|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-02-2018, 21:40 | #801 |
Reputacja: 1 |
|
10-02-2018, 19:30 | #802 |
Reputacja: 1 | Każdy z kompanów miał prawo się wypowiedzieć w kwestii problemów Kugelshreibera. Bernhardt nie odzywał się, gdy kompani przedstawiali swój pogląd na sprawę. Gdy skończyli sam zabrał głos. - Panowie, czy aby trochę nie dramatyzujemy odpuszczając zlecenie od wynalazcy? Nasi przeciwnicy... eeech. To nie są kultyści, ludzie o szlacheckich korzeniach. Majętni, wpływowi. To zwykłe małomiasteczkowe kanalie jakich wiele. To jest Kemperbad. Nie Altdorf czy moje ukochane Talabheim. Moglibyśmy przygotować zasadzkę na tych paru strażników. Przebierzemy się za nowych reketerów, poczekamy jak przyjdą po kolejny haracz i zadamy bobu pieskom miejskim. W razie fiaska cała wina spadnie na nowy gang w mieście. Ale to co wystarczy zrobić to pojmać gnojków i utopić w Reiku. To jest wykonalne. Jak tego nie zrobimy to czy zawsze będziemy uciekać jak paru wsiołków postanowi dorobić na boku? Jestem wyznawcą Ranalda, boga ludzi przedsiębiorczych. Ja bym tematu nie oddawał. Przemyślcie nad tym. Jeśli zdecydujecie zostawić Kugelshreibera popłynę z Wami, ale takie zadanie jest na miarę naszych możliwości... - powiódł wzrokiem po towarzyszach szukając aprobaty. |
10-02-2018, 22:01 | #803 |
Administrator Reputacja: 1 | Bernhardt być może miał rację, ale Axel uważał, że mieli za dużo do stracenia. Nawet jeśli tamci byli przestępcami, kryjącymi się pod mindurami strażników miejskich, to i tak było ich więcej, a w przypadku starcia było ich słowo, przyciwko słowu jakichś przybłędów. Co gorsza tamci mogli posłużyć się argumentem o zasadzce, jaką postanowili zastawić po informacji o pojawieniu sie w mieście grupy wymuszającej haracze. I komu by uwierzono? - Podtrzymuję swoją opinię - stwierdził. - Nie podoba mi się działalność tych strażników, ale nie jesteśmy w stanie wybić ich wszystkich, nawet za pomocą wspaniałych wynalazków naszego genialnego gospodarza. |
11-02-2018, 01:34 | #804 |
Reputacja: 1 |
|
11-02-2018, 18:51 | #805 |
Reputacja: 1 |
|
12-02-2018, 23:29 | #806 |
Reputacja: 1 | 24 Sigmarzeit 2513, przed południem Ustalono jednak, że straż miejska to zbyt dużo jak na możliwości bohaterów. Kugelschreiber pieklił się i zżymał, ale kompania nie ustąpiła. Zdecydowali, że nie będą zadzierać ze skorumpowaną, ale wciąż władzą i ścieżki ich oraz wynalazcy rozejdą się. Oczywiście Kugelschreiber nie zamierzał im nic zapłacić, gdyż nie wywiązali się z zawartej z nim umowy. Pepik nie ukrywał natomiast żalu, gdyż w końcu jego kucharski zmysł był doceniany. Rozstali się w niezbyt przyjazny sposób, gdyż Kugelschreibera w żaden sposób nie dało się udobruchać. Czuł się osobiście dotknięty i nie zamierzał rezygnować z odzyskania pieniędzy, a awanturników nazwał tchórzami. Lothar, już po opuszczeniu Geflugelsalad udał się na spotkanie z Wornbechlerem, od którego kupił kilkadziesiąt beczułek wypełnionych winogronowym sikaczem. Ustalił też szczegóły załadunku, który miał zostać zakończony mniej więcej w tym samym czasie co usuwanie uszkodzeń. Wyglądało na to, że będzie można odpłynąć w stronę Grissenwaldu już rankiem. Pozostała trójka awanturników, ostrzeżona o obecności w mieście podejrzanych typków przyczaiła się w „Starej Oberży“, całkiem przyzwoitym, klimatycznym zajeździe, zlokalizowanym na lewym brzegu Stiru. Liczyli na to, że w oddaleniu od centrum miasta nie zostaną wyśledzeni. Co okazało się prawdą. Załadunek trwał gdy bohaterowie pojawili się na łodzi. Dwóch szkutników i stolarz kończyli właśnie mocować ostatnie elementy uszkodzonego poszycia. Rzeka wolno wracała do normalnego stanu po ostatnich ulewach, a pogoda ustatkowała się, chociaż było chłodno, a niebo zasnuwał szczelny całun szarych chmur. Nim skończono przygotowania do wypłynięcia z kemperbadzkiego doku, awanturnicy mogli posłuchać plotek, które w takich miejscach były szczególnie obfite, nie wspominając o stopniu ich fantazyjności. Mówiono o atakach bandytów na wszystkich szlakach Imperium, które nasilały się w ostatnich tygodniach tak bardzo, że groziły zerwaniem łączności między Prowincjami, a Elektorowie zaciągali do służby nowe oddziały strażników. Mówiono nadal o uwięzionym w twierdzy Reikguard następcy tronu, a pomysły dlaczego się tam znalazł mnożyły się jak grzyby po deszczu. Mówiono o nagłej chorobie Imperatora i spekulowano o sukcesji. Ktoś przywiózł wieści z północy, gdzie spory między