|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-02-2018, 19:49 | #791 |
Reputacja: 1 | Zingger zmieniony nie do poznania ruszył w kierunku parszywego posterunku, jak począł mimowolnie określać placówkę straży miejskiej kupieckiego Kemperbadu. W głowie układały mu się dziesiątki planów jak zdemaskuje herszta reketerów i jego pomagierów, co drugi to lepszy. W każdym razie każdy kończył się pomyślnie. Po namyśle Bernhardt kupił cebulę na nieodległym straganie. Starym złodziejskim zwyczajem przegryzł parę kęsów aż się wzdrygnął. Zdeterminowany resztę wtarł w dłonie i potarł oczy. Olfaktoryczny stygmat został poczyniony, co miało, jak wyczytał w hagiografii "Żywoty Świętych Hultajów", skutecznie odwrócić uwagę od jego twarzy. Zadana na twarzy cebula sprawiła, że do oczu same napłynęły łzy. - Raz kozie na wozie, czy jakoś tak - dodał sobie animuszu przed wejściem w paszczę lwa Mości Zinnger. Siąpiąc nosem natknął się niemalże na progu na ponurego draba, którego dla żartu można określić przedstawicielem prawa. Nic nie robiąc sobie jednak z opryskliwego potraktowania Bernhardt klapnął na stołek przed ladą i głęboko westchnął. - Wreszcie jakieś życzliwe słowa usłyszałem w tym przez bogów opuszczonym mieście - zaszlochał dla teatralnej pauzy. - Powiem krótko. Musicie mi pomóc. Jakieś obwiesie mnie napadły wczesnym rankiem. W tym mieście. W łeb dały, że jeszcze guza mam - wskazał na czubek głowy. - Grozili orężem. Zabrali sakiewkę, co ją miałem przy sobie. Jak im pogroziłem strażą, to się zaśmiali mi w twarz hultaje. Powiedzieli, że teraz to oni -Zingger położył nacisk na ostatnim słowie - przejmują władze w półświatku. Od teraz to im haracze będą mieszkańcy płacić. A miałem tu się osiedlić, żony poszukać.... Piszczcie moje zeznania dobry człowieku. To najprawdziwsza prawda. Nowi rabusie się tu Wam zalęgli! - przerwał niby zacietrzewiony. - Zresztą co ja z Wami będę gadał. Z naczelnikiem się rozmówię, bo widzę, że Wyście nie decyzyjny a jedynie silnoręki. Prowadźcie do kapitana! - zażądał stanowczym głosem. "Rybka połknęła haczyk, albo ja się sam nim udławię. Na dwoje Ranald wróży, jak mawiał Święty Ancymon" - uznał w duchu Zingger lustrując twarz strażnika. |
03-02-2018, 22:24 | #792 |
Reputacja: 1 |
|
05-02-2018, 00:00 | #793 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko z ust Zinggera padły słowa haracz, rabusie i hultaje, strażnik natychmiast zamienił się w słuch. Do tego stopnia, że trzymana w ręku kurza kość wypadła mu na ziemię. Gapił się na Berniego z rozdziawioną gębą, do czasu aż kapłan nie wspomniał o kapitanie. - Do sierżanta... Tak, do sierżanta pójdziemy... - wymamrotał i podniósł się z krzesła. Poprowadził Zinggera w głąb koszar i stanął przed jednymi z wielu niczym nie wyróżniających się drzwi. Zapukał i gdy ktoś z wewnątrz poprosił, otworzył i wpuścił petenta do wnętrza. - Sierżancie Kessler, ten oto Pan ma pilną sprawę. Napadli go, rabusie jacyś i ponoć w mieście. Trzeba się tym zająć - powiedział. - Pozwól Knothe, że to ja zadecyduję. Jesteś teraz na służbie, wracaj do pracy - Zinnger aż drgnął, gdy usłyszał ten głos. Należał do mężczyzny, który