będzie gdy wrócę do Elektora z wiadomościami, że Herr Unter nie życzy sobie z nim rozmawiać, a gdy to dotrze do uszów Herr Untera możecie stracić więcej niż kilka zębów - Anzelm wyjął z kieszeni bocznej dokument mówiący o jego stanie - Widzicie to? - zagrzmiał, lecz po chwili się uspokoił bowiem nie każdy miał dar czytania, a większość żołnierzy czy strażników tej zdolności nie posiadała - To mówi, że jestem kim jestem..i jestem tu z woli Elektora!!! - głos znów podniósł ale wrócił już mu uśmiech - Nie chcecie mnie wpuścić, trudno... Cóż wasz Pan zamiast siedzieć w ciepłym domu będzie musiał do Saalkaten się udać...ale cóż...pewnie za to, że droga niebezpieczna, mroźna i niewygodna was nagrodzi..Tak, myślę że jak dowie się że mógł przyjąć mnie w domu a tak musi do samego Elektora, który zapewne nie będzie rad z waszych postępków, to Wasz Pan...okaże wam swoją wdzięczność...nie tak wielką jak moja...skoro srebrnik Elektorski was mierzi - spojrzał strażnikowi w oczy, tak by ten zrozumiał że żarty się powoli kończą. W końcu co jak co Elektor to Elektor a jego posłaniec to persona ważna.
- Salkalten, tamto w Ostlandzie?- spojrzał strażnik Karl
Wujaszek podrapał się po brodzie i klepnął przyjacielsko strażnika:
- No dokładnie...Troszkę daleko, nie sądzisz ? - uśmiechnął się
- Adolf!... Adolf, idźże do pana, jak nie śpi i powiedz, że ten tam hrabia von Mullen widzieć się go zapragnął- krzyknął strażnik, po czym ponownie zerknął na Anzelma nie schodząc mu jednak z drogi.
Aliq uspokoił się widząc, że jego metody otwierania drzwi nie będą potrzebne.
Parę chwil minęło, nim Adolf pokazał się w drzwiach rezydencji.
- Jaśniepan Unter nie życzy sobie nikogo już dziś widzieć - rzekł by po chwili zamknąć drzwi.
- Słyszeli?! - spytał retorycznie Franc. - Więc do widzenia - skinął z uśmiechem głową.
Krasnolud zacisnął zęby, patrząc z dołu na Wujka i czekając na ewentualne rozkazy. Był jednak przekonany, że trzeba więcej niż jednej negatywnej odpowiedzi, by zatrzymać Wujaszka.
Wujaszek uśmiechnął się. Zaczął analizować wszelkie posunięcia, wszystkie możliwe warianty. W dłoni bawił się monetą i rzekł:
- Rozumiem. Jeśli bylibyście rad, co oczywiście spotka się z moją wdzięcznością, przekażcie Panu Unterowi, że zależy mi na dyskretnym spotkaniu. Z dala od wścibskich oczu ludzi a w szczególności Wolfenbergów. Przekażcie i niech Herr Unter wyznaczy czas i miejsce, gdzie w cztery oczy mógłbym rozważyć z nim współpracę ekonomiczną i przyszłościową, która może podnieść zawartość kieszeni rodu jego.. - po tych słowach wyjął złotą koronę lecz nie dawał - porozmawiajcie a nie będzie wam zapomniane...

- Oczywiście panie hrabio, oczywiście - odparł z uśmiechem strażnik. - Da waść hrabia monetkę, a jutro wrócimy z informacją od pracodawcy mego.

Anzelm się zaśmiał i rzekł;
- Jak wrócicie to dostaniecie...No chyba że teraz skoczycie to i kasa szybciej wam do kiesy wskoczy - zaproponował.

- Tera pan mówił, żeby nie przeszkadzać przecie. Rzuci coś hrabia, a my jutro z wieścią przyjdziem - odparł strażnik.

Tak też się stało. Anzelm udał się do pokoju. Noc późna a on musiał odpocząć.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172