Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2018, 20:38   #341
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Walter otworzył oczy. Dzisiejszy sen był najlepszym zdarzeniem jakie spotkało go w ciągu ostatnich dni... Najchętniej zdrzemnął by się jeszcze kilka godzin. Ale miasto było oblężone. Nie mógł pozwolić sobie na takie luksusy. Szybko się ogarnął i wyszedł na zewnątrz. Postanowił ruszyć do fortu.

Po przybyciu okazało się, że w forcie panuje totalny bałagan. Co prawda młyn, z którego wrogowie ostrzeliwali przejście, został spalony ale przy okazji zapalił się fort.

-Co tutaj się kurwa dzieje?- krzyknął zdziwiony Walter. Nie czekając na odpowiedź złapał za wiadro i zaczął pomagać w gaszeniu pożaru. Po pokonaniu żywiołu objął dowództwo nad fortem.
 
Ismerus jest offline  
Stary 20-01-2018, 23:39   #342
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Baron kiwnął głową zaskoczony propozycją wielkoluda. Stał obok i patrzył na reakcję zgromadzonych uchodźców i kiwał głową.
- Chyba jednak nic z tego. Nie chcę przelewać niewinnej krwi, ale mam pomysł.- Uśmiechnął się do Karla i zszedł pod bramę gdzie czekał zniecierpliwiony Komendant.

- Panie Komendancie. Tłuszcza nie chcę się rozstąpić i wydaje mi się, że Pan może mieć szansę do nich przemówić. Ja wydawać rozkazy umiem podwładnym, ale do tłuszczy moje argumenty nie docierają. Mógłby Pan?- Sierżant próbował namówić przełożonego.
Ta sprawa nie do końca tyczyła się obrony miasta, więc nie samego Barona więc teoretycznie to Komendanta powinność.
 
Hakon jest offline  
Stary 21-01-2018, 19:08   #343
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus może zrzędził, ale był zmęczony i w jego mniemaniu miał do tego pełne prawo. Podążał za Gustawem nie będąc świadomym zagrożenia jakie z tym się związało. Szósty zmysł, instynkt tym razem nie ostrzegł w porę. Zapewne przez brak snu. Tak czy inaczej strzała głęboko wbiła się uczniowi czarodzieja w ramię. Ten zawył przeciągle, złapał się za ramię i rzucił biegiem do przodu. Kolejnych wydarzeń nie był pewien, szok, niedowierzanie i adrenalina zrobiły swoje. I choć Loftus był blady i lekko zagubiony, to sierżant zaciągnął go do przystani, a dopiero później nakazał ciężko rannego maga odstawić do cyrulika. Ritter podejrzewał, że dla niego to koniec walk o Meissen. Nie raz przecież widział w rodzinnym mieście weteranów bez ręki, czy nogi. Jak nic oberwali strzałą, wdało się zakażenie i zmierzali do ogrodów Morra. Ostatecznie pozostali na tym okrutnym świecie, żebrując na ulicy. Jak nic od takich ran zostaje się kaleką, albo umiera. W sumie nie wiadomo co gorsze. Z pesymistycznych rozmyśleń wyrwał go medyk.