wieczorem dowodził reketerami. Powtórzył mu swoją historię, którą Kessler zanotował, obsuszył arkusz i dał Bernhardtowi do podpisania. - A powiedzcie mi dobry człowieku, jak owi rabusie wyglądali... Czy jakieś charakterystyczne cechy mieli, takie, żeby łatwiej było nam ich zidentyfikować. Tatuaże, kolczyki, sztuczne członki... Lothar wypytał dokładnie, o to co stało się z łodzią. Otóż okazało się, że zostały połamane religi na bakburcie oraz pękło kilka desek poszycia, gdy Syrenka zderzyła się z luźno zacumowaną barką. Von Essinga uspokojono, że wszystkie uszkodzienia zostaną usunięte do następnego ranka a remont odbędzie się na koszt miasta. Uspokojony szlachcic zajął się analizowaniem ofert handlowych w siedzibie gildii i rozmowami z kupcami. Szybko okazało się, że Karl Wornbechler ma do sprzedania tanie, niskogatunkowe wino, w sam raz wpisujące się w gusta szkutników i robotników. Lothar obliczył, że za gotówkę zdobytą na handlu drewnem jest w stanie niemal całkowicie wypełnić ładownię łodzi beczkami z trunkiem. Drugą ofertą jaką się zainteresował była wełna. Za niecałe tysiąc złotych koron Lothar mógł kupić od Herr Mahlerta tyle wełny, żeby po brzegi wypełnić przestrzeń bagażową Syrenki. Trzeba się było zdecydować... Już podczas powrotu do Geflugelsalat Lothar spostrzegł niepokojącą rzecz. Na jednej z ulic rzucili mu się w oczy dwaj obdarci mężczyźni - byli zabłoceni, w poniszczonych ubraniach, a na twarzach mieli ślady niedawnych razów. Szlachcic niemal od razu ich rozpoznał - byli to ci sami, którzy śledzili ich już wcześniej, zanim szlachcic nie skłonił konstabla Joachima Murdowa do ich zatrzymania w nadrzecznej stanicy. |
05-02-2018, 19:55 | #794 |
Reputacja: 1 | Zingger indagowany przez Kesslera wpadł na szalony plan, aby opisać dokładnie obwiesi, którzy ścigali ich od pewnego czasu i przy odrobinie trudu mogli znaleźć. Już, już chciał to zrobić, gdy ni stąd ni zowąd przeszedł go zimny dreszcz, a w głowie usłyszał cyniczny, jakby lekko rozbawiony głos.... Ranalda?. "Bo przekombinujecie...." - mówił głos. Zingger wyraźnie straciwszy rezon, pokręcił przecząco głową. "Nie można omenów lekceważyć, jak prawił święty Ancymon. Zagram ostrożniej". - Eeee.... tak po prawdzie... to ja trochę ze strachu, ale nie za mocno im się przyglądałem. Na twarzach mieli bowiem jakieś gałgany, które uniemożliwiały rozpoznanie. Jedyne co pamiętam, to że jak mnie zostawili na ziemi obrabowanego, to poszli w jednym kierunku, a później zawrócili jakby do końca nie znali drogi. Dziwne prawda? - spojrzał na sierżanta. - Aha i jeszcze jedno mi utkwiło. Powiedzieli, że odtąd nikomu w Kemperbadzie nie przybędzie pięć złotych karli bez ich zgody. Jak ktoś do mnie przyjdzie po haracz, to mam mu odpowiedzieć, żeby się, przepraszam za wyrażenie, chędożył kozojebca jeden. - spuścił skromnie wzrok. - To gdzie mam podpisać. A tutaj? Hans Volker moje miano. Zatrzymałem się pod Czarnym Płaszczem jakbym był potrzebny, choć zapewne niedługo zmienię zajazd na tańszy. Wiecie, rozumiecie, Panie władzo. *** Dopiero poza murami placówki straży Zingger odetchnął pełną piersią. "Tatko Zingger byłby ze mnie dumny" skomplementował kleryk sam siebie. Nie zamierzał jednak od razu wracać do Kugelshreibera. Mogli mu wszak doprawić mu ogon, jak przestrzegał święty Szaławiła z Kislevu. Zanim opowie kompanom czego się dowiedział, przekąsi co nieco i pokluczy po miasteczku. |
05-02-2018, 21:13 | #795 |
Reputacja: 1 |
|
08-02-2018, 16:57 | #796 |
Reputacja: 1 |
|
09-02-2018, 09:20 | #797 |
Administrator Reputacja: 1 | Wieści były takie, jakie były, czyli niezbyt pomyślne. Według wszelkich prawdopodobieństw w wymuszanie zamieszana była straż miejska, a na dodatek do miasta dotarła para 'cieni', których wcześniej udało się pozbyć. Jeśli tamci mieli choćby cień rozumu, to wyśledzenie 'Syrenki' nie powinno sprawić im kłopotu, a, jak mówią, po nitce do kłębka. - Uważam, że powinniśmy wyruszyć, gdy tylko nasza barka zostanie naprawiona - powiedział Axel. - Trochę za dużo kłopotów zaczyna się gromadzić wokół nas. Jeśli strażnicy miejscy maczają łapy w ściąganiu haraczu, to są to za wysokie progi jak na nasze możliwości, a pojawienie się tej dwójki tym bardziej skłania mnie ku takiemu rozwiązaniu. |
09-02-2018, 19:17 | #798 |
Reputacja: 1 | Bernhardt opuścił skołowanego strażnika, na którym wiadomości, jakie przekazał wywarły ogromne wrażenie. Gdyby Zingger nie wiedział, że Kessler stoi za wymuszeniami, to jego reakcja wydawałaby mu się podejrzana. Ale Berni przecież taki miał zamiar, skołować strażników-reketerów i wprowadzić w ich działania nieco zamieszania. Opuszczał posterunek zadowolony, ale czujny. I nie pomylił się. Kessler wysłał za nim ogon. Bernhardt bez trudu dostrzegł podejrzanego mężczyznę w cywilnym ubraniu, który szedł za nim w pewnym oddaleniu. Gdy już wiedział, że jest śledzony, tylko kwestią czasu było zgubienie cienia. Mimo, że w przeciwieństwie do strażnika nie znał miasta, kluczył i błądził tak długo, aż pozbył się ogona i już samotnie wrócił do domu Kugelschreibera. A tam Lothar powiadomił go, że kemperbadzcy strażnicy nie są ich jedynym kłopotem. Siedzieli i dumali w Geflugelsalad, co właściciel najwyraźniej uznał za bezczynność i brak podejmowania działań w sprawie wymuszeń. Zjawił się w salonie, umorusany smarem, wyposażony w stalowy uchwyt z kilkoma ruchomymi tulejami i gwintem. - Cós robicie? - zakrzyknął podenerwowany. Trzymana w ręku tajemnicza konstrukcja zaczęła zataczać niebezpieczne kręgi, gdy wymachiwał rękami. - Siecicie i pijecie moje fino! A oni, ci słocyńcy som beskarni! Jus! Jus! Srupcie coś! Bo fysucę fas na sbity pysk i nic nie sapłacę! |
09-02-2018, 19:57 | #799 |
Administrator Reputacja: 1 | Siedzieli i pili wino? Fakt. Nic nie robili? Wierutne kłamstwo. A jeśli chodziło o wyrzucenie na zbity pysk, to Axel nie miał nic przeciwko temu. Miał dosyć tego miasta, a sprawa wymuszania haraczu przerastała (jego zdaniem) możliwości nie tylko jego, ale i całej ich grupy. I chętnie by powiedział to ich szanownemu pracodawcy, ale jego zdolności dyplomatyczne były niezbyt wielkie i ewentualne negocjacje i tłumaczenia postanowił pozostawić w rękach bardziej się do tego nadających (jego zdaniem) osób. Spojrzał na Lothara. |
09-02-2018, 21:05 | #800 |
Reputacja: 1 |
|