Ulrykanami a Sigmarytami przybierały na sile, podobno w kilku miejscowościach doszło do linczów i walk ulicznych. Bardziej lokalnie, ktoś opowiadał o kolejnych trupach wyłowionych z Reiku na południe od miasta. Nawet w zeszłym tygodniu wyłowiono jakiegoś nieszczęśnika, który był porośnięty futrem, a oczy zamiast w oczodołach znajdowały się na wypustkach wyrastających z czoła. Oczywiście nikt nie śmiał nazwać denata mutantem. Mówiono też o pewnym miejscu, położonym nad samą rzeką i przestrzegano aby do się do niego nie zbliżać, zwłaszcza, że arystokratyczny ród tam mieszkający cieszył się odwiecznymi imperialnymi przywilejami. Chodziło o Wittgendorf, siedzibę von Wittgensteinów, którą nawet łowcy czarownic omijali z daleka. I gdy Dumna Syrenka odbiła od brzegu, Wolfgang omiatając spojrzeniem niebosiężne klify, na których stało miasto dostrzegł zjeżdżających na drabince dwóch obwiesiów. Dokładnie tych samych, którzy podążali za drużyną od Altdorfu. Tym razem nie mieli szans dogonić barki, która właśnie wpływała w główny nurt rzeki. Dzień później na horyzoncie zamajaczył wznoszący się nad brzegiem Reiku zamek Wittgenstein. Z tak dużej odległości wyglądał na opuszczoną, podupadłą ruinę i dopiero przyjrzenie się pozwalało stwierdzić, że most jest uniesiony, a na basztach powiewają proporce. Nim jednak Syrenka dotarła do zamku i leżącej w jego cieniu wioski Wittgendorf, w kierunku barki ruszyła niewielka, żaglowa łódka, na której znajdowało się kilka osób. Była to łódź rybacka, a jej kapitanem była tęga, krótko ostrzyżona kobieta o blond włosach zmierzwionych wiatrem. - Ahoj! Tam na barce! - zakrzyknęła. Miała mocny głos, z wyraźnie zaznaczonym północnym akcentem. Brzmiała niemal jak mężczyzna. - Na Hungerfoulta i jego wodne dziwki! Dobrzy ludzie, unikajcie tego gniazda zepsucia! - wskazała wytatuowanym ramieniem na widoczny w oddali zamek. - Trzymajcie się lewego brzegu! |
13-02-2018, 09:03 | #807 |
Reputacja: 1 |
|
13-02-2018, 13:44 | #808 |
Administrator Reputacja: 1 | Z Kugelschreiberem nie dało się porozmawiać. Wynalazca był tak zawzięty, tak spragniony zemsty, że nie potrafił zrozumieć, iż czasami trzeba odpuścić. - Pepiku - powiedział Axel, gdy Kugelschreiber już nie słyszał - wspaniale gotujesz. Jeśli przypadkiem znudziło ci się to miejsce, to chętnie cię ze sobą zabierzemy. Czy myślałeś kiedyś o tym, by założyć własną gospodę i być sobie szefem? * * * Opuścili wreszcie Kemperbad, żegnani (zapewne) niechętnymi myślami wynalazcy i (z pewnością) zawiedzionymi spojrzeniami dwójki 'tropicieli'. Z ładownią pełną pękatych baryłek (i z głowami pełnymi plotek) ruszyli ku świetlanej przyszłości, czyli do miejsca, gdzie - według Lothara - mogli pozbyć się (z zyskiem) ładunku. * * * Najwyraźniej nie wszystkie plotki były tylko plotkami. To, co mówiła kobieta z płynącej z naprzeciwka łodzi, nie tylko potwierdzało wcześniejsze ostrzeżenia, ale i całkiem zniechęcało do odwiedzenia Wittgendorf. - Dziękujemy za ostrzeżenie! - krzyknął, również machnąwszy do kobiety. - Skorzystamy, ominiemy! - Zmieniamy kurs, podpłyńmy do nich - powiedział do swoich towarzyszy. Poznamy jakieś szczegóły. Po chwili, gdy łodzie znalazły się bliżej siebie, zapytał: - Co się tam dzieje takiego? Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-02-2018 o 16:11. |
13-02-2018, 17:47 | #809 |
Reputacja: 1 |
|
14-02-2018, 20:19 | #810 |
Reputacja: 1 | Zostawiwszy Kugelshreibera z jego problemami z lokalną władzą Zingger wpadł w melancholijny nastrój. Z jednej strony wiara w Ranalda nakazywała niepoddawanie się opresyjnej władzy. Skorumpowanej władzy chciało by się rzec. Z drugiej jednak strony, gdzie "krasnoludów kupa tam i Sigmar dupa" klarował sobie Berni. - Jestem rozdarty, przyjacielu. Wewnętrznie - zwierzył się przy najbliższej okazji Axelowi, gdy barka wolno sunęła przez wody Reiku. To mówiąc sięgnął po cienkusz, który nabył jeszcze w Kemperbadzie i zdrowo łyknął. - Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy, ale prawdą jest, że innej drogi nie było. Zginąć można zawsze później. - Eeech, czekam na jakiś znak. Coś co mnie natchnie. *** Los nie dał na siebie długo czekać. W okolicach Wittgendorfu Zingger akurat uciął obie krótką drzemkę, gdy dobiegł ich głos o jakichś dziwkach. Od razu wybudził się ze snu. - Dobra kobieto! - zakrzyknął, gdy zbliżyli się do łodzi. - Kim jest ten Waściny Hungerfoult i jego wodne nimfy? To jakiś za przeproszeniem burdel na wodzie, łaskawa Pani? |