|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-11-2015, 16:57 | #121 |
Administrator Reputacja: 1 | Jekil zatrzymał się gdzieś w połowie drogi między świątynią, a płonącą stodołą. Ojciec Theodosius popędził gdzieś przed siebie, Lenz jakby rozpłynął się w powietrzu, chociaż gdzieś z oddali dobiegały jego wrzaski, a Elgast gdzieś się zapodział. Smoka też jakoś nie było, a gdy nie było widać smoka, to nigdy nie było wiadomo, z której strony bestia może się pojawić. Na wszelki wypadek lepiej było się gdzieś przyczaić, bo co innego widzieć smoka z daleka, co innego stanąć z nim nos w nos. A najbezpieczniejszym miejscem była, jak się Jekilowi zdało, świątynia, do której łowca nagród powoli zaczął się wycofywać, bacznie rozglądając się na wszystkie strony. |
29-11-2015, 13:16 | #122 |
Reputacja: 1 | Trzymanie się z dala od niebezpieczeństwa i niewystawianie się na widok szło do tej pory Elgastowi nad wyraz łatwo. Wszystko jednak, czy to szczęśliwa passa, czy cokolwiek innego, musiało mieć swój kres. W przypadku Elgasta, był to kres szczęścia. |
02-12-2015, 13:31 | #123 |
Reputacja: 1 | Ileż to już razy ktoś próbował go dźgnąć nożem, utopić, powiesić, udusić, jednym słowem zabić? Po tylu przeżyciach życiowych i w jego wieku, to co się teraz działo, nie robiło na nim żadnego wrażenia. Był już zmęczony tym wszystkim, całe te awanturnicze życie już dawno przestało mu sprawiać jakąkolwiek przyjemność. Nie lubił takich sytuacji, bo zawsze wtedy do głowy przychodziły mu właśnie takie myśli, a przecież powinien się skupić na wyjściu z tego całego bajzlu. Skórzana rękawica, którą miał zasłonięte usta, strasznie śmierdziała. Niby Elgast był przyzwyczajony do różnych obrzydliwych zapachów, w końcu sam nie do końca dbał o własną higienę, ale jednak ta rękawica pachniała naprawdę obrzydliwie. Z drugiej jednak strony czego można się spodziewać po, tak podrzędnych złodziejaszkach. Elgast postanowił przyjąć bierną postawę wobec całego szaleństwa jakie działo się wokół niego. Po co się szarpać i próbować wyrywać. Zaraz przecież wpadną do środka jego towarzysze i sprawa sama się rozwiąże. Zaraz zostanie uwolniony i będzie mógł iść i gdzieś się napić. Zaraz przybędą… A przynajmniej Reuter miał taką nadzieję. |
02-12-2015, 13:52 | #124 |
Reputacja: 1 | Lenz postanowił nie przybywać. Choć "postanowił" to zbyt mocne słowo. Jego dobro własne pozbawione wsparcia bujnej wyobraźni, która gdyby była człowiekiem to by teraz stała za stodołą i rzygała dalej niż widziała, zwyczajnie huknęło mu w ucho "Schowaj się!". Po czym kazało czekać w ukryciu nieopodal wejścia do cerkwi i obserwować rozwój sytuacji. A właściwie nie rozwój sytuacji, a decyzję Jekilla. Zresztą... on to przecież dowodził buchajom.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
02-12-2015, 14:34 | #125 |
Administrator Reputacja: 1 | Zakładnik... Pojęcie to Jekilowi było, i owszem, znane. I nieraz się słyszał o tym, co w takiej sytuacji robić. Zdania, niestety, były podzielone. Jedni prawili, że należy się z oprychem dogadać, co by zakładnika wypuścił, nawet gdyby żądania nie wiadomo jakie były. Inni inne rzeczy głosili, do poprzednich całkowicie odmienne. I z założenia wychodzili, iż oprych kimś bez honoru jest, a co za tym idzie, słowa swego nie dotrzyma. Złoto czy inne dobra weźmie, zakładnika nie wypuści, a potem i tak ubije. A skoro trup i tak padnie, to