Jeden z tutejszych. Waldemar Brök, jak się później dowiedział. Widać było, że znał się na robocie. Choć ramię bolało jak cholera, to sprytnie wyłuskał grot strzały, ranę opatrzył i zaszył. Nawet nie było przy tym dużo krwi, a na wieść że kości ramienia całe to na twarzy maga pojawił się nawet cień uśmiechu.
- Nie mistrzu cyruliku, nie wczoraj, a dziś. – Loftus odpowiadał sycząc i krzywiąc się przy tym.
- Dziś mnie sierżant po mieście i murach przegonił. Pożyczając moją własność, na która wcześniej choćby pensa poskąpił. Nie dając wytchnienia po nocy, a w dodatku widzicie co mi z tego przyszło. Ritter popatrzył na zranione ramię.
- Dłużnikiem waszym jestem, mówcie mi Loftus. Podpatrywałem wcześniejsza naszego oddziałowego cyrulika nim zawezwali go na tyły. Równie sprawnie operujecie, albo nawet i lepiej. Jak nic fach macie w rękach.– Mag w podziękowaniu wyciągnął zdrową rękę do cyrulika.
- Jakbyście potrzebowali kogo kiedy na chwile uśpić, to wołajcie. I nie chodzi mi o walnięcie obuchem, ale użycie mocy eteru. Może słyszeliście pogłoski o magu, który potrafił siła woli podpalać statki. To o mnie mowa, choć przesadzona. Ale wybaczcie, dajcie mi proszę coś na uśmierzeniu bólu i pozwólcie choć chwilę odespać. Nim sierżant znowu coś wymyśli i po mnie pośle, jakby zapomniał, że to ja w nocy alarm wywołałem, rzekę rozświetliłem.
- Zdradzę Wam, że na wrogie barki musimy uważać. Żeby tylko dowództwo zechciało mnie posłuchać. Jedna, dwie balisty, choćby i dla pozoru czy jednego wystrzału. A wróg by się nie odważył nimi przeprawiać. A tak mistrzu szykujcie się na walki uliczne i wielu rannych. Jeśli znacie kogo w mieście, co ma jakiekolwiek umiejętności podobne waszym, to ściągnijcie go do garnizonu zawczasu. Nad rzeką to momentami była rzeź. W życiu nie widziałem takiej bitwy. – Loftus nie mijał się z prawdą zwyczajnie pominął fakt, że to było pierwsza w jego życiu prawdziwa bitwa.



Loftus odespał chwilę, jednak sen nie trwał zbyt długo. Gwar, ból i stres powodowały, że postanowił wstać. Posilić się, część jadła wziął z sobą na zapas. Postanowił skorzystać z wychodka i rozpytać czy czasem do garnizonu nie zaszła członkini kolegium. W międzyczasie usłyszał o licznych uciekinierach, którzy obozowali w mieście. Mag współczuł tym ludziom, ale wpuszczenie ich za mury uważał za błąd. Wybrał się więc na miasto wiedząc, że to może być jedna z ostatnich okazji na uzupełnienie zapasów po względnie normalnych cenach. Zakupił suchego prowiantu i napitków na tydzień. Jak nic w mieście zaraz zaczną być racjonowane racje, warto było mieć swoje zapasy i dojadać.
Do tego ponownie zajrzał do siedziby zmarłego maga. Był ciekawy, czy pod jego informacją, a raczej prośbą pojawiła się zwrotna wiadomość. A może nawet i magiczka zajęła siedzibę maga i tam na niego oczekuje?
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 21-01-2018 o 19:35.
pi0t jest offline  
Stary 21-01-2018, 22:21   #344
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Zanim udało się znaleźć kaprala, udało się znaleźć sierżanta, który dowodził razem z Karlem obroną bramy. Tak w Imperialnym nazywało się grożenie bezbronnym kobietom i dzieciom salwą łuczników. Zamordowanie żebraka we śnie to byłby pewnie epicki pojedynek, a wieszanie jeńców to pewnie wymierzanie sprawiedliwości.

Leonor nie była jakoś szczególnie religijna, a na rytuałach i procesjach znała się słabo. Ostatnie wizje traktowała raczej jako prywatne wiadomości, które zawdzięczała swojej wyjątkowej pozycji w grupie śmiertelników. Ot, taki dar Najwspanialszej, który przytrafiał się wyjątkowym osobowościom. Nie miała jednak wątpliwości, że strzelanie do niewinnych, lub choćby grożenie w ten sposób nie mieściło się w żaden sposób w zachowaniach honorowych, a już szczególnie w przykazaniach wyznawców Myrmidii. Pierwsza myśl, która przyszła jej do głowy to po prostu otworzyć bramę, żeby wpuścić tych wszystkich ludzi, ale to na pewno oznaczałoby złamanie jakichś niewypowiedzianych rozkazów sierżanta, a najpewniej równocześnie strzałę w plecy lub cięcie w brzuch. Trudna sprawa…

Założyła kaptur na głowę, wdrapała się na flanki i stanęła w pewnej odległości od pomysłowego sierżanta i szukającego prostych rozwiązań pomocnika. Lepiej, żeby ludzie nie myśleli, że Najwspanialsza Myrmidia i jej wierna służka legitymizują potencjalną rzeź dzieci, kobiet i starców. Stała tak i oglądała otoczenie zaczynając powoli rozumieć na czym polega problem. To nie sami uchodźcy byli kłopotem sierżanta, a to jak dostać się do tych, z którymi chciał rozmawiać o warunkach pokoju lub walki.

W końcu niektórzy ludzie zaczęli pokazywać palcem na jej postać, zastanawiając się zapewne, czy sługa boży zrobi coś w obliczu możliwej masakry. Poczekała jeszcze chwilę, na moment, w którym udałoby się uchwycić uwagę tłumu.
- Tam - krzyknęła w końcu wskazując na grupę posłów - Tam są ludzie, którzy przyszli rozmawiać o pokoju. Jeśli odejdą z niczym wrócą tutaj, aby zaatakować. Wtedy żaden kapłan i żaden Bóg już was nie uratuje. Chcecie śmierci waszych dzieci?! Rozstąpcie się jeśli chcecie żyć - krzyczała poszczególne słowa powoli, a potem zamilkła, czekając na reakcję tłumu. Jeśliby tylko zauważyła reakcję na jej słowa zamierzała powtarzać ostatnie zdanie tak długo, aż byłoby to konieczne. Nikt chyba nie miał wątpliwości, że odejście posłów przyniosłoby tylko śmierć dla ludzi pod bramą, a pewnie i dla obrońców.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 21-01-2018, 22:26   #345
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Jak powiedział kiedyś, dokładniej niecałe dziesięć lat temu, pewien szerzej nieznany morryta Adelmus z Otrantu: „zakażenia ran bywają śmiertelne”. Słowa te powtórzył na głos cyrulik w meisseńskim garnizonie, kończąc zabieg czyszczenia rany, podczas którego pacjent niczym ostatni masochista postanowił pomóc chirurgowi w wypatrywaniu tkanek do wycięcia. Mimo bólu wydawał się być zadowolony z wykonanej usługi i choć chwilę później zemdlał to na pewno czuł wdzięczność.

Pożyczek w przysługach dobrze udzielać. Gdy okazało się, że operowany Loftus jest adeptem magii Waldemar aż zatarł ręce.
- Długi dobrze spłacać, ale to kiedyś, Loftusie. Teraz mam problem z jeńcami – jest ich po prostu zbyt wielu! Znasz może kogoś w dowództwie? Wilkom na pożarcie bym ich rzucił, jeno nie mamy u bram żadnych krwiożerczych bestii... - Żalił się cyrulik.
- Niestety nie mam w tym mieście jeszcze wielu znajomości. A o środkach uśmierzających ból, daruj, zapomnij! Popijaj z flaszki, ale też tylko ledwo co, niech się rana zasklepi dobrze. Ból to twój jedyny przyjaciel co to w chorobie podpowie ci, który ruch ci szkodzi a który pomaga. Zaufaj temu, co czujesz! Wpisuję cię też na listę, obowiązkowa kontrola opatrunków jutro rano a do tego czasu jesteś zwolniony ze służby. Do koszar, leżeć i wypoczywać!

Loftus w spokoju opuścił izbę a cyrulik pociągnął łyk alkoholu.
- Także tak jak mówiłem, panowie sanitariusze - zwrócił się Waldemar ponownie do trójki mężczyzn, wśród których już krzątała się Anna, sprzątająca powstały w ciągu doby pracy izby rozgardiasz.
- Bez większej delikatności z tymi cwelami. Idziemy teraz po dwóch południowców do celi, wypytujemy i przypalamy co tam któremu gnije. Albo, nie, lepiej. Idziecie po nich sami. Ja przygotuję narzędzia na ich powitanie. Jeden z nich już dziś zrobił się bardziej rozmowny na sam widok cęg.
Przyprowadzeni jeden po drugim jeńcy dostali od cyrulika prosty wybór – podać nazwiska i stopnie swoich dowódców, lokalizacje namiotów, w których zmagazynowano sprzęt i żywność oraz tych, w których sypiali oficerowie. W zamian mieli otrzymać leczenie zakażonych ran oraz posiłek. Ostatecznie cyrulik i tak miał zamiar przypalić im rany i blef miał być jedynie kartą przetargową w celu uzyskania informacji.

Skończywszy zabiegi na jeńcach Waldemar nakazał odprowadzić ich do lochu oraz w drodze powrotnej odebrać żywność dla pracowników izby oraz rannych z garnizonowej kuchni. Sam do spółki z Anną przywrócił ład w izbie – on, układając się w pozycji horyzontalnej, ona zaś sprzątając. Po powrocie sanitariuszy udał się na posiłek, gdzie każdego, kto chciał go słuchać, namawiał do nie okazywania litości najeźdźcom, których jedyną motywacją jest rabunek dóbr.
- Toż to są wilcy, co zupełnie bez idei napadają. Nie, wróć! Południowcy są nawet gorsi niż wilcy! Zwierzęta wszak z głodu atakują, dla zaspokojenia pragnień żywej istoty, nie zaś dla kaprysu i ze zwykłej próżności, podżegani z tylnego szeregu przez basiora chciwego, Wernickiego.

Na dalszą część dnia nie miał specjalnego pomysłu. Zmęczony niedospaną nocą postanowił odespać ile się da. Póki się da.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 22-01-2018 o 17:41.
Avitto jest offline  
Stary 21-01-2018, 22:49   #346
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Karl chyba istotnie minął się z powołaniem. Kto wie, kim mógłby zostać i co osiągnąć, gdyby okoliczności jego narodzin i formatywne lata były zupełnie inne? Ale wkraczamy tu na grząski grunt złożonych socjoekonomicznych i psychologicznych kwestii, które wymykają się prostym, zero-jedynkowym osądom, w odwieczny spór natura kontra wychowanie...

Sam Karl ma zaś to głęboko w dupie, przy optymistycznym założeniu, że w ogóle świadom jest istnienia takich deliberacji.
W tej chwili zajęty jest bowiem ratowanie własnej skóry.
- No, czas chyba zagrać w otwarte karty. - stwierdził, krzywiąc się w wieloznacznym grymasie, gdy sierżant doprowadził go przed porucznika. - Zostawiliście za sobą niedorżniętą Czwartą, której zaczyna wchodzić w nawyk wykręcanie się z każdego gówna, w jakie wpadnie i wzmocnionego Wernicky'ego. Jego znam tylko ze słyszenia, nasłuchałem się o nim, gdy byłem w Królestwach, ale Czwarta... Czwartą znam całą. Wiem jacy są i jak myślą.
Po co strzępię jęzor? Bo zaciągałem się do Armii Wissenlandu, nie do towarzystwa przyjaciół Grubera - służę temu, kto mi płaci. I cholernie znudziły mi się już te bransolety.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 21-01-2018, 23:16   #347
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kapral Thorvaldsson zajrzał do koszar, gdzie po krótkiej dyskusji z obsługą garnizonowej kuchni obiecano mu wysłać kogoś ze śniadaniem dla obu inżynierów. Nikogo z Ostatnich nie było nigdzie widać, więc krasnolud ruszył w kierunku nabrzeża, aby nadzorować budowę umocnień.

Po drodze wstąpił na skromne, ale pożywne śniadanie. Pół bochenka chleba, kilka gotowanych jaj, pęto kiełbasy z solidną porcją czosnku zagryzione młodą cebulą. Całość zalał kufelkiem ale, po osuszeniu którego beknął donośnie i po uregulowaniu należności powrócił do pracy.

Ta polegała głównie na pokrzykiwaniu na leniwe człeczyny, które nawet najprostszą robotę potrafiły spartolić. Na szczęście wczoraj wyznaczona grupa żołnierzy robiła swoje i prace nad umocnieniami szły powolnie, ale jednak do przodu. Pozostawało mieć nadzieję, że wróg nie postanowi zaatakować już teraz, kiedy niemal połowa linii barykad jeszcze nie istniała.

Pomny oporu mieszkańców zebrał dziesiątkę uzbrojonych żołnierzy i dwa razy tyle mieszkańców, od których w zamian za pozostawienie w spokoju ich domów wymagał pomocy w pacyfikowaniu domów dalszych sąsiadów. Potrzebowali materiałów i te musiały się znaleźć. Najpierw beczki, skrzynie, worki z piaskiem, płoty, zapasy drewna do palenia w piecach, szopy na narzędzia i inne zabudowania na podwórkach. Następnie drzwi wewnętrzne domów, szafy, stoły i łóżka. Nakazał nie ogołacać domostw ze wszystkiego - potrzebowali drewna i innych materiałów, z których można było ustawić barykadę, a nie zamieszek i dramatów rodzin wyrzuconych z ich domów. Oczywiście jakiekolwiek pustostany miały być rozebrane do fundamentów. Tak samo pomosty rybackie i zabudowa służąca do cumowania łodzi i barek. Stojące w wodzie słupy będą utrudniały barkom wroga desant żołnierzy, którzy przecież nie będą skakać od słupa do słupa, ani płynąć wpław. Może nawet jakaś kolizja będzie na tyle poważna, że pośle barkę wroga na dno.

Nie dostał żadnych innych rozkazów, więc skupiał się na tym, co mogło zwiększyć szansę obrońców miasta - budowie umocnień. Ich brak był dla pochodzącego z górskiej twierdzy krasnoluda zagadką - to było nie do pomyślenia dla dawi, przecież od umocnień zaczynano budowę każdego, choćby najmniejszego osiedla khazadów. Człeczyny były dziwne. Zupełnie, jakby prosili się o porażkę i śmierć.

Ciekawe, czy Baron z komendantem garnizonu dogadali się ze starszyzną miejscowych krasnoludów? Niechęć ludzkich mieszkańców rosła z każdą chwilą i brak wyraźnego udziału khazadów w przygotowaniach do obrony jedynie pogarszał sprawę.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 22-01-2018, 21:23   #348
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Dzień Targowy (Marktag), 31 Vorgeheima 2522, popołudnie.
Meissen


Garnizon

Waldemar próbował wyciągnąć informacje, których jeńcy nie mieli prawa znać, w końcu część z nich została złapana już kilka dni wcześniej, gdy obozowali kilkadziesiąt kilometrów stąd, a ci, którzy poddali się po walce w forcie, nie wiedzieli nic o rozmieszczeniu innych sił niż swoje własne, a te były według ich wczorajszej wiedzy kilkanaście kilometrów od miasta.
Uzyskał za to całą masę kłamstw wypowiedzianych po to, by uniknąć kary oraz ogólne pojęcie o tym, że namioty dowódców zwykle są w środku obozu, a zaopatrzenie zwykle tuż obok. Tylko kowale i inni specjaliści zwykle się na obrzeżach albo wręcz obok rozbijają. Nazwiska i stopnie przełożonych też mu niewiele mówiły - kapral Bakken, czy sierżant Eficky brzmieli prawdopodobnie, ale raczej nie byli zbyt ważni, Porucznik Sychot (albo Cyfod, jeniec nie wiedział jak to się pisze), rzekomy dowódca piechoty Księstw Granicznych także nie był znany cyrulikowi, ale jego nazwisko było na tyle głupie, że mogło być prawdziwe. Chociaż Wielki Marszałek Kilwer Pień prawdopodobnie był jednak zmyśleniem jeńca, który myślał, że ma poczucie humoru.
Ze słów jeńców wychodziło, że ów Sychot to "jak na warunki, uczciwy gość".

Przynajmniej reszta planów się udała. Nikt nie umarł. W każdym razie nikt nowy z otoczenia cyrulika, za czyją śmierć można by go obwinić. I nawet spać mu pozwolili, choć Anna wyraźnie dawała do zrozumienia, że jeśli "Wielmożny Doktor Brok" miałby ochotę, to nie musi spać sam.


Loftus zauważył wiedźmim wzrokiem złote błyski w zaułku niedaleko garnizonu.
Ich źródłem okazała się młoda kobieta, w której rozpoznał wędrowną "złotą" czarodziejkę - blond włosy może mieć niemal każdy czarodziej, ale widoczne mimo młodego wieku usztywnienie ciała jasno dawało do zrozumienia, że ma do czynienia z kimś kto ma talent związany z Tradycją Metalu. Alchemiczka przedstawiła się jako Idra Ausburg i po rozpoznaniu statusu Loftusa zaproponowała wymianę - nauka bardziej zaawansowanej magii za niewielką pomoc z niewielkim problemem...
W czasie rozmowy uczeń maga zauważył, że Idra była cokolwiek zdesperowana, a problemy finansowe o jakich wspominała mogły zakończyć się odebraniem jej licencji.


Okolice mostu

Barykada powoli rosła i zaczynała przypominać coś, co pijany krasnolud mógłby z daleka pomylić z umocnieniami. Ale jak na ludzkie standardy... Niestety, nie tylko barykada z rozebranych pomostów rybackich i wydzieranych ludziom sprzętów rosła.

Niechęć ludzkich mieszkańców także rosła z każdą chwilą, a wyraźny udział khazada w okradaniu zwykłych mieszkańców miasta powodował, że coraz bliżej było do wybuchu niezadowolenia. Detlef wiedział, że jeśli wybuchną zamieszki, liczyć będzie mógł tylko na Czwartą Kompanię i może tę nieszczęsną siódemkę kalek z garnizonu. Miejscowi ochotnicy w najlepszym razie zachowają neutralność.

O ile nie uciekną, jak tych kilkunastu, którzy skradzionymi łódkami właśnie przemykali pod mostem.


Okolice bramy

Choć Gustawowi udało się powstrzymać uchodźców od wejścia do miasta, nie pozbył się ich spod bramy, a jego niezdolność do wydania jasnych rozkazów i próba zwalenia tego na Komendanta bardzo się temu ostatniemu nie spodobała. Nie po to oddawał mu dowództwo nad żołnierzami, by sam musiał to robić. Dał się mu mimo wszystko przekonać i wyszedł na mur, z przemową został jednak wyprzedzony przez akolitkę Myrmydii, która odezwała się niczym kapłanka Shallyi i zamiast o wojnie przemówiła o pokoju. Mało kto ją usłyszał, ale wśród nich był jeden z posłów, który podchwycił tę argumentację. W końcu uciszyło się na tyle, że można było przekazać warunki kapitulacji, bo z tym właśnie wysłannicy Kapitana Pennaetha Cychoda przyszli.
Zaproponowali obrońcom ni mniej ni więcej jak honorową kapitulację, z prawem wyjścia z miasta pod bronią i ze sztandarami, pod warunkiem, że odejdą drogą na zachód. Obiecali też, że jeśli w ciągu godziny warunki zostaną przyjęte, a do wieczora wymaszerujecie, oszczędzą mieszkańców.
A jeśli nie - to miasto w ciągu dwóch dni padnie i wówczas nie będą tacy łaskawi.

Diuk zauważył, że szkoleni przez niego rekruci mają do niego zaufanie i jak dla nich, to jest oficerem. I że propozycja ewakuacji z miasta cieszy się niemal stuprocentowym poparciem wśród żołnierzy, ochotników i rekrutów spoza miasta, jakich była większość. Zauważył też, że jeden z ludzi, jakich poprosił wcześniej o szpiegowanie zwracanie uwagi na to co się dzieje dawał mu znaki. Udało mu się na chwilę zniknąć spod murów, korzystając z okazji, że wszyscy patrzyli na posłów i dowódców. Wieści okazały się złe. Jeden z rekrutów postanowił śledzić wkurzonego krasnoluda i zniknął. A jacyś ludzie ze służb pomocniczych planują ukraść łódź rybacką i uciec z miasta. Na dokładkę, głodni uchodźcy się burzą niemal tak samo jak zdenerwowani ich wpuszczeniem mieszkańcy. Diuk znał ludzi i wiedział, że wystarczy iskra by skończyło się to zamieszkami.


Fort

Dzięki wspólnej akcji obsady fortu pod dowództwem Waltera i strzelców Berta pożar ugaszono szybko i sprawnie. Fort, choć miał styczność z ogniem dwa razy w ciągu kilkunastu godzin przetrwał, i choć osmolony i nadgryziony płomieniami - nie stracił wiele ze zdolności obronnych. A te już niedługo mogły się przydać. Nadchodzące siły Harkina Brocka ustawiły się w szyku bojowym poza zasięgiem ostrzału z fortu, a swoją katapultę tak by mogła z łatwością razić fort. Na razie jednak nie strzelali. Także i oni wysłali ludzi pod białą flagą wyraźnie dając do zrozumienia, że chcą negocjować z Burmistrzem, Radą, cechami, "czy kto tam rządzi miastem".


Obóz piechoty Wernicky'ego (pod dowództwem Kapitana Pennaetha Cychoda)

W sytuacji Olega nie zmieniło się wiele i dopóki nie podejmie akcji, zapewne nadal niewiele się zmieni.


Barki Trzeciej Kompanii na rzece Soll, półtora dnia drogi od Meissen

Karl musiał trochę poczekać, w końcu jednak Porucznik znalazł dla niego czas.
- Jak cię zwą, żołnierzu? - zapytał - Sprawa jest prosta: powiesz prawdę o tym, jak von Grunnenberg stchórzył i uciekł z całą kompanią z pola walki i o tym, jak wysłał cię byś zabił dowodzącego siostrzaną kompanią dowódcę, czyli mnie, a dopilnuję być został ułaskawiony. A żeby Twój talent się nie marnował, to od razu proponuję Ci służbę w Trzeciej Kompanii w stopniu sierżanta - widać żeś doświadczony żołnierz. Głupi był Gruber i głupi był von Grunnenberg, że nawet kapralem Cię nie zrobili - kiwnął głową by Karlowi zdjęto kajdany - A jeśli Gustaw przeżyje, to mi o nim opowiesz. I o taktyce najemników - wspólnie zniszczymy tych wszystkich zdrajców. Póki co, formalnie będziesz więźniem, ale to tylko do procesu. Na wszelki wypadek, podyktuj mojemu adiutantowi zeznania - Porucznik mówił szczerze. Swobodne i dobrowolne zeznania świadka były warte znacznie więcej niż wyciągnięte po przesłuchaniach, nie mówiąc już o tym, że znacznie szybciej można było zaczynać wtedy proces. Przyszłość Karla zaczęła się nagle rysować w jaśniejszych barwach.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 24-01-2018, 20:46   #349
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Diuk, gdy dowiedział się o zniknięciu rekruta, posłał kogoś po Detlefa. Spotkanie było, krótkie. Diuk przekazał karpalowi wieści o człowieku, który zapewne wkurzył kilka krasnoludów i warto by było, żeby kapral poszedł po żołdaka do swoich, lub w ostateczności wyprosił oddanie trupa. Diuk posłał też po akolitkę Leo. Przekazał jej wieści o ewentualnym buncie żołnierzy, co przy możliwych zamieszkach było ostatnim co im było potrzebne. Diuk liczył, że akolitka Myrmidii zajmie żołnierzy na tyle by ten mógł wrócić.
Karl Topher udał się natomiast do portu do łodzi rybackiej. Już z daleka Karl widział grupę ludzi. Wyglądali na rybaków, mieszczan, ot zwykły miejski obrazek.
- Panowie zdają sobie sprawę, że wszystkie jednostki wodne w mieście zostały zarekwirowane przez wojska miłościwie nam panującej Księżnej Elektorki?- Diuk zapytał podchodząc powoli i spokojnie.- A jako, że mienie zarekwirowane, to jego branie bez zgody dowódcy fortu, w naszym przypadku sierżanta Gustawa von Grunnenberga, zgodnie z regulaminem kwalifikuje się na kradzież mienia wojskowego.- Karl mówił z elokwencją godną prawdziwego oficera.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 25-01-2018, 11:06   #350
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gustaw zacisnął zęby gdy Komendant zaczął się mądrzyć, że po to właśnie dał dowództwo sierżantowi by samemu się w to nie mieszać. Baron już chciał coś powiedzieć gdy włączyła się Leo i przemówiła z blanków.
- No widzę, że trzecie rozwiązanie się udało.- Skomentował Gustaw.

Dowódca obrony miasta nie zaskoczyła propozycja kapitulacji. Takimi słowy jeszcze większe zamieszanie wprowadzają w mieście bo naiwni mieszczanie i chłopi będą teraz namawiać na kapitulację.
- Panie Komendancie. Za kwadrans przyjdę do Pana tylko muszę wydać kilka rozkazów.- Oznajmił dowódcy gdy rozmowy z posłami się skończyły.

Gustaw podszedł do Leo.
- Dobrze się spisaliście żołnierzu.- Kiwnął głową z uznaniem.
- Mam nadzieję, że już nie będę miał bólów głowy kiedy znowu Twoje życie na szali będzie. Ten wyczyn z barką bardzo pomógł, ale dziewczyno! Już dwa razy śmierci się wywinęłaś. Nie chcę byś trzeci raz próbowała. Szczęście jest ulotne a mi zależy byś była cała i widzę przyszłość przed Tobą.- Oznajmił Leo i gdy chwilę się uspokoił dodał.
- Mam dla Ciebie spokojniejsze zadanie. Spróbuj wybadać sytuację tutejszego kleru i czy są w stanie jakoś pomóc w obronie i nie daj się zabić w między czasie.- Dodał i westchnął.
- Idę z Komendantem się rozmówić.- Kiwnął głową i ruszył do kadeta.

***

- Lista zrobiona? Krasnoludy już pewnie wściekłe, że ich olaliśmy. No ale to później.- Zapytał wchodząc do komnaty gdzie młody skrobał listę.
- Chcę by specjaliści od krasnoludów przejrzeli garnizonową zbrojownię i przygotowali tamtejszy sprzęt. Dali jak najwięcej wojowników i inżynierów do obrony. Pomogli w robieniu umocnień i przejrzeli obecny stan murów i jeśli się da zorganizowali naprawy. Jeśli mają żywność i broń to mile widziana także. Przydałoby się też trochę materiałów do bomb i granatów.- Wymieniał Baron aż uzmysłowił sobie, że czas ucieka a ma się widzieć z Komendantem.
- Pisz to szybko i nieść do Starszego czym prędzej z przeprosinami za zwłokę.- Dodał i ruszył szybko do Komendanta.

Gdy wychodził zatrzymał jednego z kaprali.
- Wydajcie racje tym ludziom by nie pomarli i sporządzicie mi raport na ile starczy zapasów.- Dodał i udał się do kwatery Komendanta.

***

- Przepraszam za spóźnienie. Sporo na głowie a trochę czasowo nie daję rady.- Oznajmił Gustaw Komendantowi.

- Warunki kuszące i obiecujące dali posłowie. Jednak jak wiemy oni muszą się obłowić. Będą rabować a jak ktoś stanie im na drodze to zaszlachtują i tak. Krasnoludy się nie poddadzą więc i tak będzie bitwa i ich hutę i okoliczne domy pójdą z dymem. Uważam, że nie możemy się poddać i narazić naszych sojuszników na szwank. Kiepsko by to wyglądało na przyszłość w relacjach ludzko-krasnoludzkich.- Przedstawił swoją ocenę von Grunnenberg
 
Hakon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172