i po co czekać, na dysputy czas tracąc? Jeno stypa później się zacznie i tyle, a im wcześniej człek za kufel chwyci i zdrowie nieboszczyka wypije, tym i lepiej dla wszystkich zainteresowanych. A o rzucaniu broni to już w ogóle mowy nie było, jako że wtedy z jednego zakładnika dwóch się robiło. - No chyba żeś się z gupim bez ściane macoł - wypalił Jekil, ku drugiej szkole rozmów z bandziorami się skłaniając. Gdyby tu Lenz był, to jemu Jekil rozmowy by pozostawił, bo Lenz każdego niemal otumanić umiał. Ten jednak czym innym, jeśli Jekij dobrze słyszał, się zajmował, więc to na barki Jekila trud rozmowy spadł. - Ostaw go i sam tego noża rzucej, to z życiem uńdziesz. Jak tu reszta wsi przyleci, to cię na strzępy rozerwą. A za łobcym, co to go pod nożem trzymosz, nikt słowa nie powi, jeno cie wyśmiejom. Może jeno łociec Theodosius odprowy zań modły. Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-12-2015 o 14:50. |
03-12-2015, 21:08 | #126 |
Reputacja: 1 | - Wieśniacy mnie na strzępy rozerwą? Wybacz pan, ale czy waćpana do reszty, to jest do wątroby, podkurwiło od nadmiaru księżycówki? Ja za młodu przestawiałem słupy na granicy Averlandu i Stirlandu, przy okazji takich kmiotków… ja to się mówi? A tak, pacyfikowałem ich, to jest, gasiłem zarzewie buntu przeciw władzy sprawiedliwie panującej. Zbrojny rozsądny takich nędznych kmiotów, pomimo ichniej liczebnej przewagi, posiekać może bez zbytnich trudności, ino starczy nie mitrężyć i siekać bez sumienia wyrzutów. - Tobias chyba spostrzegł, że za dużo gada i przycisnął mocniej łamacz mieczy do gardła Elgasta. - Rzucasz kozik, chłopczyku, czy szlachtujemy tego szulera? Znam ci ja go, za nim paru stróżów prawa się rozglądało i jego główka może być nawet warta paru koron. Nie będę się cackał. Rzućcie, załatwimy swoje i ktoś tam was za jakiś czas rozwiąże. Nie rzuć, poderżnę mu gardło, a potem zajmiemy się tobą. To jak? Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 31-07-2016 o 15:15. Powód: literówki |
04-12-2015, 17:56 | #127 |
Administrator Reputacja: 1 | Bandzior chwalił się swymi dokonaniami w miejscach, których Jekil nie znał nawet ze słyszenia. Za to, jeśli owe przechwałki były prawdziwe choćby w części, wiadomo było, że mają do czynienia z kimś, dla kogo życie ludzkie nie ma znaczenia, zaś gwarancja tego, że tamten dotrzyma słowa nie istniała. Wierzyć w słowo kogoś takiego było głupotą, zaś oddawanie się w jego ręce głupotą podwójną. - Szalejuś się chyba nażarł - odparował Jekil. - Wyłaźcie z łapskami do góry, to z życiem ujdziecie. |
06-12-2015, 20:09 | #128 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 31-07-2016 o 15:16. |
09-12-2015, 11:19 | #129 |
Administrator Reputacja: 1 | Czy Jekil się tego spodziewał? Nie, zdecydowanie nie. Ale nawet gdyby był pewien, że bandzior w taki sposób postąpi, to i tak nie rzuciłby broni. Wszak wtedy jego los miałby zagwarantowany dokładnie taki sam koniec. Bez wahania ciął jasnowłosego, i z okrzykiem "Bandyci! Są tu!" przesunął się za otwarte drzwi, od których dzieliło go pół kroku. |
09-12-2015, 15:38 | #130 |
Reputacja: 1 | Nie, nie, nieeeee.... Zupełnie nie tak to się miało odbyć! Nie tak! Jekill miał rzucić broń, a Lehman nawet gdy ten nie rzucił, nie zabijać Elgasta, który przeca powinien był się wyrwać temu zbirowi! Nosz Ranaldzie! Gdzieś był???
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |